Cinis et manes et fabula fies (B.S.)  3.73/5 (169)

11 min. czytania

Źródło: Pexels

– Przesuwał szorstkimi dłońmi po moim ciele, namydlając a później spłukując, bezwstydnie cieszył oczy i w nieskończoność przeciągał wieczorny rytuał, skrupulatnie zbierał ręcznikiem każdą kroplę wody. Następnie sadzał naprzeciwko dużego lustra, ubraną jedynie w niezwiązany szlafrok, rozchylone poły odsłaniały gładką i pachnącą skórę. Czesał mnie, niby przypadkiem dotykając karku i ramion, z których nieznacznie zsuwał się puszysty materiał. Po kilku ruchach szlafrok swobodnie zatrzymywał się na łokciach, ukazując jeszcze niedojrzałe piersi. Na koniec smarował mnie balsamem. Stałam naga, a jego dłonie nanosiły i rozcierały pachnącą, mlecznobiałą ciecz po skórze. Palce zawsze zatrzymywały się tuż przed pachwinami i nigdy nie sięgały w głąb, choć już wtedy podświadomie żałowałam, że nie docierają dalej – opowiadam bez tchu, wracając pamięcią lata wstecz.

Twarz słuchającego mnie mężczyzny właściwie nie wyraża żadnych uczuć. W niektórych momentach nie może jedynie zapanować nad drgnięciem powieki czy zaciśnięciem pięści.

– Co dalej? – pyta, notując coś w obszernym dzienniku.

– Zwykle na tym się kończyło, kładł mnie spać, ubraną w zwykłą, różową piżamę z takim śmiesznym słonikiem – odpieram, widząc przed oczami mój ulubiony wówczas, bawełniany komplet.

– Jak długo to trwało i kiedy się zaczęło? – Proste i krótkie pytania.

– Wydaje mi się, że tuż po śmierci mamy, ale nie jestem pewna. A trwało… z dziesięć lat? – Mrużę oczy, zerkając na zegar. Czas zawsze mi się dłuży. Kieruję wzrok na mężczyznęi dostrzegam jego rozchylone usta, jakby gotowe coś powiedzieć. Lecz milczy. Milczymy oboje, wsłuchując się we własne oddechy i natrętne tykanie. Na jego twarzy dostrzegam zaskoczenie, które znika równie szybko, jak się pojawia.

– Dziesięć lat? – powtarza niczym echo i zamiera, wpatrując się w moje oczy. Wzruszam w odpowiedzi ramionami, nie będąc pewną, czy potrzebuje potwierdzenia, czy raczej okazuje jawne zdziwienie.

– Wszystko zmieniło się w dniu moich dziesiątych urodzin. Dostałam w prezencie nową piżamę, słodko pachnące balsamy i różową gąbkę. Tego wieczoru czułam prawdziwą ekscytację na myśl o kąpieli, bardzo chciałam ubrać nowe rzeczy.

***

– Dziś nie mamy zbyt wiele czasu, też chciałbym się umyć – mówi, rozbierając mnie do kąpieli.

– Przecież możemy razem, w wannie jest dużo miejsca – rzucam, niesiona instynktem dziecięcej zaradności.

– Jesteś pewna? Nie wolisz sama? – upewnia się, rozpuszczając spięte w kucyki włosy.

– Mogę z tobą – odpalam hardo, pakując się do wanny pełnej ciepłej wody, przykrytej warstwą pachnącej piany.

***

– Pamiętałam, że mama nalegała, bym opuszczała łazienkę, gdy chciała się przebrać. Ciekawiło mnie jej ciało, ponieważ różniło się od mojego i bardzo chciałam o wszystko zapytać. Nie znałam wstydu, chyba go nie czułam, bo nie wiedziałam do końca czym jest. Nie czułam skrępowania w obecności mamy i gdy obowiązki przejął mężczyzna, w gruncie rzeczy nic się nie zmieniło. Patrzyłam, jak zdejmuje koszulkę, spodnie i bieliznę. Z ciekawością przyglądałam się temu, co swobodnie dyndało między jego nogami. Wydawało mi się duże i interesujące. Nie mogłam sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek wcześniej widziała coś takiego. Usiadł naprzeciwko mnie, zabierając z oczu obiekt zainteresowania i zaczął nasz codzienny rytuał, właściwie bez zmian. Mył mnie bez pośpiechu, a ja siedziałam i nuciłam zasłyszane w kreskówkachpiosenki. Dopiero, gdy zaczął myć siebie, wpadł mi do głowy pewien pomysł.

***

– Mogę też cię umyć? – pytam, widząc jak wylewa na gąbkę dużą ilość żelu.

– Na pewno? Sam zrobię to szybciej – mówi, uśmiechając się ciepło.

– Ty mnie myjesz, ja też chcę! – decyduję, wyciągając rękę po swoją różową gąbkę.

– Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Szorowałam mu zawzięcie szyję, ramiona i klatkę piersiową. Później ręce i stopy, przy myciu których mieliśmy mnóstwo radości, bo bardzo go łaskotałam. Wiedziałam, że została mi do umycia jeszcze jedna, bardzo interesująca, część ciała, ale nie zrobiłam tego wtedy. Nie nalegał. Nigdy mnie do niczego nie zmusił. Ani tego wieczoru, ani żadnego następnego, nie działo się nic nadzwyczajnego: myliśmy się razem, bo dzięki temu zużywaliśmy mniej wody i czasu, który poświęcał mi później na czytanie książek. Pewnego wieczoru, wiedziona ciekawością, popełniłam kolejny błąd.

***

– Co tam masz? – pytam, nie mogąc dłużej wytrzymać.

– Gdzie? – odpowiada pytaniem, czujnie mnie obserwując.

– Tam, na dole. – Wskazuję brodą interesującą część ciała.

– Każdy chłopiec to ma, siusiamy tym – mówi, poruszając ręką pod wodą.

– Mogę umyć? – Wyciągam rękę po myjkę i żel, czując, że mi nie odmówi.

– Ale nie możesz gąbką, to zbyt delikatne miejsce – mruczy.

***

– Więc wsunęłam rękę pod wodę. Dotknęłam go. Był miękki i jednocześnie twardy, co stanowiło dla mnie niezłe zaskoczenie i prawdziwą zagadkę. Właściwie nie wiedziałam, jak zabrać się za mycie i gdy dostałam jasne instrukcje, poszło łatwiej. Pamiętam, że przestałam, kiedy poczułam, że rośnie w dłoni. Nie chciałam go już dotykać. Wyjaśnił mi wtedy, że to nic złego i czasami tak się dzieje. Od tamtego wieczoru myliśmy się nawzajem bardzo dokładnie, a ja za każdym razem dowiadywałam się nowych rzeczy o męskim ciele.

– Nigdy nie pomyślałaś, że coś jest nie tak? Nikomu o tym nie powiedziałaś? – pyta, przyciskając końcówkę długopisu do nowej linijki.

– Nie. Czasami nad tym myślę i wydaje mi się, że nie mówiłam nikomu, bo nie czułam się z tym źle. Do niczego mnie nie zmuszał. Sama podkładałam mu się jak chciał, wykorzystywał to, ale ja nie miałam tej świadomości. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek zabronił mi komukolwiek mówić, a i tak nie mówiłam. Koleżanki często chwaliły się różnymi rzeczami i chociaż korciło mnie czasami, żeby o tym opowiedzieć, nigdy tego nie zrobiłam. Chyba jednak podejrzewałam, że nie wszystkie dzieci tak robią i warto zachować tę wyjątkowość dla siebie. Uwielbiałam go, był dla mnie najważniejszy.

– Czy kiedykolwiek doszło do czegoś więcej? – Wbija wzrok w kartkę, notując spostrzeżenia.

– Tak. – Podążam myślami do tamtego dnia. – Długo trwało, nim się zdecydował. Dzieci pod koniec podstawówki szeptały sobie o pornografii, ja też jej potajemnie szukałam. Odkrywałam dopiero cały ten świat. W gimnazjum znałam już swoje ciało bardzo dobrze i wiedziałam, że inni oceniliby naszą relację jako złą, że nigdy nie powinna mieć miejsca. Czy wtedy chciałam komuś powiedzieć? Nie, raczej nie. Przeszkadzały mi głupie zaczepki napalonych nastolatków, rzucanie seksualnych aluzji i łapanie za pośladki, ale nie przeszkadzało mi to, co działo się w domu, za zamkniętymi drzwiami. Właściwie wraz z końcem podstawówki wszystko też się niemal skończyło. – Opieram się wygodnie o kanapę i przez dłuższą chwilę patrzę w kręcący się na suficie wiatrak. Czynność ta pochłania mnie bez reszty i dopiero znaczące chrząknięcie zwraca moją uwagę.

– Niemal? – pyta, unosząc znacząco brew.

***

– Tato, idziemy się myć? – wołam, przechodząc z mojego pokoju do łazienki.

– Przyjdę umyć ci później plecy – odkrzykuje.

Czuję zawód, ale pewnie robi coś ważnego. Wanna zapełnia się przyjemnie ciepłą wodą, a ja stoję przed lustrem i patrzę na swoje nagie ciało. Nie wyglądam już jak dziewczynka, lecz jak dojrzewająca nastolatka i to mnie cieszy najbardziej. Spinam wysoko włosy, dodaję parę kropel lawendowego olejku do kąpieli i zanurzam się w wannie po brodę.

– Śpisz? – mruczy, wchodząc do łazienki.

– Nie. – Kręcę głową i sięgam po gąbkę, na którą wylewam sporą ilość żelu. Bierze ode mnie myjkę a ja siadam tak, by ułatwić mu dostęp. Żałuję, że nawet przez moment nie czuję jego dotyku.

– Proszę – mówi i siada obok wanny.

– Dziękuję – odpowiadam grzecznie i myję resztę ciała. Przyglądam mu się przez cały czas, zastanawiając się, dlaczego do mnie nie dołączy. Twarz ma pogodną, widzę kilkudniowy ciemny zarost, który tylko dodaje mu uroku. Szare oczy pozostają skupione i wpatrzone we mnie. Wyciskam pianę z gąbki na dłoń i myję piersi, choć robię to zbyt wolno i delikatnie, by można to nazwać myciem. Dotykam się przy nim, licząc, że nie będzie miał mi za złe. Kącik ust drga mu nieznacznie, gdy zdaje sobie sprawę, co robię. Czuję przyjemne mrowienie w dole brzucha, sutki twardnieją, a on nachyla się i szybko całuje mnie w usta, po czym wychodzi, przymykając za sobą drzwi. Jestem jeszcze bardziej zawiedziona niż byłam, ale tym bardziej postanawiam rozładować frustrację. Kładę się w wodzie i zsuwam prawą dłoń pomiędzy uda, palce lewej zaciskam na sutku. Szybko odnajduję nabrzmiałą już łechtaczkę i zaczynam masować. Przyjemne dreszcze przechodzą przez całe ciało. Zamykam oczy i przypominam sobie widok jego członka. Tyle razy go dotykałam… Cicho jęczę, poruszam nieznacznie biodrami, kiedy wsuwam do środka dwa palce. Po chwili wracam do łechtaczki, zwiększam nacisk i po kilku okrążeniach dochodzę, rozlewając przy okazji wodę na kafelki. Wiem, że mnie słyszał i mam cichą nadzieję, że żałuje już, że nie został ze mną.

***

– Nie braliśmy wspólnych kąpieli, nie balsamował mojego ciała. Czasami czesał mi włosy i plótł warkocze przed snem. Dużo mnie przytulał i całował po twarzy. Czasami stał w drzwiach i obserwował, jak biorę prysznic albo siedzę w wannie. Zdarzało się, że siadał obok i rozmawialiśmy o szkole, jego pracy. Wtedy, wiedząc już co to wstyd, nadal go nie czułam, więc wychodziłam naga i nieśpiesznie wycierałam ciało, pozwalając mu patrzeć. Później dokładnie wcierałam w skórę jego ulubiony balsam i narzucałam na siebie za dużą męską koszulkę.

– Dlaczego? – Czuję na sobie oskarżycielskie spojrzenie, ale nie uginam się pod nim. Niemal prycham, widząc minę swojego rozmówcy. Daję mu czas, by zrozumiał, że zachowuje się nieprofesjonalnie i nie mija nawet minuta, gdy z jego twarzy znika grymas obrzydzenia, świetnie zamaskowany przez udawaną obojętność. Nie ma prawa mnie oceniać.

– Był jedynym mężczyzną w moim życiu, pokazał mi wiele rzeczy i wielu nauczył. Nie czułam się skrzywdzona, czułam miłość i troskę, którą mi okazywał. Czytałam na forach opowieści o relacjach innych dziewczyn z braćmi czy kuzynami, a nawet chłopców z własnymi matkami, choć rzadziej. Moje ciało powoli się zmieniało, piersi nabrały ładniejszych kształtów, uwydatniły się sutki, biodra zaokrągliły. Podobałam się sobie i chciałam podobać się jemu. Wyczekiwałam tych wieczorów, które – choć w innej formie – nadal sprawiały mi radość. Wciąż byliśmy blisko. W dniu moich piętnastych urodzin bawiliśmy się świetnie. Pojechaliśmy w góry, spędziliśmy kilka godzina na basenie i po kolacji wróciliśmy do wynajętego pokoju. Całe moje ciało drżało, jakby czuło, że coś się zaraz stanie. Coś niezwykłego. Czułam napięcie i ekscytację, nie mogłam usiedzieć w miejscu.

***

– O co chodzi? – pyta w końcu, nie mogąc dłużej znieść mojego zachowania. Siedzi na łóżku, a ja naprzeciwko, na szerokim parapecie, machając nerwowo nogami. W końcu wstaje z ociąganiem i podchodzi bliżej, wsuwając się między moje uda.

– Powiedz – mruczy, pochylając się do mojego ucha.

Czuję ciepły oddech, a po chwili jego wargi. Muska czule płatek i przesuwa usta w stronę policzka.

– Wciąż nie dostałam prezentu – wypalam, nagle sobie o tym przypominając.

– Chcesz dostać? – pyta miękko, nawijając sobie na palec kosmyk moich włosów.

– Taaak – przeciągam słodkim głosikiem, nie mogąc się już doczekać. Cieszę się jak mała dziewczynka. Nie mówi nic, ale podnosi mnie i sprawnie kładzie na dużym, małżeńskim łóżku. Sukienka podwija się, odsłaniając uda. Chwyta moją stopę i całuje podbicie, łaskocząc przy tym. Śmieję się, a on w odpowiedzi wysuwa język i przejeżdża nim od góry do dołu. Czuję echo tego dotyku w dole brzucha i choć to doznanie nie jest mi zupełnie obce, tym razem wydaje się niewiarygodnie silne. Podąża ustami wzdłuż łydki, przez kolano i wnętrze uda, docierając do zasłoniętej przez majtki kobiecości. Czuję, że wilgoć zmoczyła już materiał i pierwszy raz w życiu jestem zawstydzona.

– Czy ty się rumienisz? – pyta, nie kryjąc zdziwienia. Opuszczam głowę i zamykam oczy zażenowana. Tak, pierwszy raz. Nie czeka, aż odpowiem. Zdejmuje mi majtki i wzdycha, zapewne w reakcji na gładkie łono. Ogoliłam się tego samego dnia, niesiona nagłą ochotą na zmianę.

– Jesteś cudowna – mruczy, wtulając twarz w podbrzusze.

Czuję jego oddech i dreszcze, które przechodzą przez napięte w oczekiwaniu ciało. Czy teraz mnie tam pocałuje? Podnosi się gwałtownie i w pośpiechu zdejmuje spodnie oraz koszulę, której guziki rozsypują się po podłodze. Unoszę się na łokciach, zdziwiona jego zachowaniem, ale nie daje mi nic powiedzieć, przygniatając swoim ciałem i atakując moje usta. Pierwszy raz całuje mnie w ten sposób. Twarda męskość ociera się o wrażliwe miejsce między udami, wystawiając cierpliwość na próbę. Uwalnia moje usta i zsuwa się niżej. Po chwili czuję miękkie wargi na szyi i dekolcie. Kilkudniowy zarost przyjemnie drażni moje napięte w oczekiwaniu ciało. Nie mogę skupić się na niczym innym.

– Pozbądźmy się jej, chcę cię widzieć całą. – Jak mam mu odmówić? Szybko ściągam sukienkę przez głowę i już nic nas nie dzieli.

Pochyla się, by przesunąć językiem po jednej, a po chwili drugiej piersi. Mam wrażenie, że się trzęsę, kiedy zaciska wargi wokół nabrzmiałych sutków. Po chwili zmienia pozycję i błądzi palcami po moim brzuchu, kierując się coraz niżej. Jęczę, gdy dociera do łechtaczki i trąca opuszkiem malutkie wybrzuszenie. Szarymi oczami czujnie mnie obserwuje, zwiększając nacisk na czuły punkt. Unoszę biodra i biorę głęboki wdech. Sunie niżej i rozciera wokół pęknięcia sączącą się ze mnie wilgoć.

–  Jesteś taka mokra, skarbie –  szepcze, całując moje piersi. Po chwili czuję w sobie palce, którymi uciska czuły punkt i opadam, niezdolna do niczego więcej poza chłonięciem pieszczot.

–  Dojdź dla tatusia, maleńka –  mruczy w moje usta. Unoszę biodra i opuszczam, wyginając plecy w łuk. Gdy łapie w zęby sutek nie mogę się powstrzymać. Dochodzę w akompaniamencie głośnych jęków, a obezwładniające uczucie trwa. Zaciskam powieki, spod których wymyka się kilka łez spełnienia. Tata zmienia nieznacznie pozycję i kładzie się na mnie.

– Proszę –  kwilę, wciąż czując skurcze. Porusza w odpowiedzi biodrami, próbując znaleźć drogę. Zamyka moją twarz w swoich dłoniach, a ja tonę w szarości jego oczu.

– Jesteś dla mnie wszystkim – mówi czule i pcha, torując drogę w głąb. Jęczę, zaciskając się wokół twardego członka. Nie zauważam nawet lekkiego zdziwienia, które przemyka jak cień przez męską twarz. Nie mogę porównać tego uczucia do niczego innego.

Skubie moje usta wargami, powoli się poruszając. W tej chwili nie przejmuję się tym, że nigdy się nie całowałam, bo nigdy też nie byłam równie blisko z żadnym mężczyzną i – póki co – wszystko idzie dobrze, więc po prostu oddaję pocałunek najlepiej jak potrafię i odpływam, uświadamiając sobie nadchodzące spełnienie. Gdy w końcu uwalnia moje wargi, jego usta lądują na szyi i co jakiś czas zostawia językiem mokry ślad. Włoski pokrywające męską klatkę piersiową drażnią sterczące sutki i czuję, że to dla mnie za dużo. Nie sądziłam, że można odbierać równie wiele bodźców jednocześnie. Zaciskam palce na silnych ramionach, czując, że dłużej już nie wytrzymam.

– Tatusiu – kwilę, przeżywając najintensywniejszy orgazm w życiu. Oczy zasnuwa mi mgła, a on przyśpiesza. Nie wiem ile to trwa, ale czuję przyjemne skurcze jeszcze długo po tym, jak tryska obficie spermą na mój brzuch i kładzie się obok, głośno dysząc.

***

– Co było później? – pyta, wpatrując się we mnie uporczywie.

– Więcej – odpowiadam.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Ciekawe spojrzenie na – no właśnie, na co? – incest, pedofilię, czy może coś jeszcze innego? Rzucasz snop światła (z lampy na biurku policyjnego śledczego) i prześwietlasz duszę dziecka-ofiary. No właśnie: ofiary?
Pod zbyt silnym światłem często widać mniej niż w mroku. Oczy się mrużą. Wszystko poza focusem staje się niewidoczne. Tak też jest tutaj. Bohaterka nie wszystko mówi, nie wszystko pamięta. To, co pamięta, nie musi w pełni odpowiadać temu, co się faktycznie zdarzyło. Nie jest wiarygodnym świadkiem…
Brawo!
PS. W tytule jakiś chochlik chyba przestawił literki. Jest „civis”, powinno być (?) „cinis”.

Cześć!

Bardzo dziękuję za komentarz. Cieszę się z Twojej opinii. Naprawdę. 😉

Tym małym chochlikiem jest Megas. W mailu wysłałam mu bezbłędną nazwę i nie zauważyłam, że coś nie pasuje w tytule. Dam znać i wkrótce zostanie poprawione. Dzięki za spostrzegawczość.

Pozdrawiam ciepło,
B.S.

Owszem, owszem, powinno być „cinis”. To ja zrobiłem błąd przepisując tytuł i poprawiłem 🙂

Pozdrawiam
M.A.

Dziękuję, Megasie!

Wow! Już dawno nie poruszaliśmy tego kalibru tematów. B.S. z opowiadania na opowiadanie piszesz lepiej i odważniej. Kiedy skończyłem czytać ten tekst zapytałem sam siebie: Ile pomiedziowałbym psychiatrze? Intrygujące jest też zakończenie tej historii, które tak naprawdę zakończeniem nie jest. A mimo wszystko moja reakcja to było coś w stylu: „Wow, bezczelna smarkula”. Nijak nie umiem potępić takiej pary, jeśli rzecz dzieje się z pełną świadomością i za obopólną zgodą. Pewnie to jakaś mroczna fascynacja, nie wypieram się. Ode mnie trzy oceny maksymalne, chociaż kusiło, żeby za pomysł obniżyć. Dlaczego? Być może zmotywowałoby Cię to do częstszych publikacji Chciałbym bardzo, na ten moment jestem zadowolony z tego co jest.
Lis

Cześć, Lisie.

Dziękuję za komentarz i oceny. Cieszę się, że się rozwijam, nawet jeśli trwa to trochę dłużej. Jestem zadowolona ze swojej pracy i zawsze jest miło, kiedy inni też są.

Nie postawiłam jeszcze kropki nad losem bezimiennych bohaterów, czas pokaże.

Pozdrawiam,
B.S.

No proszę. Opowiadanie w bodajże największym ciężarze gatunkowym. Już kiedyś pojawiły się dwa podobne na NE opisujące zakazane relacje pomiędzy ojcem a córką. Ciekawe dla czego bohaterka w ogóle udała się z tymi wspomnieniami do psychoanalityka, w którym momencie poczuła że to co się stało przerodziło się w chorobę duszy ? Psychoanalityk to chyba jakiś rodzaj lekarza 😀 a do lekarza chodzi się z problemami.

Lisie: Z całym szacunkiem „jeśli rzecz dzieje się z pełną świadomością i za obopólną zgodą” to zgoda, ale czy naprawdę dzieje się z pełną świadomością w takich przypadkach ? Prawo mówi że dziecko tej pełnej świadomości nie posiada, dla tego np. w USA traktuje się te sprawy jako gwałt, choć tego typu kontakty rzadko przyjmują postać pozostawiającej traumę przemocy. Dorosły wykorzystuje najczęściej ciekawość dziecka i manipuluje jego umysłem.

Kiedyś, a było to dobrą dekadę temu, prowadziłem na ten temat zażartą dyskusję z moim kolegą. Kolega zgasił mnie w bardzo prosty sposób. Powiedział że jeśli dziewczyna dostaje okres, to sama natura daje znać że dziewczyna jest gotowa do prokreacji czyli również do seksu.

Co się tyczy tej drugiej połowy, tzn. kontaktów kazirodczych. To poruszanie tego wraz z pedofilią jest jak dotykanie kolca jadowego skorpiona. Zwłaszcza w naszym społeczeństwie.

Opowiadanie wciągające, nie jestem w stanie opisać swoich odczuć, bo po skończeniu doznałem chaosu różnych myśli. Generalnie potępiam takie kontakty choć nie wywołują one u mnie jakiejś białej gorączki. Skoro małpy bonobo kopulują swobodnie między sobą, ale nie kopulują w rodzinie, to chyba człowiek tym bardziej nie powinien.

Cześć Mick!
USA nie jest tutaj jakimś wybitnym przykładem do naśladowania, każdy stan ma swoje prawodawstwo odnośnie seksu, z zachowanie proporcji, w stanie Waszyngton do dziś jest legalne uprawianie seksu wyłącznie w pozycji na Misjonarza. A tak poważnie? W tym tekście, a już zwłaszcza w końcowych jego fragmentach jest wyraźna sugestia, że oboje nie mają nic przeciwko pójściu do łóżka. Przynajmniej ja tak to rozumiem, no chyba, że to jakiś syndrom sztokholmski. Nie znalazłem się nigdy w sytuacji, gdzie obiektem seksualnej fascynacji stałby się ktoś tak bliski, więc niczego nie mogę stwierdzić na 100%, ale generalnie staram się nie interesować w jaki sposób inni ludzie realizują się seksualnie, wiem, że to niepopularna postawa. Wyjątkiem są pedofile i gwałciciele. Nie nazwałbym ojca z opowiadania pedofilem.

Cała w tym zasługa B.S., opowiedzieć historię o wielu rzeczach nie mówiąc.

Zapewne. Ja nie wiem jak bym tego ojca nazwał, może nie pedofilem ale to nadal jest ojciec, czyli ktoś kto nie powinien patrzeć na córkę w taki sposób. Pełna analiza takich przypadków jest jednak trudna. Śmierć matki, która zapewne zbliża bo przecież mają tylko siebie. Okoliczności może być wiele, ale ojciec powinien się zakręcić raczej za jakąś macochą.

Dzień dobry!

Jak dobrze widzieć jakąś dyskusję. Dziękuję za komentarz, Micku. Mam pełną świadomość, że tematy wokoło kazirodcze budzą raczej negatywne emocje. Może właśnie z tego powodu zdecydowałam się na takie spojrzenie bohaterki. Przecież zawsze mogła być dzieckiem, które krzyczało „nie” i było trzymane w piwnicy, prawda? To była kusząca opcja, ale – nawet jak dla mnie – zbyt mocnego kalibru. Krzywda dzieci jest dla mnie zbyt przykra, by o niej pisać w tak brutalny sposób.

Oczywiście warto się zastanowić, co dzieje się z psychiką dziecka w takim momencie. Czy w późniejszych latach, gdy ma już pełną świadomość tego, co się działo, nie poczuje się skrzywdzone? Czy te wydarzenia raz na zawsze nie skrzywią psychiki? Czy będzie umiało funkcjonować w społeczeństwie? Wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi.

Pozdrawiam serdecznie,
B.S.

Nie wiem, co cię zainspirowało. Mnie w trakcie czytania nieodparcie przypominało się tłumaczenie jakiegoś księdza (wg doniesień prasowych): Jestem niewinny, to ona, x-letnia uczennica, mnie uwiodła.
Odnośnie dyskusji panów powyżej: to że coś jest naturalne (bo występuje w przyrodzie), nie jest żadnym tłumaczeniem prawnym ani kulturowym. Kultura i prawo właśnie po to są, żeby ograniczać ludzką naturę.

Tekst jest po prostu świetny! I o ile nadawanie łacińskich tytułów uważam za preteesonalne i mam szczerą nadzieję, że B.S. z tego jeszcze wyrośnie, o tyle sądzę, że tytuł doskonale wyjaśnia wątpliwości odbiorców dotyczące potrzeby udania się do terapeuty (nie wiemy czy lekarza, czy psychologa, jeśli to rzeczywiście terapeuta).

Autorka doskonale spisała się, przedstawiając relację jako dwuznaczną lub wręcz pozytywną. Jeśli chodzi o pedofilię, prawdopodobnie rzeczywiście dorośli częściej manipulują dziećmi niż je gwałcą, pozostawiając przy tym wyraźne ślady przestępstwa. Z klinicznego punktu widzenia jednak ojciec w tej opowieści bynajmniej nie jest pedofilem: nie odstręczają go oznaki dorosłości, wręcz czeka aż córka dojrzeje. Swoją drogą podany wyżej przykład z menstruacją jest delikatnie powiedziawszy nietrafiony – współcześnie miesiączkują już dziewięcioletnie dziewczynki, a raczej nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna ich za gotowe na seks.

Przed kazirodztwem zwykle broni nas sama natura – instynktownie wybieramy parterów różniących się od nas genetycznie, nawet pot bliskich krewnych śmierdzi nam bardziej niż obcych – ale czy to powód, żeby z miejsca potępiać ludzi układających sobie życie w nietypowy sposób? Zresztą wiedząc tyle, ile wiemy, nie możemy mieć nawet pewności, że mężczyzna naprawdę był genetycznych ojcem bohaterki, wiemy tylko że troskliwie ją wychowywał…
Dla mnie osobiście absurdem jest ściganie z urzędu kazirodztwa. Choć tu oczywiście sprawa jest skomplikowana. I za te komplikacje oraz zament w głowach czytelników: dziękuję 🙂

Serdecznie pozdrawiam

A.

Ja Ci dam pretensjonalne! To mój znak rozpoznawczy.

Dziękuję również za komentarz i ocenę. I za wiele więcej również, ale to już wiesz.

Z uśmieszkiem pod nosem czytam komentarze, w których czytelnicy zakładają psychologia albo innego lekarza. Nigdzie jasno nie jest powiedziane, z kim rozmawia dziewczyna, ale to też daje mi trochę do myślenia. Cieszę się, jak wspomniałam wcześniej, że jest o czym dyskutować.

Buziaki, A.

Wiesz, nam czytelnikom szufladkowanie przychodzi niezwykle łatwo, a stworzyłaś sytuację, w której należy doszukiwać się jakiegoś profesjonalisty. Jeśli nie terapeuty, kogo? Dziennikarza? Biografa? Adwokata? Wiemy, że nie opowiada tego przyjacielowi, kochankowi czy przypadkowemu obcemu… ale w zasadzie z punktu widzenia fabuły, jest to obojętne, w końcu chodzi o jej historię, nie o relację z obcym mężczyzną, nawet nie o przyszłość.

Oj tam, oj tam, Aniu. Bohaterka opowiada swoją historię zainteresowanemu literatowi, który chce pisać na tematy trudne 🙂
Zaskoczyłaś mnie z tym potem rodzinnym i jego odstręczającą wonią. Hmmm… Brzmi logicznie, ale czy aż tak się to przejawia? Pierwsze słyszę.
Poza tym nie będę się wymądrzał. Podobny temat poruszył w swoim opowiadaniu nasz żeglarz, który gdzieś na morzach się zawieruszył i już niestety nie publikuje na NE.
Pisać na temat można albo wręcz należy, dyskutować takoż, natomiast co do penalizacji kazirodztwa to osobiście nie mam wątpliwości ani zastrzeżeń. Należy badać oraz procesowo obsłużyć każdą zgłoszoną sprawę i co najwyżej mogą zaistnieć jakieś rzadkie wyjątki, gdy od kary się odstępuje albo wymierza się ją w nikłej wysokości. Trudno mi podać przykład, kiedy taka wyjątkowość powinna zachodzić. To bardziej dla psychologów, psychiatrów, socjologów i innych pseudonaukowców zadanie.
Swoją drogą religie coś na temat seksualnego tabu mówią. Skąd się te zakazy wzięły – oto jest frapujące pytanie. Słusznie się wzięły, ale skąd? Przecież nie z genetyki. Ktoś wie?
Opowiadanie z punktu widzenia czytelnika (czyli mnie) ciekawe i warsztatowo też dobre, przy założeniu, że pisze ktoś, kto utrzymuje się z innych zajęć i nie ma czasu na wieczne doskonalenie swoich hobbystycznych dzieł. Gratulacje dla Autorki B.S.
Uśmiechy,
Karel

Karelu,
kazirodztwo to nie tylko relacje rodzic-dziecko, ale też na przykład relacje rodzeństwa, a sądzę, że w takim wypadku sprawa jest prostsza… lub trudniejsza, zależy jak patrzeć… bo trudniej określić kto jest sprawcą a kto ofiarą. Domniemywanie, że ofiarą zawsze jest kobieta, wydaje się chore, choć niektórym przychodzi naturalnie ;p

A z potem robiono badania, musiałabym poszperać, żeby znaleźć szczegóły. Generalnie, żeby zebrać próbki rozdano uczestnikom podkoszulki, w których mieli chodzić kilka dni bez mycia i używania kosmetyków, a później innym uczestnikom kazano je wąchać i oceniać walory zapachowe.

Serdecznie pozdrawiam

A.

Oczywiście pełna zgoda z tym co Napisał Karel, czyli penalizacja. Ze złagodzeniem ew. wymiaru kary.

Jeśli chodzi o te badania to wydaje mi się że tutaj teoria eksperyment miał potwierdzić tezę. Pamiętajmy że zapach potu, jeśli ma coś wspólnego z genetyką a zapewne ma, może służyć również do pozawerbalnej komunikacji w stadzie które jak wiadomo, przeważnie jest rodziną. Stawiam więc tezę że zapach oczywiście rozpoznawalny ale nie koniecznie wstrętny. Dziś, w dobie czystości, na błąd takiego badania zapewne wpływ by miało ogólne obrzydzenie do takich zapachów.

W kwestii ofiary. Trochę się chyba kłania to co napisałem niedawno. Mężczyzna powinien być na tyle silny żeby się obronić przed kobietą. Także ilość ofiar męskich mogła by być zmarginalizowana.

Nie mogło Cię tu zabraknąć, Karelu! Dziękuję za komentarz i opinię. Nie szlifuję mojego warsztatu w żaden specjalny sposób, jak po prostu pisząc co jakiś czas. Pochłaniają mnie studia, a od wczoraj już także praca. Dobrze się złożyło, że zdążyłam wyjść z czymś nowym. 😉

Odsyłam uśmiechy,
B.S.

Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia, czytając Wasze komentarze. Przede wszystkim do oceny samego utworu. Temat ciekawy choć nie nowy . Natomiast przedstawiony w sposób wymuszający zastanowienie się nad tym problemem. Kazirodztwo kwitło od wieków zwłaszcza w rodach panujących chociaż głównie dotyczyło rodzeństwa lub bliskich kuzynów. Wielu uważa że była i jest przyczyną różnorakich schorzeń genetycznych. Co do wieku w jakim dziewczę przeradza się w kobietę też są podzielone opinie, bo samo krwawienie miesiączkowe nie może być jedynym wyznacznikiem. Uważam że sztywne wyznaczanie ram wiekowych też jest bez sensu. W sumie temat trudny do jednoznacznego określenia, wciśnięty w ramy współczesnego prawodawstwa. Jedna uwaga . Ujawniana jest coraz większa ilość kobiet pedofilek więc to nie jest problem tylko jednej płci.
Samo opowiadanie oceniam bardzo wysoko i mam nadzieję że będą kolejne. Pozdrawiam

Zaiste. Jeden z bardziej kontrowersyjnych tematów ale również niejednoznacznych. Fakt na który Zwróciłeś uwagę, coraz większa ilość przypadków pedofilii wśród kobiet jasno pokazuje że nasza cywilizacja zaczyna chorować.

Dopiero zaczyna chorować? 😉 Ja myślę, że dopóki choruje, dopóty wiemy, że żyje. Jak przestanie chorować… to pewnie nie znajdzie się nikt chętny żeby ją spopielić, nie mówiąc już o odwiedzaniu grobu. 😉

Napisz komentarz