Upadek – historia początku pewnego końca (Incubus)  3.89/5 (9)

16 min. czytania

Poniższe opowiadanie pierwotnie zostało opublikowane na łamach portalu Dobra Erotyka 11 lipca 2008 roku.

Padało jak z cebra, zimny przeszywający do szpiku kości deszcz… zapłaciłem taksówkarzowi i pobiegłem jak najszybciej mogłem do klatki schodowej. Musiałem wyglądać dosyć komicznie, biegnąc slalomem pomiędzy kałużami, z bukietem róż w jednej ręce i torbą podróżną w drugiej. Jazda windą zdawała się trwać wiecznie… a mi się spieszyło, by jak najszybciej być przy Niej, wpaść w jej ramiona i cieszyć się tym, że jestem dwa dni wcześniej…

W końcu moje piętro, wszedłem cichutko, żeby niespodzianka się udała, odłożyłem torbę, zdjąłem marynarkę i… zamarłem… z sypialni dochodziły głośne odgłosy, których nie da się pomylić z niczym innym… Przez chwilę, bardzo długą chwilę zamarłem niczym słup soli, w głowie mi wirowało, serce mi łomotało jak szalone. Wreszcie przełknąłem ślinę, wyjąłem berettę z szafki w przedpokoju i cichutko skierowałem się w stronę sypialni. Deszcz bębnił o szyby, a z sypialni dochodziły coraz to głośniejsze odgłosy.

Wszedłem niezauważony… Przyciemnione lampy, mięciutka pościel, a w niej ona z innym. On dostrzegł mnie kątem oka i odskoczył gwałtownie od mojej dziewczyny, ona podciągnęła do góry kołdrę, zasłaniając piersi i wpatrywała się we mnie nieruchomo, a ja stałem tak z pistoletem w jednej ręce i bukietem czerwonych róż w drugiej. Panowała idealna cisza, stałem tak, po włosach i twarzy spływały mi krople wody…

– Kochanie, już jesteś… – w końcu wybąkała. Serce waliło mi tak, że myślałem, iż zaraz wyskoczy z klatki piersiowej. Nie rozumiem ludzi twierdzących, że podnieca ich oglądanie zdrady… nic takiego nie czułem, tylko obrzydzenie i gniew, furię, białą gorączkę. „Opanuj się“, szeptał głos rozsądku w moich mózgu.

– Niespodzianka… – wycedziłem najspokojniej jak umiałem. Teraz rozpoznałem jej byłego faceta w gachu siedzącym w moim łóżku, chciał wstać, podniosłem pistolet – nawet nie waż się ruszać.

– Kochanie, posłuchaj… – nie wiem, co chciała powiedzieć, ale jedno moje spojrzenie sprawiło, że zamilkła.

Powoli podszedłem do szafki nocnej, cisnąłem tam róże i rozejrzałem się po pokoju. Na podłodze leżały jego spodnie, podniosłem je, podszedłem do balkonu, otworzyłem go i cisnąłem je z balkonu, on chciał się zerwać, wycelowałem w niego broń, co ostudziło jego zapędy. Po chwili wywaliłem jego koszulkę, sweter i buty… skurwiel latał po mojej sypialni w butach… głupia myśl, to akurat najmniej krzywdzące z tego, co mi wyrządził…

– Wynoś się! Już! – Koleś był nieźle posrany, nie wiedział co robić, ona zaczęła płakać… – albo w ciągu minuty opuścisz moje mieszkanie, albo Cię zastrzelę.

On nie czekał i bez słowa prawie że wybiegł, w samych slipkach i kurtce. Wyszedłem z sypialni, zamknąłem drzwi za nim i wróciłem… moja narzeczona siedziała na łóżku i płakała.

– Przepraszam… – głos jej się łamał. Chciałem wybuchnąć, wyć, krzyczeć i przeklinać… ale nie, zachowałem chłód, byłem zimny jak lód.
– Od kiedy mnie zdradzasz?

– Tak bardzo mi przykro, kochanie… nie wiem sama, jak to się stało, nie miałam pojęcia, że dziś już będziesz…

– Aha, czyli gdybym Cię nie złapał na gorącym uczynku, to by wszystko było ok? – Spojrzałem na jej ubrania porozrzucane na podłodze.

– Tak mi przykro… nie chciałam Cię skrzywdzić – łkała – wiesz, że Cię bardzo kocham, wiesz o tym, prawda? Proszę, odłóż broń, boję się…
Spojrzałem na pistolet i rzuciłem go na łóżko, obok niej… zobaczyła, że nie był naładowany…

– Kupiłem Ci róże. Chciałem Ci zrobić niespodziankę. – Czułem że mówię od rzeczy.

– Nawet nie wiesz, jakie to było dla mnie trudne, w ogóle nie było Ciebie w domu…

– Więc postanowiłaś sobie kogoś sprowadzić? – przez chwilę podniosłem głos… spokojnie, pomyślałem – wiesz, jak dla mnie był ważny ten awans. Wiesz, jak bardzo Cię kocham. Wiesz, jaka byłaś szorstka, jak o wszystko robiłaś mi wymówki… wierzyłem, że to razem przejdziemy, damy radę i znów będziemy dawać sobie szczęście…

– Kochany… to było dla mnie takie trudne… nie chciałam Ci wyrządzić bólu… Boże, co ja zrobiłam…

Zaczęła się ubierać, patrzyłem na nią i zniknął gdzieś zachwyt nad jej ciałem, było tylko gorzkie obrzydzenie.

– Idę spać do drugiego pokoju, mdli mnie od patrzenia na Ciebie. – Wybuchła znów płaczem. Obróciłem się na pięcie i wyszedłem.
Poszła za mną, złapała mnie za ramię i mocno się przytuliła.

– Proszę, nie idź, zostań przy mnie, chcę to wszystko naprawić…

Odepchnąłem ją delikatnie ale stanowczo. Nie dała się tak łatwo, znowu próbowała mnie objąć. Ująłem jej dłoń, drugą odgarnąłem jej długie, złote włosy z twarzy, pogłaskałem chwilę po policzku, łzy ściekały po nim jedna za drugą….spojrzałem jej głęboko w oczy.

– Daj mi po prostu spokój, nie chcę Cię oglądać.

Zrezygnowała. Rozpakowałem się, wziąłem szybki prysznic i wróciłem do pokoju. Rozejrzałem się tępo w około, czułem jakby życie mi się waliło…

* * *

Bardzo źle spałem tamtej nocy. Obudziłem się wcześnie. Była ze mną w pokoju, siedziała na podłodze przy łóżku i łkała. Przez chwilę chciałem ją złapać i przytulić do siebie, ale obrazy poprzedniego wieczoru wróciły, więc wstałem, nic nie powiedziawszy. Wyszedłem z mieszkania jak najszybciej mogłem. Miałem nadzieję, że praca da mi zapomnienie.

Nie dała. Wprawdzie z upływem dnia wchodziłem w rytm i było mi nieco lżej, ale dalej w moim umyśle lgnęły się myśli, które wracały wciąż do jednego… Na szczęście, cały dzień tylko ja i komputer, żadnych komplikacji… przynajmniej do popołudnia, gdy z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nasza nowa praktykantka.

– Słucham, Elu?

– Ja w sprawie tych raportów, które miałam panu dostarczyć…

– Jakieś problemy?

– Tak, niestety, zupełnie sobie nie radzę, ale myślę, że gdybym miała odrobinę pomocy na początku, to bym bez problemu dała radę…

– To nie jest fizyka kwantowa, powinnaś takie rzeczy zrozumieć – zawiesiłem głos… nie ma sensu wyładowywać się na praktykantce za swoje problemy… poza tym, wół szybko zapomniał jak cielęciem był – zresztą, mam chwilę czasu, usiądź, zaraz to omówimy.

Podeszła do biurka, oparła się o nie rękami i pochyliła w moją stronę.

– Ale wie pan, jestem teraz strasznie zabiegana nad innym projektem, myślałam, że może porozmawiamy o tym po wyjściu z biura, wieczorem…

Uniosłem głowę i spojrzałem się na nią. Czy ona próbuje ze mną flirtować? Była ładna, zaledwie parę lat po dwudziestych urodzinach, jeszcze studiowała. Smukła blondynka, włosy spięte do góry, okulary dodające uroku i obfity biust mocno nachylony w moją stronę. Przez głowę przebiegało mi teraz mnóstwo myśli. Pomasowała się delikatnie po szyi. Cholera jasna…

– Po pierwsze, mówiłem już, nie musisz zwracać się do mnie per pan. Po drugie, wydaje mi się, że takie spotykanie się byłoby złamaniem kodeksu etycznego firmy i pogwałceniem polityki dotyczącej fraternizacji pracowników. Po trzecie, nie wydaje mi się, żeby na dłuższą metę wyszło Ci na dobre składanie komukolwiek takich propozycji…

– Ale ja tylko…

– Nieważne, zajmiemy się jutro tymi raportami, tylko się dobrze przygotuj. Tymczasem zmykaj, bo nic dobrego nie wyniknie z tego, gdybyś została…

Posłusznie wyszła. Odchyliłem się w fotelu i splotłem dłonie na karku. Ból mieszał się z uporczywą myślą: „jeśli też ją zdradzisz, będzie lepiej”…

Wróciłem do domu późno, celowo odwlekałem tę chwilę. Czekała na mnie, w mieszkaniu paliły się dziesiątki świec, a ona stała w przedpokoju ze starannie ułożonymi włosami, subtelnym makijażem, ubrana w wydekoltowaną czarną bluzeczkę i dżinsową miniówkę. W jej oczach widziałem nadzieję.

– Miałem dosyć ciężki dzień… – Spojrzałem na nią – sporo myślałem.

– Tak podejrzewałam. Słowa nie umieją wyrazić, jak mi przykro… ile bym dała, by to wszystko naprawić. Proszę, nie odrzucaj mnie, pozwól, żebym była przy Tobie i się tobą właściwie zajęła…

Jakaś paranoja. Zdrada, praktykantka flirtująca ze mną, a teraz moja dziewczyna próbuję załatwić wszystko seksem i udawać, że się nic nie stało. Poczułem lekkie mdłości.

– Nie chcę, żebyś się mną dziś zajmowała… myślisz, że to się da tak załatwić, że pójdziemy do łóżka i będzie wszystko ok?

– Nic takiego nie myślę. – Podeszła do mnie, zaczęła wodzić dłonią po mojej szyi – po prostu chcę Ci pokazać że jestem Twoja i jak potrafię dbać o Ciebie… chcę to wszystko naprawić.

– Przykro mi, to nie jest kwestia, którą można załatwić jakimś rewelacyjnym lodem – prawie krzyczałem, głęboki oddech i kontynuowałem spokojniej – problemem jest to, że jeszcze niedawno postanowiłaś zająć się kimś innym. Nie wiem, jak się to skończy, potrzebuję czasu i tyle.

Odszedłem, nie musiałem się obracać, żeby wiedzieć, iż po jej policzkach spływają łzy. Chciałem być sam i już uciec w sen.

* * *

Następne dni wyglądały dziwnie. Pracowałem jak najwięcej, chodziłem na siłownię, ile się dało, pogłębiłem bądź odnowiłem niemal wszystkie swoje znajomości, wszystko po to, by jak najmniej czasu spędzać w domu. Z początku zasypywała mnie smsami i telefonami, ale w końcu zrozumiała, że potrzebuję czasu. W domu dalej do mnie lgnęła, ale trzymałem ją na dystans.

Co dziwne, czułem się, jakby wszystkie inne kobiety dookoła chciały dać się przelecieć, tak, przelecieć, bo z uprawianiem miłości nie miało to nic wspólnego. Nawijały się same, w pracy, gdy byłem z kumplami w knajpach, na siłowni, po prostu wszędzie, paranoja jakaś… A ja dalej nie wiedziałem, co zrobić z nią, wybaczyć, rzucić, zdradzić… czy po prostu zdać się na leczący rany czas?

* * *

Kolejny dzień dryfowania przez rzeczywistość chylił się ku końcowi… znów na mnie czekała.

– Jak było w pracy? – cóż za banalne pytanie.

– W porządku. A u Ciebie?

– Tak sobie. Jestem mało efektywna ostatnio.

– Przykro mi to słyszeć…

– Naprawdę? Jakoś tego nie okazujesz… Wiem, że to wszystko to moja wina, ale czy to znaczy, że przekreślisz to wszystko? Daj mi szansę to naprawić…

Spojrzałem na nią, jak później stwierdziła „zmęczonymi smutnymi oczami”. Sekundy ciągnęły się bez końca. Zrobiła parę kroków w moim kierunku. Nie uchyliłem się, przeciwnie mocno ją przytuliłem. Całowaliśmy się czule, a na twarzy czułem jej słone łzy ulgi, gdy wtulała się we mnie…

Leżałem w łóżku i czekałem na nią, jakby nic się nie stało podczas tych ostatnich dni. W półmroku dostrzegłem, jak się skrada, cichutko zbliża do naszej alkowy… w czarnej koronkowej koszulce nocnej i czarnych pończochach. Mam totalnego fioła na punkcie pończoch… W tamtym momencie poczułem to, czego nie czułem już od jakiegoś czasu, że chcę ją mieć, na własność… Nie było to uczucie, które zwykle czułem, gdy zbliżała się do mnie. Nie chciałem się z nią kochać, chciałem ją pieprzyć. W innej sytuacji może bym się zastanawiał, czy to mi coś pomoże, takie dziwne katharsis, ale teraz nie zamierzałem, nie mogłem myśleć, nie myślałem.

Nachyliła się w moim kierunku, zaczęła mnie całować po ramionach, szyi… złapałem ją za policzki i przyciągnąłem do siebie, wsadziłem język do jej ust i wirowałem w ich środku, gryzłem i ssałem jej wargi, przyciskałem jej usta bliżej do moich, ona wtulała się we mnie całym ciałem… Chwyciłem ją mocno za włosy, aż pisnęła. Patrzyła się na mnie jak przestraszona ofiara, gdy zbliża się do niej drapieżnik . Drugą ręką zacząłem łapać i ugniatać jej piersi, mocno, energicznie. Zsunąłem jej ramiączka, odsłaniając śliczne, jędrne, opalone piersi. Sutki sterczały zachęcająco w moją stronę. Zacząłem na przemian ssać jej piersi, przygryzać sutki, mocno, aż zaczęła jęczeć. Drugą ręką trzymałem ją dalej za włosy, wykręciłem je mocno do tyłu, tak by wyeksponować jej cycuszki. Jęknęła i przysunęła piersi bliżej moich ust. Pieściłem je ostro, moje ugryzienia były coraz mocniejsze. Z jej ust wyrywały się coraz częstsze westchnienia.

Teraz chciałem od niej tylko jednego. Odepchnąłem ją od siebie, zsunąłem bokserki.

– Klękaj.

Uklękła posłusznie przed łóżkiem, nachyliła się w stronę mojego penisa. Zaczęła go drażnić językiem, dłonią masowała jądra. Chwyciłem ją mocno za włosy i wsadziłem jej penisa do ust. Zacząłem wykonywać mocne ruchy biodrami, cały czas trzymając jej głowę.
– Masz mi obciągać jak nigdy, suko.

Miała zatkane usta, więc nie mogła nic odpowiedzieć, tylko spojrzała się na mnie z podporządkowaniem w oczach i ssała jeszcze mocniej. Byłem głęboko w jej ustach, prawie się krztusiła, każdemu ruchowi jej głowy towarzyszył miarowy dźwięk. Ledwie łapała powietrze, ale nie przestawała, wręcz przeciwnie, przyśpieszała.

Nie chciałem skończyć tego zbyt szybko, więc szarpnąłem za włosy, wychodząc z jej ust. Głaskała mnie po udach.

– Weź mnie… jak chcesz, rób ze mną, co chcesz…

– Wstań.

Posłusznie wstała, zsunęła z siebie koszulkę, stała przede mną w samych pończochach.

– Odwróć się, wypnij się.

Pochyliła się, oparła rękami o ścianę. Stanęła w lekkim rozkroku, eksponując pupę i swoją muszelkę.

– Tak? Podoba Ci się to…?

Wstałem, stanąłem obok niej. Delikatnie przesunąłem dłonią po jej plecach, pośladkach, pochwie. Spojrzała się na mnie. Chwyciłem ją mocno za kark, przysunąłem jej twarz do ściany i wymierzyłem siarczystego klapsa w pupę. Zapiszczała. Przycisnąłem ją mocniej do ściany, znowu uderzyłem. Na obu pośladkach miała już ślady moich dłoni. Nie przestawałem, a za każdym uderzeniem z jej ust wydobywał się stłumiony krzyk.

Złapałem ją za biodro, drugą ręką mocno za włosy i wykręciłem jej głowę w swoją stronę.

– Teraz Cię żerżnę jak zdzirę, suko. – Posłusznie skinęła głową i cicho zajęczała.

Nigdy tak do niej nie mówiłem… ale tym razem nie mogłem, nie umiałem mówić inaczej. Nie chciałem. A ją to podniecało jak nigdy. Wsunąłem się w nią, była tak mokra, że śluz aż spływał jej po udach. Nie bawiłem się w żadne subtelności, tylko od razu narzuciłem tempo, jakbym chciał ją przebić na wylot. Moje ciało pracowało jak tłok, posuwałem ją przy akompaniamencie kobiecych jęków. Złapałem ją znów za włosy i wykręciłem głowę do tyłu, zajęczała, ale jeszcze mocniej wypięła pupę w moją stronę.

Po chwili jej ciało zaczęły przechodzić spazmy, drżała cała, jakby cała sypialnia była wypełniona odgłosem moich ud uderzających z szaleńczą prędkością o pośladki i kobiecymi jękami. Oddech jej się urywał, oparła się mocno o ścianę. Zadrżała raz, drugi i zastygła na ułamek sekundy, tylko po to by zwiotczeć przede mną zaspokojona.

Z tym że ja nie zamierzałem kończyć. Złapałem ją za ramię i za biodro by się nie osunęła i dalej, nie zwalniając ani na chwilę, wchodziłem w nią ostro. Co chwilkę lekko zmieniałem kąt pod jakim się wbijałem, przystając lekko na palcach. Rozkoszowałem się każdą sekundą tego dzikiego seksu, tym że rżnąłem ją niemal do nieprzytomności.

Czułem jak po plecach spływają mi kropelki potu, powoli czułem zmęczenie, ale byłem coraz bliżej. Chwyciłem je za obie ręce i wykręciłem je do tyłu, uzyskując maksymalną głębokość bycia w niej. Ku mojemu zaskoczeniu, po chwili znów doszła, cała drżała, wstrząsały nią niekontrolowane spazmy. Wydawała jęki, które były niemal krzykami. Jej ręce wyślizgnęły się z moich, oparła się nimi o podłogę, zsunęła się lekko, ale nie przestałem gwałtownie w nią wchodzić.

Skurcze jej pochwy na moim penisie przyśpieszyły ten moment… ale wiedziałem, że chcę skończyć tylko w jeden sposób. Osunąłem ją na podłogę, złapałem za włosy, tak żeby uklękła do mnie przodem. Widziałem, że była wykończona, ale widząc co się święci, posłusznie otworzyła usta i wystawiła język. Kilka szybkich ruchów ręki i poczułem jakbym eksplodował. Wystrzeliłem pierwszą falę nasienie prosto do jej ust, kolejna wśród przeszywających mnie dreszczy wylądowała na jej policzku, później znów do ust i ostatnie kropelki spadły jej na szyję i piersi. Patrzyła na mnie wymęczona, cała umazana w mojej spermie. Wcisnąłem jej penisa do ust, posłusznie oblizała. Musiałem się oprzeć ręką o ścianę, takie miałem dreszcze, gdy mnie lizała.

Spojrzałem na nią.

– Idź się umyj – wycedziłem tylko.

– Tygrysku… mam nadzieję, że Ci się podobało… tego chciałeś…?

– Było rewelacyjnie. – Zmusiłem się do uśmiechu. – Zmykaj się umyć, będę czekał na Ciebie.

Zmusiłem się do uśmiechu, bo nie czułem tego co zawsze czułem po kochaniu się z nią… kochaniu się? To był tylko i wyłącznie ostry seks, a nie kochanie się…

Nie mogłem otrząsnąć się z tego uczucia, gdy później leżała obok mnie i mruczała. Zasnęła przytulona, a ja czułem tylko jak jest mi daleka i obca.

***

– Teraz ona stara się to ratować.

– Stary, nie wiem… ja bym nie mógł.

Ostatnie pół godziny, partię bilarda i dwa piwa, spędziłem na streszczaniu wydarzeń ostatniego tygodnia. Odwiedził mnie dobry kumpel, jeszcze z czasów liceum. Wiedział, że między nami się coś popsuło, ale teraz po prostu szczęka mu opadała.

– Dla mnie to by był po prostu koniec. Zdradziłaby i by było po związku…

– Nie wiem… wiesz, łatwo to powiedzieć, ale tyle mieliśmy razem.

– Myślisz że się to wszystko unormuje? Jaką masz gwarancję, że Cię znowu nie puści kantem?

– Żadnej – Skrzywiłem się po spudłowaniu banalnego uderzenia. Nie chciałem podejmować pochopnych decyzji… nie wiedziałem co zrobić… ale dojrzewam chyba do tego, by rozwiązać tą sytuację…

Nie zdążyłem dokończyć, bo pojawiły się dwie dziewczyny, pytając o dostępność stołu. Co było najwidoczniej tylko pretekstem, gdyż po chwili jakby o tym stole zapomniały. Psia krew, co jest… W normalnej sytuacji trzeba się nagimnastykować, a tu dziewczyny same lgną do mnie jak ćmy do lampy. Jedna, nieco niższa blondynka z dużym biustem, wyraźnie skoncentrowała się na moim towarzyszu, druga próbowała mnie zagadać. Dorota, studentka socjologii. Szczuplutka brunetka z długimi włosami i ładnym uśmiechem. A ja? Nie zainteresowany. Jak na złość, mój dystans sprawiał, że starała się jeszcze bardziej…

Miałem telefon, więc odszedłem na chwilkę. Gdy tylko skończyłem rozmowę, już była przy mnie.

– Zawsze jesteś taki tajemniczy?

Tajemniczy? Raczej chłodny, czego uparcie nie chcesz wyczuć – pomyślałem.

– Nie. Po prostu jestem zmęczony.

– Wypij piwko, dwa, zaraz się zrelaksujesz i będzie lepiej – ujęła mnie za ramię i się uśmiechnęła. Powoli, systematycznie przełamywała dystans…

– Mówisz, że to sprawdzony sposób?

– Haha, tu mnie masz. Lubię po zajęciach wyjść ze znajomymi do knajpy.

– Nie nudzi Ci się to? Wspominałaś, że dorabiasz jako kelnerka…

– Nie. Wszystko jest kwestią oddzielenia knajp, do których się chodzi, od tych, w których się pracuje – Puściła do mnie oczko. Po chwili zbliżyła się delikatnie – Z drugiej strony, jeśli jesteś taki zmęczony, to możemy skoczyć gdzieś bardziej kameralnie na kieliszek wina…

Spojrzałem na nią… moja dziewczyna w ramach prób ratowania naszego związku, wymyśliła dziś kolację. Dorota spojrzała się na mnie pytająco… rozważyłem przez chwilę obydwie opcje i podjąłem decyzję….

***

Pot spływam mi po czole, czułem się cały mokry. Ciało miałem jakby całe napięte… Uniosłem się na chwilę, poprawiając leżącą pozycję. Regularne pewne ruchy, coraz szybszy oddech… W oczach mi pociemniało, już, już prawie! Uff, ciężko wypuściłem oddech, gdy odłożyłem sztangę. Dobijałem się dużymi ciężarami, a nie było nawet nikogo, kto by mógł mnie asekurować. Taka pora, sam na sam z myślami. Nie chciałem się widzieć z dziewczyną, w sumie to nie chciałem widzieć nikogo, w głowie kłębiły mi się niespokojnie myśli…

***

Decyzję podjąłem, o dziwo, już następnego dnia. Pozostało mi jeszcze tylko ją przypieczętować. Wyciągnąłem z portfela karteczkę z napisanym ładnym charakterem pisma numerem telefonu i dopiskiem „ – Dorota, zadzwoń!”. Jeden sygnał, drugi, trzask odbieranego telefonu w słuchawce.

– Cześć Dorotko, masz jakieś plany na wieczór?

***

Knajpa, w której mieliśmy się spotkać – wieki czasu tam nie byłem. Fajny, ciemny, ciężki klimat. Tanie, mocne piwo towarzyszące ciężkiej muzyce huczącej z głośników. Czasem bywały tu koncerty lokalnych zespołów rockowych/metalowych, spędziłem tam kilka ciekawych wieczorów. Dokopałem się w szafie do starej koszulki Machine Head i mojej znoszonej, wytartej, nabijanej ćwiekami (ćwiekami które zupełnie już zmatowiały) skóry i oto bylem na miejscu.

Była przy stoliku tuż przy wyjściu, ćmiła papierosa i sączyła piwo. Zamachała radośnie w moją stronę. Gdy ją zobaczyłem, autentycznie ucieszyłem się, że przyszedłem. Była w czarnej bluzce z szarpanym dekoltem, czarnej skórzanej spódniczce, a na smukłych nogach miała kabaretki i pantofle na wysokim obcasie.

– Cześć, fajnie że jesteś. – Objęła mnie i pocałowała w policzek.

– Ja też. Dawno tu nie byłem. Masz dobry gust, wiesz? – Zaśmiała się.

– Co byś chciał do picia?

Nie zamierzałem się bawić, widziałem ten błysk w jej oku. Spojrzałem się na nią.

– Tequilę, podawaną na tutejszy wyjątkowy sposób…

Już po chwili zlizywałem sól z jej ręki i chwytałem cytrynę z dziewczęcych ust. Ona była zszokowana takim obrotem sprawy po moim ostatnim chłodzie, ale wprawiło ją to w wyraźne zadowolenie.

– Fajnie wyglądasz, klimatycznie. Ostatnio wyglądałeś tak… poważnie…

– Haha, myślę że moje ostatnie zachowanie może wpływać na tą ocenę. – Spojrzałem na nią, przyciągnąłem do siebie i namiętnie pocałowałem. Objęła mnie mocno i zaczęła głaskać plecy. Moja ręka delikatnie przesuwała się po jej udzie, pod spódniczkę, gdzie ku mojemu zaskoczeniu, na jej zgrabnej pupie nie miała żadnej bielizny.

– Ależ miałam na Ciebie ochotę, od samego początku…

– Miałaś? – Zaśmiałem się.

– Dalej mam… bardzo.

Sprawy ruszyły szalenie szybko. Nim się zorientowałem, stałem w kabinie ubikacji z opuszczonymi spodniami, a ona kucała przede mną i intensywnie pracowała ustami nad moim przyrodzeniem. Wyjątkowość tej toalety polegała na tym, że miała nagłośnienie niemal tak mocne jak w reszcie klubu. Z głośników napierw uderzał Antrax, później Pantera, po chwili ciężko, mrocznie sączył się Slayer „close your eyes, look deep in your soul, step outside yourself and let your mind go…”. Jakże pasujące słowa… czułem się, jakbym zamknął oczy, stał obok i patrzył na siebie z boku…

Oparłem się rękami o ścianki kabiny i patrzyłem na nią. Chwyciła dłonią penisa u nasady i intensywnie ssała czubek, przekrzywiając głowę to w lewo, to w prawo. Zamknąłem oczy, było rewelacyjnie. Mocne dźwięki gitar z głośnika mieszały się z charakterystycznym odgłosem podobnym do mlaskania.

Pochyliłem się w dół, chwyciłem jej odsłonięte piersi. Cicho zamruczała, spodobało jej się to. Złapała mnie ręką i wsunęła penisa między piersi. Docisnęła je do siebie i zaczęła nimi szybko poruszać w górę i w dół.

– Mmmm, ale masz potwora. Myślisz, że może zawędrować gdzieś indziej?

– Kto wie. – Uśmiechnąłem się. – Wieczór jest długi, a on lubi wycieczki krajoznawcze.

Zaśmiała się i złapała go ustami. Wzięła penisa głęboko, prawie do nasady, niemal się przy tym krztusząc. Wyjęła go z ust i powtórzyła zabieg. I tak jeszcze kilka razy. Czułem, jak się zbliżam, zacząłem wymachiwać biodrami. Ona ssała coraz szybciej, jednocześnie głaszcząc mi jądra. Zacząłem wzdychać jeszcze głośniej. Chwyciła mnie dłońmi za pośladki i poruszała rytmicznie głową. Po chwili doszedłem. Odchyliłem głowę do tyłu, wydałem z siebie gardłowy jęk, całe ciało mi zadrżało i wlewałem nasienie do jej ust. Krzyczałem… ona nie przestawała ssać, aż złapała wszystko, do ostatniej kropelki. Nawet wówczas delikatnie lizała i ssała.

W końcu wyciągnęła go z ust, przełknęła głośno. W kąciku warg miała odrobinę białawej zawiesiny, złapała ją palcami, oblizała i połknęła.

Stałem przez chwilę oparty o ścianki kabiny i ciężko wzdychałem. Stanęła obok mnie.

– Podobało Ci się?

– Było rewelacyjnie, naprawdę…

– I co teraz?

Obróciłem ją i pchnąłem na ściankę, tak że się wypięła. Uniosłem spódniczkę, odsłaniając jej tyłeczek i pochwę. Pogłaskałem pośladki, wargi sromowe. Delikatnie włożyłem dwa palce w nią.

– Teraz pojedziemy do Ciebie i zajmę się Tobą?

Odwróciła się i uśmiechnęła.

– Miałam nadzieję, że to powiesz…

Czekała nas upojna noc w jej sypialni…

***

Wróciłem nad ranem, w zasadzie to rano. Wszedłem do mieszkania, nie starając się być nawet specjalnie cicho. Nie spała. Wiedziałem, że nie będzie spać, pomimo iż była 6 rano. Za to na pewno płakała.

– Gdzie byłeś? Martwiłam się…

– Niepotrzebnie. Wiesz, o co mi chodzi?

– Wiem. Chyba. Obawiam się, że wiem…

– Nie mogę. Po prostu, nie mogę, nie odwrócisz tego, co się stało…

– Więc to już koniec? Nigdy nie sądziłam, że tak to będzie wyglądać…

Skinąłem w milczeniu głową.

– Od jutra zaczynam pakować swoje rzeczy.

– Czy jest coś, co bym mogła zrobić?

Myślałem, przez chwilę… ostatnie bicie się z myślami… nie, klamka zapadła.

– Nie. To co do Ciebie czułem… zginęło… szkoda mówić. Wczoraj to przypieczętowałem, mosty spalone…

Spojrzała się na mnie. Nic nie powiedziała, widziałem jak przygryzała wargi, by nie wybuchnąć płaczem.

Przeżyłem ten upadek, ale nasz związek nie. Nie powstaliśmy z tego razem, lecz oddzielnie, jako obce sobie osoby…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Napisz komentarz