Miniatury Sitaaar I (Pierwsze spotkanie, Kielich)  2.87/5 (5)

10 min. czytania

Pierwsze spotkanie

– Ale zrobisz to?
– Tak.
– Naprawdę?
– Tak!
– Dziękuję…

* * *

Jadę. Pierwsze spotkanie. Znamy się już kilka miesięcy, ale to tylko rozmowy bez spojrzenia w oczy, listy bez zapachu. Trafiliśmy na siebie w innym świecie, w którym byłam słabą kobietą, szukającą oparcia w męskich ramionach.

On zobaczył we mnie więcej. Pokazał mi więcej… Jak połączyć miłość i zadawanie bólu? Jak być silną i nie zostać z tą siłą sama? Redefinicja kobiecości. Co on we mnie widzi? Nie dowiem się, póki nie spróbuję.

Czeka na mnie w hotelowym pokoju. Pukam i słyszę otwierane drzwi. Mija kilka chwil, zanim wejdę. Tak jak się umówiliśmy.

Klęczy z opuszczoną głową. Nie chcę, żeby mnie widział, jeszcze nie teraz. Muszę zmyć z siebie ślady podróży. Ślady codzienności. Rozpoczyna się metamorfoza. Spokojnie opowiadam mu o podróży. Pytam, jak się czuje. Niby zwykła rozmowa – nie odpowiada mi jednak. Na to nie dostał pozwolenia.

Przyglądam się odbiciu w lustrze. Maluję usta, rozpuszczam włosy. Widzę go za sobą. Podoba mi się w tym garniturze, nienagannie skrojonym, dopasowanym. Jest szczupły, rude włosy niesfornie odstają na czubku głowy, ma taką chłopięcą twarz.

Nienawidzę tego, że wyglądam jak nastolatek – powiedział kiedyś. Ciesz się, kochany, ja nie mam tego przywileju. Moje ciało jest pełne, miękkie. Jestem kobietą i wyglądam jak kobieta. Już nie dziewczyna, już dawno nie…

Cisza daje mu znać, że czekanie dobiegło końca. Podchodzę do niego powoli, metal cicho pobrzękuje w mojej dłoni.

– Popatrz na mnie – rozkazuję.

Podnosi głowę, pierwszy raz naprawdę widzę to spojrzenie. Bezwiednie uciekam wzrokiem, przecież to obcy człowiek. Patrz, patrz! Potrzebujesz tego spojrzenia, a on na nie czeka. Patrz! Ręce oplatają jego szyję, klamra zaciska się, w ręku trzymam koniec łańcucha smyczy. Jaki on jest piękny.

– Wstań! I pamiętaj, masz patrzeć mi w oczy!

Ciągnę za smycz, stajemy naprzeciw siebie. Jest ode mnie nieco niższy – to przez te buty. Chwieję się lekko się na czubku niebotycznych szpilek, nie chodzę tak ubrana na co dzień. Ale teraz nie jest „co dzień”. Trzymaj fason – upominam się w duchu. To twój czas.

– Twarzą do ściany! – Opiera policzek o ścianę. Ręce związuję mu za plecami. Napieram swoim ciałem na plecy. Sutki tężeją w zetknięciu ze śliskim materiałem marynarki. Moja ręka pomiędzy jego pośladkami, mocno ściskam jądra, wybrzuszenie spodni powiększa się. Odwracam go.

Trzymam smycz krótko, zaciśnięta pięść tuż pod jego brodą. Druga ręka rozpina marynarkę, koszulę. Paznokcie znaczą ślad na torsie. Pasek odpina się ciężko, spodnie, slipki, w dół. Jego naprężony penis sterczy śmiało. Ma taką gładką skórę.

– Chodź! – mówię.
Syknął cicho, gdy złapałam jego męskość, prowadząc go na środek pokoju.

Ten hotel wybraliśmy celowo – tylko tu było takie łóżko. Ogromne i miękkie. Z metalowym wezgłowiem. Idealne.

Posadziłam go na łóżko, plecy oparł o zimny metal, krótka sprzączka spięła obrożę. Nie wstaniesz, kochanie. Siedział, a właściwie półleżał, patrząc mi uparcie w oczy. Zaraz przestaniesz widzieć cokolwiek.

Zdjęłam jego spodnie, skarpetki, slipki. Marynarka i koszula oplatały tylko jego ramiona i ręce. Czegoś tu brakuje…

Nogi.

Rozsuwam szeroko jego nogi, zginam w kolanach, wokół kostek, potem kolan, obwiązuję sznury. Przyglądam się mojemu mężczyźnie. Dlaczego nawet w takiej pozycji nie traci nic ze swojej siły? Jego penis wydaje się jeszcze większy, jądra opadają ciężko. Cała jego siła jest teraz w moich rękach.

Wyciągam palcat. Patrząc mu w oczy, obracam go w dłoniach. Skórzana końcówka pieści moje policzki, piersi, wciska się pomiędzy uda. On spogląda na mnie i oblizuje spierzchnięte usta. Jestem całkiem mokra, soki znaczą palcat moim zapachem. Podchodzę bliżej i zawiązuję mu oczy czarną apaszką. Zbliżam palcat do jego nosa.

– Czujesz ten zapach?

Teraz.

Uderzenia padają miarowo, na brzuch, klatkę piersiową, uda. Zaciśnięta szczęka, drgające mięśnie. Widzę ten ból. Kiwa głową – jeszcze, chcę jeszcze. Czubkiem palcata drażnię żołądź penisa, krople podniecenia ściekają powoli. Nikłe oznaki odprężenia na twarzy i kolejne uderzenie. Mocniej. Spina się cały, uchyla. Nie uciekniesz. Już nie prosi o więcej. Dostaje wszystko, czego chciał.

To za mało.

Podchodzę do łóżka. Łapię oba jądra w dłoń, ciągnę mocno. Reakcja jest natychmiastowa. Druga ręka wsuwa się pomiędzy jego pośladki. Palcem masuję jego odbyt. Ostre paznokcie znaczą ślady na skórze. Splunięcie. Palec wdziera się do jego wnętrza. Czuję, jak zaciska mięśnie, chce unieść pośladki ale ściśnięte jądra trzymają go na miejscu. Pozwalam mu przyzwyczaić się do nowego bodźca.

Powoli wyciągam palec, by wepchnąć go za chwilę z całą mocą. Krzywi się i kręci głową. Nie? Przecież to jeszcze nie koniec. Drugi palec rozpycha dla siebie miejsce, potem trzeci. Wdarcie się do środka wymaga ode mnie sporej siły, słyszę jego ciężki oddech i stłumiony jęk. Krople potu znaczą jego czoło. Głowa opada. Apaszka zsuwa się z oczu.

– Wiesz, że nic nie znaczysz? – Pytanie wyrywa go z chwilowego letargu.
– Jak to?
– Nie mów do mnie. Masz słuchać. – Brzmienie własnego głosu zaskakuje nawet mnie samą.
– Jesteś tylko śmieciem, który dał się związać i zerżnąć. Nie nadajesz się do niczego innego. – Zaskoczenie w jego oczach pokrywa się mgiełką… Żalu? Strachu?
– Jesteś nikim, pamiętaj. Nic nie znaczysz. Jesteś tylko narzędziem. Jesteś rzeczą. Zabawką. Śmieciem. – Słowa same cisną się na usta. Widzę jego zaciętą twarz, psie oczy. Chcę mówić jeszcze więcej. Sam się o to prosi.
– Wiesz, po co tu jesteś? Masz mi zrobić dobrze, rozumiesz? Tylko po to tu jesteś. Teraz liż. – Siadam na jego brzuchu, tyłem, pochylam się, wypinam pupę w stronę jego twarzy.
– Liż! – Wysuwa język. Przesuwa nim w górę i w dół pomiędzy moimi pośladkami
– Gdzie? Liż moją dupę, psie! – Język raz za razem liże moją skórę. Czuję mokre, chłodne ślady i gorący oddech.
– Teraz w środku. – Okrąża moją dziurkę i wsuwa język do środka. Wypinam się jeszcze mocniej. Chcę poczuć ten język głęboko.
– Słodko? Tam jest jeszcze bardziej słodko… – Pochylam się bardziej, przysuwam swoją cipkę do jego twarzy. Cała jest mokra od moich soków. Napieram na jego twarz, czuję usta, nos wciskające się pomiędzy moje płatki. Językiem kreśli kółka wokół najczulszych miejsc. Pochłania każdą sączącą się ze mnie kroplę. Wtula się, jakby chciał się tam schować.
– Wystaw język! – Czuję miarowe ruchy i to wrażenie, gdy jego język wsuwa się we mnie. Sama nadaję rytm, moje ciało prze do spełnienia.

To jednak za mało.

Obracam się do niego przodem i nabijam na twardy fallus. Gwałtownie. Patrzę mu w oczy, zaciskam dłonie na szyi. Mocno. Przez chwilę słychać tylko mój szybki oddech. Potrząsa głową. Już. Łapie powietrze, jakby wynurzył się z wody. Czuję jego szaleńcze tętno. W oczach dostrzegam całkowite oddanie. Biorę go dla siebie. Unoszę się i opadam, jego penis zanurza się głęboko, czuję, jak pulsuję w środku.

– Należysz… Do… Mnie… – Słowa skandowane w rytm naszych ciał prowadzą go na sam szczyt. Urwany krzyk. Tryska we mnie gorącym nasieniem. Całuję go mocno i z ostatnim mocnym pchnięciem dołączam do niego. Spełnienie rozlewa się po moim ciele, wypływa kremową strużką spomiędzy ud.

Powoli odpinam metalową sprzączkę i smycz. Rozwiązuję sznury. On zapada się w miękkość pościeli. Zasypia.

***

W nocy obudził mnie jego oddech. Czułam, że cały zlany był potem. Drżał.

– Powiedz to, proszę – szepnął, wtulając się we mnie. Wiedziałam, jakiej odpowiedzi potrzebował.
– Jesteś bezpieczny.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

Kielich

Kiedy zapada wieczór, przypieczętowany miarowym, spokojnym oddechem, przemieszczam się wolniej. Dotykam tych samych sprzętów o wiele ostrożniej, uważniej. Wymuszone zewnętrznymi okolicznościami wyciszenie rozlewa się we mnie leniwą falą, spina mięśnie, by za moment uwolnić je od zmęczenia, każe umysłowi nasłuchiwać, a ten, oswobodzony od zwykłej gonitwy myśli otwiera przede mną świat, w którym chronię swoją ciszę.

– Pani..? – Młody sługa przystaje obok mnie, wpatrzonej w płomień oświetlający rzeźbę.

– Słucham cię – odwracam ku niemu głowę. Jest jednym z tych, których przysłano na służbę świątyni z początkiem jesieni. Ledwie dorosły mężczyzna o szczupłym, smukłym ciele. Jego dłonie zawsze przypominać mi będą, jak próbował się zasłaniać, rozebrany publicznie po raz pierwszy. Teraz trzyma w nich puchar. Odbite od falującego płynu światło maluje jego twarz bursztynową barwą.

– Wiadomość, pani… – szepcze.

Nareszcie! Uśmiecham się do siebie, gdy czuję, jak intensywne jest pragnienie, które każe mi sięgnąć po puchar. To nie tylko ranga nadawcy… To przemożna ciekawość i obezwładniające przeczucie nasycenia. Niewolny musiał zauważyć coś w moich oczach, może grymasie, bo nie opanowuje odruchu wycofania. Boisz się żądz? Musisz się jeszcze wiele nauczyć, chłopcze…

Wciągam głębiej powietrze i czuję zapach jego skóry. Na skroniach iskrzą się drobne kropelki potu. Tak pachnie strach, przyprawiony aromatem czerwonego wina. I podniecenie, którego też nie umie pohamować. Muszę zapamiętać, by zabrać się do jego nauki jak najprędzej.

Odbieram kielich i wypijam łyk wina.Czym je przyprawiłeś, wytrawny Graczu? Bo na pewno ono już takie nie jest… Śmieję się głośno, gdy smak maluje we mnie obraz, który jest wiadomością od Niego. Wiedziałam, wiedziałam…

Czuję na sobie niezdarnie skrywane spojrzenia niewolnego. Ma szczęście, że jest mi potrzebny.

– Służyłeś już? – Pod bacznym spojrzeniem czerwieni się i pochyla głowę jeszcze niżej. Na pewno wie, o co pytam.

– Czy służyłeś już? – próbuję spojrzeć w jego półprzymknięte oczy.

– Nie… To znaczy tak… ale nie przed tobą, pani.

– To wiem!

Irytuje mnie ten młodzian, ale i bawi. Choć nieskładny w mowie, gorliwy jest ciałem, które o wiele szybciej odpowiada na moje pytania. Chciałabym chwycić go w dłonie, zagarnąć i naznaczyć każdą jego część, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Nietknięte ciało, niewolny umysł, to kompozycja godna największej uczty…

Czubkiem palca mieszam pozostały w kielichu trunek. Patrzę na spadające krople i w myślach ważę słuszność swojej decyzji. Jest nowy, nie powinien mieć wglądu… Nie wiadomo jednak czego uczył się tam, w zewnętrznym świecie. Czy będę potrafiła uspokoić go, jeśli zobaczy zbyt dużo, zbyt wcześnie? Myślę o nadawcy wiadomości. Czym wzbudzić jego rozleniwione zainteresowanie? Czym sprowokować…?

– Podejdź tu – wskazuję mężczyźnie miejsce obok siebie. – Uklęknij.

Zamaczam opuszek palca. Niewolny czeka z otwartymi ustami. Krople wina spadają na jego język. Przytykam palec i wsuwam do jego ust, początkowo ssie łapczywie, za chwilę jednak zaczynają docierać do niego obrazy, strzępki wizji spajających krople ciemnego płynu. Ile z nich potrafi wyczytać? Które docierają do jego świadomości, które zaś trafiają bezpośrednio do krwi, odmieniając jej bieg, które do płuc, każąc im rozszerzać się w coraz gwałtowniejszym oddechu?

Gdy zabieram palec, nie zamyka ust, nie jest w stanie kontrolować tego odruchu, zaabsorbowany wizjami. Muszę powtórzyć rozkaz, zanim przystępuje do dzieła.

– Służ mi, teraz!

Zaskoczony podniesionym głosem, przebijającym się przez obezwładniający wir emocji i dźwięków, zaczyna przepraszać.

– Dosyć! – Nie mogę pozwolić na trwającą dłużej opieszałość. Widzę jego ciało w najwyższej gotowości. Sama czuję wpływ wypitej mikstury, a ten chłystek również jej posmakował. – Zaczynaj!

– Pani… – skłania głowę i chwyta sterczący członek.

– Patrz mi w oczy! – Wkrótce nauczy się, że to niezbywalny rozkaz.

Czerwienieją mu policzki, gdy wpatruję się w jego twarz, raz po raz przenosząc wzrok na obnażone podbrzusze. Szczupła dłoń zaciska się mocno. Przesuwa ją to od nasady ku żołędzi, to w przeciwnym kierunku. Gubi rytm ruchów. Uśmiecham się i pozwalam, by zobaczył ciepło w moich oczach. Jest piękny w swoim wstydzie i niezdarności. Niewinny…

Upijam kolejny łyk i oblizuję powoli usta. Teraz już nie przebijesz rzeczywistości swoimi wizjami, Graczu. To, co widzę, syci mnie o wiele bardziej. Niewolny odnajduje punkt odniesienia w widoku mojej przygryzionej wargi i pozwala ciału, by wypełniło swoje zadanie, w naturalnym dla siebie rytmie. Słyszę jego oddech, westchnienia… Widzę, jak drugą dłonią dotyka szyi, policzka… Okrąża brzuch, klatkę piersiową i czubkami palców chwyta maleńki sutek. Kiedy ściska go, bezwiednie mruży oczy…

W końcu jego ciało spina się i zaczyna powoli prostować. Mężczyzna przyspiesza, zaciska szczęki, umyka wzrokiem. Wiem, że za moment osiągnie cel…

– On będzie z ciebie zadowolony – wypowiadam zdanie, które blokuje ruchy młodzieńca na jeden krótki moment, jednak strumień płynący z głębi jego ciała jest już zbyt rozpędzony, by zahamowała go nagła świadomość znaczenia moich słów.

Urwany krzyk, towarzyszący wytryskowi, zawiera w sobie ekstazę i strach. Widzę w jego spojrzeniu radość skończonej męki i pytanie o tę zapowiedzianą… Nie, to nie pytanie, to pewność, że stanie się coś złego. Coś, co smakować będzie mieszanką pragnienia i obrzydzenia, słodkiej dumy i palącego goryczą wstydu. Patrzę w jego pytające oczy i zawieram w spojrzeniu, w uśmiechu całą swoją siłę, której tak bardzo mu teraz brakuje.

– Jesteś mi potrzebny… – podchodzę do niego, ujmuję rękę w nadgarstku. Nasienie oblepia mi dłoń, skapuje spomiędzy palców. Chcę, by jak najwięcej trafiło do kielicha.

Podnoszę rękę wysoko i podstawiam naczynie. On patrzy na dłoń, jakby widział ją po raz pierwszy. Drugą wciąż uciska nasadę skurczonego teraz członka. Nie tak… Przyciągam jego dłoń do swojej twarzy i zaczynam lizać jej wnętrze.

Po chwili wypluwam do kielicha ślinę zmieszaną ze spermą, łączę ją z resztką wina. Biorę do ust jego palce, smakuję słono-gorzki smak, wysysam go do końca. Niewolny zaskoczony nie wie, co ze sobą zrobić. Jego pani dotyka go, i to dotyka w taki sposób, spluwa…

Teraz czuję, że nie została już ani jedna kropla nasienia, jego smak wypełnia moje usta, a to, co zmieszane zostało z winem, wystarczy. Przykrywam naczynie i blokuję sekretnym szyfrem wpisanym w zdobne ornamenty. Oddaję je słudze. Posłaniec na pewno czeka na odpowiedź przed bramą świątyni. Mężczyzna patrzy na mnie pytająco. Jest tak zabawny w swojej bezradności.

– Będziemy mieli gościa… – rzucam, odwracając się w stronę posągu.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

Utwory chronione prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Witam!

Pierwsze opowiadanie to zupełnie nie mój klimat, ale jest dobrze napisane i z pewnością znajdzie fanów (oraz oczywiście fanki).

Drugie natomiast to coś więcej… mam nadzieję ,że to nie jest tylko drobna miniaturka zrodzona z chwilowego natchnienia. Mam nadzieję, że to skrawek większej całości, którą kiedyś dane nam będzie zobaczyć. Subtelnie zarysowany klimat fantasy (nie wiem, historycznego czy też ulokowanego w jakimś całkiem fikcyjnym Nigdziebądź), ciekawa bohaterka, no i absolutnie genialny sposób przekazywania i informacji, poprzez wizje zaklęte w winie. Nie rozumiem wprawdzie, czemu wymagało ono „wzmocnienia”, ale cały motyw wydaje mi się bardzo świeży, choć znam trochę literatury fantasy nigdy się z nim nie spotkałem. W miniaturze tej nie ma wprawdzie bardzo rozbudowanej sceny erotycznej, ale jest napięcie między kapłanką i sługą. No i ciekawość, kim jest tajemniczy nadawca wiadomości.

Chętnie ujrzałbym ten projekt rozwiniętym. Oczywiście, na łamach Najlepszej Erotyki!

Pozdrawiam serdecznie
M.A.

Chciałam napisać, że obie miniatury bardzo chciałabym kiedyś zobaczyć rozbudowane do większej formy, ale w przypadku pierwszej to chyba niepotrzebne. W skondensowaniu jednej z kulminacji (pierwszej, choć nie ostatniej, jak sądzę) w relacji dwojga bohaterów można odnaleźć okruchy ich historii. Zatrzymałam się i wracałam kilkakroć do stwierdzenia „przecież to obcy człowiek”. Brzmi, jakby pochodziło z zupełnie innego świata, który został za drzwiami pokoju hotelowego. I jeszcze jedna myśl – jeśli to uległy poprowadził bohaterkę do dominacji, czy w pewien sposób nie zdobył nad nią władzy?

Lubię fantastykę i w drugiej miniaturze napotkałam przemawiającą bardzo do wyobraźni konstrukcję, w którą chce się wejść głębiej – poznać lepiej kapłankę i adresata niezwykłej wiadomości. Więcej!

Pojęcie władzy to szczególna kwestia w kontekście relacji, która z zasady na przekazaniu władzy w ręce drugiej Osoby polegać powinna. Zawsze jednak bardziej bawi mnie, gdy schemat zderza się z sytuacją niejednoznaczną, gdzie najważniejsza jest relacja, nie jej zakładane z góry wyznaczniki. O „władzy” uległego nad dominującym można mówić dużo. Myślę , że otwartość na poznanie pragnień bliskiej osoby, przyjęcie zaproszenia i zgoda na wejście w jej świat nie oznacza kapitulacji, a jak się okazuje może czasem pozwolić na odkrycie w sobie sił, o których wcześniej się nawet nie śniło.

Też bym chciała, żeby z drugiej miniatury powstało coś większego. Może Gracz przyśle więcej wina!

Właśnie tę władzę – czy jak wolisz „władzę” – uległego znakomicie oddałaś. Odsłoniłaś w pewnym sensie miękkie podbrzusze dominującej – tkliwa fascynacja chłopięcym wyglądem partnera, fizyczna niepewność kroku stóp obutych w szpilki w zderzeniu z nowo, właśnie na naszych oczach, odkrywaną, silną i bezwzględną częścią jaźni. Choć pojęcie złożoności relacji partnerów w BDSM wciąż mi umyka, na pewno swoim tekstem pozwoliłaś mi zbliżyć się o piędź do zrozumienia tej niezwykłej więzi.

Sitaaar, och Sitaaar… Urzekasz słowem. Jesteś drugą Autorką na NE, której szczerze zazdroszczę umiejętności piśmienniczych. Stylistyka, budowanie otoczki wokół postaci i historii, lekkość przekazywania treści i myśli. I coś, czym czarujesz: niedopowiedzenia; urywane, wyrwane z kontekstu cząstki jakby szerszej fabuły. Zostawiają po sobie niedosyt i wiele pytań.
Co do samych Miniatur – mam odwrotne zdanie od Megasowego. Pierwszy tekst jest dla mnie klarowny. Wszystko, co w nim zawarłaś jest wystarczające, aby móc zrozumieć. Poza tym, to wycinek życia, jak mniemam, a fakty, prawdziwe emocje mają dla mnie większe znaczenie aniżeli fantazje, nawet te perfekcyjnie opisane.

Pozdrawiam,
kenaarf

Opowiadania zarazem podobne, jak i różniące się pomiędzy soba. Pierwsze bardziej „klasyczne”, drugie przesiąknięte tajemniczością, magią i pożądaniem. Nadto dawkujące strzępy informacji o świecie, pozwalające wiele się domyślać, ale i jeszcze więcej skrywające. Ponieważ lubię fantasy, podobnie jak kilku poprzednich komentatorów, „Kielich” stawiam wyżej, ale to odbiór subiektywny. Obydwa teksty bowiem znakomite, oddają relację władzy i uległości powiązanej z erotyzmem oraz tenże erotyzm pobudzającej. Cóż, „władza jest najlepszym afrodyzjakiem” i to na wiele różnych sposbów, jak widzimy. Do tego piękny, wysmakowany język. Gratulacje.

Napisz komentarz