Ustne zaliczenie Anny (Kafka)  4.22/5 (9)

15 min. czytania

Źródło: Pixabay

Anna była studentką drugiego roku filologii angielskiej, kiedy dowiedziała się o możliwości wymiany studenckiej. Wyjazd do Londynu był od dawna jej marzeniem, które teraz miało możliwość się spełnić. Wystarczyło tylko poprawić oceny z dwóch przedmiotów i złożyć wniosek. Z drżeniem serca wypisywała formularz.

– A kiedy poprawi pani oceny z historii amerykańskiej? – Zapytała pracowniczka dziekanatu.

– Właśnie szłam się umówić na poprawkę do profesora Marczuka – Anna lekko się speszyła.

– Lepiej, żeby pani się pospieszyła, bo z tego co wiem właśnie skończył zajęcia i zbiera się do wyjścia – kobieta wzięła podanie i nawet lekko się uśmiechnęła.

Studentka ruszyła pędem pod drzwi sali, w której odbywały się zajęcia. Kiedy dotarła do celu, profesor akurat przekręcał klucz w zamku.

– Pani do mnie? – Odwrócił się do niej z pytającym spojrzeniem.

– Tak panie profesorze, chciałam się zapytać, czy mogłabym poprawić ocenę z historii amerykańskiej – uśmiechnęła się, poprawiając niesforny kosmyk włosów, który opadł jej na czoło.

– Hmm, z tego co pamiętam, ma pani czwórkę. Dlaczego tak pani zależy ma lepszej ocenie? – Profesor przestąpił z nogi na nogę. Najwidoczniej gdzieś się spieszył i nie na rękę była mu ta pogawędka.

– Cóż, złożyłam podanie w sprawie wymiany studenckiej, jednak muszę podnieść średnią. – spojrzała mu prosto w oczy. Mężczyzna przez chwilę milczał, bacznie się jej przyglądając, jakby musiał przetrawić otrzymaną informację. W końcu jednak oznajmił:

– Dobrze, proszę przyjść do mnie jutro po zajęciach. Kończę o dwudziestej, wtedy będę mógł panią przepytać.

– O dwudziestej? – Jęknęła.

– Czyżby miała pani jakieś obiekcje? W końcu nikt pani nie przymusza, by wybierać się do Londynu – uśmiechnął się ironicznie.

– Nie, nie jest w porządku. Przyjdę punktualnie. – Odwróciła się na pięcie i odeszła raźnym krokiem.

Nie było jej w smak siedzieć do tak późna i czekać, aż profesor łaskawie znajdzie dla niej czas, jednak wiedziała, że lepsza ocena pomoże jej zdobyć pozwolenie na wyjazd. Tak więc pozostało tylko przygotować się do rozmowy. Marczuk zawsze robił zaliczenia ustne, widocznie taki był jego konik. Lubił słuchać dukania nowicjuszy.

– W co się ubrać? – Mruknęła do siebie pod nosem, stojąc wieczorem przed otwartą szafą. W końcu zdecydowała się na klasyczny zestaw: spódnicę za kolano i żakiet. Do tego dobrała jeszcze białą bluzkę z głębokim dekoltem. „Może dzięki temu nie będzie się skupiał na ewentualnych błędach” pomyślała, a za chwilę skarciła się w duchu „kobieto, co też ci przychodzi do głowy, nie musisz pokazywać cycków by zaliczyć, przecież to umiesz”.

Dłuższą chwilę stała przed lustrem w samej bieliźnie, przypatrując się swojej sylwetce, z której, mimo opinii byłego już chłopaka, była zadowolona. Jej eks lubił szczupłe kobiety, z wąziutką talią, długimi nogami, oraz niewielkimi piersiami, bez grama tłuszczu. Najlepiej blondynki. Oglądała zdjęcia jego poprzednich dziewczyn i wiedziała, że działał schematycznie, dlatego zdziwiło ją, że zainteresował się akurat nią. Anna była przeciwieństwem tych upodobań. Miała kobiecą sylwetkę, pełną kształtów; duże, pełne piersi, talia owszem bez zbędnych wałków tłuszczu, jednak mimo wszystko pełniejsza niż u eterycznych poprzedniczek, do tego krągłe biodra i pupa, która mogłaby konkurować z typowo kubańskimi. Do tego długie do ramion, falujące czarne włosy, które zawsze nosiła rozpuszczone. Anna miała świadomość swojej kobiecości, co często manifestowała głębokimi dekoltami, lub też obcisłymi spódniczkami, jednak zawsze potrafiła znaleźć zdrowy umiar. Dzięki temu udawało jej się zawsze wyglądać apetycznie, acz z klasą. Do tego uwielbiała wysokie obcasy, nieważne czy do obcisłych dżinsów, czy do mini w szkocką kratę, zawsze miała na nogach szpilki.

Teraz stojąc przed lustrem myślała o swoim wyborze. „ A co mi tam, niech profesorkowi podniesie się ciśnienie”. Uśmiechnęła się chytrze do swego odbicia, po czym zaczęła wyjmować z szafy nową kreację. Była to krótka, czarna, plisowana spódniczka, do tego kamizelka, i biała koszulka na krótki rękaw. „A pod spód mój ulubiony zestaw” pomyślała, kompletując bieliznę: koronkowy stanik, pas do pończoch, koronkowe stringi i do tego pończochy zakończone piękną koronką; wszystko w kolorze białym. Ten komplet był kupiony specjalnie na jakieś przyjęcie kostiumowe, kiedy to przebrała się za seksowną pielęgniarkę, tylko wtedy na wierzch założyła przykrótki fartuch, dzięki czemu zyskała popularność wśród męskiego grona. Tym razem miał być użyty w bardziej „zbożnym” celu, pomimo to na samą myśl, że to włoży, poczuła dreszczyk podniecenia.

Nazajutrz wystrojona w ten właśnie sposób udała się na uczelnię, gdzie przy niemej aprobacie mężczyzn minęły jej pierwsze zajęcia. W trakcie przerwy zaczepił ją profesor Marczuk:

– No, no ale się pani wystroiła, mam nadzieję, że to nie z mojego powodu, gdyż jeśli pani nie pamięta, nie ruszają mnie takie chwyt – uśmiechnął się ironicznie i skrzyżował ręce na wysokości piersi. Ta władcza, pewna siebie poza, sprawiła, że w Annie zawrzało. „Już ja ci pokażę chwyty” pomyślała.

– Panie profesorze, gdyby pan zwracał uwagę, odnotowałby pan, że taki mam styl i nie mam zamiaru zmieniać go, aby udowodnić czystość swoich intencji – popatrzyła mu prosto w oczy, co było wyzwaniem, gdyż profesor był o ponad głowę wyższy j, pomimo jej niebotycznych obcasów. Stali tak chwilę, mierząc się wzrokiem, po czym Marczuk przerwał krępującą ciszę, jaka między nimi zapadła.

– W takim razie, widzimy się o dwudziestej i proszę się nie spóźnić – po czym oddalił się szybkim krokiem.

„Co za typ” pomyślała, obserwując go. Od pewnego czasu ten człowiek ją fascynował. Biła od niego jakaś siła, władczość, a protekcjonalny ton, z jakim zwracał się do wszystkich dookoła, sprawiał, że Anna czuła nieodpartą chęć, by utrzeć nosa temu zadufanemu w sobie bubkowi. Pan profesor miał zaledwie trzydzieści pięć lat, jednak w jego zachowaniu było coś, co sprawiało, że wyglądał na człowieka doświadczonego przez życie. Zawsze elegancki, w garniturze z krawatem oraz nieodłączną teczką, aż biło w oczy chłodnym dystansem. Nie to co inni młodzi profesorowie, ubierający się mniej formalnie, którzy potrafili zintegrować się ze studentami i nawet na zakończenie semestru udać się z nimi na piwo. Adam Marczuk na pewno nie należał do tej grupy. Rzadko się uśmiechał, nie opowiadał o swoim życiu osobistym, nigdy nie chorował i nie przyjaźnił z nikim z grona pedagogicznego się. Nawet największa plotkara na całej uczelni nie potrafiła powiedzieć wiele na jego temat, poza tym, że mieszka gdzieś w śródmieściu.

„Ciekawe na czym będzie chciał mnie zagiąć”, pomyślała siedząc przed drzwiami sali, w której kończył zajęcia. W myślach przypominała sobie najważniejsze daty oraz pojęcia. Tak bardzo się skupiła, że nie zauważyła, kiedy drzwi się otworzyły i zaczęli wychodzić studenci. W chwilę po ostatnim z nich, wyłonił się profesor i zaprosił ją do sali. Anna szła za nim na miękkich nogach. Czuła tremę, nie wiedzieć czemu, jednak w głowie miała już ułożony plan, z którego nie chciała się wycofywać. Podrażni się trochę z tym sztywniakiem, niech on choć raz poczuje się człowiekiem.

Profesor zajął miejsce za biurkiem, zaś dla niej przygotował krzesło naprzeciw siebie. Usiadła na nim lekko i założyła nogę na nogę. Marczuk przyjrzał się jej udom, kolanom i łydkom, jednak nie skomentował.

– Dobrze, w takim razie, proszę powiedzieć, co pani wie na temat ruchu sufrażystek podczas wojny secesyjnej – zapytał już po angielsku.

Anna zaczęła opowiadać, poprawiając się na krześle, przekładając nogi i poprawiając włosy. Była dobrze przygotowana, wobec czego siedziała pewnie i patrzyła mu prosto w oczy. Słuchał w milczeniu, podparł ręką brodę i przypatrywał się jej uważnie. W pewnym momencie zdjęła nogę z kolana i pozostała tak, siedząc w lekkim rozkroku. Wiedziała, że jej krótka spódniczka w tym momencie ułatwia Marczukowi obserwację bielizny i ta świadomość ją podbudowała. Zauważyła, jak w jego oczach na krótką chwilę pojawiły się iskierki pożądania, lecz niemal natychmiast znikły, tak jakby nie chciał dopuścić ich do siebie. Anna dalej mówiła, lecz czuła, że za chwilę wyczerpie temat, a nie miała pojęcia, co jeszcze dodać. Gdy zamilkła, Marczuk potarł dłonią skronie i poluzował krawat.

– Dobrze, dobrze. Niech pani będzie. Ma pani tę piątkę. Czego pani jeszcze ode mnie chce? – Westchnął jakby z rezygnacją.

– Odrobinę człowieczeństwa – szepnęła, po czym rozpięła guziczek swojej koszuli.

– Co też pani?! – Niby się oburzył, lecz w jego oczach pojawiła się nutka ciekawości. Złapał się za krawat, znowu go luzując, po czym całkiem go ściągnął, po czym rozpiął kołnierzyk koszuli i zaczął głęboko oddychać.

Na to tylko czekała. W końcu jakaś ludzka reakcja w tym Robocopie. Anna wstała i zaczęła się zbliżać do jego biurka, przy okazji rozpinając kolejny guziczek, tak że w dekolcie można już było dostrzec materiał stanika, spod którego zaczęły się rysować nabrzmiałe brodawki.

– Co ty wyprawiasz? Przestań natychmiast! – Szepnął Adam, odchylając się na krześle. Oddychał teraz płytko i patrzył na nią okrągłymi ze zdziwienia oczami.

– Spokojnie, nie chcę cię skrzywdzić – odezwała się niskim, seksownym głosem, gdy już znalazła się przy biurku.

Pochyliła się nad nim, próbując pogłaskać go po twarzy, jednak uchylił się. Niewiele, co prawda, tak jakby pomału zaczęła w nim pękać ta wewnętrzna bariera. Obeszła biurko i teraz znalazła się tak blisko, że poczuła zapach jego wody kolońskiej. Pochyliła się i pocałowała go w usta. Delikatnie, niespiesznie, pozwalając mu się przyzwyczaić. Nie od razu odwzajemnił pocałunek. Na początku siedział nieruchomo, jak sparaliżowany. Dopiero po chwili rozchylił wargi i przyciągnął ją do siebie, tak, że usiadła mu na kolanach. Całował ją zachłannie, jak całuje się ukochaną osobę po długiej rozłące. To już nie był ten sam, zdystansowany człowiek co na początku. Namiętność, jaką w nim wzbudziła, mogła przyprawić o zawrót głowy. Złapał ją za włosy i lekko odchylił głowę. Całował teraz jej szyję, lizał jej wrażliwe miejsce za uchem, przygryzał płatki uszu, aż Anna nie potrafiła powstrzymać jęku. To było takie przyjemne, nie podejrzewała go o takie umiejętności. Jedną rękę trzymała zatopioną w gęstych, brązowych włosach profesora, drugą zaś rozpinała kolejne guziki koszuli, a potem włożyła ją pod materiał i zaczęła wędrówkę po torsie. Złapała za sutek i lekko uszczypnęła, aż syknął.

– Uważaj, bo ci się odwdzięczę – wymamrotał, wędrując ustami w stronę piersi, prawą dłonią już był pod stanikiem i pieścił brodawki, które i tak były już twarde z podniecenia.

Wargi dotarły do delikatnej tkaniny i za chwilę sprawny język wsunął się pod nią, delikatnie pieszcząc jej pierś. Pomógł sobie palcem i za chwilę jej sutek znalazł się na wolności. Przez chwilę lizał go, po czym szybko przejechał po nim całą długością języka i przyssał się ustami. Jedną pierś ssał coraz mocniej, zaś drugą pieścił dłonią uwolnioną z bujnych włosów studentki.

„To nie tak miało wyglądać” przemknęło jej przez głowę, lecz po chwili i ta myśl zniknęła, gdyż rozkosz jaką teraz przeżywała, nie mogła równać się z niczym innym co doznała od dotychczasowych partnerów. Ten facet kręcił ją, a teraz po prostu nie potrafiła, nie chciała przerwać tego, co się działo. Przekręciła się lekko, by zwrócić się przodem do niego, tak że siedziała teraz mu okrakiem na kolanach. Odsunęła go od swoich piersi i pocałowała namiętnie w usta. Następnie, popchnęła delikatnie go do tyłu, by się oparł, sama zaś podjęła wędrówkę dłońmi w dół męskiego ciała, poczynając od głowy. Wsunęła mu palce do ust i pozwoliła, by zwilżył je śliną, po czym sięgnęła tak, gdzie chciał ją poczuć. Otwartą dłonią pomasowała penisa, który już i tak ledwo mieścił się w spodniach, jednocześnie całując profesora w usta, schodząc na szyję, liżąc przygryzając ją. Adam oddychał coraz szybciej, już nie był bezdusznym wykładowcą akademickim, tylko rozochoconym mężczyzną, z którego namiętność unosiła się niczym gęsta mgła nad jeziorem w letni wieczór.

Anna postanowiła zaoferować mu jedną ze swych ulubionych pieszczot. Gorącym językiem wędrowała w dół szyi, lizała tors, przygryzała sutki, jednocześnie rozpinając spodnie. Ledwie dotknęła zamka, a ten rozsunął się samoistnie pod naciskiem członka, który za wszelką cenę chciał uwolnić się z niewygodnej kryjówki. Zsunęła się na kolana, mokrymi wargami otulając penisa, który wciąż jeszcze znajdował się w bokserkach. Pocierała żołądź ustami i chwilę droczyła się w ten sposób, by po chwili brutalnie odsunąć majtki. Jej oczom ukazał się wspaniały widok. Niczym strzała, dumnie prężył się fallus, jakby chciał powiedzieć „oto ja w pełnej okazałości”. Był spory, jednak nie na tyle, by Anna mogła się przestraszyć, na dodatek gruby, tak jak lubiła. Czym prędzej wzięła go do ust i wsunęła do samego końca. Adam aż jęknął. Rozparł się wygodnie na krześle i cieszył wyrafinowaną pieszczotą. Tak dawno nikt nie dogadzał mu w podobny sposób.

Anna przesunęła językiem po całej długości imponującego penisa. Dłonią przytrzymywała go przy nasadzie, wargami zaś wędrowała, to w górę to, w dół, od czubka, aż po jądra. Następnie wzięła do ust jedno z nich i lekko zaczęła ssać, a ręką poruszała wzdłuż członka, pocierając go powoli, lecz stanowczo.

– Cudownie… – wyszeptał. – Dalej, weź go do ust i ssij – poprosił. Tego nie trzeba jej było dwa razy powtarzać. Otuliła wargami jego wielką główkę i zaczęła zjeżdżać w dół, coraz niżej i niżej, aż doszła do samego końca. Jej głowa zaczęła wznosić się i opadać w miarowym rytmie. Adam zamruczał cicho i wplótł dłonie we włosy studentki. Teraz mógł kierować jej tempem, co skwapliwie wykorzystał przyciskając ją do swego krocza.

Anna uwielbiała kiedy facet łapie ją za włosy i sam ustala, jak szybko ma się poruszać na jego przyrodzeniu. Uwielbiała, gdy jest władczy i nie znosi sprzeciwu. Czuła się wówczas tak bezbronnie, jak służąca, stworzona po to, by spełniać wszelkie samcze zachcianki.

– Mmm, ssij mocniej mała, o tak… – Widać było, że i jemu się podoba taki rodzaj władzy. – No dalej, moja mała suczko – uśmiechnął się w błogiej rozkoszy. Anna poczuła, że jej i tak wilgotna już cipka produkuje kolejne fale soków, które zalewają jej uda i spływają w dół, wsiąkając w delikatny materiał pończoch.

Głowa studentki unosiła się teraz coraz szybciej, prowadzona siłą dłoni profesora. Lewą dłoń wsunęła pod pośladki Adama, zaś prawą zeszła niżej, pod własne koronkowe majtki, by rozetrzeć trochę tych życiodajnych soków i ulżyć swojej cipce, która zaczęła boleć z podniecenia, oraz braku zainteresowania z jego strony. Włożyła dłoń pod materiał i zaczęła pieścić łechtaczkę, aż zamruczała z rozkoszy. Adam uniósł lekko głowę, a gdy zauważył jej poczynania, tylko się uśmiechnął. Przycisnął głowę dziewczyny do swojego krocza, tak że uniemożliwił jej jakikolwiek ruch, więc nie mogła zrobić nic innego jak tylko ssać tego jego wielkiego kutasa w nadziei, że zechce jednak zawitać nim do jej spragnionej dobrego rżnięcia cipki.

Czuła, że jego penis robi się coraz twardszy, za chwilę wystrzeli jej do gardła i będzie po zabawie. Adam w tym momencie puścił jej włosy i dał nieco swobody. Zaczęła więc sama ruszać głową w górę i w dół, ssąc jego kutasa, jakby nie mogła się doczekać aż gęsta sperma wypełni jej usta. Przestała się nawet masturbować, tylko skupiła się na doprowadzeniu go do finiszu. Jeszcze parę ruchów i poczuła pierwsze krople na języku. Za nimi poszły kolejne strumienie. Uwielbiała to, zawsze wtedy chętnie połykała całość, nie chcąc zmarnować ani kropelki. Podniecało ją, kiedy facet dochodził jej w ustach, ten cierpki smak był dla jej młodego ciała jak zastrzyk endorfiny. To było jak mini orgazmy, dzięki którym czuła się spełniona, na swoim miejscu. Kiedy przełknęła już całość, wylizała kutasa do czysta i podniosła się z kolan.

– Mmm, byłaś świetna, kochanie – stwierdził Adam, poprawiając się krześle. Jego penis, pomimo wielkiej dawki spermy, którą przed chwilą wystrzelił, nie opadł jeszcze do końca. Anna poczuła, jak jej ciało ogarnia kolejna fala podniecenia, które kumulowało się w wyposzczonej cipce, tak łaknącej jakichkolwiek pieszczot. Chciała by wziął ją w tym momencie, pragnęła poczuć tego wielkiego kutasa, jak rozpycha się w jej wnętrzu, jak rżnie ją niczym małą kurewkę na tym wielkim biurku. Nie liczyło się to że są na uczelni, że w każdej chwili ktoś może wejść do pokoju – chociaż o tak późnej porze w gmachu poza nimi zostały już tylko sprzątaczki. Potrzebowała Adama i zamierzała go zdobyć, bez względu na wszystko. Przysiadła na brzegu biurka, uśmiechnęła się, a rękę włożyła pod majtki wprost do środka swojej idealnie wygolonej cipki.

– Weź mnie, tu i teraz – drugą dłonią złapała go za połę marynarki i przyciągnęła do siebie. Krzesło przysunęło się zaś, jego głowa zatrzymała się blisko jej przemoczonej i pulsującej z pożądania muszelki.

Palcami odsunął koronki i językiem zaczął swoją pieszczotę. Zaczął od tego małego guziczka, który wrażliwy na dotyk, jakby skurczył się, by za chwilę znowu urosnąć, powodując u Anny drżenie całego ciała. Dwoma palcami torował sobie drogę do wnętrze jej kobiecości, co nie było trudne, zważywszy na obfitość wypływających z niej soków. Następnie wprawny język podążył za palcami. Teraz między wargi sromowe, jakby chciał spróbować, czy w środku jest równie smakowita jak jej nabrzmiała łechtaczka. Lizał zachłannie cipkę, przygryzał łechtaczkę, palcami zaś pieścił ją od środka. Wpychał je i wyjmował, poruszał nimi szybko, tak że Anna poczuła kolejną falę podniecenia zwiastującą, że już niewiele jej potrzeba do pełni szczęścia.

– No, zerżnij mnie w końcu! Chcę poczuć twojego kutasa – nie mogła się doczekać.

– Poproś! – Delikatnie klepnął ją w cipkę.

– Proszę, pieprz mnie, zrobię wszystko, co tylko zechcesz, tylko wejdź w końcu we mnie bo już nie wytrzymam! – Jęczała, podczas gdy on dalej rozpychał palcami jej wnętrze.

W końcu podniósł się, wziął nabrzmiałego kutasa w dłoń i wprowadził go do środka. Tego jej było trzeba. Jęknęła i wbiła mu paznokcie w plecy.

Już nie był delikatny i subtelny. Wbijał się w nią coraz mocniej i szybciej. Stał tak oparty rękami o biurko i brał studentkę tak mocno, że mebel zaczął skrzypieć pod ich naporem. Anna nie mogła powstrzymać jęku. Niedługo była już bliska krzyku. To niesamowite, jak cudownie członek wpasował się w jej wnętrze, wypełniał je w zupełności, tak że nie zostało już ani milimetra wolnej przestrzeni, dotykał wszystkich ścianek, każdego z nerwów, dzięki którym mogła czuć te cudowne mrowienie zwiastujące nadchodzący orgazm. Coraz szybciej, teraz i on zaczął jęczeć. Złapał w dłoń jej pierś i przybliżył do ust. Ugryzł za sutek, powodując syk bólu zmieszanego z rozkoszą. Nawet nie wiedziała, że takie zachowanie może jej się podobać. Nigdy nie pozwalała byłym kochankom na takie pieszczoty. Teraz nie miała nic do gadania, była zakleszczona w żelaznym uścisku rąk i jedyne co jej pozostało to przeżywać te słodkie tortury. W końcu wypuścił jej piersi i rękami złapał ją za biodra, mocniej nabijając na swój pal. Nagle wsunął dłonie pod jej pupę i uniósł studentkę w górę. Odwrócił się i przyparł ją do ściany, całując tym razem usta i przygryzając wargę. Jedną wciąż ją podtrzymywał, zaś drugą wziął zamach i klepnął w pośladek. To też jej się spodobało i jeszcze bardziej podkręciło. Jęczała tak głośno, aż musiał zakryć jej usta, inaczej słychać by ją było w całej okolicy. Kiedy jednak ugryzła go w palec wskazujący, nie wytrzymał i jęknął przeciągle, w chwilę później zalewając jej wnętrze gorącą spermą. To znowu podziałało na nią pobudzająco. Jeszcze tylko parę ruchów i ona również doszła, co oznajmiła mu mocnymi skurczami pochwy oraz głośnymi jękami i urywanym oddechem. Trwali tak dobrą chwilę, w zawieszeniu dochodząc, do siebie po tak ostrej jeździe. W końcu postawił ją na ziemi.

– Co ty mi zrobiłaś, kobieto! – Powiedział to niby z wyrzutem, jednak uśmiechając się pod nosem. Pomału doprowadzał się do porządku, włożył bokserki i zapiął spodnie.

– To, na co od dawna miałam ochotę – i się uśmiechała, posyłając mu zmęczone spojrzenie.

Objął ją w talii i przyciągnął do siebie, po czym raz jeszcze pocałował.

– Mam nadzieję, że to nie był ostatni raz – wyszeptał, trzymając Annę w uścisku.

– Za dobry jesteś, bym tak łatwo ci teraz odpuściła – ze śmiechem odsunęła się od profesora i zaczęła poprawiać spódniczkę i zapinać guziki koszulki.

 „Ta dziewczyna jest jak dynamit” pomyślał. Gdyby nie to że sama zrobiła pierwszy krok, nigdy by nie dał po sobie poznać że go pociąga. Jego maska chłodu i opanowania doskonale chroniła go przez tyle czasu. A jednak, na nic się zdała powściągliwość, oraz dystans, ta dziewczyna w jednej chwili złapała go na swój haczyk. Może teraz zrobić z nim co tylko chce, a on potulnie pójdzie za nią, jak piesek na smyczy.

Anna przyglądała mu się spod przymrużonych powiek. Jednak pozory mylą, siedzą w nim jakieś emocje i z tego co zdążył pokazać przed chwilą, to te nie całkiem najgorsze. Chyba da mu szansę.

Podeszła do niego i zaczęła zapinać mu koszulę. Pozwolił jej na to, siedząc na brzegu biurka i uważnie ją obserwując. Czy tylko z nim pogrywa, czy też naprawdę coś do niego poczuła? Nie mógł jej rozgryźć. Kiedy już uporała się z ostatnim guzikiem, pocałowała go w szyję i powiedziała:

– Do zobaczenia jutro, panie profesorze – po czym wróciła po porzuconą torebkę. Wyciągnęła z niej notes i zaczęła coś pisać. Wyrwała kartkę, zebrała swoje rzeczy i wychodząc położyła ją na biurku ze słowami:

– To jest mój numer telefonu oraz adres. Wpadnij, jak będziesz w pobliżu – uśmiechnęła się po raz ostatni i wyszła z sali, zamykając po cichu drzwi.

Oszołomiony Marczuk opadł na krzesło i wpatrywał się w kartkę. W pustym budynku rozchodził się echem stukot jej obcasów, a on siedział w bezruchu, z uwagą w pełni skupioną na tym skrawku papieru. Nie wiedział sam, czemu uśmiecha się przy tym dość głupkowato. Jedno było pewne: nie raz znajdzie się w pobliżu…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Aż chciałoby się być takim profesorem!

Miło czasem przeczytać takie opowiadanie, pochodzące jakby z innej epoki, nim jeszcze ekscesy #metoo i podobnych akcji wyjałowiły życie uczelniane z jakkolwiek rozumianej zmysłowości 🙂 a potem przyszła pandemia i nauczanie zdalne kompletnie zabiło romans na uniwersytecie. Ech, kiedyś to były czasy!

Napisz komentarz