Tamta noc 2/6 (marv)  3.71/5 (15)

8 min. czytania
Lies Thru a Lens, "Gloria", CC BY 2.0

Lies Thru a Lens, „Gloria”, CC BY 2.0

Kuba mówi:

Oczywiście wygrałem, nie było innego wyjścia. Już dawno wyciągnąłem od Młodej informacje o tym, kiedy Sylwia straciła dziewictwo.

Kiedy patrzyłem na jej usta, oczy, piersi, obrazy niej i Szymona uderzały we mnie z okrutną siłą.

W ciszy jaka między nami nastała, można było utonąć. Nie zakłócały jej nawet najdrobniejsze odgłosy nocy – jakby zwierzęta i owady, wsłuchane w jej historię, również zamilkły. Mrok powoli wpływał w miejsce, które przed chwilą zajmowały jej słowa, a dystans między nami znów zaczynał się powiększać. Dlatego zacząłem własną odpowiedź.

Miałem trzynaście lat i byłem jednym z tych zboczonych trzynastolatków, którzy wciąż się masturbują. Myślałem o seksie dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, trzydzieści dni w miesiącu, przez dwanaście miesięcy.

Nie wiem, czy dziewczyny też tak mają, ale dla chłopców to naprawdę chory okres. Wychodzisz do szkoły, myśląc o seksie, wracasz ze szkoły myśląc o seksie, oglądasz filmy myśląc o seksie, rozmawiasz z koleżankami myśląc o seksie, jesz obiad myśląc o seksie, czytasz książki myśląc o seksie, piszesz wypracowanie myśląc o seksie, kąpiesz się myśląc o seksie, śpisz śniąc o seksie… Wciąż masz wzwód, a sperma pulsuje w tobie niczym glizda wyjęta z ziemi – jest w niej coś ohydnego, wstydliwego, coś, co sprawia, że rano, patrząc na swoje prześcieradło, chcesz umrzeć, zasnąć i nigdy się nie obudzić. Lub przynajmniej wyrzec się swego ciała, które postępuje wbrew tobie, wbrew temu, co myślisz i czujesz, bo przecież to coś białego i klejącego nie jest twoje, to coś obcego, na co ty się nie zgadzałeś.

Teraz jak o tym myślę, to podejrzewam, że moje umiłowanie masturbacji mogło to mieć jakieś chorobliwe, nałogowe podłoże. Najczęściej robiłem to w toalecie lub w trakcie kąpieli, czasami, oczywiście, waliłem przed komputerem – to były pierwsze lata Internetu w Polsce, ludzie marzyli o tym, by kiedyś sieć stała się platformą międzynarodowego porozumienia, by nie znając języków i obcych kultur można było rozmawiać z osobą oddaloną od nas o tysiące kilometrów. Nie spodziewaliśmy się jeszcze wtedy, że największy wynalazek komunikacyjny w historii ludzkości przemieni się w skarbnicę zboczeń i pornografii, której jedynym celem będzie zaspokajanie naszych najniższych potrzeb. Dzisiaj nikogo nie dziwi, że pierwsze, czego szukamy to materiały porno – filmy z gwałtów, pedofilskie zdjęcia, psy pieprzące konie, nastolatki obciągające dziadkom, biali z czarnymi, żółci z białymi, anal, oral, fisting, rimming, strapon, to już własny internetowy porno-język. Fora, na których rozmawia się tylko o kopulacji, o tyłkach, cyckach, fiutach i wytryskach na twarz, blogi, na których trzynastolatki opowiadają o swoim pierwszym razie, smaku spermy i bólu defloracyjnym, lub, co chyba gorsze, czterdziestolatkowie, wcielają się w trzynastolatki, żeby w swych chorych myślach wyobrażać sobie pierwsze razy, smak spermy i ból defloracyjny.

Ja od początku wiedziałem, czym jest Internet. Pierwszą stroną, na jaką wszedłem były opowiadania erotyczne. Pierwsza fraza w Google zawierała penisa. Pierwsze oglądane zdjęcia to, pamiętam jak dziś, naga Gillian Anderson, agentka Scully z „Archiwum X”. Nawet IRC wykorzystywałem głównie do masturbacyjnych sesji z nieznajomymi, dziewczęco brzmiącymi nickami, które obiecywały mi nieziemskie spełnienie w zamian za kilka kłamstw o moim fiucie i doświadczeniu seksualnym.

Kiedy o tym opowiadałem, byłem pewien, że w tamtym momencie historii wydarzyło się coś złego. Coś niesłusznego nie tylko ze mną, śmiesznym, żałosnym nastolatkiem, gorączkowo masturbującym się w każdej sytuacji, ale ze światem, który nie tylko zrezygnował z idei Internetu, ale właśnie wtedy zaczął pogrążać się w nastoletnim, seksualnym szaleństwie, którego ucieleśnieniem stała się Kate Moss i komiksy

W każdym razie masturbowałem się wciąż. Czasami w szkole, czasami w lesie, na spacerze, u znajomych, na wycieczce, po obiedzie, przed obiadem, w trakcie nauki. Masturbowałem się też tego dnia, kiedy przyszła do nas Magda – przyjaciółka mojej matki.

Miała ze czterdzieści lat. Wyglądała tak, jak powinny wyglądać czterdziestoletnie boginie. Była ideałem matki, którą chcesz przelecieć, ucieleśnieniem mokrych snów każdego dzieciaka. Jej duże, wylewające się z bluzki piersi uniemożliwiały rozmowę – wciąż patrzyłeś się w te cuda i pragnąłeś ich dotknąć, pocałować, wtulić się w nie i przywołać ten freudowski ideał matki-kochanki, która wchłonie cię w swój biust jednocześnie masując twojego małego fiutka. Miała figurę, za którą zabiłyby nastolatki – zwłaszcza za pełne, długie nogi, których uda ocierały się o siebie, gdy chodziła seksownie kręcąc pupą. Marzyłem o niej, od kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem. Śniłem o jej ustach – pełnych, czerwonych, zmysłowych, które wykrzywiały się często w ironicznym pełnym wyższości uśmieszku, znienawidzonym przez rozmówców. Rozpaczliwie pragnąłem jej dłoni – delikatnych, małych palców zakończonych zadbanymi, pomalowanymi paznokciami. Pożądałem jej nóg, piersi, pośladków…

Odwiedzała moją matkę, a ja zamknięty u siebie waliłem myśląc o niej, kiedy weszła do pokoju. Nie mam pojęcia, czego chciała, nigdy jej o to nie spytałem. Czasami myślę, że doskonale wiedziała, co robię i dlaczego zdecydowała się wejść. Zastygłem z kutasem w dłoni, żałosny tak, jak żałosny potrafi być tylko masturbujący się mężczyzna. Matka robiła coś w kuchni – w tle słychać było jak podśpiewuje za ścianą.

A Magda uśmiechnęła się tylko, tym uśmiechem, którego nie da się lubić. Który robił z niej zimną, zboczoną sukę, która zawsze musi wygrywać. Podeszła do mnie, pochyliła się i pocałowała w usta. To był oczywiście pierwszy raz, kiedy się całowałem. Nie było w tym nic romantycznego, żadnej magii, nic, do czego kiedyś mógłbym wrócić i z rozrzewnieniem opowiadać wnukom. Wsunęła mi język do ust, a ja oniemiałem, ze fiutem wciąż sztywnym w dłoni.

Potem odsunęła się i kiwnęła głową bym kontynuował. Przerażony, poniżony zacząłem poruszać dłonią, a ona patrzyła na mnie wielkimi oczami. Tak drapieżnicy patrzą na kulące się w nocy zające. Powoli, w całkowitej ciszy, zakłócanej tylko odgłosami z kuchni, wsunęła sobie dłonie pod spódnice i zdjęła majtki. Do tej pory pamiętam jak bez żadnego zażenowania oparła się o moje biurko, podniosła jedną nogę i wyjęła ją z majtek. Później położyła je obok mnie. Patrzyłem na nie jak zahipnotyzowany, jakby były jakimś świętym artefaktem. Świadomość, że nie ma nic pod spódnicą podniecała mnie tak bardzo, że sam się sobie dziwiłem, że jeszcze nie doszedłem.

A ona uśmiechnęła się tylko raz jeszcze i podwinęła materiał. Zobaczyłem jej idealną cipkę – trójkącik włosków, wilgotne, lekko rozchylone wargi sromowe, różową, seksowną doskonałość jej skóry. Poczułem zapach kobiety po raz pierwszy, ten ostro-mdły zapach, przez który mężczyźni szaleją. Tego już nie wytrzymałem, trysnąłem.

Sperma wylądowała na mojej koszulce, na biurku, na podłodze, a trochę, choć naprawdę niewiele, na boskich udach Magdy. Zaśmiała się cicho. To pierwszy dźwięk, jaki przerwał ciszę tego wydarzenia. Palcem, z pomalowanym na czerwono paznokciem, zebrała spermę ze swojego uda i oblizała. Później klepnęła mnie w policzek, odwróciła się i wyszła.

W tym wspomnieniu jest tyle samo seksu, co poniżenia. Pamiętam, że czułem się jak zwierzę, jak szczeniak, którego wykiwał starszy pies. Lecz nie mogłem nic zrobić, bo wszystko na co było mnie stać, ściskanie w ręce jej majtek i kompulsywna masturbacja przez całą noc.

Przyszła po tygodniu, gdy byłem sam w domu. Musiała czekać, może nawet obserwować nasz blok. Gdy o tym myślę, przypominają mi się filmy o drapieżnych kotach, które godzinami czają się w buszu, by w dogodnym momencie zaatakować.

Mówiła coś brzydkiego, o pieprzeniu, spermie i sukach. Jednak szum w głowie zagłuszał jej słowa. Z tego spotkania pamiętam tylko obrazy.

Jak klęczy przede mną – ona, dojrzała, kobieca, władcza, przed chudym trzynastolatkiem i połyka mojego fiuta. Oddycham szybko, głęboko, by nie wytrysnąć od razu, lecz to i tak nie trwa długo, kiedy jest po wszystkim, ona oblizuje się lubieżnie, jak dziecko, które je słodycze.

Jak leżąc na stole rozkłada uda. Szeroko, zachęcająco. Jej kobiecość pulsuje przed moimi oczami, a ja rozpaczliwie staram się zadowolić ją językiem. Czuję jej ciepło i ten niesamowity smak, którego nie można pomylić z niczym innym.

Jak wchodzę w nią pierwszy raz, od tyłu. Klęczy na podłodze, jej wielkie piersi kołyszą się w rytm moich ruchów, a ja dopycham ją jak najmocniej i zastanawiam się czy to już. Czy to właśnie to, o czym wszyscy opowiadają. Czy to dlatego ludzie się zabijają, niszczą i poniżają. Pamiętam tylko wilgotne ciepło i zażenowanie.

Jak kiedy już skończyłem, ona wciąż leży i pieści się gorączkowo. Jej drwiący uśmiech, kiedy przepraszam, że tak szybko skończyłem.

I jeszcze jak na koniec robi mi dobrze ręką, bo znów stoję. Jej małe palce na moim członku. Pomalowane na czerwono paznokcie. Jej cichy głos szepczący mi sprośności. Ciężar jej piersi na moim ciele. A później biały strumień strzelający na podłogę.

Potem wyszła, bez słowa, nigdy więcej nic między nami nie było…

Cisza.

W lukę po moich słowach znów wlała się noc. Gdy zamilkłem, gorąc uderzył ze zdwojoną siłą. Między nami było tylko powietrze – stojące, ciepłe, drgające. W bezruchu ciemności nie padło żadne słowo.

W końcu Sylwia wstała. Idealna.

„Rozbierz się” powiedziałem, a zuchwalstwo tych słów mnie przeraziło.

W świetle samochodowych reflektorów zdjęła koszulkę. Jej ciało błyszczało warstewką potu. Miała idealny brzuch, płaski i miękki. Piękne, kształtne piersi ukryte w staniku. Spad materiału widziałem sterczące bezczelnie sutki. Powoli, kawałek po kawałku zsuwała dżinsy. Spocona skóra stawiała opór, więc najpierw zobaczyłem majtki, dopiero później uda, by w końcu spodnie opadły do kostek.

Wyszła z nich z dumą królowej i gracją kurwy.

Wstrzymałem oddech, gdy rozpięła stanik. Uwolnione, ciężkie półkule rozlały się nieco na boki. Miała duże, pełne, idealne piersi. Przez moment pokryła je gęsia skórka. Z trudem powstrzymywałem się, by jej nie dotknąć. W świetle samochodowych reflektorów jej skóra miała barwę ciemnego drewna.

Zsunęła majtki, a ja nie mogłem wytrzymać. Z sykiem wypuściłem powietrze. Moja męskość szalała. Była piękna, idealne przystrzyżona. Z podbrzusza, ku kobiecości zbiegał tylko pasek czarnych włosków. Na delikatnie rozchylonych wargach, błyszczała jej wilgoć. Nabrzmiały, niemal pulsujący punkt łechtaczki był idealnie różowy. Czułem jej zapach i choć wcześniej czułem już wiele kobiet, jej – był wyjątkowy. Sylwia pachniała jak spełnienie. Jak pościel po seksie. Jak perfumy ukochanej, która odeszła. Jak dziecięce marzenie. Czasami jak miłość…

Uśmiechnęła się delikatnie, a w tym uśmiechu nie było nic z lubieżności czy wyższości. Ni grama ironii. Odwróciła się. Cienka stróżka potu spłynęła przez całe plecy, pomiędzy łopatkami, wzdłuż kręgosłupa, by wpłynąć pomiędzy krągłe, miękkie pośladki. Rozchyliła je delikatnie dłońmi, pokazując mi cipkę od tyłu, znów lekko rozchyloną, zachęcającą, wilgotną.

Odwrócona do mnie plecami zdjęła skarpetki. Bosymi stopami stanęła na asfalcie.

Jej nagość odebrała mi grunt. Czułem się jak dzieciak przed pierwszą gazetką porno. Pulsujący, przepełniony pożądaniem, bałem się poruszyć, by nie eksplodować. By nie zdradzić się z tym jak na mnie działa, by nie zgwałcić tej chwili moim idiotycznym wzwodem.

Podeszła bardzo blisko. Jej piersi oparły się o moje. Kamyczki sutków wbiła w mą klatkę piersiową. Drżące dłonie położyłem jej na biodrach. Pochyliła się i wargami musnęła me usta. Pachniała malinami, dzieciństwem i cierpieniem, obietnicą i kłamstwem, pachniała tak, jak powinny pachnieć boginie. Chciałem ją pocałować, lecz odsunęła się. Zsunąłem więc dłoń między jej uda, myśląc, że znów się wycofa, lecz ona pozwoliła się dotknąć. Jej kobiecość była gorętsza niż noc. Tętniła pragnieniem. Zebrałem jej wilgoć na palec. Wtedy się cofnęła.

„Z iloma na raz najwięcej?” spytała, a ja nic nie zrozumiałem. Jej głos był niczym pomruk kotki przeciągającej się w słońcu. Minęła jeszcze chwila zanim słowa ułożyły się w mojej głowie w logiczne zdanie.

„Ty” odpowiedziałem oblizując palec, „ty pierwsza”.

Przejdź do kolejnej części – Tamta noc 3/6

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Moim skromnym zdaniem Kuba tu przegrał. Co nie znaczy oczywiście, że druga część jest gorsza. Jest na podobnym, świetnym poziomie co wcześniejsza:)

wreszcie opanowałem obsługę przesyłania dokumentów na moją Lumię 610 i będę mógł czytać w nawygodniejszy dla mnie sposób (na komórce)

Dzięki temu komentarze odemnie pojawią się częściej 😉

Jestem przeciwnego zdania niż poprzednik. Kuba wygrał – który młody chłopak nie marzy żeby stracić prawictwo(?) z jakąś MILF :P.

A opowiadanie bardzo dobre oczywiscie.

Kuba oczywiście przegrał. Bo to nie jest gra, w której stawką jest realizacja swoich najskrytszych pragnień. Tutaj na szalę kładzie się całą swoją intymność i przekracza kolejne granice, za którymi gubimy jakąś cząstkę siebie. Potem nic nie jest już takie jak przedtem.

Oczywiście, że wygrał. Pytanie było "ile miałaś/miałeś lat, kiedy…". Był młodszy – wygrał. "Oczywiście wygrałem, nie było innego wyjścia. Już dawno wyciągnąłem od Młodej informacje o tym, kiedy Sylwia straciła dziewictwo." Dlatego właśnie takie zadał.

Rzeczywiście – umknął mi ten szczegół 🙂

Panowie, formalnie Kuba wygrał. To jasno wynika z tekstu i nie podlega dyskusji. Sądziłem więc, że mówimy o naszych odczuciach, o tym czyja historia wywarła na nas większe wrażenie. W tej konkurencji, u mnie, chłopak przegrał.

Ja właśnie tym się kierowałem pisząc, że chłopak przegrał. Opowieść dziewczyny jak dla mnie znacznie mocniejsza 🙂

Druga część Tamtej Nocy poruszyła mnie trochę mniej niż pierwsza, może dlatego, że brakuje tu tak bardzo klimatycznego wprowadzenia, jak w tamtej. Ale opowieść wciąż jest zajmująca, mroczna i pozostawia charakterystyczny posmak. Z pewnością przeczytam kolejną natychmiast, gdy tylko się pojawi.

Pozdrawiam
M.A.

Jakim cudem wcześniej nie zwróciłam uwagi na ten cykl? Wyśmienite.
Eileen

Napisz komentarz