Takie ujęcie: rano, kilka minut po wschodzie. Niskie słońce oświetla miasteczko, kamera z drona prześlizguje się po dachach domów, zbliża się do miasta, plan skraca się. Zza kamery w kadr wbiega uczesana w koński ogon blondynka. Przez moment kadr prowadzi ją wzdłuż ulicy, potem dziewczyna biegnie dalej, a kamera skręca w zaułek, pojawia się willa, kadr unosi się, przechodzi nad balkonem, z którego wieczorem Gośka obserwowała swoją przyjaciółkę i przez balkonowe drzwi „wchodzi” do jej pokoju. W półszerokim planie pokazuje łóżko. Darek nagi, leży na plecach, jego żona śpi na boku, nogi ma przykryte samym prześcieradłem.
Powoli otworzyła oczy. Odwróciła się na plecy, przeciągając leniwie. Wspomnienie wczorajszej nocy wróciło niemal natychmiast, przywodząc na myśl także i całkiem przyjemne odczucia. Cisza wokół sprawiła, że zebrała się na odwagę. Delikatnie, żeby nie obudzić Darka za wcześnie, przesunęła się po łóżku. Kiedy jej głowa znalazła się na wysokości jego talii, podpierając się na jednej ręce drugą sięgnęła w stronę członka. Uniosła go delikatnie, zbliżając do swoich ust. Wodząc czubkiem języka obserwowała, jak męskość wypełnia się i unosi. Rozchyliła wargi i powoli wsunęła go w do środka, sunąc językiem po odsłoniętym czubku. Darek westchnął przeciągle, a potem otworzył oczy.
– No, kurwa… Takie poranki to ja lubię – mruknął, patrząc na poruszająca się miarowo głowę Gośki.
Sięgnął natychmiast palcami między jej nogi. Powstrzymała go, chwytając za nadgarstek.
– Czekaj… mamy czas…
Wywinął się, ignorując ją całkowicie. Poczuła jego ręce, chwytające ją zdecydowanym ruchem za piersi. Ścisnął jej kilka razy, a potem szybkim ruchem pchnął, sprawiając, że straciła równowagę. Ledwo dotknęła plecami prześcieradła, znalazł się między jej nogami.
– Poczekaj… – westchnęła. – Popieść….
Darek wsunął w nią palce. Nie czuła jeszcze, że to już i teraz. Chciała przeciągnąć przyjemność, nie spieszyło się jej. Darek tymczasem poruszył kilka razy palcami w jej wnętrzu, a potem, równie nagle jak wszedł, wysunął je. Nim zdążyła zaoponować, poczuła jak wzwiedziony członek najpierw rozpycha wargi, a potem wdziera się do środka. Odruchowo uniosła nieco biodra, żeby przypadkiem pierwszy moment nie okazał się bolesny. Tym razem udało się. Nie była do końca gotowa, ale przyjęła go. Zaczął się w niej poruszać, coraz szybciej. Widząc, jak na czole męża występują żyły i robi się czerwony, dotarło do niej, że za moment będzie po wszystkim. Ta myśl spowodowała, że fala podniecenia, która powoli zaczynała rosnąć i dawać nadzieję na spełnienie, zatrzymała się. Objęła Darka nogami, chcąc nieco zwolnić. Ten jednak odczytał to dokładnie odwrotnie, jeszcze zwiększając tempo. Kilka chwil później wbił się w nią wyjątkowo głęboko, na granicy bólu, ciężko stęknął, kilka razy szarpnął biodrami i w końcu znieruchomiał w jej wnętrzu.
– O tak… Kurwa… – westchnął, kiedy oddech wrócił do normy. Wysunął opadającą powoli męskość z gośkowego wnętrza i opadł na zmięte prześcieradło obok żony. – Najlepszy początek poranka…
“Jak zwykle” – przeleciało Gośce przez głowę. “dobrze, że nie spytał, czy orgazm miałam…” Podniecenie nie ustępowało, ale wiedziała z doświadczenia, że na Darka nie ma co liczyć. Tymczasem poczuła, że jej ciało zaczęło okazywać jeszcze jeden rodzaj napięcia, zupełnie z seksem nie związanego, za to domagającego się natychmiastowego rozładowania.
– Tia… Idę, bo zaraz będzie tu powódź… – odpowiedziała, wskazując na drzwi. Podniosła się z łóżka, narzuciła na siebie podkoszulek i chwyciwszy ręcznik, wyszła z pokoju.
Krótkie cięcie. Powolny przejazd kamery, w niskim planie, od stóp do głowy leżącej na brzuchu Dominiki. Przez moment zatrzymanie na twarzy i odejście lekko górę, do szerszego planu, pokazującego całe łóżko.
Budząc się Dominika bardziej wyczuła, niż dostrzegła brak męża w łóżku. Nie była tym szczególnie zaskoczona, bo Artur potrzebował znacznie mniej snu niż ona. Odruchowo spojrzała na stolik obok. Brak telefonu mógł oznaczać, że najprawdopodobniej poszedł pobiegać. Odnalazła na nocnej szafce obok łóżka okulary i swój telefon. Spojrzała na zegarek. Kwadrans po szóstej. W pierwszym odruchu chciała odwrócić się na drugi bok i jeszcze pospać, ale zmieniła zdanie. Usiadła na łóżku, rozpoczynając swój poranny rytuał. Wyciągnęła ręce nad głowę, wciągając w płuca rześkie powietrze poranka. A potem, powoli je wypuszczając, położyła się na własnych nogach. Bez trudu oparła brodę na łydkach, obejmując dłońmi stopy. Kolejny, powolny wdech przez nos i koncentracja na tym, jak wypełnia jej płuca. Wolno wróciła do siadu, unosząc znów ręce nad głową. Zgięła kolana, objęła je ramionami i powoli opadła plecami na łóżko. Uniosła nogi, zetknęła stopy podeszwami i płynnym, miękkim ruchem opuściła kolana. Oparła dłonie na brzuchu, czując, jak unosi się i opada w rytmie powolnego oddechu. Tak samo powoli, jak opuszczała stopy, zaczęła je unosić. W końcu wróciła do pozycji siedzącej. Otworzyła oczy. Z lustrzanych drzwi szafy spojrzała na nią nieco rozczochrana, uśmiechnięta okularnica. Puściła do niej oko, wstała i sięgnęła po koszulkę. Z łazienki dobiegł ją dźwięk prysznica. Podeszła do jeszcze nierozpakowanych toreb, szukając swojej bielizny. Nim jednak dotarła do majtek, do głowy przyszedł jej inny pomysł. Postanowiła odwiedzić męża w łazience.
* * *
Gośka przeszła kilka kroków przez uśpiony jeszcze dom, czując jak efekty niedawnego seksu spływają jej po udzie. W łazience opadła na toaletę, dając upust napiętemu pęcherzowi. Jak zwykle, Darek skończył, zanim ona na dobre zaczęła, pozostawiając uczucie niedosytu i nieznośne napięcie. Szczerze nie cierpiała, kiedy tak się zachowywał. Kiedy kochali się wieczorem nawet nie miała jak mu robić wyrzutów, bo zazwyczaj jak tylko skończył, odwracał się na bok i zasypiał. Rano po prostu kładł się obok, albo szedł zapalić do kuchni. A ona przez cały dzień chodziłaby wściekła, bo przecież “ma jakieś dziwne problemy”. Może nawet do wieczora by się zreflektował i coś wymyślił, żeby o nią zadbać. Może. Jego pojęcie o seksie doprowadzało ją czasem do szału. Nie była w stanie go zmienić, mimo wielu prób, rozmów. Owszem, bywało wspaniale, ale tylko wtedy, kiedy udawało się jej przejąć inicjatywę i nieco zwolnić tempo, by seks nie kończył się po dwóch minutach. Gra wstępna? O ile jeszcze Darek czasem obmacał jej biust, bo pieszczotą tego nazwać nie była w stanie, o tyle pozostałe części ciała nie miały co liczyć na jego zainteresowanie. Przytulał ją chyba tylko wtedy, kiedy sama się dopominała, cokolwiek, co nie przybliżało go do przyjemności traktował raczej jak cenę, którą musiał zapłacić za swoje spełnienie, a seks oralny uznawał tylko w jednym kierunku – własnym. Kiedy Gośce udało się go przekonać do, jak to „poetycko” nazywał Darek, „chlapnięcia patelni”, traktowała to niemal jak święto.
Podniosła się, związała włosy i weszła pod prysznic. Ciepła woda rozluźniała, przyjemnie masując piersi. Przymknęła oczy. I niemal natychmiast nieposłuszna pamięć przywołała wczorajsze obrazy. Wtulonych w siebie, pieszczących się samą swoją bliskością Dominiki i Artura. Nachalnie podetknęła jej pod nos ich niespieszność w smakowaniu siebie nawzajem. To, jak Artur obejmował swoją żonę, jak tulił do siebie, jak troszczył się o nią. Nagle z całego serca zapragnęła być na jej miejscu. Zamienić się na jedną noc. Mogła oddać Darka Dominice, jeżeli by chciała, byle tylko ktoś i o nią tak się zatroszczył. Pieścił każdy kawałek skóry, dotykał tych wszystkich miejsc, które tak lubiła pieścić sama… Nieświadoma do końca tego co robi, Gośka sięgnęła do szyi, przejechała dłonią po karku, a potem rozpuściła włosy. Czując, jak niemal natychmiast stają się mokre i oblepiają jej plecy, przeczesała je, a potem powiodła paznokciami po policzku, szyi, w stronę karku, nieświadomie naśladując ruchy, jakimi dotykał swojej żony Artur. Kierująca się chyba swoimi własnymi celami wyobraźnia nie omieszkała niemal natychmiast podpowiedzieć jej widoku siebie, zamkniętej w niedźwiedzich ramionach męża przyjaciółki, gładzonej, pieszczonej i dotykanej. Przesunęła dłońmi po ciele, szerokim łukiem omijając piersi. Ciepła woda spływała po skórze, wzmagając wrażenia. Musiała to skończyć, tu i teraz. Sięgnęła palcami między uda, szukając zaspokojenia. Wiedziała, jak to osiągnąć, miała w końcu solidną wprawę.
I pewnie by się udało, gdyby nie trzask otwieranych drzwi i przepraszające „O cholera” Dominiki.
Oczywiście wejścia Dominiki nie widać. Kamera pokazuje tylko twarz pieszczącej się pod prysznicem Gośki, z off-u słychać wspomniany dźwięk i o owe „O cholera”. Drzwi trzaskają jeszcze raz. Zbliżenie na szeroko otwarte oczy Gośki. Cięcie!
* * *
Plaża, zgodnie z tym, co wskazała im właścicielka ich kwatery, była taka, jak chcieli. Fakt, że nieco odległa od miasteczka, ale za to kameralna, osłonięta i niemal pusta. Jedna rodzina z małym dzieckiem, starsze małżeństwo i dwie kobiety mniej więcej w ich wieku. Gośka wysmarowana kremem „na wysoki połysk” ułożyła się na kocu, Dominika zajęła leżak, ustawiony pod małym parasolem i wyjęła z torby książkę. Gadali o niczym, od czasu do czasu żartowali, chodzili popływać. Tak Gośka, jak i Dominika grzecznie udawały, że jedna rano w łazience nic nie robiła, a druga – że nic nie widziała. Tematu nie było. Planowali po południu wybrać się do bazy nurkowej, dowiedzieć co i jak. Upał, leniwa atmosfera i uspokajający szum morza sprawiał, że głowa stawała się coraz cięższa. W końcu, rozleniwiona słońcem, Dominika zamknęła oczy.
Z drzemki pół godziny później wyrwała ją dość uciążliwa mucha. Uniosła powieki, poprawiła okulary i stwierdziła, że z pola widzenia zniknęli nie tylko ich mężowie, ale także większość pozostałych plażowiczów. Została jedynie starsza para, siedząca w cieniu okalających plaże pinii i pogrążona w partii szachów. Gośka leżała obok. Góra od kostiumu leżała w zasięgu jej ręki, gotowa by w każdej chwili, by po nią sięgnąć.
– Gdzie Artur i Darek? – odruchowo spytała swoją towarzyszkę.
– Poszli na tą dużą plażę po kawę. Z pięć minut temu może. I pewnie im trochę zejdzie, bo jak go znam, to pewnie po drodze jeszcze sobie zapali, kolejne piwo spije…
– A jemu nie wystarczy? – Dominika oszczędnym ruchem głowy wskazała na trzy opróżnione puszki po Karlovačko.
– Pewnie tak. Ale co? Kłócić się z nim będę? Szkoda nafty. Tak samo jak o opalanie?
– Opalanie?
– A co? Korzystam, że mi nad głową nie siedzi, to przynajmniej trochę sobie cycki opalę… Przyjdzie, będzie marudził… Szkoda gadać. A zresztą, w ogóle, to… – zawiesiła głos, najwyraźniej nie mając ochoty na wgłębianie się w problem.
– Gośka, ja cię chciałam w ogóle to przeprosić za rano – Dominika uznała, że jednak sprawę poranka należy przeciąć. – Wiesz, no byłam pewna, że to Artur jest pod prysznicem, przez głowę mi nie przeszło, że ktoś jeszcze może się tak rano zrywać…
– Oj, nic tam… Zamknąć drzwi powinnam… – mimo lekceważącego tonu, Gośce nie udało ukryć czegoś, co Dominika odebrała jako smutek, czy żal. – Nic takiego, babska rzecz, między babami zostanie. Faceci mają poranny namiot, a ja czasem… No wiesz…
Zapadła cisza. Dominika patrzyła w wodę, Gośka bawiła się przekładaniem kamyka między palcami. W końcu kamyk zatoczył długi łuk i z pluskiem wpadł do wody.
– Słuchaj, ale tak mnie to intryguje, że nie mogę. Gdzie ty takie cudo znalazłaś, jak ten twój ślubny? Bułeczki rano przynosi, kawę parzy, no własna matka się tak o mnie nie troszczyła, jak on o ciebie, a przy okazji i o nas. Skąd ty go wytrzasnęłaś?
– No przecież wiesz… Opowiadałam ci nie raz.
– No wiem, szkolenia językowe, biurko w tym samym pokoju, co człowiek, który pilotował sprawy kursu. Ale że akurat on tam siedział? A nie jakiś dupek… No ty masz po prostu za dużo szczęścia i tyle…
– Oj przestań, przecież też ci się udało…
– No, udało… Stabilizacja jest, Dorcia jest… – Gośka westchnęła ciężko i popatrzyła na gładkie jak stół morze.
– Coś nie tak?
– Nie… W zasadzie to wszystko w porządku… – Gośka zamilkła. Dominika rozejrzała się po plaży. Nie było nikogo, kto mógłby podsłuchać rozmowę. Spojrzała na nagle przygaszoną przyjaciółkę, gapiącą się na wodę. Umiała kojarzyć fakty.
– Gośka, jeżeli coś…
– Nic, z Dorcią naprawdę nic nie jest… – weszła jej w słowo.
– Nie pytam o Dorotę, ale jeśli nie chcesz gadać, to nie ma problemu. To wasze sprawy.
– No nasze, ale… – Gośka cisnęła kolejny kamyk w wodę. Tym razem z trzaskiem odbił się od przybrzeżnych skałek, zanim zniknął pod wodą. – Słuchaj, jak ty to robisz, że Artur tak się o ciebie troszczy?
– Nijak, on taki jest… Czuły, opiekuńczy… No taki typ…
– Nie o taką troskę mi chodzi… Tylko o to, jak interesuje się, czego ci trzeba. No przecież sam tego nie wymyślił wszystkiego… Musiał się jakoś nauczyć. Jak wyście to zrobili, że się tak zajebiście dogadujecie? Zupełnie inaczej niż Darek. Artur zna cię przecież w cholerę czasu, ale słucha, co do niego mówisz. Ot tak, po prostu. A mój? Rozmowa z nim to komunikaty, zero nastawienia na odbiorcę. Czasem chciałabym żeby chociaż raz mnie posłuchał, zainteresował się moimi potrzebami… A tu nic… – kolejny kamyk poszybował w kierunku wody. – Kiedyś jeszcze starał się bardziej, a teraz to chodzi mu tylko o to, żeby się spuścić, ulżyć sobie, potem ewentualnie papieros po, zimne piwko i wraca do meczu… Kurwa…
Zapadła cisza. Dominika nagle poczuła, że zabrakło jej przysłowiowego języka w gębie. Wszystkiego się spodziewała, ale nie tak bezpośredniego wyłożenia problemu. Z kłopotliwej sytuacji wybawili ich wracający mężowie. Gośka, kiedy tylko zobaczyła Darka, sięgnęła po górę od kostiumu.
– Kawy? – Artur podał obu kobietom papierowe kubeczki, owinięte dodatkowo kawałkami aluminiowej folii. Kiedy Gośka wzięła swój, dodał – Nie wiem, na jaka miałaś ochotę… Wziąłem latte, jak Domi. A, cukier jest w tym śmiesznym uchwycie z boku…
– O tak… tego mi było trzeba – Dominika objęła kubek dłońmi, a potem spojrzała na Gośkę, która najpierw z uśmiechem odebrała swój napój, a potem posłała Darkowi spojrzenie pod tytułem „patrz i ucz się, durniu”.
– Dzięki… Jakbyś był kawalerem, to chyba bym cię nawet ucałowała – posłała Arturowi jeszcze jeden uśmiech, słodząc kawę.
– No patrz, pech, mam żonę… – Artur, nieświadomy tego, co Gośka przed chwilą powiedziała, podjął grę. Kiedy chciał jednak puścić oko do Dominiki, zobaczył jej minę. Natychmiast odpuścił i szybko zmienił temat. – Idziesz popływać?
– Mhm… Jak wypiję kawę. – Dominika zdjęła plastikowe wieczko z kubka. – Gosia, chcesz mój cukier?
Kilkanaście minut później Dominika podniosła się z leżaka, zdjęła koszulkę i okulary i w samych majtkach ruszyła w stronę wody. Artur wyprzedził ją, wziął kilka kroków rozpędu i głową naprzód wskoczył do wody. Ona ostrożnie sforsowała pas przybrzeżnych kamieni i idąc po dnie, płynnie zanurzyła się w toń. Wypłynęła na powierzchnię, odgarnęła z czoła mokry kosmyk włosów i równą, krytą żabką ruszyła za mężem. Dogoniła go po kilku ruchach. Ruszyli niespiesznie w stronę wystających z morza skałek. Kiedy tylko oddalili się od plaży poza zasięg głosu, Dominika powiedziała:
– Artur, odpuść sobie takie żarty….
– Hej, o co chodzi, przecież…
– Nie, nie o ciebie chodzi, ani tym bardziej o mnie, spokojnie. – przerwała mu. – Chodzi o Gośkę. Ja wiem, że to żarty, ty wiesz, że to żarty, ale ona… No, może to odebrać zbyt wprost…
– No nie przesadzaj, głupia to ona nie jest…
– Tu nie o głupotę, tylko o emocje chodzi.
– Coś się stało?
– Powiedzmy, że ma dzisiaj nie najlepszy dzień na takie akcje. Tyle. No… Więcej nie mogę…
– Jasne. Ale jakby co… – nie dokończył. Nie musiał, Dominika doskonale wiedziała, co chciał powiedzieć.
– Pewnie. Wracamy?
– Nie… Fajna woda, trzeba korzystać…
Rozmowa było skończona. Kiedy, lekko zdyszani, wrócili na koc, Dominika wytarła się i z powrotem włożyła podkoszulkę. Poprawiła parasol, tak żeby cień znów obejmował jak największą część leżaka i sięgnęła po książkę. Darek, który do tej pory siedział na krawędzi ręcznika, wyprostował nogi, klepnął Gośkę w pośladek i rzucił:
– Przesuń ten swój tłusty zadek…
– Odezwał się mister uniwersum… Jak ci nie starcza miejsca, to w torbie jest jeszcze jeden ręcznik… – odcięła się.
Zapewne miał to być dość marnej próby żart, ale pomna tego, co wcześniej usłyszała, Dominika nie była już tego taka pewna.
Dynamiczne przejście, kamera z ręki prowadzi kadr przez zaplecze restauracji, zatrzymuje się po kilka sekund przy pracujących kucharzach, w kilku szybkich zbliżeniach pokazuje potrawy. Potem jeszcze w krótkim planie gotowe do podania na stoły dania i idąc nad talerzem, niesionym przez kelnera przechodzi do siedzących gości. Odbija w górę i półbliskim planie zatrzymuje się na bohaterach, rozmawiających przy stoliku.
Kolacja, która miała trwać „góra godzinkę“ przeciągnęła się niemal do dziesiątej. Kiedy dotarli do konoby na ulicy nieopodal ich kwatery, mieli zamiar tylko zjeść. Jednak po posiłku jakoś dobrze się siedziało pod parasolem na szerokim tarasie. Gośka i Dominika zamówiły kolejne lampki wina, Artur jeszcze jeden kufel piwa, a Darek – rakiję. Gadali o wszystkim i niczym. To znaczy głównie gadali Gośka i Artur. Dominika obserwowała, jak zawsze nieco z boku, a Darek zajęty był głównie grzebaniem w telefonie. Gośka początkowo posyłała mu kose spojrzenia, raz czy dwa nawet jakoś to skomentowała, ale z biegiem wieczoru przestała się tym przejmować, wychodząc z założenia, że nie będzie sobie psuć humoru. Wracali, planując następny dzień. Jedyne, co ich ograniczało, to godzina wyjścia na nurkowanie.
– To co? Rano nurek, a potem plaża?… A co wieczorem? – Gośka chciała zaplanować wszystko od a do zet.
– Oj, Gocha, daj spokój, ty i to twoje planowanie… – Darek klepnął ją w pośladek. – Spontan… Co będzie, to będzie…
– Nazwij mnie jeszcze raz przy ludziach Gochą, to resztę nocy spędzisz na kanapie w salonie! – odgryzła się, jednocześnie strącając jego dłoń ze swoich spodenek. – Co ja jestem? Matka Polka Czereśnicka? A poza tym, jak mniej więcej chociaż wiesz, co masz zamiar robić, to wszystkim jest wygodniej. A nie łazisz z kąta w kąt i zastanawiasz się, co potem.
– Nie spinaj się, bo ci się zmarszczki zrobią… Pożartować nie można…
– Weź, ty, Rajecki, już nie pij więcej… Żarty po tym masz jakieś takie rodem z gimnazjum… – Gośka posłała mu spojrzenie z cyklu „jeszcze łyk alkoholu i dostaniesz w zęby”.
– Ależ właśnie mam zamiar nieco wypić. Nie po to kupiłem, żeby teraz patrzeć, jak szkłem przechodzi… – w głosie Darka słychać było, że popijana przez cały wieczór wódka nakręca animusz.
– Masz na myśli ten bimber, na który dałeś się naciągnąć?
– No tak, dla delikatnych dziewczynek to lepsze jest winko…
– Ty lepiej zostaw ten zajzajer – w tonie Gośki pojawiła się nerwowa nuta.
– Oj tam, oj tam… Od kilku głębszych jeszcze nikt nie umarł…
Dominika słuchała tej rozmowy, zastanawiając się, na ile to jedynie przekomarzanki, a na ile faktycznie zanosi się na kłótnię. Objęta szerokim ramieniem męża uznała w końcu, że to nie jej sprawa. Dopóki naprawdę nie zaczną się kłócić. Postanowiła egoistycznie cieszyć się chwilą. Nic nie stało nad głową, nic nie poganiało, można było oddawać się prostym przyjemnościom: słońcu, dobremu jedzeniu, chłodnemu winu… Właściwie zupełnie odruchowo, widząc pomysłowo oświetloną willę, chwyciła wiszący na ramieniu aparat i wycelowała obiektyw. Trzasnęła zwalniana migawka, a potem jeszcze raz. Następna zapisana w pamięci klatka. Gośka i Darek nie przestawali przerzucać się kolejnymi uszczypliwościami, które coraz mocniej zbliżały się do niebezpiecznej granicy, za którą jest już tylko awantura.
Weszli do domu, usiedli na fotelach. Artur odkorkował butelkę wina, a Darek – butelkę z „prawą domaczną rakiją”. Gośka posłała mu kose spojrzenie, a potem sięgnęła po wino. Artur zerwał kapsel z butelki piwa i przelał jej zawartość do szklanki.
– A ty, nie chcesz rakiji?
– Nie… Dzięki, zostanę przy piwie. Wiesz, mamusia mnie zawsze uczyła, żeby nie mieszać… Poza tym jak mam nurkować, to wiesz… – wymówił się.
– Jak chcesz – Darek przechylił szklaneczkę z zielonkawożółtym napojem. Chwilę później sapnął ciężko, otarł usta grzbietem dłoni i potarł nos. – Krzepkie… No, to na drugą nóżkę…
Dominika sięgnęła po laptopa, położyła go na kolanach i podłączyła aparat. Bardziej z przyzwyczajenia niż z konieczności zrzuciła zdjęcia z pamięci Canona na dysk. Niecałe czterdzieści klatek, plon całego dnia, w porównaniu z tym, co potrafiła wypstrykać zawodowo było niemal niczym. Zadziałała raczej siła przyzwyczajenia, kiedy zaczęła przeglądać klatki na monitorze, od razu kasując te, które na pewno nie nadadzą się do niczego.
– Domi, zostaw… Przecież to nie reportaż na jutro do Wieści Plażowych – Gośka usiadła obok, zaglądając w ekran laptopa. – Zresztą, czemu to wyrzucasz? Przecież jest fajne?
– Po pierwsze, mam trzy lepsze, a po drugie, patrz, cały lewy róg to jakaś mucha, albo ćma. Wleciała mi w kadr… Jeszcze pięć minut i koniec, tylko wyrzucam ewidentne knoty. Przynajmniej potem nie muszę spędzać godzin na raz, porządkując to, co napstrykam.
Rozmawiali. O dzieciach, rodzicach, szkole, przedszkolu, wymieniali anegdotami. Darek, o ile nie spoglądał akurat w telefon, rzucał co jakiś czas coraz bardziej pieprzne dowcipy. Gośka kwitowała każdy z nich wymuszonym śmiechem. Dominika nagle zaczęła dostrzegać, że wesołość przyjaciółki jest coraz bardziej sztuczna. Zza maski wyglądało coś, czego nie umiała zdefiniować, ale było na tyle niepokojące, żeby zmusić ją do analizowania tego, co widzi. Powoli wycofywała się z dyskusji, koncentrując się na relacji małżonków. Nieświadomie zupełnie, jakby szukając milczącego wsparcia, oparła się o tors półleżącego na kanapie męża. Artur objął ją w pasie, pocałował w czubek głowy i wrócił do dyskusji o najlepszym sporcie dla dzieci, którą od kilku chwil prowadził z Gośką.
Skupiła uwagę na Gośce. Znała ją nieźle, umiała czytać jej emocje. Tym razem jednak, może na skutek wypitego wina, a może czego innego, obraz zaczął się zmieniać. To, co do tej pory wydawało się radosną pewnością siebie, solidną i niezniszczalną, nagle okazało się cienką warstwą, przeznaczoną dla otoczenia. Zza pozornie swobodnego uśmiechu, błyskotliwych ripost wyłaziło coś, czego jeszcze nie potrafiła nazwać. Jakieś pomieszanie złości, smutku i zawstydzenia.
Darek ożywił się, kiedy rozmowa zeszła na sport. Upierał się, że ju-jitsu w żadnym wypadku nie jest dla dziewczyny, i że powinni, tak jak on planował, wysłać swoją córkę na gimnastykę, w ostateczności na naukę pływania. Fakt że Emilka uwielbiała treningi i z dumą opowiadała o kolejnych wygranych, a z żalem o przegranych walkach nie miał dla niego znaczenia.
– Wiesz, w sumie jak Dotka będzie chciała chodzić na karate czy na rolki, to w czym problem? No chyba chodzi o to, żeby jej się podobało… – Gośka wyraźnie trzymała stronę Artura.
– A tam… Co ona tam może wiedzieć? Przecież to dziecko jeszcze… Co wie o świecie?
– No, dziecko. A jak ma się dowiedzieć, jak dostaje tylko gotowe odpowiedzi? Skąd ma wiedzieć, co ja interesuje, jak nie może spróbować tego czy tamtego? – wtrąciła się Dominika. – Jakoś nie widzę powodu, żeby meblować dzieciom życie od początku do końca…
– Aj tam… Dzieci jak dzieci, jak je na moment z oka spuścisz, to zaraz coś durnego wymyślą, a potem trzeba sprzątać – burknął Darek, nalewając sobie kolejną porcję rakiji. Opadł na fotel, ignorując dalszą rozmowę. Dyskusja zamierała. Darek zaczął podsypiać w fotelu – bimber okazał się zdradziecki. Gośka niby żartowała, niby cała sytuacją ją bawiła, ale coraz trudniej było jej ukryć wściekłość i niesmak.
– Do łazienki i do łóżka, pijanico, a nie mi tu drzemiesz przy ludziach na fotelu! – potrząsnęła energicznie ramieniem męża. Ten, odemknąwszy z niejakim trudem oczy, najpierw przetoczył niezbyt przytomnym wzrokiem po pozostałych w pokoju osobach, a potem z ciężkim sapnięciem podniósł z mebla. – No już! Prysznic i spać… Pijak amator… – dodała, marszcząc czoło.
Darek powlókł się do łazienki. Gośka szybkim ruchem dłoni wbiła korek z powrotem w szyjkę butelki.
– Skaranie boskie z nim czasem… – znów śmiech, przykrywający irytację. – Jakbym miała nie jedno, ale dwoje dzieci… No dobra, jak mamy jutro nurkować, to chyba starczy tego picia… Chociaż coraz bardziej mam ochotę też się upodlić… Do jutra.
Gośka wstała, chwyciła niedopite butelki i poszła do kuchni. Dominika mocniej przytuliła się do męża. Milczeli dłuższą chwilę, po prostu wtuleni w siebie. Cały czas obracała w głowie to, co zaobserwowała. Zza pomalowanego płotu i przystrzyżonego trawniczka zaczynał wyłaniać się bardzo nieciekawy obrazek. Dzisiaj wieczorem przed wybuchem uratował ich chyba tylko fakt, że nie byli sami, a potem moc chorwackiego samogonu, która skutecznie odebrała Darkowi zdolność do jakiegokolwiek działania. I obawiała się, że to, do czego się doskrobała, to wierzchołek góry lodowej. A potem jej myśli nagle skierowały się na jej własne małżeństwo. Doskonale pamiętała, że łatwo, przynajmniej na początku, nie było. Nie miała łatwego charakteru, a Artur potrafił być czasem stanowczy aż do granic apodyktyczności. Parę razy przysłowiowe pierze latało, ale ostatecznie udawało się to wszystko wyprostować. Chociaż nie raz zadawała sobie pytanie, jakim cudem im się udało, bo wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi – nie powinno. W końcu uniosła głowę i wypaliła:
– Artur, powiedz mi, co ci się we mnie spodobało, kiedy mnie poznałeś?
– Ale co?
– No na co pierwsze spojrzałeś, jak mnie poznałeś? Wiesz, tak po męsku… Ale ma fajne cycki, ale seksowny tyłek…
– Ika, co cię wzięło? Nie mam pojęcia… Wiesz, to jakiś czas temu było…
– Nie przesadzaj, aż takiej sklerozy chyba jeszcze nie masz. No? – ponagliła go.
– Na nic…
– Jak to?
– No normalnie. Spodobało mi się, jak rozmawiasz, jak patrzysz na rzeczywistość, te wszystkie twoje małe i większe szajby… Dopiero później zacząłem interesować się ciałem.
– Czyli że nie pociągałam cię seksualnie na początku? – spojrzała na niego uważnie ponad okularami.
– Nie… Tego nie powiedziałem… Po prostu jak cię poznałem, bardziej interesowało mnie spędzanie z tobą czasu, rozmowa, twoje żarty, niż seks. Tyle. A potem okazało się, że seks z tobą jest równie fajny…
– Wiesz, zaczyna to brzmieć nieco dziwnie…
– Ale czemu?
Dominika miała na końcu języka jakąś ciętą ripostę, ale sytuację uratowała Gośka, wołając, że zwolniła łazienkę. Podniosła się z kanapy, patrząc przez ramię na męża.
– Chodź… – wyciągnęła do niego rękę. – Podoba mi się ta łazienka…
– Ika…
– Ładna jest… I funkcjonalna… – gdyby nie znał jej pomysłowości, pewnie nawet dałby się na to nabrać. – A tobie co po głowie chodzi?
– Prysznic… Woda… Mydło…Wiesz, takie męskie, praktyczne podejście do sprawy… Ale wiesz, ja zajmuję dużo miejsca pod prysznicem i nie wiem, czy się zmieścimy…– podjął konwencję. – Ale jakby co, to mogę ci umyć plecy…
Zamknął za nimi drzwi i przekręcił zamek. W tym samym momencie poczuł drobne dłonie oplatające szyję. Szybko znalazł jej usta, ale pozwoliła tylko na lekkiego całusa i wywinęła się. Stojąc dwa kroki przed nim odwróciła się plecami, ściągając koszulkę.
– Poczekaj pod prysznicem, muszę jeszcze… – rzuciła przepraszająco, wskazując na ukryty za niewielkim występem ściany sedes.
Dołączyła do niego chwilę później. Tym razem woda była ciepła. Artur niemal natychmiast szeroko otworzył ramiona i przytulił ją do siebie, unieruchamiając pod lecącymi z góry kroplami. Zamknęła oczy, koncentrując się dotyku. Zadarła głowę, kiedy położył jej dłoń na karku. Poczuła usta na czole, potem na nosie, w końcu na swoich wargach. Pocałunki były delikatne, stapiały się z lecącą wodą w jedno doznanie. Artur przeczesał palcami mokre włosy żony, a potem przeciągnął dłonią wzdłuż kręgosłupa. Wyprężyła się, przytulając się do niego. Przykucnął, aby jego usta znalazły się na wysokości piersi Dominiki. Chwyciła go za głowę, kiedy dotknął ustami biustu, przejęła kontrolę. Kierowała nim tak, by pieszczota sprawiała jak najwięcej przyjemności. Woda spływająca ciepłymi strumieniami po skórze tylko wzmacniała doznanie. W końcu podłożyła mu dłonie pod brodę, odsuwając się nieco w tył. Znów się pocałowali, tym razem już intensywniej, na nowo odkrywając językami doskonale znane tereny. Położył jej dłonie na pośladkach, delikatnie ściskając. Westchnienie, którym zareagowała, stłumiła lecąca woda. Tulili się do siebie i całowali, w końcu Dominika zarzuciła mu ręce na szyję. To było jak umówiony sygnał. Dłonie na pośladkach nieco zmieniły ułożenie i po chwili Artur unosił już żonę w powietrzu. Oplotła mu boki nogami i pomagając sobie lekkimi ruchami bioder znalazła szybko właściwe ułożenie. Powoli opadając przyjęła męża w sobie. Przez kilka chwil delektowali się wzajemną bliskością. Potem Dominika zaczęła powolną pieszczotę, którą odkryła kilka lat temu. I którą z miejsca oboje wpisali do repertuaru łóżkowych, i nie tylko, figli. Trzymana w jego mocnych ramionach rytmicznie napinała i rozluźniała mięśnie, ściskając tkwiącą w niej głęboko twardą męskość. Całowali się, pieścili nawzajem ustami swoje twarze. Woda spływająca po splecionych ciałach wzmacniała tylko rozkosz, a przy okazji tłumiła coraz cięższe oddechy i coraz głośniejsze westchnienia. Dominika wtuliła się w ramię Artura, mocniej obejmując ramionami jego szyję. W odpowiedzi mąż zaczął ją delikatnie podnosić i opuszczać na sterczącym penisie. Doszła, zanim on skończył. Półprzytomna z rozkoszy po prostu zacisnęła zęby na jego ramieniu, by nie krzyczeć. Silne ramiona podtrzymywały ją, kiedy drżąc jeszcze odzyskiwała kontakt ze światem. Znów się całowali, pieścili i głaskali.
– Chodź do łóżka – wyszeptała w końcu.
Kamera odprowadza ich idących do sypialni. Przejście kadru na drzwi pokoju Gośki i Darka. Ona stoi w drzwiach na balkon. Widać tylko zarys sylwetki, ale kontur na tyle mocno się odcina, że bez trudu można zauważyć, że jest naga.
Nasłuchiwała. Kiedy tylko dźwięk prysznica ucichł, podniosła się z łóżka. W sumie sama nie wiedziała, na co czeka. Niczym szczeniak z gimnazjum, czający się pod oknem szatni, liczyła na to, że może coś uda się zauważyć. Słyszała, jak najpierw zamykają się drzwi do łazienki, jak małżonkowie wchodzą do swojej sypialni, jak ugina się pod nimi łóżko, kiedy się na nim kładą. Słyszała cichy chichot Dominiki, pomrukiwanie Artura. Delikatnie odsunęła moskitierę i wyjrzała na balkon. Omal nie krzyknęła z radości, widząc na kamiennej podłodze prostokąt światła. Wkładając w to całą swoją zwinność, przeszła kilka kroków, przycupnęła w cieniu roślin. W nozdrza uderzył ją zapach żywicy, kwiatów i rozgrzanych murów. W sypialni świeciła się jedynie mała, nocna lampka, ale z jej punktu, skrytego w cieniu, światła było dość. Bezwiednie przygryzając wargi obserwowała, jak małżonkowie pieszczą się i tulą. Znów Artur, obejmujący żonę w niekończącej się grze wstępnej wzbudził zazdrość. Próbowała przez moment wyobrazić sobie w tej sytuacji Darka, ale w tej wizji para już kończyłaby całą grę. A oni najwyraźniej dopiero się rozkręcali. Zmienili pozycję. Dominika położyła się na boku, a Artur rozpoczął powolną wędrówkę, obsypując pocałunkami i pieszczotami skórę karku, ramienia, przesunął się na bok, potem na pośladki, by w końcu zbliżyć się ustami do jej wyeksponowanej szparki. Całował ją długo, coraz intensywniej. Gośka nie widziała dokładnie, jak to robił, ale musiał być w tym doskonały. Dominika wkładała wiele wysiłku w to, by nie jęczeć na całe gardło. W końcu sięgnęła ręką, chwyciła go za kark i pociągnęła głowę w stronę swojej głowy.
– Chodź – wyszeptała. Kochali się na łyżeczki. Artur zasłaniał jej niemal wszystko, widziała tylko jego napinające się i rozluźniające mięśnie, poruszające pośladki. Słyszała westchnienia, podchwyciła, że Artur coś mruczy do ucha Dominiki, ale nie była w stanie rozpoznać słów. Mężczyzna objął żonę w pasie i płynnie przetaczając się na plecy podniósł ją, tak, że nie przerywając ani na moment Dominika znalazła się na nim. Oparła dłonie na jego kolanach i zaczęła miarowo anglezować. Widziała, jak położył jej dłonie na pośladkach, nie wiadomo, czy pieszcząc, czy też pomagając znaleźć najlepszy rytm. Obserwowała, jak w tym rytmie poruszają się jej piersi. Kiedy Artur zaczął zbliżać się do finiszu, całą uwagę skupiła na nim. Widziała, jak przymknął oczy, mocniej zacisnął dłonie na biodrach Dominiki. W potem jak wyprężył się, kiedy doszedł. Dominika znieruchomiała, a potem powoli uniosła. Przez moment wciąż wzwiedziona, wilgotna od niedawnego seksu męskość Artura była doskonale widoczna, nawet w słabym świetle nocnej lampki. A potem znów małżonkowie przytulili się, Artur znów podjął tę niekończącą się pieszczotę, pomagając Dominice dokończyć. Znów tłumiła krzyk poduszką, szczytując otulona jego ramionami. Wzrok Artura powędrował w stronę otwartych drzwi balkonu. Przez moment Gośce wydawało się, że została odkryta. Ale Artur znów wpatrywał się w swoją żonę, tuląc jej rozedrgane ciało.
Nie czekała, aż emocje w pokoju opadną. Wróciła do pokoju i opadła na łóżko. Nawet nie patrząc na męża, zwilżyła opuszki palców własnymi śliskimi sokami. Drugą dłonią objęła pierś. Drgnęła zaskoczona, kiedy na drugiej piersi poczuła dłoń męża.
– Osz, ty… – wymruczał jej do ucha. – A ja?
– Co ty? – odpowiedziała, kompletnie zbita z pantałyku.
– A ja mam tak sam leżeć?
– Nie… – dotarło do niej w końcu. – Zrób mi…
Momentalnie znalazł się między jej rozchylonymi udami. Kilku chwil potrzebował, by wspierany dłonią penis stanął na wysokości zadania, a potem wszedł w nią. Była wilgotna, rozluźniona, tym razem obyło się bez problemów. Poruszał się miarowo, patrząc na jej podskakujące piersi. Chwyciła go za głowę, chcąc by zaczął ją całować, ale Darek wywinął się jej, nawet nie próbując odgadnąć, do czego zmierza. Spróbowała jeszcze raz, unosząc się i podając mu pod usta ciemny sutek. Zamiast tego chwycił ją w pasie i posadził na sobie, opadając na łóżko. Znieruchomiała, czując go wewnątrz. Chciała go poczuć całą sobą, chciała być pieszczona jak Dominika, a nie zredukowana do tego, co miała między nogami. Chwyciła Darka za dłonie, położyła na swoich pośladkach. Ale ten najwyraźniej źle ją zrozumiał. Zaczął podrzucać ją na sobie niczym piłkę. Za którymś podskokiem po prostu zsunęła się z niego. Wtuliła twarz w poduszkę. Chciała wyć. Podniecenie nie opadało, ale jednocześnie całkiem straciła ochotę na seks. Darek po raz kolejny nawet nie próbował odczytać jej intencji, tylko popatrzył na sytuację z punktu widzenia własnej przyjemności. Chwilę po tym, jak poczuła jego ciężar na sobie, dotarło do niej, że wciąż wzwiedziony członek jej męża szturmem bierze tym razem tylną dziurkę. Odruchowo zacisnęła mięśnie. Nie miała ochoty nie tylko na anal, ale na seks w ogóle. A już na pewno nie miała w ogóle ochoty na seks w rozumieniu Darka. Ten jednak nie ustępował.
– Przestań, nie chcę – mruknęła, ściskając pośladki.
– No co ty? Dawaj w pierdziawę…
– Nie… Poczekaj, nie spiesz się tak… Nie możesz mnie po prostu przytulić na razie?
– Kurwa, baby…
Przytulił ją. Niedbale objął ramieniem, jakby wywiązywał się z jakiegoś obowiązku, który musiał odbębnić, żeby osiągnąć coś, na czym naprawdę mu zależało. Niemal natychmiast druga jego ręka znalazła się między gośkowymi udami. Owszem, wciąż jeszcze była wilgotna, ale ochota na pieszczotę minęła bezpowrotnie. Kiedy zaczął znów wpychać jej palce do środka, złapała go za nadgarstek.
– Przestań… Nie chcę tak…
– Ale jak? Kurde, o co ci chodzi? Kurwa mać… Weź się kobieto określ… – burknął, odwracając się do niej plecami i odsuwając na drugi koniec łóżka. Gośka czuła, jak zaczynają ją piec powieki. Miała ochotę się rozpłakać, ale zacisnęła zęby. Nie da mu tej satysfakcji. Zacisnęła pięść na poduszce. Dopiero po kilku chwilach, kiedy upewniła się, że głos nie załamie się jej w najmniej odpowiednim momencie, odwróciła się w stronę męża.
– Darek…
Cisza.
– Darek…
Nadal żadnej odpowiedzi. Darek niemal natychmiast zasnął, pozostawiając ją własnemu losowi. Teraz już nie próbowała nawet się powstrzymywać. Wtuliła twarz w poduszkę o rozryczała się jak małe dziecko.
* * *
Leżeli w łóżku. Dominika wtuliła się w męża, przyciskając plecy do jego torsu. On trochę od niechcenia, trochę zaczepnie gładził ją dłonią po ramionach. Uśmiechnął się, kiedy przez otwarte drzwi balkonowe dotarły do nich odgłosy z sąsiedniego pokoju. Poskrzypywanie łóżka, ciche klaśnięcia ciała o ciało, westchnienia i stęknięcia. Wsłuchiwali się w nie, zbyt rozleniwieni niedawnym seksem, by chociażby zamknąć okno. W końcu, kiedy za ścianą zapanowała cisza, Dominika podniosła się na łokciu.
– Opowiesz mi? – wróciła do pozostawionego bez odpowiedzi pytania.
– Co?
– Jak to się stało, że jesteś ze mną?
– No żoną jesteś… – próbował zbyć ją żartem, ale lekka pionowa zmarszczka między brwiami jasno dała mu do zrozumienia, że nie wykpi się. – Wiesz, jak cię poznałem, to byłaś pierwszą, której nie chciałem po prostu przelecieć, wziąć prysznic i wyjść. Odkryłem, że fajnie jest z tobą po prostu być. A potem dopiero, że równie fajnie jest w łóżku… Tyle. Dziwne, że dopiero teraz o to pytasz…
– No widzisz, czasem coś zaczyna intrygować po latach… Ciekawe, czy to dlatego, że oboje…
– Ika, co cię na taką analizę wzięło? – przerwał jej. – Że oboje co?
– Że oboje mieliśmy naprawdę bujne życie towarzyskie. Może to?
– Czyli, że co, kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością? Ika… Jest jakiś problem?
– Nie, nie ma… Nie wiem, może po prostu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nam się udało? Wiesz sam, jak było wcześniej… Jaka jestem… No sam przyznaj, że jakoś tak nie do końca do siebie pasowaliśmy… Znasz mnie, wiesz o co chodzi… A jednak jakoś to się wszystko dotarło… Pasuje… Czasem po prostu tak myślę, czemu myśmy w ogóle zaczęli się spotykać?
– A to teraz ma jakieś znaczenie? – spojrzał na nią badawczo. – Chyba ważniejsze jest to, co jest.
– Tak, pewnie… Ale wiesz, czasem jak wiesz „dlaczego”, to łatwiej potem ogarnąć „jak”… Cały czas mi to po głowie chodzi, od wczoraj, jak Gośka mi coś powiedziała. No sam wiesz, jak było… Wyhamowałeś mnie zanim się rozbiłam… Przecież nie musiałeś, mogłeś jak z każdą przede mną. Fajnie, szybko, ostro w łóżku, a potem każde w swoją stronę. Ale nie. Pokazałeś mi, że można też inaczej, bez pośpiechu. Tylko tyle. I aż tyle. Czasem się zastanawiam, ile brakowało, żeby stało się coś naprawdę złego. Żeby mi się szczęście zacięło… No jeszcze spodobał mi się twój tatuaż… – próbowała zażartować, ale wybieg był aż nadto czytelny.
– Tatuaż? Poważnie? Wymyśl coś lepszego… Co to ma za znaczenie teraz? Kiedy wiemy o sobie wszystko, kiedy się znamy? No sama powiedz? Dobra, przyznam, trochę zajęło mi, zanim udało mi się pozdejmować z ciebie te wszystkie kaski, zbroje i pancerze, zanim pozwoliłaś mi się poznać naprawdę. Ale to mamy chyba za sobą. A czemu w ogóle ta rozmowa?
– A dziewczyny? – rzuciła krótko.
– Co, dziewczyny? Twoje byłe? Przestań. Wiesz, że… – zawahał się. – Ika… Co jest na rzeczy?
– Przecież wiesz, że już dawno nie… Z wiekiem i dziećmi człowiek zmienia optykę rzeczywistości… – próbowała uciec w żart. – Wiesz o co mi chodzi…
– No właśnie nie wiem. Ale zaczynam podejrzewać…
– Co podejrzewać? – uniosła się na łokciu.
– Gośka.
– Jaka Gośka? Ta Gośka? No co ty, przecież… – Dominika odwróciła się gwałtownie, patrząc w twarz męża. Stwierdzenie tak ją zaskoczyło, że na moment nie wiedziała, co on ma na myśli. – O co ci chodzi?
– Podoba ci się – nawet nie próbował ubierać tego w pytanie.
– Co? – teraz już kompletnie nie wiedziała, do czego Artur zmierza. – Co to ma do rzeczy? Przecież… Chyba… Poza tym Gośka to moja przyjaciółka. Znasz zasady, po co pytasz?
– Też bywam ciekawy. To jak? Mam rację?
Dominika usiadła na łóżku, wpatrując się niewiele widzącym wzrokiem przed siebie, tam gdzie w ciemności jej sylwetka odbijała się w lustrzanej ścianie wnękowej szafy, próbując znaleźć odpowiedź. Pytanie dotarło do części jej, o której sądziła, że zniknęła gdzieś na dnie świadomości, kiedy stałe miejsce w jej życiu zajął Artur. Biseksualizm żony nie był dla Artura ani nowością, ani tym bardziej tajemnicą. Powiedziała mu o tym dużo wcześniej, nim myśl o małżeństwie w ogóle przeszła jej przez głowę. Mniej więcej kiedy oboje zrozumieli, że łącząca ich relacja zaczyna mieścić się w kategorii „stały związek”. Owszem, na samym początku ich znajomości zaliczyła parę skoków w bok z dziewczynami. O każdym uczciwie mówiła Arturowi, ale od dawna nie musiała już szukać dodatkowych podniet, seksu dla seksu. Wcześniej tak, ale teraz nawet nie czuła takiej potrzeby. I chociaż wspólnie też zaliczyli wiele, czasem bardzo ryzykownych, eksperymentów towarzysko-erotycznych, z czasem chęć na nie spadła. A całkowicie zniknęła, kiedy na świecie pojawiła się Emilka. Ale teraz?
– A tobie się podoba? – spróbowała dać sobie nieco więcej czasu do namysłu.
– Tak. Jest atrakcyjna. Ma zadbane ciało, zwłaszcza jak wiesz, jak wyglądała po ciąży. Jest seksowna, w taki nie do końca nieoczywisty sposób, ale jest. A tobie? – oczywisty wybieg na niewiele się zdał, Artur dalej drążył temat.
– Ale w tym sensie?
– W tym.
– Bo ja wiem? – zmieniła pozycję, kładąc się na plecach i szukając natchnienia w suficie. – Faktycznie, coś w sobie ma… I jest świadoma swojej atrakcyjności, ale i ograniczeń. Podoba mi się, jak się rusza… Czasem mam wrażenie, że chodzi jak tancerka… Na pewno ma w sobie mnóstwo seksapilu… Wiesz, w sumie tak. Cholera, tak. Podoba mi się. I tak, w tym sensie, ale to i tak bez znaczenia. Z tysiąca powodów, z których fakt, że nie jest singielką jest tylko tym najbardziej istotnym…
– A pomijając ten problem?
– Artur… – w głosie Dominiki pojawiło się niewypowiedziane pytanie.
– Po prostu jestem ciekawy…
– Wiesz, są pewne granice. Estetyczne na przykład. Darka w naszej sypialni sobie nie wyobrażam, jako mężczyzna wręcz mnie odrzuca. A przede wszystkim nie chcę mieć na sumieniu potem ich rodzinnych kłopotów. Sam wiesz, że to cholernie ryzykowna gra. To nie jest przypadkowa para z klubu, ani fuck friend, którą znasz od lat i wiecie oboje, jaki jest układ. Za dużo innych więzi, o Dorotce to już nawet nie mówię. Poza tym chyba sam widzisz, że coś się między nimi źle dzieje, nie wiem, czy to jakiś kryzys przejściowy, czy coś poważniejszego, ale to bez znaczenia. Dodaj do tego teraz wchodzenie im do łóżka i przepis na katastrofę gotowy. Wiesz, to już nie te czasy, kiedy twoi znajomi poznają się i rozchodzą. Większość z nich pobiera się i rozwodzi, co mocno komplikuje życie i ja nie chcę być za to odpowiedzialna, ty zresztą też nie, i sam o tym wiesz. Ale jeżeli koniecznie mam się deklarować, to tak. Podoba mi się seksualnie, chociaż w sumie nawet nie jest w moim typie. I bardziej chodzi o to, jaka jest, a nie jak wygląda. Wiesz, dobrze się czuje w jej towarzystwie. Jest taka bezpretensjonalna, zaraża energią. Może i jest w stanie podniecić, chociaż pewnie nie zawsze i nie każdą osobę. Co nie zmienia faktu, że nie wyobrażam sobie trójkąta z nią. Może w innych okolicznościach, w innym układzie, w innych czasach. Dzisiaj nie zaryzykuję fajnej przyjaźni dla kilku orgazmów. – Znów zmieniła pozycję i pocałowała go. – Śpij… Ta rozmowa zaczyna zmierzać w niebezpiecznym kierunku…
– A jednak coś jest na rzeczy… – Artur najwyraźniej nie przewidywał pozostawienia tej kwestii otwartej.
– Co ma niby być?
– Jakby cię Gośka nie kręciła, nie zaprzeczałabyś tak intensywnie. Z długo jesteśmy razem, żebym tego nie zauważył. Jedyne, co cię powstrzymuje, to zdrowy rozsądek… Podoba ci się, i to w dokładnie ten sposób. Znam to twoje spojrzenie… I to jedyne w swoim rodzaju spięcie, kiedy robi ci się ciepło w brzuchu…
– Co proszę? – Dominika gwałtownie odwróciła się w stronę męża. – Chyba coś ci się przyśniło.
– Wiem, co mówię. Może nie zwracasz na to uwagi, ale wiesz, my samce pewne rzeczy widzimy…
– My samce? No kto by pomyślał, alfo z pieluszką w garści…
– Wiesz, to że umiem gotować i przewijałem dzieci, nie oznacza, że nadal nie mieszczę się w biologicznej kategorii mężczyzny… I na pewne rzeczy patrzę jak mężczyzna… A to, że parę kwestii między nami nie mieści się w standardach grzecznej rodzinki ze wstępniaka do Gościa Niedzielnego, nie zmienia postaci rzeczy.
– Znaczy że co?
– Nie wiem, co wczoraj między wami zaszło, co tam sobie naopowiadałyście, ale z jakiegoś powodu zaczęłaś od wczoraj Gośkę postrzegać seksualnie… Widzę to, więc nie zaprzeczaj. To, że na razie tylko ja, to jedynie kwestia tego, że wiem, gdzie patrzeć. Jeśli coś, to…
– Żadne jeśli coś… – Dominika ucięła dyskusję.
– Na pewno?
Zapadła cisza. Dominika zastanawiała się, czy rzeczywiście „nic” i „na pewno”. Z czystej przekory nie chciała przyznać Arturowi racji. Może gdyby nie słyszała tego, co usłyszała rano, podeszłaby do sprawy inaczej. Tyle, że nie mogła podzielić się tym z Arturem. To nie była jej tajemnica.
– No dobra, masz rację. Nie na pewno. Ale to nadal nie zbliża się nawet do swingowania tudzież innych kombinacji z udziałem Gośki. Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby to się zmieniło w najbliższym czasie.
– A jednak…
– Niech będzie twoje na wierzchu. A jednak. Jak już tak bardzo chcesz, to może ci się nawet Gośka przyśnić, nie będę zazdrosna.
– Będziesz… – roześmiał się, obejmując żonę i przytulając mocno do siebie.
– Masz rację. Będę. A rano zrobię ci o to scenę – Dominika wtuliła się znów w tors męża. – A teraz chcę już spać…
Przejdź do kolejnej części – Nježan Dodir [Czuły dotyk] – Rozdział III: Poniedziałek
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Megas Alexandros
2023-10-07 at 20:57
Dobry wieczór,
kolejny dobry rozdział od Boobera, pozwala nieco lepiej poznać obydwie pary naszych bohaterów i lepiej zidentyfikować problemy, z jakimi boryka się przynajmniej jedna z nich. Autor cierpliwie i metodycznie przygląda się swoim bohaterom i nam pozwala ich obejrzeć ze wszystkimi, nie zawsze pięknymi szczegółami. Akcja posuwa się naprzód powoli, w końcu paczka jest na wakacjach, więc nigdzie im się nie spieszy. I tak właśnie jest dobrze. Zobaczymy, co przyniosą kolejne rozdziały!
Pozdrawiam
M.A.
Thorin
2023-10-08 at 19:59
W tej części Autor pogłębia napoczęte poprzednio studium charakterów. O ile Gosia i Dominika obie wypadają przekonująco, o tyle panowie bardziej zaczynają przypominać bohaterów powieści tendencyjnej: Darek jednoznacznie negatywny, Artur jako wzór cnót wszelakich. Ciekaw jestem, czy ten obraz zostanie w przyszłości nieco zniuansowany. Dobrze by było, dla większego realizmu tej historii.
Emilia
2023-10-10 at 13:49
Po lekturze dwóch rozdziałów mogę stwierdzić, że wydaje się to przemyślaną, wiarygodną i konsekwentnie kreśloną historią. Zdobyłeś moją uwagę i czekam na więcej.
Boober
2023-10-11 at 00:24
Bo tak jest – Nježan Dodir to w zasadzie minipowieść, tyle że na NE publikowana „w odcinkach”…