Romans ze śliczną czekoladką (VanillaBoy)  4.46/5 (8)

9 min. czytania

Bobby Giggz, „DSC00100-EMEFA-01”, CC BY-NC-ND 2.0

Pamiętam to bardzo dokładnie. Był upalny, lipcowy dzień. Siedziałem w przedziale pociągu PKP relacji Warszawa – Kraków i z okna oglądałem nizinny krajobraz Polski. Słońce prażyło niemiłosiernie, okna były otwarte na oścież. To miała być kolejna, mocno przydługa podróż przez Polskę. Pięć godzin umysłowego i fizycznego letargu w lipcowym upale.

Atmosfera była senna. Myśli nieświadomie zbaczały na nieprzyzwoite tematy. Wakacyjny luz dawał się we znaki. Za oknem dziewczyny w kusych spódniczkach łatwo przyciągały wzrok. A było naprawdę na czym zawiesić oko. Skąpe mini, odsłonięte dekolty, odkryte ramiona. W taki upał Polki chętnie eksponowały swe wdzięki.

I byłaby to kolejna, bezbarwna podróż, gdyby do przedziału nagle nie weszła Ona. Wysoka, smukła dziewczyna, o skórze koloru czekolady. Zgrabnie przecisnęła się między ludźmi i usiadła naprzeciw mnie. Zacząłem ją ukradkiem obserwować. Miała śliczną twarz. Nieskazitelna, czekoladowa cera kontrastowała z bielą zębów. Szeroki, acz zgrabny nosek był ozdobiony ledwie widocznym, srebrnym kolczykiem. No i te usta. Pełne, wydatne wargi, składające się prawie w okrąg. Moja wyobraźnia zadziałała natychmiast. Wielokrotnie marzyłem, aby wbić i zanurzyć się w takich ustach. Teraz ta myśl nie dawała mi spokoju.

Ubrana była w lekką, obcisłą, bawełnianą koszulkę na ramiączkach oraz dżinsy. Ogólny efekt dopełniały cienko splecione warkoczyki sięgające ramion. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Pociągała mnie jej egzotyczna uroda. Była taka… nietypowa, taka inna. Zupełne przeciwieństwo dziewczyn, które dotychczas poznałem. A przy tym naprawdę śliczna. Ech… gdybym tylko mógł spędzić z nią choć jedną noc…

Tymczasem obiekt moich westchnień patrzył nieruchomo w okno, zapewne przyzwyczajony do wścibskich spojrzeń. Faktycznie, jej wejście wywołało w przedziale niemałą sensację. Nie dość, że czarnoskóra, to jeszcze naprawdę ładna. Ciekawe co ona tu robi…

Nie darowałbym sobie nigdy w życiu, gdybym się wtedy nie odezwał. Aczkolwiek jej uroda nieco mnie krępowała. Zajęło mi trochę czasu, nim zdecydowałem się przemówić. Jej twarz jak dotąd nieruchoma, wręcz posągowo piękna, zmieniła się błyskawicznie. Na buzi pojawił się słodki uśmiech odsłaniający bielutkie ząbki, a rzęsy zatrzepotały zmysłowo. Szybko złapaliśmy wspólny język. Sonya pochodziła z Nigerii. Studiowała pedagogikę w Krakowie, korzystając ze stypendium rządu polskiego (niedawno się obroniła). Okazało się, że mówi po polsku niemal bezbłędnie, aczkolwiek wolała rozmawiać po angielsku, a mi było to obojętne. Miała podniecający, afrykański akcent, podobny trochę do brytyjskiego. Poza tym, wszelkie niedociągnięcia byłem gotów jej natychmiast wybaczyć. Była niesamowicie seksowna. I do tego ten rozbrajający uśmiech….

Po pewnym czasie ze zmartwieniem zorientowałem się, że zbliżamy się do Krakowa. Zaprosiłem ją na imprezę następnego dnia i dałem swój numer z prośbą, aby oddzwoniła, jeśli ma ochotę. Nie liczyłem na zbyt wiele – to byłoby zbyt piękne.

Jakie było moje szczęście, gdy następnego dnia przeczytałem wiadomość od Sonii. Tak, zgadza się przyjść, ale z dwiema koleżankami. „No problem”, odpisałem, dzwonię po kumpli i spotykamy się na Rynku.

Wieczorem o umówionej porze i w wyznaczonym miejscu czekałem na moją „czekoladkę”. Pojawiła się w towarzystwie dwóch innych Afrykanek, jednak ustępujących jej pod względem urody. Była ubrana w lekką i zwiewną, czarną sukienkę na ramiączkach sięgającą do połowy ud. Miała buty na obcasie i przez to prawie dorównywała mi wzrostem. Długie, zgrabne nogi sprawiały, że wyglądała niczym gazela. W tym momencie zauważyłem coś, co przedtem nie rzuciło mi się w oczy – miała okrągła i kształtną pupę, a przy tym była szczupła w talii. Kolejne „grzeszne myśli” nasunęły się niemal nieświadomie. Do tego warkoczyki i szeroki uśmiech na twarzy. Ogólny efekt był piorunujący. Kumple patrzyli z zazdrością gdy na przywitanie całowałem Sonyę w policzek. I do tego te zmysłowe perfumy, pomyślałem.

Najpierw wpadliśmy do pubu na „wieczorek zapoznawczy”. Następnie rozluźnieni po kilku piwkach udaliśmy się do klubu. Wypiłem kilka egzotycznych drinków i zanim się obejrzałem znalazłem się na parkiecie obok Sonii. Już po chwili nasze ciała przylgnęły do siebie. Widać było, że ma na mnie ochotę. Ocierała się udami o moje, co i rusz wbijając mi się nogą w krocze. Szybko się podnieciłem, zacząłem przesuwać rękami po jej ciele. Obróciła się tyłem, przylgnęła ściśle pupą. Złapałem ją za biodra, pocałowałem w szyję. Podrygiwaliśmy w rytm muzyki. Mój „przyjaciel”, od pewnego czasu twardy, wciskał się w jej pośladki, dłonie wędrowały pod sukienkę. Poczułem rosnące podniecenie, które najwyraźniej udzieliło się także Sonii, bo odchyliła głowę do tyłu i zaczęła zauważalnie dyszeć. Obróciłem ją ponownie, złapałem za jędrne pośladki i chciałem ucałować jej pełne usta. Zrobiła unik. To wszystko dzieje się zbyt szybko, wyczytałem z jej twarzy. Poza tym dookoła tańczyli ludzie (prawie sami biali) i od pewnego czasu spoglądali na nas badawczo. No tak, prawie zapomniałem, że jesteśmy w Polsce.

Przez resztę imprezy nie odstępowałem jej na krok. Około czwartej odprowadziliśmy dziewczyny do taksówki.

– Wkrótce wyjeżdżam do Nigerii, a miesiąc później do Stanów – rzekła ku mojej rozpaczy. – Ale będę miała przesiadkę w Polsce. Do zobaczenia za miesiąc w Warszawie – rzuciła na odchodnym.

– I’ll be waiting – odpowiedziałem z błyskiem w oku.

Przez cały miesiąc wysyłaliśmy sobie smsy i emaile. Udało mi się namówić Sonyę, by jej przesiadka w Polsce trwała tydzień. Musiałem jedynie załatwić jej na ten czas lokum w Warszawie. Zaoferowałem swój własny pokój, sam miałem przenieść się do kumpla, ale odmówiła. Ostatecznie stanęło na jednoosobowym pokoju w akademiku.

Dni mijały w oczekiwaniu na przylot mojej „czekoladki”. Wreszcie nadeszła chwila, gdy zobaczyłem ją na lotnisku. Pomimo długiej podróży wyglądała jeszcze bardziej oszałamiająco niż za ostatnio. Końcówki warkoczyków miała tym razem podkręcone i pofarbowane na jasny brąz. Wydawała się jeszcze bardziej zgrabna, jeszcze smuklejsza.

– Witaj, kochanie, tęskniłam za tobą – powiedziała na powitanie i pocałowała mnie namiętnie w usta. A to był jedynie przedsmak tego co miało mnie czekać…

Przez pierwsze trzy dni spotykaliśmy się wieczorami i wędrowaliśmy po Warszawie przytuleni do siebie. Mieliśmy przy tym przednią zabawę, obserwując reakcje ludzi na widok „czekoladowo-waniliowej” pary. Niektórzy zachowywali kamienne twarze, inni rozdziawiali szeroko gęby, Murzyni klęli pod nosem (Sonya powiedziała, że nie lubią, gdy czarne kobiety zadają się z białymi – wiadomo, chcą więcej dla siebie…). W każdym razie nikt nie pozostawał obojętny.

Chciałem poznać ją bliżej, zanim „przejdziemy do rzeczy”. Fascynowało mnie w niej wszystko. Zarówno wygląd jak i charakter. A była inna niż większość dziewczyn jakie spotkałem. Skryta i tajemnicza, nawet jej twarz była nieprzenikniona. Nie potrafiłem odgadnąć myśli jakie miała w głowie, nie pozwalała mi na to. To jeszcze bardziej mnie intrygowało. Chciałem ją koniecznie posiąść.

Trzeciej nocy siedzieliśmy razem na dachu mojego bloku w centrum Warszawy i podziwialiśmy Warsaw by night. Noc była wyjątkowo ciepła i parna, księżyc świecił pełnym blaskiem. Rozmawialiśmy szeptem, po angielsku. Atmosfera była niezwykle romantyczna. Objąłem ją i przycisnąłem do siebie. Gładziłem rękami po włosach, przesuwałem wargami po twarzy i po szyi. Sonya odwzajemniała pieszczoty. Jej dłoń powędrowała pod mój t-shirt. Nasze wargi przywarły do siebie w namiętnym pocałunku. Dosłownie zatopiłem się w jej ustach. Nasze języki przywarły do siebie w szalonym tańcu. Całowała rewelacyjnie. Moja ręka powędrowała pod jej bluzeczkę. Zacząłem delikatnie masować jej podbrzusze. Palce co chwila zjeżdżały niżej, wślizgując się pod spodnie i cieniutkie majteczki. Sonya delikatnie pojękiwała – w połączeniu z gorącymi pocałunkami sprawiało jej to widoczną przyjemność. Tymczasem sama zaczęła majstrować mi palcami przy rozporku. Dyszeliśmy miarowo, cały czas będąc w pozycji siedzącej.

– Let’s go downstairs – wyszeptała w podnieceniu.

Już po chwili znaleźliśmy się w moim pokoju. W pośpiechu zrzuciliśmy ubrania, zostając jedynie w samej bieliźnie. Miała granatowe, lekko przezroczyste majteczki oraz taki sam stanik. Wyglądała bosko i do tego była bardzo podniecona. Gwałtownie popchnąłem ją na łóżko i skoczyłem na nią. Wiliśmy się w miękkiej pościeli, wzajemnie eksplorując swoje ciała. Tym razem nic nie krępowało naszego pożądania. Zacząłem całować i lizać jej szyję, jednocześnie ściskając jędrne pośladki. Odchyliła głowę do tyłu, jej oddech znacznie przyspieszył. Zamknęła oczy i rozwarła wargi, z jej ust wydobył się przeciągły jęk. Cała drżała. To niewiarygodne – moja „czekoladka” szczytowała od samych pocałunków w szyję! Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Było w niej coś, co odróżniało ją od białych dziewczyn. Była nieokiełznana i absolutnie spontaniczna. W dodatku zupełnie pozbawiona zahamowań. Co ciekawe, miała niezwykle erogenną szyję i pośladki, które z lubością pieściłem.

– Stop it –  wystękała w pewnym momencie i wyrwała się z moich objęć. – Now it’s my turn”.

Skoczyła na mnie niczym drapieżna tygrysica. Jej paznokcie wbiły mi  się w ciało,  wilgotne wargi zostawiały mokre ślady na szyi i torsie. Całując schodziła niżej i niżej. Już w okolicach pępka zacząłem wariować, nie mogłem wytrzymać jej pieszczot.

– Please, suck it – wyszeptałem niemal bezdźwięcznie. Ściągnęła bokserki, spod których natychmiast wyskoczył twardy, pionowo stojący członek. Wzięła go do ręki i zaczęła delikatnie lizać końcówką języka. Następnie starannie opuściła napletek i jęła pieścić wędzidełko. Po prostu odpływałem. Nie przerywając pieszczot puściła do mnie oko. Teraz się dopiero zacznie, pomyślałem. Otworzyła usta i złożyła je jakby do pocałunku. Następnie objęła nimi końcówkę penisa. Masowała ją pieczołowicie, co chwila spoglądając na mnie spod opadających na czoło włosów. Pełne wargi zaczęły się zsuwać coraz niżej. Uścisk ust stawał się coraz mocniejszy. Ssała go łapczywie, niczym duży lizak. Słychać było tylko głośne mlaskanie i zasysanie. Widok był fantastyczny. Mięsiste wargi dziewczyny były wręcz stworzone do takich pieszczot. Układały się idealnie na członku. Oj, potrafiła dobrze robić ustami. Złapałem ją z tyłu głowy za splątane warkoczyki i lekko przycisnąłem do dołu. Wszedłem głęboko, aż po same migdałki. Niczym profesjonalistka zwiększyła tempo swoich ruchów. Rytmicznie przesuwała się w dół i w górę doprowadzając mnie do szaleństwa. Schwyciłem ją obiema rękami mocno za włosy i przytrzymałem głowę w miejscu. Teraz ja przejąłem inicjatywę i wsuwałem się w jej śliczne usta. Sonya tylko dostosowała się nieznaczne ruchu moich lędźwi. Jej wargi ściśle i na całej długości przylegały do kutasa, który wnikał głęboko. Cały czas posyłała mi pożądliwe spojrzenia. Tymczasem palcami eksplorowała okolice pomiędzy jądrami a odbytem. Nie wytrzymałem i strzeliłem gwałtownie prosto do jej gardła. Orgazm był niesamowity. Przez następną minutę obficie tryskałem spermą, a Sonya pochłaniała wszystko skwapliwie, nie przestając ssać kutasa. Zamroczony, słyszałem jedynie głośne przełykanie.

Ocknąłem się po pół godzinie. Sonya leżała przytulona tuż obok. Jej dłoń masowała okolice mojego krocza. Poczułem ponowny przypływ podniecenia.

– Fuck me – wyszeptała. Nie kazałem jej długo czekać, zawsze marzyłem, by spróbować „interracial sex”. Stanąłem nad nią na czworaka, pomiędzy szeroko rozwartymi nogami. Najpierw delikatnie ocierałem się o jej łechtaczkę całując po kolei w usta, szyję i piersi. Doprowadzało ją to do szaleństwa.

– Get inside, please – wyjęczała. Jej czarna pussy była ciepła i wilgotna. Wszedłem w nią jak w przysłowiowe masło.

– I like watching it – wyszeptała z lubieżnym uśmiechem. Rytmicznie wsuwałem i wysuwałem mojego „przyjaciela”, tak aby sprawić jej jak największą frajdę. Przy każdym pchnięciu wydobywała z siebie spazmatyczny jęk. Widać było, że potrzebuje ostrego rżnięcia. Przyspieszyłem tempo sztychów. Rozwarła szeroko nogi i uniosła je do góry, teraz wślizgiwałem się do samego końca. Pussy była głęboka, ciasna, a przede wszystkim niesamowicie rozpalona i mokra. Spojrzałem na Sonyę. Na jej twarzy pojawił się charakterystyczny grymas rozkoszy. Straciła nad sobą kontrolę. Zaczęła wierzgać, drapała mnie paznokciami i krzyczała coś niezrozumiale. W tym momencie liczyła się dla niej tylko dzika przyjemność. Jej jęk przechodził w rozpaczliwy krzyk, na pewno słyszalny przez sąsiadów. Nie obchodziło mnie to ani trochę – w tym momencie liczył się tylko seks z moja „czekoladką”. Wbijałem się w nią zapamiętale. Ba, to mało powiedziane, rżnąłem ją jak barbarzyńca zwykłą dziwkę. Co chwila wystękiwałem: – Oh yeah – i – Come on, Sonya.

Jednocześnie kurczowo ściskałem dłońmi jej włosy i szyję, sprawiając jej lekki ból. Najwyraźniej podniecało ją to jeszcze bardziej. Szczytowała od dobrych paru minut.

– You’re killing me – wyjęczała w końcu. Poczułem gwałtowny przypływ podniecenia i wytrysnąłem prosto w czeluście jej pussy. Opadłem bezwładnie w zmierzwioną pościel. Byliśmy cali mokrzy i kompletnie rozczochrani. Sonya jeszcze pojękiwała cicho, nie mogąc dojść do siebie. Spojrzałem jej prosto w oczy i dostrzegłem spełnienie.

Powyższy scenariusz powtarzał się przez parę następnych dni. Zmieniały się tylko pozycję i kolejność. Po upojnym tygodniu moja „czekoladka”, zgodnie z planem, wyleciała do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia. A mi zostały tylko wspomnienia z wakacyjnego romansu ze śliczną Afrykanką. W myślach pielęgnuję nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. Bo jak mawiają Amerykanie: „once you go black, you never go back”. Coś w tym jest…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

„Okazało się, że mówi po polsku niemal bezbłędnie, aczkolwiek wolała rozmawiać po angielsku, a mi było to obojętne”. —Ciekawy zabieg, który umożliwił autorowi ograniczenie języka angielskiego wyłącznie do określeń znanych z filmów pornograficznych. 🙂

Widzę sporo wspólnych cech z innymi opowiadaniami publikowanymi w archiwum — mamy młodego studenta, który stanowił zapewne figurę everymana dla większości ówczesnych czytelników, mamy napotkaną przypadkiem piękność i pretekstową sytuację, która doprowadzi w końcu do wesołego spółkowania. Główny bohater próbuje nas nawet przekonać, że widzi w „czekoladce” więcej niż kawałek mięsa, ale mam wrażenie, że robi to głównie dlatego, by czytelnicy nie utożsamiali go z absolutnie żadną negatywną cechą. Powtarzalność wspomnianych elementów każe mi sądzić, że tak pisał wtedy mainstream polskich twórców opowiadań erotycznych. Chętnie dowiem się, czy mam rację.

Przechodząc stricte do kwestii opowiadania — brakuje mi tu jakiejś niespodzianki, czegoś jak rytualne morderstwo w „Hindusce”. Wtedy potrafiłbym wybaczyć resztę niedociągnięć.

Myślę, że całkiem celnie identyfikujesz styl, który dominował w polskich opowiadaniach erotycznych publikowanych w pierwszej dekadzie XXI wieku. Myślę, że ostatecznym jego rozwinięciem i konsekwencją były „Przygody Roberta” autorstwa Coyotmana, które mamy przyjemność prezentować w całości na Najlepszej (niestety druga część tego obszernego cyklu nie została nigdy ukończona, nad czym bardzo ubolewam). Tam bohaterem jest wciąż uczeń/student o wysokim libido, ale pogłębieniu ulegają jednak portrety jego kolejnych dziewczyn i kochanek, jak i złożoność sytuacji, w jakich się znajdują. Przez co całość czyta się ze znacznie większą satysfakcją.

Opowiadania takie jak „Romans” to pewne świadectwo minionej epoki, którą poprzez publikowanie Archiwów DE staramy się ocalić od zapomnienia. Co nie znaczy oczywiście, że patrzymy na nią bezkrytycznie 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Zacząłem czytać początek „Przygód Roberta” i faktycznie, autor bardzo udoskonalił tę formułę, głównie dzięki dużej dawce poczucia humoru autora, dzięki której jego postaci udało się uzyskać charakter. Opowiadania z archiwum cały czas śledzę z dużą przyjemnością, nawet jeśli muszę czasem przymknąć jedno oko. 🙂

Napisz komentarz