Te przeklęte drony (Maksim Wolff)  3.36/5 (27)

15 min. czytania

Źródło: Pixabay

Noc była spokojna i ciepła, las pachniał żywicą i wysuszonym igliwiem. Szła samotnie, okryta czarną peleryną, z głową ukrytą pod kapturem. Krok za krokiem, bez pośpiechu, patrząc w ciemność przed sobą, kroczyła ścieżką zaczynającą się tuż przy jej domu, prowadzącą w głąb lasu, która na swym końcu stykała się z zapomnianą, brukowaną drogą. Trakt nie łączył nic poza dwoma nasypami kolejowymi i wydawało się, że nie ma początku ani końca. Wyrastał z ziemi kilka metrów przed wiaduktem, przechodził nad dwoma srebrnymi szynami i ginął pod warstwą igliwia i mchu tuż za nim.

Zatrzymała się i spojrzała na szary zarys budowli, rozejrzała się, a potem ruszyła, schodząc z nasypu tuż przy pierwszym filarze.

Przekroczyła mizerny rów wyznaczający granicę lasu i torowiska, gdzie szara i zmęczona trawa łączyła się z rudymi ostrymi kamieniami, przeszła po nich bosymi stopami i wstąpiła na chłodny, betonowy podkład.

Spojrzała na jasny fragment uformowany w legar i szynę spoczywającą na nim, a potem jej wzrok pognał w dal po srebrnych wstęgach, do miejsca, gdzie ginęły w ciemnościach.

Zsunęła kaptur, odsłaniając ciemne, długie, starannie uczesane włosy.

– A więc tu się wszystko zacznie – powiedziała szeptem, po czym rozsupłała tasiemkę przy szyi i odrzuciła w bok pelerynę. Ostrożnie przekroczyła tor, wpierw jedną stopą, a potem drugą, dbając przy tym, aby nie zejść z betonowej belki i gdy była już pośrodku niej, ponownie spojrzała w dal.

Las zaszumiał niespokojnie, jakby ostrzegawczo, owiał chłodnym powietrzem twarz kobiety, wplótł się we włosy, mierzwiąc je, szarpnął białą suknią, jakby chciał ją z niej zerwać, lecz nie został usłyszany przez nikogo i jakby tym onieśmielony, umilkł nagle.

Uśmiechnęła się i spojrzała w niebo, na jasne gwiazdy, sierp księżyca wiszący tuż nad wierzchołkami drzew i na jedyną chmurę, która zdawała się trwać w miejscu, niczym ogromna, przyszpilona ćma.

– Jest pięknie – stwierdziła, a w jej słowach nie było krzty smutku ani żalu, tylko radość i spokój.

Nagle poczuła czyjąś obecność. Na skraju lasu, od strony domu, stała postać.

– Więc jednak przyszedłeś! – krzyknęła i serce jej radośniej zabiło.

– Wiedziałam, że przyjdziesz, byłam tego pewna – dodała, po czym przyjrzała się baczniej nieruchomej sylwetce. Zmartwiła się, że nie odpowiedział, że nie podszedł, nie uśmiechnął się, ale zaraz potrząsnęła głową, jakby chcąc obudzić się, lub wyrzucić z siebie niespokojne myśli i dodała z nutą smutku w głosie:

– Nie masz do mnie żalu?

Postać milczała.

– Nie gniewasz się, że tu przyszłam?

Nikt jej nie odpowiedział.

– Przecież tu to się zaczęło – kontynuowała, a w jej głosie rozbrzmiała dziewczęca radość.

– To w tym miejscu wszystko się zaczęło… prawda? Pamiętasz tamto lato, pamiętasz?

Zaśmiała się na wspomnienie tamtej chwili, a potem spuściła wzrok ze wstydu; tak samo, jak zrobiła to wówczas. Chwilę trwała w zadumie, rozpamiętując każdą minutę, każdą sekundę i tę jedną cząstkę czasu, którą uważała za najważniejszą.

– Nie powinieneś na mnie spojrzeć – powiedziała z żalem. – Nie takim wzrokiem, nie na mnie. Nigdy! – krzyknęła w złości, a potem szybko się uspokoiła i uśmiechnięta zwróciła twarz w stronę postaci.

– Ale to mi się spodobało… Było miłe i poczułam się młoda tak jak ty. Przez tę krótką chwilę miałam znowu siedemnaście lat i zawstydziłam się jak uczennica. Twoje młode spojrzenie mężczyzny przypomniało mi dawne czasy: liceum, randki, spacery i trzymanie się za dłonie…

– Nigdy ci nie powiedziałam tego, nie było czasu, ale wtedy zapragnęłam pocałunku… twojego pocałunku. To dlatego się zaczerwieniłam, a ty to zauważyłeś i uśmiechnąłeś się zwycięsko… Byłam zła na ciebie za to i gdybym mogła, to zabroniłabym ci spotykać się z moim synem i przychodzić do naszego domu, ale tego nie uczyniłam. Nie robiłeś niczego złego, a mój syn uwielbiał cię jak brata, więc udałam, że to wcale się nie wydarzyło, a potem zapomniałam aż do czasu, gdy wasi ojcowie kupili te przeklęte drony!

Dłonie kobiety zacisnęły się w złości.

– Do dziś tego nie rozumiem, dlaczego właśnie drony! Czemu na przykład nie wiatrówki! Wówczas to wasi ojcowie chodziliby z wami na strzelnicę, do lasu, czy na zawody strzeleckie i Bóg wie gdzie jeszcze, a tak to my, kobiety musiałyśmy zabierać was w plener, bo w mieście jest zakaz latania, a wy wymyślaliście sobie niespotykane projekty.

Kobieta zmrużyła oczy, zastanawiając się nad swoimi słowami.

– Czy ty przypadkiem nie kierowałeś waszymi planami? – spytała, lecz nikt jej nie odpowiedział.

– Oj chyba tak. – Uśmiechnęła się tryumfująco.

– Prawda? Przyznaj się, to był twój pomysł, by pojechać w góry na kilka dni i tam filmować ruiny zamku, wcale nie mojego Łukasza, prawda?

Pokręciła głową, nie dowierzając swemu odkryciu.

– To w twojej głowie zaświtał ten plan i wiedziałeś, że tylko ja nie mogłam się z tego wymigać, bo tylko ja jedna z rodziców nie pracowałam.

Nagły powiew powietrza targnął jej włosami, kładąc je na twarz i było w tym coś znajomego, coś, co pobudziło jej pamięć.

– To było pierwszego dnia. Pamiętam. Byłam zła na was, że musiałam tam być i zła na siebie, że dałam się tak łatwo namówić na wyjazd. Wy poszliście w teren z tymi przeklętymi dronami, a ja postanowiłam ukrywać przed światem swoją irytację i poopalać się z tyłu domku. – Spojrzała na postać z wyrzutem.

– Dron nadleciał od strony drogi, myślałam, że wracacie, rozejrzałam się, ale nigdzie was nie było. Podleciał blisko, bardzo blisko, aż śmigła pchające powietrze potargały mi włosy, a ja nie zareagowałam. Udawałam, że bawię się razem z wami. Uśmiechnęłam się do kamery, a ona potaknęła mi, kiwając się kilka razy w dół i w górę. Nawet mnie to trochę rozbawiło i byłoby dobrze, gdybyś na tym poprzestał, ale tobie to nie wystarczyło, prawda? Musiałeś mnie dobrze sobie obejrzeć, nagrać całą i jestem pewna, że użyłeś dobrego zbliżenia, gdy oko obiektywu przesuwało się po moich piersiach, brzuchu i udach. A wieczorem w salonie, gdy chwaliliście się swoimi filmikami, ty pokazałeś całą trasę przelotu swego drona: start, wierzchołki lasu, dolinę z horyzontem, drogę, dach naszego domku i z jakiegoś powodu nie nagrałam się ja. Nie wspomniałam o tym, nie zadałam pytania, a chyba powinnam. Może to by cię zatrzymało – kobieta zamyśliła się na chwilkę, po czym dokończyła ciszej – a może wcale nie chciałam, byś przestał.

Ciemna chmura nad jej głową zniknęła gdzieś niespodziewanie, jakby się rozpłynęła, za to księżyc wzniósł się wyżej i oświetlił swym blaskiem kobietę, stojącą między dwiema srebrnymi liniami szyn.

– Wiem, że to ty majstrowałeś przy termostacie w moim pokoju. Wszedłeś tam, udając, że szukasz swojej walizki, a przecież widziałam, jak wyciągasz ją z bagażnika auta i taszczysz na piętro. Nie domyśliłam się podstępu, byłam zbyt zła i zbyt zmęczona prowadzeniem samochodu, aby zwrócić na to uwagę. Nie byłam ostrożna. Nie zorientowałam się, że w pokoju jest zbyt gorąco z powodu włączonego grzejnika. Zauważyłam to dopiero następnego poranka, gdy inne pomieszczenia były przyjemnie chłodne, tylko nie moja sypialnia…

– Słyszałam, jak bierzecie prysznic, a potem jak zamykacie drzwi do swych pokoi. To był długi dzień i bardzo męczący, lecz ja nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym cholernym dronie i urywku filmu, który ponoć się nie nagrał. Nie wierzyłam w to i zastanawiałam się, co z nim zrobisz. Do jakich celów użyjesz.

Było mi duszno, więc otworzyłam okno, ale i to nie na wiele się zdało, więc odrzuciłam kołdrę. Pragnęłam zasnąć, zapomnieć o filmie i o tym, co możesz z nim zrobić, do czego jest ci potrzebny i wtedy przypomniałam sobie to miejsce – kobieta rozejrzała się wokół – i twoje pierwsze na mnie spojrzenie, moje zażenowanie i co gorsza, myśli i pragnienie, jakie wówczas miałam. – Zamknęła oczy, chcąc jeszcze raz poczuć tamtą chwilę, szybko jednak otrząsnęła się i spojrzała na postać.

– Sprawiłeś, że było mi nieznośnie gorąco – mówiła z czułością – i nawet zwiewna halka, w którą byłam ubrana tamtej nocy, wydawała mi się zbyt gruba…

– Była już głęboka noc, gdy usłyszałam, jak schodzisz po schodach, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Deska podłogi po drugiej stronie moich drzwi zaskrzypiała. Wahałeś się długie minuty, a ja nie umiałam nic wymyślić, więc tylko czekałam, modląc się, byś odszedł. Zabrakło mi odwagi i gdy zobaczyłam, jak klamka bezgłośnie opada, potrafiłam tylko zamknąć oczy. Leżałam na boku, ze zgiętym kolanem, i brzuchem mocno przyciśniętym do pościeli. Widziałam przez powieki nikłe światło wpadające z korytarza, usłyszałam, jak podłoga tuż przy moim łóżku zaskrzypiała pod twoim ciężarem, lecz bałam się otworzyć oczy. Bałam się, że gdy je otworzę, to nic nie powiem. Bałam się bardzo, że swoim milczeniem dam ci pełną władzę nade mną. Słyszałam twój oddech i moje bicie serca. Czułam zapach twego ciała i swoje pożądanie.  Twoją dłoń na moim policzku. Drgnęłam, pamiętasz? Drgnęłam z lęku, że na tym nie poprzestaniesz… Bezwolnie przywołałam z pamięci twoje oczy, jak na mnie patrzysz, jak w twoim spojrzeniu ukrywa się młodzieńcze pragnienie i stałam się nagle siedemnastolatką. Zobaczyłam siebie młodą i ładną, tą samą dziewczyną, którą mogłam oglądać na fotografii z liceum.

Spojrzała na postać i uśmiechnęła się wdzięcznie.

– Ty sprawiłeś, że odmłodniałam. Twoje spojrzenie, tak bardzo młodzieńcze, tak bardzo ostrożne, tak bardzo przypominający moją pierwszą miłość, mój pierwszy raz.

Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby twoja dłoń powędrowała zbyt daleko. Gdybyś nie był tak bardzo delikatny, gładząc moją szyję. Co zrobiłabym, gdyby przyjemny dotyk na moim ramieniu, sunąc w dół, zbłądziłby na biodro. Może bym otrzeźwiała. Może. Ty jednak poprzestałeś na tym i wycofałeś się z pokoju, zostawiając mnie samotną, drżącą i pełną niepokoju. Nie mogąc zasnąć, ubrałam się w szlafrok i wyszłam z domku. Tam na ławce z tyłu domu, w ciemną bezksiężycową noc, próbowałam zwalczyć w sobie rosnące uczucie, ale przegrywałam za każdym razem, gdy przypominałam sobie młodość. Dar, który próbowałeś ofiarować.

Westchnęła ciężko, jakby to wszystko, co powiedziała, było jej ciężarem.

– Następnego ranka zniknęliście z Łukaszem na cały dzień. Gdy się obudziłam, było już południe. Posprzątałam po was w kuchni i próbowałam nie myśleć o tym, co zdarzyło się w nocy. Wzięłam długi prysznic, pojechałam do miasteczka, zrobiłam małe zakupy na kolejne dni i kupiłam butelkę koniaku. Alkohol miał być lekarstwem na moje myśli. Tak sobie wymyśliłam i nie była to najmądrzejsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu.

– Wróciliście późno, prawie zmierzchało. Pamiętasz? Spytałam, czy udał wam się dzień, a ty odpowiedziałeś, że noce są ciekawsze. Łukasz tego nie usłyszał, był w toalecie, a ja, nie wiem dlaczego, uśmiechnęłam się głupiutko, a potem poczułam wstyd. Zaczerwieniłam się jak nastolatka i wiedziałam, że przyjdziesz do mnie w nocy. Byłam tego pewna i nie wiedziałam, czym to się skończy. Wypiłam dwa kieliszki koniaku na odwagę, by mieć siłę przeciwstawić się tobie, by nie dać się złamać, być twardą i przede wszystkim odporną na dotyk twoich dłoni. Alkohol przyniósł efekt odwrotny do zamierzonego. Pobudził moją wyobraźnię, przywołał wspomnienia i rozgrzał kobiecość. Byłam w pułapce i jedyne co wówczas wymyśliłam, to długi, zimny prysznic.

Gdzieś w oddali, za horyzontem, rozległ się przeciągły gwizd, szyny jęknęły, beton pod stopami kobiety drgnął. Spojrzała w ciemność przed sobą, jednocześnie czując lęk i niepewność. Zawahała się, jakby nie była pewna czy dobrze robi, ale szybko odrzuciła obawę i już na powrót spokojna, z lekkim rozbawieniem na ustach, zwróciła twarz ku postaci.

– Pamiętasz? Tego wieczoru długo staliście pod drzwiami jedynej łazienki, a ja czekałam, aż zimno ostudzi moje ciało i wygasi wszelkie myśli związane z tobą. O dziwo ten barbarzyński zabieg pomógł i wychodząc na korytarz, o niczym innym nie marzyłam, tylko o ubraniu się w ciepły sweter i wtuleniu w kołdrę, na kanapie przed telewizorem w salonie.  Nigdy wcześniej nie czułam takiego chłodu. Przenikał mnie całą i byłam pewna, że się rozchoruję, ale to byłaby i tak mała cena za unikniecie kontaktu z tobą.

Spojrzała w nieporuszoną twarz postaci.

– Nie masz mi tego za złe? – spytała kokieteryjnie.

Nikt jej nie odpowiedział.

– W telewizji leciał jakiś horror, nie pamiętam tytułu, nieważne. Ty i Łukasz przyłączyliście się do mnie i wydawało mi się, że odzyskałam spokój. Przez długie minuty nie istniałeś dla mnie. Byłam tylko ja, telewizor i kołdra, która w magiczny sposób przywracała we mnie ciepło.

W którymś momencie musiałam zasnąć, a gdy otworzyłam oczy, w pokoju panowała ciemność i samotność. Musiałam mieć sen, który pozostawił we mnie lęk. Nieokreślony, a jednak obecny wokół, jak mgła w ciemności, której nie można dostrzec, ale czuć ją całym ciałem. Zrzuciłam z siebie kołdrę i podbiegłam do schodów prowadzących na piętro. Z bijącym sercem, krok po kroku pokonałam stopnie i stanęłam między waszymi pokojami. Drzwi po prawej były ciemne i milczące, ale pod twoimi dostrzegłam słabe światło.

Poczułam ulgę i lęk nagle uleciał. To świadomość twojej obecności dodała mi siły i odwagi. Już nie byłam sama… – Kobieta zwiesiła głowę i chwile milczała, wpatrując się w rdzawe kamienie między jasnymi belkami kolejowych podkładów.

– Nigdy się nie dowiedziałeś, że byłam tamtej nocy w twoim pokoju. Nie usłyszałeś mojego cichego pukania, a potem bez twojej zgody uchyliłam drzwi. Siedziałeś tyłem do mnie, ze słuchawkami na uszach, wpatrzony w laptop.  W pokoju nie paliła się żadna lampa, lecz w blasku z ekranu dostrzegłam twój nagi tors, obnażone biodra i gołe, szeroko rozstawione nogi… Proszę, nie wstydź się tego, co zobaczyłam, bo sprawiłeś mi tym wielką satysfakcję. Niewiele kobiet w moim wieku, może powiedzieć o sobie, że interesują się nią młodzi mężczyźni, a ty patrzyłeś w ekran na mnie, leżącą w stroju kąpielowym i pragnąłeś mnie. – Uniosła głowę i spojrzała na postać. – Bardzo mnie pragnąłeś, a ja chciałam ciebie. Obudziła się we mnie dawno zapomniana ekscytacja, lękliwa niepewność, młoda naiwność i zrozumiałam, że chcę cię jak dziewczyna chłopca, jak kobieta mężczyzny.

– Spanikowałam. Cicho zamknęłam drzwi, a potem zbiegłam do kuchni, wydobyłam z szafki butelkę koniaku i drżącymi dłońmi nalałam sobie dużą porcję. Trzymając szklankę oburącz, wychyliłam ją, połykając całą jej zawartość! Alkohol rozlał się we mnie z niezwykłą prędkością i poczułam szybką ulgę. Mogłam odetchnąć i skupić się na otoczeniu. Usłyszałam twój oddech. Jeden szybszy i głębszy, tuż za moimi plecami i znowu dopadła mnie niemoc. Tak jak za dziewczęcych lat, jak przed pierwszym pocałunkiem, mogłam tylko drżeć i czekać aż to się stanie… – Po policzku kobiety spłynęła łza, lecz jej oczy błyszczały szczęściem, a usta uśmiechały się radośnie.

– Nigdy nie zapomnę twoich ust na moim ramieniu. Delikatnych, czułych pocałunków składanych na mojej szyi, policzku. Nie zapomnę, jak obróciłeś mnie silnymi ramionami w swoją stronę, a ja uniosłam wzrok i spojrzałam ci w oczy. Już nie wstydziłam się tego, co do ciebie czułam, nie bałam się pragnienia, które we mnie obudziłeś. Byłam gotowa oddać ci się w tamtym miejscu i nic już nie było ważne. Nie liczył się nikt ani nic. Żaden człowiek ani żadna rzecz, tylko ty i miłość, którą do ciebie czułam… Jednak poczekałam, nie stałam się zachłanna i pozwoliłam, byś rozwiązał pasek mojej podomki, zsunął mi ją z ramion, a potem, wciąż patrząc ci w oczy, z tym tajemniczym lękiem czekałam, aż uwolnisz mnie z przezroczystej halki.

Kobieta zachichotała niewinnie i w tym samym momencie doleciał do niej gwizd ciężkiej maszyny, lecz ona wcale go nie usłyszała, lub wydał jej się nieważny. Skupiona była na tym, co mówi i na postaci stojącej na skraju lasu.

– Widziałam twój zachwyt w oczach i spodobało mi się to ponad wszystko. Zapragnęłam jeszcze bardziej, byś mnie objął ramionami, przytulił do swego ciała, całował w usta i kochał mocno, kochał! Kochał! Kochał! – wykrzyczała ostatnie słowa z szaleństwem w głosie, a potem wybuchła śmiechem, którego długo nie potrafiła opanować.

– Byłeś gotowy – powiedziała, urywając gwałtownie swój śmiech. – Widziałam twoje podniecenie i wiedziałam, że chcesz mojego ciała, ale nie uczyniłeś pierwszego kroku. Młodzieńcza niewinność wzięła górę i nie mogłam już być dla ciebie tylko dziewczyną – nagle jej głos stał się wyniosły. – Musiałam stać się kobietą, byś ty stał się mężczyzną. – Oczy jej na krótko rozgorzały gniewem, a potem znowu złagodniały.

– Wybaczysz mi? – spytała błagalnym tonem, ale nie doczekała się odpowiedzi.

– Zaskoczyłam cię, pochwyciwszy twoją dłoń i kładąc sobie na piersi, zadrżałeś, a ja wraz z tobą. To było takie pierwotne, nowe, jakbym nigdy przedtem nie była dotykana przez mężczyznę. Pierwszy nasz pocałunek słodki niczym miód i pierwsze zbliżenie, takie wyczekiwane i pełne tajemnicy, a potem twoje ramiona takie zachłanne, moje uda spragnione twoich bioder i wreszcie…

Nagle promień zimnego światła oświetlił las po prawej stronie. Kobieta spojrzała tam i wydało jej się, że to drzewa płonęły w lodowatym ogniu.

– To już za chwilę – powiedziała bez trwogi. Uśmiechnęła się do postaci i kontynuowała swe zwierzenia:

– To źle, że mój syn nas usłyszał. Nie powinien był nas zobaczyć, ale się stało i wszystko runęło, cały świat, a my wraz z nim… Jego słowa bolały, bardzo bolały, a my nie mieliśmy nawet prawa się bronić. Wyzywał cię, przeklinał waszą przyjaźń. Na mnie patrzył z wyrzutem, czułam, że mnie znienawidził.

Zażądał, abyśmy wracali, krzyczał: – Już! Natychmiast! – więc spakowaliśmy wszystko i w środku nocy ruszyliśmy w kierunku domu.

– To nie była wina mojego syna ani twoja. To nie była niczyja wina, tylko tych przeklętych dronów!! Gdybyś nie chciał ich zabrać z przedniego fotela, gdybyś nie odpiął pasów właśnie w tym momencie…

– Kierowca jadący z naprzeciwka podobno nie zauważył nas, a ja spanikowałam i nie zrobiłem nic, by nas uratować…

– Widziałam, jak przebijasz przednią szybę i znikasz przed maską naszego wozu. Pomyślałam wówczas, że to nic groźnego, że to nie było mocne uderzenie i pewnie zaraz wstaniesz, wierzyłam w to, czekałam, aż ujrzę twoją twarz, ale ty już nigdy…

– Czy mi wybaczysz, że tak długo każę na siebie czekać?

Szyny zadźwięczały i wydały ostry jęk.

– Jesteś moją jedyną miłością! – krzyknęła w stronę postaci i zamknęła oczy z uśmiechem na ustach.

Ogromny parowóz wyszedł z zakrętu i swym dużym reflektorem oświetlił postać stojącą na torach. Maszynista zauważył ją natychmiast i bez zastanawiania pociągnął za rączkę hamulca awaryjnego. Metal kół trący o stalowe szyny zawył upiornym gwizdem, ale maszyna gnała dalej, pchana masą dziesiątków wagonów napierających do przodu, nie zwolniła prawie wcale. Z przerażeniem obserwował, jak lokomotywa zbliża się do kobiety i wiedział, że za chwilę, za parę sekund uderzy w nią, a on już nic więcej nie może uczynić. Był już tak blisko, że mógł przyjrzeć się postaci. Widział jej włosy, twarz, a nawet czerwoną szminkę na ułożonych w uśmiechu ustach. Zmrużył oczy, bojąc się tego, co zaraz zobaczy, co zdarzy się za moment. Masywny, tępy przód lokomotywy skrył przed jego wzrokiem kobietę w białej sukni. W jego umysł wkradła się nadzieja, że postać odskoczyła, że to był tylko głupi żart, że przecież uśmiechała się…

Wtem ogromna, ciemna chmura wystrzeliła przed lokomotywą, wzbiła się promieniście i wydało mu się, że na ułamek sekundy zawisła w bezruchu, a potem uderzyła w szyby kabiny, niczym rój wściekłej szarańczy, zbryzgała przed nim świat, krwawymi, ludzkimi strzępami.

***

Mały przedmiot na niebie poruszał się wolno i bezdźwięcznie. Leciał od strony lasu, przemknął nad głębokim, zarośniętym jarem, obniżył lot i sunąc tuż nad drogą, zbliżał się coraz szybciej do samotnie stojącego domku. Oddalony o kilometr operator drona obserwował na małym wyświetlaczu całą trasę przelotu. Wierzchołki drzew, dolinę z horyzontem, drogę i pokryty czerwonym gontem jedyny dom w okolicy. Dojrzał ją od razu, choć z początku była tylko małym jaśniejszym niż otoczenie punktem. Manewrując manetkami, obniżył lot, zwolnił tuż nad nią i wprowadził drona w zawis. Skierował obiektyw w dół i ustawił najlepsze zbliżenie. Dziewczyna, leżąc na ogrodowym leżaku, spoglądała w jego kierunku, a pęd powietrza z czterech śmigieł poruszał jej czarnymi włosami, od czasu do czasu zmuszając ją, aby odgarnęła kosmyki z twarzy. Uśmiechnęła się do niego, a on pokiwał w odpowiedzi obiektywem. Potem wzniósł się wyżej i wolno przesunął okiem kamery po jej ubranym w bikini ciele. Gdy spojrzał ponownie na jej twarz, zobaczył jej niepewne spojrzenie, ale i usta wykrzywione w dziewczęcym uśmieszku.

Nagle zdecydował. Pod wpływem jednej myśli uniósł drona wyżej, zatoczył małe kółko nad drogą, skierował jego dziób na jedną ze ścian domu i pchnął manetkę odpowiadającą za obroty silników do przodu. Dron z impetem uderzył. Na ekranie wszystko zawirowało, zaczęło się mazać, obraz zacinał się, a potem zgasł.

Ruszył od razu, biegł przez polanę, potem między drzewami, aż wydostał się na piaszczystą drogę. Wtedy ją zobaczył po raz pierwszy. Stała w lekkim rozkroku, w lewej dłoni trzymała to, co zostało po katastrofie, w prawej zamkniętą książkę. Gdy do niej podszedł, uśmiechnęła się przyjacielsko.

– Cześć… – powiedział i nagle stracił pewność siebie.

– Cześć – odpowiedziała mu, równie jak on zażenowana niespodziewanym spotkaniem.  Przyjrzała mu się baczniej i wydało się jej, że już go kiedyś spotkała, ale nie mogła sobie przypomnieć kiedy.

– To twoje? – spytała, wyciągając przed siebie dłoń, w której trzymała części.

– Tak – odparł i odebrał od niej wrak drona, mimowolnie też spojrzał na tytuł książki, którą trzymała.

– Przygotowujesz się do matury?

– Tak – odpowiedziała pospiesznie, jakby chciała szybko zakończyć to spotkanie i odejść, ale wcale tak nie myślała, więc dodała w obawie, że coś popsuje i chłopiec odejdzie: – To już za dwa tygodnie. – Uśmiechnęła się sztywno i zrazu skarciła się w myślach: – Ale ze mnie idiotka!

Chłopiec nie zareagował tak, jak się obawiała.

– Te przeklęte drony – próbował wyjaśnić – nigdy nie lecą tam, gdzie się chce.

– Przeklęte drony – powtórzyła w zamyśleniu i nagle wydało jej się, jakby to były jej własne słowa.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Witam,

opowiadanie w ciekawy sposób łączące zwykłą, zdawałoby się, obyczajówkę, z elementem tajemniczości, czy wręcz horroru. Bardzo ciekawy koncept, mam wrażenie, że sam nie do końca go pojąłem. Ale też pełnia zrozumienia nie jest potrzebna, by mieć przyjemność z lektury – tak samo jak zagadkowość i tajemniczość (a może wręcz nierozwiązywalność zagadek) nie przeszkadzają w zachwycaniu się filmami Davida Lyncha.

Muszę przeczytać tekst po raz kolejny, może tym razem wyciągnę z niego więcej znaczeń. Jeśli tak się stanie, nie omieszkam się nimi podzielić 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Maksim, potrafisz narysować słowem fascynujący obraz kobiety. Sobie tylko znanym sposobem wydobywasz esencję tego co nas, mężczyzn intryguje w płci pięknej. Jestem pod wrażeniem.

Hmmm… mnie natomiast ani trochę nie przekonuje bohaterka. Niestety niezbyt życiowo doświadczeni mężczyźni mają tendencję do opisywania nas bardzo nietrefnie, a my naprawdę jesteśmy po prostu ludźmi…

Monolog wyszedł nad wyraz nienaturalnie, choć prawdopodobnie chodzi o drobiazgi. Język mówiony różni się od pisanego, zwykle jest bardziej skrótowy, więcej w nim niedomówień i chaosu. Kobieta nie powiedziałaby „to my kobiety” (choć pisząc jakiś manifest, pewnie by tak napisała), wystarczyłoby samo „to my musiałybyśmy”, podobnie nie „jedyna z rodziców” a po prostu „jedyna”. A podomka, cóż, cały nastrój wysłała w kosmos. Wiem, że z definicji podomką może być szlafrok, ale większości pań kojarzy się raczej z czymś, czego trzydziesto- czy czterdziestoparolatka w życiu by na siebie nie założyła ;p

Drony po prostu przemilczę, bo wdawanie się w szczegóły nie ma sensu… ale skupiając się na sednie fabuły: gdybyś przedstawił tę opowieść jako chorobliwą, seksualną fascynację chłopakiem, z niewielkimi poprawkami, mogłaby wypaść dobrze (choć i tu niezrozumiała jest nieobecność w całych dywagacjach męża), jednak jeśli chciałeś wmieszać w to uczucia, ładny wygląd czy okazane zainteresowanie to zdecydowanie zbyt mało to dla dorosłej kobiety, posiadającej już jakiś bagaż doświadczeń. Po prostu tego nie kupuję…

Wyjątkowo dzielę część wrażeń z Anią. Scena w lesie zaczyna się praktycznie jak banał. Dokładny opis otoczenia, ale nie kompletny i nie udało mi się do końca wyobrazić sobie scenerii. Wychodzi kobieta i wygłasza monolog niczym aktorka z greckiego teatru. Pojawia się postać choć nie wiadomo czy jest to ten do którego mówi, czy może np. upiór Wernyhory.

Dalej jest trochę lepiej. Następuje rozwój sytuacji, nawet całkiem podniecający i utwór wzbudza większe zainteresowanie. Oczywiście reakcja syna może wywołać jakieś „ale” z tym że jest to element fabuły i nie ma co roztrząsać.

W moim odczuciu Porwałeś się na coś co jeszcze może troszkę Cię przerasta. Narracja z punktu widzenia kobiety jest troszkę nienaturalna i ja akurat wyczuwam to intuicyjnie (nie umiał bym wskazać konkretnych momentów jak Ania).

Jednak całość nie sprawia niemiłego wrażenia. Po prostu Eksperymentujesz i to widać. Na pewno Twój utwór nie zasługuje na surową ocenę, jedynie na drobne wskazówki (mam nadzieję że Zabierzesz ich jak najwięcej) które pomogą Ci w samodoskonaleniu.

Pozdrawiam,
Mick

Mała errata zanim Aleksander zauważy. „aktorka z greckiego teatru” Wybacz. Teraz dopiero zauważyłem. Oczywiście w teatrze antycznym występowali tylko mężczyźni. Pozdrawiam.

No właśnie: narracja. Przy wybranej tematyce aż prosi się, żeby była pierwszoosobowa, bardziej osobista, a my tymczasem obserwujemy bohaterkę wygłaszającą sztuczny monolog. To powinien być raczej monolog wewnętrzny…

I ta peleryna w której ją poznajemy. Kojarzy się bardziej z fantasy 😉
Gdyby nie drony, dzięki parowozowi można by pomyśleć, że to zamierzchłe czasy…

Tak. Ja też odniosłem takie wrażenie. Fantasy albo schadzka z wilkołakiem.

Myślę że narracja o której Piszesz wydaje mi się zadaniem na wyższy level. Nie chciał bym zniechęcać Maksima, ale być może na to przyjdzie jeszcze pora.

Pomysł – na tyle na ile zdążyłem się z nim zaznajomić – wyglądał ciekawie. Jednak przyjęte rozwiązanie, czyli coś na kształt monologu bohaterki, nie pozwoliło czytać dalej, kompletnie mnie zniechęciło do lektury. Tak więc przeczytałem ledwie trochę tekstu. I nie problem tu w naturalności monologu, jak zaznacza Ania. Dla mnie monolog pozbawił tekst realizmu. Kompletnie.
Nie sprawdziłem już, czy rozwiązanie i pomysł fabuły się broni. Nie wykluczam, że tak jest. Ale zostałem skutecznie zniechęcony przez autora już na wstępie. I nic się nie da z tym zrobić.
Poprzedni tekst był świetny. Ten – nawet jeśli jest jeszcze lepszy – nie dał się poznać. Szkoda.
Uśmiechy,
Karel

Wszystkim życzę Wesołych Świat Wielkanocnych, mokrego dyngusa i smacznego jajka.

Dziękuję za przeczytanie mojego opowiadania, skomentowanie i oceny.

Maksim Wolff

Dziękuję za życzenia i wzajemnie :).

Święta, święta i po świętach.

Mam nadzieję, że się nie przejedliście. Wracamy do regularnego, grzesznego żywota!

Pozdrawiam
M.A.

Ja dopiero teraz przeczytałem. Pomysł mi się bardzo podoba. Opis wydaje się prawdopodobny. Z swoich szkolnych lat pamiętam że często była fascynacja zarówno nas chłopców matkami kolegów a i niektóre matki okazywały nam nie do końca matczyną czułość . :). Ania napisała „Niestety niezbyt życiowo doświadczeni mężczyźni mają tendencję do opisywania nas bardzo nietrefnie, a my naprawdę jesteśmy po prostu ludźmi.”. A czy wzięłaś uwagę fakt że może tak Was opisujemy jak się nam pokazujecie? Dla mnie ciekawa lektura.

Napisz komentarz