Podwójne życie swingerki – Swing with me o swingowaniu Brak ocen

3 min. czytania
alter-ego

http://pixellabor.deviantart.com/art/alter-ego-152200990

Odkąd zaczęłaś swingować nic już nie będzie takie samo jako wcześniej. Twoje relacje z partnerem będą inne. Inne będzie Twoje odbicie w lustrze. Staniesz się inna w oczach Twoich znajomych – pewniejsza siebie, kipiąca seksapilem. Podwójne życie. To oficjalne i to przesiąknięte zapachem seksu. Przenikające się, a zarazem w pewnych dziedzinach wykluczające. Trudna gra, w której stawką jest ujawnienie swojej tożsamości. Z założenia to Ty rozdajesz karty… Ale czy na pewno?

Imaginacja kontra rzeczywistość

Spotkanie z przyjaciółmi. Alkohol, chipsy i komedia w tle. Atmosfera swobody i rozluźnienia. Jakby nie było – temat zawsze kończy się na seksie i podtekstach z nim związanych. Panowie nie stronią od niewybrednych komentarzy, a ich panie usilnie starają się uciszyć tą dyskusję, rumieniąc się przy tym wymownie. A Ty siedzisz z boku i obserwujesz. I śmiejesz się w duszy z ich małostkowości i syndromu macho, który dużo gada, a mało robi. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że ich odważne wizje czego by oni nie zrobili są tylko próbą ukazania własnej męskości, która najczęściej nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości (a to z kolei wiesz od ich drugich połówek, które podczas gdy panowie spędzają czas w męskim gronie w salonie, one w kuchni uskarżają się Tobie na całkowity brak polotu i inwencji owych samców za drzwiami sypialni). I słuchasz. I starasz się zrozumieć. Ale wracasz do reszty towarzystwa i wystarczy jedno spojrzenie Twojego partnera, abyś poczuła, że on myśli to co Ty, że w myślach jesteście razem w klubie dla swingersów i robicie rzeczy, o których reszta obecnego towarzystwa nawet nie ma pojęcia o ich istnieniu. A Wy doświadczyliście seksu z innymi. W trójkątach, czworokątach i bardziej złożonych konfiguracjach. Ty wiesz co to znaczy zaspokajać mężczyzn: dotykiem, sobą. Twój mężczyzna zna uczucie doświadczania kobiet w liczbie mnogiej. I nie musicie o tym mówić i tworzyć wyimaginowanego świata. Bo ten świat jest realny. Jest Wasz.

Cały czas na „stendbaju”

Ale podwójne życie jest trudne. Mało kto pragnie, aby jego najbliższe otoczenie dowiedziało się o jego intymnych eksperymentach, bo byłby skazany na społeczny ostracyzm. Zwłaszcza kobiety są w tej walce na przegranej pozycji, gdyż od razu będą wyzywane od najgorszych. Panowie mają pod tym względem nieco lżej. W oczach kolegów ich noty wzrosną jako tych, którzy wiedzą jak się w życiu ustawić. Jednak mimo wszystko, większość swingersów nie przyznaje się do swojego alter ego. Ujawniają się jedynie w miejscach spotkań do tego przeznaczonych. Na co dzień, a zwłaszcza podczas spotkań z przyjaciółmi, są ciągle na „stendbaju”. Uważają na to co mówią, jak się zachowują. Wszystko po to, aby nie zdradzić swej „mrocznej” strony osobowości. W mieszkaniach mają poukrywane na dnie szafy zabawki erotyczne i przebrania odpowiednie do mocniejszych wrażeń. Na komputerze pliki z pikantniejszymi zdjęciami są głęboko pochowane w różnych podfolderach – aby nikt niepowołany nie mógł do nich dotrzeć. Ale… No właśnie, zawsze jest jakieś „ale”. Trudno utrzymać tajemnicę, kiedy alkohol zwiększa poczucie swobody i otwartości. Trudno jest utrzymać w mieszkaniu nieskazitelny porządek przez cały czas (a kajdanki i lubrykant lubią sobie wędrować po całym lokum). Trudno jest także pamiętać, aby nie zapisać czegoś niecenzuralnego z przyzwyczajenia na pulpicie ekranu. O tak, na swingersa czyha wiele przeszkód…

Czy warto ryzykować?

Dla mnie odpowiedź jest prosta – warto. Kiedyś bardzo się przejmowałam faktem, że ktoś mógłby się dowiedzieć o moich sekretach. Teraz już się tym nie stresuję. W końcu to mój wybór. Moja przyjemność. Moja odpowiedzialność za podjęte decyzje. Na jednym ze „spotkań tematycznych” w pubie spotkałam osobę, z którą byłam powiązana zawodowo. I co? I nic. Jesteśmy dorośli, więc trzeba podejść do tematu dojrzale. Ja w żaden sposób nie mam zamiaru wykorzystywać wiedzy, jaką uzyskałam na jej temat, do własnych, nikczemnych celów (bo takich celów najzwyczajniej nie posiadam). I w drugą stronę – sama też przestałam się tego bać wobec siebie. Bo co złego robię? Uprawiam seks, czerpię z niego radość i jestem szczęśliwa? Oby każdy miał w życiu takie problemy ;)

Swing with me_banner

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Te same zagrożenia czyhają w przypadku każdej aktywności odstającej od tzw. normy. To, co bardzo trafnie nazwałaś „stendbajem” to stan permanentny także jeżeli eksplorujesz świat bdsm a nawet jeżeli pozostając w relacjach hetero bywasz bi. W tym pierwszym przypadku dochodzą elementy związane z różnymi śladami, których zazwyczaj nie wypada eksponować. Pół biedy ze śladami na czterech literach ale pojawiają się 'wypadki przy pracy’ i nagle w środku lata trzeba się posiłkować długim rękawem, który przykryje pamiątkę na nadgarstkach.

Jest alternatywna postawa, w stosunku do tej, którą opisałaś – nie epatujesz opowieściami ale zapytana odpowiadasz krótkim zdaniem, zgodnie ze stanem faktycznym. Korzyść podwójna :). Prawda w takich przypadkach bywa śmielsza niż w fikcja, na tyle nieprawdopodobna, że… większość i tak uzna ją za konfabulację. Nie uwierzy. A jeżeli znajdzie się ktoś, kto zrozumie to za jednym zamachem załatwiam sprawę dość dyskretnego ujawnienia się. To upraszcza relacje – nawet jeśli się coś wymsknie po drinku – to albo słuchacze podciągną to pod wcześniejszą 'konfabulację’ ale nie będzie zaskoczenia dla tych, którzy będą znać prawdziwy sens wypowiedzi.

Owszem, nie zawsze i nie wszędzie da się wprowadzić w życie ten model, ale w większości przypadków działa. Polecam! A przy okazji zdarza się mina zdezorientowanego słuchacza tak bezcenna, że nie da się jej kupić nawet z użyciem MasterCard :).
Dekadę temu, w czasie rozmowy rekrutacyjnej na pytanie o zainteresowania rzuciłam – organizacja imprez fetyszowych. No i… pracowałam dla nich parę lat (choć gdybym miała pojęcie choćby o połowie burdelu jaki mieli w księgach rachunkowych w życiu bym się nie podjęła). Wszystko oczywiście zależy także od tego, a może przede wszystkim od tego, czy chcę z kimś rozmawiać o tym co robię po godzinach. Jeśli nie to mam jeszcze postawę nie 'stendbaj’ nawet tylko 'nie wie, nie znam się, nie mam zdania” – przemilczam tematy, które są wrażliwe – nikt nie będzie mnie ciągnął za język jeśli nie dam mu powodu, że mam choćby blade pojęcie w temacie. Najlepiej sprawdza się pytanie zwrotne „a co to jest … (tu wstaw odpowiednie słowo/ temat)” a dobijające bywa „czy możesz mi to (tu wstaw odpowiednie słowo/ temat) wyjaśnić, nigdy się z tym nie spotkałam”. Część odpada, druga część (większa) się spłoszy (a czasami i zaczerwieni) i pozamiatane. A jeśli ktoś z klimatów i na poziomie to wywiązuje się całkiem sympatyczne konwersacja.

W prawdę czasami uwierzyć najtrudniej – wykorzystujmy to my, którzy wiedziemy podwójne życie 🙂

pozdrawiam,
zooza

Dziękuję Ci za tak obszerny i merytoryczny komentarz. Podwójne życie to dobra nauka. Nie tylko siebie, ale także jak korzystać z języka, aby wszystko nie było takie oczywiste. I fakt – czasami mina słuchaczy bywa bezcenna 🙂

Napisz komentarz