Wepet Renpet – wersja rozszerzona (Megas Alexandros)  4.78/5 (55)

10 min. czytania

Jean-Leon Gerome, „Kleopatra i Cezar”

Poniższy utwór rozpoczął swe życie jako miniatura w zbiorze tekstów noworocznych pierwotnie opublikowanych 1 stycznia 2016 roku. Po namyśle uznałem jednak, że tekst zasługuje na uzupełnienie i rozwinięcie, dzięki czemu osiągnął rozmiary pełnoprawnego opowiadania. To zaś pozwala mi na ponowną jego prezentację. Tym bardziej, że treść tekstu kontynuuje jeden z wątków mojej ukończonej właśnie Brunetki (jak również wprost nawiązuje do prologu Perskiej Odysei). Tak więc – zapraszam do lektury!


Sala królewska pałacu w Memfis tonęła w świetle.

Blask dnia wlewał się do środka przez wysokie i wąskie otwory, umieszczone po obu stronach ogromnego pomieszczenia. Podtrzymujące strop filary rozmieszczono względem okien w taki sposób, by nie hamować promieni słońca. Ściany i kolumny pokrywały niezwykle bogate freski. Choć wiek tych malunków sprawił, że kolory były nieco wyblakłe, nie zdołał jednak zatrzeć ich kunsztu i precyzji, z jaką opowiadały historie bogów i demonów starego niczym kości świata Egiptu.

Jak zwykle w porze audiencji, salę wypełniały nieprzebrane tłumy. Helleńscy nomarchowie i urzędnicy niższego szczebla, wybrani spośród lokalnej ludności. Kapłani przychodzący domagać się przywilejów dla świątyń i kupcy ubiegający się o koncesje handlowe. Oficerowi przybyli z odległych garnizonów, by zdać meldunki o sytuacji na libijskim i arabskim pograniczu. Pełniący straż żołnierze z macedońskiego garnizonu. Najwięcej zaś zwykłych chłopów, pragnących przedstawić swą niedolę i błagać najwyższą władzę o ratunek.

Kiedyś najwyższą władzą był faraon, bóg w ludzkim ciele, przedstawiciel niebiańskich mocy pośród śmiertelników. Następnie, po podboju, zastąpił go perski satrapa. W tych mrocznych czasach próżno było szukać w pałacu w Memfis sprawiedliwości. W końcu jednak przyszło wyzwolenie. Egipcjanie wyglądali go z nadzieją, słuchając wieści o kolejnych zwycięstwach króla Aleksandra i o tym, że zbliża się do ich kraju. Kiedy wkroczył wreszcie do starej stolicy, powitali go z radością i ulgą. Czas męki i cierpienia dobiegł kresu. Na tronie Dolnego i Górnego Kraju zasiadł mąż w pełni dorównujący legendarnym władcom. Wszak sama wyrocznia w Oazie Siwa orzekła, że jest synem Zeusa-Ammona! Aleksander spędził w Egipcie raptem kilka miesięcy, po czym wyruszył na dalsze podboje. Władzę powierzył paru namiestnikom, z których najprzebieglejszym okazał się Kleomenes z Naukratis. Nie minął rok, a usunął rywali, obwołał się królewskim satrapą i objął samodzielne rządy nad ludem Dolnego i Górnego Kraju, przy okazji bezwstydnie się bogacąc.

Dziś to właśnie on zasiadał na złoconym tronie faraonów. Nie czuł się jednak na nim zbyt pewnie. Będąc człowiekiem nieufnym, dwulicowym i tchórzliwym, najbardziej w świecie obawiał się zamachu na własne życie. Dlatego też u stóp podwyższenia, na którym umieszczono tron, pełnili straż jego najlepsi żołnierze: Aratos z Hierapytny i Demetriusz z Faleronu. W wypolerowanych na błysk napierśnikach, hełmach z wysokimi, czerwonymi pióropuszami oraz pysznych, szkarłatnych płaszczach prezentowali się znakomicie. Szczególnie ten drugi, bowiem Aratosowi brakowało nieco wzrostu, by być prawdziwie imponującym. Demetriusz zaś, ze swą urodą efeba oraz proporcjonalną sylwetką, zdawał się być helleńskim ideałem wojownika. Aresem, który zstąpił pośród ludzi.

W Memfis wzdychali do niego zarówno mężczyźni, jak i kobiety. On wszakże, wierny złożonemu dawno przyrzeczeniu, nie wiązał się z nikim na dłużej. Co jednak nie wykluczało krótkich, przelotnych romansów…

* * *

Łono Sitamun pachniało miodem.

Egipcjanka używała go do starannej depilacji, dzięki której jej skóra w najbardziej interesujących Demetriusza miejscach była zawsze idealnie gładka. A do tego pachniała i smakowała wprost upajająco.

Mąż Sitamun był poborcą podatkowym w służbie Kleomenesa z Naukratis. Ta funkcja, choć bardzo lukratywna, wiązała się z częstymi wyjazdami w teren. Należało dopilnować, by każdy z trudzących się nad brzegami Nilu chłopów wydał dokładnie tyle zboża lub sztuk bydła, ile był zobowiązany. Niekiedy trzeba było go do tego zmusić biciem, dlatego też urzędnik zawsze wyruszał z obstawą złożoną z domowych niewolników. A kiedy tylko znikał za miejskimi bramami, jego urodziwą i stanowczo zbyt często zaniedbywaną żonę odwiedzał przystojny, pełen młodzieńczej energii gość.

Pierwszy raz spotkał ją na targowisku, ledwie parę tygodni temu. Dojrzała i w pełni świadoma uroda Sitamun od razu przykuła jego uwagę. Miała duże, głęboko osadzone oczy, ciemniejsze niż najczarniejsza noc, uszminkowane karminowo usta i oliwkową cerę bez najdrobniejszej skazy. Egipski krój sukni podkreślał zmysłową sylwetkę i wszelkie miłe dla oka linie jej ciała. O pozycji społecznej świadczyły złote bransolety na przedramionach oraz zdobiący szyję łańcuch z lśniącym pysznie rubinem. Choć towarzyszyły jej dwie służące – jedna dźwigająca zakupy, druga osłaniającą swoją panią parasolem przed palącymi promieniami słońca – i tak zdołała nawiązać z nim kontakt wzrokowy i dać znak, by podążał za nią. Śledził niewiastę aż do progu jej domu. Potem czekał do zmroku pod oknem, aż wreszcie otworzyła je i rzuciła mu linę, po której wspiął się na piętro. Tamtej nocy cierpliwość Demetriusza została sowicie nagrodzona. Egipcjanka była równie spragniona jak on, miała tak samo niespożyte siły i bogatą erotyczną wyobraźnię. Lubiła eksperymentować z nowymi pozycjami oraz technikami sprawiania rozkoszy. Młodzieniec wiele się od niej nauczył.

Z początku dziwiła go i nieco onieśmielała jej biegłość w łóżkowych zmaganiach. Wkrótce jednak zdradziła mu, że przed ślubem należała do oddanych wyznawczyń Hathor, egipskiej Afrodyty. Wraz z innymi dziewczętami przemierzyła Dolny i Górny Kraj, oddając jej hołd tańcem, śpiewem i miłością z poznanymi na trakcie mężczyznami. Wtedy poznała wiele sekretów, które dziś przekazywała młodemu Ateńczykowi. Demetriusz przyjął owe wyjaśnienia za dobrą monetę wszak nic, co pochwaliła bogini, nie mogło być naganne. Od tego czasu wspólnie modlili się do Hathor. Tak często i żarliwie, jak tylko pozwalała na to regularność mężowskich wyjazdów.

Zeszłej nocy znów gościł w alkowie Sitamun. Tym razem również postanowił czegoś ją nauczyć. Pieścił srom Egipcjanki tak, jak jeszcze nie była pieszczona: przy pomocy ust i języka. Kobieta wzdychała z błogością, to znów przeciągle jęczała, gdy ssał jej łechtaczkę, wpijał się pocałunkami między dolne wargi, penetrował językiem ciasne wnętrze. Czuł jej palce gorączkowo przeczesujące mu włosy, dłonie przyciągające mocniej do podbrzusza. Sycił się upajającą wonią oraz smakiem kochanki. Choć parodniowy zarost musiał drażnić wrażliwe uda, wciąż przyciskała mu je do policzków. Gdy szczytowała z tłumionym krzykiem, on spijał nektar jej ekstazy.

Później wyznała mu, że nigdy dotąd nie doświadczyła tak intensywnej przyjemności.

* * *

Teraz, gdy stał u podnóża tronu, młodzieniec wciąż miał w nozdrzach podniecającą woń kochanki. Bez trudu mógł przywołać wspomnienie jej smaku. Zarówno pocałunków, jak i soczystego źródła między udami. Choć oczy Falerończyka czujnie obserwowały tłum czekających na wysłuchanie suplikantów, oczyma wyobraźni widział drżące piersi Sitamun, kiedy go dosiadała. Te wszystkie doznania sprawiły, że jego członek, po wielokroć zaspokojony zeszłej nocy, zaczął ponownie twardnieć i napierać na przód tuniki. Demetriusz pochylił się nieznacznie do przodu, by choć trochę zamaskować rosnącą z każdą chwilą erekcję. Myśl o czymś innym, głupcze, skarcił się w duchu, jesteś na służbie, skup się na tym. Niedługo znów ją ujrzysz i wówczas niczego ci nie odmówi…

Ta noc miała być inna od poprzednich. Zbliżało się święto Wepet Renpet, egipski Nowy Rok. O świcie na nieboskłon – po trwającej siedemdziesiąt dni nieobecności – powróci Sothis, jasna gwiazda bogini Sopdet. Nazajutrz, zgodnie z ustalonym u zarania dni porządkiem, rozpoczną się coroczne wylewy Nilu, zapewniające dobrobyt mieszkańcom Dolnego i Górnego Kraju. Nadchodził czas święta i radości, piwa i wina, tańca i cielesnych rozkoszy. Sitamun obiecała mu, że przechytrzy niewolnice i wymknie się z domu. Pójdzie z nim do świątyni Hathor, aby obejrzeć procesję z posągiem bogini. Na dachu sanktuarium doczekają brzasku i złożą pokłon Sopdet. A potem, w pierwszym świetle dnia, złączą się w miłosnym uścisku, nie bacząc na inne pary, które wszędzie wokół czynić będą dokładnie to samo.

Znowu o niej myślę, uświadomił sobie Demetriusz. Stojący nieopodal Aratos posłał mu wymowne spojrzenie. Młody żołnierz wyprostował się i stanął na baczność, z dłonią na rękojeści miecza. Erekcja jeszcze się wzmogła, na szczęście teraz nikt nie zwracał nań uwagi. Wszystkie oczy były wbite w samozwańczego satrapę Egiptu, człowieka, który chętnie brał, lecz niechętnie dzielił się bogactwem. I miały bardzo błagalny wyraz.

* * *

Sitamun nie czekała długo z wyrażeniem wdzięczności. Pchnęła młodzieńca na łoże i dosiadła go okrakiem. Wpierw długo pocierała sromem o jego penisa, tak że trzon przesuwał się między coraz wilgotniejszymi wargami. Dłonie błądziły po brzuchu i torsie Demetriusza, obdarzając je pieszczotami delikatnymi jak muśnięcie skrzydeł motyla. W końcu, zniecierpliwiony, chwycił Egipcjankę za boki. Po krótkich, skazanych na porażkę zmaganiach pozwoliła, by wślizgnął się w jej wnętrze. Westchnęli obydwoje i zaraz rozpoczęli wspólny taniec. Kiedy w nią wnikał, otulała jego męskość ciasno i ściśle, jak żadna z poprzednich kochanek. Zdawało mu się, że nie spółkuje z doświadczoną kobietą, małżonką i matką trojga dzieci, lecz pozbawia dziewictwa młódkę. A przecież uświadamiał sobie, że to, co odczuwa, stanowi dowód miłosnego kunsztu czcicielki Hathor.

Podrzucając ją na biodrach, wpatrywał się w ciemne, podkreślone węglem oczy, rozchylone w szybkim oddechu karminowe usta, kołyszące się piersi, które skwapliwie ujął w dłonie, lśniący od potu brzuch. Łono Egipcjanki raz po raz opadało na jego podbrzusze, srom łapczywie pochłaniał penisa, mięśnie ciasno się na nim zaciskały. Ateńczyk dyszał z wysiłku i balansował na skraju ekstazy. Oboje wiedzieli, że nie potrwa to długo. Rozpalony widokami, jakie mu ofiarowała oraz silnymi skurczami pochwy, Demetriusz rychło dotarł na szczyt. Przytomności starczyło mu na tyle, by ostrzec kobietę głośnym jękiem. Zdążyła unieść się tak, że członek w ostatniej chwili opuścił wilgotne wnętrze. Nasienie Ateńczyka wytrysnęło w górę, znacząc smagłe pośladki i plecy Sitamun.

* * *

Herold wywoływał kolejnych suplikantów. Kleomenes załatwiał ich sprawy prędko i raczej niedbale. Nudziły go terytorialne spory, nie interesowały prastare przywileje świątyń. Odmawiał funduszy na konieczne remonty dróg. Paru kupcom wyznaczył termin prywatnej audiencji – zapewne po to, by mogli uiścić sowitą łapówkę w zamian za przyznanie koncesji handlowych. Kapłanom kazał wrócić do siebie za rok. Nomarchów zrugał za nieterminowe przesyłanie danin. Urzędników egipskich nawet nie chciał słuchać. Zbierał się już do wyjścia, gdy wywołane zostało jeszcze jedno imię:

– Czcigodna Berenike, kapłanka Demeter i Kory ze świątyni na wyspie Melos!

Młodzieniec zamrugał oczyma, szczerze zaskoczony. Oderwał się od wspomnienia smagłych pośladków Sitamun, między które wbijał się poprzedniej nocy. Przesunął spojrzeniem po tłumie, szukając tej, którą wzywano. Nieczęsto bowiem zdarzało się, by przed obliczem satrapy stawała niewiasta. Szczególnie zaś helleńska kapłanka z odległego sanktuarium.

W końcu przedarła się przez gęsty tłum suplikantów i stanęła przed tronem. Demetriusz aż wstrzymał oddech. Ledwie parę kroków przed sobą widział prawdziwą piękność z gatunku tych, jakich próżno szukać po tej stronie Morza Środkowego. Nie wiedzieć czemu, kapłanka przywdziała strój egipski, tak więc żaden himation nie skrywał jej bujnych włosów w odcieniu jasnego złota. Żadna woalka nie zasłaniała też twarzy w kształcie serca, z wielkimi, turkusowymi oczyma, niedużym, prostym nosem i pełnymi ustami. Na ile można się było zorientować, Berenike nie nałożyła wcale makijażu, lecz przez to jej uroda promieniała niczym niezakłóconym, naturalnym blaskiem. Figura dziewczyny – bo nie mogła być chyba starsza od niego – również była doskonale widoczna. Miała szczupłą talię, lecz obfite biodra, a także krągły biust, który napinał materiał pozbawionej dekoltu sukni.

Chyba mocno doskwierał jej ten wiele zdradzający ubiór, lecz mimo to starała się robić dobrą minę do złej gry. Uniosła głowę i posłała Kleomenesowi turkusowe spojrzenie.

– Dostojny satrapo! – rzekła czystym głosem, który niósł się daleko po sali. – Skromna służebnica Demeter i Kory prosi cię o pomoc.

– Mów, w czym rzecz, drogie dziecko.

Dobiegający zza pleców Demetriusza głos władcy Egiptu zabrzmiał dziwnie miękko. Chyba kapłanka zrobiła na nim równie piorunujące wrażenie, co na młodzieńcu.

– Do sanktuarium na Melos przyszło wezwanie z Babilonu. Z woli króla Aleksandra w tym starożytnym mieście wznoszona jest nowa świątynia Matki i Córki. Potrzebna jest tylko kapłanka, która zna wszystkie aspekty kultu, będzie mogła składać ofiary i odprawiać rytuały. Moja przełożona, dostojna Ilitia, posłała mnie tam przez morze.

– Jak więc trafiłaś przed moje oblicze? – spytał Kleomenes.

– Niestety, w mój statek uderzył wielki sztorm, który zepchnął go na południe, a w końcu zatopił u brzegów Egiptu. Ale boginie czuwały nade mną… Tylko im zawdzięczam to, że uratował mnie przepływający nieopodal macedoński trójrzędowiec. Marynarze zaś potraktowali mnie, jak przystoi. Straciłam jednak wszystkie sługi i niemal cały dobytek.

Stąd ta egipska szata, zrozumiał Demetriusz.

– Zostało mi tylko kilka srebrnych monet, wszytych w materiał sukni. Z pokładu zeszłam w porcie macierzystym okrętu, Aleksandrii. Pieniędzy starczyło tylko na podróż do Memfis. Dlatego dziś stoję tu przed tobą i proszę o pomoc w dostaniu się do Babilonu. Nie mogę zaoferować nic poza swoją wdzięcznością. Jestem jednak pewna, że kiedy król Aleksander usłyszy o tym, co dla mnie zrobiłeś, sowicie cię nagrodzi.

Młodzieniec dyskretnie obejrzał się na satrapę. Ten zastanawiał się przez dłuższą chwilę, zapewne szacując, czy mu się to opłaca. Falerończyk mógł niemal usłyszeć jego myśli. Wyprawa do Mezopotamii była kosztowna, zwłaszcza że kapłance trzeba było zapewnić stosowną eskortę. Z drugiej strony, gdyby odmówił jej na oczach tego całego tłumu, źle by to wyglądało. Sprawy nie dałoby się też utrzymać w tajemnicy. Ktoś nieżyczliwy mógłby wręcz donieść królowi, że nie dopomógł w wykonaniu jego woli… Najwyraźniej Kleomenes zrozumiał, że nie ma wyjścia. To była chwila, gdy należało okazać wspaniałomyślność. A nawet, co jeszcze bardziej przykre, hojność. Podniósł się z tronu i nieszczerze uśmiechnął.

– Twoja historia poruszyła mnie do głębi, kapłanko Demeter i Kory. Misja, jaką ci powierzono, jest ze wszech miar słuszna. Obraziłbym bogów, gdybym odmówił pomocy. Niech zatem tak będzie. Pojedziesz do Babilonu, chroniona przez najlepszych ludzi, jakimi dysponuję. Aratosie, Demetriuszu, natychmiast zajmiecie się organizacją podróży. Nie żałujcie srebra, pokryję wszystkie wydatki. Wyruszycie jutro o brzasku. Ty zaś, czcigodna Berenike, dziś będziesz gościem w moim pałacu.

Kapłanka skłoniła z wdzięcznością głowę. Demetriusz zaś pojął, że tej nocy nie ujrzy Sitamun. O świcie nie będą się kochać w świetle gwiazdy Sothis. Nie nauczy się już od niej niczego nowego w sztuce obdarzania rozkoszą. Wyprawa do Mezopotamii to poważna sprawa. Należało poczynić stosowne przygotowania. Wybrać ludzi, na których można polegać, kupić wielbłądy, obmyślić trasę. I dobrze naostrzyć broń.

Jego romans z Egipcjanką nieodwołalnie dobiegł kresu. Nie dla nich wspólne obchody Wepet Renpet. Nie dla nich czas piwa i wina, tańca i cielesnych rozkoszy.

Gdy jednak spoglądał na złotowłosą Berenike, w ogóle nie potrafił się tym smucić.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Wepet Renpet wraca na NE – już nie jako miniatura, a pełnoprawne opowiadanie. Bigger, longer & uncut 🙂

Jak zawsze podziękowania należą się mojej nieocenionej Korektorce, Atenie! Tym razem przysporzyłem Jej nieco mniej pracy niż zwykle, ale niezmiennie wykonała ją wzorowo.

Opowiadanie stanowi jeden z łączników między Opowieścią Helleńską i Perską Odyseją. W tych „łącznikach” opisuję dalsze losy bohaterów, którzy pozostali w Helladzie, a zmierzają tą czy inną drogą do Azji, by móc wziąć udział w tamtejszych przygodach Kassandra i spółki. Zapewne w przyszłości napiszę więcej takich samodzielnych tekstów. Z drugiej strony, najwyższa już pora podjąć urwane wątki Perskiej Odysei. Słowem, będzie się w najbliższym czasie działo 🙂

A na razie zapraszam do lektury!

Pozdrawiam
M.A.

Odpowiedz

Arkadiusz Sulikowski

Jak zwykle opowiadanie warte każdej sekundy czytania!A swoją drogą,czy nie zastanawiał się kiedyś maestro nad jakimś”serialem”osadzonym właśnie w Egipcie,a może Rzymie na przykład?

Witaj Arkadiuszu,

cieszę się, że opowiadanie się podobało! Mam nadzieję, że ekspozycja w wersji samodzielnej (nie w ramach zbioru miniatur) sprawi, że więcej osób zapozna się z tym – było nie było istotnym elementem biografii Demetriusza 🙂

Odpowiadając na Twoje pytanie: rozważałem ulokowanie mojego cyklu w Rzymie, ostatecznie jednak wybór padł na Helladę na przełomie epok (klasycznej i hellenistycznej) bo po prostu znacznie lepiej znam ten okres historyczny, czytałem na jego temat więcej książek, poza tym nie jest aż tak bardzo literacko czy filmowo wyeksploatowany (poza epopeją samego Aleksandra Wielkiego).

Co do Egiptu, myślę, że brak mi wiedzy, by realistycznie oddać czasów, gdy Egipt był niezależnym bytem państwowym – czyli tak przed VI wiekiem p.n.e. Za mało wiem o tym okresie, szczególnie w kontekście egipskim. Musiałbym się mocno doedukować. Poza tym Egipt po 3000 lat historii. Przykładowo realia III Dynastii mocno różniły się od realiów XVIII Dynastii. Dlatego u mnie Egipt pojawia się dopiero w kontekście hellenistycznym – po podboju przez Aleksandra Macedońskiego.

Jeśli chcesz przeczytać bardzo w mojej ocenie udany „serial” ulokowany w bardziej starożytnym Egipcie, polecam arcyciekawą opowieść „Pani Dwóch Krajów”, autorstwa mego redakcyjnego kolegi, Nefera: https://najlepszaerotyka.com.pl/2016/01/08/pani-dwoch-krajow-i-v-nefer/

Pozdrawiam
M.A.

Z prawdziwą przyjemnością przeczytałem „odświeżoną” wersję opowiadania, jak zawsze wyśmienite pióro oraz duża wiedza. Obecnie, znając już inne odsłony Twojej hellenistycznej sagi, nasuwa się nieuniknione pytanie. Co z towarzyszem podróży Bereniki, Meszalimem? Chyba nie utonął w odmętach morza? Liczę, że odsłonisz jeszcze jego losy.
Odnośnie Twoich wypowiedzi dotyczących rzekomego „braku wiedzy”, nie pozwalającego zająć się np. epoką rzymską, to śmiem twierdzić, że posiadasz jej aż nadto, by osadzić akcję swoich utworów w Rzymie lub jamimkolwiek innym kraju czy państwie starożytnego świata. Dlaczego wybrałeś wiec epokę Aleksandra Wielkiego? Bo fascynuje Cię postać tego niezwykłego władcy, zdobywcy, ale i krzewiciel greckiej kultury, której dał szansę nowego rozkwitu oraz syntezy z prastarymi kulturami Bloiskiego Wschodu. Piszesz o drugiej połowie IV w. p.n.e., bo wtedy żył i działał Aleksander. Dziwi tylko, że on sam, osobiście, jak dotąd nie pojawił się kartach Twoich opowieści. Nie wątpię jednak, że w swoim czasie zmierzysz się i z tym wyzwaniem.
Pozdrawiam i czekam na kolejne opowieści „ze świata”.

Witaj, Neferze,

cieszę się, że rozbudowana wersja mojego – jedynego jak dotąd – „egipskiego” opowiadania przypadła Ci do gustu, tym bardziej, że dla mnie to Ty jesteś autorytetem w kwestii historii tej części świata.

Co się tyczy dalszych losów Meszalima/Apollodorosa – oczywiście nie chcę teraz spoilować, zwrócę tylko uwagę na odpowiedni passus Prologu Perskiej Odysei (spotkanie Aratosa i Kassandra). Oczywiście będę musiał jeszcze opowiedzieć, co wydarzyło się między Wepet Renpet i Prologiem, zobaczymy, kiedy znajdę na to czas i twórcze siły 🙂

Dlaczego w moich Opowieściach nie pojawił się jak dotąd Aleksander? Cóż, może trochę się obawiam, czy zdołam oddać mu sprawiedliwość. To jest bohater pod każdym względem wyrastający ponad mu współczesnych (był zarówno szlachetnym monarchą, politycznym wizjonerem, niepokonanym wodzem, jak i okrutnym zbrodniarzem odpowiedzialnym za śmierć prawdopodobnie paru milionów ludzi), być może ostatni mityczny heros, który chodził po naszej ziemi. Zmierzenie się z kimś takim musi budzić niepokój.

Prawdą jest jednak również to, że wolę pozostawać na marginesach „wielkiej historii”, by mieć więcej twórczej swobody. Kiedy Kassander dołączy wreszcie do swego króla, będę mocniej skrępowany opisem wydarzeń, jakie pozostawił Flawiusz Arrian oraz inni dziejopisowie. Nie będę mógł już wyczarować takich postaci jak Jutab (mająca bardzo wątłe, choć jednak istniejące podstawy historyczne) czy wymyślać kompletnie nowych konfliktów. Zobaczymy, jak to się potoczy, bo chwila, gdy król Macedończyków znajdzie się w mojej „kamerze” jednak nieubłaganie się zbliża 🙂

Pozdrawiam
M.A.

A ja tam przyczepię się znajomości realiów! ;p
Depilacja miodem? Jak to sobie Szanowny Kolega wyobraża? W kulturze perskiej, owszem, popularna jest depilacja karmelem, ale z cukru da się zrobić gęstą, lepką masę, a z miodu niby jak?

No i zarost! Jeśli jakiemuś posiadaczowi zarostu wydaje się, że największym problemem jest drapanie w uda to się grubo myli!

Serdecznie pozdrawiam

A.

Dobry wieczór, Aniu!

Owszem, depilacja miodem. Egipski sekret gładkości 🙂 Oczywiście miód nie był jedynym składnikiem „gęstej, lepkiej masy” używanej przez Egipcjan. Mieszali miód z cukrem (zapewne sprowadzanym z Indii, gdzie już w starożytności był produkowany z trzciny cukrowej, więc dość kosztownym) albo z sokiem cytrynowym (tańszym i łatwiej dostępnym) oraz wodą. Tak powstałej masy używali następnie do usuwania owłosienia.

Rzadko przywołuję jako źródła strony skupiające się na kosmetyce, ale cóż, nadeszła pora i na to 🙂
https://www.moderneast.com/beauty/tips-tricks/ancient-egyptian-beauty-secrets-196093.html
https://eccurrent.com/2019/08/17/honey-beauty-experts-the-egyptians/
https://browzandbeauty.com.au/sugar-waxing-the-ancient-origins-of-todays-newest-beauty-craze/
https://sugarsmac.ca/2020/01/12/the-history-of-sugaring/
https://spaandbeautytoday.com/articles/everything-you-need-to-know-about-egyptian-sugaring-for-hair-removal

Co do odczuć podczas cunnilingusu w wykonaniu brodacza muszę Ci uwierzyć na słowo… Okazuje się, że moja wyobraźnia oraz zdolności spekulatywne mają jednak swoje ograniczenia 🙂

A co powiesz o innych elementach opowiadania? Przypadły Ci do gustu?

Chciałem też dać znać, że poniżej tego tekstu jest finał Brunetki, na który zdaję się, czekałaś 😉

Pozdrawiam
M.A.

Aleksandrze,

zauważ, że już sama nazwa „sugaring” sugeruje użycie cukru, nie miodu. We wszystkich tych źródłach mowa, że współczesne „cukrowanie” wykonuje się przy użyciu pasty z cukru, wody i soku z cytryny. Jedno podaje, że starożytni Egipcjanie prawdopodobnie dodawali do niej miód, inne że składała się głównie z miodu, tyle że nie są to źródła naukowe, a o ile pastę z cukru da się zrobić, ręczę że miód nie ma odpowiednich właściwości i ani woda, ani sok z cytryny tego nie zmienią, więc jeśli nie używano cukru, musiał być inny ważny składnik. Egipcjanie, owszem, uwielbiali stosować miód do zabiegów pielęgnacyjnych (nic dziwnego, ma wspaniałe właściwości) i zamożniejsze kobiety zapewne często nim pachniały, niemniej obecnie raczej trudno będzie ustalić czym dokładnie się depilowały. Na źródła pisane w takiej tematyce raczej ciężko liczyć…

Drapanie. A golisz tylko policzki, czy może również brodę i przestrzeń nad górną wargą, hę? Trochę wyobraźni!

Samo opowiadanie na jeden ząbek, choć upchnąłeś w nim sporo wątków, ważnych dla fanów Twoich opowieści… taka trochę zanęta 😉

Miłego dnia

A.

PS Wszystko w swoim czasie… Brunetkę naprawdę zauważyłam.

Aniu,

ja wszystko rozumiem, ale jak sama widzisz – wszystkie podlinkowane artykuły twierdzą, że miód był albo podstawą, albo ważnym elementem starożytnej egipskiej techniki depilacji. Może istniał jakiś tajemny dodatek, o którym dziś nie wiemy, ale doprawdy nie będę się domyślał jego natury czy na ten temat spekulował 🙂

Opowiadanie jest pisane z perspektywy Demetriusza. On również nie wnika w tajemnice toalet Sitamun 🙂 Jej zabiegi higieniczne interesują go w dość wąskim zakresie – gdy może wdychać i smakować ich efekty. Skoro Sitamun pachnie i smakuje miodem, a do tego jest idealnie gładka – to na tym się skupił nasz drogi Ateńczyk 🙂

Jeśli w którymś źródle historycznym znajdę rozwiązanie tej tajemnicy, obiecuję złożyć tu szczegółowe sprawozdanie!

Pozdrawiam
M.A.

Napisz komentarz