Historia pewnego młodzieńca IV (Tomasz Baden)  4.18/5 (11)

11 min. czytania

Alessandro Saponi, „Anneke”, CC BY-NC-ND 2.0

Służba

Pewnego dnia wróciła z pracy wcześniej niż zwykle, z wyrazem twarzy zawodowej prezenterki i mocnym makijażem, ubrana w surowy, czarny kostium. Bez żadnych swoich gier i zaplanowanego spektaklu, niedbale odezwała się:

– Robert chciałabym, abyś poszedł ze mną na zakupy.

– Jakie zakupy? – zapytałem.

– Muszę kupić sobie elegancką suknię na wieczór…

– A po co?

– Bo nie mam żadnej! A poza tym wybieram się na sylwestra, na którego zaprosił mnie kolega z pracy.

– Rozumiem, że pójdziemy razem?

– Nie słyszysz? Zaprosił mnie kolega. Mnie! Nie ciebie, ogłuchłeś?

– Ale dlaczego nie chcesz iść ze mną?

– Nie chcę się teraz tłumaczyć co i jak, może później. Teraz chcę się wybrać na zakupy, na wielkie zakupy i to już zaraz, natychmiast.

– Dobrze. To co, idziemy?

– Nie, muszę się jeszcze wykąpać, a potem przebrać.

– Dlaczego nie możesz iść tak, jak teraz? Wyglądasz bardzo ładnie i elegancko.

– No cóż, ty chyba Robert nigdy nie zrozumiesz kobiet. Po prostu tak byłam ubrana w pracy, a teraz chcę iść się rozerwać, chcę odmiany, zabawy, ale też zanim wyjdziemy, chcę z tobą jeszcze chwilkę porozmawiać. Bo widzisz… – zaczęła mówić wolniej. Nie patrzyła w moją stronę. – Jakby to powiedzieć, chcę żebyś wiedział o jednej sprawie.

– Jakiej mianowicie?

– A o tym… a może powiem ci o tym później. – To mówiąc, wstała energicznie i wyszła do łazienki.

Usłyszałem, jak odkręca kran, szum wody i następnie cichy jęk rozkoszy, kiedy zanurzyła ciało w gorącym strumieniu. Poczułem dreszcz lęku oraz nasilające się gdzieś głęboko pożądanie. I nagle, nie wiedzieć czemu, zrobiłem to: ukląkłem, a w spodniach powoli rozkwitła moja zapomniana męskość.

Słychać było jedynie szum wody, kiedy powoli traciłem swoją duszę. Uświadomiłem sobie, że mojego dawnego ja już nie ma i od tej właśnie chwili mogę być już tylko jej NIEWOLNIKIEM.

Jakbym uganiał się ciągle za jakimś urojeniem. Czy to możliwe, aby to urojenie stało się teraz tak rzeczywiste?

W mojej wyobraźni wciąż widnieją obrazy, na których kilka kobiet ubranych w nieprzyzwoicie próżne suknie, na oczach innych kobiet i mężczyzn, bije mnie szpicrutą, przy czym wszyscy zebrani śmieją się ze mnie. Następnie jedna z kobiet zakłada mi na głowę maskę, która szczelnie opina twarz i ma tylko nieduże otwory na usta, oczy i nozdrza. Rozkazuje, abym wszedł do ubikacji i zaczął wyjadać resztki jedzenia, które znajdują się w misce klozetowej.

Cała scena jest w najdrobniejszych szczegółach dopracowana. Wszyscy wiedzą, co mnie czeka. A najgorsze jest to, i jednocześnie to wzbudza we mnie największe pożądanie, że na owym przyjęciu znajduje się również moja żona, która na oczach wszystkich wpierw delikatnie i niewinnie flirtuje, a następnie kocha się namiętnie z całą resztą zgromadzonych mężczyzn.

Nagle otworzyły się drzwi i zobaczyłem Klarę. Uśmiechnęła się, ale tak jakoś przewrotnie i niebezpiecznie. Miała na sobie jedwabny szlafrok, a na głowie turban ze zwiniętego ręcznika.

– Przyjemnie patrzeć, jak tak klęczysz. Zawsze o tym marzyłeś, nieprawdaż? O tym wszystkim jeszcze musimy porozmawiać, ale nie w tej chwili, bo teraz musimy się pospieszyć. Wstań! Może byś coś zrobił dla swojej Klary?

– Co chciałabyś, abym zrobił?

– Abyś mnie teraz ubrał. – Lekko się uśmiechnęła.

– Dobrze, ale od czego mam zacząć?

– Wyprasuj mi różową bluzkę, tę z dużym wiązaniem i jeszcze czarną spódnicę, a potem, kiedy wszystko będzie gotowe, przynieś to do salonu.

Jak kazała, tak zrobiłem. Poszedłem, otworzyłem szafę i aż oniemiałem. Wcześniej  podejrzewałem, że Klara kupuje sobie ubrania, ale nigdy przez myśl mi nie przeszło, że ma ich aż tyle. Bluzki, kostiumy, spódniczki, długie, krótkie, chusty, apaszki, a nawet jeden kapelusz. Znieruchomiałem i patrzyłem. Kiedy to wszystko mogło tu się znaleźć? I skąd Klara miała na to wszystko pieniądze? Dopiero teraz przyszło mi do głowy, że musiała zarabiać znacznie więcej niż twierdziła. W końcu, po dłuższej chwili, udało mi się odnaleźć różową bluzkę i to akurat taką, która miała duże wiązanie. Samych bluzek Klara miała co najmniej kilkanaście, zaś różowych, i to z wiązaniem, chyba z pięć. Udało mi się też odnaleźć długą spódnicę. Wyjąłem deskę do prasowania i żelazko, zacząłem prasować. Jeszcze nigdy nie prasowałem równie delikatnych materiałów. Sama czynność wywoływała u mnie nieznane dotąd uczucie.

– Pospiesz się! – usłyszałem głos Klary. – Długo będę tak czekać? W końcu nie uda nam się wyjść na zakupy. Ubierz mnie natychmiast! No już, niezguło jeden!

Samo prasowanie może i było czynnością przyjemną, ale na pewno nie prostą. Zwłaszcza prasowanie bluzki wymagało ode mnie nie lada uwagi i koncentracji. Każde zamyślenie, każdy brak drobiazgowości, niestaranny ruch, kończył się pozostawieniem brzydkich fałd i zmarszczek, co na tak delikatnym materiale, stanowiło koszmarny widok. Dokładałem starań, aby wszystko wyglądało doskonale.

Po kilkunastu minutach udało mi się uprasować ubranie Klary. Powiesiłem bluzkę i spódnicę na wieszak i wszedłem do dużego pokoju. Klara siedziała naprzeciw toaletki i robiła makijaż.

– Musisz jeszcze chwilę poczekać. Możesz sobie w tym czasie uklęknąć i patrzeć, jak twoja Klara się maluje. No już! Klękaj!

Ukląkłem. Chwilę później Klara odwróciła się do mnie zdecydowanym ruchem i zobaczyłem zastygłą maskę gejszy, której centralnym elementem na bladym tle były krwistoczerwone usta. Zamarłem i spuściłem wzrok.

– No pokaż, ty niezguło jeden, jak wyprasowałeś moją bluzeczkę. Na pewno do niczego, jak zwykle…

Zapadło milczenie. Klara wzięła ode mnie bluzkę i drobiazgowo zaczęła ją oglądać. Robiła to w taki sposób, jakby od tego zależało całe moje życie.

– Miałam rację. Spójrz tylko! – wykrzyknęła. Ten mankiet jest zupełnie nieuprasowany i ty chcesz, abym wyszła tak ubrana na ulicę? Idź, no już, i popraw to. Natychmiast! Aha… Pokaż jeszcze spódnicę. Masz szczęście, niczego nie widać. Idź i prasuj.

Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, aż w końcu Klara łaskawie pozwoliła mi się ubrać. Stanęła wyprostowana, prawie na baczność, na wprost dużego lustra. Wyglądała jak porcelanowa lalka.

– Ubierz teraz swoją Klarę! – rozkazała.

Delikatnie wziąłem w dłonie bluzkę i zacząłem nakładać ją na pachnące i nabalsamowane ciało. A ona się najpierw uśmiechnęła, a potem zaczęła mówić i te słowa potwierdziły tylko moje przypuszczenie, że mój proces przemiany w niewolnika dobiega końca.

Zmiana w rzecz

– Jak już wspomniałam, Robercie dzisiaj chciałabym z tobą porozmawiać. Nie będzie może to dla ciebie miła rozmowa, ale w końcu stwierdziłam, że nie ma sensu już z tym dłużej czekać. Chciałabym mianowicie, całkowicie zmienić nasze relacje. Nie chcę już być dłużej twoją żoną. To nie ma już sensu. Zupełnie się do tego nie nadajesz. Chyba dobrze oboje o tym wiemy, nieprawdaż?

– Ale Klaro, jak tak…

– Nie przerywaj mi, dobrze?! Postanowiłam, że od dziś przestaniesz się do mnie odzywać, jak do żony, traktować mnie, jak swoją żonę, w ogóle przestaniemy zachowywać się wobec siebie, jak mąż i żona. W następnym tygodniu złożę pozew o rozwód. Ale pomyślałam, że może przystałbyś na pewną propozycję. Oczywiście możesz ją odrzucić, ale wówczas będziemy musieli się ze sobą zupełnie rozstać. Chciałabym mianowicie, abyś został moim osobistym służącym. Uważam, że akurat do tej roli doskonale się nadajesz. Zresztą, chyba nie miałbyś nic przeciwko temu. Wszystkie nasze relacje muszą się definitywnie i ostatecznie zmienić. – To mówiąc, podała mi dłoń, abym mógł zapiąć mankiet przy jednym z rękawów jej bluzki. – Dam ci szansę, powiedzmy okres trzech miesięcy, jeśli spełnisz wszystkie moje oczekiwania, możemy rozmawiać dalej, jeśli nie, trudno, będziesz musiał się wyprowadzić i więcej się już nie zobaczymy. Nie musisz odpowiadać od razu, możesz się spokojnie nad wszystkim zastanowić. A teraz chciałabym, abyśmy udali się na zakupy, ale nie jak dotychczas między nami bywało, jak para zakochanych albo jak mąż i żona, ale właśnie, jak Pani i je służący. Czyli Pani ma kaprys kupić sobie dziś wieczorową suknię, a jej niewolnik pomoże jej w dokonaniu wyboru. Słyszysz, niezguło? Pragnę sobie dziś kupić suknię i to nie bez powodu, musisz bowiem wiedzieć, że w sylwestrową noc chciałabym zostać uwiedzona przez mężczyznę. Prawdziwego mężczyznę. No, a teraz pospiesz się…

– W ogóle nie dałaś mi dojść do głosu!

– Bo ty nie masz już głosu. Nie wiesz, że służący nie odzywają się nieproszeni, nie wiedziałeś o tym? To teraz już wiesz, zresztą o naszych nowych zasadach jeszcze porozmawiamy.

Teraz już wiedziałem, że Klarze puściły wszystkie hamulce, które do tej pory powstrzymywały ją przed głośnym wyrażeniem swoich pragnień. I nie pomyliłem się.

– Załóż mi pantofle. Nie te, nieprzytomny człowieku… Te lakierowane, na wysokim obcasie.

A kiedy już to uczyniłem:

– A teraz wyliż mi je i to już! Tak, aby pięknie błyszczały.

Naprawdę nie wiem, czemu to zrobiłem, ale zrobiłem i to, jak automat. Po chwili poczułem silne uderzenie w głowę i usłyszałem ponownie jej głos, jeszcze bardziej nieludzki.

– Wystarczy. Wychodzimy!

Wyszliśmy. Panowało między nami milczenie. Słyszałem jedynie kroki Klary. Nie miałem odwagi spojrzeć na jej twarz. Zresztą w pewnym momencie zaczęła przyspieszać, zostałem w tyle. I w tym momencie uświadomiłem sobie, że rzeczywiście nie tworzymy już pary. Staliśmy się oto jedynie pewnym układem, spojonym dziwną i chorobliwą zależnością. Może i dobrze, że już nie idziemy tak obok siebie – pomyślałem. Wyglądalibyśmy zupełnie komicznie. Od bardzo dawna nie kupowałem sobie nic do ubrania. Miałem wrażenie, że od lat chodzę wciąż w tych samych butach, w tych samych spodniach i wypłowiałej przez upływ czasu zielonej kurtce – zapyziały, biedny intelektualista. Klara tworzyła obraz zupełnie odmienny. Jej wygląd zmieniał się z dnia na dzień, ba, nawet z chwili na chwilę. Jej elegancja nabierała wyniosłego, stonowanego klimatu. Teraz mogłem dokładnie ją obserwować. Szła przede mną. Między nami unosił się uzależniający zapach. To on odpowiadał za to, że czułem odurzenie, bezradność i zaślepiające pożądanie. Szła, nienaturalnie sztywno, cała wyprostowana, z dumnie zadartą głową, spowita w czarny płaszcz, o prostym, surowym kroju, z szalowym kołnierzem oraz z niemal naturalnie ułożonymi czarnymi włosami. A na środku lśniła jej nowa torebka. I tak przekraczaliśmy ulicę, za ulicą, mijaliśmy przechodniów, aż w końcu dotarliśmy na postój taksówek i tam jej głos przywołał mnie do rzeczywistości.

– No! Długo mam do ciebie mówić, ty niemoto?

– O co chodzi? – zapytałem.

– Zamów mi taksówkę!

– A co, jedziemy taksówką?

– Żartujesz chyba…

– Jak to? Zawsze jeździliśmy razem…

– Teraz już się skończyło „to zawsze”, pojedziesz, autobusem.

– Ale to będzie dłużej trwało.

– Nieważne, zdążę do tej pory wybrać sobie sukienkę.

– Ale przecież mieliśmy razem ją wybrać?

– Ale, ale, ale… Zrozum wreszcie idioto, że „ale” też się skończyło. No. Zamawiaj i otwórz mi drzwi.

– Podszedłem do stojącej na początku postoju taksówki i podałem adres największego centrum handlowego w mieście, wręczając od razu kierowcy gotówkę. Potem otworzyłem Klarze drzwi. Nie spoglądając wcale w moją stronę, wsiadła. Zamknąłem drzwi i patrzyłem, jak odjeżdża.

Uczucie pustki. Samotność i demoniczne pożądanie rozbijały moją duszę na drobne kawałeczki.

W końcu skierowałem się na najbliższy przystanek autobusowy. Co ja robię? Powoli zgadzam się na zatracenie siebie, swojej duszy, pomyślałem, zresztą, czy ja kiedykolwiek miałem duszę? Już od bardzo dawna nie mam duszy. Sen niewolnika. Obłęd. Zapragnąłem, jak najszybciej się onanizować. I wtedy znów dostąpiłem owej wizji, która prześladowała mnie już od bardzo dawna, nie tylko w snach.

Mroczna sień jakiegoś mieszkania. Smród niesprzątanych od lat przedmiotów. Słyszę jej głos, jak zwykle wyniosły i podły:

– Wszystko zależy do jakiego poziomu chcesz dotrzeć. Czy chcesz abyśmy zostali na poziomie „A”, czy próbowali osiągnąć poziom „B”, czy może chcesz abyśmy wspięli się aż do poziomu „C”, a może w końcu pragniesz wdrapać się na sam szczyt, czyli na poziom „D”?

– O czym ty Klaro mówisz?

– Powiedziałam ci już na samym początku, ażebyś nie mówił do mnie Klara, w ogóle nie masz prawa się odzywać, jeśli cię o to nie poproszę.

Zamilkłem, ona mówiła dalej.

– Mówię tu o poziomach służby, o tym, do jakiego stopnia pozwolisz, zrobić z siebie przedmiot. Po prostu każdy z poziomów to kolejne odarcie z człowieczeństwa. Zaczynasz jako zwykły służący, z prawem do wolnego czasu, zainteresowań, drobnych przyjemności, a kończysz… No może nie ma tak naprawdę końca. Na pewno etapem pośrednim jest to, że stajesz się eunuchem. Co ty na to? Chcesz abyśmy zaczęli wspinać się na kolejne poziomy?

Nie uwierzyłem własnym słowom, ale powiedziałem po chwili zastanowienia:

– Tak!

– Dobrze, więc zacznijmy tę grę od pierwszego etapu, którego celem jest doprowadzenie nas do poziomu „A”.

Poczułem mocne uderzenie, najpierw w jeden policzek, a potem w drugi.

– Powtarzam jeszcze raz: nie odzywaj się, jeśli cię o to nie poproszę. Kiedy to w końcu zrozumiesz? Czy w ogóle nadejdzie moment, w którym to w końcu zrozumiesz? No mów, teraz już możesz się odezwać.

Popatrzyłem na Klarę. Nie mogłem uwierzyć, że kiedyś była moją dziewczyną, a potem żoną. Teraz widziałem kobietę, która wyglądała, niczym z okładki kobiecego pisma i to najbardziej luksusowego. Włosy miała ułożone w eleganckie fale. Jej usta nasuwały zmysłowe skojarzenia z pornografią, w najbardziej ekscytującej samotnych mężczyzn formie. A jej ubiór to prawdziwe odwzorowanie dress cod’u eleganckiej kobiety. Patrzyłem tak na nią przez chwilę, kiedy poczułem znów, tym razem dwa razy mocniejsze niż poprzednio, uderzenie w twarz.

– No mów, jak długo będę czekać na twoją odpowiedź?

– Przepraszam pokornie Panią, już więcej się nie odezwę bez pozwolenia i chciałbym, abyśmy spróbowali wejść na poziom „A”.

– Dobrze, więc wyliż mi teraz moje pantofle. Liż, no już!

Pokornie schyliłem głowę, aby lizać jej buty, kiedy znów poczułem ból, potworny ból wyrywanych włosów – to Klara zaczęła ciągnąć mnie za włosy, podnosząc moją głowę i zmuszając do spojrzenia prosto w swoją twarz.

– Co się mówi, palancie, przed przystąpieniem do aktów czci i oddania?

I znowu poczułem dwa silne uderzenia w policzek, jeszcze mocniejsze niż poprzednio.

– Niewolnik pokornie prosi Panią o pozwolenie…

– Tak, właśnie tak. A więc zrób to!

– Pani, czy niewolnik może wylizać Pani pantofle?

– Tak, Pani pozwala. Tylko, że niewolnik musi to zrobić bardzo dokładnie, bo inaczej spotka go surowa kara.

Teraz mogłem w końcu pochylić głowę, aby lizać jej pantofelki. Zacząłem to robić bardzo powoli i dokładnie, przesuwając język milimetr po milimetrze po gładkiej powierzchni czarnych, lakierowanych butów.

– To jest jedno z ćwiczeń służących do wejścia na poziom „A”. Tak, bardzo dobrze. – Coraz mocniej wciskała czubki swoich pantofli w moje usta, aż powoli zaczynałem tracić oddech. I gdzieś, w pewnej chwili, tak krótkiej, że można było tego nie zauważyć, a jednak… Powoli, bardzo powoli zaczął rosnąć mój członek. Stawał się coraz bardziej twardy i napięty. Poczułem ból, tym razem zmieszany z przyjemnością. Te dwa stany były nieodłącznymi elementami mojego postrzegania świata – ból i przyjemność. Klara też to zauważyła. Zaczęła się śmiać, a mój członek pragnąc wyzwolić się z uścisku spodni rósł, i rósł, i rósł…

– Rozepnij rozporek, głupcze – rozkazała. – I zostań tak, na klęczkach przede mną.

Rozpiąłem rozporek i mój chuj od razu wystrzelił – sterczał samotnie w przestrzeni starego, zatęchłego mieszkania z czerwonymi, niczym z buduaru, tapetami w słodkie wzorki.

– Ale masz małego… ha, ha, ha, nie ma co, ale może to i dobrze. – to mówiąc, zaczęła najpierw powoli, delikatnie, potem coraz silniej, gnieść mojego członka swoimi pantoflami na wysokich obcasach.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Marzę o takim finale tego cyklu: pod wpływem któregoś kolejnego upokorzenia w młodzieńcu wreszcie coś pęka. Zrywa z Klary te drogie fatałaszki, przekłada ją przez kolano i wymierza pierwsze w życiu naprawdę solidne lanie. Gdy już od razów rozboli go ręka, w ramach dalszej części nauczki mocno zerżnie ją na podłodze, a na koniec zostawi nagą, obolałą i przykutą kajdankami do kaloryfera. Sam podpisze papiery rozwodowe i przyklei je do jej obspermionego tyłka. A potem ruszy w świat poszukać sobie dobrej, uczciwej kobiety i zostawi za sobą przykładnie ukaraną wiedźmę 🙂

Po takim finale uznam z wielką satysfakcją, że było warto czytać tą serię. Bo poprzednie rozdziały zbudowały nienawiść wobec bohaterki, a ostatni dostarczył nam godnego katharsis.

Dobry wieczór,

z uwagą zapoznaję się z kolejnymi rozdziałami „Historii pewnego młodzieńca”. W poprzednich częściach zmieniał się narrator, dzięki czemu mieliśmy okazję zajrzeć w umysłowość Klary. Tu przez cały czas narrator pozostaje jeden i niezmienny – jest nim zmieniany w rzecz Robert. Oglądamy ten proces w każdej kolejnej fazie, a ze słów jego żony-nieżony możemy wnioskować, że tych faz będzie jeszcze trochę. Czy proces ów dojdzie do końca, czy też mężczyzna wreszcie się zbuntuje? Myślę, że papiery rozwodowe mogą być tego istotnym katalizatorem. Pytanie, czy znajdzie w sobie dość stanowczości i siły. Pozostaje więc czekać na kolejne rozdziały. Jedno jest pewne – do jakichś rozstrzygnięć dojść musi. Stan zawieszenia między pragnieniami i ich realizacją, ale też poczuciem podmiotowości i sprawczości nie może trwać wiecznie.

Pozdrawiam
M.A.

Kolejne rozdziały rysują historię zanikania, czy może wręcz świadomego unicestwiana narratora. Jest to fascynujący, a jednocześnie przerażający proces. Czy dojdzie do końca? Wydaje się, że to niemożliwe. Po drodze jest choćby zamienienie bohatera w eunucha, trudno uwierzyć, by Klarze udało się to przeprowadzić i nie wylądować tam, gdzie jej jedynym eleganckim strojem będzie więzienny uniform. Wkrótce pewnie przekonamy się, co jeszcze zaproponuje nam autor. Ja jestem zaintrygowana.

Napisz komentarz