Księżna kurtyzaną (luluu)  3.85/5 (9)

7 min. czytania

Ilustracja: Paul-Emile Bécat

– Chodź koteczki…

– Chodź do nas!!!

Wciąż wołały. Przechadzka ulicą via Dolata była istnym zejściem do Sodomy. Prostytutki stały na balkonach i w oknach, pochylając się pokazywały swe wdzięki każdemu mężczyźnie. Składając usta w pocałunki słały je na ulicę. Wyuzdane, farbowane na rudo i ledwo co ubrane kusiły wszystkich przechodniów. Kardynał Martini, władca tego ponurego miasta za wszelką cenę chciał pozbyć się takiego łajdactwa, lecz to jego pierwszego skrócono o głowę. Spokojne i ciche Forli stało się pod koniec XV wieku miejscem uciech i zbrodni. Na via Dolata pokazywali się nowi dostojnicy niby republiki i nie zważając na reputację zakradali się na górę do roznegliżowanych dziewcząt. Wstępując do bramy i zmierzając na górę napotykali niekiedy panią Francescę. Byłą kurtyzanę lecz ówcześnie uważającą się za porządną kobietę. Francesca przychodziła tu tylko dla jednego ze swoich starych klientów. Nikt nie wiedział kim on jest a sam Alfonso – magnat w tej branży – zachowywał tajemnicę nawet gdyby wzięto go na męki. Zapłata za milczenie była zbyt wysoka.

Francesca  wchodziła do pustego, wielkiego pokoju, oświetlonego setką lampek i świec, zatopionego w satynie i nieludzko zdobionego bibelotami z drogich kruszców. Czekała na niego. Rozbierając się z wykwintnych sukien podszywanych atłasami pieściła swe mleczno-białe ciało delikatnymi olejkami: jędrne piersi, których sutków jeszcze żadne dziecko nie ssało, gładkie łono pieszczone mlekiem. Jej trzydziestoletnie ciało kusiło nadal wielu dostojników, lecz z lęku przed nieznanym faworytem nie zbliżali się do niej na krok. Tak Francesca stawała się czysta i wyłączna dla tajemniczego gościa. Leżąc naga na łożu, śniła już po trosze o przyszłych karesach, delikatnie pieściła swe piersi krągłym ruchem drażniąc coraz to bardzo podniecone sutki. Popijając wino okraszone afrodyzjakiem ujrzała jak tajemne przejście odsłania się i staje w nim On… purpurowy płaszcz osłaniał jego ciało. Wstępując do rozpalonej świecami komnaty zrzucił płaszcz na ziemię. Widząc nagą kobietę szybko dopadł jej czerwonych ust i całował, całował namiętnie wydatne wargi, przyciskając ja mocno do siebie.

Pieścił jędrne pośladki i uda zimnymi jeszcze od tajemnych korytarzy dłońmi, by w końcu paść jej do nóg i smukłym językiem musnąć waginę. Podniecona wręczyła mu kielich wina. Upił parę łyków poddając się kobiecie, która zręcznie ściągała ze niego elegancki purpurowy strój. W końcu stanął przed nią nago. Wyprężony fallus przyciągał spojrzenie niewiasty, poczęła więc pieścić go, obejmować, drażnić delikatnym powiewem brwi, by w końcu skorzystać z ust i objąć nimi drżącą męskość faworyta. Położył dłonie na jej głowie, wplótł palce w kręcone blond włosy i przyciskał do siebie, by głębiej przyjęła jego męskość. Czuł rozkosz godną swego urzędu. Francesca pokornie pieściła językiem żołądź fallusa, tak prężnego, mocarnego, acz w jej dłoniach w pełni podległego.

Podniósł ją gestem bardziej władczym niż miłosnym. Przywarł po wtóre do jej ciała, przechylając ją do tyłu. Wspaniałe piersi lekko falowały, przyciągając wzrok mężczyzny, który w końcu rzucił ją na łoże i osunął się na nią. Rozłożyła przed nim swe uda, ukazując łono spragnione siły i karesów. Jednym ruchem złączył się z nią w jedno. Brał ją namiętnie, wręcz dziko, by spełnić zwierzęce pragnienie, nakarmić chuć, słyszeć z jej ust szept zadowolenia przy akompaniamencie ciężkiego, urywanego oddechu cudowny.

Zmęczeni dzikością opadli wreszcie na łoże i leżąc głowa przy głowie delikatnie pieścili wzajemnie okraszone potem ciała. Wówczas ozwała się:

– Czyż nie jestem godna tytułów.

– Wszelkich….

– Więc obdarz mnie godnością! – rzekła władczo

– Nie mogę.

– Daj mi tytuł – skierowała dłoń ku jego kroczu.

– Władza, jaką dzierżę, nie pozwala na szafowanie szlachectwem. Włości tak, chętnie cię nimi obdarzę. Ale nie otrzymasz tytułu.

– Chcę być damą. – ścisnęła mu lekko jądra, tak iż mężczyzna drgnął szaleńczo niczym dziki ogier.

– Przestań! – wyrwał się jej.

Wstał i zamachnął się ręką, lecz nie uderzył wszak jej białej twarzy.

– Zdobądź go ze mną. Zabierz go temu, który na godność nie zasługuje. Zniszcz ze mną Dożę Sciavolle.

– Zrobię to… jak… on jest nieugięty!

– Zaufaj mi.

Obrócił niewiastę na bok i ułożył się za jej plecami. Wsunął członka pomiędzy jasne uda i wniknął w głąb uległego ciała. Miarowymi ruchami rozpoczął znów dążenie ku rozkoszy. Francesca jęcząc w ekstazie śniła już o tytule dla kurtyzany, dla kobiety ulicy.

*

Sala plenarna Zgromadzenia dożów Republiki byłą zapełniona po brzegi. Wykwintne stroje i równie wystawny anturaż całego przedstawienia jakim były obrady. Jednak ten zewnętrzny blichtr nowej Republiki pryskał zaraz po zamknięciu drzwi, gdy pojawiały się pierwsze spory. A sprawa była poważna: secesja czy też powrót pod patronat Państwa Kościelnego.

– Panowie, nie ma innego wyjścia. Wróćmy pod opiekę Ojca Świętego!!! – wołał rozentuzjazmowany mężczyzna o potężnych barkach.

– Spokojnie, panie Sciavolla, spokojnie. – mówił przewodniczący.

– Ależ panowie. Dostojny książę kościoła, mości kardynale, poprzyj mnie!

Siedzący na uboczu mężczyzna w purpurze i kapeluszu wstał i jednym gestem uciszywszy rozkrzyczaną salę, przemówił.

– Dożo! Ojciec Święty ufa nam, ufa republice, lecz sam jest słaby i nie udzieli nam ochrony.

– Papież nas nie zniewoli – wrzasnął któryś, lecz zaraz zamilkł.

– Republika trwa, ma błogosławieństwo i związana jest z Ojcem jak dziecko. Ale jak każde dziecko, pragnie w końcu swobody. W mojej osobie Ojciec Święty upatruje współudziału w rządach nad Republiką.

– Kardynale, nie uzurpuj sobie władzy! – krzyknął Scavolla.

– Kto tu został przez Ojca pomazany!!! – grzmiał kardynał, podnosząc rękę niczym do klątwy.

– Cisza!!! – zażądał przewodniczący, lecz nie dało się zaprowadzić spokoju. Stronnicy doży i purpurata ruszyli na siebie z pięściami. Potrzeba było straży, by uspokoić i rozdzielić krewkich szlachciców.

– Panowie. Uspokójcie się. Zamykam obrady, lecz najpierw podzielę stronę kardynała. Republika obroni się sama!!!

Uderzył młotkiem w stół, na znak końca posiedzenia. Zniknął w drzwiach, a straż widząc, że przełożonego nie ma już wśród nich, odstąpiła, dopuszczając do siebie oponentów. Poszły w ruch pięści, a i miecze, lecz gdy tylko zapach krwi uniósł się w powietrzu, Kardynał stanął na podwyższeniu przemówił.

– Kochani… nie czas na kłótnie. Rozwagi. Najpełniej rozum pracuje przy winie i zabawie. Panowie do sal, gdzie podano wino i napitek dla władców Republiki.

– Rozpustniku! – wrzasnął Scavolla.

– Ciebie też zapraszam i wybaczam oskarżenie. – kardynał zszedł i podając rękę oponentowi czekał na reakcję tłumu. Chrześcijański gest musiał być zaakceptowany. Doża, choć ze spuszczoną głową i ponurym obliczem udał się z innymi do biesiadnych sal.

A tam już kusiły wszystkich suto zastawione stoły. Pełne wina kielichy, dziczyzna i owoce. Gdy tylko zasiedli do uczty, dołączyły do nich niewiasty, wyzywające w gestach i rozpustne dziewczęta, które siadały dostojnikom na kolanach, wgryzały się w odsłonięte szyje.  Karmiły spasione brzuchy dostojników, jednocześnie wylewając wino i sosy na suknie, w hojne dekolty, skupiając uwagę swoich towarzyszy na uwydatnionych przez suknie wdziękach. Zlizując resztki z ust, zdejmując krople wina z bród mężczyzn, dziwki wprost uwijały się, by zyskać względy szlachty. Kardynał zasiadł u szczytu stołu, w towarzystwie dwóch kobiet, lecz mimo ich zachęt nie zwracał na nie uwagi. Był wręcz nienaturalnie oschły, jakby skupiał się na czymś innym.

– Pijmy zdrowie Republiki!!! – podniósł ktoś toast, odrywając usta od dekoltu przydzielonej mu dziewczyny.

– Za zdrowie!!! – strzeliły kielichy.

Rozpoczęła się orgia obżarstwa i rozpusty zgniłej elity Republiki Forlii. Kardynał mówił do Scavolli pogrążonego w ponurym milczeniu.

– Spójrz jak bawią się, cieszą. Ty nie, mości dożo?

– Rozpusta…

– Nic co ludzkie nie jest nam obce. Spójrz na nią. – purpurat wskazał niewiastę leżącą na nieodległej kanapie. – Jest twoja.

– Milcz…

– Popatrz na nią, cóż za rozkosz.

Dziewczyna zdawała się pijana i odurzona zapachem, jaki unosił się w sali. Powoli oliwiła swe nagie, napięte ciało olejkiem. Leniwe krople spływały po szyi i między piersi. Rozcierała je po rozgrzanym biuście, wędrując opuszkami palców po skórze, by w końcu musnąć różowiejące sutki. Piersi jej jędrne i smakowite jak podane stole owoce lśniły w świetle lamp. A dziewczę wciąż poruszało się w sennym rytmie. Niewinne spojrzenie rozlewało się pod zasłoną upojenia.

Błękitne źrenice tonęły w ciemniejących oczach. Odpływała, nie zważając na obecność setki osób. Palce muskały brzuch rozsmarowując olejek w okolicy pępka, by później skupić pieszczoty na podbrzuszu. Zadbane łono nęciło. Dłoń dziewczyny poczęły gładzić włoski, wnikać w ich kępkę, by w końcu pieścić waginę. Oleiste palce wsuwały się wewnątrz, pobudzając wilgoć i płomień podniecenia. Widząc rozognioną dziewczynę jeden z biesiadników zaczął ściągać pas i opuszczać spodnie. Już miał przystąpić do niej, lecz powstrzymany przez innych, lepiej poinformowanych, w końcu odpuścił.

Spektakl trwał nadal. Dziewczę jedną dłonią pieściło śliską pierś, zaś palce drugiej głębiej wnikały w pochwę. Drżała, pojękiwała słodko, unosząc się po głębszej penetracji. Wiła się na kanapie, dopuszczając się profanacji własnego ciała. Czyniąc przyjemność z aktu stworzenia.

Scavolli starał się nie patrzeć, lecz pojony winem coraz częściej tracił wewnętrzną dyscyplinę. Dawał się obejmować kurtyzanom i zatracał się w ich pieszczotach. Dziewczyna wijąca się na kanapie, brunetka o zamglonym spojrzeniu zaczęła jęczeć. Kardynał uniósł się z krzesła i udał do swych stronników. Gdy tylko się oddalił,  mężczyźni dopadli rozpaloną, na wpół omdlałą brunetkę. Obrócili ją wspólnymi siłami na brzuch i jęli brać z impetem ją od tyłu, napierając po kolei cielskami na jej jasne pośladki.

– Już czas. – stanowczo oznajmił kardynał.

Stronnicy skinęli na potwierdzenie i zbliżyli się do pijanego Scaviollego. Doża zmierzył ich błędnym spojrzeniem i wdał się w dyskusję, której potem żałował. Trwało to parę chwil, przy akompaniamencie półnagich kurtyzan, gdy w końcu dostojnik wyznał, że pragnie posiąść Francescę.

– Tak znakomitej osobistości się nie odmawia – zachęcali.

– A jej faworyt?

– Któż równać się może potęgą od Doży Scavollego!

– Racja!!! Kto może mi dorównać….

Scavolli wstał i gromko wezwał wszystkich, by towarzyszyli mu i przekonali się, że nikt mu nie dorówna. Kardynał szepnął do jednego z towarzyszy.

– Zawieście go do pani Francesci, ale tak by każdy to widział….

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Opowiadanie ma ciekawy pomysł, scenerię (włoska Republika Forli w Emilii-Romanii), delikatnie zarysowane realia historyczne, bohaterkę, która potrafiłaby zaintrygować… gdyby tylko treści było nieco więcej! Niestety, to właściwie wszystko, co mamy z rozpoczętego dłuższego w zamierzeniu tekstu. Luluu nigdy nie podjęła urwanego tematu, przez co nie wiemy, czy intryga kurtyzany oraz kardynała została urzeczywistniona. A szkoda.

Najlepsza nie ma niestety szczęścia do renesansowej Italii. Sinful Pen również nigdy nie dokończył swego cyklu o papieskim agencie Dantinie (który to cykl mimo wszystko polecam: https://najlepszaerotyka.com.pl/opowiadania/cykl/dantin/ ). Nefer natomiast stworzył opowiadanie rozgrywające się w Wenecji, ale nieco później (Serenissima, również polecam: https://najlepszaerotyka.com.pl/2019/05/13/serenissima-nefer/ ).

Tak więc temat wciąż jest do wzięcia, moi mili. Nie tracę nadziei, że ktoś wypełni swoim piórem ową niszę 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Dobry początek, szkoda, że opowiadanie nie było kontynuowane. Tyle można powiedzieć po lekturze tekstu będącego wstępem do zamierzonej zapewne, większej całości.

Napisz komentarz