Zabójczy układ I (Coyotman)  4.67/5 (6)

28 min. czytania

Uwaga! Akcja opowiadania umiejscowiona jest w fikcyjnym mieście w USA (piszę, żeby nikomu nie przyszło do głowy szukać czegoś po sieci). 


***

– Dlaczego to robisz? Dlaczego chcesz mnie zabić?

– Ja nie chcę, ale ktoś inny chce. I jest gotów za to słono zapłacić.

– Zapłacę ci więcej!

– To nie działa w ten sposób.

Przede wszystkim lojalność. Wiedział, że tylko w ten sposób może utrzymać się w branży. Nawet, gdyby przyjął dużo większe pieniądze od ofiary za zrezygnowanie z zabójstwa, to szybko rozeszłaby się wieść, że nie można na niego liczyć, albo co gorsza, sam stałby się ofiarą. Inna sprawa, że taka osoba prędzej czy później zginęłaby z innej ręki.

– Ale jak możesz? W końcu cię złapią! Nie boisz się Boga?

– Kto ma mnie złapać? Policja? Chyba żartujesz? Policji dają się złapać tylko amatorzy. A Bóg? Ty masz czelność wspominać o Bogu? Za to, co zrobiłaś? Poza tym, gdyby miał mnie karać za moje grzechy, to nie byłoby mnie na tym świecie już od wielu lat. Zresztą, to nie twoje zmartwienie. Masz teraz inne.

Chwycił swoją ofiarę tak, że jej podbródek znajdował się w zgięciu łokcia lewej ręki, a czoło było przytrzymywane dłonią prawej. Przerażona kobieta czuła się jak w imadle. Niemożliwym było wykonanie jakiegokolwiek ruchu poza rozpaczliwym wierzganiem nóg. Skrępowane za plecami ręce nie mogły jej pomóc w obronie. Już nawet nic nie mówiła, nie krzyczała. Słychać było tylko chlipanie, jakby godzenie się z nieuniknionym. Wiedziała, że zasłużyła.

Oprawca wykonał nagły, zdecydowany ruch rękami. Szyjna część kręgosłupa zagruchotała w przerażający sposób, po czym nastała cisza. Ciało momentalnie się rozluźniło, nogi przestały pracować. To był koniec. Zadanie wykonane.

Odsłonił wcześniej przygotowany dół. Był przykryty drewnianą płytą, na której wierzchu leżała cienka warstwa ziemi. Ten fragment lasu był co prawda rzadko uczęszczany, ale lepiej było nie zwracać niepotrzebnej uwagi. Po chwili ciało bezwładnie osunęło się na dno prowizorycznego grobu.

***

Nieco ponad dwa dni później.

– Co mamy?

– Kobieta, lat 34. Wczoraj zgłoszono zaginięcie. Nie pojawiła się w pracy, nie odpowiadała na telefony. Patrol, który sprawdzał okolicę, nie zastał jej w domu. Krewni i znajomi nie mają pojęcia, gdzie może być.

– Myślisz, że to może być on?

– Trudno powiedzieć. Nic nie mamy na tę kobietę. Nigdy nie była o nic oskarżona, nawet mandatu nigdy nie dostała, kompletnie nic.

– Dziwne… może tym razem to ktoś inny?

– Możliwe… Ale jest jeszcze coś – spojrzała na niego, wiedząc, że niezbyt dobrze przyjmie tę wiadomość.

– No, nie patrz tak na mnie! Mów.

– To córka Johna Harolda.

– Tego Harolda?

– Niestety.

– A więc media nie dadzą nam spokoju.

Dla sierżanta Jacka Sparksa, doświadczonego detektywa dwumilionowego miasta Darkville w stanie Nowy Jork, oznaczało to tylko kłopoty. Nic tak nie przeszkadza w śledztwie, jak jego popularność w mediach. Media śledzące każdy ruch, męczący dziennikarze publikujący każdy wydarty szczegół, tylko ułatwiały pozostać zabójcy nieuchwytnym i bardzo utrudniały pracę policji.

Śledztwo, nad którym pracowali, toczyło się już od wielu miesięcy. Dotychczas było siedem ofiar, pojawiały się mniej więcej co dwa, trzy tygodnie. Każda z nich miała poważnie skażony życiorys, a jednocześnie wielkie szczęście (lub dobrych prawników), że pozostali nietykalni dla organów ścigania, za co Jack obwiniał dziurawe, mocno niedoskonałe prawo. Był jednocześnie wkurzony tymi morderstwami, bo z jednej strony wiedział, że ktoś wykonuje całkiem niezłą robotę, eliminując bandziorów, a z drugiej, jego obowiązkiem było złapać mordercę. I chciał go złapać. To było wielkie wyzwanie, możliwość nadania swojej karierze wielkiego przyśpieszenia. Jednocześnie musiał działać szybko, aby w śledztwo nie włączyły się służby federalne. Problem był tylko jeden. Morderca był na tyle ostrożny, że nie zostawiał żadnych śladów. A przynajmniej nie takie, które mogłyby naprowadzić Sparksa na jakikolwiek trop. Jedyne, co mógł zrobić, to kierować się wskazówkami zostawianymi przez sprawcę, oraz własnym przeczuciem. Niestety, to drugie na razie milczało.

***

Kiedy Jack Sparks oraz jego partnerka, Jennifer Keys, dojeżdżali do mieszkania zaginionej, w domowym biurze Jasona Merkina rozbłysnął ekran monitora.

– Gratuluję. Kolejne zlecenie zostało wykonane perfekcyjnie. Czy napotkałeś jakieś problemy? – pojawił się napis w szyfrowanym komunikatorze.

– Żadnych. Nasza klientka miała bardzo uporządkowany plan dnia, więc łatwo można było przewidzieć jej kolejne posunięcia.

– Fantastycznie. Teraz będę miał dla ciebie nieco trudniejsze zadanie. Po pierwsze, każdy nasz kolejny cel będzie z pewnością bardziej czujny. Po drugie, będzie to nie byle kto, bo człowiek z wieloletnim doświadczeniem. Nie powinieneś go lekceważyć. Szczegóły powinny dotrzeć do ciebie lada moment.

– Będę ostrożny. Jakie jest hasło i kod?

– Hasło brzmi FARBOWANY LIS, a kod 3672. Powodzenia.

Rozmowa, która zawsze odbywała się, gdy o ofierze pojawiają się pierwsze wiadomości w mediach, była jak zwykle krótka. Gratulacje udanego wykonania zadania oraz hasło, aby odebrać informacje dotyczące kolejnego. Podczas niej nigdy nie używali słów, które w jakiś sposób mogłyby naprowadzić na jej prawdziwe znaczenie. Taki sposób komunikacji był jedną z wielu możliwości, aby bezpiecznie przekazać kolejne zlecenie. Przesłanie wszystkiego drogą elektroniczną w dzisiejszych czasach stało się bardzo ryzykowne i nawet stosowanie najlepszych szyfrów nie zapewniało stuprocentowego bezpieczeństwa.

Jason nie znał swojego zleceniodawcy. Wiedział jedynie, że to osoba, która ma dostęp do wielu informacji, pracująca być może w policji, być może w sądownictwie, albo przynajmniej mająca dostęp do ich akt. Nie miał pojęcia, jak dowiedział się o tych strasznych uczynkach jego poprzedniego celu. Zanim jednak wykonał zlecenie, miał okazje przekonać się, że była to najokrutniejsza osoba, jaką wyeliminował podczas współpracy z tajemniczym Iustus’em, jak ten sam siebie określał. Płacił on na tyle dużo i dawał na tyle trudne zlecenia, że Jason nie brał już innej roboty.

Z rozmyślań wyrwał go kobiecy głos dobiegający z gdzieś z wnętrza domu.

– Kochanie, przesyłka do ciebie!

– Już idę.

Żona Jasona, Angie, była święcie przekonana, że jej mąż jest wzorowym obywatelem, ciężko pracującym, aby utrzymać rodzinę. Wszyscy byli pewni, zarówno ona, dzieci, sąsiedzi jak i przyjaciele, że Jason Merkin, były marines, w latach dziewięćdziesiątych biorący udział w misjach w Kosowie, pracuje w prywatnej agencji detektywistycznej założonej przez jego przyjaciela, Dave’a Blake’a. Dla Jasona załatwienie wszelkich formalności potwierdzających zatrudnienie nie było wielkim problemem.  Dave był jego towarzyszem broni i jednocześnie wielkim dłużnikiem. Kiedy więc Jason przyszedł do niego kilka lat temu, prosząc o przysługę ten odparł tylko:„nie ma sprawy”.

***

– Czy zgodnie z moim zaleceniem wszyscy czekali na zewnątrz? – zawołał Sparks wysiadając z samochodu.

– Tak, sierżancie. Drzwi już otwarte.

– Zawołajcie mi Pappę.

Dr Daniel Pappadopulos, Grek z pochodzenia, był specjalistą od zbierania wszelkich, nawet najdrobniejszych śladów. Jego praca w laboratorium stała się już niemal legendarna. Był średniego wzrostu brunetem o lekko siwiejących skroniach. W oczy rzucały się okrągłe okulary, osadzone na dość długim i wydatnym nosie. Przede wszystkim jednak, wyróżniała go niezwykła precyzja pracy.

– Sierżancie – zgłosił się Pappa.

– Znalazłeś coś na zewnątrz?

– Nic niezwykłego. Na klamkach nic, na oknach i parapetach nic. Żadnych śladów włamania, czy nawet jakiejkolwiek ingerencji. Brama wjazdowa, garaż to samo. Na miotełkach mamy jakieś włosy, ale nie sądzę, żeby pochodziły od kogoś innego, niż od zaginionej. Poza tym widać, że regularnie jest tu sprzątane.

– To co? Wchodzimy?

– Jak pan sobie życzy.

Mimo że Pappa był nieco starszy od swojego przełożonego, to jednak traktował go z szacunkiem należnym wyższemu stopniem.  Tak było przynajmniej na oficjalnych spotkaniach w pracy. Prywatnie panowie byli przyjaciółmi.

Obaj zdjęli buty, nałożyli na stopy plastikowe worki, na ręce gumowe rękawiczki i weszli do domu. Najpierw minęli mały przedpokój, coś w rodzaju garderoby, gdzie można powiesić płaszcz, kurtkę, czy zostawić buty. Następnie minęli obszerny hol, tak wielki, że można byłoby zmieścić w nim tradycyjnych rozmiarów domek jednorodzinny. Pomieszczenia były urządzone w kontrastowych kolorach. Ciemnobrązowe meble bardzo wyraźnie odznaczały się na tle białych ścian. Na tych zaś zawieszonych było kilka obrazów, prawdopodobnie nie tanich. Obaj panowie nie byli jednak miłośnikami sztuki, więc nie zwrócili na nie szczególnej uwagi. W głębi holu znajdowały się drewniane, także ciemnobrązowe, schody prowadzące na piętro. Obaj zmierzali w ich kierunku rozglądając się wokoło.

– Co? Kierujemy się od razu do sypialni, żeby sprawdzić czy to on? – spytał Pappa.

– Tak.

– Sądzisz, że będzie na górze…

– Nie wiem. Ja sypialnię mam na górze.

– Ja też. Chociaż w tak wielkim domu, to nigdy nie wiadomo.

Po krótkim namyśle postanowili skierować się na piętro.

– Tak się zastanawiam… Co ona takiego mogła zrobić? Jeśli oczywiście to on ją zabił.

– Nie wiem, Pappa. Trudno mi sobie wyobrazić, co tak ubóstwiana w mediach osóbka mogłaby wywinąć.

– No i przede wszystkim, po co? Przecież ona ma wszystko.

– Nigdy nie wiem, co tak naprawdę kieruje tymi świrami, więc tym bardziej teraz bym ci nie powiedział.

Na piętrze znajdował się mały przedpokój. Przestrzenny, szeroki i dość długi, jednak zupełnie pusty. Podłogę pokrywała jasna dywanowa wykładzina. W oczy rzucały się też ściany, które w odróżnieniu od parterowej części, miały kolor dojrzałej wiśni. Czarne drzwi  prowadziły do kolejnych pomieszczeń.

– Trzeba przyznać, że nasza zaginiona ma ciekawy gust, jeśli chodzi o wystrój wnętrz – zauważył Pappa.

– Mi tego nie mów. Ale przyznam, że ten dywan jest całkiem przyjemny. Jak wstaję u siebie, nie cierpię dotyku zimnej podłogi. Zdaje się, że to jest jakieś rozwiązanie.

– Taa, ale weź to utrzymaj w czystości.

– Dobra Pappa, nie czas na pogaduszki. Sprawdźmy te pokoje. Obstawiasz, że które drzwi prowadzą do jej sypialni?

– Stawka jak zawsze?

– Oczywiście.

– Te na końcu korytarza, a ty?

– Te – Sparks wskazał pierwsze drzwi po lewej

– Ok. Sprawdźmy najpierw twoje.

Kiedy otworzyli drzwi, ich oczom ukazała się sypialnia. Wielkie, podwójne łóżko, ciemne meble, lampki i inne tego typu części wyposażenia standardowej sypialni.

– Nic tu nie ma. Wszystko gra – zauważył Grek.

– To nie jej sypialnia.

– Jesteś pewien? Może to nie on?

– Spójrz, nic tu nie ma. Żadnych zdjęć, książek, czy innych prywatnych rzeczy. To pewnie jeden z pokoi dla gości.

– OK. sprawdźmy więc mój strzał.

Kiedy weszli do pokoju wskazanego wczesniej przez Pappę, od razu wiedzieli wszystko – wiedzieli, że to jej sypialnia, wiedzieli także, że zabił ją ten sam sprawca, co w siedmiu poprzednich przypadkach.

– Farciarz. Strzelałeś, czy…?

– Zauważyłem, że ten pokój jest najbliżej łazienki.

– Łazienki? Skąd wiesz, gdzie jest łazienka?

– Po wywietrznikach na dole drzwi. I ty tu jesteś śledczym?

Sparks przekazał dwa dziesięciodolarowe banknoty swojemu koledze i przyglądał się przez chwilę łóżku stojącemu po prawej stronie od wejścia.

Na środku leżała tabliczka z wygrawerowanym napisem „Post mortem est nulla voluptas”, dokładnie tak, jak bywało to wcześniej.

– Sprawdź współrzędne i podaj im przez radio – powiedział zrezygnowanym głosem Jack.

Pappa ostrożnie podniósł tabliczkę i odwrócił ją na drugą stronę. Tak jak się spodziewał, odczytał z niej dwa ciągi cyfr. To była długość i szerokość geograficzna.

– Jenny, słyszysz mnie?

– Tak.

– Podaję ci współrzędne.

– O Jezu! To naprawdę on?

Wklepując dane do komputera, Jennifer nie mogła uwierzyć, że słynna Catherine Harold jest kolejną ofiarą łacińskiego grabarza, jak ochrzciły mordercę media. Trudno uwierzyć, że córka szefa jednej z najbardziej cenionych kancelarii adwokackich, kobieta, która znana była z działalności charytatywnej i wielkiego serca, ma na sumieniu jakieś poważne przestępstwo, co zawsze było jednym z motywów działania mordercy.

– To południowowschodnia część lasu Forrestblake. Na miejsce można dojechać od ulicy Lincolna w drodze do Woodrowe – odczytała dane z komputera.

– Tu Sparks, Jenny, wyślij tam ekipę. Pappa zostanie tu, może akurat coś znajdzie. Z laborantów niech jedzie doktor Kelly. Zadzwoń też do sędziego Burke’a i załatw nakaz przeszukania domu. Ma być na już.

– Dobrze sierżancie. Bez odbioru.

– Dobrze wiesz, że tu nic nie znajdziemy, prawda? – odezwał się Pappa.

– Wiem. Słuchaj, sprawdź chociaż ten pokój, wiemy, że na pewno tu był. Do reszty wpuszczę ekipę techników.

– Ok. wiem, co mam robić.

– Schodzę do nich.

Kiedy Jack pojawił się na dole, wiedział, że musi szybko skupić na sobie całą uwagę.

– Ok. ludzie! Słuchać! Wiemy, z kim mamy znów do czynienia. Wiemy, że ten ktoś praktycznie nie popełnia błędów. Nie ma jednak ludzi nieomylnych, on w końcu też musi coś spieprzyć. Skupcie się i do roboty. Może dziś nam się poszczęści. Podzielcie się i sprawdźcie dokładnie każdy pokój. Z jedną małą różnicą. Nie szukajcie tylko haka na niego. Musimy znaleźć także coś, co łączy całą sprawę z denatką. Musimy ustalić, dlaczego właśnie ona. Do roboty.

Po chwili wszyscy zaczęli się przygotowywać do wejścia do budynku. To byli najlepsi spece od zbierania śladów w całym Darkville. Świadomość, że czuwa nad nimi Pappa, dawała Sparksowi pewność, że niczego nie spieprzą.

– Jenny – zwrócił się do swojej służbowej partnerki.

– Tak sierżancie?

– Co o tym myślisz?

– Szczerze, to jestem wstrząśnięta.

– Myślisz, że ona coś zrobiła, czy raczej to on zmienił wzór postępowania?

– Wiarę w bezkresną ludzką szlachetność i uczciwość straciłam dawno temu. A ona wydawała mi się zawsze taka zbyt idealna, przesłodzona. Niestety myślę, że ma coś na sumieniu.

– No, myślę podobnie. Boję się, że to, czego się wkrótce dowiemy podniesie naszą sprawę do niespotykanie wysokiej rangi. Już nie tylko miasto czy stan będą o tym mówić. Naszego seryjnego mordercę „pokocha” cały kraj.

***

Jasona strasznie ciekawiło, jaki tym razem trafił mu się przeciwnik. Wiedział jedno, będzie to kolejna szumowina, która i tak nie zasługuje na życie. Ostatnie miesiące były dla niego łatwiejsze niż wcześniejszy okres. Teraz jego cele, to naprawdę źli ludzie. Nie żal mu takich. Kiedyś jednak było inaczej. Na wojnie, która według Sparksa, nie była Amerykanom do niczego potrzebna, musiał często zabijać niewinne dzieciaki.  Młodzi chłopcy, którzy dopiero co dostali broń do ręki, nie mieli większych szans. Nierzadko też zmuszony był zabijać kobiety, które stawały na polu bitwy. To były naprawdę złe czasy. Okres wojenny nigdy nie będzie mu się kojarzył dobrze.

Później jednak nie było wiele lepiej. Najpierw trudności w odnalezieniu się w świecie cywilów, łapanie się każdej, nawet najgorszej roboty, aby mieć co do garnka włożyć. To było trudne. Dla niego za trudne. Okazało się jednak, że w wojsku byli ludzie, którzy pamiętali błyskotliwego komandosa, potrafiącego perfekcyjnie wykonywać swoją profesję. Do dziś pamiętał jak sześć lat temu dostał pierwszą ofertę. Miesiąc czasu na zabicie członka amerykańskiego senatu i na początek pięćdziesiąt tysięcy dolarów plus sprzęt, jaki sobie tylko zażyczy. Warunek był jeden. Cel ma zniknąć bez śladu, tak, żeby nikt nie wiedział, co, kiedy i gdzie. Choć wiedział, że jego wynagrodzenie wcale nie jest szczególnie wysokie jak na taką operację, decyzja nie była dla niego trudna. Zwłaszcza, że ów polityk nie należał do jego ulubionych. Kolejne zlecenia przychodziły regularnie, mniej więcej raz na miesiąc. Jason wiedział, że możliwość nawiązania z nim kontaktu, otrzymuje tylko naprawdę zaufana osoba. Jego wojskowy przyjaciel dobrze wiedział jak skończyłaby się dla niego nielojalność, gdyby podał jego namiary, niewłaściwej osobie. Były komandos opracował nawet specjalny internetowy komunikator, dzięki któremu zleceniodawcy mogli się z nim kontaktować bez niepotrzebnego ryzyka spotkania. Oczywiście dostęp do jego usług był przywilejem nielicznych.

W tym wypadku jednak, także trudno było mówić o czystym sumieniu. Nadal przecież zabijał ludzi, którzy nie zawsze z jego punktu widzenia na to zasługiwali.

Przyszedł w końcu czas, że odezwał się do niego Iustus. Jego propozycja była szalenie intrygująca. Zabijać tylko złych ludzi, którzy w jakiś sposób uniknęli sprawiedliwości przed sądem. Brzmiało to, jak scenariusz popularnego ostatnio serialu kryminalnego pt. „Dexter”. Dla Jasona było to jednak coś, czego szukał. Coś, co choć częściowo miało sprawić, że jego wyrzuty sumienia znikną. A przynajmniej nie będą pojawiać się nowe. Nie postawił nawet zbyt wygórowanych warunków finansowych, gdyż podobała mu się perspektywa dłuższej współpracy.

Warunkiem i pewnym utrudnieniem było jedno – zrobić to, a następnie powiedzieć o tym światu. Przy okazji sprawić aby stało się to rytuałem, czymś, co będzie się powtarzać i z czym ludzie będą to identyfikować, czymś, co będzie rozpoznawalne.

Tabliczki z łacińską sentencją oraz współrzędnymi geograficznymi umieszczenia zwłok, było prostym i eleganckim pomysłem. W grę wchodziło także niezauważone natychmiast zaginięcie osoby, zabicie jej przez złamanie karku, oraz prowizoryczny pochówek w jednym z otaczających miasto lasów.

Cały rytuał stał już się na tyle rozpoznawalny, że po zaginięciu jakiejś osoby, policja oraz media, natychmiast podejrzewały łacińskiego grabarza, wiedząc równocześnie, że dana ofiara to żadna świętość.

Jasona bawiła medialna burza po zaginięciu Catherine Harold. Nie mógł się doczekać, aż jej grzeszki wyjdą na jaw. „To będzie prawdziwa bomba” – myślał.

Kiedy otwierał drzwi, czuł przypływ adrenaliny.

– Dzień dobry – powiedział elegancko ubrany kurier.

Miał na sobie czarne spodnie na kant, białą koszule, krawat i czarną marynarkę. Wyglądał jakby wybierał się na wesele lub poważne biznesowe spotkanie. Oczywiście nie był to zwykły kurier, ale członek wyspecjalizowanej do takich przesyłek firmy.

– Witam – odpowiedział Jason.

– Czy zna pan hasło?

– Farbowany lis.

Po usłyszeniu hasła, mężczyzna podniósł postawioną wcześniej na ziemi walizkę, podał ją Jasonowi, po czym odwrócił się i odszedł w stronę swojego czarnego Volvo.

Ten, kiedy znów znalazł się w biurze wpisał kod numeryczny w klawiaturę na walizce.

Po jej otwarciu jak zwykle przywitał się ze zdjęciem przyszłej ofiary.

– Jak się masz?

Okazało się, że kolejnym celem jest Hector Ejerolla, meksykański wielokrotny morderca i gwałciciel. Jako ofiary Szczególnie upodobał sobie prostytutki. Został złapany w Nowym Jorku, jednak z uwagi na niewystarczające dowody, do skazania nie doszło. Sąd niestety wolał uwierzyć bezwzględnemu Meksykaninowi i jego prawnikom, niż kilku prostytutkom. Pech chciał, że były one uzależnione od narkotyków i ich zeznania nie zostały ostatecznie włączone do akt. Ejerolla dla świętego spokoju wyniósł się z NY i osiedlił jakiś czas temu w Darkville gdzie dziwnym zbiegiem okoliczności zaczęły zapadać się pod ziemie, nie kto inny, jak właśnie panny lekkich obyczajów.

– I to ma być ten groźny przeciwnik? – powiedział sam do siebie podczas przeglądania jego akt.

Wiedział, że od jutra trzeba rozpocząć obserwacje, aby zobaczyć, z kim tak naprawdę ma do czynienia i dlaczego jego zleceniodawca tak go przed nim ostrzegał.

***

– Sierżancie! Znaleźliśmy coś!

Sparks został wyrwany głębokiego zamyślenia. Po niemal godzinie poszukiwań w końcu jakakolwiek nowina – pomyślał. Szybko pobiegł do wskazanego pokoju.

– Co macie?

– Znaleźliśmy coś w sejfie – odezwał się jeden z techników.

– Co takiego?

– Kilkadziesiąt płyt DVD, opatrzonych różnymi datami. Są też opisane męskimi imionami. Na każdej po trzy. Zestawy imion po kilka razy się powtarzają.

– Płyty w sejfie? – mruknął sam do siebie – Włączaliście?

– Nie, proszę pana.

– jest tu odtwarzacz?

– Za panem.

– Ok. Wszyscy wyjść. Jenny zawołaj Pappę i chodźcie tu!

Jack wiedział, że prędzej czy później także i technicy dowiedzą się, co jest na płytach, a może i nawet to obejrzą jeśli będzie to wymagało dokładnego przeanalizowania. Jednak na ogół sierżant Sparks sam rozpoczynał tego typu oględziny i zazwyczaj robił to w towarzystwie ludzi, którym ufał.

Kiedy płyta wsunęła się do odtwarzacza i ruszył film, na ekranie telewizora ukazało się coś, czego zupełnie się nie spodziewali.

– Jenny, weź to lepiej przycisz.

Kobieta o bardzo pięknym, szczupłym ciele, szła nago w stronę dużego, małżeńskiego łoża. Tuż za nią kroczyło trzech młodych, również nagich, mężczyzn. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można było stwierdzić, że byli nieletni. W pewnym momencie kobieta odwróciła się, górną cześć twarzy zakrywała jej srebrna, zdobiona, różnymi wzorkami maska. Prawdopodobnie była ona z jakiegoś sztucznego tworzywa, gdyż nie przypominało to miękkiego materiału. Następnie dwóch chłopaków chwyciło kobietę za ręce, przyciągając ją jednocześnie w stronę łóżka. Blondynka bez żadnych oporów położyła się na nim, po czym bardzo szeroko rozchyliła uda. Trzeci chłopak, który stał naprzeciwko, podszedł do niej blisko, klęknął tuż przy krawędzi łóżka i zaczął pieścić kobietę w miejscach intymnych. Dwaj pozostali chłopcy zaczęli dotykać piersi kobiety, głaskać ją po brzuchu, dotykać szyi; z głośników kina domowego wydobywały się jej ciche jęki. Od czasu do czasu słychać było, jak zamaskowana nieznajoma instruuje swoich kochanków, co mają robić, w jaki sposób dotykać i jak pieścić.

– Jenny, przewiń do przodu na podglądzie.

– Dobrze.

– Pappa, co o tym sądzisz?

– Szczerze? Taaa… Przyznam, że mnie to kręci – powiedział pół żartem, pół serio.

Obaj panowie patrzyli w ekran przyglądając się, jak w przyspieszonym tempie wszyscy chłopcy po kolei, uprawiają z kobietą seks.

– Puść na chwilę normalnie.

Z głośnika wydobywały się westchnienia, jęki, klaszczące dźwięki i inne odgłosy towarzyszące ostrej kopulacji. Kobieta wiła się jak dzika kotka, sprawiając wrażenie nienasyconej i jednocześnie bardzo zadowolonej. Chłopcy robili „kółeczko”, wchodząc w nią jeden po drugim, każdy mniej więcej po dwie–trzy minuty. W końcu, kiedy nadszedł czas na finał, a kobieta była już spełniona, wszyscy klęknęli nad nią, masturbując się. Eksplodowali mniej więcej równocześnie, prosto na piersi i brzuch kobiety, po czym rozsmarowali swoje płyny po jej ciele.

Po chwili wszyscy odeszli, film się skończył.

– Jenny włóż następną, z jakimś innym zestawem imion.

– Żartujesz? Chcesz dalej na to patrzeć?

– Chcę sprawdzić różnicę.

Na kolejnej płycie, ten sam pokój z wielkim łóżkiem. Tym razem najpierw szli młodzieńcy, byli inni niż na poprzednim filmie. Sparks oczywiście podejrzewał, że imiona, które były wpisane na pudełku od płyty, należą do nich. Nigdy jednak niczego nie brał za pewnik i wolał wszystko dokładnie sprawdzić. Chłopcy po chwili położyli się na łóżku obok siebie, każdy z nich miał już wyraźny wzwód. Po chwili, czego można było się spodziewać, znów pojawiła się kobieta w masce. Najpierw usiadła w rozkroku nad twarzą pierwszego chłopca i coś mu szepnęła. Chłopak chwycił ją na wysokości bioder i zaczął lizać. Wszystko było doskonale widoczne. Film bowiem (tak jak zresztą poprzedni) był zmontowany z widoku kilku kamer, które były ustawione na różne części łóżka. Nie obyło się więc bez zbliżeń.

– Chłopak radzi sobie całkiem nieźle – skomentowała w pewnym momencie Jenny.

– Obyśmy znaleźli go żywego – natychmiast zgasił ją Sparks, mając najgorsze z możliwych podejrzeń. Ich poszukiwany nie zabijał przecież za drobne przestępstwa. Jego celem byli brutalni mordercy, którzy nie mieli litości.

– Przyspiesz, Jenny… Choć chyba wiem co będzie dalej.

Kiedy film ruszył na przyspieszonych obrotach, zgodnie z przewidywaniami Jacka, kobieta „dosiadła” w podobny sposób dwóch pozostałych chłopaków. Kiedy nacieszyła się już oralnymi pieszczotami, przesunęła się nieco niżej i zaczęła uprawiać seks znów z pierwszym z nich. Tym razem była to pozycja „na jeźdźca”. Pozostali dwaj w tym czasie, obserwowali ze swoich miejsc rozwój wypadków. Zmiany następowały znów, co około trzy minuty. Kobieta bardzo energicznie podskakiwała na każdym ze swych młodych kochanków.

W pewnym momencie odezwał się Pappa.

– Jenny mogłabyś na chwile puścić w normalnym tempie?

Jenny spojrzała krzywo na swego kolegę, ale chyba sama była ciekawa, jak cała sytuacja przedstawia się z dźwiękiem i bez przyspieszenia. Nacisnęła „play” i filmik zwolnił.

Kobieta podskakując akurat w tym momencie na trzecim z kolei chłopcu (była to już czwarta kolejka) bardzo głośno stękała. Widać, że była już na skraju orgazmu. Zbliżenia jej twarzy w niektórych momentach, pokazywały twarz kobiety będącej blisko ekstazy. Również chłopiec pojękiwał coraz donioślej.

Po chwili blondynka znów przeniosła się na pierwszego młodzieńca i z krzykiem euforii wymówiła jego imię i zachęciła go, aby skończył w środku. Chłopak, który już wyraźnie dochodził, chwycił kobietę w pasie i przyspieszył swoje ruchy by po kilkunastu sekundach wydać z siebie dźwięk zadowolenia. Po chwili zwolnił, poruszył biodrami jeszcze kilka razy, po czym jego tajemnicza kochanka zeszła z niego i przesiadła się na kolejnego młodzieńca.

– Dobra, wyłącz to i zwołaj wszystkich na zewnątrz.

Kiedy wszyscy już przerwali swoje obowiązki i zeszli na dół, dowodzący śledztwem, Sparks przemówił.

– Słuchajcie, ci, którzy mają tu jeszcze coś do zrobienia niech przekażą swoje obowiązki Darcy’emu i Dornowi. Oprócz tej dwójki, których zapraszam do siebie, reszta ma jechać na posterunek. Natychmiast.

Sparks nie chciał się do tego przyznać, ale jego dwaj wybrańcy byli jedynymi z techników laboratoryjnych, których nazwiska zapamiętał. Nie było mu to zresztą potrzebne, bowiem nimi rządził Pappa.

– Panowie – zwrócił się do nich – Chcę, żebyście przewrócili dom do góry nogami, szukajcie wszystkiego, skrytek, zakamarków, piwnicy… No wszystkiego. Użyjcie nowoczesnego sprzętu do poszukania jakichś ukrytych pomieszczeń. Zadzwońcie na posterunek a  wszystko czego wam trzeba ktoś wam dowiezie z posterunku. Postarajcie się o plan tego domu, sprawdźcie też teren wokół, czy coś nie zostało tu zakopane, szukajcie charakterystycznych miejsc…. Wszystko, co wam przyjdzie do głowy.

– Czego właściwie szukamy, sierżancie?

– Ukrytego pokoju z wielkim łóżkiem… i ciał – powiedział ponuro Sparks, po czym odszedł od dwójki niezwykle zaskoczonych laborantów i wsiadł do samochodu z czekającą już na niego Jennifer.

– Jenny, kiedy dojedziemy na posterunek, zwołaj wszystkich, ja pójdę porozmawiać z porucznikiem.

– Dobrze.

Przez resztę drogi Jack milczał ze wzrokiem wbitym w boczną szybę. Prowadząca samochód Jenny, wiedziała, że milczenie u jej przełożonego oznacza, że sytuacja stała się niezwykle poważna. Sama zresztą nie mogła uwierzyć, że uwielbiana przez media Catherine może być jakimś makabrycznym potworem w ludzkiej skórze.

Sparks rzadko bywał w ponurym nastroju, jednak teraz wyglądało na to, że wszystko się w nim skumulowało i wybuchło z podwójną mocą. Wiedział oczywiście, że niczego jeszcze nie może być pewien, ale jego przeczucie podpowiadało mu najgorsze scenariusze. Jeżeli przypuszczenia okażą się prawdą, wszystkie jego poprzednie sprawy staną się niczym w porównaniu z tą aktualną.

Rozmowa z Porucznikiem Lafferty’m była niezwykle burzliwa, nie brakowało w niej naprawdę ostrych słów. Barney Lafferty był cholerykiem, niezwykle wybuchowym człowiekiem, aż trudno uwierzyć, że ktoś powierzył mu kierowaniem wydziałem zabójstw w oddziale policji z Darkville. Był wściekły, że sprawa przyjęła taki właśnie obrót, zwłaszcza, że znał sędziego Harolda, ojca denatki i wiedział, że ten będzie teraz bardzo uważnie przyglądał się każdemu ruchowi posterunku. Wiedział także, że media nie dadzą mu spokoju, a opinia publiczna nie będzie miała litości w razie jakiejkolwiek pomyłki. Był również zły na Sparksa, że ten nie podszedł do całej sprawy nieco delikatniej, tak żeby media miały mniejszą możliwość wywęszenia sensacji.

– Jack, nie możesz tego spieprzyć. Jeśli nie rozgryziesz tego w najbliższym czasie, przyślą nam federalnych z Waszyngtonu. Wolałbym tego uniknąć

– Wiem poruczniku.

– Słuchaj, weź przydziel ludzi do roboty i jedź do domu się wyśpij. To rozkaz. Weź też odwieź do domu twoją partnerkę, oboje wyglądacie jak gówno. Powiedz mi Jack. Kiedy ostatnio się wyspałeś, kiedy dałeś jej odpocząć?

Sparks odpowiedział mu wymownym milczeniem.

– No właśnie. A teraz pogoń resztę do roboty i do jutra nie chcę cię tu widzieć!

– Tak jest…

Wszyscy już czekali w sali odpraw. Jack jak zwykle wszedł do niej pewnym krokiem, zatrzymał się przy tablicy, gdzie wisiały zdjęcia ofiar łacińskiego grabarza, chwycił jedno z podobizną Catherine Harold i powiesił obok pozostałych.

Wszyscy zamilkli.

– Ok ludzie. Proszę o uwagę. Wiemy już, że kolejną ofiarą naszego poszukiwanego jest panna Harold. Jak wiecie, nasz morderca nigdy dotąd nie zabił niewinnego człowieka, a przecież za taką powszechnie była uważana nasza dzisiejsza denatka. Oto, co mamy dziś. Znaleźliśmy jak zwykle tabliczkę z naszym ulubionym ostatnio łacińskim powiedzeniem, oraz współrzędnymi pochówku, dokąd nasi właśnie docierają na miejsce. Poza tym, żadnych śladów, tak jak przy wcześniejszych przypadkach. Co się tyczy denatki, znaleźliśmy w jej w domu DVD, na którym zamaskowana blondynka uprawia seks z trójką młodych mężczyzn, filmy są bardzo szczegółowe i profesjonalnie zmontowane. Obejrzeliśmy dwie płyty, ale jestem pewien, że na pozostałych jest podobnie. Oto, co musimy teraz zrobić. Nadal szukamy powiązań pomiędzy ofiarami, może coś przeoczyliśmy, na co być może naprowadzi nas ta zbrodnia. Zbierzcie wszystkie dane o naszej ofierze i porównajcie z resztą. Briggs, zdaje się, że ty byłeś najlepiej obeznany w aktach, prawda?

Jack wiedział, że znalezienie zależności, jakichś wspólnych cech między ofiarami, sprawi, że łatwiej będzie można przewidzieć kolejny ruch mordercy.

– Tak – odpowiedział Briggs.

– Więc to twoja działka. Następnie, ktoś musi obejrzeć wszystkie płyty DVD, ponieważ jest ich dużo, potrzebuje paru chętnych.

Ręce podnieśli niemal wszyscy będący w sali. Wydawało się nawet, że po tej reakcji personelu na ustach Sparksa na chwile zagościł uśmiech.

– Ok nieważne kto. Podzielcie się jakoś. Oto, co trzeba zrobić. Macie spisać wszystkie szczegóły, jakie widzicie na filmach. Chcę kolor ścian, rodzaj łóżka, pozycje, w jakich się pieprzyli, wszystko. Szukajcie jakichś kłótni pomiędzy kobietą a chłopcami, coś, co mogło spowodować zmianę jednej trójki na następną. Chcę, żebyście ustalili tożsamość tych chłopaków, porównajcie ich z osobami uznanymi za zaginionych, to wam powinno ułatwić sprawę. Macie też znaleźć mi ten dom, w którym to wszystko się odbywało. W tym celu sprawdźcie jej wyciągi z konta, prezenty od tatusia, wszystko. Chce wiedzieć, co i kiedy kupowała, ile wydawała pieniędzy, w jakim miesiącu.  Pogadajcie z jej przyjaciółmi, znajomymi, byłymi chłopakami i jeśli miała to z obecnym, po prostu ze wszystkimi, z którymi mogła mieć styczność w ostatnich latach. Nie zapomnijcie też o czasach studenckich. Dowiedzcie się też szczegółów dotyczących filmu, czyli jaki program, jakie kamery, co trzeba mieć żeby samemu coś takiego zrobić i gdzie to można kupić. Przede wszystkim jednak ustalcie, czy zamaskowana kobieta na filmach, to w istocie Catherine Harold! Do roboty! Acha i jeszcze jedno. Hetfield, do jutra ty tu rządzisz. Porucznik nakazał, abyśmy ja oraz detektyw Keys, zrobili sobie przerwę w pracy.

– Tak jest sierżancie.

– Żartu…. Tzn. Pan żartuje, sierżancie? – spytała Jenny

– Chciałbym. Ale prawda jest taka Jenny, że przyda nam się chwila odpoczynku od tej sprawy. Może jutro ze świeżymi umysłami, będzie nam się łatwiej pracowało.

Jennifer Keys wiedziała, że jej przełożony, a także przyjaciel, ma racje. Od kilku dni stale ślęczeli nad tą sprawą do późnych godzin nocnych. Sierżant traktował sprawę bardzo ambicjonalnie, a ona nie chciała go zawieść. Ich wyczerpująca i żmudna współpraca nie była także bez znaczenia, jeśli chodzi o ich wzajemne relację.

– W porządku sierżancie.

– Chodź, odwiozę cię do domu.

Jennifer nie mieszkała daleko, bo zaledwie kilka przecznic od posterunku. Drogę pokonywała zazwyczaj pieszo lub rowerem. Czasem podwoził ją sierżant Sparks.

Drogę trwającą kilka minut przejechali w milczeniu. Oboje myśleli nad sprawą i zastanawiali się, co zmieni się do jutra. Kiedy wreszcie zatrzymali się na parkingu przed domem pani detektyw, oboje nagle ocknęli się ze swojej zadumy.

– Jesteśmy.

– Dzięki, Jack.

– Drobiazg.

– Może wejdziesz?

Sparks spojrzał na nią pytającym wzrokiem.

– Jesteś pewna?

– Od kiedy pytasz mnie o takie rzeczy?

– Od kiedy ostatnio na mnie nawrzeszczałaś.

– Jack… – zawiesiła głos.

Sparks pociągnął za klamkę, po czym wysiadł z samochodu. Jenny po krótkiej chwili zrobiła to samo. Oboje w milczeniu szli do mieszkania dziewczyny, pokonali kilka stopni, Jenny przekręciła klucz w zamku i jako pierwsza przeszła przez próg.

Kiedy tylko sierżant zamknął drzwi za sobą, Jennifer podeszła do niego i mocno się przytuliła.

– Potrzebuje cię. Bardzo.

– Wiem…

– Nie umiem już udawać przed wszystkimi, że jesteś mi obojętny.

– Jenny… Dobrze wiesz, jaka jest sytuacja.

– Czy moglibyśmy dziś nie mówić o tym, co nas dzieli? Ja nie chcę już o tym myśleć. Ostatnie dni, tygodnie, były dla mnie naprawdę ciężkie, próbowałam sobie wszystko jakoś poukładać w głowie, ale im więcej myślałam, tym większy miałam mętlik.

– Myślisz, że mi jest łatwo? Nie ma chwili… – nie dokończył jednak gdyż Jenny przystawiła mu palec wskazujący do ust.

Jack wiedział, że rozmowa i tak prowadziła donikąd. Przerabiali wszystko już kilka razy i nie było sensu ciągnąć tego dalej.

Palec, który Jenny przystawiła mu do ust, po chwili ześlizgnął się nieco i zahaczył o złączone wargi Jacka. Ten nie namyślając się, wziął go do ust i zaczął go ssać. Po chwili chwycił jej dłoń i zaczął składać na niej kolejne pocałunki. Kiedy na chwilę spojrzał w jej oczy wiedział już, jak to potoczy się dalej. Schylił się lekko, podłożył rękę przy zgięciach kolan kobiety, drugą przystawił do jej pleców i podniósł ją nagłym ruchem. Jenny trzymając go za szyje obserwowała, jak jej przełożony niesie ją w kierunku sypialni. Dobrze wiedział gdzie ona się znajduje.

– Pragnę cię – szepnęła mu do ucha po drodze.

– Ja ciebie także.

Kiedy Jack posadził ją na skraju łóżka przykrytego satynową błękitną pościelą, Jenny przyklękła tuż przed nim, po czym zaczęła mu rozpinać granatową koszulę. Guzik po guziku, powoli, bez pośpiechu. Wiedziała, że jej kochanek lubi takie narastające napięcie. Wiedziała też, że za chwilę rzuci się na nią jak wygłodniały zwierz na swoją zdobycz i obedrze ją z resztek przyzwoitości. Wraz z kolejnymi odpinanymi guzikami, odsłaniał się fragment torsu gliniarza, pod spodem miał biały, ściśle przylegający podkoszulek, który zdradzał zarys wyraźnych mięśni. Kiedy Jenny spojrzała nieco niżej, mogła już zaobserwować wypukłość w spodniach podnieconego mężczyzny. Wiedziała, że pod nimi nosi luźne bokserki, które zbytnio nie krępują ruchów jego męskości. Po chwili koszula opadła na podłogę. Powietrze wokół było już całkowicie wypełnione pożądaniem. Jack szybkim ruchem ściągnął z siebie podkoszulkę, odsłaniając swój umięśniony tors z niewielką ilością ciemnych włosków w okolicach mostka. Jennifer uwielbiała jego ciało, piękną, proporcjonalną muskulaturę. Był dla niej jak posąg, który miała ochotę zatrzymać na zawsze i podziwiać wtedy, kiedy tylko zechce. Niestety, musiała radować się jedynie chwilami przyjemności, chwilami, które i tak były dla niej niemal bezcenne.

Po chwili Jack ściągnął lekką kurtkę z ramion dziewczyny i rzucił gdzieś w kąt. Przyglądał się jej piersiom, okrytym jeszcze kremową bluzką. Cieszył się, że Jenny od jakiegoś czasu jest już detektywem i nie musi nosić policyjnego uniformu, którego szczerze nie cierpiał. Zawsze uważał, że tradycyjny, kobiecy ubiór, znacznie lepiej do niej pasuje. Nie mogąc się doczekać widoku jej nagiego ciała, chwycił dolną krawędź bluzki i pociągnął ku górze. Miała na sobie piękny, czarny koronkowy stanik. Chwycił kobietę pod pachami i przesunął w głąb łóżka, jednocześnie wchodząc na nie, tuż za nią. Kiedy Jenny położyła się na plecach, złapał w palce guzik od dżinsów i odpiął go jednym ruchem. Po chwili oczom szalejącego już z podniecenia sierżanta ukazała się reszta koronkowej bielizny.

– To ta ode mnie? – zapytał.

– Tak – Odpowiedziała lekko zarumieniona pani detektyw.

Mężczyzna po chwili wyciągnął rękę.

– Usiądź.

Kiedy Jenny usiadła, jej kochanek podszedł do niej od tyłu i zaczął po kolei wyciągać wsuwki z włosów. Po chwili, rozpuszczone, lekko falujące, kasztanowe włosy, swobodnie opadały na ramiona. Następnie szybki ruch i zapięcie od stanika strzeliło na boki. Jack celowo wybrał taki stanik, przy którym nie będzie miał kłopotów z odpięciem. Piersi kobiety radośnie zakołysały, uwalniając się z ciasno oplatającego materiału.

Po chwili oboje klęczeli już naprzeciwko sobie, twarzą w twarz. Jack ubóstwiał ciało Jennifer, jej piękne jędrne piersi z ciemnobrązowymi sutkami, krągłe biodra, fantastyczny zgrabny tyłeczek i jej jasnoczekoladową skórę. Zawdzięczała ją genom odziedziczonym po swojej matce, mulatce.

Przede wszystkim jednak tym, w czym zatracił się Jack, to oczy Jennifer. Ciemne, niemal czarne, w których można było się utopić. Gdy się w nie patrzyło w chwilach takich jak ta, nie myślało się o niczym innym. Mężczyzna wiedział, że to oczy pełne miłości, wiedział, że ich właścicielka gotowa jest skoczyć za nim w ogień.

Jennifer również lubiła spojrzenie Jacka. Było władcze, biła z niego pewność siebie. Jednak nie chciała się teraz nad tym zbyt długo zastanawiać, była już bardzo głodna seksu. Ostatnie kilka dni pracy, były tak wyczerpujące i na tyle stresujące, że potrzebowała rozładować nagromadzone do granic możliwości napięcie. Chwyciła pasek od spodni sierżanta i pośpiesznie go odpięła. Nie minęła chwila a Jack był już zupełnie bez ubrania. Potrzebowała teraz impulsu, aby rozpocząć. Wzięła szeroki zamach prawą ręką i z całej siły wymierzyła policzek sierżantowi.

Głowa Jacka przekręciła się lekko pod wpływem uderzenia. Jednak powoli znów spojrzał w oczy, czekającej na jego reakcję kochance. Poczuł ogromny przypływ adrenaliny, a jego oczy niemal zabłysnęły od uderzającej mu wszędzie krwi. Jego męskość, dotychczas nabrzmiała, teraz była już twarda jak skała, w pełni gotowości. Nagle pchnął z wielkim impetem kobietę tak, że znów leżała na plecach. Szybkim ruchem zdarł z niej koronkowe majtki i siłą rozszerzył nogi. Jenny lubiła, kiedy wstępowała w niego tego rodzaju furia, była to zapowiedź dzikiego, niemal ekstremalnego seksu. Mężczyzna chwycił jej dłonie i przycisnął do łóżkowego materaca. Po chwili obie trzymał jedną ręką, drugą zaś naprowadził penisa na dziurkę kochanki. Wszedł w nią z pełnym impetem, z całą swoją zwierzęcą siłą. Mimo, że Jenny była już bardzo podniecona i mokra to i tak poczuła ból. W pierwszej chwili nawet krzyknęła, kiedy wdzierający się w jej różowe wnętrzności członek rozpoczynał swoją robotę.

Lubiła jednak ten ból, ból, który sprawiał, że odradzały się w niej pierwotne instynkty, który sprawiał, że znowu czuła, że żyje. Bolały ją także nadgarstki, które Jack oplatał swoją dłonią, ucisk był iście żelazny. Sierżant zdawał się nie zwracać uwagi na odczucia kobiety, nadal robił swoje, wchodząc w nią z wielką brutalnością. Po chwili jednak bolesny ucisk ustąpił. Kobieta krzycząc już z bólu i zarazem z rozkoszy, natychmiast wbiła paznokcie w plecy kochanka, powodując kilka podłużnych szram. To jednak tylko rozwścieczyło glinę. Wymierzył jej siarczysty policzek, po czym jeszcze mocniej zaczął się na nią nabijać. Jennifer krzyczała coraz głośniej, niemal odchodząc od zmysłów. Nagle jednak mężczyzna zwolnił, spojrzał kobiecie w oczy i zobaczył wnich ogrom pożądania. Być może szukał akceptacji na dalszy ciąg a być może po prostu zorientował się, że powinien zwolnić. Jennifer, czując rozluźnienie, oraz nieoczekiwaną zmianę rytmu, natychmiast zrzuciła z siebie kochanka tak, że po chwili leżał tuż koło niej. Nie pozwalając mu wykonać jakiekolwiek ruchu, szybko siadła na niego okrakiem.

– Kto ci kazał zwolnić? – zapytała, po raz kolejny wymierzając siarczystego „liścia”.

Kiedy znów wsunęła członka w swą, już lekko obolałą cipkę, zaczęła się powoli na nim poruszać.

– Co? Chciałbyś, jak te chłopaki na filmie? Chciałbyś tak się rżnąć ze mną?

Na twarzy policjanta zjawił się kolejny „prawy płaski”. Ten jednak nic nie mówiąc chwycił dziewczynę na wysokości talii i przytrzymując ją nieco, zaczął energicznie poruszać biodrami. Łóżko Jenny było na tyle sprężyste, że odbijało ruchy Jacka, dodając im jeszcze więcej impetu i energii. Młoda pani detektyw znowu poczuła ten przyjemny ból, uczucie całkowitego wypełnienia, które wdzierało się w nią z dużą częstotliwością. Jack był niezwykle skupiony i aby nie wypaść z rytmu, wzrok wlepił w kołyszące się piersi kochanki, które niemal hipnotyzowały swoimi ruchami. Czuł, że jest już blisko. Znów przestał.

– Zaraz dam ci coś, o czym te chłopaczki mogłyby tylko pomarzyć!

Zrzucił szybko kobietę z siebie, po czym uklęknął i chwycił ją za pośladki przyciągając do siebie. Najpierw jednak wymierzył jej soczystego klapsa, po chwili drugiego, wsłuchując się jak ich dźwięk rozchodzi się po sypialni. Po chwili napluł sobie na dłoń, ślinę wtarł w swoją męskość.

– Proszę, nie! – zdołała wydusić z siebie nieco przestraszona kobieta, czując co się teraz będzie działo.

Po chwili członek Sparksa, wbił się w ten ciaśniejszy otwór, sprawiając kobiecie nieoczekiwany i ogromny ból. Tym razem nie było już żartów, gierki się skończyły. Jennifer naprawdę starała się wyrwać z bolesnej konfiguracji, jednak Jack nie pozwalał jej na to, trzymając ją mocno w okolicach bioder. Napierał na nią ile tylko miał sił i energii. Czuł o wiele większy opór niż przy „tradycyjnej” szparce, ale jednocześnie podobało mu się. Tutaj nie chodziło już o to, żeby to był koniecznie anal, chodziło o to żeby pokazać, kto tu rządzi. Teraz Jack był pewien, że rządził on.

Po chwili poczuł nadchodzący orgazm i nie zważając na głośne, błagalne prośby by przestał , wystrzelił, by po chwili zwolnić swoje ruchy, delektując się przeżywanymi doznaniami. Kiedy tylko lekko popuścił ucisk na biodrach, kobieta natychmiast wydostała się z bolesnej konfiguracji.

– ZWARIOWAŁEŚ?? Co to miało być? – Mówiła ze łzami w oczach.

Mężczyzna nie reagując doskoczył do niej, znów chwycił ją na ręce, położył na łóżku, po czym przywarł ustami do jej obolałej cipki. Jenny nie protestowała, wiedziała, że drugi raz nie sprawi jej już takiego bólu. Podczas jednej nocy nigdy nie powtarzali raz przyjętej pozycji. Zobaczyła też w jego oczach lęk, kiedy na niego nakrzyczała. Poza tym, lubiła, kiedy ją lizał. Kiedy poruszał języczkiem w jej różowej szparce, powoli zapominała o bólu, który jej sprawił, zaczęła się w niej rozlewać błoga rozkosz. Adrenalina, która wytworzyła się podczas tego bolesnego zbliżenia, zwielokrotniła wrażenia przeżywanego orgazmu. Jennifer miała wrażenie jakby na chwilę znalazła się poza swoim ciałem i na wszystko patrzyła z boku.

Po chwili oboje leżeli pod kołdrą wtuleni w siebie, pozwalając dogasnąć swoim wrażeniom. Minęło kilka minut, zanim odezwała się Jenny.

– Jakiś diabeł w ciebie dziś wstąpił.

– Gniewasz się?

– Nigdy, ale to nigdy więcej tak nie rób… – zawiesiła głos na chwile – bez ostrzeżenia i w takim tempie.

– A więc, podobało ci się?

– Kurewsko bolało, myślałam, że cię zabije.

– Było kurewsko ciasno…

– No i był kurewski orgazm – zakończyła Jenny, po czym oboje parsknęli śmiechem.

Znów poleżeli chwilę w milczeniu, ale nie była to niezręczna cisza. Oboje cieszyli się, że mogą pobyć ze sobą tak blisko. Oboje czerpali z tego wiele przyjemności. W takich chwilach, nikt nie musiał nic mówić.

– Będę musiał zaraz uciekać – odezwał się po dłuższej przerwie Jack.

– Naprawdę już musisz?

– Przecież wiesz, że muszę wracać do żony i dzieci.

– Wiem…

***

Mniej więcej w tym samym czasie, niezwykle podekscytowany Jason, kochał się ze swoją piękną żoną. Na myśl o rozpoczęciu jutrzejszego rozpoznania przyszłej ofiary przechodziły go przyjemne dreszcze, potęgowane jeszcze dodatkowo przez jasnowłosą kobietę, która cichutko stękała mu do ucha.

Przejdź do kolejnej części Zabójczy Układ cz. 2: Tajemnice Catherine

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

czym się inspirowałeś tworząc fabułę?

historia zapowiada się ciekawie, scena erotyczna całkiem niezła ale wg mnie tak trochę na siłę wciśnięta (ale to tylko moje skromne zdanie)

daeone

witaj daeone:)

NIe inspirowałem się niczym konkretnym. Chciałem po prostu napisać coś w tym klimacie. Pewnie jakiś wpływ na sam pomysł miał na mnie wspomniany w tekście serial "Dexter", trochę też książki Browna czy Cobena, generlanie sam nie wiem. Historia mi się narodziła podczas, jak ja to nazywam, "nocnej rozkminy" – było to już dość dawno więc nie pamiętam okoliczności, które były iskrą do jej rozpoczęcia.
Tak się zastanawiam czy jakimś punktem zapalnym nie był czasem film pt "mr Brooks" z Kevinem Costnerem? Szczerze polecam! Na prawdę świetny jeśli ktoś lubi takie klimaty.

Co do samej sceny – zgodzę się z tobą – bo wiesz, wymyślam sobie intrygę, bohaterów i wszystko to co powinno się znaleźć w tego typu opowieści a tu nagle jeszcze scena erotyczna, która tak naprawdę jest zbędna… – no ale w końcu pisałem to dla "dobrej erotyki", więc coś musiałem tam wcisnąć. Nie umiałem wprowadzić tego zgrabniej… Aczkolwiek będę się starał aby w przyszłości wychodziło to naturalnie – myślę sobie żeby w kolejnych częsciach (jeszcze nie zaplanowałem ich ilości) ograniczyć te sceny, spróbować robić coś takiego jak seaman w swoich tekstach, czyli erotyke ustawiać gdzieś "w kącie" (czyli ona nie przeszkadza, ale cały czas jesteśmy świadomi jej obecności). Wyeliminować tych scen nie mogę bo nazwa bloga zobowiązuje, ale mogę sprawić, żeby były one kluczowe dla fabuły 🙂 a czy mi się uda? cóż, przekonamy się wkrótce.

Mam nadzieję że się uda 🙂

W powyższym opowiadaniu spróbował bym ją wpleśc w taki sposób że rozwinąłbym sceny z tych filmów (tyle że nie za bardzo można by wtedy pisać o tym co czuli bohaterowie :P), lub policjantka zainspirowana filmami odczuwa nagłą potrzebę ostrego rżnięcia i prosi kolegę o pomoc 😀

daeone

Nie odczułem tu wspomnianego wciskania. Może nieco sztywna sytuacja ale pasująca. To co nie zostało napisane pojawiło się w wyobraźni. Książka, opowiadanie (zwłaszcza erotyczne) to nie dziecinna bajka, w której wszystko musi być dopowiedziane. Ufam, że w kolejnych odcinkach, wątki między detektywami będą bardziej płynnie łączyć się ze sobą, jeśliby się jednak tak nie stało, nie zmieni to w niczym mojej oceny, na mój gust, dobrego opowiadania 😉

Kiedy będzie następna część i co ile będą się pojawiać nowe część?

Następna część się produkuje:) Trudno mi wskazać datę publikacji, mam nadzieję, że do lutego się wyrobię. Zobaczymy.

Pozdrawiam

Witam serdecznie!

Całkiem niezły początek kryminału. Ciekawi zwłaszcza postać Jasona. Jakoś zwykle tak jest, że morderca jest ciekawszy od stróżów prawa, którzy go ścigają – to pewnie jeden z powodów popularności serialu Dexter, gdzie główny bohater występuje w obu rolach 🙂

Scena Sparksa i Jenny nie wydawała mi się "wsadzona" na siłę, natomiast miała dynamikę, która mnie nie do końca przekonuje. Ale podejrzewam, że relacje seksualne ssaków naczelnych mają taką różnorodność, że z pewnością są tam nie tylko rzeczy które mi, ale nawet filozofom się nie śniły. W każdym razie nie wydaje mi się, by Jenny tak szybko i łagodnie doszła do siebie po brutalnym i wymuszonym zbliżeniu analnym. Ale kto wie? Może w skrytości serca ma skłonności masochistyczne, o które sama siebie nie podejrzewała 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Jak tam "produkcja"? Dostaniemy od Ciebie w lutym jeszcze prezent w postaci kolejnej części tego cyklu ?

Dobry wieczór!

Zgodnie z naszym planem publikacyjnym druga część "Zabójczego układu" jest planowana na drugą połowę marca. Ale może niech Coyotman sam się wypowie, jak Mu idzie pisarska robota.

Pozdrawiam
M.A.

Produkcja idzie nieco ciężko. W lutym na pewno nic nie opublikuję. Mam nadzieje, że uda się w marcu:)

Coyotman jak praca nad następnymi częściamI? Możesz zdradzić kiedy następne się pojawią?

Postaram się jak najszybciej, ale konkretna datę trudno mi podać. Sądzę, że w kwietniu może być z tym problem. Mam na razie kilka stron tekstu. To stanowczo za mało żeby myśleć o publikacji.

Coyotman ty masz "świetne pióro"… Nie wiem co robisz w "normalnym" życiu, ale może gdybyś poświecił się tylko pisaniu żyłbyś z tego dużo lepiej, a i my (czytelnicy) mielibyśmy z tego korzyść, że Twoje opowiadania może ukazywały by się w szybszym tempie?

Niestety z szeroko pojętego "tworzenia" nie idzie wyżyć, wśród pisarzy, muzyków itp. nikły ułamek może oddawać się swojej pasji i traktować ją jako pracę, a nie dodatkowe źródło zarobku… Takie realia.

Pozdrawiam, Frodli 🙂

Niestety, Frodli ma rację. Żyjemy w kraju, gdzie mało kto czyta cokolwiek (vide ostatnie badania czytelnictwa w Polsce), a wydaje się sporo tytułów, więc w niskich nakładach. Jest też mało stypendiów literackich (zresztą, wątpię, by ktoś przyznawał stypendia w uprawianej przez nas dziedzinie 😉 Więc pisanie jest raczej szlachetnym hobby niż pracą zarobkową.

Pozdrawiam
M.A.

Dzięki Anonimowy. W "normalnym" życiu niestety nie zajmuje się pisaniem. Choć nie powiem, że bym nie chciał bo jest to zajęcie, które bardzo lubię. Zarabianie na tworzeniu historii całkowicie by mnie satysfakcjonowało. Niestety muszę się na razie zadowolić pracą w zupełnie innej branży.

Są jednak ludzie, którzy osiągają fajne dochody z pisania. Dlaczego w przyszłości to nie miałbym być ja?:)Pomarzyć można 🙂

Ha! Ludzie może i czytają ale tylko okrzyczane przez media bestselery nie mające prawie żadnej wartości. Byle nie coś innego bo jeszcze myśleć by trzeba było..

Najlepszym dowodem popularność "50 twarzy Greya" i miliona sześciuset tysięcy klonów tych literackich popłuczyn…

M.A.

Coyotman mam pytanie. Czy planujesz jeszcz robić 2 sezon przygód roberta? Teraz z innej beczki to opowiadanie jest nisamowite czekam na kolejna część:-P

Plany są i owszem, ale na razie muszę skończyć ZU. Idzie dość opornie więc potrzeba nieco cierpliwości.
Mam też w głowie (a i nawet parę akapitów już napisanych) odrębne opowiadanie i ono także ma pierwszeństwo przed Robertem).

Współczuję Ci, stworzyłeś coś tak dobrego, że możesz na własnej skórze przerobić niewesoły los scenarzystów, którzy ciągle muszą znosić pytania fanów o kontynuację.
Jednocześnie się nie wyłamię i również tupnę nóżką:D Czekamy na Wielki Powrót Roberta, Robert Kontratakuje, albo chociaż pilota nowego sezonu.:)

Liczę po cichu, że dasz się namówić i zmienisz hierarchię priorytetów. W końcu tegoroczne lato było nadzwyczaj słoneczne. 🙂
Pozdrawiam,
Foxm

Hej coś długo piszesz kolejne części tych przygód. Już zastanawiam sie że olales wszystki bez info.

Z tego co wiem, nie ma tu żadnego olewania, tylko klasyczny przypadek twórczej niemocy, która, mam wielką nadzieję, minie. I Coyotman wróci do nas w glorii i chwale, nie tylko jako Autor "Zabójczego Układu", ale – przede wszystkim – następnych "Robertów" 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Ale żeby kilka miesięcy a nawet rok pisać opowiadanie?

Witam

Wiem, że to wszystko długo trwa i że są ludzie, którzy czekają na kontynuację, ale niestety nie mam dobrych wieści. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Pisanie opowiadania to nie takie znowu hop siup – owszem czasem jak jest wena i pomysł to można te kilkanaście stron w wordzie napisać nawet w jeden dzień. Jesli natomiast jest kilka opcji i nie mamy przekonania jak to dalej pociągnąć i w dodatku brakuje weny to wtedy idzie jak po grudzie. Czasem też ma się po prostu zwykłego lenia
Druga sprawa to taka, że nie samym pisaniem człowiek żyje – ostatnimi czasy miałem też inne rzeczy na głowie więc naturalnie "oberwało się" moim tekstom. Też nie jestem z tej sytuacji zadowolony. Postaram się jak najszybciej.

Mam na razie napisanych kilka stron i ogólny szkic jednego z wątków. Mam też jako taki zarys całości. Uwierzcie jednak, że poskładanie tego wszystkiego żeby miało sens i było wiarygodne nie jest prostą sprawa. Roberty pisały się właściwie same – miałem pomysł i zwyczajnie leciałem – tutaj muszę nieco więcej kombinować. Kryminał to jednak inna półka niż lekka opowiastka o młodzieży na obozie:)

Pozdrawiam

Witaj, drogi Coyotmanie!

Mam świetny pomysł: może w ramach "rozpisania się" dasz nam w 2014 kontynuację "Roberta"? Jak sam mówisz, sam się pisze, a z pewnością wielu Czytelników jest ciekawych dalszych losów tego urwisa. A kryminał niech sobie w spokoju dojrzewa aż do chwili, gdy poczujesz się na siłach, by pociągnąć go dalej 😉

Pozdrawiam
M.A.

Kryminał to inna półka – zgadzam się całkowicie , drogi Coyotmanie. Coś o tym wiem! Życzę Ci zatem przypływu natchnienia, a w tak zwanym międzyczasie – bardzo chętnie dowiedziałabym się, czy Robert pojechał na kolejny obóz:-)

Robert nie pojedzie więcej na obóz. Będzie miał swoje sprawy w domu. Będzie musiał sobie poradzić z "popularnością" jaka przylgnęła do niego po obozie.
Nie wiem jeszcze czy zabiorę się najpierw za to. Będę jednak mimo wszystko starał się poskładać fabułę kryminału. Grudzień to miesiąc w którym zawsze pisało mi się najlepiej – jestem więc dobrej myśli. Przykro mi, że nie dałem rady ze swoimi tekstami tak jak sobie zakładałem pół roku temu…

Od dłuższego czasu śledzę NE lubię czytać Wasze opowiadania, szkoda wielka, że tak długo trzeba czekać na kontynuację powyższego opowiadania….:( Dla mnie opowiadanie jest bardzo dobre zawierające to co lubię czytać kryminał oraz "mocniejsza" erotyka. Mam nadzieję, że dokończysz opwiadanie w najbliższym okresie ?

Wieść gminna niesie, że Coyotman pisze… ale kiedy skończy i uzna swoje dzieło godnym opublikowania, trudno nam orzec.

Pozdrawiam
M.A.

A jednak udało się w marcu. 😛

Napisz komentarz