Przygody Roberta cz. 2 (Coyotman)  3.79/5 (19)

17 min. czytania

Kiedy się obudziłem, z przerażeniem spostrzegłem, że jest już południe. Ominęła mnie więc zbiórka, śniadanie, oraz czas wolny po śniadaniu, choć akurat ta ostatnia rzecz to najmniejszy problem. Moją pierwszą myślą zaraz po uświadomieniu sobie czasu było poukładanie w głowie tego, co zaszło w nocy. Teraz wydawało się to równie nieprawdopodobne jak wtedy zanim do czegokolwiek doszło.

Zacząłem szukać jakichś przejściowych ubrań, trzeba było iść wziąć prysznic. Z drugiej strony świadomość, że mam na sobie zapach Mai nieco zniechęcała mnie do tego pomysłu. Mimo wszystko jednak trzeba było się ogarnąć i nie robić z siebie brudasa. Tym bardziej, że wszystko wskazywało na to, że jej zapach i tak będzie mi towarzyszył jeszcze nie raz w czasie tego obozu.

Kiedy tak porządkowałem rzeczy w namiocie, spostrzegłem tuż przy wejściu karteczkę, podobną do tej, którą Maja wrzuciła mi, zanim się spotkaliśmy.

Treść była następująca:

„Kryłam Cię na zbiórce i na śniadaniu. Tu masz mój numer telefonu, to nam zdecydowanie ułatwi komunikację. Napisz jak się obudzisz, a przekażę ci co i jak. Buziaczki:* ” No i pod spodem był oczywiście numer.

Szybko się ubrałem i odpisałem jej, że udało mi się wstać. Poleciałem do budynku z łazienkami i wziąłem szybki prysznic. Gdy skończyłem, w komórce czekała już na mnie wiadomość, że obiad jest o 13 a potem jedziemy autokarem pozwiedzać okoliczne atrakcje. Zatem dzień zapowiadał się „niezwykle pasjonująco”, jednak świadomość tego, że ona będzie blisko, jakoś dodawała mi otuchy i zdecydowanie z większą chęcią wsiądę do tego autobusu.

Na obiad dotarłem tuż po trzynastej. Nałożyłem sobie tyle jedzenia, ile byłem w stanie zmieścić na talerzu i zacząłem się rozglądać za Mają… Niestety siedziała z innymi wychowawcami, musiałem więc zadowolić się jakimś innym stolikiem. Starałem się wybrać taki, żeby od czasu do czasu na nią spojrzeć. Widziałem, że ona też patrzy.

Jeśli chodzi o sam wyjazd to, mimo że pojechałem tam z wielkimi oczekiwaniami, niestety był on dość rozczarowujący. Zarówno w autobusie jak i podczas całej wycieczki Majki uczepił się ten belfer z Warszawy. Być może te nocne odwiedziny uznał za jakąś formę podrywu lub coś w tym stylu. Nie odstępował jej na krok rzucając co jakiś czas totalnie kretyńskimi żarcikami. Na pocieszenie dostałem jedynie SMSa, że mam jej wybaczyć, ale nie da rady się od niego odczepić. Obiecała jednak, że dziś postara się mi to wynagrodzić. Po tej wiadomości jakoś lżej mi się na duszy zrobiło. Mimo wszystko i tak byłem niepocieszony, że przez tego gbura mam popsuty dzień. Później jednak sobie pomyślałem, że może to i dobrze, może lepiej, że tak jest. Przynajmniej nie będą się rodzić żadne niepotrzebne plotki.

Sama wycieczka była mi dobrze znana sprzed dwóch lat. Najpierw obejrzeliśmy tutejsze jaskinie, które jak dla mnie oprócz nadmiernej wilgoci i ciemności niczym specjalnie się nie wyróżniały, potem jakieś dwa zabytkowe kościoły, jeden barokowy i jeden gotycki. Pewnie można by wiele o tych zabytkach opowiedzieć, ale zapewne w mojej sytuacji mało kto zwracałby uwagę na szczegóły i mało kto jakoś szerzej by się tematem zainteresował. Mnie raczej cały czas co innego chodziło po głowie. Można by powiedzieć, że na tej wycieczce byłem ciałem, ale nie duchem.

W drodze powrotnej wpadliśmy jeszcze do hipermarketu po małe zakupy. Musze przyznać, że akurat ten punkt podróży był dla mnie dość ważny, przecież musiałem zaopatrzyć się w jakieś zabezpieczenie… No i oczywiście w kilka innych rzeczy, ale zdecydowanie mniej istotnych typu, jakieś batoniki i napoje energetyczne.

Podczas wychodzenia z takich sklepów najgorsze jest sterczenie przy kasie. Przed tobą stoją ludzie z ilościami produktów wystarczających, aby przetrwać epokę lodowcową. Traktują oni takie piątkowe zakupy jako swego rodzaju rytuał, spędzając w sklepie prawie pół dnia. Mimo to jednak przetrwałem. Prezerwatywy wziąłem tuż przed podejściem do kasy żeby nikt z naszych się nie połapał, co kupuje. Oczywiście rodzaj i rozmiar upatrzyłem sobie odpowiednio wcześniej.

W końcu! Zapłaciłem i znów poczułem się wolny. Zbieram wszystkie rzeczy do reklamówki, odwracam się i konsternacja! Akurat do reklamówki wkładałem gumy i jakoś widok tego palanta z Warszawy tak mnie zamurował, że zatrzymałem rękę. Z pewnością zauważył, co kupiłem. Patrzę na niego, on na mnie. Ten też stanął jak wryty. W tym momencie zauważyłem, że akurat podawał do kasy prezerwatywy!! A to skubaniec! Tak latał za Mają, że aż chcica go wzięła… Nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać.

Szybko się zwinąłem, żeby uniknąć słownej konfrontacji. Jednocześnie wkurzyłem się, że przez cały ten czas sterczenia w kolejce nie zauważyłem, że stoi tuż za mną.

W ośrodku byliśmy jakoś po osiemnastej. Zdążyłem się jedynie  przebrać i po chwili była kolacja. Na niej oczywiście znów pech. Mój ulubiony wychowawca nadal uczepiony był mojej pięknej pani. Usiadłem gdzieś z dala. Nie chciało mi się już na niego patrzeć.

Podczas opychania się pysznym jedzonkiem dostałem wiadomość, że puszczany jest ciekawy film w hotelowej sali konferencyjnej i moja obecność jest obowiązkowa. Czyli Maja miała dziś dyżur filmowy. Byłem bardzo ciekawy, jakie niespodzianki czekają mnie tego wieczora.

Seans planowo rozpocząć się miał o 19:30. Usiadłem sobie w ostatnich rzędach i czekałem na rozwój wydarzeń. Maja po włączeniu filmu usiadła także w tylnych rzędach, ale z drugiej strony sali i dość daleko od mnie, tak że widziałem ją po skosie od tyłu. Po jakichś dziesięciu minutach przyszedł SMS.

„Za chwile wyjdę, ty wyjdziesz jakieś pięć minut po mnie, będę na ciebie czekać w toalecie dla niepełnosprawnych. Jest na końcu korytarza. Gdy upewnisz się, że nikt nie widzi, zapukaj pięć razy to Cię wpuszczę.”

Cóż, takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. Raczej myślałem, że koło mnie usiądzie i od czasu do czasu będzie mnie kusić jakimś dotykiem, spojrzeniem. A tu proszę, jaki ciekawy rozwój wydarzeń nastąpił! Muszę przyznać, że nieźle to sobie przemyślała.

Po kilkudziesięciu sekundach od odczytania przeze mnie wiadomości coś szepnęła drugiej wychowawczyni, która kiwnęła potakująco. Po chwili wstała i wyszła.

Rozpoczęło się dramatyczne odliczanie czasu. Znów kosmiczne wieczności rzuciły się cieniem na moje postrzeganie rzeczywistości. To tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że zdecydowanie mój umysł nie pracuje zbyt poprawnie, gdy w grę wchodzą emocje. Liczyłem sobie te sekundy razem ze stoperem w mojej komórce. Minęły 4 minuty… Nie wytrzymałem. Powoli wstałem i ruszyłem ku upragnionej toalecie. Drzwi z naklejką ludzika siedzącego na wózku inwalidzkim znalazłem bez problemu. Jeszcze nigdy ten charakterystyczny niebiesko biały znaczek oznaczający niepełnosprawność nie wzbudził we mnie tak pozytywnych emocji. Rozejrzałem się. Nikogo nie było w polu widzenia, pospiesznie więc zapukałem pięć razy. Usłyszałem dźwięk przekręcającego się zamka. Wszystko to brzmiało jakby w zwolnionym tempie, drzwi lekko się uchyliły…

Upewniła się, że to ja i nagle drzwi otworzyły się szerzej i wręcz wciągnęła mnie do środka.

– Kupiłeś to, o co cię wczoraj prosiłam?

Wyciągnąłem z kieszeni najcenniejszą dla mnie w tym momencie materialną rzecz na Ziemi.

Rozpięła sukienkę i w mgnieniu oka była już naga – stanąłem jak wryty tak, że musiała mnie przywołać do rzeczywistości. Pospiesznie zrzuciłem swoje ciuchy zostając w samych skarpetkach. Nie zdążyłem jeszcze założyć gumy, a ona przyklękła przede mną i wzięła go do ust. Zaczęła ssać i lizać na przemian. Jej języczek kręcił niesamowite kółeczka na mojej żołędzi, na zmianę z delikatnym ssaniem. Chwyciłem się jakiejś poręczy, która była przymocowana do ściany i rozkoszowałem się tym nowym doświadczeniem. Nie robiła tego zbyt długo, ale wrażenie było tak elektryzujące, że stwardniałem w tym miejscu jak chyba nigdy wcześniej. Po chwili wstała.

– Teraz twoja kolej.

Chwyciła się drabinki przymocowanej do ściany i podciągnęła się kładąc uda na moich barkach. Musze przyznać, że jej pomysłowość była rzeczywiście godna podziwu. Zabrałem się do dzieła. Była leciutka, więc z jej utrzymaniem nie miałem problemu. Mogłem spokojnie skupić się na jej skarbie. Moje usta i język zaczęły szaleć w jej różowej muszelce. Na początku przeciągnąłem kilka razy językiem po jej szparce jakbym chciał wylizać talerzyk po słodkim podwieczorku. Po chwili przełączyłem się w tryb „odkurzacz” i zacząłem ssać magiczny guziczek, doprowadzając dziewczynę do drżenia.  Maja w tym momencie trzymała się drabinki tylko jedną ręką, drugą zaś położyła na mojej głowie, regulując tempo i moc moich poczynań. Wspaniale pachniała, była cudownie mokra. Słyszałem jak pojękuje, jak syczy z podniecenia, czułem się coraz bardziej nakręcony.

– Widzę, że wszystko zapamiętałeś z moich wczorajszych porad – powiedziała ze radością w głosie.

Mruknąłem tylko potakująco.

– Dobra, chwyć mnie i pomóż zejść na ziemie, nie mamy wiele czasu, trzeba przejść do meritum – mówiła z wyraźnym podnieceniem, na co wskazywał choćby głęboki, ale rytmiczny oddech.

Jej uśmiech był przy tym powalający. Przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała.

– Na co czekasz? Bierz mnie!

Pospiesznie założyłem gumę, tym razem poszło sprawniej. Chwyciłem ją za pupę, oparła się o ścianę, założyła mi nogi na biodra i w końcu w nią wszedłem. Zaczęliśmy się kochać znacznie intensywniej niż to było zeszłej nocy.

– Cały dzień na to czekałam – pisnęła.

To była chyba jedyna sytuacja w moim życiu, że piszcząca dziewczyna nie wzbudzała we mnie zdenerwowania.

– Ja też – odparłem.

– O Boże… – mruknęła.

Widziałem jak przygryza wargi, próbując nie krzyczeć, patrzyła na mnie z niesamowitym pożądaniem, zupełnie jakbyśmy nie widzieli się latami, czułem jej oddech na swojej twarzy, oraz jej paznokcie wbijające się w moje plecy. Robiliśmy to szybko, mocno, niemal brutalnie. Tego właśnie oboje chcieliśmy. Przez całą wycieczkę nasze oczy wpadały na siebie, tłamszone przez wszystkich wokół, przez co nie mogły się choć na chwile zatrzymać, skupić na sobie. Teraz już wiedziałem, że nie tylko ja się gotowałem przez cały dzisiejszy dzień, ale i ona także. Nie tylko jej słowa, ale i coraz głośniejsze pojękiwania były tego najlepszym dowodem.

– Mocniej! Dochodzę!

Tym razem ona pierwsza poczuła zbliżającą się ekstazę. Przyspieszyłem swoje ruchy, znacznie zwiększając poziom hałasu w toalecie. Byłem jakby w zwierzęcym transie, zupełnie odciąłem się od tego, co było wokół. Napierałem na nią z całą energią. W pewnym momencie skurcz przeszedł przez jej ciało, aż poczułem, jak drgnęła. Za chwilę drugi raz i trzeci. Przy czym wydawała z siebie z trudem tłumione dźwięki. Brzmiały jak najpiękniejsza melodia, jak śpiew ptaków o poranku, kiedy wiesz, że czeka cię wspaniały dzień. Nie zgraliśmy się idealnie. Zwalniając tempo skończyłem chwilę po niej, wsłuchując się w ekstazie jak jej oddech powoli zwalnia, jak znów wraca do rzeczywistości, jak wraca do toalety z niebiesko białym znaczkiem na drzwiach.

Wróciłem do namiotu niezwykle zadowolony. Co prawda tym razem trwało wszystko bardzo krótko, ale intensywność wrażeń, miejsce i dreszczyk emocji, spowodowało, że efekt był porównywalny z tym, co działo się w nocy. Zresztą, kto wie? Może nawet był lepszy. Nie chciałem tego jednak jednoznacznie rozstrzygać, wiedziałem, że wkrótce będę miał okazje znów się nią rozkoszować. Poza tym podobało mi się, że była tak podniecona, że tym razem to ona pierwsza zaczęła dochodzić. Rozpierała mnie duma, że w taki sposób udało mi się na nią podziałać… Można by rzec, że zawróciłem jej w głowie…

Ciekawiło mnie, jak to wszystko się potoczy.

Reszta wieczoru minęła mi dość nudnawo. Wskoczyłem na kilka chwil do jeziora. Nie pływałem jednak zbyt długo, gdyż wolałem zachować jak najwięcej sił na noc. Później zjawiłem się na kilkadziesiąt minut przy ognisku, gdzie dyżurował wychowawca z Wrocławia. Trochę pośpiewaliśmy, zjadłem kiełbaskę a ponieważ w międzyczasie dostałem wiadomość, że mam być gotowy między północą, a pierwszą postanowiłem się nieco przespać, zanim znowu będziemy mieli okazję poszaleć.

Budzik zadzwonił o północy. Teraz pozostało tylko czekać na wiadomość od Majki, że mam ruszać w jej kierunku. Nie mogłem się już doczekać i po raz kolejny doświadczyłem uczucia strasznie wolno płynącego czasu… W sumie to byłem zdumiony swoją niecierpliwością… Ostatnio chyba tak się czułem kilka lat temu, w oczekiwaniu na prezenty pod choinkę… A ona rzeczywiście była dla mnie wspaniałym prezentem. Kto by pomyślał, jak przez lata zmieniają się ludzkie priorytety. Dziesięć lat temu interesowały mnie głównie słodycze, pięć lat temu chciałem mieć coraz to nowsze zabawki, co z roku na rok przekładało się na coraz to lepsze instrumenty, bo oprócz gitary interesowały mnie klawisze oraz saksofon. Teraz w głowie mam tylko piękną blondynkę… Pytanie tylko, co mnie będzie interesować w przyszłości?

Z pewnością jednak te priorytety to sprawa dość indywidualna. Większość moich rówieśników bardziej interesuje się grami komputerowymi lub piciem piwa na umór. Choć oczywiście interesują się seksem i związanymi z tym sprawami, ale myślę, że nie w takim stopniu jak ja teraz….

SMS przyszedł jakoś po 15 minutach

„Mam nadzieję, że jesteś gotowy. Idź już w kierunku naszego sekretnego miejsca. Spotkamy się przy wejściu. Mam dla Ciebie kilka niespodzianek…”

Gotowy byłem i to bardzo, a ta wiadomość sprawiła, że moja gotowość wzrosła po stokroć, co zresztą wyraźnie poczułem w spodniach.

Po chwili byłem już przy wejściu. Na szczęście nie było tym razem problemu z czatującym wychowawcą, więc dotarcie do Majki było bezproblemowe. Czekała już na mnie, wyglądała pięknie, miała nieco inną fryzurę. Poprzednio jej dość długie falowane włosy opadały na ramiona. Część twarzy z uwagi na przedziałek na boku miała nieco bardziej przysłoniętą niż drugą, a kilka kosmyków opadało jej na twarz, co dodawało jej aury tajemniczości. Tym razem jednak zaczesała włosy do tyłu, czoło miała odsłonięte, a całość była przewiązana przepaską. Wyglądała naprawdę uroczo, trochę w stylu z lat sześćdziesiątych. Można by też powiedzieć, że ta fryzura nieco ją odmładzała. Kiedy podszedłem dała mi soczystego buziaka na przywitanie. Weszliśmy do środka.

Zmierzając krótkim korytarzem do naszej izolatki stało się coś, czego się nie spodziewaliśmy. Nagle otworzyły się drzwi, z których dobiegły nas śmiechy, chichy i odgłosy całowania się! Stanęliśmy jak wryci, po czym szybko się odwróciliśmy i na paluszkach cofnęliśmy do wyjścia. Tamci wychodzodzili obściskując się, więc na szczęście nas nie zauważyli.

Pytanie teraz, kto to był?

– Co teraz? – Wyszeptałem.

– Schowajmy się za tymi choinkami.

Na trawniku niedaleko wejścia rosło parę choinek oraz kilka innych drzewek i krzaczków ozdobnych, na tyle dużych, że można było się za nimi nieco skryć. Schowaliśmy się i czekaliśmy na rozwój wydarzeń.

Ku naszemu ogromnemu zdziwieniu była to moja wychowawczyni i mój „ulubiony” wychowawca z Warszawy!!! Słychać było dosyć wyraźnie, co mówili wychodząc z budynku.

– Jutro o tej samej porze tutaj? – powiedziała ta wredna jędza.

Zabiło mnie, że nawet zabrzmiało to przyjaźnie, miło i serdecznie. A ja myślałem, że ona potrafi tylko zrzędzić, marudzić, narzekać i ogólnie być wredną suką.

– Tak. Równiutko o północy – odpowiedział warszawiak klepiąc ją w tyłek.

Po chwili pocałowali się namiętnie i rozeszli każde w swoją stronę. On do hotelu, a ona do namiotu wychowawców. Teraz dotarło do mnie, dlaczego nie miałem kłopotów z wydostaniem się z pola. Zrozumiałem też, po co ten fagas kupował kondomy. I pomyśleć, że wydawało mi się, że miał nadzieję na moją Majkę.

Trafił swój na swego, pomyślałem o nich.

Najciekawsze w tym wszystkim było to, że zarówno ona jak i on byli w stałych związkach. On, jak się dowiedziałem, czterdziestosiedmioletni koleś ochajtany był z inną nauczycielką ze swojej szkoły. Moja jędza zaś miała wiosen nieco ponad czterdzieści. W sumie była nawet zadbaną kobietą i jak na ten wiek wyglądała nienajgorzej. No bo przyrównując ją do sporej większości kobiet po czterdziestce, które najczęściej są już przy kości (no nie ma co się oszukiwać), ścinają włosy na krótko i bardziej przypominają młode babcie niż dojrzałe kobiety, rzeczywiście prezentowała się znośnie. W sumie trudno było się dziwić prawie pięćdziesięciolatkowi, że mu się jej zachciało. Tym bardziej, że słyszałem, że jego żonka to prawdziwy pasztet, na której tylko najwytrwalsi potrafią utrzymać wzrok… I jak tu nie mówić, że miłość jest ślepa? Jednak wracając do mojej wychowawczyni, jej wygląd zewnętrzny w oczach wszystkich uczniów i tak był zupełnie niedostrzegalny ze względu na porażającą wielkość jej paskudnego charakteru. Nie wiem, kim był jej mąż, ale musiał mieć skórę  wieloryba, że z nią wytrzymywał.

Kiedy znikli z naszego pola widzenia, weszliśmy do budynku. Zaraz po przekroczeniu progu izolatki otworzyliśmy okna, żeby wywietrzyć po naszych poprzednikach. Może nie było czuć tu jakichś niemiłych zapachów, ale jednak lepiej było wykurzyć stąd złe fluidy. Sama świadomość tego, co tu się działo, wywoływała we mnie niezbyt przyjemne uczucia. Prześcieradło na łóżku było tylko poprawione, więc nie zmienili go. Na szczęście w jednej z tamtejszych szafek były świeże komplety, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Cały ten rytuał porządkowania pokoju po poprzednikach spowodował tylko moje wzrastające zniecierpliwienie, chciałem już wiedzieć, jaką to niespodziankę ma dla mnie moja nowa „obsesja”. Po zamknięciu okna stanęła przede mną. Odezwała się pierwsza.

– I co? Czekałeś na mnie? – znowu zaczęła ze mną pogrywać.

Kiwnąłem potakująco, cały czas patrząc jej w oczy, pożądałem jej całym ciałem.

– Rozbierz się.

Takich rzeczy nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Po chwili byłem jak mnie Pan Bóg stworzył.

– Połóż się.

Rozkaz, pani sierżant! Na szczęście nie powiedziałem tego głośno.

Ona nadal była w swoich ciuchach, a dokładniej to miała na sobie luźną rozpinaną koszulę i krótkie dżinsowe spodenki . Wyglądała trochę jak z reklamy Wranglera, albo jakiejś innej marki tego typu spodni. No, może brakowało kowbojskiego kapelusza.

Kiedy już leżałem, wzięła swoją torebkę i usiadła na boku łóżka, tuż koło mnie.

– A teraz ciiii – przykładając palec do swoich ust dała mi znak żebym milczał.

Wyciągnęła z torebki coś w stylu chusty. Znowu pokazała mi żebym nic nie mówił, po czym przyłożyła mi swoją pierwszą niespodziankę do oczu. Zapadła ciemność, poczułem jedynie aksamitny dotyk materiału. Po chwili wzięła moją dłoń i uniosła ku górze. Zaczynałem się domyślać, dokąd to zmierza. Poczułem pewien rodzaj niepokoju, ale nie zmierzałem protestować.

Zgodnie z moimi przewidywaniami zaczęła przywiązywać moją dłoń do łóżka, po chwili to samo zrobiła z drugą. Pomyślałem sobie, że podobnie musiał czuć się bohater „Nagiego Instynktu”, który również miał skrępowane dłonie. Miałem tylko nadzieję, że moja partnerka nie ma tak demonicznej duszy jak bohaterka grana przez Sharon Stone. Zresztą nawet się tego nie bałem, wiedziałem, że czeka mnie noc pełna wrażeń.

Zaczęła mnie głaskać po brzuchu, po klatce, od czasu do czasu całować. Schodziła coraz niżej, moja wyobraźnia z uwagi, że miałem zasłonięte oczy działała na najwyższych obrotach, podsuwając mi wiele niekoniecznie grzecznych myśli. W końcu dobrała się do mojego penisa. Objęła go delikatnie ustami i zaczęła pieścić. Czułem, jak jej wargi przesuwają się po ściankach mojego fallusa. Po chwili do moich zmysłów dotarła wilgoć języka i opór stawiany przez gardło. Maja jednak nie szła na siłę, raczej bawiła się nim jak dużym, słodkim lizakiem. Po chwili znów ssała, lizała, przygryzała, jednocześnie robiąc to z taką lekkością i delikatnością, że szalałem z pożądania. Miałem ogromną ochotę ją dotknąć, ale postanowiłem jakoś wytrzymać i dalej grać w jej grę. Mimo, że miała ona wady w postaci niemożności dotykania, to jednak pozostałe zmysły były tak wyostrzone i tak bardzo działały na wyobraźnię, że wrażenia były piorunujące. Wcześniej uważałem robienie lodów za dość nieestetyczne, wręcz zbyt wulgarne. Myślałem, że raczej nie będę praktykował tego typu zabaw z dziewczyną, teraz jednak stwierdzam jak bardzo się myliłem. Zdecydowanie powiedzenie, że „nigdy się nie dowiesz jak to jest, póki nie spróbujesz” miało tu wiele sensu. Wiedziałem już, że jest to genialna sprawa i byłem pewien, że będzie mi towarzyszyć w przyszłości. Przecież jak pszczoły znajdą drzewo pełne kwiatów, to ot tak sobie z niego nie zrezygnują. I ja też nie miałem takiego zamiaru. W dodatku znów te wspaniałe kółeczka jej cudnym języczkiem… nie mogłem nacieszyć się dreszczykiem przechodzącym przez moje ciało.

W końcu jednak przestała. Chwyciła go w obie dłonie i przeciągnęła kilka razy, jakby chciała się upewnić, czy dobrze go wypolerowała.  Po chwili czułem, jak powoli na mnie siada. Nie nałożyła prezerwatywy, co mnie lekko zaskoczyło.

– Ale… – przerwała mi nagle, przyciskając palec do mych ust, jakby wiedząc co chcę powiedzieć.

– Ciii – szepnęła na znak, bym milczał – Nic nie mów, czuj… – dodała.

Delikatnymi ruchami doprowadzała mnie do coraz to większego szaleństwa. Na szczęście potrafiłem już nieco kontrolować to, co się ze mną dzieje, więc zbyt wczesny strzał mi nie groził. Ta myśl jednak tak szybko uciekła, jak szybko się pojawiła. Jej dłonie nie pozwalały mi błądzić myślami gdzieś indziej. Wędrowały po moim torsie, szyi, głaszcząc, czasem delikatnie drapiąc. Jednocześnie czułem, jak wypełniam jej wspaniałe, ciepłe wnętrze, słyszałem jej oddech, zupełnie jakby nic innego na świecie nie istniało. Jej delikatne ruchy i moja wyobraźnia wprowadziły mnie w niemal ekstatyczny stan. Nie mogłem nic zobaczyć, ale miałem wrażenie jakbym widział wszystko wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej, nie mogłem jej dotknąć, ale czułem jej ciało, jakbym miał tysiące dłoni, które pieszczą każdy jej fragment. Słyszałem bicie naszych serc.

Po chwili sięgnęła do moich dłoni i mnie rozwiązała. Chwyciła je i poprowadziła ku sobie.

– Dotykaj mnie – powiedziała z głębokim westchnieniem, niemal paraliżującym.

Musnąłem ją delikatnie po udach, poczułem jak przeszedł ją dreszcz. Po chwili dotknąłem ją nieco ponad biodrami, wodząc koniuszkami palców coraz wyżej, zbliżając się do piersi. Zupełnie jakbym obrysowywał dłońmi kontury jej ciała, jakbym był podróżnikiem, który odkrywa nowe niezbadane wcześniej tereny. Ominąłem piersi i zjechałem do brzuszka. Był cudowny, czuć było pod nim mięsnie, ich falisty kształt, sprężystość. Czuć było jak zapada i podnosi się pod wpływem coraz głębszego oddechu, jak od czasu do czasu zastyga z podniecenia. Jej pupa… taka okrąglutka, jędrna, czułem jak pracuje, jak się na mnie unosi i opada wypełniając rozkoszą nasze ciała. W pewnym momencie poczułem jej dłoń na swojej. Skierowała ją w kierunku piersi, drugą dłoń zaś w przeciwnym kierunku. Gdy zacząłem masować jej pierś, a po chwili dotknąłem magicznego guziczka, usłyszałem tylko jęk, znów ten charakterystyczny stłumiony jęk, połączony z coraz wyraźniejszym oddechem.

– Usiądź – szepnęła.

Zrobiłem, o co mnie poprosiła. Objęła mnie mocno i przytuliła, nasze ciała znów były splecione. Ściągnęła mi chustę z oczu.

– Poczekaj.

Wzięła gumkę i nałożyła sprawnym ruchem.

– Bądź delikatny, poprzednim razem było ciut za ostro i troszkę mnie tam obtarłeś.

Byłem tak delikatny, jak tylko umiałem. Zrozumiałem też, dlaczego na początku nie założyła mi gumki. Chciała żebym maksymalnie ją poczuł, żebym maksymalnie wykorzystał wszystkie swoje zmysły, żebym choć przez chwile wiedział jak to jest być z kimś tak blisko jakbyśmy tworzyli jedność. Udało jej się. Już teraz tęskniłem z tym uczuciem.

Po chwili z mojej inicjatywy zmieniliśmy pozycję, choć w sumie całe przejście było bardzo płynne i wyszło naprawdę fajnie. Teraz ja byłem na górze, było sporo pocałunków, także w szyję. Uwielbiałem ją całować i właśnie nie tylko w usta, ale po całym ciele, między innymi w szyję. Wiedziałem, że to lubi bo często odchylała głowę w charakterystyczny sposób dając mi „miejsce”. Obserwowałem jej reakcje, z pewnością był to jej czuły punkt. Troszkę ją to pewnie łaskotało, ale też i nieźle kręciło. Słyszałem jej śmiech i zmieniający się oddech, więc co do tego, że to jedno z jej ulubionych miejsc nie było wątpliwości. Wchodząc w nią, nadal starałem się być bardzo delikatny i czuły. Ale najlepsze były te momenty, gdy od czasu do czasu spoglądaliśmy sobie w oczy. Wtedy nie trzeba nawet nic mówić, pewne rzeczy po prostu się czuje i wie. Zresztą podczas tych wspaniałych chwil nawet za bardzo nie myślałem o czymkolwiek, nie miałem żadnych pytań, nie miałem też nic do powiedzenia, czerpałem po prostu przyjemność z tego, co było. Starałem się jak najlepiej wczuć w swoją role.

Kiedy skończyliśmy, leżeliśmy obok siebie jak nas pan Bóg stworzył. Nasze oddechy nadal były jeszcze nieregularne, nieco przyspieszone. Nie mówiliśmy jednak nic do siebie, była taka cisza, że zza okna słychać było różne dźwięki. Jednym z odgłosów były świerszcze, słychać też było żaby. W pewnym momencie zacząłem się śmiać, że w takim momencie zwracam uwagę na takie rzeczy.

– Co cię tak rozbawiło? – zapytała.

– Nie uwierzysz, ale… – zawahałem się – …żaby.

– Żaby?

– No, w sensie te dźwięki zza okna. Rozbawiło mnie to, że w ogóle zwróciłem w takim momencie na to uwagę. Nie ważne. To głupie.

– To faktycznie masz o czym myśleć. – Zaczęła się ze mnie śmiać.

– Co się ze mnie śmiejesz? – zapytałem, lekko ją podszczypując.

– No bo śmieszy mnie, że gdy leży koło ciebie naga kobieta, ty rozmyślasz sobie o gadach i owadach które sobie hałasują za oknem.

W tym momencie także wybuchłem śmiechem, i mimo że w sumie nie było to jakoś zabójczo śmieszna sytuacja, to jednak oboje śmialiśmy się jak dwa głupki z prymitywnej komedii. Z pewnością pomogło to nieco rozładować atmosferę, która powstała w czasie tej chwili ciszy. Nadal się śmiejąc, usiadła przycisnęła mi ręce do poduszki i popatrzyła znów mi w oczy.

– A teraz o czym myślisz?

– O tobie.

– No właśnie! Oto prawidłowa odpowiedź!

Pocałowała mnie i po chwili znowu zaczęliśmy się kochać. Po raz kolejny nie przespaliśmy niemal całej nocy. Kochaliśmy się całą noc z przerwami na złapanie oddechu i krótką pogawędkę o rzeczach mało konkretnych. Z izolatki wymknęliśmy się koło godziny piątej nad ranem.

Po wejściu do namiotu natychmiast wsunąłem się do śpiwora. Chciałem się choć trochę przespać przed wstaniem na poranną zbiórkę. Na szczęście nadchodzący dzień zapowiadał się nieco luźniej, więc może będzie okazja nieco wypocząć.

Przejdź do kolejnej części – Przygody Roberta cz. 3

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

The Saga Continues!

M.A.

Robert się rozwija erotycznie, fabuła również (choć w tym odcinku jest raczej cisza przed burzą:-) Czyta się bardzo przyjemnie, a czasem można wręcz parsknąć ze śmiechu. Słowem – dobra zabawa!

M.A.

Fabuła została zawiązana w poprzedniej części, więc tutaj mieliśmy samą akcję… I do tego ciekawostkę w postaci romansu wychowawczyni z opiekunem z Warszawy – robi się ciekawie. Natomiast przy fragmencie o żabach przypomniał mi się dialog między Geraltem a Talarem z gry "Wiedźmin":

G: Słyszałeś coś o Salamandrze?
T: Jebane gady… słyszałem, ale nie mam bladego pojęcia czego chcą!
G: Płazy.
T: Co, kurwa?
G: Salamandry to płazy.

Pozdrawiam, Frodli.

Wydaje się, że wszystko idzie w dobrą stronę i zaczyna się to składać w spokojny układ. Zastanawiam się czy będzie jakaś wpadka. No to jak? Będzie?

Napisz komentarz