Nježan Dodir [Czuły dotyk] – Rozdział VII: Piątek (Boober)  4.96/5 (24)

57 min. czytania

Źródło: Pixabay

Dominika skończyła swoją poranną jogę. Artur, jak co dzień, poszedł pobiegać i zrobić zakupy na śniadanie. Dom pozostawał cichy, kiedy Dominika szła do łazienki. Na wszelki wypadek narzuciła na siebie koszulkę Artura, nie wiedząc, czy przypadkiem nie natknie się na kogoś w korytarzu. Wprawdzie prawdopodobieństwo tego, że Darek wstanie przed nią było śladowe, ale wolała nie ryzykować. Gośką nie przejęła się specjalnie, ale Darek nie wchodził w grę. Po drodze wydało się jej się, że zauważyła Gośkę w salonie. Wiedziona jakimś przeczuciem zmieniła zdanie, minęła drzwi do łazienki.

Gośka spała na kanapie, w szortach i koszulce, przykryta kocem. Włosy związane w niedbały kok rozsypały się po poduszce w czarną aureolę.

– O cholera… – mruknęła.

Nietrudno było się domyślić, że wieczorem wydarzyło się coś, co może nie miało gwałtownego przebiegu, ale na pewno było ważne. Wprawdzie nie słyszała, żeby Darek z Gośką się kłócili, ale może po prostu załatwili sprawę po cichu. Wycofała się do łazienki, czekając na rozwój wypadków. Wolała nie sprawdzać, jak Gośka zareaguje, kiedy zauważy, że Dominika wie o tym, że spała w salonie, a nie w sypialni, razem z mężem.

Artur pojawił się parę minut po tym, jak odświeżona i ubrana skończyła w kuchni napełniać ekspres kawą. Widząc żonę bezgłośnie wskazał na salon i uniósł brwi w pytającym grymasie. Dominika wzruszyła ramionami, całą sobą mówiąc „nie mam pojęcia“. W tym samym momencie Gośka otworzyła oczy, przeciągnęła się i ziewnęła szeroko.

– O, cześć! – rzuciła beztrosko, widząc Artura i Dominikę.

– Cześć – Artur był pół sekundy szybszy od Dominiki.

– Dobra, opowiem później – najwyraźniej ani Artur, ani Dominika nie byli w stanie ukryć zdziwienia. – Najpierw łazienka.

Podniosła się z kanapy, związała włosy i wyszła z pokoju.

– Oż czkawka… – Artur tym razem nie przebierał w słowach. – Chyba mamy zadymę.

– No… Jestem ciekawa, co się wydarzyło.

– Jeśli ją skrzywdził, to naprawdę spuszczę mu łomot – w głosie Artura pojawiła się realna groźba zrobienia czegoś brutalnego.

– Zostaw…

– Nie. Sama wiesz, że mu się należy – burknął.

– Wiem. Gówno rozwalisz, za człowieka odpowiadasz. Jasne?

– Heksa…

– Artur. Ja nie mam zamiaru wysyłać ci paczek pod celę, więc nawet o tym nie myśl. To dupek, ale…

– Dobra, dobra. Poczekam, co Gośka powie. Swoja drogą, to jeszcze wisisz mi opowieść o wczorajszym wieczorze… I skąd wzięła się ta wielka czekolada z orzechami, która leży na korytarzu, obok twojego kasku.

– Wygrałam.

– Co? – ręka z kubkiem kawy zamarła w pół drogi do ust. – Ścigałaś się?

– Troszeczkę…

– Heksa… Jesteś szalona…

– Ale taką mnie kochasz…

– Przypominam tylko delikatnie, że masz dwójkę dzieci, które raczej kiepsko zniosą fakt, że matka rozwaliła sobie tą ruda łepetynę się na jakieś drodze w środku niczego…

– Oj jeden mały wyścig, o tabliczkę czekolady… Było bosko…

Objął ją ramieniem, odstawił kubek na stół i gestem jakim czasem karci się niesforne dzieci, przyłapane na jakieś psocie, rozczochrał jej włosy. Chwilę później Gośka pojawiła się w kuchni, przebrana w świeże ciuchy i najwyraźniej w całkiem niezłym humorze.

– Mogę? – wskazała głową na w połowie opróżniony dzbanek z kawą.

– Ależ oczywiście – Artur chwycił pierwszy z brzegu kubek, postawił ze stuknięciem na stole, drugą ręką wyjmując dzbanek z ekspresu. Nalał płynu, a potem podał kubek Gośce. Ta objęła naczynie dłońmi. A potem oparła się o blat stołu i obrzuciła spojrzeniem Dominikę i jej męża.

– No co?

Najwyraźniej zaskoczenie i wyczekiwanie na ich twarzach jednak dawało się bez trudu odczytać. Gośka uśmiechnęła się kpiąco, upiła łyk kawy, a potem powiedziała:

– Dobra, dobra… Już… Widzę, że was ciśnie… Miałam wczoraj w nocy małą randkę z pewną dziewczyną – sięgnęła do kieszeni spodni, po telefon Darka. – Brigitte. Niemka, dość przeciętnej urody, więc w sumie do niczego nie doszło. To znaczy między mną, a nią, bo Darek najwyraźniej ma niższe standardy. I nie powiem, ale to było bardzo odświeżające intelektualnie doświadczenie.

– Co proszę? – Dominika nawet nie próbowała udawać, że nie jest zaskoczona. Gośka przez kilka chwil manipulowała telefonem, uruchamiając Tindera.

– No. O ile wiem, to jedna z co najmniej dwóch panienek, które mój skurwysyn, jeszcze przez jakiś czas mąż, zaliczył tylko w ciągu ostatniego tygodnia. Oprócz oczywiście szybkich numerków ze mną. W sumie nawet dość sympatyczna, chociaż pewnie niezbyt szczęśliwa w swoim życiu. Zresztą, co mnie to obchodzi. Masz – podała jej telefon. – W realu wygląda znacznie mniej interesująco.

Dominika i Artur patrzyli z otwartymi ustami na profil. Uśmiechnięta blondynka z przymkniętym jednym okiem na tle jakiegoś parku czy lasu w podpisie pod zdjęciem nie pozostawiała wątpliwości co do swoich oczekiwań. „Jeśli interesuje cię szybki seks, bez wdawania się w dyskusję, to pamiętaj, że lubię wino przed.“

– No pięknie… – Dominika oddała telefon, sięgając po kubek z kawą.

– No.

– I co teraz?

– Teraz? Teraz to ja mam to wszystko w dupie. Znam dwie świetne prawniczki od prawa rodzinnego. One będą załatwiać resztę. Darek jeszcze nie wie. I się nie dowie, dopóki nie dostanie papierami w pysk. Właśnie spuściłam go z wodą w kiblu, ale zanim się obudzi, będzie już na dnie szamba. I tyle.

– I ty to tak spokojnie? – Dominika popatrzyła na nią znad okularów.

– Teraz już tak. Bum, stało się, temat zamknięty. Nie ma co rozpaczać, trzeba ratować, co warte ratowania, czyli Dorcię przede wszystkim. A do tego muszę mieć chłodną głowę. Widzisz, ty pozwoliłaś mi poznać Dominikę Streich, to ja teraz przedstawiam wam Małgorzatę Olchowską. Powiedzmy, że musiała wrócić, żeby posprzątać to, co Rajecka nabałaganiła. End of topic. Co na śniadanie? Bo jednak przed nurkowaniem to chciałabym coś zjeść – dyskusja została zamknięta.

Jeszcze w łodzi Dominika nie była w stanie zrozumieć, jakim cudem Gośka jest tak spokojna. Wiedziała, że stres działa na nią motywująco, że w podbramkowych sytuacjach nagle zaczyna działać jak komandos w boju. Ale to wydawało jej się niepojęte. W nocy ponad wszelką wątpliwość przekonała się, że mąż zdradza ją niemalże z każdą przypadkową kobietą, która zgodzi się pójść z nim do łóżka, a tymczasem przyjmuje to tak, jakby Darek w najlepszym razie po raz kolejny nie spuścił klapy w toalecie, albo zostawił rozrzucone na podłodze skarpetki. Z nieukrywaną fascynacją patrzyła, jak Gośka klaruje sprzęt, podłącza węże, wkłada kombinezon, niedbale związując rękawy w pasie. Dzisiaj nie miała na sobie jednoczęściowego, sportowego kostiumu, tylko granatowe bikini z białymi wykończeniami. Prowadzący nurkowanie Alessandro, kiedy zaczął zwyczajową odprawę przed zanurzeniem, kilka razy miał wyraźnie problem ze skupieniem uwagi. W końcu rzucili kotwicę. Pokład wypełniło posykiwanie ostatni raz sprawdzanych automatów, szczęknięcia sprzączek, klapanie płetw po pokładzie. A potem ciężkie pluśnięcia, kiedy kolejne osoby zeskakiwały z niskiego tylnego pokładu do wody.

Dominika sprawdziła jeszcze raz, czy karabińczyk mocujący aparat do jednego z d-ringów kamizelki jest na swoim miejscu, a dodatkowa lampa, zamocowana na obudowie aparatu włącza się bez problemu, pokazała gestem że wszystko „OK“, a potem opadła w rozświetloną słońcem wodę Adriatyku. Zgodnie z zapowiedzią przewodnika, dzisiaj mieli spodziewać się wyjątkowych atrakcji przyrodniczych. Zebrali się w grupę na dnie, przy kotwicy, Alessandro wprawnie podzielił ich na pary i wskazał kierunek wycieczki. Ruszyli w dół skalnej ściany.

Na pierwszą, ukrytą pod kamieniami ośmiornicę trafili po kilku minutach. Dominika uruchomiła lampę i wycelowała aparat, a Artur, tak jak robili to już kilka razy, delikatnie trącił zwierzę rękawicą. Trick zadziałał za trzecim podejściem i z dziury najpierw wysunęła się jedna macka, potem druga, a wreszcie – cała ośmiornica. Dominika strzelała klatkę za klatką, dopóki zawiedzione brakiem pożywienia stworzenie nie wpełzło z powrotem do swojego schronienia. Popłynęli dalej, do wskazującego im imponujący koralowiec Alessandra. Aparat znów poszedł w ruch. Oświetlona silnym światłem imponujących rozmiarów gorgonia, w nietypowym, zielonożółtym kolorze zajęła kolejnych kilkanaście klatek. Dominika była w swoim żywiole, łapiąc kolejne kadry, kolejne morskie stworzenia. Niemal z żalem patrzyła, kiedy któryś ze współnurkujących pokazał ułożone w literę T dłonie. Połowa powietrza, trzeba wracać. Odruchowo spojrzała na swój manometr, pokazujący prawie sto dwadzieścia atmosfer. Mogłaby tu siedzieć jeszcze co najmniej kwadrans, ale zasady bezpieczeństwa były jasne. Płyniemy grupą, równamy do najsłabszego, połowa butli to sygnał do powrotu. Zawrócili, wynurzając się o prawie dwadzieścia metrów, do szczytu podwodnej ściany, a potem skierowali wzdłuż jej krawędzi w do łodzi. Aparat stał się bezużyteczny, w porastającej skalną półkę plątaninie wodorostów szanse na sfotografowanie czegokolwiek stały się niewielkie.

Grupa przetasowała się. Dominika i Artur płynęli teraz niemal na samym końcu, tuż za Gośką, nieco powyżej. Złapała się nagle na tym, że obserwuje jej opięte neoprenem biodra. Uśmiechnęła się do swoich myśli, a potem trąciła Artura w ramię, wskazując delikatnym gestem na Gośkę. Ten, wykorzystując fakt, Gośka nie jest w stanie ich zauważyć, dwa razy poruszył dłońmi, jakby ugniatał coś w palcach. Dominika trzepnęła go grzbietem dłoni w ramię i pokręciła głową z udawaną dezaprobatą. Odpowiedział beztroskim wzruszeniem ramion. Ona tymczasem sięgnęła po aparat, wcisnęła wyłącznik, a potem wycelowała w płynącą przed nią Gośkę i kilka razy nacisnęła spust. Tym razem z udawaną dezaprobatą głową pokręcił Artur. Odpowiedziała takim samym jak on beztroskim wzruszeniem ramion.

Wypływali na powierzchnię jedno za drugim, wzdłuż liny kotwicznej. Dotarli na powierzchnię, wypluli ustniki, zsunęli maski na szyję, chwytając się linki na burcie. Zawiśli przy łodzi, czekając aż ci, którzy wynurzyli się przed nimi wygramolą się na pokład. Dominika podpłynęła do Gośki, a potem, wykorzystując fakt, pod wodą nikt poza nimi dwiema nie by w stanie zauważyć, co się dzieje, klepnęła ją w otulony kombinezonem pośladek.

– Zwariowałaś? – usłyszała w odpowiedzi.

– Nie. Ale coś ci potem pokażę, laska – puściła do niej oko.

– Ty nie masz przypadkiem narkozy azotowej – Gośka uniosła brew.

– Nie. Po prostu cieszę się z udanych zdjęć.

– Aha… Jakoś ci nie wierzę.

– Nie musisz… Ale naprawdę mam fajne zdjęcia.

– To pokaż.

– W domu. Teraz nie będę go wypakowaywać z pancerza. No, dawaj na górę, twoja kolej – wskazała głową na pustą drabinkę.

Dziesięć minut później silniki Galeny ożyły i łódź ruszyła do następnego miejsca, w którym mieli nurkować. Na pokładzie mieszały się rozmowy w kilku językach. Ktoś palił, ktoś jadł kanapki. Gośka wydobyła ze swojej torby paczkę i przeszła na zawietrzną. Wyłuskała papierosa, a potem przypaliła. Zaciągnęła się dymem, patrząc na zatokę. W pierwszym momencie nie zarejestrowała barczystego, ogolonego na zero mężczyzny. Dopiero kiedy ten się odezwał z twardym, z niemiecka brzmiącym akcentem, zauważyła jego obecność.

– Mogę jednego? – zapytał, wskazując na papierosy. – Zostawiłem swoje w samochodzie.

– Jasne, proszę – podała mu paczkę. Kilka chwil palili w milczeniu, dopóki siedząca na ławce dziewczyna nie odezwała się po holendersku. Mężczyzna wzruszył ramionami, coś jej odpowiedział. Ta z kolei, z wyraźnym niezadowoleniem wyrzuciła z siebie kilka zdań, z których Gośka zrozumiała właściwie tylko, że o czymś powie matce. Holender burknął coś pod nosem, a potem wszedł do sterówki, zdusił niedopałek w pełniącej rolę popielniczki muszli i wrócił na pokład.

– Dzieciaki… Małe nie dają spać, duże nie dają żyć – mruknął. Gdyby nie fakt, że powiedział to po angielsku, Gośka mogłaby jeszcze udawać, że mówi do siebie. Ale…

– No tak… To twoja córka?

– Tak… Nawet nie zauważyłem, kiedy wyrosła z niej taka pyskata smarkula – roześmiał się. – Chociaż może ma rację, powinienem rzucić…

Nastolatka znów coś rzuciła po holendersku.

– Przepraszam – powiedział, a potem podszedł do dziewczyny. Chwilę cicho rozmawiali. Gośka patrzyła na nich przez moment, potem, podobnie jak przed chwilą Holender, weszła do sterówki zgasić papierosa w popielniczce. Wychodząc zauważyła Dominikę i Artura, którzy o czymś rozmawiali ściszonymi głosami. Artur zdjął z ramion kombinezon, i podobnie jak większość nurkujących, związał rękawy w pasie. Miała doskonały widok na jego szerokie barki, na rysujące się pod skórą mięśnie, samurajski hełm na ramieniu. Wzrok jakoś sam ześlizgnął się po skórze ręki w dół, a pamięć natychmiast przywołała wczorajszy wieczór. Niemal poczuła na skórze ciepło tej szerokiej, silnej dłoni. Coś, co od wczorajszego wieczora dojrzewało w niej, właśnie osiągnęło swoją formę, stają się myślą równie prostą, co niespodziewaną. Propozycja Dominiki z plaży, nocna wycieczka z Arturem, rozmowa na tarasie ułożyły się w całość, a ona zrozumiała, jak może się w nią wpasować. I nie miała zamiaru bawić się w podchody.

Krótkie cięcie. Widać Darka, wychodzącego na taras z papierosem w zębach.

Darek wstał, kiedy cała reszta właśnie zbierała się na nurkowanie. On miał zdecydowanie inny plan na dziś. Wyjął z lodówki piwo, a potem usiadł na tarasie i zapalił papierosa. Miał ochotę po prostu siedzieć i nie robić nic. Nadal był wkurzony wczorajszymi humorami Gośki. Nie bardzo wiedział, o co jej chodzi, kiedy przez cały wieczór boczyła się na niego. Przez kilka chwil zastanawiał się, po jaką cholerę znowu założyła sobie kolczyk w pępek.

– Kurwa, może jakby była chudsza, to jeszcze… – mruknął do siebie.

Uznał, że po południu, jak już wróci z tego swojego nurkowania, to jej o tym powie. W końcu nie ma dwudziestu lat, nie musi nikogo podrywać, to co się wydurnia. Nagle w głowie pojawiła się inna myśl. A co, jeśli ta jego durna baba ma kogoś na boku? Szybko jednak porzucił tą możliwość. Kto by ją chciał, ma prawie czterdziechę, dzieciaka… Poza tym jakim sposobem miałaby kogoś poderwać? Upił kolejny łyk piwa. Postanowił, że spróbuje dzisiaj wieczorem wyciągnąć przynajmniej Artura i Dominikę do klubu na imprezę. A jak nie, pójdzie sam. W końcu po to pojechał na wakacje, żeby się pobawić. Tym bardziej, że to ostatnia szansa. Jemu to wprawdzie nie przeszkadzało, ale Gośka marudziłaby mu przez całą drogę, że przed trasą popił. Jakby nigdy w życiu nie wracał na kacu. Najwyżej wyjadą później, w czym problem? I tak dojadą. W końcu nie po to ma dwustukonny silnik pod maską, żeby się dziewięćdziesiątką wlec…

Powziąwszy postanowienie co do planów na wieczór, zaczął je wprowadzać w czyn. Zgasił niedopałek w słoiku i poszedł szukać telefonu.

Kilka chwil zajęło mu znalezienie kilku obiecujących klubów w okolicy. Zapalił kolejnego papierosa i zaczął dokładniej oceniać poszczególne lokale.

Cięcie. Ogólny plan na bazę nurkową, widać wychodzącą z budynku Dominikę.

Artur pakował skrzynie z mokrym jeszcze sprzętem do samochodu, kiedy Gośka i Dominika wyszły z bazy nurkowej.

– Rozliczone – obwieściła Dominika, pokazując plik kart z logbooków. – Nawet w przypływie dobroci serca wypełniłam i twoje.

– Dzięki ci, o nieoceniona kobieto…

– O tu! – ustawiła się bokiem do niego i popukała palcem w policzek. Pochylił się z przesadną atencją i cmoknął ją w policzek.

Roześmieli się oboje. Dominika ruszyła do przednich drzwi samochodu. Gośka tymczasem stanęła przy bagażniku, szukając czegoś w swojej torbie.

– Zamkniesz? – zapytał, wskazując na klapę.

– Tak, tylko muszę coś znaleźć – odpowiedziała, nie podnosząc głowy znad torby.

Usiadł za kierownicą niemal w tym samym momencie, gdy trzasnęła zamykana klapa bagażnika. Chwilę później Dominika usiadła na w przednim fotelu. Włączył silnik, wrzucił bieg i odwrócił się, chcąc wycofać z parkingu. Dokładnie w tym samym momencie Gośka zdjęła t-shirt, pod którym nic nie miała. Sporo go kosztowało, by udawać, że nic nie widzi. Powoli wykręcił wyjechał z miejsca, jednocześnie mając przed oczami siedzącą topless Gośkę. Kiedy odwrócił się do normalnej pozycji, spojrzał w lusterko. Nie miał wątpliwości, że zrobiła to specjalnie, siadając na środkowym fotelu. Powoli wyjeżdżał z wąskiej uliczki prowadzącej do portu, widząc w lusterku jak Gośka najpierw przekłada ręce przez ramiączka, potem zapina haftki stanika, a na końcu dwoma pewnymi ruchami układa piersi w koronce miseczki. Dominika, z nosem w wyświetlaczu aparatu, najwyraźniej tego nie dostrzegła.

– Słuchajcie, to jedziemy do domu, tak?

– No. Trzeba to rozwiesić, a potem coś zjeść.

– Restauracja?

– W sumie… Tylko najpierw te graty trzeba opanować – Dominika podniosła wzrok znad aparatu.

– Słuchaj, to ja podrzucę was może do konoby, zajmiecie stolik, jakieś przystawki sobie, czy sałatki, poczekacie, ja to szybko rozwieszę, niech schnie. A potem dobijemy z Darkiem… Wujek, jedź, bardziej zielone już nie będzie – rzucił w przestrzeń przed sobą pod adresem kierowcy popielatego volvo, który zajęty rozmową przez telefon nie zauważył, że zmieniło się światło na skrzyżowaniu.

– Przestań, zrobimy w trójkę, będzie szybciej – odezwała się Gośka z tylnej kanapy. – Poza tym jeszcze nie jestem taka zgrzybiała, żeby nie móc powiesić po sobie kombinezonu… A potem lanczyk, wielka, czarna kawa i plażowanko do wieczora!

– No ja nie mam innych planów, a ty? – Artur popatrzył na żonę.

– Ja jeszcze muszę ogarnąć te zdjęcia, ale to mogę wieczorem. Plaża może być. Mam kryminał do dokończenia…

Długie, powolne przejście z szerokiego planu na którym większość kadru zajmuje panorama miasteczka, do średniego planu. Kamera na moment zatrzymuje się na siedzącym na tarasie Darku, z telefonem w ręku, a potem przeostrzenie na stojących w głębi Artura i Gośkę, trzymającą w ręku plażową torbę. Gośka odwraca się. Artur patrzy z niechęcią na Darka.

Dochodziła piąta, kiedy dotarli na plażę, prawie pustą o tej porze. Darek uznał, że jest za gorąco i woli zostać w klimatyzowanym salonie. Tym bardziej że, jak stwierdził, jest jeszcze parę meczy do obejrzenia.

– Poza tym, jak mamy wieczorem iść na balety, to nie będę się wyprażał na słońcu, bo potem mi się spać chce – rzucił przez ramię, sięgając po pilota.

– O, a to coś nowego… – Gośka nawet nie musiała udawać zaskoczenia.

– No a co? Balety na koniec urlopu muszą być! Jest parę fajnych met w okolicy. Clubbing nam nieźle zrobi.

– A bo ja wiem? Przemyślę to.

– A co tu myśleć? Wystarczy miejscówka…

– Przemyślę – powtórzyła z naciskiem, zarzucając na ramię torbę ze swoimi drobiazgami. Odwróciła się na pięcie i wyszła, nawet nie zadając sobie trudu jakiegoś tłumaczenia.

Teraz leżała na plaży, jeszcze nieco mokra po kąpieli, pozbywszy się nie tylko stanika, ale i majtek, podziwiając chylące się coraz niżej nad horyzontem słońce. Dominika, tak samo naga, czytała pod parasolem książkę, a Artur ułożył na swoim kocu. Gośka od czasu do czasu spoglądała na niego, wspominając wczorajszy wieczór. Widok nagiego ciała Artura, na niemal pustej o tej porze plaży, sprawiał, że wspomnienia sprzed kilkunastu godzin były tym wyraźniejsze i mocniej popychały wyobraźnię do coraz śmielszych pomysłów. A pamięć nagle podsunęła jej propozycję Darka. Zabrzmiała jak dysonans.

– Wiesz, że Darek chce się wieczorem wybierać na jakieś szwendanie po dyskotekach? – rzuciła do Dominiki.

– O nie, beze mnie! – zapytana wsunęła palec między kartki. – Za dużo hałasu, smrodu i smarkaterii…

– No, ja też chyba jednak wyrosłam z łażenia po tancbudach… Zwłaszcza, takich, jakie są tutaj… Technoparty dla dzieciaków… Chociaż pewnie będzie suszył tyłek… A wy, jakiś plan na wieczór?

– Nie… Może sobie na spacer pójdziemy wieczorem… Zmachałam się dzisiaj na tym nurkowaniu… Zresztą, nawet jeśli, to zanim wrócimy, zanim się człowiek ogarnie, to już będzie pewnie dziesiąta…

– O… – Gośka uniosła palec dla podkreślenia pełnej zgody z wypowiedzianymi przed chwilą słowami, i przeturlała się na brzuch, podkładając ręce pod głowę. Układając się wygodniej na kocu, dostrzegła leżący w cieniu, pod leżakiem, plecak. W głowie zaświtała jej nagle zwariowana myśl. Obrzuciła wzrokiem plażę. Starsza para nadal siedziała pochylona nad szachownicą, dwie inne kobiety, które siedziały pod piniami najwyraźniej zbierały się do wyjścia.

Odczekawszy chwilę, pozornie niedbałym tonem, rzuciła do Dominiki:

– Słuchaj, a tak w ogóle, to jestem ciekawa, jak się robi taką prawdziwą sesję foto. Wiesz, z całym sztabem ludzi, modelkami…

– Wiesz, zależy, bardzo różnie. – Dominika założyła książkę opakowaniem po gumie do żucia i odłożyła lekturę na wierzch torby. – Zależy, do czego sesja…

– No nie wiem… A jaką robiłaś ostatnio taką?

– Na bogato? Jakiś czas temu do katalogu z kolekcją ciuchów. Damska kolekcja, moda dla biznesu, marka z takiej półki, że żakiety zaczynały się od półtora tysiaka… Budżet też był stosowny.

– No to opowiadaj…

– Ale co?

– No jak to wygląda od kuchni…

– Wiesz, w sumie dość… roboczo – Dominika roześmiała się. – To jest fabryka, ja tam nawet nie jestem szefem, tylko ktoś, kto odpowiada za całą kampanię. Tu było akurat pięć modelek, dwie dziewczyny od makijażu i fryzjer, no i oczywiście projektanci całej kolekcji. Plus jeszcze zorganizowali mi do pomocy dwójkę dzieciaków ze szkoły fotografii, takich do przestawiania świateł, jakiegoś przytrzymania, podwieszenia, zaczepienia… A potem jest taśma. Bierze się modelkę, robią ją zgodnie z ustaleniem, w tym wypadku na bizneswoman, czyli wszystko stonowane, makijażystki nie poszaleją, fryzjer też. Projektanci mają ustalone, jakie konfiguracje idą na zdjęcia, ciuchy i dodatki. A że jeszcze tam kierowniczka od promocji była bardzo pewna siebie, to moje pomysły miały status niezobowiązujących sugestii. Ubrali mi taką dziewczynę, postawili w biurowej scenografii, dziewczyna typu automat, cała sekwencja pozycji, seria zdjęć, następna modelka, następny zestaw… Osiem godzin, jak w fabryce…

– A inne?

– Inne? No nie wiem…

– A jakie lubisz?

– Lubię robić portrety. Ale to jest zupełnie inna praca. Wiesz, niby robię zdjęcia, ale gadam z portretowanym, czasem sobie żartujemy, czasem nie… Lubię takie sesje, ale pod warunkiem, że i model jest ciekawy… Wiesz, ma coś w sobie, co warto pokazać… W ogóle, fotografowanie ludzi jest fajne…

– I co, wtedy nie ma wizażu, makijażu, dobierania strojów i plenerów?

– A to już różnie… Zależy, jaka jest koncepcja sesji… Kiedyś dla jednego teatru robiłam takie portfolio, z twarzami wszystkich aktorów. Najpierw była idea, żeby fotografować ich na takim skwerze, przed teatrem. Ale pogoda się posypała, aktorów było trudno zebrać na inny termin, no to myślę… Kombinuję, i przyuważyłam jedną aktorkę, naprawdę piękną kobietę, jak rozgrzewała twarz przed próbą. No miny robiła zupełnie odjechane, wykrzywiała się przekomicznie. No i był pomysł. Posadziłam każdego na krześle, na czarnym tle i w czarnej koszuli, bluzie… Z każdym gadałam chwilę, robiłam zdjęcia, a potem mówiłam im, że teraz ja będę robić zdjęcie za zdjęciem, a oni niech robią miny. Różne, jakie im się zamarzy. Zero przygotowania, zero reżyserii, nic. Jeden koleś z charakteryzatorni tylko niektórych lekko przypudrował, żeby się skóra nie świeciła. Czarno-białe foty, jak wrócimy, to mogę ci pokazać… Pewnie dalej wiszą na stronie teatru… Ale to i tak jest bez znaczenia, jaki masz plan, koncept… Czasem… Wiesz, są takie sesje, że przez godzinę czy dwie pstrykasz klatkę za klatką, coś robisz, ale masz wrażenie, że ciągle nie to. Że jesteś o dotknięcie od właśnie tego jednego zdjęcia. I nie wiesz, czy to będzie za pięć minut, czy za pół godziny, czy wcale. Ale jeżeli trafisz w ten moment, to masz zdjęcie. Wiesz, tak trochę… Pół dnia podchodzisz, ustawiasz, a potem nagle brzdęk! i masz to jedno, jedyne zdjęcie, dla którego warto było całą sesję zrobić… Udaje się złapać coś… No nie wiem… Coś nieuchwytnego, jakąś prawdę o człowieku… Albo po prostu dobre zdjęcie, które jest w punkt, gada do ludzi. I wszystko, co robiłaś przez pół dnia zamyka się w jednej klatce… I po prostu wiesz, że to właśnie jest to zdjęcie, o które chodziło.

– Słuchaj… – Gośka zawiesiła głos, zbierając się na odwagę. Dominika patrzyła na nią wyczekująco. – Wiesz… A ja bym się nadawała?

– Nadawała?

– Na modelkę?

– Gośka, każdy się nadaje… Co? Chcesz spróbować?

– No… Ale nie wiem, jak się do tego… No co? Mam stanąć i stać?

– Poczekaj… Chwilunia… – Dominika podniosła się i poprawiła okulary. – Daj mi pomyśleć pięć minut… Chyba, że masz jakiś pomysł?

– Nie mam… Po prostu, no wiesz, nic poważnego, dla hecy…

Artur otworzył oczy i najpierw spojrzał na swoją żonę, a potem na Gośkę. Widząc, że Dominika zaczyna skubać płatek ucha, rozglądając się po plaży, uśmiechnął się w duchu. Patrzył, jak wstaje, wkłada koszulkę i szorty na gołe ciało i robi kilka kroków w stronę morza. Przez kilka chwil, z lekko przekrzywioną głową, obserwując przybrzeżne kamienie. W końcu odwróciła się na pięcie i wróciła do koca i leżaka.

– To mam pomysł taki: wskocz w to granatowe bikini, siądziesz sobie na tym – machnęła ręką – kamieniu. Akurat słońce będzie z boku, morze też. A potem popatrzymy, co się będzie działo. Pasuje?

– Pewnie.

– Wiesz co? A jakbyś związała włosy?

– Ale jak? – Gośka zwinęła włosy na dłoni, zbierając je w niedbały węzeł. – Tak?

– No właśnie nie w kok… Myślałam o czymś sportowym… Bokserki?

– Dobierańce? Bez lustra? Trudno będzie, żeby były równe…

– No to Artur ci zaplecie…

– Artur?

– No. A ty myślisz że co? Nie zawsze ja z Emilką jadę na zawody… A wiesz… Wszystkie mają takie warkoczyki. Dwa, albo więcej… Ale wiesz co? Tobie to bym widziała jeden, od samego czoła… A ja w tym czasie przygotuję sobie sprzęt.

– Dajesz – Gośka usiadła na kocu i sięgnęła do torby, wyciągając z niej szczotkę do włosów. – Sorki, nic innego nie mam.

Gośka założyła kostium i usiadła na kocu. Artur ukucnął za nią. Chwycił szczotkę i zaczął delikatnie rozczesywać włosy. Gośka czuła jak palcami chwyta kolejne pasemka, jak zaplata je. Głupie układanie włosów, w wykonaniu Artura nabrało nagle erotycznego posmaku. Niby nic dwuznacznego, po prostu splecenie warkocza, ale nagle czuła, że po prostu ktoś się o nią troszczy. Że dba. Że po prostu chce, żeby było przyjemnie. Przymknęła oczy, koncentrując się na dotyku na swojej głowie. Gdzieś na obrzeżach świadomości zarejestrowała trzask migawki aparatu. Kiedy Artur związał koniec warkocza czarną gumką, wręcz żałowała, że włosy sięgają jej tylko nieco poniżej ramion. Teraz mogłyby kończyć się przy kolanach, byle jeszcze przez chwilę mogła czuć jego palce.

Wręcz dziecięcą ciekawością patrzyła, jak Dominika przygotowuje aparat. Podniosła sprzęt do oka, spojrzała przez wizjer i skrzywiwszy się, odłożyła aparat na kolana. Z przegródki plecaka wyjęła obiektyw, wprawnym ruchem, niczym wytrenowany żołnierz, zamieniła ten, który był wcześniej przymocowany do jej Canona. Nakręciła na jego koniec filtr, a potem przeciwsłoneczną osłonę.

Gośce kilka chwil zajęło przejście do wskazanego miejsca. przysiadła na kamieniu, a Artur, pod dyktando Dominiki ustawił z boku rozpiętą na drucianym kole złotą folię. Oparł ją o plecak, przycisnął krawędź kamieniem i zaplótłszy ręce stanął kilka kroków za Dominiką, by jednocześnie wszystko widzieć, ale nie przeszkadzać w pracy. Migawka trzasnęła kilka razy.

– Gosia, a weź te okulary zdejmij, co? Jak chcesz, to zaczep je o kostium, albo połóż gdzieś… O teraz lepiej… – migawka zaczęła trzaskać raz za razem. – A popatrz mniej na mnie, a bardziej na tamtą skałę…

Artur patrzył to na pracującą Dominikę, to na jej modelkę. Gośka, kierowana delikatnymi sugestiami Dominiki ustawiała się w coraz to nowych pozach. Nieczęsto trafiała mu się okazja, Dominika zazwyczaj do pracy jeździła sama. Patrzył to na nią, to na Gośkę, która na początku sugerowała się wskazówkami, ale powoli nabierała swobody i sama zaczynała proponować pozycje. Wyraźnie była coraz bardziej rozluźniona. Uznał, że nie ma co stać im nad głową. Usiadł na opuszczonym przez Dominikę leżaku i zza ciemnych okularów obserwował obie kobiety.

W pewnym momencie Gośka coś powiedziała do Dominiki. Ta odsunęła aparat od oka, a potem spojrzała na coraz niższe słońce. Gośka podniosła się z kamienia, weszła mniej więcej po kolana do wody, Dominika znów podniosła aparat do oka.

Skupiony bardziej na pracującej Dominice dopiero po chwili zobaczył, że Gośka zdjęła górę od kostiumu. A kilkanaście minut później, pozbyła się też majtek. Zmieniała pozycje, ustawiała się, tak albo inaczej. W końcu Dominika popatrzyła na słońce, potem na Gośkę i zaczęła jej coś tłumaczyć, pokazując ruchami głowy, o co jej chodzi. Gośka przesunęła się, głębiej wchodząc morze i rozplotła włosy, pozwalając im opadać luźną kaskadą na plecy. Kiedy woda sięgała jej prawie do piersi, pochyliła się, zanurzyła się cała pod powierzchnią. Dominika podniosła aparat do oka.

Artur domyślił się, jakie zdjęcie chcą zrobić dokładnie w tym samym momencie, kiedy Gośka wystrzeliła spod wody, odrzucając głowę w tył. Powtarzały to kilkanaście razy, dopóki Dominika nie była zadowolona z efektu. Obie chyba uznały, że o to im chodziło, bo ruszyły w kierunku koca.

– I jak? – spytał, kiedy obie podeszły bliżej.

– Fajnie. Obejrzymy sobie je na spokojnie wieczorem, na monitorze.

Gośka stanęła z boku, mając słońce za plecami i zaczęła wykręcać mokre włosy. Dominika natychmiast podniosła aparat od oka. Migawka strzeliła kilka razy.

– O, te też wyszły fajnie… – rzuciła, nakładając osłonę na obiektyw. – Złaź z mojego leżaka.

Artur przesiadł się na koc, obok wycierającej włosy Gośki. Rozejrzał się po plaży, która zdążyła całkowicie opustoszeć. Przez kilka chwil patrzył na siedzącą obok niego nagą kobietą, a potem wygodnie ułożył się na kocu, podkładając ręce pod głowę. Przymknął oczy.

– Domi, a gdzie byłaś wczoraj wieczorem. Artur mówił, że pojeździć…

– No… – odpowiedziała znad książki

– Raczej pościgać – rzucił je mąż, nawet nie otwierając oczu.

– Ścigać?

– Oj tam…

– Oj tam, założyła się z kimś, że go prześcignie.

– Ale jak? Tak jak w filmie?

– Przypadkiem spotkałam chłopaków z Polski na motocyklach, urządziliśmy sobie mały wyścig, piętnaście kilometrów, pusta droga… Nic wielkiego… Wygrałam tabliczkę czekolady…

– Gosia, widzisz, Dominika kiedyś ścigała się namiętnie po ulicach. Dwa razy miała z tego powodu poważne kłopoty, ale jak widać, z pewnych rzeczy trudno się rezygnuje… Wiesz, to trochę tak, jak alkoholikiem… Nigdy się całkiem z uzależnienia od adrenaliny nie leczysz…

– Bo szybki motocykl jest jak szybki koń… Trzeba go regularnie wybiegać, żeby nie chorował… A chłopak sam się podłożył… Nazwał mnie babcią na zabytku…

– No rzeczywiście, ta zniewaga wyścigu wymaga… Mam nadzieję, że nie dostaniesz od właściciela wypożyczalni pamiątki z wakacji z podpisem miejscowego konstabla… – Artur uśmiechnął się krzywo.

– Nie… Fajnie jest tak pojeździć sobie… Szybko i ostro…

– Oj Heksa, Heksa…

– Nie przywołuj miana nadaremno…

– A co? Masz zamiar zrobić jeszcze coś zwariowanego?

– Może… Na razie to chyba idziemy się do domu… Słońce zaraz się skończy, a prawdę mówiąc, to zgłodniałam.

Przejście do szerokiego planu, widać morze, domy na nabrzeżu po drugiej stronie zatoczki.

Było dobrze po ósmej, kiedy dotarli do apartamentu. Na miejscu zastali Darka, z butelką piwa, wpatrzonego w mecz w telewizorze.

– O jesteś – rzucił obojętnie na widok Gośki.

– No.

– To co? Zbieramy się na imprezę?

– Nie chcę mi się, prawdę mówiąc…

– Daj spokój, potańczysz, pobawimy się… Nie bądź taka spięta…

– Darek, jestem zmęczona, nie mam ochoty, tak?

– Kurwa… Co, będziemy znowu siedzieć na tarasie i robić nic, gadając o dupie marynie? – podniósł się z kanapy, wyraźnie zirytowany. Artur spiął się, ale Dominika powstrzymała go gestem. „Zostaw, nie warto” – mówiła całym ciałem.

– Jak chcesz, to sobie idź… Nie wiem, może Artur i Dominika są zainteresowani… Po prostu jestem zmęczona, nie będę udawać, że nie.

– Kurwa… Już wolę iść do baru… Idziecie? – popatrzył na drugą parę.

– Wiesz, niekoniecznie. Jakoś nie mam ochoty na picie przez całą noc… – Dominika poprawiła okulary. – W ogóle nie mam ochoty na baletowanie… Nie mój styl…

– A chuj… – burknął Darek. – Se siedźcie…

Od wyjścia Darka minęła godzina, kiedy po kolacji usiedli w salonie i zaczęli przeglądać zrobione na plaży zdjęcia. Gośka patrzyła na ekran z coraz większym zaskoczeniem. W obiektywie Dominiki znalazła się atrakcyjna kobieta, pewna siebie, świadoma swojego ciała. Oglądali je po kolei, najpierw te, które Dominika zrobiła jeszcze pod wodą, z zaskoczenia. Potem te w bikini, topless, a na końcu te całkiem nagie. Na sam finał Dominika zostawiła te, które zrobiła jej wynurzającej się z wody.

– O kurwa… – Gośka patrzyła na ekran. Zrobione pod słońce zdjęcie, na którym wychyla się z morza było niesamowicie efektowne. Kaskada kropel wokół głowy, sylwetka ciała na tle niskiego słońca. Gdyby nie to, że doskonale wiedziała, kto jest na tym zdjęciu, nie poznałaby siebie.

– Mówiłam? Wyszło świetnie.

– Chcę je mieć. Za każdym razem, jak będę sobie wypominać, że źle wyglądam, popatrzę na nie, a potem walnę się w ten durny łeb…

– Bez przesady, po co sobie krzywdę robić – Dominika sięgnęła po kieliszek i upiła łyk wina. – Ale faktycznie, udało się…

Gośka, wciąż wpatrzona w ekran, machinalnie opróżniła swój kieliszek. W głowie zaświtała jej zupełnie zwariowana myśl. W końcu czemu nie? Odczekała, aż Artur wyjdzie do kuchni, wynosząc pustą butelkę i wypaliła:

– Słuchaj, a zrobisz mi zdjęcia w tym gorsecie?

– Co?

– No w tym, co kupiłam.

– Ale gdzie? Na tarasie jest za ciemno…

– Nie wiem… Może tu, w salonie? Na kanapie?

– Czekaj, niech pomyślę… – Dominiak obrzuciła wzrokiem znane pomieszczenie, poprawiła okulary zamyśliła się, przekrzywiając głowę. – Dobra. Idź się przebierz, a my z Arturem zaraz tu coś wymyślimy… Tylko wiesz, co? Jak przyjdziesz, to wrzuć na siebie jakąś koszulę czy co… Chcę zobaczyć minę Artura… I jak będziesz potrzebowała pomocy, to powiedz.

Obie roześmiały się. Gośka wstała i poszła do swojego pokoju. Artur, wchodząc do pokoju z butelką wina, minął się z nią w drzwiach.

– Pomóż mi przestawić tę kanapę bardziej bokiem, o tak. I ten stolik tu. Idę jeszcze po sprzęt. A, i wiesz co, tą czerwoną narzutę z naszego pokoju przynieś, wiesz, na łóżko…

– Domi, co ty kombinujesz?

– Pobawimy się z Gośką w sesję… Scenografię robię. A, i otwórz wino… – poprosiła i wyszła do pokoju po aparat. Wróciła po kilku minutach niosąc na ramieniu plecak ze sprzętem, a w ręku – czarną torbę z resztą tego, co zabrała na wakacje. Położyła ją na stole i zaczęła przeglądać zawartość, odkładając na bok to, co uznała za potrzebne.

– Tak? – Artur skończył przesuwanie mebli zgodnie z pomysłem Dominiki.

– Prawie. Daj ten stolik ciut bliżej okna… O tak. I wiesz co, jak są w lodówce winogrona, to wrzuć na jakiś talerzyk i postaw na stole.

Dominika ustawiła jedną z dwóch lamp, umocowaną w mały statyw na jednym z krzeseł, rozwinęła szeroką, błyszcząca blendę i oparła o mebel. Kilkoma ruchami myszy uruchomiła podgląd zdjęć na monitorze laptopa, a potem uniosła aparat do oka, oceniając kadr. Zrobiła kilka zdjęć pustej na razie kanapy. Poprawiła niedbale rzuconą na mebel ciemnoczerwoną narzutę, przesunęła lampę i znów kontrolnie sfotografowała plan. Obraz na podglądzie okazał się zadowalający. Nalała wina do kieliszka, postawiła na stoliku obok kanapy i jeszcze raz oceniła zaimprowizowane studio. Była gotowa.

Artur pojawił się po chwili, niosąc w ręku talerz z kiścią winogron, a w drugiej ręce – butelkę piwa.

– No no… – mruknął, rzuciwszy okiem na podgląd ostatniej klatki. – Fajne.

Gośka wpadła do pokoju, wyciągnęła z dna torby schowany przezornie przed Darkiem gorset, a potem sięgnęła do walizki, dziękując w duchu swojej przezorności, która kazała jej, oprócz letnich ciuchów, na wszelki wypadek spakować także parę czerwonych szpilek. Wprawdzie miały być uzupełnieniem sukienki, w której ewentualnie planowała wybrać się na jakieś balety, ale teraz wydawały jej się idealnym uzupełnieniem gorsetu. Z szuflady z bielizną wyjęła czarne, koronkowe stringi, a po chwili zastanowienia, zabrane z podobnego jak szpilki powodu – samonośne kabaretki. Szybko pozbyła się ciuchów, które miała na sobie, włożyła majtki i pończochy i zabrała za sznurowanie gorsetu. Palce doskonale pamiętały, jak to się robi. Sprawnie, nawet niespecjalnie patrząc, zapięła metalowe klamry busku. Chwyciła za pętle króliczych uszu i delikatnie ściągnęła. Szeroka, czarna taśma z lekkim oporem przesuwała się prze oczka, kiedy sprawnymi, krótkimi pociągnięciami zbierała coraz ciaśniej sznurowanie. W końcu, po kilku minutach, efekt jaki uzyskała uznała za zadowalający. Związała pętle taśmy w węzeł i otaksowała swój wygląd w umocowanym w drzwiach szaf lustrze, wsunęła stopy w szpilki i sięgnęła po kosmetyczkę. Nie miała za wiele możliwości, ale podkreślenie oczu mocną, ciemna kreską i ciemnoczerwona szminka wystarczyły. Rozpyliła odrobinę perfum, pozwalając osiąść zapachowi na skórze, rozczesała włosy, związała je w wysoki koński ogon i sięgnęła po białą płócienną koszulę, przypominając sobie o prośbie Dominiki. Jeszcze raz obrzuciła swój wygląd w lustrze, posłała sobie buziaka.

– No, Margot, na scenę – rzuciła niedbale do swojego odbicia i otworzyła drzwi.

Artura zaskoczył przede wszystkim dźwięk szpilek na kafelkach podłogi w korytarzu. Odruchowo odwrócił głowę w stronę drzwi niemal w tym samym momencie, kiedy Gośka, weszła do pokoju. Patrzył jak idzie przez pomieszczenie. W jej ruchach pojawiło się coś, czego nie widział wcześniej, rodzaj wystudiowanej, świadomie kontrolowanej seksualności. I nie była to tylko kwestia butów, ale całej postawy. Gośka nie tylko doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest atrakcyjna, ale jeszcze tę seksualność podkreślała. To były wyuczone, starannie kontrolowane ruchy, precyzyjne i zaplanowane. Ruchy kogoś, kto panował nad swoim ciałem i wiedział, co chce osiągnąć. Stanęła przed kanapą, uniosła rękę i zrobiła półobrót.

– I jak? – spytała, patrząc na Dominikę. – Ja jestem gotowa. Jaki jest plan?

Dominika poprawiła okulary i podniosła aparat. Wycelowała w stojącą Gośkę, a potem nacisnęła spust migawki. Rzuciła okiem na podgląd na monitorze, a potem powiedziała:

– Koncept jest taki, że siadasz sobie na kanapie, rozepnij tylko nieco tą koszulę, bierzesz kieliszek wina do ręki i rozmawiasz z kimś, kogo nie widać, bo jest za mną. A potem zobaczę, co mi jeszcze przyjdzie do głowy. Może być?

– Pewnie – Gośka odwróciła się tyłem do Dominika i Artura, rozpięła prawie wszystkie guziki koszuli, eksponując dekolt. A potem usiadła na kanapie, zakładając nogę na nogę, z kieliszkiem wina w ręku.

– O cholera… – Artur nawet nie próbował ukryć wrażenia, jakie Gośka na nim zrobiła. Dominika wzięła się do pracy, naciskając migawkę raz po raz i podpowiadając modelce, jak ma się ustawić.

„Gosia, daj rękę wyżej, o…” Trzask. Trzask. Trzask. „Dobra, teraz kieliszek na udo…” Trzask. Trzask. Trzask. Trzask. „Napij się…” Trzask. Trzask. „Artur, przestaw mi tą mała lampę bardziej w stronę stolika…” Trzask. „O teraz lepiej…” Trzask. Trzask. „O, popatrz jeszcze raz tak, jak przedtem…” Trzask. Trzask. Trzask. „Dobra, a teraz lekko szerzej koszula… Czekaj” Trzask. Trzask. Trzask. Trzask.

Dominika robiła kolejne zdjęcia. W pewnym momencie Gośka, całkowicie świadomie pozwoliła, żeby koszula opadła na tyle, by odsłonić praktycznie całą pierś. Migawka trzasnęła jeszcze kilka razy. Czuła, że ta zabawa zaczyna się jej podobać. Rzuciła szybkie spojrzenie na Artura, który dzielił swoją uwagę pomiędzy oglądanie jej samej na kanapie i kolejnych klatek na monitorze. Zapomniane piwo pokrywało się szronem na stole.

– I jak? – spytała, widzą, że Dominika robi przerwę i opuszcza aparat od oka.

– Świetnie. Chcesz obejrzeć, czy bawimy się dalej?

– Obejrzę – wstała, poprawiła koszulę i podeszła do stołu. Dominika usiadła przy stole i sięgnęła po myszkę. Cofnęła zapisane zdjęcia do początku i zaczęła je przerzucać. Gośka, pochylona nad nią, patrzyła na zmieniające się na ekranie obrazy. Z ekranu wyglądała pewna siebie, atrakcyjna kobieta. Niby doskonale wiedziała, jak wygląda, ale na zdjęciach Dominiki nagle odnalazła siebie z czasów londyńskich. I nie była to kwestia fryzury, której nie nosiła od tego czasu, bo Darek nazwał ja „kurewską kitką”. Nagle znów była kobietą, świadomą swojej kobiecości, a nie dodatkiem do czyjegoś ego. Czuła się pożądana. To nie była Gośka. Z całą świadomością uderzyło ją, że patrzy na Margot. Ładnych parę lat starszą, ale dalej atrakcyjną. Nieco bardziej doświadczoną, może trochę zmęczoną, ale wciąż tą samą Margot, która lubi swoje ciało. Margot, której wygląd sprawia, że mężczyźni patrzą na nią. I chcą patrzeć. Zadziałał impuls.

– Domi, to jest zajebiste, wiesz? – pochyliła się niżej, niemal dotykając ramienia fotografki.

– Oj, Gosia, atrakcyjna modelka to sama się pstryka… – odparła.

– Jasne… Powiedz, jak bardzo mogę być niegrzeczna?

Dominika powoli odwróciła się. Niejaką trudność sprawiło jej przetrawienie tego pytania, zwłaszcza że dokładnie na wysokości oczu miała ledwo trzymające się wewnątrz koszuli piersi Gośki. Podniosła wzrok, patrząc jej w twarz.

– To znaczy? – powiedziała powoli.

– To znaczy, że te zdjęcia mi się podobają. Są świetne, ale chciałbym takie bardziej… – zawiesiła na moment głos. – Powiedzmy, że ostre.

– Jak ostre?

– Bardzo ostre. Jak z magazynów. Robiłaś kiedyś takie?

– Porno?

– Pewnie.

– Możemy spróbować… Jak wyjdzie lipa, to się skasuje…

– Fajnie. Poczekaj sekundę – sięgnęła po telefon. Głośnik brzęczał, ale ciężka gitara od razu pozwoliła rozpoznać twór. Stanęła przed kanapą, dokładnie w momencie, w którym Bon Scott zaśpiewał „She gave me the Queen, she gave me the King…” podjęła rytm, akcentując go delikatną kontrą biodrem. Przymknęła oczy, i nagle chorwacki salonik zniknął, a pamięć odtworzyła półmrok, jaki panował w „The Garter”. Dominika podniosła aparat i zaczęła robić zdjęcia, starając się skupić na obrazie, a nie na tym, co właśnie się działo. Artur nawet nie próbował ukrywać zaskoczenia. Ruchy Gośki zdradzały nie tylko pewność siebie, ale i doświadczenie.

Tańczyła tak, jak na scenie „The Garter”. The Jack był jej ulubionym numerem. Wychodziła ubrana w mini i kamizelkę krupiera, z talią kart wsuniętą w miseczkę stanika i kierowym waletem, schowanym za pończochę, albo podwiązkę. Tańczyła, najpierw rzucając pojedyncze karty w publiczność. Potem rozbierała się, blisko jakoś chłopaka na wieczorze kawalerskim, albo, jeżeli akurat takiego nie było, po prostu kogoś, kto wyglądał sympatycznie. Pod sam koniec, kiedy już majtki spadały na estradę, wyjmowała zza podwiązki waleta i wsuwała takiemu klientowi albo za kołnierzyk, albo do kieszeni koszuli. W ostateczności po prostu rzucała nim w któregoś z widzów.

Teraz tańczyła tak samo, jedynie wyobrażając sobie publiczność. Stała tyłem do Dominiki i Artura, rozkręcała się dopiero, kołysząc biodrami. Odrzuciła głowę, związane włosy zatoczyły szeroki łuk w rytmie nadanym muzyką. Odwróciła się twarzą do nich, odpinając ostatnie dwa guziki koszuli, Kusiła, prowokowała, jeszcze jej nie zdejmując. Lekko zsunęła ją z ramion, pozwalając by opadła nieco, odsłaniając część biustu. Znów kołysała się, znów płynęła z rytmem. W końcu pozwoliła, by koszula opadła na podłogę. Ledwie zauważalnym ruchem stopy posłała ją daleko, poza swoją wyimaginowaną estradę. Jeszcze nie pokazała wszystkiego, osłaniając szczyty piersi dłońmi. Dopiero po kilku chwilach pozwoliła wyimaginowanym widzom zobaczyć je w całej okazałości. Utwór płynął przez nią, jakby nie minęło ponad dziesięć lat, od kiedy ostatni raz zatańczyła tak przed kimkolwiek. Wsunęła palce za cienką gumkę majtek, odchylając ją nieco, już prawie, prawie zdejmując, ale jednak jeszcze nie… Prowokowała, z przymkniętymi oczami, tańcząc. Sama już do końca nie wiedziała, czy bardziej tańczy dla siebie, czy dla nieistniejącej tak naprawdę publiczności. Tak samo jak w kulminacyjnym momencie tam, w Londynie, zrzuciła majtki, a potem sięgnęła pod pończochę po nieistniejącą kartę i z ostatnim „She’s Got the Jack” samym nadgarstkiem „rzuciła” nim w Artura.

Muzyka ucichła, razem z ostatnim „Good night and God bless”, ale ona nadal stała na swojej scenie, której nikt poza nią nie widział. I czuła się świetnie. W tej ciszy oklaski Artura brzmiały zdecydowanie za głośno. Ale to Dominika pierwsza była w stanie cokolwiek powiedzieć.

– Gosia… Ogień…

– To co robimy dalej? – opadła na kanapę.

– Ale co? Jeszcze zdjęcia?

– A co! Idę na całość!

Po czym oparła się wygodnie o oparcie kanapy, eksponując piersi. A kiedy Dominika podniosła do oka aparat, szeroko rozłożyła uda, odkrywając wszystko, co mogła.

– No co ty…

– Dawaj, jak porno, to porno!

Trzasnęła migawka. Dominika trochę bez przekonania zaczęła fotografować Gośkę, która rzeczywiście „szła na całość”. Wyzywająco przeciągała językiem po wargach, chwytała piersi. Niemal natychmiast przypomniała się też nocna jazda i dotyk dłoni Artura. Objęła pierś, przyciągnęła do twarzy i sugestywnie wyciągnęła język w stronę własnego sutka. A potem przeniosła dłonie w dół, sięgając do ud. Szeroko rozchyliła nogi, przeciągnęła wyprostowanym środkowym palcem po wargach, od pośladków aż po łechtaczkę. Z zaskoczeniem poczuła na opuszce wilgoć. Wyprostowany nadal palec powędrował w górę, przez brzuch, między piersiami, aż do ust. Ostentacyjnie i prowokująco oblizała go, a potem przeciągnęła tą samą trasą z powrotem między nogi. Następnie, pchnięta jakimś impulsem, po prostu wsunęła palec w siebie, zanurzając go po kłykcie w ciepłym, śliskim wnętrzu.

Migawka aparatu trzaskała coraz rzadziej. Artur zapomniał o swoim piwie i po prostu obserwował pokaz. Zresztą, Gośka albo nie do końca zdawała sobie w tej chwili sprawę z jego obecności, albo miała to w nosie. Dominika zrobiła kilka kolejnych klatek, kiedy do poruszającego się powoli palca Gośka dołączyła drugi.

I kiedy to zrobiła, nagle poczuła, czego pragnie, z całą mocą. Chciała, w zamian za to, co podglądała na balkonie, za widok Dominiki kochającej się z Arturem, odwdzięczyć się takim pokazem, jaki była w stanie im dać. Jednoosobowym, ale równie szczerym i namiętnym. Czuła, jak świadomość bycia obserwowaną buduje podniecenie. To było to samo podniecenie, które czuła wiele lat temu, tańcząc w klubie. Wtedy było delikatne, nie odzywało się wprost. Nagle świadomość, że ktoś obserwuje nie tylko jej ciało, ale patrzy na jej przyjemność sprawiło, że postanowiła dokończyć to, co zaczęła jako zabawę w fotografię. Palce we wnętrzu poruszały się coraz szybciej. Tak jak robiła to wiele razy, oparła wnętrze dłoni o łechtaczkę, uciskając ją miarowo z każdym ruchem palców. Drugą ręką ścisnęła sutek, wzmagając doznania. Przez przymrużone powieki dostrzegła, że Dominika opuściła aparat. Pieściła się coraz intensywniej, szybko poruszając dłonią.

– Pstrykaj… – jęknęła, czując że za moment będzie po wszystkim. – Pstrykaj… Kurwa… Mój… Orgazm!!!!

Dominika poderwała Canona do oka, migawka zaczęła trzaskać raz za razem, kiedy Gośką zaczęła coraz szybciej łapać powietrze, a potem nisko, przeciągle jęknęła. Chwilę później doszła, drżąc i łapczywie chwytając powietrze między kolejnymi falami, przetaczającymi się przez jej ciało. W końcu, wyczerpana, opadła na kanapę. Dominika, starając się zrobić to jak najciszej, odłożyła aparat na stół i skinęła na Artura, głową pokazując mu kuchnię. Zrozumiał od razu, że chce dać Gośce czas na ochłonięcie i ewentualną decyzję, co dalej. Bo że przekroczyła przed chwilą wiele barier, nie mieli oboje wątpliwości.

W kuchni Artur zatrzymał się w pół kroku do lodówki, kiedy jego wzrok padł na niedopitą, kupioną przez Darka butelkę rakii. Złapał pierwszą z brzegu suszącą się szklankę i pytająco spojrzał na żonę. Skinęła głową. Odstawił naczynie na blat, dostawił do niego drugie, a potem oba wypełnił szczerymi miarkami wódki. Wychylili. Rakija była podła, ale nie bardzo się tym przejął.

– Ale się porobiło… – mruknął, najciszej jak umiał.

Dominika uniosła brwi i potakująco kiwnęła głową, a potem nalała sobie drugą kolejkę. Nie bardzo wiedziała, co ma z tym wszystkim zrobić. Pokaz Gośki sprawił, że ledwo była w stanie robić zdjęcia. I czuła, że zaczyna być coraz bardziej podniecona. Mimowolnie spojrzała na Artura, przenosząc wzrok na spodnie. Luźne bojówki nie były w stanie ukryć wrażenia, jakie wywołał taniec, a potem wyskok Gośki. Podeszła do niego, kładąc rękę na ukrytym w spodniach, wzwiedzionym członku.

– I wiesz ? Mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec – szepnęła. – Dajmy jej jeszcze minutkę, a potem… – przygryzła wargę. Z pokoju dobiegł ich trzask zapalniczki.

Gośka odzyskała kontakt ze światem po kilku chwilach i kiedy otworzyła oczy, uświadomiła sobie, że jest w pokoju sama. Nagle poczuła gwałtowną chęć zapalenia papierosa. Podniosła się z kanapy tak, jak na niej siedziała, chwyciła po drodze wino ze stolika i wyszła na taras. Z leżącej na ogrodowym stole paczki szybko wyłuskała PallMalla. Suchy trzask zapalniczki wydał jej się nagle niezwykle głośny. Stanęła w drzwiach pokoju, oparta o framugę i głęboko zaciągnęła się dymem. Czuła się świetnie. Czuła się piękną, atrakcyjna. I nagle, uświadamiając sobie, że ma kompletnie w dupie to, gdzie teraz jest i co robi Darek, poczuła się także wolna. Wolna od nieudanego małżeństwa, które było niczym innym jak konsekwencją przypadku. Wolna od oceniania. Ani Dominika, ani Artur nie uważali, że ma wyglądać tak, albo inaczej, robić to czy tamto, mówić rzeczy odpowiednie i uprzejme. W ogóle nie uważali, jaka ma być, tylko akceptowali ją w całości, taką, jaka jest. Nagle zrozumiała, że gdyby opowiedziała im, co robiła w Londynie, po prostu by to przyjęli. Bez zdziwienia, komentowania, porównywania z kimkolwiek.

Artur, trzymając w dłoni butelkę z rakiją, szedł dwa kroki za Dominiką, kiedy wyszli z kuchni. Od razu dostrzegli stojącą w drzwiach na taras, pogrążoną we własnych myślach Gośkę. Dominika stanęła w pół kroku, unosząc dłoń. To właśnie było „to zdjęcie”. Z całego serca podziękowała sobie, że aparat został włączony. Najciszej jak umiała, żeby nie zwrócić na siebie uwagi Gośki, podniosło sprzęt ze stołu, przyłożyła do oka. Pół kroku w bok… Trzask. Trzask. Trzask. Trzask. Trzask.

Na kolejnych kadrach wyłapała ruch odwracającej się w jej stronę Gośki. Ale to właśnie pierwsze, zrobione z całkowitego zaskoczenia ujęcie było tym najlepszym. Papieros w jednej dłoni, niedopite wino w drugiej. Oparta o framugę, patrząca gdzieś w przestrzeń, daleko przed sobą. W pozie Gośki było coś, co przywodziło na myśl trochę ulotne, filigranowe tancerki Degasa, a trochę zmęczony erotyzm Olimpii Maneta. Tancerkę z kabaretu po ciężkim wieczorze, papierosem i winem zmywającą z duszy nocny makijaż.

– Co robisz? – Gośka zaciągnęła się końcówką papierosa i wrzuciła niedopałek do słoika.

– Patrz – kliknęła cofając się o kilka klatek do tego pierwszego, zrobionego całkowicie nieświadomej modelce i odwróciła laptopa. Ręka, która podnosiła do ust butelkę z winem zamarła w pół drogi. Ostrożnie odstawiła naczynie na podłogę i podeszła do stołu. Przysunęła nieco komputer do siebie i wpatrywała się bez słowa w kadr. A potem, niczym na zwolnionym filmie, wyprostowała się i stukając szpilkami po posadzce, wyszła na taras, chwytając po drodze pozostawioną butelkę. Dominika wcisnęła aparat w ręce Artura i ruszyła za nią. Kiedy minęła drzwi, Gośka, oparta o ścianę, przypalała kolejnego papierosa. Stanęła w drzwiach, przyglądając jej się. To, co miała do powiedzenia, nagle gdzieś wyparowało z głowy. Nagle cały erotyzm, bezczelna, arogancka seksualność tego, co wydarzyło się od chwili, kiedy zaczęła robić Gośce zdjęcia na plaży, uderzyła ją z całą mocą. Z chwilą, kiedy ostatecznie wyłączyła aparat, świadoma, że nie ma już możliwości zrobienia lepszego zdjęcia, że osiągnęła to, co można było osiągnąć, bariera, którą nauczyła się stawiać, wchodząc w profesjonalną relację fotografki z modelką, stała się nieistotna, zniknęła. Widziała nie modelkę, którą trzeba odpowiednio skadrować, uchwycić to, co stanowi esencję zdjęcia, ale przyjaciółkę, niezwykle atrakcyjną, praktycznie nagą przyjaciółkę. I coś, co sprawiało, że wystarczy jeden krok, kilka gestów i status ten może się szybko zmienić. Dopiero po chwili uświadomiła sobie znajome, ciepłe i wibrujące uczucie rodzącego się podniecenia.

– Gosia… Wszystko w porządku? – spytała nieco bardziej schrypniętym głosem, niżby się spodziewała.

– Najlepszym. Domi, jesteś genialna. To jest to, prawda? To zdjęcie, o którym mówiłaś?

– Tak – uśmiechnęła się. – To jest to.

– Wiesz co, miałaś rację. To jestem ja. Atrakcyjna, seksualna, a nie po prostu… Cała ja… Nie wiem, jak ci mam podziękować?

– Za co?

– Za to, że znowu czuję się atrakcyjna! To zdjęcie… No kurwa… Nic na nim nie widać, pół pośladka, plecy, włosy… Nic jednoznacznego… Ale przecież na nim jest tylko seks… Naprawdę. Ostatni raz widziałam siebie taką seksowną dziesięć lat temu. A tobie udało się mi to przywrócić… Czemu ja byłam taka durna i uwierzyłam temu chujowi, że jestem zapuszczona i „nie w tym wieku”?

– Nie wiem, naprawdę – odezwał się zza pleców Dominiki Artur. – Jest albo ślepy, albo głupi.

Gośka roześmiała się perliście, zaciągnęła papierosem, cisnęła niedopałek na podłogę i przedeptała czubkiem szpilki. Pociągnęła łyk wina prosto z butelki i podała ją Dominice. Nagle wszystko, co do tej pory ją martwiło, przestało mieć znaczenie. Wino lekko szumiało w głowie, niedawna rozkosz, która wciąż jeszcze nie wyparowała z głowy, a przede wszystkim odnalezienie znów radości w byciu sobą, sprawiły że przestała zwracać uwagę na konsekwencje. Oderwała się od ściany, zrobiła trzy miękkie kroki, kołysząc biodrami niczym na scenie i podeszła do Artura. Na obcasach była prawie jego wzrostu, więc nie musiała nawet szczególnie się wysilać, kiedy złożyła na jego ustach szczery, mocny pocałunek.

– Dzięki. I co zrobimy z tym faktem? – powiedziała, odrywając usta.

– Najpierw? – Dominika upiła łyk wina i podała butelkę mężowi. – Ty zatrzesz ślady.

Artur odstawił butelkę na podłogę przed drzwiami i wszedł do pokoju. Dominika podeszła do Gośki i uniosła dłoń. Przeciągnęła opuszkami palców od ucha, przez policzek, szyję, pomiędzy piersiami, aż do krawędzi gorsetu. A potem, poprawiając kostką kciuka okulary, przekrzywiła lekko głowę.

– Śliczna jesteś… Wiesz o tym?

– Teraz z powrotem tak…

– Pamiętasz, co działo się, kiedy rozmawiałyśmy tu we dwie?

– No… – w głosie Gośki pojawił się cień niepokoju.

– To posłuchaj uważnie. Podobasz mi się. Podobasz mi się jako kobieta. Wiesz, że jestem bi. Wiesz, że jestem z Arturem. Wiesz, że w naszym łóżku nie zawsze jesteśmy sami. Nie wiesz tylko, że patrzenie na ciebie na mnie działa. Bardzo.

Po czym przycisnęła usta do jej ust. Bez najmniejszego ostrzeżenia. A kiedy zaskoczona Gośka lekko rozchyliła wagi, wsunęła między nie czubek języka. A potem, tak samo bez ostrzeżenia, oderwała się od niej i cofnęła pół kroku.

– Pamiętam, co powiedziałaś wtedy o Arturze… I zaproszenie jest nadal aktualne… Od teraz nie tylko do oglądania…

– Ale…

– Posłuchaj, wiem, to nie brzmi romantycznie, ale czasem trzeba coś ustalić wprost, a nie domyślać się i improwizować. Artur i ja nie raz i nie dwa wchodziliśmy w układy z innymi. Trójkąty, pary, różnie. Jeszcze tydzień temu w życiu bym się na to nie zgodziła w twoim przypadku, głównie z powodu potencjalnych konsekwencji. Dla ciebie, bo nie dla nas. Nie zaryzykowałabym przede wszystkim twojego małżeństwa. Po tym, co się wydarzyło, nie ma czego ryzykować, bo… Sama wiesz. Więc jeżeli chcesz, to zapraszamy. Możesz patrzeć, możesz się przyłączyć.

Po czym odwróciła się na pięcie i weszła do apartamentu, ściągając po drodze przez głowę koszulkę. Chwyciła z blatu stołu komputer, drugą ręką złapała pas aparatu i ruszyła w stronę sypialni, dwa kroki za niosącym torbę z resztą sprzętu Arturem. Tuż za drzwiami pokoju, odłożywszy to, co niosła w rękach, chwyciła go za przedramię.

– Ile mamy gumek, w razie co?

– Mamy – odpowiedział, chwytając ją dłonią za podbródek. – Jesteś pewna?

– Jestem – odpowiedziała.

Pochylił się nad nią, całując delikatnie. W odpowiedzi chwyciła go mocno za głowę, przycisnęła twarz do twarzy i zachłannie wsunęła język głęboko w jego usta.

Gośka przez kilka chwil stała jeszcze na tarasie, trawiąc w głowie to, co usłyszała od Dominiki. A potem odwróciła się tyłem do drzwi, wykonała estradowy ukłon w stronę nieistniejącej publiki na tarasie, chwyciła niedopite wino i weszła do salonu. Kilkoma łykami opróżniła butelkę, podniosła porzuconą na kanapie koszulę i zgasiła światło. Mijając drzwi wejściowe, w jakimś irracjonalnym odruchu sprawdziła, czy zamek jest zamknięty. Odstawiła butelkę do kosza i weszła do swojego pokoju, w marszu luzując sznurowanie gorsetu. Zsunęła z nóg szpilki, rozpięła haftki i zwinąwszy gorset w ciasny rulon, wrzuciła go na dno torby. Naga wyszła na balkon. W sąsiednim pokoju paliło się przygaszone światło, w którym jednak bez trudu widać było namiętnie całujących się Artura i Dominikę. Stanęła dwa kroki przed drzwiami prowadzącymi do ich sypialni i zawahała się. Doskonale czuła, że w momencie, kiedy przekroczy ten próg, nie będzie już odwrotu. Że z jednej strony spali za sobą wszystkie mosty, ale z drugiej odzyska to, czego niemal nie odebrał jej Darek. Radość i zadowolenie z własnego ciała i własnej seksualności. Chciała z powrotem być pożądaną, chciała, by kochano się z nią nie dla ulżenia sobie, ale dla wspólnej rozkoszy, dla bycia ze sobą. Choćby tylko miałby to być seks dla seksu. Ale jeżeli tak, to chciała takiego seksu, jaki podglądała wcześniej z tego samego balkonu. Seksu pełnego wzajemnej troski, czułości, otwarcia na partnera. A nie załatwiania fizjologicznej potrzeby.

Dominika pomogła Arturowi zdjąć podkoszulek i przejechała grzbietem dłoni po jego torsie. Coś szepnęła, a potem oboje się roześmiali, kiedy Artur otulił żonę ramionami. Podjęła decyzję.

Kiedy zbliżyła się na tyle, by Artur nie mógł jej nie zauważyć, ten rozluźnił chwyt. Dominika natychmiast pojęła, co się dzieje. Odwróciła się twarzą do przybyszki i wyciągnęła w jej stronę ramiona. A kiedy ta podeszła, otuliła ją mocno. Nim się zorientowała, poczuła na ustach wargi Dominiki. Zaskoczona oddał pocałunek, uświadamiając sobie, że pierwszy raz w życiu robi to z kobietą. Jej usta były zachłanne, zdawało się, że najchętniej przywarłaby nimi do całej jej twarzy na raz. Pochłonięta doznaniem dopiero po chwili poczuła, że Artur obejmuje ją od tyłu, przytulając się do jej pleców i pośladków. Niemal natychmiast poczuła też jego dłonie, ostrożnie i delikatnie dotykając jej ciała w okolicach bioder i talii. Były niesamowite, czuła jednocześnie, jakie są silne, że jest w stanie bez trudu chwycić ją i podnieść, ale jednocześnie ich dotyk na skórze był ledwie wyczuwalny, muskał ją tylko samymi opuszkami.

Moment, w którym przestała czuć na swojej twarzy usta Dominiki był zaskoczeniem. Otworzyła oczy. Przyjaciółka odsunęła się pół kroku, rozpinając guzik szortów. Po chwili zrzuciła je na ziemię, razem z majtkami, cofnęła jeszcze o krok czy dwa i usiadła na łóżku. Artur przejął całkowicie inicjatywę, zagarniając Gośkę dla siebie. Nadal stał za nią, nadal ją obejmował, ale dłonie poczynały sobie znacznie śmielej. Przesunął je z bioder w górę i do przodu, dotykając brzucha. Przeciągnął paznokciem od końca mostka, przez pępek aż do blizny w dole brzucha. Gośka odchyliła głowę, szukając jego ust. Zrozumiał od razu.

Pierwszy pocałunek był niemal niewyczuwalny, zaczepny, badający grunt. Wyciągnęła się nieco, bez słowa prosząc o więcej. Pocałował ją znowu, mocniej. I jeszcze raz. Wysunęła język, badając jego smak. Odpowiedział tym samym. Całowali się, pieścili nawzajem swoje usta językami. Dłonie Artura nadal błądziły po jej brzuchu, talii i biodrach. Przypomniała sobie dotyk jego rąk na piersiach i niemal natychmiast zapragnęła poczuć to tu i teraz. Chwyciła go za nadgarstek, szybkim gestem wskazując, czego chce. Dotknął jej piersi, podsuwając rękę od spodu. Obrysował łuk, wokół jej podstawy, a potem zaczął opuszkami zataczać coraz ciaśniejsze łuki, po spirali zbliżając się do twardniejącego sutka. Kiedy w końcu go dotknął, westchnęła ciężko.

Dwa kroki od niej Dominika obserwowała z zapartym tchem, jak jej mąż rozpala Gośkę. Bez trudu wyobrażała sobie, jaki jest jego dotyk na gośkowej skórze. Znała go doskonale. Patrzyła, jak jego ręka, skierowana gestem kobiety, przenosi się na pierś. Widziała, jak ona reaguje na pieszczotę. Powoli wstała i podeszła do nich. Zresztą, zawsze kiedy z Arturem wchodzili w tego typu układy, wiele przyjemności dawało jej obserwowanie, jak troszczy się o swoje kochanki. To właśnie jego zaangażowanie, skupienie na partnerce było tym, co najbardziej ją podniecało. Kiedy sama była w centrum wydarzeń siłą rzeczy skupiała się na czym innym, ale kiedy mogła stać z boku, z pozycji obserwatorki, a nie uczestniczki, dawało to zestaw zupełnie innych doznań. Tak samo obserwowanie reakcji Artura na to, co w zamian za swoje działania dostawał od partnerki, czy partnerek. To był ich czas, na nią pora przyjdzie później. Patrzyła, jak Artur drażni piersi Gośki, wodzi po nich palcami, szukając takiego ruchu, który da najwięcej radości. Śledziła, jak wsłuchany w reakcje jej ciała, te wszystkie sygnały, które wysyłała w odpowiedzi na jego pieszczotę znajduje to, co sprawia największą przyjemność.

A Gośka odpływała. Delikatne, niespieszne pieszczoty, pewność siebie Arturowych rąk i jednocześnie ciekawość, odkrywanie nowych dla siebie krągłości było fascynujące. Odrzuciła głowę, opierając ją o ramię Artura i syciła się pieszczotą i rosnącym podnieceniem. Gdzieś na granicy świadomości pojawił się wczorajszy obraz z plaży. Pierwszy raz od dawna to ona chciała, żeby przyspieszyć, żeby już. Ale on nadal utrzymywał to powolne, badawcze, skupione na niej tempo. Dłonie wciąż przesuwały się po jej piersiach, szyi, brzuchu, biodrach, konsekwentnie jednak omijając bardziej oczywiste miejsca. Ona nie była w stanie już czekać. Chwyciła rękę Artura za nadgarstek i zdecydowanym, szybkim ruchem skierowała między swoje uda. Kiedy twarda, szeroka dłoń spotkała się z jej nabrzmiałymi podnieceniem wargami, nie była w stanie powstrzymać jęku. A potem nagle ciepła obecność za plecami zniknęła. Artur odsunął się od niej o pół kroku. Odwróciła się, stając z nim twarzą w twarz. Zobaczyła przed sobą delikatny uśmiech i zmrużone oczy. Przygryzła lekko wargę, a potem sięgnęła do guzika jego spodni. Rozpięła je, a potem zsunęła w dół razem z bokserkami. Pomógł jej, odsuwając garderobę stopą na bok, a potem zamknął w ramionach, obejmując w pasie. Znów podała mu usta. Całowali się, kiedy przesuwał powoli dłonie z talii na pupę. Czuła, jak ją obejmuje, bada opuszkami, głaszcze. Ocierała się piersiami o jego klatkę, oddawała pocałunki. Mimowolnie napięła mięśnie, kiedy przeciągnął palcami w dół, od podstawy kręgosłupa, daleko między pośladki. Czuła się piękna, pożądana i bardzo, bardzo podniecona.

Dominika podwinęła nogi, siadając po turecku, kiedy Artur, bez najmniejszego ostrzeżenia, podłożył dłonie pod siedzenie Gośki, uniósł ją a potem, nie przerywając pieszczot, położył na łóżku. Odrzuciła ręce w tył, wyginając plecy. Doskonale zrozumiał, czego oczekuje, wypychając piersi w przód. Pochyliwszy się nad nią, przesunął twarz nad ciężkie, pełne krągłości. Kiedy przeciągnął po raz pierwszy językiem po nabrzmiałym, twardym sutku, Gośka nawet nie próbowała powstrzymywać jęku. Kiedy delikatnie, samymi opuszkami, ścisnął drugi, jęknęła jeszcze głośniej. A on zwolnił, całując i pieszcząc wszystko wokół, ale omijając łukiem najwrażliwsze miejsca. Kiedy po kilku długich minutach trącił znów sutek palcem, delikatnie, ledwie dostrzegalnie, Gośka jęknęła głośniej i przeciąglej. W brzuchu zaczynał formować się wielki, ciasny węzeł, który rozwiązać można było tylko w jeden sposób. Ale ona chciała czegoś innego. Objęła dłońmi jego głowę i wskazała mu kierunek, przyzwalająco rozchylając uda.

Dominika poprawiła sobie poduszkę pod plecami, a potem wygodniej oparła o ramę łóżka. Zafascynowana patrzyła, jak Artur doprowadza Gośkę do takiego stanu, że to ona szukając spełnienia, popycha do następnych kroków. Jęki przybierały na częstotliwości i sile. Sięgnęła między swoje uda. Półprzytomnie z podniecenia spojrzenie pieszczonej przez jej męża spotkało się na moment z jej własnym. Porzuciła pieszczotę, skupiając się na tym, co działo się obok.

Pierwsze, co poczuła, kiedy Artur dotarł tam, gdzie wskazała mu drogę, to nieco szorstki dotyk jego policzka na udach. Dopiero po chwili doszedł czubek języka na śliskich z podniecenia wargach, ledwo zaznaczający swoją obecność. I znów, na granicy wyczuwalności. Odwróciła głowę, szukając wzrokiem Dominiki, jakby prosząc ją o akceptację. Przez moment ich spojrzenia skrzyżowały się, a potem ona sięgnęła między własne nogi z kocim uśmiechem, błąkającym się w kącikach ust. Nawet nie musiała czekać, gest przyzwolenia był jak najbardziej oczywisty. Znów zamknęła oczy, skupiając się na tym, co dawał jej Artur. Jego obecność była coraz intensywniejsza, coraz śmielej wsuwał w nią czubek języka, przeciągał nim po śliskim wejściu. Chciała właściwie coś powiedzieć, może poprosić, może po prostu westchnąć, ale właśnie w tym momencie Artur postanowił zacisnąć wargi na jej napiętej do granic bólu łechtaczce. Eksplodowała. Nawet nie próbowała się hamować, ograniczać. Z jej ust wydobył się gardłowy, niski jęk, z każdą sekundą nabierający mocy. Drżała, czując kolejne skurcze przetaczającego się przez jej ciało orgazmu. Było jej dobrze…

Fala przyjemności opadała powoli, ale nie wygasała. Dotyk Artura między udami zniknął, a ona, przetoczywszy się na bok, przyciągnęła kolana do brzucha, zwijając się w zdyszany, półprzytomny kłębek. Nawet nie zauważyła, że jej głowa znalazła się nagle na kolanach Dominiki. Na granicy świadomości zarejestrowała, że ktoś przytula się do jej pleców, obejmuje ją ramionami. Smakowała przeżytą przed chwilą rozkosz. Ni stąd, ni zowąd, przed oczami stanęła jej kamienista plaża i ciche „Tylko piersi”. I nagle zrozumiała, jaka była kolosalna różnica między tym, co dawał jej, a raczej, tym co od niej brał Darek, a tym, co przed chwilą się wydarzyło… To było coś niesamowicie intensywnego, pięknego. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że komuś zależało na jej przyjemności, a nie na swojej. A potem, nagle, bez najmniejszego ostrzeżenia, coś przeskoczyło. Poczuła to jak kopnięcie prądem, jakby nagle w mózgu przeskoczyła jakaś klapka. Odwróciła głowę, patrząc na twarz Dominiki.

– Już wiem… głos nadal brzmiał przeżytą przed chwilą rozkoszą, leniwie i miękko, chociaż to, co chciała powiedzieć wcale miękkie nie było.

– Co wiesz?

– Wiem, czemu wam wyszło, a nam nie.

– Przestań… Nie psuj wieczoru…

– Nie, naprawdę. I nic nie popsuję. Ja dla Darka jestem tylko przedmiotem w łóżku. Dla was jestem osobą. Podmiotem. Wy dla siebie też. Darek idzie do łóżka z moją cipą, ewentualnie cyckami. Wy idziecie do łóżka ze sobą. I wierz mi, drugi raz tego błędu nie popełnię. Albo bierzesz Margot, albo nic…

– Margot?

– Długa historia… Później… Ale fajnie tak tu leżeć… – poprawiła głowę na jej udzie. – Pogłaszcz mnie tak jeszcze…

Dominika sięgnęła znów dłonią do jej policzka. Artur, który zniknął kilka chwil temu, wrócił z otwartą butelką wina.

– Po łyczku?

– O chętnie – Dominika wyciągnęła rękę, chwyciła butelkę za szyjkę i pociągnęła długi łyk.

– Też bym się napiła, ale nie mam siły wstać… – jęknęła Gośka.

Dominika uśmiechnęła się zawadiacko, a potem nabrała wina w usta i podała butelkę Arturowi. Pochyliła twarz nad twarzą Gośki, przycisnęła usta do jej ust i delikatnie, niemal po kropli, zaczęła wypuszczać wino. Kiedy już podała jej z ust do ust wszystko, co miała, wyprostowała się, przenosząc spojrzenie na męża.

– Na co czekasz? Spragnioną napoić…

Artur powtórzył jej sposób. Tym razem, kiedy wino w całości znalazło się już w ustach Gośki, ta sięgnęła do jego karku i przytrzymała, przedłużając pocałunek. Kiedy w końcu oderwała się od niego, wyciągnęła rękę po butelkę.

– Tak pewnie piłeś, nie?

Przechyliła butelkę, wlewając nieco wina do zagłębienia u nasady szyi. Artur roześmiał się, pochylił nad nią i z głośnym cmoknięciem wypił wszystko, przeciągnął językiem, zbierając ostatnie krople, a potem wyprostował, stając przy Dominice. A Gośka nagle uświadomiła sobie, że wystarczy, że uniesie się lekko na łokciu, by mieć jego męskość na wysokości twarzy. I nie omieszkała z tej okazji skorzystać. Objęła ustami koniec członka, czując jak powoli wypełnia się i znów twardnieje. Bawiła się z jego koniuszkiem, wodząc językiem wokół, czekając aż wypręży się w całej okazałości. Delektowała się jego smakiem. Przeciągnęła językiem wzdłuż trzonu, od dołu do samej główki, a potem wsunęła go sobie w usta. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przyjęcie go w całości nie wchodziło w grę. Nigdy nie była miłośniczką głębokiego gardła, zawsze miała wrażenie, że albo się udławi, albo zwymiotuje. Ale samo pieszczenie, całowanie i lizanie sprawiało jej niemało frajdy. Nie wątpiła, że Arturowi też. Kątem oka dostrzegła, że mężczyzna odstawia butelkę na nocny stolik. Poczuła też ruch Dominiki, ale skupiona na pieszczotach po prostu go zignorowała. Zmieniła pozycję, klękając na łóżku z wypiętymi pośladkami i skupiła już wyłącznie na Arturze. Dominika tymczasem uznała, że pora znów włączyć się do gry, a nie tylko ją obserwować. Zachęciły ją do tego szczególnie pełne, wypięte w stronę lustra pośladki Gośki. Zrobiła trzy kroki wokół łóżka, a potem położyła dłonie na poruszającym się sprężystym tyłku przyjaciółki. Ta drgnęła, czując dotyk dłoni, ale nie przerwała tego, co dawała Arturowi, z jeszcze większą energią skupiając się na dawanej pieszczocie. Dominika wzięła to za przyzwolenie. Dłonie badały krągłości, coraz bardziej zbliżając się do wciąż pobudzonej szparki. Przyklęknęła za nią, a potem, bez najmniejszego ostrzeżenia, wycisnęła na jej kroczu mokry, podniecony pocałunek. Gośka znów drgnęła. Dominika zatrzymała się, czekając, co zrobi pieszcząca jej męża kobieta. Ta wróciła szybko do złamanego na moment rytmu. Dominika zaczęła więc pieścić ją mocniej, zbierając językiem smak podniecenia. Ciepła wilgoć osiadała na wargach, pozostawiała słonawy, podniecający posmak na języku. Sięgnęła dłonią do własnego wnętrza, do własnej wilgoci i pożądania. Gośka, którą pobudzało teraz nie tylko pieszczenie Artura, ale także coraz intensywniejsze działania Dominiki, zaczęła tracić rytm. W końcu wyprostowała się, uwalniając z ust błyszczącego od śliny członka. Zmuszona do przerwania Dominika wyprostowała się, patrząc na nich oboje. A potem bez słowa podeszła do nocnego stolika i wyjęła prezerwatywy. Jakaś psotna przekora popchnęła ją do tej w sumie bezsensownej popisówki. Rozerwała opakowanie, wydobyła z niego śliski lateks.

– Zostaw coś dla mnie – powiedziała ze śmiechem, wskazując na Artura. A potem szybkim, ledwie widocznym gestem umieściła prezerwatywę w ustach, chowając ją przed wzrokiem Gośki. Wskoczyła na łóżko, usiadła przed Arturem, przez chwilę dłonią pieściła jego jądra, następnie pochyliła się nad członkiem i samymi ustami nasunęła na niego prezerwatywę. Sygnał był aż nadto czytelny. Gośka przenosiła wzrok z niej na Artura.

– Artur… Jest coś… – powiedziała w końcu.

– Coś nie tak?

– Nie, nic.. To znaczy… Słuchaj, no głupio… Ale… – nie bardzo wiedziała, jak ubrać w słowa swój niepokój. – Ja może jestem duża… Ale… No mam krótką i dość ciasną… Artur, po prostu… No musisz uważać, tak?

– Nie bój się… – przeciągnął dłonią po jej twarzy. – Po prostu mną pokieruj…

– Wiesz, to chyba najlepiej, jak sama… Połóż się…

Artur ułożył się na plecach, Gośka przerzuciła przez niego udo, chwyciła członka w dłoń i naprowadziła na swoje wejście. Opuściła nieco biodra, wpuszczając w siebie jedynie czubek. Samą zaskoczyło to, z jaką łatwością była w stanie go objąć. Spodziewała się nawet bólu, a na pewno oporu, a tymczasem była tak podniecona, tak spragniona, że jej wnętrze przyjmowało gościa bez trudu. Sama nie wiedząc dlaczego, roześmiała się nagle serdecznie, czując jak Artur rozpycha się wewnątrz. Opadała coraz niżej, aż poczuła, że Artur wypełnia ją całą. Zmieniła pozycję, oparła dłonie na klatce kochanka i zaczęła miarowo, powoli przesuwać biodrami w tył i w przód, czując ruchy Artura w środku. Dominika, znająca Artura od dawna szybko znalazła się nad jego twarzą. Wiedziała, że w takich konfiguracjach uwielbiał jednocześnie czuć kobietę na swoim członku i w ustach. Znalazła bez najmniejszego trudu odpowiednią pozycję i wypiąwszy pupę i mokrą szparkę w stronę jego twarzy skupiła się na pieszczocie. Twarz Gośki o kilkanaście centymetrów od jej własnej sprowokowała ją do bliższego kontaktu. Kilka chwil szukały wspólnego rytmu, ale szybko udało im się zgrać. Wepchnęła Gośce zachłannie język w usta, dłonią chwytając pierś. Szybko jednak zmieniła zdanie, i nie przerywając tańca języka w jej ustach, sięgnęła palcami niżej, odnajdując jej krocze. Czuła na koniuszkach opuszek przesuwającego się w członka Artura, ale tym razem nie o to jej chodziło. Odnalazła bez trudu twardą, sterczącą kulkę i ścisnęła ją delikatnie. Gośka aż zachłysnęła się własnym oddechem, co Dominika odczytała jako jasne zaproszenie do działania.

Pieszczona członkiem Artura od wewnątrz, palcami Dominiki od zewnątrz, czując w ustach zwinny język, z coraz większym trudem łapała oddech. Podniecenie, do tej pory rosnące w ekspresowym tempie, nagle zatrzymało się w sprawiającym niemal fizyczną dolegliwość oczekiwaniu. Otumaniony podnieceniem umysł potrzebował kilku chwil, żeby dotarło do niej, czego pragnie.

– Artur, chcę na łyżeczki… – jęknęła w końcu, unosząc biodra i pozwalając, by wyszedł z niej.

Dominika podniosła się, pozwalając obojgu znaleźć odpowiednie ułożenie. Obserwowała, jak Artur najpierw układa się plecami Gośki, a potem, pomagając sobie ręką, wchodzi w nią. Znów zaczął się poruszać, oszczędnymi, delikatnymi ruchami. Dominika szybko znalazła odpowiednie miejsce i bez najmniejszego ostrzeżenia przywarła do Gośki. Ruchem bioder zmusiła ją do niewielkiej zmiany pozycji, tak by jednocześnie wtulona w jej piesi, z ustami pełnymi gorącego ciała, mogła ocierać się o jej nogę. Wtuliła się, przywierając do coraz bliższej rozkoszy Gośki, zatracała się w bujnym, miękkim cieple jej biustu, jednocześnie coraz szybciej, łapiąc wspólny rytm, pieszcząc się o zwilżoną jej własnymi sokami skórę uda.

Kochali się tak we trójkę, zapamiętale, przy akompaniamencie coraz szybszych oddechów i głośniejszych jęków i westchnień. Pierwsza odleciała Dominika. Ścisnęła udami nogę Gośki, odrzuciła głowę w tył i wysokim okrzyku, dała upust rozkoszy. Kilka chwil po tym, jak świdrujący dźwięk wybrzmiał, zastąpił go niski, gardłowy, przerywany jęk, przechodzący w coraz bardziej ochrypły krzyk. Artur odczekał, aż wciąż wtulona w niego Gośka znieruchomieje w wywołanym rozkoszą otępieniu, delikatnie wysunął z jej wnętrza i przeniósł na drugą stronę łóżka. Po drodze szybkim ruchem pozbył się prezerwatywy. Ułożył się, przytulając do pleców wciąż obejmującej Gośkę żony, obejmując ją ramieniem. Czekał, aż odpoczną.

Jeszcze parę dni temu Dominika w sumie nie potrzebowałaby nic więcej. Mogłaby spędzić resztę nocy w tej ciepłej, miękkiej, błogiej kanapce. Z twarzą wtuloną w piersi Gośki, Arturem którego czuła z tyłu, w akompaniamencie zmęczonych, ciężkich oddechów. Było jej świetnie. Ale obudzone jazdą na motocyklu, dawno nie widzianym towarzystwem w sypialni, dotykiem kobiecych piersi i zapachem spoconych, przesyconych seksem ciał sprawił, że ta cześć jej, którą zawsze kojarzyła z Heksą i dawno schowała w ciemnej szafie, z dala od szansy odnalezienia przez kogokolwiek, z tejże ciemnej komórki wyszła. Przeciągnęła się leniwie, bezceremonialnie odsunęła poukładaną Dominikę na bok i przejęła kontrolę. A Heksa lubiła seks. I chciała go dużo. Kiedy więc poczuła na pośladkach wciąż wzwiedzionego członka Artura, wyciągnęła dłoń i naprowadziła na właściwą drogę. Objął ją mocnymi dłońmi w pasie i zaczął się poruszać, niespiesznym miarowym tempem. A potem sięgnął dłonią do przodu, przeciągnął paznokciem przez pasek rudych włosów. Sięgnął głębiej, dalej między uda.

– Chcę fruwać… – jęknęła, kiedy poczuła palec na nabrzmiałej łechtaczce. – Chcę latać…

Gośka, która powoli odzyskiwała kontakt z rzeczywistością, z otwartymi z zaskoczenia ustami patrzyła na to, co robili małżonkowie. Artur przeturlał się na plecy, unosząc Dominikę i nawet na moment nie wysuwając się z jej wnętrza. Szybko przesunęli się na skraj łóżka. Obejmując ją mocno w pasie i dociskając do siebie, wstał zrobił dwa drobne kroki i odwrócił znów w stronę łóżka. Nieczęsto kochali się w ten sposób, chociaż sposób odkryli dość wcześnie. Dominika odczuwała to tak potężnie, że parę razy Artur ledwo był w stanie ochronić ją przed zrobieniem sobie krzywdy. Dodatkowo podniecało ją to, że cała inicjatywa była po jej stronie. Mocno napięte nogi i to, że jego ręce w całości były pochłonięte zapewnieniem jej podparcia nie pozwalały na wiele inicjatywy ze strony Artura. Przełożył ręce pod jej brzuchem, dając ciału podparcie. Dominika natychmiast zaplotła nogi za jego udach, podpierając się dłońmi o materac. Znów zaczęła rytmicznie napinać i rozluźniać swoje wnętrze. Artur miał doskonały widok na jej napięte pośladki. Zaplecione pod jej brzuchem dłonie dawały drobnej kobiecie pewną, stabilną podporę. Czuł, jak pulsuje coraz szybszym rytmem, goniąc za rozkoszą. Na tyle, na ile mógł, delikatnymi ruchami zaczął unosić ją i opuszczać na swoim członku. Fala przyjemności pojawiła się szybko. Wyczuł to bez trudu i poprawił chwyt. Dominika wyprężyła się jak struna, odrywając dłonie od łóżka. Coraz szybciej i łapczywiej chwytała powietrze, rozpościerając ręce szeroko na boki. A potem znów rozległ się jej krzyk. Gośka aż podskoczyła. Dźwięk, który wydobył się z gardła tej rudej drobiny był daleki od wszystkiego, co można by nazwać ludzkim. To była czysta, skondensowana energia, przywodząca na myśl celtyckie banshee, to był wrzask, który powinien zedrzeć gardło do krwi. W ostatniej chwili uchyliła się przed pędzącą na oślep w stronę prześcieradła pięścią. Pierwszy raz w życiu widziała tak intensywnie przeżywaną rozkosz. Artur, kiedy poczuł, że krzyk cichnie, a napięte do granic możliwości ciało zaczyna się rozluźniać, delikatnie ugiął kolana, pomagając jej opaść bezpiecznie na prześcieradło.

Kolejne fale orgazmu sprawiały, że tłukła pięściami w łóżko, zaciskając zęby na pościeli. Artur tymczasem rozluźnił chwyt i, zyskawszy swobodę ruchów, zaczął poruszać się niej długimi, głębokimi pchnięciami. Kobieta z trudem łapała oddech między kolejnymi spazmami rozkoszy. Mocniej objął jej biodra rękami, czując, jak zaciska się wokół członka. Zwalniał, w miarę jak Dominika odpływała w stan na granicy snu i omdlenia. Wysunął się z niej, pozwalając odpłynąć.

Artur opadł na łóżko, sięgnął po wino. Podał Gośce otwartą butelkę.

– Jezu, myślałem, że sobie krzywdę zrobi… – Gośka pokręciła głową i pociągnęła długi łyk.

– Nie zrobię – rozległ się głos stłumiony przez łóżko, w które Dominika wtulała twarz. – Daj mi tego wina…

Pomógł jej usiąść, obejmując jedną ręką, a drugą podając butelkę. Wypiła kilka łyków, podała butelkę Gośce i otarła usta grzbietem dłoni. Ciało miała jak nie swoje, gdyby nie to, że siedząc między nogami Artura, oparta o jego tors, była niemal w kołysce, przewróciłaby się z powrotem na łóżko. Czuła pod plecami wciąż wzwiedzionego członka męża. Popatrzyła na półleżącą naprzeciw Gośkę, a potem, z trudem odwracając głowę, przeniosła spojrzenie na Artura. Odpoczywała. We trójkę, w milczącym rozleniwieniu popijali wino. Dominika, mrużąc pozbawione okularów oczy, usiłowała dostrzec jakiś szczegół ciała półleżącej metr od niej Gośki. Gośka miała niemalże przed oczami wciąż ociekającą podnieceniem szparkę Dominiki. Siły powoli wracały, w miarę jak poorgazmiczna euforia wietrzała z głów. Pierwsza kontrolę nad sobą odzyskała Dominika.

– Jeszcze ty zostałeś… – sięgnęła dłonią w stronę jego członka. Wciąż wzwiedzionego. Podciągnąwszy się nieco na łokciu przysunęła się bliżej, składając na nim pocałunek. A potem po prostu wsunęła go sobie głęboko w usta, bez bawienia się w jakiekolwiek wstępy. Przez kilka chwil miarowo poruszała głową, by w końcu oderwać się na moment, dla złapania oddechu. Odrzuciła głowę, dając Gośce doskonały widok na sterczącego członka.

Właściwie pomysł przyszedł jej do głowy sam. Objęła dłońmi piersi, a potem rozejrzała się po pokoju.

– Macie coś na poślizg? – spytała wprost.

Artur, nawet nie zmieniając pozycji, sięgnął do nocnego stolika przy łóżku i podał jej różowe opakowanie. Gośka chwyciła je, otworzyła i wycisnęła na palce porcję pachnącej lekko wiśniami zawartości. Kilkoma szybkimi ruchami wsmarowała żel w swoje piersi, położyła się na plecach. Artur pojął od razu, do czego zmierza. Podniósł się, usiadł nad Gośką, poczekał aż ta obficie nasmaruje także jego żelem. A potem pozwolił by objęła męskość ściśniętymi piersiami. Zaczął się poruszać. Dominika obserwowała ich przez chwilę. Hiszpańskie igraszki były absolutnie poza jej zasięgiem, ale widok gośkowych krągłości otulających Artura był ze wszech miar podniecający. Postanowiła dodać jeszcze niego pieprzu do tej sceny. Szybko zmieniła pozycję, kierując się wprost między uda Gośki. Pomagając sobie nieco ręką zabrała się do lizania jej warg. Gośka w pierwszej chwili była zaskoczona. Nie spodziewała się, że kobieta między jej nogami w ogóle będzie do zaakceptowania. Ale przeżycia tego wieczoru sprawiły, że przestała się tym przejmować dokładnie w tym samym momencie, w którym Dominika odnalazła najwrażliwsze miejsca i bezceremonialnie zaczęła smagać je czubkiem języka. Wiedziała, że żadna kobieta nie jest w stanie długo opierać się tak silnej stymulacji. Jednocześnie nasłuchiwała ich coraz szybszych i cięższych oddechów, starając się tak dopasować intensywność swoich działań, by ich finały nastąpiły w tym samym momencie. Prawie jej się udało. Kilkanaście sekund po tym, jak Gośka wyprężyła się, podnosząc biodra w kolejnym przypływie spełnienia, Artur wystrzelił. Krople spermy wylądowały na dekolcie, część na brodzie Gośki, jedna czy dwie dosięgły jej ust. Gośka rozluźniła chwyt wokół piersi, uwalniając spomiędzy nich partnera. Artur opadł na łóżko. Gośka wystawiła język i zlizała samotną kroplę spermy z wargi. Znieruchomieli, spełnieni. Dominika podniosła się, odnalazła okulary i nasunęła je na nos. Po czym natychmiast je zdjęła, szukając czegoś do starcia śladów palców ze szkieł.

Kiedy odzyskała wzrok, sięgnęła po wino i pociągnęła długi łyk.

– Komuś?

– Dawaj… – Gośka wyciągnęła rękę. – Idę zapalić…

– Jak z tym dobrym seksem?

– Co z dobrym seksem?

– Wiesz, wtedy jest naprawdę dobry, kiedy nawet sąsiedzi po wychodzą zapalić…

– Domi, jak dla mnie to pół miasta powinno teraz na fajkę wyjść…

Roześmiali się wszyscy. Gośka powoli podniosła się i na nieco miękkich nogach ruszyła w stronę drzwi.

– Idziecie?

– Zapalić?

– No.

– Mogę ci potowarzyszyć – stwierdził Artur. Dominika bez słowa chwyciła z powrotem butelkę z winem i podążyła za Gośką.

Chwile później cała trójka znalazła się na tarasie. Gorące powietrze sprawiało, że nawet nago nie odczuwali krztyny chłodu. Obie kobiety opadły na leżaki, Artur stanął oparty o balustradę i obserwował je z ukontentowaniem. Trzasnęła zapalniczka, Gośka zaciągnęła się dymem. Chwilę paliła w milczeniu.

– Wiesz co? Pierwszy raz brałam udział w trójkącie… Fajnie tak…

– No ba… – odparła leniwie Dominika. – Ale przyznaj się, gdzie nauczyłaś się tak ruszać? Na fitnesie?

Papieros zamarł w pół drogi do ust. Z jednej strony spodziewała się, że to pytanie może paść. Z drugiej zaskoczyło ją, że nie czuła nawet grama wstydu, czy zakłopotania, zdając sobie sprawę z tego, że ma ochotę powiedzieć im bez ogródek o swojej historii.

– Tańczyłam. Przez trzy lata. W Soho.

– Londyn… Jeżeli tak, jak wieczorem, to chapeau bas… Wiesz, że miałam już wtedy ochotę rzucić się na ciebie?

– Poważnie.

– Jak najpoważniej.

– Fajnie, że komuś się jeszcze podobam…

Znów paliła w milczeniu. W końcu wrzuciła niedopałek do słoika i przeciągnęła się.

– Powiedz, a wy tak często? W większym składzie?

Przez moment Artur z Dominiką wymieniali się spojrzeniami. W końcu to ona lekceważąco wzruszyła ramionami, dając mężowi znak „mów, ile chcesz”.

– No, zanim pojawiły się dzieciaki, to czasem jeździliśmy na imprezy swingerskie. Dominika mogła sobie pofiglować z dziewczynami, ja też, trójkąty, większe układy… Parę ciekawych doświadczeń… Kilka naprawdę zaskakujących…

– Tak? A jakich na przykład? Daj tego wina jeszcze…

– Jakich? – Dominika wyciągnęła w jej stronę rękę z butelką. – Na przykład kiedyś przyłączył się do nas facet bi. W sumie to chyba nawet bardziej był Arturem zainteresowany, niż mną. No i on nauczył mnie, jak zrobić głębokie gardło, nie robiąc sobie krzywdy…

– On?

– No – Artur oderwał się od balustrady, odebrał od Gośki wino, upił klika łyków i podał pozostałą resztkę żonie. – To naprawdę była rewelacyjnie zrobiona laska. Gość wiedział, co robić i jak robić. Potem jeszcze oferował mi inne opcje, ale jakoś nie skorzystałem…

– Ale jak to? – Gośka aż uniosła się na leżaku. – To ty też na obie?

– Nie, to raczej był jednorazowy eksperyment. Ciekawy, ale zdecydowanie wolę z kobietą…

– Jedną?

– No wiesz, technicznie na raz można tylko z jedną… Przynajmniej w konwencjonalnym… – przerwał w pół słowa.

Chwilę później na podjeździe rozległ się pomruk silnika i chrzęst opon po szutrze. Artur dostrzegł pierwszy świecącego na żółto koguta taksówki.

– Darek – rzucił krótko. Poderwały się obie. O ile jeszcze Gośka mogłaby wytłumaczyć, czemu siedzi nago na balkonie, o tyle obecność tam równie nagich Artura i Dominiki była gwarancją nieziemskiej awantury, która najpewniej zakończyłaby się rękoczynami. Tym bardziej, że Darek najpewniej był co najmniej nietrzeźwy.

– Zostań – Dominika zatrzymała ją w pół kroku. – Albo nie, lecimy do łazienki. Artur, spacyfikujesz go, jak jest nawalony?

– Pewnie. Przyjdź do mnie do kuchni, jak będzie bezpiecznie – ruszył szybkim krokiem do sypialni. Odnalazł porzucone na podłodze spodnie i podkoszulek, wciągnął na siebie. Dokładnie w tym samym momencie, w którym Gośka i Dominika zniknęły w łazience, usłyszał jak Darek majstruje kluczem w zamku. Spojrzał na zegarek. Dochodziła druga. Poszedł do kuchni, wyjął z lodówki ostatnie piwo i zerwał kapsel o krawędź blaszanego zlewu. Oparł się niedbale o stół dokładnie w tym samym momencie, w którym drzwi otworzyły się, a Darek wtoczył do apartamentu. Chwiejnym krokiem przeszedł przez korytarz,

– Nieszpisz? – czknął Darek, z trudem ściągając buty.

– Spałem… Jak wieczór?

– Fajnie… Jedna taka na stojaka! – roześmiał się. Artur nawet nie miał ochoty zgadywać, czy był to kolejny jego niesmaczny żart, czy skrócona relacja z imprezy.

– Zaproponowałbym ci piwo, ale to ostatnie. Chyba że chcesz rakii. Jeszcze trochę zostało…

– Dawaj!

Powoli, starając się zyskać jak najwięcej czasu, nalał do szklanek. Darek wypił zawartość jednym haustem, beknął głośno i znów się roześmiał.

– Widzisz, ominął was fajny balet… Kurwy cyckami świeciły… No! Fajne, młode…

– Cicho, dziewczyny śpią… Pobudzisz, będzie jazgot – skrzywił się udawanie. – Na co mi to…

W tym momencie usłyszał klapanie bosych stóp po podłodze. Dominika, mrużąc oczy, weszła do kuchni.

– Co tu robisz? – ziewnęła teatralnie.

– Pić mi się chciało… I Darek wrócił…

– A. To idę spać… – odwróciła się na pięcie. – Ty też.

– Ta, dopiję…

– Zęby umyj po tym piwie… – rzuciła jeszcze przez ramię z korytarza.

– Ta, umyję… – mruknął bardziej do Darka, niż do żony. – Ty też idź spać.

– Aha… – Darek opadł na taboret, podpierając głowę na opartej o stół ręce. – Zara…

Artur odstawił niedopite piwo na blat i poszedł do łazienki. Pięć minut później znalazł się w swojej sypialni. Dominika leżała w łóżku, w okularach na nosie. Na widok męża wyraźnie odprężyła się.

– Jak?

– Zaraz zaśnie na stole, tak jest najebany… – mruknął Artur. Wiele kosztowało go, by nie wywlec pijanego w sztok Darka na zewnątrz, żeby wytrzeźwiał. Miał tylko nadzieję, że zamroczony alkoholem, po prostu zaśnie w kuchni, zanim zdąży zrobić jeszcze jakąś zadymę.

– Wiesz co, może miej na niego na razie oko? Cholera wie…

– Śpij – objął ją. – Będę pilnował, póki nie zaśnie.

Zbliżenie na przytulonych Dominikę i Artura, rozmycie kadru. Wyostrzenie, widać prześcieradło. Kadr przesuwa się na twarz Gośki.

Gośka doskonale słyszała, jak pijany Darek wszedł do apartamentu, potem strzępy jego rozmowy z Arturem. Słyszała, jak drzwi do sąsiedniej sypialni zamykają się cicho. A potem jak Darek w kuchni o coś się potyka. Stężała cała, obawiając się, że będzie szedł do jej pokoju. Na całe szczęście po chwili rumor z salonu uspokoił ją. Albo doczołgał się tylko do kanapy, albo postanowił pójść na taras. W sumie to było nieistotne. Przestała o nim myśleć, głowę miała zajętą innymi sprawami.

Wciąż nie była w stanie uwierzyć, że nie tylko zrobiła to, co zrobiła, ale że nie odczuwa z tego powodu najmniejszego dyskomfortu. Wręcz przeciwnie. Czuła się świetnie. Czuła się wolna, znów sama decydująca o sobie. Nie musiała nikogo pytać o zdanie, łaskawą zgodę. W jakiś zupełnie irracjonalny sposób miała wrażenie, że po kilku latach bezładnego dryfowania między pracą, Dorotką, Darkiem nagle znów odzyskała panowanie nad swoim życiem. Znów sama wytyczała sobie cele i sama decydowała, jak chce je osiągnąć. I nikt nie był w stanie jej tej kontroli odebrać.

Owszem, wydarzenia minionych kilku godzin były ewidentną zdradą. Ale czy można było to rozpatrywać jeszcze w tych kategoriach? Darek zdradzał ją na prawo i lewo, przeskakując z jednego łóżka do drugiego. Dlaczego ona nagle miałaby mieć wyrzuty sumienia, że postąpiła tak samo? W końcu każdy ma prawo do udanego seksu. A jeszcze fakt, że po raz pierwszy brała udział w trójkącie? Tylko dodawał pikanterii samej nocy. Żałowała tylko, że Artur nie dokończył tej historii, którą zaczął opowiadać. Ale nic straconego, pewnie jeszcze nie raz będzie okazja, żeby do tego wrócić… Tymczasem trzeba wziąć się za układanie planu działania. W końcu ma na to kilkanaście godzin, potem trzeba będzie mieć już gotowe przynajmniej założenia. I opracowany pierwszy etap…

Przejdź do kolejnej części – Nježan Dodir [Czuły dotyk] – Rozdział VIII, IX, Epilog

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

W końcu Gosia zdecydowała się na to, do czego fabuła popychała ją od samego początku. Dokonała skoku w bok, od razu lądując w trójkącie z przyjaciółką i jej mężem.

Czy w takim razie możemy już tak Darka nie smagać za wszystko co robi? Pod względem etycznym są już sobie równi – jako dwoje niewiernych małżonków.

Czuję, że ta historia zbliża się do końca. Jeśli będzie to happy end, to bardzo specyficznie rozumiany.

Piękne opowiadanie. Droga Gosi mogłaby być inspiracją dla wielu zdradzanych żon. Potrafiła zarówno znieść z godnością niewierność męża – jak i odpłacić mu tą samą monetą.

I nie zgadzam się, że pod względem etycznym są sobie równi – Darek zdradził ją pierwszy i zdradził wielokrotnie, mimo zapewnień, że na tą drogę nie wróci. To znacznie osłabia jego pozycję moralną.

I tak oto fabuła „Czułego dotyku” osiągnęła, jak się wydaje, punkt kulminacyjny. Zgadzam się, że fabuła popychała Gosię w ramiona Artura i Dominiki. Boober długo kazał nam na to czekać, ale myślę, że było warto.

Oczywiście chwila rozkoszy z przyjaciółmi nie rozwiązuje żadnego z coraz bardziej palących problemów Gosi. Prędzej czy później będzie musiała stawić im czoła. Myślę, że w tej opowieści czeka nas jeszcze sporo ciekawych wydarzeń.

Pozdrawiam
M.A.

Napisz komentarz