Rozdział X: Wielki konkurs – Orchidea
Pierwszą kolejkę wylosowała Orchidea. W półmroku panującym na widowni widzowie rozsiadali się wygodnie na sofach i w fotelach, podczas gdy na scenie panowała ciemność. Można było rozpoznać jedynie kontury postaci przesuwających meble i ustawiających dekoracje. Po dłuższej chwili światło jupitera padło na scenę, a w jego kręgu pojawiła się Orchidea. Była boso, miała na sobie swoją ulubioną sukienkę – granatową, wydekoltowaną, obcisłą w pasie, rozszerzającą się ku dołowi, sięgającą trochę za połowę uda. W rękach trzymała mikrofon, oburącz, jakby chciała ukryć zmieszanie zasłaniając się urządzeniem. Markowi wydało się zabawne, że dziewczyna odczuwała tremę przed tą widownią – wszak z większością z nich uprawiała seks nie dalej niż wczoraj, a z niektórymi zaledwie kilka godzin wcześniej. I to seks niezwykle wyuzdany, grupowy, ociekający nasieniem, potem i śliną. Ale teraz, odświeżona, umalowana, w świetle jupitera – ewidentnie odczuwała tremę.
– Proszę państwa – zaczęła drżącym, niepewnym głosem – zapraszam serdecznie na moje przedstawienie, konkurs pod tytułem „Zgadywanka” – jej głos, piękny zmysłowy alt, nabierał pewności z każdym słowem. – Zasady konkursu są proste – gdy wypowiedziała te słowa, światła skierowane na scenę rozjaśniły się i widowni ukazały się trzy łóżka. Na każdym z nich leżał na plecach nagi mężczyzna, a jego ręce i nogi przywiązane były do brzegów łóżka. Na oczach mieli czarne opaski.
– Mamy trzech ochotników. Ja, razem z dwoma pomagającymi mi towarzyszkami, będziemy się kochać z uczestnikami. Po wszystkim każdy z nich będzie miał za zadanie odgadnąć, która z nas uprawiała z nim seks.
„Ochotnicy” nie wyglądali na szczególnie atrakcyjnych. Pierwszy z lewej wyglądał najgorzej, spory brzuch był wyraźny nawet w pozycji leżącej. Do tego był niewysoki i łysy, jedynie po bokach głowy widać było krótkie, siwe włosy. Mógł mieć około pięćdziesięciu lat, lub może był kiepsko starzejącym się czterdziestolatkiem. Dwaj pozostali byli nijacy, nie wyróżniali się ani muskulaturą, ani szczególną urodą. Marek zastanawiał się dlaczego Orchi zdecydowała się akurat na nich. Być może nie miała innego wyjścia, ponieważ słyszał, że dziewczyny „rezerwowały” sobie facetów do swoich występów. Tym bardziej był zawiedziony, że żadna nie wybrała jego.
W tym momencie rozległ się głos konferansjera:
– Regulamin nie zabrania uczestniczkom pomagać sobie wzajemnie w przedstawieniach. Prosimy jednak pamiętać, że konkurujecie ze sobą o najwyższą nagrodę – zatem proście o pomoc tylko zaufane koleżanki. No i pamiętajcie, żeby zachować siły i energię na własne przedstawienie.
Marek już się domyślał, kogo Orchidea poprosiła o pomoc. Znowu poczuł ucisk w klatce piersiowej, to pomieszanie rozpaczy, zazdrości i podniecenia. Mimo że w ostatnich dniach widział swoją żonę w o wiele gorszych sytuacjach. Pocieszał się przynajmniej, że Orchi nie mogła go wybrać do pokazu, w którym brała też udział jego żona – była zbyt duża obawa, że zostanie rozpoznany.
– Ci, którzy poprawnie odpowiedzą będą w nagrodę mogli robić co tylko zechcą z dziewczyną, którą odgadli. Co tylko zechcą – nawet rzeczy, na które uczestniczka pierwotnie się nie zgadzała. To jest już uzgodnione z dziewczynami. – dokończyła omawianie swojego występu Orchidea. – I po chwili dodała z uśmieszkiem – Wszyscy się domyślamy, czego zażyczą sobie zwycięzcy, mamy już przygotowany żel. – Cichy śmiech rozszedł się po widowni. Zrobiło się jakby luźniej i bardziej nieformalnie.
– Zapraszam moje koleżanki na scenę – powiedziała Orchidea. Tak jak Marek się spodziewał, Anka była jedną z nich. Jego żona miała na sobie jak zwykle długą, owijaną wokół pasa spódnicę w kwiaty, pokazującą jej nogę do połowy uda. Krótka bluzeczka na ramiączkach odsłaniała pępek. Jak zwykle rozpuszczone długie blond włosy, jak zwykle ledwie zauważalny, delikatny makijaż. Oprócz niej Orchidei miała najwyraźniej pomagać Gotka. Marek nie zdziwił się zbytnio, zauważył, że dziewczyny ostatnio bardzo przypadły sobie do gustu – często rozmawiały i razem popijały drinki. Gotka jak zwykle miała ostry, czarny makijaż i czarno farbowane włosy sięgające do połowy szyi, ułożone w malowniczy nieład. Nosiła bufiastą bluzę i luźne spodnie, ale po wczorajszym dniu nikt już nie podejrzewał, że ukrywa pod nimi nieatrakcyjne ciało.
Orchidea odłożyła mikrofon i razem z dziewczynami podeszła do łóżek.
– Wybierzcie sobie któregoś – poleciła. Marek siedział na tyle blisko sceny, że słyszał co dziewczyny mówiły między sobą. – Tylko cicho, żeby nie poznali po głosie – panie pokręciły się trochę między łóżkami, pochichotały, wreszcie ustawiły przy łóżkach. Anna wybrała tego grubaska, Gotka faceta z drugiej strony, a dla Orchi został delikwent pośrodku. Następnie uklęknęły między nogami swoich wybrańców i przystąpiły do stymulowania ich członków. Dotychczas faceci dość długo musieli leżeć z zasłoniętymi oczami na łóżkach, do tego wiedzieli, że są na scenie, mieli więc prawo odczuwać tremę. Pewnie dlatego gdy dziewczyny zabierały się do dzieła, wszystkie trzy penisy były sflaczałe.
Postawienie ich na baczność nie zajęło im jednak wiele czasu. Najsprawniej poszło to Gotce, która sprawną pracą ust i masowaniem jąder szybko podnieciła swojego partnera. Gdy tylko zesztywniał, odsunęła się, popatrzyła nie bez dumy na swoje dzieło, wstała i stanęła przy łóżku. Szybkim okrężnym ruchem bioder zrzuciła z siebie spodnie, pod którymi nie miała bielizny. Zrobiła to bez użycia rąk, co wywołało krótkie oklaski z widowni. W tym momencie penis grubaska też zesztywniał na tyle, że Ania była zadowolona. Wstała z łóżka, ale nie zrzuciła spódnicy. Obie patrzyły teraz na ciężko pracującą ustami Orchideę, a Ania nawet szepnęła:
– Pomóc ci?
– Ciii… – odsyknęła Orchi wyjmując na chwilę obiekt swoich pieszczot z ust. Wróciła do pracy, pomagając sobie dłońmi. Na szczęście członek środkowego delikwenta po chwili także stanął na baczność.
Orchidea wstała i zrzuciła z siebie sukienkę, po czym wszystkie trzy jednocześnie usiadły okrakiem na swoich partnerach i wsunęły się na ich sztywne penisy. Pozwoliły sobie przy tym na lekkie westchnięcie, ale nie chciały głosem ułatwiać im zgadywania. Z widowni ponownie rozległy się brawa. Drobna Ania była ciągle w spódnicy i można było się tylko domyślać, że nie ma pod spodem bielizny. Orchidea była całkowicie naga, a Gotka naga od pasa w dół.
Dziewczyny zaczęły się rytmicznie poruszać w górę i w dół. Anka opierała się dłońmi o klatkę piersiową grubasa, unosiła i opadała coraz szybciej. Jej spódnica podchodziła coraz wyżej, ukazując coraz więcej uda, a potem także trochę pośladków. W końcu widzowie mogli dostrzec członek grubasa zagłębiający się w nią przy każdym kolejnym podrygu. Gdy odchyliła głowę do tyłu, Marek zauważył na jej twarzy grymas rozkoszy. Naprawdę jej się to podobało? Tymczasem Orchidea, nie przerywając podrygiwań, sięgnęła do tyłu i zaczęła pieścić jądra swojego wybranka. Tego było mu chyba za wiele, ponieważ zaczął kurczyć i rozkurczać palce u nóg, po czym głośno stęknął i można było zauważyć stróżkę nasienia wypływającą z Orchidei w dół po jego penisie. Tymczasem Gotka przyspieszyła poruszanie się, przy czym właściwie nie podskakiwała cała, lecz tylko poruszała szybko miednicą. Po chwili Marek usłyszał kolejny jęk – tym razem doszedł grubas, obficie wypełniając żonę Marka swoim nasieniem. Ania uśmiechnęła się i poklepała go dłonią po policzku z aprobatą. Chwilę później kochanek Gotki też z głośnym westchnieniem skończył w dziewczynie. Wszystkie trzy zsunęły się ze swoich ogierów, ubrały i zaczęły ich odwiązywać. Po chwili ochotnicy usiedli na swoich łóżkach a dziewczyny zdjęły im opaski z oczu. Na ich twarzach malował się wyraz błogości i zadowolenia, a także rozbawienia.
Orchidea wzięła mikrofon z powrotem w dłoń i podeszła do partnera Gotki. Niczym reporterka przeprowadzająca wywiad zapytała go:
– Jak myślisz, z kim się kochałeś?
– Było tak wspaniale, że pewnie z tobą – odpowiedział.
– A ty? – przysunęła mikrofon środkowemu zawodnikowi
– Moja partnerka była pełna energii i witalności. Stawiam, że to nasza młoda Gotka.
– Nie jestem gotką – powiedziała po raz kolejny Daria przewracając oczami – naprawdę, wszyscy moi znajomi się tak ubierają i nikt nie jest gotem. Taka teraz moda.
– I to samo pytanie do ostatniego uczestnika – Orchi przysunęła mikrofon grubasowi. Mimo, że miał tylko leżeć na wznak, a Ania robiła wszystko za niego, i tak był zdyszany. Ale okazał się sprytniejszy niż koledzy.
– Hmmm… moja panienka miała na sobie kieckę. Więc to na pewno nie Gotka – zignorował jej protesty – chyba, że się pozamieniałyście ubraniami, w co wątpię. Więc miałem albo ciebie, albo tę małą diablicę. Moja była żwawa i chętna, ale przy tym leciutka jak piórko. Stawiam więc na małą.
– Szanowni Państwo! – powiedziała Orchidea zwracając się do publiczności – jak widzicie, tylko jeden uczestnik zasłużył na nagrodę, mimo że praktycznie nazwał mnie grubą – widownia wybuchła śmiechem – słowo się rzekło i nagroda będzie do odebrania po zakończeniu głównego konkursu.
Ania nie wyglądała na niezadowoloną, choć schodząc ze sceny z dziewczynami narzekała, że nie pomyślała, iż spódnica może ją zdradzić. Marek aż się trząsł ze zdenerwowania i podniecenia. Na myśl o tym grubasie robiącym co mu się podoba z jego żoną – już za kilka godzin – serce łomotało mu w piersi. „Nie wierzę, nie zgodzi się na anal” – myślał gorączkowo – „Nieważne co mówiła Orchi. Na pewno się jakoś wywinie, przekabaci grubasa. Zresztą, kto wie czy właśnie tego zapragnie. Choć czego innego mógł sobie zażyczyć, skoro wszystko inne mógł dostać i bez wygrania tego głupiego konkursu?”
Tymczasem światła na scenie zgasły i rozległ się głos konferansjera:
– A zatem jesteśmy po pierwszym przedstawieniu. Bardzo mocny start, pani Orchidea zafundowała nam mały konkurs dla panów wewnątrz wielkiego konkursu dla pań. Taka incepcja. Tego się nie spodziewaliśmy, ale właśnie o to chodzi. Nie możemy się już doczekać, co zaprezentują kolejne uczestniczki. Teraz zrobimy kwadrans przerwy w celu przygotowania sceny na następne przedstawienie, oraz by dać wytchnienie paniom, ponieważ to jedna z uczestniczek pierwszego przedstawienia wylosowała drugi występ.
Rozdział XI: Wielki konkurs część – Anna
Zapaliły się światła. Jacyś faceci zabrali się za wynoszenie łóżek ze sceny, niektóre osoby z widowni wstały, by rozprostować kości, przejść się do baru lub zapalić na zewnątrz. Między tymi co pozostali przechadzały się króliczki, oferując wszystko – od przekąsek i alkoholu po seks oralny. Większość facetów miała jednak występować w jednym lub drugim przedstawieniu, a ich autorki prosiły, by oszczędzali siły witalne – więc niewielu się decydowało.
Po jakimś czasie konferansjer poprosił widzów o ponowne zajęcie miejsc. Światła zgasły, pojawił się tylko jeden jupiter oświetlający środek sceny. Po chwili w krąg światła weszła Anna. Markowi załomotało serce na widok żony. A więc teraz jej przedstawienie. Co mogła wymyślić? Orchidea ewidentnie inspirowała się igraszkami w ich mieszkaniu, z czasów gdy spotykali się tylko w trójkę, choć teraz wydawało się, że było to tysiąc lat temu. Do dziś nie wiedział z kim się wtedy kochał, choć był prawie pewny, iż była to Orchidea. Ale nie chciały mu tego zdradzić ze stuprocentową pewnością. A teraz jego żona miała zaprezentować jakieś seksualne przedstawienie. Co zrobi? Była nietypowo ubrana, miała na sobie czarną sukienkę do połowy uda, wąską w pasie i luźną niżej. Bardzo przypominała ulubione stroje Orchi, wręcz w pierwszym momencie myślał, że ją od niej pożyczyła. Ale to było niemożliwe, Orchidea była prawie o głowę wyższa od jego żony, a ta sukienka była dobrze dopasowana. Dla innych z pewnością wyglądała pięknie, ale Markowi wydawało się że w jej wyglądzie jest jakiś zgrzyt, jakoś nie pasował mu ten ciemny strój do prostych, długich, blond włosów. Zwykle ubierała się w jasne kolory, czasem wyraziste czerwienie, żółcie, zielenie. Nigdy w granaty czy czerń.
Zauważył też, że nie ma mikrofonu. Stała wyprostowana, elegancka, powabna, z rękami za plecami i dumnie wypiętymi piersiami. Przypomniał sobie, jak bardzo kochał jej piersi – nieduże, ale pełne, okrągłe, jędrne. Teraz unosiły się miarowo w rytm oddechu, ledwie kryjąc się w wydekoltowanej sukience.
Po chwili rozległ się głos konferansjera:
– Nasza wspaniała Anna zaprasza na spektakl pod tytułem „Wypełnienie”!
Mały krąg światła w centrum którego stała zaczął się rozszerzać i w końcu objął całą scenę. Z głośników zaczęła lecieć piosenka „Bad Guy” Billie Eilish.
Scenografia była o wiele bardziej skąpa niż w przedstawieniu Orchidei. Nie było nigdzie łóżka, tylko dwa taborety ustawione mniej więcej metr od siebie. Niedaleko od nich znajdował się niewielki stolik, na którym leżało mnóstwo tubek z żelem nawilżającym.
Po przeciwległych stronach sceny, patrząc na siebie, stali dwaj nadzy mężczyźni. Byli dość szczupli i muskularni, tego samego wzrostu, dość wysocy, a ich członki pozostawały w półwzwodzie. „Przynajmniej tym razem nie będzie mnie zdradzać z jakimś oblechem” pomyślał zupełnie bez sensu Marek.
Anna skinieniem dłoni wezwała wpierw jednego, potem drugiego mężczyznę. Stanęli naprzeciw siebie między taboretami, tak że były one po ich bokach. Piosenka się rozkręcała. Anna zaczęła stymulować obu facetów dłońmi. Jeden z nich dostał wzwodu dość szybko, przy drugim musiała sobie pomóc ustami, ale po chwili i on stał na baczność. Oba naprężone penisy celowały dumnie w górę – widać było, że uczestnicy są młodzi i pełni sił witalnych.
Anna wzięła tubkę żelu ze stolika i wycisnęła ją sobie na dłoń. Następnie rozsmarowała ją na członkach facetów. Popatrzyła na swoje dzieło przymrużonymi oczami, nawet wysunęła czubek języka w skupieniu. Marek stwierdził, że wygląda oszałamiająco. Sięgnęła po kolejną tubkę i dodała jeszcze więcej żelu – teraz ich przyrodzenia wręcz ociekały przezroczystą, gęstą substancją.
Muzyka pulsowała.
Anna złapała penisy w obie dłonie i przyciągnęła mężczyzn bliżej, tak że niemal stykali się członkami. Na ich twarzach pojawił się głupawy uśmieszek, a w oczach coś na kształt obawy. W końcu położyła im dłonie na plecach i zmusiła, by zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej – teraz rzeczywiście stykali się naoliwionymi penisami. Anna zaczęła je pieścić jakby były jednym grubym członkiem, jednocześnie rozcierając na nich kolejną tubkę żelu. Miny facetów były nietęgie, uśmieszki zmieniły się w grymas zakłopotania, do tego stali tak blisko siebie, że musieli patrzeć sobie w oczy. Jeden z nich szybko uciekł wzrokiem gdzieś w bok, potem patrzył w dół na Annę, zapewne z wyrzutem – chyba nie do końca wiedzieli, na co się piszą.
Dziewczyna wstała, coś do nich powiedziała, z ruchu warg Marek wnioskował, że coś w stylu „nie ruszajcie się”. Zastanawiał się, co ona planuje. Z początku, widząc żel, sądził że może chce się oddać seksowi analnemu, ale to raczej byłoby zbyt mało, żeby uzyskać wysokie noty za przedstawienie. Przez myśl mu przeszło, że chce zmusić tych facetów do jakiejś gejowskiej kopulacji, co byłoby niesamowicie zakręcone, nawet jak na jej możliwości. Ale po chwili zrozumiał, do czego zmierzała.
Anna weszła na jeden z taboretów, przełożyła nogę nad wzwiedzionymi penisami facetów i postawiła ją na drugim taborecie – tak, że teraz znalazła się między ochotnikami, przodem do jednego z nich. Następnie powoli ugięła kolana i obniżyła się na sterczące prącia. Te po chwili ukryły się pod jej sukienką, a dziewczyna zachłysnęła się powietrzem. Ale nadal schodziła niżej.
Muzyka pulsowała.
Zmieszanie zniknęło z twarzy jej kochanków, teraz pojawiła się na nich dzika żądza. Nie musieli już gapić się na siebie, jeden patrzył kobiecie prosto w oczy, drugi zanurzył twarz w jej włosach. Anna podnosiła się i opadała, z każdym ruchem wydając z siebie jęk podniecenia z nutą bólu. Trudno było dostrzec co dzieje się pod jej sukienką. Czy nadziewa się raz na jednego, raz na drugiego kochanka? Zastanawiał się Marek. A może jeden z nich penetruje jej odbyt? Nie mógł uwierzyć że by to zrobiła, skoro tyle razy mu odmawiała. Tymczasem dziewczyna przyspieszyła ruchy, a jej partnerzy zaczęli się poddawać dzikiej żądzy i zgranymi sztychami kontrowali jej przysiady. Najwyraźniej jeszcze bardziej ją to rozpaliło, bo przy każdym pchnięciu wydawała głośny krzyk, przebijający się przez muzykę. Wpiła się ustami w faceta z przodu, a ten z tyłu wgryzł się w jej szyję. Po chwili Marek zauważył, że już nie dotyka taboretów tylko wisi na penisach swoich kochanków, podrygując, a ich pchnięcia podrzucają ją w górę. Jeden z taboretów przewrócił się z hukiem. Marek rozejrzał się po widowni – w półmroku widział pałające żądzą oczy, rozchylone z podniecenia usta. Niektórzy faceci bez ceregieli zaczęli masować swoje członki, ktoś obok niego pociągnął w dół przechodzącego króliczka i wepchnął jej penisa do ust.
Tymczasem Anna na scenie doznawała ekstazy. I w tym momencie sięgnęła dłońmi w dół, złapała za brzeg zmierzwionej sukienki, zdjęła ją z siebie przez głowę i odrzuciła gdzieś w bok. Widownia eksplodowała burzą oklasków. Oczom widzów ukazała się całkowicie naga, drobna kobieta o zgrabnym tyłku i pięknym biuście, teraz rozgniecionym o tors jednego z kochanków. Drugi był wtulony w nią od tyłu tak blisko, że jej plecy ściśle przylegały do jego klatki piersiowej. Ich zsynchronizowane pchnięcia nadal podnosiły ją w górę i wywoływały ekstatyczne jęki. Marek zrozumiał, że kocha się z nimi oboma jednocześnie, że obaj naraz goszczą w jej pochwie, wypełniając ją po brzegi. Perwersyjność tej pozycji, fakt że była w porównaniu z nimi taka drobna i wisiała na ich pulsujących penisach, niemal odbierał mu rozum. Czuł, że zaraz jego własny członek eksploduje mu w spodniach, zaczął się więc rozglądać za króliczkiem, który mógłby mu przynieść ulgę.
– Oszczędzaj proszę siły, będziesz mi potrzebny – usłyszał kobiecy szept z lewej strony. To jakby wyrwało go z transu. Po jego lewej stronie siedziała Milfka, w kusej jedwabnej koszuli nocnej i piżamowych, jedwabnych spodenkach. Spojrzał z powrotem na scenę – trio występujących właśnie szczytowało, Anna krzyczała z rozkoszy, a regularne pchnięcia facetów zmieniły się w kakofonię drgań, skurczy i męskich jęków. Marek nawet nie zauważył, kiedy skończyła się muzyka. Po dłuższej chwili ekstazy, podczas której ledwie utrzymywali równowagę zaczęli się uspokajać. Płyny rozkoszy wypływały z dziewczyny, spływały po przyrodzeniach ogierów i skapywały na podłogę. Stali tak dłuższą chwilę zdyszani, wtopieni w siebie, dwaj wielcy mężczyźni obejmujący swoimi ciałami filigranową kobietę. W końcu facet, do którego Anna była odwrócona tyłem wziął ją pod ramiona i uniósł jak piórko w górę, a ich penisy wyskoczyły z pochwy z lubieżnym mlaśnięciem. Zaraz za nimi wypłynęła z niej spora ilość nasienia zmieszana z miłosnymi sokami.
Chwiejąc się na nogach, Anna stanęła między mężczyznami i ukłoniła się widowni. Marek widział że była spocona, ciężko dyszała, włosy lepiły jej się do czoła a całe ciało lśniło od wilgoci. Ale ku swojemu przerażeniu zobaczył też, że uśmiecha się z dumą – była ewidentnie zadowolona z siebie. Widownia ponownie wybuchła oklaskami, większość poderwała się, by dać owację na stojąco. Anna ukłoniła się jeszcze raz. Krzyki i gwizdy z widowni ewidentnie jej się podobały. Ktoś krzyknął „BIS!”. „Może później!” – odkrzyknęła ze śmiechem.
Gdy hałas nieco przycichł Marek odezwał się do Milfki:
– Chcesz mnie na swoim występie? Nic nie mówiłaś, nie wiem co robić – powiedział zakłopotany.
– Po prostu pójdziesz za moim przykładem – odpowiedziała – jeśli dobrze cię oceniłam, będziesz wiedział, co i jak. Wiesz – dodała po chwili – dużo dziewczyn chciało cię do swojego występu. Ale cię sobie zarezerwowałam. Powiedziałam, że ja potrzebuję tylko jednego, więc przynajmniej sobie wybiorę którego. One brały po dwóch, trzech i więcej. – wstała i dorzuciwszy na koniec: – Mam nadzieję, że nie będziesz żałował – odeszła. Marek poczuł się nieco lepiej. A więc jednak nie był ostatnim przegrywem, dziewczyny zauważyły go w tym tłumie. I chciały go. A najmilsza i najcieplejsza dziewczyna z całej grupy wybrała sobie właśnie jego.
Tymczasem światła przygasły i na scenie zaczęli się krzątać ludzie przygotowujący rekwizyty pod kolejne przedstawienie. Po chwili odezwał się głos konferansjera:
– Najmocniej państwa przepraszam, ale po poprzednim występie nawet ja… musiałem dojść do siebie – powiedział drżącym głosem – mimo że zwykle jestem niewzruszony jak skała. Cóż za arcydzieło! Pani Anna dała z siebie wszystko i powinniśmy to docenić. Przypomnę państwu, że po obejrzeniu wszystkich występów każdy z Państwa będzie miał do rozdania trzy punkty. Może je przyznać jednemu przedstawieniu lub rozdzielić. Proszę tylko panów którzy, biorą udział w przedstawieniach, by byli obiektywni, nie głosujcie wyłącznie na to w czym występujecie, ale zwróćcie uwagę na wartość wszystkich pokazów.
Przejdź do kolejnej części – Gala Ishtar XII: Wielki konkurs – Agnieszka
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Autorzy NE
2024-01-01 at 21:01
Drogie Czytelniczki, drodzy Czytelnicy,
korzystając z okazji, pod pierwszym tekstem publikowanym w 2024, chcielibyśmy Wam życzyć szampańskiego Nowego Roku! Niech będzie pełen miłych niespodzianek, wyśmienitych lektur, no i oczywiście udanego seksu!
Zespół Najlepszej Erotyki
Emilia
2024-01-02 at 09:35
I Wam również szczęśliwego nowego roku! I dziękuję za wszystkie opowiadania, które zamieszczacie!
Velaya
2024-01-02 at 23:55
Wszystkiego najwspanialszego w 2024!
Robicie dobrą robotę i mam nadzieję, że na prędko nie poprzestaniecie 🙂
Megas Alexandros
2024-01-04 at 21:57
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku,
a co do samego rozdziału – czy raczej dwurozdziałowego pakietu, który tym razem otrzymaliśmy, mam takie delikatne wrażenie, że „Gala Ishtar” od momentu początku głównego wydarzenia nieco straciła tempo. Kolejne sceny erotyczne są opisane z wyobraźnią i smakiem, ale nie posuwają zbyt bardzo fabuły naprzód. Poznajemy kolejne kochanki Marka, natomiast główny wątek gdzieś ucieka. Mam jednak nadzieję, że to się niebawem zmieni i zobaczymy wreszcie, do czego prowadzi nas Autor.
Pozdrawiam
M.A.