Siedem pieczęci: Pieczęć pierwsza (Smok Wawelski)  3/5 (2)

19 min. czytania
Fot. pixabay.com

Źródło: pixabay.com

Leżę na łóżku. To jeden z tych momentów, kiedy człowiek nie zajmuje się niczym innym, tylko kontemplacją świata lub też przeżytych chwilę wcześniej wydarzeń. Teraz jest czas na spokojne poukładanie sobie wszystkiego, moment na wyciszenie, na ocenę tego, co się stało, na rozmyślanie o tym, jak minione chwile odcisną się na moim dalszym życiu. I czy w ogóle będą miały na nie jakikolwiek wpływ.

Leżę na łóżku nagi. Lubię nagość. Jest mi ona bliska. Nie krępuję się chodzić po domu bez ubrania czy opalać się bez kąpielówek na jednej ze śródziemnomorskich wysp. Jeśli ktoś mnie dostrzeże przez okno – cóż, jego wina, było nie zapuszczać żurawia tam, gdzie nie trzeba. Moje ciało nie jest idealne. Daleko mi do Ryana Goslinga, daleko do Schwarzeneggera. Lubię jednak swoje mięśnie, skórę, swoje dołki i wzniesienia, wszystkie niedoskonałości. Pewnie gdyby ich nie było, to też bym umiał z tym żyć, jednak nie mam kompleksu na punkcie kilku kilogramów za dużo, nie mam problemu z akceptacją siebie. Znam swoją wartość i zdecydowanie nie zamyka się ona w skórze, którą noszę na co dzień. To nie moje ciało decyduje o sukcesach i porażkach, a umiejętności.

Leżąc tak, delikatnie przesuwam ręką po podbrzuszu. Podrapuję je i gładzę. Jak gdybym chciał nagrodzić je za dobrze spełniony… No właśnie – obowiązek nie jest najszczęśliwszym określeniem w tym przypadku. Może zadanie? To już lepiej. Poruszam i drażnię miejsce nad penisem. Palce przemykają pomiędzy włoskami, naciągając przyjemnie skórę. Wraz z ruchami ku pępkowi sprawiają, że moja męskość unosi się i opada, wiedziona za naciąganym i rozluźnianym fragmentem powłoki, pokrywającej moje ciało. Palce odciągam od ciała w momencie, gdy trafiają one na wzniesienie – symbol moim zbędnych kilogramów. Walczę z nimi jak lew, ale przecież jedzenie jest takie przyjemne, ekscytujące, seksowne. Ludzie mówią: powinieneś akceptować siebie takim, jakim jesteś; nie biorąc pod uwagę tego, że jeśli człowiek akceptuje swoje wady, to nie ma motywacji do walki z nimi. Ja tę motywację mam, jednak wynika ona bardziej z wiedzy, jak niewiele potrzeba, bym wyglądał naprawdę dobrze, niż z kompleksu. Najważniejsze jest jednak to, że akceptuje mnie Ona.

No właśnie – Ona. Leży teraz przy mnie. Ubrana już w ciepłą piżamkę. Włosy ma jeszcze mokre od niedawnej kąpieli. Opiera głowę na moim brzuchu. Oboje wpatrujemy się w sufit. Jak gdybyśmy chcieli znaleźć w nim odpowiedź na pytania dotyczące sensu istnienia. Prawda jest bardziej przyziemna. Pozycja, w której się znajdujemy, wymusza na nas spoglądanie na biały strop, a jedyne, o czym jestem w stanie myśleć, to to, co działo się chwilę wcześniej. Jak to nazwać? Jak o tym porozmawiać? Jak podjąć ten temat? Przecież wiem, że się różnimy. Ona nie lubi roztrząsania, rozpamiętywania, drążenia. Dla mnie to obowiązkowa niemal czynność, którą układam sobie swoje pożycie i na jej podstawie buduję ocenę naszego seksu, naszej aktywności, zaangażowania, bliskości, zaufania. Brzmi bardzo analitycznie, ale też niezwykle pomaga w utrzymaniu świeżości i stałej pracy nad atrakcyjnością zbliżeń. Jestem typem, który lubi wiedzieć, a nie się domyślać. Wolę usłyszeć, co jej się podobało, niż wnioskować to z często niejednoznacznych sygnałów. To według mnie skuteczniejsze. W końcu zależy nam na tym, aby trafiać w oczekiwania partnera. Co jest więc lepsze od szczerej rozmowy o tym, co się wydarzyło, co się w tym wszystkim podobało, a co nie wywołało spazmów rozkoszy. Poznajemy w ten sposób siebie, swoje preferencje, oczekiwania, ograniczenia.

Dlaczego myślę o tym teraz? Bo dzisiejszy wieczór był inny? Bo wypity wcześniej alkohol pomaga w myśleniu? Bo nie chce mi się spać? Bo jej zachowanie odbiega od tego, do czego zdążyła mnie przyzwyczaić? Pewnie wszystkiego po trochu. Zanim z nią porozmawiam, spróbuję sobie jednak wszystko przypomnieć i jeszcze raz przeżyć w myślach.

Zaczęło się od książki. „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Pozycja obowiązkowa wielu współczesnych kobiet. Opinia czytadła dla kur domowych na długo spowodowała, że nie chciała po nią sięgnąć. W końcu się przełamała. Dziś już nie pamiętam, co o tym zadecydowało. Najważniejsze było dla mnie jednak to, że rozpoczęła czytanie. Ona należy do osób, które jeśli za coś się wezmą, to robią to do końca. Miałem więc pewność, że pozna historię Anastazji i Christiana w całości. Przez pierwsze dni kręciło mnie, że odstawiła w końcu horrory i zajęła się czymś bardziej „pościelowym”. W kolejnych dałem jej po prostu czytać, zupełnie zapominając o celu, jaki mi przyświecał, kiedy kupowałem tę książkę.

Pewnego dnia podeszła do mnie i zapytała:

– Co to jest rimming?

Przez chwilę nie byłem w stanie wydobyć z siebie słowa. Wiedziałem, jakie ma podejście do tego typu zabaw, skąd więc zainteresowanie tym właśnie określeniem.

– A skąd to wzięłaś? – zapytałem niepewnie.

– Bo w umowie pomiędzy bohaterami książki była o tym mowa.

Zdziwiło mnie to pytanie nie tylko ze względu na to, że było dla niej nietypowe, ale też dlatego, że leżąc kiedyś w łóżku, tłumaczyłem jej różne określenia i rimming na pewno też się tam pojawił. Tknęło mnie, czy przypadkiem nie jest to jakaś gra, nieśmiała próba dania mi do zrozumienia, że chciałaby spróbować, tylko wstyd nie pozwala jej powiedzieć tego wprost.

– Wiesz, powiem ci, jeśli zgodzisz się, żebym ci to zrobił – odpowiedziałem, uśmiechając się i badając, czy to rzeczywiście gra, czy niewinne pytanie zdezorientowanej czytelniczki.

– Nie rób tak – zaprotestowała. – Przecież wiesz, że nie lubię, gdy się tak zachowujesz.

– Ale kochanie, obiecuję, że to nic strasznego. Na pewno nie będzie boleć. Najgorsze, co cię może spotkać, to łaskotki. – Kułem żelazo, póki gorące.

– No dobrze, niech będzie. Zgadzam się. – Jej ciekawość okazała się silniejsza.

Przyznam szczerze, że nie do końca wierzyłem w to, co się wtedy działo. Wiedziałem, jaka jest jej ochota na akceptowanie niewiadomych propozycji, szukałem więc jakiegoś logicznego wytłumaczenia. Jedynym sensownym wydawała mi się właśnie próba dania mi znać, że jest gotowa, chętna, by spróbować, tylko nieśmiałość bierze górę. Jeśli jednak bym się mylił, to informacja, czym jest rimming, mogła zepsuć erotyczny nastrój, który jej pytanie wywołało w moim wnętrzu.

Spojrzałem jej w oczy i spokojnie powiedziałem:

– Rimming, kochanie, to lizanie pupy…

– O jaaa! – zareagowała tak spontanicznie, że znowu zbiła mnie z tropu.

Cały czas nie byłem pewien intencji jej pierwszego pytania.

– Ty zgodziłaś się, żebym ci to zrobił – kontynuowałem – w takim razie ja też ci coś obiecuję. Zrobię to najdelikatniej i najprzyjemniej, jak tylko będę potrafił. Tak, żebyś po wszystkim mogła powiedzieć o tym tylko tyle, że jest to niezwykle przyjemna pieszczota i nieziemskie doznanie.

– No dobrze, niech będzie – powiedziała nieco rozczarowanym głosem, ale po uśmiechu, który chwilę później pojawił się na jej twarzy, bez trudu rozpoznałem żartobliwą wymowę tego tonu.

Uwielbiam ją przytulać. Bliskość sprawia, że unoszę się, jakbym miał skrzydła. To był idealny moment. Rozłożyłem szeroko ramiona, wpuściłem ją, by przylgnęła do mojego ciała i mocno zacisnąłem ręce na jej plecach. Niby niewielki gest, ale gdy przytula się odpowiednią osobę, to człowiek dostaje takiego pozytywnego kopa, że jest w stanie góry przenosić. Przyjemne mrowienie, mimowolne zaciskanie się i rozluźnianie mięśni, motyle w brzuchu i wewnętrzna radość sprawiają, że człowiek czuje, iż trzyma w ramionach coś naprawdę najcenniejszego.

Przez kilka dni nie wracałem do tematu. Chciałem, żeby się z nim nieco oswoiła. A może bardziej zależało mi na tym, aby sama wróciła do naszych planów i postanowień? Sam nie wiem. Na pewno potwierdziłoby to moje podejrzenia, że jest zainteresowana spróbowaniem tego rodzaju doznań. No i czułbym się z tym dużo lepiej. W końcu to nie ja namawiam do seksu czy eksperymentów, tylko kobieta. Boże, jak ja potrafię stereotypowo myśleć! Ale cóż, taki jestem. Czy wytrzymałem? Jestem facetem lubiącym nowości, spragnionym tego, by urozmaicać zbliżenia, zawsze czekam na to z wytęsknieniem. Zatem zgadnijcie.

To był wieczór z pozoru zapowiadający się jak wiele wcześniejszych. Gorąca kąpiel, bez liczenia czasu, z dużą ilością pary, która zasnuła całą łazienkę niczym zmysłowa mgła. W głębi pomieszczenia, za dużą szybą tworzącą niewidzialną ścianę, za którą kryła się kabina prysznicowa, Ona odprawiała swój rytuał. Nie zauważyła nawet, kiedy pojawiłem się w drzwiach i oparty o framugę bacznie przyglądałem się temu, co działo się za szkłem. Wpatrzony w nagie ciało, przesłonięte jedynie mgłą oraz lekko zaparowaną szybą czułem, że jest coś niezwykłego w tej chwili, coś, czego dawno już nie czułem. Człowiek, będąc w długim związku, z czasem przyzwyczaja się już do zachowań drugiej osoby. Seks może być wspaniały, urozmaicony, zmysłowy lub drapieżny – jak kto woli – ale zawsze, kiedy pojawia się w nim coś zupełnie nowego, kiedy jeden z partnerów pozwala na coś, co było marzeniem, fantazją, nierealnym zdawałoby się pomysłem, staje się on nowy, świeży. Tak jakby kochankowie powtarzali swój pierwszy raz, z podobnymi emocjami, motylkami, iskierką w oku. Pamiętam dokładnie, kiedy spłukiwała pianę z włosów i twarzy. Odchylona do tyłu głowa bombardowana była smagającymi skórę strumieniami gorącej wody. Część z niej spływała po szyi i ginęła gdzieś między piersiami, by dalej odnaleźć bezbłędnie drogę prosto w dół. Część natomiast podążała po ciemnobrązowych włosach odgarniętych do tyłu. Wyglądała pięknie. Niczym zmysłowa Włoszka biorąca prysznic po kąpieli w Adriatyku.

Pieściła namydlonymi rękoma całe swoje ciało. Okrężnymi ruchami masowała piersi. Zastanawiałem się, czy robiła to po to, by zmyć z nich mijający dzień, czy też ujędrniała je w ten sposób i sprawiała sobie cielesną przyjemność. Wprawne dłonie delikatnie uciskały i zbliżały do siebie miękkie półkule, powodując, że woda spływała pomiędzy nimi jeszcze ponętniej. Chwilę później puszczała je z rozkosznego uścisku. Wtedy odbijały się sprężyście i wracały na swoje miejsce, delikatnie rozchlapując kropelki wody i drobinki piany. Widok-marzenie. Człowiek chciałby znaleźć się tak blisko nich, aby czuć na twarzy ciepłą wodę, odrywającą się od piersi przy ich intensywnym masowaniu. Patrzeć, jak ciemne sutki wędrują, ciągnięte przez naciąganą skórę, a chwilę później wracają na swoje miejsce, by ponownie ulec okrężnym ruchom dłoni. Wpatrywałem się w nią jak zahipnotyzowany. Byłem jedynym widzem przedstawienia, a Ona nawet nie zdawała sobie sprawy, że jest aktorką. Zastanawiałem się, kiedy zauważy i zrozumie, że jest obserwowana, podglądana. Nie chciałem, by stało się to zbyt szybko. Mogłoby to ją spłoszyć, wywołać wstyd, skrępowanie, które z pewnością odbiłiby się na naturalności jej ruchów i zachowań.

W tej chwili byłem pewien, że pozostaję niedostrzeżony. Utwierdził mnie w tym drugi akt na prysznicowej scenie. Dłonie, skończywszy dialog z piersiami, postanowiły rozwinąć akcję i wprowadzić do swojego dialogu z rozgrzanym ciałem nową bohaterkę. Przez leciutko zaokrąglony, niezwykle seksowny brzuch powędrowały ku dołowi, przez równo przystrzyżone wzgórze docierając do sedna rozkoszy.

Zawsze kiedy podziwiam ją nagą, przypomina mi się cytat bohatera Pulp Fiction, granego przez Bruce’a Willisa: „sadełka są sexy”. Zawsze kiedy kieruję wzrok na tę część jej ciała, uśmiecham się lekko. Jestem pierwszym, który potwierdzi, że gwiazdor Hollywood miał rację. A Ona jest bardzo sexy. Delikatna wypukłość, sprawiająca, że brzuch jest sprężysty przy każdym ruchu, potrafi zawrócić w głowie. Zawsze uważałem, że najważniejsze są proporcje, a kobiety z „kaloryferem” nigdy nie były w moim typie. Nie da się zatem ukryć, że widok delikatnej pieszczoty namydlonej dłoni, sunącej po pięknym brzuchu podziałał na moje zmysły. Palce na przemian gładziły okolice pępka i boki, by wreszcie dotrzeć tam, gdzie moje dłonie również chciałyby się znaleźć. Myjąc, niespiesznie masowała mięsiste wargi, przemykając pomiędzy nimi, to znów zakrywając je niemal całkowicie i pocierając o nie ręką. Pomimo sporej ilości pary widziałem, że ma przymknięte oczy, jak gdyby dotykając się, marzyła o tym, by robiły to za nią czułe i stanowcze męskie dłonie.

Postanowiłem dać jej nieco intymności. Nie płoszyć jej i wycofać się. Wiedziałem, że tego wieczoru jeszcze będzie mi dane nacieszyć się widokami, dotykiem i pieszczotami. Nie było więc sensu zdradzać wojeryzmu, którego byłem aktywnym uczestnikiem. Gdy odchodziłem, zdawało mi się jeszcze, że usłyszałem ciche jęknięcie. Na resztę wieczoru pozostało ono w moich myślach, przywołując fantazje, od których niejednemu pojawiłyby się rumieńce na policzkach.

Teraz leżę nagi na łóżku, a moje myśli są tak niepoukładane, że mam problem z określeniem, czy wspominam podglądanie pod prysznicem, czy może to, co działo się później. Wydaje mi się, że wszystko po trochu przeplata się ze sobą, tworząc zagmatwany obraz erotyki naszego związku – mapę myśli, obrazującą jej i moją seksualność.

Po opuszczeniu łazienkowej sesji nie musiałem długo czekać. Zapatrzony w okno, podziwiający bezchmurne niebo i tysiące widocznych na nim gwiazd, usłyszałem tylko skrzypnięcie drzwi i szybkie dudniące dźwięki, informujące, że Ona uciekła do sypialni. Z pewnością była naga i nie chciała być dostrzeżona przez żadnego ciekawskiego przechodnia, który przez nieosłonięte firanką czy zasłoną okno mógłby dostrzec nieziemski widok. Korzystając z chwili, sam wziąłem szybki prysznic. Mamy taką niepisaną zasadę, wedle której w czasie mojego mycia Ona ma czas na balsamowanie ciała i przywdziewanie stroju, za każdym razem podnoszącego ciśnienie. Miło jest zawsze być zaskakiwanym! Nigdy nie zdradza nawet rąbka tajemnicy, czego mogę się spodziewać po wejściu do sypialni. Nienawidzę tego i uwielbiam jednocześnie. Tym razem również mnie nie zawiodła.

Nie siedziałem zbyt długo w kabinie. Uwielbiam gorące prysznice, jednak nie przepadam za dużą ilością pary. Po otwarciu drzwi z korytarza doleciał do łazienki przyjemny aromat kokosów. Bez trudu rozpoznałem w nim zapach jej ulubionego balsamu. Wiedziałem, że będę się dziś kochać z pięknie pachnącą kobietą o delikatnej, lśniącej i gładkiej skórze. Może to kogoś zdziwi, ale z pewnością nie jestem jedynym facetem, który przywiązuje do tego typu szczegółów dużą wagę. Zachowanie w łóżku to jedno, ale dbałość o detale sprawia, że człowiek czuje, że jest z kimś naprawdę wyjątkowym.

Z daleka widziałem już, że w sypialni panuje nastrojowy półmrok. Lampki ze ściemniaczem to był jednak idealny prezent, z którego korzystamy przy każdej możliwej okazji. Tak niewiele potrzeba, aby stworzyć nastrój intymności, zmysłowości i romantyczności. Sam przed sobą musiałem przyznać, że zaskoczył mnie widok, który zastałem w alkowie. Nie były to wymyślne stroje, jakich nie brakuje w naszej szafie z bielizną. Był to z pozoru prosty komplet czarnej bielizny, który w stłumionym świetle niczym nie wyróżniał się od desu noszonego na co dzień. Jego magię odkrywało się dopiero podczas bliższego kontaktu. To wtedy dostrzegalne były tiulowe wstawki, zmyślnie przymocowane do części miseczek stanika. Forma, którą tworzyły, przymocowane od dołu przy fiszbinach, aż do miejsca, gdzie zaczynało się ramiączko, sprawiała wrażenie chęci delikatnego podkreślenia przez projektanta subtelności piersi właścicielki biustonosza. Jeśli takie rzeczywiście było jego zamierzenie, to muszę przyznać, że swoją pracę wykonał genialnie. Delikatne marszczenia i fale, które tworzyły się od sposobu, w jaki został dopięty lekki materiał, wymuszały ostrożne, uważne i bardzo subtelne obchodzenie się z piersiami. W przeciwnym razie groziło to zniszczeniem piękna tej części garderoby. Mówi się, że bielizna jest odzwierciedleniem nastroju kobiety, jej temperamentu i pragnień. Jeśli rzeczywiście tak jest, to doskonale wiedziałem, jak Ona chce, aby były pieszczone jej piersi.

Dolna część nie pozostawała w tyle jeśli chodzi o odkrycia, których wprawne oko i dłonie mogły dokonać, będąc bliżej. Moja ukochana postarała się i zadbała o to, żeby mieć na sobie komplet. Majtki pasowały idealnie swoim krojem i dodatkami do góry jej garderoby. Pamiętam, że uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie twierdzenie, że jeśli kobieta, z którą lądujesz w łóżku, ma na sobie bieliznę tworzącą komplet, to trzeba wiedzieć, iż to ona zaplanowała, że chce się tego dnia kochać i to ona zdobyła kochanka. To humorystyczne sformułowanie idealnie wpasowywało się w to, czego doświadczałem tego wieczoru. Już same detale krzyczały do mnie: TAK, CHCĘ SIĘ DZISIAJ KOCHAĆ. CHCĘ BYĆ Z TOBĄ TAK BLISKO, JAK TO TYLKO MOŻLIWE. CHCĘ ODPŁYNĄĆ I ODNALEŹĆ SIĘ W TWOICH RAMIONACH.

Widok lekko brązowej, lśniącej skóry w połączeniu ze zmysłowym czarnym kompletem bielizny spowodowały, że nie wytrzymałem dłużej, podszedłem do łóżka, a chwilę później zbliżyłem się do niej. Rozwarła lekko nogi, wpuszczając mnie między nie, tak że mogłem przytulić się do jej ciała. Nasze spojrzenia trafiły na siebie. Poczułem na całym ciele ciepło jej skóry. Pocałowałem ją czule.

– Cześć, piękna – szepnąłem.

– Cześć, ukochany – odpowiedziała, uśmiechając się.

– Na co masz ochotę? Bo po atmosferze czuję, że nie zapowiada się na nudny wieczór.

Zbliżyła usta do mojego ucha, nasze policzki się dotknęły, a ja usłyszałem cichutkie:

– Chcę, żebyś mnie wylizał.

Nie musiała czekać na odpowiedź. Najlepszym potwierdzeniem akceptacji jej pomysłu było zsunięcie się na wysokość jej majteczek. Chwilę później mijały one jej uda, kolana, łydki, nieco zaplątały się na kostkach, by ostatecznie wylądować na podłodze koło łóżka. Chwilę później dołączył do nich drugi z bieliźnianych elementów.

– Dobrze, niech będzie po twojemu, ale chcę, żebyś mi mówiła, jak masz ochotę, abym cię pieścił.

– Robisz to sam idealnie… – starała się wykręcić – ale skoro ci zależy, to chcę, żebyś delikatnie przesunął językiem po mojej cipce, a będąc u góry, polizał łechtaczkę.

Jej życzenie było tak dokładne, że wiedziałem, iż wieczór będzie naprawdę gorący, a Ona sprawi, że zapamiętam go naprawdę na długo. Cicho jęknęła, kiedy spełniłem jej prośbę. Poczułem, że przez jej ciało przechodzi dreszcz. Nie przywarłem ustami do jej krocza, jedynie zbliżyłem je na bardzo małą odległość i delikatnie pieściłem językiem łechtaczkę, przesuwając nim powoli w górę i w dół. Wiem, że lubi, kiedy zaczynamy od wolnego tempa, by potem się rozkręcić. Moje dłonie raz trzymały mocno uda, nie pozwalając, by jej ciało wyginało się za bardzo, raz pieściły piersi, łapiąc je zachłannie, tak jakby starały się przykryć je całe, choć doskonale wiem, że jest to niemożliwe. Palce drażniły sutki, które stawały się coraz twardsze.

– Pieść tylko łechtaczkę… – Brzmiało kolejne życzenie, będące odpowiedzią na podłużne ruchy języka, pobudzające całą kobiecość. – Rób to silniej.

Wiedziałem już, że moja ukochana dała się ponieść magii chwili i przyjemności. Przywarłem nieco mocniej ustami do pieszczonej części ciała, a ruchy mojego języka stały się bardziej natarczywe. Nie musiałem długo czekać na jej reakcję. Pojękiwania stały się głośniejsze i intensywniejsze. Dosłownie kilka sekund po zmianie natężenia pieszczot poczułem jej dłoń, opadającą na moją głowę i silnie przyciskającą ją do rozgrzanego, wilgotnego krocza. Moja kochanka wzięła sprawy w swoje ręce, a ja czułem się jak erotyczny gadżet, zabawka, której zadaniem jest sprawianie przyjemności. Jednak to Ona miała decydujący głos odnośnie do tego, gdzie, kiedy i w jakim tempie pieszczoty będą się pojawiały. Nie lubię być dominowany, ale przyznam, że takie zachowanie bardzo mnie podnieciło. Czułem, że jestem z kobietą, która świadoma tego, co sprawia jej największą przyjemność, bierze to autorytarnie, nie pytając o zgodę. Wszystko to działało na moje zmysły, ukazując moją ukochaną jako zaangażowaną i spragnioną przyjemności kobietę.

Jej dominacja nie trwała jednak w nieskończoność. Gdy poczułem, że jest bardzo rozbudzona, odsunąłem nagle głowę od miejsca, którego lizanie sprawiało tyle przyjemności.

– Co robisz? – zapytała.

– Marzę o tym, żeby polizać twoją pupę – szepnąłem i puściłem do niej oczko, nie podejrzewając, jak wielkie zaskoczenie mnie za chwilę spotka.

– Okey – odparła, nie stawiając żadnego oporu, nie wnosząc sprzeciwu i darowując sobie choćby wymowne sapnięcie sugerujące, że nie do końca jest przekonana do tego pomysłu.

Wiedziałem, jaką zatwardziałą przeciwniczką pieszczot tych rejonów zawsze była, stąd jej akceptacja sprawiła mi naprawdę ogromną przyjemność. To tak, jakby przekonywać kogoś sceptycznie nastawionego do nowinek kulinarnych, aby spróbował nowej potrawy. Niby bardzo możliwe jest, że będzie mu smakowało, ale zawsze jednak przywiązanie do znajomych smaków powoduje bardzo duży opór i ostatecznie, siedząc w restauracji, zamawia się dobrze znanego schabowego z frytkami i surówką. Inna potrawa jest pewnie równie smaczna, a może nawet smaczniejsza, ale wiem, że schabowego trudno spieprzyć, po co więc ryzykować. A tu nagle taki człowiek mówi, że chce spróbować owoców morza, których wielokrotnie wcześniej odmawiał. Dla osoby, która przekonywała do takich rzeczy, tak jak ja nie raz starałem się zaproponować ten rodzaj pieszczot, jest to uczucie nieporównywalne z niczym innym. Człowiek z jednej strony czuje się szczęśliwy, że udało mu się dopiąć swego, z drugiej zaś dostaje dodatkowego kopa euforii ze względu na to, że inicjatywa wyszła od niej. Czułem się wtedy tak, jakbym chciał ją mocno przytulić, ale tak mocno, jak to tylko możliwe. Tak jak nikt nie potrafi, tak by prawie stać się jednością, tak by przez gruchoczące niemal kości zrozumiała, że moja radość jest tak silna jak uścisk.

Byłem w siódmym niebie, kiedy uklękła w rozkroku, pochyliła górną część ciała do przodu, opadając nią na materac, i kusząco wyeksponowała swoje obie dziurki. Jedna z nich – wilgotna od niedawnych pieszczot językiem – błyszczała dzięki światłu, odbijającemu się od słodkiej mieszaniny śliny i soków. Druga, mocno zaciśnięta, czekała na przyjemne, choć jeszcze nieznane pieszczoty. Są faceci, którzy preferują kobiety doświadczone, twierdząc, że te lepiej spełniają ich oczekiwania. Ja moją kocham za to, że wszystko, co intymne, wszystko, co erotyczne, odkrywamy razem. Trwa to zazwyczaj trochę czasu, ale niemal zawsze kończy się szczęśliwym zakończeniem. Z każdym eksperymentem, na który się decydujemy, czuję się tak, jakby to był nasz pierwszy raz. Przyspieszony oddech, podenerwowanie i to miłe napięcie sprawiają, że czuję się wyjątkowo.

Dłonie położyłem na pośladkach, rozchylając je delikatnie. Zbliżyłem do nich twarz. Wysunąłem język i delikatnie dotknąłem nim zakazanego do tej pory miejsca. Jęknęła. Odsunąłem głowę i uśmiechnąłem się. Jej odgłos zdecydowanie nie był efektem rozkoszy, którą sprawiłem krótkim kontaktem. Od razu rozpoznałem ten rodzaj jęku. Byłem pewien, że jedynym, co poczuła, było łaskotanie, którego nie potrafiła pokonać.

– Aż tak łaskocze? – zapytałem.

– Nieważne. Wracaj tam – rozkazała.

W jej głosie nie było jednak zniecierpliwienia, z którym spotykałem się, gdy nie była zachwycona, i chciała, by jakaś zabawa się szybciej skończyła. Wyczułem w nim ciekawość, chęć przełamania się i otwartość na nowości.

Nie trzeba było mnie więcej zachęcać. Chwilę później mój język delikatnie pieścił jej pupę. Masował i lizał mocno zaciśnięty otworek. Z początku czułem duże napięcie mięśni i mimowolne ruchy, które miały być zaczątkiem ucieczki przed tego typu dotykiem, jednak wraz z upływającym czasem stawały się one coraz słabsze, aż w końcu całkowicie zanikły. Mogłem cieszyć się nieskrępowanym dawaniem pieszczoty, za którą najlepszą nagrodą były ciche, choć stałe pojękiwania. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie jest to aktywność, która doprowadzi ją do orgazmu i że w końcu będzie chciała wrócić do tego, co sprawia jej najwięcej rozkoszy. Czułem jednak, że lizanie pupy sprawia jej dużą przyjemność i z pewnością będzie to miało decydujący wpływ na siłę ekstazy. Drażniłem idealnie gładką skórę u wejścia do jej pupy, masując jednocześnie pośladki. Genialnym posunięciem okazało się przeniesienie jednej ręki na wilgotną łechtaczkę i jednoczesne pieszczoty najczulszego z punktów kobiecego ciała oraz tego, który Ona do dziś uważała za zakazany. Jej odgłosy stawały się coraz głośniejsze i intensywniejsze. Wiedziałem, że jesteśmy na dobrej drodze. Jednak w pewnym momencie odsunęła się ode mnie.

– Starczy – zakomunikowała.

Wiedząc, jak wielkim wysiłkiem – szczególnie psychicznym – było dla niej to, co dziś osiągnęliśmy, a jednocześnie widząc, że wszystko, co robiliśmy, przyjmowała z aprobatą i bez skrępowania dawała sygnały przyjemności, nie protestowałem. To ona się przełamywała, więc to ona decydowała, kiedy kończymy – myślałem. To jedyna słuszna droga, jeśli nie chce się zamknąć drzwi z napisem „eksperymenty” na bardzo trudny do rozpracowania zamek.

Koniec lizania drugiej dziurki nie oznaczał jednak końca pieszczot. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odwróciłem się na plecy i wsunąłem głowę pomiędzy jej będące cały czas w rozkroku nogi. Klęcząca pozycja i pochylona część ciała sprawiły, że w jednej chwili jej kobiecość znalazła się bezpośrednio nad moimi ustami, a ja mogłem bez przeszkód złapać ją za uda i przycisnąć do siebie. Pozytywnie zaskoczona szybkim obrotem sprawy dawała wyraz swojemu zadowoleniu urywanymi jękami i dociskaniem gorącego krocza do mojej głowy. Z pewnością czuła się naprawdę dobrze, ale bezsprzecznym jest, że mi było równie miło.

W czasie tych pieszczot zadecydowała, że będzie najlepszą kochanką, jaką mogłem sobie wyobrazić. Zmieniła nagle pozycję, odwróciła się i chwilę później znów przywarła do moich ust. Tym razem jednak skierowana była w stronę moich nóg, a ja mogłem „atakować” jej kobiecość pod zupełnie innym, równie miłym kątem. Jej natomiast, oprócz nieziemskiej przyjemności, dawało to także możliwość zajęcia się mną i odwdzięczenia się za pieszczoty, które jej podarowałem. Penis nie potrzebował rozgrzewki. Był gotowy.

Poczułem przyjemne ciepło, a chwilę później również wilgoć, płynące z gorących ust mojej kochanki. Nie musiałem długo czekać, aby dołączyły do nich także wibracje, wywołane stłumionymi jękami – odpowiedzią na ruchy mojego języka. Pozycja, w której się znajdowaliśmy, wspaniale eksponowała pieszczoną już tego wieczoru pupę. Zaryzykowałem i nie przerywając oralnych przyjemności, które skupiały się na łechtaczce, położyłem palec na zaciśniętej dziurce. Nie zaprotestowała, rozpocząłem więc delikatne ruchy, drażniące te okolice. Uważałem, aby przypadkiem nie poczuła zbytniego nacisku na to miejsce. Wiedziałem, że dziś zrobiła już naprawdę wiele i jeden niewłaściwy ruch może zepsuć cały plan. Poruszałem więc jedynie opuszką palca po wejściu do środka. Ruchy były szybkie, a ich zakres niewielki. Starałem się naśladować doznania, które sprawiałaby w tym miejscu wibrująca zabawka.

Efekty przyszły po paru chwilach. Napięcie mięśni, stłumione fale głosowe, mocno odbijające się na moim penisie, a także paznokcie wbijające się w moje ciało dały jasny sygnał nadejścia spełnienia. Nie przerywała ssania i ruchów głową, co wywołało u mnie kolejną falę przyjemności. Czułem, że tego wieczoru straciła kontrolę nad sobą i dała się ponieść podnieceniu. Nie uciekła też z cipką od mojego języka, jak zwykła to robić, tłumacząc się bardzo dużą wrażliwością łechtaczki po orgazmie. Pozwoliła pieścić ją dalej, a ja nakręcony zachowaniem mojej kochanki, którą tego wieczoru odkrywałem zupełnie na nowo, skwapliwie z tego korzystałem. Mój język i palec nadal pracowały wytrwale, pędząc do kolejnego orgazmu, który mógł nadejść w każdej chwili lub zniknąć gdzieś w niewyjaśnionych okolicznościach.

Jej pieszczoty również stały się bardziej intensywne, połykała mnie głębiej i ssała mocniej. Czułem, jakbyśmy ścigali się do mety, pragnąć dotrzeć tam równocześnie. Nie udało się. Dotarła tam pierwsza, ale to ja czułem się zwycięzcą. Głośnym, gardłowym, zdecydowanie intensywniejszym jękiem obwieściła całej naszej sypialni kolejne dotarcie na szczyt. Orgazm były o wiele dłuższy. Czułem, że ekstaza rozsadza ją od środka, rozchodząc się po każdej komórce jej ciała. Był tak mocny, że wyciągnęła nabrzmiałego penisa z ust, starając się tylko złapać nieco więcej powietrza, tak potrzebnego, aby zasilić w nie każdy rozładowany potężnym przeżyciem zakamarek jej ciała. Pieściła mokrego penisa dłonią, a gdy pierwsze gwiazdki ustąpiły jej z oczu wzięła go ponownie głęboko do buzi. Intensywne ssanie i głębokie pchnięcia, zatrzymujące się na granicy jamy ustnej, u wejścia do gardła sprawiły, że po chwili trysnąłem kilkoma obfitymi porcjami spermy, ochlapując swój brzuch oraz jej piersi i usta.

Zsunęła się ze mnie i przez dłuższą chwilę leżeliśmy bez słowa obok siebie, dysząc głośno. Każde z nas tego wieczoru przeżyło coś niesamowitego, coś pięknego, coś niezwykle podniecającego i seksownego. Jedno cieszyło się nową pieszczotą, która wyzwoliła nieznane dotąd pokłady seksualnej energii, drugie dzięki postawie partnerki doznało przeżyć, które już zawsze będzie pamiętać. W końcu nieczęsto można powiedzieć, że przeżyło się najlepszy wieczór pieszczot w życiu.

W tej chwili leżę. Jestem nadal nagi, pomimo tego, że ona już ubrała tak lubianą ciepłą piżamkę. Leżę i gładzę się po podbrzuszu. Rozmyślam o tym, co się stało. To jak zerwanie pieczęci – pomyślałem. Jednej z pieczęci, które kryją prawdziwą, nieokiełznaną i nie podlegającą kontroli piękną naturę człowieka – jego seksualność w najlepszym wydaniu. Ile może być tych pieczęci? Niech będzie siedem – pomyślałem, przypominając sobie tytuł filmu Bergmana oraz tekst z Księgi Objawienia. Teraz trzeba pomyśleć, co będzie drugą pieczęcią i jak ją zerwać – uśmiechnąłem się sam do siebie. Przytuliłem moją ukochaną, która położyła właśnie głowę na mojej piersi i przywarła do mojego boku.

I tylko jedno nie daje mi spokoju.

– Kochanie, z tym pytaniem o rimming… Przyznaj, że wiedziałaś, co to znaczy, tylko nie wiedziałaś, jak zaproponować zabawę – odezwałem się pierwszy.

– Nie… – odpowiedziała, wtuliła się mocniej i zamknęła oczy.

Czy mogę jej wierzyć po tym, co mnie dziś spotkało?

.

Aby pobrać ebooka z powyższym tekstem w formatach pdf, epub, mobi:

Zajrzyj http---chomikuj.pl-Najlepsza_Erotyka2 (2)

.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione..

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Witam wszystkich czytelników!!!

Jest mi niezwykle miło zaprezentować pierwsze z cyklu siedmiu – co zresztą zdradza sam tytuł – opowiadań. Mam nadzieję, że "smocze opowieści" w nowej, nieco bardziej romantycznej konwencji przypadną do gustu zarówno tym, którzy lubili moje wcześniejsze teksty, jak i tym, których można by nazwać literackimi adwersarzami.

Nie oznacza to oczywiście, że porzucam wcześniej zaprezentowaną na Najlepszej konwencję grozy – o nie. W niej czuję się dobrze i z pewnością jeszcze niejedno opowiadanie w tym klimacie będę miał przyjemność Wam przedstawić.

Mam nadzieję, że w mojej wizji miłości, bliskości, zaufania i zrozumienia odnajdziecie przyjemność z czytania, a może nawet coś więcej.

Zapraszam do lektury i dyskusji na jej temat.

SmokWawelski

Smoku!
Chylę czoło, piękny i subtelny opis poznawania nowości w życiu seksualnym. Dbałość o szczegóły, delikatny język stanowią wartość samą w sobie. Czytając ten tekst w mojej wyobraźni staje dokładny obraz dwojga bardzo bliskich sobie osób, a także otoczenia. Muszę bardzo mocno pracować nad moimi bardzo jeszcze niedoskonałymi tekstami. Mając takie wzory mam nadzieję, że uda mi się poprawić mój poziom. Chwilami zdawało się, że napisała to kobieta. Dałem piątkę.

Pozdrawiam
Micra21

Dodatek:
Nawiązując do Twojego komentarza pod moim tekstem, bez tego seksu "Pieczęć pierwsza" nie mogłaby istnieć:-)
M21

Mikro,
dziękuję za te wszystkie miłe słowa. Zapewniam Cię, że nie pisała tego kobieta. Tak, spojrzałem w spodnie i z pewnością to nie była kobieta :). Jedyną kobietą, która maczała w tym tekście paluchy jest Miła Pani Korektorka (pozdrowienia dla niej).

Cieszę się, że Ci się podobało, choć przypominając sobie swoje wcześniejsze teksty zapewniam Cię, że do wzorów do naśladowania one raczej nie pretendowały. Traktuję zatem Twój komentarz jako wyróżnienie.

Nie przesadzajmy też z tymi niedoskonałościami. Napisałeś dobre opowiadanie, które jak każde ma kilka niedociągnięć. Nie chciałbyś widzieć mojego pierwszego tekstu, kiedy wrócił z korekty :). Twoje zostało jednak z tego co pamiętam przyjęte pozytywnie, no i udało się przy okazji jego publikacji wywołać nie aż tak znowu małą dyskusję – a to cenna rzecz, bo oznacza, że wywołało ono sporo emocji.

A seks? Zdziwiłbyś się, ale Twoja opinia sprawiła, że zamyśliłem się nad tym i potrafię sobie wyobrazić to opowiadanie bez seksu. Wiadomo, jego fabuła byłaby nieco inna, wszystko działoby się w sferze emocji, jednak myślę, że byłoby to możliwe. Pytanie czy ktokolwiek chciałby to czytać :D.

Jeszcze raz dziękując za opinię o moim tekście
Pozdrawiam

Smok

Tylko'że wtedy byłoby to już inne opowiadanie skoro fabuła inna. Każde można napisać inaczej. Moje też w innej formie dałoby się napisać bez seksu. Ale tu, w tym miejscu powinno być tak, jak jest. Nie powiem, moje też miało trochę poprawek. Choć generalnie niezbyt dużo.

Pozdrawiam niezmiennie

Micra21 vel Niedxwiedx

No niby masz rację 🙂

Pozdrawiam
Smok

Cześć Smoku.

To chyba Twój najlepszy tekst dotąd opublikowany na NE. Jakbyś nie Ty był autorem. 😉 Ten styl pisania podobał się mi o wiele bardziej. Właściwie, to jako jedyny się mi podobał, bo poprzedni (z opowieści pełnych grozy) mi 'nie siadł'.

Tradycyjnie kilka moich uwag:
1) "symbol moim zbędnych kilogramów." moich*
2) "„Czułem jednak, że lizanie pupy sprawia jej dużą przyjemność i z pewnością będzie to miało decydujący wpływ na siłę ekstazy. Drażniłem idealnie gładką skórę u wejścia do jej pupy, masując jednocześnie pośladki.” Powtórzenie "pupy"
Kilka przecinków nie tak, ale nie będę się aż tak zagłębiać.

Poza tym:
Zawsze ogarnia mnie niesmak, kiedy ktoś wspomia o ścierwie-greju, a tym bardziej, kiedy ją komuś podsuwa jako inspirację. Przecież jest tyle innych pozycji! „Historia O” chociażby, której 'arcydziełem literatury erotycznej' bym nie nazwała, lecz na pewno jest milion poziomów wyżej od Any i Greja.
Jestem przeciwna popularyzowaniu takiego gówna, bo cegiełka do cegiełki i proszę, mamy zajebisty bestseller.

Schabowy z frytkami i surówką, poważnie? Przecież to takie… nieerotyczne. Dobrze, że tym razem czytałam tylko dla samego czytania, bo w innym przypadku byłoby ciężko. 😛

Pierwsze akapity kojarzą się mi ze starszym Beksińskim. Jakby to on sobie tam leżał i się gładził. Też miał sporo kobiecych cech (kształty na przykład, a w mojej wizji bohater takie ma), których jednak nie lubił.

I kiedy będą męskie głowy na palach? Co, Smoku? 😉

Siostra.

Może zacznę nie od początku :).

Co do Pięćdziesięciu twarzy.. to jak sama zauważyłaś jest to BESTSELLER, co sugeruje jedynie tyle, że jest to książka świetnie się sprzedająca (od angielskiego best i sell). Nikt nie twierdzi, że jest to literatura wysoka i wydaje mi się, że do takiej nigdy nie pretendowała. Podobnie jak demoniczne postacie Kinga czy Mastertona nigdy nie będą Dorianem Gray'em, Oscara Wilde'a i myślę, że ich twórcy także nie starają się być Wielkimi pisarzami.
.
Myślę, że nie warto roztrząsać fenomenu Pięćdziesięciu… pod kątem ich "jakości". Są czytadłem, które jednym się spodoba, innym nie. Jeśli natomiast ktoś postrzega przygody Any i Grey'a pod innym kątem niż rozrywka, to wydaje mi się, że problem leży u podstaw jego wyboru. Nie będę bronił tej książki, bo jej nawet nie czytałem, jednak mam nadzieję, że moje słowa skłonią do refleksji nad tym, jakie są powody sięgania po ten utwór.

A co do uwag to w wolnej chwili oczywiście poprawię literówki i powtórki.

No i muszę Cię zmartwić, bo ze swojego stylu, którego używałem we wcześniejszych opowiadaniach (szczególnie grozy) nie zamierzam rezygnować. Tak już jest, że forma narzuca treść i treść powinna mieć wpływ na formę, w tym styl. Rozpatrywanie jednego w oderwaniu od drugiego nie ma sensu. Nie będę się bawił w postmodernistyczne pomysły łączenia gatunków, mieszania stylów i eksperymenty. Jestem tradycjonalistą, lubiącym jasny podział genologiczny i trzymanie się w ramach gatunkowych. Poza tym jak mawiał mój ojciec: jednemu podoba się kościół, drugiemu zakonnica. Ty będziesz doceniała moje teksty z romantycznych Siedmiu pieczęci, może komuś przypadną bardziej do gustu te, utrzymane w konwencji grozy.

Schabowy? A czyż nie został użyty właśnie po to, aby pokazać różnice między znanym i może nie nudnym, ale na pewno powszednim jedzeniem i seksownymi, zmysłowymi i wykwintnymi, niczym wyrafinowane pieszczoty owocami morza?

Głowy na palach będą. Spokojnie. Trzeba będzie na nie jednak poczekać. Nie jestem maszyną, wyrzucającą z siebie opowiadania na zawołanie. Fakt, że jak już powstają to dosyć szybko, ale muszę też spać, jeść, kochać się i pracować, a w głowie tysiąc pomysłów. Na wszystkie przyjdzie czas, trzeba jednak cierpliwości.

Dziękuję za komentarz.

Pozdrawiam
Smok

Czytam od dawna, nie komentowałem nigdy, ale ten tekst jest po prostu boski. Uwielbiam to na wszystkie możliwe sposoby, na prawdę nie mogę doczekać się drugiej części.

Wow, dziękuję 🙂
Cieszę się, że mogłem sprawić nieco przyjemności i sprowokować do ujawnienia się w komentarzach.

Smok

Schabowy mnie wywołał do tablicy:) Porównania kulinarne są smakowite;). Początek opowiadania wywołał u mnie szeroki uśmiech, piękny obrazek i pięknie odmalowany, nagi dotykajacy swojego ciała mężczyzna wręcz emanuje jakaś formą seksapilu. Potem troszkę wydawało mi się przegadane, ciągle analizowanie i powtarzanie, że z jednej strony to takie trudne dla partnerki zdecydować się na jakaś nowość, i że tak bohater docenia jej inicjatywę. I tak sobie pomyślałam, że gdyby temat nietypowych pieszczot był dla kobiety był taki trudny to by jej przez gardło nie przeszło pytanie tylko u wujka Google sprawdziła…A jak się pyta otwarcie to mury tabu runęły… Ja lubiłam Twoje groźne opowieści, ale pomysł na opisanie przeżyć w poszczególnych rodzajach doznań i pieszczot, tychże może mniej standardowych fajny. Mam nadzieję, że bohater nabierze animuszu przy kolejnych przygodach, A autor uroczy nas obrazami 🙂

Witaj Nieznajoma :),

przyznam, że czytam Twój komentarz już któryś raz i ciągle zastanawiam się, czy bardziej traktować go jako pozytywny, negatywny czy może neutralny. A może wszystkiego po trochu 🙂 Choć może po prostu zbytnio to klasyfikuje.

Wydaje mi się, że osoby, które interesują się seksem (trochę dziwnie to brzmi, ale myślę, że wiadomo o co chodzi) określenia typu rimming to coś, co doskonale rozumieją, niekoniecznie lubią/próbowały, ale znają znaczenie. Jednak jest też spora część społeczeństwa, która takich określeń po prostu nie zna, nie spotkała się z nimi (tak jak są osoby /poważnie/, które nie mają zielonego pojęcia co to jest fellatio). Jeśli zaczniemy z nimi rozmawiać o rimmingu, neckingu, pettingu to nie do końca będą wiedzieli o czym my w ogóle mówimy. A nie daj boże jeszcze pomylą fingering (palcówka) z figgingiem (wsadzaniem obranego korzenia imbiru w tyłek) – czego nikomu nie życzę, chyba, że tym od SMu :D.

Zadając pytanie o rimming bohaterka mogła nawet nie podejrzewać, że jest to jakaś nietypowa pieszczota.

Cieszę się, że ktoś broni moich opowiadań grozy i cieszę się, że zmiana konwencji też przypadła do gustu.

Ciekaw jestem o jakim animuszu piszesz? Myślę, że bohaterowi odwagi nie brakuje. Po prostu rozumie spokojniejsze tempo rozwoju partnerki i je akceptuje.

Smok

#
Uraczy

Kiedy można spodziewać się drugiej części?

Trudne pytanie. Myślę, że pod koniec lutego. Taki jest plan, ale co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Smok

Napisz komentarz