List od M. (nique)  4/5 (6)

6 min. czytania

HelmutZen, „Love Is In The Air”, CC BY-NC-SA 2.0

Droga J.,

nigdy nie sądziłam, że czas tak szybko mnie zmieni. Tylko rok, a może aż rok temu byłam zupełnie inna. A może tak mi się tylko wydaje. Może wewnątrz nadal jestem dziewczynką zaklętą w ciele kobiety. Ale czy gdybym była dziewczynką, pisałabym teraz te słowa? Zabijając bezsenność przy migoczącym blasku świecy przywołując wspomnienia zeszłej nocy, uspokajając się cichym, miarowym drapaniem pióra po papierze.

Nigdy nie sądziłam, że można kogoś tak poznać w tak krótkim czasie. – Przeznaczenie – szepnęłaś mi do ucha, gdy padłaś w moje objęcia.

Długo kazałaś mi czekać na Nasze spotkanie, a ja pierwszy raz w życiu chyba wykazałam się cierpliwością. Nie zawiodłam się. Pociąg miał przyjechać na stację o 11:11. Zjawiłam się na peronie pół godziny wcześniej, starając się opanować niesamowity ścisk stresu w żołądku. Kiedy wpatrywałam się w pęk tulipanów spoczywających w mojej dłoni, wciąż rozbrzmiewały mi w głowie odwieczne pytania – A jak jej się nie spodobam? – Jeżeli wyjedzie tak niespodziewanie, jak się pojawiła i nigdy więcej jej nie zobaczę? – Sądziłam, że czas będzie się ciągnął w nieskończoność, ale z zamyślenia, ku mojemu zaskoczeniu, wyrwał mnie głos zapowiadający przyjazd pociągu z Warszawy. Czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, albo zejdę tam na zawał. Obie te opcje wydały mi się niezbyt ciekawe, więc kilkoma głębszymi oddechami powstrzymałam nieco swój szybki puls. Nerwowo rozglądałam się po peronie, próbując wyłowić znajomą twarz. Zostałam otoczona przez tłum ludzi padających sobie w ramiona i wtedy Cię dostrzegłam. Wyskoczyłaś z pociągu, ciągnąc za sobą niewielki plecak. W końcu nie potrzeba wielu rzeczy, kiedy się przyjeżdża tylko na jedną noc. Nie wiesz jednak, że zostałaś na znacznie dłużej. We mnie pozostaniesz na zawsze. Nie wiesz też, że wracając do siebie, poza pięknymi wspomnieniami zabrałaś również kawałeczek tego co najcenniejsze – mojego serca.

Ruszyłam w Twoją stronę, nerwowo ściskając bukiet tulipanów. Zatrzymałam się dwa metry od Ciebie. Nasze spojrzenia spotkały się po raz pierwszy, ale już wtedy wiedziałam, że na pewno nie po raz ostatni, że moje obawy były jak zwykle zupełnie bezpodstawne. Rzuciłaś mi się na szyję, upuszczając plecak, przytulając z całej siły. Obie wybuchłyśmy lekko nerwowym śmiechem czekając, aż ta druga się odezwie. Z uśmiechem na ustach podałam Ci tulipany i zapytałam co też Cię przywiało do takiej dziury. Jeszcze raz mnie objęłaś, tym razem czule szeptając – Przeznaczenie.

Tyle rzeczy chciałam Ci pokazać, a miałyśmy tak nie wiele czasu. Zabrałam Cię do mojej ulubionej restauracji, gdzie bardzo miły kelner o włoskich korzeniach podał Nam najlepsze cannelloni ze szpinakiem jakie w życiu jadłam. Nie przestawałyśmy rozmawiać. Opowiadałam Ci o wszystkim: o starej szkole, pierwszej prawdziwej miłości, rodzicach. O moich obawach, problemach, największych lękach. Tego dnia czułam, że mogę Ci powiedzieć wszystko. Wpuścić Cię do mojego świata i dokładnie po nim oprowadzić, tak jak Ty wpuściłaś mnie do swojego. Być może wkrótce i Naszego… Bezgranicznie Ci zaufałam. Głupie, lekkomyślne, naiwne? Może… Ja wolę słowo: romantyczne.

Prowadziłam Cię po uliczkach starego miasta, uświadamiając sobie jak uwielbiam te wiekowe kamienice, zatrzymane w czasie kontrastujące z dość nowoczesną fontanną, a nad nią mostkiem zbudowanym niedawno. Nie pocałowałyśmy się na tym mostku, jak wszystkie zakochane pary. Złapałam Twoją dłoń i zaprowadziłam Cię w jedną z wielu wąskich uliczek odchodzących od rynku. Jest tam taka kamienna brama. To właśnie tam moje usta po raz pierwszy dotknęły Twoich i od tego momentu pragnęły tylko więcej.

Muszę to powiedzieć… Uwielbiam jak się złościsz i zawstydzasz, kiedy robię Ci zdjęcia. Zrobiłam Ci ich sporo ze względu na doskonałą pogodę i niesamowity urok modelki. Obiecałaś, że zemścisz się później. Gdybym wiedziała, że zemsta będzie tak słodka, zrobiłabym co najmniej 400 klatek więcej. Dałyśmy zdjęcia od razu do wywołania, bo chciałaś parę wspólnych zabrać ze sobą. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to wymyśliłaś. Inaczej nie mogłabym teraz podziwiać tego słodkiego uśmiechu i ślicznych oczu patrzących na mnie z rozrzuconych wokół fotografii.

Poszłyśmy do mnie. Zaserwowałam pyszne czerwone wino i zabrałam się za przygotowywanie kolacji. Oczywiście chciałaś mi pomóc, ale Ci nie pozwoliłam. Teraz tak tu pusto, a jeszcze kilkanaście godzin temu siedziałaś na blacie kuchennym, popijając wino i zaśmiewając się ze sposobu, w jaki obieram pomidora. Podałam swoją ulubioną kolację. Smakowało Ci, wiem o tym, bo gdyby tak nie było, to byś mi powiedziała. Na tyle Cię już znam. Poszłam odnieść naczynia do kuchni i poczułam dłonie na swojej talii. Przyciągnęłaś mnie do siebie i z filuternym, kocim uśmieszkiem szepnęłaś: – Nadszedł czas zemsty.

Serce zabiło mi mocniej, kiedy zawiodłaś mnie, trzymając za nadgarstek, do mojej sypialni.  Kazałaś przygotować aparat i rozebrać się i wtedy zrozumiałam, co to będzie za zemsta. Postanowiłaś spełnić moją największą chyba fantazję, którą kiedyś Ci zdradziłm. Krew natychmiast zaczęła szybciej krążyć w żyłach i jestem pewna, że to nie była wina dwóch kieliszków wina, chociaż tak to sobie tłumaczę. Kazałaś mi zdjąć wszystkie ubrania, a ja nie do końca poznając samą, siebie posłusznie wykonywałam polecenia. Pozbywając się kolejnych części garderoby, czułam narastające poczucie wstydu. Krew uderzyła najpierw w policzki pozostawiając piekące rumieńce na skórze. Z Twoich ust padła pierwsza dyspozycja, zdecydowanym tonem, który zupełnie zbił mnie z tropu – Unieś dłonie i wypnij lekko pośladki. – Grzecznie usłuchałam, czując jak krew spływa na dekolt ukazując pierwsze oznaki podniecenia. Kolejne polecenia uderzały w moje ciało jak smagnięcia bata. – Pokaż bardziej piersi. Spójrz w obiektyw. Rozchyl usta. – Oprócz Twojego głosu docierały do mnie jedynie ciche chrupnięcia opuszczanego lustra, kiedy robiłaś kolejne zdjęcia. Przestałam czuć pieczenia na policzkach czy też dekolcie. Jedyne co czułam to całą krew z organizmu koncentrującą się teraz wyłącznie między udami, wywołując pulsujące napięcie, które stawało się nie do wytrzymania. Powoli czułam, jak robię się zupełnie wilgotna i śliska. Wiedziałam już, że moje oczy lśnią z narastającego podniecenia. Widziałam już tylko Ciebie. Nie słyszałam rzucanych mi komend, ucichł dźwięk aparatu.

Nie zastanawiając się nad tym, czy którekolwiek ze zdjęć jest godne uwagi, zbliżyłam się do Ciebie, odłożyłam aparat na bok i usadziłam Cię bez słowa na łóżku. Patrząc Ci w oczy, z ogromną dozą zażenowania sięgnęłam po Twoją dłoń, kładąc ją sobie na dekolcie, rozkoszując się jej chłodem, który przyniósł niesamowite ukojenie rozpalonej skórze. Powoli zaczęłam zsuwać ją w dół ku piersi pozwalając Twoim palcom musnąć sutek. Nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.

Przesunęłam Twoją dłoń niżej, długo i powoli sunąc po skórze brzucha, docierając w końcu do delikatnej skóry łona. Przygryzłam wargę w momencie gdy zsunęłam Twoją dłoń jeszcze niżej, pozwalając jej wślizgnąć się między uda. Przez Twoją twarz przemknął uśmieszek satysfakcji, palce bardzo ostrożnie wsunęły się w moje gorące wnętrze sprawiając, że wydałam z siebie jęk oraz przymknęłam oczy z rozkoszy. Pochyliłam się, by pocałować Cię w usta, otrzymując w odpowiedzi drgnięcie plców we mnie, przez co na moment straciłam oddech.

Usiadłam przodem do Ciebie, obejmując Cię udami, zupełnie poddając się Twemu dotykowi. Długo mnie pieprzyłaś, tuląc do siebie spocone ciało wciąż błagające o więcej. Kochałyśmy się całą noc. Na przemian dając i biorąc. Z uśmiechem wspominam Twoje jęki, które stawały się coraz głośniejsze. Zawstydzenie kiedy po raz pierwszy dotarłam językiem między Twoje uda. Nadal czuję Twój smak w ustach, zapach Twojej skóry na własnym ciele, choć przecież wiem, że to niemożliwe, bo rano wzięłyśmy wspólny prysznic.

Nie wiem kiedy zasnęłam. Pamiętam, że do pokoju wdzierały się już pierwsze promienie wschodzącego słońca a my w końcu opadłyśmy z sił, wtulone mocno w siebie. Nie wiem też, ile pocałunków złożyłam tej nocy na Twojej skórze, ale na pewno zdążyłam nadrobić czas do następnego spotkania.

Odprowadziłam Cię na ten pieprzony dworzec, który odebrał mi już tyle osób. Jeżeli są miejsca, których szczerze nienawidzę, to ten dworzec z pewnością zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce. Były uśmiechy, piękne słowa. Łzy popłynęły dopiero kiedy już wsiadłaś do pociągu i odnalazłaś w kieszeni kartkę z moim pismem: – I tak zostajesz ze mną, nieważne że wyjeżdżasz. – Stałam jak głupia przez dobre piętnaście minut, roniąc łzy, licząc nie wiem na co, bo na pewno nie na to, że pociąg zawróci. Nie lubię tego dystansu. Jest wredny, złośliwy i zabójczy. Ale w końcu co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Nie zabije Nas, prawda? Obiecaj…

Tęsknię, M.

 

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Romantyczna miniatura opowiadająca o pierwszym spotkaniu kochanek, które w obydwu zostało na dużo, dużo dłużej. W sam raz do przeczytania w ciepły wieczór. A jeśli o nas chodzi, musimy czasem publikować takie prace, by nie mówiono, że na NE tylko depresja i smuty 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Do opowiadania przyciągnęła mnie osoba autorki, której poprzednie prace opublikowane w ramach archiwum miałem przyjemność czytać. Opowiadanie zawiera większość ulubionych motywów Nique — mamy więc lesbijski romans, zmysłowość i finał w postaci delikatnego tekstu. Na uniknięcie od tego zarzutu pozwala jednak oryginalna konwencja listu i związane z nią konsekwencje — więcej emocji, bardziej egzaltowany język (w pozytywnym znaczeniu!) i zwracanie się do miłości w drugiej osobie. Bardzo przyjemna lektura.

Napisz komentarz