Pod podanym mu przez przyjaciela i protektora adresem znalazł niewielki, elegancki, ale też nie rzucający się w oczy, ulokowany bezpośrednio nad jednym z kanałów domek. Znajdująca się zapewne na tyłach i ukryta przed wzrokiem gapiów przystań umożliwiała jego tajemniczym mieszkańcom zachowanie dyskrecji. Tego rodzaju zalety potrafił docenić. Zebrał, oczywiście, dostępne informacje, ale dowiedział się niewiele. Tylko tyle, że posesję wynajęto kilka tygodni temu jakiejś tajemniczej, najprawdopodobniej wysoko postawionej osobistości, która wolała pozostać w cieniu. To również potrafił zrozumieć, podobnie jak i to, że spotkanie wyznaczono po zmroku. Wenecja szczyciła się wprawdzie tytułem „Najjaśniejszej Republiki”, nie oznaczało to jednak, iż jej uliczki oświetlano w sposób przystający do owego miana. Uderzył w drzwi ciężką, mosiężną kołatką.
Odrzwia otwarły się niemal natychmiast, najwidoczniej oczekiwano jego wizyty. Pozbawiony jakichkolwiek wyróżniających się cech służący, którego twarzy przypadkowy gość zapewne nie potrafiłby po kilku dniach rozpoznać, przyjął płaszcz i bez słowa zaprowadził przybysza do gabinetu.
– Zechce pan spocząć, messer Giacomo. Może wina?
Pomimo wygłoszenia uprzejmych słów, równie nijako wyglądający mężczyzna w średnim wieku nie raczył wstać zza masywnego biurka. Nie czekał też na zgodę gościa, lecz skinieniem ręki polecił słudze podać trunek. Przynajmniej wino okazało się bardziej niż przyzwoite. W świetle świec mógł ocenić rubinową barwę, pozostałe zmysły poinformowały o bogatym bukiecie oraz wytrawnym, lekko owocowym posmaku. Skinął z uznaniem głową, wstępna ocena gospodarzy wydawała się prawidłowa, chociaż nie liczył oczywiście na to, że rozmawia z ową wysoko postawioną osobistością, która miała jakoby potrzebować jego wielorakich i specyficznych talentów.
– Otrzymaliśmy na pana temat bardzo dobre rekomendacje, messer Giacomo. Pański przyjaciel, messer Matteo, zapewnił nas, że jest pan w stanie zaspokoić nasze potrzeby. To znaczy, zaspokoić życzenia mojego pana, za co jest on gotów hojnie się odwdzięczyć.
– Słyszę to z prawdziwą przyjemnością i chętnie oddam się na usługi tego dostojnego oraz wspaniałomyślnego wielmoży.
– Messer Giacomo, podający się za szlachcica. W rzeczywistości urodzony przed trzydziestu laty syn Giovanny Farussi, córki szewca, znanej bardziej pod pseudonimem Zanetta, aktorki. Ojcem miał być rzekomo hrabia Giovanni G…, pomińmy zresztą nazwisko, bo to przecież nieprawda. Przyjmijmy raczej, że zacna Zanetta pozostała w tym wypadku wierna swojemu mężowi, Gaetano, również aktorowi.
Drgnął. Dużo o nim wiedzieli, ale to także nie mogło dziwić, skoro zamierzali skorzystać z jego szczególnych talentów, a signor Matteo zapewnił, że chodzi o bardzo poważnego zleceniodawcę, któremu z pewnością nie zależałoby na żadnym głośnym skandalu. Oczywiście, nie popełnił tego błędu, by pytać o to, w jaki sposób rozmówca taką wiedzę zebrał. Dawano mu po prostu do zrozumienia, że wstępuje na służbę u naprawdę wpływowej i mającej długie ręce persony.
– Messer, doceniam, że zadał pan sobie tyle trudu, ale z pewnością nie zostałem zaproszony po to, aby roztrząsać koleje losu mojej skromnej osoby.
– I tu się pan myli, messer Giacomo. Na początek chciałbym bowiem porozmawiać właśnie o panu. Otóż nie przypadkiem zwróciliśmy uwagę na pańskie talenty. Otóż wiemy, że spotyka się pan z pewną uroczą mniszką z klasztoru San Angelo, która to prawdziwie anielska dziewczyna zdaje się darzyć pana szczerym uczuciem. Rodzina zamknęła ją za kratami, ale nie zniszczyło to jej miłości, a pan znalazł sposób, by nawet w takich okolicznościach okazać damie gorliwą atencję. Tak gorliwą, że nieszczęsna zmuszona została spędzić płód.
Drgnął po raz kolejny. Czyżby został wciągnięty w przemyślną pułapkę zastawioną przez urzędników Inkwizycji? Ale w takim wypadku nie zadawano by sobie przecież tyle trudu, niepotrzebna byłaby dyskrecja i przede wszystkim nie częstowano by wybornym winem, bo instytucja ta słynęła ze skąpstwa. I przecież w Serenissimie Inkwizycja podlegała państwu, oficjalnie zwalczać miała herezję oraz nieobyczajność, ale tak naprawdę ścigała konspiratorów zagrażających władzy i ustalonemu porządkowi. Jego drobny romans z mniszką nie stanowił żadnego zagrożenia, a weneckie klasztory od dawna traktowano bardziej jak świątynie Amora, niż miejsca surowej pokuty.
Rozmówca zauważył zaniepokojenie gościa, jednak dopiero po chwili postanowił rozwiać jego obawy.
– Ta mniszka, signorina Caterina, nazwisko pominę, to prawdziwa piękność. Obiecał jej pan małżeństwo, na co jednak nie zgadza się rodzina. A dziewczyna ukoiła już żal nie tylko w pańskich ramionach, co sama panu wyznała, messer Giacomo.
Raz jeszcze nie potrafił powstrzymać nerwowego drgnięcia. O wszystkich innych sprawach mogli się dowiedzieć, jeżeli posiadali odpowiednie kontakty i nie poskąpili złota, ale o tym?
– I tu dochodzimy do właściwego celu naszej rozmowy. Urocza Caterina urozmaica sobie nudę życia klasztornego, o ile można nazwać je nudnym w tym wspaniałym mieście, towarzystwem innej mniszki, niejakiej Marii, równie pięknej, ale odrobinę starszej i bardziej doświadczonej. Zrozumie pan, oczywiście, że i jej nazwisko pominę.
– Jak najbardziej. Nadal jednak nie rozumiem, dlaczego akurat z tego powodu zostałem tutaj zaproszony – zdecydował się wreszcie dać upust swoim wątpliwościom.
– Otóż mój pan również korzysta z wdzięków tejże Marii, od czasu do czasu. Posiada wystarczające wpływy, by mury klasztoru nie stanowiły żadnej przeszkody, a nawet dodawały całej sprawie odrobiny pikanterii. A pikanteria właśnie jest tym, czego mój pan pożąda najbardziej.
– Jaka w tym wszystkim moja rola?
– Nie domyślił się pan jeszcze, messer Giacomo? Otóż Maria wspomniała mojemu panu o swojej uroczej, młodszej kochance oraz o łączących was dwoje uczuciach. Może już nie tak wzniosłych, jak niegdyś, ale przecież wciąż żywych. A także o niezrównanych talentach, które wykazuje pan jakoby w służbie Amora oraz pięknych dam. Takie umiejętności nie mogą się zmarnować. Mój pan chciałby przekonać się o prawdziwości tych opinii.
– Czyli myślicie o wspólnej schadzce?
– O wielu schadzkach, jeżeli mój pan będzie zadowolony. On… nie planuje przyłączać się za każdym razem. Prawdę mówiąc, zamierza częściej przyglądać się z ukrycia waszym igraszkom we troje. Pojawi się osobiście, o ile zdołacie go odpowiednio pobudzić, a to nie jest zadaniem łatwym, jeżeli wie pan, messer Giacomo, co mam na myśli. Tym bardziej, że urocza Caterina powinna pozostać tymczasem nieświadoma jego dyskretnej obecności.
– Chyba zaczynam rozumieć.
– Mój pan potrafi okazać hojność, jak już mówiłem. Na początek oferuje dwieście cekinów, potem umówimy się na nowo, w zależności od tego, czy i w jakim stopniu okaże się zadowolony. Dodatkowo pokryje koszty wina i kolacji. Tutaj również nie zamierza skąpić.
– Zdążyłem się już o tym przekonać, messer. – Uniósł kielich z resztką trunku. – Gdzie mielibyśmy się spotykać?
– Najczęściej tutaj, a od czasu do czasu w klasztorze San Angelo. To kwestia dodatkowej pikanterii, jak już wspominałem.
– Rozumiem.
– Ufam, że potrafi pan wszystko zorganizować. W razie potrzeby możemy służyć dyskretną pomocą, ale mój pan wolałby uniknąć zbyt otwartego zaangażowania. W grę wchodzą poważne względy państwowe.
– Rozumiem – powtórzył.
Kaprysy wielkich panów potrafiły okazać się bardzo dziwne, lecz dla obrotnego człowieka bez grosza przy duszy stanowiły zarazem istną żyłę złota. Tutaj wyczuwał prawdziwą kopalnię, godną zamorskich posiadłości króla Hiszpanii.
– Liczymy na dłuższą i udaną współpracę, messer Giacomo. – Rozmówca wstał zza biurka i osobiście tym razem napełnił kielichy. – Proszę przygotować wszystko na najbliższą środę. Wiemy, gdzie można pana znaleźć.
Opróżnił naczynie, nie bez nadziei, że podczas planowanej schadzki podany zostanie trunek równie wyborny. Wszak urodę kobiet tak niedościgłych jak Caterina oraz jej przyjaciółka, na którą także zdążył już zwrócić uwagę podczas niedzielnych wizyt w rozmównicy, należało smakować z klasą. Do tego dwieście cekinów. To rozwiązałoby jego obecne problemy z gotówką. Na początek… Byle tylko ten wielki pan nie okazał się kompletnym nieudacznikiem. Nie wątpił jednak, że towarzystwo Cateriny i Marii zdoła pobudzić najbardziej nawet wysuszoną łodygę.
* * *
Wino istotnie podano znakomite. Kosztowali je we troje, spożywając kolację. Potrawy dobrano ze smakiem, głównie owoce morza, nie zapominając przy tym o roli poszczególnych specjałów dla pobudzania nie tylko przyziemnych apetytów. Spróbował małży i krewetek, wierzył jednak bardziej tradycyjnym, ludowym sposobom i jeszcze w domu, na wszelki wypadek, zjadł na surowo sześć jajek. Uznał obecnie, że była to zbędna ostrożność. Niczym nie skrywane wdzięki obydwu mniszek, bo zrzuciły już zakonne habity i do kolacji zasiedli wszyscy pozbawieni odzienia, pobudzały zmysły lepiej niż jakiekolwiek wymyślne lub wiejskie afrodyzjaki. Poważnie potraktował jednak otrzymane zadanie i pamiętał, że przebywa tutaj nie tylko dla własnej rozkoszy. Tajemniczy wielmoża nie ujawnił swojej obecności, ale tego przecież należało się spodziewać. Z pewnością przyglądał się ich biesiadzie w jakiś ukryty sposób i oczekiwał zaspokojenia nie tylko potrzeb żołądka.
Na początek postanowił jednak połączyć jedno z drugim. Oblał piersi Marii czerwonym winem.
– Moje drogie panie, czas byśmy skosztowali tych wybornych trunków z takoż niezrównanej urody kielichów.
Skinął na Caterinę, która przywarła ustami do lewej piersi kochanki, zlizując zachłannie rubinowej barwy krople. Po chwili skoncentrowała uwagę na sutku, wpijając się weń, ssąc i leciutko podgryzając. Czyniła to z wprawą i bez żadnych oporów, zapewne zabawa ta nie stanowiła dla obydwu dziewcząt żadnej nowości. Przyłączył się z ochotą, zajmując się prawą brodawką. Wino, doprawione zapachem pobudzonej, pięknej kobiety, zyskało jeszcze na doskonałości. Wsunąwszy twardniejący sutek pomiędzy wargi to omiatał go językiem, to uciskał delikatnie zębami. Nie odnajdował już bukietu trunku, ale wcale tego nie żałował. Wrażenia dostarczane przez ciało pięknej Marii okazały się o wiele bardziej absorbujące. Ona również nie powinna się uskarżać, wsunęła dłoń pomiędzy uda, a jęki dziewczyny zyskały na intensywności. Oderwał usta i głowę Cateriny od biustu przyjaciółki, wskazując jej nowe zadanie. Wykonała je z nie mniejszym entuzjazmem i korzystająca z gorliwej służby ich obojga Maria osiągnęła wkrótce szczyt rozkoszy. Nie omieszkała oznajmić tego głośnym okrzykiem, a oni pobudzali ją z tym większą ochotą, dopóki nie mogąc już tego dłużej znieść, odsunęła usta przyjaciółki od swojego sromu, a głowę kochanka od piersi.
– Teraz twoja kolej, Caterino. Nie myśl, że ci podaruję – wyjęczała.
– Piękna pani ma całkowitą rację, moja droga.
Przejął inicjatywę, oblewając sutki dziewczyny białym tym razem winem. Powtórzyli rytuał, gdy jednak Caterina zaczęła zdradzać objawy narastającego podniecenia i Maria zamierzała pochylić się ku rozchylonym udom przyjaciółki, przeszkodził w tym zdecydowanym ruchem i sam zajął się najwrażliwszym fragmentem ciała kochanki. Przekonał się, że może tu odnaleźć trunek bardziej jeszcze smakowity i aromatyczny, niż przy piersiach Marii. Spijał go wytrwale, czując również własne, narastające podniecenie. Tak, surowe jajka sprawdzały się wyśmienicie, jak zawsze. Dziewczyna nie zamierzała bronić się przed narastającą falą rozkoszy i uległa jej z równą ochotą jak Maria. Dochodzili do siebie, sącząc wino z kryształowych tym razem naczyń.
– Szlachetny panie, jesteśmy teraz twoimi dłużniczkami, ale nie zamierzamy pozostawać nimi zbyt długo. – Maria przejęła pałeczkę. – Na początek musimy cię nakarmić.
Ujęła w smukłe palce duszoną w białym winie z dodatkiem masła małżę mule, uwolniła delikatne mięso od skorupki i zmysłowo wsunęła pomiędzy wargi. Spodziewał się, co może nastąpić i przygotował usta zarówno na wyborny kąsek, jak i równie niezrównany pocałunek.
– Ja też tak chcę – upomniała się o swoje Caterina, zręcznie odrywając odwłok langusty.
Przyjął i tę przekąskę. Dziewczętom to jednak nie wystarczyło. Podochocona Maria, świadoma zapewne obecności swego protektora i pragnąca może pobudzić zmysły wielkiego pana, zaproponowała nową zabawę.
– Piliśmy już wino, czas więc, byśmy skosztowały słodyczy, z których słynie przecież nasze piękne miasto. Zechciej się położyć, panie.
Zaciekawiony usłuchał polecenia, podczas gdy dziewczyna sięgnęła po naczynie z pokruszonym lodem, sprowadzanym z nie tak bardzo odległych gór pokrytych wiecznym śniegiem i dlatego dostępnym w Wenecji przez cały rok. Nie zamierzała jednak, tak po prostu, studzić zapału kochanka – wręcz przeciwnie. W wiaderku spoczywał zakryty pojemnik, zawierający śmietanę oraz surowe jajka, starannie zmieszane i dosłodzone. Tkwiąc odpowiednio długo w lodzie, mieszanina przybrała niemal stałą konsystencję, ekscytując podniebienia smakoszy. Oto przysmak godny Serenissimy i tutaj przecież wynaleziony!
Maria nabrała obficie w dłonie tego specjału i zdradliwie potraktowała nim pobudzone przyrodzenie kochanka. Mógł się tego spodziewać, a jednak odruchowo wzdrygnął się pod naporem chłodu. Dziewczyna nie tego jednak pragnęła i natychmiast pospieszyła z pomocą zagrożonemu wzwodowi. Jej język pracował szybko i dokładnie, zlizując zimną, smakowitą masę. Wciskał się w każdy zakamarek ciała mężczyzny, w którym ukrywały się jeszcze zapomniane krople mieszaniny, roztapiającej się pod wpływem tych działań oraz jego własnego podniecenia. Wzwód został skutecznie uratowany, wobec czego Maria przystąpiła do realizacji drugiej części planu, zaprzęgając do pracy wargi i zęby. Język również zresztą nie próżnował. Surowe jajka, nawet potraktowane lodem z alpejskich zboczy, ponownie okazywały swoją skuteczność. Zdążył jeszcze zauważyć, że Caterina przygląda się temu wszystkiemu z nieukrywaną fascynacją, wsuwając dłoń pomiędzy zaciśnięte uda. Reszta utonęła w narastającej fali rozkoszy.
Nie miał zamiaru opierać się temu przypływowi. Czyż rozkosz nie była jego wierną przyjaciółką, boginią, której składał hołdy i służył z nieustającym oddaniem, a ona odwdzięczała się swymi łaskami? Jeszcze chwila i wytryśnie w ustach Marii, dodając własny wkład do lodowego specjału. Dziewczyna żywiła jednak inne zamiary i oderwała wargi w chwili, gdy spełnienie wydawało się już bardzo bliskie. Na przyjęcie tej ofiary na cześć bogini rozkoszy zdecydowała się podstawić inne, godniejsze jeszcze naczynie.
A raczej tylko próbowała, ubiegła ją bowiem przyjaciółka. Nie na próżno Caterina polerowała wytrwale własny kielich. Skorzystała teraz z okazji, dostrzegła chwilę nieuwagi kochanki, przysunęła się zdecydowanym ruchem i pomagając sobie dłonią, nabiła się na sterczący narząd mężczyzny. Było mu wszystko jedno, który puchar wypełni się jego darem. Wytrysnął radośnie, wspomagany spazmatycznymi poruszeniami bioder dziewczyny. Maria przyjęła porażkę z godnością i wspaniałomyślnie wsunęła w usta kochanka palce zanurzone uprzednio w lodowej masie. Po chwili zanurzyła je również w innym naczyniu, a on mógł posmakować z kolei jej własnego nektaru.
– Podle mnie oszukaliście – podjęła grę, gdy oboje z Cateriną wracali powoli na twardą ziemię, czy raczej wyłożoną szczęśliwie grubym, orientalnym dywanem podłogę komnaty. – Oczekuję zadośćuczynienia!
– Oczywiście, piękna pani. Słusznie ci się ono należy. Nie sądzisz chyba, że ten jeden czyn wyczerpał moje możliwości?
– Znając twoją reputację, szlachetny panie, mam nadzieję na kolejne dowody męskiej siły. Ale to ona, niegodna zdrajczyni, dopuściła się największej przewiny. I to ona powinna odpokutować, jak na upadłą mniszkę przystało.
– Wyznacz więc stosowną karę, matko. – Caterina dostosowała się do życzenia przyjaciółki.
– Otóż doprowadzisz nas oboje, mnie samą oraz tego szlachetnego pana, do pełnej gotowości w służbie bogini miłości i rozkoszy. Doprowadzisz swymi ustami oraz dłońmi, abyś sama nie doznała przy tym żadnej grzesznej przyjemności. I uczynisz to równocześnie. Jeżeli się pomylisz i zbytnio pospieszysz albo opóźnisz, odbierzesz pięć plag z ręki osoby bardziej poszkodowanej. Ktokolwiek z nas dwojga za takową się uzna. Jeśli natomiast wykonasz zadanie bez zarzutu, twoja wina zostanie wybaczona i ponownie przystąpisz do dworu pani rozkoszy.
– Wedle rozkazu, wielebna matko.
Dziewczyna nie wydawała się przerażona ani otrzymaną pokutą, ani groźbą kary. Pomimo to, chociaż nie wątpił we własne możliwości, postanowił jej pomóc i ukradkiem sięgnął po małże.
* * *
– Dobrze wybrałeś, Pietro. Obiecujący, młody człowiek. – Otyły, ubrany z dyskretnym przepychem mężczyzna w zaawansowanym wieku średnim wszedł do gabinetu przez ukryte drzwi.
– Jestem pewien, że zdoła zaspokoić wszelkie życzenia Waszej Eminencji. Posiada bardzo dobre referencje.
– Tylko bez żadnych tytułów, zależy mi na dyskrecji.
– Oczywiście, doskonale to rozumiem. Pamiętajmy jednak, panie, że to Wenecja. Tutaj na wiele spraw spogląda się inaczej.
– Mimo wszystko, minister panującego nam najmiłościwiej króla Ludwika mógłby nie przyjąć zbyt dobrze tego, że wybrany przezeń pełnomocny ambasador tegoż króla przy władzach Serenissimy wdał się w podobną aferę. Wenecja nie znaczy już wprawdzie tyle, co niegdyś, ale skandale nie są nam potrzebne.
– Oczywiście, panie. Dołożę wszelkich starań. Wynajęta gondola, bez żadnych herbów, sami pewni ludzie.
– Jak najmniej ludzi, Pietro. Jak najmniej. A tak swoją drogą, przypomnij mi, jak nazywa się ten zaiste bardzo zdolny młody człowiek? Skoro ostatecznie nie uważasz go za syna hrabiego?
– A, to niejaki Giacomo Casanova, Wasza Dostojność.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Megas Alexandros
2019-05-14 at 11:43
Nefer, Autor znany z wieloodcinkowych powieści, dziś uraczył nas trochę czym innym. Otrzymaliśmy krótkie, przystępne i bardzo przyjemne opowiadanie, w dodatku z prawdziwą sławą w roli głównej. Prowadzona pewną ręką narracja, smakowita scena erotyczna (znów: w nieco innych klimatach niż te, do których Autor zdążył nas już przyzwyczaić), a wszystko to przyprawione szczyptą tajemnicy dotyczącej tożsamości zleceniodawcy naszego bohatera.
Co z tego wszystkiego wyszło? Wyborna literacka potrawa, którą można pochłonąć paroma bardzo przyjemnymi kęsami.
Pozdrawiam
M.A.
Nefer
2019-05-15 at 14:17
Wydaje mi się, że bohater tego opowiadania, ponadczasowy mistrz i wręcz patron sztuki uwodzenia, nie trafił dotychczas na łamy NE. Pomyślałem więc, że pora naprawić to niedopatrzenie i podjąć próbę uhonorowania tej postaci. Co prawda, tekst powstał niejako przypadkiem, w wyniku splotu okoliczności, napisany wręcz „od ręki”. Otóż zaproszono mnie do udziału w pewnym konkursie, którego uczestnicy otrzymywali wylosowany zestaw: postać/wydarzenie i w ciągu dwóch tygodni mieli następnie napisać opowiadanie na dowolny temat, uwzględniający wspomniane wyżej motywy. Przypadła mi w udziale postać impotenta oraz jako wydarzenie rozmowa o pracę. Skojarzyłem to z przygodą opisaną w pamiętnikach Casanovy i uznałem, że w przewrotny sposób spełnia ona stawiane warunki. Potem należało już tylko ubrać to wszystko w słowa, na co wobec jednego z moich wyjazdów pozostało mi kilka dni. Na szczęście, tekst miał być raczej krótki. Przy aktualnych preferencjach czytelniczych dawało to zresztą większe szanse we wspomnianym konkursie. Pierwotnie opowiadanie ograniczało się więc do samej rozmowy oraz krótkiej puenty. Ponieważ jednak wylosowana postać impotenta siłą rzeczy nawiązywała do motywów erotycznych, osądziłem, że tekst można wykorzystać również na łamach NE. W tym celu uzupełniłem go o scenę erotyczną właśnie, co podwoiło objętość tej miniatury. Nieskromnie dodam, że w pierwotnej wersji opowiadanie zyskało niejakie uznanie i zostało nagrodzone. Ciesze się, że spodobało się również Tobie, w postaci obecnej.
Mick
2019-05-15 at 00:30
Bardzo ciekawe i mające swój klimat opowiadanie. Nie jestem czytelnikiem Nowego Świata Czarownic z powodów o których wiadomo, więc nie znam innego stylu którym mógłby posłużyć się autor. Jedyny znajomy mi utwór to wyborna PDK, ale to opowiadanie pisane jest w innym stylu co tylko ukazuje kunszt pisarski Autora.
Zaciekawiła mnie wzmianka o surowych jajkach. Sam korzystam od czasu do czasu z własnego, wypróbowanego patentu ale ten również warto wypróbować. Niestety smak surowych jajek mi nie podchodzi a ze zjedzeniem kogla-mogla z 6 jajek to chyba będą problemy ;).
Mam nadzieję że to tylko wstęp do czegoś większego i Autor choć na chwilę odejdzie od swoich ulubionych tematów po to by wprowadzić pewne urozmaicenie w swojej twórczości.
Pozdrawiam,
Mick
Megas Alexandros
2019-05-15 at 12:29
Obawiam się Micku, że to opowiadanie to taki „jednostrzałowiec”. Eksperyment literacki Nefera, raczej nie należy się spodziewać kontynuacji.
Gdyby jednak raczył nas od czasu do czasu takimi opowiadaniami, niezwiązanymi z żadnym z rozbudowanych cykli fabularnych, to byłbym tym faktem całkiem ukontentowany 🙂
Pozdrawiam
M.A.
Mick
2019-05-15 at 18:19
Przyjemny, nawet jeśli jednostrzałowiec.
Pozdrawiam,
Nefer
2019-05-15 at 14:35
Przyznam, że treść Twojego komentarza zaskoczyła mnie o wiele bardziej, niż przebieg naszej ostatniej rozmowy, która oby się nie powtórzyła. Przyjmuję to za coś w rodzaju armistycjum. Ponieważ interesujesz się historią dodam, że zasadniczy motyw przewodni opowiadania oparty został na pamiętnikach Casanovy, a wedle badaczy tychże, opisana przygoda rozegrała się w Wenecji w 1754 r. (autor jest w swoich wspomnieniach trochę na bakier z chronologią i wymaga ona odrębnych dociekań). Ustalono także tożsamość zarówno zleceniodawcy, jak i Cateriny. Osoba Marii pozostaje zagadką, pomimo wysiłków podejmowanych w celu jej rozszyfrowania. Casanowa ukrył bowiem obydwie swoje towarzyszki pod inicjałami (i w sumie chwała mu za to). Jak słusznie zauważył MA, tekst ten stanowi zamkniętą całość i raczej nie przewiduję kontynuacji tego akurat opowiadania. Jak każdy Czytelnik, masz oczywiście prawo zaglądać do tych utworów, które Ci odpowiadają. Zasoby NE wydają się bogate oraz bardzo różnorodne. Do kwestii jajek na surowo odniosę się w odpowiedzi dla Tomasza, który także wspomniał o tym szczególe.
Pozdrawiam również.
Mick
2019-05-15 at 18:16
Napisałem to co poczułem. Nie jest to żadna próba rekompensaty za moje głupoty.
Cieszę się że w ogóle jestem w stanie Cię jeszcze czymś pozytywnie zaskoczyć.
Mick
2019-05-15 at 21:12
Ten post zasługuje na nieco dokładniejszą odpowiedź, próbowałem ją skleić już wcześniej ale nie byłem w stanie. Miałem dziś wyjątkowo ciężki i zasadniczo bolesny dzień. Jutro postaram się napisać coś bardziej ambitnego.
Pozdrawiam,
Mick
Tomasz
2019-05-15 at 01:44
Świetne krótkie opowiadania, brawo 🙂
ps. żadne surowe jajka, żaden kogel mogel, tylko i wyłącznie jajka w dowolnej postaci ale BEZ żółtka!
Nefer
2019-05-15 at 14:44
Szczegół dotyczący spożycia przez Casanovę przed wyjściem „do pracy” sześciu jajek na surowo zaczerpnąłem z jego pamiętników, nie omieszkał bowiem o tym wspomnieć, opisując swoje przygody. Swoją drogą, wzbudził on zainteresowanie. Jeden z Czytelników polecił jaja przepiórcze. Jak widać, przepisów nie brakuje. 🙂
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Artur
2019-05-16 at 07:37
Że się tak zapytam z innej beczki. Kiedy ciąg dalszy świata czarownic? Długo Neferze każesz czekać 🤣🤣🤣🤣😉😉😉
Nefer
2019-05-16 at 10:49
Przebywałem ostatnio dłuższy czas za granicą i stąd zwłoka. Kolejny odcinek jest już jednak gotowy i oczekuje na publikację, przwidzianą w drugiej połowie maja.
Pozdrawiam
Areia Athene
2019-05-26 at 12:45
Wstyd się przyznać, ale jest to pierwsze opowiadanie Nefera, które przeczytałam na Najlepszej Erotyce. Chyba że o czymś zapomniałam… W każdym razie nie mówcie mu o tym, bo jeszcze przestanie mnie lubić 😉
Nie mogę się wypowiadać na temat erotycznych walorów opowiadania, gdyż – jak powszechnie wiadomo – tak zwane „sceny” czytam z zamkniętymi oczami. Natomiast warstwa fabularna tekstu jest wielce intrygująca, bohaterowie urzekający, dialogi zgrabne, opisy nieprzesadne… Dokładnie tak, jak lubię najbardziej 🙂
Nefer
2019-05-27 at 10:11
Pani Mądrości, posiadasz mój szacunek i sympatię z wielu powodów, ogłoszenie Twoich preferencji czytelniczych w żaden sposób na to nie wpłynie. :-).
Co do opowiadania, to strałem się oprzeć je na oddaniu klimatu dekadenckiej Wenecji XVIII stulecia w krótkiej rozmowie, prowadzonej na z góry określony temat (wylosowany w ramach konkursu, o którym wspominałem i w odpowiedzi na który napisałem ten tekst). Scenę erotycznę dodałem później, na potrzeby NE. Miała być w tymże kliamcie utrzymana, ale nie stanowiła osi pierwotnego opowiadania. Jeżeli spodobało Ci się i bez niej, to tym bardziej mnie to cieszy.
Pozdrawiam.
Areia Athene
2019-05-30 at 13:22
Zapewne słyszałeś, Neferze, ten stłumiony krzyk poprzedzony głuchym łoskotem… To kamień spadł mi z serca i zgruchotał lewe śródstopie! 😀
Powiem tak… Twoje opowiadanie jest skonstruowane w taki sposób, że – z jednej strony – jest kompletne bez sceny erotycznej, z drugiej natomiast – scena owa jest tak doskonale wkomponowana, że nie sposób zauważyć, że została dopisana do gotowego tekstu. Moim zdaniem, to jest mistrzostwo do kwadratu! 🙂
Łomatko! Żebyś się tylko cukrzycy nie nabawił od tego słodzenia! 😛
Nefer
2019-05-30 at 15:06
Na szczęście bogowie olimpijscy mają możliwość korzystania ze środków niedostępnych zwykłym śmiertelnikom (w rodzaju ambrozji), więc kontuzje im niestraszne. My, śmiertelnicy, musimy zadowalać się mniej doskonałymi osiągnięciami farmaceutyki. Cukrzycy zapobiega podobno ruch na świeżym powietrzu, toteż z radości i na wszelki wypadek wypadłem natychmiast do ogrodu, gdzie karczuję akurat zdziczały żywopłot. A jest to praca godna Heraklesa.
Pozdrawiam
Megas Alexandros
2019-05-27 at 11:02
Ateno,
koniecznie przeczytaj Panią Dwóch Krajów. W mojej ocenie to magnum opus Nefera (przynajmniej na razie, myślę, że jeszcze nie raz nas zaskoczy). Owszem, to obszerne dzieło, ale ze wszech miar warte lektury. No i już kompletne, zamknięte i raczej bez perspektywy kontynuacji.
Pozdrawiam
M.A.
Areia Athene
2019-05-30 at 13:36
Aleksandrze, bardzo chętnie przeczytam polecane przez Ciebie dzieło Nefera – zachęcona przede wszystkim faktem, że cykl ów jest kompletny i zamknięty 🙂
Z zasady nie czytam powieści w odcinkach, dopóki nie upewnię się, że praca nad całością tekstu została ostatecznie zakończona. Zasada ta opiera się na dwóch podstawach. Po pierwsze, mam bardzo krótką pamięć, więc jeśli przerwa między kolejnymi rozdziałami wynosi ponad trzy miesiące, z każdą kolejną opublikowaną częścią muszę ją czytać od nowa. Po drugie, zawsze się obawiam, że autor mógłby z jakiegoś powodu nie dokończyć swojego dzieła i zostawić czytelników w połowie rozgrzebanej historii. Cóż, wypadki chodzą także po pisarzach… 😉
Tak, wiem, w przypadku dzieł rozebranych Megasa Alexandrosa wyraźnie łamię własną zasadę. To dlatego, że czytając pierwszy rozdział Opowieści helleńskiej, nie wiedziałam, w co się pakuję. A teraz nie wiem, jak się z tego wypakować 😛
Megas Alexandros
2019-05-30 at 14:19
Opowieści w odcinkach to zawsze spore ryzyko – wymagają dużej inwestycji czasu i uwagi, a stopa zwrotu niepewna (jak i sam zwrot w ogóle – co widać także na NE, gdzie wiele cykli nie jest kończonych).
Jednak Nefer jak dotąd zawsze dowodził nam, że w jego wypadku inwestycja czasu i uwagi zawsze przynosi czysty zysk 🙂
Pozdrawiam
M.A.
Nefer
2019-05-30 at 15:24
Złote lata powieści w odcinkach to okres przełomu XIX/XX w., kiedy to obszerne i klasyczne dziś dzieła literatury polskiej publikowano w gazetach. Na szczęście Sienkiewicz, Prus i spółka stawali zwykle na wysokości zadania i dotrzymywali terminów. O Autorach współczesnych, niestety, także tych obecnych na NE, powiedzieć tego często nie sposób. Portal pełen jest powieści (bo wolę taką nazwę, oddającą istotę rzeczy, niż mniej precyzyjne określenie cykl) niedokończonych i zapewne porzuconych. Porzuconych pomimo dobrych nawet opinii oraz późniejszych wezwań oraz próśb Czytelników. Staram się unikać takich sytuacji i kończyć to, co zacząłem. Aleksander również. Twoje wcześniejsze utwory, MA, mogłem przeczytać już w gotowej formie, jednym ciągiem. Był to przywilej i komfort zrazem. Teraz, w przypadku „Odysei”, czekam jak wszyscy. Rozumiem jednak, że nie zawsze da się jednym ciągiem pisać i publikować. Co do wspomnianej „Pani Dwóch Krajów” to pisałem ją przez cztery lata, a perypetie związane z powstaniem tej opowieści są równie skomplikowane jak jej fabuła. Aleksander ma rację, to utwór skończony, który z całą pewnością kontynuowany nie będzie. Niech więc to przynajmniej zachęca do lektury, skoro rozmiary mogą odstraszać. Cóż jednak począć, lubię dłuższe opowieści.
Pozdrawiam