Odkrywając siebie X (Ania)  3.48/5 (22)

9 min. czytania

Nadixe, „Pensive„, CC BY-NC-ND 3.0

Kilka dni czekam na sygnał od Grzegorza, z niepokojem i wątpliwościami. Za każdym razem, gdy na wyświetlaczu telefonu pojawia się nieznany numer, mam nadzieję, że to on. W końcu dzwoni. Ku mojemu rozczarowaniu jego numer jest zastrzeżony, a byłby cenną zdobyczą!

– Wszelkie ważne informacje będzie ci przekazywać Anka – informuje rzeczowo. – Nie musisz przychodzić na zebrania.

Nie muszę? Czyli mogę? Nie chce mnie tam widzieć? Nie dziwię się, że z jego punktu widzenia Michał jest cenniejszym współpracownikiem, ja nie nadaję się do niczego, ale czy jednak dżentelmen nie powinien postąpić odwrotnie? Mnie chronić przed Michałem, a nie na odwrót? No dobrze, on nie jest dżentelmenem, a ja wcale nie chcę, żeby nim był.

– Jeśli chcesz bywać w centrum, sugeruję wtorki i czwartki – kontynuuje. – W te dni na pewno nie zastaniesz tam Michała.

– Okej – zgadzam się przez zaciśnięte ze złości gardło. – Czyli będę zajmować się tylko wywiadami, żadnych papierów?

– Tak – odpowiada oschle. Ton jego głosu sprawia, że przechodzą mnie ciarki. – Masz jeszcze jakieś pytania?

– Nie.

Rozłącza się. Tak po prostu. Bez pożegnania ani żadnych form grzecznościowych. Nie wiem, czy dalej mam ochotę w tym uczestniczyć. Nie bywając w centrum, nie będę spotykać nie tylko Michała, ale też jego. A chyba na tym mi zależało najbardziej. Na podziwianiu Grzegorza, choćby z daleka.

Jeszcze tego samego dnia dzwoni do mnie Sonia. Dlaczego oni wszyscy mają mój numer?! A ja nie mam żadnego… Umawiamy się na obiad. Jak zwykle jest ciepła i troskliwa. Zwierzam się jej ze swoich wątpliwości i mgliście opowiadam o tym, co zaszło między mną i Michałem.

– Opowiadał mi – kwituje. – Z grubsza to samo.

Co ona takiego w sobie ma, że wszyscy zdradzają jej sekrety? Chyba nie wystarczy być staruszką, potrzebna jeszcze jakaś iście magiczna moc! Jestem wdzięczna, że nie rozdrapuje tych ran, nie wypytuje o nic ani nie sugeruje żadnych rozwiązań. Chcę, żeby ta koszmarna burza sama minęła. Muszę o tym komuś opowiedzieć i tylko opowiedzieć, nie roztrząsać każde słowo i gest, rozpatrywać wszystkie możliwości.

Spotkanie z Sonią wprawia mnie w dobry nastrój. Powoli wracam do siebie i staję się gotowa na nowe wyzwania. Znów chce mi się żyć. Uśmiecham się do ludzi mijanych na ulicy, jestem przyjazna i rozluźniona. Aż przesadnie. Wieczorem nawet odbieram telefon od Michała. Gdyby nie Sonia, nie dojrzałabym do tego.

– Cześć – odzywam się pierwsza.

– Cześć – odpowiada niemal szeptem, a ja uświadamiam sobie, jak miły jest jego głos. Niski, spokojny, zmysłowy. – Cieszę się, że masz dobry nastrój.

– To aż tak rzuca się w oczy? – W zasadzie się nie dziwię, ale jakoś rozmowę trzeba podtrzymać. Albo zakończyć…

– Raczej w uszy. – Śmieje się dźwięcznie. – Chciałem cię przeprosić. Wiem, że może ci być niezręcznie spotykać się ze mną, dlatego poprosiłem Grzegorza, żeby przekazał ci, kiedy jestem, a kiedy nie, ale on chyba nie był dla ciebie zbyt miły…

– Nic nie szkodzi. – Już niemal nie pamiętam przykrego wrażenia, jakie zrobiła na mnie tamta rozmowa.

– Jeśli chodzi o mnie, naprawdę nie musisz się ukrywać. Nic ci nie zrobię.

Czy to ma być żart? On myśli, że się go boję? Jeszcze czego!

– Dobrze nam zrobi odrobina odległości. – Staram się, by deklaracja zabrzmiała lekko, czuję jednak dziwny niepokój. – I ani przez chwilę się ciebie nie bałam.

– Kamień z serca! – wzdycha teatralnie. – Lubię cię. – Brzmi niemal jak wyznanie miłości.

– Mnie się po prostu nie da nie lubić. – Próbuję zaśmiać się równie dźwięcznie jak on wcześniej.

– Masz rację. – Zdumiewa mnie przyznaniem tego i to równie poważnym tonem! – Jesteś po prostu urocza. Tak słodka, że aż chce się ciebie schrupać.

– Oj, chyba nie wszyscy tak uważają – wzdycham. – A szkoda.

– To któż taki nie uległ twojemu czarowi? – I znów niewinna rozmowa przeradza się w flirt.

– Tylko ty uległeś. – Czemu podejmuję grę?! Głupia koza ze mnie! To znów się źle skończy!

– Bez wątpienia uległem. – Teraz on wzdycha. – Przy tobie szybciej bije mi serce, a gdy słyszę twój drżący głos, cały się rozpływam, mięknę.

– A ja myślałam, że twardniejesz – żartuję.

– Och! To zupełnie inna bajka. – Nie bardzo wiem, jakie emocje rozbrzmiewają w tych słowach, ale instynktownie czuję, że są silne i jest ich wiele. Różnych.

– Opowiedz mi o tym. – Chyba jakiś wredny chochlik kazał mi poprosić!

– Naprawdę chcesz? – Nie odpowiadam. – Bardziej pragnę twojej bliskości, twojego ciepła i zapachu. Pragnę cię widzieć i czuć. Niekoniecznie uprawiać seks. Sądzę, że mogłoby być wspaniale, choć… onieśmielasz mnie. I mojego najlepszego przyjaciela też – dodaje po chwili.

– Masturbujesz się, myśląc o mnie, więc chyba…

– Rety, Gabi! Jestem facetem, to silniejsze ode mnie! Nic nie rozumiesz!

– Więc wytłumacz mi – nalegam.

– Gdyby jakaś inna dziewczyna powiedziała mi o swoich pragnieniach, dałbym jej czego potrzebuje.Bez wahania. Dymałbym ją całą noc i uwierz, że nic by mnie nie szokowało, ale… Z tobą jest inaczej. Zupełnie inaczej. Obawiam się, że przy tobie mógłby mi nawet nie stanąć. Tyle że wcale by mi to nie przeszkadzało. Nie potrzebuję tego!

– Ciekawe – mruczę – ale dalej nie rozumiem.

– Nigdy nie byłaś zakochana?

– Nigdy nie byłam facetem. – Znów próbuję obrócić wszystko w żart.

– Mam taką nadzieję – mówi całkiem serio. Chcę zmienić ton tej rozmowy!

– Tak? Z przerośniętą łechtaczką byś mnie nie chciał? – Próbuję swoich sił.

– Łechtaczka żadnych rozmiarów by mi nie przeszkadzała – deklaruje śmiało. Zbyt śmiało! 

– Nawet większa od twojego nielota?

– Chciałbym to zobaczyć. – Śmieje się. – Wątpię, czy takie istnieją. Może chcesz porównać?

– Nie, mojej trzeba szukać z lupą.

– Mogę się założyć, że znajdę ją bez problemu.

– O, nie wątpię, że możesz się założyć, ale ja nie zamierzam ci jej pokazywać!

Oboje wybuchamy śmiechem, ale on szybko poważnieje. Wolę, jak brzmi na zrelaksowanego, a mam wrażenie, że sprawiam, iż cały się spina.

– Jeśli kiedyś zmienisz zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać. – I znowu ta desperacja, rezygnacja, smutek…

– Hej! – wołam. – Co to ma być?

– Nic…

– Nic?

– Nic!

Dziwnie się z tym wszystkim czuję. Jest w nim coś, co chwyta za serce. Nie kocham go. Nie pożądam. Lubię. Mogłabym iść z nim do łóżka. Niezobowiązująco. Dla sportu i dla zabawy. Nie zrobię tego, bo wiem że dla niego to byłoby coś więcej. On też nie jest zabawką. Nie wolno mi go tak traktować. Wzdycham.

– Co? – pyta tym razem on.

– Nic – odpowiadam, chichocząc.

– O czym myślisz?

– O tym, że nie jesteś zabawką. – Odważam się na szczerość.

– Żałujesz?

– Może.

– A gdybym był?

– Bawiłabym się tobą.

– Jak? Chciałbym to usłyszeć.

– Chyba nie powinnam. – Głośno wciągam powietrze.

– Wiem, ale zrobisz to. – On też głęboko oddycha.

– Okej. – Zamykam oczy i pozwalam wyobraźni pracować. – Na początku potraktowałabym cię jak pomoc naukową. Obejrzała dokładnie. Sprawdziła, jak działasz. Leżałbyś spokojnie przede mną, a ja dotykałabym wszystkiego, czego bym chciała dotknąć. Gładziłabym, sprawdzała różne siły nacisku. Może nawet dałabym ci klapsa. Obserwowałabym, jak twój ptaszek rozwija skrzydła. Jak robi się coraz większy. Rozbierałabym go i ubierała jak laleczkę. Tarmosiła. Skosztowałabym go. Pocałowała, polizała. Oswoiła się z zapachem i smakiem. Być może odważyłabym się wziąć go głęboko w usta. Spróbować, jak to jest. Nigdy tego nie robiłam – dodaję po chwili. – A ciekawska ze mnie istotka.

Wyobrażanie sobie tego jest przyjemne, ale mnie nie podnieca, seksualnie neutralne. Czuję jednak, że chciałabym to naprawdę zrobić i mam wrażenie, że on również.

– Chciałabym też zobaczyć, jak wytryska – kontynuuję. – Może doprowadziłabym do tego sama. Ustami, językiem, dłonią. A może wolałabym popatrzeć, jak ty to robisz. Pokazałbyś mi?

– Gdybyś poprosiła… – Kiedy się odzywa, dociera do mnie, że moja opowieść zadziałała. I to cholernie mocno. Karcę się w myślach. Nie powinnam była.

– Nie poproszę, przecież wiesz – szepczę z wyraźnym wahaniem. – Nigdy więcej tego nie zrobię. Chyba, że teraz.

– Teraz? – dziwi się.

– Tak – Uśmiecham się w duchu. – Teraz. Jesteś sam?

– Tak.

– A zrobisz to dla mnie? W tej chwili, przez telefon, rozmawiając ze mną.

– Tak – jęczy. – Jeśli tego chcesz.

– Chcę!

Wyobrażam sobie, jak przytrzymuje telefon ramieniem i dobiera się do swojego rozporka. Oswobadza męskość, ściska mocno i zabiera się do roboty.

– Wyobraź sobie – zaczynam perwersyjną zabawę – że wchodzę właśnie do twojego pokoju. Jesteś rozgrzany i niecierpliwy. Ja również. Rozbieramy się w pośpiechu. Między namiętnymi pocałunkami. – Słyszę, jak jego oddech zmienia się, staje nieco głośniejszy i szybszy. – Nie możemy się od siebie odkleić. Gdy tylko oswobadzam się ze stanika, chwytasz moje piersi. Wypełniają twoje dłonie. Przelewają się z nich. Klękasz przede mną i wędrujesz językiem od jednego do drugiego sutka, ugniatając je przy tym dłońmi. – Michał wydaje przeciągły jęk, więc milknę na chwilę. Zastanawiam się, co się dzieje, ale słyszę tylko coś, co przypomina trzepotanie skrzydeł gołębia. – Podnoszę cię z kolan i całuję. Odwracasz mnie tyłem. Opieram się dłońmi o ścianę. Czekam, aż dasz mi klapsa. Nie robisz tego. Przytulasz się do mnie od tyłu. Całujesz w kark. Obejmujesz ręką tak, że jedną dłonią chwytasz obie piersi. Czuję na pośladkach twoją erekcję. – Mam wrażenie, że łamie mi się głos. To działa i na mnie! Sekstelefon. Ciekawe, co on czuje. – Drugą ręką zsuwasz mi majtki. Nakierowujesz go na mnie i gwałtownie wchodzisz. Zaczynasz… – przerywam, bo słyszę, jak dyszy. Mam ochotę spytać, czy wszystko w porządku. Nie robię tego. Wiem, że nie. – Zaczynasz mnie dziko posuwać. Jesteś jak zwierzę. Zaślepiony żądzą. Ja też. Jestem otwarta i gotowa. Na ciebie! Robisz to tak gwałtownie, że cały świat się trzęsie, a ja czuję, jak mnie rozrywasz, z każdym pchnięciem pogłębiasz szczelinę, która jest we mnie. Jesteś taki wielki! Zaczynam odpływać. – Ze słuchawki dochodzi głośne stęknięcie i już wiem, że jest po wszystkim. Jego oddech uspokaja się. Nic nie mówi. Ja też chwilę milczę. – Dziękuję – szepczę w końcu czule do słuchawki i rozłączam się.

 

***

Jest mi wstyd. Znów posunęłam się za daleko. Unikam go jak ognia, ale kilka razy masturbuję się, wspominając naszą rozmowę. Wyobrażając sobie jego po drugiej stronie słuchawki. Nabrzmiały członek. Zamglone oczy. Rozpłomienione policzki. Nagi tors. Dreszcz rozkoszy przechodzący po szczupłym ciele.

Również teraz w mojej głowie czai się wariacja na ten temat. Zamykam się w łazience. Wybieram płyn do kąpieli – wiśniowy. Ustawiam temperaturę wody i ogrzewam nią zimną wannę. Kiedy się kładę, rozłożone nogi opierając o przeciwległe krawędzie, mam przed oczami twarz Michała wykrzywioną grymasem pożądania.

Kieruję ciepły deszczyk w stronę krocza. Przyjemnie łaskocze. Delektuję się tym, ale chwilę później przekręcam regulację w sitku prysznica i skupiam całą wodę w jeden spójny strumień penetrujący moje ciało. Doznania są silne i przyjemne. Prawie tak silne, jak wizja jego dłoni zaciskającej się wokół wielkiego niczym pień penisa.

Odkrywam, że najprzyjemniej jest, gdy zataczam niewielkie kółeczka tuż przy wejściu do środka. Jest mi błogo. Czuję wzbierającą we mnie falę. Długą, łagodną niczym fala przyboju, ale wcale niewygasającą. Czuję, jak się po mnie rozlewa, ogarnia całe ciało, unosi pod sufit. I wtedy nadchodzi moje tsunami. W momencie, gdy wyobrażam sobie wytrysk Michała. Gwałtowny i obfity.

Rozluźniam się. Wanna jest dopiero w połowie pełna. Trochę marznę, zanim mogę zanurzyć się cała. Wspaniale! Cudownie! Moje ciało i jego możliwości są po prostu niewiarygodne! Żałuję, że nie odkryłam tego wcześniej.

 

***

Kiedy przeprowadzam wywiad z niespełna czterdziestoletnią gospodynią domową, zaskakuje mnie fakt, że dla niej przeżyciem o charakterze erotycznym jest badanie ginekologiczne. Wzdrygam się na samą myśl.

– Wolałam metalowe wzierniki od plastikowych – wyznaje. – Były przyjemnie chłodne, od samego dotyku przeszywał mnie dreszcz.

Długo nie rozumiem – jak można robić się wilgotną i chętną na myśl o rozłożeniu nóg przed lekarzem? Przecież to takie… niesmaczne. W końcu jednak kolejny element układanki wskakuje na swoje miejsce i wszystko staje się jasne.

Jej pierwszy kochanek był studentem medycyny. Miała wtedy szesnaście lat. On chciał zostać ginekologiem. Nie wie skąd, ale miał nawet w domu przyrządy. Badał ją. To stało się stałym elementem ich gry wstępnej. Fetyszyzm – myślę, choć wiem, że takie powiązania erotyzmu z przedmiotami zazwyczaj powstają na wcześniejszym etapie rozwoju.

Jeszcze ciekawiej robi się, gdy przyznaje, że on rzeczywiście został ginekologiem-położnikiem i jest jej lekarzem, prowadził jej obie ciąże. Był przy porodzie. A przy poczęciu? – przemyka mi przez myśl. Nigdy nie powiedziała o tym związku swojemu mężowi.

Z rozmowy wynika, że nigdy nie kocha się ze swoim lekarzem, ale praktycznie za każdym razem on doprowadza ją do nieziemskich orgazmów. Podczas badania! Była kilka razy u innych ginekologów, też ją to kręciło, ale nie szczytowała.

Z mężem robią same zwyczajne rzeczy. Jest miło. Umiarkowanie. Czasem udaje się przeżyć coś więcej, ale nie aż tak. Mimo wszystko nigdy w życiu by od niego nie odeszła. Jest jej najlepszym przyjacielem.

Trochę pokręcone, ale teraz lepiej ją rozumiem. Wzierniki przestają być dziwactwem, stają się elementem romantycznej historii.

Przejdź do kolejnej części – Odkrywając siebie XI

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Dotychczas Gabi prezentowała się nam jako dziewczyna skłonna do uległości, otwarta na brutalne traktowanie, balansująca wręcz na krawędzi masochizmu – przynajmniej w swoich niezrealizowanych wciąż fantazjach. Tym razem jednak przejawia pewien sadystyczny rys, znęcając się nad nieszczęsnym Michałem. I dając mu nadzieję na coś więcej, niż jest skłonna ofiarować. A wszystko dlatego, że Grzegorz raczy ją swoim désintéressement. Jednak mało kto potrafi być tak okrutny jak wzgardzona kobieta 🙂 Prawdę rzecze William Congreve, iż „Heav’n has no Rage, like Love to Hatred turn’d, Nor Hell a Fury, like a Woman scorn’d.”

Czekam na kolejny rozdział. A nie – już się pojawił 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Napisz komentarz