
Victor-Julien Giraud, „Nowa niewolnica w haremie”
W przedsionku haremu panował głęboki półmrok. Mnesarete, która trafiła tu wprost z zalanego słońcem dziedzińca, przez dłuższą chwilę mrugała oczami. Klęczała na gładkiej, chyba marmurowej podłodze. Kolana, którymi o nią uderzyła, upadając, wciąż pulsowały tępym bólem.
Gdy tylko jej oczy przywykły trochę do ciemności, ujrzała przed sobą jakieś poruszenie, a po chwili czyjeś silne ręce ujęły ją pod pachy i uniosły w górę, zmuszając, by stanęła na nogach. Rozkaz padł w nieznanej jej, orientalnej mowie, pojęła jednak, że ma podążać za tymi, którzy dźwignęli ją z posadzki. Razem przeszli do kolejnej, znacznie jaśniejszej komnaty. Blask dnia wpadał tu przez otwory w kopulastym sklepieniu. Gładkolicy słudzy, z którymi tu weszła, rozstąpili się, przepuszczając ją przodem. Na środku izby klęczały z nisko pochylonymi głowami cztery mezopotamskie niewolnice, które tego dnia przybyły z nią do Babilonu. Nad nimi stał zarządca haremu, otyły i wypachniony Beltheshazzar.
– Miło, że do nas dołączyłaś, Nasrin – stwierdził z przekąsem. – Domyślam się, że straciłaś głowę, olśniona splendorem domu naszego prześwietnego pana. A teraz zajmij miejsce obok swoich sióstr.
Mam na imię Mnesarete, chciała wykrzyczeć mu w twarz, a te wywłoki nie są mi przyjaciółkami ni krewnymi. Miała jednak dość rozsądku, by zachować te słowa dla siebie i po prostu wypełnić rozkaz. Osunęła się na kolana przy najbliższej z mezopotamskich branek, wyciągnęła ręce przed siebie i zgięła pokornie kark.
Beltheshazzar zaczął przemawiać do nich swym wysokim głosem, płynnie przechodząc z aramejskiego na grekę – tak, by wszystkie zrozumiały, co miał im do przekazania:
– Jestem pewien, że każdą z was rozpiera teraz duma. Dzięki urodzie lub też zapałowi w miłosnych igraszkach zostałyście uznane za godne haremu najwspanialszego wielmoży Babilonu. Tym samym zostawiłyście za sobą wasze dawne, przepełnione niedolami życie. Nigdy więcej nie uświadczycie głodu czy niedostatku. O ile będziecie służyć ochotnie, lojalnie i wiernie.
Dziewczyna z Argos miała szczęście, że opadające na posadzkę włosy skryły jej twarz. Gdyby rzezaniec ujrzał teraz jej wyraz, z pewnością nie uniknęłaby kary.
– Od chwili gdy przekroczyłyście próg tego pałacu – ciągnął egzaltowanym tonem – to właśnie służba stała się sensem i istotą waszego życia. Naturalnie, w pierwszej kolejności jesteście winne posłuszeństwo naszemu prześwietnemu panu, ale nie tylko jemu. Macie również spełniać wolę każdej z jego żon i konkubin, począwszy od pierwszej i najważniejszej, dostojnej Zumurrud. Doprawdy, nie chciałbym być w skórze tej z was, na którą usłyszę skargę z jej czcigodnych ust.
Wyglądało na to, że sprzedanie Hassanowi nie stanowiło końca upokorzeń Mnesarete. Teraz okazywało się, że miała usługiwać jakiejś barbarzyńskiej suce. Przygryzła wargę z bezsilnego gniewu, tak mocno, że poczuła w ustach smak krwi.
– Musicie zrozumieć, że choć przez sam fakt wyboru zostałyście wywyższone ponad wasze zalatujące gnojem rodaczki, to tutaj trafiłyście na sam dół hierarchii. Pozostajecie niewolnicami i zmienić to może jedynie decyzja prześwietnego pana. Zabiegajcie więc o jego względy, czyńcie wszystko, by był wam przychylny. Bądźcie dlań piękne, chętne i czarowne. Od dziś istniejecie tylko dla jego przyjemności. Nigdy o tym nie zapominajcie.
Eunuch zrobił dramatyczną pauzę, a potem klasnął w dłonie.
– A teraz do łaźni! Macie za sobą długą drogę i sporadyczne ablucje w zamulonym Eufracie. Pora, byście obmyły się z pyłu gościńca i rzecznego szlamu!
* * *
Mimo wszystko pławienie się w basenach z podgrzaną oraz chłodną wodą sprawiło dziewczynie z Argos niekłamaną rozkosz. Tym bardziej że po raz pierwszy od wielu dni mogła skorzystać z mydła, które w Babilonie wytwarzano z popiołu zmieszanego z wonnymi olejkami. Z ochotą szorowała się nim, od czasu do czasu spoglądając z pogardą na mezopotamskie chłopki, które pierwszy raz w życiu obcowały z takim wynalazkiem i zupełnie nie wiedziały, jak z niego skorzystać. Przy okazji dokładnie umyła twarz, usuwając z niej resztki zaschniętego nasienia Hassana.
Jednakże nie dane jej było długo cieszyć się kąpielą, a to, co nastąpiło później, było znacznie mniej przyjemne. Po wyjściu z wody każda z niewolnic trafiała w ręce gładkolicych młodzieńców, którzy – przy pomocy noża o zakrzywionej klindze oraz pęsety – golili ich ciała, pozostawiając im włosy tylko na głowie. Rzezańcy byli sumienni, precyzyjni i znacznie mniej delikatni niż dawne służki Mnesarete. W ogóle nie przejmowali się bolesnymi krzykami dziewcząt, kiedy usuwali im owłosienie z najwrażliwszych zakamarków. Przeciwnie, przez cały czas żartowali między sobą, jakby owe dowody cierpienia sprawiały im szczerą radość.
Kiedy skończyli, do łaźni wkroczył zarządca haremu. Krytycznym spojrzeniem omiótł każdą z niewiast. Młodzi eunuchowie momentalnie spoważnieli, czekając na wynik owych oględzin. Odprężyli się dopiero wtedy, gdy Beltheshazzar skinął z zadowoleniem głową. Zaraz odesłał ich gestem precz, niewolnicom zaś kazał podążać za sobą. Wciąż nagie i bose ruszyły jego śladem, a na samym końcu szła zrezygnowana i obolała Mnesarete.
Pokonawszy jeszcze jeden korytarz znaleźli się w wewnętrznym, okolonym kolumnadą ogrodzie z niewielką sadzawką. Nieopodal jej brzegu, na rozłożonym wprost na trawie perskim dywanie przysiadły trzy kobiety w barwnych sukniach oraz biżuterii, która już z daleka wydawała się bardzo kosztowna. Otaczał je tłum sług, złożony zarówno z dziewcząt, jak i eunuchów. Jedni trzymali nad pysznie odzianymi parasole dla ochrony przed słońcem, inne podawały im smakołyki na posrebrzanych tacach. Kilkoro przygrywało na fletach oraz lirze. Nie ulegało wątpliwości, że ta trójka zajmuje wysoką pozycję w haremie.
Kiedy orszak Beltheshazzara zbliżył się do siedzących kobiet, ten rzucił kilka stanowczych słów po aramejsku. Mezopotamskie branki natychmiast ustawiły się w szeregu. Stanęły w rozkroku, z rękoma splecionymi za plecami, przez co wypięły również biusty. Pochyliły głowy i wbiły spojrzenia w ziemię. Dziewczyna z Argos nie czekała na rozkaz po grecku. W ciżbie służących wypatrzyła rosłego, czarnego jak heban eunucha ze zwiniętym biczem w dłoni. Wolała nie dawać mu powodów, by się nią zainteresował, więc dołączyła do pozostałych niewolnic i przybrała tę samą pozę.
Jednak w przeciwieństwie do nich nie spuściła oczu. Próbowała obserwować otoczenie i zorientować się w tym, co właśnie się działo. Tymczasem zarządca pokłonił się głęboko przed siedzącymi niewiastami. Przemawiał długo w orientalnej mowie. Ręką zatoczył szeroki krąg, wskazując na klęczące. Domyśliła się, że prezentuje pysznie odzianym paniom nowe nabytki księcia kupców. Z trudem stłumiła przeszywający ją dreszcz odrazy. Czym innym była uległość wobec Hassana – wprawdzie obmierzłego dzikusa z odległych, południowych krain, ale jednak mężczyzny – czym innym zaś zginanie karków przed tą pstrokatą zgrają…
Najstarsza z kobiet, zajmująca miejsce między dwoma młodszymi, przyglądała się nowoprzybyłym z nieskrywaną pogardą. Miała skórę ciemniejszą niż jakakolwiek Hellenka, wydatny nos i niemal czarne oczy o surowym spojrzeniu. Była brunetką, choć w jej splecionych w liczne warkocze włosach dało się już dostrzec pierwsze pasemka siwizny. Nosiła czerwono-ochrową suknię z najprzedniejszego jedwabiu, zaś każdy z jej palców zdobiły złote pierścienie wysadzane szlachetnymi kamieniami. Chłodnym głosem zadała Beltheshazzarowi kilka pytań, ten zaś odpowiadał jej z szacunkiem, wręcz uniżenie. Spośród wielu słów zielonooka wyłapała jedynie znane jej już imię „Zumurrud”. A więc owa podstarzała harpia była pierwszą żoną Hassana.
Matronę z obydwu stron flankowały: kolejna brunetka, lecz o nieco jaśniejszej cerze, charakterystycznej dla mieszkańców Mezopotamii, odziana w zielono-złotą suknię oraz dużo młodsza blondynka, nieledwie dziewczę, spowita w błękit i biel. Te również przyglądały się niewolnicom, lecz w ich spojrzeniach więcej było zainteresowania niż jawnej wrogości. Mnesarete miała wręcz wrażenie, że jasnowłosa posłała jej dyskretny uśmiech. Zaraz też nachyliła się do ucha Zumurrud i wyszeptała kilka słów. Ta po krótkim zastanowieniu skinęła głową.
Najmłodsza z niewiast wdzięcznym ruchem podniosła się z dywanu, po czym skierowała kroki w stronę Mnesarete. Ta na wszelki wypadek opuściła spojrzenie, przez co zobaczyła wyszywane złotą nicią i ozdabiane perłami sandały tamtej.
– Beltheshazzar mówi, że też jesteś Hellenką – oznajmiła doskonałą greką blondynka. – Z jakiej polis pochodzisz?
– Z Argos… pani. – Jej głos był ochrypły od długiego nieużywania. – To na Peloponezie.
– A ja z Elidy! – Ucieszyła się tamta. – Gdybyśmy pozostały w ojczyźnie, byłybyśmy niemal sąsiadkami!
A przede wszystkim dwoma wolnymi kobietami, równymi sobie statusem, pomyślała Mnesarete. Tak, ja też boleję, że nie zostałam w Helladzie.
– Poprosiłam, by przydzielono mi ciebie jako osobistą służkę. A pierwsza żona wyraziła zgodę! Tak rzadko mam tu okazję posługiwać się greką… Teraz to się zmieni!
W czasie tej krótkiej rozmowy pozostałe na dywanie żony Hassana zaczęły szeptać coś między sobą. Nagle do uszu obydwu Hellenek dobiegł drwiący śmiech Zumurrud, którego ta wcale nie próbowała tłumić. Nawet spoglądając na stopy młódki, Mnesarete dostrzegła, że przeszył ją nieprzyjemny dreszcz.
– Muszę do nich wracać – szepnęła jasnowłosa. – Nie lubię, jak ze mnie kpią. Poczekaj w moich komnatach.
Kiedy ponownie zasiadła na dywanie, trzy pysznie odziane kobiety pogrążyły się w rozmowie i przestały zwracać uwagę na podopieczne Beltheshazzara. Eunuch skłonił się po raz ostatni, gestem przyzwał niewolnice do siebie, a następnie wyprowadził je z ogrodu, znowu w cień pałacowych korytarzy.
Niebawem trafiły do kuchni, gdzie od kolejnego rzezańca, tym razem w odzieniu poplamionym mąką, otrzymały po kawałku jęczmiennego chleba oraz kubku wody wymieszanej z niewielką ilością daktylowego wina. Jedyny stół w pomieszczeniu służył do przygotowywania żywności, więc mezopotamskie chłopki zasiadły na podłodze, by wspólnie spożyć posiłek. Mnesarete nawet nie próbowała do nich dołączyć. Znalazła sobie miejsce po przeciwnej stronie izby. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo jest głodna. Ostatni raz jadła o świcie, przed wkroczeniem niewolniczej karawany do miasta. Skosztowała chleba; okazał się całkiem smaczny, lepszy od wszystkiego, co miała w ustach podczas podróży do Babilonu. Niedługo jednak cieszyła się strawą – wkrótce dołączył do niej zarządca haremu. W ręku dzierżył puchar, bez wątpienia wypełniony lepszym trunkiem. Pociągał z niego przez chwilę, bacznie przyglądając się Hellence.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile masz szczęścia – zauważył. – Najpierw przyciągnęłaś uwagę naszego prześwietnego pana, który wybrał cię spośród tysiąca innych branek. Teraz wpadłaś w oko najłagodniejszej z jego małżonek, szlachetnej Taslimy. Wiedz, że miałem swój udział w tym drugim zrządzeniu losu. Gdybym w ogrodzie nie wspomniał o tym, skąd pochodzisz i jakim językiem władasz, mogłabyś trafić do innej, znacznie surowszej pani. Tych zaś nie brakuje w haremie.
– Dziękuję – odparła, zaskoczona jego przemową.
– Nigdy nie zapominaj, komu to zawdzięczasz. Może przyjść czas, gdy zażądam spłaty długu. A wtedy zrobisz, cokolwiek rozkażę. Albo przekonasz się, że tak jak uczyniłem twoje życie tutaj całkiem znośnym, tak z równą łatwością mogę je zmienić w koszmar.
Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć, więc tylko skinęła głową.
– A teraz kończ posiłek, Nasrin. Tutaj rozstajesz się ze swymi towarzyszkami podróży. – Ruchem ręki wskazał na dziewczęta z Mezopotamii. – One spędzą najbliższą noc we wspólnej izbie dla niewolnic. Ty, jako osobista służka piątej żony, będziesz pozostawać zawsze przy jej boku, również w alkowie.
– Piątej? – spytała zaskoczona, nim zdążyła pomyśleć, że lepiej trzymać język za zębami. – Tam, w ogrodzie widziałam tylko trzy.
Twarz Beltheshazzara wykrzywiła się w bolesnym, a może gniewnym grymasie.
– Nie kłopocz się tym, co ciebie nie dotyczy – warknął zimnym tonem. – Za mną.
Obrócił się na pięcie i energicznym krokiem ruszył w stronę wyjścia z kuchni. Dziewczyna z Argos spojrzała tęsknie na kawałek chleba w dłoni. Przez rozmowę zdążyła wziąć tylko dwa kęsy. Pusty żołądek wciąż przypominał o sobie tępym bólem. Nie było jednak rady – spłukała jadło paroma łykami z kubka, odłożyła chleb i naczynie na brzeg stołu, po czym ruszyła w ślad za zarządcą.
Pokoje Taslimy znajdowały się na piętrze pałacu. Beltheshazzar wszedł pierwszy i upewniwszy się, że nikogo w nich nie ma, przyzwał do siebie Mnesarete. Jej oczom ukazały się bogato urządzone wnętrza, którym nadano wyraźnie helleński charakter. Ściany pokryte zostały freskami wyobrażającymi sceny mitologiczne, w sypialni całkiem śmiałe i zmysłowe. W rogu alkowy ustawiono naturalnych rozmiarów posąg Afrodyty rozbierającej się do kąpieli, której kamienne spojrzenie padało na wielkie łoże z baldachimem. Zapewne kopia słynnego dzieła Praksytelesa. Choć istniała możliwość, że Hassan, pragnąc ucieszyć stęsknioną za ojczyzną żonę, zamówił statuę u samego mistrza w Helladzie, a potem przetransportował ją przez pół świata do Babilonii. Kogo jak kogo, ale jego z pewnością było stać na taką ekstrawagancję.
Okna komnat wychodziły na wewnętrzny ogród, lecz nie na samą sadzawkę, więc nie sposób było stwierdzić, czy małżonki Hassana wciąż przebywają nad jej brzegiem. W świetle dnia zarządca rozejrzał się uważnie po wnętrzu.
– Poprzednia osobista służka piątej żony została posłana w darze satrapie – powiedział, tyleż do dziewczyny z Argos, co do samego siebie, jakby przypominał sobie powód tego, co widzi. – A pozostałe chyba nie dokładają należytych starań, by utrzymać tu porządek. Z tym jednak koniec, skoro ty tu jesteś. Nasz prześwietny pan wrócił do domu z długiej podróży. Dziś w nocy może zechcieć odwiedzić szlachetną Taslimę. Nie powinien zastać jej komnat w takim stanie! Zrób tu porządek. Zamieć podłogi, przetrzyj meble z kurzu, wyrzuć przejrzałe owoce z tej misy i przynieś świeże. Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała, zgłoś się do któregoś z eunuchów. Kilku zawsze przebywa na tym piętrze.
Wyrzuciwszy z siebie te parę poleceń, Beltheshazzar przestał poświęcać Mnesarete uwagę i czym prędzej opuścił sypialnię piątej żony. Ona natomiast była zbyt wstrząśnięta tym, do jakiej roli ją sprowadzono, by zadać mu jakiekolwiek pytanie. Na przykład, skąd ma wziąć odzienie, bo przecież od porannej kąpieli w Eufracie pozostawała naga.
Wciąż nie pogodziła się z utratą wolności, z tym, że Kassander sprzedał ją innemu mężczyźnie, gwałcąc w ten sposób święte prawa Hellady. Jednak usłyszawszy, że zostanie włączona do haremu Hassana, przez pewien czas roiła sobie, iż otrzyma pozycję właściwą dla żon, a w najgorszym razie konkubin księcia kupców. Już to byłoby trudne, ale możliwe do zniesienia… Prawda okazała się znacznie gorsza. Beltheshazzar nie przesadzał, gdy wspomniał o samym dole pałacowej hierarchii.
W bezsilnej złości rozejrzała się po komnacie. Jednej z paru, które miała doprowadzić do porządku. W domach, w których mieszkała w Koryncie, a później Atenach sprzątanie należało zawsze do obowiązków jej służek, Melisy lub Raisy. Niewolnych cudzoziemek o pustych głowach i cielęcych oczach, dla których żywiła jedynie pogardę. Nie wiedziała, jaki los spotkał Raisę, była wszelako świadoma, że Melisa zajęła należne jej miejsce przy macedońskim wodzu. Nieszczęsnej Mnesarete przypadł zaś ich dawny los… Bogini przeznaczenia, Tyche, raz jeszcze okazała się wielce przewrotną dziwką.
Nie było jednak rady. Musiała wypełnić dyspozycje zarządcy. Będąc w niewoli szybko nauczyła się, że nieposłuszeństwo, czy choćby nieokazanie właściwego entuzjazmu wobec rozkazów, zawsze miało wysoką cenę. Wolała nie przekonywać się na własnej skórze, czy eunuchowie, których zadaniem było pilnowanie dyscypliny w haremie, biją równie boleśnie jak Burhan. Dlatego po krótkim wahaniu również opuściła komnaty Taslimy, by poszukać kogoś, kto mógłby zaopatrzyć ją w przybory do sprzątania.
* * *
Uwinęła się z robotą przed zapadnięciem zmroku. Od jednego z pobawionych męskości podwładnych Beltheshazzara otrzymała nie tylko miotłę i szmaty do przecierania kurzu, lecz przede wszystkim sięgającą kostek tunikę z niebarwionej wełny. Zakrywając wreszcie, po całym dniu, swe ciało, Mnesarete poczuła, że odzyskuje choć trochę godności. Miała też okazję zaspokoić głód – przejrzałe owoce w misce nie prezentowały się wprawdzie zbyt apetycznie, ale wciąż były smaczne. Nim poprosiła eunucha o przyniesienie świeżych, skosztowała kwaśnych jabłek oraz słodkiej gruszki.
Potem zabrała się za zamiatanie podłóg, co jakiś czas robiąc przerwę, by przyjrzeć się kunsztownym freskom. Szczególnie interesowały ją te zdobiące ściany alkowy. Uwiecznione na nich postacie nimf i satyrów spółkowały ze sobą w tylu różnych pozycjach, że nawet ona paru nie rozpoznawała, choć przecież sądziła, że wraz z Kassandrem z Ajgaj spróbowali już wszystkiego, co się tyczy miłosnych igraszek. Po raz kolejny przekonywała się, że świat skrywa w sobie więcej tajemnic, niż sądziła z perspektywy osiemnastu przeżytych lat.
Kiedy o zmierzchu Taslima wróciła do swoich komnat, poprzedzana przez niewolnicę z lampą oliwną, zastała swoją nową osobistą służkę układającą poduszki na ogromnym posłaniu. Piąta żona Hassana przejęła od tamtej lampę, po czym odesłała paroma słowami. Kiedy zostały w komnacie same, zbliżyła się do dziewczyny z Argos i położyła jej rękę na ramieniu.
– Doniesiono nam o zamieszkach w Babilonie. Musisz być wstrząśnięta tym wszystkim, co cię spotkało. – W jej głosie wybrzmiewała szczera troska. – Ale nie lękaj się ani chwili dłużej. Jesteś bezpieczna w pałacu. Ja zaś zadbam, by tutaj również nie spotkało cię nic złego.
Chciała spytać, jakież to niebezpieczeństwa czyhały za wysokimi murami rezydencji Hassana, wciąż jednak miała w uszach reprymendę: „Nie kłopocz się tym, co ciebie nie dotyczy”. Lepiej nie narażać na szwank dobrych relacji z jedyną życzliwą jej osobą w haremie. Dlatego pochyliła głowę i odparła zduszonym głosem:
– To było straszne, pani. Ci mężczyźni napierali na wóz ze wszystkich stron. Kilku wskoczyło nań i zaczęło gwałcić moje towarzyszki… Gdyby nie mężny Burhan, mnie również spotkałby ten los.
Taslima umieściła lampę oliwną w wystającym ze ściany uchwycie. Następnie obróciła się do Mnesarete, objęła ją ramionami i mocno przytuliła.
– Wszystko będzie dobrze – zapewniła raz jeszcze. – Tamci zginęli, prawda?
– Tak, od szabel Ghassanidów.
Dziewczyna z Argos wtuliła twarz w ramię nieco wyższej od niej blondynki. Jej objęcia, choć – jak się zdawało – całkiem pozbawione zmysłowych intencji, były zaskakująco przyjemne. Może dlatego, że Mnesarete po raz pierwszy od dawna doznała od kogoś serdeczności? Przedtem nawet sobie nie uświadamiała, jak bardzo było jej to potrzebne.
Po chwili jednak coś zaburzyło ową atmosferę życzliwej bliskości.
– Sama widzisz, że przy Hassanie nic ci nie grozi… – oznajmiła Taslima, gładząc ją po kasztanowych włosach. – Mój mąż obroni nas wszystkie.
Absurdalność owych słów współgrała z tonem, jakim zostały wypowiedziane – bezkrytycznego uwielbienia wobec księcia kupców. Jakby jasnowłosa mówiła o bóstwie, nie o człowieku, w dodatku tak niegodziwym. Zielonooka przypomniała sobie ciśnięte na ulicę zwłoki jednej z branek, szloch czterech innych, pohańbionych na wozie. A także skwapliwość, z jaką Hassan wyliczył swoje szkody i zażądał od satrapy zadośćuczynienia w srebrze. Ze wstrętu aż się wzdrygnęła. Na szczęście tamta uznała to po prostu za drżenie przerażonej kobiety i jeszcze mocniej przygarnęła ją do siebie.
– Zamierzałam przegadać z tobą całą noc – oznajmiła po dłuższej chwili, wypuszczając Mnesarete z objęć. – Wysłuchać wszystkich wieści z Hellady, które przynosisz… Z tym jednak musimy poczekać. Zarządca haremu właśnie przekazał mi, bym tego wieczora spodziewała się odwiedzin męża. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się za nim stęskniłam!
A zatem mnie okłamał, pomyślała dziewczyna z Argos. Wtedy w lektyce, gdy zadowalała go ustami, rzekł: „spraw się szybko… w nocy przyjdzie czas na dłuższe igraszki…” Teraz jednak wybrał swoją żonę. Kto wie, może on również stęsknił się za Taslimą. Ze wszystkich krzywd, jakie jej wyrządził, tej jednej nie zamierzała mieć mu za złe. Wcale nie tęskniła bowiem za dotykiem księcia kupców.
– Czas bym przygotowała się dla niego – mówiła dalej jasnowłosa. – Chodź, usłużysz mi w kąpieli. Będziemy miały sposobność, by zamienić jeszcze kilka słów. Naprawdę brakowało mi ojczystej mowy…
* * *
Znaną już Mnesarete łaźnię jasno oświetlały teraz umieszczone w wystających ze ścian obejmach pochodnie. Przy wejściach straż pełnili eunuchowie, którym przykazano zapewnić żonie ich pana prywatność podczas ablucji. Taslima mogła więc cieszyć się kąpielą jedynie w towarzystwie swej osobistej służebnicy. Nie przyszła tu w wykwintnej sukni, w której wystąpiła w ogrodzie, lecz w tunice o znacznie prostszym kroju, choć uszytej z najprzedniejszego lnu. Dziewczyna z Argos najpierw rozdziała swoją panią, a potem zrzuciła własną szatę. Razem weszły do basenu z ciepłą wodą. Na brzegu ktoś zostawił mydło. Tym razem nie to pospolite, babilońskie, lecz znacznie droższe, fenickie, z olejku cyprysowego.
Blondynka najpierw skierowała się w najgłębsze miejsce basenu i zanurzyła po szyję, podczas gdy dziewczyna z Argos przytrzymywała jej włosy tak, by nie zmokły. Następnie przeszły na płyciznę, gdzie woda sięgała im jedynie do połowy ud. Mnesarete sięgnęła po mydło. Pierwszy raz obmywała ciało drugiej kobiety. Przedtem to ona miała niewolnice, które usługiwały jej w kąpieli. Teraz, chcąc nie chcąc, musiała je naśladować. Najpierw namydliła plecy i pośladki swojej pani, nie omijając również miejsca między nimi.
– Zazdroszczę ci, że przez ten miesiąc towarzyszyłaś mu w podróży – oznajmiła nagle Taslima. – Domyślam się, że to był trudny marsz… lecz mimo to chciałabym dzielić z nim te wszystkie niewygody.
Niewygody! Zielonooka o mały włos nie prychnęła głośno. Hassan większą część drogi przebył w wygodnej lektyce, dość przestronnej, by pomieścić całe jego sadło.
– Przez ten czas niewiele mu towarzyszyłam – odparła zgodnie z prawdą. – Zwykle jechałam na wozie wśród innych branek.
Skończywszy z grzbietem swojej pani, uniosła najpierw jedną, a potem drugą rękę, by dokładnie wyszorować ją pod pachami. Wreszcie obeszła blondynkę i stanęła przed nią. Dopiero teraz, w blasku licznych pochodni mogła dobrze przyjrzeć się jej obliczu. Piąta żona mogła być jej rówieśniczką, z pewnością nie dzieliły ich więcej niż dwa lata. Szczupła twarz o klasycznych rysach, jakby spod dłuta Fidiasza. Duże i pięknie obramowane brwiami oczy – jasne, lecz w tym świetle trudno było ocenić, czy szare, czy błękitne – równy nos, pełne usta, wąski podbródek. Nie przyglądała się jej długo, by nie być posądzoną o arogancję, spuściła więc wzrok i zabrała się za mydlenie szyi, dekoltu oraz piersi, godnych z kolei Praksytelesa, nieprzesadnie bujnych, lecz o idealnym wprost kształcie. Pocierając je dłońmi poczuła, że sutki Taslimy zdążyły już stwardnieć. Może od jej wcześniejszego dotyku, a może za sprawą zbliżającej się schadzki z mężem.
– Powiedz, jak często brał cię do łoża?
Czyżby usłyszała w głosie piątej żony coś na kształt ekscytacji?
Nie były to chwile, do których pragnęła wracać – zarówno spółkowania ze spasionym Arabem, jak i chłost, które następowały potem. Nim udzieliła odpowiedzi, wspomniała, jak o księciu kupców wyrażał się Beltheshazzar.
– Prześwietny pan… trzy razy zaszczycił mnie wezwaniem. Nie byłam jednak jedyną, która umilała mu noce.
– Czasem zastanawiam się, skąd on bierze tyle sił – szczebiotała dalej Taslima. – W naszej ojczystej Helladzie mężom wystarcza jedna żona. Ale nie Hassanowi… Nawet we trzy nie dałybyśmy rady ugasić płonącego w nim ognia!
Mnesarete o mały włos nie parsknęła pełnym goryczy śmiechem. Nie mogła zdecydować, czy jasnowłosa jest aż tak naiwną idiotką, czy też opuściła Helladę w wieku zbyt młodym, by poznać prawdziwą naturę tamtejszych mężczyzn. Gdyby spotkała na swej drodze Kassandra z Ajgaj, ten prędko pozbawiłby ją złudzeń co do ich stałości i umiarkowania.
Kiedy i posągowy biust pokrył się pianą, ręce dziewczyny z Argos zsunęły się na brzuch. Namydliła go powolnymi, okrężnymi ruchami, następnie sięgnęła między uda swej pani.
– Zresztą, on już prawie nie odwiedza sypialni Zumurrud. Może tylko raz w roku, dla zachowania pozorów. A tylko z trzecią żoną, Dżamilą, na pewno byśmy nie podołały… Och!
Dotyk w tym miejscu podziałał na Taslimę niezwykle intensywnie. Zachwiała się na nogach, a potem skuliła, jakby po uderzeniu w żołądek. Zdumiona niewolnica odsunęła dłoń od jej krocza i w ostatniej chwili podtrzymała blondynkę przed upadkiem twarzą do wody.
– Wybacz, pani… nie miałam pojęcia, że jesteś w tym miejscu tak wrażliwa!
Teraz wróciły do niej słowa wypowiedziane przez Hassana jeszcze nad brzegami Tygrysu: „Przypominasz mi Taslimę, najmłodszą z moich żon. Jestem ciekaw, czy potrafisz być równie namiętna…” Więc o to chodziło staremu satyrowi! Przy takiej podatności na erotyczne bodźce, nawet on był w stanie wprowadzić ją w stan euforii. A że z zielonooką nie poszło mu równie łatwo… po prostu nie mógł puścić takiej zniewagi płazem. To dlatego bicz Burhana tak boleśnie naznaczył plecy Mnesarete.
Dokładnie spłukała na wpół bezwładne ciało jasnowłosej z mydlin i wyprowadziła ją z basenu. Posadziła na kamiennej ławie, po czym dokładnie wytarła przygotowanymi tam ręcznikami.
– Skąd miałaś wiedzieć? – odparła tamta, gdy już ochłonęła nieco po przeżytej właśnie rozkoszy. Choć głos wciąż jej lekko drżał, posłała osobistej służce nieco zawstydzony uśmiech. – Miałam wielkie szczęście, prosząc Zumurrud właśnie o ciebie!
* * *
Kiedy wróciły do komnat piątej żony, dziewczyna z Argos namaściła jej ciało oraz włosy wonnymi olejkami, przyciemniła oczy węglem, usta zaś podkreśliła egipską szminką. Później pomogła swojej pani przywdziać jeszcze jedną szatę, tym razem uszytą z białego jedwabiu tak delikatnego, że zdawał się półprzezroczysty. W niej właśnie, a także w złotych bransoletach na przedramionach, miała oczekiwać nadejścia Hassana.
Taslima była w bardzo dobrym nastroju, może tylko nieco stremowana przed spotkaniem z mężem, którego nie widziała już od dłuższego czasu. Zaprosiła osobistą służkę do zajęcia miejsca obok niej na wielkim łożu i dla odprężenia jęła wypytywać o najnowsze wydarzenia w Helladzie. Interesowało ją wszystko – od obrządków na cześć Afrodyty w Koryncie, przez słynne igrzyska istmijskie i wojnę Macedonii ze Spartą, aż po proces oskarżonej o obrazę bogów Fryne w Atenach. Mnesarete odpowiadała tak wyczerpująco, jak potrafiła, posiłkując się relacjami zasłyszanymi od Kassandra, Gelona, Argyrosa, a nawet plotkami, które z agory przynosiły jej ówczesne niewolnice. Jednocześnie przez cały czas biła się z myślami, czy mimo ostrzeżeń Beltheshazzara spróbować wyciągnąć coś od jasnowłosej. W końcu zdobyła się na odwagę.
– Wybacz, pani, nurtującą mnie ciekawość. Nie mogę jednak czegoś pojąć. – Spojrzała w sarnie oczy Taslimy, a ich przychylny wyraz skłonił ją, by kontynuować: – Dostojna Zumurrud jest pierwszą żoną prześwietnego pana. Dżamila jest trzecią, ty zaś piątą. Gdzie zatem są druga i czwarta?
Pogodna dotąd blondynka nagle spoważniała.
– Mamy dziś taki radosny wieczór, Nasrin. Nie rujnujmy go opowieściami o dawnych tragediach.
Nie rzekła już nic więcej o tej sprawie, a pozostałe tematy też jakoś się wyczerpały. Wkrótce obie umilkły i trwały tak w ciszy, w oczekiwaniu na nadejście męża jednej i surowego właściciela drugiej.
* * *
Wpierw w przedpokoju rozległy się kroki, a zaraz potem otwór wejściowy sypialni wypełniła sylwetka… nienależąca jednak do rosłego Hassana, lecz do znacznie bardziej przysadzistego zarządcy haremu.
– Proszę o wybaczenie, szlachetna Taslimo… – Pragnąc przypodobać się piątej żonie, posługiwał się jej ojczystym językiem, przez co i Mnesarete mogła go zrozumieć. – Prześwietny pan wciąż podejmuje ucztą satrapę Mazeusa. Wygląda na to, że biesiada potrwa jeszcze długo. Dlatego też, w swej niezmierzonej troskliwości, przesyła ci przez tego oto niegodnego sługę – w tym miejscu położył lśniące od pierścieni dłonie na swej szerokiej piersi – dyspozycję, byś nie traciła snu i dłużej nań nie czekała. Zapewnia również o swej niesłabnącej miłości dla ciebie i obiecuje, że odwiedzi twą łożnicę w innym, bardziej sprzyjającym terminie.
Podczas owej przemowy zielonooka nie patrzyła na rzezańca. Zamiast tego obserwowała zmiany, jakie zachodziły na twarzy Taslimy. Po kolei odmalowywały się na niej zaskoczenie, poczucie zawodu, ból… Czy to możliwe, że ta młoda, świeża, piękna niczym poranek dziewczyna naprawdę kochała kogoś tak obmierzłego jak Hassan? Kiedy zarządca wreszcie umilkł, jasnowłosa zwlekała parę chwil z odpowiedzią, jakby zbierała siły i determinację, by jej udzielić.
– Dziękuję mojemu prześwietnemu mężowi za troskę – odparła w końcu bezbarwnym tonem. – Gdyby nie przesłał mi tej wiadomości, do białego świtu wyglądałabym jego nadejścia. Życzę mu powodzenia w negocjacjach z satrapą i zapewniam o gorących uczuciach, jakie wobec niego żywię. Przekaż mu to co do słowa, Beltheshazzarze.
– Zgodnie z życzeniem, szlachetna pani. Dobrej nocy.
Eunuch pokłonił się i odszedł. Dopiero gdy jego kroki ucichły w przedpokoju, w oczach piątej żony zalśniła wilgoć.
– Nie widziałam go od trzech miesięcy – wyrzuciła z siebie. – Wiem, ile obowiązków spoczywa na jego barkach. Miałam jednak nadzieję, że po tak długiej rozłące zechce się ze mną zobaczyć…
Już nie próbowała tamować przepełniającego ją żalu. Łzy pociekły swobodnie po policzkach, niszcząc świeżo nałożony makijaż. Pochyliła głowę, a jej ciałem wstrząsnął rodzący się w piersi szloch. Mnesarete przyglądała się jej z rosnącym zrozumieniem. Wszystko wskazywało na to, że uczucia Taslimy w istocie były gorące i szczere… tak jak głębokie było teraz jej rozczarowanie.
Nagle, w przebłysku geniuszu, bez wątpienia zesłanego przez przychylną jej zawsze Afrodytę, dziewczyna z Argos pojęła, co winna uczynić. Zbliżyła się na posłaniu do łkającej, ujęła jej twarz w obie dłonie, a potem nachyliła ku niej swoją. Na tyle powoli, by dać tamtej możliwość sprzeciwu, choć przecież była pewna, że go nie usłyszy. Ich spojrzenia się spotkały. Wielkie oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, lecz nie zapłonął w nich ogień gniewu.
Mnesarete jęła scałowywać łzy z policzków Taslimy. Czyniła to powoli, z cierpliwością, pozwalając każdemu gestowi i każdej pieszczocie wybrzmieć w pełnej rozciągłości. Nigdzie się nie spieszyła. Miały wszak całą noc, podarowaną im przez nadspodziewanie hojnego księcia kupców. Zacznie od ukojenia szlochu i żalu, a potem ofiaruje jasnowłosej swoją bliskość w miejsce tej, której jej odmówiono. Nie wiedziała wprawdzie, czy już tej nocy zostaną kochankami, lecz była to przecież tylko kwestia czasu. Młoda, zaniedbywana żona nie zdoła długo opierać się jej wyrachowanym zalotom. Poznawszy zaś tajemnicę swojej pani, czuła pewność, że zdoła ją wznieść na same wyżyny ekstazy. Zaskarbiając sobie jej przychylność, lojalność, a w końcu… posłuszeństwo.
Dziś jestem twoją niewolnicą, Taslimo, myślała, obsypując pocałunkami policzki, powieki, nos i podbródek jasnowłosej, smakując soli jej łez. Lecz wkrótce to ja zawładnę tobą. A będzie to dopiero pierwsze z moich zwycięstw…
Kiedy dotarła do ust blondynki, te rozchyliły się lekko, jakby na wpół świadomie. Powodowane raczej instynktem niźli wolą. Mnesarete nie wahała się już ani chwili. Ucałowała pełne wargi Taslimy, musnęła je językiem, dając posmakować zapowiedzi przyszłych rozkoszy.
Co czekało u kresu drogi, na którą właśnie wkroczyła? Ranga pierwszej żony, gdy już rozprawi się ze wszystkimi rywalkami? Wolność i triumfalny powrót do Hellady? A może zemsta na krzywdzicielach – zarówno na księciu kupców, jak i na Kassandrze z Ajgaj? Sama jeszcze tego nie wiedziała. Czuła jednak doniosłość owej chwili i dziękowała Zrodzonej z Piany za to, że nie porzuciła najwierniejszej ze swych czcicielek.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Blog Comments
Megas Alexandros
2025-06-26 at 20:03
Dobry wieczór,
mam dziś przyjemność zaprezentować Wam kolejny rozdział przygód Mnesarete, o której losy niektórzy Czytelnicy zaczęli się już niepokoić. Jak więc widzicie – zielonooka ma się dobrze, a możliwe, że wkrótce będzie się miała jeszcze lepiej.
Jak zawsze serdeczne podziękowania należą się mojej Korektorce, Arei Athene, która otrzymała mój tekst na ostatnią chwilę i skorygowała go w ekspresowym tempie. Tak więc, Ateno, czapkę z głowy zrywam i podłogę piórem zamiatam.
A teraz zapraszam do lektury, w nadziei, że przypadnie Wam do gustu.
Pozdrawiam
M.A.
Vee
2025-06-26 at 22:28
Megasie, na ogół nie przepadam za historycznymi klimatami. Twoje opowieści kojarzę głównie z opisami, którymi mogę się potem zainspirować i głównie po to przychodzę, toteż nie przeszkadzało mi, że nie znam poprzednich dwóch części. Tym razem jednak historia mnie wciągnęła. Opisujesz czasy zgoła odmienne od obecnych i używasz do tego stosownego języka. Nie ma tu może dynamicznej akcji, raczej zbiór statycznych scen, a jednak fajnie pchasz tę historię do przodu. Zaintrygowało mnie, że Mnesarete dostała po plecach za, jak mniemam, zbyt mały entuzjazm wobec swojego pana. Ciekawie zapowiada się także jej relacja z piątą żoną i innymi ludźmi w pałacu!
Megas Alexandros
2025-06-27 at 22:36
Dobry wieczór, Vee!
Cieszę się, że zdecydowałaś się przeczytać jednej z moich prac, zachęcam do prześledzenia którejś w całości – np. Korynckich Nocy lub Melijskiej Idylli – w przeciwieństwie do dłuższych cykli stanowią krótką, zamkniętą całość (choć oczywiście powiązaną z innymi moimi tekstami – podobnie jak w Veersum, w mojej interpretacji śródziemnomorskiego IV wieku p.n.e. wszystko prędzej czy później łączy się ze wszystkim).
Co do braku dynamicznej akcji – owszem, Babilońska niedola, która skupia się na postaci Mnesarete nie jest zbyt dynamiczna – choć i tutaj w rozdziale II opisane są krwawe zamieszki w Babilonie, stłumione przez arabskich jeźdźców Hassana. Jeśli szukasz bardziej wypełnionych akcją fabuł, znajdziesz je w Opowieści helleńskiej (szczególnie Kassandra i Demetriusza) oraz Perskiej Odysei. Tak nie zabraknie Ci pościgów, zasadzek, pojedynków, skrytobójstw, a nawet walnych bitew.
Tak, nowy właściciel Mnesarete, Hassan, postanowił wcześnie złamać jej opór. Dlatego z początku traktował ją z dużą brutalnością. Jak będzie teraz, gdy trafiła do haremu, gdzie książę kupców może przebierać w dziewczętach – to się jeszcze okaże.
Pozdrawiam
M.A.
Marek
2025-06-27 at 18:27
Dzięki! Jak zwykle cudowne pełne szczegółów. Myślę że tak miło w tym haremie jednak nie będzie… ale przekonamy się. Nie mogę doczekać się dalszych odcinków…
Megas Alexandros
2025-06-27 at 22:47
Witaj, Marku!
Słusznie domyślasz się, że Mnesarete popadła w nadmierny optymizm co do swoich szans w haremie. Dopiero zaczyna poznawać ten mikroświat i jego tajemnice, jeszcze nawet nie zidentyfikowała głównych przeciwniczek. Uwiedzenie Taslimy, nawet jeśli jej się powiedzie, będzie dopiero pierwszym krokiem. W końcu pozycja piątej żony również nie jest zbyt wysoka – nie była nawet w stanie ochronić swej poprzedniej służki przed sprezentowaniem satrapie Mazeusowi.
Przed zielonooką zatem daleka droga nim chociaż zbliży się do swych ambitnych celów. Czy jej się uda? Zobaczymy!
Pozdrawiam
M.A.
Tomp
2025-06-27 at 23:57
Ciekawe są te stosunki w babilońskim haremie. Ja znam tylko harem sułtana tureckiego. Tam rządziła matka sułtana, a wszystkie żony i odaliski (oraz eunuchowie) były od niej zależne. Odaliska nikomu nie służyła. Każda miała wlasną pensję i z niej utrzymywala służące (jeśli było ją stać), a te nie były własnością ani sułtana ani jego matki, więc nie mógł ich nikomu darować. Zwykle były to wolne kobiety, na ogół muzułmanki. Skądinąd służące nie były w ogóle przedmiotem jego zainteresowania, bo ich nie widywał. Skąd masz swoje dane o tych zamierzchłych czasach i haremowych zwyczajach w zapomnianych kulturach?
Megas Alexandros
2025-06-28 at 00:35
Witaj, Tompie,
harem Hassana nie jest oparty na jakichś babilońskich zwyczajach – on sam pochodzi z arabskiego królestwa Saby, istniejącego między 1000 a ok 275 r. p.n.e. w dzisiejszym Jemenie. Do Babilonu przybył w interesach będąc już dorosłym, w pełni ukształtowanym kulturowo mężczyzną. Choć pałac wniósł sobie w stylu lokalnym (by wkupić się w łaski miejscowych elit), to wnętrze wypełnił zwyczajami przywiezionymi z południowych pustyń.
Źródła historyczne odnośnie obyczajów w przedislamskich (i przechrześcijańskich) królestwach arabskich są nad wyraz skąpe. Wiemy jednak, że Arabowie w tamtych wiekach uprawiali poligamię. I że status kobiet w ich społeczeństwach był tak niski, że triumf islamu tak naprawdę bardzo poprawił ich sytuację społeczną i prawną.
Uznałem, że harem Hassana byłby mniej sformalizowany niż harem sułtana tureckiego, który tak naprawdę stanowił ważny element systemu władzy (a poza tym wytworzył się w wyniku trwającej setki lat ewolucji nakładających się na siebie obyczajów arabskich, perskich i tureckich). Pensje wypłacane poszczególnym żonom czy konkubinom byłyby raczej nie na miejscu w czasach, gdy kobietom w ogóle nie przyznawano prawa do samodzielnie dzierżonej własności.
Matka nie może rządzić w haremie Hassana, bo prawdopodobnie już nie żyje – on sam jest po 50-tce. Dlatego tę rolę powierzyłem pierwszej żonie, wszechwładnej w obrębie haremowego skrzydła pałacu Zumurrud. W kolejnych rozdziałach Czytelnicy dowiedzą się o niej więcej. Na razie podałem tylko fakt, że pochodzi z arabskiego plemienia Ghassanidów, tego samego, z którego rekrutują się przyboczni Hassana.
Pozdrawiam
M.A.
P.S. Co do sułtańskich haremów, istniało sporo wyjątków od „Zwykle były to wolne kobiety, na ogół muzułmanki”. W ogóle mówiąc o haremie, warto wspomnieć, jaką epokę historyczną ma się na myśli. Zupełnie inne obyczaje panowały w XIX, a inne w XVI wieku.
Np. za Sulejmana Wspaniałego obyczaje były zupełnie inne niż te opisane przez Ciebie. Rokselana trafiła do haremu jako niewolnica porwana z Rusi przez tatarów. Sułtan nie tylko uczynił ją wolną, ale i poślubił, co było zerwaniem z wcześniejszą tradycją, zgodnie z którą sułtanowie albo poślubiali cudzoziemskie członkinie wysokich rodów, albo nie żenili się w ogóle i płodzili następców tronu z niewolnicami w haremie.
Tomp
2025-06-28 at 02:20
Miałem na myśli, ze służące odalisek były „zwykle wolnymi muzułmankami”. A matki sułtanów zwykle dłużej żyły niż do pięćdziesiątki, bo jednak odcisnęły swe piętna na państwie, kulturze, architekturze Stambułu i polityce. Odaliski były niewolne (chyba zawsze), ale od ich umiejętności (i płodności) zależała ich pozycja w haremie. A jeśli jej syn został sułtanem, wcale nie musiała być żoną, by być Valide Sultan, trzecią osobą w państwie. W haremie sułtana nie żona była drugą po matce, a matka pierworodnego syna, choćby niewolna.
Megas Alexandros
2025-06-28 at 22:00
Tompie,
skoro Hassan jest po pięćdziesiątce, to jego matka żeby kierować haremem musiałaby mieć ok. siedemdziesiątki. W tamtych czasach niewiele kobiet dożywało takiego wieku, biorąc pod uwagę ogólne komplikacje związane z licznymi ciążami, które przechodziły w ciągu życia, niski poziom medycyny i higieny. Nawiasem mówiąc, mężczyźni też rzadko osiągali siedemdziesiątkę, choć tu czynnikiem był gwałtowny zgon od miecza, strzały czy włóczni. No i obie płcie przerzedzały regularne epidemie oraz klęski głodu. No, przynajmniej tych rodzina Hassana raczej nie zaznała, ale wszystkich pozostałych nieszczęść – jak najbardziej.
Tak więc matki Hassana nie poznamy, za to jego dwóch synów zrodzonych z Zumurrud – jak najbardziej.
Pozdrawiam
M.A.
Nefer
2025-06-28 at 09:15
Rozdział krótki i może statyczny jeśli chodzi o fabułę jako taką, sprawia jednak wrażenie rozstawiania figur w partii szachów. Z tego wszystkiego z pewnościa coś wyniknie. A przede wszystkim, znajdujemy tu mnóstwo pięknie oddanej zmysłowości. Cóż, harem potrafił mieć swoje uroki… dla właściciela. Który jednak musiał bardzo uważać, by nie utracić nad nim kontroli, a bywało, że również władzy i zycia. Pozdrawiam w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
Megas Alexandros
2025-06-28 at 22:09
Witaj Neferze!
W istocie, ten rozdział służy rozstawianiu figur po szachownicy. No i zarysowaniu pewnych tajemnic, których rozwiązanie zajmie Mnesarete pewien czas. Przede wszystkim jednak zielonooka przestaje być bohaterką kompletnie pasywną, jak w rozdziale 2 i sporej części 1, przechodzi do działania. Postanawia zawalczyć o swoją pozycję, zacząć zmagać się z przeciwnościami losu. Czyni to, choć jeszcze nie zna rozkładu sił w haremie i nie do końca uświadamia sobie, kto będzie tu dla niej naprawdę groźny.
Co do Hassana, ponieważ nie sprawuje formalnej władzy politycznej (raczej ma w kieszeni tych, którzy sprawują), jego harem nie stanowi istotnej politycznie instytucji. Interesy natomiast książę kupców prowadzi przy pomocy swoich synów (niebawem się w tej opowieści pojawią) oraz najważniejszych partnerów handlowych, spośród których paru jest jego teściami. Same żony nie mają więc realnego wpływu na jego decyzje. Ich ambicje ukierunkowane są raczej do wewnątrz haremu, a nie poza jego mury.
Pozdrawiam
M.A.