Powrót z Ameryki – i inne ekscesy (Pan Hyde)  4.76/5 (11)

15 min. czytania

Źródło: Pexels.com

Był sierpień. Żar lał się z kalifornijskiego nieba. Konferencja dobiegła końca. Dawid, jeszcze pod wrażeniem rozmów z kolegami po fachu, zaintrygowany tym i owym usłyszanym w ciągu kilku pracowitych dni, z nowymi pomysłami w głowie i zadowolony z życzliwego przyjęcia jego wykładu, wyszedł z hotelu. Stanął przy ulicy w miejscu wskazanym w opisie na stronie internetowej przewoźnika. Z odpowiednim zapasem czasu, żeby w żadnym wypadku nie przegapić transportu.

Kwadrans później mógł zająć miejsce w minibusie. Kierunek: lotnisko.

– Po drodze dojdzie jeszcze jedna osoba, sir – poinformował szofer, ruszając z przystanku.

– Okey.

Drugą osobą okazała się młoda kobieta, długowłosa blondynka. Ona sama oraz trzy sztuki bagażu: waliza na kółkach, plecak i torba do niesienia w ręce. Kierowca zwinnie umieścił ten dobytek w bagażniku i pomógł pasażerce wejść do samochodu, z profesjonalnym uśmiechem przyklejonym do twarzy ale bez krzty nonszalancji. Wiedział z praktyki, że młode Europejki nie są przesadnie skore do dawania napiwków. Blondynka, mimo że ładna, zgrabna nie była perspektywiczną.

Za to Dawid nie omieszkał dokładnie otaksować wzrokiem współpasażerki. Od stóp do głowy. Zanotował szmaciane sandały, kremową sukienkę w kwiaty i czarny sznureczek pełniący funkcję ramiączka stanika. Ponadto łydki i uda, w pełni odpowiadające jego wyobrażeniom o ideale piękna kobiecej nogi, nieco pucułowatą, sympatyczną twarz oraz wyraźnie zarysowany obojczyk. Do osłony przed słońcem nieznajoma używała kapelusza z jasnego materiału. Włosy zaś związane miała w długi kucyk z tyłu głowy.

– Hi! – przywitał się Dawid.

– Hi! – odpowiedziała blondynka.

– How are you?

– Fine, thanks, and you?

– I am fine, too. The weather is terrific today, innit? – Dawid wkładał sporo wysiłku, żeby w Ameryce brzmieć możliwie jak najbardziej po amerykańsku. Tym razem, artykułując innit, wykazał się jeszcze większą niż zwykle starannością.

– Oh, it’s hot! – Aby podkreślić, że na dworze naprawdę jest gorąco, młoda kobieta wykonała kilka szybkich ruchów dłonią, jakby się wachlowała. – In my country we never have such high temperatures. – Dawid zauważył przy tym, że podobnie jak on sam nieznajoma miała błękitne oczy.

– I’m David. – Przedstawił się, wyciągając rękę. Musiał się przy tym mocno pochylić, żeby rozmówczyni mogła dosięgnąć do jego dłoni. Siedziała po przeciwnej stronie busa.

– Agata – odpowiedziała, patrząc ciekawie na nowo poznanego mężczyznę. Ich dłonie spotkały się nad przejściem między fotelami.

Zastanawiał ją kraj pochodzenia tego człowieka. Po akcencie stawiała na Niemcy lub Szwecję, Norwegię. Napewno nie na Francję i nie Czechy. Dla Dawida natomiast, po tym jak usłyszał imię, narodowość turystki nie była już żadną tajemnicą. Wiedział, że rozmawia z Polką. Korzystając z tego, że również ona aby podać dłoń musiała się pochylić, śmiało zerknął w dekolt. Bezczelnie jak nastolatek przywykły do bezkarności. Przez tę krótką chwilę zapoznał się z koronkowym matriałem stanika.

Zorientowawszy się, co przyciągnęło wzrok współpasażera, Agata parsknęła śmiechem. Sama będąc jeszcze nastolatką, nie spodziewała się takiego zainteresowania ze strony dużo starszego mężczyzny, w jej odczuciu trzydziestolatka. Wyprostowała plecy, nie przestając obserwować Dawida.

Przez chwilę milczeli, wymieniając się uśmiechniętymi spojrzeniami. Po czym Dawid przesunął się na krawędź swojego fotela. Zapytał, czy może się przesiąść:

– May I sit with you?

– Sure.

– So where are you from? – zapytał, znając odpowiedź.

Oboje jednakowo cieszyli się rozpoczętą godzinną przejażdżką w miłym towarzystwie.

Słowo do słowa podzielili się świeżymi wrażeniami z pobytu w dalekim kraju za oceanem. Agata dowiedziała się tego i owego o pracy historyków. Ze zdumieniem przyjęła informację, że naukowcy spierają się między sobą praktycznie o wszystko. I nigdy nie będzie między nimi zgody nawet co do oczywistych faktów z podręcznika. Oczywistych często tylko z pozoru. Dawid posłuchał o zaletach i wadach wyjazdu do szkoły językowej za granicą.

– Kiedy rodzice płacą, to są chyba same zalety – powiedział z przekąsem. – Chyba że serce tęskni do narzeczonego.

– Tak, do narzeczonego, którego nie mam – zaśmiała się Agata.

– Trudno uwierzyć. – Korciło go, żeby sprawdzić reakcję dziewczyny na próbę pogładzenia nogi, ale ograniczył się do patrzenia na uda.

– A jednak.

Agata z kolei chciała zapytać o stan cywilny Dawida. Na żadnym palcu nie miał ani obrączki, ani żadnej innej biżuterii, ani nawet śladu po niej, więc z całkiem dobrym prawdopodobieństwem mógł być kawalerem. Ale nie mieć żony w jego wieku wygląda podejrzanie, w każdym razie może się domagać wyjaśnienia. Pytanie cisnęło się na usta i moment był dogodny, ale Agata nie odważyła się go zadać. Zamiast tego postanowiła się upewnić, czy są z Dawidem po imieniu, czy na pan-pani. Bo zapoznali się po angielsku, gdzie wszyscy sa na ty, a w Polsce są inne zwyczaje.

– Ja z tobą jestem po imieniu, panno Agato – odpowiedział. – A ty ze mną tak jak ci wygodnie. Ale pod warunkiem że będziesz się uśmiechać. Masz bardzo ładny uśmiech – dodał. – Ładne usta.

– Dziękuję, Dawid – Usiadła nieco bokiem, żeby lepiej widzieć twarz sąsiada. Spojrzała mu głęboko w oczy. Jakby z jakimś ważnym pytaniem, trudnym do sformułowania wprost.

– Cała jesteś ładna – szepnął półgłosem, nachyliwszy się do jej ucha. – A czy możemy używać wołacza?

– To znaczy? – zapytała, kierując głos do ucha Dawida.

Mikrobus nie jechał równo, ciągle zmieniał pas ruchu, przyspieszał, zwalniał, wyprzedzał. Na fotelu trzęsło.

Zadając pytanie, Agata niechcący otarła się policzkiem o policzek Dawida. Nagły dotyk ciepłej skóry spowodował, że odruchowo cofnęła głowę. Po czym, nabrawszy głęboko powietrza, ponownie namierzyła spojrzeniem oczy mężczyzny.

On tymczasem gratulował sobie w duchu, że pierwszy komplement został przyjęty. A z tym nigdy nic nie wiadomo. Łatwo można przesadzić, tym bardziej że najlepszy komplement jest zawsze na granicy faux pas. A bez miłych słówek z płcią przeciwną ani rusz. Trzeba podejmować ryzyko.

– Dawid i Agata to mianownik. Możemy do siebie mówić: Dawidzie i Agato? Please!

Dłonie dotychczas spoczywające na siedzeniu, jego prawa, jej lewa, jak na zawołanie odnalazły się nawzajem. Zaczęły się nieśmiało muskać palcami, prawie niezależnie od ich właścicieli.

– Możemy, jak chcesz. To będzie wyjątkowe. – Agata z chęcią przystała na propozycję gramatyczną nowego kolegi. Starszego, mądrzejszego. Profesora światowej sławy. No, może sławnego dopiero w przyszłości. Ale tym bardziej ciekawego. – Będziemy rozmawiać jak Czesi – podsumowała umowę ze śmiechem, pokazując rozmówcy, że mimo młodego wieku też coś wie o świecie.

– Dziękuję, Agato.

– Bardzo proszę, Dawidzie.

– Chyba już dojeżdżamy, Agato.

– Nie wiem, Dawidzie.

– Na lotnisku chcę z tobą chodzić, Agato.

– Naprawdę? Okey, Dawidzie.

Na koniec tego ćwiczenia fraz wołaczowych roześmiali się serdecznie. Oboje jednocześnie.

Dawid powalczył chwilę z myślami, że jest dwa razy starszy od nastolatki, że metrykalnie mógłby być jej ojcem, że nie jest kawalerem, że nie wszystko wypada, przegonił je wszystkie i objął Agatę ramieniem.

– Szkoda, że czas tak szybko ucieka. Nie chcę jeszcze dojeżdżać do lotniska, Agato.

– Ja też, Dawidzie – odpowiedziała nieśmiało.

W lusterku patrzył na nich kierowca. Nie rozumiejąc ni słowa, wszystko rozumiał. I zazdrościł.

Resztę drogi spędzili w zamyślonym milczeniu. Agata półleżąc plecami na torsie Dawida, Dawid gładząc ją delikatnie po łokciach. Żadne z nich nigdy przedtem nie nawiązywało tak szybko znajomości. Takie tempo możliwe jest tylko w Ameryce.

Odbyli check in na lot do Frankfurtu, ten sam dla obojga, i już bez ciężkich bagaży ruszyli wolnym krokiem eksplorować lotnisko.

– Fajnie, że się udało. – Agata nie kryła radości, że przy odprawie Dawid poprosił o zmianę rezerwacji miejsc, i że zmiana była jeszcze możliwa, dzięki temu, że część miejsc nie został jeszcze przypisana pasażerom. Cieszyła się, że będzie siedzieć obok Dawida.

Idąc pod rękę w poprzek obszernej hali, w oczach postronnego obserwatora, jeśli takowy ktoś by akurat spoglądał na nich, mogliby ujść, choć nieobowiązkowo, za ojca i córkę. Stosunkowo młodego ojca z dorosłą córką, równą mu wzrostem i znacznie przewyższającą urodą. Ona z płaskim brzuchem, on z wypukłym; ona z gęstymi, długimi włosami, on ostrzyżony krótko. Gdyby zdjął bejsbolówkę, widać byłoby też lekki prześwit na szczycie głowy. Tylko że z czterystu pięćdziesięciu dwóch osób znajdujących się w tym momencie w hallu lotniska, jak również piętnastu pracowników ochrony obsługujących kamery bezpieczeństwa, nikt nie zwracał uwagi na tę parę. Nikomu nie przyszło na myśl zadać pytanie o naturę więzi łączącej tych dwoje. A że niezadane pytanie nie wymaga odpowiedzi, my też nie będziemy się zastanawiać. Wystarczy mieć na uwadze, że było im ze sobą dobrze. Czuli się dowartościowani.

Rozmawiali, ale nie jak rodzic z dzieckiem. Trudno określić w kilku słowach jak i jak kto konkretnie. Inaczej. Zresztą podsłuchajmy:

– To mówisz, że przez sześć tygodni nie dałaś się poderwać żadnemu gorącemu Latynosowi? Żaden Chińczyk nie wyciągnął na pokaz smoka? Żaden Hindus nie oczarował fujarką do fakirowania kobry? I nawet żaden Rusek nie upił cię wódką i nie zgwałcił na śpiocha?

– Nie. Każdy na kursie miał swoje sprawy. Na mnie nikt nawet nie spojrzał.

– To niefajnie – zaśmiał się Dawid. – Kurs bez seksu to kurs stracony. Bo wiesz chyba, że języków obcych najlepiej uczyć się w łóżku.

– Ty się tak uczyłeś angielskiego, Dawidzie?

– Niestety nie. Dlatego nie znam dobrze.

– Nie wierzę.

– A jaki masz, Agato, rozmiar stanika?

– Zależy gdzie. W Polsce 75 B, tutaj kupiłam 34 A.

– To ten, co masz teraz na sobie?

– Tak. Bardzo wygodny. Czy ty też uważasz, że ta sukienka jest nieprzyzwoita?

– Nie. A kto tak mówi?

– Rodzice.

– A to inna sprawa. Zmarzniesz w samolocie.

– Nie zmarznę. Założę leginsy i bolerko, jak w Polsce.

Przeszli odprawę paszportową i procedury bezpieczeństwa: skanowanie tęczówek, prześwietlenie ciała, testy na ślady materiałów wybuchowych. Po czym wznowili ostatni wspólny spacer po amerykańskiej ziemi. Znowu pod rękę, wykorzystując każdą minutę na rozmowę.

– Dawidzie, a powiesz mi, dlaczego właściwie zainteresowałeś się akurat akcją „Wisła”?

– Pewnie dlatego, że to część mojej historii rodzinnej.

– Jesteś Ukraińcem?

– Nie. Mój wujek brał w niej udział. Starszy brat dziadka. Kiedyś, jak jeszcze żył, na jakiejś imprezie powiedział parę rzeczy, które dały mi do myślenia. Tak się zaczęło.

– Co powiedział?

– Użył słowa „bandy” i że ktoś trząsł się ze strachu. Użył innego słowa. Uderzyło mnie to, że był z siebie dumny.

– Aha.

– Wojny są straszne, Agato. To czysta przemoc. Dobrze, że nam już nic takiego nie grozi. Że możesz wyjść z domu w sukience ledwie do pupy i się nie martwić, że ktoś zechce cię skrzywdzić.

– A więc jednak jest nieprzyzwoita?

– Mnie się podoba. Masz ładne nogi i ramiona, więc po co zakrywać?

– Żeby móc wejść do kościoła, na przykład. – Agata starała się żartować. W głębi duszy była jednak spięta. Zależało jej, żeby w oczach Dawida wypadać jak najlepiej. Łaknęła jego sympatii.

Mężczyzna u jej boku czuł się dokładnie tak samo.

Znalazłszy gate przewidziany dla ich lotu, uznali, że najpierw usiądą sobie trochę dalej. Gdzieś, gdzie na razie nie będą zbierać się ludzie.

– Agato, zapraszam na kolana – powiedział Dawid szarmanckim tonem, zająwszy miejsce na krześle zwróconym przodem do okna z widokiem na płytę lotniska. Miejsce idealne: z prawa i lewa, dokąd wzrok sięgnie, ani żywej duszy.

– Mogę, Dawidzie? – Agata dygnęła teatralnie.

– Bardzo proszę.

Usiadła bokiem. Dawid natychmiast objął ją ramieniem. Drugą ręką chwycił za kolana. Maksymalnie przyciągnął dziewczynę do siebie.

– Pytałaś, skąd można wiedzieć, że coś w historii jest prawdą – zaczął tajemniczym głosem.

– Tak. – Agata przyjęła wygodniejszą pozycję, przełożywszy ramię za plecy Dawida. Przyglądała się jego twarzy, niecierpliwie czekając na dalszy tok zdarzeń. Wyraźnie czuła bicie serca.

– Nie można. Każdy widzi po swojemu. Mój wujek ma swoją wersję, ja przejrzałem ileś tam dokumentów w archiwach i mam swój obraz tamtych zdarzeń, dziewczynka, którą być może on osobiście, być może ktoś z jego kompanów, wytargał za włosy, ma jeszcze inne wspomnienia.

– Aha. – Agata kiwnęła głową, z poważną miną.

Tragiczny temat rozmowy miał się nijak do tego, jakich wrażeń doznawało ciało. Dawid wciąż trzymał rękę na jej kolanie. Delikatnie masował. Lekko, pomału. Jej lewa pierś szukała oparcia na torsie Dawida. Lecz przede wszystkim udem przytulonym ściśle do brzucha mężczyzny nie dało się nie poczuć jednoznacznej oznaki męskiego podniecenia. Miała namacalny dowód, że mu się podoba. Zaraźliwy dowód.

Nie zeszła z kolan Dawida. Nie uciekła, nie wyraziła protestu. Profesor otrzymał tym samym zgodę na kontynuowanie badań.

– Może zrobimy mały eksperyment, Agato?

– Jaki?

– Eksperyment na pamięć.

– Dobrze, Dawidzie, a jaki?

– Pocałujemy się teraz i powiemy, co kto zapamiętał z tego pocałunku. Sprawdzimy, czy to samo.

Agata westchnęła głęboko. Otworzyła szeroko oczy. W ślad za oczami buzię. Uśmiechnęła się trochę nieśmiało, ale szczerze, zaśmiała teatralnie, po czym na moment zacisnęła powieki.

Nie doczekawszy się pocałunku w stanie niewidzącym, rozejrzała się na prawo i lewo, i stwierdziwszy, że jej reputacji nic nie grozi, przypuściła atak na usta Dawida.

Zachłannie przywarła szeroko rozwartymi ustami. Z całej siły objęła za szyję. W pamięci Dawida błysnął kadr z filmu Lolita, kiedy tytułowa Dolores zaskakuje Humberta namiętnym pocałunkiem. Z satysfakcją przyjął to wyznanie sympatii. I odwzajemnił ciepłymi muśnięciami swoich warg.

Jak tylko rozłączyli usta i spojrzeli sobie głęboko w oczy, jak gdyby zadając nawzajem pytanie: co dalej, wolnym ruchem przełożył rękę z nogi Agaty na klatkę piersiową. Najpierw niejako na próbę, na mostek, po czym, nie doświadczywszy sprzeciwu, na prawą pierś. Lekko przycisnął. Z uznaniem pomyślał o staniku, że rzeczywiście ma miękkie miseczki, jak wcześniej powiedziała Agata, oraz że nie ma metalowych fiszbinów. Cienki, bawełniany materiał nie tłumił przyjemności macania.

– To co ci zostało w pamięci? – zapytał Dawid, przypominając deklarowany cel eksperymentu.

– Że miałeś spierzchniętą wargę – odpowiedziała Agata rezolutnie. – Ale już nie jest sucha.

– Co jeszcze? – Ponownie objął pierś dłonią.

– Hm – przykryła dłoń Dawida swoją dłonią – trudno to nazwać, emocje, oddech, taki głęboki. Miałam wrażenie, że nos mam dwa razy szerszy niż normalnie. A, no i że się zderzyliśmy nosami. – Okazało się, że lotniskowy pocałunek potrafi zostawić całkiem sporo wspomnień. Trzeba je sobie tylko uświadomić. – No i… nie wiem, jak to powiedzieć. – Agata zrobiła strapioną minę. Zalotną. Na chwilę skupiła uwagę na piersi ugniatanej dyskretnie przez Dawida.

– Powiedz.

– Masz w spodniach coś twardego – powiedziała szeptem.

– W swoje dwadzieścia lat wiesz chyba, Agato, co to takiego.

– Wiem. Ale jakie dwadzieścia? – Wyprostowała plecy. Ale w taki sposób, żeby ręka Dawida nie opuściła zajmowanego miejsca. Swoją dłonią docisnęła ją jeszcze bardziej do siebie. – Osiemnastkę miałam dwa miesiące temu, a ty mówisz dwadzieścia?

– Sweet eighteen? – Dawid nie miał powodów do zdziwienia. Wiedział, że ma do czynienia z licealistką.

– No, nie mnie oceniać, czy sweet.

– Mogę sprawdzić?

– Aha – Agata dała zgodę kiwnięciem głowy.

Ich usta spotkały się ponownie. Tym razem w pocałunku bardziej leniwym niż za pierwszym razem, czułym, długim. Połączonym z ugniataniem prawej piersi i oczywiście nieprzerwanym przyciskaniem twardego obiektu w spodniach mężczyzny do uda dziewczyny.

– A wiesz, na co zwróciłem uwagę? – zapytał Dawid, oblizawszy usta. – Masz podniecający zapach. I w każdym miejscu inny. Policzki… policzki mają miodowy bukiet, pachną słodyczą, a włosy inaczej, kąpielą. Chyba miałaś owocową odżywkę.

– Owoce tropikalne – potwierdziła Agata.

– O, właśnie. Przyjemny zapach.

– A szyja też czymś ci pachnie? – zapytała Agata zalotnie, podpowiadając kierunek poszukiwań.

– Tak. Ale muszę jeszcze raz powąchać.

To powiedziawszy, Dawid pogładził Agatę po policzku, odsunął kosmyk włosów za ucho i nachylił się do szyi. Pocałował pod skronią, pod podbródkiem i po ramieniu. Potem jeszcze po karku, przekładając rękę na drugą pierś, jeszcze nie poddaną dyskretnemu pieszczeniu.

– Zapach kwiatów, ale nie wiem jakich – powiedział na ucho.

– Ja też nie wiem, to jakaś mieszanka. Tanie perfumy.

– Mnie się podoba.

– Dam ci nazwę, jak wylądujemy. Może ci się przyda na przyszłość. – Agata popatrzyła uważnie na swój dekolt i na rękę Dawida robiącą delikatny masaż piersi. – To jest szalone, co my robimy – szepnęła.

– Wręcz przeciwnie, Agato. Wszystko inne jest szalone, twój kurs angielskiego, moja konferencja i artykuł z Kryworogiem, a tylko to, co robimy, ma sens naprawdę. – Macając dalej przez materiał, zaczął skubać sutek.

– Mam nadzieję, że nikt na nas nie patrzy.

– Nie, Agato. A jeśli nawet, to przecież siedzimy spokojnie. Nikt z daleka nie będzie nam się gapić na ręce.

– Wiesz co, Dawidzie? Ja ten wyjazd wymarzyłam sobie już dwa lata temu. No, a kiedy leciałam tutaj, to myślałam sobie tak, jak mówiłeś, że pozna się jakiegoś fajnego chłopaka, zdarzy się jakiś wakacyjny romans. Przyjechałam, a tu nic. Przez sześć tygodni codziennie tylko kurs, plaża, hostel; kurs, plaża, hostel; ewentualnie zamiast plaży jakieś małe zakupy. Nudy. Stracony czas. No a dziś, jak już trzeba wracać, siedzę ci na kolanach na lotnisku. I wiesz co, Dawidzie? Chciałabym, żeby nam ten samolot odwołali.

– Ja też, Agato, czuję dokładnie to samo. Chcesz się obrócić? Usiądź drugim bokiem.

Po zmianie pozycji, ręce Dawida zamieniły się rolami. Teraz lewa ręka zapewniała Agacie oparcie, a prawa zapoznawała się z biustem i brzuchem.

– To bez sensu, Dawidzie. Mieszkamy na różnych końcach Polski. Nigdy więcej się pewnie nie spotkamy. Nie możemy się teraz w sobie zakochać.

– Dlaczego, Agato?

– No, przynajmniej ja nie mogę. Bo będę tęsknić i żałować.

W odpowiedzi Dawid zamknął buzię dziewczyny czułym pocałunkiem. Raz po raz muskając rozwarte wargi, delektował się zapachem miodu, kwiatów i tropikalnych owoców. Nawilżał je swoją śliną. I nie przestawał masować piersi. Nie nachalnie, nie za mocno, tak w sam raz, żeby komunikować swoją obecność i oznaczać stan posiadania.

Czułości trwały tak długo, aż komunikat z głośników oznajmij, że gate dla rejsu do Frankfurtu wkrótce otworzy się dla podróżnych.

– Jeszcze sekundkę, Agato – poprosił Dawid.

Głowa Agaty od pewnego czasu spoczywała na jego ramieniu.

Pogładził dziewczynę po policzku. Po czym przełożył rękę na jej nogę. Przesunął o dwie długości palców do góry, pod sukienkę. Przez bok pupy, wzdłuż gumki majtek, do brzucha, pod pępek.

– Dawidzie? – szepnęła Agata. – Co robisz?

– Badam. Zaraz pójdziemy. Ale daj mi jeszcze chwilkę.

Wsunął palce pod materiał. Pogładził wydepilowane łono. Potem wysunął dłoń z majtek i wspiął się nią jeszcze raz wzdłuż uda, ale tym razem sunąc po jego wewnętrznej stronie. Aż przycumował palcami u szczytu, gdzie nogi łączą się z tułowiem. Przez cienką bawełnę wyczuł żar kochającej kobiety. Mógł być z siebie dumny. Mniej więcej tak samo jak godzinę wcześniej Agata, kiedy dostała od niego namacalny dowód męskiego pożądania.

– Dawidzie, nie tutaj – zachichotała Agata. – Ktoś może zobaczyć.

– Nikt nic nie widział.

Pocałowali się w usta. Mlasnęło raz, drugi, trzeci. Wstali z krzesła, poprawili ubrania i poszli pod rękę do gate’u.

– Trochę mi się w głowie kręci, Dawidzie. Złap mnie, jak będę się przewracać.

Obeszło się bez wypadków.

W połowie rejsu, kiedy znużenie lotem zaczyna poważnie dawać się we znaki, Agata okryła się kocem. Podkuliwszy nogi, oparła się o swojego mężczyznę. Dawid przytulił ją czule. Poprosił, żeby się położyła na boku. Jego kolana służyły za poduszkę. Poprawił koc. Przypilnował, żeby Agata była przykryta cała od szyi po stopy. Na koniec, jedną ręką głaszcząc po głowie, drugą schował pod koc. Wsunął pod pachę Agaty, dłoń skierował na biust. Zaczął macać.

Bez pośpiechu, bo czasu na dyskretne pieszczoty było jeszcze pod dostatkiem.

Przerwać przyszło mu dopiero, kiedy Agata musiała wyjść do toalety. Sam też się przeszedł, żeby rozprostować kości.

Po powrocie, Agata znowu złożyła głowę na kolanach Dawida. Tak jak poprzednio ręka mężczyzny szybko znalazła drogę do biustu. Tym razem jednak pod sukienką nie było stanika.

Poczuwszy męską dłoń na swoim nagim sutku, obróciła się na wznak. Popatrzyła na Dawida, z tajemniczym, szczwanym uśmiechem na ustach.

– Będzie mi ciebie brakowało – powiedziała.

Nie zamykając oczu i nie zwracając uwagi na nic dookoła, skupiła uwagę na części ciała poddanej masażowi. Poddała się jego działaniu. Działaniu niosącemu pewność, że jest się dla kogoś ważną, podnoszącemu samoocenę i po prostu sprawiającą radość. Nigdy wcześniej nie miała tak sumiennego masażysty.

Gdzieś nad Europą, w dziesiątej godzinie lotu, kiedy pilot przedstawił prognozę pogody w porcie docelowym i zapowiedział, że wkrótce zacznie obniżać pułap, Dawid zdecydował posunąć się jeszcze o krok dalej.

Steward zbierał akurat pozostałości po posiłku. Po tym jak przeszedł dalej, Dawid poprosił Agatę, żeby nie podnosiła stolika. Okrył jej nogi kocem. Na wierzch położył poduszkę.

– Po co to? – zapytała dziewczyna.

– Muszę coś sprawdzić – odpowiedział tajemniczo, musnąwszy ustami ucho Agaty. Nie omieszkał też zajrzeć w dekolt.

– Chyba powinnam się ubrać. – Agata posłała zalotne spojrzenie.

– Koniecznie, ale jeszcze nie teraz.

– Jak sobie życzysz, Dawidzie.

Wiedział, że Agata ma do niego pełne zaufanie. Niczego nie zabroni. Przysunął się do niej jak najbliżej, złożył przelotny pocałunek przy uchu i włożył rękę pod koc. Dotykiem poprosił Agatę, żeby rozchyliła nogi. Pomasował gorące miejsce najpierw przez majtki. A po upływie kilku minut, wsunąwszy dłoń pod spód, bezpośrednio.

Agata oparła ręce na jego ramieniu. Szeptem zapytała, czy Dawid wierzy w miłość od pierwszego spojrzenia.

– Od drugiego – odpowiedział. Mimiką dał do zrozumienia, pół żartem, pół serio, że chodzi o spojrzenie na piersi.

Przytuliła się. A Dawid, masując łono, zagłębił palec w jej miękkim wnętrzu.

– Szkoda, że nie jesteśmy teraz w domu – powiedziała półszeptem.

– Szkoda.

– Co ty mi robisz, Dawidzie?

– Dotykam.

– Dziękuję – szepnęła. Po jakimś czasie dodała: – A czy ja też mogę?

– Chcesz, Agato?

– Chcę, Dawidzie.

Życzenie pięknej damy jest rozkazem. Dawid okrył się kocem. Dyskretnie rozpiął guziki spodni. Po czym zaprowadził rękę Agaty pod bokserki. W milczeniu zapoznała się ze sprężystym narządem.

– Ostrożnie, Agato.

– Fajne to jest.

– Fajnie to jest podróżować w twoim towarzystwie.

– Jejku, jeszcze nie dolecieliśmy, a ja już za tobą tęsknię.

– Będziemy pisać?

– Aha.

– Ależ ty jesteś piękna.

Pieszczoty przerwała w końcu stewardessa, prosząc o wyprostowanie oparć i podniesienie stolików. Samolot schodził do lądowania.

– No i się nie zdążyłam ubrać – Agata podsumowała karesy.

– Na dole też są łazienki.

– Kocham cię, Dawidzie.

– I ja cię kocham, Agato.

W łazience na frankfurckim lotnisku Agata zgodnie z zapowiedzią założyła czarne leginsy i także czarne bolerko. W Polsce z lotniska odbierali ją rodzice. Nie chciała ich prowokować według nich nieprzyzwoitym ubiorem. Amerykański stanik podarowała natomiast Dawidowi, na wszelki wypadek, gdyby pomyślał, że podróżny romans mu się tylko przyśnił. Dawid odwdzięczył się T-shirtem ze sklepu z pamiątkami. Chodziło o to, żeby prezent nie prowokował rodziców do kłopotliwych domysłów, a jednocześnie, żeby Agata mogła go używać. Wręczając podarek, Dawid zamówił zdjęcie. Agata miałaby na nim przymierzać ten T-shirt na gołe ciało.

– Nudesa ci przyślę – odpowiedziała Agata, zalotnie mrugnąwszy okiem. – Zasłużyłeś.

Dotrzymała obietnicy.

Z podróżnego romansu nie wyszedł jednak żaden związek. Agata wróciła do szkoły, Dawid do pracy i rodziny. Oddalenie też nie sprzyjało podtrzymaniu kontaktu. Uczucia szybko zwiędły, a ich miejsce zajęły nowe. Na studniówce Agata bawiła się z nowym chłopakiem. Pochwaliła się Dawidowi, w imię starej przyjaźni, wysyłając zdjęcie, na którym, ubrana w T-shirt od Dawida, siedziała na kolanach tego kolegi z liceum. Dawidowi nie pozostało nic innego jak życzyć młodej parze i pozazdrościć młodemu.

Przejdź do kolejnej części – Powrót z Ameryki. Post factum

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Dobry wieczór,

przeczytałem opowiadanie z uśmiechem. Jest przede wszystkim sympatyczne. Dwoje nieznajomych spotyka się, czuje, że coś ich łączy i próbuje jakoś wykorzystać niewiele czasu, jakie zostało im dane. Bez pornograficznych przegięć czy absurdalnych sytuacji. Dużo tu rozmowy, wzajemnego poznawania się, budowy zaufania, ze świadomością, że to wszystko tak naprawdę tylko na moment, że żadne zmieniające życie decyzje nie zostaną podjęte, że zaraz trzeba będzie się rozstać. Bo przecież w realnym świecie takie miłości od pierwszego wejrzenia bardzo rzadko otrzymują szansę.

Właściwie ostatni akapit jest tutaj zbędny – lepiej byłoby pozostawić przyszłość owej znajomości jako kwestię nierozstrzygniętą. A tak cały tekst, w jakimś sensie w istocie przepojony romantyzmem, otrzymuje nieco cyniczny posmak.

Pozdrawiam
M.A.

Świetnie odwzorowany klimat zdarzeń, czuje się „akcję” i… interakcje.

Mikrobusem nie jechał równo, ciągle zmieniał pas ruchu, przyspieszał, zwalniał, wyprzedzał.
Coś tu zgrzyta, czy może ja nie rozumiem, bo wydaje mi się, że powinno być „Minibus nie jechał równo”.

„Mój wujek brał w niej udział. Starszy brat dziadka”.
A to czasem nie „prastryj”, a nie „wujek”?

„Wojny są straszne, Agato. To czysta przemoc”.
Ja bym powiedział, że to zło w czystej postaci, esencja zła.
Ale to nie zarzut do tego fragmentu, tylko czytając, tak mi się skojarzyło.

„W pamięci Dawida błysnął kadr z filmu Lolita”
A mnie kilka akapitów wcześniej z filmu „Kochanek” (1992).

„w oczach postronnego obserwatora, jeśli takowy ktoś by akurat spoglądał”
Z ciekawości, słowo „takowy” uważane jest za przestarzałe i raczej zaleca się używać „taki”, a mimo to w opowiadaniach przynajmniej, jest popularne.
I chyba Pan Hyde nie byłby sobą, gdyby nie nawiązał do historii 🙂

– Kocham cię, Dawidzie.
– I ja cię kocham, Agato.
No to szybko przyszło…

„Z podróżnego romansu nie wyszedł jednak żaden związek”.
I szybko poszło, jak to w życiu…

„Agata bawiła się z nowym chłopakiem. Pochwaliła się Dawidowi, w imię starej przyjaźni”
Ale sentyment pozostał 😉

@Megas Alexandros, nie zgadzam się, że ostatni akapit nie jest potrzebny. Idealnie wkomponowuje się w całą poetykę opowiadania.

Indra-Kocie, ty tutaj?
Brat dziadka to faktycznie prastryj. Ale jemu prasynowiec mówi wujku. 😉
Co do ostatniego akapitu, faktycznie nie jest niezbędny. Ale skoro się wkomponowuje, to niech zostanie.
Dziękuję za przeczytanie!

My koty jesteśmy wszędobylskie 😉

Urocze opowiadanie. Męski bohater tylko trochę zboczony, w porównaniu z innymi opowiadaniami Pana Hyde 🙂

Napisz komentarz