Odnaleźć swoje miejsce (Ravenheart)  3.77/5 (95)

21 min. czytania

Kiedy zrozumiałam, że jestem nimfomanką? Właściwie, to chyba nigdy. To znaczy, oczywiście, ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę, kim jestem – ale najpierw starałam się tę świadomość z siebie wyprzeć, a teraz to już nie ma znaczenia. Żadnego. Więc mogę chyba powiedzieć, że nigdy tego nie przerobiłam, jak mawiają psychologowie. Co najwyżej – zaakceptowałam, tak jak się akceptuje mały biust, krzywe zęby czy wypadające włosy.

Bycie nimfomanką dla kogoś, kogo to nie dotyczy wydaje się świetną zabawą. Ot, masz duży popęd, zawsze ci się chce, a jeśli jeszcze do tego wszystkiego masz w miarę zgrabną figurę i niezłe cycki, to praktycznie możesz wieść szczęśliwe życie.

Nic bardziej mylnego.

Nimfomania jest jak nałóg. Ciągła chęć robienia TEGO. Nie ważne z kim. Nie ważne jak. Byle tylko zaspokoić ciągłą, zwierzęcą chuć. Potem zwykle przychodzi opamiętanie. Pogarda dla siebie… i głucha, gorzka świadomość, że zrobisz to znowu. I znowu. I że nie panujesz nad tym. Że w twoim ciele jest tak wielka potrzeba seksu, że nie ma miejsca na nic innego. Na miłość, na pracę, na uporządkowane i normalne życie.

Kiedy to się zaczęło? Wcześnie. Wedle fachowej literatury tematu – dużo wcześniej niż w typowym przypadku.

Masturbować zaczęłam się tak dawno, że nie pamiętam, kiedy to było. Być może byłam zbyt mała, żeby pamiętać. Mam takie przebłyski, że leżę w łóżeczku w ciemności pokoju i nasłuchuję. Gdzieś tam, za ścianą, słyszę przytłumione głosy matki i ojca. A potem wkładam ręce pod kołdrę – miałam taką korkową pościel z wielką, uśmiechniętą pandą – i zaczynam te dziwne, śmieszne ruchy, które sprawiają mi taką przyjemność.

Robiłam to przez całą szkołę podstawową. I to coraz częściej. W domu, w szkole, w krzakach za boiskiem, na spacerze w lesie. Nie wiem, jakim cudem nikt tego nie zauważył. Zabawne, ale na samym początku nie kojarzyłam tego z seksem. To był po prostu rodzaj zabawy. Po prostu przyjemność – taka jak ze zjedzonego ciastka, tylko oparta na czymś innym. Dopiero gdy zaczęłam dorastać, a hormony oszalały już zupełnie, wszystko nabrało nowego sensu. Zrozumiałam, że to, co robię to seks. Samotny, ale seks.

O seksie uczyłam się ze szkolnych rozmów, z filmów i z Internetu. W domu nigdy na ten temat nie było rozmowy. W ogóle, pomiędzy moimi rodzicami nigdy nie było czułości. Raczej schemat: coś za coś. Partnerstwo dla osiągnięcia celu i dla stworzenia wizerunku.

Ojciec był bogaty z domu. Jako jedynak przejął rodzinną firmę w całości i oczywiście miał wszystkie profity z tym związane. Ordynat – powiedziała kiedyś o nim matka. Był wykształcony, przystojny, elegancki – idealna partia.

Matka też pochodziła z dobrej, lekarskiej rodziny. Zawsze opływała w luksusy. Prestiżowe studia, prestiżowe ciuchy, prestiżowe towarzystwo. Była piękną kobietą, z dużym potencjałem, który jednak uwielbiała marnować na przyjemności. Dziadek – ordynator wojewódzkiego szpitala zapewniał ukochanej córeczce niewyczerpane źródło finansowania.

W końcu jednak należało się ustatkować. I tak, zeszli się razem: świetnie zapowiadający się przedsiębiorca z piękną ordynatorówną.

Gdyby żyli w średniowieczu byliby zapewne doskonałym małżeństwem, zaaranżowanym dla dobra dwóch zacnych familii, płodzili dzieci i budowali chwałę rodów. Ale oni żyli w XXI wieku, więc ojciec miał swoją firmę i towarzystwo swoich znajomych, a matka żyła własnym życiem. Nie było tam miejsca na bliskość.

Ojciec pozwalał jej na to, bo wystarczyło mu, że nie musi się jej wstydzić, dobrze wygląda na charytatywnych balach i że dała mu dziecko. Mnie. Ale to dziecko nie było bynajmniej oczkiem w głowie tatusia. Było kolejnym produktem, inwestycją, która zacznie być interesująca, dopiero gdy dorośnie. Przewijanie i opowiadanie bajek ojca nigdy nie interesowało. A matkę ciągnęło do kieliszka, do sklepów i do facetów, a nie do zajmowania się córką, która właśnie zaczynała rozwijać świadomość.

Byłam więc sama z moim rozwijającym się ciałem i z moimi rosnącymi potrzebami. Hormony uderzały do głowy – ale nie było nikogo, kto pomógłby mi to zrozumieć, oswoić i opanować. A był to czas, gdy podniecało mnie dosłownie wszystko – film, książka, sugestywny plakat na sklepowej wystawie. Gra komputerowa.

Zabawne było w tym wszystkim to, że wcale nie wyglądałam i nie zachowywałam się prowokująco. Nie ubierałam się wyzywająco. Wręcz przeciwnie – na zewnątrz można by mnie wziąć za zupełnie przeciętną uczennicę. Byłam szarą myszą, zamkniętą w swoim świecie, wycofaną i introwertyczną. Tymczasem w środku we mnie aż kipiało. Gorzał ogień, którego nie byłam w stanie ugasić. A cokolwiek mu ofiarowałam, tylko sprawiało, że rósł.

Dziewictwo straciłam na szkolnej dyskotece, z chłopakiem, którego nawet nie znałam. Był starszy – dużo starszy – ode mnie. Sam proces odbył się dość profesjonalnie i chyba dzięki temu nie stanowił nigdy traumy. Mojego Pierwszego nie spotkałam zresztą już nigdy. Zabawne, nawet nie wiem jak miał na imię. Choć, oczywiście, nie ma to żadnego znaczenia.

Po tej dyskotece moje życie nabrało seksualnego tempa. Szukałam chłopaków i znajdowałam ich szybko. Nigdy jednak nie byłam zainteresowana „chodzeniem ze sobą”. Chciałam się pieprzyć. Po prostu. A informacja o tym rozchodziła się w gronie osób, które były tym zainteresowane.

W pierwszej klasie liceum zaliczyłam pierwszy trójkąt. Dwóch chłopaków – jeden był już nawet studentem – poznanych na jakimś koncercie zaprosiło mnie do namiotu i nauczyło, co to znaczy obsługiwać dwóch facetów jednocześnie. Byliśmy tak pijani, że pamiętam z tego tylko niektóre sceny. Ale poznałam wtedy smak spermy – dziwny, metaliczno-słony, początkowo odpychający, ale potem przyprawiający wręcz o uzależnienie.

W czasie wakacji straciłam matkę. Rozbiła się na jakimś drzewie na krętej, mazurskiej drodze. Miała być wtedy na jakiejś konferencji w Krakowie. Ale Mazury – a ściślej jakiś kolejny kochanek – były ciekawsze. Ojciec bez zmrużenia oka przyjął fakt, że we wraku znaleziono moją matkę i obcego faceta. I że matka nie miała na sobie majtek, zaś w podróżnej torbie znajdowała się kolekcja dild, penisów i najróżniejszych zabawek, która wystarczyłaby do wyposażenia małego muzeum porno. Na pogrzebie uronił nawet kilka łez i wspominał, jaką to dobrą żoną i matką była zmarła. Cóż, hipokryzja zawsze była silna w tej rodzinie.

W liceum rżnęłam się chyba ze wszystkimi. Zadziwiające, że mój ojciec nigdy tego nie zauważył. Przecież musiał widzieć, że w łazience walają się moje rzeczy, często pokryte zaschniętą spermą. A może nie chciał widzieć?

To właśnie wtedy zauważyłam, że zwykła masturbacja, a nawet seks przestają mi wystarczać. Jakby radość sprawiało mi nie tyle pieszczenie się, co przekraczanie kolejnych granic. Łamanie tabu. Przekraczanie zakazanych rewirów.

Oglądałam porno i czytałam je. W połowie drugiej klasy miałam już za sobą utwory markiza de Sade. Chyba nikt go tak nie rozumiał jak ja. Szukać, wciąż szukać. Większej podniety, większego zboczenia.

Internet pomagał, podsuwając coraz to śmielsze sceny. Obciąganie Murzynowi. Seks dwóch dziewczyn. Anal. Twardy anal – taki bez zgody. Orgia. Seks z pijaną. Dogging. Upokorzenie. Bicie. Wszystko było nowe, wszystko fascynowało urokiem kolejnej, przekroczonej granicy.

Podniecały mnie sceny gwałtów – pal sześć, czy udawanych, czy nie. Ileż to razy leżałam w łóżku, wlepiając oczy w ekran i brandzlując się do utraty tchu pod scenę zbiorowego seksu kilku obleśnych facetów z młodą laską. A jeśli ona do tego protestowała i opierała się, to wylatywałam w kosmos. Gwałt. To było to. Wyobrażałam sobie, co czuje ona. Upokorzona, zmuszona, wykorzystana. Czująca pogardę do siebie. Strach. Przerażenie. A przy tym wszechogarniąjące poczucie braku kontroli. Świadomość, że jesteś tylko ciałem, przerzucanym pomiędzy nimi. I poczucie tego, że za chwilę kolejny samiec cię będzie pieprzył. Uwielbiałam dochodzić w momencie, gdy gwałciciel spuszczał się w jej cipkę. A potem śniłam o tym, powtarzając w umyśle każdy ruch. Budziłam się rano, podniecona, wkurwiona i nienasycona.

Pełna fascynacji oglądałam sceny seksu lolitek ze starymi, obleśnymi dziadami. Nawet to mnie podniecało. A potem przyszły filmy o inceście. Miałam całą kolekcję filmów z matkami uprawiającymi seks z własnymi dziećmi płci obojga, a Rachel Steele była moją ulubioną gwiazdą. Przez długi czas wyobrażałam sobie, jakby to było mieć matkę, która wylizuje mi cipkę. Albo każe mi zaspokajać swojego brata. Gdybym miała rodzeństwo, na pewno nie skończyłoby się to dobrze.

Ktoś, kto tego nie odczuł, nie jest w stanie mnie zrozumieć. Człowiek nie powinien chodzić cały czas podniecony. A ja po każdym rozładowaniu traciłam chęć na cokolwiek, gorzko świadoma, że jestem tylko niewolnikiem swojego własnego ciała.

Zdarzało mi się, że na widok kopulujących w bramie psów, momentalnie robiłam się mokra. Najchętniej wówczas zadarłabym sukienkę, żeby się zaspokoić. A gdyby pies zaczął się do mnie dobierać, na pewno bym uległa. Tak, takie filmy też oglądałam. I też onanizowałam się do nich. Kiedyś śniło mi się, że zostałam porwana i występuję w jakimś podrzędnym i nielegalnym klubie, gdzie na scenie pieprzę się z psem, oglądana przez tłum spoconych facetów, którzy robią sobie dobrze. A może nawet nie był to sen, tylko na pół świadoma fantazja?

Byłam w drugiej klasie liceum, gdy poszłam do klubu dla lesbijek i wyrwałam tam jakąś dziewczynę. Była starsza ode mnie – chodziła już na studia – ostra, bezczelna i bez zahamowań. Tańczyłyśmy, całowałyśmy się i piłyśmy. Potem wzięła mnie do swojego mieszkania. Zostałam na noc – ojcu wysłałam tylko SMS, że jestem u koleżanki, z którą rano pójdę do szkoły. Nawet nie zapytał, u której.

Anita była niezła w te klocki. No i doskonale znała mapę kobiecego ciała, więc potrafiła naprawdę wystrzelić mnie w kosmos. Miałyśmy zbliżone temperamenty. Łączył nas seks, skłonność do jazdy po bandzie i ciągła potrzeba, żeby się pieprzyć. Zdarzyło nam się razem przyćpać. Trawka, czasem dopalacze. Jak było lepiej z kasą – zdarzyła się raz kokaina. Kolejne tabu padło. Myślę, że zaczęło mnie wtedy coś z nią łączyć. Jakaś relacja, pierwsza w moim życiu. Nie, to nie była miłość – nie wiem, czy nimfomanka w ogóle jest do niej zdolna – raczej: poczucie zrozumienia. Byłyśmy jak dwie alkoholiczki, połączone mrocznym uzależnieniem. I każda z nas była dla drugiej chwilową ulgą.

Nie kochałam jej, ani ona mnie, więc nie byłyśmy o siebie zazdrosne. Wiedziałam, że pieprzyła się z innymi. Miała więcej czasu, bo nie poświęcała za wiele czasu na studia, a ja musiałam jednak chodzić do szkoły. Zapytała mnie kiedyś, czy mam ochotę na trójkąt. Powiedziałam jej, że już próbowałam i że mi się podobało. Uśmiechnęła się i powiedziała, że to dobrze.

To się stało jakiś miesiąc później. Zaprosiła kiedyś starszego gościa. Ile mógł mieć? Pewnie z pięćdziesiąt lat. Wyglądał starzej od mojego ojca. Miał siwe włosy i wielki, nabrzmiały brzuch. Pieprzyłyśmy się na jego oczach, a on się onanizował. Nawet nie musiałam go dotknąć. Po wyjściu zostawił zwitek banknotów. Zrozumiałam dopiero po chwili.

Na początku coś się w mnie buntowało. Jak to – mam być kurwą? A potem zrozumiałam, że to wszystko jedno. Że odrzucenie tych pieniędzy byłoby głupotą. Pieniądze przehulałyśmy na imprezie. Gdzieś w środku, spodobało mi się, że jestem piętnastoletnią dziwką. Smakowałam swój upadek jak wódkę. Ostrą, palącą i niesmaczną – ale dającą czasu. Siedziałam potem na matematyce, patrząc się na tablicę pokrytą sinusami, przy której uwijał się spocony nauczyciel i myślałam: „pierdolę cię i całą tę szkołę, bo jestem dziwką i zarabiam więcej niż ty”.

Poznanego u Anity faceta zobaczyłam znowu dwa tygodnie później. Sesyjka wyglądała podobnie – rżnęłam się z moją kochanką, a on patrzył i walił sobie konia. Film porno na żywo. I za konkretną kasę. A przy następnej wizycie zrobiłam mu dodatkowo laskę, pozwalając ponadto skończyć mi na twarzy. Odwdzięczył się premią. Nigdy w życiu nie miałam tyle własnej kasy. Potem Anita rzuciła studia, wyjechała do Niemiec, a ja zostałam sama – ale z pomysłem na życie.

Gdzieś pod koniec trzeciej klasy liceum zamieściłam pierwsze ogłoszenie, na forum poleconym mi przez Anitę. Tak, zostałam pełnoprawną, pracującą dziwką. Nie, nie miałam żadnych oporów ani wyrzutów sumienia. Bzykałam się po hotelach z różnymi facetami, zaspokajałam głód moich demonów i jeszcze dostawałam za to pieniądze. To nieprawda, że wszystkie dziwki robią to mechanicznie i dla pieniędzy. Ja robiłam to dla siebie.

Ojca interesowało tylko to, czy ze szkoły przynoszę dobre oceny. Czasem jeszcze pytał, co robię po szkole i czy mam jakieś koleżanki. I dlaczego zawsze nocuję u nich, a nigdy nie zapraszam ich do siebie. Zastanawiałam się czasem, czy też kogoś sobie znalazł. I czy rżnie jakąś dupę, której nie pokazuje w domu, bo nie chce płoszyć mnie przyszłą drugą mamą.

I tak mijał mi czas – rozpięty między szkołą, pieprzeniem się, shoppingiem i oglądaniem seriali. Czasami zastanawiałam się, dokąd zmierzam; czasami świtała mi wizja jakiegoś ogarnięcia się… ale szybko pogrążałam się znowu w swoim świecie.

* * *

Ten dzień był podobny do miliona innych dni. Klient umówił się ze mną na wieczorne spotkanie, przedstawił swoje oczekiwania i zarezerwował hotel. Mieliśmy spędzić razem całą noc, więc wychodząc z domu rzuciłam tylko ojcu, żeby na mnie nie czekał, bo zanocuję u koleżanki. Jak zwykle, nawet nie zapytał u której.

Wychodząc z domu wyglądałam jak zwykła nastolatka – przeciętna bluzka i dżinsy, niedbale przerzucona przez ramię torba. Oczywiście w torbie miałam wszystkie potrzebne utensylia – odpowiednie dla dziwki-lolitki.

Hotel miał niezły standard. Zresztą, ktoś, kto ma kilka stów na upojną noc z nastolatką musiał mieć środki na pokrycie opłat za miejsca schadzek. Dojechałam na miejsce i pobrałam kartę pokoju. Dziewczyna na recepcji wydała mi ją bez zmrużenia oka. Chyba wiedziała, po co tu jestem. Zresztą, ile razy widziałam podobną scenę?

Jeśli facet ma kasę, nigdy nikt nie zainteresuje się, co robi z nastolatką w pokoju z małżeńskim łóżkiem. Walka z pedofilią? Wolne żarty. Widziałam już hotele, w których dziewczyny dużo młodsze ode mnie robiły maślane oczy do swoich “wujków” i “tatusiów”, by potem zniknąć w czarnej, dyskretnej dziurze pokoju. Każde duże miasto ma takie miejsca.

Miałam jeszcze trochę czasu, więc wzięłam prysznic, z trudem powstrzymując się przed zrobieniem sobie dobrze. Chciałam jednak być bardziej naturalna w swoich reakcjach dla faceta, który miał się pojawić. Skropiłam się więc tylko perfumami i zrobiłam ostry, dziwkarski makijaż – taki, jakiego chciał. Potem założyłam na siebie białą, męską koszulę, która miała być tego wieczoru moim jedynym strojem. Wygolona cipka pulsowała niecierpliwie w oczekiwaniu na wypełnienie. Nalałam sobie drinka i rozsiadłam się w fotelu.

Wreszcie nadeszła chwila spotkania. SMS zawierał tylko krótką, zwięzłą informację: „Dojechałem. Będę za minutę”. Krótko i na temat. Podobało mi się to. Lubiłam rzeczowych facetów. Wiedzieli, czego chcą, jasno się określali i płacili.

W końcu usłyszałam kroki na korytarzu i trzykrotne pukanie. Przywołałam na twarz uwodzicielski, na wpół niewinny uśmiech nastoletniej kurewki, odpięłam dwa guziki koszuli rozchylając ją, ukazując zachęcającą ofertę mojego ciała i otworzyłam drzwi. W tej samej chwili poczułam, jak u moich stóp rozwiera się otchłań. Zobaczyłam mojego ojca.

Czułam, jak krew zastyga mi w żyłach. Serce chyba przestało na chwilę bić, a potem ruszyło nagle z kopyta, jak dziki koń spięty ostrogą. Staliśmy w tych cholernych drzwiach, patrząc na siebie z niedowierzaniem.

Wreszcie cofnęłam się o krok. Wszedł i zamknął za sobą drzwi.

– Co ty tu robisz? – spytał, nie zdając sobie chyba sprawy z absurdalności tego pytania.

– Tato, ja… – zaczęłam równie beznadziejnie.

Widziałam, jak na twarzy maluje mu się niedowierzanie, szok i zgroza. Walczył ze sobą chwilę, nie wiedząc, co ma powiedzieć.

– Moja córka… – wyszeptał w końcu – Moja własna córka… Kurwą…

Poczułam nagły przypływ bezczelności. A może to był szok?

– Proszę, proszę… – powiedziałam hardo, patrząc mu w oczy – Mój ojciec. Szanowany obywatel i przykładna głowa domu. Kurwiarzem.

Nie wytrzymał.

– Dziwka – Szybkim ruchem trzasnął mnie w twarz. Uderzenie było nagłe i bardzo bolesne. – Jesteś dziwką.

Ja także nie zdzierżyłam.

– A ty dziwkarzem! – krzyknęłam rozpaczliwie – Przecież to ty napisałeś do mnie. Mówiłeś, że chcesz mnie zerżnąć! Kazałeś się malować po dziwkarsku! Chciałeś zobaczyć moją cipkę! Chciałeś ssać moje cycki! Cycuszki – tak napisałeś! To proszę, bierz! Na co czekasz! Zapłaciłeś!

Jednym ruchem rozerwałam koszulę. Guziki prysnęły na boki, a ja bezczelnie wystawiłam piersi na pełen widok. Dyszałam ciężko, nie z podniecenia, ale z emocji, które zalały mnie jak powódź.

Spojrzał na mnie, zaskoczony i nagle zmieszany.

– Przepraszam… – powiedział cicho – Nie wiem, co powiedzieć. To się nie dzieje naprawdę… Aniu, co się z nami stało?

I nagle wszystko we mnie pękło. Emocje, tłumione od tylu lat, wezbrały i przelały się przeze mnie. Nie panowałam nad nimi zupełnie. Nagle poczułam, że chcę po prostu przez chwilę poczuć się bezpiecznie. W dziecięcym odruchu podeszłam do niego i wtuliłam się, obejmując go mocno. Jakbym nadal była małą dziewczynką, a on kochającym, normalnym tatą. Oczy zaszły mi łzami.

– Tato, to ja przepraszam – szlochałam mu w pierś – Tak, jestem dziwką. Pieprzę się ze wszystkimi. Muszę to robić. Nie wiem czemu. Może jestem kurwą, jak matka?

Nic nie powiedział. Poczułam jego dłoń na głowie. Pozwolił mi tak stać i szlochać. Milczał. W końcu odsunęłam się na chwilę i podniosłam zapłakane oczy.

– Jestem dziwką – powiedziałam – Tak, masz rację. Przepraszam. Boję się.

Wtedy mnie przytulił. Po ojcowsku. Opiekuńczo. Tak, jak powinien przez ostatnich piętnaście lat. I pocałował w czubek głowy.

– Wszystko będzie dobrze, córuś… Jakoś to ogarniemy… Ubierz się, wracamy do domu.

W ciągu kilku minut doprowadziłam się do porządku i zebrałam swoje rzeczy. Zauważył, że do torby wkładam seksowną bieliznę i dwa wibratory. Nie skomentował. Nie musiał.

Do domu wróciliśmy w posępnym milczeniu. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Zresztą, o czym było gadać? O tym, że ojciec chciał się przespać z nastoletnią dziwką? Czy o tym, że jego nieletnia córka puszczała się za pieniądze?

Siedliśmy w kuchni. On wyciągnął butelkę whisky i nalał sobie pełną szklankę.

– Mnie też nalej – zażądałam

– Jesteś za młoda na alkohol… – zaczął, ale nagle dotarło do niego, jak bardzo było to absurdalne.

Skinął głową i nalał mi pół szklanki. Podsunął mi Colę, ale pokręciłam głową. Uniosłam szkło do ust i wychyliłam jej zawartość. Bez zmrużenia oka, patrząc mu prosto w oczy. Jakbym chciała mu powiedzieć, że to nie pierwszy raz. I że nie jestem już jego małą Aneczką.

Usiadł naprzeciw mnie i wypił swoją porcję. Także patrzył mi w oczy. I nagle poczułam dziwny dreszcz. Bardzo dziwny i mroczny dreszcz.

Odstawił naczynie i ponownie napełnił obie szklanki. Nie pytał, czy chcę. Wiedział. I oboje wiedzieliśmy, że po alkoholu będzie łatwiej.

– Jak długo? – spytał w końcu

– Długo. Nie zauważyłeś?

Nie odpowiedział. Chwilę milczał, patrząc mi w oczy, po czym w końcu obojętnym głosem, jakby sprawa dotyczyła kogoś zupełnie obcego, zadał następne pytanie.

– Dlaczego?

Wyciągnęłam długiego, cienkiego papierosa i zapaliłam. Może podświadomie chciałam, żeby wyrwał mi go z dłoni, żeby mnie uderzył, żeby przypomniał mi, że jestem jeszcze dzieckiem. Ale nie zrobił nic. Zaciągnęłam się dymem po czym prowokacyjnie, wystudiowanym ruchem wypuściłam siwy obłok.

– Bo to lubię. Lubię się pieprzyć. Przepraszam, że nie jestem niewinną dziewczynką bawiącą się lalkami. Jestem nimfomanką, tak to się nazywa, tato. Może po matce, która sypiała z każdym, kto nosił spodnie. A może po ojcu, który chyba ma skłonność do nieletnich dziwek.

Mówiłam to obojętnie, bez złości. Jakbym opisywała życiorys jakiejś postaci ze szkolnej lektury. Ale wiem, że każde słowo paliło mojego ojca żywym ogniem. I mnie także.

Nie odpowiedział nic. Piliśmy więc w milczeniu. Ojciec szybciej, ja wolniej – ale oboje chcieliśmy zagłuszyć myśli. Wyrzuty? Poczucie winy?

Procenty rozgrzały mnie od środka. A może to był brak zaspokojenia? W głowie szumiało, w środku rodziło się znajome uczucie. Przerażające uczucie.

– Idę spać – powiedziałam, nieco bełkotliwie – Nawet dziwki czasem sypiają.

Wstałam, ale wypity alkohol sprawił, że zatoczyłam się na niego. Przytrzymał mnie, żebym nie upadła, ale jego dotyk w dziwny sposób mnie pobudził. Męskie ręce, obejmujące mnie… Przeszedł mnie dreszcz. Bałam się tego, co będzie się działo z moim ciałem. Bałam się, ale podświadomie pragnęłam czegoś… czegoś, czego nie chciałam się nazwać…

Wysunęłam się z jego rąk i cofnęłam.

– Jestem upadłą, szesnastoletnią dziwką. Ale postaram się nie upaść bardziej.

Dlaczego użyłam właśnie tych słów? Nie wiem. Ich dwuznaczność spłynęła mi na usta samorzutnie i bezwiednie. Spojrzał na mnie przeciągle. Niemal czułam, że i przez jego umysł przesunęła się zakazana wizja.

– Napisz mi jutro zwolnienie do szkoły – mruknęłam sennie – nie mogę się pokazać w takim stanie.

Chwiejnym krokiem wyszłam na korytarz. Nagła myśl, pokusa, przemknęła mi przez głowę. Zanim się nad nią zastanowiłam, to już się działo. Obróciłam się i wystudiowanym, powolnym ruchem ściągnęłam bluzkę. Nie miałam pod nią stanika.

Tak, chciałam go ukarać. Pokazać mu moje piersi, które tak bardzo chciał całować. O których myślał, gdy umawiał się z nieznaną nastolatką do hotelu. Które wyobrażał sobie licząc na spędzenie upojnej nocy z nieletnią dziwką. Zdejmowałam tę cholerną bluzkę patrząc mu prosto w oczy. Świadomość tego, co czuję było jak powolne zrywanie strupa z podrapanego kolana w dzieciństwie. Odrobinę bolesne, ale jednocześnie perwersyjnie przyjemne. Patrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

– Napisz mi to zwolnienie – mruknęłam drugi raz i weszłam do siebie do pokoju. W głowie kręciło mi się jakbym właśnie zeszła z karuzeli. Ściągnęłam dżinsy, zgasiłam światło i padłam na łóżko. Świat wirował.

Zasnęłabym pewnie od razu, gdyby nie to, że nadmiar whisky i emocji przyprawił mnie o nudności. Leżałam więc w ciszy ciemnego pokoju, czekając aż ciało dojdzie do jakiej-takiej normalności. To było wypróbowane działanie. Leżeć i nie myśleć o niczym, w cichym oczekiwaniu na odejście wzbierających torsji. Kontrolować oddech. Skupić się na niemyśleniu o wymiotach. W końcu ciało uspokoiło się. Przewróciłam się na bok marząc, by czarna noc wyłączyła mi mózg.

Ile czasu minęło, zanim drzwi się uchyliły? Pięć minut? Dziesięć? A może cała wieczność? Byłam obrócona tyłem, ale widziałam długą plamę światła rzucanego z przedpokoju.

A potem wszedł do środka i zamknął drzwi. Znowu byliśmy w ciemnościach, które rozjaśniał tylko księżyc zawieszony gdzieś nad bezdusznym niebem.

Czy wiedziałam wówczas, co się stanie? Świadomie – chyba nie. Ale moje ciało się domyślało, że napięcie całego dnia musi się jakoś rozładować. Pamiętam doskonale uczucie wilgoci, które mnie wówczas zalało. I falę dziwnego gorąca, obezwładniającą mnie swoją bezwzględną pewnością następstw.

Tej pamiętnej chwili, w głębokiej ciszy majowej nocy, atmosfera z każdą sekundą gęstniała wręcz namacalnie. Leżałam, obrócona do niego plecami na wpół śpiąc, na wpół udając sen. Czułam jego obecność. Rzucała cień na moje myśli, przyspieszając bicie serca. Obecność ojca. Obecność mężczyzny.

Wreszcie poczułam, jak siada na moim łóżku. Chwilę zwlekał, jakby niepewny, czy może kontynuować. A ja, świadoma ogarniającego mnie podniecenia, leżałam tyłem do niego, w bezpiecznej, embrionalnej pozycji, przygryzając z emocji wargi i starając się nie oddychać.

Wtedy poczułam jego dłoń na udzie. Zadrżałam na całym ciele. W jednej chwili wszystkie komórki mojego ciała rozpaliły się jasnym ogniem. Fala pożądania i dławiącej zgrozy była tak mocna, że o mały włos nie krzyknęłam. Zły dotyk. Dotyk, o którym czyta się w książkach. Dotyk, o który błagało moje ciało. Dotyk ojca. Tak bliski od miejsca, które w tej chwili całe pływało w sokach. Miejsca, które chciało tego dotyku.

Przesunął palcem po mojej skórze. Powoli. Zmysłowo. A potem położył na mnie całą dłoń. Pewnie. Zdecydowanie. Władczo.

Całe moje ciało… cała JA pragnęłam tego.

Nie zmieniając pozycji, sięgnęłam niezgrabnie ręką do tyłu. Zamarł na chwilę. Może w skrytości serca liczył, że odepchnę jego dłoń. A może bał się tego? A ja po prostu wolnym ruchem zsunęłam z siebie majtki. I rzuciłam je w kąt pokoju. Odsłoniłam gołą, wypiętą pupę w niemym zaproszeniu. I oczekiwaniu. Czy się odważy…?

Zrobił to.

Poczułam jak znowu kładzie na mnie dłoń i wsuwa ją od tyłu między moje uda. Rozszerzyłam je grzecznie i pokornie, przyjmując jego dotyk. Jęknęłam głośno, gdy dotknął mojej cipki. Była cała mokra, zdradzając moje krańcowe podniecenie. Słyszałam, jak wciąga głośno powietrze. Jak zwierzę, szykujące się do krycia.

Tak, był zwierzęciem. Samcem. A ja byłam jak samica. Jak suka. Drżałam w oczekiwaniu na to, co miało nadejść. Co musiało nadejść. Dyszałam ciężko, nie mogąc znieść zalewającej powodzi sprzecznych emocji, dzikiego pożądania i poczucia przełamywania ostatecznej bariery.

Jednym pociągnięciem ręki obrócił mnie na plecy. Jak małą dziewczynkę. Odruchowo przykryłam piersi… Ale zaraz moje ręce same się odsunęły ukazując wyprężone z podniecenia sutki. Perwersyjna świadomość, że pokazuję je własnemu ojcu sprawiała, że całe moje ciało płonęło. W głowie mi się kręciło – sama nie wiem, od alkoholu czy od świadomości tego, czego byłam częścią. Byłam naga, w łóżku, z własnym ojcem. Z mężczyzną, który dał mi życie. A teraz przychodził po swoją nagrodę.

Górował nade mną, czułam się mała i bezbronna. Przed nim i przed własną perwersją. Bo ja tego chciałam. Mocno, do bólu. Chciałam, żeby mi wsadził, żeby zakończył to bezlitośnie przeciągające się oczekiwanie.

Nagle spostrzegłam, że był nagi. A więc wchodził już tu z myślą, że będziemy się pieprzyć… Oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Oboje tego pragnęliśmy.

Patrząc mu w oczy, powoli rozsunęłam nogi. Chciałam, żeby widział wszystko. Żeby zrozumiał, jak bardzo pragnę mu się oddać. Żeby mnie użył, tak jak tego chciał. Nieletniej, napalonej dziwki. Chciałam, żeby mnie przerżnął. Upodlił do końca. Zeszmacił. Żeby odebrał mi resztę woli i uczynił ze mnie swoją kurwę. I żeby zrobił to mając pełną świadomość, że robi to z własną córką.

Jak na zwolnionym filmie widziałam jego rękę zbliżającą się do rozchylonej w oczekiwaniu cipki. Musnął ją palcami, sprawiając, że zacisnęłam kurczowo palce na pościeli. Chciałam tego. Chciałam, żeby wszedł we mnie. Na przekór wszystkiemu. Chciałam się w tym zatracić i w końcu poczuć w sobie.

Ojciec nachylił się nade mną. Poczułam woń alkoholu i papierosów. I krańcowego, męskiego podniecenia. A potem jego palec wsunął się do środka. Powoli, delikatnie. Zanurzył się w mojej oślizgłej cipce cały, przejmując ją w posiadanie. Z początku delikatny, z każdym wniknięciem penetrował ją coraz mocniej, buszując w niej, drażniąc przednią ściankę doświadczonym ruchem. Znowu zacisnęłam dłonie na pościeli. Z moich ust wyrwał się głuchy, przeciągły jęk.

Musiał wiedzieć, jak bardzo jestem podniecona. Musiał to czuć. A ja chciałam, żeby wiedział. Że jestem jego. Cała. Do dyspozycji. Że pragnę go każdą komórką ciała. Sięgnęłam dłonią w dół, jednocześnie rozsuwając nogi jeszcze mocniej. Nabrzmiała łechtaczka błagała o dotyk. A on, doświadczonymi ruchami palców sprawiał, że wiłam się jak robak na haczyku. Zaczęłam się brandzlować… ostro… w rytm jego dłoni. I patrzyłam na niego. Patrzyłam prosto w oczy. Czułam, że zbliżam się do upragnionego końca, że już, że zaraz… Że jego palce tkwiące głęboko we mnie przyprawią mnie o eksplozję…

Wtedy poczułam, jak wysuwa się ze mnie pozostawiając rozpaczliwą pustkę. Chciałam go zatrzymać w sobie, błagać o każde poruszenie, o doprowadzenie mnie do końca. Ale jemu to nie wystarczało.

Łóżko zatrzeszczało pod jego ciężarem. Poczułam go tuż przy sobie. Sięgnęłam dłonią…

Był sztywny. Duży, gruby i mięsisty. Kiedy go dotknęłam, poczułam, jak bardzo jest napięty. Dotknęłam palcem jego jąder. Jąder własnego ojca. Nieco zaskoczona, zauważyłam, że ma je ogolone. Nie było jednak czasu na kontemplacje i zdziwienia.

Przesunął mnie na łóżku, aby mieć do mnie lepszy dostęp i klęknął nade mną. Patrzył mi wprost w oczy. Władczo. Biorąc mnie w posiadanie. Nagle poczułam, jaka jestem mała wobec niego. I jak bardzo jest mi z tym dobrze. I jak mi jest kurewsko cudownie z tym, że trzymam wielkiego, napalonego kutasa własnego ojca. Wiedząc, że to ja jestem przyczyną, dla której jest tak nabrzmiały i potężny. Bez słowa skierowałam go we właściwe miejsce. Poczułam jak wielka, gorąca główka rozpycha się w wejściu mojej cipki. I wtedy pchnął. Powoli i z wyczuciem, jakby chciał, żebym smakowała każdą sekundę. Żebym zapamiętała ją do końca życia.

Był gruby. Bardzo gruby. Jęknęłam gardłowo… Chciałam go. Chciałam żeby mnie zerżnął. Tak jak nastoletnią dziwkę, za którą mnie miał. Jaką byłam. Pieprzoną, kurewską nimfomanką. A świadomość, że właśnie oddaję się własnemu ojcu pulsowała mi w skroniach.

Nie panowałam nad sobą. Nad własnym ciałem i własnymi reakcjami. Łapczywym ruchem objęłam go i wciągnęłam w siebie. Wbił się we mnie z gardłowym okrzykiem. Pchnął do końca… a potem cofnął się wbił ponownie…

Czułam go wszystkimi zmysłami… płonącą z pożądania cipką… Skórą… Słyszałam jak moje podniecenie sprawia, że cipka wydawała mokre, mlaszczące dźwięki… Czułam jego oddech… I siłę jego pchnięć…

Tak… osiągnęłam pełnię zezwierzęcenia… Oddawałam się własnemu ojcu… I ogarniała mnie dzika, wolna radość…

I wtedy zaczął mnie pieprzyć. Właśnie tak, jak pragnęłam. Nie dla mojej przyjemności – ale dla swojej. Jego ruchy niemal od pierwszego wejścia stały się szybkie… Poddałam się ich szaleńczemu tempu, posłusznie dając się sprowadzić do roli biernej suki… Z każdym wbiciem się czułam jego jądra, uderzające mnie z głośnym klapnięciem… Było mi dobrze… Tak dobrze jak nigdy… Czułam, jak przesuwa dłonie, aby objąć nimi moje pośladki. Zwalił się na mnie całym ciężarem, przygarnął do siebie, zupełnie jak pies kryjący sukę. Bo tym właśnie byłam. Suką.

Poczułam, że zaraz dojdzie… Chciałam go w sobie. Do końca. Oplotłam go rękami i nogami, zamknęłam w sobie, wtulając się w jego ciało… Dochodził… Zacisnął ręce i przyciągnął tak silnie, aż straciłam dech… Przez cudowny moment, czułam jak wypełniający mnie członek staje się jeszcze twardszy i jeszcze bardziej napięty…

I wtedy mój mroczny kochanek, mój własny ojciec wbił się głęboko, wypełniając ciszę triumfującym okrzykiem… Jego sperma zalała moje wnętrze… Wszystko wokół wirowało, a ja, bezwolna i bierna, ulegle przyjmowałam to, czym mnie obdarowywał. Czułam każdy jego skurcz i napięcie, które powoli wygasało, uspokajało się i cichło…

Wreszcie zsunął się ze mnie i ciężko dysząc zwalił się obok. Ja nie miałam jeszcze dość, więc błyskawicznie sięgnęłam dłonią między uda i zaczęłam się szaleńczo brandzlować. W powietrzu czułam zapach spermy, a jej śliską obecność na swojej łechtaczce. To było chore, to było obrzydliwe… i krańcowo podniecające. Wystarczyło kilka ruchów, by moje ciało wygięło się w łuk… Mój krzyk przeszył powietrze… Doszłam głośno, w porażającym orgazmie. Dawno już nie miałam tak silnych doznań. Nie wiem ile to trwało, zanim ostatnie fale zniknęły, przynosząc odprężenie i słodką ociężałość. Wyciągnęłam się na łóżku, dysząc tak samo ciężko jak on. Mój ojciec. Kiedy wróciła mi ostrość spojrzenia, dostrzegłam w ciemności, że patrzy na mnie.

Sięgnął dłonią i chwycił mnie za włosy z tyłu głowy. To było takie… władcze. Jakby mówił mi: jesteś moja. Tylko moja. Popatrzyłam mu w oczy. Wyczytał w nich zrozumienie. Oddanie. Milczącą akceptację tego, co się stało. Tego, kim byłam. I tego, kim chcę być dla niego. Zbliżył moją twarz do swojej i pocałował prosto w usta. Jak kochankę – nie jak córkę. Odwzajemniłam jego pocałunek.

Obróciłam się w łóżku, pokornie i ulegle układając się w pozycji na łyżeczkę. Nakrył nas kołdrą. Czułam jego ciało, tuż przy swoim. Czułam jego męskość, ułożoną między moim pośladkami. I wtedy, po raz pierwszy w życiu, poczułam się zaspokojona, spełniona i… bezpieczna. Odnalazłam swoje miejsce. I wiedziałam, że w tej ciemności, w tym występku i w tym miejscu będę szczęśliwa.

Sen przyszedł niepostrzeżenie.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Moi Mili,

skorzystam z okazji, by skomentować jako pierwszy i powitać w naszym gronie z powrotem Ravenhearta!

Po wielu latach udało się go (nie mi, raczej piękniejszej połowie redakcji NE) namówić go na ponowne chwycenie za pióro. I oto udało się, a to pierwsze z nowych (mam nadzieję, bardzo licznych) dzieł dawnego Mistrza Dobrej Erotyki, którego pełna kolekcja tekstów jest też prezentowana na łamach Najlepszej.

Pozdrawiam i siadam do lektury!
M.A.

Ze względu na często przewijającą się tematykę incest, Twoje opowiadania czyta się czasami ciężko, jakby wstydząc się tego jak bardzo są podniecające i działające na wyobraźnię.
Jakkolwiek by nie było piszesz świetnie i zawsze chętnie wracam do Twoich dzieł!
Mam nadzieję, że to opowiadanie to zapowiedź powrotu na stałe i w najbliższych tygodniach/miesiącach opublikujesz coś więcej;)
pozdrawiam!

Już po lekturze, zbieram się w końcu do napisania komentarza.

Opowiadanie dotyka poważnych spraw. Jest mocne, świetnie napisane, uderza z siłą obucha, ale i skłania do refleksji. Czy bohaterka faktycznie cierpiała na nimfomanię, czy raczej specyficznie przeżywany kompleks Elektry, który zmusza ją, by w ramionach niezliczonych kochanków i klientów szukała tak naprawdę ojca? A gdy go w końcu odnajduje (w jego własnej osobie), wreszcie osiąga spokój, którego istnienia nawet nie podejrzewała?

Jej ojciec jest również zagadką. Od efebofilii jednak długa droga do współżycia z własną córką. Może więc od dawna pragnął właśnie jej, zaś spotkania z nieletnimi prostytutkami były tylko sposobem radzenia sobie z czymś, co jego samego przerażało? Aż w końcu nastąpił feralny dzień i nieprawdopodobne, jak mogłoby się wydawać, spotkanie. Ono zaś sprawiło, że wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce.

Choć temat w gruncie rzeczy dość odrażający, to dzięki talentowi Ravenhearta opowiadanie czyta się wyśmienicie. Przypomina mi nieco „Nobody cares” tegoż samego Autora. Przesycone jest w podobnym stopniu nihilizmem, skupia się na najmroczniejszych aspektach człowieczej seksualności. Uważam, że to świetny sposób na ponowne przedstawienie się Czytelnikom, choć z pewnością nie wszystkim przypadnie ta lektura do gustu. Ale wiadomo przecież, że nie tworzy się dla wszystkich, nie ma więc co liczyć na zadowolenie każdego. Zaś w tym tekście jest naprawdę spore stężenie kruczej stylistyki z jego skłonnością do śledzenia ludzkich obsesji i brania pod mikroskop perwersyjnych dążności.

Polecam zarówno dawnych miłośnikom Ravenhearta, jak i nowym Czytelnikom, którzy chcieliby się dowiedzieć, o co chodzi z tą całą sławą.

Pozdrawiam
M.A.

Witam,

Być może taka sytuacja się kiedyś zdarzyła. Największe wrażenie zrobiły na mnie opisy stanu wewnętrznego dziewczyny i pojawienie się w jej ustach słów o matce, bynajmniej nie pochlebnych. Ujrzałem w nich rozpacz i cierpienie. Zabrakło mi mimo wszystko ukazania większej głębi osobowości bohaterki.

Oczywiście od efebofilii do zhańbienia własnego genu, jeszcze daleka droga. Na szczególne potępienie zasługuje postać ojca gdyż to on ponosi tu daleko większą odpowiedzialność. Dziewczyna jest tu raczej ofiarą.

Temat kontrowersyjny, lecz pióro mistrzowskie.

Pozdrawiam,
Mick

Odpowiedz

Veronique Delauney

Ravenhearcie,

świetny powrót do formy. Twoje nowe opowiadanie czytało się doskonale, mimo kontrowersyjnej treści. Cieszę się, że znowu piszesz.

Veronique

A z tego co mi wiadomo, niedługo pojawi(ą) się kolejne 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Nie da się przejść obojętnie obok tego opowiadania. Ono musi budzić emocje i to robi.
Plus dla Autora za styl bez zbędnego literackiego podkoloryzowania. Mały minusik za nieliczne, wypowiadane kwestie Bohaterki, które bywają nieco banalne – jak podkreślanie tego, że jest dziwką.

Nie lubię trudnych tematów, ale chętnie je czytam… Skoro Autor zdaje się w takich gustować to czekam na więcej.
Pozdrawiam
R.

Hmmm… temat rzeczywiście kontrowersyjny, postać wyrazista, mocne zakończenie, szkoda jednak, że tekst nie został dopracowany językowo. Mnie osobiście to drażni, i to bardzo. Nie chodzi tylko i wyłącznie o prymitywizację języka, która ponoć była zabiegiem celowym (moim zdaniem przesadzonym), ale też o brak kropek na końcach zdań czy literówki (jak choćby wódka dająca „czasu” – no chyba, że to nie literówka, a ja nie pojęłam głębi sensu). Do tego penisy w torbie podręcznej (to dość makabryczne) czy sperma smakująca metalicznie (czyżby po rtęciowej terapii syfilisu? ;)). Po równie wielbionym autorze spodziewałbym się więcej…

Trzecie słowo od końca to, jak mniemam, literówka ?

Smak spermy bardzo zależy od diety. Jeśli mężczyzna je dużo warzyw zawierających selen to możliwy jest również metaliczny posmak, z kolei owoce jak np. mango czy świeży ananas nadają jej słodki smak. Ale Ty zdaje się Jesteś specjalistką w tych tematach, nie będę więc rozwijał dalej.

Syfilis leczy się raczej solami bizmutu. Rtęć była stosowana w medycynie i kosmetyce w starożytności, z marnym skutkiem z tego co czytałem.

Aż taką Ci to robi różnicę? ;D

A rtęć swego czasu stosowano do leczenia kiły… to co prawda raczej szkodziło, niż pomagało, ale…

Zdecydowanie Przyzwyczaiłaś mnie do siebie w spódniczce 😉 że tak się wyrażę, uwaga była natury estetycznej.

A czy kiła i syfilis to nie to samo ? Przypomniałem sobie i chyba Masz rację. Przed antybiotykami był epizod leczenia różnych chorób wenerycznych za pomocą rtęci.

Owszem, to samo 🙂

Miło zobaczyć starego znajomego 😉

Emocjonalne, gęste, nasycone. Czuć charakterystyczny styl autora w dobrym tego słowa znaczeniu.

Podobnie jak Ani, mnie też uderzył brak rzetelnej korekty. Powtórzenia, cipka pojawiająca się zbyt często ( ja po szkole Karela – temu mnie to razi) i chwilami kanciaste zdania.

Jednak za nastrój, tematykę i melodię (powolną, narastającą, takie pisane crescendo) należą się brawa. Kto próbował wrócić do pisania po latach, ten wie, że nie jest proste przyzwyczajenie palców by wklepywały rzetelnie w klawiaturę każdy niuans myśli. Trudne to jak diabeł.

Pozdrawiam KruczeSerce, pisz, pisz, pisz!!! I nie daj czekać zbyt długo na kolejnego Switcha 😉

Uściski,
Rita

Witaj, Rito!

Fajnie, że piszesz. Wiedziałem, że powrót Ravena skłoni niektórych weteranów Najlepszej do dania znaku życia!

Może do nas wrócisz? Zawsze z przyjemnością opublikujemy Twoje teksty, ale przede wszystkim, dobrze Cię mieć w kompanii 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Megasie… ja za Twoją dyscypliną Harmonogramu tęsknię jak za letnią burzą 😉
Brak mi Was. Ja to taka dwubiegunówka jestem – albo daję wszystko, albo nic. Noszę się z daniem wszystkiego – literackiego oczywiście.

Uściski.

Gorąco do tego – dania wszystkiego – zachęcam 🙂

Ściskam w cichej nadziei na rychły powrót!
M.A.

Wiem skądinąd, że Autor miał poważne wątpliwości przed powrotem na Najlepszą Erotykę. Zastanawiał się, czy po tak długiej przerwie nie zatracił umiejętności dobrego pisania. Obawiał się, że nie dorówna własnej legendzie…

Otóż, drogi Autorze, moim bardzo skromnym i wielce subiektywnym zdaniem, Twoje obawy i wątpliwości były niepotrzebne i niczym nieuzasadnione 🙂

Zresztą, z pisaniem jest jak z seksem – wystarczy zamoczyć pióro w kałamarzu i zdać się na instynkt 😛

Napisz komentarz