Basza III (AnonimS)  3.55/5 (56)

18 min. czytania

Guillaume Pin, „Motel 1”, CC BY-NC-ND 2.0

Odebrał Y.

– Poproś Panią do telefonu.

– Dobrze – usłyszał w odpowiedzi. Zauważył że sługa nie nazwał go panem. Za chwilę usłyszał głos K.

– Witaj. Podjąłeś już decyzję?

– Tak. Ale mam warunek.

– Jaki?

– Y ma do mnie mówić „Panie” i wykonywać moje polecenia. I jeżeli mi podpadnie, będę mógł go ukarać, bez pytania ciebie o zgodę. Odpowiesz mi od razu, czy potrzebujesz czas do namysłu?

W słuchawce usłyszał śmiech K. Gdy przestała się śmiać, powiedziała

– Nie, nie potrzebuję czasu do namysłu. Zgadzam się. I cieszy mnie to, że poważnie potraktowałeś oraz przemyślałeś moją propozycję. Jeśli masz czas, spotkajmy się w następną sobotę, bo ten weekend mam już zajęty. Odpowiada ci ten termin?

– Owszem. Na którą godzinę mam przyjechać?

– Na czternastą, na obiad. Mam po ciebie wysłać auto?

– Nie trzeba, poradzę sobie. Do zobaczenia.

Po odłożeniu słuchawki poczuł lekkie rozczarowanie, że musi czekać jeszcze ponad tydzień, ale po chwili zastanawiał się już nad tym, czym też K może go podczas wizyty zaskoczyć. Był pewien, że ona coś wymyśli i powie o tym w ostatniej chwili.

Nadeszła wyczekiwana sobota. Kupił bukiet karminowych róż i udał się na spotkanie. Gdy dotarł na miejsce, drzwi otworzył mu Y.

– Pani czeka w salonie – oznajmił.

Podszedł i wręczył gospodyni kwiaty. Został obdarzony namiętnym pocałunkiem oraz pięknym uśmiechem. Oczywiście, K nie byłaby sobą, gdyby nie zapytała .

– Dlaczego wybrałeś akurat róże w kolorze karminowym ? Czyżbyś coś sugerował??

– Róże, bo to piękne kwiaty. Oczywiście, ich uroda nie dorównuje twojej. Ale mają też kolce i potrafią ranić do krwi, tak jak ty potrafisz chłostać Y. A karminowe, bo przypominają kolor twoich ust.

Oczy K zabłysły, na twarzy pojawił się uśmiech szczerego zadowolenia.

– A ty potrafisz być szarmancki, to coraz rzadsze. Odśwież się i zapraszam do stołu.

Gdy zasiedli już do posiłku, K wezwała Y.

– Teraz to twój nowy Pan. Masz go słuchać tak jak mnie, a on może z tobą robić co tylko zechce. W tym dowolnie karać i dręczyć, tak jak ja. – Nie zaprzątając sobie głowy możliwą reakcją sługi zwróciła się do gościa. – Jesteś zadowolony? Jak widzisz, dotrzymuję ustaleń. Ciekawe, jak ty sobie poradzisz.

Nie odpowiedział na tę zaczepkę. Oboje jedli obiad, rozmawiając o jakichś nieistotnych sprawach. Y usługiwał ze wzmożoną uwagą. Niewolnik nie próbował nawet ukrywać, że boi się dalszej części popołudnia. Kiedy skończyli, wrzucili resztki do jego miski, a potem przeszli do salonu. Tam sługa podał im kawę i koniak. Po paru grzecznościowych zdaniach K przeszła do meritum.

– Mam propozycję, dzisiaj ty wydajesz polecenia i wybierasz sposoby dręczenia Y, a ja będę ci pomagała. Czyż nie tego właśnie chciałeś? Tylko pamiętaj, żadnej litości, oczekuję ostrej zabawy.

„Miałem rację, spodziewając się niespodzianki.” – Pomyślał. – „Ale raz kozie śmierć.”

– Jestem gotów – odpowiedział spokojnie.

Skinęła głową i spojrzała wyczekująco.

– Y, do mnie! – rzucił donośnym głosem.

Sługa drgnął, nieprzyzwyczajony do poleceń nowego pana, ale szybko opanował zaskoczenie. Podszedł z pochyloną głową. Natychmiast zauważył różnicę w zachowaniu niewolnika i odpowiednio zareagował.

– Na kolana!

Y wykonał rozkaz z wyczuwalną niechęcią. Widząc, to szybko wydał kolejne polecenie.

– Całuj moje buty, sługo.

Poddany uczynił, co mu kazano, ale poprzestał na jednym, dość głośnym cmoknięciu. Trącił go obutą stopą.

– Nie pozwoliłem ci przestać!

Y pospiesznie wrócił do całowania butów nowego pana. Ten uznał po pewnym czasie, że już wystarczy i wydał kolejne polecenie.

– Dość!

Spojrzał na K. Kobieta pokiwała z uznaniem głową. Po jej minie zorientował się, że zaskoczył ją trochę tym, jak dobrze poradził sobie w tej nowej sytuacji. Gdyby wiedziała, jak często odgrywał w myślach podobne sceny, opierając się częściowo na obejrzanych w Niemczech filmach, ale głównie posiłkując się własnymi fantazjami i wyobrażeniami. Co prawda, wydawał wówczas rozkazy nie mężczyźnie, ale korzącej się przed nim niewolnicy. Ogólny schemat pozostawał jednak podobny. Y nadal klęczał, zaskoczony jak i jego Pani. Nikt zresztą nie pozwolił mu wstać.

– Sługo, pomóż Pani w przygotowaniach i zamelduj, gdy będzie gotowa.

Wyszli z salonu, K zwykłym, dumnym krokiem, Y podążając za nią na kolanach. Mógł pozwolić sobie na głęboki oddech. Pomimo pozornego spokoju, wewnątrz aż gotował się z emocji. Sytuacja była trudna. Nie dość, że w spotkaniu uczestniczyły poza nim dwie osoby, to na dodatek miał wydawać rozkazy niewolnikowi–mężczyźnie.

„Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.” – Pokrzepiony tym przysłowiem, zaczął zastanawiać się, co dalej. Wiedział, że K oczekuje od niego brutalnego potraktowania Y. Dawała to niedwuznacznie do zrozumienia, widział też zresztą, jak poprzednio bez litości chłostała swego sługę. On sam nie miał na coś takiego specjalnej ochoty. W jego własnych fantazjach, uległa była przede wszystkim poniżana i tresowana, a kary fizyczne stosował tylko w przypadku poważniejszej niesubordynacji. Z drugiej strony, obecne zachowanie determinował fakt, że przez wiele lat bez powodzenia szukał dostępu do hermetycznego świata dominacji i uległości. Teraz nie mógł się wycofać! Rozmyślania przerwało pojawienie się Y .

– Panie, moja Pani jest już gotowa.

Tym jednym zdaniem Y dał jednoznacznie do zrozumienia, kogo naprawdę uważa za swoją Panią i właścicielkę, nie narażając się przy tym na zarzut bezczelności czy nieposłuszeństwa. – „Inteligentnie to zrobił.” – Przemknęło mu przez myśl. – „Nie jest chyba taki głupi ani ubezwłasnowolniony, jak by się na pierwszy rzut oka wydawało.”

– No to jazda do piwnicy.

Y bez słowa ruszył w dół po schodach. On sam poszedł po K. Ubrała się identycznie jak podczas pierwszej wizyty w lochu, skóra oraz wszystkie odpowiednie dla roli Dominy dodatki. Podobnie jak wówczas, poczuł podziw i silne pożądanie. Gdy zeszli do piwnicy, sługa klęczał już z pochyloną głową. Był bardzo blady, na czole pojawiły się kropelki potu. Przypomniał sobie, że Y wyglądał dokładnie tak samo poprzednim razem. Nie ulegało wątpliwości, niewolnik umierał ze strachu. Z kieszeni marynarki wyjął czarne, skórzane rękawiczki. Nałożył je z ostentacyjną powolnością.

– Podejdź do krzyża.

Gdy poddany wykonał rozkaz, sprawnie przypiął go do przyrządu, korzystając z opasek, które Y nosił stale na przegubach rąk i nóg. Pomyślał przelotnie, że to bardzo wszystko ułatwia, a niewolnikowi musi przypominać o wiszącej nad nim nieustannie groźbie kary. Podszedł, uniósł głowę sługi za podbródek i patrząc prosto w jego rozbiegane oczy powiedział.

– Nie nazwałeś mnie Panem, gdy dzwoniłem i bez rozkazu przestałeś całować moje buty. Za to zostaniesz teraz ukarany!

Wszyscy troje zdawali sobie sprawę, że to raczej mocno naciągany pretekst do tego, jak zamierzał potraktować niewolnika, niż rzeczywiste przewinienie. Tak naprawdę chodziło tylko i wyłącznie o zaspokojenie sadystycznych pragnień K. Kątem oka zauważył, że pani domu szyderczo wygięła kąciki ust. Szybko przypiął poddanemu klamerki do sutków, wziął palcat z płaską końcówką i celnymi uderzeniami strącił je następnie na podłogę. Y skrzywił się lekko, nie wydając żądnego dźwięku. Kilkakrotnie smagnął w poprzek piersi, zostawiając pręgi. Z ust niewolnika wyrwał się teraz przytłumiony jęk. Y zdawał sobie sprawę, że jego Pani nie lubi, gdy on krzyczy podczas chłosty, ale wiedział też, że jeśli będzie uparcie milczał, nowy Pan nie ustanie w wymierzaniu coraz silniejszych uderzeń. W końcu obaj musieli zadowolić okrutne upodobania K. Po odpięciu od krzyża, niewolnik z ulgą opadł na kolana.

– Przyczołgaj się do stóp Pani i wyliż Jej buty!

Y szybko przypełzł do nóg K i gorliwie, z wyraźnym zadowoleniem wykonywał rozkaz. Zapewne takie akty adorowania bezlitosnej Pani sprawiały mu przyjemność, ona jednak nieczęsto ofiarowywała słudze podobną łaskę. K okazywała zresztą wyraźne niezadowolenie i zniecierpliwienie. Nie ulegało wątpliwości, że najchętniej brutalnie odkopnęła by niewolnika. – „A co mi tam. – Pomyślał. – „Sprawdzę, na ile można wierzyć jej słowom, obiecała się nie wtrącać. Ciekawe, jak długo wytrzyma?” – Okazało się, że Pani tolerowała dotyk warg i języka poddanego na swoich butach tylko przez niedługą chwilę. Y dotarł do obcasów i wtedy K ostatecznie straciła cierpliwość. Mocnym kopnięciem odrzuciła sługę, spojrzała chłodno na swego towarzysza.

– Czy to już wszystko, co na dzisiaj przygotowałeś?

– O nie, moja droga. Chciałbym zobaczyć, jak go depczesz. Pamiętasz, w takiej właśnie sytuacji zobaczyłem cię po raz pierwszy i ten widok nadal śni mi się po nocach. Podać ci rękę?

– Tak, poproszę. – Wydawała się ułagodzona jego słowami. – A ty, psie, leż na grzbiecie. I nie waż się ruszać, bo jeżeli spadnę, to popamiętasz! – Nieszczęsnego Y ta chwilowa poprawa nastroju nie dotyczyła.

K wyraźnie się ożywiła. Trzymając towarzysza za rękę, postawiła stopy na torsie niewolnika. Nie próbowała w żaden sposób zmniejszać siły nacisku, przeciwnie, wspierała ciężar ciała głównie na wąskich obcasach. Zostawiały one na szczupłym ciele wgłębienia, a tu i tam zrywały skórę. Y stękał i jęczał, ale starał się trwać w bezruchu. K stawiała powoli kolejne kroki, przesuwając się tyłem w stronę ud. Gdy wsparła przód podeszwy na dolnych żebrach, obcas buta zagłębił się w miękkiej części brzucha. Tego niewolnik nie zdołał wytrzymać. Pragnąc uniknąć dojmującego bólu przekręcił się na bok, jego Pani straciła równowagę. On sam zareagował natychmiast, podtrzymując K drugą ręką i chroniąc ją przed upadkiem. Gdy tylko stanęła pewnie na podłodze, zaczęła ze złością kopać leżącego na podłodze poddanego. Czubki i obcasy jej butów trafiały gdzie popadnie nieszczęsnego sługę, który zwinął się w kłębek i skulony w pozycji embrionalnej starał się osłonić rękoma przynajmniej twarz oraz głowę. Na szczęście K przerwała po kilku kopnięciach. Nie oznaczało to wcale, że darowała słudze jego przewinienie. Podeszła do ściany, skąd wzięła zawieszony tam długi bicz. Zawahała się jednak i odłożyła go na miejsce.

– To ty wymyśliłeś tą zabawę, więc ty wymierz teraz karę!

Pomógł wstać obolałemu i trzęsącemu się ze strachu niewolnikowi, zakuł go w dyby. Wolał chłostać w takiej pozycji, żeby pewniej trafiać w wybrane miejsca. Nie zamierzał bez potrzeby ryzykować. Wziął do ręki metrowej długości szpicrutę. Gdy machnął nią na próbę, w powietrzu rozległ się świst. Bez dalszej zwłoki rozpoczął chłostę, czując na sobie badawcze i ponaglające spojrzenie K. Silne uderzenia trafiały w pośladki, pozostawiając nabrzmiałe krwią pręgi. Co drugie, trzecie smagnięcie celowo omijało ciało, a szpicruta że świstem przecinała powietrze. Pomimo to sługa odruchowo kulił się ze strachu. K nie wytrzymała. Chwyciła drugą szpicrutę i na przemian z towarzyszem zaczęła bić nieszczęsnego Y, który jęczał teraz coraz głośniej, jęki przeszły wkrótce we wrzaski bólu, a z oczu niewolnika popłynęły łzy. Nie zważając na to, a może dodatkowo pobudzona, jego Pani chłostała nadal, krzycząc.

– Milcz! Wiesz, że nienawidzę, jak skamlesz!

On sam uderzył jeszcze dwa razy, a nie wiedząc, jak to przerwać, rzucił szpicrutę na podłogę i porwał K w ramiona. Obsypując pocałunkami jej twarz i szyję, szeptał do uszu:

– Bardzo mnie podnieciłaś, chodźmy do sypialni. Chodźmy szybko, szkoda przegapić taką chwilę.

Początkowo K próbowała się wyrwać, zaskoczona zachowaniem towarzysza, ale po chwili też rzuciła szpicrutę i zaczęła oddawać jego pocałunki. Jedną ręką objęła kark, a druga powędrowała do krocza. Gdy poczuła sterczącego członka, oderwała wargi i powiedziała:

– Dobrze. A ty psie, czekaj w dybach aż wrócimy i dokończymy zabawę.

Zostawili zmaltretowanego niewolnika i poszli do sypialni. Szybko pozbyli się ubrań, pomagając sobie nawzajem. On wziął ją na ręce i zaniósł na łoże. Olbrzymi, barokowy mebel, z rzeźbionymi słupkami, na których można było zawieszać baldachim, wydawał się wręcz stworzony dla namiętnych kochanków. Mogli się na nim kłaść jak tylko zechcieli. Solidna konstrukcja dawała pewność, że wytrzyma wszystkie „sekscesy”. Korzystali z tego bez ograniczeń. On ponownie czuł szaleńcze podniecenie zapachem i pięknem jej ciała. Była zbudowana jak sportsmenka, posiadając jednak przy tym mniej twarde mięśnie. Mógł to porównać, korzystając z poprzednich doświadczeń. Do tego dochodził jej urok osobisty oraz zaskakująca delikatność. Zaskakująca po tym, co widział przed chwilą w piwnicy. Potrafiła się kochać, przyjmować i ofiarowywać rozkosz, znała wszystkie zalety swego ciała i umiejętnie z tych walorów korzystała. On był nią zauroczony, okazywał, że docenia jej urodę, a jego penis i prawie ciągła gotowość do seksu dowodziły jednoznacznie, że słowa mówią prawdę. Najpierw kochali się w pozycji klasycznej. Na szczęście, tym razem rozważniej używała paznokci, chociaż i tak nie obyło się bez zadrapań. On też okazywał pewną delikatność, starał się jednak penetrować do końca. Po krótkiej przerwie przyjęli pozycję od tyłu, ale on, wspominając różne doświadczenia, trochę ją zmodyfikował. K przyklęknęła na brzegu łóżka, jej kolana opierały się o mebel, ale łydki i stopy zwisały już poza nim. On stał za nią i robił swoje. Gdy mocniej wsunął penisa we wnętrze kochanki, przeniósł ręce z bioder na uda i tak nimi manewrował, że zacisnęła kolana, pozostawiając jednak rozchylone łydki i stopy. Poczuli się teraz nawzajem jeszcze silniej. Ale jemu nadal było mało. Poruszył dłońmi i naciskając górną część kręgosłupa K spowodował, że jej piersi wsparły się na materacu łoża. Pośladki uniosły się w górę. Położył się na jej plecach i lizał wzdłuż kręgów. Uniosła głowę, wyginając ją do tyłu, co umożliwiło mu dosięgniecie karku. Przyspieszony oddech K przerywały coraz głośniejsze jęki. Oparł się o łoże lewą ręką, palcami prawej zaczął pieścić pierś. Szczypał brodawkę i masował jędrne ciało. Pieszczoty oraz coraz szybsze, głębokie pchnięcia, przyniosły im obojgu fantastyczne spełnienie. Szczyt rozkoszy osiągnęli jednocześnie, ona głośno krzycząc, on z głuchym jękiem. Wyczerpani, legli obok siebie na łożu i dysząc ze zmęczenia, dochodzili do siebie. Z wysiłkiem uniósł głowę i spojrzał jej w twarz. Zamglone, nieprzytomne oczy świadczyły o kompletnym zauroczeniu. Opadł ciężko na pościel. Przymknął powieki i od nowa przeżywał chwile uniesienia.

Nie wiedział, kiedy zasnęli. Po przebudzeniu się zauważył, że ona sprawia wrażenie odprężonej. Przez łagodną twarz od czasu do czasu przebiegał uśmiech. Spała głębokim, równym snem. Nie budząc jej, poszedł do łazienki i wziął długi prysznic. Gdy wrócił, zastał sytuację bez zmian. Pomyślał o Y i podjął decyzję. Ubrał spodnie i buty, zszedł do piwnicy. Sługa niespokojnie odwrócił głowę. Kiedy ujrzał, że nigdzie nie widać K, na jego twarzy odmalował się wyraz ulgi.

Pod wpływem impulsu, bez słowa podszedł do stojaka, wziął krótki pejcz z kilkoma paskami. Zbliżył się do zdezorientowanego Y i kilkakrotnie smagnął go po plecach i tyłku. Bity jęknął, przerażonym wzrokiem spoglądając na Pana. Ten spokojnie odłożył bacik i odpiął niewolnika z dybów. Zmaltretowany Y osunął się na podłogę. On podsunął mu pod twarz obutą stopę, mówiąc:

– Podziękuj!

Sługa pokornie całował buty. Pomny otrzymanej wcześniej nauki, nie odważył się przerwać bez rozkazu. Komendę: – Dość, idź i doprowadź się do porządku! – przyjął z ulgą. On sam pozostał w piwnicy. Odczuwał silny przypływ uczuć. Samodzielnie podjął decyzję oraz spróbował chłosty. Przekonał się, że potrafi radzić sobie z uległymi bez niczyjej pomocy czy instrukcji. Gdy emocje opadły, udał się na górę. K właśnie się przebudziła i przeciągała leniwie.

– Gdzie byłeś?

– W piwnicy, uwolniłem Y z więzów. Powinien być już gotowy do służby.

– Powiesz mu, żeby przygotował mi kąpiel?

– Oczywiście, już idę.

Zawołał Y i przekazał mu polecenie Pani. Następnie zajrzał do salonu, odszukał barek i nalał sobie drinka. Siedząc na kanapie sączył whisky i rozmyślał o swojej sytuacji. Doszedł do wniosku, że jest na dobrej drodze do realizacji odczuwanych od lat pragnień i fantazji. Przełamał swoje opory przed biciem bezbronnego oraz poczuł niepowtarzalny smak władzy, gdy niewolnik posłusznie wykonywał jego polecenia. Te rozmyślania przerwało pojawienie się K. Wykąpana, zadowolona, również zrobiła sobie drinka i usiadła obok, przytulając się do towarzysza.

– Wiem już, jak poradziłeś sobie w piwnicy. Zaskoczyłeś mnie, bardzo pozytywnie zaskoczyłeś. Swoim postępowaniem wzbudziłeś w Y respekt. Mówiąc o Tobie używał słowa „Pan”. Powiedziałam mu, że ma to zaakceptować bez dyskusji. A dla ciebie przygotowałam małą niespodziankę. Ale to po kolacji.

Przeszli do jadalni. Przy stole usługiwał jak zwykle Y. Po skończonym posiłku, tak jak poprzednio zrzucili resztki do jego miski, a sami udali się do sypialni. Pozbyli się ubrań i zaczęli się pieścić. Pomiędzy pocałunkami K powiedziała :

– Chciałabym, żeby Y przyglądał się naszej zabawie. Proszę, zgódź się na to.

Mówiąc to zajrzała mu głęboko w oczy, uśmiechając się przymilne. Milczał zaskoczony, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Nie daj się długo prosić, jesteś tak obdarzony, że nie masz czego wstydzić.

Swoje słowa wzmocniła długim pocałunkiem, w czasie którego jej język tańczył jak szalony w jego ustach. Skinienie głowy świadczyło o tym, że się zgadza. Gdy ich wargi się rozłączyły, przywołała sługę, rozkazując przynieść zimne napoje oraz jego własną miskę. Następnie poprosiła gościa żeby przywiązał niewolnika do jednego z słupków usytuowanych w nogach łóżka. W tym celu wyjęła z szafki sznur. Na życzenie K nałożył więzy w taki sposób, by skrępowany Y mógł uklęknąć i dotknąć czołem podłogi. Tuż obok stała jego miska. Prowadzony za rękę jak małe dziecko, gość posłusznie usiadł na krawędzi łoża, a następnie, lekko popchnięty, osunął się na plecy. Nogi zostały na podłodze. K podłożyła mu pod pośladki twardy wałek, uzyskując w ten sposób dostęp do penisa, worka i odbytu. Następnie uklękła między udami kochanka, odrzuciła przeszkadzające odrobinę włosy i zaczęła masować jego fiuta. Spojrzała na Y, mówiąc:

– Zobacz, psie, robię Panu laskę. Coś, czego ty nigdy ode mnie nie dostaniesz! Patrz i nie waż się odwrócić wzroku!

Doprowadziwszy szybko penisa do wzwodu, wzięła członka do ust i zaczęła lizać, ssać oraz przygryzać zębami. Jej palce z ostro spiłowanymi paznokciami ściskały i drażniły jądra, podczas gdy druga dłoń przejeżdżała od końca worka aż do odbytu. Zerknął na Y. Spojrzenie poddanego wyrażało wszystko. Gdyby wzrok mógł zabijać, byliby już oboje z K martwi, a jeśli nawet nie oboje, to na pewno on sam. Oczy sługi miotały pioruny, twarz mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Odraza, obrzydzenie, nienawiść, ale i straszliwe, beznadziejne pożądanie, wszystko to można było ujrzeć jak na dłoni. On sam, uniesiony doznaniami, skupił się jednak przede wszystkim na tym, co oferowała mu K. Pomimo tego, że bywał już wielokrotnie pobudzany w podobny sposób, nigdy przedtem, a chyba i już nigdy potem, nie odczuwał takiego pożądania i rozkoszy. K ssała niczym pompa próżniowa. Chwilami miał wrażenie, że wciągnie go w siebie całego. Rozkosz przeplatała się z bólem. Zaciskała palce na mosznie oraz wbijała paznokcie w genitalia, w okolice odbytu… Kątem oka zauważył, że jednak przeszkadzają jej włosy. Chwycił je dłonią i lekko szarpnął głową w górę. Zareagowała jak rasowa klacz, przyspieszając ruchy języka, a także mocniejszym uciskiem jąder, co przyniosło jeszcze większe podniecenie. Spełnienie było już blisko…

Gdy kończył, K wetknęła palec w jego odbyt. Zaskoczony, odruchowo zacisnął pośladki, nadal pompując spermę do jej ust. Szybko sięgnęła po miskę niewolnika i wypluła do niej całą zawartość ust. On sam leżał teraz bezsilny, mimowolnie obserwując jej zachowanie. Jego rozkosz wydawała się nieziemska, a wyczerpanie olbrzymie. Kobieta chwyciła szklankę i przepłukała usta, również odpluwając następnie do miski. On przesunął się na środek łóżka i pociągnął ją za rękę tak, że położyła się na nim. Gdy ich wargi się zetknęły, poczuł zapach własnej spermy. Wiedziony impulsem, ciasno otoczył kochankę ramionami, przytulając mocno do siebie. Splótł też duże palce stóp z jej palcami. Miał wrażenie, że się stali się jednym ciałem, tak szczelnie do siebie przywarli. Trwało to bardzo długo, a czas przestał istnieć. Wreszcie oderwali się od siebie. On powoli wracał do przytomności. Zastanawiał się, jak jej powiedzieć, że staje się mu coraz bliższa, zaproponować częstsze spotkania, również bez obecności Y, ale to K odezwała się pierwsza.

– Halo, tu ziemia – zażartowała. – Doszedłeś do siebie?

– Tak. To było niesamowite.

– Miło mi to słyszeć. Bądź uprzejmy go odwiązać.

Wstał i wykonał polecenie. Ona zwróciła się do niewolnika.

– Do nogi kundlu!

Y czym prędzej przypełzł do stóp Pani, zastygając z czołem przyciśniętym do podłogi i wypiętym tyłkiem. Stanowiło to w sumie dość komiczny widok, ale słudze nie było do śmiechu. Kolejne polecenie spowodowało, że pozieleniał na twarzy. K z ironicznym uśmiechem powiedziała:

– Państwo przygotowali ci pożywny posiłek. Więc wsadź pysk do miski i żryj! A na koniec wyliż ją do czysta! Chyba, że wolisz znowu odwiedzić piwnicę i posmakować hiszpańskiego bata! Przerażony niewolnik wykonał rozkaz. Słychać było, jak głośno przełyka ślinę i krztusi się. Jego Pani nie okazała żadnej litości. Przycisnęła stopą kark poddanego, wgniatając jego twarz w spermę i plwociny. Sługą targały odruchy wymiotne, ale mimo to łykał wszystko, co mu nakazała. Gość przyglądał się tej scenie z zaskoczeniem. I wtedy go olśniło. K nie powiedziała mu wszystkiego. Owszem, otrzymał wspaniałą niespodziankę, ale cała ta sytuacja służyła przede wszystkim upokorzeniu i psychicznemu zdeptaniu Y. Pani pokazała dobitnie swemu niewolnikowi, że jest dla niej nic nie wartym śmieciem. Nie dość, że musiał patrzeć na to, jak ona kocha się z innym mężczyzną i jak na kolanach robi mu laskę, to jeszcze został zmuszony do zlizania wyplutej spermy pomieszanej z jej śliną. Gdy sługa skończył wreszcie ten osobliwy posiłek, K nadal się nad nim pastwiła. Tym razem chłoszcząc słowami.

– I jak ci się podobało przedstawienie? Nie ma to, jak dobry seks. Tylko ty się do tego nie nadajesz. Do seksu potrzeba prawdziwego mężczyzny, a ty nim nie jesteś! Każdy, który mi się spodoba, będzie mnie miał. Każdy, ale nie ty. Rozumiesz? Nigdy! Ty nawet nie ucałujesz moich nagich stóp, nie mówiąc już o czymś innym. Wiesz, jak możesz się z tego wyzwolić?

– Tak Pani.

– I co postanowiłeś?

– Zostaję, Pani.

Wściekła K zwróciła się teraz do gościa.

– Wyrzuć go, bo zatłukę.

On uświadamiał sobie coraz wyraźniej, jak perfidnie z nim postąpiła, wykorzystując do swojej prywatnej rozgrywki z Y. Wewnątrz cały aż się gotował i musiał się na kimś lub na czymś wyładować. Przypomniał sobie minę niewolnika, nienawistne spojrzenie sługi. Złapał poddanego za obrożę i jednym ruchem podniósł do góry.

– Nigdy więcej nie waż się tak na mnie patrzeć! Nigdy! – szepnął mu do ucha. – A to, żebyś zapamiętał lekcję.

Mówiąc to, przytrzymał Y lewą ręką, a krótkim sierpem z prawej uderzył prosto w splot słoneczny. Cios odciął dostęp powietrza i sługa runął na podłogę.

K spojrzała z niedowierzaniem.

– Jak to zrobiłeś?

– Co zrobiłem?

– No, powaliłeś tego kundla na ziemię.

– To żadna sztuka. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie uderzyć. A ja to wiem.

– Ale dlaczego on tak leży bez ruchu?

– Daj mu chwilę, musi złapać powietrze. Zaraz dojdzie do siebie.

Gdy sługa zaczął się poruszać, ujął go ponownie za obrożę i pomagając sobie kolanem wyrzucił za drzwi. Podszedł do K, a ta wyciągnęła ręce, chcąc go objąć. Zlekceważył jej gest i chwyciwszy za ramiona, gwałtownym ruchem obrócił kobietę plecami do siebie, popchnął na łoże, ustawiając w pozycji na pieska. Nabrał na palce oliwki i obficie posmarował obydwie, dogodnie ustawione dziurki. Następnie wytarł dłoń ręcznikiem i mocno trzymając kochankę za biodra, kilkoma silnymi pchnięciami wdarł się brutalnie w jej odbyt. Zaskomlała z bólu i zaskoczenia, próbowała się odsunąć, ale silne dłonie mężczyzny na to nie pozwoliły. Od razu zmieniła taktykę. Rozluźniła mięśnie i zaczęła poruszać się we wspólnym rytmie. Wydawała coraz głośniejsze jęki. On, sfrustrowany poprzednią sytuacją, wyładowywał napięcie i złość. Pchnięcia stawały się coraz szybsze i gwałtowniejsze. Stękał z wysiłku przez zaciśnięte zęby. Wreszcie trysnął spermą do jej odbytu, a ona krzyczała z rozkoszy. Wszystko to bardziej przypominało gwałt niż stosunek pary kochanków. Na koniec popchnął ją na łoże, a sam wytarł fiuta ręcznikiem i nie myjąc się, ruszył do wyjścia. Pragnął jak najszybciej opuścić ten dom i ubierał się po drodze. Odruchowo spojrzał na zegarek, była 2.30 w nocy. Zorientował się, że może mieć problem z dotarciem do centrum.

– Y, wyprowadź samochód, odwieziesz mnie – polecił.

Podczas jazdy ochłonął i kazał wysadzić się pod jakąś restauracją. W knajpie było jeszcze trochę ludzi. Jakiś starszy gość grał na fortepianie ragtime. Zajął miejsce przy wolnym stoliku. Zawsze siadał plecami do ściany, żeby widzieć wszystko co się dzieje. Zamówił setkę jarzębiaku i wodę mineralną z lodem. Rozglądając się po sali spostrzegł kobietę, siedzącą samotnie przy barze. Na oko wydawała się osiem, dziesięć lat od niego starsza. Mimo dość pospolitej urody, miała w sobie jakiś urok. Zauważył, że podchodzą do niej różni goście, ale szybko ich spławia. Zajął się swoimi sprawami. Gdy sączył powoli trunek, analizując to, co wydarzyło się w domu K, podeszła do niego wyzywająco wymalowana lafirynda w bliżej nieokreślonym wieku i zagadnęła:

– Nie masz ochoty na damskie towarzystwo, przystojniaku?

Wyrwany z rozmyślań, odparł szorstko

– Spadaj! Nic tu po tobie.

– Tylko nie spadaj, frajerze – odszczeknęła się.

– Kelner! – zawołał.

Wezwany pojawił się natychmiast.

– Zabierz to ode mnie, bo zakłóca mi spokój i jest natrętne.

Kelner zdecydowanym ruchem ujął klnącą babę i odprowadził ją do baru. On wrócił do swoich rozważań. Zostały one przerwane przez kolejnego intruza.

– Nieładnie traktować damy w taki sposób.

Słowa te wypowiedział jakiś barczysty typek. Jak nakręcony sprężyną, błyskawicznie wstał zza stolika. Przestraszony jego nagłym ruchem, intruz cofnął się o dwa kroki.

– Czego szukasz? Śmierci czy kalectwa?

Mówiąc to, patrzył alfonsowi prosto w oczy. Ten od razu ocenił szanse. Sportowa sylwetka, szybkość poruszania się i pewność siebie oponenta wywarły odpowiednie wrażenie.

– Chyba się pomyliłem – stwierdził i odszedł w stronę baru.

– Tylko uprzedź innych, że nie życzę sobie towarzystwa! – krzyknął za nim.

Wrócił do stolika. Gdy szklaneczka wyschła, zamówił kolejną. Ponownie pogrążył się w rozmyślaniach, ale i tym razem nie pozostawiono go samemu sobie.

– Dobry wieczór panu. Czy mogę się przysiąść?

Melodyjny głos spowodował, że uniósł głowę. Rozpoznał kobietę pijącą samotnie przy barze. Delikatniej niż poprzednio, powiedział.

– Mówiłem, że nie jestem zainteresowany towarzystwem.

– Ja też nie – odparła nie zmieszana. – Ale przy barze nie dają mi spokoju. Jeśli pozwoli mi pan przysiąść się, będę milczała. Chcę napić się w spokoju i spokojnie pomyśleć.

– To tak, jak ja – powiedział. – Proszę, niech pani siada.

Zajęła miejsce. Przerwał rozmyślania i z zainteresowaniem przyglądał się kobiecie. Zadbana, ubrana z dyskretną elegancją, patrzyła mu prosto w oczy, nie speszona jego taksującym wzrokiem. Po dłuższej chwili wrócili do swoich przemyśleń. Gdy skończył sączyć kolejną szklaneczkę, uprzedził, że wychodzi. Ona również podniosła się i powiedziała

– Wyjdę z panem. Gdybym tu została, nie dali by mi spokoju.

Odprowadził ją na postój taksówek i tam powiedzieli sobie tradycyjne „Do widzenia”, wiedząc doskonale, że pewnie ich przypadkowo skrzyżowane drogi rozchodzą się na zawsze. Po powrocie do domu zapomniał, że kiedykolwiek spotkał tę kobietę. Nie mógł zasnąć, w jego głowie kołatała uporczywa myśl. – „To koniec.” – Już nigdy więcej nie zobaczy K i będzie musiał od nowa szukać dostępu do tego półświatka. Z drugiej strony odczuwał pewną ulgę, bo ciążyła mu rola pomocnika, przez nią sterowanego i wykorzystywanego. Przez moment odczuwał zauroczenie tą kobietą, ale ostatnie wydarzenia dobitnie pokazały, że marzenia o wspólnej z K przyszłości to mrzonki.

* Róża – odcień karminowy wyraża fantazje erotyczne

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

No i proszę. Nasz bohater został ostatecznie potraktowany przez K niczym narzędzie. Pomimo oferowanych mu rozkoszy oraz satysfakcji czysto fizycznych, wykorzystała go dla własnych celów i w rezultracie upokorzyła. Z pewnością nie o to mu chodziło i stąd nie dziwi decyzja zerwania związku. Czy jednak okaże się ona ostateczna? K z pewnoscią go fascynuje, nadto w tym wszystkim, w jej relacjach z Y, kryje się jakaś tajemnica, nadal niewyjaśniona. Nie da to spokoju zarówno bohaterowi, jak i czytelnikom. Przewiduję więc, że wątek K oraz Y nie został jeszcze zakończony. Tyle, że bohater musi teraz na nowo, gdzie indziej szukać prawdziwej satysfakcji. Może, uzbrojony w nowe doświadczenia, uczyni to na własną rękę, skoro przez kontakt z tzw. „środowiskiem” trafił na dominę, a nie na niewolnicę?

Masz rację Neferze. Bohater dołaczył do układu i miał do wyboru albo zaakceptować oczekiwania K albo dalej szzzukać na własną rękę. Mysłał nawet o stworzeniu związku z K .ale jej zachowanie pokazało dobitnie, że nie ma na co liczyć. Na plus należy zaliczyć to że zaliczył test z „zarzadzania” :). Poza tym zapamiętał, że trzeba dbać o zdrowie i bezpieczeństwo uległego. Nauczył się poslugiwać klamerkami i batami. Ale to że został sprowadzony do roli pomocnika i wiele jego.zachowań były reakcją na oczekiwania K. Poza tym przekonał się, że podniecenie Ķ nie jest powodowane jego osobą , tylko sekwencją zdarzeń. No i niewolnik .jest płci męskiej a on jest hetero.. to wszystko podrażniło
mocno jego ego. Dziękuję za korektę i pozdrawiam AnonnnimS

Jestem przypadkiem na tej stronie. Bardzo mnie zainteresował opisywany temat. Myślę że w znacznej mierze opowiadanie opiera się na faktach , choć glowy za to nie dam.

Dzìękuję za zainteresowanie i komentarz. Zapraszam do przeczytania innych części. Pozdrawiam serdecznie

Napisz komentarz