Radio (jameczka)  4.42/5 (4)

15 min. czytania

Źródło: Pixabay

Kochając się z mężem lubiłam słuchać jego głosu – niskiego, zmysłowego, bardzo męskiego. W naszym domu prawie cały czas włączone było radio, program Trzeci Polskiego Radia mówiąc ściślej. Często gdy całował i lizał moją szpareczkę zamykałam oczy i zatapiałam się w dźwiękach płynących z głośników, czasem energetyzujących, czasem leniwych. Muzyka budowała nastrój, nadawała rytm. Choć oczywiście nie wszystko, co gości na antenie nadaje się jako tło do erotycznych igraszek…

Najsilniej działał na mnie Jego głos, był jak pieszczota, takie delikatne łaskotanie za uchem. Starałam się słuchać Jego audycji leżąc wygodnie na plecach z zamkniętymi oczami i pozwalając mężowi błądzić językiem po całym moim ciele. To było idealne zestawienie! Mąż też miał przyjemny głos, szeptem przyprawiał mnie o drżenie, nie mógł jednak jednocześnie mówić jak bardzo mnie pragnie i pieścić oralnie. Niestety to było niemożliwe, a szkoda… Dlatego w naszym łóżku musieli być dwaj mężczyźni – jeden jak najbardziej realny, drugi niczym duch unoszący się na falach eteru, obecny a jednocześnie taki daleki, nieosiągalny. Obaj wspólnymi siłami, jeden zupełnie tego nieświadomy, dawali mi prawdziwe spełnienie. Do czasu.

Nic nie zapowiadało katastrofy mojego małżeństwa, żyliśmy spokojnie, zwyczajnie, kochaliśmy się często, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Momentami było jak na początku – tak jakbyśmy byli dopiero poznającą się nawzajem i zafascynowaną sobą parą szczeniaków. Jednak bajka nie mogła trwać zbyt długo. Zakochał się w innej. Poznał ją przypadkiem, na stacji kolejowej. Ktoś wyrwał jej torebkę, a on jak rycerz w białej zbroi zjawił się na rumaku, żeby jej pomóc. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Na dodatek dziewczyna była młoda, atrakcyjna i inteligentna. Podczas wspólnej podróży z Gdańska do Warszawy znaleźli wiele wspólnych tematów. Wymienili się telefonami, adresami e-mail, zaczęli romans na odległość… Przyznał się do tego niemal od razu – jeszcze zanim poszli do łóżka. W końcu jakoś musiał się wytłumaczyć z nagłego braku zainteresowania moją osobą.

Dalej prowadziliśmy długie rozmowy i spędzaliśmy razem wolny czas, ale spaliśmy w dwóch różnych pokojach i weekendy spędzaliśmy z dala od siebie – on jeździł do niej, a ja zostawałam w domu sama. Nagle zaczęło brakować mi chęci do życia. No i oczywiście seksu, w końcu przywykłam do regularnego zaspakajania moich potrzeb. Musiałam radzić sobie sama. No i radziłam sobie, choć samotny seks ma jedną poważną wadę – po finale nie ma do kogo się przytulić, ani z kim porozmawiać. Dlatego robiłam to najczęściej przy dźwiękach radia, które teraz stanowiło namiastkę drugiego człowieka… Jeszcze ważniejszy stał się Jego głos.

Nie wiem jak długo mogłoby to trwać, gdyby z tego stanu swoistego letargu nie wyrwał mnie mąż. Któregoś razu nie wyjechał do niej, został. W sobotę zrobił mi śniadanie i przyniósł do łóżka. Został już w nim razem z tym śniadaniem. Kochaliśmy się, rozmawialiśmy i znów się kochaliśmy – był wyjątkowo czuły i delikatny, chciałoby się rzec, nostalgiczny. Dopiero rano w niedzielę powiedział, że chce rozwodu. Czyli to było pożegnanie… długo płakałam, a on długo pocieszał mnie. W końcu wyszłam na samotny spacer, przemyśleć to. Niby czemu miałabym zatrzymywać go na siłę, w końcu i tak jest wolny i robi co chce, niezależnie od stanu cywilnego i obrączki na palcu. Tylko dlaczego to tak boli?

Po powrocie zastałam go jak świeżo umyty, jeszcze z mokrymi włosami leżał na naszym małżeńskim łożu całkiem nagi w jednej ręce trzymając słuchawkę telefonu, a drugą tarmosząc swojego kogucika. Rozmawiał z nią. Czułym głosem opowiadał jak chciałby ją pieścić. Nie przerwał, gdy zobaczył mnie w drzwiach. Ona prawdopodobnie też pieściła się po drugiej stronie kabla. Podeszłam do niego powoli kocimi ruchami i wspięłam się na łóżko dokładnie pomiędzy jego rozłożone nogi. Musnęłam ustami jego jeszcze wiotkiego członka i popatrzyłam mu prosto w oczy. Wiedziałam, że tego chce – tej odrobiny perwersji – żeby jego żona (już niedługo była) poobciągała mu podczas erotycznej rozmowy z kochanką. Wzięłam go głęboko do ust, jemu aż zadrżał głos. Kilka razy trzymając penisa u nasady nabiłam na niego usta aż do samego końca. Dzięki tej operacji znacznie stwardniał i zrobił się naprawdę duży i purpurowy. Wtedy wyjęłam go spomiędzy warg i zaczęłam błądzić gorącym językiem po całej długości, czasem schodząc nieco niżej, całując i tarmosząc woreczek wypełniony niemal doszczętnie jego nabrzmiałymi orzeszkami. Po chwili znów zaczynałam nabijać się na członka ustami, ssać go i na zmianę masturbować ręką. Gdy tylko czułam, że się zbliża zwalniałam pieszczoty – chciałam go drażnić i długo nie doprowadzać do upragnionego szczytu. Wiedziałam, że to lubi. Był niewiarygodnie rozgrzany, wił się na łóżku, jęczał, w rozmowie z nią tracił wątek i nie mógł się skupić. Po dość długiej zabawie zaczął sam ruszać biodrami. Gdy wzięłam go ponownie do ust mocno chwycił mnie za włosy i zaczął nabijać głowę na swój pal. Już nic nie mówił, tylko głośno dyszał i jęczał. W pewnym momencie wypuścił z ręki słuchawkę, która z hukiem spadła na podłogę. Teraz już oburącz trzymał w uścisku moją głowę. Wjeżdżał w moje usta tak głęboko, aż mnie dławił, a członek drgał i jeszcze pęczniał. W chwili gdy w moje gardło wlała się pierwsza porcja jego gorącej spermy, wydał z siebie niemal zwierzęcy ryk, który chyba było słychać nawet dwie ulice dalej. Gdy trochę ochłonął wstałam i podniosłam słuchawkę z podłogi i jakby nigdy nic odłożyłam ją na widełki. Dziewczyna po drugiej stronie była pewnie skołowana, z resztą po chwili próbowała dzwonić, ale on nie był w stanie odebrać, a ja wolałam nie…

Właśnie tak skończyło się nasze idealne małżeństwo. I właśnie wtedy po raz ostatni się z nim kochałam. To wydarzenie uświadomiło mi, że oczekuję czegoś więcej, że w seksie czego mi do tej pory brakowało, może tej zwierzęcości, może odrobiny perwersji…

Niedługo potem, jeszcze formalnie jako mężatka, uwiodłam żonatego kolegę z pracy. Już wcześniej wodził za mną wzrokiem i wgapiał się w mój dekolt, czasem nawet specjalnie pochylałam się przed nim, lub gdy on pochylony nade mną coś mi tłumaczył tak siadałam na krześle, żeby mógł dostrzec koronkę moich pończoszek. Wtedy odwoził mnie późnym wieczorem do domu po drodze z nim flirtowałam, niby niewinnie, gdy byliśmy prawie na miejscu położyłam rękę na jego udzie – był tym więcej niż zaskoczony, bo w końcu co innego flirtować, żartować, robić aluzje seksualne, a co innego przejść od słów do czynów. Bardzo powoli przesunęłam ręką wyżej, docierając w końcu do sedna. Jego męskość prężyła już się zachęcająco. Starał się skupić na prowadzeniu samochodu – ciężko mu to szło, szczególnie gdy uwolniłam członka i pochyliłam się, żeby wziąć go do ust. Przestałam gdy poprosił, bał się, że zaraz spowoduje jakiś wypadek. Policzki płonęły mu gorącym rumieńcem, a oczy przysłaniała mgiełka pożądania. Był niesamowicie rozgrzany, sam jednak nie zamierzał wpraszać się do mnie “na drinka”, jednak gdy tylko ja to zaproponowałam nawet nie myślał odmawiać. Zamknął samochód i bez słowa podążył za mną krętymi alejkami ogrodu. Gdy tylko otworzyłam drzwi, wręcz rzucił się na mnie jak dzikie zwierzę. Weszliśmy ledwie krok do środka. Zatrzasnął drzwi i oparł mnie o nie, namiętnie całując i w pośpiechu zrywając ubranie. Ta jego dzikość i pospiech strasznie na mnie działały. Przerwałam jego niezdarne próby zdarcia ze mnie ubrania i klęknęłam na podłodze podciągając do góry spódnicę. Zerżnął mnie mocno i szybko, w całkowitym milczeniu i w otaczającej nas ciemności. Doszłam pierwsza. Była to zwierzęca przyjemność kojąca pierwotną potrzebę, prosta i niewyrafinowana. Gdy skończył, wciąż nie zapalając światła, poprosiłam go, żeby już wyszedł. Kochaliśmy się jeszcze kilka razy – zawsze podobnie dziko, zwierzęco i po ciemku. Jednak to nie było to. Szukałam więc innego ujścia dla palącej mnie namiętności, ognia, który wcale nie malał, a wręcz rósł przy każdym naszym zbliżeniu.

To był początek moich przygód i eksperymentów. Gdyby nie owe nie w pełni satysfakcjonujące   zwierzęce pieprzenie się pewnie nigdy nie chciałabym spróbować innych, bardziej wyrafinowanych, a jednocześnie wyuzdanych układów. Nie przeżyłabym największej przygody, najważniejszego w moim życiu romansu. Romansu z Głosem.

Uświadomiłam sobie, że żaden mężczyzna nie jest nieosiągalny, każdy to zwierzę, które pragnie zaspokojenia, przygód, ciągłej zmiany partnerek. Dzięki temu postanowiłam spróbować spełnić swoje fantazje erotyczne – zarówno te bardziej jak i mniej grzeczne, dotyczące jednego mężczyzny, jak i wielu, a także te dotyczące Głosu.

Dźwięki zawsze miały dla mnie duże znaczenie, bardziej niż obrazy, a erotyka składała się w 40% z dźwięków, 30% odczuć dotykowych i w 30% z zapachów i smaków. Dlatego nad wygląd mężczyzn przedkładałam brzmienie ich głosu, głosu który sprawiał, że przechodziły mnie przyjemne dreszcze, a mój klejnocik stawałby się mokry. Do tego jeszcze odpowiedni zapach, delikatny dotyk i silne ramiona. W tym przypadku wystarczył głos, za to wyjątkowy głos.

Któregoś dnia podniecona i rozedrgana postanowiłam spróbować. Podczas trwania audycji napisałam do niego maila: “Mów do mnie jak najwięcej, właśnie się masturbuję zatapiając się w Twój zmysłowy głos”. Nie wiem czy mi się wydawało, czy gdy przeczytał tego maila jego głos nieco zadrżał, jakby zatrzepotał skrzydełkami… z podniecenia? Nigdy Go o to nie spytałam. W odpowiedzi dostałam tylko jego prywatny adres e-mail i jedno zdanie: “Napisz, będę za dwie godziny”. Napisałam krótkiego maila o erotycznej przyjemności jaką daje mi słuchanie jego głosu. Od niego natychmiast przyszła krótka wiadomość z pytaniem jak lubię się kochać. Jeszcze tego samego dnia wymieniliśmy kilka maili o tym, co sprawia nam przyjemność. Może nie do końca szczerych, bo mówiących tylko o tym, co miłe i delikatne, bez żadnych perwersji i ostrych fantazji, które niekoniecznie chce się realizować.

Kilka dni później podałam mu mój numer telefonu – ostrzegając że mój głos nie jest zbyt ładny. Zadzwonił. Mówił do mnie, szeptał, pieścił mnie tonem… a ja tylko lekko pojękiwałam, pieszcząc się intensywnie. Przyjemność, którą wlewał mi do ucha była niewyobrażalna. Kiedy doszłam, poprosił żebym teraz ja coś mu poopowiadała. Zrobiłam, o co prosił. Dałam ponieść się fantazji, opowiadałam, jak pieściłabym jego ciało, gdyby był teraz na wyciągnięcie ręki, jak nabijałabym się na jego pal i przygryzała płatki uszu. Teraz to on sapał i jęczał, zbliżając się do nieuniknionego finału. Gdy doszedł dłuższy moment milczeliśmy, potem powiedział po prostu “dobranoc” i się rozłączył. Podobne sesje powtarzaliśmy niemal codziennie. Z utęsknieniem czekałam na jego telefon, jego specjalną audycję tylko dla mnie. Z czasem jednak to było za mało, oprócz głosu pragnęłam też ciepła, dotyku. On jednak nie chciał się spotykać, bał się, że gdy go zobaczę, czar pryśnie i nigdy więcej nie będziemy tak ze sobą rozmawiać ani pisać. To prawda, nie wiedziałam jak wygląda, ani nawet czego więcej się spodziewać – nigdy mnie to nie interesowało, choć na pewno w Internecie dałoby się znaleźć jakieś zdjęcie. Wymusił jednak na mnie obietnicę, że nie będę nawet próbować szukać.

Boleśnie odczułam, że nawet najbardziej podniecający głos to tylko głos, a nie żywy mężczyzna, nalegałam na spotkanie, którego on ciągle unikał. Skoro nie chciał, żebym go zobaczyła, nie musiałam w ostateczności wcale go widzieć. Mnie jednak też ogarniał niepokój, że mogłabym mu się nie spodobać. Twierdził, że to niemożliwe, że na pewno jestem piękna. Jak każda kobieta w to piękno akurat wątpiłam. Stwierdziłam jednak, że żadne kompleksy nie staną mi na drodze.

W końcu się zgodził. Miałam czekać na niego z zawiązanymi oczami, okryta tylko szlafroczkiem w pokoju hotelowym. Przyjechałam w umówione miejsce. Hotelik była mały, spokojny, na uboczu, pokoje miał duże i słoneczne, urządzone ze smakiem. W wynajętym apartamencie było wielkie łoże z baldachimem, a w łazience ogromna wanna z jacuzzi. Na początek wzięłam aromatyczną kąpiel z bąbelkami, wtarłam w ciało pachnące balsamy, nieco zmieniłam wystrój w pokoju rozstawiając mnóstwo świec. Zaciągnęłam kotary w oknach, zapaliłam świece, zgasiłam światło i zadzwoniłam do niego, że jestem gotowa. Gdy poinformował, że będzie za pięć minut,  owinęłam się czerwonym szlafroczkiem, usadowiłam wygodnie w głębokim fotelu i zawiązałam przepaskę na oczach. Umowa była taka, że jeśli nie przypadnę mu do gustu, po prostu wyjdzie. Drżałam więc zarówno z podniecenia, które już od kilku dni we mnie narastało na myśl o tym spotkaniu, jak i z lęku, że wyjdzie i zostawi mnie rozpaloną. Pięć minut dłużyło się w nieskończoność.

Usłyszałam szelest delikatnie otwieranych drzwi, a tuż potem zgrzyt zamka, który miał nas odgrodzić od całego świata… Podszedł powoli do fotela, poprawił moją przepaskę upewniając się, że na pewno go nie zobaczę, po czy chwycił moją dłoń i pomógł unieść się z fotela. Jednym ruchem zrzucił okrywający mnie satynowy szlafroczek na podłogę i odsunął się kilka kroków. Czułam na nagim ciele jego oceniające spojrzenie, czułam jak okrąża mnie i bada wzrokiem każdy centymetr ciała… to była tortura… głównie dlatego, że milczał. Nie mogłam mieć pewności, że to on, nie mogłam mieć pewności, że mogę czuć się bezpiecznie… byłam bezbronna i bardzo, ale to bardzo podniecona właśnie tą bezbronnością i niepewnością. Podszedł do mnie bardzo blisko, poczułam szorstkość jego ubrania na plecach i pośladkach. Mocno przytulony do mnie wymusił, żebym uklękła na fotelu, wypinając przy tym mocno pośladki. Gdy przyjęłam pozycję, o którą mu chodziło, odsunął się nieco ode mnie i klepnął mnie w pośladek. Nie zareagowałam, więc zrobił to drugi raz, a potem kolejny. Bił moją wypiętą dupę coraz mocniej. Cicho pojękiwałam z bólu, on jednak najwyraźniej chciał czegoś innego – krzyków. Usłyszałam bowiem jak wyciąga ze spodni pasek. Szepnęłam cichutko:

– Proszę nie – i zaczęłam się odwracać, on jednak zdążył się już zamachnąć, pasek dosięgnął mojego brzucha. Zawyłam z bólu. Mój bunt nie przypadł mu do gustu – postanowił go zdławić. Ściągnął mnie na podłogę i oparł brzuchem o fotel jeszcze bardziej wypinając moje pośladki. Po czym rozebrał się i wepchnął mi do ust swoje majtki. Jedną ręką zatykał ciągle moje usta, a drugą nakierowywał na mnie swojego penisa. Wepchnął go gwałtownie, do samego końca sprawiając mi przy tym ból. Przytrzymał go tak dłuższą chwilę, po czym wykonał kilka pełnych ruchów niemal całkowicie się ze mnie wysuwając. Gdy w końcu wyjął go całkiem i nakierował na kakaowe oczko, zaczęłam się wyrywać, próbowałam krzyczeć, ale zakneblowane usta nie pozwalały na to. Nikt nigdy jeszcze nie gościł w moim tyłku, bałam się tego jak ognia, szczególnie że gdy mąż próbował się tam dostać, ból był nie do wytrzymania. Teraz próbował zerżnąć mnie w ten sposób obcy mężczyzna, nawet nie wiedziałam, czy na pewno ten, na którego czekałam. Byłam co prawda niewiarygodnie rozgrzana i to co ze mną robił do tej pory, mimo bólu, bardzo mnie podniecało, ale seksu analnego po prostu panicznie się bałam. Jego ramiona przytrzymywały mnie jednak na tyle mocno, iż nie byłam w stanie się wyrwać z tego uścisku. Broniłam się jednak dość długo, poczekał aż nieco opadnę z sił i gdy już nie wiłam się jak piskorz, ponownie nakierował członka i naparł z całej siły. Bolało jak cholera. Mimo to, gdy włożył do środka chyba niewiele więcej niż główkę przeżyłam coś niewiarygodnego – najlepszy orgazm w życiu. Przyszedł niespodziewanie, jak wielka fala zalał całe moje ciało i przyprawił o utratę przytomności. Cała drżałam, chłonęłam tą rozkosz rozpływającą się po każdym zakamarku ciała, odczuwałam go każdym włoskiem na skórze, wszystkimi paznokciami, każdą komórką organizmu! Świat zawirował i zrobiło się cicho, żadne bodźce ze świata zewnętrznego już do mnie nie docierały. Gdy odzyskałam przytomność nadal wbijał się w moją dupę. Czułam jak ją, zaskakująco wilgotną, rozpycha swoim penisem. To uczucie było bardzo dziwne, ale już nie bolesne. Po chwili poczułam jak jego członek drży i wylewa z siebie życiodajny płyn. Opadł na mnie ciężkim ciałem. Przytuleni i nadzy zasnęliśmy na podłodze nadal zespoleni w jedność. Tamtego wieczoru ani razu się do mnie nie odezwał. Może chciał być dla mnie kimś więcej niż głosem? A może chciał, żebym nie była pewna czy to on, żebym oddała sią całkiem obcemu facetowi? Miałam nawet chwile wątpliwości, ale następnego dnia rozwiał je całkowicie…

Rano cała obolała obudziłam się koło południa, obok nie było ani jego, ani żadnych śladów miłosnej walki, która odbyła się poprzedniego wieczoru. Wzięłam gorącą kąpiel z orzeźwiającymi olejkami zapachowymi. W wannie z zaciekawieniem zaczęłam dotykać swojego kakaowego oczka. Skóra w tamtej okolicy była niezwykle delikatna i gładka, a odbyt wbrew moim obawom silnie zaciśnięty, jakby poprzedniego dnia nic się nie stało… tylko w środku czułam coś trochę dziwnego. Nie wiem jak to opisać, ale było po prostu INACZEJ. Tak jakbym nadal czuła tam ślad, cień jego rozgrzanego fiuta. Postanowiłam pogłębić to niecodzienne doznanie, delikatnie napierając na wejście palcem wskazującym. Wsunęłam ledwie kilka centymetrów, gdy nagle ogarnęła mnie fala rozkoszy… i wtedy usłyszałam dzwonek mojej komórki.

Zadzwonił, żeby porozmawiać nieco inaczej niż zwykle, nie o naszych fantazjach i seksualnych pragnieniach, a o tym, co przeżyliśmy razem. Ta rozmowa była niezwykle ciepła i otwarta, aż dziw, w końcu tak naprawdę nawet się nie znaliśmy, a jednak to było tak bardzo intymne, niewspółgrające z brutalnością jego wczorajszego zachowania. Gdy już był pewien, że pragnę dostać od niego więcej – więcej przyjemności, klapsów, orgazmów, ale też czułości i delikatności, niespodzianek – poprosił, żebym się przygotowała na jego przyjście. Tym razem chodziło tylko o zawiązanie oczu. W końcu miałam go nigdy nie zobaczyć, niezależnie od tego jak bardzo się sobie nawzajem oddamy.

Świeżo umyta, naga, z przepaską na oczach usiadłam w fotelu i oczekiwałam. Wszedł po cichu, spokojnie, bez pośpiechu jakby delektował się chwilą. Podszedł i wziął mnie w swoje gorące ramiona, delikatnie uniósł i przeniósł na łóżko. Ukląkł. Leżałam bezbronna, otwarta, oddana, widząc tylko ciemność przed zawiązanymi oczami. Oprócz cichych szelestów jego ruchów nie słyszałam niemal nic, czasem tylko krzyk ptaka za oknem lub ludzi na korytarzu. Za to czułam wszystko, cały świat. Każdy por mojej skóry odczuwał. Jego bliskość, jego ciepło, chłodne powiewy świeżego powietrza, meble w pokoju. Byłam jednym wielkim odczuciem. A on? On klęczał u moich stóp i delikatnie pieścił je ustami. Długo, bardzo długo. Potem powoli zaczął przesuwać się w górę całując i gładząc moje łydki, kolana, uda, potem biodra i brzuszek… pominął piersi, ale zajął się szyją. Uwielbiam pieszczoty szyi i karku!

Gdy dotarł do ucha (najpierw lewego) possał jego płatek, czasem lekko przygryzając, powwiercał się nieco języczkiem do środka, aż wreszcie zrobił to na co cały czas czekałam – zaczął mówić! Najpierw pochlebstwa, komplementy, jaka jestem piękna i jak cudownie mu wczoraj było… ale później… aż wstyd mówić! Gdy rozpoczął pieszczenie mojego mózgu swoimi słowami uniosłam się nieco, żeby teraz to jego popieścić. Zaczęłam od góry podążając powoli ku dołowi. Tak jak on pominęłam sutki i “sedno”, ale gdy już wypieściłam mu palce u stóp dość szybko przesunęłam się w stronę penisa. Na chwilę zamarł w bezruchu i zamilkł. Nie spodziewał się? Ale po chwili wznowił swoją opowieść. Zatapiałam się w zmysłowym głosie jednocześnie chłonąc woń skóry kochanka. Pachniał bosko! Lubię zapach męskich genitaliów – szczególnie czyste jądra pachną urzekająco, tak… waniliowo, trochę jak niemowlę… Moje usta i język musiały jednak trochę go rozpraszać, bo aksamitny głos momentami się załamywał, drżał, milkł, gubił wątek. A pieściłam go z prawdziwym zapałem! Liżąc i całując członka na całej długości, schodząc czasem nieco niżej, żeby popieścić jądra, ale też biorąc całą męskość głęboko w usta. Doszedł gdy powoli, mięciutkim języczkiem pieściłam jego wędzidełko. Miał obfity wytrysk, a wstrząsy targały całym jego ciałem. Gdy nieco ochłonął mój język opuścił wiotczejącego już fallusa i ruszył w poszukiwaniu nektaru… a po omacku to wcale nie jest takie proste! On nieco zdezorientowany, a może jeszcze zbyt pochłonięty przeżywaniem, nie wiedział co chcę zrobić i nie potrafił mi pomóc, ale ja i tak w końcu znalazłam i z zapałem zlizałam mu z brzucha całą spermę. Gdy już nie została ani kropelka podciągnęłam się wyżej i wtuliłam się w czułe ramiona. Był taki ciepły i bliski… zupełnie inny niż dzień wcześniej, nie do poznania. Tylko która z jego dwóch twarzy była lepsza? A może raczej kiedy której oczekiwałam?  Teraz zdecydowanie pasowała mi ta, a jutro? Zobaczymy co będzie jutro… może czeka mnie więcej niespodzianek.

Gdy już odpoczął po najpiękniejszej na świecie agonii delikatnie ułożył mnie na plecach i ponowił wcześniejsze pieszczoty szyi, uszu… tym razem nie pominął jednak piersi, a wręcz przeciwnie, poświęcił im wiele uwagi, zataczając językiem najpierw duże koła na ich obwodzie, żeby potem spiralą zbliżać się do sterczących sutków, które ssał, lekko przygryzał, całował. To trwało wieki. Musiałam ruchami bioder ponaglać go do zejścia niżej. Szparka już dawno płonęła i domagała się pieszczot. Musiałam w końcu zadbać o jej dobro!

Cudownie lizał i całował muszelkę pieszcząc wszystko dookoła, bawiąc się wargami, liżąc wejście do rozdziewiczonego wczoraj otworku, zasysając klejnocik… brakowało mi tylko jednego… jego głosu! Czemu nie można jednocześnie szeptać kobiecie czułych słów prosto do ucha i pieścić ustami jej skarbów?! Później rozwiązaliśmy to w inny sposób – nagrywał swój głos na potrzeby pieszczot oralnych… Najczęściej opowiadania erotyczne, ale też czasem swoje sny lub fantazje, a niekiedy to co ja napisałam do niego, tylko po to żeby mi to przeczytał. Nagrania te przydawały (i nadal przydają się) również w innych okolicznościach… gdy byłam z dala od niego. Tym razem jednak nie było takiej możliwości. Poprosiłam go więc, żebyśmy zrobili to inaczej…

Położyłam się bokiem, a on mocno przytulił mnie do tyłu. Do ucha szeptał mi gorące słowa, lewą ręką tulił mnie do siebie, a prawą masował mi miejsce między szeroko rozłożonymi nogami. Już po chwili takich pieszczot wstrząsnął mną dreszcz rozkoszy. Wtedy chwycił mnie mocniej i nadal próbował pocierać łechtaczkę, co nie było łatwe, bo wiłam się pod wpływem jego zabiegów. Szczytowałam długo i mocno, unoszona na dźwiękach niskiego, zmysłowego głosu. To była niezapomniana chwila.

Wyczerpana szybko zasnęłam, wtulona w niego. Nawet nie wiem kiedy zostawił mnie samą. Obudziłam się dopiero wieczorem. Wiedziałam, że musiał wyjechać i że tym razem to koniec. Z drugiej strony to miał być jednak dopiero początek niesamowitej przygody…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Dobry wieczór!

ciekawa narracja, skupiająca się na doznaniach płynących z innego niż zwykle zmysłu (nie wzroku, co typowe szczególnie dla Autorów płci męskiej, lecz słuchu). Romans z Głosem zasłyszanym w radiu. Sama fabuła niestety mniej interesująca, niekiedy popadająca w BDSM-owy banał.

Pozdrawiam
M.A.

Podobał mi się liryczny styl tego opowiadania oraz atmosfera cichego pogodzenia się bohaterki z tym, jak potoczyło się jej życie, ale także nadziei, że w kwiecie wieku wciąż jeszcze może zawalczyć o swoje szczęście. A przynajmniej rozkosz.

Napisz komentarz