Fantasmagoria na wieczór (Magaly)  4/5 (1)

8 min. czytania

Poniższe opowiadanie jest publikowane powtórnie w ramach cyklu Retrospektywy. Pierwszy raz pojawiło się na portalu Najlepsza Erotyka 11 lipca 2016 roku.


Siedząc pośrodku krakowskiej starówki tonącej w rozedrganym sierpniowym upale, odurzona szmerem fontann, oddawałam się ulubionej zabawie: wyławianiu z tłumu najprzystojniejszego mężczyzny. Po znalezieniu zdobyczy, zaklinałam rzeczywistość na wszystkie świętości, by zechciał zwrócić ku mnie spojrzenie. Czasami się udawało, ale i na tym też kończyło. Żaden nie padł porażony mym urokiem, ani nie porwał mnie ze sobą. Zaabsorbowana grą, zapomniałam o mojej grupce podstarzałych Francuzów. Ich zbliżające się głosy wyrwały mnie z zamyślenia.

– Przysypiasz, przewodniczko? Nie widzisz, że zbiera się na burzę? Schrońmy się gdzieś przed obiadem – zaproponował Emmanuel, wskazując na niebo osnute tu i ówdzie chmurami.

W Galerii Krakowskiej moi podopieczni snuli się sennie po zakamarkach holu. Niech sobie pofantazjują przed witrynami z wyszukaną damską bielizną, niech pożerają wzrokiem seksowne ekspedientki! Ja jeszcze powrócę do mej zabawy, usadowiona na wygodnej ławce – tu też nie brakowało kandydatów do moich fantasmagorii. Wiedząc jednak, że prędzej czy później padnie hasło „obiad”, ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu zacisznego miejsca na posiłek. Właśnie rozglądałam się za kartą dań przed ekskluzywną restauracją, gdy nagle wpadłam na wysokiego kelnera. Zanim zdążyłam zareagować, usłyszałam jego uprzejme „przepraszam”.

Kontakt ciał przez ułamek sekundy wystarczył, by połączyć nas w długim spojrzeniu. Jeszcze przez chwilę trzymałam śmiało uniesioną głowę, jak skamieniała, a on przenikał mnie czarnym wzrokiem. Odszedł bez słowa, a ja zrozumiałam, że właśnie dokonałam wyboru. Teraz wystarczyło zebrać grupę i przekonać ją, że to najlepszy lokal w całej galerii. Nie zabraknie mi argumentów. Liczyło się jedno: przedłużyć i pogłębić relację z wyjątkowo przystojnym mężczyzną. Gdy tylko wybraliśmy stolik, „mój” kelner pojawił się natychmiast z kartami dań.

– Czy podać coś do picia? – spytał, dotykając mnie spojrzeniem, sprawiającym, iż poczułam łagodne ciepło otulające ciało.

– Poproszę butelkę czerwonego wina. – Wskazałam nazwę na karcie. Kiedy notował, zdążyłam zauważyć na kieszonce jego czarnej koszuli przypinkę z imieniem „Krzysztof”.

Bezpiecznie zakotwiczona przy stoliku, siliłam się na dyskrecję, obserwując płynność, z jaką dryfował pomiędzy klientami, bufetem i zapleczem kuchennym.

– Jakie wrażenia po trzech dniach zwiedzania, Antoine? – rzuciłam, wracając do roli przewodniczki.

– Świetne – odparł, zanurzony w menu, które oprócz tłumaczenia na angielski i niemiecki zawierało zdjęcia najważniejszych dań.

– Cóż za urocze miasto! – wtrącił Emmanuel. – Ileż tu pięknych kobiet! – Rozejrzał się po zapełnionej sali z filuternym uśmiechem.

– Anno, pomóż nam wybrać specjalność firmy – niecierpliwił się Georges.

Apetyczne fotografie umieszczone w karcie ułatwiły wybór dań. Lekkim kiwnięciem głowy przywołałam wpatrującego się we mnie kelnera. Zebrałam wszystkie siły, by składając zamówienie, oczarować go głosem i uśmiechem.
Pierwszy łyk wina zaskoczył cierpko-kwaskowatym smakiem, lecz każdy następny przyzwyczajał podniebienie do szlachetnego taninu. Pogrążona w degustacji, przypomniałam sobie, że namówiłam Emmanuela na kupienie albumu z rysunkami Andrzeja Mleczki, zapewniając, że zrozumie jego humor bez znajomości języka polskiego. Zwabił go zresztą sam tytuł: „Kamasutra – sto pozycji dla każdego”. Zaczęliśmy wertować kartki pokryte rysunkami z dymkami lakonicznych opisów. Nie pomyliłam się – humor to uniwersalny język. Emmanuel reagował wybuchami śmiechu przy każdym nowym obrazku, zanim zdołałam przetłumaczyć krótki tekst.

– Popatrz Emmanuel, tu masz pozycję niemiecką – przetłumaczyłam.

– A widziałaś grecką? Aha, nie zapomniał nawet o francuskiej – zauważył z pewnością konesera.

Udawałam mocne zaangażowanie w przeglądanie albumu, lecz w rzeczywistości pilnie śledziłam kroki Krzysztofa, wiedząc, że przepływa wysoko ponad naszymi głowami i łatwo może zauważyć rodzaj rysunków, które tak nas rozbawiały. Kiedy wrócił z drugą butelką, poczułam, że się rumienię i zamknęłam album, niechcący pokazując wymowny tytuł. Rozlewał wino powoli, ociągając się przy moim krześle, a ja syciłam się bliskością młodego męskiego ciała. Gdy odszedł, zaczekałam, aż zniknie na zapleczu, by poprawić dekolt bluzki i obciągnąć krótką spódnicę z rozporkiem z przodu. Dyskretnie pochyliłam się nad puderniczką, pośpiesznie poprawiając makijaż.

Powrócił z kopiastymi daniami. Francuzi przerwali na chwilę rozmowę, zachwyceni kunsztowną kompozycją kształtów i kolorów z grillowanych warzyw, otaczających kotlety de volaille. Pierwsze kęsy, popite winem, rozluźniły jeszcze bardziej języki i wzmogły rozmowność. Lecz ja delektowałam się w milczeniu feerią smaków i starym burgundem, który odurzał coraz przyjemniej i odgradzał mnie od konwersacji podopiecznych. Wsłuchana w siebie, zawieszona w szmerze sali, dałam się otoczyć niepostrzeżenie obłokami erotycznych fantazji. Odruchowo podniosłam głowę i spostrzegłam utkwione we mnie oczy Krzysztofa, pochylającego się nad bufetem. Cóż za spojrzenie! Przeszyło mnie czule, do głębokości. Od razu zmiękłam w środku i zrozumiałam, że od tej pory będę milcząco błagać o następne muśnięcia tego ciemnego wzroku.

Smagła twarz, ciemne włosy i czarne oczy – to przecież mój ideał mężczyzny! A wysportowana i smukła sylwetka – to szczyt mych erotycznych marzeń! Gdyby tak zajrzeć z bliska w te jarzące węgle oczu! Dotknąć zmysłowych warg. Pocałować. Wtulić się w silne ramiona. Przylgnąć do promieniującego młodością ciała. W jakież podniecenie wprawiły mnie te mrzonki! Wypełniły mnie całą, prężącą się już w oczekiwaniu. Grudki sutków stwardniały pod bluzką, poczułam ciepłą wilgoć sromu.

Jeszcze raz podnieść głowę, właśnie teraz! Połączyć się z Krzysztofem w uścisku spojrzenia. I już więcej nie odwracać wzroku, nie spuszczać oczu. Oddać się całkowicie grze, która mnie tak omotała. Dać mu do zrozumienia, że podoba mi się i gotowa jestem na wszystko. A niby czego miałabym się obawiać w tej anonimowej przestrzeni? Czyż nie czułam się bezpiecznie w sali wypełnionej hałasem, gdzie każdy był zajęty swoim posiłkiem i wsłuchany we własne słowa? Niedługo stąd zniknę i pewnie nigdy nie wrócę. Cóż w tym ryzykownego? To tylko niewinne fantazmaty! Dość wahań, czas najwyższy oddać się jakże intrygującej grze!

Jak zahipnotyzowana, wodziłam wzrokiem za Krzysztofem, podziwiając harmonię i grację jego ruchów. Zniewalające pożądanie powoli wypełniało każdą cząstkę mego ciała. Kiedy spostrzegłam, że ociągał się przy stoliku młodych klientek, wezbrały we mnie dławiące obawy. Dwie farbowane blondynki, drażniące młodzieńczą świeżością, mogłyby przecież odwrócić jego uwagę ode mnie! I tak skończyłaby się moja zabawa. Burza chaotycznych emocji eksplodowała w głowie. A może to zazdrość? Tylko właściwie o co?

Nagle Krzysztof odwrócił się od ich stolika i podszedł do mnie tak blisko, że poczułam jego ciepło i przyjemną woń perfum.

– Czy wszystko w porządku? Czy smakowało? – spytał łagodnym głosem, zanurzając we mnie wzrok. Potaknęłam milcząco, a on rozlał resztę wina do pękatych lampek i odszedł z pustymi talerzami.

Czyżby zamierzał mnie uspokoić? Może rzeczywiście wyczuł mój niepokój i zazdrość? Niby jak mógłby to wyczytać? Przecież on tylko wykonuje swą pracę! W każdej restauracji słyszymy podobne pytania. A może już chce się wycofać i zostawić mnie samą w tej grze? Przecież zaangażowałam się w nią – całą sobą! Za mocno go zapragnęłam, by to teraz zatrzymać! Zresztą, moje ciało zdecydowało już za mnie: stawało się bezwolne.

Obezwładniający chaos załaskotał przyjemnie, choć pewna część mojej osoby chciałaby się wycofać, by zakończyć wyimaginowaną dziecinadę. Wystarczyło tylko odwrócić głowę do mych podopiecznych i zanurzyć się w ich ożywioną dyskusję po suto zakrapianym posiłku. Lecz jak można uciekać przed zniewalającym wzrokiem pożądania? Natarczywym i władczym. I jakże podniecającym!

Przykuta resztkami sił do rzeczywistości, wyjęłam z torebki notes i ołówek. Zaczęłam zapełniać kartkę po kartce, wylewając strumień odczuć wywołany wzbierającym podnieceniem. Chaotyczne zapisywanie na dobre odgrodziło mnie od grupy. Teraz mogłam do woli obserwować Krzysztofa. Rzucić za nim wzrokiem od czasu do czasu, udając, że piszę. Coraz wyraźniej klarował się mój cel: zaintrygować go tym, co zapisuję. Grać dalej? Nie poddawać się? Chwytać marzenia? Z niewymowną przyjemnością stwierdziłam, że rozhuśtane erotyczne fantazje zaczęły szalenie mnie odurzać.
Nagle wydało mi się oczywiste, że on naprawdę zechciał mnie dotknąć, wsunąć rękę w dekolt, a nawet między uda. Podniecała mnie sama myśl o reakcji jego ciała, gdy tak muskał mnie wzrokiem czy wtapiał się w mój zapach, klucząc w pobliżu.

* * *

Kiedy Krzysztof przechodził obok stolika, zapragnęłam, by nagle schwycił mnie za rękę, bo sama nie odważę się na żadną inicjatywę. Zamarzyłam, by jego uścisk był mocny i zdecydowany. Żeby poprowadził mnie przed sobą, kierując w stronę szatni kelnerów. Nie odezwie się słowem, ja też o nic nie spytam. Poczuję silną dłoń na plecach, popychającą mnie do środka i usłyszę chrobotanie klucza w zamku. Zanim zdążę się odwrócić, złapie mnie brutalnie od tyłu i mocno przyciśnie.

Jednak zdołam odwrócić się twarzą i obnażyć piersi, błagając w milczeniu o wargi na mych sutkach. Lecz on nagle ujmie me ręce w przegubie i uwięzi je za plecami. Przytrzymując mnie nadal jedną ręką, drugą ściągnie mi majtki, łatwo dostępne pod krótką spódnicą. Dopiero wtedy przylgnie do mych rozedrganych ust, z których nie zdąży się wyrwać żadne słowo – spije z nich nieme okrzyki nieposkromionej rozkoszy. Powoli zsunie usta po szyi, zapominając się w zachłannym ssaniu nabrzmiałych brodawek.

Potem uklęknie i delikatnie rozszerzy mi uda, by dotrzeć ustami do pulsującej łechtaczki. Zniewolona czułymi pieszczotami, wyzwolę z siebie orgazm, który wzbierał we mnie od chwili spotkania. A Krzysztof płynnie zgra się z jego rytmem, by podsycać go z coraz większą namiętnością. Przez zaciśnięte zęby będę błagać, by przestał, będę powtarzać, że go nienawidzę, będę się skarżyć, że oszaleję – od tego ciągłego zamierania i zmartwychpowracania.
Kiedy wyczuje, że w gardle zbiera mi się okrzyk powracających fal ekstazy, nagle zatka mi usta i zmierzy intensywnym spojrzeniem. Tym samym co na początku – od którego wszystko się zaczęło. Ten władczy wzrok pomoże mi nieco ujarzmić miłosne uniesienie. Nie na długo. Znowu go zapragnę, ze wzmożoną żarliwością. Lecz pozwolę, by obnażył się w ciszy, przymykając pruderyjnie oczy. Niczego nie zobaczę, lecz same odgłosy podniecą mnie do szaleństwa: brzęk rozluźnianej sprzączki od paska, chrobot suwaka, odgłos zsuwających się spodni.

Przyjmę go miękka i wilgotna. Zdławię w sobie okrzyki łączących się ciał, lecz nie powstrzymam łez, które zaczną spływać po policzkach w miarę powolnych i regularnych ruchów. Dopiero teraz podniosę powieki, by móc nasycać się z bliska jego oczami, coraz ciemniejszymi i groźniejszymi. Będę go zaklinać, by nigdy nie przestawał, by wypełniał mnie sobą bez końca. Aż zatracę się kompletnie, dostrzegając kalejdoskop barw w źrenicach kochanka, coraz szerszych i zmąconych upojeniem.

* * *

A przy stoliku, moi podopieczni wyczerpali tematy i zdołali poprosić o rachunek. Wyrwali mnie z odrętwienia, spostrzegając, że choć pochylona nad notesem, nie piszę już od dłuższego czasu. Jeszcze odurzona siłą orgazmu, spojrzałam nieprzytomnie na Krzysztofa, stawiającego na stoliku kieliszki z żurawinową nalewką.

– To od firmy – oznajmił z nutką rozczulenia w głosie.

Wydało mi się, że jego twarz promieniowała spełnieniem. Aha, czyli powrócił już do pracy? Zerwał więź, która połączyła nas w erotycznym szaleństwie? Może to i lepiej, że tak skończył – przecież już go nie potrzebowałam po tylu falach orgazmu. Czyżby to tylko mi się śniło? Teraz już sama nie wiedziałam, czy to wszystko naprawdę się przydarzyło. Musiałam powoli się pozbierać i zapanować nad ciałem.

Poprosiłam Francuzów, by zaczekali na mnie przed restauracją. Wyciągnęłam z torebki dużą chustę i zawiązałam ją na biodrach, poprawiając zmiętą spódnicę. Przed wyjściem, zabrałam z naszego stolika pozostawiony album „Kamasutra”.
Pooglądam go jeszcze dziś wieczorem – razem z mężem, który nareszcie dotrze do Krakowa. Wypełniona niespodziewanym podnieceniem, powitam go namiętnie w pokoju hotelowym, stęskniona za harmonią naszego współżycia.

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Serdecznie witamy na naszych łamach nową Autorkę Najlepszej Erotyki 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Witam i pozdrawiam wszystkich 🙂

Pozdrawiam 🙂

W Krakowie nie mamy starówki…, autorka zapewne z obecnej stolicy. Pozdrowienia

Dokładnie. Ze starówką to proszę wracać do Warszawy

Wrócę i do Warszawy i do Krakowa. Wkrótce nadrobię zaległości – każde miasto jest moje, wystarczy je odwiedzić 🙂 Można mieć kontakt erotyczny z miastem, nie tylko językowy…
Zgadzam się, że w pisaniu należy dbać o każdy szczegół. Jednak z mojej perspektywy rywalizacja Krakowa i Warszawy nie ma znaczenia. Od dawna zresztą obserwuję zaciekłą konkurencję, nawet małych miejscowości – raczej na Zachodzie Europy. Wiem, wiem, to ich mieszkańcy z ich ludzkimi zapędami. Pasjonujące.

Fakt, w Krakowie nie ma Starówki z dużym „S” 🙂 Dlatego w tekście piszę przez małe „s”. A dla urbanistki każde klasyczne miasto posiada starówkę – historyczne serce.
Czyli Stare Miasto? Gdyż Rynek to tylko plac. Nie jestem warszawianką, jedynie przejezdną…
Proszę o pobłażliwość dla „starego emigranta”, który nie ma częstego kontaktu z krajem i językiem.
Dziękuję za uwagi i wskazówki.

Krakowski Rynek, to tylko PLAC dla Pani, urbanistki? Choc od lat nie mieszkam w Krakowie, chetnie Pania zaprosze na wlasny koszt i oprowadze po Rynku. Magali czy Magalie – tak by to wygladalo po francusku chyba. wiec raczej nie Francuzka? Jezeli rzeczywiscie jest Pani francuska urbanistka, czy moglaby Pani cos napisac o francuskich miastach spiralnych? O winie rowniez, prosze zaczac od St Emillion moze… Pozdrowienia z Saintes Maries de la Mer i gratulacje dla niewatpliwego talentu!

Hm… Proponuję poczytać ze zrozumieniem:
„Czyli Stare Miasto? Gdyż Rynek to tylko plac. Nie jestem warszawianką, jedynie przejezdną…”
I nie nadużywać poczciwego JW23, zwanego również filuternie „jabolain de la patique”. 😉

Cześć Anonim,
wracam do dyskusji. Pozdrawiam i życzę miłego pobytu w SMM, gdzie akurat nie byłam, ale nieraz przejeżdżałam w pobliżu (a ostatnio gościłam w Montpellier w ramach pracy). Uwielbiam te okolice, ale nie znoszę upału. Znam lepiej Kraj Basków, gdzie często pada i lata są chłodniejsze.
O urbanistyce i winach możemy dysktować, ale to oddali nas od wątków erotycznych 🙂 A przecież wszystkie te informacje można znaleźć w Necie. Lepiej już wybrać się na degustacje w lokalnych piwniczkach 😀
Tak, St Emilion to klasyka. Nieraz objeżdżałam korki w Bordeaux zapuszczając się w drogi przemierzające winnice St Emilion. Ileż w tym kraju malowniczych „winnych szlaków” (routes de vin). A ile gatunków win do odkrycia…
To tyle na dzisiaj. Dziękuję ślicznie za komplement – najważniejsze, by nie przestawać pisać 🙂

Gratuluję świeżego podejścia do tematu i odwrócenia ogranych schematów.

Dziękuję niezmiernie. Jak już wspomniałam, bez Waszej zachęty nie da się pisać, nawet do szuflady. A takie słowa motywują ogromnie.
Skoro tak trudno pisać o erotyce, szukam nowych pomysłów. Może jeszcze coś wymyślę?

Hmmm, ze smakiem napisane. Kto wybiera wino?

Ogromnie dziękuję za miłe słowa. Bez tego nie da się pisać dalej 🙂 Chyba wszyscy potrzebujemy tej motywacji i dopingu czytelników…
Kto wybiera wina? Bohaterka, bo jest koneserką 🙂 Właściwie nie wiemy, czy jest Polką czy też mieszka we Francji. Ważne, że ceni smak, jakość i odurzające właściwości starego burgunda 🙂
Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji o winach 🙂

Przede wszystkim podoba mi się, jak Autorka operuje słowem, jakie bogactwo języka odkrywa przed Czytelnikiem. Fabuła niezbyt skomplikowana, ale chyba nie o rozbudowaną historię tu chodzi, tylko o pokazanie, że kobieta do zwierząt monogamicznych nie należy i ta wzmianka w zakończeniu o harmonijnym stadle pozostawia mi w ustach nieco cierpki posmak.
Dziękuję i proszę o więcej. 🙂

Dzięki za tak miłe słowa. Postaram się… Trudno sobie wyobrazić lepszą rekompensatę za ciężką walkę z językiem – jakże zdradliwym!
Próbowałam zagrać z Czytelnikiem. Nie dopowiadać jak było w rzeczywistości. Ciekawe, na ile to mi się udało?
A koniec? Niezamierzona ironia… Może inna perspektywa pokoleniowa…

W moim odczuciu erotyka w tekście jest jasno czytelną fantazją, choć próby zamazania granic planów dostrzegam.
A czy zakończenie brzmi ironicznie? Czytając miniaturę, odniosłam wrażenie, że ostatni akapit ma osłodzić i ocieplić niewinną rozwiązłość; podkreślić, że przecież nic się nie stało. Ironii nie wyczułam. Ale kiedyś już dyskutowałam z Seelenverkoperem i kenaarf pod własnym tekstem na temat rozbieżności odczuć Czytelników i zamiarów Autora. 🙂

Hej Artimar,
dzięki za dyskusję. Może niepotrzebnie wyskoczyłam z tą auto-krytyką o ironii (chyba przypomniała mi się reakcja pierwszego korektora, który podkreślił kontrast opowiadania z zakończeniem, używając wyrażenia „O ironio! Po tym wszystkim bohaterka myśli o mężu 🙂
Tak jak korektorzy, czytelnicy też reagują różnie, zależnie od ich osobowości, doświadczeń życiowych i gustów.
Jeszcze raz dziękuję za pochlebne słowa 🙂

Zawsze powtarzam, że nie jestem fanką krótkich form. Człowiek ledwo co zagłębi się w historię, liźnie stylu autora, a tekst już się kończy. Tak jest i w tym przypadku. Zwłaszcza, że styl Autorki jest obiecujący. A wziąwszy pod uwagę fakt, iż od dłuższego czasu przebywa na obczyźnie (nie wiem, na ile ma kontakt, czy też nie, z ojczystym językiem) należy docenić kunszt słowa. Krótkie opowiadanka też trzeba umieć pisać. I tutaj drugi plus dla Magaly.

A ukazanie, że kobieta – pomimo rzekomego, udanego związku – fantazjuje o seksie z obcym mężczyzną, bardzo mi się podoba.

Debiut rokujący. Pozostaje czekać na kolejne teksty.
Pozdrawiam,
kenaarf

Jak miło czytać te słowa, Droga Korektorko 🙂
Tak, pracy miałaś dużo, bo pomimo wysiłków, by zachować kontakt z językiem, nigdy nie będę operować polszczyzną tak łatwo jak Wy 🙁 Chociaż pocieszam się ,że znajomość innego języka zmusza mnie do odkrywania języka polskiego – szczególnie przy tłumaczeniu.
Wkurzyłam się dwa lata temu, gdy zaczęłam pisać tekst na polonijny konkurs – nie udawało mi się myśleć po polsku! Musiałam tłumaczyć wyrażenia ze słownikiem! Wtedy się uparłam, by czytać więcej po polsku i nawet pisać.
Jak to powiedział Czesław Miłosz? Coś w stylu, że „emigrant to człowiek, który stracił wszystko, oprócz języka”. Jeśli więc stracę język macierzysty, to stracę wszystko… No i wtedy nawet te wina o których dziś pisałam mi nie pomogą 😀
Tak, pisanie to łączność z krajem i z bliskimi. To „umocnienie korzeni,by móc rozwinąć skrzydła w szerokim świecie”, jak to określił jeden z jurorów tamtego polonijnego konkursu 🙂
Pomyślę o dłuższym tekście. Pomysłów nie brakuje, tylko czas ucieka zdradliwie.
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za trud korekty,
Magaly

Piękne.
Dawno nie kosztowałem tak wyśmienitego dania. Podane w kiczowatej GK, winno się znaleźć daleko za murami miasta. Bardziej widziałem tu zamek w Przegorzałach (jeśli mamy się trzymać Krakowa), restauracja u ZIYADA, widok na Wisłę, kolejne ekspozycje natury przeplatane z kolorowymi osadami i daleki horyzont zamknięty tatrzańską koroną. Czując delikatny powiew wiatru na twarzy, tam sobie wyobraziłem bohaterkę opowiadania.
I po chwili wróciłem do sterylnych wnętrz GK, mając głęboko w podświadomości nadzieję, że autorka poprowadzi jeszcze nie raz moje zmysły ku kulinarno-erotycznym rozkoszom.
Dziękuję.

Napisz komentarz