Ich gra – nasze życie (MałaMi)  4.08/5 (4)

7 min. czytania

Charlie Marshall, „Let the light define you”, CC BY 2.0

Ile kosztuje kłamstwo?  Jaka jest jego cena? Jaką ma ono wartość?

Czy cena tego jednego, jedynego kłamstwa mojej matki musi być aż tak cholernie niebotyczna? I czemu to ja muszę ją zapłacić. Czy jestem zmuszona poznać wartość błędów przeszłości? Jej przeszłości… Przeszłości, która zniszczyła moją teraźniejszość, unicestwiła przyszłość?

Wczoraj wszystko było prostsze. Dziś rzeczywistość przestała być rzeczywistością a stała się koszmarem…

Dzisiaj, godzina 21.40

– Córeczko nie możesz się więcej widywać z Damianem.

Chyba w pierwszej chwili do końca do mnie jeszcze nie dotarło, co chciała powiedzieć matka. Popatrzyłam więc na nią trochę zdziwionym wzrokiem, jeszcze raz analizując w głowie usłyszane słowa.

– Ale jak to… Niczego nie rozumiem… Przecież jeszcze wczoraj nie miałaś nic przeciwko temu związkowi, a dziś nagle… Dlaczego? Co się stało, że tak nagle zmieniłaś zdanie?

– Proszę nie spotykaj się z nim więcej…

– Jestem już dorosła. Nie możesz mi zabronić…

– Ja nie zabraniam, tylko cię córuś proszę.

Wyszłam z kuchni, pozostawiwszy tam płaczącą matkę, siedzącą na taborecie przy kuchennym stole. Byłam kompletnie zdezorientowana.  Jeszcze wczoraj wszystko było najlepszym porządku. Matka lubiła Damiana, nie miała nic przeciwko temu, że byliśmy razem. A dziś…. Co się stało? Skąd taka nagła zmiana? Co nią tak wstrząsnęło, że wybiegła z restauracji, i całą drogę do domu powtarzała tylko:

– Nie to niemożliwe. Boże, spraw by to się nie działo naprawdę?

Wczoraj

– Julka, no skup się. Zostały ci jeszcze do powtórzenia cztery tematy – powiedział siedzący obok Damian, przekładając leżące w zasięgu ręki notatki.

– Kiedy mi się już nie chce – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Jestem wykończona, mam już dość – dodałam.

Od kilku godzin siedzieliśmy u Damiana w pokoju i powtarzaliśmy materiał do najważniejszego egzaminu w moim życiu. To znaczy ja powtarzałam przygotowane wcześniej i wyuczone niemal na blachę zagadnienia, a mój chłopak sprawdzał czy nie gubię się w zeznaniach…

– To może zrobię herbatę, a ty zrób sobie chwilę przerwy? – zaproponował. Z przyjemnością przystałam na propozycję. Kiedy udał się do kuchni, rozłożyłam się wygodnie na sofie. Włączyłam muzykę i z rozkoszą zamknęłam oczy.  Nie zauważyłam nawet, jak wrócił, zbliżył się do kanapy i z czułością pogłaskał moje włosy.

– Mmmm – zamruczałam w odpowiedzi na niespodziewany, ale jakże miły dotyk, chwyciłam jego dłoń i ustami musnęłam koniuszki palców. Dalsze pieszczoty przerwał natarczywy gwizd czajnika. Z pewnym ociąganiem Damian oddalił się, by zaparzyć obiecaną herbatę. A ja znów pozwoliłam sobie na chwilę błogiego lenistwa.

Słyszałam jak Damian wszedł ponownie do pokoju, jak postawił kubek na stole. Sofa ugięła się, kiedy usiadł koło mnie. Po chwili poczułam jego dłonie ma twarzy, ciepły oddech na policzku, w końcu usta przywierające do moich. Z przyjemnością oddałam tę pieszczotę. Pocałunek stawał się coraz głębszy, coraz bardziej namiętny. Palcami przeczesałam włosy Damiana, po czym usiadłam mu na kolanach, obejmując go udami. Wzięłam głęboki oddech. Obezwładniający zapach jego skóry sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.

– Nie jest ci zimno? – usłyszałam ciche pytanie.

– Nie – zaprzeczyłam.

Poczułam jak ręce Damiana przesuwają się w dół, jak zbiera materiał swetra w garść i zadarłszy go w górę ściąga mi go przez głowę. Dłonie zatrzymały się na dłuższy moment na wypukłości piersi. Sekundę mocowały się z zapięciem biustonosza, a gdy ustąpiło, odrzuciły go na bok. Następnie skierowały się ku pośladkom. Chwycił za nie mocno, po czym przysunął mnie za biodra ku sobie.

Objęłam mu ramiona, pochyliłam się i delikatnie pocałowałam w zaciśnięte usta. Podbrzusze powoli pocierało się o nabrzmiałą męskość. Damian wyszeptał:

– Kochaj się ze mną – choć przecież i bez słów wiedziałam, że chce to zrobić. Odgadłam, że chciał we mnie wejść i poczuć, jak otulam ciasno jego męskość. Chciał chłonąć moje dreszcze i słyszeć słodkie jęki, gdy będzie mnie pieścił palcami i ustami.

Zsunęłam się z kolan Damiana tylko po to, by zdjąć spodnie. On uczynił to samo. Jego niecierpliwe ręce pochwyciły mnie i zmusiły, bym położyła się na plecach. Zamknęłam oczy. Słodkie usta kochanka przywarły do mojego ciała. Czułam jak ciepłe i silne palce głaszczą intymne zakamarki, rozchylając je powoli. Damian delikatnie wsunął we mnie palec. Jęknęłam i uniosłam biodra. Przez dłuższą chwilę bawił się, cofając się powoli, a potem wracając szybkim, stanowczym ruchem. Z sykiem wciągnęłam powietrze. Wkrótce do pierwszego palca dołączył drugi. Tymczasem usta nie dawały mi spokoju. Drżałam od ciepła jego oddechu i niewiarygodnych doznań, które mi ofiarował. Wygięłam ciało w łuk, wstrząsały mną dreszcze, zaś kochanek pieścił mnie w zapamiętaniu. Pocałunkami stłumił westchnienia, których nie potrafiłam i nie chciałam wstrzymywać. Kiedy poczuł, że się uspokajam, spojrzał mi prosto w oczy i z uśmiechem wyszeptał:

– Pięknie.

Ułożył się między moimi nogami. Poczułam jak wchodzi, stanowczo i śmiało. Jak nasze ciała odnajdują wspólny rytm, w którym się z wolna zatracają. Spojrzałam na twarz kochanka i spostrzegłam, że on też na mnie patrzy. Damian penetrował mnie gwałtownie, a ja przyjmowałam zarówno jego męskość, jak i wciąż ponawianą pieszczotę palców. Był we mnie głęboko. Było mi tak dobrze…

Obróciliśmy się na sofie. Całując nieprzerwanie, wciągnął mnie na siebie. W tej pozycji mógł do woli pieścić mój biust i skwapliwie z tego korzystał.

– Wejdź we mnie – wyszeptałam – i poprowadziłam stojącego członka w głąb mojej spragnionej kobiecości. Spełnił moją prośbę powolnym pchnięciem bioder, choć teraz wolałabym, by był bardziej stanowczy. Opadłam nań do końca, objęłam Damiana tak mocno jak tylko potrafiłam i zaczęłam się wolno poruszać.

W końcu stracił cierpliwość. Znów przewrócił mnie na plecy, rozchylił uda i wszedł płynnym ruchem. Jęknęłam.  Zatrzymał się w jednej chwili, obawiając się może, że był zbyt brutalny – jednak chwyciłam go za biodra i przyciągnęłam bliżej. Uśmiechnął się i wsparł na łokciach. Pochylił się, by mnie pocałować. Nasze usta i języki się połączyły. Objęłam mu biodra udami, dając do zrozumienia, że jestem gotowa na to, by doprowadził mnie ponownie do ekstazy. Jego biodra unosiły się i opadały w coraz bardziej szaleńczym tempie. W pełni skupił się na tym, by ofiarować mi nieopisaną rozkosz. Słyszałam swój własny, narastający z każdym pchnięciem jęk. Damian wsunął mi dłoń pod biodra i uniósł je lekko, tak bym mocniej poczuła jego kolejne sztychy. Wycofywał się i zagłębiał we mnie coraz mocniej i szybciej, z każdym ruchem zmierzając do celu. Zatraciliśmy poczucie czasu i miejsca. Nasze ciała napięły się niemal w tej samej chwili, idealnie dostrojone. Przywarliśmy do siebie w szczycie namiętności, z trudem łapiąc oddech. Nasze zmysły połączyły się ze sobą. Serca biły jednym rytmem.

Sporo później Damian położył się obok mnie. Zapalił i nad czymś głęboko rozmyślał. Zgasił papierosa i wyszedł na chwilę do drugiego pokoju. Kiedy wrócił, usiadł tuż obok, wziął mnie za rękę i wyszeptał:

– Jesteś moim najlepszym snem, snem, jaki przyszło mi teraz śnić, snem na same pogodne dni… – chciałem uczynić to jutro, ale zrobię teraz. Wyjdź za mnie proszę… – dokończył, po czym wsunął mi na palec pierścionek.

Zaniemówiłam na chwilę. Nie tego się spodziewałam. Oniemiała popatrzyłam na złoty krążek. Był piękny. Połączenie czerwonego i białego złota ze szmaragdami. Uwielbiam szmaragdy, ponoć ich barwa pasowała do moich oczu. Niezdolna do wypowiedzenia choćby słowa, odpowiedziałam skinieniem głowy.

Dzisiaj rano

Obudził mnie sygnał karetki przejeżdżającej w pobliżu. Zaspana spojrzałam na zegarek, wskazywał nieludzką godzinę 4.30 rano. Nie sądziłam, że tak długo spaliśmy. Niechętnie opuściłam ramiona chłopaka – a właściwie, to już narzeczonego.  Musiałam pojechać do domu, by się przebrać. Cicho zebrałam leżące na stole notatki, włożyłam sweter i buty.

Chwilę potem już jechałam cichymi, zaspanymi ulicami miasta.

Po dotarciu do domu doszłam do wniosku, że nie opłaca się już kłaść spać. Przy filiżance kawy raz jeszcze przekartkowałam zagadnienia przygotowane na obronę pracy magisterskiej.  Kwadrans po siódmej do kuchni weszła matka:

– Nie możesz spać? – zapytała. Denerwujesz się?

– Nie. Niedawno wróciłam. Czekałam z prysznicem by cię nie obudzić. Znając życie, bardziej denerwujesz się moją obroną niż ja sama – odpowiedziałam, po czym wyszłam do łazienki by umyć się i zrobić delikatny makijaż.

Równo w południe zostałam świeżo upieczonym magistrem filologii rosyjskiej. Radosną nowinę najpierw przekazałam matce, a potem Damianowi, na którego wpadłam, wychodząc z uczelni.

– Zaspałem, przepraszam – powiedział zziajany. – Cieszę się! – dodał, wziął mnie na ręce i okręcił wkoło. – W ramach przeprosin i gratulacji zapraszam cię na kolację. Dziś o dwudziestej, do restauracja „Astorii”.

– A nie moglibyśmy uczcić tego mniej oficjalnie? – zapytałam.

– Nie tym razem, Juluś – wyszeptał i namiętnie mnie pocałował.

Dzisiaj, godzina 19.55

Przy stoliku czekał już na mnie Damian z ojcem. Gdy podeszłam starszy pan pocałował mnie w rękę, a następnie w policzek. Złożył mi gratulacje, po czym wręczył bukiet kwiatów. Siadając zauważyłam, że przygotowane były cztery nakrycia. Widząc moje pytające spojrzenie Damian pospieszył z odpowiedzią:

– Pozwoliłem sobie zaprosić jeszcze twoją matkę.

Ta pojawiła się kilka minut później. Podchodząc do stolika momentalnie zbladła, zdążyła wyszeptać tylko:

– Julian – zakryła usta dłonią, szybko się odwróciła i wybiegła z restauracji.

Zdezorientowana pobiegłam za nią. Chwyciwszy ją za rękę, zmusiłam, by odwróciła się i spojrzała na mnie. Miała dziwny wyraz twarzy – rysowało się na niej ni to przerażenie, ni to rozpacz, ni to niedowierzanie. Wciąż tylko powtarzała:

– Nie to niemożliwe!

Zmusiłam ją, by wsiadła do samochodu. Zadzwoniłam do Damiana z krótkim wyjaśnieniem, że matka źle się poczuła, po czym odwiozłam ja do domu.

Dwa tygodnie później

Nie rozumiem… Nie chcę zrozumieć… Jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś… Świeża rana cholernie boli. Pomału jednak zaczynam myśleć. Matka w końcu wyjaśniła swoje dziwne zachowanie. Od momentu, kiedy dowiedziałam się prawdy, mój uporządkowany świat legł w gruzach.  Z Damianem widziałam się tylko raz. Chciałam mu zwrócić pierścionek zaręczynowy. Moje wyjaśnienia dostarczyły mu brakujących elementów  układanki zatytułowanej „Ich gra – nasze życie.”

Dwa tygodnie temu dowiedziałam się, że człowiek, którego nazywałam „ojcem” – wcale nim nie był, że moja matka miała „chwilę zapomnienia” – jak sama to nazwała. Chwilę, której konsekwencją byłam ja… O czym wiedziała tylko ona i żonaty już wówczas Julian – ojciec Damiana.

Oboje z Damianem płakaliśmy, szukając jakiegoś wyjścia z pułapki. Bezskutecznie. Dziwiłam się tylko, temu, że on wciąż potrafi krzyczeć o tym, o czym ja nie chce nawet szeptać…

Damian…!

Mój brat…!

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Hi,
Warsztat dobry, erotyka nawet bardzo dobra, pomysł również bardzo interesujący. Jednak już na samym początku przewidziałem jak potoczy się dalej opowiadanie i w czym leży problem. Wydaje mi się, że aby zaskoczyć czytelnika narracja powinna być nieco inaczej poprowadzona.
Pojawia się także błąd logiczny – skoro matka od początku wie kim jest Damian, to dlaczego idzie na rodzinne spotkanie i jest na nim zaskoczona?

Pozdrawiam
R.

Interesujące, zwarte opowiadanie, w niebanalny sposób eksplorujące temat incestu, zazwyczaj poruszany w mniej wyszukany sposób. Scena erotyczna smakowita. Osobiście nie do końca zgadzam się z oceną poczynań bohaterów, zaprezentowaną wyłącznie z perspektywy tych młodszych, zwłaszcza córki. Historia została opowiedziana z punktu widzenia tej ostatniej, co w pewien sposób tłumaczy przyjętą optykę. Ale z drugiej strony, już sam tytuł zawiera jednoznaczną i jednowymiarową ocenę. A przecież matka również miała pełne prawo do zaspokojenia własnych pragnień erotycznych i uczuciowych, co ze swojej strony córka czyni bez szczególnego skrępowania. Ale cóż, młodość potrafi być samolubna. Cynicznie rzecz biorąc, wina matki polega przede wszystkim na tym, że ulegając konwenansom kulturowym (zostały widocznie bardzo głęboko wpojone) nie zdecydowała się na zatrzymanie wiedzy o przeszłości dla siebie. Zniszczyła w ten sposób szczęście młodych, w imię tychże konwenansów kulturowych właśnie. Ciekawie zarysowany problem, który warto byłoby rozwinąć.
Za nieco nierzeczywisty uznaję natomiast, poboczny w sumie, motyw nadzwyczajnego przejęcia się dziewczyny obroną magisterki (do której szykuje się tygodniami intensywnej nauki). Prawdę mówiąc, ten egzamin to raczej formalność.
Pozdrawiam i gratuluję udanej publikacji.

Napisz komentarz