
Charlie Marshall, „Self Isolation”, CC BY 2.0
Miałem kiedyś takiego kumpla, Igora, który był cholernie zafiksowany na punkcie dojrzałych kobiet. Chodziło rzecz jasna o aspekty seksualane, a o co niby innego? Przecież nie miał zamiaru gadać o nich w kontekście odchowanych dzieci, problemów jakie miały podczas macierzyństwa, a tym bardziej o menopauzie, promocjach w dyskoncie, nierównościach społecznych i biologicznych, serialach, gotowaniu, szydełkowaniu, jodze, religii czy planach urlopowych, które nigdy miały się nie ziścić. Albo tym bardziej gadać o tym, jak narzekają na swoich leniwych, spasionych, zadowolonych z siebie mężów. Jemu nie chodziło o nie same. Liczyły się ich ciała.
Miał swój typ, odpowiednio uformowane kobiece kształty. Wiele razy mi to tłumaczył, więc dobrze zapamiętałem, cholera, wyrwany w środku nocy ze snu mógłbym to wszystko pięknie wyrecytować. Średniego wzrostu, z lekką nadwagą, grube uda, szerokie biodra, szerokie dupsko, bujny biust, blond włosy i brązowe oczy, brak opalenizny, do tego paznokcie i usta pomalowane najlepiej na kolor zbliżony do bordo. No i zarost tam na dole. To przede wszystkim.
– To przez moją cholerną ciocię – wyznał mi pijany.
– O czym ty mówisz, stary? – zapytałem.
– Słuchaj, chłopie, miałem kiedyś taką ciocię, którą zobaczyłem nago w wieku dziesięciu lat. To była pierwsza kobieta, którą widziałem nago. Działo się to w wakacje, opalała się nad stawem. Oczywiście ona nie miała pojęcia, że ją podglądałem. Waliłem gruchę i podglądałem ją, do dziś pamiętam ten mój pierwszy, mizerny orgazm. Niewiele tego było, ale pamiętam to jak wczoraj. Wtedy najwyraźniej coś przestawiło mi się w głowie. Kręcą mnie babki w średnim wieku, o jej figurze. Młode dziewczyny nie mają mi nic do zaoferowania. Po prostu szaleję za starszymi ode mnie kobietami, nie ma chwili, bym o nich nie myślał. Na ulicy oglądam się za każdą, która przechodzi obok. Ich piersi, ich nogi, ich pośladki. Nie potrafię tego wszystkiego znieść.
– Brzmi nieciekawie, jak jakiś rodzaj psychozy.
– Wiesz, chodzę na kurwy. Mówiłem ci, że chodzę na kurwy?
– Tak, chwaliłeś się.
– Chodzę na kurwy, wybieram takie, które są podobne do mojej ciotki. Potrafię przejechać pół Polski, żeby trafić do konkretnej. Kiedy już u nich jestem to pytam czy mogę mówić im ciociu podczas rżnięcia. Przez telefon się wstydzę, bo rozumiesz, ja jestem z tych co zyskują przy bliższym poznaniu.
– I co? Możesz tak do nich mówić?
– Mogę, ale czasami muszę dopłacić. Ale to i tak na nic. Bo wiem, że tak naprawdę chodzi o tę ciotkę. Chciałbym ją mieć, o Chryste, nawet nie wiesz, jak chciałbym ją mieć, ale ona jest teraz grubo po sześćdziesiątce. A ja chciałbym ją mieć taką jaka była, wtedy, te dwadzieścia lat temu. Teraz w niczym nie przypomina tamtej kobiety. Rozumiesz, o co mi chodzi?
Całymi godzinami potrafił gadać o dojrzałych kobietach, nawijać bez przerwy o jednym i tym samym. Był prawie trzydziestoletnim facetem z kiepską robotą w charakterze nocnego stróża na hali spedycyjnej. Poza tym był malarzem, przynajmniej sam tak mówił, ale jego obrazy – oczywiście akty dojrzałych kobiet – były gówno warte. Wciąż mieszkał z mamusią, parę bloków ode mnie. Te wszystkie obrazy malował i trzymał w piwnicy – w strachu przed matką. Zastanawiałem się czy jego sytuacja nie wynika czasem z braku ojcowskiej ręki. Ten dawno temu wyszedł po papierosy i nigdy nie wrócił.
– Słuchaj, stary – powiedziałem. – To naprawdę smutna, romantyczna historia.
– Gdybyś ją widział wtedy, gdybyś ją widział tak, jak ja ją widziałem, to zmieniłbyś zdanie. Sam nabawiłbyś się takiego pierdolca.
– Pewnie masz rację, stary.
Nie powiedziałem mu o tym, że sam kręciłem ostatnio z dojrzałą babką, najpewniej w jego typie. Miała na imię Grażyna i oczywiście wytłumaczyłem jej pochodzenie imienia, to była jedna z pierwszych rzeczy, które do niej powiedziałem.
– Myślisz, że o tym nie wiem? – zapytała.
Nie pamiętam jak ją poznałem, to znaczy pamiętam, że w jakimś barze, ale co takiego jej wtedy powiedziałem i co zrobiłem, a przede wszystkim co ona tam robiła, pozostaje dla mnie zagadką. Była nauczycielem akademickim, wykładała literaturę i dobijała powoli pięćdziesiątki. Dopiero przy czwartym razie wyznała mi, że ma męża, który się na to wszystko godzi, a raczej, który na to wszystko przymyka oko. Domyśliłem się wcześniej, że nie jest sama, to znaczy od razu tak pomyślałem. Zdjęła oczywiście obrączkę, ale odcisk na palcu przypominał stygmat.
Za pierwszym razem wylądowaliśmy u mnie, było późno w nocy, gdzieś przed pierwszą. Na klatce schodowej, właściwie w otwartych na oścież drzwiach od bloku, spotkałem sąsiada z dołu, który cierpiał na bezsenność. Siwy, śmieszny stary kawaler. Stał i palił papierosa, podczas gdy jego pies szczał gdzieś w krzakach. Kiedy zobaczył mnie z tą kobietą, wybałuszył głupkowato gały i zawołał przytłumionym głosem:
– A z kim to się pan spotyka nocami?
– To moja ciotka.
– To jest pańska ciotka?
– Zgadza się.
Grażyna tylko parsknęła śmiechem, zatoczyła się, a ja chwyciłem ją mocno za tyłek i pomogłem wleźć po schodach.
– O cholera! – rzucił za nami sąsiad podnieconym głosem. – O cholera!
Najwidoczniej musiał zobaczyć to, jak obłapiam swoją ciotkę.
Weszliśmy do mojego mieszkania, a ona stwierdziła, że mieszkała w podobnym w czasie studiów, naście lat temu. Powiedziałem, że być może jest to właśnie ten sam lokal, nic się tutaj nie zmieniło od wieków. Zgodziła się ze mną.
Od razu poszliśmy do mojej sypialni, to znaczy ona wyszła na chwilę się odświeżyć. Nie włączyłem żadnej muzyki, nigdy nie włączałem, bo lubiłem robić to w ciszy, we własnym rytmie. Nie potrzebowałem nad sobą dyrygenta.
Kiedy Grażyna wyszła z łazienki i stanęła w drzwiach sypialni, przyjrzałem się jej dokładnie. Miała na sobie luźną kiecę w motywy kwiatowe, dobrze maskującą jej ciało. Był z niej kawał kobity, prawie tak wysoka jak ja, duży cyc, duże dupsko, a przynajmniej tyle dało się dostrzec. Zastanawiałem się jednak jak wygląda nago, bardzo mnie to intrygowało. Miała ciemne włosy, lekko kręcone, do tego brązowe, ładne oczy. Usta zgrabne i ślicznie zadarty nosek. Makijaż na jej twarzy sprawiał, że wyglądała naprawdę nieźle, wyglądała młodziej. Siedzieliśmy u mnie na łóżku i gadaliśmy, a ja co jakiś czas próbowałem dobrać się do jej piersi, nurkowałem w głąb tego wielgachnego dekoltu.
– Jeszcze nie – śmiała się, odpychając mnie dłonią. – Jeszcze nie.
Piliśmy wino i całowaliśmy się. Miała słodkie usta i zachwycające ciemne oczy. Naprawdę było coś hipnotyzującego w jej roziskrzonym spojrzeniu.
– Podoba mi się to, słońce – rzuciłem nagle.
– Co takiego? – zapytała.
– Ta przyjemna świadomość jak to się skończy.
– A jak to się skończy?
– Przecież będziemy się rżnąć, nie udawaj głupiej.
Zaśmiała się. Najwyraźniej bawiło ją jak mówiłem w ten sposób, rajcowało ją jak przeklinałem.
– Wyrucham cię, zerżnę na pół – gadałem jak kretyn.
– Daj spokój – śmiała się. – Daj spokój.
– Tak cię wyjebie, że po wszystkim nie będziesz mogła chodzić.
– Daj spokój.
– Przeoram cię koncertowo, słońce.
– Daj spokój.
– Naprawdę wypierdolę w kosmos tak, że aż zobaczysz gwiazdy.
– Daj spokój.
Kiedy rozbierałem ją premierowo, w tym świetle mizernej nocnej lampki, poczułem nagły atak przerażenia. Tyle tego w niej było, cholera – jej tyle było znaczy. Nie chodziło mi o to, że była gruba czy coś w tym stylu, rzecz jasna miała sporo nadmiarowych kilogramów, ale jakoś to się w niej tak odpowiednio i kształtnie układało. Miała potężne piersi, o ogromnych, brązowych brodawkach. Chwyciłem je w dłonie, a potem dossałem się najpierw do lewego, później do prawego sutka, i tak na zmianę ssałem i całowałem te wielgachne, ciężkie cyce, na przemian bawiłem się nimi jakby zostały właśnie do tego stworzone.
– Ssiesz je jak małe dziecko – stwierdziła.
– To dobrze? – zapytałem.
– Tak. Podoba mi się to.
Kiedy w końcu ściągnąłem z niej majtki, zobaczyłem, że ma tam prawdziwy gąszcz, rozumiecie prawdziwą, czarną dżunglę. Najwidoczniej zupełnie nie goliła się między nogami. Nie uznałem tego za jakąś wadę, po prostu stwierdziłem fakt.
– Akuku – wypaliłem pijany jak bąk, a potem zabrałem się do lizania tego, co tam chowała.
Natomiast kiedy w nią wszedłem, przeżyłem niemały szok, zdając sobie sprawę, że właśnie tam jest jej najmniej. Był to pewnego rodzaju cud.
Na noc nie została, zabrała się taksówką do domu. Ten dom odwiedziłem równe dwa tygodnie później. Duży, na przedmieściach, dobra okolica, ładne trawniki, porobione ogródki i psy pełniące funkcje maskotek.
Wcześniej dwukrotnie zobaczyliśmy się w jakimś motelu. Właściciel wynajmował pokoje na godziny dla ludzi takich jak my. Kręciło się tutaj sporo napalonych par, a wychodząc na korytarz dało się słyszeć te krzyki i wycia. To ona płaciła za ten motel, był to jej pomysł.
– Robiłaś to już wcześniej? – zapytałem.
– Nigdy.
– Przestań, słońce, mi tu kurwa kłamać.
– Naprawdę jesteś pierwszym mężczyzną, z którym robię to w ten sposób.
– Jaki sposób?
– Jakbyśmy byli kochankami.
Nie spodobały mi się jej słowa, ale i tak wlazłem na nią i puściłem tłoki w ruch. Nie miałem pojęcia, o co chodziło, ale Grażynie strasznie łatwo było osiągnąć orgazm. Miewała ich po kilka podczas jednej sesji, a przecież żaden ze mnie był ogier. Jeżeli udawała, to nie widziałem w tym najmniejszej logiki. Ja kończyłem zawsze raz.
– Słuchaj, mam męża – powiedziała mi przy czwartym razie, który odbył się w jej domu.
– Jasne, że tak, słońce.
– Wiedziałeś?
– Oczywiście, że kurwa, wiedziałem.
– On nie ma z tym problemu, to znaczy dał mi wolną rękę w tej kwestii. Jego nie obchodzi nic poza firmą, nowymi kontraktami i nowymi samochodami. No i to jego whisky, kolekcjonuje butelki whisky z całego świata. Ma pełny regał w piwnicy. Wiesz, jemu to już właściwie nie staje.
– Może nie staje mu przy tobie.
– Nie rozumiem.
– Słuchaj, słońce, może bzyka na boku młode panienki.
– Nie, na pewno nie. To impotent. Jeszcze przed ślubem miał strasznie niskie libido. Kiedyś zastanawiałam się czy nie jest gejem. Ale chyba po prostu seks go nie interesuje.
– Skoro tak mówisz.
Grażyna miała jedną córkę, która niedawno weszła w pełnoletność. Pokazała mi jej zdjęcie i muszę wam wyznać, że rzadko widuje się na ulicy takie dziewczyny. W jej spojrzeniu było coś takiego, co miała matka. Z tym, że owy błysk wydawał się świeższy, mocniejszy.
– W jej wieku wyglądałam identycznie – powiedziała. – Jest moją idealną kopią.
– Gdzie ona teraz jest?
– Od kilku dni nad morzem ze swoim chłopakiem.
No tak, pomyślałem. Zawsze znajdzie się jakiś, który zagaranie całe to dobro dla siebie.
Kiedy Grażyna poszła do łazienki, ja zarzuciłem na siebie szlafrok, aby schować genitalia. Potem wsunąłem miękkie, trochę za małe kapcie i poszedłem poszukać tej piwnicy. Szybko ją znalazłem. Facet naprawdę miał cały regał z przeróżnymi butelkami, a oprócz whisky były jeszcze koniaki, brandy i wódka, ale to whisky wiodła prym. Podszedłem i wyciągnąłem jedną z butelek, kilkunastoletni trunek. Zabrałem ją na górę, do kuchni i zrobiłem sobie drinka. Potem w salonie usiadłem na fotelu. Rozejrzałem się po ścianach, po meblach i pomyślałem, że właśnie tak powinienem żyć. Jak król. Niestety byłem na to za mało sprytny.
– Ty też lubisz wypić? – zapytała mnie Grażyna, widząc mnie ze szklanką.
– Jak każdy facet.
– Myślałam, że może pójdziemy do teatru. Wystawiają dziś sztukę napisaną przez mojego znajomego z uczelni.
– Pieprzyłaś się z nim?
– Daj spokój, to stary buc, zupełnie nie w moim typie.
– Wolisz młodych, jurnych byczków z fujarami stojącymi na baczność, co?
– Daj spokój – zaśmiała się.
Powiedziałem jej, że mogę pójść, ale nie mam garnituru. Odparła, że jej mąż ma ich aż za dużo. Zaprowadziła mnie do garderoby i tam mogłem sobie przymierzyć co chciałem. Ubrania były dobre, to znaczy nie leżały idealnie, ale się nadawały. Wybrałem sobie marynarkę i spodnie, pasek ze srebrną klamrą, nawet skarpetki i zegarek, których facet miał kilka. Wcisnąłem się w skórzane buty o rozmiar za małe.
Grażyna wzięła się natomiast za prasowanie wskazanej przeze mnie koszuli.
Siedziałem sobie na krześle w jego garderobie, popijając jego whisky i patrząc na jego kobietę. Prawie kradłem jego życie.
– Jak on ma właściwie na imię? – zapytałem. – Twój mąż.
– Albert.
– No tak, musiało być to coś właśnie w tym stylu.
Godzinę później pojechaliśmy taksówką do centrum i zanim poszliśmy do teatru, odwiedziliśmy kameralną kawiarnię, w której serwowano napoje z wkładką. Wypiłem dwie kawy zakrapiane brandy. Ludzie siedzący w środku wyglądali mi na snobów, siedzieli z szalikami albo apaszkami przerzuconymi przez ramię, często nawet w beretach i udawali, że są wielkimi artystami. Była to kawiarnia przynależna do teatru.
– Chodź, bo się spóźnimy – ponagliła mnie Grażyna.
– Poczekaj – powiedziałem do niej, a potem wskazałem na barmana. – Lej pan do szklanki setkę najlepszej whisky jaką macie.
– Nie podajemy alkoholu saute, proszę pana.
– Nie pierdol mi tu facet tylko lej.
Widziałem, że dwóch gości z szalikami wymieniło między sobą zniesmaczone spojrzenia. Kiedy wyszliśmy Grażyna wydawała się zdenerwowana.
– Musiałeś się tak zachować? – zapytała.
– Jak niby zachować?
– Jak burak. Ci ludzie mnie znają, na pewno teraz jestem na językach.
– Mówisz o tych pedziach w beretach?
– To są moi znajomi.
Przez cały pobyt w teatrze prawie się nie odzywałem. Wytrzymałem jakoś te dwie godziny na kiepskiej sztuce. Właściwie nie miałem pojęcia o czym była. Kiedy jednak po wszystkim pojawił się autor, aby przywitać się z Grażyną, sprzedałem mu kilka naciąganych komplementów, mówiąc coś o Czechowie, komiczności etosu współczesnej burżuazji i tragizmie aspirującego proletariatu. Staruch słuchał, ściskając mi rękę i mądrze kiwając głową. Obaj udawaliśmy, że wiemy o co chodzi.
– Po tym co zaszło w kawiarni myślałam, że nie będziesz potrafił się zachować – rzuciła zadowolona Grażyna, kiedy już opuściliśmy gmach teatru.
– Nie ty jedna masz studia – odparłem, a potem dodałem. – Muszę się napić, wejdźmy do tego lokalu.
Wypiłem dwie kolejki, Grażyna była w tak dobrym humorze, że postanowiła dotrzymać mi towarzystwa. Śmiała się i opowiadała historie z czasów studiów.
– Dziewictwo straciłam w wieku dwudziestu pięciu lat – wyznała. – Z moim obecnym mężem. Zajęło mi to tyle, bo bałam się seksu, to znaczy bałam się zajść w ciążę.
– I co?
– No i miałam rację. Pierwszy raz to zrobiłam i od razu dziecko. Po porodzie podwiązałam sobie jajowody. Nie zastanawiałeś się, dlaczego pozwalam ci bez?
– Myślałem, że jesteś po menopauzie.
Potem wróciliśmy taksówką do jej domu, gdzie chciała, bym jeszcze na koniec ją przedmuchał. Oczekiwała kulminacji wieczoru.
– Idź do sypialni, zaraz przyjdę – oznajmiłem i pociągnąłem z gwinta tę kilkunastoletnią, japońską whisky.
Grażyna leżała już na plecach, całkiem naga, z szeroko rozstawionymi nogami. Zbliżyłem się i wylizałem ją tam, a potem ona położyła się na brzuchu i wlazłem na nią. Jej dupsko przypominało wielkością zad hipopotama. To była ciężka harówa, pot ściekał mi po plecach. Oczywiście podobało mi się, czułem się trochę jak na łóżku wodnym, ale nie potrafiłem skończyć, chyba przez alkohol.
Zsunąłem się z niej, przepraszając, ale ona nie dała mi spokoju. Nachyliła się i objęła go wargami. Trwało to całkiem długo, ale w końcu udało mi się wytrysnąć w jej ciepłych, mokrych ustach.
Kilka tygodni później siedziałem sobie jak zwykle w moim zapyziałym mieszkanku, popijając dobrą whisky, którą systematycznie jumałem z piwnicy męża Grażyny. Właściwie to od jakiegoś czasu przychodziłem do niej tylko po te butelki. Robiłem swoje, brałem alkohol, a potem ona odwoziła mnie do miasta. Nie miała nic przeciwko temu, że podbierałem te butelki z piwnicy. Zastanawiałem się jednak, czy facet naprawdę był na tyle hojny, że lekką ręką dzielił się nie tylko żoną, ale swoim drogim alkoholem. Być może o niczym nie wiedział, to znaczy nie wiedział, że jest systematycznie okradany nie tylko z godności, ale i pieniędzy. Jednak bardziej przerażał mnie fakt, że Grażyna wciąż nie mogła się ode mnie odczepić, a właściwie, to coraz bardziej się do mnie przywiązywała. Powoli zaczynała mnie traktować niczym swojego chłopaka. Było to niebezpieczne.
Usłyszałem pukanie do drzwi i okazało się, że był to Igor.
– Stary, złapałem coś – powiedział od wejścia. – Jedna kurwa sprzedała mi jakiś syf.
– Byłeś u lekarza?
– Mam wizytę wieczorem. Stary, jestem cały obsrany, naprawdę się boję.
Na pocieszenie powiedziałem mu, że od tygodni kręcę z jedną kobietą w jego typie i owa kobieta nie chce się ode mnie odczepić. Powiedziałem mu, że wolałbym już coś złapać niż męczyć się z emocjonalnym uzależnieniem.
– Cholera – powiedział – nie ma chyba na to rady. Tak czy siak facet zawsze ponosi konsekwencje tego, że musi w coś wsadzić. Natura wydymała nas bez mydła.
– Brzmisz niemal jak filozof – zauważyłem. – Też skończyłeś studia?
– Nie podszedłem nawet do matury – odparł.
Kiedy sobie poszedł, to znaczy kilka minut później, zadzwonił do mnie obcy numer. Odebrałem, myśląc, że to jakiś ważny telefon. Czekałem na kilka. Wiecie, liczyłem, że może w końcu uśmiechnęło się do mnie szczęście i sam minister kultury dzwoni, aby wręczyć mi dożywotnie stypendium.
– Ty jesteś kochankiem Grażyny? – Usłyszałem po drugiej stronie.
– Ty pewnie jesteś jej mężem – odparłem.
Byłem przekonany, że gość dzwoni, by mnie pogonić. Bardziej niż o żonie myślał pewnie o tych kilkunastu butelkach, które mu ubyły. Ale nie. Wcale nie chodziło o to. Powiedział mi, że lecą do Turcji na tydzień i czy chcę zabrać się z nimi. Miałbym opłacony przelot, hotel, wyżywienie. Całe dnie tylko drinki z palemką nad basenem o lazurowej wodzie. Wieczorami na materacu z Grażyną.
Powiedziałem mu, że się zastanowię.
– Lecimy za trzy dni, więc podejmij decyzję jeszcze dzisiaj – odparł.
Potem się pożegnaliśmy i rozłączył się.
Usiadłem na swojej wysłużonej kanapie i nalałem sobie do szklanki szkocką whisky, która była warta więcej niż całe wyposażenie mojego salonu. Piłem i rozmyślałem. Naprawdę o tym myślałem, myślałem na poważnie.
Sęk w tym, że mnie, podobnie jak mężowi Grażyny, znudziło się już jej pieprzenie.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.


Blog Comments
Tomp
2025-07-28 at 22:49
Dojrzałe kobiety, MrHyde’owa Szczepionka wg Wedekinda i historyczne opowieści chińskie i japońskie (VII – XIV wiek) w tłumaczeniu Richtera (Warszawa ok.1925 roku) są bliźniaczo do siebie podobne. Ten sam układ fabularny, identyczna narracja i zakończenia oraz bardzo zbliżony język
Poniekąd to ciekawe doświadczenie czytelnicze, gdy odkrywa się bliskość tak różnych kultur mimo odległości czasowej i geograficznej.
Marcin
2025-07-29 at 20:49
Wszystko już zostało powiedziane, napisane, a nam pozostaje, nawet nieświadomie, naśladować. W swoim stylu oczywiście. Ale wychodzi na to, że mam trochę do nadrobienia w lekturze. Pozdrawiam i dzięki.
Megas Alexandros
2025-07-28 at 23:24
Opowiadanie w sumie podobne do „Wina, klasyki i chuci” – znów mamy nieco dojrzalszą kobietę, która jest gotowa zejść poniżej swojego poziomu, by znów poczuć bliskość z mężczyzną. Nawet za cenę uprzedmiotowienia i poniżenia. Bo przecież narrator traktuje ją zimno, a czasem wręcz okrutnie.
Poprzednio jednak obserwowaliśmy bohaterkę nieco z boku, co ułatwiało współczucie dla niej. Tu oglądamy ją oczyma głównego bohatera, przefiltrowaną przez jego nihilistyczne spojrzenie na świat. Dlatego podczas lektury trudniej się zdobyć na empatię.
Finał nie zaskakuje, można powiedzieć, że jest naturalną konsekwencją wcześniejszych wydarzeń. Przecież wiedzieliśmy, że bohater nie poleci na te wakacje na trzeciego. Swoją drogą, gdyby poleciał, mogłoby z tego wyjść ciekawe, choć bardzo smutne opowiadanie.
Pozdrawiam
M.A.
Marcin
2025-07-29 at 20:51
Megasie cóż ja mogę dodać odnośnie twojego komentarza. Niewiele. Może na przykład to, że siadam do pisania, nawet tego komentarza, a kobieta w tle sprowadza mnie do parteru tym, że jest do wykonania kilka domowych obowiązków – nie takich, niestety, cholera. Dzięki.
Emilia
2025-07-29 at 08:50
A ja nie mam trudności ze współczuciem Grażynie. Tak bardzo chce poczuć się znów pożądana i kochana, coś, czego jej mąż nie chce lub nie może już dać. Dlatego jest gotowa znosić kolejne 'ironiczne’ upokorzenia ze strony młodszego kochanka, który wprawdzie zadowala się jej ciałem, ale gardzi osobowością. Jest to bardzo toksyczny układ i bardzo dobrze, że nie znajduje kontynuacji w Turcji. To dopiero byłoby poniżające – dla wszystkich zaangażowanych osób.
Marcin
2025-07-29 at 20:52
Akcja w Turcji byłaby nie do czytania – nawet nie wiem czy dałoby się napisać o tym chociaż pół strony 😉
jammer106
2025-07-29 at 12:26
Penie Marcinie, super z małym minusem, ale dałem maksymalną ocenę, Dlaczego -bo przemawia do mnie Pana realizm. Nie ma tutaj super modelek, kobiet przecudnych, pięknych i w ogóle. Opisujesz polski real. Brawo. Nie glonojadów, z tic-sroka, nie anorektyczki, które patrzą na pożal się Boże swoje mentorki. Zwykłą kobietę, może nie za bardzo piękną wizualnie, ale taką swojską. Z owłosieniem łonowym , normalną, taką ciocią z lat 80.90-tych. Jako ze też tworzę w opowiadania, gdzie wulgaryzmy kipią to tu jest ich wystarczająca ilość. Może czasami za dużo, ale czort z tym. Jest siła i moc w tym opowiadaniu. Real, to co uwielbiam. Nie czytałem, ja płynąłem pochłaniając tę opowiastkę. Pies trącał powtórzenia i inne drobne mankamenty warsztatu. Dopiero drugi raz czytając te drobniusieńkie mankamenty dostrzegłem. Jakie to dla mnie fajne, jakie przepraszam za stwierdzenie „przaśne” w dobrym tego słowa znaczeniu. Cud miód i orzeszki. Zagłębie się w Pana twórczość. Mało tutaj Autorów, którzy uderzają w takie klimaty.
Teraz dlaczego jest ten mały minus -10 latek i wali gruchę, ja wiem że i młodszy może to robić. Jestem starej daty, może teraz młodzież inna, może dojrzewa szybciej, ale mi to skrzypi. Stwierdzenie 13=14 latek, gdy są pierwsze polucję to tak. Nie mówię że to jest niemożliwe -owszem są w podobnym wieku orgazmy bez wytrysku, wszak chłopczykowi staje w o wiele mniejszym wieku. Może wtręt że w tym wieku bawił się z dziewczynkami w doktora by to wyjaśniło. Takie przekombinowane, ale możliwe.
Mnie Pan kupił. Gratuluję i pozdrawiam.
Marcin
2025-07-29 at 20:56
Problem ze mną jest taki, że ja wywalam z siebie praktycznie opowiadanie na dzień – różne gatunki – i w ogóle tego nie czytam. Na przykład Dojrzałe kobiety przeczytałem po 3 dniach i wyłapałem owe powtórzenia i błędy, poprawiłem, ale było już za późno, żeby znowu zmieniać wersję, słać do NE. Taka klęska urodzaju. Ale z tym 10 latkiem, fakt. 12 minimum, trzeba zmienić.
Tym bardziej, że moi kochani, prawdopodobnie ukaże się drukiem zbiór tych tekstów z NE. Tak jest, cały zbiór, kilkanaście najlepszych tekstów, oczywiście pierwszosobowych, bo reszta jest mniej warta. Powinno to wyjść w tym roku, zobaczymy. Pewnie dam znać. Właśnie jestem w trakcie pisania tekstu pod tytułem Samarytanin, który będzie chyba ostatnim tekstem do zbioru, na pewno na NE zawita.
Dzięki za komentarz.
Megas Alexandros
2025-07-30 at 21:24
To świetna wiadomość, Marcinie!
Trzymam kciuki za udaną premierę zbioru. Jak będzie się zbliżała premiera, daj koniecznie znać, wesprzemy Cię promocyjnie na miarę naszych skromnych możliwości 🙂
Pozdrawiam
M.A.
Thorin
2025-07-31 at 18:21
Lubię męskich bohaterów Marcina. To bez wyjątku wredne kutafony, ale niepozbawione pewnych sympatycznych cech. Pewnie fajnie byłoby z nimi iść na browar (albo na panienki). Ale bardziej stabilna przyjaźń to już byłoby ryzyko.
Marcin
2025-08-16 at 21:58
Browara zawsze można wypić.
Wolf-gang
2025-08-21 at 22:57
Początek wydał się chaotyczny. Myślałem już, że będzie słabo, ale rozkręciło się. Za łobuzerską stylistyką nie przepadam, lecz pomimo niechęci udało się gładko dotrwać do końca, co na pewno świadczy o walorach tekstu. Poza tym, wadą opowiadania (albo i nie) jest wrażenie, że urywa się pod koniec. Trochę tak, jakby zabrakło pomysłu na zakończenie.