Je suis Charlie!
Pamiętacie jeszcze Adasia Miauczyńskiego, znaczy się komedie z nim i słynne „dżisus kurwa, ja pierdole”? Nie, to nie ma żadnego związku właściwie, ale zajebiście brzmi na początku opowieści. Więc tak, wczoraj się obudziłem i dotarło do mnie, że nie mam porannego wzwodu. Nie, no nie zrozumcie mnie źle, to się zdarzało po ostrym seksie na dobranoc, śnie erotycznym czy zwykłym waleniu gruchy z powodu bezsenności, ale tym razem to nic z tych rzeczy. No to wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, co Miauczek miał na myśli i co poeta chciał nam przekazać. Że przejebane jest budzić się o poranku z flakiem między nogami. Miedzy innymi znaczy. Dziewczyna na delegacji, a ja nie mogę się wymasturbować. Przynajmniej się po jajkach podrapię.
– Synek! – Słyszę drącą ryja matkę z przedpokoju, więc szybko wyciągam łapę z bokserek i międlę przekleństwo.
– Synek! – drze się dalej. Tak, mieszkamy z moimi rodzicami. Jesteśmy młodymi, zdolnymi z wielkiego miasta i nie stać nas na kawalerkę. Po prostu nie. Nie mamy też umowy o pracę, ani ambicji na kredyt na czterdzieści lat. Po śmierci. Naszych dzieci. Jeśli nie obniżą stóp procentowych.
Mam dość. Wierzcie mi na słowo. Mam po dziurkę w dupie uprawiania cicho seksu na dywanie, żeby nikt nie słyszał. Czekania na wyjazd rodziców do znajomych, by móc zapiąć narzeczoną na stole kuchennym. Tyle, że ciąży nie musimy się bać, bo bierze tabletki. Wyszło, że mniej kasy tracimy tak, niż na prezerwatywy. Nieważne.
Chciałem wam trochę opowiedzieć o tym, co myślę i takich tam. Moje życie to jak widzicie materiał na kolejny film dla Koterskiego. Wstaję i przekręcam klucz w zamku, bo matka się zbliża. Łomocze w drzwi i odgraża się zawałem, jeśli się wyprowadzimy lub jeśli nie rzucę palenia. Siadam na parapecie i wyciągam kolejnego Gitanesa. Trę kamień starej zapalniczki zippo. Zaciągam się dymem i wydmuchuję go przez uchylone okno. Widzę, że na przystanku siedzi grupka rozkrzyczanych dziewczyn. W grubych kurtkach, ciepłych, wełnianych czapkach i cieniutkich legginsach. Śmieją się tak głośno i hałaśliwie, że słyszę je aż tutaj. Są chyba z liceum. Kocham licealistki, niestety nie dosłownie. Nigdy nie miałem okazji. Jakoś się nie złożyło. Nigdy nie rżnąłem dziewczyny z liceum. Bóg mi jednak świadkiem, że jest to moje największe życiowe marzenie. No może poza wpakowaniem całego magazynka w twarz Lecha Wałęsy za jego manię wielkości i to jak traktuje kumpli z Solidarności.
Wracając jednak do licealistek. Przypominam sobie dziewczyny, z którymi chodziłem do liceum. Była taka ruda Agnieszka z burzą poskręcanych loków. Kurwa mać. Śpiewała w chórze i udzielała się w harcerstwie i nie wiem, czy bardziej chciałem rżnąć ją w tunice, czy w mundurku. Kiedy się czerwieniła, na policzki z dołeczkami wychodziły jej mgławice piegów. Mrużyła zielone oczy i opuszczała głowę, gdy zaczynała się śmiać i już wiedziałeś, że kompletnie wsiąkłeś. Że nie mógłbyś się oderwać od jej ust. Czasem nosiła dżinsy i wypinała się, opierając o ławkę. Musiała wiedzieć, że wszyscy patrzyli się w jej tyłek jak w obrazek święty Matki Boskiej Nieustająco Modnej. Był idealny. Zakładała staniki pushupy do połowy puste w środku. Chyba wstydziła się niewielkich cycków, bo jej najlepsze przyjaciółki miały piersi jak mleczne krowy. Duże i dyndające. Nawet nauczyciele się na nie gapili. Też mogłem i też to robiłem, bo były ode mnie niższe i zawsze patrząc w ich oczy widziałem też pełne biusty i tą słodką przerwę między nimi. Co więcej, robiłem to dosyć bezkarnie. Mój przyjaciel poszedł przez Agnieszkę do seminarium, a ja nawet nie startowałem. Wolała tępawych osiłków ubranych w nienagannie skrojone dresy. Przy czym ewidentne ograniczenie umysłowe traktowała jako tajemniczość i oszczędność w wydawaniu osądów. Z jednym z takich typów wzięła ślub już parę lat temu. Widziałem ich na ulicy. Była zniszczona, przemęczona, a jej twarz pozbawiona uśmiechu, wyglądała jak zdjęta z ryczącej czterdziestki. Agnieszka nie miała sił i odwracała wzrok. Kurwa. Ciekawe, czy ją tłucze.
Odpalam kolejnego i lekceważę to, że matka za drzwiami zaczyna płakać. Znów patrzę na przystanek i ta licealistka ciągle siedząca za wiatą, wygląda jak Beata. Też z mojej klasy w LO. Lubiła Happysad i na pieska. Znaczy, tak mówiła, bo ani chuderlawemu metalowi z problemami z cerą, ani kurduplowi ustylizowanemu na Van Damme’a nie udało się z nią przespać. Jednego spiła, a drugiego rozkochała w sobie do niepamięci. Beata lubiła nosić skórzane lub lateksowe spodnie i do tego sweterki, przez które wszyscy widzieli zgrabny brzuszek i koronkowe biustonosze. Dziwie się, że siostry zakonne, u których mieszkała na stancji nie dostały nigdy zawału serca widząc ją w tym stroju. Ona za to nabawiła się u tych pingwinek wrzodów i oziębłości seksualnej.
Była uroczą trzpiotka prowokującą każdego, kto miał nieszczęście się nią zainteresować. Z wyjątkiem marines. Poznała amerykańca na jakimś wyjeździe i od tej pory kochała się w nim niemiłosiernie. Wierna niczym suka, z wyjątkiem momentów w których puszczała faceta kantem z dowolnym przystojniakiem poznanym w barze. Żołnierzyk miał dwadzieścia siedem lat, narzeczoną i przekonanie, że Bóg naprawdę stworzył świat w siedem dni. Kiedyś też stwierdził, że buddyzm jest religią wykreowaną przez szatana, by zniszczyć chrześcijaństwo. Bawiło mnie to, dopóki moja szefowa nie powiedziała tego samego. Na trzeźwo i na serio. Gdy chodziła lub kręciła tyłkiem, na krześle wszystko skrzypiało, a chłopaków naprawdę gówno obchodziły zadania z matematyki. Miała dupę jak szafę o lekko obwisłych pośladkach, ze skórką pomarańczową, ale i tak miętosilibyśmy każdy skrawek pośladka. Wiem jak wyglądał, bo widziałem ją na naszej studniówce. Nie założyła majtek, za to miała śliczne, czarne pończoszki i ojca, który pilnował jej jak brytan.
Ciekawe, czy też chciał ją rżnąć w tyłek.
Często mrugała jak opętana i seksownym głosikiem powtarzała: „żetę, żetym, że tego maaaasażżżżż”? Drugi kumpel nie poszedł do seminarium, za to przez pewien czas próbował zapić się na śmierć, co mu nie wyszło, ale wyjechał i niedługo bierze ślub. Ciekawe, czy się do tego wszystkiego przyznał nowej wybrance serca.
W liceum nie ganiałem za dziewczynami, choć Bóg mi świadkiem, że w klasie miałem też kupę innych żylet. Kaśkę, która miała nasrane we łbie przez rozwód rodziców, ale wyglądała jakby stwórca wyciął ją z amerykańskiej komedii romantycznej, drugą Agnieszkę, brzydką jak noc, o ogromnym nosie i rzadkich włosach, za to obdarzoną taką gracja ruchów, urokiem osobistym i inteligencją, że jej lekko semickiwygląd tracił dla nas na znaczeniu, czy też Weronikę – bardzo agresywną kobietę o posturze chłopa ze Śląska, która w przeuroczy sposób nie wymawiała „r” i śmiało mogłaby zostać okrzyknięta najseksowniejszym głosem mojego miasta. Najseksowniejszą męską bokserką też mogła zostać.
Nigdy za nimi nie ganiałem. Były śliczne i nie miałem żadnych szans. Umawiały się wtedy ze studentami, więc ja, pryszczaty licealista nie kwalifikowałem się nawet do szerokiej kadry. Poza tym szalałem za taką jedną, starszą. Dzisiaj zastanawiam się, jakby to było ostro, pieprzyć się po kolei ze swoimi koleżankami z liceum. Kochać się z nimi, gdy wszyscy mieliśmy po siedemnaście czy osiemnaście lat, chcieliśmy żyć, władać światem i dopić kolejna butelkę wódki do dna. Szaleć, rzygać i delektować młodością. Chyba tylko dlatego patrzę się na tą grupkę roześmianych dziewczyn. Zbierają się, bo podjeżdża autobus pięćdziesiąt siedem. Wsiadają do niego. Na końcu wchodzi ta podobna do Beaty i patrzy w moją stronę. Ciekawe czy na mnie, czy zdawała sobie sprawę z tego, że tak się lampię.
Chciałbym kiedyś poznać jakąś siedemnastkę, która zerżnie mnie jak tylko będzie chciała, wykorzysta i narobi kłopotów. Mówię serio. Przynajmniej nie byłbym takim szarym, bezwartościowym człowieczkiem pukającym swoją narzeczoną na dywanie w pokoju, a prawdziwym black hat, czarnym charakterem i wrednym sukinsynem. Ogólnie bawi mnie niepomiernie, gdy facet bieleje na wódką i przez zaciśnięte zęby szepce: zostawiłem ją, bo mnie zdradziła. No jakie straszne! Ktoś polizał twojego chupachupsa i wyrzucasz go do kosza razem z paroma latami własnego życia, marzeniami i oczekiwaniami. Oczekujesz jeszcze współczucia i być może siedemdziesięciu dwóch dziewic w raju. Albo darmowych drinków. Kurwa, stary, jeśli unieważniłeś całe swoje dotychczasowe życie bo „nie umiesz wybaczyć zdrady” to albo miałeś jej dosyć i szukałeś tylko powodu, by kopnąć babę w dupę i zmienić na nowszą, albo jesteś dojrzały emocjonalnie jak Sheldon z Teorii wielkiego podrywu. Za jeden stosunek seksualny jaki odbyła, bo przez miesiąc łaziłeś z kumplami na piwo lub byłeś zafascynowany polem grawitacyjnym, jaki wytworzył brzuszek piwny unieważniasz wszystkie gwiazdki, wigilie i poranki razem. Mówisz: nieważne co czujemy, uczucia są chuja warte, nie obchodzi mnie, czy mnie kochasz, tylko czy ktoś inny wtyka ci penisa. Kurwa. Bardzo dorosłe, panowie. Za taką sama chorą zazdrość potępiacie muzułmańskich imigrantów. Chociaż mechanizm może być bardziej złożony. Tak się zastanawiam, czy wy aby nie chcielibyście tak jak oni? Znaczy, nie Allah Akbar i trotylem trach, ale czy nie zżera was zazdrość o to jaką władzę mają nad własnymi kobietami oraz o możliwość wielożeństwa. Taki freudowski mechanizm. Nie chodzi wcale o boczek, ale o uzależnienie ich bab. O zajebistą z teokratycznego punktu widzenia wiarę i pozycję samców. No i o raj z siedemdzięsięcioma paroma dziewicami.
Ja powiem, że nie – wolę zdecydowanie rewolucję seksualną oraz depilowane okolice bikini od burek. Lubię też puszczalskie, łatwe do zaspokojenia kurewki i wcale nie przeszkadza mi ich ilość partnerów. Nie mam też ochoty na większą niż jedna liczbę żon. Z narzeczoną aktualną trudno mi wytrzymać, więc po chuj mi więcej? Do jebania? Mam trzydzieści parę lat i nie staje mi już na zawołanie, więc o czym, kurwa, mowa? Nie oszukujmy się, jak facet w moim wieku twierdzi, że staje mu zawsze i wszędzie, i w kościele Mariackim, i w kinie w Wałbrzychu, to łże, albo bierze niebieskie tabletki w ilościach hurtowych. Ilu bab byś nie miał i tak się zestarzeją. Nie ma co się oszukiwać.
Ciągle myślę o rżnięciu siedemnastolatki. Jakoś mi to po głowie się kręci i nie umie wyjść. To, i ta zabawna para, którą ostatnio spotkałem. Ona jest nową pracownicą firmy, w której dorabiam na jedną czwartą etatu dla ubezpieczenia zdrowotnego. On zawodowo obija dupsko od kanapy do fotela. Przyjaźnią się, albo tak tylko deklarują. Jednak widziałem, jak trzyma swoje łapsko na jej tyłku. Jak mówiłem: dla mnie okej, tylko śmieszy mnie krycie się z takimi sprawami. Ten facet ogólnie zabawny, rastaman wielki, palić, sadzić, zalegalizować, ale Żydzi, pedały i komuniści powinni iść do gazu. Najlepiej razem ze zdrajcami rasy i ludźmi nie mającymi wzwodu na myśl o ojczyźnie. Trochę mnie to przeraża. Chyba przestaję być tolerancyjny, albo nabawiłem się uczulenia na głupotę. Wiecie, zanieczyszczone środowisko i gówniany system szkolnictwa to wystarczające powody, by przypętało się jakieś choróbsko.
Jego przyjaciółka to inna historia. Ma na imię Karolina i gdy patrzę na nią, mój penis merda wesoło i chce się przytulić do jej idealnego tyłka. Kurwa mać, ona cała wygląda jak milion dolarów. W złocie. Ma metr osiemdziesiąt wzrostu, szczuplutkie nóżki o delikatnych kolanach, zwieńczone drobnymi kostkami i niewielkimi stópkami. Do pracy chodzi na obcasach, więc wiem, co mówię. Ma też tą legendarną przerwę między udami. Nie wiem czemu faceci tak za tym szaleją, ale prawdą jest, że ten prześwit doprowadza nas miedzy innymi do omamów słuchowych. Brzmi nam w głowach tylko: rżnij mnie we wszystkich pozycjach.
Karolina ma też wąskie biodra. Wyglądałaby jak chłopczyca, gdyby nie długie, proste i czarne jak kawa włosy sięgające do tyłka. Do pracy upycha je w kok, ale gdy jeździ na facecie, to chyba musi rozpuszczać. Wyobrażacie sobie taką zielonooką piękność galopującą na waszym penisie? Jej miseczka B podskakuje rytmicznie tuż nad twarzą, a wy myślicie o sporcie tylko po to, by za wcześnie nie wytrysnąć i nie zawieść kobiety marzeń. Ten wyraz smutku na jej drobnych, kształtnych usteczkach, gdy zwiotczejecie, zanim dojdzie? To gorsze niż kopnąć szczeniaka. Glanem.
Często nosi okulary „kujonki” – te o grubych, czarnych oprawkach i w przeciwieństwie do większości tych lanserek, pasują do niej. Sprawiają, że wygląda młodziej i dodają trochę seksapilu, gdy przekręca głowę o dziewięćdziesiąt stopni, jak ptaszek. Tylko te zmarszczki w kącikach oczu zdradzają, że nie ma dwudziestu lat. Czasem nagle smutnieje i wtedy naprawdę, jakby dnia ubywało. Zupełnie jak w piosence. Stoi zamyślona, obejmując się ramionami i bardzo chciałbym przytulić jej wiotkie ciałko i skołatane serducho i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Że wykończymy wszystkich obrzydliwców i świat będzie dla niej lepszym miejscem. Tyle, że ona może być zabujana w jakimś sukinkocie, lub po prostu uwielbiać seriami takich złych chłopców, gorszych jeszcze ode mnie.
Karolina lubi też anal, ale o tym innym razem, bo słyszę, że za drzwiami matka zaczyna udawać zawał.
.
Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:
.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Anonimowy
2015-01-19 at 21:15
To "Je suis Charlie!" jest niesmaczne… Apeluję do autora/moderatora/administratora o wyjebanie pierwszego zdania.
Anonimowy
2015-01-19 at 21:45
Pełna zgoda. To jest głęboko niesmaczne, zwłaszcza biorąc pod uwagę świeżość tragedii.
Absent absynt
Megas Alexandros
2015-01-19 at 23:04
Dobry wieczór,
ponieważ raczej nie stosujemy na NE cenzury, myślę, że Autor powinien sam podjąć decyzję, czy usunąć kontrowersyjne zdanie. Osobiście nie widzę dla niego (zdania, nie Autora) uzasadnienia, ale może po prostu nie dostrzegam subtelnego związku z treścią opowiadania. Które, nawiasem mówiąc, znajduję bardzo dobrym, choć również bardzo krótkim.
Pozdrawiam
M.A.
White Wolf
2015-01-20 at 00:38
Nie rozumiem czemu miało by to być coś niesmacznego lub niewłaściwego. To zdanie jest wyrazem solidarności z ofiarami zamachu. Samo w sobie jest pozytywne, więc nie rozumiem czemu autor miałby nie móc wyrazić swojego zdania.
Pozdrawiam,
WW.
Anonimowy
2015-01-20 at 06:53
Jak zwykle chodzi o kontekst. Gdyby opowiadanie np. traktowało o religijnym terroryzmie (a czemu nie, potrafię sobie wyobrazić taki tekst ze sporą nawet porcją erotyzmu) to zdanie byłoby na miejscu. A tak jest po prosty dziwne, bez oparcia w treści tekstu i pozostawia wątpliwości co do intencji Autora.
Może jestem przewrazliwiony, ale chyba nie tylko ja.
Absent absynt
Seelenverkoper
2015-01-20 at 09:15
Charlie Hebdo to magazyn satyryczny. Anarchistyczne przesłanie jakie niesie jest mi dosyć bliskie i stad wyraz mojej solidarności. Lepiej tak niż na mszy w ich intencji- przynajmniej biorąc pod uwagę światopogląd autorów którzy zgineli w zamachu.
Anonimowy
2015-01-21 at 01:05
(Jestem autorem pierwszego komentarza)
To "Je suis Charlie!" jest OK, ale kurwę to jednak cenzurujemy? Pasuje do amerykańskiego purytanizmu, co? 😉
Seelenverkoper
2015-01-21 at 15:02
Mam słabość do kobiet i tylko dlatego zmieniłem Kurwę na K*rwę- w reszcie tekstu występuje wersja nieocenzurowana. Może ta Pani odezwie się w wątku w celu stanięcia po mojej stronie? Na chwilę?
Moim zdaniem twój komentarz też jest niesmaczny i wzywam autora/moderatora/administratora o wyjebanie go w kosmos najlepiej razem z prezydentem Putinem. Teraz widzisz do czego prowadzi taka dyskusja?
Zgodzę się z tobą, że w tekście nastąpiła drobna cenzura, ale dalej nie rozumiem czemu masz pretensje o to "Je suis Charlie". Panowie z tego czasopisma jadą na tym samym wózku co większość europejskiej filozofii czy literatury także erotycznej i jedynie solidaryzując się z nimi choć do końca nie podzielając estetyki zamieściłem to hasło.
Areia Athene
2015-01-21 at 17:00
Poprosiłam Seelenverkopra o ocenzurowanie tytułu opowiadania ze względów estetycznych.
Hasło "Je suis Charlie" jest wyrazem solidarności z ofiarami zamachu na redakcję tygodnika "Charlie Hebdo". Uważam, że Seelenverkoper – tak jak każdy Autor i Komentator NE – ma prawo wyrażać na łamach naszego bloga swoje poglądy, o ile nie są one sprzeczne z powszechnie obowiązującym prawem.
Pozdrawiam – Areia Athene
Anonimowy
2015-01-22 at 00:10
Tylko, że moim (i jak widać wyżej nie tylko) zdaniem to zdanie pasuje tutaj jak kwiatek do kożucha. To jest blog z opowiadaniami, a nie wyrażaniem swoich poglądów.
Chyba, że kolega autor czuje taką solidarność ze środowiskiem dziennikarzy i/lub satyryków, że koniecznie musiał wcisnąć to zdanie i to na początku – ale niestety rozczaruję go, napisanie kilku (średnich) opowiadań erotycznych nie oznacza wejścia do tego środowiska.
PS. Pracuję w radiu i nie pozwoliłbym sobie na takie zamanifestowanie moim słuchaczom moich opinii w temacie, który jest całkowicie od tego oderwany. To byłoby niesmaczne, jak już wspomniałem.
Anonimowy
2015-01-22 at 09:32
Zgoda z przedmówcą. Zwykły obciach i poprawność polityczna. Kurwę wykropkować, ale koniecznie być Charlie jak wszyscy. Gdyby autor chciał zamanifestować „Je ne suis pas Charlie” to jeszcze rozumiem, a tak? Żenada.
Anonimowy
2015-01-22 at 10:03
A czemu niby "Je ne suit pas Charlie" ma być lepsze? Tak mówią głównie fanatyczni katole z okolic Frondy. Bardzo dobrze, że Autorowi z nimi nie po drodze.
Mnie zdziwiło tylko miejsce deklaracji – przy opowiadaniu w żaden sposób niezwiązanym z paryską tragedią. Natomiast sam wektor deklaracji całym sercem popieram. Na pohybel fanatykom, bez względu na barwy, jakie noszą. Niech żyje wolność słowa!
Absent absynt
Seelenverkoper
2015-01-22 at 11:28
Czy erotyce aż tak nie po drodze z wolnością słowa? Nie wiem, aczkolwiek sądzę, że tak karykaturzystom jak i nam zależy aby została zachowana. Tyle.
Co do wyrażania swoich poglądów to nawet Strasburg stwierdził, że prasa i literatura cieszą się znacznie większą wolnością niż radio i telewizja. Być może dlatego, że trafiają do ludzi inteligentniejszych, którzy nie rozpoczynają dyskusji od jazdy personalnej oraz ogólnej krytyki tego, co napisał.
Anonimowy
2015-01-19 at 21:25
Dobry wieczór,
szybko się czytało. Może ciut zbyt dużo przekleństw, jednak opowiadanie łatwe i przyjemne w odbiorze. Może gdybym była w nastroju, to bym się nawet uśmiechnęła.
Co mnie bardziej zainteresowało to to, że wreszcie mam potwierdzenie swojej tezy. Otóż myślę, że najfajniejsze są siedemnastki właśnie, a dziewiętnastki można jeszcze przeżyć. Dwudziestoparolatki są do dupy, bo to ani 'niewinna' nastolatka, ani dojrzała trzydziestka. Później życie może się zacząć od trzydziestki. Zatem dzięki Ci, Seelenverkoperze (trudny ten nick masz), za inspirujący tekst, który mogę posyłać dalej.
"Nigdy nie rżnąłem dziewczyny z liceum. Bóg mi jednak świadkiem, że jest to moje największe życiowe marzenie."
/Zdaję sobie sprawę z tego, że powyższy monolog jest humorystyczną kreacją, lecz pomijam to w swoim dowodzie./
A co do Sheldona i jego niedojrzałości, to jak możesz tak uważać? Przecież sam rzekł: "I am not crazy my mother had me tested."
Siostra.
Megas Alexandros
2015-01-19 at 23:09
Siostro,
dajesz ciekawą charakterystykę dziewcząt na różnych etapach życia – biorąc pod uwagę, że jest ona przeprowadzana z kobiecej perspektywy, może wręcz uchodzić za samokrytykę 😀
Nawiasem mówiąc, chętnie przeczytałbym coś Twojego, Siostro. Jeśli zdecydujesz się kiedyś ujawnić jakieś swoje dziełko (bo że już coś napisałaś, to jestem prawie pewien) – nasz adres mailowy znasz. Wiesz, że zawsze mamy miejsce dla nowych Autorek ze świeżym spojrzeniem 🙂
Pozdrawiam
M.A.
Anonimowy
2015-01-19 at 23:28
Moje niezadowolenie z faktu, że wkrótce wejdę w ten niekorzystny okres, musi znaleźć gdzieś ujście. Stąd takie teorie. :d
Pewnie, że znam i pewnie, że coś spłodziłam (codziennie 'spładzam'). Jednak nie podchodzi to pod erotykę (chyba, że taka sposobność się akurat zdarzy), a jeżeli już się zdarzy, to 'dziełko' jest zbyt krótkie. 😉 Niemniej nie zrezygnuję z okazji, aby dostać się w zaszczytne grono NE, gdy stworzę coś naprawdę doskonałego (i z odpowiednią ilością znaków). 🙂
Siostra.
Seelenverkoper
2015-01-20 at 09:16
Ewentualnie seria miniaturek erotycznych;] Zakręć się miłym słowem koło Megasa to przejdzie;]
Anonimowy
2015-01-20 at 14:02
Zakręcam się miłym słowem na fejsie. Może to w przyszłości zaprocentuje. :d
Czemu 'kurwa' jest wygwiazdkowana?
Siostra.
Seelenverkoper
2015-01-20 at 22:37
Ponieważ zostałem o to poproszony;]
Anonimowy
2015-01-20 at 22:50
Czemu? :O
Siostra.
Foxm
2015-01-21 at 21:19
Dobry wieczór!
Cóż mogę powiedzieć? Nieczęsto zgadzam się z opiniami kolegi starskiego, ale czytam je wszystkie uważnie. Kiedyś w dyskusji pod jednym z moich tekstów, wyraził się całkiem pochlebnie o prezentowanej przez Ciebie różnorodności stylów. Ma rację, potrafisz pisać teksty skrajne, bardzo dobre jak "Ostatni klaps" i te drugie.
To opowiadanie chociaż ma kilka humorystycznych akcentów i dowodzi twej twórczej sprawności, ale dla mnie jest o niczym. Zupełnie jak kartka wyrwana z jakiegoś szkicownika albo zapis pośpiesznej pracy literata ze stale utrzymującą się erekcją.
O dylematach bohatera zapomnę najpewniej jutro przed śniadaniem. Te wyrazy solidarności z francuskimi rysownikami są ni z gruszki, ni z pietruszki. Ale Twoje prawo. Nie dostrzegam w tym nic niesmacznego. Na naszych drogach tygodniowo ginie wielu ludzi, my w tym samym czasie publikujemy nasze teksty i jakoś nikt się nie burzy.
Słowo kurwa w tytule rzuca się w oczy jak zakonnica w dzielnicy czerwonych latarni, ale słyszałem już opinie kilkorga naszych Czytelników, że wulgaryzacja tytułu nie przystoi NE. Sam mam mocno mieszane uczucia.
Twój pomysł, Twoja realizacja.
Trzy plus, cztery „na szynach”, jak wolisz?
Kłaniam się,
Foxm
Anonimowy
2015-01-28 at 09:23
No to się nazywa ostra literacka jazda bez trzymanki. Tak właśnie powinno się pisać. Z powinszowaniami! kk
starski
2015-01-30 at 14:41
Jazda bez trzymanki? Autor nie ruszył się z miejsca, zakreślił tylko czarne koło na asfalcie, paląc oponę w kolejnej popisówce. Seelenverkoper, obudź mnie jak już coś w końcu napiszesz.
Nara.
AS