
Pavel Kiselev (Photoport), „Gothic”, CC BY-NC-ND 3.0
Sobota z kochanką. Wszystko przygotowane. Wiedziałem, co będzie robić, jak będzie reagowała i kiedy będzie nam obojgu dobrze. Nie jestem zwolennikiem sprawiania bólu… niepotrzebnego bólu.
To miała być lekcja. Chciałem, żeby przełamała w sobie wzorzec, który zabrania mężczyźnie uderzyć kobietę i który zabrania kobiecie czerpać z tego satysfakcję. Chciałem, żeby zaakceptowała w sobie skłonność do przyjmowania bólu, żeby pogodziła się z kolejnym aspektem suczego „ja”. By zaakceptowała w sobie to, co do tej pory było tłumione i ukrywane. Ból. I fizyczna przemoc, na którą ona daje przyzwolenie, która kręci i która podnieca. Ból – bez względu na pretekst. Bez względu na to, czy miał być zasłużoną karą, czy też sprawiany był jako kaprys, realizacja zachcianki dominującego.
Sobotni poranek z kochanką – suką. Wstałem niespełna kwadrans przed umówionym spotkaniem – kłaniało się odsypianie strat związanych z nienormowanym czasem pracy. Szybki prysznic, jeszcze szybsze śniadanie. Rzut oka na zegarek. Jeszcze pięć minut. Usłyszałem warkot silnika na cichej o tej porze ulicy. Pod moim oknem zatrzymał się samochód. Zgodnie z zasadami – ani wcześniejszej, ani później – punktualnie o czasie. Spojrzałem przez zasłony. Siedziała w samochodzie i czekała.
„Grzeczna suka..” przeszło mi przez myśl.
Punktualnie o 8.30 dzwonek do drzwi. Wyszedłem po nią.
– Dzień dobry, panie… – Spuściła wzrok. Zarumienione podnieceniem policzki, przyspieszony oddech, pokaźnej wielkości piersi unoszące się w odrobinę za dużym dekolcie.
– Dzień dobry suniu. – Muśnięcie ustami policzka. Dłonią dotknąłem czoła, przesunąłem opuszkami palców po skórze. Zadrżała. Zapowiedziana wcześniej kara działała jak afrodyzjak i straszak w jednym. Całe jej ciało mówiło, jak bardzo się bała i jak bardzo była podniecona. Zobaczyłem zaskoczenie w jej oczach. Spodziewała się chyba, że będę gwałtowny i zagniewany od pierwszego momentu.
Zdjąłem z niej płaszcz, powiesiłem go na wieszaku, odebrałem od niej szalik. Spokojnie objąłem i przytuliłem. W oczach widziałem zaskoczenie i strach. Kolejny raz nie wiedziała, jak się zachować. Nie miała wypróbowanego sposobu, utartego schematu, jaki powinien zadziałać. Tyle razy rozmawialiśmy o tym, że oczekuję całkowitego oddania i zaufania, totalnej zależności. Bezmyślne wypełnianie narzuconych wzorców nie było ciekawe. Żadnych schematów. Chciałem, by ani przez moment nie miała możliwości poddania się rutynie.
Pocałowałem ją raz jeszcze; delikatnie – zupełnie inaczej niż zwykle. Zawsze na „dzień dobry” całowałem głęboko i mocno, zaborczo, brałem od pierwszych sekund jak dziwkę, jak swoją własność. Tym razem chciałem, by było zupełnie inaczej. Uśmiechnęła się, z początku niepewnie, a potem już kokieteryjnie. Delikatne muśnięcie na ustach, oddech na policzku. Uwielbiam kontrasty. Czuły dotyk, delikatny pocałunek i kilka sekund później ostry głos:
– Na kolana, suko!
Upadła na podłogę.
– Rozbieraj się!
Zrobiła to w pośpiechu. Znów zaskoczona, znów zagubiona, znów z niewiadomą. Ubrania lądowały w nieładzie na krześle. Kochanka już po chwili klęczała przede mną w samych butach. Poczułem uderzenie podniecenia. Od podbrzusza w górę do rąk i do twarzy rozlało się przyjemne łaskotanie. Wypięty tyłek, mokre wargi sromowe. Na kolanach weszła do pokoju. Nieziemskie stworzenie – piękna kobieta sprowadzona do poziomu podłogi. Ulegająca i czerpiąca z tej uległości podniecenie. Jej pupa zakręcała małe kółka przy każdym „kroku”. Noskami czarnych butów na wysokim obcasie rysowała parkiet.
– Tam z boku leży tekst dla ciebie.. przeczytaj i postaraj się zrozumieć – posłusznie skuliła się nad kartkami, kiedy ja wróciłem do porzuconej wczoraj wieczorem lektury.
Znad książki spoglądałem na kochankę, która raz po raz przebiegała wzrokiem kilkanaście linijek tekstu. Widziałem, jak drżą jej nogi, jak ciężko jest jej się skupić. Czytała pochylona i wyprężona w moją stronę. Tekst o masochizmie. Zaledwie wzmianka i wyliczenie możliwości, jakie daje. Podstawa teoretyczna do lekcji praktycznej.
– Przeczytałaś?
– Tak, panie.. – jej błędny wzrok i pragnienie w źrenicach powodowało, że aż kipiałem podnieceniem. Jednak jeszcze nie przyszedł czas na spełnienie.
– Zrozumiałaś? I co, którą suką jesteś? – przedstawiona klasyfikacja dość prosto rozróżniała masochizm od uległości.
– Panie wybacz, przeczytałam, ale nic z tego nie rozumiem – miała łzy w oczach, a usta wyginały się w podkówkę. Odgarnęła grzywkę opadającą na czoło. I popatrzyła wprost zaszklonym nic nie rozumiejącym wzrokiem.
– Czytaj jeszcze raz. Masz to zrozumieć. Postaraj się.
Mijały kolejne chwile, kolejne minuty spędzone nad kartką. To ledwie kilkanaście zdań i domyślałem się, jakim poniżeniem dla niej było to, że nie jest w stanie nic zrozumieć. Że zdania rozmywały się i gubił się sens. Była czerwona ze wstydu, rozgrzana podnieceniem, naładowana oczekiwaniem na spotkanie i podnieceniem, które domagało się zaspokojenia. Zacisnęła wargi, kolejny raz spróbowała skupić się i czytała od nowa.
– Rozumiesz już? – uznałem, że po kwadransie powinna poradzić sobie z tekstem.
– Tak, panie. Różnica jest w bólu. Masochistka kocha ból sam w sobie.
– A ty?
– Ja panie, kocham ból, bo sprawia ci przyjemność zadawanie go – zawahała się i po chwili dokończyła: – …a nie dla dlatego, że boli. Nie jestem masochistką, panie.
– Dobra, oddana sunia… – zasłużyła na nagrodę. Sporo wysiłku kosztowało ją opanowanie pożądania i skupienie uwagi na tekście pozornie nie mającym nic wspólnego z naszym spotkaniem.
– Tak, panie, oddana tobie… – wyszeptała z uśmiechem zadowolenia
Podniosłem się z łóżka, odłożyłem książkę na bok. Z szafy wyjąłem legowisko mojej suki. Kudłatą, miękką, starą wojskową kurtkę. Rozłożyłem ją na podłodze.
– Chodź tu! No chodź – pozwoliłem jej ułożyć się wygodnie na legowisku. Wcześniej zadbałem o to, żeby posłanie pachniało moimi perfumami. Czuć było delikatną mgiełkę zapachu, pomarańczowo-waniliowy aromat miał być dziś tłem jej lekcji.
Położyłem ją na plecach. Rozsunąłem nogi. Jak bezwolna kukiełka poddawała się dotykowi. Duże oczy obserwowały mnie uważnie, ale nawet przez moment nie wyczułem napięcia mięśni w proteście, czy choćby próbie buntu.
Pomiędzy jej ociekające wilgocią wargi sromowe wsunąłem wibrator. Z okna tuż nad nią, z zimnego parapetu wziąłem balsam i delikatnymi ruchami zacząłem pieścić pośladki. Chłód moich dłoni i balsamu sprawił, że początkowo jej skóra pokryła się gęsią skórką. Po każdym przetarciu czułem, jak się rozluźnia i odpręża. Robiłem to z premedytacją – musiała być przygotowana do odebrania zapowiedzianej kary. Nawilżona i rozgrzana skóra była bardziej czuła na dotyk i na razy, które miały na nią spaść już za chwilę.
Rozkojarzona i rozluźniona kobieta pod moimi dłońmi znów zachowywała się niestosownie: rozchyliła uda, prowokowała mokrym sromem, dyszała głęboko i podsuwała pośladki do masowania. Wsunięty po sam skraj wibrator burczał w jej wnętrzu.
– Ile miało być tych batów? – spytałem, kiedy pośladki były już wystarczająco przygotowane.
– Jedenaście, panie.. – zadrżał jej głos. Dotarło do niej, że prawdziwe spotkanie pana i suki dopiero się zaczyna.
– Wstawaj! – poderwałem ją na równe nogi. Ręce wzdłuż ciała, spuszczona głowa, wzrok wbity w podłogę. „Suka w pełnej okazałości” wyświetliło się w głowie a w lędźwiach załaskotało podniecenie.
– Pod ścianę! Wypnij tyłek! Pochyl się, nogi szerzej! – spełniała wszystkie polecenia bez chwili zawahania.
– Jedenaście, taaak? – potwierdziłem liczbę. Drżała ze strachu i podniecenia. Chciała tego i obawiała się na równi. Naprężone łydki w butach na obcasie, rozpostarte na białej powierzchni ściany dłonie. Krągłość pośladków i zarys bioder. Piękny obraz kobiecej rozpusty.
Pierwszy raz nie był zbyt silny. Zachwiała się mimo to pod dotknięciem trzcinki. Jęknęła i szarpnęła głową. Drżały jej mięśnie ud i łydki.
– Licz głośno, suko.
– Tak, panie. Dwaaa!! Trzyy..! – czerwone pręgi pojawiały się raz na lewym, raz na prawym pośladku. Po piątym nie uciekła już biodrami od uderzeń. Głośno wypowiadała kolejną liczbę. Pot pokrył jej plecy, zaróżowione pośladki kontrastowały z wystającymi ciemnymi wargami nabrzmiałej kobiecości.
– Dziewięć… Dziesięć… – chwila ciszy i oczekiwania na kolejny, ostatni raz.
Specjalnie wyczekałem ten moment.. mimo, że poprzednie razy też spadały w różnym rytmie i z różną siłą, ten ostatni miał być przez nią pożądany i oczekiwany. Drgnęła, kiedy trzcinka świsnęła w powietrzu.
– Jedenaście! – słychać było w jej głosie ulgę. Głęboko i chrapliwie oddychała. Była zmęczona i napięta. Odłożyłem trzcinkę na bok. Trwała w swojej pozycji. Chłodnymi dłońmi dotykałem pośladków, drżała coraz bardziej, rozluźniając całe ciało. Przesunąłem palcem pomiędzy jej sromem, miała zupełnie mokro.
– Klęknij.
Z westchnieniem ulgi opadła na kolana. Wyczekujące spojrzenie spod długich rzęs spotkało się z moim wzrokiem.
– Możesz iść odpocząć na swoje posłanie – obróciła się w miejscu i wpełzła na legowisko. Zaledwie kilkanaście uderzeń. Mocnych, ale nie na tyle, by rzeczywiście mogły wyrządzić jakąkolwiek krzywdę. A mimo to wyglądała jak po biegu maratońskim. Zmęczona, zasapana, spocona. Leżała na boku, spocone włosy kleiły się do jej twarzy. Zamknęła oczy i ciężko oddychała. Upodlona i zmęczona. Tak właśnie powinna wyglądać. Bezrozumna. Nastawiona na własne ciało. Wszystkie kłopoty i troski zostawiła za progiem, tu mogła pozwolić sobie na bycie suką. Rżniętą, posuwaną, opluwaną i poniżaną suką. Bezmyślną zabawką do seksu. Bezmyślną i bezrozumną, a przez to spokojną i wyciszoną.
Usiadłem na łóżku, wróciłem do rozpoczętej książki. Nie podnosząc wzroku cichym głosem zażądałem papierosa. Ciężko podniosła się z posłania, wibrator wciąż sterczał pomiędzy jej nogami. Tych kilka metrów do półki i z powrotem musiały być dla niej bardzo nieprzyjemne. Takie wyrwanie ze stanu błogości i rozluźnienia. Ręka, w której trzymała papierosy lekko drżała, spuściła wzrok kiedy obróciłem się w jej stronę – wziąłem papierosa, podała mi ogień. Drżenie ręki było jeszcze bardziej widoczne.
– Wracaj do siebie! – odesłałem ją na miejsce, wyjmując z niej wcześniej zabawkę.
Paliłem i czytałem. Kochanka leżała na posłaniu, a ja na łóżku czytałem książkę – uwielbiam Pratchetta i jego poczucie humoru. Zaśmiałem się pod nosem z jednego z żartów w angielskim stylu. Uległa podniosła głowę – na jej twarzy rysowało się niedowierzanie. Kolejny raz udało mi się poniżyć ją bez użycia trzcinki czy sznura. Zwykle faceci nie byli w stanie wytrzymać przy niej bez wzwodu, a ja miałem ją całą, dostępną, otwartą na moje pożądanie i… czytałem książkę. Skoro była w stanie zastanawiać się nad tym, jak jest traktowana, oznaczało to, że czas odpoczynku minął.
– Wstawaj! Na kolana! – Natychmiast się podniosła i stanęła w pozycji suki; dłonie i kolana oparte o podłogę, tyłek uniesiony wysoko w górę. Stanąłem za nią. Sięgnąłem do półki po przygotowany wcześniej – dziś już drugi – tekst. Rzuciłem kiedyś pomysł dotyczący seksu w kościele i tak narodziła się kolejna fantazja mojej uległej.
Dodatkowo, po pierwszym naszym spotkaniu przyznała się, że miała zupełnie irracjonalną myśl, że chciałaby mi poczytać – tak na głos, jak czyta się dziecku bajki na dobranoc. Postanowiłem, że połączę te dwa pragnienia. Rzuciłem oprawiony w plastik kawałek papieru przed jej twarz.
– Chciałaś mi poczytać… – W tym czasie już wsuwałem się pomiędzy jej mokre wargi sromowe. – Czytaj!
– „Mój Pan jest moim pasterzem…” – zaczęła bezmyślnie odczytywać tekst z kartki.
Klaps w obolałe pośladki rozległ się echem po pokoju.
– Nie tak! Czytaj to dla mnie… ze zrozumieniem! – Wbijałem się w jej wilgotne i ciepłe wnętrze przytrzymując ją za biodra.
– „Mój Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego…” – zaczęła od nowa. – „Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach / Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, przywraca mi życie…” – spazmatycznie łapała powietrze odczytując kolejne wersy Psalmu Dawidowego. – „…Pan jest dobry i prawy; dlatego wskazuje drogę; rządzi pokornymi w sprawiedliwości…” – kontynuowała, oddając każde moje pchnięcie.
Zająknęła się, zgubiła wers. Jęknęła i położyła głowę na podłodze…
– Aaahhh.. Paaaniee… Taaak! – Wstrzymałem ruchy w jej wnętrzu. Kolejny klaps. Z gniewem w głosie kazałem jej zacząć od początku. Czytała od nowa: „Pan jest moim pasterzem…” szlochała i wiła się pode mną. Każde przeczytane słowo przerywane było jękiem rozkoszy. Jedną ręką przytrzymywałem pośladki, drugą sięgnąłem po wibrator. Wyjąłem ociekającego śluzem członka a na jego miejsce natychmiast wcisnąłem gumową zabawkę. Zaskoczona zamarła z wypiętym tyłkiem. Pozwoliła mi na swobodne manipulowanie przy jej łonie, więc już po chwili wznowiliśmy ruchy – z jednej strony wibrator, z drugiej mój członek. Rzucała głową i jęczała spazmatycznie, była na granicy krzyku. Jeszcze kilka ruchów wewnątrz i szczytowała. Jej czubki butów wybijały staccato na klepkach parkietu, nogi drżały, a plecy unosiły się w miarę jak nabierała gwałtownie i głęboko powietrza. Całe ciało spływało potem.
– Obróć się. – Ze spuszczonym wzrokiem klęknęła przede mną. Chwyciłem jej włosy w garść, pociągnąłem mocno. Skrzywiła się pod wpływem bólu. Jedną ręką prowadziłem jej głowę, drugą przytrzymałem kutasa. Po chwili zanurzała go sobie głęboko w ustach. Kilka liźnięć, kilka pocałunków.
– Wystarczy! Wracaj do siebie… – otrzymała swoją nagrodę. Wróciłem na łóżko. Zabawa w przełamywanie konwenansów, zabawa w konwenans. Leżała pozbawiona sił, wciąż odczuwająca przyjemność po spełnieniu.
– Dobrze ci, suniu? – spytałem.
– Tak panie, ale jeśli mogę prosić o cos do picia? – wtulona w ciemnobrązowe futro szeptała przez spierzchnięte wargi.
Podałem jej miskę z wodą, postawiłem ją obok legowiska. Podniosłą się na kolana i niecierpliwie wyczekiwała momentu kiedy będzie mogła zanurzyć usta i język w wodzie. Kiedy miska stuknęła o podłogę, pochyliła się jeszcze bardziej i już prawie zanurzyła usta w napoju, kiedy moja dłoń chwyciła za kark. Powstrzymałem ją zaledwie centymetry od powierzchni. Widziałem jak oblizuje wargi, jak bardzo jest spragniona.
– Proszę, pij – natychmiast zaczęła chłeptać wodę. Kiedy już się napiła:
– Czy mogę wrócić do siebie?
– Tak.
Po chwili, kiedy orgazm już minął, a oddech się uspokoił mogliśmy rozpocząć zabawę na nowo.
– Wstań i oprzyj ręce na ścianie. – bez słowa spełniła prośbę.
– Pamiętasz za co było te jedenaście batów? To była kara. A teraz będzie mój kaprys. Nie musisz liczyć, chcę tylko, żebyś była cicho.
Trzask trzcinki i zduszone westchnienie bólu. Miejsca na pośladkach, które ledwo co zdążyły wypocząć po ostatnich razach. Musiały potwornie ją boleć. Dlatego nie biłem mocno. W zamian za to uderzenia spadały w niekontrolowanych, niemożliwych do przewidzenia przez nią odstępach czasu i coraz szybciej. Całe pośladki i część ud miała czerwone i lekko spuchnięte. Próbowała zasłonić szczególnie boląca miejsce. Nie zapanowała nad ręką. Kolejne uderzenia spadły na delikatne palce. Zaskowyczała, ale udało się jej zgasić ten okrzyk bólu w sobie. Już bez zasłaniającej tyłek dłoni poddawała się mojemu kaprysowi. Jej ciało znów pokrywa się cieniutką warstwą potu. Widziałem, jak bardzo starała się nie krzyczeć. Zacisnęła mocno wargi i powieki – zamknęła się w sobie i posłusznie przyjmowała ból zadawany jej przez właściciela.
– Wystarczy… Rozumiesz teraz różnicę, mam nadzieję.
Rozluźniła się cała, na czerwonym z wysiłku czole lśniły kropelki potu.
– Gorąco ci, suczko? Może chcesz się wykąpać?
– Tak panie, jeśli mogę. – Nie wiedziała, że jej nadzieje na rozluźniającą, ciepłą, przyjemną kąpiel przemienię już za chwilę w koszmar i w kolejną próbę jej oddania.
Na kolanach doczołgała się za mną do łazienki. Czekała na nią przygotowana pachnąca, niebieska woda z pianą na brzegach wanny.
– Wskakuj – z zachęcającym i niewinnym uśmiechem pozwoliłem jej na kąpiel.
Przytrzymując się wanny stanęła jedną nogą w wodzie, drugą już miała uniesioną, kiedy skóra zareagowała na temperaturę wody. Nie było jednak odwrotu. Stanęła po łydki w lodowatej wodzie. Z zimna na jej ciele pojawiła się gęsia skórka, sutki zdrętwiały i sterczały wyprężone.
– Mam nadzieję, że nie jest za gorąca? – z cynicznym uśmiechem zadałem to pytanie.
– Niee… jest okej, dziękuję, panie – z niepewnością w oczach powoli zaczęła siadać w wodzie. Kiedy tafla wody załamała się na jej pośladkach i zalała łono widziałem, jak wrażenie zimna zapiera jej dech w piersiach. Popatrzyła na mnie, jakby szukając potwierdzenia, że tego właśnie chcę. Zanurzyła się cała. Podałem jej mydło i oblałem plecy wodą – gdyby była to zwykła kąpiel, ten mały gest można byłoby odczytać jako czułość. Drżała przy każdym poruszeniu, zanurzenie kolejnego kawałeczka skóry w wodzie sprawiało ból. Stałem w drzwiach łazienki przypatrując się jej męce. W końcu umyła się cała.
– Nie jest już ci tak gorąco?
– Nie panie… już nie jest… – Szczękały jej zęby zimna, a cała kąpiel nie trwała dłużej niż kilka minut.
– Wstań. – Z westchnieniem ulgi wyrwała się z lodowatych objęć wody. Stanąłem naprzeciwko niej, rozsunąłem jej nogi. Włożyłem dłoń między uda i palcami wsunąłem się do pochwy. Wciąż miała tam gorąco. Ona też poczuła różnicę między moimi chłodnymi palcami i jej gorącym wnętrzem.
– Wciąż jest ci gorąco. Siadaj. – Nie próbowała dyskutować. Z zaciśniętymi szczękami, tak, że było widać mięśnie twarzy grające pod skórą policzków, zanurzyła się ponownie. Z wahaniem, ostrożnie, jakby z nadzieją, że nie będzie musiała tego robić. Westchnęła głęboko, kiedy jej umęczone ciało znów otoczyła zimna woda. Zajęczała cichutko, oblewając brzuch i piersi wodą. Usta posiniały. Zaczęła drżeć.
– Wystarczy tego dobrego. Wychodź! – wyskoczyła z wanny jak oparzona. Kazałem jej stanąć przed lustrem. Szorstkim ręcznikiem rozcierałem jej ciało. Drżała z zimna, ale w lustrze widziałem uśmiech zadowolenia na jej twarzy. Podjęła grę, zachowała się tak, jak obydwoje tego chcieliśmy. A teraz miała moją uwagę skupioną tylko i wyłącznie na sobie. Teraz ja zajmowałem się nią i troskliwie rozcierałem każdy zmarznięty kawałek skóry.
– Na legowisko! – wtuliła się w futro posłania. Przykryłem ją kołdrą. Okryłem szczelnie ze wszystkich stron. Nie chciałem jej przeziębić, próba już się zakończyła, teraz należało zadbać o moją własność.
Pewnie nawet nie miała pojęcia, że to tak gwałtowne schłodzenie jej rozpalonego seksem ciała miało kilka zadań do spełnienia – po pierwsze miało ją ostudzić, po drugie, suka miała udowodnić, że jest posłuszna, po trzecie jej zbolałym pośladkom przydał się zimny okład. Teraz troskliwa opieka miała ją nie tyle nauczyć, co potwierdzić po raz kolejny, że może mi zaufać, że ją chronię, że jest pod moją opieką.
Dałem jej klika minut na rozgrzanie się pod pościelą, na legowisku. Błogi wyraz twarzy świadczył o tym, że jest jej dobrze i bezpiecznie. W końcu miała swoją przestrzeń, miejsce gdzie mogła odpocząć. Kiedy już prawie zaczynała przysypiać, padło kolejne polecenie.
– Zrób herbaty! Chce mi się pić. Sobie też możesz zrobić! – Tak naprawdę robiła herbatę dla siebie, a mi przy okazji. Chciałem, żeby napiła się czegoś gorącego. Kilka minut później owinięta w śpiwór piła herbatę rozgrzewając się coraz bardziej.
Znów nabrałem ochoty na seks.
– Chodź tu do mnie! – przyklęknęła przy brzegu łóżka. Jej chłodne wargi objęły mojego penisa. Robiła to niesamowicie. Z pełnym zaangażowaniem i entuzjazmem. Wibrator znów pracował w jej wnętrzu. Dyszała coraz głośniej. Podniecenie zaczęło przelewać się ze mnie. Czułem, że za chwilę skończę, a po takim dniu miałem ochotę na mocny seks.
– Daj mi swój tyłek – ustawiała się tak, że wszedłem w nią, nie wstając z łóżka. – Zrób mi dobrze – kolejne krótkie polecenie i natychmiast zaczęła poruszać biodrami w rytm moich pchnięć. Zaciskała anus na moim członku, a ja z każdym ruchem wbijałem się głębiej.
Pochyliła głowę, skupiła się na sprawieniu mi jak największej przyjemności. Jeszcze kilka ruchów i wystrzeliłem w jej wnętrzu. Rzuciło mną na łóżku. Oparłem się na jej plecach, przytuliłem do bioder i położyłem głowę na karku mojej suki.
– Doobra suuniaaa… – wydyszałem ostatkiem sił.
Słońce chyliło się ku zachodowi wpadając przez uchylone okno. Złotymi smugami znaczyło parkiet. Słodki aromat seksu i perfum. Dłoń gładząca policzek.
– Byłaś dziś wspaniała – poczułem wszechogarniającą mnie błogość.
– Dziękuję panie – wtuliła się w mój brzuch. Spełniona. Spokojna.
Opowiadanie powstało w 2004 r.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Blog Comments
Anonimowy
2014-10-30 at 05:56
Dwie uwagi: polozyla sie na plecach i masowales jej posladki? I czolgala sie na kolanach?
Poza tymi babolami bylo bardzo smakowicie. Chyba jest we mnie cos z suki, bo strasznie mnie kreci takie traktowanie 🙂
Madz
Anonimowy
2014-10-30 at 17:14
Napisz może esej pt. "Lektura prozy Barmana-Ravena jako metoda samopoznania i samouświadomienia kobiet seksulnie uległych". Kto wie, w dzisiejszej erze studiów nad społecznym wymiarem płci może nawet będzie z tego doktorat 🙂
Dobrze radzę!
Marksista
PS Mówię poważnie.
PS2 Opowiadanie mnie nie zachwyciło. No ale ma już swoje lata…
Anonimowy
2014-10-30 at 20:04
Drogi Marksisto, jestem informatykiem (informatyczka?), wole pisac doktorat na inne tematy 🙂
Madz
Anonimowy
2014-10-30 at 07:30
Kolejna bdsm-owa fantazja od niezastąpionego B-Ra. Tym razem bez niepotrzebnych udziwnień – samo mięsko. Dla miłośników gatunku, do których i ja należę 🙂
Absent absynt
Basia S
2014-10-30 at 18:18
Witam, Ravenie.
Twoje opowiadania są trochę jak wino – im starsze, tym lepsze. 😉 Przynajmniej w moim odczuciu.
Tekst niesamowicie dobry, a prosty – jednowątkowy. Nie można się zgubić w fabule, co doceniam. Czytało się przyjemnie i z pewnością chętnie kiedyś znów tu wrócę.
Pozdrawiam gorąco,
B.
Anonimowy
2014-10-31 at 11:41
Zacny kawałek opowiadania. I tyle!
Lurker
Anonimowy
2014-10-31 at 20:49
Kojarzę to opowiadanie jeszcze z Dobrej Erotyki. Śmiało można powiedzieć, że jestem do niego przywiązana i darzę je sporym sentymentem 🙂
Eileen
Anonimowy
2014-10-31 at 20:51
A, no i zdjęcie… Jedno z najlepszych na całej NE! Podzieliłbyś się źródłem, drogi autorze?
Eileen
Barman Raven
2014-11-01 at 10:11
Zdjęcia użyczył Megas ze swojej kolekcji.
Anonimowy
2014-11-01 at 00:32
W tym opowiadaniu nie ma ani słowa o bólu.
Anonimowy
2014-11-24 at 21:09
Czytając zazdrościłam suczce. To jest traktowanie jakiego mi potrzeba…