Pożądanie w szkolnej ławie (Satinelle Aura)  4.27/5 (11)

18 min. czytania

Znowu na mnie patrzył. Ostro, władczo, błyszczącymi oczami. Mroczny błysk w jego czarnych oczach nie wróżył nic dobrego.

I ten uśmiech…

Edyta, OCKNIJ SIĘ! To twój nauczyciel!

– Pytałem cię o coś, Młynarska.

Zupełnie nieprzytomna zamrugałam gwałtownie, budząc się z odrętwienia.

– T… Tak? – wykrztusiłam z trudem.

– Pytałem, czy nie wdychałaś dzisiaj czegoś więcej niż świeże powietrze, ale odpowiedź nasuwa się sama. – Jego głos dźgnął mnie w bębenki. Ironia zakłuła mnie w serce. Klasa nawet nie zaszemrała. – Skoro tak lubisz odpływać, to w ramach dodatkowej pracy domowej z geografii opiszesz mi, na jakim kontynencie rośnie marihuana oraz w jakich warunkach należy ją hodować. Jeżeli nie dostanę tej pracy na jutrzejszej lekcji, poniesiesz tego dość przykre konsekwencje.

W tej samej chwili rozległ się dzwonek na przerwę.

– Edyta, rusz dupę, kretynko! – W prawe ucho wbił mi się szept Gaby, mojej najlepszej przyjaciółki i po chwili zostałam wyciągnięta na korytarz. – Dziewczyno, ocknij się! – Drobna blondynka pchnęła mnie na ścianę i uderzyła dość mocno w policzek.

Teraz dopiero wróciłam do świata żywych.

– Gaba… – Złapałam się za piekącą twarz i spojrzałam na nią z wyrzutem.

– Uprzejmie informuję cię, że znowu straciłaś kontakt ze światem i dorobiłaś się referatu!

Oczy mi się zaokrągliły.

– Ja… Jak to?

– Na litość boską… Całą lekcję wpatrywałaś się w Kilim jak w posąg greckiego boga, przy czym omal się nie obśliniłaś jak dziecko specjalnej troski! Wylecz się z tej beznadziejnej miłości, bo inaczej zginiesz! Cztery razy zwracał ci uwagę, a ty dopiero za czwartym zareagowałaś!

Pochyliłam głowę.

Znowu. Nie ma nic gorszego niż ogólniak.

W tej samej chwili z sali wyszedł Kilim i spojrzał na nas z odrazą.

– Młynarska, zapamiętałaś temat pracy, czy może zapisać ci go drukowanymi literami? – zapytał ironicznie, świdrując mnie wzrokiem.

– Zapamiętałam – wykrztusiłam, czując, że miękną mi kolana i serce zaczyna walić.

– W takim razie gratuluję, mam nadzieję, że Matka Natura zbyt szybko cię nie opuści. – Nauczyciel odwrócił się i odszedł, odprowadzany moim psim wzrokiem.

– Co ty widzisz w takim skurwielu? – Gaba pokręciła z niedowierzaniem głową i spojrzała na mnie zrezygnowana. – Przecież to podłe…

Nie wiem, co w nim widzę, ale chyba coś widzę, bo kiedy tylko pojawia się na horyzoncie, zamieniam się w płynną galaretkę. Jego wzrok przyprawia mnie o palpitacje serca, a głos sprawia, że robię się zawstydzająco wilgotna tu i ówdzie. Ile to już trwa… Trzy miesiące. Zakochałam się w skurwielowatym geografie.

– Może i skurwiel, ale tak bardzo bym chciała, żeby mnie przerżnął… – Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam za blondynką do sali od historii.

– Nawet mi o tym nie mów. Wygląda jak ten cały Snape z Pottera. Bue. Ubiera się na czarno, nie myje włosów i zabija tak spojrzeniem jak i tekstami. Przecież to chamstwo. – Gabrysia skrzywiła się z obrzydzeniem. – Jeszcze mu tylko czarnej peleryny brakuje.

Nic nie powiedziałam. Nie chciałam jej mówić o tym, że każdego wieczora masturbuję się, myśląc o Robercie, bo tak ma na imię Kilim. I że za każdym razem osiągam niesamowity orgazm. Boże, móc chociaż raz doznać tej rozkoszy…

Referat pisałam aż do północy. Starałam się nie myśleć o tym jako karze, wyobrażałam sobie jak z uśmiechem podchodzę do niego, podaję mu pracę, pochylając się nad biurkiem i we wcięciu bluzki pokazując mu skrawek piersi, po czym on przyciąga mnie do siebie i kąsa w szyję…

Tu moje fantazje się skończyły, bo zasnęłam nad kartką ze skończoną pracą. Obudził mnie budzik i spazm przerażenia. Dzisiaj pierwsza geografia!

Błyskawicznie zebrałam wszystko co mi potrzebne do budy i stanęłam jeszcze przed lustrem. Czarne loki rozczesałam wilgotnym grzebykiem i z boku wpięłam srebrną spinkę. Do tego wymięty t–shirt i byle jakie spodnie.

– Nie mogę mu się tak pokazać!

Idiotka z ciebie, dobrze wiesz, że jesteś dla niego tylko smarkatą kretynką, która lampi się na niego jak w obraz, przestań zachowywać się jak dzieciak… Mimo to poleciałam do szafy i wyjęłam z niej białą bluzkę zapinaną na srebrne guziczki. Założyłam ją na siebie. Była już ciut za mała i guziki ledwie się trzymały na moim obfitym biuście, tak więc aby się nie urwały, rozpięłam dwa pod szyją. W lustrze zauważyłam, że widać mi kawałek rowka między podtrzymywanymi przez stanik piersiami i uśmiechnęłam się promiennie. O taki efekt mi chodziło!

Pogrzebałam jeszcze chwilę w szafie i wyciągnęłam z niej ciut przymałe dżinsy, które po założeniu ciasno opięły mi się na zgrabnej pupie. Okay, będzie trochę ciężko chodzić i strach usiąść… ale przynajmniej będę wyglądać seksownie. Złapałam szybko torbę i wybiegłam z domu.

– Edyyyytaaa… Ładne cycki, dla kogo się tak wystroiłaś? – Ledwie weszłam do szatni, a już otaksowała mnie wzrokiem znaczna część męskiej populacji klasowej. Spojrzałam na nich z pogardą. Pryszczate szesnastoletnie wyrostki, umysłowo na poziomie trzynastolatków. Nie umywają się do Severusa. – No pokaż nam swoje balony, nie wstydź się, ocenimy, czy spodobają się Snape`owi! – Z ławki pod oknem podniósł się Grzesiek Leszczyński, największy kafar w naszej klasie. Łapy to on ma wielkości zeszytów A5.

Zmroziło mnie.

– Odsuń się! Bo zacznę wrzeszczeć i narobię ci przypału! – Odskoczyłam do tyłu, zasłaniając się torbą. Grzesiek zarechotał obleśnie, zachęcony okrzykami tych neandertalczyków, którzy za nim siedzieli. – Poza tym to nie dla Klimko. – Krew odpłynęła mi z twarzy, zrobiło mi się słabo.

Kurwa, czy wszyscy już o tym wiedzieli?!

Na szczęście zadzwonił dzwonek na lekcję i uwolnił mnie przed wielkim kretynem. Po drodze panicznie planowałam, jak sprawić, żeby Robert zobaczył chociaż kawałek mojego dekoltu. Jednocześnie gwałtownie poprawiałam pasek torby przewieszonej przez głowę. Ze strachem zauważyłam, że prawie wszyscy zdążyli już wejść do środka. Szlag!

Przyspieszyłam i z rozpędu wpadłam do sali, prawie potykając się o własne nogi. I w tej samej chwili pasek od torby szarpnął za dwa najwyższe guziki, które z cichym brzękiem potoczyły się po podłodze. W ciszy jaka zapadała zawsze przy wchodzeniu do klasy Severusa, brzęk ten zabrzmiał jak wystrzały z pistoletu. Pisnęłam cicho i rzuciłam się na podłogę w ich poszukiwaniu, jednocześnie czując na sobie wzrok wszystkich kolegów w klasie. Poczułam, że czerwienieję jak burak, jedną ręką zakrywałam dekolt, który powiększył się aż za bardzo – tak, że widać było nie tylko kawałek rowka, ale i koronkowy stanik podtrzymujący mój biust. Cholera, cholera, CHOLERA!

W tej samej chwili, kiedy dostrzegłam drugi guzik tuż przy biurku nauczyciela, omal nie zderzyłam się nosem z nogami ubranymi w czarne spodnie i czarne wypastowane buty. Nogi zgięły się w kolanach i męska dłoń podniosła moją własność. Serce zaczęło tłuc mi się tak niemiłosiernie, że aż zaczęło boleć.

– To twoje, Młynarska? – Zimny głos Kilima odebrał mi resztki świadomości, spojrzałam w górę i napotkałam lodowate czarne oczy nauczyciela, w których natychmiast się zatraciłam. Na jego usta wypłynął pokrętny uśmieszek. – Jak chcesz, mogę dać ci teraz igłę i nitkę, przyszyjesz sobie guziczki.

Boże, to by oznaczało, że musiałabym zdjąć z siebie bluzkę i w samym staniku przyszywać te pieprzone guziki! A siedzę w pierwszej ławce przed jego biurkiem!

– Ja… och… – Spróbowałam się podnieść, jednocześnie zakładając torbę na ramię i próbując zasłonić odsłonięty dekolt wraz z jego zawartością. – Ja… Nie trzeba… – wydusiłam, chociaż moje wnętrze szalało i wrzeszczało „TAAAK! ZGÓDŹ SIĘ, KRETYNKO!”. Co cię obchodzi, że cała klasa zobaczy jaką bieliznę nosisz? On będzie widział twoje piersi w całej okazałości! – Nie… Ja dam sobie radę…

– Jak uważasz. Swoją drogą… – zaczął, ale zawiesił głos i nie skończył. – Siadaj do ławki. Pracę masz?

Zadał pytanie niespodziewanie i zupełnie wytrącił mnie nim z równowagi.

Zdębiałam i przez chwilę zapomniałam języka w gębie. Po chwili udało mi się zrozumieć sens jego słów.

– Ta… tak – odparłam cicho, zasłaniając się cnotliwie bluzką.

– Chcę ją widzieć na swoim biurku po lekcji. – Severus spojrzał na mnie zimno, ale w jego oczach widziałam jakiś dziwny poblask, jakby coś knuł. Pokiwałam głową i usiadłam na swoim miejscu, zasłaniając się jak się da. – Wyjmijcie atlasy, powtórzymy ostatni temat. Na następnej lekcji zrobię wam kinder suprise w postaci klasówki.

Nikt nie jęknął – nikt jeszcze nie był samobójcą.

Zabraliśmy się do pracy. Nawiasem mówiąc, było mi strasznie niewygodnie. Jedną ręką zasłaniałam biust brzegami przyciasnej bluzeczki, drugą manewrowałam przy kartkach atlasu. Nawet nie zauważyłam jak Robert usiadł za biurkiem i wpatrzył się we mnie intensywnie. Aż podskoczyłam, kiedy usłyszałam jego cichy i chłodny głos:

– Młynarska, praca.

Zalękniona podniosłam wzrok wprost na niego i spojrzałam profesorowi prosto w oczy. I to był potężny błąd, bo natychmiast utonęłam w czarnym zimnym spojrzeniu. Z wrażenia otworzyłam usta, niezgrabnie poruszyłam ręką i zwaliłam atlas na ziemię. Wyobraźnia niczym lokaj na srebrnej tacy podsunęła mi przed oczy wizję gorących dłoni Severusa, błądzących po moim chłodnym, spragnionym jego dotyku ciele, chciwe, jadowite usta nauczyciela, wpite w moje wargi, przygryzające je aż do krwi, gorący oddech przesuwający się po moim uchu i szyi, czarne, długie do ramion włosy muskające moje policzki… Wzrok momentalnie mi się zamglił.

Poczułam jak robię się niepokojąco wilgotna. Nie, nie wilgotna. Mokra.

Piekący ból w policzku sprawił, że spadłam z chmur prosto na beton. Severus wychylał się do przodu. Jak przez mgłę zauważyłam, że rozciera sobie dłoń i dopiero się zorientowałam, że znowu odpłynęłam.

– Dostanę wreszcie tą pracę, czy mam cię zatłuc, do cholery?! – Aż podskoczyłam, słysząc ostre warknięcie Roberta. Nauczyciel wpił we mnie straszne spojrzenie i wstał zza biurka, podchodząc z mojej prawej strony. Spojrzałam na niego spłoszona i zarazem zafascynowana. W tej chwili Snape przypominał mi arystokratycznego wampira, robiącego podchody do swojej ofiary. Błyskawicznie zaczęłam przegrzebywać torbę w poszukiwaniu kartki z tekstem. Robert w tym czasie powoli podniósł atlas z podłogi. – Masz, czy nie?

Krew zamieniła mi się w stężoną galaretkę, dopiero co wyjętą z lodówki. Pracy nie było.

Rzuciłam się jak pantera na torbę i zaczęłam ją sukcesywnie przetrząsać.

– Ja… ja ją zrobiłam, ale… ja ją mam, ale… – jąkałam się, przerażona i osaczona jak zając na polowaniu.

ŁUP! Aż pisnęłam i podskoczyłam, kiedy nauczyciel z całej siły trzasnął atlasem o blat mojej ławki. Obejrzałam się. I omal nie odpłynęłam do lepszego ze światów. Twarz Severusa była nienaturalnie blisko mojej. Mężczyzna zmrużył niebezpiecznie oczy, co sprawiło, że po prostu…

– Zostaniesz po lekcjach. – Jego głos był tak jadowity, że niech się kobra w krzaki schowa.

Zamarłam. Nawet nie zauważyłam, że Kilim po chwili odszedł ode mnie, podchodząc do tablicy i zaczynając omawianie tematu.

* * *

Z sali wyszłam na zupełnie miękkich nogach, z mrożonym kisielem zamiast krwi i wodą zamiast mózgu. Na twarzy musiałam mieć wyraz niezłego szoku, bo Leszczyński coś szepnął swojemu przydupasowi Markowi Kycowskiemu i obaj zarechotali obleśnie, oglądając się za mną. W ostatniej chwili zauważyłam, że Leszczyński wykonuje dziwny gest, jakby chciał mi…

– O Boże, nieźle się wkopałaś, dziecino. – Gabryśka zarzuciła sobie torbę na ramię, uwalniając blond loczki spod paska. – Coś mi się widzi, że cało nie wyjdziesz z tej opresji…

– Zależy jeszcze o czym mówimy. Czy o mojej rozpierdzielonej bluzce, czy o tym, że nie mam pracy i po lekcjach zamiast biec do chałupy się przebrać, w takim stroju pójdę na męki do Klimko – odparłam ponuro. Serce waliło mi niemiłosiernie, musiałam się hiperwentylować, żeby móc dostarczać tlen do organizmu.

– Powiedzmy, że mówiłam też o tym, jak Leszczyński i Kycowski się na ciebie lampią, a nie jest to dobry znak. Zwłaszcza że najwyraźniej upodobali sobie twoje cycki.

– Od jutra będę chodzić w golfach i barchanach – zaczęłam pomstować na rozszalałe nastoletnie hormony. Zobaczą kawałek dupy i już im staje, idioci skończeni.

– Od jutra może i tak, ale dzisiaj jest dzisiaj. Możesz nie dojść z cnotą do szatni a co dopiero do domu. – Gabryśka uniosła obie brwi, a ja poczułam się niepewnie.

– Życzę sobie widzieć cię punkt piętnasta, Bielecka. Na moim zapleczu – jadowity głos wsączył mi się do lewego ucha, owiewając je gorącym oddechem i wypełniając mój organizm trucizną i sprawiając, że zmiękły mi kolana. Sen się skończył, gdy zobaczyłam plecy nauczyciela i jego ostre spojrzenie rzucone mi przez ramię.

Na matmie nie uważałam już w ogóle. Serce waliło mi non stop tak mocno, że aż bolały mnie płuca, a w głowie tłukły mi się jadowite słowa Severusa,

– Anika, zapraszam cię do tablicy!

Z upojnych marzeń wyrwał mnie głos matematyka. No i przylufiłam, na co cała klasa zaniosła się dzikim śmiechem. Banda Brutusów.

Godzina piętnasta zbliżała się nieuchronnie z każdą minutą. Sama nie wiedziałam, co czuję i nieco bałam się tego szlabanu, ale adrenalina buzowała mi w żyłach, dodając odwagi.

Na polskim facet zainteresował się moją bluzką i zaproponował mi, że da mi swoją, na co klasa omal nie padła ze śmiechu, ale grzecznie podziękowałam za ten przywilej. Wyszłabym na kujona albo lizusa, a to by oznaczało towarzyskie samobójstwo.

Tuż przed piętnastą byłam już jednym wielkim kłębem nerwów. Drżałam ze strachu i podniecenia, oddychałam tak ciężko, że piersi tylko mi falowały, co Leszczyński wykorzystywał w pełni, siadając w takim miejscu, żeby tylko mieć na nie dobry, wręcz panoramiczny widok. Obleśny kretyn.

Wreszcie ostatni angielski dobiegł końca i z łomotem pikawy pożegnałam się z Gabą. Przed oczami na przemian robiło mi się ciemno i jasno.

– Na pewno czujesz się dobrze? – zaniepokoiła się moja przyjaciółka. – Może poczekać na ciebie?

– Nie, nie czekaj, bo cię zjedzą w domu – udało mi się wyartykułować i pożegnawszy się z nią buziakiem w policzek ruszyłam na samą górę do sali geograficznej.

Nie zauważyłam nic szczególnego.

Pod klasą już ledwie żyłam, jedną nogą byłam w grobie. Zapukałam cicho i już miałam się wycofać, kiedy usłyszałam głośne „Proszę wejść”. Teraz nie było już odwrotu. Past of Point of No Return…

Anika, weź się w garść. Masz sny o potędze, idiotko. To zwykły szlaban, pewnie w sali już czeka masa uczniów, którzy coś przeskrobali, albo zapomnieli pracy domowej. Przytrzymując bluzkę weszłam do środka, jednocześnie starając się nie paść trupem. Zamknęłam powoli drzwi, z pieczołowitością unosząc na koniec klamkę, a kiedy się odwróciłam, z wrażenia pisnęłam cienko, zdając sobie sprawę, że Kilim stoi dokładnie dwa kroki za mną.

Jednym ruchem zamknął klasę na zasuwę i spojrzał na mnie z przerażającym spokojem.

– Witam, Młynarska. Udało ci się nie spóźnić, a to już jakiś wyczyn. Nie oznacza to jednak, że kara będzie lżejsza.

Tembr jego głosu przyprawił mnie o zawał i wzrost wilgoci w pewnych miejscach. Patrzył na mnie gorącym wzrokiem, mimo zimnego jak lód wyrazu twarzy. Czarne jedwabiste włosy opadały mu kurtyną na twarz, ręce założył na piersiach. Stał wyluzowany i taksował mnie wzrokiem.

– Pod tablicę. Ale już.

Tak się pospieszyłam, że plecak wypadł mi z rąk.

– Prze–przepraszam… już t–to zbieram… – wydukałam, rzucając się do złośliwej rzeczy martwej.

– Zostaw to i pod tablicę.

Wykonałam polecenie, stając sztywno pod kawałem zielonej deski, międląc bluzkę w miejscu, gdzie powinny być guziki.

– Bierz kredę do ręki i pisz – powiedział jedwabiście Severus, opierając się nonszalancko o stojące pośrodku nauczycielskie biurko. Nie śmiałam zaprotestować, ale była to przerażająca i podniecająca perspektywę sprawa. Nie mogłam pisać na tablicy z rozerwaną bluzką. Będę musiała ją puścić. – „Będę pamiętać o zadaniach domowych dla mojego nauczyciela geografii.” Pięćdziesiąt razy.

Zagryzłam wargę i zaczęłam pisać. W tej samej chwili puściłam bluzkę i piersi w staniku stały się wyjątkowo widoczne. Zacisnęłam wargi, czując jak spodnie wbijają mi się w brzuch.

„Będę… pamiętać… o zadaniach… domowych… dla mojego nauczyciela… geografii.” Jeszcze tylko czterdzieści dziewięć razy.

Pisałam mechanicznie, ręka bolała mnie potwornie już po czwartym razie, ale nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Zatracałam się powoli w bólu i rutynie, aż nagle jęknęłam urywanie, kiedy poczułam jak Kilim wgryza mi się w szyję, łapiąc jednocześnie za obie piersi przez stanik.

Wytrącił mi kredę z ręki i zerwał bluzkę, odwracając przodem do siebie.

Władza w jego oczach, poczucie bycia jego własnością podnieciła mnie cholernie.

– Co, mała prowokatorko? – wydyszał. – Chciałaś pokazać mi tylko kawałeczek szyjki? No to teraz pokażesz mi wszystko.

Wpił się w moje usta, wypełniając je niesamowitą słodyczą i przyciskając do siebie. Jego zapach mnie oszałamiał, dotyk wprowadzał w trans. Jednym szarpnięciem ściągnął mi stanik i rzucił go na podłogę.

Snape patrzył na moje piersi z niebezpiecznym uśmiechem. Błyskawicznie chwycił mnie za podbródek i okręcił tak, że przylegałam do niego plecami. Dłonie nauczyciela błądziły po całym moim ciele.

Nie wierzyłam w to co się dzieje. Moje fantazje się spełniały. Jego gorące palce badały moje piersi, stawiając sutki na baczność.

– Lubisz to, kochanie? – jego słodki, jadowity syk wdarł mi się do ucha, docierając przez podświadomość.

– Taaak… – jęknęłam niekontrolowanie, błagając o więcej.

– Od dawna miałem na ciebie ochotę, Młynarska. Taka słodka, taka niewinna… a tak naprawdę pewnie rżniesz się jak młoda suka… Zobaczymy, moja lady, co potrafisz, poza odpływaniem w erotyczne rejony marzeń sennych. Zaliczę cię na pewno, ale na ile…

Wsunął dłoń pod moje spodnie, rozpinając automatycznie guzik i dostając się do mojej cipki. Odruchowo aż się cofnęłam biodrami, uderzając w jego biodra. Jego penis stał na baczność, uwierając mnie w pośladki. Stęknął, zaciskając zęby.

Palcami poruszył przy mojej łechtaczce a ja wydałam nieartykułowany odgłos, czując gorące strumyki rozkoszy. Szarpnięciem drugiej ręki ściągnął mi za jednym zamachem spodnie i stringi. Zostałam w samych butach na obcasie.

Odwrócił mnie brutalnie do siebie, przerywając pieszczoty i złapał za włosy, całując tak namiętnie, że łzy zakręciły mi się w oczach.

– Kładź się na biurku, dziwko – warknął, pchając mnie na mebel. Uczyniłam to z dziką rozkoszą. Po chwili i on był bez ubrania. Złapał mnie mocno za lewą pierś i gryząc boleśnie w szyję wsunął dwa palce w moją cipkę. Zagryzłam wargę z bólu i jednoczesnej rozkoszy. Jego wspaniałe wargi krążyły po moim brzuchu, piersiach, podbrzuszu… – Nie… na brzuch, suko.

Oparłam się o biurko brzuchem i piersiami, wypinając bezwstydnie pośladki w stronę Roberta. Gorącym kutasem przejechał po moim rozpalonym i mokrym skarbie i aż krzyknęłam, kiedy uderzył mnie w lewy pośladek. Mocno. Podnieciło mnie to jeszcze bardziej, poczułam się jak mała, karcona dziewczynka. Drugi klaps sprawił, że jęknęłam orgazmistycznie i wypięłam się jeszcze bardziej, a sok popłynął mi po udzie.

Rozchylił moje uda jeszcze bardziej, kciukami jeżdżąc pomiędzy wargami i podrażniając wejście jeszcze bardziej.

– Będziesz już grzeczna? – Pytanie odebrało mi dech.

– Nie – odparłam przekornie i zarobiłam kolejnego klapsa.

– Będziesz? – odpływałam coraz bardziej, ale kolejne uderzenie mnie ocuciło. – Ty mała dziwko…

Wbił się we mnie od tyłu, jednocześnie z moim przeciągłym krzykiem. Myślałam, że oszaleję. Chwycił mnie mocno za włosy i zakneblował dłonią usta, pieprząc ostro od tyłu. Pizdeczka coraz bardziej się rozjeżdżała, dawała rozkosz, stawała się niewiarygodnie mokra. Severus sam już niemal krzyczał, puścił moje włosy i teraz chwycił mnie mocno za biodra, dobijając się kutasem do końca, uderzając coraz mocniej i gryząc mnie w szyję. Już–już dochodziłam, kiedy wyszedł gwałtownie ze mnie i łapiąc mnie za włosy zmusił do klęknięcia przed sobą jak przed panem.

Błyskawicznie wsadził mi penisa do ust, posuwając mnie rytmicznie coraz szybciej i coraz głębiej do gardła. Ja już pieściłam się sama, wkładając w mokrą cipkę cztery palce. Krzyczałam stłumionym głosem, aż wreszcie Severus w głośnym jęku doszedł i spuścił mi się w usta.

Nie uroniłam ani kropli. Smakował słodko, jakby trochę miodem i ananasem. Usiadłam zmęczona na podłodze, z trudem łapiąc oddech.

Nauczyciel oddychał ciężko, po czole spływała mu kropla potu.

– Niby takie z ciebie niewiniątko, a pieprzysz się jak rasowa dziwka… – mruknął dychawicznie. – Ta dzisiejsza młodzież…

Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.

– Rozdziewiczyłeś mnie właśnie – udało mi się wyartykułować.

– Uważaj, bo uwierzę. Ubieraj się, zaraz mogą tu wparadować woźne, a wtedy oboje leżymy i kwiczymy.

Z ociąganiem wykonałam polecenie, żałując, że sen się skończył i…

Pisnęłam, gdy Robert chwycił mnie za loki i postawił prosto.

– Stwierdzam, że kara była za lekka. Chcę cię widzieć tu jutro o tej samej porze – powiedział jadowicie słodko. – Albo nie… zapraszam cię do mojego domu. Tam napiszesz cały referat od nowa.

Szeroki uśmiech wypłynął mi na usta.

– Tak, panie pro… MMMM… – zatonęłam w najbardziej zachłannym pocałunku mojego życia.

– Tylko ubierz się stosowniej. Pończochy, szpilki i jakiś odpowiedni stanik – wyszeptał mi władczo do ucha.

Pozbierałam szybko swoje rzeczy i dygnęłam elegancko z promiennym uśmiechem.

– Widzimy się jutro, Młynarska.

Wyszłam z sali geograficznej nabuzowana wydarzeniami, które trwały mniej niż dwadzieścia minut. Wciąż czułam gorąco ciała Roberta, nogi mi drżały, oddychałam ciężko. Szybko zbiegłam po schodach na dwór i już miałam biec na przystanek, kiedy z impetem władowałam się na… Leszczyńskiego i Kycowskiego.

– Dobrze ci było, kochanie? – Słowa Grześka podniosły mi adrenalinę we krwi. Jego obleśny uśmiech nie wróżył niczego dobrego. – Ja też mogę cię przeruchać w jakiejś pustej klasie?

– Ja nie wiem, o czym mówisz – głos mi zadrżał.

– Nie wiesz? – Marek uniósł brwi i zaniósł się obrzydliwym śmiechem.

– Nie spodziewałem się, że tak dobrze się rżniesz, kociaku. Cipka boli? Swoją drogą nie wiedziałem, że nasz geograf ma taką armatę zamiast fiuta.

– Ja… Jaa… Nic na mnie nie macie. – zaskomlałam jak pies. Serce waliło mi niemiłosiernie i tym razem już nie z podniecenia a przerażenia. Jak to się wyda…

– Och, bynajmniej. Mamy całkiem sporo materiału. Akurat, żeby wrzucić na pornotube i pochwalić się nim dyrekcji. – Leszczyński wyciągnął z kieszeni komórkę z aparatem. Wcisnął jakiś przycisk i…

– Co, mała prowokatorko? Chciałaś pokazać mi tylko kawałeczek szyjki? No to teraz pokażesz mi wszystko.

Słyszałam wszystko jak przez ścianę, przytłumione i jakby z echem. Szumiało mi w uszach i było autentycznie niedobrze.

– Lubisz to, kochanie?

– Taaak…

– Od dawna miałem na ciebie ochotę, Młynarska. Taka słodka, taka niewinna… a tak naprawdę pewnie rżniesz się jak młoda suka… Zobaczymy, moja lady, co potrafisz, poza odpływaniem w erotyczne rejony marzeń sennych. Zaliczę cię na pewno, ale na ile…

– Tyle chyba ci starczy na dowód. – Leszczyński napawał się moim przerażeniem. Na policzki wypłynęły mi czerwone plamy strachu i wstydu.

– Nie możecie… nie macie…

– Ależ mamy, kochaniutka. Mamy o wiele więcej, niż ci się wydaje – zachichotał Kycowski.

– Masz wybór, cnotko niewydymko. Albo będziesz nam regularnie dawać dupy, tak jak nam się podoba, albo zostaniesz internetową gwiazdą porno.

Po tych słowach Grzesiek rozłożył ramiona jak tatuś czekający na córeczkę.

– Nie… Nie! – Chciałam odwrócić się i uciec do szkoły, z powrotem do Roberta, ale nawet nie zauważyłam, kiedy Marek stanął za mną, łapiąc mnie za nadgarstki i jednocześnie wytrącając mi plecak z rąk.

– Zamknij buzię, piękna, bo ci ją osobiście zakleję – warknął Kycowski a ja wbrew ostrzeżeniu zaczęłam krzyczeć.

Szybko zabrakło mi powietrza, kiedy Marek zakneblował mi swoją wielką ręką usta. Łzy autentycznego strachu popłynęły mi po policzkach.

– Dobra, spieprzamy do szopy na tyły, zanim ktoś zobaczy, że coś nie halo.

Zostałam brutalnie poprowadzona w stronę starej nieużywanej szopy woźnego, gdzie stała stara kanapa z portierni woźnych i masa gratów. Tutaj trzecioklasiści wiecznie jarali trawę i pili wódkę między lekcjami. Wepchnęli mnie do środka i zatrzasnęli drzwi. Błysnęła goła żarówka pod sufitem.

– Ściągaj ciuszki, szmato – Leszczyński położył ręce na biodrach. Zasłoniłam się cnotliwie, cofając pod samą ścianę. – Już, bo się wkurwię!

Nie wytrzymał i przyskoczył do mnie, zrywając ze mnie bluzkę i stanik, rozrywając delikatne haftki.

– Puszczaj!

Do akcji włączył się Kycowski, łapiąc mnie mocno za kark i przyginając boleśnie do przodu, jedną ręką rozpinając sobie rozporek. Panika zalała mnie całą, nie mogłam się ruszyć, czułam jak Grzesiek ściąga mi spodnie i stringi.

– Ja pierdolę, jaka apetyczna dupcia! I ma śliczne ślady ręki naszego Snape`a. Czekaj, dziwko, zrobię ci tak dobrze, że będziesz błagać o więcej – wycedził, masując mi lewy, piekący jeszcze pośladek. Nagłe uderzenie sprawiło, że zakwiliłam i po policzkach popłynęły mi łzy. Trzasnął jeszcze raz. I jeszcze. Krzyknęłam ostro i w tej samej chwili omal nie udusiłam się wielkim, nabrzmiałym kutasem Marka. Cuchnął szczynami, zbierało mi się na wymioty. Palce drugiego agresora masowały mi wargi sromowe, rozmazywały sok. – Lubisz na ostro, co, kurwo? Na łóżko z nią.

Jakimś cudem przeprowadzili mnie na zapadającą się kanapę, w stanie rozłożonym. Zmusili mnie do klęknięcia i wypięcia pośladków.

– Ssij, suko – warknął Kycowski ruszając rytmicznie biodrami. Nagły dotyk języka na łechtaczce uwolnił mój zduszony krzyk rozkoszy. – Dobrze ci? Będzie jeszcze lepiej, zapewniam.

– Szeroko nogi, piękna. Zaraz poczujesz prawdziwego kutasa w cipie. Nieporównywalny z Klimko.

Penis Grześka naparł na moją pochwę i wciskając się w nią bardzo boleśnie. Jęknęłam i poruszyłam biodrami, starając się uwolnić. Jednocześnie zaczęłam odczuwać podniecenie, sama nie wiedziałam dlaczego.

– Lubisz ruszać dupcią? No to proszę…

Kutas Leszczyńskiego wdarł się we mnie, dając mi uczucie rozrywania. Kycowski przyspieszył napór na moje gardło, Leszczyński zaatakował ostro, uderzając mnie raz po raz w pośladki i jęcząc głośno. Obaj rżnęli mnie rytmicznie, jeden w usta a drugi w cipę, poczułam jak sok płynie mi po udach strumieniami.

Nagły łomot przerwał ruch.

– Coo…?!

– Jak?!

Łubudu!

W jednej chwili zostałam uwolniona spomiędzy dwóch batów, upadłam na łóżko, nie mogąc się ruszyć z bólu.

– Edyta, nic ci nie jest?

Głos Roberta przywrócił mnie do rzeczywistości. Był pełen wściekłości, żalu, napięcia. Bólu.

Potem chyba straciłam przytomność, bo ocknęłam się w szpitalu. Przy moim łóżku siedzieli moi rodzice i Robert. Matka płakała, ojciec ją obejmował, a Severus stał pod oknem i patrzył na mnie przenikliwie.

– Jezu, ocknęłaś się! Kochanie, jak się czujesz?! – zawołała histerycznie matka i chyba chciała mnie stratować, ale ojciec jej na to nie pozwolił.

– Ja… Ja ni… nie wiem… – wychrypiałam.

– Wiedziałam, że powinnaś się uczyć w szkole prywatnej… – rozpłakała się matka. – Bezpieczniej…

– Kycowski i Leszczyński staną przed sądem za gwałt ze szczególnym okrucieństwem. – Chłodny głos geografa uspokoił mnie. – I nie wygrzebią się z wyroku skazującego.

Po badaniach rodzice zostali poproszeni na rozmowę z lekarzem prowadzącym i przy moim łóżku został tylko Robert.

– Nie zdążyłem… – powiedział załamującym się głosem. – Widziałem całe zajście przez okno, ale zanim zbiegłem…

– Nic się nie stało… – zapewniłam, marnie starając się uśmiechnąć. Nie wyszło. Byłam tak strasznie zmęczona…

– Spróbuj zasnąć. Zostanę tu tak długo jak będzie trzeba.

Został.

I jest do dziś.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Początek opowiadania narobił mi ogromnej nadziei. Jednak czym dalej czytałem, tym bardziej miałem wrażenie, że autorowi się bardzo spieszyło. Niektóre fragmenty czytałem kilka razy, a i tak nie wiedziałem co się dzieje. Za pomysł i dobry początek, daje 6/10

Autorka z pewnością miała ciekawy pomysł (uczennica śmiertelni zadurzona w swoim nauczycielu, tworząca z nim związek sado-masochistyczny na długo przed tym, jak zostali kochankami), który jednak potem został nieco rozwodniony. Wątek z dwoma młodocianymi gwałcicielami uważam za zbędny – jestem pewien, że „Snape” mógł w inny sposób udowodnić, że zależy mu na dziewczynie. Mimo wszystko czytało mi się przyjemnie, więc w belferskim stylu dam 4. Z malutkim minusem.

Pozdrawiam
M.A.

Lubię takie opowiadania, mnóstwem młodzieżowej energii, użytej na dobre lub na złe 🙂

Napisz komentarz