
Wolfgang Vogt, „Bathtub”, CC BY-ND 2.0
Obudziłem się po szóstej, może przed siódmą rano. Otworzyłem oczy, leżałem na plecach. Wpatrywałem się w biały sufit nade mną. Biel na wysokościach sprawiała, że bolały mnie oczy. W końcu dostrzegłem na tym bieluśkim jak śnieg suficie skazy, ciemniejsze plamy, ślady po mordzie, czyli krew i flaki robactwa. Potem pomyślałem o zwierzętach zamkniętych w zoo, a następnie o ludziach, o głodzie, wojnach, gwałtach i śmierci i uznałem, iż nie ma na świecie żadnych świętości. Kiedy już to stwierdziłem zdałem sobie sprawę, że chce mi się pić. Wstałem więc, poszedłem do kuchni i napiłem się wody z kranu. Miałem problem ze znalezieniem czystej szklanki, więc wybrałem najmniej brudną. Wszędzie natomiast walały się butelki po piwie i winie, było tego obiektywnie za dużo. Bolała mnie głowa i zacząłem w tej głowie zaklinać rzeczywistość, a mianowicie powtarzałem sobie, że nie będę wymiotował, że wcale nie chce mi się rzygać.
Kiedy wróciłem na korytarz zobaczyłem Polę leżącą w łóżku, przykrytą w połowie kołdrą. Właściwie ona składała się na plecy i odsłonięte, blade pośladki wyzierające spod bawełnianego materiału. Gapiłem się tak na jej pośladki, nie wiedząc, czy mam czuć podniecenie czy odrazę. Chodziło mi o to, że nagle wezbrało mi się na wymioty. Stałem jak słup kilka chwil, aż w końcu napłynęło to do mnie z dołu i rzuciłem się do łazienki. Moja głowa wylądowała w kiblu. Strugi, jedna po drugiej, wylatywały ze mnie niczym ptak kierujący się ku słońcu. O Boże, myślałem sobie. Za jakie grzechy, czemu mnie to spotyka i już nigdy więcej nie wezmę do ust alkoholu. Kiedy w końcu przestałem rzygać, wróciłem do łóżka. Jej nagi, tłusty tyłek nadal świecił swoim własnym blaskiem.
Położyłem się obok niej i zacząłem się do niej dobierać. Nie miałem na to wielkiej ochoty, ale może właśnie dlatego zabrałem się do rzeczy. Trochę to trwało, właściwie była jak nieżywa, jej ciało wcale nie reagowało. Włożyłem jej dłoń między uda i zacząłem ją dotykać, rozwierałem ją tam, gmerałem palcami, potem wyciągnąłem kutasa i zacząłem szturchać, pchałem, ale nie bardzo to wszystko szło. W końcu jakoś w nią wszedłem. Czułem taki przyjemny opór, bolesny nawet, oschłość jej ciała mnie podniecała. Jej pośladki były miękkie i chłodne i przyjemne. Nie trwało to długo, wiecie. Kilkadziesiąt ruchów, zupełnie jakbym posuwał dziewicę. Kiedy skończyłem i wyślizgnąłem się z niej, poleżałem w ciszy. Trochę to trwało, ból głowy nie odpuszczał. W końcu ona zrzuciła kołdrę, podniosła się i poszła zwymiotować do łazienki. Słyszałem jak stara się robić to z klasą.
– Idę do sklepu – rzuciłem, ubierając się.
Właściwie nie czułem potrzeby wychodzić, ale uznałem, że spacer dobrze mi zrobi. Ubrałem się naprędce i wyskoczyłem na klatkę, potem windą na dół. W tej blaszanej budzie zrobiło mi się duszno, zrobiło nieprzyjemnie. Odetchnąłem dopiero kiedy znalazłem się na zewnątrz. Słońce wciąż spało, powietrze było ostre i zimne. Skierowałem się do najbliższego otwartego monopolowego i kupiłem dwie puszki coli. Kupiłem też dwa piwa, jedno odkręciłem zaraz po wyjściu ze sklepu. Chodziło o to, że panował pewien mit odnośnie leczenia się alkoholem. Chciałem to sprawdzić. Zrobiłem łyk, dwa i po kilku sekundach całość zwróciłem przy szarym, rozpadającym się murku. Jakiś facet będący na spacerze z psem nie mógł się na mnie napatrzeć.
Wróciłem do mieszkania i poszedłem pod prysznic. Tam ponownie zwymiotowałem, najpierw na stojąco, potem na kolanach. Klęczałem na tym cholernym, białym, akrylowym brodziku, klęczałem pod strugami ciepłej wody, cierpiąc niesamowicie. W głowie znowu lament. Pod umywalką umyłem zęby, patrząc na swoje odbicie. Wokół oczu porobiły mi się bordowe kropki, popękane naczynka. Kiedy szedłem do łóżka trząsłem się cały z zimna, dygotałem jak umierający. Wsunąłem się pod kołdrę i przytuliłem do niej.
– Zrobiłeś mi dziecko – oznajmiła z wyrzutem.
– Nie zrobiłem ci żadnego dziecka – odparłem spokojnie.
– Ale mogłeś.
Wiecznie to samo. Najbardziej w świecie bała się ciąży i kiedy tylko miała nad tym kontrolę, to kazała mi nawet wychodzić z niej w prezerwatywie. Musicie sobie wyobrazić, jakie było to dla mnie uwłaczające i nieprzyjemne, głupie po prostu, zważywszy na to, że ona na dziewięćdziesiąt dziewięć procent była sterylna. Dlatego zrozumcie, że kiedy nadarzyła się okazja, siłą rzeczy musiałem korzystać.
– Mania stwierdziła, że to ty się do niej dostawiałeś. – Postawiła mi zarzuty impertynenckim cholera tonem.
– Dostawiałem?
– Wszystko sobie wczoraj w nocy wyjaśniłyśmy.
– I wierzysz jej, tak?
– Tak.
Zacząłem sobie przypominać, co działo się dnia wczorajszego, właściwie wieczorem. Wpadły do nas jej koleżanki, dwie dziewczyny, jedna miała na imię Basia, druga Marianna. Basia była w porządku, ale kompletnie niepociągająca. Nie była co prawda brzydka, ale robiła wszystko, by na taką wyglądać. Marianna z drugiej strony nie była za ładna, ale ubierała się wyzywająco i nosiła ostry makijaż. No i była zboczona, nawet jak na moje standardy. Wciąż gadała tylko o pieprzeniu się i dymaniu, robieniu palcówki, minety i loda oraz spermie. Dużo gadała o spermie. Chyba miała na tym punkcie jakąś fiksację, albo fiksację na punkcie samego słowa. Na dłuższą metę mogło być to męczące, ale przecież nie było żadnej dłuższej mety.
Dziewczyny lubiły wypić i ja też lubiłem, więc świetnie się dogadywaliśmy przez cały wieczór. Ja robiłem drinki, Pola donosiła nam przystawki, a Basia z Manią głównie chichotały z moich żartów. Włączyliśmy sobie w tle Deana Martina, bo Marianna lubiła takie starocie, była wielką fanką starej amerykańskiej muzyki rozrywkowej. Właściwie chyba tamtych czasów.
– Mogłabym zajmować się domem i dzieciakami, sprzątać i gotować, wozić je na lekcje tańca czy gry na skrzypcach, pić wino dopiero od południa, plotkować z koleżankami przez telefon i karmić bezdomne koty z okolicy – tłumaczyła. – A wieczorem dbać o swojego męża, robić mu masaże, potem jeżeli miałby ochotę to dawać dupy albo robić laskę. Byłabym dobrą żoną w tamtych czasach.
– A w tych? – Zapytałem.
– W tych jesteśmy zakładnikami pieniądza. Nie mamy na nic innego czasu.
Pół wieczora się wygłupiałem i łaziłem bez spodni, to znaczy w samych tylko gaciach. Uznałem, że to zabawne. Dziewczynom się to podobało, co chwila powtarzały, że jestem wariatem. Śmiały się do diabła, gapiąc się na moje nogi i bokserki, a właściwie skupiając na tym co miałem pod nimi.
– Cholera, ale ty masz łydki, a jakie giry – skomentowała Basia.
– Masywne jak u jakiejś małpy, jak u goryla – dodała Mania.
– To od dźwigania worków z cementem po schodach – skwitowałem.
Potem Pola z Basią zaczęły gadać o czymś nudnym, więc my z Marianna poszliśmy do komputera i odpaliliśmy internetowy chat z napalonymi facetami. To był jej pomysł, ja nigdy wcześniej nie korzystałem z czegoś takiego, dziwiłem się w ogóle, że takie erotyczne chaty mają jeszcze rację bytu.
– Zawsze kiedy chcę poprawić sobie humor to tutaj wchodzę – oznajmiła.
– W takim razie poprawmy sobie humor – stwierdziłem.
Ustawiliśmy nick jako “lepkiewary69” i zaczęliśmy pisać z jakimiś facetami. Ci kolesie byli beznadziejni i naprawdę brzmieli jak desperaci, chyba że to wszystko było jedną, wielką farsą.
“Ile mazs lat?”
“Jakie masto?”
“Cy naprawde jestes kobieta?
Ale gównie prosili o zdjęcie cycków albo waginy – właśnie tak pisali, wagina. Oni sami chętnie, nawet bez pytania, wysyłali zdjęcia swoich penisów. Te zdjęcia wyglądały autentycznie. Śmierdzące, owłosione parówy wątpliwej jakości samców. Szybko przejąłem stery i wypisywałem głupoty, które powodowały salwy śmiechu u Marianny. Podobał mi się jej śmiech, był taki czuły, ciepły. Niczym letni wietrzyk pośrodku kwiecistej łąki.
Nagle poczułem jej dłoń na nodze, potem ta sama dłoń wylądowała przy moim kroczu. Nie oponowałem, bo byłem dobrze wychowany, to znaczy nie mogłem przecież sprawić kobiecie przykrości odmową.
Potem Mania usiadła mi na kolanach, niby chciała przejąć klawiaturę, bo koleś napisał coś, że lubi ciumkać sutki. To było miłe, to znaczy fakt, że usiadła na mnie. Mój twardy kutas zaczął wbijać się w kawałek jej uda, a potem w pośladek. Czuła to i wierciła się delikatnie i było to cholera przyjemne, chyba lepsze nawet od samego bzykania. Bo wiecie było takie niewinne, niedopowiedziane. Aura tajemnicy potęgująca podniecenie.
Oczywiście Pola co jakiś czas wchodziła do pokoju i sprawdzała co robimy. Pilnowała nas niczym opiekunka z jakiejś kolonii.
– Chyba go sobie pożyczę na noc – powiedziała Mania, kiedy Pola zobaczyła co się wyprawia. – Pożyczysz mi go na noc?
– Zabieraj go bez opcji zwrotu – odparła Pola.
Oczywiście trochę już ją przecież znałem i wiedziałem, że najchętniej wyrwała by Mani te jej czarne, farbowane kudły na głowie. Strasznie była zazdrosna. Z drugiej strony, ja też bym był. Na pewno nie pozwoliłbym jej siedzieć jakiemuś kolesiowi na kolanach. Dlatego nigdy nie spraszałem kolegów. Nie potrzebowałem się denerwować.
W każdym razie bawiliśmy się na tym chacie w najlepsze. Jakiś gość chciał żebyśmy mu wysłali kawałek piersi, więc odpisałem mu, że najpierw niech on coś wyśle. Zaprezentował zdjęcie swojego kutasa. Napisałem mu na to, że skąd mam wiedzieć, że ten kutas to jego kutas, a nie pierwszy lepszy kutas z sieci.
“to jak mam udowdnic?”
“Obwiąż kutasa wstążeczką. Najlepiej czerwoną.”
“nie mam czerwnej.”
“To napisz coś na kutasie markerem.”
“CO”
“Narysuj na czubku chuja oczy i uśmiech”
Chwilę czekaliśmy na odpowiedź. W końcu wysłał zdjęcie. Okazało się, że narysował. Czarnym markerem.
“teraz twja kolej.”
Zrobiliśmy mu zdjęcie cycka. Mojego cycka.
“spierdalaj huju”
Taka była jego odpowiedź.
Zabawa się skończyła, kiedy jakiś facet napisał, że ma ochotę strzelić samobója. Przytłaczała go robota, brak pieniędzy, samotność. Uszykował sobie ponoć pasek od spodni, którym miał zamiar się udusić. Pisał naprawdę przekonująco, wszystko się zgadzało – a wiedziałem to, bo sam kilka razy miałem podobne myśli. Mania sama zaproponowała, że wyśle mu swoją cipkę.
– Naprawdę chcesz to zrobić? – zapytałem.
– Przecież pizda to nie twarz – odparła.
– Masz rację – przyznałem. – Pizda jest anonimowa.
Poprosiła mnie, żebym to ja zrobił to zdjęcie. Usiadła na krześle i rozkraczyła nogi. Od razu rzuciły się w oczy jej czarne, koronkowe majtki. Była w sukience do połowy ud, a od ich połowy zaczynały się ciemne pończochy. Musiałem przyznać, że miała świetne nogi, długie i smukłe, znacznie lepsze niż Pola – ona miała grube uda i grube łydki, które wprawiały ją w kompleksy.
Mania złapała za cienki materiał majtusi i odchyliła je. Miała bordową cipkę, wargi sromowe wydawały się być lekko opuchnięte. Była wyraźnie podniecona. Zrobiłem jej zdjęcie, a ona potem zajęła się całą resztą. Facet napisał, że wróciła mu chęć do życia.
– Mam je usunąć? – Zapytałem po czasie. – To zdjęcie?
– Jeżeli chcesz – odparła. – Jeżeli chcesz, możesz je zostawić.
Usiadła na mnie okrakiem i zaczęliśmy się całować. Z początku bardzo oszczędnie, delikatnie. Musiałem przyznać, że miała naprawdę zwinny język, że potrafiła się całować.
Pamiętam, że chwilę później do pokoju weszła Pola i zrobiło się nieprzyjemnie. Rzuciła coś w stylu “zabieraj łapy, ty kurwo”. Najwyraźniej zmieniła zdanie co do stanu posiadania mnie jako przedmiotu. Mania zeszła z moich kolan, a Pola złapała ją za kłaki i zaczęła szarpać. Była lepiej zbudowana od Marianny, wyższa, większa głowa, większe usta, większe piersi i większe dupsko. Nie była to wyrównana walka, ale rzadko kiedy człowiek mierzy się z czymś równym sobie. W każdym razie Marianna straciła garść włosów. Była na ich punkcie strasznie przewrażliwiona – przez to że były takie rzadkie. W każdym razie w kilka chwil dziewczęta wyleciały z hukiem za drzwi. Ja tylko stałem i obserwowałem, nie chciałem wchodzić między drapieżnika i ofiarę. Poza tym podobał mi się taki obrót zdarzeń – niecodziennie ktoś bije się o faceta.
Kiedy zostaliśmy już sami poszedłem do kuchni, by zrobić sobie drinka. Wymieszałem zlewki z różnych butelek i pociągnąłem to wszystko na raz. To była gorzka, kwaśna, ciepła berbelucha. Pola poszła za mną i utkwiła we mnie oczy. Błyszczał w nich ogień, pierwotny ogień. Nagle rzuciła niczym jakiś naziol komendę:
– Ściągaj spodnie!
Kiedy nie wykonałem polecenia, podeszła do mnie i zaczęła gmerać mi przy rozporku. Miała na twarzy determinację, furię może. Dopadła mnie tam w końcu, wyjęła interes na wierzch i złapała mocno za jaja. Nie było to wcale przyjemne, powiedziałem chyba nawet, że to boli, ale niewielkie miało to najwyraźniej znacznie, bo odparła:
– Ma boleć.
Potem już na kolanach zaczęła mi go obciągać, co ja gadam, to nie było obciąganie, a fizyczna tortura. Ściskała mnie mocno za jądra i pochłaniała penisa niczym wieloryb chłonący litry wody. Głowa chodziła jej niczym tłok i nie używała języka, tylko zębów. Nagle przerwała i podniosła się, ale ani na moment nie wypuszczała mnie z dłoni, po prostu miała go w garści.
– Chciałeś go jej wsadzić? – Oskarżyła mnie.
– Chciałem wsadzić w cokolwiek – przyznałem się.
Jęknęła ze złości, a potem kazała mi iść do sypialni.
– Zakładaj prezerwatywę! – oznajmiła.
– Kochanie, słuchaj, nie lubię jak udajesz funkcjonariusza Gestapo – powiedziałem. – Źle mi się to kojarzy.
– Ubieraj go! Bez gadania!
Kiedy już to zrobiłem, pchnęła mnie na łóżko, wlazła na mnie i zaczęła ujeżdżać. Bycie na górze należało do jej ulubionych pozycji. Skakała po mnie i skakała, a kiedy chciałem dotknąć jej biustu ściągała z siebie moją dłoń. Próbowałem unieść się i dosięgnąć ustami jedną z jej piersi, naprawdę lubiłem jej duże, smutne piersi z tymi ogromnymi, różowymi brodawkami, zacząłem nawet powtarzać to na głos, ale na to również mi nie pozwoliła. Poddałem się więc, uznałem, że wszelkie moje wysiłki są skazane na porażkę. Ona natomiast wyła i dyszała, postanowiła chyba tej nocy wykończyć jedno z nas i podejrzewałem, że mnie – za karę. Kiedy w końcu osiągnęła orgazm ciężar jej ciała całkiem mnie przygniótł.
– Przyznaj, że nie chciałeś jej przelecieć – szepnęła.
– Oczywiście, że nie chciałem – skłamałem.
– To czemu pozwoliłeś by siedziała ci na kolanach?
– To były tylko niewinne żarty.
– Żarty?
– Wygłupy. Nic to nie znaczyło. Zapytaj ją jeśli chcesz.
Nie zanosiło się jednak na to, by zostało mi szybko przebaczone. Pola w końcu zeszła ze mnie i udała się pod prysznic – nie było mowy, by ulżyć mnie. Dlatego wziąłem sprawy w swoją rękę i zrobiłem to sobie sam. Włączyłem telefon i odnalazłem zdjęcie z cipką Marianny. Całkiem sprawnie mi to poszło, wbrew pozorom posiadam bujną wyobraźnię.
Potem poszedłem się umyć, jeszcze coś wypiłem, a one gadały chyba pół nocy przez telefon. Miałem płytki, kiepski sen i co chwila się budziłem i docierały do mnie szczątkowe słowa. W międzyczasie dwa razy wstałem z łóżka i zwymiotowałem. Starałem się pić dużo wody, a leżąc na plecach wydawało mi się, że sufit wiruje.
To co działo się rano już wiecie. To, że obudziłem się około szóstej, może przed siódmą rano na najgorszym kacu w życiu. Że przeleciałem rano Polę i poszedłem do sklepu i jak ostatni żul wymiotowałem na zewnątrz. W każdym razie po całej serii porannych zdarzeń wróciłem ostatecznie do łóżka, pod ciepłą kołdrę, gdzie objąłem Polę i dokleiłem się do jej miękkiego tyłeczka. Budząc się i wymiotując na zmianę, przeleżeliśmy niemal cały boży dzień. Wiecie, nie było to wcale takie złe.
A zdjęcie Marianny usunąłem jeszcze w nocy. Zapytacie pewnie dlaczego? Szkoda gadać, naprawdę nie wiedziałem wtedy i nie wiem do dziś.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Blog Comments
Veronique
2025-02-11 at 15:05
Pełna degrengolada, upadek, degeneracja. I niechciana ciąża w bonusie – to jedyny sposób, by opisać to opowiadanie…
A właściwie to dlaczego główny bohater Twoich opowiadań jest tak często takim smutnym przegrywem? 🙂
Marcin
2025-02-11 at 19:14
A kto by czytał o wygrywach? Wygrywy są nudni i wpędzają ludzi w wściekłość. Czytając to przynajmniej ludzie wiedzą, że ktoś ma gorzej od nich. Dużo gorzej 🙂
Marcin
2025-02-11 at 19:19
To budujące w pewnym, pokręconym sensie 🙃
Marcin
2025-02-11 at 19:17
Szanowni czytelnicy NE. Nie chcę tutaj robić jakieś autoreklamy, ale inaczej tego nazwać nie można. Wyszła moja nowa książka, Skoczek. Jest trochę seksu, ale nie aż tak. Jeżeli ktoś lubi moje teksty, to może się zainteresuje. To znaczy na pewno kupujecie książki, jesteście czytelnikami różnej literatury, więc może kogoś to zaciekawi – tak informuję, że coś na rynku wyszło mojego. Dostępne ponoć wszędzie w wersji papierowej. Fragment kiedyś publikowano na NE. Trzymajcie się!
Emilia
2025-02-12 at 13:06
Dzięki za informację, Marcin! Przeczytałam recenzję i jestem zainteresowana Twoją książką! Czy jest dostępna w ebooku? Jeśli nie, nabędę tradycyjne wydanie.
A samo opowiadanie jest dość przygnębiające. Jedyne, co narratorowi wychodzi, to ryzykowny seks ze swoją raczej nieprzytomną dziewczyną. Aż strach pomyśleć, jak oceniłaby tą sytuację, gdyby była nieco bardziej trzeźwa. Obawiam się, że trudno byłoby uniknąć rozmowu o granicach zgody. I to niekoniecznie z dziewczyną, a raczej z organami ścigania.
Na jego szczęście organa w naszym kraju nadzwyczaj są wyrozumiałe dla nadużywających swoich praw mężczyzn.
Marcin
2025-02-12 at 14:07
E-book ma się ukazać jakoś w najbliższym czasie. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie!
Marcin
2025-02-15 at 17:56
Z ciekawości kupiłem mimo, iż opowiadania Szanownego Autora sporadycznie zawierają jakiś element optymistyczny, w stosunku do bohatera opowiadania lub osób z nim współegzystujących w zwykle dosyć, powiedzmy, mało podniosłej i bardzo przyziemnej, często dosłownie rzeczywistości. Jedna uwaga, dosyć duża różnica cen w sklepach internetowych.
Marcin
2025-02-16 at 11:06
Akurat autorzy to w kwestii cen nie mają nic do powiedzenia, takie życie. Dziękuję za zainteresowanie się. A jeżeli chodzi o opowiadania z erotyką – mam rozpoczęte w pliku, mam w głowie całość, jedno takie opowiadanie, które myślę, że przypadnie do gustu większości czytelnikom NE. Będzie po prostu pozytywne.
Marcin
2025-02-18 at 19:40
Dobry wieczór, czy też dzień dobry w zależności od czasu odczytania. Czas na recenzję, bo po otrzymaniu książki najczęściej czytam ją od razu, jeśli jest interesująca. A czytam bardzo szybko, taka cecha osobnicza. Na samej lekturze się nie zawiodłem, szczególnie, że w obiorze mimo ciągu narracji i osoby głównego bohatera jest to, przynajmniej dla mnie, zbiór opowiadań. Poza nielicznymi wyjątkami każdy z punktów mógłby być odrębnie opublikowany, szczególnie, iż większość z nich stanowi odrębną, zamkniętą całość. Nie wiem jak to odbierze Autor i czy takie porównania mu odpowiadają, ale naturalnym biegiem myśli zacząłem się zastanawiać nad podobieństwem do wcześniej przeczytanych powieści. W tym wypadku będzie to „Listonosz” Charlesa Bukowskiego i „Ulica marzycieli” autor Robert McLiam Wilson. Obie w podobnym stopniu aczkolwiek pierwsza z nich minimalnie bliższa przez większą ilość i w zbliżony sposób spożywanego alkoholu przez głównego bohatera. I podobne relacje męsko – damskie. Druga ze wspomnianych jest bardziej optymistyczna i bliższa przez elementy refleksji nad otaczającą rzeczywistością. Ukłony dla Autora.
Marcin
2025-02-18 at 20:55
Dziękuję bardzo za opinię i przede wszystkim za samo pochylenie się nad Skoczkiem. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że przyszłe moje teksty – tu na NE czy gdzieś indziej też będą interesujące.
Megas Alexandros
2025-02-20 at 22:30
Dobry wieczór,
powyższe opowiadanie to rozbrajająco szczere studium nihilizmu i abnegacji (przede wszystkim głównego bohatera). Ciężko by się to czytało, gdyby nie poczucie humoru Autora, które czasem prześwituje przez ten mrok. Myślę, że chętnie teraz zobaczę, jak wygląda „po prostu pozytywne” opowiadanie w wykonaniu Marcina. Myślę, że może nas szczerze zaskoczyć!
Pozdrawiam
M.A.