TRYB CZYTELNICZY
6 min. czytania

Charlie Marshall, „Let There Be More Light”, CC BY 2.0

– Kurwa… Ja mam jakiś zastój artystyczny… Nic mi porządnie nie wychodzi…

– Nie możesz pisać? Rób notatki, spisuj pomysły, konteksty, wspomnienia, marzenia, fantazje, niezobowiązująco, a kiedyś… samo pójdzie. Nic na siłę.

– Próbowałam zdjęcia robić, masakra… A co do pisania… tylko w pociągu ostatnio mogę cokolwiek z siebie wykrzesać.

– Ale zdjęcie cipki mogłabyś przesłać!

– Zobaczysz sobie na żywo.

– Takiej przed, w trakcie pieszczenia i takiej po. Chodzi o swego rodzaju wyuzdanie i ekshibicjonizm. Specjalnie dla mnie.

– I niby jak ja mam to sama zrobić… Ech…

– Aparat między uda, obiektyw nacelujesz…

– Ech… Idę po statyw…

– Grzeczna dziewczynka…

Poszłam po statyw i rozstawiłam go naprzeciw krzesła. Próbowałam wcześniej robić sesję zdjęciową, ale mi nie wychodziło. Robienie zdjęć samej sobie wymaga dużo czasu i jeszcze więcej cierpliwości. Ja nie posiadam ani jednego, ani drugiego. Na dodatek za cholerę nie mogłam wymyślić dobrej kompozycji… Kompletny zastój twórczy we wszystkich możliwych dziedzinach. Powoli Zaczynał mnie trafiać szlag.

Sesja specjalnie dla Niego. Już druga. Kilka zdjęć dostał wcześniej, niektóre nawet dobrze wyszły. Pierwszy raz aparat zobaczył mnie w samej bieliźnie… a nawet bez niej. Obiecałam Mu, że jak sobie kupię pończochy i przywiozę statyw, to wyślę mu fotki. Miały być właściwe tylko pończochy, ale… Jak szaleć, to szaleć, co mi tam. W końcu i tak chcę, żeby kiedyś zobaczył mnie nagą… i nie tylko zobaczył. Niech wie, co mu mam do zaoferowania. Przynajmniej nie będzie się spodziewał figury top modelki. Tak powstała moja pierwsza rozbierana sesja zdjęciowa… Dzisiaj chciałam powtórzyć zabawę, odblokować się trochę, przełamać ten pieprzony impas. Pomyślałam, że jak zamienię laptopa na aparat, słowo na obraz, to może coś ruszy. Guzik. Włożyłam jednak pończochy, czerwoną bieliznę, sukienkę i szpilki. Kozaczki. Moje ulubione…

Z robienia zdjęć wyszły nici, więc poszłam się wyżalić. A komu w tej materii mogę się wyżalić jak nie Jemu? No i wpadł na ten pomysł… Zdjęcia mojej cipki… Kolejne tabu, kolejna granica, którą przy nim przekraczam. Którą przekraczam dla Niego. Nikt jeszcze nie widział mnie tak wyeksponowanej, poza oczywiście moim mężem, a i on raczej po ciemku. Przez Niego też zaczęłam golić się na „bułeczkę”, zazwyczaj zostawiałam sobie jakieś niewielkie owłosienie łonowe, bo bez tego czułam się kompletnie naga… Mężowi to nigdy nie przeszkadzało, ale On kiedyś mimochodem rzucił, że tego nie lubi. Siedzę więc teraz na krześle, w samych pończochach (kiedyś powiedział, że pończochy to taki jego mały fetysz) z jedną nogą opartą o sąsiednie krzesło, a drugą opuszczoną na podłogę. Z okiem aparatu wycelowanym w moją nagą do bólu kobiecość, która przez całą tę sytuację zaczyna być wilgotna.

– I weź jakiś obły przedmiot… by nawilżyć i spulchnić odpowiednio…

– Hmm… Nie posiadam zabawek, więc z tym będzie ciężko.

– Rozejrzyj się wokół. Korektor, klej w okrągłej tubie, pojemnik z plussszem, ogórek szklarniowy, słuchawka telefonu, świeca…

– Jakiś Ty pomysłowy…

– Rozglądam się po prostu. Do dzieła, wyuzdana dziewczynko

Do dzieła. Łatwo Ci mówić… prycham w myślach i zaczynam się rozglądać po pokoju. Obły przedmiot… Świeczka… Zwykła stołowa, czerwona świeczka, stojąca prowokująco na pianinie, w szklanym świeczniku ozdobionym bursztynem oprawionym w srebro. Biorę ją w lekko drżącą dłoń, ustawiam aparat na tryb auto i samowyzwalacz. Dziesięć sekund od naciśnięcia przycisku do magicznego klik.

Zawsze lubiłam dźwięk migawki, nie cyknięcie cyfrówki, ale właśnie stare, dobre,  mechaniczne ‘klik’ lustrzanki. Żadna elektroniczna imitacja tego nie zastąpi. Pik, pik, pik, piiiiii i klik. Jest. Pierwsze zdjęcie. Krytyczne spojrzenie. Ok. Może być. Ustawienie jest w porządku, ostrość dobra, kadr też ujdzie, zresztą to akurat można poprawić już na komputerze. Lekka korekta zoomu i do dzieła. Klik, klik, klik. Kolejne zdjęcia zapisują się na 10.2-megapikselowej matrycy CCD…

Przed, po i w trakcie… Jak chce, to będzie miał. Kolejny rzut oka na wyświetlacz, kolejna korekta zoomu. Chcę, żeby w kadr weszły pończochy. Chcę, żeby wiedział, że mam je na sobie specjalnie dla Niego. Czarne, ze srebrnymi kokardkami. Kuszące… Klik. Może być. Zbliżenie jest w sam raz. Matryca jest dobra, więc widać każdy szczegół, łącznie z pieprzykiem na udzie i lekkim podrażnieniem na wzgórku łonowym. Efekt połączenia mojej wrażliwej jak cholera skóry i maszynki do golenia. Nawet z żelem for sensitive skin i kremem łagodzącym…

– Cholera… jeszcze się nie zaczęłam pieścić, a już płynę…

– Rób zdjęcia. Postaraj się pokazać smużki śluzu między palcami.

Zaczynam się dotykać. Powoli, tak jak lubię. Delikatnie muskam płatki, co chwila przerywając pieszczoty, żeby sięgnąć do guzika aparatu. Klik. Pierwszy delikatny dreszcz. Muszę iść do łazienki po ręcznik, bo za chwilę poplamię obite pluszem krzesło. Klik. Cichy jęk, kiedy palce pierwszy raz trącają łechtaczkę. Klik. Palec lekko zagłębia się we wnętrzu. Smużki śluzu między palcami. Klik. Rozprowadzam je po płatkach. Zaczyna mi być na prawdę błogo. Na ręczniku pojawia się wilgotny ślad. Klik. Wprawnymi ruchami masuję łechtaczkę, rozchylam płatki, ukazując wilgotne wnętrze. Klik.

Czas na świeczkę… To głupie. Czuję się jak napalona małolata, ale w końcu robię to, tylko dlatego, że On tego ode mnie chce. To kolejna rzecz, jaką we mnie złamał. Nigdy nie masturbowałam się inaczej jak tylko palcami, względnie na kołderce. Sposoby znane chyba wszystkim kobietom, czy raczej dziewczynom. Poza mężowskim penisem nigdy nic nie spenetrowało mojego wnętrza. Żadnych wibratorów, żadnych świeczek, czy czegokolwiek innego. Nawet w czasach nastoletniej fascynacji własną seksualnością. Klik. Obły kształt zanurza się bez problemuw mokre, gotowe na jego przyjęcie wnętrze. Palce tańczą szaleńczy taniec. Przyszczypują delikatnie wargi, masują łechtaczkę, drażnią ją. Klik. Druga dłoń rytmicznie wsuwa i wysuwa… świeczkę. Kurwa! To poniżające! Ale jednocześnie jakie przyjemne… Jeszcze… Więcej, szybciej, mocniej. Klik. Chcę więcej. Świeczka jest za cienka. Rozglądam się po pokoju. Szisza… Nutka perwersji… Wąż od sziszy ląduje w mojej dłoni, a za moment praktycznie cały jego ustnik zanurza się w środku. Klik. Kurwa… robię sobie dobrze ustnikiem sziszy… Zaczynam się śmiać, ale rozkosz jaką przy tym odczuwam tłumi chichot, zmieniając go w cichy jęk. To wszystko jest pojebane. Klik. Zmieniam pozycję. Na moment siadam na podłodze. Drewniany kształt oblepiony sokami wsuwam sobie do ust. Klik. Pieszczę go tak, jakby to był penis. Jego penis. Zapach kokosowego tytoniu, słodki smak ustnika i smak mojej wilgoci mieszają się teraz na języku. Piorunująca mieszanka… Zlizuję lepkość z chropowatej powierzchni.

– Mrrr. Uwielbiam swój smak…

– A ja uwielbiam Twoją głowę.

Łechtaczka nabrzmiewa, czuję że jestem na granicy. Oddech staje się urywany. Z gardła wydobywa się jęk. Kurwa… Klik. Zaczynam sobie wyobrażać, że to On, że to jego sztywny członek wbija się w moją cipkę, że pieprzy mnie z dziką namiętnością. Czuję go w sobie. Wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Zapach tytoniu zamienia się w Jego zapach. Lekka, słodka nuta żelu pod prysznic, nieco przytłumiona ostrzejszą wonią papierosów. Czerwone Marlboro. Czuję to… Jego dłoń zaczyna pieścić pierś. Ściska ją mocno, do bólu. Szczypie wrażliwy sutek. Chciałabym, żeby wziął go do ust, przygryzł lekko, a potem przesunął po nim językiem…

– Jesteś teraz w pracy?

– Tak.

– Kurwa…

– Chciałabyś dojść słysząc mój głos?

– Znasz moją głowę…

Puszczam muzykę. To specjalny kawałek. Poznałam go właśnie dzięki niemu i już zawsze będzie dla mnie afrodyzjakiem. Zawsze też będzie mi się kojarzył z Nim. Klik. Wyobraźnia znowu podsuwa wyuzdany obraz. On stoi przede mną. Trzyma mnie za biodra i posuwa w szaleńczym tempie. Nie mam siły robić kolejnych zdjęć, ale przecież On właśnie tego chce. Wyciągam rękę i naciskam guzik. Klik. Jego ciało porusza się rytmicznie, a sztywny penis wsuwa się i wysuwa ze mnie. Jądra obijają mi się o tyłek a on rżnie mnie jak swoją… sukę… Klik. Mięśnie zaciskają się na członku. Nie kontroluję się. Nogą o mały włos nie zawadzam o statyw. Nagły dreszcz przeszywa moje ciało. Świat wiruje. Orgazm, jakiego nie miałam już dawno. Urywany oddech, głośny jęk rozdzierający powietrze, zagłuszający obłędną melodię skrzypiec. Chwila na dojście do siebie. Drżąca ręka sięga do aparatu. Klik. Chwilę głaszczę zmaltretowaną muszelkę. Klik. Czas na „po”. Klik. Nie mam siły żeby znów sięgnąć po aparat.

Wstaję. Nogi mam jak z waty, uginają się pode mną. Zakładam spodnie. Dopiero po chwili zauważam, że nie założyłam pod nie majtek. Uśmiecham się pod nosem i kręcę głową z mieszaniną dezaprobaty i rozbawienia. Nie mam w zwyczaju nie zakładania bielizny… Opłukuje świeczkę i odkładam ją na miejsce. Ustnika od sziszy nie płuczę. I tak jest czysty, a jeśli nawet pozostał na nim mój zapach… Cóż, przy kolejnym użyciu będzie mi przypominał tę… sesję. Będzie małą nutką perwersji, zwłaszcza, że palić ją będę z mężem…

– …

– Skończyłaś?

– Aha…

– Było miło? Rób zdjęcia!

– Było… mam zrobione… Przed, w trakcie, po… Kurwa… Idę zapalić…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tags:
Blog Comments

Poprzednie opowiadanie marathy mi się podobało (z zastrzeżeniami) ale to jest słabe. Krótkie, bez pomysłu oraz dobrej puenty. Maksymalnie trójka.

W opowiadaniu jest z pewnością świeży pomysł, wydaje mi się jednak, że nie został on w pełni zrealizowany. Za mało wiemy o bohaterach, by się nimi przejmować.

Przez całe 80 procent treści zastanawiałem się nad tą rozmową — co to jest? Pierwsza opcja: jakiś chat. Druga… Nie było. Chodzi i komunikuje się… Co to może być?
Potem okazało się, że to rozmowa telefoniczna. On jest w pracy… Hmmm…
Trudne. Nie zostałem przekonany.
No i te zaimki dużą literą w narracji. Słabe.

Leave a Comment