Tak jakby o pisaniu scen erotycznych (Krystyna Bezubik)  3.51/5 (42)

2 min. czytania

Okładka kursu pisania scen erotycznych „Rozbierz bohatera literackiego”

Dzień przed walentynkami cieszyłam się z jednej rzeczy: mogę ten dzień obchodzić po swojemu. Mam swój własny sposób na to, by ominąć szerokim łukiem banał czerwonych serduszek i pluszowych misiów. Dokładnie w walentynki rozpoczynała się kolejna edycja kursu pisania scen erotycznych, a materiały z kursu w formie e-booka krążyły już po księgarniach internetowych.

Tak – zamiast na czerwieni róż mogłam się skupić na czerwieni ust bohaterki. Zamiast głaskać pluszowego misia mogłam dotykać klawiatury komputera. Zamiast oglądać kolejną komedię romantyczną mogłam obserwować, jak moje kursantki rozbierają bohatera i pozwalają mu przeżyć orgazm w określonej scenerii.

Nie, to nie tak. Zacznijmy od początku. A na początku nie ma rozbierania. To nie ten etap, gdy rozpina się guziki, rozsuwa zamek w spodniach, zgrabnym ruchem ściąga rajstopy. O nie – na to jeszcze za wcześnie. Najpierw jest czas na grę wstępną z samą sobą… Nie, wcale nie mam na myśli tego, co Ci przebiegło przez głowę.

Na początku jest słowo, a raczej myśl i język. I to poszukiwanie słowa, obrazu, dźwięku i myśli. A banalniej – oswajanie języka i czytanie, słuchanie. Głos Olbrychskiego i „Nowoczesna sztuka chędożenia” – chociaż już nie taka nowoczesna.

Ale powiedzmy, że ten etap już za nami. Co dalej? Może w końcu zdejmiemy tę sukienkę? Nie, jeszcze nie teraz. Najpierw ją nałóżmy. Nie zapomnijmy o tym, co pod spodem. I przypomnijmy sobie, że zgrabne ściągniecie rajstop wydaje się wyczynem niemożliwym. Co innego z pończochami. Je zdejmuję się dość łatwo. A krawat? OMG! Jak się ściąga krawat? Może lepiej niech on sam go ściągnie, a ona skorzysta z tego, co już jest gotowe. O tak – rozbieranie jest możliwe wtedy, gdy lekcja z ubieraniem została odrobiona. Nauczyłam się tego kiedyś od Santi. Dzisiaj przekazuję tę wskazówkę swoim kursantkom. Banał? Może i tak. Jednak bez tej wiedzyzamiast uniesienia będzie śmiech na całego.

No dobrze, mamy krawat. Może go gdzieś przywiązać? Czas się rozejrzeć po scenerii. Kurde, biuro. Raczej nieciekawe. No może ten stół konferencyjny na środku. Co prawda nie ma gdzie przywiązać krawata, ale jest gdzie usiąść. Tylko te papiery trzeba zrzucić. Ale z niego pedant. Że też woli je przełożyć na inne miejsce, gdy ona już nie może się doczekać, aż on ściągnie z niej kolejną warstwę ubrania. A może jednak przemknie jej przez myśl, że to nie facet dla niej. Zbyt sztywny… nie o tej sztywności piszę.

Usta, język, piersi, włosy… (na głowie – żeby nie było wątpliwości). To teraz czas na decyzję, jesteśmy dosłowni, aluzyjni. Dużo pokażemy, czy zdecydujemy się, by jednak więcej ukryć? Nie ma to jak spędzić walentynki na podejmowaniu takich decyzji.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wejdź na nasz formularz i wyślij je do nas. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

 

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Tekst czy nie tekst?! Jednak piszę, to już tekst! Ale o czym? Może zero treści? coś co nic nie wnosi? OMG!
Nie ma to jak rozczarowanie w zwyczajny wieczór.

Dziękuję za komentarz i przykro mi, że tekst Cię rozczarował.

Artykuł króciutki, ale czytelny.

To prawda, że najpierw trzeba oswoić siebie ze słownictwem. Z własnego doświadczenia wiem, że początkowo unikałam słów dosadnych. Ciućkałam się ze zdrobnieniami, brzoskwinkami, tunelami rozkoszy itp. Wraz z mijającymi latami i liczbą skorygowanych przez Karela (uściski mój mistrzu 😉 tekstów doszłam do odwagi w pisaniu tak jak mi najwygodniej, najlepiej. Tak jak czuję. Teraz nie mam stracha przez słowem „kutas”, a kiedyś miałam wiele wątpliwości czy go użyć.

Jestem ciekawa czy warsztaty są w stanie zastąpić praktykę. Na pewno pomagają się otworzyć, pokazują, że nie jest się samemu w potrzebie wyrażania swoich pragnień na drodze opowiadania erotycznego. Ale to samo ja uzyskałam poprzez publikację, mierząc się z krytyką i „żywym” odbiorcą.

Jeśli chodzi o krawaty i pończochy – są śliczne, piękne i jak z żurnala. Ja czasem wolę pomęczyć bohaterów zwykłością. Niech se bohaterka założy te rajtuzy, niech prześwitują spod nich różowe majty, ale niech czuje to samo pragnienie co wymuskana, wyidealizowana wersja kobiety. Niech wie, że jej partner (literacki) lub partnerka leci na nią, pożąda, chce te rajstopy nieszczęsne rozerwać, odsunąć różową bawełnę (a nie czarną koronkę) i … I tu kamera odsuwa się dyskretnie w bok, bo to przecież komentarz, a nie opowiadanie 🙂

Do sedna – lubię bohaterów zwyczajnych, z niedoskonałościami, z masą wad, osadzonych w rzeczywistości bez upiększeń bo to pozwala mieć wiarę w to, że spełnienie jest dostępne dla wszystkich.

Ale to moja metoda. A fantastyczne jest to, że każdy ma swoją i możemy się pięknie różnić.

Pozdrawiam,
Rita

Rito, to prawda – nic nie zastąpi praktyki. Kurs pokazuje kierunek, otwiera, podpowiada, reszta zależy już od tego, co się robi po kursie. Ale wiem, że kurs mam sens. Mam kursantki, rzeczywiście idą w stronę erotyki i widzę, że dobrze im to idzie. Ich sceny łóżkowe są chwalone między innymi przez recenzentów.
Dziękuję, że opowiedziałaś swoją historię o „kutasie”.

Dorotko… jak mogłaś bać się kutasów?

z wikipedi:
Kutas – w XVII–XVIII-wiecznej Polsce chwost (kutas, kwast, chwast – ozdoba szmuklerska postaci pędzla z nici lub sznureczków[1]) na końcu sznura, przypinanego do pasa jako element dekoracyjny. Często stanowił dolne wykończenie co bogatszych szamerunków stosowanych w mundurach wojskowych i habitów. Także element ozdobny niektórych rodzajów czapek (np. szlafmycy) i zasłon.

Jest to także określenie odnoszące się do współczesnych frędzli i pomponów.

JinNie – kutasy bywają przerażające!!

Pamiętam mojego pierwszego… Było to jakieś 5 lat temu… To był starszy ode mnie mężczyzna, pięćdziesięcioletni, doświadczony. Napalony na młodszą. Jego wyobraźnia buzowała, podsuwając mu wizje zbezczeszczenia dziewczęcego ciała. I wtedy pojawił się… kutas. Zrobiłam to. Napisałam. I pamiętam, że co prawda Karel był dumny, ale sporo czytelników ten kutas kłuł w oczy. 🙂

Teraz już macham kutasami na prawo i lewo 🙂

To było w „Nauczycielu” 😀

Wszystko można… byle wiedzieć kiedy.

Są tacy, co umieją się zachować i tacy, co żenadę windują do poziomu sztuki i czynią z niej styl życia. 😉

W ogóle bardzo ciekawa rozmowa.

Jest nawet wzmianka o Santi. Ciekawe, co u niej słychać.
A propos ubierania i rozbierania. To był kiedyś ciekawy, niepomijalny aspekt opowiadań erotycznych. Ale czy dzisiaj jest bardzo istotny? Może erotyka w damskim wykonaniu nie może się bez tego obyć. A czy w męskim zajmuje poczesne miejsce? Jakoś nie jestem przekonany.

Karelu, pomijalny czy niepomijalny, bez wątpienia ważny i wart uwagi. Należy mieć świadomość, że ubieranie i rozbieranie może budować napięcie i wpływać na wiarygodność przedstawianej sytuacji. Przyznam, że co rusz któryś z kolegów zadziwia mnie nieradzeniem sobie ze spódnicami czy sukienkami – to znacznie prostsze, niż wiązanie krawatów 😉 A mimo wszystko w kluczowych momentach, zamiast podciągać je do góry, chcą je opuszczać… albo zdejmować z kobiet przywiązanych do krzesła…

Santi miewa się nieźle. Cały czas się rozwija.

Dzięki.
Młoda matka z silnikiem rakietowym w organizmie 🙂
Niech jej się wiedzie.

Aniu,
Teoretycy też są wśród nas.
Uśmiechy,
Karel

Nawet teoretycy mogą mieć wyobraźnię przestrzenną 😉

Pewnie, teoretycy też mogą być świadomi tego, co piszą. Trochę wyobraźni, zbierania materiału.
A ubieranie-rozbieranie; moim zdaniem jeśli chwilę poświęcimy na analizę jak jest ubrany bohater i jak poszczególne elementy garderoby się zdejmuje, można uniknąć wielu wpadek.

Napisz komentarz