Siła perswazji (banshee)  4.56/5 (19)

24 min. czytania

photoport, The railway novel 2, CC BY-NC-ND 3.0

Niechętnie zbierałem się do wyjazdu na drugi koniec Polski, ale szef kazali – nie było wyjścia. Spakowałem się w pięć minut i poczłapałem na dworzec. Pociąg ruszał wieczorem, podróż miała trwać ponad dziesięć godzin – nic w tej sytuacji nie napawało mnie entuzjazmem. Jedynym plusem jaki widziałem, było pozwolenie z firmy na przejazd pierwszą klasą, na sypialny już się nie mogli zdobyć… Z dworcowego kiosku zgarnąłem połowę gazet, kiedy z głośników usłyszałem, że przeznaczenie już mnie oczekuje na peronie czwartym.

Ta jedynka jeszcze pachniała nowością. Było błyszcząco czysto, białe zagłówki wyglądały na świeże… Od razu po wejściu pomyślałem, że jest szansa, iż rano nie będę capił tradycyjnymi zapachami PKP. Wagon wyglądał na pusty, ale w każdym mijanym przedziale ktoś siedział; grubas, który zdjął buty i rozłożył nogi na przeciwległym siedzeniu – nie dziękuję; dwóch natchnionych z już odpalonymi laptopami – też nie; młoda parka – nie będę im przeszkadzał; małżeństwo z płaczącym dzieckiem – nie dla mnie; młoda, długowłosa czarnulka w mini, zaczytana już w jakiejś cegle – taaak, to jest to.

– Dzień dobry, czy te miejsca są wolne? – wsadziłem głowę do przedziału, lustrując badawczo zgrabne nogi; zaraz jednak przeniosłem wzrok na twarz dziewczyny, by nie wyjść już w pierwszej sekundzie na napalonego buraka.

Opuściła cegłę na kolana, lustrując mnie jednocześnie z takim samym zainteresowaniem jak ja ją.

– Tak, wolne – usłyszałem bardzo dziecinny głosik, dodający uroku odsłoniętym udom.

Wlazłem z hukiem, który aż mnie samemu wydał się nie na miejscu, rzuciłem leciutką torbę na półkę i klapnąłem po drugiej stronie okna, naprzeciwko intrygującej nieznajomej.

Stos gazet wylądował na siedzeniu obok i wtedy dopiero uznała, że wszystko już zobaczyła i powróciła do czytania.

Po pięciu minutach pociąg szarpnął i zacząłem wypełniać (już nieodwołalnie) polecenie szefa. Wyciągnąłem się wygodnie na ukos, tak żeby zostawić dużo przestrzeni jej nogom, gdyby wpadła na ten sam pomysł co ja i sięgnąłem do sterty brukowców. Siedziała nieporuszona, zaciskając uda ze sklejonymi kolanami i kostkami, trzymając przed sobą swoje czytadło.

Biegałem wzrokiem po bezsensownych artykułach i przesłodzonych fotkach, ale w tle miałem drobną, dosyć interesującą twarzyczkę okoloną lśniącymi zadbanymi włosami, rozpięta garsonka ukazywała dość wypełnioną białą bluzeczkę, a długie nogi w szpilkach i połyskujących nylonach poruszały się w rytm szarpnięć pociągu dopełniając calości. Nie poświęcałem gazetom bezspornie całej uwagi, a w miarę upływu czasu intrygująca osóbka przede mną skupiała jej na sobie coraz więcej.

Nie jestem napaleńcem ani erotomanem, ale było w niej coś, co pociągało od pierwszego spojrzenia. Tak już jest, że czasem mijamy niewzruszenie miss Polski, a wydawałoby się ktoś zupełnie przeciętny, z niezwykłą siłą i bardzo sugestywnie oddziałuje na naszą wyobraźnię. Ale moja współpasażerka z pewnościąnie była przeciętna.

Po godzince zaczął zapadać zmrok. Zauważyłem, że czytanie sprawiało jej coraz większe trudności, coraz mocniej natężała się, wpatrując w otwartą książkę. Poddałem się pierwszy, odkładając brukowiec. Błądziłem wzrokiem za oknem, po przedziale, po niej… i od nowa. Po następnych paru minutach też zrezygnowała z lektury i zapatrzyła się w okno. Ale niełatwo jest pozostać tak niedostępną jak pewnie by chciała, gdy siedzi się metr od siebie i jest się skazanym przez przynajmniej kilka godzin na swoje towarzystwo. Kilkakrotnie prześliznęliśmy się po sobie spojrzeniem, aż w końcu na jej twarzy ukazało się coś na kształt cienia uśmiechu. Dalsze milczenie mogło sugerować że jestem mrukiem lub przygłupem – nie wiadomo co w tej sytuacji gorsze.

– Daleko pani jedzie? – Starałem się, by moje zainteresowanie zabrzmiało szczerze.

– Do końca – obdarzyła mnie uśmiechem, który rozświetlił mrok.

– Ja też. Mamy więc przed sobą całą noc w tej klatce.

Skinęła głową, nic nie odpowiadając.

– Często pani jeździ tym pociągiem? – nie wiem czemu, ale podtrzymanie rozmowy wydało mi się niezwykle ważne.

Upajał mnie jej głos. Dobiegała pewnie trzydziestki, lecz brzmiała jak piętnastolatka.

– Pierwszy raz. Zwykle pokonywałam tą trasę samochodem, ale dzisiaj nie miał mnie kto zawieźć – wydawało mi się, czy w jej oczach zabłysły wesołe iskierki.

Ważne, że dawała się wciągnąć w konwersację. Chyba potrzebowała tego jak ja, a ciepło bijące od niej, mimika twarzy i głos, mówiły że nie jestem nachalem, jak mógłbym jeszcze parę sekund temu przypuszczać.

– Szef dał mi propozycję nie do odrzucenia i trzeba jakoś to znieść z godnością…

Roześmiała się w głos.

– Ja jadę do rodziny narzeczonego. Przy okazji obejrzeć przyszłe mieszkanie… – zatrzymała się w pół słowa, jakby przez moment pożałowała nadmiernej szczerości.

Nie dałem jej się wycofać.

– To narzeczony dał plamę. Nie pozwoliłbym na jego miejscu, żeby moje marzenie tłukło się przez całą Polskę nocnym pociągiem – ryzykowałem taką jazdą po bandzie.

Przez moment uważnie patrzyła mi w oczy.

– Skąd pan wie, że marzenie? – podniosła rękawicę śmielej niż mogłem przypuszczać.

– Proszę nie mówić, że jest pani dla niego jakimś wyrzeczeniem – roześmiałem się. – Nie znamy się, lecz pani wygląd nie sugeruje żadnych wyrzeczeń z jego strony – zrozumiała zawoalowany komplement.

– Wiem że nie jestem maszkarą, ale prezencja to niewiele – obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.

– Ale w początkowej fazie znajomości bywa decydująca – broniłem swojego zdania.

– Tak pan sądzi? – chyba chciała mnie podpuścić.

– Jak to wygląda ze strony kobiety, mogę tylko przypuszczać. Ale chyba wiem co kierowało narzeczonym. Pani uroda – piękna buźka, duży biust, długie nogi… i potrafi je pani wyeksponować – żachnęła się. – No i seks, to jest decydujące w pierwszym roku znajomości – nie pozwoliłem jej dojść do głosu.

– Nie bierze pan pod uwagę wielu innych uwarunkowań – uśmiech zniknął jej z twarzy.

– Bo nie sądzę, żeby pani wybranek dotąd o nich myślał. Teraz pewnie marzy tylko o pani, a najpóźniej w godzinę po wyjściu z pociągu, będziecie już się kochać, nie wspominając o tym, że już przy powitaniu dokładnie panią wymaca – nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale nagle postanowiłem być z nią szczery do bólu.

Prychnęła jak rozjuszona kotka i odwróciła się w stronę okna, dając mi do zrozumienia, że pomyliła się traktując mnie przychylnie. Że jestem teraz czymś, co pachnie niezbyt pociągająco. Nie zraziłem się jej reakcją, właściwie byłem pewien już od paru sekund, że tak to się skończy. Ale się nie poddawałem.

– Wie pani co? Krępują panią konwenanse. Seks w naszym wieku nikomu nie jest obojętny – z grubsza biorąc na pewno byliśmy równolatkami – ale nikt nie rozmawia na te tematy. Jesteśmy za mali żeby rozmawiać o potrzebach, o czymś co jest naturalne jak oddychanie, picie czy jedzenie. O tym się nie mówi, to się robi. Wprawdzie już nie pod kołdrą i nie po ciemku, ale rozmowy o seksie są ciągle passé – wyglądało to, jakbym mówił do siebie, ale kilka razy podczas tego monologu spojrzała mi w twarz, tylko po to, by zaraz potem zwrócić się ku oknu. – Zwłaszcza piękne kobiety dużo tracą, pozując na nieuświadomione cnotki. Otwartość i szczerość nie są dzisiaj w cenie – roześmiałem się do siebie półgłosem.

Siedziała sztywno, ze wzrokiem wlepionym w coraz bardziej ciemniejący krajobraz.

– Jeśli pani uważa że nie mam racji, albo jestem erotomanem – teoretykiem, ma pani kilka wyjść… – nie dałem się zbić z pantałyku.

– Teoretykiem? – uśmiechnęła się do okna.

– Mogę dostać z liścia, może pani zmienić przedział, albo postarać się mnie wygonić, może do rana mnie olewać i traktować z obojętnością, albo może pani po prostu porozmawiać… – pominąłem jej prowokację.

– Sama wiem, co mogę – odparła w stronę okna.

– Zaświecić światło? – zmieniłem raptownie temat.

– Nie będę już czytała – przyjąłem to jako odmowę i zamilkłem.

Podparła piąstką brodę, wpatrując się niewzruszenie w ciemności za oknem. Co kilka minut mijaliśmy na pełnej szybkości jasno oświetlone stacje i wtedy przez kilka sekund mogłem obserwować z profilu interesującą, drobną twarzyczkę, albo patrzeć na mocno zaciśnięte uda. Jej jasno pastelowa mini była właściwie jedynie wąskim paskiem materiału osłaniającym majtki, ale na pewno nie nogi. Wyciągnąłem się jeszcze bardziej, przymknąłem powieki, żeby sprawiać wrażenie drzemiącego, ale bynajmniej nie zbierało mi się na sen. Obserwowałem coraz bardziej pociągające mnie zjawisko. Bliskość, mrok, pęd, działały coraz mocniej i zapewne nie tylko mnie.

Nie jestem jakimś szkaradnym samcem i zdaje się, że powoli zaczęło to do niej docierać. Coraz mocniej się wierciła, rzucając ku mnie od czasu do czasu ukradkowe spojrzenia. W blasku kolejnej stacji zobaczyłem, kiedy zakładała nogę na nogę, biel majtek przekreśloną między udami szwem rajstop. Chyba zaczynałem jej pragnąć, jeansy jęły mi się podejrzanie wybrzuszać.

Nie dała się nabrać że drzemię.

– Właściwie miał pan rację – poinformowała okno. Poprawiłem się wracając do pozycji półsiedzącej.

– Wybrała pani rozmowę? – nie odpowiedziała. – To proszę „właściwie” powiedzieć w czym nie miałem racji – ciemność skłaniała ku szczerości. Mnie też.

– Miał pan rację, ale rozmowa na tematy seksu między obcymi ludźmi nie jest czymś normalnym – niemrawo broniła własnego zdania.

– Jutro rano rozejdziemy się w dwie różne strony i prawdopodobnie nigdy już się nie zobaczymy, ale niech sobie pani wyobrazi, jeśli to pomoże… że ma pani przed sobą profesora Starowicza… – zachichotała, odwracając twarz w moim kierunku.

– Ma pan dar przekonywania – zadrwiła.

– Więc uważa pani że, potrafi rozmawiać nawet o seksie? – uśmiechnąłem się do niej.

– Ja dużo potrafię – teraz ona rozjaśniała przedział uśmiechem.

– To może zacznijmy od podstaw. Bazyli – oderwałem plecy od oparcia i wyciągnąłem rękę.

– Dorota – też wyciągnęła swoją, dłoń była sucha, ciepła i delikatna. – Naprawdę masz tak na imię?

– Moja mama czasami bywała nieobliczalna. Naprawdę.

Atmosfera odtajała; mogę mówić tylko za siebie, ale poczuliśmy się chyba jak starzy znajomi. Patrzyliśmy na siebie ciepło się uśmiechając.

– To po co tam jedziesz? – wróciłem do przerwanego tematu.

– Poznać teściów, przyszłą rodzinę i zobaczyć dom, w którym będę mieszkała. Czemu się tego tak przyczepiłeś? – gdzieś znikła jej rezerwa.

Może to, że już za parę godzin pozostaniemy obcymi sobie ludźmi, bo nie przypuszczam, żeby nazwisko Lwa Starowicza wprowadziło takie totalne odlodzenie, sprawiło że zaczęła mnie traktować całkiem inaczej.

– Nudna delegacja nie jest tematem na interesujący wieczór. Samotna podróż przedślubna o wiele bardziej – wybrnąłem najprościej jak mogłem.

– Może – nie przyznała mi racji wprost, ale się zgodziła.

– Myślę, że nie jesteś do końca szczera, albo sobie tego nawet nie uświadamiasz. Najważniejszym celem powinien być chyba narzeczony.

Popatrzyła na mnie lekko zaskoczona.

– Znowu masz pewnie rację – zgodziła się jakby skruszona.

– To przecież o nim marzysz, do niego jedziesz. Dziwne że ci to umknęło – zdaje się że coś jej wmawiałem, ale chyba tego nie wyczuła. – Człowiek czeka, pewnie na samą myśl o tobie mu staje, a ty nawet o nim nie wspomnisz.

Przy napomknieniu o stawaniu najeżyła się i uśmiech zniknął jej z ust, jakby zdmuchnięty pędem pociągu.

– Spokojnie, dookoła jest mnóstwo ludzi i nie mam zamiaru się na ciebie rzucać – cicho się roześmiałem.

Jej wzrok zahaczył o namiot wznoszący się nad moimi jeansami, ale momentalnie się uspokoiła i nawet jakby odprężyła.

– Skąd wiesz, że mi umknęło – wróciła do tematu.

– A nie?

– Też o nim marzę, tak jak on o mnie – wyrzuciła z siebie desperacko.

Zacząłem się nieźle bawić.

– Taaak? No to o czym marzysz? – kpiąco patrzyłem jej w oczy.

Podjęła wyzwanie.

– Marzę o nim, chcę żeby mnie przytulił, głaskał, całował… – na więcej się nie odważyła.

– Tylko? – kpiłem dalej.

Coś w niej pękło.

– Co chcesz usłyszeć? Że ma dużego, że chcę go pieścić, że chcę żeby… – urwała nagle, uzmysławiając sobie że dała się podpuścić.

– To by było bliższe prawdy, chociaż pieszczenie, całowanie, głaskanie jest tak samo ważne… i tak samo miłe – przestałem kpić, nie chcąc przeciągnąć struny.

– No właśnie – pośpiesznie się zgodziła.

– Dorota, powiedz mi, czego ty właściwie oczekujesz wychodząc za niego za mąż? – popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem; w sekundę zrozumiałem że nie ma zamiaru mi tego wyjawić. – Pytam, bo jestem ciekaw, czego może oczekiwać po mnie moja przyszła – wyprzedziłem jej „nie”.

– Jesteś sam? – chyba próbowała zyskać na czasie.

– Sam, ale powiedz mi szczerze, czego mogę się spodziewać w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Nie odpowiedziała od razu. Coś sobie układała, porządkowała, zanim podjęła decyzję.

– Bezpieczeństwa, rodziny i seksu – powiedziała cicho, ze śmiertelnie poważną miną.

Teraz ja zamilkłem. Spodziewałem się czegoś podobnego, ale tym seksem to mnie zastrzeliła – nie sądziłem że się odważy…

Zdjęła kolano i przez moment znów zobaczyłem biel majtek w mroku między smukłymi, ale idealnie umięśnionymi udami. Zauważyła że wpatruję się pod mini, ale zuchwale się odegrała obserwując w newralgicznym miejscu moje jeansy i pomijając nietakt milczeniem. Nie była tak bezbronna i niewinna, za jaką chciała uchodzić. Dłużej niż to było konieczne miała rozchylone uda, ale zaraz je zacisnęła, ze zdecydowaniem mówiącym – już się napatrzyłeś.

– A czego ty oczekujesz po swojej przyszłej – zaskoczyła mnie, wyprowadzając celny cios. Teraz mnie zamurowało na dłuższą chwilę.

– Chyba jeszcze nie dojrzałem do zafiksowanych urzędowo związków. Ale też rodziny. Ciepła i przede wszystkim seksu – uśmiechnąłem się złośliwie, sądząc że ją wpędzę w zakłopotanie. – Moja przyszła będzie miała gotowe panaceum na każdy ból głowy, doustnie i do użytku zewnętrznego – zakpiłem nawiązując do osławionych minusów małżeństwa.

– Twoja pewność siebie wcale nie gwarantuje, że to panaceum zawsze będzie gotowe do użytku i nieprzeterminowane – podchwyciła ironię i obróciła ją przeciwko mnie.

Nie spodziewałem się takiej riposty.

– Ile lat ma twój narzeczony?

– Jest dwa lata starszy – odpowiedziała zdziwiona, ale bez namysłu.

– No to wiem z autopsji, że długo i często będziesz oglądała sufit – zadrwiłem.

– Jest wiele innych pozycji, ale wolę oglądać niebo jeśli już, albo włoski… – znowu ją poniosło, ale aż się roześmiała, kiedy to zrozumiała; a zwłokę kojarzenia miała nieporównywalnie krótszą niż pierwszy lepszy strażnik miejski. – Już drugi raz udało ci się mnie podpuścić. Dobra, nie musimy się czaić i rozmawiajmy bez ogródek. Zgoda?

Nie doceniłem jej, ale nie mogłem się nie zgodzić. Można było świntuszyć, póki nie padniemy, albo nawet do rana.

– Jasne. Zobaczymy które pierwsze zawaha się przed powiedzeniem tego co myśli – już się spodziewałem pikanterii nie trafiającej mi się znowu tak często.

– Zobaczymy – przyjęła wyzwanie z uśmiechem.

– No to po co przede wszystkim jedziesz do niego?

– Jeszcze tego ranka mu obciągnę i będzie mnie miał jak będzie chciał. To chciałeś usłyszeć? – jawnie ze mnie szydziła prezentując w mroku białe ząbki. Zacząłem czuć ciasnotę spodni, właściwie to mały zaczął mnie boleć – tej komplikacji nie przewidziałem. Nie kryjąc się włożyłem rękę do kieszeni i przeciągnąłem go do góry, układając wygodnie na brzuchu. Obserwowała całą operację bez słowa, aż w końcu nie wytrzymała i zachichotała, opierając się wygodnie i zjeżdżając po siedzeniu trochę w dół. Chyba nie zauważyła że spódnica podciągnęła jej się o centymetr, może dwa, ale to wystarczyło żeby biel majtek stała się już dobrze i od tej chwili ciągle widocznym szczegółem między pięknymi udami a skrajem mini. Malutki biały trójkącik w określonych sytuacjach ma niesamowitą siłę oddziaływania na wyobraźnię i na… Tężał mi w oczach.

– Pozostaje tylko zazdrościć ludkowi – wydukałem bezsensownie, zajęty intrygującym widokiem i niedogodnością we własnych jeansach. Wyglądała jakby drzemała.

– Powiedz mi, bo wspomniałaś o obciąganiu, to jest normalne i chcecie tego, czy to facet wymusza? Zawsze mnie to ciekawiło – postanowiłem być szczery do bólu.

– Przesadzasz z bezceremonialnością, ale umowa to umowa. Odpowiem za siebie. Lodzik jak to nazywacie – otworzyła oczy szeroko, łobuzersko się uśmiechając – jest czymś normalnym. Mam czasami ochotę nim się pobawić, a czasami chcę zrobić przyjemność mojemu facetowi… i też chętnie to zrobię.

– A smak spermy? Podobno nie jest aż taką ambrozją – nie odpuszczałem mimo napomnienia.

– To indywidualna kwestia – czekałem na ciąg dalszy, ale się nie doczekałem. Półleżeliśmy, każde po swojej stronie przedziału, milcząc w ciemności i próbując znaleźć coś niebanalnego do rozmowy. Była pierwsza.

– Powiedz mi… nogi to dla was taki afrodyzjak?

– Twoje? Wielki – otworzyła oczy, bacznie mnie obserwując. – Zwłaszcza w mini i na szpilkach. A kiedy jeszcze zobaczy się rąbek majtek, albo jeszcze lepiej, kiedy nie ma majtek i widać cipkę, wtedy zawsze można zobaczyć rozmiar adoratora – mówiłem ze swadą, zerkając między jej nogi i nie zważając na to, że ona też raz za razem oceniała ten „rozmiar adoratora”.

Szybko się zorientowała o czym mówię i uniosła zgrabną pupkę, obciągając spódnicę po bokach.

– Szkoda, że to zrobiłaś – wyszczerzyłem się przyjacielsko. – Jeśli ci to przeszkadza, przykryję go swetrem – spuściłem wzrok na własny namiocik. Uśmiechnęła się, ale nie odpowiedziała na zaczepkę i zamknęła oczy.

Dochodziła druga w nocy. Dojeżdżaliśmy do stolicy. Coraz mocniejsze światła za oknem nie pozwalały na ewentualną drzemkę. Konduktor dał po oczach jaskrawym światłem, ale wychodząc grzecznie je wyłączył. Na dworcach nie było ruchu. Kilka osób przeszło po korytarzu, nie zatrzymując się nawet przy zasłoniętym szczelnie przedziale. Zacząłem się obawiać, że ktoś tu wejdzie i czar podróży pryśnie; zauważyłem, że ona też z natężeniem wpatrywała się w drzwi, ilekroć ktoś przechodził. Uśmiechnęliśmy się do siebie z ulgą, kiedy powoli zostawały za nami światła Warszawy, a pociąg się rozpędzał coraz bardziej.

Wygodnie się ułożyła półleżąc, wspaniałe nogi wyglądały znowu jakby były sklejone, ale nie zauważyła, że mini podciągnęła jej się jeszcze mocniej i mogłem widzieć o wiele więcej. Nie dałbym sobie obciąć nawet paznokcia, że nie zrobiła tego świadomie, ale na wszelki wypadek postanowiłem zerkać tam ostrożniej.

– Już tylko cztery godziny i go poczujesz – przerwałem mało wyszukanie ciszę z turkotem kół w tle.

– Moje towarzystwo chyba źle na ciebie wpływa. Jesteś jakiś dziwnie monotematyczny i pobudzony – zakpiła, spoglądając na moim namiot.

– Nic z tych rzeczy. Będę miał co wspominać w kąpieli. Twoje koronki są pięknie wypełnione – poruszyła się niespokojnie. – Nie, zostaw – powiedziałem widząc że znowu ma zamiar obciągnąć spódnicę. – Co ci szkodzi? To jest ładny, estetyczny i podniecający obrazek. Ja nie mam nic przeciwko temu, że się gapisz na mój wzwód.

Uśmiechnęła się.

– To nie do końca sprawiedliwe. Widzisz o wiele więcej niż ja. I po tym co wcześniej powiedziałeś, to działa na ciebie o wiele bardziej niż na mnie.

Tak to już jest, że jak się dostanie palec, następnym krokiem jest ręka. Postanowiłem na bezczelnego przyspieszyć trochę bieg wydarzeń. Bez słowa odpiąłem guzik jeansów i rozsunąłem do końca rozporek, pozwalając sztywnemu dyziowi skrępowanemu ciągle bokserkami, wychylić się z rozporka.

– Tak sprawiedliwiej?

Nerwowo usiadła, obciągając pośpiesznie spódnicę z całych sił.

– Słuchaj, jadę do narzeczonego, nie chcę żadnych przygód i nie jestem dziwką. Schowaj go albo zmieniam przedział – scenicznie wyszeptała.

– No to zdecyduj się, czego chcesz. Najpierw wpatrujesz się w niego parę godzin, a kiedy chcę żeby ta podróż była ciekawsza, nagle budzi się w tobie zdewociała cnotka? Nie rzucam się na ciebie, nic nigdzie ci nie wpycham, do niczego cię nie zmuszam… Nie chcesz, to nie. Zamknij oczy i śpij. Jest tak naprężony, że boli, jeśli zapnę rozporek. Nie musisz go oglądać – odparłem równie scenicznie, nawet się nie poruszając.

– Ale umowa dotyczyła tylko rozmowy – słabo się broniła.

– Masz absolutną rację – i zamknąłem oczy, wyciągając się jeszcze wygodniej.

Pięć minut trwała pociągowa cisza, kiedy usłyszałem jakieś szmery. Po otwarciu oczu mogłem już tylko podziwiać jej cholernie zgrabną sylwetkę od tyłu, widzieć jak odsuwa drzwi i sekundę później znika w świetle korytarza. Zostawiła torbę, więc nie zmienia przedziału. Pewnie poszła do toalety – myślałem szybko. Przez moment pożałowałem że przegiąłem. Podniecenie gdzieś się ulotniło, mogłem już bez wysiłku zapiąć rozporek.

Wróciła po kilku minutach.

Bez skrępowania ale w milczeniu obserwowałem jej kocie ruchy. Nawet tylko idąc wyglądała jakby tańczyła. Była chyba bardzo zwinna… i bardzo kobieca… w każdym calu. Teraz cała działała na mnie jak jeden potężny afrodyzjak. Może za bardzo się pospieszyłem z tym rozporkiem.

– Zmądrzałeś widzę – nie omieszkała mnie zaczepić od razu, kiedy tylko usiadła.

– Nic nie trwa wiecznie. Żołnierz też nie stoi non-stop na baczność, ani non-stop nie walczy, przeważnie odpoczywa – nic lepszego nie wpadło mi do głowy.

– Jesteś żołnierzem?

– Nie ja, on. Ja tylko informatykiem.

– A ja psychologiem. Jesteś ciekawym przypadkiem – uśmiechnęła się, patrząc mi w oczy.

Momentalnie oprzytomniałem. Ma mnie za prostaczka niekontrolującego swoich odruchów i potrzeb? Jestem „ciekawym przypadkiem”? Poczułem się trochę nieswojo. Pokażę ci jeszcze bardziej interesujący przypadek – pomyślałem.

– No to wiemy na czym stoimy, pani doktor.

– Nie prowadzę praktyki, jestem naukowcem – sprostowała, nie przestając się uśmiechać.

– Naukowcy też mają swoje potrzeby – zakpiłem.

– Nie mówię, że nie – chyba poczuła, że chwaląc się nie osiągnęła tego co zaplanowała.

– No to pani psycholog, pozostajemy przy naszej umowie czy idziemy spać? – przeciągałem strunę świadomie.

– Myślę, że zdrowiej będzie się zdrzemnąć – odparowała ze złym błyskiem w oku.

Udało mi się ją zdenerwować? Mało trzeba, żeby wkurzyć kobietę. Wystarczy zignorować ją razem z jej tytułami – pomyślałem i nieoczekiwanie mnie to rozśmieszyło.

– Co w tym takiego śmiesznego? – nie wytrzymała.

– Nic. Śpijmy – odpowiedziałem, uspokajając się po chwili. Obrzuciła mnie podejrzliwym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała. Zamknąłem oczy, wyciągając się jeszcze wygodniej.

Przez kwadrans stukotu kół nie zakłócił żaden inny dźwięk. Ale nie było mi do snu. Piękna, podniecająca i traktująca mnie jak przygłupa kobieta nie pozwalała zmrużyć oka. Świadomość, że wystarczy unieść powieki, żeby podziwiać wspaniałe damskie nogi z bardzo bliska, jeszcze bardziej komplikowała sytuację.

Wyobraźnia, to coś dziwnego, podsuwa kosmate skojarzenia. Wyobraziłem sobie że jej kolana się rozchylają, ona śpi, sięgam powolutku miedzy wspaniałe uda, między nimi jest trochę głębiej źródło żaru…

Idiota. Przecież mam te nogi przed sobą, wystarczy otworzyć oczy. Na marzenia i fantazje będzie czas, kiedy pozostanie po niej tylko wspomnienie. Mały znowu w spodniach zaczynał szaleć.

Zsunięty z fotela do granic możliwości miałem oczy gdzieś na wysokości jej piersi. Lekko je uchyliłem. Przyzwyczajałem się powoli do zmroku, rozświetlanego przez zasłony światłem z korytarza.

Nie spała. Wsparta na ręce patrzyła w ciemność za oknem. Zjechałem wzrokiem niżej. Kolana już nie były sklejone superglue. Rozeszły jej się na tyle, że można było zobaczyć biel majtek. Pewnie uważała, że śpię i nie musi się już tak pilnować.

Tylko coś nie grało. Mimo że powinienem już widzieć wspomnianą biel, nie było nawet po niej śladu. Pod jasnym mini panował niepodzielnie mrok. Kojarzenie znowu mi weszło na wysokie obroty. Było tylko jedno wyjście. Zdjęła je, kiedy poszła do toalety. Z wrażenia poruszyłem się trochę gwałtowniej. Odruchowo zacisnęła uda i odwróciła głowę w moją stronę. Otworzyłem szeroko oczy.

– Czego się spodziewałaś zdejmując te białe koronki? Ładne były – lekko rzuciłem przed siebie, jakbyśmy byli w środku konwersacji.

– Słucham? – aż jej wyparło dech z piersi, bo biuścik bardzo widocznie zafalował.

– Zanim poszłaś do toalety, miałaś na sobie bardzo białe koronki, prawie jarzeniowe, teraz… widzę ciemność – skorzystałem z tekstu z „Seksmisji”.

Złapała to, dopuszczając na twarz cień uśmiechu.

– Mylisz się. Zresztą to nie twoja sprawa – poszła w zaparte.

– Pewnie że nie moja, ale jeśli przez cały wieczór je widzę, a teraz nie mogę ich znaleźć to wniosek jest jeden. Jesteś bez majtek.

Patrzyła w moją twarz kombinując gorączkowo co odpowiedzieć.

– Jesteś bezczelny, wiesz?

– Wiem. Ale przyznasz, że to daje do myślenia – nie ustępowałem, wyśmiewając jej tłumaczenia w żywe oczy.

– Mylisz się – zapędzona w róg, powtarzała się jak zacięta płyta.

– Taaak? To rozszerz trochę uda.

– Za dużo sobie pozwalasz – odwróciła twarz w stronę okna.

– Wiesz, myślę, że chodziło ci po tej pięknej główce o wiele więcej niż mnie. Dobrze widziałaś gdzie zerkam, więc chciałaś mnie podjudzić jeszcze bardziej, ale dlaczego?… To wiesz tylko ty, a ja mogę jedynie przypuszczać – uśmiechnąłem się szeroko.

– Mylisz się – powtórzyła po raz trzeci.

– To bardzo proste do sprawdzenia. Rozłóż po prostu na chwilę kolana – uśmiech nie schodził mi z ust.

– W życiu. Uspokój się, proszę – traciła pewność siebie.

W każdym facecie w większym lub mniejszym stopniu, gdzieś tam siedzi barbarzyńca uznający jedynie prawo dżungli. Ze mnie ten mięśniak wyszedł właśnie w tamtym momencie. Zsunąłem się błyskawicznie z fotela, kucnąłem tuż przed nią, ujmując od wewnątrz kolana rozsunąłem je gwałtownie na boki i przytrzymałem w takiej pozycji dłuższą chwilę.

Miałem przed sobą rozwartą, błyszczącą cipkę, osłoniętą jedynie nic nie zakrywającymi rajstopami. Długo trwało zanim oprzytomniała. Miałem dość czasu żeby wszystko dokładnie obejrzeć.

Dopiero po chwili mocno mnie odepchnęła, zrywając się z miejsca. Stojąc prawie opierała mi o czoło kształtny wzgórek z przystrzyżonym, małym trójkącikiem. Zanim kolejny raz obciągnęła spódnicę i odsunęła się na bok, zdążyłem poczuć zapach rozgrzanej, podnieconej kobiety.

– Ty chamie, podnieca cię to, podnieca cię przemoc, zboczeńcu? – wysyczała mi w twarz, kiedy powoli wstawałem.

– Owszem, podnieca. A ty kłamałaś łamiąc umowę, którą sama zaproponowałaś – odparłem spokojnie, siadając i przyjmując pozycję sprzed kilkunastu sekund. Już prawie sięgała po torbę, kiedy dotarło do niej co powiedziałem.

– Nie życzę sobie, żeby byle informatyk obmacywał i oglądał mnie w ciemnym przedziale – syczała dalej. Chyba nią wstrząsnęło że wsadziłem jej głowę między uda, nie po to żeby obejrzeć jej szparkę, tylko po to żeby dowieść swojej racji.

– Mocno powiedziane. Chcesz, to zapal światło, mnie to nie przeszkadza – obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem, siadając w taki sposób, jakby spodziewała się że ktoś jej odsunie przyśrubowany fotel.

– Mam inną teorię – postanowiłem ją dobić. – Cały wieczór widziałaś, że zerkam ci pod spódnicę, potem obejrzałaś sobie penisa, wprawdzie tylko w bokserkach, ale od czego jest wyobraźnia, cały wieczór świntuszyliśmy przy twojej pełnej aprobacie… Potem idziesz do toalety i zdejmujesz majtki. Resztę sobie dośpiewaj – znowu szeroko się wyszczerzyłem

Siedziała sztywno ze ściśniętymi kolanami, gotowa zerwać się w ułamku sekundy. Nie wiedziała zupełnie, jak zareagować.

– Możesz już zrobić to co planowałaś. Nie musisz tak zaciskać tych kolan. I tak mam znowu ten cholerny wzwód gigant – to już było ostatnie uderzenie.

Jeśli teraz nie zmieni przedziału, to znaczy, że jest napalona i będę mógł pozwolić sobie na dużo więcej – logika myślenia i szybkie wyciąganie wniosków nigdy nie były moją słabą stroną. Delikatnie i powoli oparła się, zaplatając palce i opierając je o łono. Patrzyła na mnie nie widząc. Przetrawiała co powiedziałem. Była moja.

Jakbym był sam we własnym pokoju, znowu bez pośpiechu odpiąłem guzik jeansów i rozsunąłem suwak. Mały tylko na to czekał, wyskakując jak Filip z konopi i napinając bokserki. Postanowiłem iść na bezczelnego. Widząc moje zmagania, oprzytomniała ale ciągle milczała.

– Rozsuń kolana, to jest piękny widok, który podkręci każdego.

– Nie ma mowy. To jest ordynarny widok, a nie piękny. Zresztą tobie już nie potrzeba żadnego podkręcania – szybko dochodziła do siebie.

– Nie daj się prosić – brałem ją pod włos. – Marzę żeby ją obejrzeć – brnąłem dalej proszącym tonem.

– Już widziałeś.

Była całkiem zagubiona. Wiedziała że coś jest nie tak, może nawet robiła to wbrew sobie… ale robiła. Kolana rozjechały się na boki, ale tylko troszeczkę.

– No, proszę – prawie zaskamlałem. Miałem niezły ubaw widząc do jakiego stanu doprowadziłem panią psycholog, która powinna znać na wyrywki takie chwyty. Były tylko dwa wyjścia; albo nie była psychologiem, albo była niesamowicie podniecona. Kolana rozjechały się o następne pięć centymetrów.

– Jeszcze trochę – objąłem przez materiał bokserek członek, masując go powoli. To ją przekonało. Rozłożyła uda szeroko, już się nie krygując i wpatrując się z natężeniem w leniwie poruszającą się dłoń gładzącą penisa.

– Chcesz go dotknąć?

Nie zareagowała, może nawet tego nie usłyszała.

Dochodziła czwarta nad ranem, niedługo świt. O tej porze rządzą instynkty i inne prawa niż w jasny dzień. Zwłaszcza kiedy przez kilka godzin zmysły są judzone, umiejętnie łaskotane, mamione niespełnionymi pragnieniami i żądzami. Wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Cofnęła się, wklejając w oparcie fotela. Moja ręka zawisła w powietrzu…

– Chodź, pomożesz mi, przecież tego chciałaś – kusiłem. Powoli, jakby z wahaniem uniosła dłoń, pozwalając mi ją ująć. Pociągnąłem trochę mocniej… Wstała jak lalka, zaraz potem kucając między moimi udami.

– Rano rozstaniemy się i pozostaną tylko piękne wspomnienia – wyszeptałem, kładąc powoli małą, ciepłą dłoń na sztywnym członku. Zacisnąłem na nim delikatne, długie palce i poruszyłem nimi, podpowiadając co ma robić. Obejmując go przez bokserki, dała się mocniej ponieść instynktom. Wzmogła tempo, ściskając go coraz mocniej.

– Zwolnij, bo wytrysnę. Może lepiej go wyjmij – zasugerowałem.

Była bardzo podatna na sugestie. Puściła go i zajęła się guziczkami bokserek, wprawdzie były tylko dwa, ale musiałem jej pomóc. Skóra jej dłoni była równie delikatna jak skóra mojego penisa, trzymając go w dłoni już bez żadnych osłon, nie poczynała sobie tak energicznie jak pół minuty wcześniej.

– Weźmiesz go do ust? – byłem o malutki kroczek od spełnienia marzenia wieczoru.

– A jesteś zdrowy? – niespodziewanie usłyszałem, że nie jest tak pozbawiona rozsądku jak mógłbym wcześniej przypuszczać. Trochę późno oprzytomniała, już zaciągając się męskim zapachem, ale lepiej późno niż wcale.

– Nie mam gumki, ale gwarantuję że jestem.

To jej wystarczyło.

Poczułem gorącą wilgoć na główce. Zassała go z głośnym cmoknięciem. Położyłem się wygodniej, zjeżdżając jeszcze bardziej w dół i wkładając jej rękę pod spódnicę. Tam było jak w piekle, temperatura była może nawet wyższa. Wsunąłem dłoń w rajstopy, objąłem zaślinioną myszkę. Gorąca, mokra i śliska. Wsunąłem w nią dwa palce, drażniąc jednocześnie łechtaczkę. Chciałem być jak najdelikatniejszy, ale też dać jej wszystko, co mogłem osiągnąć palcami. Chyba mi się udawało, bo jęczała cichutko pracując ledwo wyczuwalnie biodrami i nabijając się ustami z takim zapałem, że chowała go całego.

– Uważaj, jestem już blisko – lojalnie ostrzegłem. Ruchy głowy stały się jeszcze szybsze, ssanie jeszcze mocniejsze… Nie było innego wyjścia. Połykała z zapałem, pracując jednocześnie wściekle biodrami i zamaszyście nabijając się na palce.

Z błyszczącymi ustami i zaciśniętymi powiekami, chwilę później ciężko dyszała cichutko jęcząc i przytrzymując mi dłoń między rozedrganymi udami.

– Byłaś wspaniała – wydyszałem w zmierzwione włosy, całując ją w czubek głowy.

– Jesteś diabłem – odpowiedziała cicho.

– Wcale nie. Obydwoje chcieliśmy tego tak samo. Ja ci to tylko uzmysłowiłem.

– Nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło – kręciła głową z niedowierzaniem, opadając wypompowana na swój fotel.

– Naprawdę jesteś usatysfakcjonowana? – nigdy tak szybko nie wracał mi wigor.

Patrzyła pusto przed siebie, przetrawiając co właśnie zrobiła, ale nie domyślając się o co mi chodzi.

– Też chcę poczuć jak smakujesz.

W mgnieniu oka klęczałem między jej kolanami, wsunąłem dłonie pod spódnicę i zacząłem ściągać rajstopy.

– Nieee. Nie chcę. nie włożysz mi go. Będę krzyczeć – broniła się, co w sumie pomagało mi ściągnąć jej rajstopy na kostki.

– Uspokój się, chcę tylko trochę polizać, chcę ci się odwdzięczyć idiotko – opadła na oparcie rozsuwając kolana najszerzej jak potrafiła i zsuwając posłusznie biodra na skraj fotela.

Z rozkoszą zagłębiłem język w ociekający tunelik. Obcałowywałem mięsiste, napięte wargi, zająłem się z pełnym zaangażowaniem sztywną łechtaczką. Lizałem całe gładziutkie i pachnące krocze, docierając nawet tam gdzie do tej pory niewielu pewnie dotarło. Znowu wróciłem do łechtaczki, nie żałując języka i ust. Była wspaniała, ale nie pozwoliła mi się przepracowywać już po dwóch minutach miażdżąc mi głowę udami.

– Zostaw, już nie wytrzymuję, boliiii – wyjęczała, ciężko dysząc.

Posłuchałem. Świtało, nawet nie zauważyliśmy że w przedziale zrobiło się prawie jasno.

Doprowadziliśmy się szybko do względnej używalności, porządkując garderobę. Zgodnie,  jak stare małżeństwo, poszliśmy ze szczoteczkami do zębów do toalety – kiedy jedno myło zęby, drugie obserwowało przedział. Po powrocie usiedliśmy naprzeciwko siebie, jakby nic się nie stało.

Podparła brodę blada i zmarnowana, podziwiając krajobrazy. Do stacji końcowej pozostała niecała godzinka.

– O czym myślisz?

Odwróciła się od szyby.

– Gdybym wiedziała, że tak się to skończy, wyszłabym stąd jeszcze wieczorem. Sama nie wiem jak to się stało… ale pozbawiłeś mnie czegoś bardzo ważnego… – a więc szczerości ciąg dalszy, pomyślałem zrezygnowany.

Nie chciałem, żeby dalej szła w tym kierunku. Wyrzuty sumienia są przydatne, ale nie zaraz po, raczej przed następnym razem powinny służyć jako przestroga. Dla samotnego sybaryty to zresztą pieśń przyszłości.

– Czujesz wyrzuty sumienia? – złapałem wprost byka za rogi.

– A co? Zdziwiony?

– Nie, ale widzę to trochę inaczej. Dla mnie to już za godzinkę będzie pięknym wspomnieniem, którego już się nie da odwrócić. Jeszcze długo w mojej pamięci będziesz wspaniałym zjawiskiem, ulotną, nierealną zjawą, cudownym ciałem, które wyciągnie jeszcze ze mnie litry śmietanki pod prysznicem. Zresztą, wystarczy samo wspomnienie rozmów z tej nocy… – gaworzyłem sobie jak nastolatek.

Podczas tego monologu, twarz jej się powoli rozjaśniała, spijała mi wzrokiem słowa z ust dopóki nie skończyłem.

– Chrzanisz. Wam zawsze chodzi o jedno, spuścić się i niech się dzieje co chce – podsumowała moje wysiłki.

– Wcale nie, chociaż nie przeczę, że instynktownie chce się tej przyjemności – pozornie zaprzeczyłem.

– Ach tam. Dostałeś co chciałeś, więc przestań pieprzyć.

– Zawsze po jesteś taka wulgarna? – porzucaliśmy powoli konwenanse.

– Przestań, denerwujesz mnie – teraz była naprawdę rozzłoszczona.

– Dobra, ale nie tylko ja doprowadziłem do tego, co się stało. Gdybyś nie pamiętała, to mogę to ci jeszcze przypomnieć parę razy.

– Nie musisz – zamaszyście znowu założyła kolano na kolano.

– Biel twoich majtek ciągle działa, więc uważaj – ostrzegłem.

Znowu prychnęła jak kotka, odwracając się do okna.

Wtedy przyszło mi coś do głowy. Podobno raz zdobyta twierdza już nigdy nie będzie twierdzą nie do zdobycia. Takie ciało jak siedzące naprzeciwko, będzie już za kilkanaście minut poza zasięgiem, a było wiele warte. Zasłony przedziału ciągle były szczelnie zasunięte. Widok jej nóg, unoszącego się miarowo biustu, ust (w których ciągle jeszcze miałem w pamięci mój poruszający się członek), świadomość nieuchronnego rozstania i budzące się znowu żądze obudziły we mnie jeszcze raz troglodytę.

Bez słowa wstałem. Obrzuciła mnie zdziwionym spojrzeniem. Postąpiłem kroczek do przodu stając w rozkroku nad jej udami. W mgnieniu oka rozpiąłem rozporek i wyciągnąłem znowu sztywne mięcho.

– Wiesz co? Jednak jesteś chamem – usłyszałem.

– Weź go jeszcze raz – nie chciało mi się już dyskutować.

Nawet nie udawała zaskoczenia ani przerażenia, po prostu otworzyła usta i zassała go do połowy bez walki. Ująłem ją za głowę i zacząłem po prostu pieprzyć jej usta. Mijaliśmy jakieś podmiejskie stacje, gdzie tłumy ludzi czekały na dojazd do pracy, a ja trzymając głowę dziewczyny, używałem jej jak dmuchanej lalki. Dociskając ją jedną ręką, drugą odpiąłem guziczek bluzki i wdarłem się w biustonosz. Przez cały czas była bezwolną lalką, ubezwłasnowolnionym, biernym przedmiotem. Dotyk sutka, miękkiej, aksamitnej piersi i zacisk delikatnych ust na nasadzie penisa, doprowadziły do gwałtownego i obfitego wystrzału. Wciąż bardzo mnie kręciła.

Łykała niewzruszenie, nie pozwalając na utratę nawet kropli. Dopiero teraz mogłem w pełni docenić jej doświadczenie w obciąganiu i to w tym momencie przekonałem się, że to nie mogło być dla niej traumatycznym przeżyciem. Po prostu jeszcze jeden zaliczony do kolekcji.

Na miękkich nogach opadłem do tyłu na własny fotel. Oblizując błyszczące usta, z nienawiścią w oczach patrzyła mi w twarz dłuższą chwilę. Nie spuściłem wzroku, wytrzymując napięcie. Nie było już nic, co moglibyśmy sobie powiedzieć.

Wstała, odwróciła się i wyciągając się jak struna sięgnęła po torbę. Diabeł ciągle jeszcze we mnie siedział. Wpakowałem jej od tyłu łapę pod spódnicę. Mimo rajstop i majtek, niemal wsadziłem palce w ociekającą szparkę. Miała kłopoty ze zdjęciem bagażu z półki. Zadarłem ten udający spódnicę pasek materiału na biodra i mogłem jeszcze przez dłuższą chwilę podziwiać pośladki opięte koronkami i nylonem. Ująłem je mocno w dłonie, kiedy właśnie uporała się z torbą.

Przez cały czas nie zareagowała na moje chamstwo nawet jednym ruchem czy słowem. Doszła z zadartą spódnicą do drzwi, tam postawiła torbę na fotelu, jeszcze raz doprowadziła garderobę do porządku, podniosła bagaż i wyszła bez pożegnania trzaskając drzwiami.

A miało być tak miło.

Pociąg hamował. Wyszedłem z wagonu jako jeden z ostatnich. Od razu rzuciła mi się w oczy. Wtulała się w postawnego blondyna w namiętnym pocałunku na środku peronu. Kiedy ich mijałem, z twarzą na jego ramieniu wysunęła za plecami narzeczonego środkowy palec.

Niemożliwe, żeby nie poczuł smaku mojej spermy.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Chyba przydałaby się osobna kategoria dla „podrywu w pociągu”, ostatnimi czasy zbiory Najlepszej Erotyki wzbogaciły się o kilka opowiadań o tej tematyce 🙂 A ja myślałam, że wszyscy dziś podrózują koleją z nosami w smartfonach…

A jużci że z nosami w smarkfonach – czytają NE 😉

Miejmy nadzieję, że tak właśnie jest 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Napisz komentarz