
Paul Pavlinovich, „lois-amalie-belain-3102127”, CC BY-NC-ND 2.0
Tegoroczne sympozjum psychologiczne w Krakowie rozpoczęło się o wiele wcześniej niż zazwyczaj. Uznano widocznie, iż piękna pogoda i słońce lepiej wpłyną na zebranych, aniżeli deszcz i zawierucha, jak to zwykle miało miejsce w październiku.
Przyjechałam na nie specjalnie z Norwegii – mojego nowego miejsca na ziemi. Któż by pomyślał, że ja, lubiąca ładną opaleniznę i ciepłe promienie słońca przeniosę się do krainy zimnych fiordów i nocy polarnych.
Prawdę mówiąc, powrotowi do Polski oprócz radości ze spotkania z rodziną i znajomymi ze studiów towarzyszył również lęk i niepewność. Nie chciałam wracać do miejsca, które przypominało mi o najgorszym czasie w moim życiu – rozstaniu z Robertem – moim narzeczonym. Do tej pory ilekroć przypomnę sobie, gdy nakryłam go in flagranti z sekretarką w naszym wspólnym domu robi mi się niedobrze. Dodatkowo miałam dość dużą tremę – w tym roku po raz pierwszy miałam dać odczyt i – nie ma co ukrywać – bałam się reakcji ponad dwustu zgromadzonych osób – wielkich nazwisk z czołowych polskich uczelni, w tym moich wykładowców i promotora.
Pierwszy dzień upłynął w bardzo miłej atmosferze – spotkałam masę znajomych, odświeżyłam stare kontakty, poznałam wiele ciekawych osób.
Drugiemu dniu towarzyszył narastający niepokój, czy aby na pewno wszystko będzie dobrze nazajutrz, czy zamieściłam w swojej pracy wszystkie ważne informacje i tak dalej. Całą noc spędziłam na poprawkach tekstu.
I wreszcie nadszedł mój czas. Zawsze ilekroć mam przed sobą ważne wystąpienie mówię sobie w duchu: poradzisz sobie, kto jak nie ty – i zawsze pomaga. Tak było i tym razem – we właściwym czasie strach ustąpił miejsca precyzji i chęci jak najlepszego pokazania się. Kiedy wygłaszałam kolejną kwestię w drugim rzędzie ujrzałam mężczyznę, którego nigdy wcześniej nie spotkałam na naszych corocznych spotkaniach. Przystojny, wysoki, ciemny brunet, dobrze zbudowany, z silnie zarysowaną szczęką i orzechowymi oczami, około czterdziestoletni. Zaciekawił mnie nie tyle jego wygląd, co fakt, iż skrzętnie notował moje słowa. Bardzo wielką wagę przywiązuję do dłoni mężczyzny – on miał je niezwykle seksowne – duże, męskie i jak się później okazało, bardzo delikatne i zwinne.
Odczyt się zakończył – usłyszałam wiele pochlebnych i niezwykle miłych opinii i już kierowałam się do pokoju hotelowego, gdy usłyszałam za sobą męski głos – to był tajemniczy nieznajomy z drugiego rzędu.
– Witam, nazywam się Wiktor Ostrowski, chciałem pani pogratulować świetnego wystąpienia – powiedział. – Dokładnie notowałem wszystkie uwagi, ale nie starczyłoby mi kartek, ponieważ musiałbym zanotować cały pani odczyt, jestem pełen podziwu.
– Dziękuję bardzo, to miłe z pana strony – odpowiedziałam szczerze zadowolona.
– Czy moglibyśmy spotkać się przy filiżance kawy, może dziś wieczorem w restauracji hotelowej? – zapytał.
Wprawdzie byłam nieco zmęczona, jednak zgodziłam się – umówiliśmy się na dwudziestą pierwszą.
W pokoju hotelowym padłam na łóżko – marzyłam tylko o orzeźwiającej kąpieli i miękkiej pościeli.
Szybko zdjęłam czarną spódnicę i białą bluzkę, zrzuciłam czarne szpilki i weszłam pod prysznic. Byłam szczęśliwa, odczyt się udał, a w dodatku poznałam miłego faceta. Kiedy się przedstawił przypomniałam sobie, iż głośno było o jego ostatniej publikacji, a także o tragedii, jaka go spotkała. Dwa lata temu po ciężkiej chorobie zmarła jego ukochana żona.
Obmywając ciało i mydląc je żelem zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakuje mi męskiego dotyku, pieszczot, pocałunków. Nie byłam z nikim od rozstania z Robertem – ponad dwa lata. Stojąc pod gorącą wodą, która spływała od szyi, aż do stóp, wpadając we wszystkie zakamarki mojego ciała przypomniałam sobie zapach perfum Wiktora. Wycierając gorącą skórę i nacierając ją czekoladowym balsamem marzyłam o tym, by to on kremował moje ręce, szyję, piersi, brzuch, nogi.
Jestem dość atrakcyjną kobietą – wysoką, szczupłą, z ładnymi, ciemnymi włosami, opalonym ciałem – akceptuję swój wygląd i wiem, że mogę się podobać. Mój organizm dawał mi odczuć, iż okres „miłosnego celibatu” trwał długo, za długo.
Boże, już dwudziesta dwadzieścia – tak się zamyśliłam, że zupełnie zapomniałam o spotkaniu. Szybko włożyłam brązową spódnicę, białą bluzkę z odkrytymi ramionami, brązowe korale i duży, połyskujący pierścionek, do tego jeszcze złote szpilki i za kilka chwil byłam na dole.
Odnalazłam go wzrokiem przy stoliku nieopodal tarasu. Mógł się podobać, szczególnie jego duże brązowe oczy i seksowny uśmiech – kobiety ze stolików obok zwracały na niego uwagę. Wieczór był wyjątkowo upalny, wiele osób siedziało przy stolikach na zewnątrz. Usiedliśmy i zamówiliśmy czerwone wino. Na początku rozmowa dotyczyła sympozjum, jednak później zaczęliśmy rozmawiać o naszych problemach, przejściach, smutkach – w końcu jesteśmy specjalistami, jeżeli chodzi o pomaganie w rozwiązywaniu cudzych kłopotów. Niestety bardzo często nie potrafimy poradzić sobie z naszym własnym życiem. Rozmowa była na tyle interesująca i wciągająca, że postanowiliśmy przenieść się dwór. Wieczorny lekki podmuch wiatru delikatnie pieścił moje ramiona, a Wiktor opowiadał o swojej traumie – śmierci żony, o tym, że nigdy nie pogodzi się z jej stratą, ja z kolei powiedziałam mu o Robercie, o poczuciu krzywdy i niezatartym żalu. Zdałam sobie sprawę, że pomimo, iż znamy się od paru godzin, doskonale się rozumiemy. Z jednej strony bałam się tego pośpiechu, z drugiej nie chciałam zrezygnować z możliwości przeżycia czegoś ekscytującego.
Nie poznawałam samej siebie, od dawna nikt nie wzbudzał we mnie tylu niezwykle przyjemnych uczuć – tkliwości, poczucia bycia potrzebną, pożądaną.
W pewnym momencie Wiktor wziął mnie za rękę i delikatnie do siebie przyciągnął. Pogładził mój policzek i pocałował. Kiedy jego język wniknął w moje usta poczułam przyjemny dreszcz, chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, pragnęłam go coraz bardziej.
– Chodź – powiedziałam drżącym głosem.
– Naprawdę tego chcesz? – Zapytał.
„Jak niczego na świecie”, pomyślałam. Nie wiem, jak szybko dotarliśmy do pokoju, pamiętam tylko jego gorący oddech na mojej szyi, palący wzrok i obłędny zapach.
– Jesteś taka piękna i seksowna – stwierdził, zdejmując moją bluzkę. Okno w pokoju było otwarte, wiaterek pieścił mi nagie plecy. Czułam parzący język na szyi, mokre ślady śliny znaczące drogę ku biustowi. W końcu zdjął mi stanik i poczułam jak obejmuje ustami brodawkę i ssie sutek, pocierając przy tym kciukiem drugi. Delikatnie muskał wargami moją twarz, usiłowałam złapać jego usta, ale stale mi umykały, od ucha do powieki, od skroni do policzka i znowu do warg. Moje ciało płonęło, perełka była cała nabrzmiała i wilgotna. Pragnęłam jak najszybciej poczuć go w sobie. Wiktor zdawał się czytać w moich myślach. Zdjął ze mnie spódnicę i sam się rozebrał, następnie położył mnie na chłodnej pościeli.
– Chcę, byś zapamiętała tę noc do końca życia – wyszeptał, rozchylając majteczki. Kiedy dotarł językiem do perełki wygięłam się w łuk. Jego pieszczoty były coraz bardziej intensywne.
– Jesteś taka wilgotna i ciepła – jego słowa utonęły w moim jęku. W odpowiedzi Wiktor potarł kciukiem najczulszy punkt. Zalała mnie fala żaru.
– Wejdź we mnie, proszę.
– Jeszcze nie kochanie, jeszcze chwileczkę.
Rozchylił jeszcze bardziej perełkę i wsunął w nią palec.
– Tak!! – krzyknęłam głośno.
– Jest ci dobrze? A może wolisz tak? – zapytał, dodając kolejny.
Jeszcze nigdy w życiu nie czułam takiego gorąca, cała płonęłam. W końcu Wiktor wyjął prezerwatywę, drżącą ręką nałożyłam ją na nabrzmiałego i twardego członka.
– Boże, nawet nie wiesz jak cudownie się czuję – wyznał ochrypłym głosem.
Pieszczoty, jakimi mnie obdarzał były coraz bardziej intensywne, czułam, jakby ciało ogarnęły konwulsje, całkowicie zawładnęła mną miłosna ekstaza.
– Chcę cię w sobie poczuć! Teraz! – mój jęk przeradzał się stopniowo w krzyk. Nie mogłam dłużej czekać, rozchyliłam nogi i dotknęłam swojego skarbu. Z uwagą pocierałam nabrzmiałą perełkę, po kilki chwilach palce miałam mokre od soczków. Usta Wiktora cały czas drażniły sutki, brzuch, uda. Idealnie odmierzył czas, w momencie kiedy wszystko we mnie wybuchało wszedł jednym gwałtownym pchnięciem. Fale najpiękniejszej rozkoszy przelewały się jedna za drugą, aż wreszcie z oddali usłyszałam swoje urywane krzyki.
Otworzyłam oczy, Wiktor patrzył na mnie czułym wzrokiem.
– Witaj z powrotem – powiedział z uśmiechem.
Czułam go w sobie cały czas, twardego i pełnego. Ścisnęłam go udami, Wiktor syknął z pożądania.
– Jeszcze.
A potem, prawie niedosłyszalnie.
– Jezu, jeszcze…
Rokoszowałam się widokiem orzechowych oczu, dotykiem rozpalonej skóry. Dłońmi objęłam mu pośladki i po chwili poczułam, jak we mnie eksploduje.
– Cieszysz się, że jesteś moim pierwszym kochankiem od ponad dwóch lat?
– Skłamałbym, gdybym zaprzeczył. Nie masz nawet pojęcia ile dla mnie znaczy, że zaufałaś mi na tyle, by ze mną być.
Zmęczeni, rozdygotani wzięliśmy gorący prysznic, obmywaliśmy nasze ciała z potu i zapachów tej nocy, która już na zawsze pozostanie dla nas jednym z najpiękniejszych wspomnień.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Emilia
2025-01-15 at 10:59
Sukces naukowy i zaraz potem suksces pokonferencyjny – czego chcieć więcej?
Może narratorka tej historii przekona się znów do mężczyzn – nie wszyscy są tak okropni jak jej poprzedni, zdradzający partner.
Ładnie napisane, tylko odrobinę za krótkie opowiadanie.