Paula – reggae nights (Barman-Raven)  4.11/5 (3)

9 min. czytania

golodp.com, bez tytułu, CC BY-NC 2.0

Reggae Night,  czyli najłatwiejszy podryw w mieście. Dziewczyny przychodzą po to, żeby potańczyć i przynajmniej lekko się wstawić. A więc jeśli chcesz znaleźć sobie partnerkę (lub partnera) na jedną noc, to impreza w tym klimacie była wyśmienitą okazją.

Za barem wszystko działo się jak zwykle: piwo–piwo–piwo–piwo–drink–jaki? wódka z pomarańczowym–piwo–piwo–tequila–wódka–wódka–piwo–piwo–trzy piwa–wściekły pies–piwo. I tak przez cały wieczór. Znajomi pojawili się koło dwudziestej trzeciej. Stara, zgrana ekipa. Wstęp do klubu mieli już gratisowy, więc nie pojawiali się wcześniej, bo i tak przechodzili przez bramkę bez względu na wypełnienie sali. Dzieciak, Młody, Mateo – widziałem, że się dobrze bawią. „Piwkowali” mocno, ale tym razem z umiarem.

W pewnym momencie do baru przykleił się Młody z jakąś blondynką. Nie była wysoka, za to biust miała porażających rozmiarów. W skali od zera do dziesięciu za samą wielkość i krągłość otrzymałaby w pełni zasłużoną dziewiątkę. Farbowane na blond włosy miała upięte w coś w rodzaju koka. W to wszystko wczepiony był kwiat lilii. Długie tipsy pomalowane na róż. Obcisła bluzeczka kończyła się tuż nad pępkiem, później sfera gołego brzucha, a poniżej obcisłe dżinsy. Prawdziwa seks bomba, która samym sposobem tańczenia i poruszania się wprawiała w stan wrzenia większość facetów w promieniu dwóch metrów.

I Młody ją wyrwał… „No ładnie stary, masz dziś farta” – pomyślałem i podszedłem w wolnej chwili, żeby poznać niesamowitą koleżankę. Poprosili mnie, bym przechował jej torebkę za barem. Schowałem ją razem z moimi rzeczami. Tańczyli niedaleko. Młody wyraźnie chwalił się nowym towarem. Cóż, zasłużył na to. Wypatrzył ją zanim rzuciło się na nią stado wygłodniałych samców. Jak się wydawało, okręcił ją sobie wokół palca. Tańczył tuż za nią. Widziałem, jak pośladkami dotyka jego bioder, jak jego ręce wędrują od talii w górę, na biust. W ciągu nocy podchodzili kilkakroć razy do baru. Wymieniliśmy zaledwie parę zdań w ciągu kilku godzin.

Apogeum imprezy przypadło na drugą w nocy. Tłum szalał na parkiecie; z mojego miejsca widać było tylko skłębioną masę ciał, rąk i głów ruszających się w rytm muzyki. W takich momentach pracowało mi się wybornie; bez pomyłek, alkohol sam się rozlewał w odpowiednich proporcjach prosto z butelek, ręce same mieszały drinki i nalewały wódkę. Ekstaza…

Młody i Paula szaleli na parkiecie. W pewnym momencie podeszli do baru. Młody porozumiewawczo mrugnął do mnie. Oparł się plecami o kontuar, przytulił dziewczynę do siebie i zaczął całować po szyi, dążąc w górę, ku ustom. Przyglądałem się z uśmiechem – lubiliśmy się tak popisywać przed sobą, nawzajem sobie imponować zdobytymi kobietami. Sztubackie zachowanie, ale młodość ma swoje prawa.

Patrzyłem w rozbawieniu na te jego popisy. W pewnym momencie napotkałem jednak jej wzrok. Niebieskie źrenice utkwione wprost we mnie… prowokacyjnie. Kiedy język i wargi chłopaka znalazły w końcu drogę do ust, nie zamknęła oczu. Wciąż spoglądała znad jego ramienia prosto w moje oczy. Wiedziałem, że Młody źle dziś trafił. Ona nie była zdobyczą, lecz drapieżnikiem. Dotarło do mnie, że mój kolega był jedynie zabawką w jej dłoniach, a samcza butność oraz pewność siebie zaślepiły i jego, i mnie.

Do tradycji należało, że pod koniec imprezy, już po zamknięciu klubu znajomi zostawali i razem się upijaliśmy. Tego dnia zacząłem troszkę wcześniej. Kiedy na parkiecie zostało już niewiele osób, czyli dało się oddychać bez łokcia wbitego w żebra, Młody i Paula znów pojawili się przy barze. On próbował jeszcze ją wyciągnąć na parkiet, ona najwyraźniej nie miała już ochoty, albo nastroju. Przysłuchiwałem się rozmowie, czasem wtrącałem słówko, obsługując niedobitki kupujących. Teraz już bardziej bezalkoholowo sok–sok–red bull–woda–sok–piwo–piwo–sok–cola–sprite–woda. Mogłem sobie pozwolić nawet na to, żeby wyjść zza baru.

Kiedy DJ puścił jakiś kolejny taneczny kawałek, a ona wciąż mówiła ‘nie’ na zaproszenia Młodego, wyłączyłem myślenie i podszedłem do niej. Podniosłem ją za biodra a ona podskoczyła, obejmując mnie nogami. Niosąc ją uwieszoną na mojej szyi, wyszedłem na parkiet. Już chciała tańczyć. Po chwili dołączył zignorowany kilka chwil temu kumpel. Tańczyliśmy razem. Po piosence wróciłem do swoich obowiązków, oni bawili się dalej.

Koniec imprezy – Młody odprowadzał blondynę do domu, mieszkała niedaleko klubu i jeszcze w dodatku wracała w kierunku jego mieszkania – idealnie. Lojalność zobowiązuje, więc powinienem odpuścić, ale… przy pożegnaniu zapisałem na chusteczce swój numer telefonu i teatralnym szeptem (już mocno wstawiony) poprosiłem, żeby zadzwoniła do mnie następnego dnia.

***

Połowa następnego dnia przespana. Tak to jest, jak pracę kończy się o szóstej nad ranem. Druga połowa to leczenie kaca. W poniedziałek telefon:

– Pamiętasz mnie…? Paula z tej strony. Byłam u ciebie w klubie w sobotę…

„Moment, moment… Jaka Paula?” – moja nie do końca rozbudzona głowa nie funkcjonowała najlepiej. „A! Dziewczyna Młodego” – umiejscowiłem i poukładałem dni tygodnia i spotkane osoby.

– Tak, oczywiście, że pamiętam. Coś się stało? – nie widziałem Młodego od soboty. „Przecież nie powiem, że wrócił żaląc się, że trzasnęłaś mu przed nosem drzwiami”.

– Nie nic, ale chciałam do ciebie zdzwonić. Umawialiśmy się na telefon. Pamiętasz?

Postanowiłem zagrać va banque.

– Ja chętnie się z tobą spotkam, ale pracuję do czwartej. Możemy umówić się na kawkę, albo wino – z oparów niepamięci wygrzebałem, że piła przede wszystkim wino.

– Ale mogę dopiero po siedemnastej…

– Dobrze, ja też wcześniej nie mogę.

– To spotkamy się o szóstej. Wolisz Szpilkę, Szparkę czy Szpulkę? – wiedziałem, że tam nie trafimy na żadną z moich wcześniejszych znajomych.

– Szpilka jest okej.

– Widzimy się zatem o osiemnastej – podsumowałem.

Następnego dnia około czwartej wiedziałem już, że będę miał kłopoty z dotarciem punktualnie. Taksówka przywiozła mnie kilka minut po szóstej na plac Trzech Krzyży. Miałem nadzieję, że jeszcze nie zrezygnowała. Wszedłem… jest! Włosy ciasno spięte wokół głowy, obcisła bluzka, ściśle przylegające spodnie. Wiedziała jak podkreślić swoje atuty. Usiadłem przy jej przy stoliku. Chwila rozmowy. Nasze dłonie bardzo szybko spotkały się nad kieliszkami z winem. Błyszczały jej oczy. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy. Po dwudziestu minutach wyszliśmy stamtąd jako para. Byłem zauroczony. Zauroczony i podniecony. W tramwaju obejmowałem ją pod kurtką. Było cholernie zimno, sam środek zimy – luty.

Już w moim mieszkaniu nie zdążyłem zaprosić Pauli do pokoju, kiedy przywarła do mnie ciałem. Nasze języki splotły się w podniecającej zabawie, kiedy ręce rozbierały nas z ubrań. Zdjąłem koszulkę. Jej ogromne piersi kusiły, ale starałem się choć na chwilkę skupić na innym sposobie podniecenia jej, a nie tylko na sutkach. W tle głowy miałem myśl, że wszyscy faceci pierwsze, co robili, to zaspokajali swój głód wielkich piersi.

Całowałem szyję. Pod językiem czułem delikatny meszek włosków. Odchyliła się i pozwoliła pieścić. Łóżko jęknęło pod ciężarem naszych ciał. Błądziłem językiem i wargami po jej szyi, karku, całowałem uszy, powieki, policzki i usta. Poddawała się, jakby nie mogąc się poruszyć. Dotykałem delikatnie brzucha, pleców. Głaskałem i omijałem za wszelka cenę biust. W końcu, kiedy jej oddech stał się urywany i krótki, poczułem jej dłonie na mojej klatce piersiowej. Rozpięła koszulę i masowała delikatnie sutki, przyprawiając mnie o gęsią skórkę.

Jej pocałunki zawędrowały na moją szyję. Uniosła się nade mną, a pełne piersi zakołysały się tuż obok moich ust. W końcu pozwoliłem sobie na objęcie jej sterczących brodawek wargami. Zajęczała, odchylając się do tyłu. Miałem obydwie wielkie półkule tylko dla siebie, całkowicie wydane na moje pieszczoty. Nie marnowałem ani chwili. Zacząłem od delikatnych muśnięć, ledwo wyczuwalnych dotknięć samymi ustami, żeby po chwili mocno całować i wibrować językiem wokół sutków. Rękoma uniosłem jej piersi w gore – były ciężkie, a mimo to jędrne. Szeroko rozłożonym językiem przesunąłem po brodawkach. Dźwięk jaki wydała był bliski płaczu. Jeszcze raz powtórzyłem to z drugą piersią. Cała drżała. Całowałem i gryzłem, nie ograniczając się do ciemniejszych punktów na szczycie. Sięgnąłem ręką do jej ud i łona. Nawet poprzez spodnie czułem, jak bardzo jest podniecona. Delikatnie uciskałem miejsce, gdzie domyślałem się łechtaczki. Po mimowolnych ruchach bioder i chrapliwym oddechu poznałem, że chyba udało mi się trafić. Ona sama też nie pozostawała bierna – jej dotyk sprawiał, że wszystkie mięśnie miałem napięte. Sama zsunęła spodnie. Nogi miała równie ładne, jak całą resztę ciała.

Wyjęła mojego naprężonego członka i po kilku ruchach ręką wsunęła go sobie między nogi. Pocierała nim swoją łechtaczkę,  sprawiając sobie przyjemność przy mojej niewielkiej asyście. W końcu uniosła się i odsuwając pasek majtek na bok, nadziała się na mnie. Wszedłem bez oporu w ciepłe, mokre wnętrze. Poruszała biodrami tak, jak wtedy, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy w tańcu. Duże piersi kołysały się w takt jej ruchów. Odpływałem, przestając nad sobą panować. Widziała, że jestem na skraju orgazmu. Wstrzymała na chwilę ruchy. Przytuliła się do mnie. Jej palce z długimi tipsami gładziły mnie po twarzy.

Uspokoiłem się i przewróciłem ją na plecy. Zaparła się rękami o ścianę nad głową. Objęła mnie nogami, opierając stopy o moje pośladki. Była ciasna i wilgotna. Zgraliśmy się w jednoczącym ruchu do przodu i do tyłu. Każde moje pchnięcie wyrywało z niej cichy jęk. Poczułem jak opadają jej nogi. Chwyciłem jedną z nich i położyłem sobie jej stopę na ramieniu. Dotykałem jej wnętrza pod zupełnie innym kątem. Łóżko skrzypiało i trzeszczało, kiedy wykonywałem ruchy wprzód. Chwyciła się kurczowo oparcia. Wyszeptała wprost do mojego ucha:

– Mocniej… – spełniłem jej prośbę bez wahania. Naprężyła się cała.

– Nie, wytrzymaj jeszcze – poprosiłem szeptem.

– Aha… – przeciągły jęk był chyba sygnałem, że się zgodziła. Przestałem się ruszać. Powoli opadała ze szczytu, na który niemal dotarliśmy. Wyszedłem z niej i zacząłem całować jej kobiecość. Mokrym językiem zataczałem koła, wchodziłem w nią i wycofywałem się, lizałem łechtaczkę i ssałem wargi sromowe. Nie panowała nad swoimi rękoma, trzepocząc jak schwytany motyl. Rzucała się po całym łóżku. Przesunąłem się wyżej i znów wszedłem w jej wnętrze. Jeszcze kilka ruchów i poczułem, jak unosi się przytulając do mojej piersi twarz. Szczytując, wbiła paznokcie w moje ramiona. Opadła na łóżko. Jej pochwa zacisnęła się tak bardzo, że poczułem, jak zostaję wyrzucony na zewnątrz. Leżała ciężko oddychając. Usłyszeliśmy, jak otwierają się drzwi do mieszkania. Reszta współlokatorów wróciła z uczelni. Uniosłem się na łokciu i zamknąłem drzwi do pokoju. Przy okazji zapaliłem papierosa sobie, a potem dla niej. Leżeliśmy nadzy obok siebie i paliliśmy.

– Wiesz… nigdy pierwsza nie dzwonię do faceta – powiedziała cicho.

– A co się stało, że do mnie zadzwoniłaś?

– Pamiętasz jak mnie podniosłeś i zabrałeś na parkiet?

– Mhm… Pamiętam i co?

– To mnie tak… ujęło. Pomyślałem, że jesteś odrobinę szalony.

– Aha… – zaciągnąłem się papierosem, kryjąc uśmiech. Skończyliśmy palić. Paula zaczęła delikatnie głaskać mnie po udzie. Członek zareagował natychmiast i po kilku sekundach znów zaczął podnosić się we wzwodzie.

– Masz jeszcze ochotę? – spytała.

– Mhm – wymruczałem, dotykając jej piersi.

Po chwili klęczała miedzy moimi rozłożonymi nogami trzymając w ustach coraz bardziej pęczniejącego członka. Nie robiła tego po raz pierwszy w życiu. Patrzyłem przez chwilę na to, jak pieści mnie wargami i językiem. Spod spiętych włosów wydostały się niesforne kosmyki. Wyglądała tak niewinnie… i tylko sterczący fallus sprawiał, że był to jeden z najbardziej wyuzdanych widoków, jaki do tej pory zdarzyło mi się oglądać.

Opadłem na poduszki i pozwoliłem sprawiać sobie rozkosz. Słyszałem jak przełyka ślinę i czułem jej ciepły język wokół żołędzi. Podniosłem się, a śliskie i mokre prącie wysunęło się z jej ust. Bez słowa obróciłem ją tyłem. Zrozumiała sugestię – rozłożyła nogi i wypięła pupę w moją stronę. Po kilku ruchach wilgotność zamieniła się w istny potok soków, który zalewał nasze uda. Przy każdym ruchu mlaskało głośno. Przytuliłem się do jej pleców, objąłem ją ramieniem tak, żeby nie sprawiło bólu kołysanie dużych piersi. Coraz szybciej i mocniej wchodziłem w jęczącą i wijąca się pode mną kochankę. Po raz kolejny zacisnęła się wokół mnie, jeszcze kilka ruchów i byłem na szczycie, po raz ostatni wbiłem się w nią.

– Jezuuuu…. – przywarła do łóżka brzuchem.

– Co się stało? – spytałem wycofując się z niej. Przestraszyłem się, że zrobiłem jej krzywdę. – Jak dobrzeee… – leżała pode mną kobieta, która właśnie po raz drugi miała orgazm.

Przytuleni rozmawialiśmy, dopóki nie skończyła się butelka wina… Potem odprowadziłem ją do taksówki.

Na następnej imprezie reggae znów pojawiła się w knajpie, tańczyliśmy chwilkę. Wróciłem za bar ze wzwodem. Musiała wcześnie wstać następnego dnia, więc nie czekała na mnie. Dwa dni później okazało się, że ma grypę. Nie widzieliśmy się kolejny weekend. Następny tydzień egzaminy na uczelni, kolejny wypełniony pracą… Czy chciałem się z nią spotkać raz jeszcze? Gdybym naprawdę tego chciał, pewnie znalazłbym czas.

Opowiadanie powstało w 2004 r.

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

B-R kolejny raz mnie zaskakuje – kompletnie pozytywnym i sympatycznym opowiadaniem bez śladu bdsm. Choć trzeba przyznać że to tekst praktycznie historyczny. I jako taki będę go postrzegał. Pozdrowienia dla niestrudzonego Autora. I prosimy o coś nowszego z szuflady 🙂

Absent absynt

Opowiadanie urywa się w dziwnym miejscu – jakby autor chciał kontynuować ale jakiegoś powodu jednak zrezygnował z tego. Narrator z kolei okazuje się zupełnie niezdecydowany, zdolny tylko płynąć z prądem, jakby nie miał żadnej woli. Dlatego końcówka, mimo ogólnej fajności opowiadania nie zadowala.

Burke

Urywa się w bardzo dobrym momencie. Barman, jak wynika z moich obserwacji, lubi zostawiać Czytelników z pytaniem "co dalej?".

Ileż to razy, każdy z nas, odpuścił "okazję", bo nie ten czas, nie to miejsce, za mało chęci, wyliczanka mogłaby być długa.
Zastanawia mnie jedno, Autor często daje wyraz swym nostalgicznym – tak, tak, wbrew pozorom bywa bardzo nostalgiczny – wspomnieniom(?). Ciekawe, czy bohater bogatszy o doświadczenia, mając świadomość ulotność pewnych rzeczy, dzisiaj zadzwoniłby do Puli. Czy dziesięć lat później Barman wybrałby taki sam koniec, jak powyżej? Ciężko powiedzieć, nieprzewidywalny z niego gość.

Pozdrawiam,
kenaarf

Starszy Barman nie marnowałby czasu na Pauliny… ;]

Opowiadanie banalne w swej prostocie. Bohater poznał, poderwał, przeleciał, nigdy więcej się nie spotkał 🙂 historia jakich wiele, nieustannie ku przestrodze! Strzeżcie się dziewczyny, nie znacie dnia ani godziny 🙂

Mustafa

A może to dziewczyna go przeleciała, a nie on ją? 😉

Siostra.

Słuszna uwaga Siostro. Dzięki za zwrócenie uwagi na genderowy aspekt sytuacji.

Bardzo miłe. Fajnie się czytało 🙂
Koniecznie poprawić "podchodzili kilkakroć razy do baru". Bo wyrywa z nastroju jak wystrzelenie z armaty.

wes

Jak zwykle czytałam z zapartym tchem – bardzo ujmująca historia 🙂

Napisz komentarz