To nie dżuma, do cholery! (Ania)  4.23/5 (10)

31 min. czytania

Źródło: Pexels.

– Nie jesteśmy bohaterami żadnego pieprzonego Boccaccia i nie zamierzam odgrywać tu pierdolonego Dekameronu! Bajeczki to wy możecie opowiadać albo czytać dzieciom. Gaście te pierdolone świece, byle prędko, bo zaraz się udusimy od dymu!

– Hola, hola, wszyscy mamy tu równe prawa i nie będziesz nikomu rozkazywać. Zgodnie uznałyśmy, że świece i czytanie opowiadań erotycznych to świetny pomysł, możemy najwyżej przenieść się do łazienki, jeśli koniecznie potrzebujecie telewizora.

– Pewnie, że potrzebujemy… Nie będę zajebistego porno oglądał na komórce, to byłaby zbrodnia!

– Przeciw ludzkości normalnie…

***

– Faceci… – Kasia głośno wzdycha, stawiając kolejne świece na blacie pod lustrem. Powoli zaczyna brakować miejsca, zajęty został cały parapet i fragment podłogi za wanną. Migoczące płomienie dają ciepłe, nastrojowe światło.

– Tak, skończeni idioci, ale chyba wiesz to nie od dzisiaj – sarkastycznie komentuje Klaudia, regulująca właśnie temperaturę wody. Pomieszczenie szybko wypełnia się parą.

– Nie wlewasz żadnego olejku? – Agnieszka przegląda ozdobne flakoniki kosmetyków ustawione koło umywalki.

– Odkąd mamy jacuzzi przestałam kupować płyny do kąpieli i olejki, nie bardzo ogarniam, czego mogę użyć, a czego nie – Klaudia przyznaje z rezygnacją.

– A ja, niestety, jestem na niektóre uczulona – wtrąca Kasia.

– Okej, okej, nic nie mówiłam i tak pięknie tu pachnie. – Blada brunetka pochyla się ku świecom.

– To domek zapachowy. – Gospodyni wskazuje stojące wyżej na półce ceramiczne naczynie, pod którym migocze podgrzewacz. – Kwiat wiśni.

– Co puszczamy? – Kasia, ustawiwszy ostatnie świece, sięga po telefon.

– Masz jakąś romantyczną listę do seksu? – Klaudia pyta zaskakująco zmysłowym tonem.

– Chyba żartujesz! – Adresatka pytania prycha. – My nigdy nie dbamy o nastrój. Najczęściej pieprzymy się przy włączonym telewizorze, niezależnie, czy idą wiadomości, skoki narciarskie, czy wenezuelskie telenowele. Adamowi nie przeszkadza mamusia w pokoju obok ani młot pneumatyczny za oknem.

– Ostry zawodnik. – Gospodyni gwiżdże z udawanym uznaniem. – A ty? – zwraca się do drugiej koleżanki.

– Mamy kilka ulubionych płyt… – brunetka odpowiada niepewnie. Ta niepewność doskonale pasuje do jej delikatnej urody, porcelanowej cery i dużych, tajemniczych oczu.

– No dobra, to może puszczę coś Maxa Richtera… – pada dość stanowcza propozycja, również tonem pasująca do urody składającej ją kobiety. Wysokiej, sprężystej, wyprostowanej niczym struna, z symetrycznymi, ale ostrymi rysami twarzy, niejako dla kontrastu okolonej miękkimi, jasnymi lokami.

– Ale lepiej nie kołysankę, bo jeszcze odpłyniemy… – sugeruje brunetka.

Kiedy z dyskretnie rozmieszczonych w salonie kąpielowym głośników dobiega już kojąca zmysły muzyka, gospodyni rozgląda się po pomieszczeniu, szukając ostatnich niedociągnięć.

– Przynieść coś do picia? – zastanawia się na głos.

– Zdecydowanie! – pozostałe kobiety odpowiadają jednocześnie.

– Białe? Czerwone?

– Może prosecco? – cicho proponuje Agnieszka. Jej szept jest przyjemnie chropowaty, niski, jakby zdławiony przez zaciśnięte gardło.

– Świetny pomysł.

***

– Zwykłe czy mętne? – Kuba krzyczy, przyglądając się zawartości lodówki. Ciągle nie rozumie chorego zainteresowania lokalnymi markami, wyrobami rzemieślniczymi i całym tym szajsem, który ani nie wygląda, ani nie smakuje. Nie ma to jak sprawdzone, produkowane masowo trunki o pięknej, złotej barwie, cudnie przejrzyste i jednorodne, bez żadnych osadów i posmaku drożdży. Po co ryzykować? Może czasem trafi się jakaś perełka, ale większość to zwykłe gówno w ładnym opakowaniu. Do tego trzy razy droższe.

– Pewnie, że mętne! – pada zdecydowana odpowiedź. Cóż… tylko które? Pomijając kilka identycznych zielonych butelek, które osobiście umieścił w lodówce, każda jest inna. Bierze pierwsze z brzegu i wraca do salonu.

– A gdzie dziewczyny? – Rozgląda się podejrzliwie. Widział wcześniej, że znosiły świece z wyraźnym zamiarem podpalenia chałupy. Normalnie jak na marszu w Białymstoku, zabrakło tylko wieńców, chryzantem i tekturowych transparentów. Zdecydowanie nie chciałby, żeby kazały mu wypierdalać, uwielbia je wszystkie. Swoją Agnieszkę oczywiście najbardziej, ale razem, we trzy, tworzą coś niesamowitego. Hipnotyzującego. Mógłby patrzeć na nie godzinami. Nawet na ubrane i gadające o głupotach. Zawsze rozsadza je energia, a ich wzajemne przyciąganie unosi się w przestrzeni znacznie bardziej realnie niż wyimaginowana chmura COVID-owa nad protestującą Warszawą. Namacalne wręcz.

– Poszły się kąpać – rzuca od niechcenia Adam, nie odrywając wzroku od ekraniku komórki. – O, to jest to – mamrocze pod nosem.

Nagle telewizor z widoczną do tej pory jedynie statyczną planszą ożywa, ukazując twarz młodziutkiej brunetki z mocnym i bardzo już „zużytym” makijażem. Dziewczyna, niepokojąco podobna do Agnieszki, patrzy prosto w kamerę swoimi wielkimi, mokrymi oczami, pod którymi ciągną się czarne smugi tuszu, najwyraźniej rozmytego przez łzy. Usta ma duże, pełne, naznaczone resztkami wulgarnie czerwonej szminki. Zapewne ledwo pełnoletnia, powinna swoją świeżość akcentować jedynie subtelnym błyszczykiem, cieszyć świat naturalnym wdziękiem, zamiast wchodzić w za duże buty.

– Niezła, co?

– Ładniutka – przyznaje Tymek.

– Mała, puszczalska sucz – w głosie Adama pobrzmiewa duma. – Powinniśmy ją kiedyś zaprosić.

– No nie wiem… – Kuba wydusza z siebie ostrożnie. Zupełnie czym innym jest radosne swingowanie w zamkniętym gronie, a czym innym sprowadzanie panienek. Ceni sobie równowagę i do tej pory wierzył, że kumple mają podobnie. Jeszcze raz zerka na ekran. Teraz męski kciuk, zapewne należący do Adama, rozchyla wargi dziewczyny. Ta otwiera szeroko usta, ukazując rząd równiutkich zębów, a po chwili zaciska je i zaczyna ssać. Przymyka oczy. Na szczęście, bo nie zniósłby dłużej widocznego w rozszerzonych źrenicach błagania.

– I ssie jak odkurzacz!

– Rżniesz ją? – Tymoteusz wydaje się raczej zdziwiony niż zakłopotany.

– Zależy jak zdefiniować rżnięcie… – Adam najwyraźniej tylko czekał, żeby rozwinąć temat. Pochwalić się. – Jest moją niewolnicą, seksualną niewolnicą – uściśla. – Ale nigdy jeszcze nie spenetrowałem jej pizdy. Dziwka ma dbać o moją przyjemność, nie ja o jej.

– Od dawna? – bąka Jakub. Czuje wzbierające mdłości. Nie na to się umawiali rok temu, tworząc swój mały krąg.

– Co od dawna? – Adam naprawdę wydaje się zdezorientowany, wybity z rytmu opowiadania o „nowym nabytku”. Dokładnie tak samo chwali się zegarkami i telefonami. Jakub doskonale pamięta jedno ze spotkań u nich w domu, tuż po zakupie nowego telewizora i ekscytację gospodarza. Koniecznie chciał puścić na nim jakieś szturchańce, nie potrafił zrozumieć, że oni wolą realnych ludzi i realny dotyk niż kolorowe obrazki. Choćby w najlepszej jakości. Twierdził, że każdy zdrowy facet lubi rozsiąść się na kanapie z szeroko rozstawionymi nogami i pozwalać się obrabiać żonie, patrząc jak gwiazdki ze sztucznymi balonami ciągną kolegom z branży. Koleżeński, kurna, seksik, romansik w pracy, nie harówa w seksbiznesie! Żenujące…

– Od dawna się spotykacie? – uściśla poddenerwowanym tonem, bo ma już szczerą ochotę przywalić mu pięścią w szczękę. Oczywiście nie żeby miał coś przeciwko porno, sam z lubością ogląda, choć woli nieco mniej wulgarne. Artystyczne. Z aktorkami wyglądającymi nieco bardziej naturalnie. I zdecydowanie bez łez w oczach.

– Niedawno minęły dwa miesiące.

– Krótko… – Tymoteusz wydaje się zamyślony, ale spokojny. Kuba nie rozumie, w nim kipi coraz większy gniew. Wkurw. Adama zawsze postrzegał jako prostaka, gościa, któremu udało się trochę zarobić, ale jeszcze nie zyskał ogłady, ledwo oderwany od pługa. Tymek natomiast to dojrzały, odpowiedzialny facet z olbrzymim kapitałem kulturowym i rozsądnym podejściem do życia. Chyba. Tak do tej pory uważał. A może to przez pandemię wszystkim powoli odbija? Bez powodu skaczą sobie do gardeł i z dnia na dzień zachowują coraz bardziej dekadencko, jakby jutra nie było…

– Jest chętna i posłuszna – kontynuuje zupełnie niezrażony Adam, na dodatek nakręca się coraz bardziej. Na szczęście przynajmniej filmik się skończył i widać jedynie nieruchomy początkowy kadr. – Teraz siedzi sama w domu, nudzi się. Mógłbym kazać jej przyjechać albo chociaż zrobić dla nas show przez kamerkę. – Uśmiecha się obleśnie, wysuwa czubek języka i oblizuje spierzchnięte wargi.

– Skąd pewność, że się zgodzi? – Drugi kumpel wydaje się zainteresowany. Kubę przechodzą nieprzyjemne ciarki. Czyżby aż tak pomylił się w swojej ocenie?

– Na wszystko się zgadza, ma kurewstwo we krwi. – Podsumowanie godne króla buców!

– Przestań! – Jakub wybucha. – To, że jest ci oddana ani to, że lubi ostro, nie czyni z niej od razu kurwy. – W wypowiadane słowa wlewa całe swoje rozczarowanie. Nie mieści mu się w głowie podobne traktowanie kochanki, młodej, niedoświadczonej, pewnie zagubionej. Zerka na ekran. Wygląda na zagubioną. Potrzebującą pomocy. Wsparcia. Docenienia. Odrobiny ciepła.

– A to, że jej płacę? – Pytanie zbija go z pantałyku. Z jednej strony branie pieniędzy za seks mierzi Kubę, z drugiej kumpel może blefować. Poza tym, choć to szalenie trudne, stara się nie oceniać ludzi, szczególnie na podstawie szczątkowych danych. Nic o niej nie wie, nie zna sytuacji. 

– Chryste… – jęczy. – Nie chcę wiedzieć takich rzeczy! – znowu podnosi głos. – Mało ci wrażeń? – Zaciska nerwowo szczękę. Czuje się niczym w koszmarze sennym. To nie może dziać się naprawdę, myśli. Muszą staranniej dobierać partnerów. – I skoro jej płacisz, skąd pewność, że jesteś jedyny? – syczy zjadliwie.

– Wiem to. – Pewność w głosie Adama wydaje się bezczelna i odpychająca, ocieka wprost dumą z upodlenia drugiego człowieka. Zeszmacenia. Uzależnienia.

– Skąd? – Tymka widać interesują techniczne szczegóły osaczania niewinnej ofiary. Kuba z rezygnacją kręci głową.

– Obiecaliśmy sobie mówić o takich rzeczach – zaczyna nieco spokojniej, za wszelką cenę stara się nie brzmieć na rozhisteryzowanego – i nie podejmować zbędnego ryzyka. Naprawdę mało ci? Bo wiesz, ja chyba nie chcę, żeby moja dziewczyna bzykała się z gościem, który nie panuje nad chujem i wkłada w każdą dziurę. To… – szuka właściwego słowa – …niehigieniczne. Zresztą w obecnej sytuacji nawet ważniejsze z kim taka dziunia oddycha w jednym pokoju, niż z kim się pieprzy.

– Spokojnie, chyba nie chcesz popsuć naszego małego urlopu? – Adam uśmiecha się złośliwie.

– Ależ właśnie, że chcę! – Nie wytrzymuje nerwowo, no normalnie nie wytrzymuje. Marzy już tylko, żeby wydostać się z tego zadupia i wrócić bezpiecznie do domu. Zaparzyć zieloną herbatę, otulić ciepłym kocem i przytulając mocno Agnieszkę, zapodać jakiś serial. – Zresztą… – pod wpływem impulsu zmienia temat – o jakim my psuciu mówimy? Czemu dziewczyny zabrały świece? – atakuje z innej strony.

– Jakie świece? – Adam udaje głupka.

– Te, które rozstawiały tu od ponad godziny. – Nie odpuszcza.

– Nie widziałem żadnych świec… – Buc idzie w zaparte. Miarka się przebrała.

– Chryste! – syczy.

***

– Cudownie – Kasia wzdycha, głębiej zanurzając się w rozkosznie gorącą wodę. Dawno się nie kąpała, zwykle bierze tylko szybki prysznic, bo w natłoku obowiązków i wspólnych przyjemności (nie zawsze zresztą dla niej przyjemnych, tak prawdę powiedziawszy), brakuje jej czasu tylko dla siebie. Czasem nawet ma wyrzuty sumienia, że za mało dba o wygląd, bo nie zmusza się do robienia pilingów, maseczek i wszystkich tych skomplikowanych zabiegów mających zatrzymać czas lub udoskonalić ciało.

Wszystkie trzy siedzą wygodnie rozpostarte w dużej, podświetlonej na błękitno wannie buzującej przyjemnie dzięki dziesiątkom drobnych dysz do hydromasażu. Agnieszka cichutko pomrukuje z zadowolenia. Jedynie Klaudia ma otwarte oczy i przygląda się uważnie koleżankom. Przywykła do podobnych luksusów, więc bardziej interesują ją goście. Spędziła już z tymi dziewczynami kilka iście szampańskich chwil, ale nigdy nie miała ich tylko dla siebie. Lubi Kubę, Adama nieco mniej, ale też toleruje, jest jednak pewna, że ich obślizgłe, wygłodniałe spojrzenia wiele zmieniają w dynamice pieszczot, którym oddają się koleżanki. Czasem zresztą odnosi wrażenie, że one jedynie odgrywają scenki wypatrzone w filmach dla dorosłych, prężąc przed męskimi widzami, zamiast pozwolić ponieść się doznaniom. A naprawdę szkoda.

Sama nie wie, która jest piękniejsza. Obie raczej niskie, ale Agnieszka znacznie drobniejsza, wręcz krucha, filigranowa, z oszałamiająco kobiecą twarzą i niemal chłopięcym ciałem; Kasia krągła, pulchna, miękka, ale przy tym tryskająca zdrowiem, z idealnie gładką cerą w cudnie złocistym odcieniu. I te jej wielkie brodawki z wiecznie sterczącymi sutkami! Aż chciałoby się schrupać, bo na dodatek kuszą kolorem mlecznej czekolady. Wieńczą całkiem spore, nieco leniwe piersi zezujące zadziornie na boki – spotkała się kiedyś z określeniem tego kształtu jako „lisich pyszczków” i od tej pory korci ją, żeby domalować na nich oczy i uszka. Musiałyby wyglądać przezabawnie!

W brunetce magnetyzują natomiast przede wszystkim usta: duże, pełne, raczej wpadające w blady fiolet niż w czerwień. Spod jasnej, przejrzystej skóry przezierają delikatne, zielone żyłki, dałoby się też porachować każdą kostkę, co razem daje efekt efemeryczności i każe dumać nad nietrwałością istnienia. Tylko ciemny, wystający pieprzyk tuż pod lewym obojczykiem świadczy o realności. Niby defekt, zabużanie symetrii, na swój sposób jednak uroczy. Przyciąga wzrok.

Dotykała już obu, pieściła, całowała, poznała ich smak i zapach, gładkość skóry, ale ani razu się nie nasyciła. Zawsze ktoś przerywał, przeszkadzał, obecność samców uwierała. W zasadzie pierwszy raz są same, całkiem nagie, zrelaksowane. Może to i dobrze, że panowie nie potrafili docenić ich starań…

– Nie za głośno? – Wyrywa koleżanki za stanu błogiej relaksacji. – Przyciszę.

Żadna nie odpowiada ani nie protestuje, Klaudia wstaje więc i wychodzi z wanny, zostawiając na beżowych kafelkach mokre ślady stóp. Cieszy się, że nie położyła telefonu bliżej, zdecydowanie przyda się zmiana układu sił. Gdy wraca, wpycha się na miejsce między dziewczynami, rozchlapując przy tym sporo wody.

– Ostrożnie! – Kaśka aż otwiera oczy, prawdopodobnie zbulwersowana zmoczeniem włosów. Zawsze świruje na punkcie fryzury, a trzeba przyznać, że lśniące brązowe włosy często upina w misterne koki. Bardzo twarzowe.

– Spokojnie, mała. – Klaudia obejmuje ją ramieniem, przyciąga i całuje w policzek. – Wyschną, obiecuję.

Wielokrotnie atakowała mężczyzn za równie protekcjonalne traktowanie – choć fakt, faktem nikt nigdy nie nazwał jej „małą” – a sama widać nie ma dość klasy, żeby go unikać. Wchodzi w jakieś durne role. Schematy. Prostuje się i wyciąga drugie ramię, żeby przyciągnąć Agnieszkę. Ta chętnie się wtula, mrucząc przy tym niczym zadowolona kotka. Straszna z niej pieszczoszka, uwielbia znajdować się w centrum uwagi, głaskana, całowana, gryziona, a czasem nawet smagana pejczem. Byle nie za mocno. Nigdy jej za wiele. Podczas jednej z zabaw przeżyła kilkanaście orgazmów pod rząd, pod koniec ledwo żywa, ale szczęśliwa. Cudnie było towarzyszyć jej w tej przygodzie. Wyglądała pięknie. Nic tylko pozazdrościć. Klaudia czasem z trudem wydusza z siebie jeden, maksymalnie zdarzyły się bodaj trzy, a i to olbrzymim wysiłkiem.

Kaśka natomiast sprawia wrażenie, jakby podczas seksu strasznie przyjmowała się swoim wyglądem i bardziej niż na własnej przyjemności, skupiała na męskiej. Na odgrywaniu perwersyjnych scenek. Nie jest pewna, czy nie udaje, nie jęczy i nie krzyczy pod publiczkę, byle zadowolić męża idiotę. Czy miewa orgazmy? Nie dałaby za to głowy. Zresztą nic by za to nie dała…

Sięga po kieliszek. Schrupałaby obie. Z kopytami. Tylko od której zacząć? Wypadałoby raczej od bardziej opornej, Aga przyłączy się sama, prawdopodobnie. Może nawet będzie zazdrosna, że zaczęły bez niej. Kasia znowuż gotowa uciec, jeśli da się jej ku temu okazję. Lepiej osaczyć, podejść.

– Chcesz trochę? – mruczy do ucha szatynce.

Nie czeka na odpowiedź, bierze duży łyk wina i pochyla się ku niższej koleżance. Przykłada usta do ust. Lubi tę miękkość, delikatność – wypielęgnowaną i nawilżoną, jak to tylko u kobiety. Niestety trafia na opór, Kasia sztywnieje i zaciska wąskie wargi. Przyciąga ją mocniej i dłonią gładzi policzek, z założenia uspokajająco, ale dziewczyna spina się tylko bardziej. Klaudia powoli uwalnia płyn, pozwalając mu spływać po brodzie szatynki i skapywać do wody. Może to nie kąpiel w szampanie, ale już blisko…

– Co ty wyprawiasz? – Kasia wyrywa się, wyraźnie oburzona, i odsuwa możliwie jak najdalej. Duża wanna daje nieco przestrzeni, ale nie na tyle, by nie stykały się nogami. Może gdyby wszystkie je podkurczyły, pozostałe dwie jednak ani drgną.

– Nic. – Klaudia przełyka resztkę wina. – Próbuję się tylko dobrze bawić… – Uśmiecha się szeroko swoim kocim, drapieżnym uśmiechem. Myszka zamierza uciekać? Ciekawe…

– W zamkniętej łazience? – Dziewczyna wydaje się autentycznie zbulwersowana.

– A niby czemu nie? – pyta spokojnie Klaudia i mocniej przytula Agnieszkę. Trąca nosem płatek jej ucha. Brunetka reaguje zgodnie z oczekiwaniami, dałaby wręcz głowę, że przeszedł ją dreszcz. Szatynka za to zrywa się z miejsca niczym oparzona, dzięki czemu zyskują piękny widok na ociekające wodą kobiece krągłości.

– Tak bez chłopaków? – Wydaje się przerażona, a przynajmniej zdezorientowana.

– To oni nie chcieli się z nami bawić… – Klaudia pożera wzrokiem koleżankę.

– A przynajmniej twój Adam… – wtrąca niby mimochodem Agnieszka.

– W sumie zastosowałyśmy odpowiedzialność zbiorową, ale jakoś nie czuję się winna z tego powodu…

– Ani ja! – ochoczo deklaruje Aga, choć przecież chodzi również o jej słodkiego Kubę. Nie dość, że kulturalnego, uroczo nieśmiałego, jeszcze diabelnie przystojnego. Z buźką wartą grzechu i pięknie krągłymi, muskularnymi pośladkami. Nie jest wysoki, odrobinę niższy od Klaudii, ani tym bardziej napakowany, ale szczupły, idealnie symetryczny i silny. Do tego ma tak po męsku spracowane dłonie, lekko szorstkie opuszki, co szalenie ją kręci. Może dlatego, że Tymek nie kala rąk żadną fizyczną pracą.

– Daj spokój, siadaj! – Chwyta Kasię za dłoń i ciągnie stanowczo w dół. Nie zaprzeczy, lubi patrzeć, ale dziewczyna zaraz zmarznie. – Nie zjem cię, wyluzuj – dodaje łagodniej, widząc skwaszoną minę.

– Czemu sądzisz, że z nimi byłoby… zabawniej? – Pałeczkę przejmuje Aga.

– Po prostu… – duka niepewnie Kasia – czuję się bezpieczniej…

– Przy gościu, który nie dba o twoją przyjemność? – Brunetka marszczy brwi. Ten grymas sprawia, że przez chwilę wygląda wojowniczo.

– Ależ dba!

– Nie zauważyłam. – Aga celnie wbija szpilę. Czyli nie tylko ona ma wątpliwości co do autentyczności przeżywanej przez szatynkę rozkoszy. Dobrze wiedzieć.

– Może nie przyglądałaś się uważnie… – Kasia broni się nieporadnie, ale musi już chyba mieć świadomość, że koleżanki ją przejrzały. Kobiety z natury są bardziej spostrzegawcze.

– Wręcz przeciwnie. – Aga rozpiera się wygodnie w wannie, świdrując czujnym spojrzeniem twarz wciąż stojącej szatynki. – Zresztą nie dba o przyjemność żadnej z nas – dodaje zjadliwie. – Traktuje prawie jak dziury w płocie.

– Nie przesadzasz? – syczy przez zaciśnięte zęby Kasia, cała czerwona na twarzy.

Klaudia ma wrażenie, że zaraz ze złości rozprostują się jej te fikuśnie poukładane włosięta. O dziwo jednak dziewczyna mruga nerwowo, bierze kilka głębokich wdechów i w końcu siada.

– Nie! – Brunetka nie cofa się ani o krok. – On nie dojrzał jeszcze do zabaw dla dorosłych.

Blondynka głośno wzdycha.

– Pewnie nigdy nie dojrzeje – rzuca z rezygnacją. W sumie to dyskusyjne, czy chodzi o dojrzałość, może raczej o szacunek, traktowanie kobiet jak partnerek, nie jak narzędzi, przyznanie, że niezależnie od płci nade wszystko są ludźmi.

– Jak jesteście sami, zachowuje się inaczej? – pyta Agnieszka z nadzieją.

– Co masz na myśli? – Kasia też wyraźnie się uspokaja.

– Czy dba o twoją rozkosz? – precyzuje. – Okazuje czułość?

– Tak… – bąka niepewnie szatynka. Wydaje się co najmniej zdezorientowana, jakby nikt nigdy nie spytał jej o czerpanie przyjemności z seksu i bliskości lub jakby sama nawet nigdy o tym nie pomyślała.

– Doprawdy? – Klaudia nie dowierza, zresztą trudno uwierzyć, jeśli sama zainteresowana mówi bez przekonania. – Dochodzisz z nim?

– Za każdym razem! – Najwyraźniej uświadamia sobie, że wywarła nieodpowiednie wrażenie, bo tym razem pospiesznie deklaruje, z przesadnym wręcz zapałem.

– Jakoś nie zauważyłam… – Brunetka z rezygnacją kręci głową.

– Chyba trudno nie zauważyć moich jęków i krzyków. – Szatynka mruży oczy, ma przy tym w sobie coś z Małej Mi.

– Pewnie, że trudno – przyznaje jej rację Aga – ale brzmią nieszczerze, jakbyś udawała śpiewaczkę operową podczas rozgrzewki – dodaje ze złośliwą satysfakcją.

– No wiesz! To oszczerstwo! – Tylko czekać aż wściekłej dziewczynie zacznie lecieć piana z ust i rzuci się z pazurami na rozmówczynię, nie panuje już nad emocjami.

– Właśnie nie wiem…

– Spokojnie, dziewczyny. – Klaudia postanawia interweniować zanim się pozabijają, bo spokojna postawa Agi wyraźnie irytuje Kasię. Przysuwa się bliżej szatynki i obejmuje ją ramieniem. Co ciekawe, tym razem choć najpierw sztywnieje, po chwili rozluźnia się, przyjmując niewerbalne wsparcie.

– Masturbując się, też wrzeszczysz? – Brunetka dalej atakuje.

– Nieee… – Atakowana głośno wzdycha.

– Bo czasem się masturbujesz, prawda? – pyta podejrzliwie Aga, jeszcze uważniej wpatrując się w koleżankę, która bierze teraz głęboki wdech.

– Nieee… – jęczy na wydechu.

– Czemu? – Klaudia odwraca się do niej gwałtownie. Nie pomyślałaby, że można z jakiegokolwiek powodu i na jakimkolwiek etapie życia zaprzestać choćby sporadycznej samomiłości. To szalenie ważny element relacji z własnym ciałem. Wzbogacający.

– Adam mi nie pozwala… – nieśmiało duka Kasia. Blondynka mruga zdziwiona. Normalnie nie do wiary!

– Co za knur! – podnosi głos zupełnie nieświadomie. Jak mężczyzna, nawet mąż i ojciec, może decydować o ciele kobiety! Na jakiejkolwiek płaszczyźnie, a już w szczególności na tak intymnej. To nie do pomyślenia! Nie do zaakceptowania!

– Mówisz o moim mężu! – Kobieta sztywniej i odsuwa się nieznacznie.

– Owszem – głośno wzdycha Klaudia. – Ale pojęcia nie mam, co robisz z tym sukinkotem…

– Ani ja. – Brunetka również nie poprawia atmosfery.

– Przestańcie! – drze się na całe gardło szatynka. – Kocham go! Wiecie w ogóle, co to znaczy?

– Bezsensowne tkwienie w toksycznym związku? – Blondynka nie potrafi się powstrzymać, to silniejsze od niej. Wie, że zaognianie sytuacji w niczym nie pomoże, jednak trzymanie języka za zębami wymagałoby nadludzkiego wysiłku. Żadnej, dosłownie żadnej, kobiecie nie życzy braku orgazmów ani męża próbującego kontrolować jej seksualność. W końcu to nie średniowiecze, a kobiety wywalczyły coś więcej niż prawa wyborcze, teraz pora nauczyć się czerpać pełnymi garściami z osiągnięć pokoleń feministek. Wie coś o tym, sama latami nie potrafiła oderwać się od ziemi: było przyjemnie, coraz przyjemniej, a potem zaczynało boleć, więc przestawała. Dogonienie króliczka zajęło jej całe lata, więc teraz gotowa zabić, gdyby ktoś próbował odebrać kobietom prawo do cieszenia się swoim ciałem. Na wszelkie możliwe sposoby. Dekadencko i hedonistycznie.

– Przestań – syczy gniewnie Kasia. – Mamy dzieci, dom, kredyt i wspólnych przyjaciół, jeśli to dla ciebie za mało, nie mój problem.

– Po prostu… – Klaudia wzdycha, ale prawda jest taka, że brakuje jej słów. Kredyt? Dom? Dzieci? Związki nie powinny opierać się na podobnych fundamentach.

– Może czas wywalczyć odrobinę niezależności? – wtrąca Aga.

– Nie potrzebuję niezależności! – Kasia obrusza się prawie, jakby chciały wcisnąć jej horrendalnie drogi i zupełnie zbędny komplet garnków. Przypomina w tym młode dziewczyny jeszcze niedawno ostro odcinające się od feminizmu i twierdzące, że polityka ich nie interesuje. Ciekawe, że wystarczyło kilka postów szafiarek, żeby wyszły na ulice i się zainteresowały, mimo że wcześniej nie trafiały do nich żadne racjonalne argumenty. Nie chciały bronić trójpodziału władzy, gdy był na to czas. W dupie miały niszczenie systemu, który wymagał może reformy, ale na pewno nie powinien zostać rozjechany walcem. Koleżanka też musi dostać ostro po mordzie, żeby się obudzić niczym wszystkie te śnięte królewny?

– Potrzebujesz, tylko jeszcze tego nie wiesz… – Brunetka, jak widać, postrzega sytuację analogicznie.

– Pozwól, że spróbujemy cię przekonać. – Klaudia zmienia ton na bardziej pokojowy, wręcz zalotny. W końcu od początku liczyła na zabawę, spodziewała się może drobnych trudności, ale zdecydowanie nie dysput filozoficznych na temat istoty instytucji małżeństwa albo subtelnych, ukrytych form systemowej przemocy wobec kobiet. Auć! Zawsze wierzyła, że inteligencja nie stoi w sprzeczności ze szczęściem…

– Do czego? – Kasia pyta podejrzliwie, ale wyraźnie się rozluźnia.

– Do upomnienia się o swoje – szepcze jej zmysłowo do ucha blondynka. Dziewczynę przechodzi dreszcz, podnoszą się też wszystkie drobne jasne włoski na karku. Już niemal zapomniała wrażenia wywoływane przez podobne drobiazgi, poważnie niedopieszczona.

– Jakie znowu „swoje”? – szepcze mimo wszystko.

– Decydowanie o sobie… – Gospodyni wciąż oddechem pieści szyję szatynki, ustami wisząc ledwie milimetry nad skórą. Kusi ją, żeby pocałować, polizać, wbić się zębami, ale teraz już nie zamierza się spieszyć, poczeka aż ofiara sama wejdzie we wnyki…

– Zaraz zaczniecie mi tu agitować: myślę, czuję, decyduję? – Kasia próbuje być zgryźliwa, ale ostatnie słowo przechodzi w przeciągły jęk. Przymyka oczy i poddaje się delikatnej pieszczocie oddechu. Adam od dawna tak nie robi, choć przecież wie jak wrażliwą ma szyję…

– A nie myślisz? Nie czujesz? – Agnieszka przysuwa się bliżej, „atakując” dziewczynę z drugiej strony.

– Pewnie, że tak…

– Widzisz. – Brunetka powtarza wcześniejszy manewr blondynki z szeptaniem do ucha, wyraźnie próbując zachować symetrię, inteligentna bestia, zrozumiała reguły, trzymając się blisko, ale jeszcze nie dotykając, nie pieszcząc.

– Prawo do decydowania o sobie ma różne oblicza – zaczyna Klaudia. W tej chwili bardziej niż na przekonaniu koleżanki do czegokolwiek, zależy jej na wywieranym efekcie. Na wrażeniach. – Nie dotyczy wyłącznie praw reprodukcyjnych. – Celowo robi małe kółeczka, żeby zwiększyć pobudzany obszar i zachować ważną dla seksualnych bodźców rytmiczność. – Chodzi o to, żeby nie próbować za wszelką cenę zadowolić innych albo wpasować się w cudzą wizję świata. – Bierze głęboki wdech i wydech, uważnie obserwując reakcje Kasi, zaskakująco silne trzeba przyznać. – Tym bardziej w wizję bycia grzeczną dziewczynką lub przykładną żoną – szepcze zmysłowo. – Chodzi o to, żeby słuchać siebie, kierować się własnymi poglądami i potrzebami.

– Może dotyczyć sposobu spędzania wolnego czasu… – Aga wtrąca się z drugiej strony, najwyraźniej równie skuteczna w stymulowaniu opornej mężatki – …wyboru sukienki na wieczór albo…

– Taaak… – Klaudia wzdycha. – Tego kiedy, jak i z kim pozwalamy sobie na celebrowanie intymności.

– O czym ty…? – Kasia otwiera oczy, najwyraźniej znów zdezorientowana, jakby dopiero teraz dotarło do niej ku czemu zmierzają. Naiwny słodziak!

– Ciii… – obie jednocześnie, z dwóch stron, szepczą uspokajająco.

– Było ci dobrze w tej wannie, prawda? – Aga trąca nosem płatek ucha.

– Tak… – jęczy szatynka.

– Czy jeśli na chwilę zapomnisz o istnieniu Adama – kontynuuje Klaudia, jeszcze nim jęk w pełni wybrzmiał – pocałunek nie stanie się nagle przyjemniejszy?

Kasia bierze głęboki wdech, a na wydechu z trudem wydusza:

– Nie wiem…

– Zawsze możemy sprawdzić… – Brunetka usłużnie podsuwa.

– Możemy… – przyznaje Kasia. Choć zamknęła oczy, podniecenie i tak wypełza każdym porem skóry. Widoczne. Wyczuwalne.

– Tak? – upewnia się blondynka. – Mogę cię pocałować? – Przesuwa usta tuż nad usta szatynki, ale przytrzymuje je milimetr od nich. Czeka. Drażni się.

– Taaak… – Kasia jęczy przeciągle, po czym sama napiera na wargi koleżanki.

Pocałunek jest trochę nieporadny, początkowo nieśmiały, ale szybko staje się zachłanny, żarłoczny wręcz. Mokry od śliny, lepki od szminki. Że też nawet do kąpieli musi się malować! Klaudia przez chwilę stara się zachować dystans, pozornie sztywna i zimna, jednak namiętna natura wygrywa. Wplata koleżance dłoń we włosy, mocno przyciąga do siebie i z całej siły wpija w wargi, długim i zwinnym językiem badając wnętrze ust, w tym szczególnie wrażliwe podniebienie.

Aga też nie próżnuje, pieści ucho Kasi językiem, a ręce błądzą po ciałach obu wtulonych w siebie ściśle dziewczyn. Po udach, brzuchach, piersiach. Podoba jej się wrażenie kontrastu: dwie różne faktury skóry, dwie różne sprężystości ciała, różnie rozłożone miękkości i krzywizny. Kasia jest aksamitna, miękka, z fałdkami przypominającymi odstresowujące piłeczki albo dobrze wyrobione drożdżowe ciasto, jej piersi przelewają się w dłoniach, ciężkie, pełne, tak inne od jej własnych, niemal nieistniejących. Klaudia jest twardsza, smuklejsza, ale bynajmniej nie mniejsza, muskularne uda podobnie leżą w dłoni, zaskakująco duże i napięte, łuk między wcięciem w talii a biodrami rzeczywiście przypomina gitarę, bo pozbawiony choćby grama tłuszczu, mógłby być wykonany z drewna. Jedynie piersi są skrajnie inne w dotyku, przypominają baloniki, z których uszło za dużo powietrza, luźno wiszące, podłużne, jakby ospałe, tyle że zwieńczone twardymi niczym kamyczki drobnymi sutkami, na pieszczenie których właścicielka reaguje cudnie entuzjastycznie.

Sama też czuje na sobie dotyk długich zwinnych palców. Szukają wrażliwych miejsc. Gładzą. Ugniatają. Podszczypują. Mocniejsze bodźce zawsze działały na nią zdecydowanie bardziej, co koleżanka miała szansę wielokrotnie zaobserwować, ale widocznie nie odnotowała, że sutki również wymagają wyjątkowo silnej stymulacji, inaczej nie zareagują. Uwielbia rozkoszne połączenie bólu i przyjemności – uzależniające i obezwładniające. Chwyta dłoń Klaudii i zaciska na swojej brodawce. Wreszcie! O to chodziło! Wstrząsa nią przyjemny dreszcz. Gdy nieco się opanowuje, sięga ku pulchnemu wzgórkowi łonowemu Kasi, porośniętemu drobnymi, miękkimi loczkami i przechodzącemu w wydatne, zwarte wargi sromowe większe. Zawsze jej zazdrościła niewinnego wyglądu, warg mniejszych rzeczywiście mniejszych i zwykle schowanych w uścisku tych zewnętrznych. Sama nie dość, że wargi mniejsze ma wyraźnie dłuższe od większych, zawsze wystające na zewnątrz, na dodatek bardzo niesymetryczne. Nigdy nie chcą układać się w ładnego motylka, a czasem wręcz przeszkadzają w codziennym funkcjonowaniu. Szczytem jest, że jeśli się ich nie przytrzyma, przy próbie penetracji lubią zawijać się do środka, sprawiając koszmarny ból. Z tych nielubianych. Tak, bo ból ma różne formy i smaki, jeden sprzyja rozkoszy, inny zabija całą przyjemność.

Kobiecość Klaudii przypomina natomiast egzotyczny kwiat, bujna i rozłożysta, intensywnie różowa, dokładnie wydepilowana. Dość dobrze zachowuje symetrię, jędrna, soczysta, apetyczna, choć przy tym w pewien sposób wulgarna. Bezwstydna. Intensywnie pachnąca. Jednocześnie odpycha i przyciąga, trochę jak świeże mięso, które za chwilę może zgnić lub zmienić się w pyszny stek i obie opcje są równie prawdopodobne. Ta dwoistość fascynuje i podnieca, choć gdyby miała wybór, zdecydowanie chciałaby między nogami mieć coś mniej okazałego.

Gnana pierwotnym instynktem próbuje przerwać pocałunek koleżanek, dołączyć, przyciągnąć uwagę przynajmniej jednej, znaleźć się w centrum. Blondynka wyraźnie woli ustąpić pola, niż pozwolić, żeby Kasia poczuła się zaniedbana. Dobrze, zawsze bardziej pragnęła szatynki. Może dlatego, że zdawała się nieosiągalna, nieustannie zdystansowana, zimna, choć przecież epatuje ciepłym, kobiecym erotyzmem. Nie rozumie, jakim cudem to się zmieniło, ale zamierza czerpać pełnymi garściami. Póki się da. Bo cierpiałaby na moralnego kaca następnego dnia. Kaca o iście kosmicznych rozmiarach.

Muskając usta rozchylonymi wargami, jednocześnie palcami przebiera po sromie. Od zewnątrz, miętosząc go i opukując, delektując się cudną miękkością nabrzmiałych poduszeczek. Przez fałdki nie wyczuwa nawet łechtaczki, ale to nie ma najmniejszego znaczenia, bo bawi się dla samej przyjemności zabawy, póki co bez żadnego celu. Bo chce. Bo ma ochotę. Bo dotykanie drugiej kobiety jest takie różne od dotykania mężczyzny.

Klaudia z ironicznym uśmiechem przygląda się igraszkom koleżanek. Aga wyraźnie przejęła pałeczkę, doprowadzając raczej bierną Kasię na skraj szaleństwa. Pięknie razem wyglądają. Choć chętnie by się przyłączyła, bierne obserwowanie ich poczynań również ma pewne zalety. Rozsiada się więc wygodnie, zostawiając dziewczynom nieco swobody. Złocista skóra Kasi zaróżowiła się na policzkach, szyi i dekolcie, Agnieszka pozostała blada, za to jej ruchy stały się bardziej płynne, ale też bardziej zamaszyste, widać w nich głód, niecierpliwość, całym ciałem napiera na kochankę, najwyraźniej spragniona zlania się w jedność, zespolenia.

Sięga po wino, na dnie kieliszka zostało ledwie kilka kropel już nie musującego prosecco, ale butelka stoi zbyt daleko, a nie chce wynurzać się z wciąż ciepłej i przyjemnie buzującej wody. Wielokrotnie zdarzało jej się uprawiać seks w tej wannie, kilkukrotnie dysze, do których ustawiała się pod odpowiednim kątem, pomagały dojść, teraz jednak nabiera przekonania, że bąbelki znacznie bardziej pasują do dziewczyńskiej imprezy. I te w wannie, i te w kieliszku. Komponują się po prostu szampańsko.

Kasia jęczy już i popiskuje, z dłonią koleżanki między udami. Odchyliła głowę, eksponując szyję, usta rozchyliła, oczy zapewne ma szkliste, zamglone, ale tego Klaudia nie może dostrzec. Jest znacznie cichsza, niż kiedy bawią się w mieszanym towarzystwie, wygląda za to jakby naprawdę odczuwała przyjemność, przyjemność nasilającą się z każdym ruchem brunetki i nieuchronnie zmierzającą ku momentowi kumulacji. Przesilenia. Wydaje się autentyczna. Wreszcie.

Kruche, blade ciało Agi przyciąga niczym magnes. Smukła szyja z kilkoma ciemnymi pieprzykami, wystające łopatki i połyskująca między nimi w świetle świec wilgotna skóra. Klaudia odstawia pusty kieliszek, przysuwa się i składa delikaty pocałunek tuż pod karkiem. Chwyta szczupłe biodra, przytulając się ściśle do drobniutkiej dziewczyny. Takiej małej, filigranowej, uroczej. Sadowi się wygodnie za jej plecami i sięga ku wyrazistemu kłączu łechtaczki. Nie dotyka koleżanki dokładnie tak jak siebie, zna już skuteczniejsze sposoby. Układa palce wzdłuż trzonu, po obu stronach, i zaczyna rytmicznie ściskać. Najpierw delikatnie, badawczo, żeby znaleźć odpowiednią moc, a w końcu niemal z całej siły. Sama wyłaby z bólu, ale na Agnieszkę działa to zgoła inaczej…

– O taaak! – krzyczy przeciągle po ledwie kilkunastu sekundach odpowiedniej stymulacji.

Tylko pozazdrościć, myśli Klaudia, szybko jednak zdaje sobie sprawę, że doprowadzając jedną koleżankę, przeszkodziła drugiej, znajdującej się już na skraju. Łagodnym gestem odsuwa brunetkę i przysiada bliżej szatynki. Wśród pulchnych fałdek jej sromu odnajduje małe, niepozorne ziarenko.

– Tak dobrze? – szepcze pytanie prosto do ucha.

– Uhm… – Kasia wydaje nieartykułowany jęk, prawdopodobnie stanowiący potwierdzenie.

– Szybciej? Wolniej? – Chciałaby jakichś wskazówek, ale musi jej wystarczyć wnikliwe obserwowanie reakcji dziewczyny.

Najwyraźniej lubi delikatnie i szybko, co na dłuższą metę jest cholernie męczące. Klaudia czuje, że opada z sił, że nie da rady, bo choć Kasia wygląda, jakby znajdowała się na skraju, ciągle nie osiąga swojego szczytu. Ile to może trwać? Wieki? Na szczęście Aga, złapawszy nieco oddechu, przychodzi z pomocą. Przytula się do drugiego boku dziewczyny, obejmuje mocno, jedną ręką pieszcząc prawą pierś – co, o dziwo, przynosi mizerny efekt. Zaskakująco skuteczne okazuje się natomiast całowanie szyi. Wystarczy, że brunetka odnajduje magiczne miejsce tuż poniżej ucha, uczepia się go niczym pijawka, a po kilku chwilach wspólnymi siłami osiągają sukces. Szatynka jęczy przeciągle, ale ten odgłos nie ma nic wspólnego z serwowanymi przez nią zazwyczaj operowymi ariami. Zmęczona, zamyka oczy i opiera głowę na ramieniu Klaudii.

Niestety woda już wystygła i siedzenie bez ruchu, nawet blisko siebie, staje się powoli niekomfortowe. Trzeba odkręcić kran, ale żadna się do tego nie kwapi. Jest im wygodnie, miło, tylko odrobinę za zimno. Z błogiego lenistwa wyrywa je dopiero ciche skrobanie do drzwi. Nie pukanie, a skrobanie właśnie, jakby źle wychowany pies dopominał się nieśmiało wyjścia na dwór. Zerkają po sobie.

– O co chodzi? – pyta w końcu Agnieszka z nutką irytacji. Doskonale wie, że to Kuba. Kiedy sama zamyka się w łazience, też czasem tak robi. Zwykle po prostu dopomina się uwagi albo niepokoi, bo za długo siedzi sama, nie dając znaku życia. Jakby każdego dnia miliony ludzi topiły się, zasypiając w wannie, ech!

– Mogę wejść? – Brzmi niepewnie.

– Jesteś sam? – Klaudia pyta podejrzliwie.

– Tak.

– Wpuść go. – Gospodyni zachęca Agę gestem. – Tylko zamknijcie drzwi.

Brunetka niechętnie wychodzi z wody, drobne ciało momentalnie pokrywa gęsia skórka, nie bardzo rozumie, czemu dla jej chłopaka robią wyjątek, w końcu miała być dziewczyńska impreza, ale nie zamierza dopytywać.

– Zamknij – rzuca po wpuszczeniu go i biegiem wraca do wanny. Odkręca gorącą wodę. Od razu lepiej!

Kuba rozgląda się po zastawionej świecami łazience. Przytulnie i nastrojowo – stwierdza.

– Drzwi – upomina go blondynka. – Zamknij.

Ogląda się i nie rozumie. Przecież nie zostawił ogona po drugiej stronie.

– Na klucz – warczy Klaudia.

Okej, okej, wraca i przekręca zamek. W sumie to miłe, że chcą tylko jego, choć wie, że gdyby naprawdę „chciały”, nie podołałby. Już sama Agnieszka bywa cholernie męcząca…

– A teraz się rozbierz! – Klaudia rozsiada się wygodnie na wprost mężczyzny. Gapi się przy tym bezczelnie. Wyzywająco.

Zerka na swoją dziewczynę, ale ta nie daje żadnej podpowiedzi, uśmiecha się tylko kpiąco. Czyżby było jej obojętne? Albo przeprowadzała jakiś pokręcony test? Z drugiej strony ubrany przecież nie wejdzie do wanny, zresztą miały wielokrotnie okazję go sobie pooglądać. Dokładnie i z bliska. Co zmieni ten jeden raz?

Bez jakiejkolwiek finezji czy kokieterii zrzuca z siebie czerwono-granatową koszulę z podwiniętymi rękawami, zdejmuje przez głowę T-shirta i sięga do klamry grubego, wojskowego paska. Wyciągając końcówkę ze szlufek, waha się. Klaudia głośno przełyka ślinę: ciacho! Właśnie taki, z obnażonym torsem i dłońmi na pasku wydaje się szczególnie kuszący. Aż chciałoby się podejść i samodzielnie go rozpiąć. Rozpakować jak prezent. I te dłonie! Przechodzi ją przyjemny dreszcze, ale stara się nie dać nic po sobie poznać.

Mężczyzna tymczasem pochyla się i zdejmuje skarpetki w czerwono-granatowe paski, już nieco przemoczone, zaaferowany nie zauważył nawet, że stąpa po mokrej podłodze. Kiedy prostuje się, szelmowski uśmiech jakoś tak sam wypełza na twarz. Możliwe, że Kasia śpi, Aga polewa się gorącą wodą, ale Klaudia patrzy uważnie. Zna ten rodzaj spojrzenia, doskonale zdaje sobie sprawę z wywieranego wrażenia. Kobiety też lubią patrzeć, nawet jeśli nie jest to ich dominujący zmysł. A on lubi, gdy patrzą. Może to narcystyczne, ale też cholernie przyjemne. Tym bardziej, że o ile dba o kondycję, nigdy specjalnie nie budował sylwetki. Całkiem przeciętny z niego facet, a czasem gapią się jak na Jasona Momoa.

Gdy w końcu rozpina rozporek, ukazując gęstwinę ciemnych loczków pnących się wąską ścieżką do pępka, blondynka aż zaciska uda – nie chce uwalniać demona swojej chuci, godzinami karmiła go, licząc, że rozładuje napięcie z dziewczynami, bez udziału jakiegokolwiek samca. Po co psuć dobry plan, rzucając się na pierwszego lepszego kutasa? Okazałego trzeba przyznać… choć jeszcze nie w pełnej erekcji…

– Wskakuj. – Aga robi miejsce swojemu chłopakowi między sobą i Kasią. Nie trzeba mu dwa razy powtarzać. Jest trochę speszony, sam nie wie, czy tym, że nie stanął mu całkiem, czy tym, że zaczął się unosić, więc chętnie się zanurza, chowając niesubordynowanego żołnierzyka. Mają w końcu tylko razem posiedzieć w wannie. Poprzytulać się, może umyć sobie nawzajem plecki…

Klaudia w zasadzie cieszy się, że apetyczny kąsek zniknął jej z pola widzenia i że nie mają żadnego kontaktu fizycznego. Trudno byłoby utrzymać ręce przy sobie. Zakłada nogę na nogę i mocno je krzyżując, zaczyna rytmicznie zaciskać i rozluźniać mięśnie. Ud, pośladków i przede wszystkim dna miednicy. Słyszała, że niektóre kobiety tak szczytują, jej nigdy się nie udało, niemniej to ogromnie przyjemne i pozwala skupić się na sobie, odcinając od bodźców zewnętrznych. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Napięcie. Rozluźnienie. Napięcie. Rozluźnienie. Często zaskakują ją opowieści o technikach masturbacyjnych. Ot, leżenie płasko i ocieranie się o materac. Może skuteczność tej metody zależy od anatomii? Na nią nie działa, już większe szanse miałoby ocieranie się o kant materaca lub twardą poduszkę, ale, prawdę powiedziawszy, potrzebuje chyba silniejszych i bardziej precyzyjnych bodźców, choć też niekoniecznie wirującej pralki. Auć! Może gdyby podłożyć coś miękkiego? Bardziej przekonują ją elektryczne maszynki do zębów, ale ma pewne opory przed spróbowaniem. Zdecydowanie woli specjalistyczne zabawki. Oczywiście nie wszystkie działają. To znaczy „chodzą”, ale nie działają, przynajmniej nie na nią.

Swego czasu zakochała się w eleganckich formach i kolorach produktów Lelo, uznając je za małe dzieła sztuki. Kupiła dwie i teraz spokojnie może stwierdzić, że rzeczywiście są dziełami sztuki. Nie nadają się do niczego poza cieszeniem oka, przynajmniej w jej przypadku. Ech! Nie lubi marnować kasy. Tymczasem najwięcej frajdy póki co sprawiło jej tanie, szklane dildo, też całkiem ładne.

– Co to było? – Pytanie Kasi wybija ją ze stanu błogiego dryfowania po przyjemności zbyt słabej, żeby mogła doprowadzić do przesilenia.

– Orgazm – rzuca od niechcenia.

– Orgazm? – zszokowana koleżanka powtarza bezmyślnie.

– Tak, to, co za każdym razem przeżywasz z tym swoim bucem, jak tylko cię dotknie… – Klaudia nie powstrzymuje się przed uszczypliwością.

– Orgazm? – Kasia zdaje się nawet nie zauważać ironii.

– Orgazm – przyznaje ze śmiechem Agnieszka.

– Co tu zaszło? – Kuba nerwowo krąży wzrokiem między twarzami dziewczyn, bo autentycznie nie rozumie.

– Uczymy Kasię cieszyć się życiem – usłużnie wyjaśnia brunetka.

– Tak, to ważna umiejętność. – Blondynka dalej nie otwiera oczu, znów skupiona na swoim własnym cieszeniu się. Jest błogo, przyjemnie, cieplutko, angażuje się całe ciało. Jakby wewnątrz, z każdym oddechem, coś falowało, na wdechu kurcząc się ku centrum, na wydechu rozchodząc aż po czubki palców, po cebulki włosów. Duże, silne, gotowe rozsadzić od środka, wydostać się porami skóry, kiedy nadejdzie moment eksplozji.

– I najwyraźniej mamy za sobą pierwszy sukces – w głosie Agi pobrzmiewa duma.

– To super! – Nawet jeśli nie rozumie istoty sukcesu, nie zamierza durnymi pytaniami odbierać swojej dziewczynie frajdy. Prędzej czy później się dowie. – Mogę jakoś pomóc?

– Ech, mężczyźni i ich egocentryzm – wzdycha głośno Klaudia. – Potrafimy poradzić sobie same…

– Ale czasem przyjemniej jest razem – niepewnie wtrąca Agnieszka. – Mógłby nam na przykład poczytać. – Doskonale wie, że wydruki zostały poza łazienką, a żadna nie zechce narażać komórki na utopienie. – Albo poopowiadać… – dodaje zatem ostrożnie. Jakub jest dobry w świntuszeniu, niemniej nigdy nie sprawdzała, czy potrafi tworzyć historie. Będzie trzeba kiedyś spróbować. Uwielbia słowa!

– Uhm… – Blondynka, nieco rozkojarzona i nadal z zamkniętymi oczami, mruczy. – Niewolnicy zawsze w cenie. – Wynurza spod wody prawą nogę i kieruje stopę ku mężczyźnie. – Opowiadając, może pomasować mi stopy. – Sugeruje.

Chłopak niepewnie zerka na brunetkę, po czym usłużnie obejmuje dłońmi długą i smukłą stopę Klaudii z pomalowanymi na czerwono paznokciami. Nie zna się na masażu, partnerki zawsze raczej pieścił niż masował, więc teraz też skupia się na gładzeniu i wyszukiwaniu wrażliwych punktów. Klaudia na szczęście wydaje się usatysfakcjonowana, a że nie bardzo wie, co miałby mówić, posuwa się do prostego fortelu: ust używa do całowania i ssania palców.

Niespodziewanie z pomocą przychodzi mu też Aga, choć przecież przed chwilą próbowała wmanewrować go w wymyślanie kosmatych opowiastek. Przysiada się bliżej koleżanki i z szelmowskim uśmiechem na ustach zaczyna bawić się jej piersiami, sporo większymi od własnych, ale nieszczególnie ładnymi. Zresztą nie jemu oceniać, nigdy nie miał fioła na punkcie cycków, wolał tyłki i, co raczej mniej typowe, wystające obojczyki. Taki tam niewinny fetysz. W sumie nie wie, czy jego niemal płaska dziewczyna nie zazdrości innym balonów, nigdy nie spytał, a chyba powinien. Konkretniej powinien zadbać o to, żeby czuła, że jest idealna taka, jaka jest.

Blondyna, dla wielu zapewne atrakcyjna, na Jakubie nigdy nie robiła szczególnego wrażenia, ale teraz… Teraz jej jęki i piski zaczęły działać. Cholernie działać. Lubi wijące się w konwulsjach dzierlatki. Są po prostu piękne! Hipnotyzujące! Trudno się oprzeć, bo w takich momentach najbrzydsza nawet zyskuje na atrakcyjności. I to bardzo. Własnej ekscytacji już raczej nie ukryje, nawet się nie stara…

Narosła zresztą również na widok Agnieszki całującej piersi innej. Szelma najwyraźniej wie co robi, bo znacznie spotęgowała reakcje Klaudii. Musiała to robić wcześniej – przebiega mu przez myśl, co także sprawia, że krew z mózgu przepływa w ważniejsze strategicznie rejony. Erekcja aż boli, stymulowana przez złośliwe bąbelki. Ech, szkoda, że nie przez czyjąś rękę… albo usta…

Choć Klaudii szalenie podobają się rozkoszne tortury, podtrzymujące tylko wysoki poziom podniecenia, ale nie zbliżające jej ani o krok do osiągnięcia wymarzonego celu, jednak ogromnie ją męczą. W zaparowanej łazience, w wodzie, nie widać, że cała się poci, wciąż napięta, gotowa i coraz bardziej zdesperowana. Bierze głęboki wdech, po czym wsuwa dłoń między uda, nie są rozłożone szeroko, więc nie ma dużego pola manewru. Zaczyna od poklepywania wzgórka, tuż nad łechtaczką. Przyjemne uczucie, jednak nie dość ekscytujące. Kładzie dwa palce na lewej wardze sromowej większej, naciska, wyraźnie wyczuwa twarde kłącze trzonu. Wydaje się większe niż zwykle, bardziej wrażliwe. Puszcza i naciska, puszcza i naciska, w idealnym, dopasowanym do swoich potrzeb rytmie.

Stosuje różne techniki, raczej nie dotykając łechtaczki bezpośrednio, a już na pewno nie rozbierając z napletka. Najczęściej naciska z lewej strony i przejeżdża w prawo, unosząc przy tym nieco palce, przenosi je znów na lewo, naciska i przesuwa. Zwykle trwa to wieki, rękę po całej akcji ma jak z waty, następnego dnia czasem zakwasy – w napinanych mięśniach ud i pośladków zresztą też. Tym razem jednak wystarczy kilka dociśnięć, nawet bez żadnych ruchów prawo-lewo czy góra-dół. Może doszłaby i bez nich, tylko dzięki stymulacji piersi i stóp, przynajmniej przez chwilę odnosiła takie wrażenie… że zabrakło tylko cierpliwości.

Wyrywa nogę z rąk Jakuba, jego język teraz nieprzyjemnie łaskocze, zamiast sprawiać przyjemność, Aga natomiast sama puszcza sutki, przytulając się po prostu. Rozkosznie. Lubi jej młodziutkie, kościste ciało, nawet jeśli krągła Kasia jest milsza w dotyku.

– Musimy to kiedyś powtórzyć – deklaruje z głośnym westchnięciem. – Orgazm był epicki! – dodaje entuzjastycznie, bo choć może nie najlepszy w życiu, jednak plasujący się w ścisłej czołówce. Dawno nic nie zatrzęsło równie mocno jej łódką, bała się nawet, że z wiekiem bodźce tracą na wyrazistości i już nigdy nie zazna prawdziwego ŁOŁ.

– Pewnie, o ile przetrwamy pandemię – sennie rzuca szatynka.

– Przetrwamy, przetrwamy! – Jedynie mężczyznę przepełnia jeszcze energia, kumulująca się co prawda w penisie, ale dość wielka, by tryskać także innymi członkami. – To nie dżuma, do cholery! – oznajmia z zapałem.

– Nie, nie dżuma. – Klaudia ziewa. – Ale jak więcej czasu będziemy spędzać sami w domu, pewnie w końcu się pozabijamy.

– Na szczęście macie nas. – Agnieszka przytula się mocniej. – Zawsze możemy wpaść na mediacje.

– Taaak? – Blondynka mruczy zaciekawiona. – I uspokajałabyś mnie czy Tymka?

– Jego chyba łatwiej uspokoić… – Brunetka wyraźnie się droczy.

– Mnie żadne trudności nie są straszne – zapewnia chłopak. Zdecydowanie nie spodziewały się po nim zainteresowania innym samcem: zabawy w większym gronie, zabawami w większym gronie, ale bez przesady…

– Nawet kwarantanna? – Najbardziej dziwi się jego dziewczyna. Czyżby też miał dosyć spędzania czasu tylko we dwoje? Fakt, że zdecydowali się na ten wyjazd, potrzebowali rozrywki, oderwania od szarej codzienności, niemniej zakładała, że to jednorazowy wyskok. Nie można przesadzać z ryzykiem.

– Nawet! – deklaruje buńczucznie Jakub, bo naprawdę sporo krwi odpłynęło mu z mózgu.

– Chcesz wylądować pod respiratorem? – Aga unosi nieco głos.

– Można to zrobić w gorszym stylu. – Mężczyzna nie dostrzega zagrożenia.

– Idiota! – Kasia znów pokazuje swoją wzburzoną twarz. – Pojęcia nie masz, o czym mówisz! – z każdym kolejnym słowem coraz bardziej podnosi głos. – Kilka razy w życiu walczyłam o haust powietrza i było strasznie! Koszmarnie! Wolałam umrzeć, niż pozwolić, żeby to trwało dłużej, a mówimy o tygodniu, dwóch, trzech walki o każdy oddech, w połowie przypadków kończącej się śmiercią!

– O ile będziesz mieć pecha… – cichutko wtrąca Jakub.

– O ile… – Klaudia przyznaje mu rację. – Ale nigdy nie wiadomo na kogo trafi.

– Chcesz, żeby na ciebie, debilu?! – Szatynka nakręca się zaraz bardziej i dokładnie w tym niefortunnym momencie rozlega się natarczywe pukanie.

– Może już do nas dołączycie? – Adam pyta z wyraźną pretensją w głosie.

– Spierdaaalaj! – odkrzykuje mu na cały regulator żona. – Spierdalaj złamasie!

Pozostali spoglądają po sobie z niedowierzaniem: nigdy, przenigdy nie widzieli, żeby choćby w najmniej istotnej sprawie postawiła się swojemu małżonkowi. Co też orgazm robi z ludźmi? – uśmiecha się w duchu Klaudia.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Jak rzekła Ti-Grace Atkinson, „Feminism is the theory; lesbianism is the practice.”

Seksualna i prawoczłowiecza edukacja Kasi serwowana jej przez dwie koleżanki (na marginesie swingerskiej imprezy, na którą przyszły ze swoimi mężczyznami) smakowita i niezwykle satysfakcjonująca. Filozoficzne rozkminki bohaterek może nieco banalne, ale nawet w naszej, zdawałoby się, postępowej epoce nie dla wszystkich oczywiste. Opisanie ich jakże różnych wagin zajmujące bardziej niż homerowski Katalog Okrętów. Deskrypcja odmiennych technik pieszczot oraz masturbacji natomiast prawdziwie pouczająca.

Czytałem jednym tchem, pochłaniając kolejne akapity w pędzie ku czytelniczej satysfakcji. A że tej mi ostatecznie nie odmówiono, tym bardziej wdzięczny jestem Autorce 😉

Pozdrawiam
M.A.

Rozkminki banalne i przerysowane, bo miało być na wesoło – mam nadzieję, że niektóre fragmenty bawią nie tylko mnie 😉

Serdecznie pozdrawiam

A.

O ile feministki zazwyczaj śmieszą mnie albo irytują, to ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że przyznaję im rację – czy to przy okazji Strajku Kobiet, czy też wypowiedzi Klaudii i Agnieszki. Człowiek na starość robi się lewakiem 🙂 a opowiadanie kapitalne!

Cieszę się, że się podobało 🙂

No, popatrz, Aniu, nie zgadłem reakcji czytelników. Jest jednak pozytywna. Jednym słowem, to ja się nie znam, nie mam czuja, całkowite oderwanie od aktualnych trendów, gustów i nurtów…
Mnie się tu i tam podoba język, przyznaję, że tego i owego można się nauczyć, dowiedzieć, bo Autorka dzieli się wiedzą prawie na każdym rozkroku (tfu, w każdym opowiadaniu 🙂 )
Ciekawe, czy będzie kontynuacja, bo nie pamiętam, czy mieliśmy temat współczesnego swingowania dobrze opisany w jakimś opowiadaniu, a już się zapaliłem, że coś się będzie działo…. 🙂
Uśmiechy dla Wszystkich,
Karel Godla

Nie wiem czy się pomyliłeś w ocenie, jeszcze nikt nie stwierdził, że cokolwiek go rozbawiło 😉

Uśmiechy

A.

Oj, tam, oj, tam! Taką poważną Autorkę komentują tylko poważni ludzie, więc nikt się nie przyzna. Już same nicki na to wskazują. Jak słyszę słowo absynt to chodzę na paluszkach. Butelka czeka w barku od kilkunastu lat na największych wrogów. Ale jakoś nie chcą mnie odwiedzić. Pijał go mój ulubiony bohater mojego ulubionego autora. To najlepsza trucizna.
Pytanie do Autorki odnośnie tekstu: jakimi jeszcze członkami poza penisem może tryskać energia mężczyzny? To nie jest śmieszne, to poważne zagadnienie, które poruszyłaś na pewno z jakimś feministycznym podtekstem ;-P

Wszystkimi! 😉

Dziękuję. Nie mam więcej pytań … ani odpowiedzi.
Uśmiechy dla wszystkich Czytelników
Karel Godla

Owszem, tryskanie miało przywodzić na myśl ejakulację, ale bez przesady… „tryskanie energią” znajduje się w codziennym słowniku wielki osób 🙂

Od-uśmiechy, dla wszystkich i dla Ciebie

Ania

Napisz komentarz