Nježan Dodir [Czuły dotyk] – Rozdziały VIII, IX, Epilog (Boober)  4.91/5 (14)

33 min. czytania

Źródło: Pixabay

Rozdział VIII: Sobota

We trójkę wyszli z domu jeszcze przed dziesiątą. Dominika i Artur zniesmaczeni, a Gośka – wściekła jak osa. Efekty wczorajszej eskapady Darka widać było w kilku miejscach apartamentu. Zawartość, której nie utrzymał w żołądku zdobiła nie tylko muszlę, ale i podłogę wokół niej, obok kanapy w salonie ulokowała się kałuża rozlanego alkoholu, który wydostał się z przewróconej butelki. Sam sprawca, chrapiąc, spał nadal na kanapie. Zgodnie postanowili, że w tych warunkach śniadanie zjedzą na plaży, nie ryzykując dłuższego niż to niezbędnie konieczne pobytu w jednym pomieszczeniu z Darkiem. Gośka zostawiła mu na stole kartkę z krótką informacją: „Wracamy na lunch. Posprzątaj po sobie”. A potem, trzaskając drzwiami, wyszła za Dominiką i Arturem.

Teraz cała trójka, posilona rogalikami i kawą, leżała na plaży. Gośka w skąpych stringach, wystawiała do słońca błyszczące od kremu piersi, Dominika schowana pod parasolem wgryzała się w kolejną kryminalną zagadkę.

– Wiecie co? – nie zmieniwszy pozycji rzuciła przed siebie Gośka.

– Nie?

– Macie namiar na jakiegoś dobrego speca od tatuaży?

– No mam, poniekąd… – Dominika zamknęła książkę, zakładając palcem miejsce, w którym przerwała lekturę. – A co? Planujesz?

– Mówiłam ci, kiedyś chciałam, potem nie było jak… A teraz w sumie czemu nie wrócić do tego planu?

– Nie ma problemu, jest taka jedna dziewczyna… Znajoma się ostatnio u niej robiła, poleca. Masz coś konkretnego na myśli?

– Jeszcze nie, ale na pewno coś z kotami. Podobają mi się kocie tatuaże… Stary sentyment do książki…

– Bułhakow? – Dominika bardziej stwierdziła, niż pytała.

– Tak… Behemot, Małgorzata, Królowa Margot… – Gośka ułożyła się na boku, by widzieć lepiej swoich rozmówców. – Sentyment jeszcze z liceum…

– No to chyba rozumiem tą wczorajszą Margot… – Artur poprawił okulary słoneczne.

– Tak, ale też nie. Margot to było moje, powiedzmy, pseudo. Małgorzata i tak nikt nie był w stanie wymówić, więc została Margot. Albo Królowa Margot, do niektórych numerów – sama nie wiedziała, co kazało jej nagle wyciągnąć z zakamarków pamięci akurat te wspomnienia. – Miałam taki jeden, wychodziłam na scenę w takiej bieliźnie, no podróbie stylizowanej na damę z powieści o muszkieterach, z zatrzaskami i rzepami, żeby dało się szybko i efektownie zdjąć. I tańczyłam pod Mozarta. Wtedy zapowiadali mnie jako Królową Margot. W sumie ten i ten z kartami to były moje ulubione… Pod She’ Got the Jack… Do tego miałam kostium krupierki… I zawsze ciasno związane włosy, rozpuszczałam je dopiero pod koniec… Prawdę mówiąc, to nawet lubiłam tą pracę… Zawsze lubiłam tańczyć, ale potem jakoś tak nie wyszło…

– Nie wyszło?

– No nie wyszło. Jak byłam w podstawówce, to trenowałam gimnastykę artystyczną. I nawet miałam wyniki, raz zdobyłam mistrzostwo województwa, miałam nawet poważne szanse na kadrę. Ale potem zaczęłam dojrzewać… Dostałam bioder, cycków większych niż cała reszta drużyny razem wzięta, przestałam się nadawać… W siódmej klasie przerzuciłam się na taniec, najpierw jakieś takie niewiadomoco, a potem zaczęłam kombinować z tańcem akrobatycznym.

– Tańcem akrobatycznym? Co to u licha?

– Coś w połowie drogi między tańcem a cyrkiem. Widziałaś ewolucje na szarfach? Wiszą z sufitu dwie chusty, oplatasz się tym, przewijasz… Dodaj muzykę i masz…

– Musi być efektowne…

– Było. No ale też się skończyło… A potem to już były wyspy i z czegoś trzeba było żyć… A że przy okazji znów mogłam łączyć taniec i akrobacje? Wiecie, zawsze miałam silne ręce, mogłam zrobić numery, których inne dziewczyny na rurze nie były w stanie… Robiłam supermana, chorągiewkę…

– Supemana? Chyba supergirl… – roześmiał się Artur.

– W sumie… Może, ale wiesz, to z filmu, ręka do przodu, jak lecący Superman… Największe napiwki za to zbierałam… Nawet był pomysł na szarfy, ale sala była za niska… No a potem się skończyło… Zarobiłam, co zarobiłam, wróciłam, zrobiłam licencjat, wpadłam, wyszłam za tego skurwysyna… – kamyk zakreślił płaską parabolę i z pluskiem wpadł do morza. – W sumie nawet nie jest mi jakoś szczególnie żal.. Fajnie było, ale wiesz, praca w barze perspektywiczna raczej nie jest… No a dalsze etapy kariery w tej branży to jednak chyba niekoniecznie…

– No…

Na plaży zapadła cisza, przerywana jedynie cichym pluskiem słabej fali i odległym brzęczeniem owadów. Dominika wróciła do lektury, Gośka z przymkniętymi oczami zastanawiała się, dlaczego powiedziała akurat to, co powiedziała. Artur, wyciągnięty na kocu, przekładał w palcach kamyk, obserwując przesuwające się po niebie ledwie dostrzegalne, pierzaste chmury. Ciszę w końcu przerwała Gośka.

– Słuchajcie, a jeżeli to nie tajemnica… Bo wczoraj… W sumie zaciekawiło mnie to… Jakoś nigdy… To znaczy wiem mniej więcej, o co chodzi w klubach dla swingersów, ale nigdy w takim nie byłam… Jakoś… Ciekawa jestem…

– W sumie to po prostu spora impreza, tyle że ludzie zamiast ograniczać się tylko do drinków i tańca, konsumują przypadkowe znajomości na miejscu. I to w dowolnych konfiguracjach. Albo publicznie, albo znajdują sobie jakieś miejsce, gdzie mogą być tylko we dwójkę, czy w po prostu w zainteresowanym gronie, bez kibiców… Chociaż faktem jest, że można znaleźć co się chce… Często pojawiają się różne orientacje, geje, bi… Ale dominują heterycy… No, i można znaleźć partnerów w swoim typie…

– A wy? Nie boicie się? Że, nie wiem, pojawi się ktoś, kto wam rozwali związek?

– Nie. Bo to tylko seks. Przyjemność, jak każda inna. Dawno doszliśmy do tego, że czasami pozwalamy sobie na seks z kimś innym… – Dominika pochyliła się w przód, odkładając książkę obok torby.

– A to nie jest zdrada?

– Dlaczego? Nikt niczego przed nikim nie zataja. Oboje zanim się poznaliśmy, mieliśmy intensywne życie erotyczne, żadne z nas z tego nie chciało do końca rezygnować… Nietrudno, ale trzeba być wobec siebie tak po ludzku uczciwym. Oboje mieliśmy przygody z innymi, ale zawsze, jak to się mówi, za zgodą i wiedzą. Zresztą z Martyną do dzisiaj jesteśmy kumpelkami… Chociaż poderwać się nie dała i zainteresowana była wyłącznie Arturem… Tyle. I wiesz, żeby była jasność… – Dominika spoważniała – To co było wczoraj wieczorem chętnie powtórzymy. Ale w momencie, kiedy dla ciebie to będzie coś więcej niż seks… To miejsca na to już nie ma. Dla jasności.

– Spokojnie, nie odbiję ci Artura, nie zwykłam podejmować się rzeczy niewykonalnych… Wierz mi, chciałabym, żeby mój związek była taki jak wasz. Nie będzie, przynajmniej nie ten, który właśnie kończę, to oczywiste. I wiesz, chętnie to czasem powtórzę. Artur jest naprawdę świetnym kochankiem. Ty też. Tylko najpierw muszę posprzątać parę spraw. I potrzebna mi do tego wasza pomoc. W sumie dobrze, że Darka nie ma, to możemy obgadać to na spokojnie. Od razu zastrzegam, że jeżeli powiecie, że nie, to nie. Ogarnę to inaczej. Nie chcę, żebyście byli w jakikolwiek sposób obciążeni ponad swoje możliwości, ale chcę załatwić sprawę szybko, higienicznie i bez zbędnego babrania. A do tego potrzebuję waszej pomocy i miejsca w waszym samochodzie.

Artur podniósł się, poprawiając na nosie przeciwsłoneczne okulary.

– Co kombinujesz?

– Wykorzystam to, że Darek ma ciężki sen i za wcześnie nie wstaje, a wy wręcz przeciwnie. Zawieziecie mnie do domu? Muszę być w chacie trzy, cztery godziny przed nim. Tyle mi wystarczy. Jeżeli jutro ruszymy koło piątej rano, zanim się połapie, że mnie nie ma, będzie dziewiąta, albo dziesiąta. Tyle mi starczy.

– Co planujesz? – Artur spojrzał na nią badawczo.

– Zanim dotrze do chaty, zdążę zmienić zamki i wystawić mu graty za drzwi. Nie chcę skurwysyna oglądać dłużej nawet przez minutę. Z tym, co na niego mam, rozwód z orzeczeniem o winie dostanę od ręki. Prawniczkę od takich spraw mam. Chcę to załatwić szybko i maksymalnie bezboleśnie. Pomożecie?

– Jesteś pewna, że wiesz, co robisz?

– Miałam całą noc, żeby to zaplanować, a wierz mi, w tym jestem naprawdę dobra. I tak, jestem pewna. Więc?

– Więc pożegnalne wieczorne piwo będzie bezalkoholowe – Artur podniósł się z koca. – Idę się wykąpać.

– Piąta rano, mówisz? – Dominika poprawiła okulary na nosie. – Do wykonania. Poza tym mamy trójkę kierowców. To jaki masz szczegółowo plan?

– W sumie nieskomplikowany. A jeszcze na dokładkę, zrobię wszystko na bezczela, pod jego nosem. Tylko poczekam, aż Artur wróci, żeby dwa razy nie powtarzać… Słuchaj, chciałam cię jeszcze o coś zapytać, tak że tak powiem, między nami dziewczynami…

– O co? Najwyżej nie odpowiem.

– Myślę, że tak, to znaczy że odpowiesz. Bo ciągle nie mogę jednej rzeczy ogarnąć… Naprawdę przyjaźnisz się z jego byłą?

– Byłą?

– Wspominałaś o jakiejś Marcie…

– Martynie – Dominika uśmiechnęła się. – To trochę bardziej złożona historia. Poniekąd można powiedzieć, że Martyna w jakimś tam stopniu przyczyniła się do tego, że jakoś dotrwałam do końca ciąży z Emilką. Miałam problemy, no i miałam całkowity zakaz figli. Sama widziałaś, jak dochodzę… No i lekarz powiedział, że każdy taki strzał może wywołać poród. A wierz mi, podpalało mnie nawet otarcie się o siebie w kuchni przy robieniu sałatki. No i wpadliśmy na szalony pomysł. Na trzy miesiące Darek regularnie spotykał się z Martyną. To jego dawna znajoma, zawsze łączył ich układ typu przyjaciele z bonusami. Poznałam ją, już po tym, jak urodziłam Emilkę, nawet parę razy był miły trójkącik. Okazała się całkiem fajną babką. Mówiłam ci już. Seks to seks. Oboje lubimy dobry.

– Wow… – Gośka była w stanie zdobyć się tylko na tyle. Nie była w stanie pojąć, jak wielkim zaufaniem muszą oboje się darzyć. Wiedzieć, że żadne z nich nie przekroczy granicy zaangażowania wykraczającej poza sferę czysto zmysłową.

– Słuchaj – odezwała się po dłużej chwili Dominika. – Powiedz mi, jak to jest z tym tańcem na rurze? Gdzieś czytałam, że to podobno modny sport się robi.

– Tak… Wiesz, z tańcem na rurze jest jak z każdym innym tańcem. Można go układać pod siebie. W klubie ma być seksowny, nawet jak technika do dupy. Ważne, żeby klientom się podobało, czyli dziewczyna ma być ładna, i najlepiej goła. Albo efektownie się rozebrać. Ale jak wchodzisz w bardziej sportowy, to bliżej mu w sumie do akrobatyki, cyrku. Tu już liczy się technika, umiejętności, siła. Pewnie, nadal można to robić bardzo seksi, ale to już co innego. No fakt, musisz mieć gołe nogi i ręce, bo inaczej gleba gwarantowana… Ale jak się czasem ćwiczyło, to w najzwyklejszych szortach i obcisłym podkoszulku, żeby się nic nie majtało… Do znudzenia, czasem przez pół dnia ten sam ruch… Dziewczyny w klubie zawsze się śmiały, że wychodzą ze mnie nawyki. Jak pracowałam nad jakimś układem, zdarzało mi się, z rozpędu, zejść z rury i wiesz, rączki, łopatki…

– Co?

– To – usiadła na kocu, ściągnęła łopatki i miękki, płynnym ruchem wyprostowała obie ręce na wysokości ramion. – Nawyk. Jak na treningu. Siedział tak głęboko, że nawet jak tańczyłam, to zdarzało mi się, przy jakimś akrobatycznym elemencie odruchowo machnąć rękami. Zresztą, w Garter miałam przez jakiś czas taki numer… Wychodziłam w stroju jak do gimnastyki, kucyki albo koczki, że niby taka lolitka, robiłam kilka prostych rzeczy, a potem robiłam tak – znów wypięła piersi i wyprostowała ręce – a odpowiednio przygotowany kostium pękał gdzie trzeba…

– Poważnie? Chciałbym to zobaczyć…

– W sumie było przaśne, sama z niego zrezygnowałam. Wolałam krupierkę, albo wonderwoman. To był numer na rurze, z kostiumem na suberbohaterkę. Najlepsze akrobacje… Tylko jak to potrafiłam zrobić… Zaplatałam nogi na rurze, wyglądało jakbym leciała… Wiesz, w stylu supermana. Rączka do przodu, noga w tył… Tylko większość dziewczyn drugą ręką trzyma się rury. Ja drugą ręką zdejmowałam górę kostiumu…

– Lubiłaś tą robotę – Dominika bardziej stwierdziła, niż zapytała.

– Lubiłam. Wiesz, w sumie nadal lubię, ale raczej nie planuję powrotu. Generalnie nikt nie patrzy, ile umiesz, tylko czy masz młode ciało. Ja już nie mam.

– Może nie jest młode, ale nadal spoko.

– To, że nie wyglądam jak wiele mamusiek, nie znaczy jeszcze, że się do tego nadaję, więc nie czaruj.

– Nie czaruję. Naprawdę.

Dalszą rozmowę przerwało pojawienie się Artura. Otrząsnął się z wody, przetarł twarz ręcznikiem i ułożył z powrotem na kocu.

– To co, dziewczęta? Jaki plan na popołudnie?

– Dość prosty – Gośka odebrała to jako zaproszenie do przedstawienia swojej koncepcji wyjazdu. – Muszę spakować rzeczy, powrzucać je do wozu i tak dalej. I wymyśliłam, jak pobierać wszystko tak, żeby Darek się nie połapał. Po prostu zakomunikuję mu, że trzeba spakować wszystko wieczorem, żeby rano tylko kawa, śniadanie, kosmetyczka do torby i trasa. Oficjalnie, powrzucam wszystko do naszego wozu. Rano tylko przerzucimy moje graty do was i w długą. Dwie torby chyba się do tej waszej kanapy zmieszczą?

– Bez problemu – Artur wzruszył ramionami.

– A jak sprzedasz to, ruszamy wcześnie rano?

– Nie wiem, może po prostu musicie jeszcze dzieciaki zgarnąć?

– W sumie… Dzieciaki tak naprawdę to przyjadą dopiero pojutrze po południu… Ale tego nie musi wiedzieć.

– A może zadbać o to, żeby Darek pospał nieco dłużej?

– Ale jak?

– Dominika pojedzie pierwsze parę godzin, jak dośpię na tylnej kanapie. A najpierw przegonię go jeszcze po barach i nocnych klubach? Jedno męskie wyjście z nim jeszcze przetrwam.

– Naprawdę? – Dominika spojrzała na męża z ukosa.

– No.

– Nie – Gośka pokręciła przecząco głową. – Ja to wezmę na siebie.

– Jak to?

– Normalnie. Pójdę z nim na jakieś pieprzone balety, poczekam aż się zaleje i odstawi coś durnego, a potem dam mu w pysk i wrócę do domu – uśmiechnęła się nieszczerze.

– Domi, jak się zapatrujesz?

– Można dla niepoznaki pójść do miasta w czwórkę. Potem ja z Arturem, wymówimy się jakoś, a ty go dobijesz…

– O. Wtedy możecie od razu przełożyć torby do waszego samochodu.

– No, to dograne. A co do dalszych planów, to jak dzisiaj kwestia obiadu?

– Konoba?

– Konoba – odparła Dominika. – Mam ochotę na owoce morza. I szklankę zimnego wina.

Średni plan, Dominika i Artur pakują rzeczy. Najazd na zapinaną torbę, a potem kamera idzie za niosącym bagaże Arturem. Przez kadr przewija się Gośka, wrzucająca swoje rzeczy do bagażnika samochodu.

– Wszystko? – Artur przesunął torbę w bagażniku, robiąc miejsce na rzeczy, które miały tam znaleźć się później.

– Wszystko. Torba ze sprzętem, ciuchy i plecak. Ale plecak do kabiny.

– No dobra. Piąta pobudka?

– Piąta.

– Dobra. Czas część drugą planu.

– Mhm.

Wrócili do apartamentu. Dominika siedziała na tarasie, z książką na kolanach. Darek przed telewizorem z butelką piwa. Artur spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiętnasta.

– Słuchajcie, a może tak jeszcze byśmy tak jeszcze na pożegnalne piwko do miasta skoczyli. Akurat, przejdziemy się kawałek, wdepniemy do którejś kafejki przy marinie, po kufelku na zakończenie wakacji?

Artur natychmiast zainteresował się pomysłem. Co było do przewidzenia. Dominika spojrzała na nich nieco krzywo znad okularów.

– Piwo? Ale maks jedno…

– Jak ich nie przypilnujesz, to będzie jedna, ale beczka – rzuciła Gośka. – Idziemy w czwórkę?

Darek nawet nie ukrywał, że taka propozycja podoba mu się znacznie mniej niż koncepcja męskiego wypadu do barów.

– W sumie… – Dominika złożyła książkę i wstała z leżaka. – To co?

– No to dajcie mi z dwadzieścia minut, muszę się ogarnąć – Gośka wskazała na nieco sprany t-shirt, w którym chodziła całe popołudnie. – Wy też byście się może ogarnęli?

– Aj tam – Darek dopił piwo. – Ja jestem gotów.

– Spokojnie, nie spieszy się – Artur machnął lekceważąco ręką. – Niech się dziewczyny wyszykują…

– Baby… – Darek roześmiał się z własnego domniemanego żartu.

Prawie godzinę później szli we czwórkę, niespiesznym krokiem do miasteczka. Artur nie przewidział jednej rzeczy. Gośka z Dominiką na ostatnie wyjście włożyły sukienki, umalowały się i ogólnie zrobiły na bóstwa. O ile doskonale wiedział, czego może spodziewać się po swojej żonie, bo chociażby wiedział z grubsza, jakie rzeczy zabrała, o tyle wygląd Gośki zrobił na nim naprawdę duże wrażenie.

Dominika miała na sobie letnią, płócienną sukienkę w niebieskie grochy i sandały. Natomiast Gośka włożyła wiele wysiłku w to, żeby wyglądać zjawiskowo. Czerwona, rozkloszowana sukienka z odkrytymi ramionami, pończochy, szpilki i włosy uczesane w stylu pin-up girl naprawdę robiły wrażenie. Efekt dodatkowo powiększał kontrast jej wyglądu i Darka, w bermudach i podkoszulku. Szli powoli, rozmawiając o niczym. Gośka i Dominika z przodu, Artur z Darkiem z tyłu. Artur od czasu do czasu wyłapywał zainteresowane spojrzenia mijających ich mężczyzn. Gośka, ze swoją figurą naprawdę robiła wrażenie. Wrażenie, którego Darek zdawał się w ogóle nie dostrzegać.

– Swoją drogą, to ta kiecka świetnie na Gośce leży – rzucił w końcu, niezobowiązująco do Darka.

– Kieca – lekceważąco odpowiedział Darek, bardziej zainteresowany rozglądaniem się za nastolatkami w krótkich topach.

Dotarli do baru. Wybór padł na mały lokal z kilkoma stolikami prawie nad samą wodą, z piracką banderą, dumnie powiewającą nad szyldem „Porto Bello”. Usiedli przy stoliku.

– To co? Dla nas to po piwku, a dla was? – Artur pytająco spojrzał na kobiety.

– Ja białe wino – opowiedziała Gośka.

– A ja coś bez alkoholu.

– No co ty? – Darek po raz pierwszy tego wieczoru wykazał chociażby minimalne zainteresowanie pozostałymi uczestnikami imprezy. – Chora?

– Głowa mnie bolała, wzięłam tabletkę, nie będę z drinkami mieszać.

Złożyli zamówienia. Kelner po chwili przyniósł napoje. Zamówili jeszcze przekąski. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Artur obserwował Gośkę, która, przy minimalnym wysiłku, jaki w to wkładała, i tak wzbudzała zainteresowanie, i Darka, który najwyraźniej nie tyle nie był w stanie tego dostrzec, ale raczej po prostu nie zwracał na żonę uwagi. Zamówili następną kolejkę drinków. W końcu, chwilę przed dziewiątą, Dominika rzuciła, krzywiąc się nieco:

– Artur, masz tabletki?

– A co?

– Tamta puszcza, głowa mnie zaczyna boleć…

– Nie…

– Cholera… Słuchajcie, to może ja pójdę do domu… Położę się wcześniej…

– No co ty… Kielicha walnij na ból głowy i spoko – Darek lekceważąco machnął ręką.

– No, może niekoniecznie. Mieszanie tabletek i wina tylko pogarsza sytuację. Słuchajcie, nie będziemy wam psuć wieczoru, ale chyba będziemy wracać – Artur spojrzeniem przywołał kelnera.

– No co ty… – Darek wzruszył ramionami.

– Sorki. Zresztą, jutro trasa, w pewnym wieku trzeba się jednak przed drogą wyspać – przywołał na twarz przepraszający uśmiech. Wszyscy roześmiali się z żartu, chociaż niektórzy mocno nieszczerze.

Uregulowali rachunek i Dominika z Arturem podnieśli się od stolika. Dominika na pożegnanie przytuliła Gośkę, mężczyźni podali sobie ręce.

– No, to jakbyśmy się rano nie widzieli, to szerokości…

– Do jutra.

– Cześć.

Gośka opadła na krzesełko, patrząc za oddalającymi się Dominiką i Arturem. A potem, nawet nie kryjąc niesmaku, przeniosła wzrok na Darka, zamawiającego kolejne piwo. O tym, żeby zapytać ją, czy nie chce następnej lampki wina nawet nie pomyślał, więc zrobiła to sama.

– To co, będziemy tak siedzieć? – Darek nawet nie próbował ukryć, że spędzenie czasu we dwójkę nie jest dla niego specjalną rozrywką.

– Nie wiem. Zaproponuj może coś?

– Balety?

– W sensie?

– No jakiś klub…

– Ale jaki?

– Tu jest niedaleko… Nawet niezły…

– Bo ja wiem… – Gośka zmarszczyła nos. – Z tego, co widziałam, to większość to technobudy…

– Będzie – uznał rozmowę za zakończoną i sięgnął po kufel.

Odjazd, w kadrze widać spory kawałek nadmorskiej promenady, kawiarnie, wyjście wyżej, na panoramę całej dzielnicy nadmorskiej.

Kiedy prawie godzinę później Dominika i Artur dotarli do willi, milcząc otworzyli oba samochody. Artur ich, a Dominika – Gośki i Artura, kluczami które przyjaciółka dyskretnie dała jej jeszcze przed wyjściem. Dwie torby szybko zmieniły miejsce. Zamknęli bagażniki, szczęknęły centralne zamki. Wrócili do apartamentu.

– To co, śpimy? – zapytała Dominika, kładąc rękę na drzwiach łazienki.

– Chyba tak…

– To chodź… – otworzyła drzwi.

Szybko rozebrała się i weszła pod prysznic, czekając na męża. Ten wszedł po lecącą z deszczownicy wodę chwilę później. Objęła go, tuląc się do szerokiej klatki.

– Kocham cię, wiesz? Mimo wszystko to były naprawdę świetne wakacje…

– Też cię kocham, narwańcu… Jak myślisz, jak grubo będzie, jak Darek połapie się, co Gośka mu wywinęła?

– Nie wiem. Ale jeśli przyjedzie do nas z jakimiś pretensjami, to wtedy możesz mu z czystym sumieniem dać w pysk. A ja poprawię… Ale nie mów teraz o tym… Po prostu mnie przytul, a potem chodźmy się kochać… Powoli, bez pośpiechu… Mam dzisiaj romantyczny nastrój… – pocałowała go przelotnie.

Artur sięgnął po żel i wylał odrobinę na dłonie. Delikatnie zaczął rozprowadzać kosmetyk po ramionach i plecach żony, mniej myjąc, a bardziej pieszcząc. Powoli, niespiesznie, rozbudzając zmysły. Dominika z kolei namydliła piersi i zaczęła ocierać się nimi o męża, myjąc go ciało o ciało.

– Może mnie też zrobisz porządny masaż? – zapytała w końcu, odrywając się od niego na kilkanaście centymetrów i podnosząc w górę głowę.

– Może… – uśmiechnął się.

– Może?

– Może…

Przytuliła się od niego znów. Szybko dokończyli toaletę. Kiedy kładła się na łóżku, Artur wyciągnął z kosmetyczki jej balsam do ciała.

– Pani pozwoli… – zdjął jej okulary i odłożył na nocny stolik, obok telefonów. Wycisnął z butelki nieco białej emulsji na dłonie, przez chwilę rozcierał, a potem zaczął powolnymi, pewnymi ruchami rozprowadzać kosmetyk po skórze ramion i pleców. Miarowo uciskał mięśnie, palcami wyszukując miejsc wymagających potencjalnej uwagi. Nie znalazł ich wiele, ale mimo to starannie rozmasował ramiona kark i plecy Dominiki. Nabrał następną porcję kosmetyku i przeniósł się nad jej pośladki i uda, które równie starannie wysmarował balsamem i rozmasował. W końcu usiadł przy jej stopach i samymi palcami zaczął je masować. Dominika westchnęła cicho. Lubiła masaż stóp, wydawał jej się zawsze jednym z najbardziej erotycznych. Poddawała się pieszczocie i pozwalała powoli rosnąć podnieceniu. Artur od czasu do czasu wyciskał z opakowania nową porcję balsamu i nie przerywał, czekając aż Dominika sama uzna, że chce czegoś innego.

– Przód też – oświadczyła w końcu, przewracając się na plecy. Artur z powrotem przeniósł się na wysokość jej ramion. Zaczął od wcierania balsamu i masowania ramion, starannie zajął się ramionami, a potem powoli przesunął na brzuch. Ominął biodra i skupił się na nogach. Długo i delikatnie ugniatał uda, coraz częściej przesuwając dłonie na ich wewnętrzną stronę. Wsłuchiwał się w westchnienia i pomruki, aż uznał, że to właściwy moment, by przenieść się z masażem znów w górę. Objął dłońmi piersi żony. Ta, podłożywszy dłonie pod głowę, poddawała się masażowi, który stopniowo zmieniał się w pieszczotę.

Kiedy Artur zsunął dłonie niżej, na jej brzuch i delikatnie zaczął uciskać tuż nad miednicą, westchnęła głośniej i lekko rozchyliła uda. Doskonale zrozumiał jej oczekiwania. Przesunął dłoń nieco niżej, czując pod palcami miękkość paska rudych włosów. Przeciągnął opuszkami po śliskiej skórze, aż odnalazł twardniejącą wypukłość łechtaczki. Trącił ją kilka razy delikatnie, pytająco.

– Mmmmmm – usłyszał w odpowiedzi.

Zmienił pozycję, siadając wygodniej na wysokości jej bioder. Nadal jedną dłonią masował dół brzucha, druga jednak coraz śmielej poczynała sobie między jej nogami. W końcu wsunął w jej wilgotne wnętrze najpierw jeden, a potem dwa palce. Dominika w odpowiedzi uniosła lekko biodra, sięgnęła za siebie po poduszkę i wsunęła pod pośladki.

– Taaaak… – jęknęła, kiedy jego palce trafiły we właściwe miejsce i pod właściwym kątem. A on, nie zmieniając ani na jotę ułożenia dłoni po prostu powoli zaczął zwiększać intensywność ruchów, budując podniecenie. W końcu Dominika westchnęła przeciągle, odrywając biodra od poduszki. Nacisnął jeszcze kilka razy, wzmacniając jej przyjemność. A potem, gdy rozluźniona opadła znów na poduszkę, ostrożnie wysunął z jej wnętrza wilgotne palce.

– Mmmm… Właśnie o taki masaż mi chodziło… – westchnęła po kilku minutach, kiedy przyjemność opadła. Uniosła się na łokciach, patrząc na niego zmrużonymi oczyma. Siedział, wygodnie oparty o wezgłowie łóżka. Szybko usadowiła się między jego nogami, opierając plecami o poruszającą się miarowo klatkę.

– Dzięki… – zamruczała.

– Proszę… – odparł z uśmiechem.

– Jak ci się odwdzięczyć? – spytała, przeciągając grzbietem dłoni po udzie męża.

– A na co masz chęć?

– Tak naprawdę?

– Tak naprawdę.

– Chcę popatrzeć jak sam robisz…

– Sam?

– Mmm… Chcesz tak?

– A pokażesz mi, jak ty robisz? – nachylił się i wyszeptał jej do ucha.

– Pewnie…

Odsunęła się, a potem usiadła naprzeciw niego na łóżku, rozchylając nogi i eksponując swoją kobiecość. Sugestywnie przeciągnęła palcami po wciąż wilgotnym wejściu, patrząc jednocześnie jak on obejmuje członka dłonią i zaczyna miarowo poruszać nią w górę i w dół. Patrzyła, jak penis rośnie, twardnieje, pieszcząc jednocześnie siebie samą. Bardziej jednak skupiała się na obserwowaniu męża, tego jak sam siebie prowadzi do przyjemności. Obserwowała coraz szybciej poruszającą się dłoń, przyspieszający oddech. Czekała, aż Artur dojdzie do tego momentu, w którym od spełnienia dzielić będą go tylko chwile. Przesunęła się bliżej, cały czas z palcami dłoni między własnymi udami, drugą ręką sięgnęła w jego stronę, obejmując dłonią mosznę. Delikatnymi ruchami dłoni zaczęła ją lekko masować, jednocześnie opuszką środkowego palca naciskając na jego odbyt. Czekała. Wreszcie, kiedy była pewna, że jest na granicy spełnienia, pochyliła się i jednym, płynnym ruchem przyjęła go w ustach. Dokładnie w tym samym momencie, w którym jej wargi objęły główkę, nieco mocniej zacisnęła dłoń na jądrach. Artur ciężko sapnął, gdy poczuła na języku słone krople.

Odczekała kilka chwil, aż cały jego ładunek znalazł się w jej ustach, a potem dyskretnie przełknęła. Mimo wszystko nie lubiła ostentacji, a z kolei wypluwanie uważała zawsze za bardzo nieerotyczne. Oparła głowę na jego brzuchu, czując jak powoli zwalnia oddech. Było jej błogo, bezpiecznie i spokojnie. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.

Kamera w teledyskowym montaży pokazuje klub. Migające światła, szybkie zmiany kadru, przejścia z tańczących na DJ-a, bar. W kadrze przez moment miga czerwona sukienka Gośki, stojącej przy barze.

Klub, zgodnie z przewidywaniami Gośki, okazał się tym, czym są zazwyczaj takie miejsca w wakacyjnych miejscowościach – nieco tandetna budą z głośną muzyka i prostymi alkoholami. Zakręciła się kilka razy po parkiecie, całkowicie bez przekonania. Darek, nawet tańcząc z nią, co zauważyła bez trudu, bardziej zainteresowany był obcinaniem co skąpiej ubranych nastolatek. Czuła, jak wymieszane z rosnącą złością wino zaczyna gotować się w niej. Pod pretekstem odwiedzenia toalety zeszła z parkietu, a potem, rzeczywiście odwiedziwszy to miejsce, zakotwiczyła przy barze. Darek został na parkiecie.

Nie musiała czekać długo, by na orbicie pojawił się pierwszy mężczyzna, wyraźnie zainteresowany samotną, w jego przekonaniu, atrakcyjną kobietą. Stanął, na początek w bezpiecznej odległości i zamówił drinka. Kiedy barman postawił przed nim szklaneczkę whisky, pozornie obojętnie zaczął sączyć napój. Gośka jednak doskonale znała schemat, widziała go nie raz. W chwilach, w których wydawało mu się, że ona tego nie widzi rzucał znad szklanki ukradkowej spojrzenia. Zamówiła kolejną szklankę pomarańczowego soku. Barman podawał jej jak drinki, z palemką i lodem. Wypiła kilka łyków i nagle doszła do wniosku, że w sumie dlaczego nie pozwolić sobie na odrobinę zabawy. Odstawiła naczynie na bar i spojrzała otwarcie na potencjalnego podrywacza. Nie wyglądał źle. Oceniła, że najpewniej albo Chorwat, albo Włoch. Południowa uroda, ciemne włosy, starannie zaczesane do góry. Mógł mieć najwyżej trzydzieści pięć lat. Wydawał się nawet atrakcyjny.

Mężczyzna, widząc jej spojrzenie podjął grę. Przesunął się kilka kroków bliżej, a potem uśmiechnął.

– Hello – odezwał się. – How is your evening?

Włoch. Nieco śpiewne, charakterystyczne przeciąganie samogłosek i falująca intonacja zdradziły go od razu.

– Grazie, non è poi così male – odparła, przywołując na usta uprzejmy uśmiech. Włoch rozpromienił się.

– Italiano?

– No, ma parlo italiano e il tuo accento ti tradisce subito – znów niezobowiązujący uśmiech.

– È davvero così orribile?

– Purtroppo – znów uśmiech, tym razem przepraszająco-wybaczający.

– Vincenzo – wyciągnął do niej dłoń.

– Margo – odparła, chwytając jego rękę.

Słuchała, komplementuje jej sukienkę i “kobiecy, vintage styl”. Właściwie nie wiedziała, po co to robi, ale po prostu pozwoliła mu na tę grę. Przerzucali się błahymi zdaniami, aż w końcu Vincenzo rzucił kluczowe pytanie.

– Sei qui da solo?

– Sfortunatamente no – uniosła dłoń tak, by doskonale było widać obrączkę. Z twarzy Vincenza uśmiech zniknął jak zmyty. Nawet nie bawił się w uprzejmość, po prostu niezbyt przekonująco udał, że ktoś za jej plecami go woła.

– Mi dispiace, ma amici… – rzucił na odchodnym, dopił drinka i wstał. Kiedy ja mijał, mimo hałasu usłyszała soczyste „cazzo”… Uśmiechnęła się, tym razem szczerze. Nie miała ochoty na jakieś zabawy w podrywanie, ale fakt, że facet z marszu się nią zainteresował tylko utwierdził ją w przekonaniu, które właśnie zaczynała odbudowywać. Znów poczuła się atrakcyjna.

Znikąd pojawił się Darek.

– Co to był za palant?

– Nie wiem. Kupił drinka, posiedział chwilę, zapytał jak się bawię, a potem poszedł do swoich znajomych. A co?

– Nic – Darek najwyraźniej uznał, że wystarczająco jednoznacznie oznaczył terytorium. – Chcesz coś do picia?

– Już sobie wzięłam – ruchem głowy wskazała na szklankę. – Nudno tu. I za dużo smarkaterii.

– Oj tam… Poczekaj, o północy będzie fajnie…

Spojrzała na zegarek. Było wpół do dwunastej.

– W sensie?

– Zobaczysz – rzucił, najwyraźniej niezainteresowany dalszymi wyjaśnieniami. Zamówił piwo i oparł się o bar, obserwując parkiet. Teraz i ona spojrzała w tym kierunku. Parkiet był spory, niemal kwadratowy. W jednym narożniku ulokowała się ambona DJ-a, w drugim – niewielka scenka. Dopiero teraz zwróciła uwagę, że tak naprawdę to podest z rurą. A, czyli Darek to rozumiał jako „fajnie”. Klub pewnie dla podniesienia frekwencji o północy organizował pokaz tańca na rurze. OK. Przynajmniej popatrzy, co potrafi dziewczyna, która występuje. Ważniejsze teraz było, żeby Darek padł na tyle skutecznie, żeby za parę godzin nic nie było go w stanie obudzić.

Czas mijał. Darek nie odzywając się, gapił się na parkiet, a ona sączyła sok. Tuż przed północą wśród gości zaczęło być widać napięcie. Kręcący się do tej pory bezładnie po lokalu ledwo pełnoletni chłopcy zaczęli przemieszczać się w okolice parkietu, z którego wyraźnie zaczęło ubywać dziewczyn. W końcu nie dało się ukryć, że wszyscy na coś czekają.

– Chodź, bliżej będzie lepiej widać… – Darek też był wyraźnie podochocony tym, co miało nastąpić.

– Daj spokój, co ma się stać?

– Zobaczysz. Będzie grubo.

Wzruszyła ramionami, nie ruszając się jednak z miejsca przy barze. O północy muzyka przycichła nieco, a DJ oznajmił, że pora na cowieczorną atrakcję.

– Tak, jest, jak co wieczór zapraszam chętne do konkursu! – zawołał do mikrofonu, wywołując aplauz wśród męskiej części publiki. Kobiety zareagowały różnie. Większość skrzywieniem, część chichotem, niektóre zaczęły patrzeć na siebie nawzajem, jakby szukając wsparcia. Ta ostatnia reakcja dominowała zwłaszcza tam, gdzie bawiły się same dziewczyny. Czyli o to chodziło. Amatorski taniec na rurze, albo inna durna zabawa, w której prędzej czy później jakaś dziewczyna, ku uciesze męskiej części publiczności zacznie świecić biustem. Nie była w stanie ukryć dezaprobaty. Dno i żenada.

Szybko okazało się, że do zabawy znalazły się trzy czy cztery dziewczyny. DJ puścił pierwszy kawałek, jakaś szczupła blondynka w szortach i topiku zaczęła kręcić się wokół rury. Zrobiła nawet kilka prostych ewolucji, przez moment udało jej się utrzymać nawet tylko nogami obejmując rurę. DJ co jakiś czas informował, że dziewczyna, która zdobędzie najgłośniejszy aplauz publiczności, wygra w nagrodę butelkę szampana. Kilka głosów z publiczności jasno dało do zrozumienia, co zapewnia wygraną. Przez muzykę czasem przebijało się pijane „pokazi sise!”. Tancerka jednak nie dała się przekonać. Zeszła w akompaniamencie niezbyt entuzjastycznych braw i zdawkowego „Dziękujemy” DJ-a.

Druga zawodniczka weszła na scenę przy akompaniamencie gwizdów i pohukiwań kilkunastu osób. Gośka przez chwilę zastanawiała się, czy to jej znajomi, czy raczej już wcześniej brała udział w tej idiotycznie zabawie. Kilka pierwszym taktów udzieliło jej odpowiedzi. Dziewczyna chwyciła rurę, zakręciła się wokół niej. Widać było, że robi to nie pierwszy raz. Udało jej się nawet na moment oderwać od podłogi, ale słabe dłonie nie pozwoliły na wiele więcej. Aplauz publiczności zapewniło jej co innego – jeszcze przed połową piosenki dziewczyna kręciła się wokół rury topless.

– Proszę, oto nasza mistrzyni tańca! – ekscytował się DJ.

– Jak mistrzyni – wyrwało się Gośce. – Nic nie umie…

– Co? – Darek najwyraźniej usłyszał jej komentarz.

– Mówię, że nic nie umie. Cycki pokazać potrafi byle kto.

– A od kiedy ty taka ekspertka?

– Ćwiczyłam taniec, nie wiem, czy pamiętasz?

– Taniec-sraniec. Fajnie się dupa kręci, o co ci chodzi?

– Proszę cię. Tak to każdy potrafi.

Rozmowę przerwał koniec piosenki i żywiołowy aplauz dla schodzącej z podestu tancerki-amatorki. DJ, ewidentnie pokręcając atmosferę, znów pokreślił, że nagrodę wygra ta, która dostanie największy aplauz publiczności, czyli najseksowniej zatańczy. Trzecia z kandydatek do butelki taniego musującego wina najwyraźniej zrozumiała aluzję DJ-a. Dobrze nie weszła na podest, już pozbyła się bluzki, a w kilka chwil także stanika. Kręciła się po scenie, powiewając spódniczką, próbowała jakichś ewolucji na rurze, które jednak szybko kończyły się mniej lub bardziej niestabilnym lądowaniem. Ostatecznie niemal na koniec utworu, spódniczka także opadła na podłogę a kandydatka do nagrody, w niewiele zasłaniających stringach, przy akompaniamencie gwizdów i podochoconego wycia publiki zeszła z podestu.

– Dno…

– Co? Zazdrościsz? Że tak nie wyglądasz, czy że tak nie umiesz – nieźle wcięty Darek nawet nie silił się na to, by ewidentna obelga chociażby brzmiała jak żart.

– Coś ty, kurwa, powiedział? – w Gośce momentalnie wszystko się zagotowało. Nagle miała głęboko w dupie cały misterny plan, to że chciała to załatwić w białych rękawiczkach. Miała ochotę po prostu dać mu w pysk.

– Oj, daj spokój, fajnie się dziewczyna ruszała… – próbował złagodzić, ale poniewczasie.

– Gówno prawda. To, że pokazała cycki nie zmienia faktu, że ma grację klocka drewna… – burknęła Gośka bardziej do siebie, niż do męża. Ten jednak nie zwrócił na nią chyba uwagi, bo na scenie pojawiła się ostania z kandydatek. Zdecydowanie, ze wszystkich była najatrakcyjniejsza. Długie nogi, w szpilach na niebotycznym obcasie naprawdę robiły wrażenie. Szybko wspięła się na rurę, nawet udało jej się przez moment utrzymać w powietrzu. Szybko pozbyła się topu, prezentując całkiem spory biust. Publiczność, a zwłaszcza męska jej część nagrodziła to porcją wycia i gwizdów.

– O, i o to chodzi! – Darek najwyraźniej kompletnie przestał liczyć się z tym, że jest w klubie z żoną i otwarcie komentował wygląd dziewczyny. – Są cycki, jest nagroda. Ta się rusza!

– Rusza? Kręci się w kółko i świeci cyckami… – Gośka patrzyła, jak dziewczyna nieco chwiejnie ląduje na podłodze i odwraca się tyłem do publiczności. Chwilę później na podest spadły zdjęte spod spódniczki majtki. Widzowie nagrodzili to kolejną porcją podochoconych gwizdów i wycia. DJ podkręcał atmosferę.

– Żenada… – Gośka ostentacyjnie odwróciła się do baru.

– Zazdrościsz. Sama nie potrafisz, to innych krytykujesz… – odpalił Darek.

W Gośce coś pękło. Nagle przestało ją interesować, co Darek powie. W sumie nie wiedziała, co chce mu udowodnić, ale odwróciła się, aż zafurczała sukienka.

– Co proszę?

– Sama nie umiesz, innych się czepiasz… – odpowiedział.

– Czego nie umiem?

– Bawić się, tańczyć.

– Na rurze?

– Na jakiej rurze? Nawet nie wiedziałabyś, co z nią zrobić… Zresztą, za stara na to jesteś…

– Coś ty powiedział?

– A co? Wiedziałabyś? To proszę? Wygraj tego szampana, chętnie się napiję!

Szklanka z sokiem ze stukiem wylądowała na barze.

– Ochujałeś?

– Nie. A co, jak się bawić, to się bawić!

– Odbiło ci?

– Nie. Zresztą, nawet jakbyś się do zera rozebrała, to co? I tak nie wygrasz…

– Nie trzeba się rozbierać, żeby wygrać…

– Proszę cię, nie ośmieszaj się.

Dwoma szybkimi ruchami stóp zrzuciła z nóg szpilki. Potem jeszcze szybciej zdjęła pończochy. Poderwała się ze stołka, wsuwając z powrotem stopy w czerwone czółenka, a potem wcisnęła zmięte kabaretki w dłoń zaskoczonego Darka. Zanim piosenka dobiegła końca, była już na parkiecie, obok trzech dziewczyn, które, teraz już ubrane, czekały aż ostatnia skończy. Ta na koniec piosenki machnęła spódniczką, udowadniając publice, że nie ma majtek i zeszła ze scenki, zbierając po drodze swoją garderobę. DJ tymczasem dostrzegł czerwoną sukienkę Gośki na parkiecie

– Još jedan natjecatelj? – zawołał do mikrofonu. Podjęła decyzję. Dwoma krokami znalazła się na podeście, stawiając torebkę w kącie, by jej nie przeszkadzała. Machnęła ręką, dając znak, by zaczął grać. Z głośników popłynął kolejny kawałek, Objęła dłonią rurę, przeniosła ciężar ciała na zewnętrzną nogę, a potem miękko, lekko odbiła się od podłogi i okręcając wokół. Publiczność najwyraźniej nie spodziewała się, że cokolwiek zrobi. A ona uchwyciła lśniącą stal obiema dłońmi, mocnym zamachem biodra nadała rotację i bez trudu wspięła się pół metra ponad podłogę. Szybko oplotła łydką pręt, asekurując się wolną dłonią. Spódnica trochę przeszkadzała, ale nie na tyle, by nie była w stanie utrzymać się w górze. Lekko poluzowała chwyt, zamachnęła się drugą nogą, a potem szybko przytuliła ją do rury. Czując, że rura nadal się obraca, oderwała obie dłonie, docisnęła pośladki do pręta, a potem oderwała obie ręce, szeroko je rozkładając. Przez moment widziała zaskoczone miny kliku stojących najbliżej osób. Dalej kręciła się w górze, przechodząc z jednej pozycji do drugiej. Czasami sugestywnie przeciągała dłońmi po biodrach albo piersiach, zatracała się tańcu. Mięśnie, mimo przerwy, pamiętały ruchy, pozwalając na kolejne przejścia w powietrzu, nawet przez moment nie dotykając podłogi. Zdawała sobie sprawę, że wielu figur nie jest w stanie wykonać, ale kiedy piosenka najwyraźniej zaczęła dobiegać końca, zdecydowała się na ostatni numer. Zsunęła się lekko po rurze, by tylko palcami stopy dotknąć podłogi. Tyle wystarczyło, by najpierw nabrać rozpędu, a potem, uchwyciwszy rurę mocno dłońmi zrobić podręcznikową chorągiewkę. Na moment miała w nosie, że za moment pokaże całemu klubowi majtki. Podciągnęła się nieco, a potem dotknęła obcasami butów rury niemal przy samym suficie. Spódnica opadła jej niemal na oczy, kiedy powoli przestawiając stopy przeszła w powietrzu kilka kroków, idąc po niewidocznej ścieżce od sufitu do podłogi. Kiedy jej stopy znów dotknęły podestu, odbiła się jeszcze raz, dokończyła obrót i z gracją wylądowała. Serce waliło jej jak po długim biegu, czuła, że zmęczone dłonie nie byłyby w stanie utrzymać jej nawet przez sekundę dłużej. Ale poczuła się tak, jak czuła się po udanym występie w „The Garter“. Doskonale wiedziała, że przez tych kilka minut nikt nie odrywał od niej wzroku.

DJ, dopiero kiedy się ukłoniła, odzyskał mowę.

– Mislim da nitko nema sumnje tko je danas pobijedio na natjecanju! Kako se zoveš, Dance Queen? – wrzasnął. Odpowiedziało mu pełne radości wycie i gwizdy. Cztery pozostałe konkurentki patrzyły na nią z mieszaniną zawiści i szacunku. Ukłoniła się w ich stronę, podniosła leżącą w kącie torebkę a potem zeszła ze sceny. Tuż przed nią jak znikąd wyrósł Darek;

– Co to kurwa było?

– Wygrałam konkurs. Idę po nagrodę – minęła go łukiem, idąc w stronę DJ-ki. Chłopak za konsoletą uchylił drzwi i zaprosił ja na górę. Wręczył jej butelkę taniego, gazowanego wina. Odebrała ją, podniosła w górę i zeszła na parkiet. Pozostałe cztery dziewczyny stały wciąż z boku. Podeszła do nich, ignorując Darka. Wręczyła butelkę dziewczynie, która jako jedyna się nie rozebrała.

– Mnie nie potrzebny, a ty jedyna cokolwiek umiesz – rzuciła do niej po angielsku, nawet nie zadając sobie trudu sprawdzania, czy tamta zrozumiała. Pozostałe trzy patrzyły na nią z rozdziawionymi ustami, kiedy dotarło do nich, że przy odrobinie szczęścia może być ich matką.

– Powodzenia – zakręciła się, aż spódnica nieco się uniosła i z pełną świadomością tego, co robi, zarzucając biodrami, ruszyła przez parkiet. Przedefilowała odprowadzana spojrzeniami większości ludzi w lokalu obok baru i skierowała się do prowadzących do wyjścia schodów.

Kiedy znalazła się na zewnątrz, wyciągnęła z torebki papierosy, oparła się o ścianę i przypaliwszy PallMalla, zaciągnęła dymem. Darek wypadł na zewnątrz w tym samym momencie, w którym chowała zapalniczkę do torebki.

– Co to kurwa było? – powtórzył pytanie.

– Chciałeś się zabawić? No to się bawimy. O co ci chodzi?

– Kurwa… Odpierdoliło ci? Co to była za akcja? Co ty chcesz udowodnić?

– Że jestem lepsza od tych smarkul? Że samo świecenie cyckami to mało?

– Ciebie naprawdę na stare lata kompletnie pojebało?

– Jakie stare lata? – nie dawała się sprowokować. Już nie. I nie jemu.

Na moment stracił rozpęd, widząc że Gośka w najmniejszym stopniu nie przejmuje się tym, co mówi, paląc niespiesznie papierosa. W końcu burknął coś pod nosem.

– Że co? – odezwała się, wrzucając niedopałek do popielniczki.

– Chujów sto! – burknął.

– Przepraszam, a kto dopiero co pytał mnie, czy przypadkiem nie zazdroszczę smarkaterii, że umieją lepiej ode mnie? No więc nie umieją. I co? Zatańczyłam, wygrałam konkurs. Z czego ty kręcisz aferę?

– Kurwa, no chyba trzeba się szanować?

– Co?

– Szanować się. Kurwa, masz dziecko, to chyba powinnaś się jakoś zachowywać!

– Co ty bredzisz? Widzisz tu gdzieś dziecko? Co ty w ogóle sobie wyobrażasz? Że będziesz decydował, co wypada, a co nie? Powiedział człowiek, który nawet nie wie, ile może wypić i robi sam sobie obciach, bo wraca tak napruty, że nie trafia do własnej sypialni… Nie pogrążaj się. Wiesz co Rajecki? Weź ty się najlepiej zamknij, bo niedobrze mi się robi, jak cię słucham.

Darka zatkało. Nie raz i nie dwa kłócił się z Gośką, ale dzisiaj coś było nie tak. Zazwyczaj kończyło się na tym, że obrażała się, odwracała plecami i szła gdzieś. Teraz najwyraźniej dążyła do zwarcia. Zrzucił to na karb wypitego wina. A potem zlekceważył. Jutro jej przejdzie i tyle.

– Dobra, postanowiłaś zaszaleć po pijaku, niech ci będzie. Czasem trzeba się wyszaleć… – podzielił się swoja najnowsza teorią.

– Jasne… Znudziła mnie ta impreza, idę do domu. Rób co chcesz. Mnie chce się spać. – poprawiła torebkę na ramieniu i oderwała od ściany. – Przypominam tylko, ze jutro masz drogę do domu.

Darek spojrzał na zegarek. Dochodziła pierwsza. Wzruszył ramionami, sięgnął do kieszeni spodni po papierosy i ostentacyjnie odwrócił plecami.

– Jak chcesz.

Szła powoli przez imprezujące w najlepsze miasteczko. Im bardziej jednak oddalała się od centrum, mariny i deptaka, tym otoczenie cichło. W końcu jednym dźwiękiem, jaki dało się słyszeć, oprócz rytmicznego brzęczenia świerszczy, było postukiwanie jest obcasów o chodnik. Szła niespiesznie, obracając w myślach ostatnie wydarzenia. Wciąż jeszcze czuła w dłoniach i ramionach swój występ. Mimo wszystko brak regularnego treningu dawał znać o sobie. Jednak satysfakcja z tego, co zrobiła dawała jej kopa. Znów poczuła, że jest atrakcyjna, że przyciąga uwagę. Znowu to ona nadawała ton, a nie poddawała się woli męża. Przez krótką chwilę przed klubem miała ochotę wygarnąć mu całą prawdę. O Londynie, o Soho, o klubie. O tym, że wie o jego randkach z Tindera, że ma pełną świadomość jego niewierności i tego, że ją zwyczajnie okłamuje. Teraz jednak cieszyła się, że tego nie zrobiła. Mając już nieco chłodniejszą głowę, z której wyparowała nagła euforia, wywołana występem, zdawała sobie sprawę, że zdemaskowany Darek, w dodatku pijany, mógł zrobić dosłownie wszystko. Przez moment nawet wydawało jej się, że posunąłby się do przemocy.

Potok myśli przerwał dopiero widok stojących przed domem samochodów. Weszła na stopnie prowadzące do drzwi i zdjęła buty. Nie chciała budzić Dominiki i Artura. Cicho i delikatnie wsunęła klucz do zamka, przekręciła i otworzyła drzwi. Wykąpana i przebrana w koszulkę ułożyła się na kanapie w salonie. Myśl o tym, że miałaby spać w jednym łóżku z Darkiem wydała się jej nie do przyjęcia.

Usłyszała, jak wraca do apartamentu mniej więcej godzinę później. Szczęknęły drzwi wejściowe, a potem drzwi do sypialni. Usłyszała ciche przekleństwo. Przez moment zastanawiała się, jak Darek zareaguje na to, że łóżko jest puste. Ten jednak najwyraźniej albo był zbyt pijany, żeby to zarejestrować, albo w ogóle się nie przejął. Szybko z otwartych drzwi dobiegło ją ciężkie, pijane pochrapywanie. Uśmiechnęła się przekornie do siebie, poprawiając poduszkę. Najważniejsze, że jutro nie obudzi się zbyt wcześnie.

 

Rozdział IX: Niedziela

Nie było jeszcze szóstej, kiedy Artur wrzucił bieg i ruszył spod domku. Zebrali się w niecałe pół godziny, dochodząc wspólnie do wniosku, że kawa i śniadanie na stacji benzynowej w zamian za dodatkowe pół godziny, a przede wszystkim – ograniczenie hałasu – do cena do zaakceptowania. Teraz dojeżdżali do świecącego jeszcze nocnymi światłami w porannej szarówce szyldu.

– Postój. Śniadanie, kawa, toaleta – rzucił Artur zza kierownicy.

– Cudnie. O niczym innym nie marzę – ziewnęła Dominika, poprawiając okulary.

Kiedy kwadrans później, na stojąco, przy wysokim stoliku, kończyli kanapki i rogaliki, popite kawą z papierowych kubków, Gośka ni z tego, ni z owego stwierdziła:

– No, to chyba już pora.

– Na co? – zdziwiła się Dominika.

– Na to – Gośka podniosła prawą rękę, a potem szybkim ruchem zdjęła z niej obrączkę. – Decyzja zapadła, reszta to formalność.

Podniosła kubek z resztką latte i uniosła w toaście.

– To zdrowie Margo Olchowskiej. Pani Rajeckiej już dziękujemy, może iść do domu. – Artur i Dominika patrzyli na nią w milczeniu. – No co?

– Prawie nic – Dominika pierwsza zdecydowała się odpowiedzieć. – Po prostu nie mogę uwierzyć, że bierzesz to tak spokojnie… Między ciastkiem i kawą… Prawdę mówiąc, nie znałam cię takiej.

– Bo nie znałaś Margo. W sumie jeszcze dwa tygodnie temu ja też znałam zupełnie inną Domi. Ale ta druga była mi najwyraźniej potrzebna, żebym znalazła znowu siebie. I wierz mi, tym razem nie mam zamiaru jej zgubić. Jedziemy?

– Jedziemy.

 

Epilog

– I jak? – Dominika spojrzała na Gośkę znad kieliszka białego wina.

– Jeszcze nie wiem… – zapytana poprawiła zieloną bransoletkę na nadgarstku. Identyczną, jak te, którą mieli Dominika i Artur. – Ale na razie fajnie… Jeszcze raz muszę podziękować twojej mamie, że zgodziła się wziąć Dorcię na weekend.

– Mówiłem ci już – Artur odstawił na bar szklankę z whisky – dla niej to nie problem.

– Ale i tak jestem wdzięczna.

– Przestań. Baw się.

– Oj, będę… – Gośka przechyliła swój kieliszek. Różowe wino smakowało wybornie. – Zaraz wracam!

Oboje obserwowali, jak kołysząc biodrami idzie przez niewielką salę klubu.

– Ależ tyłeczek… – Dominika cmoknęła z ukontentowaniem.

– Mhm…. A jeszcze ten kocur na udzie… – dodał Artur.

Kilka miesięcy temu, następnego dnia po tym, jak sąd ostatecznie zakończył jej małżeństwo, Gośka przyozdobiła prawe udo obrazem kota, w monoklu na prawym oku, trzymającego w lewej łapie dwie karty: karowego asa i pikową damę.

– Taa… Jak tam, psoto, już ktoś wpadł ci w oko?

– Jeszcze nie. Chociaż jest kilka interesujących osób… Chociażby ta para, tam obok estrady… Ta brunetka i facet obok niej… Dziewczynę biorę dla siebie, a facetem mogę podzielić się z Gośką…

– A dla mnie? – Artur szturchnął ją łokciem w ramię.

– Możesz popatrzeć – spojrzała na niego znad okularów.

– A podotykać? – przeciągnął grzbietem dłoni po jej twarzy.

– Jeszcze nie – strzepnęła rękę ze swojej dłoni. – Chodź, przysiądziemy się i zagadamy…

Wzięli swoje drinki i ruszyli w stronę siedzącej na kanapie pary. Z bliska kobieta wydała się Dominice nieco młodsza, niż oceniła wcześniej.

– Cześć. Domi, Artur – dokonała prezentacji. – Można?

– Pewnie, siadajcie. Marek.

– Edyta – odezwała się kobieta. Miała, jak na swoją posturę, zaskakująco niski, ciepły głos.

Dominika dyskretnie spojrzała na kolor bransoletek, zieloną Edyty i niebieską Marka. Czyli Edyta jest zainteresowana zabawą w większym gronie, bez względu na płeć, Marek nie jest zainteresowany kontaktami z mężczyznami. Rozmawiali niezobowiązująco, sondując się wzajemnie.

– Fajny komplecik – rzuciła w pewnym momencie Edyta, patrząc na zieloną bieliznę Dominiki. – Pasuje ci do włosów. Gdzie znalazłaś? Dość nietypowy kolor…

– Pamiątka z wakacji. Bardzo zresztą udanych.

– Świetnie leży.

– Dzięki.

Dominika, zachęcona komplementem, uważniej przyjrzała się siedzącej obok niej kobiecie. Miała na sobie bieliznę w stylu lat dwudziestych: czarny stanik z miękkimi miseczkami, wysokie majtki i pas do pończoch, pończochy ze szwem i czarno-białe oksfordki. Całość uzupełniały perły i koronkowe rękawiczki.

– Fajny vintage – odwdzięczyła się komplementem.

– Dziękuję…

Chciała jeszcze o coś zapytać, ale w tym momencie ktoś podkręcił muzykę, a z głośników, zamiast do tej pory sączącego się niezobowiązującego popu, rozległy się pierwsze tony AC/DC.

– A to co? – Edyta, podobnie jak wszyscy pozostali, odwróciła wzrok w stronę scenki, na której zapaliły się dwa reflektory. Zza kotarki wyszła na nią Gośka. Dominika szerzej otworzyła oczy. Gośka miała na sobie wręcz niebotyczne szpilki, białe mankiety, muchę i czarna kamizelkę. Pewnym krokiem podeszła do rury, objęła ją ręką i zaczęła tańczyć. Mniej więcej w połowie utworu, wisząc głową w dół, pozbyła się kamizelki, spod której wyłonił się doskonale Dominice i Arturowi znany gorset i uniesione, imponujące piersi. Publiczność nagrodziła tę ekwilibrystykę oklaskami. I wtedy Gośka zeszła ze sceny, tanecznym krokiem przemierzyła parkiet i stanęła przed Dominiką. Ta od razu zrozumiała. Poprawiła się na miękkiej kanapie, pozwalając Gośce usiąść sobie na kolanach. Tancerka przez chwilę ocierała się o nią pośladkami, a potem, kompletnie bez ostrzeżenia, poderwała się i w sekundę pozbyła majtek, której okazały się trzymać tylko na rzepach. Pochyliła się głęboko, na moment eksponując w całej okazałości swoja pupę i szparkę. A potem odwróciła przodem do Dominiki, usadowiła na jej kolanach i przeciągnęła piersią po jej twarzy. Marek i Edyta patrzyli, podobnie jak reszta akurat obecnych w sali uczestników imprezy z niekłamanym podziwem dla tancerki. Wreszcie utwór zaczął dobiegać końca. W dłoni Gośki pojawiła się nie wiadomo skąd karta. Artur nawet nie musiał na nią patrzeć, by wiedzieć, że to pikowy walet, którego tancerka, bezceremonialnie odciągając miękki tiul, wsunęła Dominice za stanik. Piosenka dobiegła końca, w sali rozległy się zasłużone oklaski dla striptizerki. Gośka opadła na kanapę obok Dominiki.

– A to z jakiej okazji? – spytała.

– Powiedzmy, że w zamian za twój.

– Mój?

– Mhm. I całą resztę – ostatnie słowa z całą pewnością usłyszała tylko Dominika. Pochyliła się nad kolanami Dominiki, wyciągając rękę do Edyty. – Margo.

– Edyta. Dobra jesteś.

– Dzięki.

– Zatańczysz tak potem dla nas też?

– Dla ciebie? Czemu nie…

– A będę mógł dotknąć? – Marek wzrokiem wskazał na piersi Gośki.

– Może… – Gośka nieco po kociemu zmrużyła oczy. – Wszystko dopiero się zaczyna…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Cieszę się, że jesteście z powrotem. Już się bałam, że zniknęliście na stałe!

No, nudno ciut było, jak Was nie było!

Dobry wieczór,

mija już prawie doba od chwili, gdy udało nam się ponownie uruchomić stronę, więc chyba można już powiedzieć, że wróciliśmy, miejmy nadzieję na dobre 🙂

Najbliższa premiera już jutro!

Pozdrawiamy serdecznie!
Zespół NE

Autor podarował swojej opowieści prawdziwie satysfakcjonujący finał. Gosia odzyskała wolność i radość z życia, jej przyjaźń z Dominiką i Arturem wzmocniła się, natomiast cyniczny Darek zniknął z pola widzenia. Trudno o bardziej pomyślne zakończenie. Mogę więc już powiedzieć z całą pewnością: „Czuły dotyk” to historia warta przeczytania.

,,Gośka rozbiła swoje małżeństwo, odbierając eks-mężowi dostęp do dziecka. Odzyskała wolność, z radością wracając do swojej pasji- kurwienia się. We trójkę z Arturem i Dominiką żyli długo i szczęśliwie, chodząc na imprezy swingerskie”.
Takie podsumowanie z mojej strony.
Darek jest postacią tak negatywną, że aż nierealną. Bo w istocie nierealnym jest, że występuje osoba, która nie ma wręcz żadnych pozytywnych cech. Tutaj widzimy zwykłego buraka, którego zainteresowania to upijanie się w trupa, zdradzanie żony na lewo i prawo oraz imprezowanie (łączące dwa pierwsze zainteresowania). Oczywiście nie ma wielkiego znaczenia, że to Gośka wybrała sobie takiego męża, idąc z nim na spotkanie, a potem rozkładając przed nim nogi 😉
Stylistycznie opowiadanie stoi na wysokim poziomie. Model prowadzenia akcji jest spójny. Podoba mi się też użycie języków obcych (głównie chorwackiego i włoskiego). Uwiera mnie natomiast treść i zakończenie, ale to już mój prywatny pogląd.

,,Gośka rozbiła swoje małżeństwo, odbierając eks-mężowi dostęp do dziecka. Odzyskała wolność, z radością wracając do swojej pasji- kurwienia się. We trójkę z Arturem i Dominiką żyli długo i szczęśliwie, chodząc na imprezy swingerskie”.

Czapka z głowy, Spokojna Wodo, sam bym tego lepiej nie ujął.

„Czuły dotyk” to powieść tenencyjna pisana z pozycji 'męskiego feministy’, czyli kompletnego simpa. Zdradzanie jest złe tylko gdy robi to facet. Kiedy puszcza się kobieta, to jest to wówczas 'stunning and brave’, a może nawet ’empowering’.

Co charakterystyczne dla tego gatunku literackiego, Darek to kompletne monstrum bez żadnych zalet, Gosia – współczesna święta doświadczana przez nienawistny los i oczywiście faceta (którego wszakże sama spbie wybrała). Nie ma żadnego cieniowania, żadnej skali szarości tylko głęboka czerń i oszałamiająca biel.

A potem przychodzi progresywny twist, Gosia, ten skrzywdzony anioł pośród ludzi, emancypuje się dopiero poprzez powrót do wykonywanego niegdyś sex-workingu. Zupełnie jakbym czytał Newsweeka, działajacego ostatnio mocno na rzecz normalizacji prostytucji, zarabiania na onlyfans i występowania nago przed kamerkami.

Przeciwieńtwem Darka jest wspaniały aż do mdłości Artur, wyrozumiały, szczery, empatyczny, świetny w łóżku, otwarty nawet na doświadczenia homoseksualne, byle tylko zakreślić wszystkie pola w formularzu postępowca.

Tak stworzone postacie tracą głębię i autentyczność, stają się instrumentami dość przyciężkiego dydaktyzmu. Szkoda, bo poza tym Boober pisze bardzo sprawnie, nakreśla ciekawe sytuacje. Szkoda, że bardziej niż opowiedzenie ciekawej, zniuansowanej i nieoczywistej historii, idzie w tak namolne przesłanie.

Dlatego też ja wciąż jestem w #teamDarek

Dobry wieczór,

wydaje mi się, że nie każda opowieść musi traktować o ludziach bardzo skomplikowanych i o wielu twarzach. Czasem bohaterowie są właśnie tym – instrumentem do popchnięcia fabuły naprzód. Boober postawił na postacie wyraziste, ale dość jednostronne (z wyjątkiem Gosi, która pokazuje jednak swoją drugą, nieco zapomnianą stronę). Dzięki temu konflikty między nimi są klarowne i jasne dla każdego Czytelnika, również takiego, który nie lubi zagłębiać się w psychologiczne odmęty. Opisana historia spodobała mi się od pierwszych rozdziałów i cieszę się, że Autor doprowadził ją do takiego, a nie innego końca. Prawda, Gosia wróciła do swojej pierwotnej pasji – na słowo „k”. Ale myślę,że świat potrzebuje takich również dziewczyn jak ona. A slut shaming dawno już wyszedł z mody 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Megasie,
Czasy, kiedy niezamężne kobiety często musiały wybrać między prostytucją a przymieraniem głodem dawno już minęły. Likajna nie mogła zostać księgową czy biotechnologiem, Gosia – owszem 🙃
O ile rozmawiamy o postaci fikcyjnej, to równie dobrze mogłaby być realna.

Spokojna Wodo,

no ja wiem, że Gosia ma sporo innych możliwości, choć pewnie przebranżowienie się przed czterdziestką na biotechnolożkę czy nawet księgową wymagałoby dużej inwestycji czasu i środków w edukację 🙂 No ale opcje ma. Tyle, że ona chyba lubi to co robi, a skoro tak – po cóż załamywać nad nią ręce. Lepiej skorzystać z tego, co ma do zaoferowania światu 😀

A co do Likajny – chciałem tylko dać znać, że wyszedł kolejny rozdział Perskiej Odysei 🙂 O, tutaj: https://najlepszaerotyka.com.pl/2024/02/29/perska-odyseja-xxvii-religia-i-medycyna-megas-alexandros/

Pozdrawiam
M.A.

OK, czuję się nieco wywołany do odpowiedzi.
Nie będę polemizował z Thorin i Spokojną Wodą – percepcja tekstu jest sprawą kompletnie indywidualną, nie wnikam, nie oceniam, nie komentuję.
Odeprę tylko jeden argument, zresztą już częściowo „rozpracowany” przez Megasa. Celowo przerysowałem postacie i celowo pozwoliłem sobie na pewnie „upupienie” postaci Darka. Miał być taki, jaki był właśnie dlatego, żeby nie wchodzić za mocno w psychologizowanie – zamiast zgrabnej, pieprznej opowieści wyszłaby ponura drama. A tych nam chyba wystarczy na codzień.

Napisz komentarz