Odkrywając siebie XII (Ania)  3.64/5 (28)

11 min. czytania

Alessandro Scarcella, White skin – DSC_6629, CC BY-ND 2.0

Do domu wracam na chwiejnych nogach. Rozmarzona. Zastanawiam się, czy z Grzegorzem byłoby jeszcze lepiej. Pewnie tak, bo przecież potwornie go pragnę. Aż do bólu. Żałuję, że to nie stało się z nim, ale też cieszę, że w ogóle się stało. Teraz wiem, jak wspaniały może być seks. Nawet lepszy niż masturbacja – śmieję się w duchu. Na pewno o tyle lepszy, że po wszystkim można się przytulić do drugiego człowieka, co zaspokoiło potrzeby, o których istnieniu nie miałam dotąd pojęcia.

W pociągu zerkam na komórkę. Siedem nieodebranych połączeń od Michała, dwa z numeru prywatnego (czyżby Grzegorz?) i trzy od Anki. Oddzwaniam do przyjaciółki.

– Wszystko w porządku? – pyta. – Tak się martwiłam.

– Tak, już wracam do domu. – Wzdycham ciężko.

– Co tak późno? – docieka.

– Facet miał naprawdę dużo do powiedzenia – bąkam, ale mam wyrzuty sumienia, bo wcale nie dokończyłam wywiadu. Wolałam tarzać się z nim po dywanie.

– No to wszystko w porządku. – W jej głosie słychać ulgę.

– O co się bałaś? – Staram się, żeby moje pytanie zabrzmiało jak najbardziej naiwnie. – Przecież to gej – kłamię.

– Zawsze mógł okazać się mordercą. – Anka wyraźnie się rozluźniła. – Zadzwoń do Michała, proszę – dodaje na koniec.

– Coś się stało?

– Nie, ale martwi się o ciebie.

Oddzwaniam z domu, siedząc już w gorącej kąpieli. Zrelaksowana i dopieszczona jak nigdy.

– Dzwoniłeś – rzucam zamiast powitania.

– Tak. – Nie wiem, co kryje się w tej zdawkowej odpowiedzi. – Wszystko w porządku? – upewnia się po chwili.

– W jak najlepszym. – Uśmiecham się sama do siebie.

– Spałeś z nim? – pyta gniewnie. Skąd on u licha wie?!

– Przecież to gej… – Próbuję tej samej sztuczki co z przyjaciółką.

– Gabi, tylko bez takich! Wiem, że nie.

– Skąd wiesz? – Jestem naprawdę zaskoczona. Przemyka mi przez myśl, że też przeszedł przez łóżko Andrzeja.

– Po prostu wiem i byłem bardzo zły na kuzyna, że cię do niego wysłał.

– Kuzyna?!? – Krztuszę się z zaskoczenia.

– Grzegorz jest moim kuzynem, nie wiedziałaś? – odpowiada całkowicie obojętnie.

Może to by coś wyjaśniało – zaczynam się zastanawiać.

– Nie, nie wiedziałam.

– Więc od razu dodam, że Sonia jest naszą babcią, a Beata narzeczoną brata Grzegorza.

Sonia jest ich babcią!? No, teraz naprawdę mnie wmurowało! I jaka Beata? Nie kojarzę żadnej Beaty.

– Skoro wyjaśniliśmy wszystkie koneksje rodzinne – Michał kontynuuje – może odpowiesz na moje pytanie.

– Jakie znowu pytanie!? – oburzam się.

– Czy z nim spałaś? – odpowiada łagodniej.

– Nie twoja sprawa! – krzyczę i rozłączam się.

Jest zazdrosny?! Jakim prawem, przecież nic nas nie łączy! Denerwuje mnie. Chwilę później dzwoni ponownie. Odbieram, ale obrażona nie odzywam się ani słowem.

– Gabi, przepraszam – jęczy do słuchawki. – Wiem, że nie powinienem, ale to silniejsze ode mnie.

– Jesteś zazdrosny – syczę, jakby to była największa obelga.

– Tak – przyznaje z rozbrajającą szczerością.

– Nie jestem twoja i nigdy nie będę! Mogę robić, co tylko zachcę!

– Możesz – przyznaje z bólem, a jego cierpienie jest niemal namacalne.

Milczymy. Wsłuchuję się w oddech Michała i mam wrażenie, że lepiej od razu wszystko zakończyć. Odebrać mu resztki nadziei.

– Tak, spałam z nim – przyznaję. – Pierwszy raz miałam orgazm z mężczyzną. Było bosko.

– Gabi! – Michał wzdycha.

– Co? – Nawet nie wiem, czy brzmię groźnie, czy łagodnie.

– Czemu to nie mogłem być ja?

– Bo nie chciałeś. – Teraz ja wzdycham. – Bo się wystraszyłeś.

– Wiem, schrzaniłem wszystko.

– Nie wiem, czy wszystko, ale na pewno nie mogę się z tobą pieprzyć, wiedząc, że jesteś we mnie zakochany – szepczę niemal czule.

– Nie możemy spróbować? – I znowu ta desperacja.

– Nie! – Silę się na stanowczość, ale chyba mi nie wychodzi.

– Nie możemy nawet spróbować się pieprzyć?

– Nie…

***

A jednak próbujemy. On próbuje. Nawet dość skutecznie. Kiedy zostaję w naszym kamerliku sama, późnym wieczorem, Michał wkrada się do środka i zamyka za sobą drzwi. Na klucz. Na uczelni zostało już niewiele osób. Zapewne w większości sprzątaczki i portierzy. W budynku po drugiej stronie ulicy nie pali się żadne światło.

Podchodzi z kamienną twarzą. Tak kamienną, że nawet nie przychodzi mi do głowy, że chodzi o seks. Przez moment wzbudza we mnie lęk. Czuję ulgę, gdy chwyta moją twarz w dłonie i całuje namiętnie, napierając przy tym całym ciałem. W brzuch uwiera jego erekcja. Przechodzi mnie przyjemny dreszcz. Michał jest taki drapieżny. Podoba mi się to!

Bez słowa obraca mnie tyłem do siebie. Miętosi przez materiał piersi i całuje w szyję. Jęczę. Jest przyjemnie. Jednym ruchem zsuwa ramiączka bluzki i ramiączka stanika. Ściąga go niżej, obnażając biust. Chwyta łapczywie piersi. Dwoma palcami zaczyna tarmosić sutki. Poczyna sobie z nimi śmiało, a one unoszą się, przylegając do jego dłoni jeszcze szczelniej, domagając się mocniejszych pieszczot. Jest mi gorąco, zaczynam się pocić… szczególnie między nogami.

Rozpina moje spodnie i zsuwa je niemal do kolan. Popycha mnie w stronę biurka. Opieram się na przedramionach. Wiem, że mój kościsty tyłek jest teraz wypięty bezwstydnie w jego stronę i dobrze mi z tym. Na bezdechu czekam, aż włoży gumkę. Nie obracam się. Nie chcę go teraz widzieć. Chcę dzikiego, bezosobowego seksu z kimkolwiek. Chcę sobie wyobrażać, że posuwa mnie Grzegorz! Nie mam ochoty przy tym widzieć przystojnej twarzy Michała, jego oczu, jego pożądania…

Wchodzi powoli. Bardzo ostrożnie. Tak, jakby nie wiedział, że jestem cholernie gotowa. Bardziej nie będę.

– Tak! – stęka głośno, gdy jest już głęboko w środku.

Ja nie wydaję żadnych odgłosów. Nic nie mówię, niemal nie oddycham i nie ruszam się. Po prostu pozwalam mu się rżnąć. Robi to dużo wolniej i łagodniej niż Andrzej. Nie jest też równie hojnie obdarzony przez naturę. Wypełnia mnie jednak szczelnie. Przyjemnie. Jeszcze przyjemniej robi się, gdy chłodną dłonią sięga do mojego klejnociku. Pociera go kulistymi ruchami i czuję, jak coś we mnie narasta. Powoli. Stosownie do tempa.

Zaczynam się pod nim wić. Kręcić tyłkiem, jak przystało na napaloną sukę. On wie, co to oznacza. Przyspiesza. Jego ruchy stają się bardziej pełne. Dłuższe. Stanowcze. Brutalne. Tylko palce na mojej łechtaczce nie zmieniają tempa ani siły nacisku. Jęczę. Proszę, żeby nie przestawał. Błagam. Zagryzam zęby na swojej ręce. Tak pragnę, żeby chwycił moje włosy, przyszpilił mnie swoim ciężarem, unieruchomił. Ale tego akurat nie robi.

I staje się. Wzlatuję w przestworza, a on razem ze mną. Pulsuje w środku. Cały drży. Opada, przyciskając moje nabrzmiałe piersi do chłodnego blatu biurka. Ja dalej latam, a on jest już na ziemi.

– Rety, Gabi! – szepcze do mojego lewego ucha. – Było wspaniale.

W zasadzie mogę przyznać mu rację, ale z drugiej strony nie jestem pewna, czy podobał mi się sposób, w jaki to się odbyło. Miałam orgazm. Bardzo dobry. Czuję się jednak w obowiązku oburzać jego bezczelnym zachowaniem. Ważę w myślach różne reakcje, ale podstawowe pytanie brzmi: czy chcę to powtarzać? Wiem, że to nie jest dobry pomysł.

Odpycham go od siebie i udaję gniew. Chyba skutecznie, bo wygląda na przerażonego i zdezorientowanego. Poprawiam ubranie i próbuję wyjść. Żądam, żeby oddał klucz. Szamoczemy się, a jemu w trakcie tej szamotaniny znowu staje. Widzę wyraźnie, bo ciągle nie zapiął spodni. Jego członek przypomina nieco banan, jest zadarty w górę, a główka nie odznacza się szczególnie. Choć muszę przyznać, że w sumie spory banan…

Zauważa na co się gapię. Pospiesznie wsuwa więc swój osprzęt w slipki i zapina spodnie. Czyżbym go onieśmieliła? Czyżby tylko zgrywał wyuzdanego i pewnego siebie?

– Gabi, o co chodzi? – Chwyta mnie w ramiona i trzyma tak mocno, że mam wrażenie, że zaraz zmiażdży mi wszystkie narządy wewnętrzne. – Myślałem, że tego właśnie chciałaś! Było ci dobrze, widziałem. – Jego szept znów ma w sobie tę dziwną nutkę desperacji. Przeraża mnie to.

Uspokajam się, przestaję wyrywać. Puszcza i odsuwa się o krok w tył. Patrzy na mnie, a ja zaczynam płakać. Histerycznie. Gwałtownie. Stoimy tak chwilę, nie wiedząc, co ze sobą począć. W końcu chwyta, przytula mnie i przyciska do klaty. Łagodniej. Czulej. Wplątuje palce w moje włosy i zaczyna je ostrożnie gładzić. Trzyma mnie jak najcenniejszy skarb. To dziwne uczucie, ale kojące.

– Co jest, Gabrielo? – ponawia pytanie. – Zrobiłem ci krzywdę? – Brzmi troskliwie. Nie przystaje do zwierzęcego, poniżającego aktu, który miał tu miejsce. Sama nie rozumiem, co mi jest. Przede wszystkim nie rozumiem własnych łez. Wraz z ich potokiem opada ze mnie napięcie. Co to za napięcie? Skąd się wzięło? Nie wiem.

– Nie, było bardzo przyjemnie – dukam, nadal płacząc.

– Możemy o tym pogadać? Iść na piwo albo posiedzieć tutaj?

– Nie – protestuję cicho.

– A mogę odprowadzić cię do domu? Odwieźć? Pociągiem… – dodaje, jakby chciał zaręczyć, że nie zamierza mnie porwać i wykorzystywać całymi tygodniami.

Mimo początkowej odmowy idziemy na piwo. Normalnie nie cierpię tego gorzkawego posmaku, ale teraz z przyjemnością sączę złoty trunek. Nie rozmawiamy. Muszę ochłonąć. On w końcu zaczyna mówić. Mocno się przy tym plącze. Nie rozumiem, czy mnie kocha, czy pragnie. Czy chciał spróbować dać mi to, czego chciałam, czy zaspokoić własną chuć. Czy to było wyrachowane, czy pełne gniewu.

– Czemu dzisiaj przyszedłeś? – pytam, bynajmniej nie pewna, czy chcę wiedzieć.

– Przypadkiem dowiedziałem się, że jesteś sama. Chciałem skorzystać z okazji…

– Skorzystać z okazji – powtarzam. – To był niemal gwałt. Sądzisz, że co by się stało, gdybym zaczęła krzyczeć albo gdybym teraz poszła na policję?

– Gabi, proszę… – stęka błagalnie.

– O co prosisz?

– Nie znęcaj się nade mną… Jeśli chcesz, możesz iść na policję. Nie będę zaprzeczał, ale…

– Ale?

– Powiedz mi, co czułaś, co czujesz, powiedz, że nie wariuję. Ja dostaję przez ciebie bzika. Nie potrafię przestać o tobie myśleć. Od naszej ostatniej rozmowy cały czas mam przed oczami ciebie w ramionach tamtego faceta. Wiem, że pewnie nie mam z nim szans…

– Nie masz – pozwalam sobie na brutalność. – Jest większy, silniejszy, bardziej doświadczony.

– Tak, i ma grubszy portfel – dodaje z rezygnacją.

– Nie wiem, możliwe – rzucam nonszalancko.

Michał wygląda teraz niczym mały, wystraszony szczeniaczek. Cały kuli się w sobie i niemal trzęsie. Taki bezbronny! Słodki. Wystraszony. Wiem, że go ranię. Okrutnie. A co gorsze, nie potrafię przestać.

– Nie zamierzam się na ciebie gniewać ani cię o nic oskarżać – oświadczam po chwili zastanowienia. – Doskonale wiem, że sama igrałam z ogniem, ale liczę, że to się więcej nie powtórzy.

Wstaję i pewnym krokiem wychodzę z knajpy. Zostawiam Michała rozbitego, niemal załamanego. Ściska mi się serce, ale co innego mogę zrobić, jeśli nie chcę go więcej krzywdzić?

Nie mam ochoty wracać do domu. Dzwonię do Andrzeja. Pozwala mi przyjść. Po drodze wstępuję do apteki po kondomy. Na szczęście obsługuje mnie mężczyzna. No i nie ma kolejki! Kiedy mówię, czego chcę, czuję ściskanie w żołądku. Gdy dodaję, że chodzi o powiększony rozmiar, facet nieznacznie się uśmiecha. Jakby chciał zasygnalizować, że szczęściara ze mnie. Jakby Andrzej był jedynym facetem we wszechświecie, który potrzebuje równie dużych gumek. Rumienię się, gdy aptekarz proponuje żel lubrykacyjny. Wiem, że nie będzie potrzebny. Już jestem mokra. O dziwo upokarzające doświadczenie kupowania prezerwatyw też mnie kręci. Jednak kupuję żel. Nie mam odwagi odmówić.

Andrzej otwiera drzwi nagi od pasa w górę. Jego mięśnie są naprawdę imponujące. Znowu się rumienię. Oboje wiemy, że przyszłam po seks. Od razu wyjmuję z torebki paczuszkę dobitnie o tym świadczącą.

– Tylko jedna? – pyta rozbawiony. – Nie wierzysz w moje możliwości?

– Kupiłam trzy – przyznaję śmiało. – Ale nie chciałam cię wystraszyć.

– Kamień z serca. – Podaje mi kieliszek wina i siadamy na kanapie.

Pod ścianą stoi rząd olbrzymich świec stwarzających romantyczny nastrój. Ale przecież nie tego chcę! Nie delikatności i różowych serduszek. Chcę ostrej jazdy! Zsuwam się z krzesła i na czworakach kieruję w jego stronę. Klęcząc u jego stóp, trzęsącymi się dłońmi głaszczę jego tors. Sięgam do rozporka i próbuję go rozpiąć. Powstrzymuje mnie.

– Rozbierz się – rozkazuje, a ja niedbale zrzucam z siebie całą garderobę. Tak już lepiej! Nawet majtki. Zwykłe, bawełniane. Nie planowałam tego. – Stań prosto! – Robię, co każe. – Ładniutka jesteś – mruczy z aprobatą. – Choć jak dla mnie może odrobinkę za chuda. Obróć się – dorzuca po chwili, a ja posłusznie okręcam się wokół własnej osi, żeby mógł mnie dokładnie obejrzeć. – A teraz na kolana! – podnosi głos.

Uwielbiam, gdy mi rozkazuje! Opadam na podłogę w pokłonie przed moim bóstwem. Przypadkiem dotykam dłonią jego stopy i tak mnie to elektryzuje, że podciągam się bliżej, by móc ją ucałować. Zaczynam jak opętana lizać raz prawą, raz lewą stopę. Gdy je unosi, ssę palce. Przesuwam językiem po podbiciu. To takie podniecające być jego podnóżkiem!

– Wypnij dupsko! – syczy. – Wiesz, że lubię od tyłu. Jak zwierzęta! Chcę, żebyś była moją suką!

Drżę. Podnieca mnie świntuszenie. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że tego wieczora już jeden facet wziął mnie w podobny sposób. Z Andrzejem jest zupełnie inaczej – on to ma we krwi. Jest prawdziwym samcem, gotowym na wszystko, byle tylko dostać swoją porcję przyjemności.

Podobnie jak poprzednio wchodzi we mnie brutalnie i ostro rżnie. Nie potrzebuję niczego więcej. Całkowicie oddaję się rytmicznym pchnięciom. Pozwalam, by moje ciało rozstępowało się przed nim. Ulegało. By wnikał w głąb. Bezkresną i ciemną. Zatracam się. On do mnie mówi. Cały czas. Nie wiem co. Nie potrafię się na tym skupić. Docierają do mnie jedynie pojedyncze wyrazy. Suka. Dziwka. Jebanie. Pizda. Fiut. Jest wulgarny. Tak jak lubię – uśmiecham się w myślach.

Tym razem mogę jęczeć, a nawet krzyczeć. Dławiąc się, desperacko łykanym powietrzem. Stękam tylko: tak… tak… tak…. Nie stać mnie na nic więcej. Nie teraz. Nie gdy rozrywa mnie całą na kawałki. Odpływam. Kołyszę się delikatnie na falach orgazmu, by po chwili zacząć tonąć. Odchodzę od zmysłów. Niemal mdleję.

Posuwa mnie dalej. Teraz czuję go w sobie mocniej. Jego ruchy i drganie. Na szczęście nie trwa to długo. Wstrząsa nim silny dreszcz. Wyje. Po chwili bezruchu wysuwa się ze mnie i opada na plecy. Tak samo, jak poprzednio przytulam się do niego.

Opowiadam mu o Michale. Liczę na radę, ale wobec miłości nawet Andrzej okazuje się bezradny. Każe opowiedzieć mi ze szczegółami całe zajście.

– Jeden fiut to dla ciebie za mało? – syczy i widzę, jak jego członek nagle odzyskuje wigor. – Po jednym ostrym rżnięciu przyszłaś po następne!

Cała drżę. Wiem, że tak jest. Jeden facet po drugim. I jeszcze mi mało! Pragnę znów poczuć w sobie rozdzierającą obecność. Członka rozpychającego moje trzewia. Biorę głęboki oddech i spoglądam Andrzejowi w oczy. Już zaszły mgłą, znów jest dziką bestią.

Bez żadnych ceregieli sięga po drugą gumkę. Zakłada ją sprawnie. No, przy takim przerobie musi to dobrze robić – myślę. Kładzie się na mnie. Jest bardzo ciężki, ale w tej chwili chcę, by mnie zgniatał. Obejmuję nogami jego biodra i ułatwiam mu głębokie wniknięcie do mojej piczy. Tym razem wchodzi dość wolno. Pcha i trochę wyciąga. Dopycha głębiej i znowu wyciąga. Jęczę. Jaka słodka tortura! Robi to metodycznie, ale w końcu dociera na samo dno. W tej pozycji jest zupełnie inaczej. Trochę boli. Chyba nie może wejść cały. Widząc grymas na mojej twarzy, nie pogłębia już ruchów. Jestem mu za to wdzięczna, bo ten tępy ból sprawił, że cała się spociłam, choć podniecenie wcale nie ustąpiło. Dalej go pragnę. Czuć go w sobie. Oddawać mu się.

Mimo, że robi to delikatniej i ostrożniej, wolniej, tym razem on dochodzi pierwszy. Mogę spokojnie przyglądać się jego twarzy. Tym wszystkim przebiegającym po niej emocjom. Spełnieniu, uldze. To piękne! Przez ten krótki moment jesteśmy sobie tacy bliscy. Intymność. Uświadamiam sobie, że właśnie tego potrzebuję. Bliskości. Intymności. Poczucia więzi. Choćby przez chwilę.

Nie orgazm jest najważniejszy, jego umiem już wziąć sobie sama i też czuć się bosko,. najważniejsze jest to, co po orgazmie, tym obopólnym. Albo chociaż jednym po drugim – moim i jego. Naszym. Ta chwila niesamowitej bliskości, takiej, jakby nic poza nami na świecie nie istniało, jakbyśmy byli ostatnimi ludźmi na Ziemi. Nie wiem, czemu nie było tak z moimi dotychczasowymi kochankami, ale cieszę się, że z nim tak to właśnie wygląda. Cudownie!

Przejdź do kolejnej części – Odkrywając siebie XIII

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

XII nie przebija XI, ale jest niezłe. Mam nadzieję na ciekawy rozwój fabuły w kolejnych odcinkach. Bohaterka przekroczyła granicę i śmiało kroczy, poznając nowy dla niej świat. Podoba mi się także a może przede wszystkim edukacyjna warstwa opowiadania. Bo jest takowa i otwiera szerzej oczy, na to, co staramy się zwykle obojętnie minąć wzrokiem, wiedząc, że to coś jest, ale nie starając się zrozumieć, poznać.
Uśmiechy i czekamy na dalszy rozwój akcji,
Karel Godla

Uśmiechy, Karelu 😀

Smakowity odcinek 🙂

W mgnieniu oka zakonnica przerodziła się w nimfomankę. Dwóch facetów w ciągu jednego dnia, no no, Gabi! Wprawdzie wciąż ten wymarzony nie znalazł się wśród nich, ale cóż, na wszystko przyjdzie pora! Nasza bohaterka zinternalizowała w końcu myśl, że życie jest jak pudełko czekoladek i zaczęła się zajadać! Wprawdzie dla Michała skończy się to raczej smutno, ale przynajmniej Andrzej będzie zadowolony 🙂 Ciekawe, kiedy Grzegorz zorientuje się, co jest grane i postanowi wejść do gry. Dla Gabrieli rozpoczął się ciekawy czas w życiu, zobaczymy, czy nie skończy się moralnym kacem-gigantem. To kiedy kolejny odcinek? Bo ja już nie mogę się doczekać!

Pozdrawiam
M.A.

Kto jak kto, ale Ty Aleksandrze najlepiej wiesz kiedy 🙃

Napisz komentarz