Nježan Dodir [Czuły dotyk] – Rozdział I: Sobota (Boober)  4.88/5 (17)

22 min. czytania

Źródło: Pixabay

Zanim zacznie się właściwa akcja, „pod napisami” sekwencja kilkunastu animowanych ujęć z trasy. Nakręcona w lekko przyspieszonym tempie, krótkie cięcia, ujęcia po góra pięć sekund. Komiksowa konwencja. Kończy się kadrem, na którym dwaj panowie niosą bagaże. Zza góry gratów, uwieńczonej jakimś typowo damskim przedmiotem – kosmetyczką wielkości małego wagonu, albo parasolką w absurdalne misie – wystają tylko nogi. Napis „Reżyseria”. Kadr wchodzi na miękkim przejściu, pokazując dwie kobiety. Jedna siedzi na fotelu, druga na kanapie. Obie z kieliszkami wina w ręku.

 

Kończyły butelkę wina. Chłopcy, jak same mówiły o swoich mężach, poszli spać, a one gadały. Miały tylko „wypić po szklaneczce, póki się chłopcy nie oporządzą”. Mąż jednej, rudowłosej, wychodząc z łazienki zajrzał jeszcze do salonu, pocałował kobietę przelotnie na dobranoc i rzucił coś o „przeplotkowaniu całej nocy”. Wszyscy się roześmiali. A potem on poszedł do sypialni, a one zostały. „Tylko póki nie dopiją, i już idą spać”. W efekcie siedziały tak już drugą godzinę. Mimo później pory upał nadal dawał się we znaki, ale nie przeszkadzało im to w gadaniu o wszystkim i niczym. O dzieciach, pracy, mężach. Trudno powiedzieć, czy sprawiło to wino, czy chemia w powietrzu, ale rozmowa zaczęła coraz bardziej skręcać w stronę tematów mocno prywatnych. W pewnym momencie Gośka wypaliła:

– A, bo ten mój Darek… Czasem to mam ochotę go po prostu zamordować. A już szczególnie w nocy…

– A co? Chrapie? – Dominika miała lekki sen i to było dla niej pierwsze skojarzenie.

Chwila wtrętu. Szybkie przedstawienie postaci. Krótka migawka, udająca reporterskie zdjęcia, takie w stylu paparazzi, trochę zaszumione, nie całkiem czytelne. Plus głos z offu. Najpierw ta, której chrapanie partnera wystarczy jako motyw morderstwa, czyli Dominika. Trzydzieści dziewięć lat, Fotograficzka, freelancerka. Matka dwójki dzieci – pięcioletniego syna i córki, liczącej sobie wiosen dziewięć. Dodajmy jeszcze wygląd – niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu, raczej drobna, chociaż z mocno zarysowanymi, pełnymi biodrami. Ku zazdrości większości swoich koleżanek, mimo dwóch ciąż na koncie, nadal mogąca poszczycić się płaskim brzuchem i kształtnym – choć niezbyt dużym – biustem. Twarz w typie paryskiej dziewczyny z sąsiedztwa. Całości wyglądu dopełniają krótko przycięte, naturalnie rude włosy, okulary w cienkich, metalowych oprawkach i nieodłączny prosty łańcuszek ze srebrnym serduszkiem – prezent od męża. Jej mąż, niemal dwumetrowy, ponad stutrzydziestokilogramowy niedźwiedź, ma na imię Artur. Mimo aparycji kanadyjskiego drwala, na którą, oprócz postury i odpowiadającej jej siły, składały się także wytatuowane ramiona, ciemne, ostrzyżone na wojskowa modłę włosy i budząca szacunek kwadratowa szczęka, tak zwany dusza człowiek. Szef logistyki i transportu w sporej firmie, produkującej „duże i ciężkie rzeczy ze stali”. Oprócz tego instruktor nurkowania i posiadacz czarnego pasa akido.

Ta mająca ochotę popełnić czyn z artykułu 148 kodeksu karnego na osobie męża to wiecznie uśmiechnięta, pełna wigoru lektorka i tłumaczka. Przez krótki czas nauczycielka, od czasu urodzenia trzy lata temu córki – wolny strzelec, pracująca „dla każdego, kto odpowiednio dobrze zapłaci”. Dwadzieścia dziewięć lat. O niemal głowę wyższa od swojej towarzyszki, postawna i – jak sama siebie określa – radykalnie kobieca. Kobiece biodra i duży biust, rozdzielone mocno wciętą talią, plasują ją w kanonie klepsydry, chociaż raczej z tych większych. Twarz o południowych rysach uzupełniają czarne włosy, splecione w gruby, sięgający łopatek luźny warkocz. Potencjalna ofiara jej morderczych zapędów ma na imię Darek. Krótko ostrzyżony blondyn, Słowianin w każdym calu, pyszniący się słowiańskim wąsem i zazwyczaj trzydniowym zarostem, który tylko dzięki temu, że był jasny, uciekał przed niechlujnością. Urzędnik średniego szczebla w jednej z agencji rządowych. Nieco tylko wyższy od swojej żony, z widocznymi zwłaszcza powyżej paska efektami siedzenia za biurkiem i zamiłowania do piwa przed telewizorem. Czas wolny w sporej mierze poświęca kibicowaniu, zazwyczaj w towarzystwie kilku kumpli.

 

– Nie… Po prostu sprinter… Uf, puf, pfyt i po wszystkim…

Dominika popatrzyła na przyjaciółkę znad kieliszka. Wino rozleniwiało, ale i odbierało wyuczoną przez lata samokontrolę. Sam nie wiedziała, co ją skłoniło, żeby wypalić:

– To zupełnie odwrotnie niż Artur. Niby taki niedźwiedź, a jest taki cudnie delikatny…

I niemal natychmiast poczuła, jak się rumieni, zaskoczona swoją szczerością. Gośka roześmiała się.

– Widzisz, ty masz po prostu za dużo szczęścia. Figura, facet jak marzenie…

– Oj tam… Trochę mi zeszło, zanim go trochę ucywilizowałam – odparła obronnie. „Cholera, po co ja jej to mówię?” skarciła się niemal natychmiast w myśli.

– Widzisz, bo jego się da. Ja nie mogę, jak wy tak po prostu normalnie gadacie. No po prostu, rozmawiacie. A nie przekazujecie sobie komunikaty. A ten mój… Szkoda nafty… – przechyliła kieliszek, dopijając resztkę zawartości. A potem rzuciła – Jak pragnę zdrowia, jak tu będą takie upały, to ja chyba goła będę chodzić. Nawet w tej koszulce mi gorąco…

– To ją zdejmij… – Dominika znów najpierw powiedziała, a potem pomyślała. Dopiero kiedy podkoszulek z napisem „Keep calm and go shopping” wylądował na sąsiednim fotelu, dotarło do niej, że Gośka potraktuje to dosłownie.

– Dobra dobra, żartuję… Otwieramy jeszcze jedną? Jutro w sumie i tak pod wodę nie pójdziemy, a prawdę mówiąc, to jakoś tak… Sucho?

– Dawaj.

– Dobra, ale się ubierz…

– To ty się rozbierz – Gośka znów się roześmiała, wstając z fotela. – Ja nie ubieram się za nic. Za gorąco dla mnie… A poza tym co? Bo to ja cię nie widziałam w bieliźnie? Albo i bez ciuchów?

Dominika w pierwszym odruchu chciała stwierdzić, że nie ma problemu. Kiedy jednak podniosła się z fotela, chcąc wyprostować nogi, wilgotna od potu koszulka natychmiast przykleiła się do pleców. Już miała ją zdjąć, kiedy przypomniała sobie, że pod spodem nie ma stanika. A póki co jakoś nie sądziła, żeby bieganie topless pod domu było tym, na co miała największą ochotę. Wprawdzie staników nie cierpiała szczerze i kiedy tylko mogła, chodziła bez, ale uznała, że swoboda ma jednak jakieś granice. Tymczasem Gośka wróciła do pokoju.

– Chodź na taras, tam jest chłodniej – rzuciła Dominika, wskazując ruchem głowy na stojące za szklanymi drzwiami leżaki.

– A ty, co dalej, w koszulce?

– Oj, nie mam ochoty iść po górę od kostiumu.

– Tobie to dobrze, z twoim rozmiarem… – Gośka przeniosła wzrok na wysokość piersi przyjaciółki. – Możesz sobie zdjąć to rusztowanie i normalnie chodzić… W mojej torbie staniki zajmują więcej miejsca niż kosmetyczka… Poważnie.

– Dobić cię? – na twarzy Dominiki pojawił się uśmiech psotnego przedszkolaka. – Ja ani jednego nie zapakowałam… Wolność rządzi!

– Poważnie?

– Całkiem poważnie. Mam tylko dwie góry od kostiumów kąpielowych, całkiem miękkie, bez ani kawałka usztywniaczy. A, i jeden top, który od biedy można wziąć za sportowy stanik. Ani pół fiszbiny, haftki i koronki! To w domu zawsze jest mój ulubiony moment, kiedy mogę tą całą zbroję z siebie zdjąć…

– Szczęściara… Wolność w rozmiarze be to jeszcze rządzi… Wolność w rozmiarze dziewięćdziesiąt ef w porywach do gie to już czysta anarchia… Wyobrażasz sobie to? Jak idę tak po ulicy? – i Gośka podskoczyła kilka razy. Piersi, mimo podtrzymującego je solidnego stanika, natychmiast rozhuśtały się we wszystkim możliwych kierunkach jednocześnie, prawie wyskakując na zewnątrz. Dominika przez kilka sekund usiłowała nie roześmiać się, ale nie dała rady. Po chwili obie chichotały jak gimnazjalistki.

– Czekaj, mam pomysł – Gośka podeszła do Dominiki, pewnym ruchem chwyciła dolną krawędź koszulki i związała w węzeł, zamieniając biały t-shirt w odsłaniający cały brzuch top.

– Od razu lepiej…

– Jak tu ma być taki upał przez cały czas, to ja chyba w ogóle z wody nie będę nosa wystawiać! – Dominika odsunęła wiszącą w drzwiach na taras moskitierę.

Wyszły na zewnątrz. Widok może nie był oszałamiający, ale nad dachami stojących na zboczu domów świetnie było widać zatokę i mały, rybacki port. Gośka napełniła kieliszki, ułożyły się na leżakach. Przez kilka minut gapiły się na gwiazdy.

– Dominika, wiesz co? Jeszcze za smarkatych czasów to jak tak siadałam na balkonie albo tarasie w nocy, to czasem zastanawiałam się, ile par w okolicy teraz się kocha…

– Przestań… Co nas to interesuje?

– W sumie… Może dlatego, że jak podglądałam na plaży te bzykające się parki to byłam jeszcze niewinną prawiczką…

Znów zapadła cisza. Dominika, sącząc wino i patrząc na nocne niebo nad sobą trawiła to, co przed chwilą usłyszała. Nigdy nie krępowały jej rozmowy o seksie, ale zawsze starannie chroniła swoją intymność. I to mimo faktu, że jej życie erotyczne, zwłaszcza przed „epoką Artura” było bardzo bogate. Próbowała wielu eksperymentów w łóżku, dopóki nie znalazła tego, co naprawdę lubi, co lubi tylko czasami, a czego nie lubi wcale. I ta ostania lista nie była szczególnie długa. W zasadzie znalazło się na niej tylko to, co łączyło się z bólem albo przemocą. Uważała jednak, że to, co dzieje się w sypialni, powinno zostać między tymi, którzy w niej są, nawet jeśli osób było nieco więcej, niż para. A już podglądanie kogoś bez jego wiedzy stało w rażącej sprzeczności z jej poczuciem zwykłej ludzkiej uczciwości.

– Powiedziałam coś nie tak? – Gośka w końcu przerwała przedłużającą się ciszę.

– Nie, skąd… Po prostu się zamyśliłam – skłamała gładko.

– Nad czym?

– Właściwie nie wiem… Chyba po prostu mój mózg odzwyczaił się od pracowania na takich wolnych obrotach… I wino się skończyło.

– Aha.

Napełniła kieliszek i wróciła do kontemplowania gwiazd.

– A wiesz, ze dwa razy, jak tak wieczorem szłam nad to jeziorko na plażę, to tak mnie podniecał ten widok, że musiałam sobie… No wiesz. Jezu, jak potem się bałam, że ktoś mnie przyłapie… Raz to nawet chyba krzyknęłam jak dochodziłam, bo parka nagle zerwała się i uciekła do samochodu… – Gośka opowiadała o tym jak o wizycie w parku rozrywki. Dominikę zaskakiwała ta swoboda. Znała Gośkę, wiedziała, że jest bezpośrednia i w stosunku do niej ma mocno przesuniętą granicę prywatności, ale to było coś nowego. Ale z drugiej strony, uspokoiła samą siebie, jak chce, to niech gada… Może jej to potrzebne?

Znów zapadła cisza. Dominika upiła łyk wina. A potem, znów sama nie wiedząc dlaczego, odezwała się.

– Kiedyś przypadkiem trafiłam też na taką parę. Poszłam wieczorem na spacer z Arturem, chyba jeszcze nawet narzeczonymi nie byliśmy… Ale pamiętam, że to było w Niechorzu. Szliśmy plażą, dwa zakochane gołąbki pod trzydziestkę, patrzące sobie romantycznie w oczy jak dzieciaki z podstawówki i prawie weszliśmy na jakąś parę dzieciaków, kochającą się na kocu, na plaży. Dziewczyna jak nas zobaczyła to z płaczem uciekła… A Artur… – uśmiechnęła się. – Ale mu aferę zrobiłam, jak powiedział, że chłopak to ma gust, bo dziewczyna w sumie była naprawdę ładna. Może i była, nawet nie pamiętam. Ale nawrzucałam mu wtedy, że się za innymi ogląda…

– I co?

– I nic. Teraz się z tego oboje śmiejemy. W sumie to jego powiedzonko, że jak się ma swoja ulubioną potrawę, to nie oznacza, że nie można przejrzeć menu, wcale nie jest takie znowu bez sensu. Samej mi się zdarza, że patrzę na przystojnych facetów… W końcu od patrzenia…

– No… Od patrzenia to na pewno… W zasadzie takie ciacho to zawsze fajny widok… Wiesz, taki wysportowany, w południowym typie… Kaloryferek, obcisłe szorty… Ciemne włosy, gładziutko ogolony… Mniam! – Goska upiła kolejny łyk.

– E… Jak już, to taki twardy facet… Mocne ramiona, silny… Taki co i dom zbuduje, i wilka gołymi rękami udusi… Takie skrzyżowanie wikinga z kanadyjskim drwalem… – Dominika przymknęła oczy, pomagając wyobraźni namalować idealnego mężczyznę. – Stoi przed chatą z bali, ma na sobie dżinsy, lekko spocony od rąbania drewna, widać mięśnie… Koniecznie jasne oczy, takie w których widać życiową mądrość… Twarda szczęka, ogorzała twarz… Jakiś tatuaż…

– Taa… A potem chwyci cię, przerzuci przez ramię, zaniesie do chaty i zrobi takie seksy, że dwa dni z łóżka nie wyjdziesz… Jak twój Artur… – w głosie Gośki pojawiła się jakaś dwuznaczna, tęskna nuta.

Dominika otworzyła oczy. Zaskoczyło ją, że Gośka w ten sposób patrzy na jej męża. Zrzuciła to natychmiast na karb wypitego wina, ale myśl pozostała gdzieś w tyle głowy. Tym bardziej, że jej ciało zaczęło nagle płatać głupie figle. Cała sytuacja zaczyna ją najzwyczajniej podniecać. Wyrysowany idealny facet, którego podstępna wyobraźnia jej podsunęła, w istocie bardzo podobny do Artura. Dwie półnagie kobiety, noc, gwiazdy, intymne wyznania sprawiły, że w dole brzucha poczuła znajome, przyjemne mrowienie.

– Wiesz… No Ferrari, szczoteczki do zębów i męża to raczej się nie pożycza… Ale pooglądać zawsze możesz… Tylko wiesz, nie dotykaj, bo lakier porysujesz jeszcze….

Gośka zaczęła się śmiać tak intensywnie, że o mało nie zakrztusiła się winem. Zaczęła jej wtórować. Przyjaciółka, wciąż jeszcze walcząc z kaszlem uniosła butelkę. Dominika podstawiła swój kieliszek, rozlały resztkę zawartości, upiły po łyku. Znów zapadła cisza.

Gośka ukradkiem zerkała zarysowaną słabym światłem sylwetkę przyjaciółki. Wspomnienie nocnego podglądania par przywołało inne obrazy, znacznie bardziej bliskie. Wyobraźnia podsunęła jej widok Dominiki kochającej się z Arturem, jej delikatne ciało w jego wielkich ramionach. A potem rozzuchwalony winem umysł podsunął jej obraz jej samej, dosiadającej Artura, jego dłoni na swoich biodrach… „Przestań” – skarciła się w myślach. Chcąc odwrócić uwagę od erotycznych marzeń, wstała i podeszła do balustrady tarasu.

– Fajnie zatokę widać, wiesz? – Rzuciła niedbale.

Dominika spojrzała w jej kierunku. Jednak niespecjalnie zwróciła uwagę na zatokę. Na tle odległych ulicznych latarni doskonale widziała profil Gośki. Pełne piersi, łagodny łuk brzucha, okrągłe pośladki i silne nogi. Nagle przyjaciółka ukazała się jej w zupełnie nowym kontekście, którego się w ogóle nie spodziewała. Odebrała ten widok jako niezwykle seksowny. W mroku Gośka sprawiała wrażenie całkowicie nagiej. Ściśle przylegające do ciała cieliste stringi całkowicie zlały się z odcieniem jej skóry, cienki, koronkowy stanik też był prawie niewidoczny… „Heksa, opanuj się!” – skarciła się niemal natychmiast.

– Chodź, zobacz…

Podniosła się z leżaka i podeszła do balustrady. Przez chwilę patrzyła na zatokę.

– Jeszcze? – Gośka uniosła pustą już butelkę.

– Nie no, nawet pijaństwo i babskie ploty mają jakieś granice… Mam dość… Kurs na łóżka?

– No, skoro tak twierdzisz… – Gośka ziewnęła.

– To idź pierwsza do łazienki, jak tu ogarnę – „I poczekam, aż się uspokoję” dodała w myślach.

– Oj, przestań, prysznic jest podwójny, co masz czekać… Wskoczymy razem na szybko, też mi się już spać zaczyna chcieć…

„A mnie wręcz przeciwnie” – przeleciało Dominice przez głowę. Zamiast tego powiedziała:

– Przepłuczę kieliszki, jak je tak zostawię w kuchni, rano będą śmierdzieć…

– Oj tam, daj spokój, co? Bez majtek mnie nie widziałaś? – Gośka bez trudu przejrzała jej intencje. – Szkoda czasu…

Oderwała się od balustrady, chwyciła dwa kieliszki i pustą butelką. Weszła do pokoju, wolną ręką chwyciła leżącą na fotelu swoją podkoszulkę i niedbale przewiesiła ją przez ramię.

– Czekam pod prysznicem – rzuciła przez ramię.

Dominice nagle pomysł wspólnego prysznica wydał się jednocześnie nieprzyzwoity i pociągający. Pewnie gdyby nie wcześniejsza rozmowa, niezbyt spodziewane podniecenie i wypite wino, odmówiłaby kategorycznie. Ale jednak nie.

– Dobra… Tylko jeszcze skorzystam z…

– Tylko mi się nie migaj! – Gośka roześmiała się, jednocześnie grożąc jej palcem.

Parę minut później Dominika pchnęła drzwi łazienki. Gośka, naga, stała przed lustrem i kończyła zwijać włosy w niedbały kok. Przytrzymała go wyjętą z kosmetyczki szeroką szpilką. Dominika odłożyła koszulkę na stojącą pod ścianą komódkę i zdjęła majtki. Rozejrzała się jeszcze raz po łazience, chociaż chyba bardziej na miejscu byłoby nazwanie jej salonem kąpielowym. Jeden narożnik zajmowała imponujących rozmiarów wanna, wpuszczona w podłogę. Przeciwległy zamieniono w coś pełniącego rolę kabiny prysznicowej, pozbawionej jednak drzwi czy zasłony. Rozproszone, nieco przytłumione światło nadawało całemu pomieszczeniu subtelności. Kontemplowanie architektury wnętrza przerwał głos Gośki.

– Kurde, ale ty masz fart… Dałabym się pociąć, żeby po jednej ciąży mieć takie piersi jak ty po dwóch.

Dominikę zamurowało. Bezpośredniość Gośki wprawdzie nie była dla niej niczym zaskakującym, ale tak jednoznaczny komentarz daleko wykraczał poza zwykłe babskie pogaduchy. Choć jednocześnie mały kobiecy diabełek, siedzący w tyle głowy aż podskoczył ze szczęścia na taką aprobatę.

– Dzięki – mruknęła zaskoczona.

– Mnie się nie udało, jak widać… Cóż, uroki radykalnej kobiecości. Zresztą to i tak nic w porównaniu z tym, co było w ciąży… Najpierw szedł bufet mleczny, rozmiar jot albo ka, poważnie, potem ja, a za mną jeszcze toczyła się ta dupa jak basetla na góralskim weselu! O tym, że na te wszystkie kremy, balsamy, maści-sraści przeciwko rozstępom wydałam małą fortunę… Jak mnie zważyli na porodówce to wyszło prawie sto kilo. Sama wiesz, prawie dwa lata wyrzeczeń kosztowało mnie wbicie się w spodnie sprzed ciąży… A jeszcze okazało się, że są niemodne! – znów się roześmiała, wchodząc pod prysznic. Dominika dołączyła do niej. Puściła wodę, chłodną, niemal zimną, która miała nie tylko spłukać z niej pot i zmęczenie, ale i nieco przynajmniej uspokoić niespodziewanie pobudzone ciało. Szum wypitego wina łączył się w podobno odprężające unisono z szumem prysznica. Ale umysł, zamiast się wyciszać, znów zaczął podsuwać jej figlarne myśli, tym razem krążące głównie wokół Artura, jej i tej łazienki. Lubiła kochać się w wodzie, pod prysznicem albo w wannie. Wilgotna skóra zawsze dostarczała jej dodatkowych, podniecających wrażeń.

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk spadającej na kafelki plastikowej butelki. Odruchowo pochyliła się, podnosząc opakowanie z żelem.

– Masz – wyciągnęła je w stronę Gośki.

– Jezu, ale ty się w lodówce myjesz… – zawołała jej towarzyszka, kiedy woda spod prysznica Dominiki poleciała w jej stronę. – Ja bym zamarzła! A tobie tak nic?

– Wiesz, ja lud północy jestem… Wychowałam się nad morzem, może mam jakieś skandynawskie geny…

– Po jakimś jurnym jarlu, co to wpadł z towarzyską wizytą… I kolegami – Gośka puściła do niej oko.

– Kto wie? Albo jaki pruski komes sobie taką estońską pannę przywiózł… W każdym razie zimno mi nie szkodzi. I to jest najważniejsze.

– Wiesz, po kolorze sądząc, to jeszcze mógłby być jakiś szkocki góral… Rude włosy, piegi, zadarty nos…

Gośka zakręciła kran i sięgnęła po ręcznik. Chwilę później i Dominika wyszła spod prysznica. Sięgnęła po swój ręcznik, owinęła go powyżej piersi i podeszła do lustra. Wyciągnęła z kosmetyczki opakowanie kremu na noc i zaczęła wcierać go w policzki.

– Słuchaj, z zupełnie innej beczki, już dawno miałam ochotę cię zapytać. Skąd tatuaż w takim dziwnym miejscu. Widziałam już wiele wytatuowanych dziewczyn, ale taka misterna robota na udzie, od wewnątrz? Wygląda jak trójwymiarowy…

– Długa historia. Pamiątka z młodości, bardzo, bardzo głupiej.

– Nie chciałaś, żeby ktoś widział?

– Nie, zanim dorosłam do tatuaży dawno przestałam się przejmować zdaniem innych. Po prostu zamaskowałam bliznę. Zaraz po maturze miałam wypadek na motocyklu. Wywaliłam się, maszyna mnie przygniotła, poparzyłam się o wydech… Lekarze najpierw przez godzinę wydłubywali mi z rany resztki przypalonego kombinezonu, a przez następne pół sprzątali resztę. To postanowiłam je schować. Trochę kosztował… Cholera, przez pół roku zapieprzałam jak dzika w knajpie z tacą, żeby odłożyć… O bólu nie wspominając.

– Kiedyś chciałam sobie zrobić tatuaż, ale bałam się, że nie coś pójdzie nie tak i potem… Wiesz… Ale Harley Quinn?

– Bo kiedyś lubiłam komiksy, a projekt nieźle pasował do śladów.

– Mogę? – Gośka wskazała palcem na jej nogę. Dominika zawahała się na moment. A potem odstawiła krem na półkę obok lustra, odwróciła się i podciągnęła nieco ręcznik, odsłaniając tatuaż.

– Pewnie… – obróciła nieco nogę. Gośka kucnęła, przyglądając się rysunkowi. Widok głowy Gośki na wysokości jej ud wywołał bardzo jednoznaczne skojarzenia. Mrowienie w dole brzucha, które prawie stłumił chłodny prysznic, nagle odezwało się znowu.

– Świetny rysunek. Ma gość talent…

– Akurat dziewczyna. Ale faktycznie, talent ma. Resztę też ona robiła.

Gośka podniosła się. Dominika patrzyła, jak smarowała się balsamem i perorowała, trochę do siebie, trochę w powietrze.

– Zawsze zastanawiałam się, czy faceci patrzący na mnie zainteresowani się tylko moimi cyckami, czy resztą też. Bo jak tylko cyckami, to niesprawiedliwe. Dostałam gratis, wcale się o te dwie cholerne dynie nie prosiłam. Same wyrosły. Ciężkie jak skurwysyn, muszę je istną zbroją trzymać, żeby jakoś móc pracować… Cholera, w nogi i tyłek wkładam najwięcej pracy. Jak tylko odpuszczę, to zaraz przestaję się w spodnie mieścić. Tobie jest normalnie za dobrze. Jak żeby mieć taki brzuch to chyba musiałabym nie wychodzić z siłowni. A i tak w końcu krzepę mam jak pociągowa kobyła prawie, dwieście przysiadów robię bez zająknięcia, jedną serią, a figura nastolatki przeminęła razem z nastolactwem… A ty? Pływalnia wystarcza w zupełności, żebyś wyglądała jak z rozkładówki FitMaga…

Diabełek w głowie Dominiki znów podskoczył. Niejako mimochodem spojrzała na Gośkę, która niedbale oparta o komódkę szczotkowała włosy. Wzrok zatrzymał się na jej ciężkich piersiach. Według niej wyglądały świetnie. Duże, ciemne sutki i szerokie aureole komponowały się z ich rozmiarem. Jaśniejsze o kilka tonów ślady po kostiumie kąpielowym podkreślały tylko ciemny odcień skóry, który był dla Dominiki niedoścignionym marzeniem. Potem jakoś tak samoistnie wzrok przesunął się na lekko zaokrąglony brzuch, jaśniejszy ślad od kostiumu kąpielowego, wąską bliznę po cesarce, wydepilowany na gładko wzgórek i mocne, silne uda. Gośka z całą pewnością była „radykalnie kobieca”. Jej kobiecość była tak samo bezkompromisowa, jak cała reszta właścicielki. Radosna i pewna siebie. Gdzieś w tyle głowy kobiecy diabełek, niepomny komplementów sprzed chwili, zatupał z zazdrości, kiedy Gośka odwróciła się, sięgając po coś z kosmetyczki i prezentując krągłe, pełne pośladki.

– Oj, przesadzasz… wcale nie byłaś taka wielka.

– I mówi to ktoś, komu położna, jak przyjechała rodzić, ze skurczami co pięć minut, powiedziała że najpierw to w ciąży trzeba być – łazienkę znów wypełnił perlisty, zaraźliwy śmiech Gośki.

No tak, tę anegdotę sama jej opowiedziała. Faktycznie, tak było. Cóż, z genami się nie wygra. Gośka podniosła się, niedbale wsunęła szczotkę do otwartej kosmetyczki i owinęła się ręcznikiem.

– No dobra, idę spać, zanim przegadamy tu następną godzinę – powiedziała, po czym zupełnie znienacka, pocałowała ją w policzek. – Do jutra…

– Do jutra… – odparła machinalnie Dominika. Gest przyjaciółki kompletnie ją zaskoczył.

Drzwi łazienki zamknęły się. Dominika jeszcze przez moment stała zaskoczona, trzymając w jednej ręce ręcznik, a w drugiej opakowanie kremu. W końcu otrząsnęła się, rozwiesiła ręcznik i klapiąc bosymi stopami po kafelkach poszła do swojego pokoju. Nie bardzo wiedziała, jak ma się do tej całej sceny odnieść. Niby nic się nie stało, ot, dwie dziewczyny w łazience. Ale wcześniejsza rozmowa, bezceremonialne komentarze Gośki i ten pocałunek, którego kompletnie się nie spodziewała wyprowadziły ją nieco z równowagi. Wciąż czuła to jednocześnie miłe i niepokojące napięcie. Tylko dlaczego to Gośka ją podniecała? Bzdura. Może po prostu podnieciła ją całość wieczoru. Niespodziewana szczerość przyjaciółki, jej własne wspomnienia i fantazje… Bo raczej nie sama Gośka. Znała ją parę lat, przyjaźniły się ale nigdy nawet nie przeszło jej przez myśl postrzeganie jej w kategoriach seksualnych. Rozejrzała się po ciemnym pokoju. Jasne meble i dominujące w przestrzeni wielkie łóżko ledwie odcinały się od otoczenia. Mrok ukrywał także fakt, że drzwi wnękowej szafy obok łóżka całe były pokryte lustrami. Szklana tafla wywołała kolejne figlarne skojarzenia. Potrząsnęła głową, starając się odgonić coraz bardziej natrętne myśli. Przeniosła wzrok na męża. Leżał na boku. Wielki, silny, kochany mężczyzna. Oddychał miarowo. Ułożyła się delikatnie obok niego, przytuliła do szerokich pleców i objęła dłonią jego tors.

– Cześć, Wiewiórko – zamruczał niemal natychmiast.

– Nie śpisz? – Szepnęła.

– Gorąco…

– Mam się nie przytulać?

– Ależ wręcz przeciwnie… – Jego dłoń powędrowała w kierunku jej biodra.

Otarła się piersiami o jego plecy. Zamruczał zadowolony, przesuwając rękę nieco dalej, na pośladek. Pocałowała go delikatnie w kark, wodząc niedbale dłonią po torsie i brzuchu.

– Psotno mi, wiesz… – szepnęła mu w ucho.

– Psotno?

– Mhm…

Odwrócił się twarzą do niej i mocno objął. Uwielbiała to. Uwielbiała czuć się bezpieczna w jego silnych ramionach. Odnalazła jego usta i złożyła na nich zaczepny pocałunek. Poczuła jak dłoń męża wędruje w dół pleców i zatrzymuje się dokładnie tam, gdzie tuż nad pośladkami miała dwa dołeczki. Przycisnął ją mocno do siebie. Pocałowała go znowu, niemal natychmiast uciekając o kilka centymetrów, drocząc się. Zmęczenie ulatniało się z każdą sekundą. On rozluźnił nieco chwyt, a Dominika wykorzystała ten moment, by wyśliznąć się z jego objęć i odwrócić plecami. Powędrował dłonią przez szyję, mostek, w kierunku brzucha, całując jednocześnie kark i górę pleców. Pieścił delikatnie, niemal niewyczuwalnie, tak jak lubiła. Uwielbiała długie pieszczoty, powoli narastające napięcie. Wyczekiwanie na moment, kiedy wejdzie w nią. Zaczęła delikatnie poruszać biodrami, ocierając się pośladkami o jego twardniejącą męskość. Cicho westchnęła, kiedy przesunął rękę na piersi. Artur ugiął nieco nogę tak, by objęła mu udo, pozwalając jej ocierać się coraz wilgotniejszymi wargami. Dłonie błądziły po jej ciele. Na wpół świadomie zaczęła szukać ich odbicia w lustrze, jednak w mroku, bez okularów, niewiele było widać. Skupiła się na dotyku, zamykając oczy. Na dłoniach, które doskonale znały jej ciało i świetnie wiedziały, co lubi. Które potrafiły pieścić na granicy wyczuwalności, rozpalając ją jednocześnie coraz bardziej sprawiając, że marzyła, by Artur miał tych dłoni więcej, by mógł pieścić ją całą na raz, każdy centymetr skóry. Mocniej przycisnęła plecy i pośladki do męża, jakby chcąc poczuć go jeszcze lepiej i bliżej. Pieszcząca dłoń przesunęła się z piersi na brzuch, a potem, zachęcona drgnięciem bioder, niżej. Kobieta westchnęła, kiedy dotknął opuszką śliskiej z podniecenia skóry.

Dominika mocniej wypięła pupę, obejmując nogami silne udo. Zaczęła miarowo poruszać biodrami, budując podniecenie. Artur obejmował ją, miała wrażenie, że jego ręce są wszędzie na raz. Czuła go całą powierzchnią pleców, czuła pośladkami, coraz intensywniej ocierała się o jego nogę, przyspieszając.

Spełnienie nadeszło bez ostrzeżenia. W ostatnim odruchu przytomności chwyciła poduszkę i zacisnęła na niej zęby, tłumiąc jęki rozkoszy. Czuła, jak całe ciało zaczyna wibrować w niekontrolowany sposób, czuła jak Artur obejmuje ją mocniej, chroniąc przed nią samą i jej rozkoszą. W końcu fala spełnienia zaczęła opadać, a Dominika powoli odzyskiwała kontakt z rzeczywistością.

– Kocham cię…

– Też cię kocham… – zamruczał do niej.

Odpoczywali. Wtuleni w siebie, objęci. Czuła na plecach jego ciało, otoczona bezpiecznie silnym ramieniem.

– Wiesz… Śmieszna historia – szepnęła w końcu w przestrzeń przed sobą, kiedy ostatnie resztki rozkoszy zamieniły się w to specyficzne, nastrajające ją zawsze filozoficznie rozleniwienie. – Gośka mnie dzisiaj trochę zaskoczyła.

– Coś poważnego? – zainteresował się.

– Nie, chyba nie. Po prostu nie spodziewałam się tego po niej. Zaczęła mi opowiadać mocno intymne historie ze swojej młodości… Cholera, poczułam się nagle jak w liceum, kiedy dziewczyny przechwalają się przed sobą wyimaginowanymi podbojami… A potem jeszcze zaciągnęła mnie na wspólny prysznic…

– No chyba nie zawstydzają cię licealne opowieści i goła babka pod prysznicem?

– No nie… Pewnie, że nie. Ale jakoś tak… No po prostu zaskoczyła mnie. I to nie nagością, tylko chyba tą bezceremonialnością… Wiesz, no nie raz widziałam ją gołą, ale nigdy w takim kontekście… Szatnia klubie to jakoś tak neutralnie, ale dzisiaj… Jakoś nagle zrobiło się mocno seksualnie… Pierwszy raz patrzyłam na nią w ten sposób… Ma naprawdę świetne piersi… Jak byłam młodsza, to zawsze takie chciałam mieć…

– A teraz?

– Co teraz?

– Teraz już nie chcesz?

– Teraz to jestem mamuśką pod czterdziestkę i wyrosłam z takich bzdur, wiesz dobrze – roześmiała się cicho. – Poza tym dobrze mi jest z tym, co jest. Biust jest jak prawo jazdy, „Be” wystarczy.

– Oj, Heksa, Heksa… – nazwał ją jej starym przezwiskiem, którego poza nimi chyba już nikt nie używał. – Twoja logika na wieki pozostanie dla mnie zagadką…

– Ale taką mnie kochasz… Jak myślisz – zmieniła temat. – Dzieciaki sobie poradzą bez nas?

– Daj spokój, przecież nie są z moimi rodzicami pierwszy raz. Co im się może stać?

– Raczej co jeszcze wymyśli mama. Co było w zeszłym roku?

– Konie.

– Konie…

– Ale dzieciaki wróciły szczęśliwe.

– Mhm… Tylko takie trochę, jakby z konia spadły…

– Od paru siniaków jeszcze się nikomu krzywda nie stała, a przynajmniej nie od razu.

Przytuliła się do niego mocniej.

– Kocham cię…

– Wiem…

– Ale ty zostałeś… A ja już nie mam siły…

– To śpij…

– A ty?

– Śpij, jutro też jest dzień…

– Kocham cię… – poczuła na karku jego pocałunek.

Po paru chwilach oddech Dominiki zwolnił. Zasnęła, wtulona w męża. Artur objął ją ramieniem i zamknął oczy, wsłuchany w jej miarowy oddech…

Kamera się odsuwa, ze zbliżenia na zasypiająca parę… Cięcie.

Kadr wraca do Gośki, zmierzającej z łazienki do swojego pokoju.

 

Kiedy odkładała ręcznik na oparcie krzesła, spojrzała na śpiącego męża. Jak zwykle, leżał na plecach, więc miała doskonały widok na jego męskość. Mimowolnie niemal sięgnęła dłonią między własne uda, upewniając się, że wilgoć między nimi nie jest tylko pozostałością po kąpieli. Sama nie zdawała sobie sprawy, że rozmowa z Dominiką tak na nią podziałała. I wyobraźnia, podsuwająca bardzo erotyczne wizje, z Arturem w roli głównej. Wielki, silny chłop. Jej mąż nie był może mały, ale nie emanowała z niego taka siła, a jednocześnie taki spokój, jak z Artura. Nie wiedzieć czemu, nagle porównała ich obu do zwierząt – Artur przypominał jej niedźwiedzia, spokojnego, ale silnego. Darek w tych porównaniach bardziej przypominał… Skojarzenie z kotem nawet ją zaskoczyło. I to takim, co to jeść dostanie, posika wióry, ogon podniesie i mając wszystko kilka centymetrów poniżej tegoż, powędruje gdzieś za swoimi sprawami.

Opadła na łóżko. Przez głowę przelatywały jej różne myśli. Prze moment znów w głowie pojawił się Artur, zastąpiony przez nie wiadomo skąd przybyła chęć, żeby zjeść jutro na obiad sałatkę dalmatyńską. Potem znów Dominika, i historia jej tatuażu…

Darek zamruczał przez sen, odwracając się na bok. Zamknęła oczy, próbując zasnąć. Wiedziała, że trochę to potrwa. Zawsze w nowym miejscu potrzebowała czasu, żeby nauczyć się wszystkich dźwięków, które ją otaczały i oswoić się nimi. Z awanturującymi się za oknem świerszczami, innym niż w domu poskrzypywaniem łóżka. Zamknęła oczy i zaczęła wsłuchiwać się w okolicę. W oddech męża, świerszcze, przejeżdżający gdzieś w oddali samochód, rozmowy wracających z nocnej wycieczki wczasowiczów… Rozleniwiony umysł znów zaczął jej podsuwać obrazy… Ni z tego ni z owego przed oczami stanęła jej twarz pewnej blondwłosej dziewczyny i jej partnera, których kiedyś przypadkiem zauważyła na plaży… A potem jeszcze kilku innych par, które zamierzenie lub nie, podglądała.

Potok obrazów z przeszłości przerwał dźwięk tłuczonego szkła i czyjś pijany śmiech. Wróciła do chorwackiego tu i teraz. Znów zaczęła się koncentrować na otaczających dźwiękach. Do tych, które już zdążyła oswoić doszedł następny, który przywołał uśmiech na jej twarzy. Z sąsiedniego pokoju, przez otwarte okna, dotarło do niej ciche westchnienie, a potem przesycony erotyzmem pomruk. Wsłuchała się w ten dźwięk. Skłamała, rozmawiając z Dominiką. Nadal podniecało ją patrzenie na kochające się pary. Uwielbiała obserwować rozkosz malującą się na twarzach kobiet, prężące się mięśnie mężczyzn, kiedy wystrzeliwali swój ładunek, słyszeć jęki, okrzyki i westchnienia, podsłuchiwać miłosne zaklęcia… Nie raz i nie dwa, siedząc samotnie długo w noc przed komputerem, podglądając pary na sex kamerach, szukała dłonią spełnienia. Sama nie wiedziała, dlaczego to robi, ale z uporem godnym lepszej sprawy obserwowała seks innych.

Myśl pojawiła się tak nagle, że zanim uświadomiła sobie, co robi, stała przy drzwiach, prowadzących na niewielki balkon, wspólny dla obu sypialni. W duszy podziękowała za upał i to, że jej mąż zostawił prowadzące na tenże balkon drzwi szeroko otwarte. Najciszej jak umiała odsunęła moskitierę i wyszła, delikatnie stawiając nagie stopy na gorących, kamiennych płytkach. Przeszła kilka kroków, osłonięta cieniem rzucanym przez pnące się po drewnianej kratownicy kwiaty. Drzwi do sypialni Dominiki i Artura były otwarte na całą szerokość. Widziała Dominikę, wtuloną w swojego męża, otuloną jego ramionami. W słabym świetle widziała dłonie Artura błądzące po ciele żony, widziała jak pieści jej ciało. Chłonęła ten obraz, wsłuchiwała się w ich przyspieszone oddechy, tłumione westchnienia Dominiki. Widziała, jak jej przyjaciółka chwyta poduszkę, wtula w nią twarz, tłumiąc krzyk rozkoszy. Widziała, jak powoli napięcie opada. Leżeli wtuleni w siebie, o czymś cicho rozmawiając. Dominika gładziła otulająca ją rękę w ten leniwy, niespieszny sposób, właściwy spełnionym, szczęśliwym kobietom.

Z trudem wstała i bezszelestnie wróciła do własnego łóżka. Opadła na poduszkę obok śpiącego męża i bez zastanowienia sięgnęła między uda. Wprawiona dłoń natychmiast odnalazła właściwe, najwrażliwsze miejsce. Wciąż mając przed oczami widoki sprzed paru chwil wściekle nią poruszała, pędząc na złamanie karku w stronę spełnienia. Orgazm przyszedł tak, jak zawsze, kiedy się pieściła sama. Szybko, niemal z zaskoczenia. Zagryzła wargi, z trudem łapiąc oddech. Przyjemność opadała równie szybko, jak nadeszła, zabierając ze sobą napięcie, ale nie zostawiając w zamian ani krztyny tej leniwej błogości, której pragnęła. Odwróciła się plecami do Darka, czując jak pod powiekami wzbierają łzy. Zanim zasnęła, usiłowała jeszcze przez chwilę dociec, czy bardziej wściekłości, czy żalu, ale sen okazał się szybszy, niż rozwiązanie tego akurat problemu.

Przejdź do kolejnej części – Nježan Dodir [Czuły dotyk] – Rozdział II: Niedziela

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Po ponad 7 latach milczenia Boober wraca na Najlepszą!

I to w jakim stylu wraca! Powyższy rozdział jest początkiem dłuższej historii, w trakcie której Autor zgłębia relacje dwóch par, spędzających razem urlop w idyllicznej scenerii Chorwacji. Studiuje je i poddaje bezlitosnej wiwisekcji, ukazując całą plątaninę uczuć, potrzeb, żalów i niezaspokojonych fantazji. W wyniku tego otrzymujemy prawdziwie pasjonującą opowieść, która wciąga i nie pozwala oderwać się od lektury. Mogę Was o tym zapewnić, bo miałem okazję zapoznać się z całością obszernego tekstu i zanim się obejrzałem, byłem już po połowie.

Mam nadzieję gorącą jak chorwackie słońce, że ta historia wciągnie i Was!

Pozdrawiam
M.A.

Nieźle się zaczyna i jeszcze lepiej zapowiada. Ciekawe, jakie figury geometryczne powstaną miedzy postaciami, nim urlop się skończy!

Dominika i Artur wydają się dość dobrze dobraną (mimo półmetrowej różnicy wzrostu) parą, Gosia i Darek mają chyba kłopoty. I choć żadne z nich nie przyjechało na wywczas z intencją swingowania czy zdrady, kto wie, dokąd zaprowadzi ich przeznaczenie.

Nie wiem jak inni, ale ja z pewnością będę śledził ich przygody!

Chorwackie lato to iście piękna sceneria dramatu. Pozostaje mieć nadzieję, że sam dramat okaże się jej godny!

Podobało mi się przyrównanie Artura do niedźwiedzia i Darka do kota. Trochę skojarzyło mi się to z wiedźmińskimi szkołami. Zapewne niesłusznie, ale czuję, że między tymi jakże różnymi facetami może dojść do spięcia.

A dziewczyny? Czy zatriumfuje babska solidarność, czy wręcz przeciwnie, współzawodnictwo? Obyśmy nie czekali długo na odpowiedź!

Czekajcie czekajcie… Opowieść dopiero się rozpędza…

Ale spojlować nie będę, a na wszelkie sugestie, dotyczące potencjalnych konfiguracji odpowiadam jednym słowem: „Pomidor”… 😀

Ale czemu zamierzasz zbywać przewidywania i sugestie? Przecież takie zgadywanki to połowa zabawy przy opowieściach serwowanych w odcinkach. Próby przewidzenia, jak potoczy się fabuła, kto kogo, a kto przeciw komu. Snucie przypuszczeń oraz spekulacji pozwala łatwiej znieść czas oczekiwania na kolejną dawkę przygody. Która jak zawsze, nie starcza na zbyt długo 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Nic nie będę zdradzał, żeby nie psuć Wam tejże właśnie zabawy…
Ale obiecuję, „Oj, będzie się dzialo”

Sezon urlopowy nieubłaganie dobiega kresu, dobrze więc, że możemy chociaż przywołać wspomnienia dzięki takim opowiadaniom. Liczę na dużo słońca oraz morskiej bryzy w kolejnych odcinkach.

No i na seks na plaży. I na tarasie. A także w paru innych, jeszcze odważniejszych miejscach!

Napisz komentarz