Tylko mój (Ania)  4.5/5 (2)

13 min. czytania

StockSnap, bez tytułu, CC0

Czule gładziła pokornie zgiętą łodygę nierozkwitłego jeszcze tulipana, z zielonym pąkiem, dopiero w połowie długości nabierającym powoli koloru. Choć teraz przypominał ledwie wyklute pisklę z głową ciążącą ku ziemi, niedługo będzie się pysznił soczystym pomarańczem i żółcią, przez kilka dni rosnąc i rozkwitając, tylko po to, by odejść w zapomnienie, podobnie jak wiele innych, hodowanych specjalnie na ten jeden dzień.

Kiedy została z nim sam na sam, wprawił ją w melancholię. Nie dlatego, że jeden jedyny, podarowany przez kolegów z pracy, z życzeniami składanymi, ponieważ wypada. Nie, raczej dlatego, że wraz z mlekiem matki wyssała przekonanie, iż jeden dzień w roku jest dniem kobiet, wszystkie pozostałe zaś są dniami mężczyzn.

Smutna to historia dziewczynki wychowywanej bez ojca, w domu pustym i ciemnym, szczególnie w pierwszych dniach marca. Jej matka pracowała w kwiaciarni odkąd tylko pamięta, nie jako florystka, nie istniał jeszcze taki zawód, a jako zwykła sprzedawczyni. Jednak zawsze pieściła kwiaty jakby były jedyną miłością jej życia, układała je w skomplikowane i często zaskakujące kompozycje, odkrywając wciąż nowe pokłady piękna i wzbudzając zachwyt we wszystkich, którzy byli do niego zdolni. Na dodatek doradzała klientom zgodnie z zapomnianym przez większość, sekretnym kodem kolorów i gatunków. Uszczęśliwiając innych, a zapominając przy tym o córce.

Śluby, pogrzeby, dni popularnych imienin, Dzień Matki, koniec roku szkolnego, Dzień Edukacji Narodowej i kilka innych okazji przez lata wypełniało harmonogram samotności. Ósmy marca był wyjątkowy, wymagał dłuższych przygotowań.

Na ironię zakrawa, że nie miały w mieszkaniu ani jednego kwiatka i żadnych wazonów. Matka nie przynosiła pracy do domu. Zresztą poza ciężkimi siatami z zakupami niewiele przynosiła. Brakowało jej czasu, entuzjazmu i siły na proste nawet gesty. Nie było wspólnych zabaw czy odrabiania lekcji, dzielenia się sekretami, wspominania, planowania,  najwyżej telewizor zagłuszający ciszę i zdawkowe pytania: co w szkole? jak poszło ci dyktando? będę się znowu musiała za ciebie wstydzić? Odpowiedzi nigdy nie słuchała uważnie. Jakby się bliżej nad tym zastanowić, po prostu mieszkały razem, będąc sobie zupełnie obce. Współlokatorki.

Niewielu było mężczyzn w ich życiu. Ojca znała, choć widywała rzadko: użalający się nad sobą alkoholik. Dziadkowie zmarli wcześnie, jednego pamięta jako półprzeźroczysty cień pochylający się nad nią z ćwiartką jabłka w wyciągniętej dłoni, a potem już nic, po prostu pustka. Wujek pojawiał się tylko po to, by siostrze wypominać głupotę lub robić awantury we wspólnie obchodzone święta – najgorszy okres w roku, pełen wzajemnych pretensji i sztucznych uśmiechów. Bywało, że matka wychodziła na potańcówki lub do kina, ale nigdy nie przyprowadzała swoich wybranków. Ją też pewnego razu pouczyła:

– Nie obchodzi mnie z kim się szwendasz, nie chcę nic o tym wiedzieć. Pamiętaj tylko, że do mojego domu wolno ci przyprowadzić dopiero tego, który będzie tym właściwym.

Zapamiętała i nigdy nie przyprowadziła żadnego. Fakt, iż również dlatego, że nawet będąc zakochaną, zawsze miała wątpliwości. Nie potrafiła zaufać, uwierzyć we własne szczęście, zdradzona przez pierwszego chłopaka, w każdym kolejnym związku czekała tylko na katastrofę. W końcu świat był pełen piękniejszych, bardziej pewnych siebie, zaradnych i inteligentnych kobiet. Czemuż ktokolwiek miałby tkwić u jej boku, marnować na nią czas i energię? A jeśli jednak tkwił… cóż… znaczyło tyle, że najwyraźniej ma jakiś defekt, dyskwalifikujący go u innych. Każde kolejne doświadczenie utwierdzało ją w podobnych przekonaniach, bo kto szuka, ten znajdzie.

Przerobiła najróżniejsze egzemplarze: niedorajdę uczepionego maminej spódnicy, hazardzistę kombinującego jak dobrać się do jej oszczędności, nawiedzonego pseudobuddystę, onanistę uzależnionego od sekskamerek, a nawet schizofrenika z ostrymi odjazdami, kiedy zapominał łyknąć tabletek (lub nie łyknął celowo… bo osłabiały jego libido). Marzyła, żeby zostać lesbijką. Niestety, krew nie woda, pociągali ją wyłącznie mężczyźni. Wysocy, szczupli, z kanciastą szczęką i mrocznym spojrzeniem. Najważniejsze zawsze były ramiona – długie i silne, żeby mogła czuć się w nich bezpieczna. Chodziło głównie o uczciwość. O przyzwoitość. Chciała kogoś, z kim będzie mogła spędzić całe życie. Bez zbędnego komplikowania. Prosto.

Po zmroku tulipan pozostał samotnie na kuchennym stole. Ona dokładnie zaciągnęła grube zasłony we wszystkich oknach, po czym na toaletce w sypialni zaczęła w równym rządku układać potrzebne przybory: buteleczkę subtelnych, kwiatowych perfum, podkład w najjaśniejszym możliwym odcieniu, brązujący puder w kulkach, pędzel, paletkę z pastelowymi cieniami do powiek, maskarę wydłużającą i pogrubiającą rzęsy, pomadkę w kolorze fuksji, sprasowany róż, małe, srebrne lusterko i stanowiącą z nim komplet szczotkę z końskiego włosia. Dokładnie w takiej kolejności zamierzała ich użyć, przedtem jeszcze kilkukrotnie pedantycznie poprawiając ustawienie. Jakby znaczenie miały wszystkie kąty i linie, jakby z kompozycji przedmiotów można było wywróżyć przyszłość. Może wróżyli? Może za każdym razem powodzenie nieustannie powtarzanego rytuału miało kluczowe znaczenie? Kto wie…

Z równą starannością rozprostowała na łóżku bladoróżową, falbaniastą babydollkę nijak nie pasującą do jej minimalistycznego stylu oraz parę białych pończoch samonośnych ze wzorkiem w drobne kwiatuszki. Na szafce nocnej, obok opakowania prezerwatyw, spoczęły złote klipsy ze sztucznymi perłami i pasujący do nich wisiorek na delikatnym łańcuszku. W życiu nie pokazałaby się nikomu w czymś takim, ale to przecież nie miało najmniejszego znaczenia.

Nakrywała abażur swoją ulubioną apaszką, gdy rozbrzmiał dzwonek. Przyszedł, punktualnie. Nie przyniósł kwiatów, a jedynie szeroki uśmiech od niemal dwóch lat rozjaśniający jej dni. Nie złożył życzeń, nie on, przy nim żaden Dzień Kobiet nie był potrzebny, bo bez przerwy sprawiał, że czuła się wyjątkowa.

Podobnie jak wręczony bez wdzięku tulipan, w zapomnienie odeszły cienie zwiędłych goździków z łodygami miażdżonymi przez szorstkie dłonie. Miała osiem lat. Ojciec przypomniał sobie o nich w środku nocy, kompletnie pijany. Przyszedł z kumplami od kieliszka. Wszyscy śmierdzieli wódą, papierosami i potem, mówili bełkotliwie. Chcieli przytulać je i całować. Obie brać na kolana. Broniła się. Krzyczała. Świat rozmył się przez łzy po mocnym uderzeniu w policzek.

– Siedź spokojnie ty mała zdziro! – wrzasnął ojciec, jej własny, rodzony ojciec, tak donośnym i pełnym agresji tonem, że aż zadrżała.

– Proszę… zostawcie… – chlipała matka. – Idźcie już… późno jest… – Nikt nie zważał na jej nieśmiałe protesty.

– Dopiero przyszliśmy, chyba nas nie wyrzucasz? – Zabrzmiało niczym groźba. Wrażenie potęgował nóż tkwiący w dłoni i stanowcze spojrzenie oczu, co to w niejednej bójce zostały podbite. I ten nos, wielokrotnie złamany.

Nie dała się zastraszyć, gryzła, drapała, byle uwolnić się z niechcianego uścisku, byle ta szorstka dłoń nie błądziła już pod fioletową piżamką w ślimaczki. Udało się. Oswobodzona pobiegła do swojego pokoju, łudząc się, że pod kołdrą będzie bezpieczna. Wśród misiów i szmacianych lalek, z fluorescencyjnymi gwiazdkami przyklejonymi do ściany i z małą lampką zostawianą na noc, bo zawsze bała się ciemności. Nie była. Wkrótce drzwi zatrzasnęły się za jej oprawcą.

Zawsze denerwowało ją twierdzenie, że mężczyzna czyni dziewczynę kobietą, bo czyż stała się nią wtedy, gdy ktoś pierwszy raz wbił się przemocą między jej wątłe uda? Czy to w ogóle możliwe, by o czyjejś wartości decydował jakiś tam fałd błony śluzowej? A gdyby go miała, aż do śmierci, czy nigdy nie byłaby w pełni dojrzała? Cóż on zmienia? Niestety nie będzie jej dane się o tym przekonać… I choć nigdy nie ceniła szczególnie „czystości”, wie jedno: ktoś, kiedyś ograbił ją z możliwości dokonania wyboru.

W każdym potencjalnym partnerze bała się ujrzeć potwora, bestię zdolną czynić zło. Grabić.

Z obecnym wcale nie było lepiej. Niby taki kulturalny, wrażliwy, trochę nieśmiały, a jednak zbyt przystojny. Niebezpiecznie przystojny. Przyciągający kobiecy wzrok. Prowokujący grzeszne myśli. Wiedziała, że gdzieś musi tkwić haczyk. Szczególnie po pierwszym seksie, nieco nieudolnym i na siłę. Starał się, ewidentnie się starał, ale zabrakło tej magicznej iskry. Entuzjazmu. Technicznie był świetny, skupiony na niej, nawet trudno byłoby sformułować jakikolwiek zarzut. Zrozumiała dużo później.

Teraz jest zupełnie inaczej, mają swój własny świat, swoją drugą stronę lustra, niedostępną dla nikogo innego. Dzięki temu wie, że jest jej i tylko jej, na zawsze, że nie będzie szukał piękniejszej ani bardziej inteligentnej, bo już znalazł właściwą.

Na trzeciej randce rozczulił ją opowieścią o tym, że jako mały chłopczyk dziwił się kolejkom ustawiającym się do kwiaciarni ósmego marca, bo przecież gdyby panowie na co dzień kupowali swoim wybrankom kwiaty, nie byłoby tego problemu, kwiaciarnie byłyby przygotowane, miały by odpowiednią ilość pracowników i przygotowanych bukietów. Wtedy jeszcze nie znał jej historii, nie wiedział czym zajmuje się matka, a jednak trafił w punkt. Po prostu musiała się zakochać, choć ciągle wypatrywała podstępu.

Czuły, troskliwy, opiekuńczy, nigdy nie zawodził. Jedynie w łóżku dawał, nie potrafiąc brać. Zdarzało się, że w trakcie tracił erekcję lub nie potrafił dojść, mimo wszystko z olbrzymią determinacją dążąc do jej spełnienia. Bolało – szczególnie duma i poczucie własnej wartości, bo przecież jako kobieta zawsze nade wszystko pragnęła być pożądana. Chciała niecierpliwych rąk niemogących odkleić się od jej ciała, ust badających każdy zakamarek i penisa w nieustającej erekcji. Erekcji jako dowodzie zwierzęcej chuci, odbierającej rozum temu niesamowitemu, inteligentnemu facetowi.

Na szczęście mają to już za sobą, rozkwitli, podobnie jak za trzy dni rozkwitnie ten nieszczęsny tulipan.

– Cześć piękna. – Przywitał ją pocałunkiem w policzek.

– Cześć bestio. – Uśmiechnęła się szeroko. Dałaby głowę, że gdyby zrobić wśród przechodniów ankietę, które z nich jest ładniejsze, dobrze ponad dziewięćdziesiąt procent wskazałoby jego, tym bardziej lubiła ten rytuał. Zawsze dawał do zrozumienia, że jest wyjątkowa. – Musimy cię trochę upiększyć, żebyś nie wystraszył sąsiadów… Chodź tu! – Pociągnęła kochanka w stronę sypialni. – Chyba, że jesteś głodny? – Wystraszyła się czy nie za nadto się spieszy.

– Tylko ciebie. – W jego szmaragdowych oczach dostrzegła niebezpieczny błysk. O to chodzi, tego brakowało jej od początku!

– Nienasycony! – Udała oburzenie, niby to unikając jego niecierpliwych ust, które przecież ubóstwiała.

– Przy tobie zawsze. – Silnymi ramionami przyciągnął ją bliżej i dałaby głowę, że przez moment poczuła wzwód. Imponujący wzwód jego wielkiego kutasa. Aż pisnęła.

– Zwolnij brzydalu, najpierw zrobimy coś, żebyś był choć trochę mniej odpychający… – Wolałaby oczywiście od razu rzucić go na łóżko, dosiąść i pogalopować ku spełnieniu, miała jednak pełną świadomość, że to nie zadziała, że musi wykazać się choć odrobiną cierpliwości, a wtedy oboje dostaną czego potrzebują.

Poprowadziła go ku ławie ustawionej przy toaletce, niby z ociąganiem, ale posłusznie zajął wskazane miejsce. Potulny miś. Stanęła z tyłu obejmując go ramionami i przytulając skroń do skroni. Tacy byli piękni. Para idealna. On męski, z cieniem zarostu na policzkach, wąskimi aczkolwiek kusząco miękkimi ustami i ze spojrzeniem przeszywającym na wskroś; ona z dziewczęcą, delikatną, nieśmiałą urodą, z twarzą drobną, niezbyt wyrazistą, ale bardzo harmonijną.

Pasowali do siebie. Księżniczka i rycerz. Żałowała, że musi zepsuć ten wizerunek, ale jednocześnie cieszyła się, że dzięki temu staje się bardziej jej. Naznaczony. Podpisany. Zdobyty. Nie tylko ciałem, ale i umysłem, ze wszystkimi perwersyjnymi fantazjami, całym tym popapraniem.

– Jak ty śmierdzisz! – Teatralnym gestem zatkała nos. – Trzeba by cię umyć, ale niestety nie mamy czasu. – Uniosła flakonik i rozpyliła delikatną mgiełkę na wysokości szyi kochanka. – Od razu lepiej. – Przysunęła się żeby powąchać, choć zapach był jeszcze zbyt silny. – A te wory pod oczami, koniecznie musimy coś z tym zrobić!

– Jakie wory? – Obrócił głowę w prawo, a później w lewo, pochylił bliżej ku tafli lustra i naciągnął skórę wokół oczu niby to szukając śladu jakiegokolwiek defektu. Na próżno, była idealna. IDEALNA.

– O popatrz! – Musnęła palcem gładką, jasną powierzchnię poniżej dolnej powieki. – Tutaj.

– Rzeczywiście! – Nieco zbyt sztucznie udał zdziwienie.

– Zaraz coś zaradzimy. – Sięgnęła po podkład. Nawet gdyby był ku temu jakikolwiek powód, użycie korektora uznałaby za przesadę. – Troszkę tu… i tu… – Wycisnęła odrobinę gęstej mazi, po czym rozsmarowała ją pod oczami. – Zresztą cały będziesz ładniejszy jeśli… – Urwała, choć wielokrotnie prosił by używała konkretnych słów i zwrotów, niektóre nadal nie przechodziły jej przez gardło. Po prostu wzięła większą porcję podkładu i zaczęła rozsmarowywać ją po czole i policzkach lubego. – O tak. – Zachichotała. – Prawda, że lepiej? – Uważnie spojrzał w lustro, gdzieniegdzie poprawiając, jakby od gładkości jego cery zależały losy świata. Sama do malowania się podchodziła z mniejszym pietyzmem.

– Zdecydowanie. – Uśmiechnął się szeroko. Za ten uśmiech mogłaby oddać duszę. Teraz nawet w jej oczach zaczęły igrać wesołe iskierki. Kupił ją.

– Czas na puder – wlała w te słowa tyle entuzjazmu, na ile było ją stać. Fakt, wraz z jego zadowoleniem wzrastało jej, niemal automatycznie. Uniosła wieczko, sięgnęła po puszysty pędzel, używany tylko przy takich okazjach i przejechała nim po różnej wielkości kulkach w odcieniach beżu i brązu. – Zamknij oczy – poprosiła łagodnie, nim przystąpiła do nakładania koloru na policzki, nos i czoło. Efekt wydawał się odrobinę komiczny, nawet w przytłumionym świetle twarz mężczyzny lekko opalizowała, bardziej wysmukła i obła jednocześnie, jakby jedno pociągnięcie pędzla mogło w iście magiczny sposób zmienić kanty w łuki.

Skupiony czekał, niemo dopominając się ciągu dalszego. Przez chwilę wahała się między obrzydliwie bezpłciowym różem, a bladą żółcią. Sama zwykle ograniczała się do malowania czarnej linii nad rzęsami, czasem podkradając współlokatorce iskrzące się brązowe cienie – jaśniejszy na wewnętrzną stronę powieki i ciemniejszy na zewnętrzną, ale tylko na wyjątkowe okazje. Skrzywiła się, jej stuprocentowy samiec, bojący się własnej męskości, już teraz wyglądał bardziej kobieco niż ona. Niczym poczwarka wyłaniająca się z kokonu w nowej odsłonie.

– Kocham cię – szepnęła mu na ucho, jednocześnie siadając okrakiem na ławie i przytulając się do jego boku.

– Trochę tu za ciepło. – Odsunął się nieznacznie, żeby ściągnąć przez głowę sweter razem z koszulką.

– Spodnie też – zażądała. Lubiła patrzeć na szczupłe ciało, pozbawione choćby grama tłuszczu, na kręgi ledwie obciągnięte skórą i wystające obojczyki. W codziennym wydaniu lubił się garbić, ale kiedy siadali razem przed toaletką i zaczynali swój ceremoniał, prostował się dumnie, mocno ściągając łopatki. Czuła przyjemne mrowienie w podbrzuszu na ten widok, choć sama nie wiedziała dlaczego.

Sięgając po tusz zmieniła pozycję mocno zaciskając uda, nie chciała by podniecenie przejęło władzę, było jeszcze za wcześnie, zepsułaby wszystko. Przy nim ciągle musiała uczyć się cierpliwości na nowo, dostosowywać się do jego wolnego tempa, wynikającego z wielu przeżytych traum, z wielokrotnie odczuwanego odrzucenia. To normalne, że chciał być akceptowany, cały, ze wszystkimi swoimi demonami.

Skupiła się na kontakcie szczoteczki z rzęsami, i tak ciemnymi i długimi, nadającymi spojrzeniu wyrazistego charakteru. Umalowane nie pasowały już do mężczyzny, niemal karykaturalne, grube, a komicznie rozdzielone, ułożone prawie równolegle. Patrzyła na nie uważnie, będąc twarzą w twarz z kochankiem, nie widząc jednak pięknych, szmaragdowych oczu przypatrujących się jej z uwielbieniem. Oczu godnych psa łaszącego się do właściciela.

– Kocham cię – w końcu dojrzał do odwzajemnienia deklaracji. Czas, zawsze potrzebował tak cholernie dużo czasu, żeby odnaleźć się w sytuacji. Rozumiała, choć niekoniecznie czuła się z tym dobrze.

– Rozchyl usta skarbie. – Nie mogła okazać wzruszenia. Serce tłukło się w piersi, ręce nie mogły jednak zadrżeć. – O tak, bardzo ładnie – pochwaliła. Intensywny kolor błyszczącej pomadki sprawiał, że wąskie, męskie usta wyglądały na plastikowe lub co najmniej pokryte lateksem. Za pierwszym razem była poruszona, być może nawet odrobinę zniesmaczona, ale szybko się przyzwyczaiła. Jeśli właśnie tego potrzebował…

Zagryzł wargi równomiernie rozprowadzając szminkę, przejrzał się, po czym gestem upomniał o kolejną warstwę. Usta miały być soczyste i wilgotne niczym z żurnala. Pociągnęła je jeszcze raz, uśmiechając się do siebie pod nosem. Kapryśny dzieciak – pomyślała – zawsze trzymający się scenariusza. Przynajmniej z różem poszło szybko, paroma kulistymi ruchami rozprowadziła go po wystających kościach policzkowych, po czym nieco zbyt pospiesznie chwyciła ręczne lusterko.

– Pięknie wyglądasz – wymruczała zmysłowo, podtykając mu je pod sam nos. – Bardzo pięknie. – Już byli blisko, coraz bliżej…

– Naprawdę? – Pełen obaw ton rozdzierał jej serce. Gówno prawda! Bez makijażu dałaby mu jedenaście punktów na dziesięć, wypacykowany wiele tracił… jednocześnie zyskując. W końcu otwierał się, pokazywał miękkie podbrzusze.

– Jeszcze tylko włosy i będzie idealnie. – Wygięła się, żeby sięgnąć po blond perukę, a on ujmująco ciepłym gestem chwycił jej biodra, pomagając utrzymać równowagę. Zaczesała palcami ciemne włosy do tyłu, po czym nałożyła jasne, dopełniające całości. Gdyby nie szorstkie igiełki zarostu, gdzieniegdzie nieśmiało kiełkujące, można by wziąć go za dziewczynę. Wysoką, szczupłą, ale choć pozbawioną krągłości, całkiem urodziwą. Zapewne ładniejszą niż ona.

Stanęła z tyłu, rozczesując i tak idealnie układające się sztuczne włosy. Sięgały ramion, proste i świetliste, czyniące z kochanka androgenicznego anioła. Był w tym pewien urok, nie erotyczny jednak. Fascynował ją człowiek, powłoka którą kiedyś opuści stanowiła wyłącznie dodatek. Nie był przecież blaskiem oczu ani siłą ramion, tym bardziej cieniem na powiekach czy ustami w wyzywającym kolorze fuksji.

– Chodź – szepnęła. – Chodź do mnie – teraz już tkliwie, bez wcześniejszej niecierpliwości.

Wstał posłusznie, niemal nagi, z członkiem prężącym się pod jasnobłękitnym materiałem slipów. Cudowna sprzeczność – pomyślała – twarz pięknej kobiety i prężne ciało młodego mężczyzny. Pochylił się, żeby ją pocałować. Jej mandalę rozwiał wiatr… Szminka rozmazała się na skórze obojga, łącząc ich jeszcze silniej we wspólnej tajemnicy.

– Poparz co dla ciebie przygotowałam – zaszczebiotała.

– Jaka śliczna! – Przyłożył delikatny materiał do torsu. Falbanki zawirowały, a haftowane maszynowo listki i gałązki zdawały się kołysać na wietrze. Skrzywiła się, on jednak tego nie zauważył. – Dziękuję! – Im większą tandetę wybierała, tym bardziej się cieszył. I tym silniej był podniecony. Choć dalej widok zasłaniał jej przeklęty skrawek materiału, była pewna że kutas stoi mu jak nigdy: wielki, twardy, purpurowy i śliniący się z niecierpliwości. Każdy inny dawno wbiłby się w chętne kobiece wnętrze, każdy ale nie on, on niespiesznie delektował się własnym podnieceniem. Upajał.

– Przymierz. – Nie potrafiła nie naciskać. – Będzie pasować do twoich ulubionych pończoch.

Uśmiechnął się szeroko, tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Wiedziała, że w tej chwili był w pełni szczęśliwy, niczym dzieciak, który pod choinką znalazł wymarzony prezent. Pchnęła go lekko w stronę lustra. Wystarczyło, nie potrzebował kolejnych zachęt. Cukierkowo-mdląca koszulka szybko znalazła się na szczupłym, męskim ciele. Usztywniane miseczki odstawały zabawnie, zawahała się nawet czy nie zaproponować wypchania ich czymś. Tylko po co, skoro jego cudne, szmaragdowe oczy widziały w lustrze najwyraźniej coś zupełnie innego niż ona – rozjaśniał je zachwyt.

Przytuliła się od tyłu, tutaj słodka woń perfum nie przyćmiewała naturalnego zapachu mężczyzny. Zamknęła oczy. Tak, żaden puder czy koronki, nie odbiorą jej przyjemności delektowania się bliskością ukochanego. Nigdy. Nie pozwoli na to. Ale kwestię wszelkiego rodzaju pachnideł będą musieli jeszcze przedyskutować. Na spokojnie…

– Jest piękna! Po prostu wspaniała! – ekscytował się ponad miarę. – Pasuje idealnie, prawda?

– Prawda. – Ścisnęła go mocno w pasie jednocześnie wychylając się, żeby spojrzeć w lustro.

– Dziękuję! – Odwrócił się gwałtownie, ucałował ją w czoło, później w policzek… w usta… zaczął obsypywać pocałunkami całą twarz. – Dziękuję – szeptał między kolejnymi buziakami. – Nawet nie wyobrażasz sobie jak to dla mnie ważne…

Wyobrażała sobie, inaczej nie przystałaby równie chętnie na podobne zabawy. Mimo wszystko było to pewne wyrzeczenie. Trochę jak z tulipanem nierozkwitłym na czas – liczyła, że w odpowiednich warunkach rozkwitnie w pełni, swoim otwartym, barwnym kielichem wynagradzając cierpliwość z nawiązką. Na zawsze jej, bardziej i głębiej niż gdyby nie miał równie popapranej psychiki. Tylko jej. Na wyłączność.

Kiedy wylądowała na łóżku, przygnieciona twardym, prężnym ciałem kochanka, z którego każdym porem emanowało proste, zwierzęce pożądanie, nie liczące się już z żadnymi lękami czy wątpliwościami, dziękowała niebiosom, że choć raz zapomniał o biżuterii.

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Droga Autorko, tekst napisany dosyć oryginalnie, ale w tym przypadku oryginalność nie jest komplementem. Dziwaczna konstrukcja zdań i wszechobecny chaos zniechęcają do czytania już na wstępie. W kilku miejscach brakuje przecinków. Pomarańczem – według mnie lepiej brzmiałoby pomarańczą, a żółć kojarzy mi się i tutaj proszę o wybaczenie: z wymiotującym psem.
Całość oceniam na słabe 3. Niestety tekst nie porywa, a biorąc pod uwagę jego kulawizny, na wyższą ocenę nie zasługuje.
Pozdrawiam Autorkę.

Witam, mimo wszystko dziękuję za czas poświęcony na lekturę i komentarz. Mam nadzieję, że nie zniechęci Cię to do zagłębiania się w zasoby Najlepszej Erotyki, na szczęście nie brakuje tu lepiej piszących autorów 🙂
Zdradzę Ci mały sekret: większość z nich jest bardzo łasa na komentarze.

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Chyba zaczynam coś rozumieć. Opowiadanie jest pełne deklaracji właściwych feministkom. Oszczedziłaś nam homoseksualnych scen tym razem ale ta zabawa z malowaniem sprawia wrażenie deptania maskulinizmu. Piszesz o jego popapranej psychice a tym czasem to Twoja bohaterka ma z nią problem. Poza tym w pamięć zapadło mi parę rzeczy. Piszesz o kwestii ” robienia dziewczyny kobietą” … tak już się tego nie definiuje, może tak być jeśli to kobieta uzna że doznała takiego uduchowienia że nastąpił skok jakościowy, ale tylko ona ma prawo tak powiedzieć. Już we wcześniejszych opowiadaniach coś takiego wychwyciłem ale nie potrafiłem nazwać. Teraz zrozumiałem: Walczysz z wiatrakami. Kreujesz sobie faceta w krzywym zwierciadle i albo Nadajesz mu cechy homoseksualne albo w inny sposób nie Przyjmujesz jego męskości. Okaleczasz go. To taki symbol. Dziwne że jeszcze nie Napisałaś np. o gościu który wyjmuje penisa przed lustrem i leje go z całej siły po żołędziu, karząc go !

Poruszył mnie ten gwałt. Chyba Użyłaś trochę zbyt mocnych środków. Ale to Twoja sprawa.

W opowiadaniu pojawiają się także nielogiczne fragmenty. Skoro bohaterka mieszkała z matką i ojcem który raz był a raz nie był to po co dźwigała co rusz siaty z zakupami ? Zdanie to ostało się jako sierota po kolejnych korektach, czy pasuje do roli „kobiety jako konia roboczego w świecie zdominowanym przez mężczyzn” ?

Ogólnie nie jest jakoś tragicznie ale Twoj problem leży w narracji. Piszesz o nierówności, trudnych tematach ale nie Wprowadzasz dylematu tylko Bierzesz stronę. To ja Ania, feministka i lewaczka. Kto chce mnie dotknąć ? To … mało ciekawe.

A mówiłam, żebyś nie czytał 😀 😀 😀

Przyznam, że byłam bardzo ciekawa reakcji czytelników. Otóż każdy z nas odbiera tekst przez pryzmat własnych doświadczeń, a więc widzi w nim coś innego. Moje zdanie, jeśli chodzi o znaczenie tekstu, wcale nie liczy się bardziej niż na przykład Twoje, bo w gruncie rzeczy jest tam tylko to, co Ty, jako czytelnik, widzisz. Tym zabawniejsze jest, że ja wcale nie pisałam o męskości, napisałam krótką przypowiastkę z okazji dnia kobiet, w moim mniemaniu o kobiecości właśnie.

Gdybyś uważniej przyjrzał się mojej twórczości, odkładając na bok uprzedzenia co do mojego feminizmu i lewackości (bynajmniej się nie wypieram), być może zauważyłbyś Mick, że ja okaleczam wszystkich swoich bohaterów, niezależnie od płci. Piękni, młodzi i szczęśliwi najprościej w świecie mnie nie interesują.
Inna rzecz, że choć ja, jako autorka, depczę męskość kochanka głównej bohaterki tekstu, o tyle ona sama wolałaby tego nie robić, wolałaby go bez tych wszystkich udziwnień i przebieranek, akceptuje jednak to dziwactwo, uznając je za polisę ubezpieczeniową (stąd tytuł) i coś znacznie mniej destrukcyjnego niż alkoholizm czy hazard.

Nie bardzo wiem, które środki uważasz za zbyt mocne w przypadku gwałtu. Został ledwie wspomniany… a był fabularnie potrzebny, żeby uzasadnić okaleczenie psychiczne bohaterki. W gruncie rzeczy to przecież historia o tym, jak dwójka poobijanych psychicznie ludzi, mimo wszystko buduje własne szczęście, w związku być może wykraczającym poza ramy normalności, ale jedynym możliwym.

Siaty z zakupami? Cóż… ja chyba nie zrozumiałam co do zakupów ma obecność lub nieobecność ojca. Kobiety bez mężczyzn też muszą jeść 😉

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Czemu miał bym nie czytać ? Skoro Publikujesz ?

Jeśli chodzi o uprzedzenia to one nie są nawet jakoś konkretnie wymierzone w Ciebie. Są wymierzone w ideologię, konkretnie zaś w lewą ideologię bo feminizm pierwotnie szlachetny został przez lewactwo przejęty i doideologizowany jest już dziś zjawiskiem wtórnym. Ja nienawidzę socjalizmu każdym porem swojego ciała. Ale nie ludzi samych w sobie bo oni są zmienni. Inteligentni muszą kiedyś przejrzeć na oczy czego i Tobie życzę bo przecież Jesteś inteligentna.

Co do gwałtu to po Twojej odpowiedzi tu i teraz, widzę że nie Wiedzialaś o czym Piszesz. To dobrze. Po prostu wyszło Ci bardzo realnie.

Tak to już jest że nie potrafię się powstrzymać od nadinterpretacji. To chyba słabość. Im bardziej tekst jest niedoskonały tym bardziej przebija osobowość. Czytając tekst mogę mieć dwa rodzaje przyjemności. Normalną przyjemność z czytania świetnego utworu (N, M.A. , R, Ar) oraz przyjemność innego rodzaju. Właśnie tą o której piszę.

Twoja bohaterka przypomina mi kogoś kogo znałem. Podobieństwo jest dość duże. Kiedyś nosiłem się z napisaniem kawałka na bazie tej znajomości.

Także Widzisz … nie Widzisz …

A czemu miałbyś czytać? 😉

Może po to by doświadczyć miłego zaskoczenia Twoją twórczością 🙂 … za jakąś dekadę ?

Kiepski powód, możesz nie dożyć 😀

Art. 190 KK ? Oczom nie mogę uwierzyć, ale O.K. Teraz jak by mi się coś stało to chociaż wiem gdzie się udać. Dziękuję za „ostrzeżenie”. Sprawa będzie dalej prowadzona. Możesz być tego pewna.

Myślałam raczej o śmierci ze starości 😀

Oczekuję przeprosin i piszę to już całkiem serio.

Ależ ja nie piłam do Twojego wieku, tylko do kierunku i tempa mojego rozwoju pisarskiego ;p

Mimo wszystko, jeśli poczułeś się urażony: przepraszam.

Jest mi zupełnie obojętne do czego Piłaś. Sa pewne granice nawet na tak wolnym portalu jak ten. Przyjmuję Twoje lapidarne i niezręcznie przeprosiny i zaniecham dalszego postępowania. Na przyszłość proszę jednak wystrzegać się podobnych wątpliwych zwrotów.

Trudno się nie zgodzić z poprzednikami. Tematyka na czasie patologia, gwałt na dziecku. Coś co przeraża i wywołuję dreszcze. Przypomniała mi się scena z Germinal – Emil Zola. Trudno się nie zgodzić z poprzednikami co do chaotyczności opowiadania. Aniu bądź sobą pisz tak jak czujesz nie staraj się naśladować stylów innych. Naturalność jest zawsze najlepsza pozwól wenie zadecydować bez podszeptów „złych duszków”. Pisałem już wcześniej, że wzorujesz się na inncyh opowiadaniach. Masz ogromny potencjał nie marnuj go. Mam dla Ciebie propozycje odnośnie interpunkcji i korekcji. Pobierz z netu darmowy program ( pakiet biurowy) Libra Office lub Open Office. Następnie zainstaluj dodatek Language Tool. To świetne narzędzie do korekty interpunkcji. Jak działa na załączonym obrazku widać

https://zapodaj.net/02acc73f2afe3.jpg.html

pozdrawiam
lupus

Może rzeczywiście kiedy eksperymentuję ze stylami trudno nie odnieść wrażenia, że kogoś naśladuję, ale to opowiadanie powstało wyjątkowo szybko i pod wpływem chwili… bardzo… spontanicznie. Może aż za bardzo skoro wszyscy narzekają na chaos 😉

Z jednym nie mogę się jednak zgodzić: ze stwierdzeniem, że przemoc jest „tematyką na czasie”. W zależności od badań ilość Polek, która doświadczyła kiedykolwiek gwałtu waha się między 20-25%. Przemocy seksualnej jako takiej doświadczyła większość z nas (tutaj odsetek potrafi przekraczać 90%). To jest coś, co dzieje się na co dzień, wokół nas, a my próbujemy tego nie dostrzegać. Ofiary nadal uczy się, że powinny się wstydzić i milczeć, dziewczynkom krzywdzonym we własnych domach matki powtarzają mądrości w stylu „zły to ptak, co własne gniazdo kala”. Przerwanie milczenia jest konieczne. Konieczne jest też zdjęcie piętna z ofiary i nałożenie go na sprawcę.

Z interpunkcją niestety zawsze miałam problem i nic tu nie pomoże bardziej, niż współpraca z człowiekiem, który zna się na niej lepiej. Przyznam, że nie wstawiłabym przecinka w miejscu sugerowanym przez program, mój korektor najwyraźniej też nie, a ufam mu znacznie bardziej niż jakiejkolwiek maszynie. Co jak co, ale jest dokładny… może jeszcze trochę nieśmiały jeśli chodzi o ingerowanie w tekst, ale nad tym pracujemy 😉
Niestety zdania to nie równania matematyczne, w których nader oczywiste jest, gdzie można i/lub trzeba zastosować nawiasy. Nawet poloniści nie zawsze się ze sobą zgadzają. Jestem w stanie uwierzyć, że program komputerowy rozróżnia części mowy (to tylko kwestia odpowiedniego słownika), z częściami zdania natomiast może mieć już znacznie większe problemy i póki co nie zastąpi człowieka…

To trochę jak z kobietą myjącą zęby:
http://antyweb.pl/sztuczna-inteligencja-microsoft-pornhub/
😀

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Brawo za poszukiwania. Ci którzy szukają, kiedyś odkryją nowe formy i treści, nowe idee. Ci którzy nie potrafią wyzwolić się z banałów, mają na to mierne szanse.
Mnie się podobało, choć jeszcze jest zbyt… naprawdę zbyt banalne. Ale próba też się liczy.
Swoją drogą, temat na czasie, skoro zbliża się dzień Zwyczajowego Biurowego Goździka i Tulipana dla Kobiety na Odczepnego
Uśmiechy, Aniu. Uśmiechy dla bywalców.
Karel Godla

Dziękuję za uśmiechy. Choć to trochę tak, że miało być banalnie… 🙂

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Witam, Aniu. Przeczytałam opowiadanie i w duchu się ucieszyłam, że pojawił się kolejny tekst poruszający trudny temat. Nie będę się rozwodziła nad warsztatem, niech zrobią to inni bardziej kompetentni, ja zwrócę tylko uwagę, że mogłoby się pojawić troszkę więcej emocji. Poza tym podobało mi się.
Pozdrawiam. V.

Miło mi 🙂

Dzień kobiet. Dobry pomysł. Zrównoważona erotyka, kontrowersyjny temat i kontrast dwóch mężczyzn. Wariacja płci. Silny nieobecny ojciec, przesycony wulgarną męska brutalnością i on… chłopak w “rurkach”, antymężczyzna, delikatny i wrażliwy aż do przesady. O dominujących kobiecych atrybutach. Ona krzywdzona brutalnością i on będący brutalności przeciwieństwem. Dobrani niby w korcu maku, realizują swój udziwniony świat pragnień. Przy takim facecie można śmiało powiedzieć, że jest to związek niemal dwóch kobiet.

“Czule gładziła pokornie zgiętą łodygę nierozkwitłego jeszcze tulipana, z zielonym pąkiem, dopiero w połowie długości nabierającym powoli koloru. Choć teraz przypominał ledwie wyklute pisklę z głową ciążącą ku ziemi, niedługo będzie się pysznił soczystym pomarańczem i żółcią, przez kilka dni rosnąc i rozkwitając, tylko po to, by odejść w zapomnienie, podobnie jak wiele innych, hodowanych specjalnie na ten jeden dzień.” – Oba zdania bym podzielił z korzyścią dla tekstu. Pierwsze ze względu na estetykę. Drugie, ze względu na estetykę i zrozumiałość.

“ Nie dlatego, że jeden jedyny, podarowany przez kolegów z pracy, z życzeniami składanymi, ponieważ wypada.” – Powinno być raczej: „nie dlatego, że był jedynym…”

“ Nie, raczej dlatego, że wraz z mlekiem matki wyssała przekonanie, …” – Nie jestem pewnym czy z mlekiem matki można wyssysać jakiekolwiek przekonania… Na codzień wyssysa się raczej cechy i skłonności po przodkach, przekonania się nabywa, życie ich uczy.

“Na ironię zakrawa, że nie miały w mieszkaniu ani jednego kwiatka i żadnych wazonów. Matka nie przynosiła pracy do domu.” – To jest trochę dziwne. Wyobrażam sobie bowiem, że taka „sprzedawczyni” – która zna zapomniany przez większość” sekretny kod kolorów i gatunków, będzie miała nawiązaną relację ze swoim „towarem”, może niezbyt dynamicznym ale żywym. Wyobrażam sobie, że taka kobieta będzie mówić do swoich kwiatów, pieścić ich liście podczas zmywania kurzu, może je nawet ukradkiem całować. Z pewnością jednak te, więdnące, których już nie sprzeda, bo i takie się trafią, oraz te co za wcześnie zakwitną, lub których będzie zbyt wiele, zabierze do siebie, by uchronić kwiaciarnie od drwin klientów, a kwiaty od wyrzucenia. Jej dom powinien być momentem ostatniej chwały. Łatwo jej przecież ocenić, że dalie, róże i margaretki, jutro będą miały swój dzień… ostatni dzień wdzięku. Gdzie godniej mogły by go przeżyć?

“Fakt, iż również dlatego, że nawet będąc zakochaną, zawsze miała wątpliwości. “ – Tutaj ja mam wątpliwości… czy bycie zakochanym z nich właśnie nie zwalania? Może chodzi tu o to, że po pierwszym związku, w którym została zdradzona, nie była już później nigdy zakochana? Najwyżej zauroczona? Stan zakochania zwalnia ze wszelkich wątpliwości, czyni nas bezbronnymi i podatnymi na rzeczywistość, dlatego tak łatwo nas wtedy zranić.

“Każde kolejne doświadczenie utwierdzało ją w podobnych przekonaniach, bo kto szuka, ten znajdzie.” – Tego fragmentu nie rozumiem… kto dokładnie szuka? Chodzi o chłopaka z defektem, czy o kogo?

“Po zmroku tulipan pozostał samotnie na kuchennym stole.” – zamiast “pozostał” napisałbym po prostu “stał”.

“Jakby znaczenie miały wszystkie kąty i linie, jakby z kompozycji przedmiotów można było wywróżyć przyszłość. Może wróżyli? – Kto wróżył? Jacy oni? Przedmioty wróżyły? Ludzie w taki sposób wróżyli?

“Może za każdym razem powodzenie nieustannie powtarzanego rytuału miało kluczowe znaczenie? Kto wie…” – Kluczowe znaczenie ale do czego?

“W każdym potencjalnym partnerze bała się ujrzeć potwora, bestię zdolną czynić zło.” – Nie rozumiem tego zdania. Jak to bała się? Chyba po prostu w każdym go widziała i czekała tylko aż się ujawni.

“Starał się, ewidentnie się starał, ale zabrakło tej magicznej iskry. “ – Pojęcie “ewidentnie” nie jest na miejscu, za pretensjonalne, wystarczyłoby tutaj napisać: bardzo się starał.

“Po prostu musiała się zakochać, choć ciągle wypatrywała podstępu.” – Czyli zakochała się ostrożnie. Zakochała się… ale. Zakochała się pod warunkiem. Zakochała się do momentu, aż potwór pokaże się w pełnej krasie…

“Czuły, troskliwy, opiekuńczy, nigdy nie zawodził. Jedynie w łóżku dawał, nie potrafiąc brać. Zdarzało się, że w trakcie tracił erekcję lub nie potrafił dojść, mimo wszystko z olbrzymią determinacją dążąc do jej spełnienia. Bolało – szczególnie duma i poczucie własnej wartości, bo przecież jako kobieta zawsze nade wszystko pragnęła być pożądana. Chciała niecierpliwych rąk niemogących odkleić się od jej ciała, ust badających każdy zakamarek i penisa w nieustającej erekcji.” – To bez sensu. Przecież jego głównym celem było jej spełnienie, robił wszystko by pokazać jak ją pożąda. Spalał się w tej czynności. Ją zaś bolało bo wskaźnikiem odbioru była strzałka wychylenia? Strzałka, wskaźnik ukazujący odpływ inteligencji, czyli kręciło ją wyrównanie możliwości psychicznych?

“Erekcji jako dowodzie zwierzęcej chuci, odbierającej rozum temu niesamowitemu, inteligentnemu facetowi.” – Rozumiem, że inteligencja u facetów w tym dziele, to coś niesamowitego!?

“Udała oburzenie, niby to unikając jego niecierpliwych ust, które przecież ubóstwiała.” – “przecież” nie jest tu potrzebne.

“On męski, z cieniem zarostu na policzkach, wąskimi aczkolwiek kusząco miękkimi ustami i ze spojrzeniem przeszywającym na wskroś; ona z dziewczęcą, delikatną, nieśmiałą urodą, z twarzą drobną, niezbyt wyrazistą, ale bardzo harmonijną.” – Wystarczy harmonijną…niech już ta twarz będzie harmonijna, albo nie będzie.

“Lubiła patrzeć na szczupłe ciało, pozbawione choćby grama tłuszczu, na kręgi ledwie obciągnięte skórą i wystające obojczyki. “ – “choćby” jest nie potrzebne.

“– Przymierz. – Nie potrafiła nie naciskać.” – Podwójne przeczenie nie brzmi tutaj dobrze.

“Kiedy wylądowała na łóżku, przygnieciona twardym, prężnym ciałem kochanka, z którego każdym porem emanowało proste, zwierzęce pożądanie, nie liczące się już z żadnymi lękami czy wątpliwościami, dziękowała niebiosom, że…” – to z niebiosami to przesadyzm.

Na korektora!… Na korektora!… Na korektora-redaktora go powołać!!! Tego Jinn’a,

Cenne są takie konkretne uwagi, szczodrze udzielone, dla autorów. Cenniejsze niż ogólniki.
Jestem o tym przekonany, choć po pobieżnym przejrzeniu obszernego komentarza , wiele zarzutów i sugestii uznałbym za dyskusyjne. I Ania pewnie nie omieszka potwierdzić moich wątpliwości.
Uśmiechy,
Karel

Ania lubi tych którzy swymi komentarzami wbijają w dumę Anię. Moim zdaniem niepotrzebnie Faworyzujesz Karelu, dama ta ma cięty język i obroni się sama. Poza tym Ania lubi zarzucać krytykującym że nie wskazują konkretów (inna rzecz że jeśli je wskażą to Ania szydzi z nich).

Jinn wykonał spory kawałek pracy który akurat Ania powinna przyjąć z uznanien gdyż zrobił to wyłącznie dla niej.

Aniu, chyba Powinnaś podziękować Jinnowi za czas który poświęcił na pomoc Tobie :).

“W każdym potencjalnym partnerze bała się ujrzeć potwora, bestię zdolną czynić zło.” – Nie rozumiem tego zdania. Jak to bała się? Chyba po prostu w każdym go widziała i czekała tylko aż się ujawni.

Skoro autorka pisze, że bała się, to znaczy tyle, że bała się. Zbyt dosłownie chcesz czytać. Bać się znaczy tyle, co pragnąć w tym kontekście.

“Udała oburzenie, niby to unikając jego niecierpliwych ust, które przecież ubóstwiała.” – “przecież” nie jest tu potrzebne.

Naprawdę „przecież” nie jest potrzebne? No, gdyby nie było kontekstu homoseksualnego bohaterki, to pewnie nie byłoby „przecież” potrzebne. Kiedy wyraźnie jest oznaczony kryptoseksualny charakter bohaterki, moim zdaniem jest nieodzowne!!!

Bardzo cieszę się, że tym razem pochyliłeś się równie głęboko nad moim tekstem, bez wątpienia pozwoliło mi to spojrzeć na niego innym okiem. Naprawdę szczerze za to dziękuję, nawet jeśli nie zgadzam się z większością uwag. Po kolei:

Z tym związkiem dwóch kobiet trochę przesadziłeś JiNn.

Co do podzielenia dwóch pierwszych zdań być może masz rację, ale przyznam, że chciałam, żeby czytanie wymagało wysiłku, nawet jeśli to oznacza, że sadystka ze mnie…

„Jeden jedyny” bardziej podkreśla osamotnienie tego nieszczęsnego tulipana, a na dodatek pozwala uniknąć czasownika „być”, ale oczywiście wszystko można napisać na różny sposób 😉

Wysysanie to forma czysto retoryczna i obawiam się JiNn, że używana w przypadku przekonań właśnie. Dla mnie to na dodatek odniesienie do filmu „Gorzkie mleko”, w gruncie rzeczy poruszającego podobną tematykę – lęku przed brutalnością mężczyzn.

Brak kwiatów też miał coś zobrazować. Kwiaty dodają ciepła, kojarzą się z romantyzmem i uczuciami. Tu miał być pokazany „zimny chów”, mury, które nigdy nie staną się domem, rodzina, która nigdy nie będzie rodziną. Kwiaty najprościej w świecie zepsułyby ten obraz.

I znów to samo… normalnych ludzi zakochanie zwalnia całkowicie z myślenia, rozsądku i wątpliwości. Ludzie głęboko okaleczeni o pewnych rzeczach nigdy nie potrafią przestać myśleć, bo ich system obronny jest tak silny, że czasem niemożliwy do pokonania… Moja bohaterka cały czas czuje lęk, bez względu na to jak bardzo chciałaby się poddać rodzącemu się uczuciu, gotowa sama siebie zranić, by nie zranił jej ktoś inny.

Bohaterka szukała defektu. Ciekawe, że potknąłeś się akurat na tym zdaniu…

Między „pozostał” i „stał” jest jednak poważna różnica znaczeniowa. Cóż, ja celowo użyłam „pozostał”…

Jacy oni?!?!? 😀
Mamy tu dwójkę ludzi odprawiających swój rytuał za pomocą przedmiotów. Ja zdecydowanie nie piszę fantasy i nie pozwalam wróżyć przedmiotom 😉

Kluczowe znaczenie – cóż… osobiście jestem zdania, że nie zawsze wszystko musi być dopowiedziane (lub powiedziane wprost). Naprawdę nie masz żadnego pomysłu?

Nie, nie widziała potwora w każdym mężczyźnie, tylko dokładnie tak jak napisałam, bała się go ujrzeć, bała się, że jest coś, czego w tej chwili jeszcze nie widzi, wada ukryta…

Może i „ewidentnie” jest zbyt pretensjonalne, ale samo „bardzo się starał” by nie wystarczyło JiNn. „Bardzo się starał” mówiłoby jedynie o intencjach mężczyzny, a mi chodziło o to, żeby pokazać, że bohaterka nie ma wątpliwości, że on się stara. Intencje to jedno, ich odbiór przez partnera to drugie.

Zakochała się nie „pod warunkiem” – jeśli byłeś kiedyś zakochany powinieneś wiedzieć, że czegoś takiego nie ma – a jedynie nadal czując lęk, o którym już wcześniej wspominałam…

„Wyrównanie możliwości psychicznych”?!?!?!?!?!?!?!? Chyba nie chcę wiedzieć, co masz na myśli… mogłabym naprawdę przestać Cię lubić ;p
Wiesz JiNn, ja osobiście powtarzam, że kobieta kocha się z całym mężczyzną, a nie z jego penisem. Niemniej jest coś w tym, że strzałka wychylenia prawdę ci powie 😉
Erekcja jest najprostszym i najszczerszym komplementem, ale bynajmniej nie jest jedyną oznaką pożądania. Uwierz na słowo, że u mężczyzn mających problemy ze sprzętem też widać kiedy naprawdę naszła ich ochota, a kiedy chcą zająć się swoją partnerką z innych powodów (choćby dla dobra związku). Taki seks jest inny i o ile fizycznie może być w pełni satysfakcjonujący, to jednak zwykle nie zaspakaja wszystkich potrzeb emocjonalnych.

Inteligencja to generalnie coś niesamowitego 😀 😀 😀

I znów… „przecież” zmienia akcent, podkreśla…

„Bardzo harmonijną”, „harmonijną” – dla mnie w sumie bez znaczenia. Na szczęście nie musiałam oszczędzać na słowach 😉

„Pozbawione grama tłuszczu”?!?!?!? Nie, zdecydowanie nie…

Widać lubię podwójne zaprzeczenia 😀

I przesadyzm 😀 😀 😀

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Zanim przeczytam, życzliwie skrytykuję początek. Zdanie nr 2 opisuje przeszłość (gładziła – czas przeszły), ale zaczyna się od „teraz” (teraźniejszy) „przypominał” (przeszły), po których następuje „będzie się pysznić” (przyszły). W języku polskim, w odróżnieniu od języków romańskich i germańskich, które wszyscy znamy i kochamy, z ich ścisłymi regułami następstwa czasów, są tylko trzy czasy gramatyczne. Zachowanie porządku (prostoty, logiki) nie powinno zatem sprawiać trudności. Po co mieszać czasy? Po co ten chaos?

Humorek: „uszczęśliwiała innych” – śluby, pogrzeby…

Chyba muszę to przemyśleć…

Trudny temat? Ja tu widzę głównie scenę miłosną. Soft-porno, wesołą fantazję erotyczną. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek czytał coś takiego, taki seksior z facetem przemalowanym na kobietę! Dla mnie to odkrycie, nowość. Brawo!

Dziękuję 🙂

No furwa !!!!!!!!!

Prawie totalna krytyka. Rozbiór logiczny zdania (analiza składniowa zdania) to chyba już przesada ? .Podpada to pod osobista wendetę. Ludzie ! Ania co prawda nieraz jest czepialska ale nigdy totalnie nie zbiera kogoś równo z trawą
ANIU CO CIĘ NIE ZABIJE TO CIĘ WZMOCNI

pozdrawiam
lupus

No jasne Wilczku. Nigdy nikogo z trawą tu nie zebrała …

Mick 🙂 Oj tam oj tam. Ja mam wrażenie ,że Ty z Ania bardzo się lubicie ” Kto się czubi to się lubi „

Obawiam się że nie w tym wypadku. Ale muszę przyznać że mi jej trochę szkoda. Po tych reprymendach pewnie już wczoraj zatrzasnęła się w schowku na szczotki i mopy i do dziś ryczy w samotności.

Niestety też obawiam się, że akurat nie w tym wypadku.
Niemniej jestem raczej odporna na krytykę i w żadnych schowkach się nie zamykałam. Rozbiór logiczny zdania potrafi być bardzo pouczający.
Zachęcam czytelników to podobnych zabaw 🙂

Wilku:
Instruowanie malarza odnośnie pędzla (Libra Office) to nie strzyżenie trawnika? 😉

Odkąd się zainteresowałem opowiadaniami jakieś 3 lata temu, naczytałem się wielu kunstrukcji typu: /(pięć lat temu) zatankował do pełna. Będzie mógł przejechać nawet 800 km. Teraz myśli, na którą do niej przybędzie./ Teraz już wiem, że większość Polaków nie dopatrzy się w tym zlepku zdań niczego niepoprawnego, a ja dostaję ataku epilepsji, jak coś takiego widzę. Niestety często.
Jednego telepie od błędnej interpunkcji, mnie denerwuje chaos „czasowy”. Może niesłusznie. Może taka jest norma j. polskiego. Może czegoś nie rozumiem.

Na pewno nie robię tu żadnych wendet! Opowiadanie nie jest złe. Scena miłosna wraz z „prehistorią” (lalka, obraz mężczyzny wyniesiony z domu) jest ciekawa, nawet odkrywcza. Szkoda wiec, że pierwszy akapit nie zachęca do lektury.

Toć nie piszę ,że wszyscy biorą równo trawą 🙂 Co do Libra Office to taka przyjacielski rada do korekcji ( myślę, że wiele osób na NE pierwszy raz czyta o wolnym pakiecie biurowym i jego zastosowaniu ) . Nie wszyscy są ” znafcami” programów komputerowych 😉 No cóż teraz nastała taka moda . Nawet profesor Miodek niektóre zlepki zdań dopuszcza . Język też ewaluuje nie zawsze poprawnym kierunku 🙂 „psiapsiółki ” itp. Co nie oznacza ,że należy nad tym przechodzić do porządku dziennego

pozdrawiam

Nie będę się czepiał przecinków i czasów, stylu, formy. Sam mam z tym problem, poza tym, to nie jest najważniejsze. W moim odczuciu, w bardzo przystępny sposób pokazałaś dwie strony medalu, ogólnie – człowieka. Oczywiście, opowiadanie jest o kobiecie, ale specyfika dotyczy także mężczyzn. Jedną stroną jest niewinność, a drugą zwykła chuć 🙂 Powiem więcej, mam poczucie, że bez tej całej egzaltacji, nie udałoby się uwidocznić całek, pokomplikowanej osobowości tej dziewczyny. Ktoś zarzucił we wcześniejszych komentarzach, że styl jest trudny, że ciężko się to czyta. Hm. Każdy tekst czyta się ciężko, który jest na pograniczy realności, fantazji i rojenia. To jest zawsze ogromny dylemat autora, czy na siłę wciskać chamskie przejścia pomiędzy realnością, a fantazją, czy może liczyć na inteligencję czytelnika. Cóż… Nie ma prostej odpowiedzi. Jeden zarzut, ale to jedyny, który mam, to to, że ty się dziewczyno boisz 🙂 Tak! Boisz się. Popuść wodze fantazji, uwolnij się z okowów tej erotycznej miernoty, która powoduje, że tekst jest miałki. Jak chcesz walnąć faceta w łeb bejsbolem, to do cholery zrób to! Jak chcesz go zerznąć, to czemu nie? Nie możesz być w połowie grzeczną dziewczynką, a w drugiej połowie feministką. Musisz się na coś zdecydować. I to mój jedyny zarzut. Cieplutko pozdrawiam.

Dzięki za miłe słowa!
Ale widać, że nie czytałeś moich innych tekstów 😀 😀 😀

Serdecznie pozdrawiam

Ania

Witaj Aniu.
Przebrnęłam z pewnym trudem przez początek, moim skromnym zdaniem, niezbyt udany i nie zachęcający do dalszej lektury. No, i całe szczęście, że przebrnęłam, bo jednak mnie wciągnęło. Mimo wielu mankamentów, dostrzeżonych już i rozłożonych na czynniki pierwsze przez dotychczas komentujących, tekst mnie zaciekawił i wciągnął. Trochę to wszystko porwane i zagmatwane, ale poruszasz sprawy, o których niełatwo pisać. Dla mnie opisana scena erotyczna ma w sobie coś tragicznego i magicznego zarazem. Dzięki delikatności opisu (dwa razy sprawdzałam, czy to aby na pewno Ania. Ta Ania!) nie odebrałam kochanków jak zboczeńców. Zrozumiałam, dlaczego dziewczyna jest tak samotna i nie może uwierzyć, że właśnie spotkała tego właściwego. Szkoda, że nie dowiadujemy się, co spotkało mężczyznę, że próbuje negować swoją męskość (na szczęście dla kochanki, tylko w sferze wyglądu). Analizując tekst, widzę jego karkołomność, ale czytałam szybko, nie zastanawiając się nad zgodnością czasu i poprawnością stylistyczną. Dzięki temu, poczułam klimat.
Pozdrawiam, Roksana

Cieszę się, że choć scena zagrała jak powinna 🙂

Od czasów nastoletnich nie przepadam za tym świętem, delikatnie mówiąc. Wymuszone życzenia, kwiaty i pocałunki. Tak, tak, nawet do całowania są chętni 😛 Może niektórym paniom się to podoba, mnie nie bawi oklapnięty tulipan wręczony, bo tak wypada i za którego mam jeszcze z uśmiechem dziękować. Jutro jak co roku,wejdę w rolę wdzięcznej kobietki, niech się panowie cieszą. Dobrze, że nie potrafią czytać w myślach ;P

Aniu, gdy przypomnę sobie Twój debiut na NE, po którym doznałam szczękościsku, ;p muszę przyznać- jest nieźle. Nie ma nadmiaru penisów, wojerystek i fetyszyzowania seksu analnego. Co za ulga, pewnie to chwilowa fanaberia i taplanie w cielesności powróci 🙂

Nie wierzę, że kwiaciarka z pasją spełniająca się w zawodzie woli wyrzucić kwiaty, niż choćby na jeden dzień ozdobić nimi pokój. Może to kwiaciarka z przypadku. Prawdziwa, zapewne kocha kwiaty i nie potrafiłaby pozbyć się nieco podniszczonej rośliny. Nie pasuje mi to.

Arsenał kosmetyków wywołał moją konsternację. Czy bohaterka jest aż tak powierzchowna, czy może jakieś traumatyczne przeżycia zmusiły ją do dogłębnego kamuflażu (blizny po oparzeniu, wypadku samochodowym). Takie tezy wysnułam, gdyż nadmiernemu „tapetowaniu” mówię zdecydowane nie. A tu udało Ci się mnie zaskoczyć. Lubię takie niespodzianki 🙂 Opis poszczególnych części garderoby, utwierdził mnie w przekonaniu, że zanosi się na coś „dziwnego” 🙂

Mimo że temat kontrowersyjny- dla niektórych, zbyt mało emocji jak dla mnie. Uwielbiam nadmierne psychologizowanie :p U Ciebie raczej nie ma na to szans, choć kto wie, co nam jeszcze zafundujesz 🙂

Wymuszone podarunki nigdy nie sprawiają przyjemności. Wypada nie wypada to rubryka w dawnej gazecie
„Przyjaciółka” 🙂 Poważnie to kwiaty i „świecidełka” są ozdoba kobiety ( niektórzy mówią że przystojny partner 😉
To coś nie wymuszonego dla wszystkich pań na NE

https://zapodaj.net/0a2cfdf91ba99.jpg.html

Cher – Duma
https://www.youtube.com/watch?v=pfOniSJgSiY

/…
Żyjemy na całego
Żyjemy na całego
Żyjemy na całego
Podczas gdy świat łapie ogień
Tańczymy w płomieniach
Czujemy miłość
Czujemy miłość
Czujemy miłość
I płoniemy z pożądania
Daleko w innej przestrzeni
I gdyby to była nasza ostatnia szansa by błyszczeć
Czuję, że możemy to zrobić dobrze
Wiem, że kładziemy to wszystko na szlę
Za każdym razem …/

🙂 ))))

Najciekawsze że one wiedzą że mężczyzna myśli że to wymuszone i wyświechtane. Mądra kobieta kieruje się intuicją i zdrowym rozsądkiem, czyli czymś czego my nie mamy albo mamy od czasu do czasu. Ale te … laski to jakieś automatony ze Skyrim.

Przyznam, że mnie nie bardzo interesuje co w takim wypadku myśli mężczyzna.

I mało którą to obchodzi.

Myślę że jednak obchodzi. Bo na świecie mimo wszystko jeszcze więcej normalnych niż zindoktrynowanych podróbek. Całe szczęście że to już schyłek i wszystko zacznie wracać do normy.

Lupusie, moja babcia mawiała: „z ładnej miski się nie najesz” 🙂

Dziękuję (naprawdę szczerze 🙂 ) za życzenia.

A z brzydkiej michy nie smakuje 😉

Patrycjo … coś w tym jest . Mam aparycje jak Quasimodo, a wszystkie laski lecą na mnie 😉

P.S Babia nauczyła Cie również bardzo ważnej cechy grzeczności 🙂 Słowa dziękuje
Dobranoc
lupus
https://www.youtube.com/watch?v=sXon4KB2cvQ

Tak, taplanie w cielesności zdecydowanie powróci… i cóż, ja nie cierpię nadmiernego psychologizowania, więc sama rozumiesz 😉

Co do kwiaciarki sama nie wiem. Może po prostu lepiej czuła się w kwiaciarni niż w domu i tam żegnała umierające kwiaty, podczas gdy dom był tylko noclegownią? A może jako zwykły pracownik nie miała prawa wynosić towaru, nawet tego który się nie sprzedał? Sądzę, że jakieś wytłumaczenie dałoby się znaleźć… niemniej nie była to opowieść o niej, o miłośniczce kwiatów lepiej napisałby ktoś z romantycznym nastawieniem.

Też nie lubię przesadnego makijażu, różu czy falbanek, mało tego nie cierpię Dnia Kobiet… tyle, że dawno przestałam udawać i szczerze mówiąc Tobie też radzę. Zranić swoją niechęcią możesz najwyżej najbliższych, a przecież od nich miło jest przyjmować kwiaty nawet bez okazji 🙂

Aniu, lubię delikatnie kąsać słowem, ale staram się ograniczać, bo dziwią się, że taka spokojna a jednocześnie złośliwa 😛 Widocznie lubię skrajności.

Nie znosisz Dnia Kobiet, a nawiązałaś do niego w opowiadaniu. To się nazywa poświęcenie 🙂

Właśnie dlatego do niego nawiązałam 😀

Przykro mi, że tak napiszę, ale jeżeli chodzi o mnie nie dałem rady doczytać do końca. Pomieszanie z poplątaniem, treść zupełnie nie potrzebnie tak długa, a dalej nie chcąc sprawiać przykrości – No comment !

Ależ ja uwielbiam komentarze czytelników, nawet te negatywne! 🙂

Napisz komentarz