Zwykły wieczór Kotki i Kruka (Barman-Raven)  4.64/5 (11)

12 min. czytania

„Świat między wierszami
Największy ukrył skarb
Wiesz, w to miejsce czasami
Odchodzi któryś z nas”

(Maryla Rodowicz, „Łatwopalni”)

Na przestrzeni jedenastu lat Najlepszą Erotykę tworzyło kilkadziesiąt Autorek i Autorów. Niektórzy są z nami od początku, inni wpadli zaledwie na chwilę, a jeszcze inni znikają bez słowa, aby po kilku miesiącach czy latach równie niespodziewanie się pojawić.

Niestety, jeden z Autorów odszedł od nas już na zawsze…

Aby uczcić pamięć Barmana-Ravena, postanowiliśmy – zgodnie z jego wolą – ponownie opublikować wszystkie opowiadania, które przez lata zachwycały i prowokowały Czytelników. A zaczniemy od mojego ulubionego – pięknego, bo tak prostego i zwyczajnego.

W imieniu Redakcji – Areia Athene


Pavel Kiselev (Photoport), „Adam and Eve”, CC BY-NC-ND 3.

Pytasz mnie czasem, czy nie skończyliśmy się w łóżku, czy nie zabiła nas szara codzienność, czy wciąż Cię pożądam, czy nie minęło to początkowe zauroczenie.

„Dobry Boże!” – myślę sobie wtedy – „Ilu z naszych znajomych uprawia taki „codzienny” seks jak my?”.

A przecież doskonale wiesz, że to, co tu opisuję jest naprawdę zwykłym wieczorem Kotki i Kruka. To proste – byliśmy sobie pisani.

Wybudził mnie dziwny, głuchy odgłos. Tuż po nim rozległ się płacz małego dziecka. Otworzyłem oczy w pełni rozbudzony. Świadomość szybko przetworzyła informacje: mała znów spadła z łóżka.

– Pośpij sobie, ja wstanę – wysunąłem się spod kołdry, starając się nie narobić zbyt wiele hałasu.
W odpowiedzi Kotka przykryła głowę poduszką, mamrocząc coś pod nosem.

Ten mechanizm zadziwiał mnie od samego początku. Kiedy jesteśmy razem, w trójkę z małą, jestem wyczulony na nocne dźwięki, głośniejsze sapnięcia, cokolwiek, co mogłoby stanowić znak ostrzegawczy, że z małą się coś dzieje. Moja partnerka, na co dzień niezwykle uważna i reagująca czasem na wyrost, zdaje się wtedy ignorować wszystkie hałasy. Niezrozumiałe, ale lubię tę rolę nocnego strażnika miru domowego.

Wszedłszy do pokoju dziewczynek, zobaczyłem, że mała próbuje się pozbierać z podłogi, ale jest tak nieprzytomna, że chyba nawet jeszcze się nie obudziła do końca.

Przytulenie, ułożenie na łóżku, kołderka, pogłaskanie po głowie i dziecko znów spało snem aniołka.

Cichutko zamknąłem drzwi i skierowałem się do kuchni.

Jedyne, czym mogłem próbować ugasić pragnienie to niedopite białe reńskie. Zrezygnowałem z dalszych poszukiwań i wróciłem do łóżka.

Powietrze wokół, pościel, moja własne poduszka – wszystko pachniało seksem. Kładąc się, miałem wrażenie zapadania się w aurę szaleńczej miłości, ledwie przebrzmiałej i ledwie wygaszonej.

Zamknąłem oczy i pozwoliłem wspomnieniom zawładnąć moim snem.

********************************************

Radio cicho brzęczało na granicy słyszalności.

Przez uchylone okno wpadały od czasu do czasu ożywcze podmuchy chłodnego wieczornego wiatru. Pierwsze ciepłe dni na Pradze, a już było wiadomo, że wybrałem mieszkanie, w którym latem ciężko będzie wytrzymać.

Spod półprzymkniętych powiek patrzyłem na kobietę krzątającą się w pokoju – na moje zielonookie zauroczenie. Lubiłem przyglądać się, jak z gracją i lekkością poruszała się, przygotowując ubrania do pracy na następny dzień.

Błogie nicnierobienie i widok najładniejszej dziewczyny na świecie.

W rozleniwionym umyśle pojawiła się myśl, że ja naprawdę jestem ześwirowany na jej punkcie. Niewiele moich związków przetrwało dłużej niż rok, jeszcze mniej nie skończyło się prostym „przeszło mi zauroczenie – szukam czegoś nowego”. W tym przypadku było zupełnie na odwrót, ale to historia na inne opowiadanie.

Patrzyłem więc, sycąc wzrok lekkością zgrabnego chodu, łagodnością ruchów dłoni, linią pośladków wyraźnie widoczną pod dresowymi spodniami i spojrzeniem migdałowych oczu spod firanki rzęs, kiedy opowiadała mi wrażenia z całego dnia.

W pewnym momencie usiadła po prostu na mnie i pochyliła się nad moją twarzą. Zajęty wwąchiwaniem się w zapach jej włosów, nie od razu zrozumiałem znaczenie słów.

– Bzykniemy się..? – pytanie zadane było naturalnie i bezpretensjonalnie. Bez wulgarności, ale też bez niedopowiedzeń i miejsca na domysły.

Jednocześnie poczułem, jak jej udo napiera na mój członek, który zareagował szybciej niż świadomość. Nie czekając na odpowiedź, rozpięła pasek od moich spodni.

Nie sposób było nie zauważyć wybrzuszenia w dżinsach.

– Jezu… Jerry, ty cały czas masz wzwód… – powiedziała to niemalże z pretensją w głosie.

– Spadaj! Nic nie poradzę na to, że tak na mnie działaaasz…

Ostatnia sylaba rozjechała się, bo jej palce zdążyły już wyłuskać penisa z bielizny, a usta właśnie objęły główkę.

Za taki widok milion facetów dałoby się pokroić na kawałeczki. Wypięty wysoko w górze kształtny tyłek, ciemne włosy opadające grzywką na twarz, szczupłe dłonie zaciśnięte na penisie i uśmiech – wyuzdany, kuszący i prowokujący.

Za to, co jej język i podniebienie robiły z moją męskością, mógłbym oddać duszę na tysiącletnie męki. Najpierw głębokie zassanie, w czasie którego język drażnił i omiatał mnie dookoła, aż męskość wyprężyła się do granic możliwości. Czułem pulsowanie każdej żyłki. Jedna chwila – wzrokiem spotkałem jej spojrzenie – i całość, aż po nasadę, znalazła się w jej gardle. Znała mnie doskonale i doskonale wiedziała, że ten rodzaj stymulacji działa niezawodnie. Byłem już na skraju spełnienia, kiedy wyszarpnęła penisa z siebie i splunęła na niego śliną i moimi wydzielinami.

– Jesteś dziś wyjątkowo słodki… – zauważyła i znów sama zadławiła się sterczącym kutasem.

Ssała, podgryzała i lizała. Czułem się gwałcony seksem oralnym. Zachowywała się jak wyobrażenie facetów o aktorkach porno. Każdy ruch, każde spojrzenie wydawało się perwersyjnym igraniem z moim podnieceniem. Brała ze mnie wszystko, dostrajając się do melodii podniecenia, którą sama wywołała. Uwielbiałem się w ten sposób oddawać mojej wyuzdanicy. Odkąd przyznała się, że to właśnie ze mną polubiła obciąganie, oddawałem się jej w ten sposób bez najmniejszego skrępowania, ale nie chciałem jeszcze kończyć. Jeszcze nie teraz.

– Chcę w ciebie wejść – broniłem się przed orgazmem ostatkiem sił.

Po chwili jej ciepłe wnętrze objęło mnie całego. Odleciałem pod wpływem rozkoszy. Wyczuwałem każdą fałdkę, każde zagłębienie w jej wnętrzu. Członek stał się odbiorcą otaczających zewsząd wrażeń, kiedy w tym samym czasie moja wewnętrzna potrzeba podglądactwa absorbowała najmniejsze poruszenie jej gibkości i napierającego pożądania.

I niemożność zdecydowania się, czy patrzeć i ładować akumulatory podniecenia tym, jak poruszało się na mnie jej ciało, czy zamknąć oczy i zatracić się w odczuwaniu.

Obnażone pośladki, napięta łydka przytulona do zewnętrznej strony mojego uda, rozchylone w przyspieszonym oddechu usta, drżące z podniecenia ręce – obrazy jak w kalejdoskopie zmieniały się, wypełniając głowę podnieceniem i męską dumą, że to, co oglądam i co wywołuje taki zachwyt jest moje.

Kiedy natomiast zamknąłem powieki, kiedy skupiłem się na tym, jak odczuwam nasze miłosne zespolenie, miałem wrażenie, że się zapadam, że wciąga mnie kolorowy wir doznań. Jedyne takie odczuwanie fizycznej przyjemności, kiedy dwoje ludzi łączy się w seksualnym amoku.

Bliskość, skóra o skórę, odczuwanie każdego oddechu na nagim ciele, splecione dłonie szukające się jeszcze chwilę temu na pościeli, urywany oddech, bijące mocno serca – tak blisko siebie, że ich rytm zlewał się w jedno. Podniecenie ogarnęło mnie do reszty.

Jej włosy delikatnie łaskotały mój tors a głodne dotyku palce same odnalazły drogę do moich sutków. Czułem na sobie jej ciężar. Przesuwała się na mnie w przód i tył, zataczając niewielkie kółka tak, by stymulować wnętrze pochwy pod różnym kątem i jednocześnie pobudzać łechtaczkę. Z zamkniętymi powiekami wsłuchiwałem się w jej ciało i już po chwili odnalazłem wspólny rytm.

Wszystkimi zmysłami chłonąłem bodźce. Do przodu i do tyłu, pocierała swoim sromem o moje łono, pozwalając mi na głęboką penetrację. Poruszała się jak egzotyczna tancerka brzucha ze wschodnich serajów. Jak marzenie senne, ciemnowłosa piękność z mokrym od potu brzuchem i plecami, wtulająca się w moje ramiona, by za moment uciec spod mojego dotyku i falując nade mną, sięgać po kolejną porcję rozkoszy. Czy to był seks? Wydawać by się mogło, że to bardziej opętanie podnieceniem.

Zauważyłem nagle zmianę w jej ruchach. Zwolniła tempo i wstrzymała ruchy. Z lubieżnym uśmiechem ni to poprosiła, ni to nakazała:
– Chodź inaczej… chcę żebyś mnie pierdolił – tym razem jej słowa zabrzmiały wulgarnością.

Co gorsza, zdawałem sobie sprawę z tego, że jest to wulgarność w pełni świadoma.

Uśmiech pełen niewinności i brudne słowa wydobywające się z jej ust nie stanowiły dysonansu. W przedziwny sposób Kotka potrafiła łączyć w sobie te cechy. Pozorna sprzeczność, która podniecała jak diabli. Wiedziałem, że używa tych słów świadomie, że rzeczywiście chce, bym tego wieczoru pierdolił ją z całych sił. Nie tyle nawet do granicy bólu, ale daleko poza nią.

Wiedziałem, że to jest jeden z tych dni, kiedy tylko obmycie się w bólu zaspokoi jej chuć. Czułem, że to jest jeden z tych razów, kiedy tylko bycie pierdoloną, wyjebaną, boleśnie wyruchaną może dać katharsis – oczyszczenie, które przeżywane było nawet nie jako sam orgazm, ale jako ugaszenie pożaru rozgorączkowanego libido.

Podniecenie wybuchło wewnątrz czaszki ze zdwojoną siłą. Wulgarność mojej królewny, obiektu zapatrzenia i zachwytu nie była jedynym afrodyzjakiem. Widok wypiętych, szeroko rozsuniętych pośladków, z pulsującą poniżej nich purpurową kobiecością oraz zapach, jaki otaczał nasze spocone seksem ciała, sprawił nieomal, że przeżyłem sensualny orgazm.

Nie mogłem się opanować – zanim mój penis wypełnił wnętrze mojego zauroczenia, wpiłem się ustami w purpurę warg sromowych. Wetchnąłem głęboko zapach jej podniecenia i aż zakręciło mi się w głowie. Kubki smakowe oszalały z rozkoszy. Zwykle jestem spokojny, obdarowując Kotkę tego typu pieszczotami – tym razem nie panowałem nad sobą. Nie szukałem językiem łechtaczki, nie skupiałem się na sprawianiu przyjemności dotykiem. Brałem ją dla siebie – zasysałem płatki, wgryzałem się pomiędzy nie, a przy tym zlizywałem wszystko, co z niej wypływało, starając się nie uronić ani kropelki. Ledwie nasyciłem pierwszy głód jej smaku i zapachu a kochanka cofnęła biodra:
– Nie baw się teraz, chce mi się jebać!

Wsunąłem się gładko. Uwielbiałem te momenty, w których była zupełnie obnażona, wystawiona na mocny uścisk moich dłoni za biodra. Bez końca mogłem rozkoszować się widokiem dwóch jędrnych półkul, pomiędzy którymi tkwił wyprężony penis. Ciemniejszy otwór pupy zaciskał się w rytm powolnych ruchów wewnątrz niej. Wyczuwałem na całej swojej długości narastające drżenie. Sięgnęła w tył, opadając twarzą na poduszki, w niemym żądaniu, bym przyspieszył i wbijał się głębiej. Jej ręka nadawała tempo pchnięć. Miarowość ruchów przemieniła się w coraz szybszy pęd kopulacji. Mocniej i mocniej. Zacisnąłem zęby z wysiłku, czułem jak po plecach spływały krople potu. Jeszcze szybciej. Penis poruszał się miarowo, jak tłok jakiejś maszyny parowej. Kochanka obydwie dłonie zacisnęła na poduszce, w którą wtulała twarz.

– Aaaa… kurwa, czemu nie mogę wrzeszczeć? – wydyszała ciężko.

Zadziwiony pytaniem, wstrzymałem ruchy wewnątrz niej.

Obydwoje mieliśmy świadomość, że za ścianą, w pokoju obok, spało dziecko i musieliśmy pamiętać, by nie hałasować zbyt mocno.

– Nie przestawaj… – ton nie pozostawiał wątpliwości.

Pochyliłem się nad drżącym z podniecenia ciałem. Mój członek nie docierał już tak głęboko, ale w zamian za to mogłem dotykać jej pleców.

Dłoń, która miał ledwie musnąć skórę, jakby sama z siebie, przesunęła się powyżej linii łopatek i zatrzymała się na karku. Kotka aż zamarła z wrażenia. Moje palce bezwiednie odnalazły drogę wśród włosów. Nie zatrzymując się nawet na moment, nie zmieniając nawet na chwilę tempa, w którym ją posuwałem, chwyciłem za włosy i odciągnąłem jej głowę w tył. Tkwiła w żelaznym uścisku, zakleszczona pomiędzy penetrującym ją członkiem a ręką, która niemalże uniemożliwiała oddychanie. Odpływała z każdą chwilą. Gryząc jej kark zauważyłem, nie tyle nieprzytomny wzrok, co białka oczu. Takiej jej jeszcze nie widziałem; była nieprzytomna z rozkoszy.

Poczułem kolejną falę podniecenia przelewającą się od lędźwi po sam czubek głowy.

Wypełniało mnie czyste pożądanie i poczucie seksualnej mocy. Brutalność i gwałtowność wypływała ze mnie samego i była naturalna, czysta, nieskażona i okazała się kolejnym z łączących nas doznań.

Wypuściłem kochankę z objęć. Oparłem dłonie na jej pośladkach. Chwila na złapanie oddechu i rozpoczęliśmy na powrót drogę ku spełnieniu. Pierwsze powolne ruchy i poczułem na nasadzie członka jej palce. Byłem gotów już zaprotestować, kiedy dotarło do mnie, że nie o mnie jej chodzi. „Dziś zgarniasz całą pulę” pomyślałem z uśmiechem.

Nieskrępowanie zaczęła się onanizować w trakcie, gdy mój penis dokonywał penetracji. Ta naturalność w braniu dla siebie całej możliwej przyjemności była niezwykle podniecająca. Zamknąłem oczy wyczuwając drżenie potrząsanej, miętoszonej i pocieranej łechtaczki. Wsuwałem się w gorące wnętrze, co jakiś czas odczuwając chłodniejsze palce dotykające – niby przez przypadek – nasady członka. Kolejne minuty zamazywały różnicę między realnością a zatraceniem w amoku seksualnym. Dłoń Kotki coraz intensywniej trzepotała pomiędzy udami. Jej wnętrze to kurczyło się, ciasno obejmując ściankami moją męskość, to rozluźniało, wpuszczając mnie na pełną głębokość. Przygniotłem ją ciężarem całego ciała. Gryzłem obojczyki, rozdzierałem jej kobiecość na dwoje, lizałem plecy, wpijałem się palcami w biodra.

Jeszcze chwila w opętańczym połączeniu dwóch, spragnionych siebie ciał. Do ostatniego tchu, do zatraceńczego pocałunku i zastygliśmy przytuleni do siebie.

– Jezu… jak dobrze – czułem, jak jej ciałem wstrząsały dreszcze.

Wsparty na ramieniu przyglądałem się spoconym pasemkom włosów przyklejonym do policzka ciemnowłosego zauroczenia. Takie momenty przerwy w trakcie seksu sprawiały mi ogromnie dużo przyjemności.

Wyciszenie i chwila na nabranie oddechu, radość z połączenia fizyczności, bliskość której nie sposób zachować w codziennym życiu. Odczuwanie spotęgowane niedawnym rżnięciem i łaskotanie w podbrzuszu, zapowiadające nowe doznania. Mógłbym spędzać całe godziny, po prostu pozostając zanurzonym w jej wnętrzu.

Oddychała głęboko przez rozchylone usta. Rozrzucone na bok dłonie, mokre plecy z niewidocznymi w półmroku piegami, które kiedyś obiecałem policzyć, ciepło pośladków wtulonych w moje łono – uwielbiałem ją tak wyczerpaną i rozluźnioną.

Przesunąłem biodra, chcąc poprawić swoje ułożenie w skotłowanej pościeli.

– Nie wychodź… – łagodnie poprosiła.

– Nigdzie się nie wybieram – mówiłem to, przekładając już jedną z jej nóg nad swoim ramieniem.

Nie wysuwając się nawet na moment, obróciłem ją na łóżku. Leżała ze złączonymi nogami, tak, że mogłem po raz kolejny zachwycić się cudowną talią, kończącą się krągłością bioder i pupy. Klęcząc przed moim zauroczeniem, mogłem raz jeszcze tego wieczoru brać ją całą. Nie chciałem być gwałtowny – łagodność tego, jak miałem zamiar ją posiąść, była znakomitym kontrapunktem do dotychczasowego pośpiesznej łapczywości.

– Tak cię czuję… – wyjęczała cichutko.

Powoli wchodziłem w obolałą kobiecość. Wycofywałem się i znów zanurzałem. Sycąc się i napawając każdą sekundą. Po kilku chwilach poczułem jak jej środek otwiera się na mnie i przyjmuje w siebie – głęboko, bardzo głęboko. Powoli, wstrzymując pragnienie gwałtownego spełnienia się w jej wnętrzu, gwałciłem ją nabrzmiałą męskością.

W tym również się uzupełnialiśmy. Kotka w łóżku była egoistycznym zwierzęciem, które z całych sił stara się osiągnąć orgazm. Nawet w momentach, kiedy pierdoliłem ją, skupiając się wyłącznie na swojej przyjemności, miałem świadomość tego, że zrobi wszystko, by jak najprędzej osiągnąć spełnienie. Ja z kolei lubiłem odwlekać ten moment, w nieskończoność balansując na granicy. Siłowaliśmy się więc, wzajemnie się prowokując, drażniąc się ze sobą, jak dwa magnesy o przeciwstawnych biegunach.

Dziś chciałem dać jej powolne i spokojne zatracenie w odczuwaniu. Kochaliśmy się w tej pozycji nie raz, wiedziałem więc jak będzie reagować. Ale dziś chciałem sprawić jej ból. Ten rodzaj bólu, który odsuwa na bok wszystkie bodźce i pozwala zatracić się w skondensowanej rozkoszy. Nie planowałem tego, ta myśl przyszła jak zapisany scenariusz, który właśnie został mi pokazany.

Chwyciłem mocno za jej biodro i pupę. Drgnęła i odpowiadając na niewypowiedzianą sugestię, podkuliła nogi w kolanach, sprawiając, że penis zagłębił się jeszcze bardziej. Patrzyłem zafascynowany jak przyjmuje mnie w siebie prawie na całą długość. Przód – tył. Bez pośpiechu. Moja prowokatorka, moja zadufana w sobie piękność, moje ożywione marzenie, moja delikatność. Wchodziłem w nią i wycofywałem się, a ona z zaciśniętymi powiekami oczekiwała kolejnego pchnięcia. Nie uciekała biodrami, nie prosiła o litość, nie protestowała. Choć widziałem ból wyrysowany na twarzy, nie jęknęła nawet, gdy wzmocniłem ruchy w środku. Miałem wrażenie przebijania się przez niewidzialne bariery, które z każdym pchnięciem ustępowały, wpuszczając jeszcze głębiej. W końcu dotarłem do celu; wprost do małej orchidei, której płatki i słupki objęły moją główkę. Spazm rozkoszy wstrząsnął i mną i gwałconą Kotką. To było to miejsce do którego dążyłem. To było miejsce, które kobiece ciało chroniło przede mną, by w końcu ulec i poddać się mojej brutalności.

– Nie przestawaj… nie przestawaj…

To, co zaczęło się powolnym przyzwoleniem na głęboką penetrację, doprowadziło nas do miejsca, w którym nasze światy stały się jednocześnie rozłączne i całkowicie od siebie zależne. Odczuwanie zadawania bólu i jego odbieranie różni się przecież tak diametralnie. Mimo tego byliśmy w niewytłumaczalny sposób zjednoczeni.

Jej twarz rozluźniła się, zaciśnięte w pięści dłonie objęły moją głowę. Pocałowała mnie głęboko. Nie byłem w stanie odsuwać w czasie spełnienia. Wbiłem się najdalej jak mogłem. Orgazm wyprężył wszystkie mięśnie. Tkwiłem zanurzony w jej wnętrzu a fale rozkoszy zalewały raz po raz umysł i ciało. Czułem na sobie jej spojrzenie. Tryumfujące, z wyrazem zadowolenia i spełnienia. Byliśmy jak dwa nakręcające się nawzajem mechanizmy – jej przyjemność dawała mi spełnienie, moje zatracenie powodowało, że ona czerpała jeszcze większą satysfakcję. Czy tkwiłem tak wyprężony, wstrząsany spazmami, przez sekundy czy minuty, sam nie wiem. Kolejną rzeczą jaką pamiętam był dotyk na twarzy. Zwykle chłodne palce były tym razem ciepłe i delikatne. Opadłem na łóżko bez sił. Zanim rozedrgane serce zdążyło się uspokoić, zanim mogłem znów normalnie oddychać, Kotka wtuliła pupę w mój brzuch i obróciła się plecami w moją stronę. Zawinęła się w kołdrę i już po chwili usłyszałem jej miarowy oddech. Byłem tak wyczerpany miłosnymi zmaganiami, że zasnąłem kilka sekund później..

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Zwykły wieczór… tak właśnie jest, kiedy między ludźmi jest pasja i uczucie. Zwykłe chwile stają się magiczne, a martwe rzeczy codzienności stają się żywymi znakami – nabierają nowego znaczenia. To drugi człowiek nadaje znaczenie chwilom i rzeczom.

Gratuluje, nie tyle umiejętności opisywania takich chwil, ale umiejętności głębokiego ich przeżywania i dostrzegania. To jak kartka z pamiętnika, której znaczenia nikt już nie odbierze.

Drogi Barmanie, (że tak zacznę uroczyście)

Podobało mi się.

Ale dzisiaj jestem czepialski i szczegółowy, więc się niestety narażę.

Z góry przepraszam.

Kłócą mi się stwierdzenia „zielonookie zauroczenie” i „spojrzenie migdałowych oczu…” (dalej są „firanki rzęs” – tragedia!) No, ale ja nie jestem daleki od daltonizmu. Może się czepiam.

Słowo „pierdolił” jest wulgarne dla tych, którzy powinni trzymać się z dala od erotyki, ograniczając się do „spełniania obowiązków”. To stare, dobre, polskie słowo, które zawłaszczyli menele. Nie dajmy go sobie odebrać. Jest inteligenckie, choć obsceniczne troszeczkę, jak zresztą wszystko co wprost mówi o seksie. Takoż „jebać” (tzn. ten sam komentarz, co dla słowa na „p”). Dzięki za próbę przywrócenia wygnańców polszczyźnie erotycznej.

Bogata ta scena heteroseksualna. Skanowałem w nadziei, że będę mógł udowodnić dzisiejsze czepialstwo.
Ale małe szanse. Co prawda nie podobają mi się: „główka” i „płatki”. No, ograne na maksa! Nudne, kiczowate, i wciąż nadużywane. Jakby stu innych słów nie było. Ale to tekst stary, historyczny, jak sądzę, więc o to, co kiedyś było mało wyeksploatowane, trudno się czepiać.

Ocena, wiadomo, mistrzowska.

Ukłony,

Karel

Witam wszystkich serdecznie. W kwestii daltonizmu to określenie Zielonooka opisuje kolor, a migdalowy to kształt. Ale to już zahacza o zaburzenia widzenia kształtów ;). Mi sie podobało bardzo to opowiadanie, zgrabnie ujęte soczyste chwile namiętnych uniesień. Opis egoistyczno orgazmicznej kochanki brzmi znajomo i myślę sobie, że to właśnie to budzi pasję.

I ku chwake tej pasji odwarzyłam sie odezwać choć poczytuje już jakiś czas. Może więcej tych z pasją niż myślisz autorze…

Brrr przepraszam za błędy, ale edytora nie mam w komórce, a ortografii nie było mi dane opanować.

Kilka błędów, które zgrzytają przy czytaniu, ale zdecydowanie jest to dobry materiał.

Ja i..
Wskażesz co zazgrzytało?

@ekstensyfikacja,
Dziękuję Ci za naukę. Pozostawałem w przeświadczeniu, że "migdałowy" określa ciemne oczy w kolorze ich skórki, dużo jaśniejsze niż "kasztanowe". Czyli gdybym chciał na siłę użyć porównania, musiałbym użyć np. "koloru migdałowej łupiny" albo jakoś tak. Och te komplikacje 🙂
Miłej niedzieli,
Karel

Estensyfikacja – dzięki za wyprostowanie kwestii migdałowych.
Z określenie kochanki w opowiadaniu trafiłaś w sedno – ona jest najważniejsza

Karel – czepialstwa przy tekstach nigdy dość.
Ale "główki" "firanki" i "płatki" są też częścią języka polskiego. Udowodniłem już chyba, że nie mam problemu ze słownikiem. Dlatego pozwalam sobie na używanie również tych słów i określeń.

Wiki – uwielbiam Twoje komentarze. Ot. W dwóch zdaniach podsumowałaś główną myśl.

Po ponownej lekturze mogę rzec, że wraz z upływem lat opowiadanie nie straciło nic ze swoich walorów, przeciwnie, to wciąż wyśmienicie napisana perełka w dorobku Barmana-Ravena. Dorobku, który niestety nie zostanie już nigdy poszerzony o nowe prace.

Cieszę się, że teksty B-Ra powtórnie znajdą na Najlepszej swój dom. Bez nich kolekcja, którą staramy się tworzyć – najlepszych polskich utworów erotycznych – byłaby niepełna. Jako człowiek bywał czasem niełatwy we współpracy, ale jednego nie można mu odmówić – świetnie pisał. Będzie go brakowało.

Pozdrawiam
M.A.

Zawsze szkoda, gdy ktoś umiera. Szczególnie mocno, gdy wiele po sobie zostawia. A tyle jeszcze mógłby stworzyć.

A opowiadanie piękne. Czekam na kolejne.

Napisz komentarz