Perwersje. Inne wersje (horibe)  4/5 (5)

15 min. czytania

Bystro BA, „Beauty in my room”, CC BY 2.0

Poniższe opowiadanie pierwotnie zostało opublikowane na łamach portalu Dobra Erotyka 10 marca 2010 roku.

Pożądam jej.

Dzisiaj zapukała do mnie, w rozchełstanym szlafroku i skarpetkach nie od pary. Skóra na jej dekolcie, rowek między piersiami były jeszcze mokre. Na głowie miała turban, ukręcony z granatowego ręcznika. MOJEGO ręcznika…

– Wzięłam go, bo nie przywiozłam swoich – stwierdziła przepraszająco – nie gniewasz się?

– Nie, chyba nie… A kiedy oddasz? – spytałem jak istny debil. Opuściła powieki.

– Przepraszam – bąknęła – musiałam… byłam cała mokra… jak zwykle po kąpieli… – próbowała żartować.

Pożądam jej. Ale nie tak, jak myślicie.

Używała mojego ręcznika. Czy wycierała nim wszystko? Każdy zakamarek boskiego ciała? Na szczęście ręcznik był w miarę sterylny. Używam go głównie do rąk. Gorzej, gdyby wzięła ten w paski…

– Użyłam jeszcze tego w paski – przyznała – wytarłam w niego tylko twarz – zastrzegła.

Auć…!

Jest moją współlokatorką. To duże mieszkanie. W pokoju przy kuchni mieszka Aleksander. Moim zdaniem, powinniśmy nazywać go „Olek” ale on woli „Aleks”. Lekka żenada. Właściciel. Dziany cwaniak. Nie przepadam z nim. Zdziera z nas. Jest na stypendium w Cambridge i wróci nieprędko. Opowiem o nim jeszcze coś mocnego. Ale to potem. Najpierw trochę powspominam.

Do wspólnego zamieszkania Aleks namówił Aśkę – swoją kumpelę z roku. Montował „mieszkanie studenckie”, które z założenia miało być „coed”. Asia? Brunetka ze sporym dupskiem. Poznałem ją tylko trochę. Płaci za pokój, ale większość czasu spędza u swojego faceta. Skoro ją stać… Trzeci byłem ja. Z ogłoszenia. Nie ma o czym gadać. Na imię mam Przemek. Beznadziejnie, prawda? Jestem brzydki. Mam mało kasy. Żyłbym sobie zwyczajnie i chujowo, nie wadząc nikomu, lecz Aleks odwalił mi numer. Sprowadził Olę.

Zajęła czwarty i ostatni pokój. Z początku wcale mi się nie podobała. Niewysokie to takie, w okularach, trochę przy kości. Szarawe włosy spinała w kucyk. Nosiła dżinsy, flanele, polary… Zupełnie niekobieco. Nawet zdziwiłem się, że ma chłopaka. Michał… Koleś zupełnie do rzeczy, niebrzydki, z aseksualną okularnicą. Nie pasowało mi to.

Swój błąd zrozumiałem, kiedy przyszedł po nią przed czwartkową imprezą w klubie na Dożynkowej. Okulary zostały w łazience. Miała piękne oczy koloru jesiennego Bałtyku, świeżutką fryzurę i błyszczące usta. Dysponowała również piersiami, czego wcześniej nie uznawałem za pewnik. Obszerne bluzy przekłamują rzeczywistość… Jednak ten soczysty dekolt nie pozostawiał niedomówień. Poezja. Wspominałem, że była przy kości? Bo głupi jestem. Jej ciało było jędrne i pełne życia. Młodziutkie i sprężyste. Aż dziw, że zdarzają się takie metamorfozy.

Poszli w pizdu. Zostałem sam na chacie. Dla mnie to typowe, więc wybaczcie sarkazm. Na pierwszym roku byłem trzy razy na piwie z kumplami. Trzy! Dziewczyn zero. Same młotki i fajansiarze. Nie mogłem ich słuchać. Na szczęście, starzy kupili mi komputer. Aleks miał stałe łącze, do którego łaskawie pozwolił mi się podpiąć. Rozpocząłem niszczenie siebie. Gwiazdy porno całego świata, łączcie się!

Nic by się nie stało, gdyby nie wspomniana impreza w klubie. Zapadła noc. Spałem snem sprawiedliwego idioty, kiedy dobiegły mnie śpiewy. Ktokolwiek dawał głos, powinien zamilknąć na wieki. Fałszował. Trzasnęły drzwi. „To ktoś z naszych” – pomyślałem. Usłyszałem szczebiot i się rozmarzyłem. Ola… A więc wrócili. Trzecia rano. Nieźle zabalowali… Spróbowałem nakryć łeb poduszką. Ale zasnąć nie mogłem. Cicho, cichutko podszedłem do drzwi i jak dzieciak luknąłem przez dziurkę od klucza. Jaaaaa… oni się całują…

Michał wpychał swój jęzor do słodkich usteczek Oli. Jednym łapskiem miętosił jej pupę a drugą wpychał za bluzkę. „A gdzie równość wszystkich ludzi? Ja też tak chcę…” – myślałem rozgoryczony. Ale podniecony jak diabli. Ola zniknęła z mojego pola widzenia. Poszła siusiu i chyba pod prysznic. Michał bezczelnie się rozebrał. Na środku przedpokoju! Stał z gołym fiutem, który uniósł się jak dźwig na budowie stadionu Lecha. Porównanie nieprzypadkowe. Miał sporo większego niż ja.

Ola wyszła z łazienki. W moim wizjerze ukazała się tylko na moment. W szlafroku.

– Co ty robisz, głupi? Nie jesteśmy sami – syknęła i wepchnęła chłopaka do pokoju.

– On śpi! – lekceważąco i głośno powiedział Michał, nawalony w trzy dupy.

Zamknęli za sobą drzwi. „Będą się pieprzyć” – skonstatowałem. Wyobraziłem sobie jak bierze ją od tyłu. Niestety, to za mało, by skutecznie zwalić konia… „Wymyśl coś, matole! Rusz się!”

„Kompa nie włączę. Są tuż za ścianą. Usłyszą szmery” – pomyślałem. W mieszkaniu była niezła akustyka, co mogłem potwierdzić, wsłuchując się w skrzypienie ich łóżka. Założyłem grube skarpety, by ograniczyć syndrom klapiących stóp. Z duszą na ramieniu nacisnąłem klamkę i wyszedłem do hallu. Drzwi od pokoi były pełne. Nie miały szyb. Miały za to klucze. I dziurki od klucza. „Co ja robię?” – zastanowiłem się przez ułamek sekundy. Moje oko przylgnęło jednak do otworu. „Co jest, kurwa? Mam zostać pedziem? To jakiś znak?” – wściekłem się, bowiem ujrzałem włochate dupsko Michała i jego plecy. Ze szczegółów anatomii chłopaka Oli mógłbym już egzaminować.

„Nie chcę patrzeć na fagasów! Gdzie jesteś kotku?” – wołałem ją w myślach – „Pokaż choć kawałek ciałka!” Pokazała. Niewiele, ale wymownie. Nieduże stopy o zgrabnych paluszkach, oraz krągłe łydki obejmowały włochatą dupę z obu stron, lekko ją smyrając. „Jadą z koksem!” – oblizałem spieczone wargi. Klęczałem w bardzo niewygodnej pozycji, ale nie dbałem o to. Serce waliło mi jak oszalałe.

Lekka zmiana pozycji i doznałem niespodziewanego orgazmu. Tak, nie przesłyszeliście się. Orgazmu ze wszystkimi jego lepkimi konsekwencjami. Gwarantuję, że sami byście popuścili. Zbliżenie mojej współlokatorki ujrzałem ze szczegółami w pozycji, którą używany w pornobiznesie język Szekspira określa mianem „close-up”. Znany mi już z widzenia penis eksplorował wnętrze dziewczyny. Ogromna była dysproporcja między różaną delikatnością jej intymnych kształtów a prostacką i wulgarną energią, która biła ze sztywnej męskiej pyty. Ola dotychczas przeżywała rozkosz w milczeniu, lecz zew pożądania pokonał opory. Jej stłumione jęki, które wyraźnie usłyszałem, były piękniejsze niż wszystkie płyty Doorsów razem wzięte.

Spodnie od piżamy były do prania. Uszło ze mnie ogromne napięcie. Nie chciałem jednak ruszać się z miejsca. Dobrze mi było na tych bezkrwawych łowach. Czułem coś, czego nie potrafiłem nazwać. Zaczątki pasji. Zboczenia, które miało mną zawładnąć.

Kochankowie nie zmieniali pozycji. Misjonarska z wariantem „nogi na pagony”. Pryszczata dupa Michała poczerwieniała. Drżały mu mięśnie. Jego ciało wyprężyło się raptownie. Usiłował wyszarpnąć członka z okowów dziewczęcego łona. Udało się połowicznie. Czubek fallusa strzyknął obficie, pokrywając lukrem i tak już wystarczająco słodkie ciastko.

– Przecież prosiłam – jęknęła Ola. Niewyraźnej i chrapliwej odpowiedzi Michała nie zrozumiałem.

„Odwrót!” – przekonałem sam siebie z niejakim trudem. Najciszej jak umiałem wycofałem się do pokoju, gdzie usnąłem. Sny miałem czyste i niezmącone. Obudziłem się z uśmiechem triumfu.

W ciągu kolejnego miesiąca na moim koncie pojawiło się kilkanaście podobnych „osiągnięć”. Michał był częstym gościem Oli. A średnio co druga wizyta kończyła się spółkowaniem. Częstotliwość się zresztą zwiększała. Nie dziwię się kolesiowi… Moją uwagę zaprzątało co innego. Nigdy nie próbowali wariacji. Misjonarska, jej stopy w górze… i to wszystko. Zawsze w tym samym miejscu, w tę samą stronę… Jak na „młodych gniewnych” dziwny brak inwencji. Za to, jak długo! Czasem nawet dwa kwadranse powolnego młócenia! Stan naskórka na pośladkach Michała znałem lepiej, niż własne wągry. Nosił brzydkie gacie… Ola też powróciła do swych bezkształtnych ciuchów. Zacząłem coś podejrzewać. W tym związku brakowało ognia! Ich seks był mechaniczny. Właściwie, powinienem był powiedzieć „nasz seks”. Każde zbliżenie kończyło się bowiem dwoma wytryskami. Michała i moim – skierowanym w spodnie. O ewentualnych orgazmach Oli nie chciałbym się wypowiadać. Jęczała wprawdzie głośno, ale moim zdaniem symulowała.

Później sprawa się skomplikowała. Nadszedł szalony tydzień, który wydatnie podreperował moje żałosne statystyki seksualne. W poniedziałek jak zwykle przyszedł Misiek. Ruchał Olę na tapczanie. Po staremu. Byli cicho. Ot, zwykłe rżnięcie. Góra – dół. Lekko znudzony klęczałem, wpatrując się w dziurkę od klucza. Pod kolana podłożyłem koc – mój mały patencik na polepszenie komfortu. Nie uwierzycie, ale kątem oka studiowałem też notatki z mikroekonomii. Egzamin w piątek, a ja – tabula rasa. Wiedza na poziomie dwunastolatka. Nagle, na moim ramieniu spoczęła dłoń!

Struchlałem. To była Aśka – moja druga współlokatorka. Jak mogłem jej nie zauważyć?

– Jesteś? – szepnąłem, nie ukrywając rozpaczy. Wlepiła we mnie drwiący wzrok.

– A jestem. Przedwczoraj też byłam – mrugnęła do mnie wesoło

„Masakra. Już po mnie!” – wzdrygnąłem się.

– Co teraz? – spytałem. Rozkazujący palec Aśki wskazał na jej pokój. Zebrałem swoje rzeczy i powlokłem się za nią.

– Czego chcesz? – spytałem, gdy zamknęła drzwi

– Masz teraz problem, prawda? Właściwie, to nasz wspólny kłopot…

– Tak… wspólny…chyba…

– Mogłabym powiedzieć Oli… Domyślasz się, co by było?

Domyślałem się. Choć wolałem tego nie robić.

– Ale, Przemku… ja też mam mały problem.

– Współczuję – jęknąłem

– Nie chcesz wiedzieć jaki?

– Nie bardzo – przyznałem się apatycznie

– I tak ci powiem. Mojemu chłopakowi nie staje.

– Nie? – tym pytaniem zdobyłem Himalaje debilizmu.

– Nie. Ni chuja. Po prostu porażka. Próbuję wszystkiego. Pieszczoty, przebieranki… Na rzęsach staję, żeby mu stanął. Ale ni chuja!

Westchnąłem. „Co tu się święci?”. Szybko rozwiała moje domysły.

– Chcę, żebyś mnie wydymał.

„Nieeeee…pliiizzzz”

– To zły pomysł – rzekłem ostrożnie

– Dlaczego zły? Przemyślałam to! Nie podobam ci się? – zaczęła odpinać guziki bluzki. Milczałem.

– Bądź szczery… Nic ci nie zrobię… Więc jak, nie podobam ci się?

– Niezbyt – przyznałem.

– Co jest nie tak?

– Na pewno tego chcesz?

– Wal.

– Okej. Masz za duże usta i drugi podbródek. Czasem nawet trzeci. Twoje zęby są… jakby to powiedzieć… nierówne. Cycki nawet mogą być, chociaż z deka niesymetryczne. Prawy, większy zwisa nieco niżej. Masz stanowczo za duży tyłek. Uda i łydki zbyt masywne. Ubierasz się kompletnie bez polotu. Brązy i zielenie są dobre dla starych ciotek. Mówić dalej?

– Nie… nie, już wystarczy – wzięła lusterko i przeglądała się samokrytycznie – myślisz, że mojemu facetowi też się tak wydaje?

– A kiedyś wyglądałaś inaczej?

– Miałam z dziesięć kilo mniej

– I wtedy stawał?

– Ano, stawał… i to jak!

– Więc chyba masz przyczynę – podsumowałem, zadowolony ze swojej asertywności.

Aśka wydęła policzki i utkwiła wzrok w podłodze.

– I tak mnie wypieprzysz. Czy ci się podoba czy nie – wycedziła.

– Proszę cię… to bez sensu. Mi też nie staje… – łgałem.

– Pierdolisz! – syknęła – wczoraj widziałam twoją armatę jak brandzlowałeś się przy tej pieprzonej dziurce od klucza! Byłeś sztywny jak mój nieboszczyk dziadek!

– Ale ja…

– Zamknij się! Mam tego dość! Wiesz jak to jest, kiedy nie masz seksu przez cztery miesiące?

– Hm…przypadkiem wiem… – w tym aspekcie stać mnie było na szczerość.

– Yyy… to twój problem! Ja dałabym się wyruchać nawet swojemu dziekanowi, chociaż ma z siedemdziesiąt lat! Roznosi mnie, Przemas, rozumiesz? Jestem nagrzana jak piec węglowy!

Przez chwilę milczeliśmy. Lustrowałem ją z rezerwą. Nie podniecała mnie w najmniejszym stopniu! W oczach miała jednak błagalną iskierkę…

– Dobra… – pokręciłem głową, nie dowierzając rzeczywistości. – Zrobię to. Ale poczekaj, poczekaj! – powstrzymałem dziewczynę, która zaczęła ekspresowo pozbywać się odzieży. Spojrzała na mnie z pytaniem w oczach.

– Idziemy do mojego pokoju – pociągnąłem ją za ramię. Ola i Michał byli wciąż zamknięci. Ciekawe, czy się już spuścił?

U siebie odpaliłem kompa.

– Co? Nie próbujesz mnie robić w bambuko? Wiesz, że mogę ci zaszkodzić! – pogroziła palcem.

– Wiem! Zaufaj mi!

– Próbuję…

– Plan jest taki – wyjaśniłem. – Oto włączam mój ulubiony film: „Rocco invades Poland”. Obserwując wyczyny Rocca wywołuję u siebie erekcję. Zdejmij tylko spodnie i majtki i podejdź tu. Wypnij się, o tak! Pewnie nie jesteś gotowa… Poczekam aż się popieścisz…

– Jestem gotowa non-stop – wychrypiała Aśka, wypinając tłustą dupę. Zdjęła majtki tak szybko, że mój mózg nie odnotował tej czynności.

Formalnie rzecz biorąc to był prawie mój erotyczny debiut. Pierwszy seks, z niejaką Anetą, w liceum, był wielką porażką, zakończoną wstydliwą rejteradą. Teraz poszło całkiem gładko, choć zupełnie bez emocji.

– Nie chcesz mnie złapać za cycki? – stękała Aśka, nabijając się na moją maczugę.

– Ok, mogę… – zgodziłem się uprzejmie i chwyciłem ją za ten prawy, większy.

Rocco pracował zawzięcie. Nie przyglądając się swej szczytującej raz po raz kochance, przyspieszyłem ruchy biodrami, próbując je zgrać z posunięciami włoskiego ogiera. Ekran pochłaniał mnie całkowicie.

– Aaaaaaach! – zrzuciłem z siebie spory ciężar. Szybko poszło!

– Ooooch! – wtórowała mi współlokatorka, trzęsąc się jak galareta.

– Kurwa – zreflektowałem się – nie pomyślałem o gumce!

– Ani mi się waż! Nienawidzę prezerwatyw – westchnęła, miętosząc z lubością swoje piersi i podziwiając wypływającą spermę.

– No, to jesteśmy kwita – stwierdziłem bez emocji.

– Było zajebiście! Mogę ci zrobić jeszcze loda? – spojrzała łakomie na mojego zwiędłego fiuta.

– Tego nie było w umowie!

– No, dobra… – zgodziła się niechętnie, wciągając brzydkie, beżowe majtki i brązowawe dresy.

– Ale od teraz mogę znów podglądać Olę? – spytałem z nadzieją. Zarechotała.

– Tego nie było w umowie…

Kompleksowy deal, obejmujący pełen abonament na wyczyny Oli kosztował mnie słono. Musiałem rypać Aśkę przez okrągły tydzień. Była nienasycona. W niedzielę, podczas ostatniego numeru, wyłudziła ode mnie seks analny. To było obrzydliwe! Skorzystała z mojej nieuwagi, gdy podziwiałem grupowe popisy Laury Sinclair. Nabiła się na mnie opasłym tyłkiem i nie chciała puścić, oswobodziwszy udręczonego pytonga dopiero po wymęczonym wytrysku.

– Fajrant! – stwierdziłem z ulgą – teraz już nic nas nie łączy, szantażystko!

– Nie wspominaj źle tego tygodnia – pogłaskała mnie po włosach. – Naprawdę bardzo mi pomogłeś…

Wróciła do swojego pokoju. Po chwili przyszła znowu.

– O, nie! Więcej cię nie ruchnę! – zasłoniłem się rękoma.

– Nie to miałam na myśli. Chcę ci raczej dać cynk…

– ?

– We wtorki przed południem, kiedy jesteś zwykle na wykładach, u Oli odbywa się coś ekstra. Zrób z tej wiadomości użytek, jeśli chcesz…

Zrobiłem… To była niezapomniana jazda… Tym razem piękna Ola nie leżała na tapczanie. Ba, w ogóle nie leżała… Oddawała się swemu partnerowi na stojąco, na krześle, przy parapecie. We wszystkich konfiguracjach! Przerobili całą Kamasutrę, oraz „Sztukę kochania” Wisłockiej. Ssała mu fiuta, klęcząc przed nim w uniżonej pozie. Smagał ją batem i wiązał ręce. Obrzucał ją wulgarnymi wyzwiskami, poniżał ją… Na koniec spuścił się jej na wystawiony język, co powitała z niekłamanym entuzjazmem. Zachowywał się jak ktoś zupełnie inny, niż znany mi świetnie Michał, chłopak Oli. Bo… to był ktoś zupełnie inny! Nie znałem go z imienia, ale Michałem nie był z pewnością. Był dużo starszy, wąsaty i łysawy. Owłosiony niczym legendarny Yeti.

Przez kolejne tygodnie nadobną Olę eksploatowali na przemian Michał i „Yeti”. Miała dziewczyna zdrowie… Sypialnianym wyczynom młodej studentki przyglądałem się ja – profesjonalny podglądacz, wyposażony w grafik, cichobieżne kapcie, podprowadzone z Muzeum Narodowego, oraz zwój ręczników papierowych „Velvet” (moim zdaniem wchłaniają najlepiej – jedyne 3,99 za dwupak). Byłem w siódmym niebie…

Tymczasem Ola próbowała wprowadzić mnie do ósmego. Broniłem się, ale była zawzięta! Jak to się stało? Od pewnego czasu była dla mnie milutka. Robiła mi herbatę i kanapki. Kilkakrotnie odkurzyła mój pokój. Zagadywała mnie o nowości filmowe i na DVD… Witała mnie „przyjacielskim” pocałunkiem w policzek. Zaczęła ubierać się bardziej kobieco… Czy to przypadek? I don’t think so! Coś było na rzeczy. Poczułem się zaniepokojony, wytrącony z równowagi. Nie miałem ochoty wchodzić w bliższe relacje z atrakcyjną współlokatorką. Robiła różne sztuczki, tak jak wtedy, gdy wytarła się moim ręcznikiem… Dziewięćdziesięciu na stu stereotypowych facetów chwyciłoby ją pod biodra, przyparło do ściany i wydymało do utraty czucia w kroku. Zarzekam się, że ja nie miałem na to ochoty. Podniecała mnie wyłącznie przez dziurkę od klucza. Tak… moje zboczenie osiągnęło wtedy szczytową fazę! Na szczęście nadal mogłem kultywować hobby. Michał wciąż przychodził (choć z mniejszą częstotliwością). Uaktywnił się za to Yeti, z którym wspólnie wręcz demolowali pokój.

Do Polski na przerwę semestralną zawitał Aleks. Na dzień dobry podniósł nam czynsz. Na Aśce nie zrobiło to wrażenia (jej zwiędły Romeo był chyba dziany). My z Olą byliśmy za to wkurwieni. Od dawna byłem pod kreską, bowiem zbierałem na profesjonalną kamerkę szpiegowską, którą zamierzałem umieścić w otworze w ścianie działowej. Ola twierdziła, że zupełnie nie ma hajsu. Podsłuchałem fragment jej rozmowy z Aleksem. Kłócili się. Bałem się wtedy jak cholera. Nie chciałem, by się wyprowadziła… To byłby koniec świata!

Kilka dni później miałem niespodziewane „okienko” w wykładach. Nauczony doświadczeniem nie pukałem do drzwi, lecz wśliznąłem się do mieszkania cichutko jak mysz. „Może jest Yeti?” – gdybałem, słysząc odgłosy, dobiegające z pokoju Oli. Zdjąwszy obuwie, uklęknąłem przy ulubionej dziurce. Och!

Aleks pieprzył Olę. Dawała mu od tyłu, na stojaka, oparta na łokciach przy biurku. Wyglądało to na klasyczny szybki seks, bo ulubioną bluzę z kapturem tylko rozpięła. Al miał opuszczone do kostek dżinsy. Władczym gestem miętosił jej cycki.

– Lubisz to suko? – pytał.

– Pieprz mnie, nie gadaj – jęczała. On miał jednak ochotę na rozmowę.

– Lubisz płacić swoim ciałem? – stękał bezczelnie.

– A co, nie wolno? – odparła, zaciskając dłonie.

– Możesz mi zawsze tak płacić. Następnym razem mi obciągniesz.

– Mogę ci possać nawet za darmo. Lubię to – powiedziała z cholernie wulgarną intonacją. Aleks pchnął mocniej i wyrzucił z siebie wszystko.

Dałem błyskawicznego susa do pokoju. Kilka minut później świeżo upieczony kochanek Oli zapukał do mnie.

– Cześć Przemo. Fajnie, że jesteś. Będziesz miał tę kasę dla mnie?

– A Ola zapłaci? – spytałem, spoglądając na niego bezczelnie.

– Już zapłaciła – uśmiechnął się z samczą wyższością.

– No to i ja zapłacę…

– Tak myślałem…

Ola przemknęła się do kuchni. Aleks poszedł za nią. Dyskretnie luknąłem za nimi. Ukradkiem obmacywał jej cycki, rechocząc przy tym. Nie odsuwała się. Czuł się panem sytuacji.

Minął tydzień. Al wrócił do Cambridge. Ola wzmogła swoją presję na mnie. Było to coraz bardziej uciążliwe. Siedziała przy moim komputerze. Wprosiła się, twierdząc, że ma do napisania ważny referat.

– Nie będę przecież chodzić na uczelnię, skoro masz tu kompa, prawda?

– Okej… – zgodziłem się niechętnie. Przez godzinę z okładem stukała w klawisze. Potem zaczęła jazdę.

– Strasznie tu gorąco – szepnęła. Zanim zareagowałem, ściągnęła bluzę. Pod spodem miała top, z którego jej piersi się wprost wylewały. Teatralnym gestem otarła z nich pot.

– Widzisz? Aż się błyszczę! – obróciła się do mnie z niewinną miną – chcesz sprawdzić?

To było poniżej pasa. Podjąłem grę.

– Tak. Pokaż mi.

Odebrała to jednoznacznie. Szast-prast i pozbyła się topu. Jej piersi kołysały się ruchem wahadłowym. Sutki sterczały zapraszająco.

– Chcesz tu, czy pójdziemy do mnie? – spytała oblizując wargi.

– Wcale nie chcę – obawiam się, że nie to planowała usłyszeć.

– CO? – zatkało ją.

– Olu… Nie chcę… Nie mogę nawet… – stwierdziłem.

– Ale przecież… podobam ci się?

– Jak cholera. Jesteś najbardziej wystrzałową laską, jaką znam.

– Nic nie rozumiem…

– Nie dam rady tego wytłumaczyć. Wielbię cię na odległość.

– Jesteś… gejem?

– Nie. To nie to.

– To jakaś choroba, prawda? – zwiesiła głowę.

– Nie! Absolutnie! Jestem zdrów jak ryba.

– Więc dlaczego nie chcesz się kochać?

– To złożona sprawa…

– Patrz! – zawołała z desperacją – to moje cycki! Nie podniecają cię? Nie stanął ci?

– Ani trochę…

Straciła panowanie nad sobą. Rzuciła się na moje łóżko i zaczęła szlochać.

– Ale ja muszę! Muszę!

– Dlaczego musisz? Usiądź, uspokój się… powiedz mi, dlaczego musisz?

– Jestem nimfomanką – tarła oczy, przełykając łzy – nic na to nie poradzę. Muszę się często kochać, bo mnie aż swędzi… To fizyczny ból! Rozumiesz?

– Staram się…

– Wiesz, że dałam dupy Aleksowi za ten czynsz?

– Skoro chciałaś!

– Dałam mu aż pięć razy! Musiałam! To było silniejsze ode mnie! A ja przecież mam kasę! Mam furę kasy! Szukałam pretekstu… Mam też kochanków.

– Ilu?

– Trzech… Michała znasz, jest jeszcze Remik i Edek, asystent od nas z uczelni. Starszy facet…

„To pewnie Yeti” – pomyślałem

– Próbowałaś coś z tym robić? Jakaś terapia?

– NIE CHCĘ TERAPII! – wydarła się – chcę się pieprzyć!!!!! Dawaj mi go!

Rzuciła się na mnie, usiłując dorwać się do mojego krocza. Zaskoczenie było tak wielkie, że nawet udało się jej musnąć zębami miękkiego fiuta. Wykorzystując różnicę wzrostu i wagi zrzuciłem ją jednak z siebie i założyłem podwójnego nelsona.

– Uspokój się! – wrzasnąłem, wzmagając ucisk na plecy.

– Nie uspokoję się! – darła się i szarpała – Chcę, żebyś mnie pieprzył!

To było niesamowite. Po prostu nie do wiary. Puściłem ją.

– Proszę… – skamlała, rzucając się do moich stóp

– Dobrze, dobrze… ale na moich warunkach!

– Zrobię wszystko – zadeklarowała gorliwie.

Przeciągnąłem się, niczym pływak przed startem wyścigu.

– Stań tu – poleciłem – zdejmij spodenki i majtki. Pewnie nie jesteś gotowa… Poczekam aż się popieścisz…

– Cały czas jestem gotowa. Aż się ze mnie leje – odparła, pozbywając się bielizny. Nagusieńka oparła się o moje biurko i wypięła kształtną pupę.

– Co teraz?

– Poczekaj. Niczemu się nie dziw. Włączę sobie ulubiony film „Rocco invades Poland”…

Sposób był niezawodny. Mój członek stanął w gotowości bojowej. Przysunąłem się do nagiej Oli.

– Nie masz pretensji, że robię to tak… dziwnie?

– Nie chrzań. Chcę go po prostu poczuć w cipce. To wszystko, na czym mi zależy.

Poczuła go. Wpatrując się w ekran komputera, stopniowo zwiększałem tempo.

– Ooooch… – jęczała Ola – jest wspaniale!

„Dzięki stary” – uśmiechnąłem się do włoskiego aktora, który mimowolnie został moim wspólnikiem w pożytecznych uczynkach. Miałem wrażenie (ale chyba tylko zdawało mi się), że odwrócił głowę znad cipki jakiejś bezimiennej blondynki i mrugnął do mnie okiem.

– Prego!

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Czegoż tu nie ma? Opowiadanie eksploruje temat seksualnych zahamowań, seksoholizmu, uzależnienia od pornografii, a nawet stanowi głos w dyskusji o patologiach kamienicznictwa 🙂 Zamierzenie śmieszne i niezamierzenie (jak mi się zdaje) smutne zarazem. Jedna z lepszych rzeczy z Archiwum Dobrej Erotyki, jakie miałem przyjemność czytać.

Pozdrawiam
M.A.

Napisz komentarz