Podniosłem się na łokciu. Zmrużyłem oczy. O co chodzi do jasnej cholery? Cały pokój zalany był jasnym światłem. Jasne… Pieprzona pełnia.
Już miałem się zawinąć z powrotem w kołdrę, kiedy dostrzegłem utkwione we mnie spojrzenie. Dwa nieruchome, ciemne punkty, które w dziennym świetle jaśniały na brązowo. Nutka. Pod kołdrą ledwie było widać zarys jej filigranowego ciała.
– Jak długo nie śpisz?
– Już jakiś czas…
Wciąż zaskakiwało mnie jej zachowanie. Gdybym to ja się obudził w środku nocy i nie mógł zasnąć, wytrzymałbym w łóżku nie dłużej niż kwadrans. Ale nie byłem Nutką. Moja kochanka wciąż zachowywała się u mnie jak gość. Bez pytania nie przestawiła nawet świecznika. Poruszała się między łazienką a pokojem, jakby wciąż nie czuła się swobodnie w naszym mieszkaniu. Bo było nasze, odkąd wprowadziła tu swój uśmiech.
Włosy na szczotce i w odpływie wanny, jasnoniebieska szczoteczka do zębów, zapas zielonej herbaty w kuchni, musli śniadaniowe, a przede wszystkim woń. Delikatny jak zwiewna mgiełka, ulotny, ale wyczuwalny aromat kobiecej obecności. Trafiałem na niego w pościeli co rano, towarzyszył mi przy porannej kawie i w czasie, gdy wybierałem się do pracy.
Wiecznie odsunięte krzesło przy kuchennym stole, porzucony kubek z niedopitą herbatą, powieszony do wyschnięcia ręcznik w łazience – moje mieszkanie „kawalera z odzysku” znów ożyło dzięki jej obecności.
– Chodź tu do mnie… – wsunąłem ramię pod jej głowę i przytuliłem drobniutkie ciało mojej tancerki. Nie minęła chwila kiedy poczułem jak jej oddech się wyrównuje i zwalnia. Zasnęła tuż po wtuleniu się we mnie.
* * *
Wszystko zaczęło się w grudniu. Zima tego roku nie była łaskawa. Marne opady śniegu i siarczysty mróz. Cierpiałem podwójnie, czekając na koniec tego feralnego roku jak na zbawienie. Miałem go już serdecznie dość. Zmiany, zamieszanie, chaos i postępujące z dnia na dzień zniechęcenie. I zdarzył się wieczór z Nutką. Czemu właśnie „Nutka”? Na biodrze mojej kochanki widniała wytatuowana ciemnym tuszem mała nuta. Biorąc pod uwagę to, że była tancerką, wszystko układało się w spójną całość.
To miał być czysty układ – ona masochistka i ja z ciągotami sadystycznymi, a obydwoje z dość swobodnym podejściem do seksu – umawialiśmy się, by korzystać z naszych ciał i zboczonych umysłów.
W przeddzień Sylwestra jeszcze nie wiedziałem gdzie i z kim przywitam Nowy Rok. Mówi się „jaki Sylwester taki cały rok”. To był impuls. Zanim pomyślałem, byłem już umówiony z moją młodziutką kochanką. „Co ja wyprawiam? Przecież prawie się nie znamy…” pomyślałem, odkładając telefon. Wieczór sylwestrowy zastał mnie na zmywaniu podłóg. Popatrzyłem na zegarek. Ledwie godzina na prasowanie i ostateczne przygotowania.
Większość osób w kraju przygotowywała eleganckie stroje, jedzenie, alkohol i napoje. Tymczasem ja przygotowywałem liny, wibratory, bambusowe trzcinki i prasowałem satynowe chusty, które miały posłużyć do wiązania kochanki bądź jako kneble, albo zasłona na oczy. Uśmiechnąłem się do swojego odbicia w czarnym lustrze szyby w oknie. Dobry spontan to przygotowany spontan.
Kiedy zadzwonił domofon byłem pachnący, elegancki i gotowy na zabawę seksem. Otworzyłem drzwi i oniemiałem. Tak eleganckiej Nutki jeszcze nie widziałem. Mocny makijaż odcinał się na tle czarnej sukienki. Zmarznięta jak zwykle. Napalona jak zawsze. Łagodny pocałunek zmieniła w mój pokaz siły. Jakby w tym pierwszym kontakcie od razu rysowały się nasze role. Jeszcze chwila i podnosiłbym ją z kolan. Ulegała i nie było to poddanie się pożądaniu, ale bezwiedne wchodzenie w uległość, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Oderwałem usta od jej warg. Podtrzymałem jej filigranową figurę. Ledwo panowała nad drżeniem kolan. Nieprzytomne oczy szkliły się, jakby pod wpływem jakiegoś narkotyku. Potrząsnęła głową otrzeźwiając się. Powoli dochodziła do siebie.
– Dobry wieczór – przywitałem się. Podniosła głowę nawiązując kontakt wzrokowy.
– Wszystko w porządku? – Przytaknęła.
– Dobry wieczór… – odpowiedziała prawie szeptem.
Nie wierzyłem własnym oczom. Potrafię działać na kobiety, ale żeby aż tak…? Moje ego podpięło się do kompresora z rozgrzanym powietrzem i w kilka sekund napompowało się do granic możliwości.
Odgarnąłem z czoła dziewczyny falę włosów opadających na twarz. „Przełamałem zaklęcie – pomyślałem. – Jeśli się zakocham, to nie w niesfornym kosmku, ale w całej fali”. Uśmiechnąłem się pod nosem. Pomyślała, że to do niej. Odpowiedziała z początku nieśmiałym, a później pełnym uśmiechem. I aż pojaśniało wokół. Była urzekająco piękna w czasie uśmiechu. Emanowała pozytywnymi emocjami, wobec których byłem bezbronny. Znałem wszystkie kobiece triki, miny, zmarszczenia brwi, grymasy i wykrzywione usta, ale na taką bezpośredniość nie byłem przygotowany. Ze zdumieniem spostrzegłem, że ja też się uśmiecham.
Poprowadziłem ją do kuchni. Usiadła przy stole – tym samym, na którym „odleciała” ostatnim razem pod wpływem lania, jakie jej sprawiłem. Kolejne zaskoczenie z Nutką. Zaufała mi intuicyjnie już na pierwszym spotkaniu wyczuwając, że z mojej strony nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. W moim przypadku rzeczywiście była bezpieczna. Ale gdyby trafiła na kogoś ze światka warszawskich bedeesemowców, prawdziwych tru–masterów, sprawa mogłaby wyglądać zgoła inaczej. Ale być może gdym to nie był ja, ona zachowałaby większą ostrożność.
W tej chwili nie miało to już żadnego znaczenia. Nieledwie tydzień temu mogłem ją zmasakrować i zgwałcić. Była związana, naga, bezbronna, bez możliwości ucieczki. Niemniej zdałem egzamin z powściągliwości i odpowiedzialności (czego zapewne nie można było powiedzieć o niej samej).
– Zmarzłaś?
– Tak, odrobinę.
– Gorącej herbaty? Czy wina od razu? Czy jedno i drugie?
– Herbaty, jeśli masz zieloną…
Wodziła za mną oczami, jakbym był ósmym cudem świata. Albo jakbym miał wysmarowaną czymś koszulę. Krzątałem się w kuchni, czując się nieswojo pod czujnym spojrzeniem ciemnobrązowych oczu. W końcu postawiłem przed nią i kubek z herbatą i kieliszek wina. Pozwoliłem sobie na papierosa. Lubię palić. Zwłaszcza w jej obecności. Fetyszyzowała moje palenie. Zwierzyła mi się w którejś z rozmów, że patrząc jak palę, natychmiast robi się mokra. Niewytłumaczalny fenomen, gdyż na ogół nie znosiła zapachu tytoniu. „Nie wiem, na czym to polega, może to jak trzymasz papierosa, może to sposób, w jaki mrużysz oczy, kiedy się zaciągasz, a może sposób w jaki wydmuchujesz dym… sama nie wiem”
Patrzyłem poprzez kłęby dymu na kobietę, z którą miałem spędzić najbliższe klika godzin na upojnym seksie. Wzrokiem badałem to, co za moment miałem poczuć pod palcami. Wysportowane, młode ciało, którego świeżość obiecywała intensywną noc. Speszyłem ją tym spojrzeniem.
– Dlaczego tak mi się przyglądasz?
– Mam na ciebie ochotę… – wychrypiałem przez wyschnięte gardło. Przełknąłem ślinę i już normalnych głosem spytałem zaczepnie: – Nie mogę?
– Mhm… – Odpowiedzią był rozogniony wzrok. Nie zwracała uwagi na to, co mówiłem. Jej oczy uważnie śledziły każdy ruch papierosa.
– Nutka! No, ale nie rób tego tak otwarcie… – Roześmiałem się, strzepując do popielniczki papierosowy popiół.
– Nie mogę? – odcięła się kochanka.
– Możesz, możesz… A teraz już chodź do pokoju.
Kilka chwil później stanęła przede mną w oczekiwaniu na to, co będzie się działo dalej. Chwyciłem ją za podbródek. Uniosłem głowę. Pochyliłem się tak, że nasze usta spotkały się w pół drogi. Ta mała całowała jak szatan. Potrafiła napierać językiem, by tuż po tym wycofać się, oddając inicjatywę. Przyjmowała mnie głęboko, jakbyśmy uprawiali seks, łagodniała pod moim naporem i za chwilę to ona gwałciła moje usta. Zatrzymałem się, przygryzając jej język. Pisnęła, ale nie mogła się wyrwać. Oddech przyspieszył, a oczy skryły się pod trzepotem rzęs. Masochistka złapana w potrzask. Czułem, jak uginają się jej nogi. Wypuściłem język spomiędzy zębów. Dyszała ciężko, próbując odzyskać kontrolę nad sobą.
Dwa kroki w tył i popchnąłem ją na łóżko. Zaskoczona popatrzyła pytającym spojrzeniem. Kiedy pochyliłem się nad nią i wsunąłem nos pomiędzy wargi sromowe, odsuwając na bok czerń majtek, już wiedziała, czego od niej chciałem.
Ten zapach oszałamiał i upajał. Nie wiem, czy to zasługa jej feromonów, czy płynu do kąpieli, ale jej ciało wydzielało aromat, od którego kręciło mi się w głowie. Z każdym naszym spotkaniem pragnąłem go więcej i za każdym razem pozostawałem nienasycony. Oderwałem się na chwilę od kobiecości. Na jej ustach igrał uśmiech, ni to tryumfu, ni to konsternacji. Uprzedzałem, że jestem zapachowym fetyszystą.
– Mam świra na punkcie twojego zapachu.
– Nie przeszkadzaj sobie…– wyszeptała spierzchniętymi wargami.
Byłem przekonany, że zatraca się w odczuwaniu. Nie doceniłem jej zepsucia. Jak się później okazało, moja młoda partnerka czerpała radość ze stymulacji fizycznej na równi z zadowoleniem na widok mojego języka, okalającego wargi sromowe, prześlizgującego się po kapturku i wibrującego na łechtaczce.
Zanim udało mi się dobrze posmakować jej smak i zapach, zadrżała, zachłysnęła się powietrzem, zamarła, napięta i pulsująca. W pierwszym momencie pomyślałem, że zbyt mocno naparłem językiem, ale… akurat jeśli chodzi o cunnilingus, byłem w stanie stanąć w szranki z każdym rywalem. Podniosłem zalaną kobiecym sokami twarz. Pocałowała mnie gwałtownie i zachłannie.
– Czy to był…? – Wytarłem płyn, kapiący po brodzie.
– … – Odpowiedziała skinieniem głowy.
Przeczytałem gdzieś, że naprawdę niebezpiecznie jest, kiedy kobieta milczy, nie rusza się i ma uśmiech na twarzy. W tym przypadku powinienem był zachować wzmożoną czujność. Jej wizytówką były milczenie i uśmiech. I cieknące po udach podniecenie.
Patrzyła wielkimi, brązowymi oczami, jak zapalam papierosa. Zaciągnąłem się i odgoniłem myśl, która zakiełkowała w głowie. Zauważyła tę krótką chwilę zamyślenia.
– O czym pomyślałeś?
– Nie powiem – uśmiechnąłem się do swoich myśli. Nic z tego. Nie przyznam się z własnej woli do swojej słabości.
– A jeśli… zajmę się tobą?
– Zajmiesz się i tak – rozpiąłem rozporek, wydobywając na wierzch penisa. Klęknęła przed łóżkiem z uśmiechem grającym na ustach. Ujęła kutasa w dłoń. Polizała tak, jak małe dziewczynki liżą loda. Włożyła go sobie głęboko w gardło. Język zawibrował wokół męskości.
Zamknąłem oczy. Już miałem zatracić się w odczuwaniu, kiedy przerwała stymulację.
Trzymając zaciśniętą dłoń na penisie zapytała:
– O czym pomyślałeś?
– O nie, nie, nie… Nie dam się… – słowa uwięzły mi w gardle, bo znów język otoczył moje wyprężenie. Jej głowa opadała i unosiła się w szybkim tempie. Już byłem na skraju, kiedy po raz kolejny powstrzymała wszelkie pieszczoty. Oddychała ciężko łapiąc powietrze. I znowu po chwili objęła ustami fallusa. Wspaniałe fellatio. Uznałem, że zasłużyła sobie na szczerość. Nie mogąc skupić się na mówieniu, wydukałem:
– Nie u–to–pię się w tym brą–zie. To po–my–śla–łem.
Odrywając usta od kutasa odpowiedziała z szerokim uśmiechem:
– Już to zrobiłeś, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
Roześmiałem się na głos w odpowiedzi. Nie doceniała mnie. A może przeceniała? Nie byłem gotów na normalną relację, z tymi wszystkimi powinnościami, emocjami i przede wszystkim z tym całym zaufaniem, jakiego wymaga związek dwojga dorosłych ludzi.
Chwilę później, paląc kolejnego papierosa, zażądałem:
– Rozbierz się.
Bez wahania sięgnęła do zapięcia sukienki. Kilka sekund później była naga, jeśli nie liczyć pończoch.
Łyk wina i kolejny raz tego wieczoru zanurzyłem się między kształtne uda mojej tancerki. Ledwie chwila mojej zabawy i znów całe ciało wyprężyło się i napięło. Zabawne. Zazwyczaj wyczucie miejsc najwrażliwszych, sposobu w jaki powinienem pieścić kobietę, by doprowadzić ją do orgazmu samym językiem i ustami zajmowało mi chwilę. Z Nutką musiałem, wprost przeciwnie, uczyć się sprawiania przyjemności w seksie francuskim, nie odbierając sobie rozkoszy z długotrwałego delektowania się tego rodzaju pieszczotą. Ale ta umiejętność miała dopiero przyjść z czasem.
Po trzecim orgazmie w niespełna kwadrans, moja uległa uciekła spod moich dłoni i złożywszy uda razem spytała:
– Idziesz na rekord?
Roześmiałem się w odpowiedzi. Nigdy nie zwracałem na to uwagi – wystarczało mi, by partnerka była usatysfakcjonowana, a mój głód wrażeń dotykowych zaspokojony.
– Ile najwięcej miałaś orgazmów? – Siedzieliśmy już na kanapie obok siebie, popijając wino.
– Hmmm.. siedem.
– Dawno?
– Jakieś trzy miesiące temu.
Dziwny dialog – przyznaję. Jedynym wytłumaczeniem było to, że dopiero się poznawaliśmy.
Nigdy nie miałem problemu z mówieniem o swojej seksualności. Z mojej młodej kochanki trzeba było wszystkie informacje wydobywać cierpliwie i z wyczuciem. Zadziwiała mnie ta rozpustna introwertyczka. A przecież komunikowanie się, dzielenie wrażeniami, doświadczeniem i emocjami to, wydawać by się mogło, naturalne cechy osób eksperymentujących w sferze seksualności. Jednak Nutka była otoczona szczelnym kokonem, przez który przebicie się stanowiło nie lada wyzwanie.
Popatrzyłem na kochankę. W świetle świec jej ciało miało jasnozłoty kolor. Zadziwiające było to, że w jednej chwili wyglądała jak dojrzała kobieta, z pełnym biustem, ładnie wykrojoną pupą i całym arsenałem gestów dorosłego pożądania, a w drugiej jak mała, zagubiona dziewczynka, z nogami podkulonymi pod brodę, rozpuszczonymi włosami i niewinną miną Czerwonego Kapturka. Czasem czułem się przy niej jak Zły Wilk.
Wdziewając tę wilczą skórę, będąc zwierzęcym, pożądliwym, gwałcąc jej delikatne ciało miałem wrażenie dziwnej ambiwalencji. Jakbym niebezpiecznie zbliżał się do – wyraźnej dotychczas – granicy oddzielającej mój świat seksu od pedofilii. A jednocześnie dostrzegałem w jej spojrzeniu echo wspomnień innego zepsucia. Tego samego, co u mojej najstarszej kochanki sprzed kilkunastu lat. To samo zmrużenie powiek i łapczywe łowienie wrażeń.
Bałagan w głowie postanowiłem utopić w rozpasaniu erotycznym. Tu czułem się pewnie, tu nie było domysłów i wątpliwości, tu nie musiałem roztrząsać moralności zachowań ani wspomnień minionych zauroczeń – miałem jej ciało, żeby tej nocy dać rozkosz fizyczną. Poprosiłem, by uklękła na łóżku. Z zawahaniem spełniła moją prośbę.
W głośnikach moi ukochani depeche i rosnąca z każdą chwilą ekscytacja. Piękne ciało przede mną i pozwolenie na pastwienie się nad nim. Zapaliłem wcześnie przygotowaną długą świecę. Podszedłem do wypiętego tyłka Nutki i musiałem mocno panować nad sobą, by nie obdarzyć go siarczystym klapsem. Nie tym razem. Teraz przyszła pora na bardziej subtelne bodźce.
Czerwony wosk wokół płomienia delikatnie chybotał się przy każdym poruszeniu mojej dłoni. „Zobaczymy, jaka z ciebie masochistka” pomyślałem przechyliwszy świecę nad jej plecami. Drgnęła jak rażona prądem. Jedna za drugą gorące krople spadały na skórę. Wiedziałem, jakie to wrażenie. Najpierw jak dotknięcie płomienia, powoli ochładzające się do łagodnego gorąca i już kiedy skóra miała się odprężyć, czując delikatne ciepło, tuż obok lądowała kolejna kropla płynnego wosku.
Poprowadziłem dłoń w górę pleców, znacząc linię kręgosłupa czerwonymi kropkami. Z każdą z nich ciało Nutki drżało, a oddech przeradzał się w stłumione jęki. Zmieniłem kolor na białą świecę. Następne kropeczki parzyły skórę dziewczyny. Trafiałem dokładnie w te miejsca, które były najbardziej wrażliwe. Sadystyczna frajda z zadawania bólu, powodująca mrowienie w całym ciele.
Kiedy pokryłem już większość pleców woskiem, sięgnąłem po nóż. Pierwszy dotyk ostrza był tak delikatny, że niemalże czuły. Przejechałem gładką stroną po plecach kochanki, zbierając na nożu część wosku. Zadrżała od dotyku stali na swoim ciele. Obróciłem klingę ząbkowaną stroną. Brutalna czerń noża wyraźnie odcinała się na jasnych, delikatnych plecach Nutki.
Mocno przyciskając, zdzierałem wosk wraz z naskórkiem. Jęknęła, zacisnęła dłonie w pięści, ledwie zapanowawszy nad odruchem skulenia się. Kolejna warstwa kolorowych kropek spadła na podłogę. Słyszałem jej przyspieszony oddech. Przyłożyłem nóż do pleców. Już nie uciekała spod dotyku. Wygięła się w łuk, napierając na kłujące ząbki. Koci grzbiet masochistki.
– Wystarczy tego dobrego – przerwałem te pieszczoty, pragnąc wykorzystać obudzone na nowo masochistyczne podniecenie. Znów ciekło jej po udach.
Obróciłem ją na plecy. Tak jak się podziewałem: miała zupełnie nieprzytomny wzrok. Sięgnąłem po różdżkę. Zawahałem się, szukając miejsca na nóż. Zdawałem sobie sprawę z tego, jak bardzo boi się stalowego ostrza. Uśmiechnąłem się do swojej przewrotności i rozchyliwszy wargi tancerki wsunąłem klingę pomiędzy zęby. W rozdziawionych ustach nóż opierał się o kąciki, uniemożliwiając jakikolwiek protest. Nie widać było strachu. Raczej oszołomienie i odlot na endorfinach. Jeśli dotychczas było jej przyjemnie, teraz miała naprawdę poczuć rozkosz.
Włączyłem masażer. Odezwało się ciche buczenie. Nutka jeszcze nieświadoma, co mam zamiar jej zafundować, spojrzała z niepokojem pomiędzy swoje uda. Pierwsze dotknięcie i aż odskoczyła, jednocześnie starając się utrzymać ostrze w ustach i nie pokaleczyć się przy tym.
Wibrująca gałka zanurzyła się między nogi uległej, która jęknęła i ze świstem wciągnęła powietrze. Śluz wyciekał spomiędzy warg sromowych, nadając urządzeniu doskonały poślizg. Cudowny widok – kobieta uwiązana jak ćma na niewidzialnej nici do źródła rozkoszy. Nie minęła chwila i zatrzepotała rzęsami, naparła biodrami na śliską obłość i zadygotała całym ciałem dając tym samym do zrozumienia, że osiągnęła orgazm. Już chciała uciekać spod wibrującego dotyku, kiedy na powrót rozłożyłem jej nogi i delikatnie wzmocniłem moc różdżki.
Potarłem głowicą o srom kochanki, odsłaniając nabrzmiałą perłę łechtaczki. Jeszcze nie ucichło echo poprzedniego uniesienia, gdy wibracje zaczęły skupiać energię na tym najczulszym miejscu. Nutka z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się we mnie szukając… Litości? Pozwolenia? Sam nie wiem, czy pragnęła jeszcze więcej, czy błagała o przerwanie stymulacji. Kiedy kolejny kielich rozkoszy zaczął się przepełniać, zamknęła powieki i wygięta w łuk, oczekiwała na przelanie się orgazmu przez brzegi jej ciała. Przyjemność przeszła przez nią falami. Nie skuliła się tym razem, lecz otworzyła się jeszcze bardziej.
Upajałem się jej ekstazą. Karmiłem się każdym grymasem twarzy, każdym napiętym mięśniem, każdym stojącym ku górze włoskiem na jej skórze. Zasłuchałem się w tę symfonię graną kobiecym ciałem, odnajdując satysfakcję w byciu jej sprawcą. Ponownie dotknąłem kobiecości. Jeszcze nie wybrzmiał ostatni akord.
Kochanka intensywnie pokiwała głową na boki, zaprzeczając temu, co miało nastąpić. Pławiłem się w jej emocjach – współodczuwałem strach przed kolejnym dotknięciem diabelskiej różdżki, czerpałem radość z torturowania obolałej łechtaczki i nakręcałem się jej pożądaniem. Patrzyłem jak zapada się w sobie, by po kilku sekundach rozkwitnąć w niekontrolowanych spazmach, które uniosły ją wysoko ponad łóżko. Z gardła wydobył się przeciągły jęk. Wytrąciła mi różdżkę z dłoni i podkuliła kolana pod brodę, głośno dysząc. Wyjąłem nóż spomiędzy jej ust. Objąłem ramieniem. Wtuliła się w moje udo i zamarła. Wyglądała tak niewinnie, a przecież sam byłem świadkiem tego, jak pozwalała się porwać rozpuście jeszcze chwilę temu.
Wino w kieliszkach i ciekawskie spojrzenie Nutki na to, jak palę.
Poprowadziłem ją do kuchni. Położyłem na stole, krępując ręce linami, a nogi ściśle związując czarną taśmą, tak że przylegały do drewnianych nóg stołowych. Wypięte ciało nie miało przede mną tajemnic. Obnażona wypukłość łona i ciemniejsza sfera sromu. Nie wiedziałem, czy najpierw zerżnąć ją dla swojej egoistycznego zaspokojenia fizycznego, czy pokarmić emocjami, znęcając się nad jej ciałem. „Znęcać się”. Lubiłem ten zwrot, oddawał w pełni spektrum wrażeń, jakie miałem ochotę jej zafundować.
Jęknęła i poruszyła głową. Gęste włosy rozsypały się po twarzy. To ona podjęła decyzję. Pochyliłem się nad jej kobiecością. Intensywnie pachniała podnieceniem. Zaprotestowała, gdy zobaczyła w mojej dłoni ponowne różdżkę. Drżąca głowica, dzięki unieruchomieniu ciała, mogła bezkarnie przesuwać się wzdłuż, w poprzek i dookoła łechtaczki. Bawiłem się jej nakręceniem, tym, jak szybko dochodziła do szczytu. Kolejne orgazmy zlewały się w jedne wielkie igrzyska cielesności.
Chwila oddechu. Odłożyłem zbędny już teraz masażer. Zanurzyłem w niej usta. Nie wiedziałem, kto odbiera więcej; ja – fetyszysta cunnilingusu, czy ona – zwolenniczka szybkich orgazmów.
Zaledwie kilka liźnięć i po wargach sromowych zaczął ściekać śluz. Jej ciało reagowało na każde muśnięcie, na każdy dotyk języka. Delikatnie, mocno, gwałtownie, subtelnie – balansowałem na krawędzi orgazmu, zmieniając tempo i intensywność. Nutka jęczała i wiła się na stole.
Podniosłem na chwilę usmarowaną podnieceniem twarz. Ponownie dotknąłem ustami jej sromu. Zakwiliła jak zraniony ptak i przez jej ciało przebiegły dreszcze.
Wstałem znad jej ciała. O mały włos poślizgnąłbym się w kałuży, jaka utworzyła się na drewnianej podłodze. Jeszcze nigdy nie widziałem tak intensywnie nawilżającej się kobiecości. Ale w głowie zaświtał mi pewien pomysł. W moim osiedlowym sklepiku natrafiłem na coś niecodziennego. Zwykle, by uzyskać taki efekt, polegałem na piekących właściwościach imbiru. Ale to była okazja, której nie mogłem się oprzeć. Duży korzeń chrzanu natychmiast trafił do koszyka sklepowego, by zakończyć swoją podróż w mojej lodówce. Nie planowałem jego użycia. Seks w moim wykonaniu był raczej podróżą od jednego pomysłu do drugiego, niż zaplanowaną całością. Wyjąłem biały korzeń z lodówki. W asyście świec obranie go było nie lada sztuką, ale już po chwili piekący stożek wypełnił pochwę kochanki.
Teraz wystarczyło tylko odrobiną poczekać. Zapaliłem papierosa obserwując efekt swoich działań. Wargi sromowe i łechtaczka w miękkim świetle nabrały koloru burgunda. Rozrzucone ramiona, z każdą chwilą coraz bardziej drżące nogi, gwałtownie unoszący się przy każdym oddechu biust. Wyglądała jak ofiara zboczeńca – sadysty. A przecież nic poza orgazmami jej nie robiłem. Uśmiechnąłem się do siebie.
W tym czasie chrzan zaczął spełniać swoje zdanie. Prawie niedostrzegalnie jej oddech przyspieszył. Drobne piersi sterczały brodawkami wypiętymi na baczność. Wyobraziłem sobie, co teraz odczuwa. Wypełniający ją korzeń już ogrzał się na tyle, by puścić soki. Soki piekące, jak żywy ogień. Próbowała zmienić ułożenie ciała, ale to tylko wzmocniło pieczenie. Zastygła nieruchomo. Ale już po chwili zaczęła się wiercić.
Uruchomiłem kolejną zabawkę. Burczący wibrator zamienił piekące warzywo. Brzęczenie to cichło, to wzmacniało się, kiedy rżnąłem kochankę plastikową zabawką, imitując ruchy frykcyjne. W jednej chwili odpłynęła. Kilkadziesiąt sekund i cichy oddech zmienił się w przeciągły skowyt, kiedy kolejny raz szczytowała tego wieczoru. Straciłem już rachubę, który to był orgazm.
Im częściej dochodziła, tym bardziej rosła we mnie ochota, by podarować kolejną porcję rozkoszy. Jej pobudzenie nakręcało i powodowało przypływ żądzy.
Odrzuciłem na bok mokrą od soków zabawkę. Wpiłem się ustami w obolały srom. Język szaleńczo przebiegł po spuchniętej łechtaczce, wargach sromowych, jeszcze raz zahaczył o kapturek osłaniający to najczulsze miejsce i wbił się w głąb pochwy. Nutka aż uniosła się nad stołem. Gdyby nie krępujące ją więzy, zostałbym kopnięty, ale czarna taśma wytrzymała kolejny raz. Zasysałem, lizałem i gryzłem. Wszystko to w wariackiej próbie zastąpienia mojego szczytowania zadowoleniem partnerki. Cały kunszt, całe doświadczenie jako kochanka, cała znajomość punktów erogennych, wszystkie sztuczki i triki skumulowane w jednej chwili. Straciłem poczucie rzeczywistości, byłem ustami, byłem językiem – zatraciłem się kompletnie.
Wygięła ciało w łuk, napinając sznury wiążące ręce. Nie przerywałem, mimo wyraźnie wyczuwalnego pulsowania wewnątrz. Krzyk przeszedł w przeciągły jęk. Cała drżała. Zacisnąłem zęby na łechtaczce. Zadygotała i zastygła nieruchomo. Wypięta, naprężona, spięta.
Wiedziałem, że każde dotknięcie może być bolesne, że każdy ruch może wytrącić ją z tego stanu całkowitej ekstazy. Oderwałem się od kochanki. Jakieś światło zwróciło moją uwagę za oknem. Podniosłem się i stanąłem przy szybie. Właśnie minęła północ. Sztuczne ognie rozświetlały niebo. Zaczął się nowy rok. Odwróciłem się do dziewczyny.
– Szkoda że tego nie widzisz…
Odpowiedziała mi cisza. Nutka powoli wypuściła powietrze. Opadła na blat stołu pozbawiona sił.
Kiedy zdjąłem więzy i odciąłem taśmy, musiałem ją podtrzymać, żeby się nie przewróciła. Popatrzyła na mnie błędnym wzrokiem.
– Przegapiłaś fajerwerki.
– Ja miałam swoje własne… – odpowiedziała i wtuliła się we mnie.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Megas Alexandros
2015-03-02 at 22:05
Dobry wieczór!
Cieszy, że Barman znów publikuje nowości! Ja wprawdzie czekam na bardziej fabularną opowieść niż ta – stanowiąca zapis jednej, pełnej rozkoszy wszelakich nocy – ale i tą witam z radością, bo jest dobrze, klimatycznie napisana. Czuję zresztą, że wkrótce moje życzenie również zostanie spełnione 🙂 A na razie pozostaje nam poczytać o spotkaniu w sylwestrową noc z Nutką…
Pozdrawiam
M.A.
Anonimowy
2015-03-03 at 08:06
Całkiem fajny zapis sesji. Czy opowiadanie – tego juz nie jestem pewny 🙂 ale i tak dobrze, że wracacie do trochę dłuższych form – miniatury od czasu do czasu nie są niczym złym, ale wartością tej strony zawsze były dla mnie ciekawe historie.
Absent absynt
Barman Raven
2015-03-03 at 09:28
Takie "gonzo" to mój typowy styl. Miniatury będą tylko jeszcze jedne i z mojej strony koniec.
Micra21
2015-03-03 at 11:19
Barmanie, jak wiesz z innych źródeł, BDSM to nie moja bajka, ale jestem pod wrażeniem plastyki opisu tej nocy. W głowie przesuwa się film z poszczególnymi scenami. A zakończenie, ostatnie cztery linijki – super!
Pozdrowienia,
Micra21
Anonimowy
2015-03-03 at 22:13
"Be wahania sięgnęła do zapięcia sukienki"
"Kolejne orgazmy zlewały się w jedne wielki igrzyska cielesności."
Zabrakło 'e' w dwóch wyrazach.
Jak (prawie) zawsze – lubię. Barman zdecydowanie stoi w top moich ulubionych autorów na NE.
Szkoda, że miniatury się skończą.
I zazdroszczę wspomnień (Tobie i Twoim partnerkom). 😉
Siostra.
Anonimowy
2015-03-04 at 00:29
Wróć. Zabrakło 'z' oraz 'e'. Cóż za roztargnienie z mojej strony.
Siostra.
Emil
2015-03-03 at 23:57
Uważaj na zdjęcia, bo nowa polityka googla jest okrutna.
Barman Raven
2015-03-04 at 09:05
Przecież to zdjęcie jest takie grzeczne…
Megas Alexandros
2015-03-05 at 23:05
Mam przyjemność poinformować, że Blogger (czyli Google) odstąpił od nowej polityki w zakresie treści "dla dorosłych". Dziś zostało to potwierdzone oficjalnym mailem. Strony takie jak nasza będą mogły nadal funkcjonować, pod warunkiem, że pozostaną za zasłoną ostrzeżenia "od lat 18".
Pozdrawiam
M.A.
kenaarf
2015-03-04 at 05:34
Klimatycznie, jak to zwykle bywa u Barmana.
Lekkości pisania pewnie zawsze będę Ci zazdrościć. I kochanek też.
Dwie rzeczy mi zgrzytały; powtórzenia słów "przyjemność" i "podniecenie":
"partnerka czerpała przyjemność"
"Podniosłem zalaną kobiecym podnieceniem twarz"
"I cieknące po udach podniecenie"
"Podniecenie rozlało się po moim ciele"
"uczyć się sprawiania przyjemności"
"przyjemnego gorąca"
"przyjemne mrowienie"
"było jej przyjemnie"
"kielich przyjemności"
"Przyjemność przeszła przez nią falami"
"Upajałem się jej przyjemnością"
"Intensywnie pachniała podnieceniem."
"Bawiłem się jej podnieceniem"
"zaczęło ściekać podniecenie"
"usmarowaną podnieceniem twarz"
"Jej podniecenie"
"mokrą od soków podniecenia"
"szczytowania przyjemnością"
W innym przypadku pewnie nie zwróciłabym na to uwagi, ale od Ciebie wymagam dość sporo.
Pozdrawiam
kenaarf
Barman Raven
2015-03-04 at 08:59
Dzięki. Nie zauważyłem tego. Wieczorem poprawię.
kenaarf
2015-03-04 at 19:38
A powiedz mi jeszcze, proszę, motyw z korzeniem chrzanu jest fantazją, czy grzebaniem w przeszłości Autora?
Barman Raven
2015-03-05 at 12:09
fakt autentyczny ;]
Aleksandra
2015-03-04 at 16:41
Projekcja filmu noir odegrała się w mojej głowie gdy czytałam ten tekst. To był bardzo dobry film.
Pisząc te słowa uśmiecham się. Niby do siebie, raczej do Ciebie w ramach podziękowania za ten tekst. Że podzieliłeś się z nami tym Sylwestrem i tą Nutką.
Karel Godla
2015-03-04 at 19:21
Barmanie, brawo.
Przeczytałem z ciekawości, czy nowe opowiadanie będzie świadczyło o postępie. Trudno powiedzieć jednoznacznie, ale na pewno nie stwierdzam regresu. Raczej jednak krok do przodu. Mimo błędów wytkniętych przez kenaarf.
Do listy zarzutów sporządzonej przez Koleżankę dodam „moje wyprężenie” – hmm, kiepska to próba znalezienia jakiejś odskoczni od banału. Jednak i tak widzę lepsze operowanie opisem anatomii i czynności seksualnych. A wiele z charakterystyk emocjonalnych jest bliskie ideału.
Co to znaczy prawdziwy tru master? Czy to nie jest masło maślane? Slangowe?
Kontemplując smaki i zapachy, jak można w ogóle pomyśleć o wpływie płynu do kąpieli? Dziwne – dla mnie wręcz … nie wiedział autor jak dopełnić zdanie i palnął taką bzdurę. Ale nie jestem ekspertem w dziedzinie płynów do kąpieli. Uśmiech.
Czytało się gładko. Jednak erotyka ma to do siebie, że trudno opisać serię minet tak, aby każdy epizod w cyklu był pasjonujący. Tu czuję przesyt. Plan opowiadania, nawet jeśli oparty w stu procentach o realia, jest nieco monotonny. Po prostu każda kolejna mineta zdaje się nie podnosić temperatury a nieco ją obniżać. Ale to może tylko moje odczucie.
Nutka, powiadasz? Ładny nick, a na skórze dobrze korespondująca ósemka. Nick przywołuje i moje wspomnienia. Ale to nie była filigranowa tancerka. Uśmiech.
Przeplatając zarzuty i pochwały, kończę jeszcze jedną pretensją, która w zasadzie ma charakter stały, od zawsze. Mianowicie – Twoje teksty są, od zarania dziejów, w opisie praktyk BDSM jakby hermetyczne. Współwyznawcy pochwycą je w mig bez problemu. Ludzie spoza kręgu, ja jestem tu przykładem, chłoną Twoje teksty z dystansu, nie mają szans się zaangażować. Nie widać ani cienia dydaktyki. Nie wiem, czy w ogóle jest możliwa, ani jak tłumaczyć postronnym, czym jest przeżywanie BDSM, ale próby – moim zdaniem – nie podjąłeś.
Ale chwalę i czekam na coś nowego.
Pozdrawiam Czytelników,
Karel
P.S.Swoją drogą, mógłbyś dopracować Ilse, aby stała się jedną z wizytówek tej strony.
Jerzy Zylber
2015-03-05 at 12:07
Bycie "tru masterem" lub "tru uległą" to określenia slangowe.
Anonimowy
2015-03-04 at 19:46
Ilu tu językowych purystów… 😉
RaD
Foxm
2015-03-06 at 17:01
"Straciłem już rachubę, który to był orgazm." To chyba najcelniejszy komentarz do tego tekstu. Dziewczyna z całą pewnością ma szczęście, że trafiła na tak przewrotnego kochanka. O Twoim talencie najlepiej świadczy fakt, że napisałeś(opisałeś?) dość monotonny ciąg wydarzeń, a ja się wcale, a wcale nie nudziłem.
Ciekaw jestem w jakim wieku jest ta Nutka, skoro parokrotnie akcentowana jest różnica wieku? Taka tam, Lisia ciekawość.
Bez wątpliwości mogę powiedzieć dwie rzeczy, ilustracja jest cudna. Kliknę maksymalną ilość gwiazdek. Raz od wielkiego dzwonu trzeba złamać postanowienie nie zwracania uwagi na gwiazdki.
Pozdrawiam,
Foxm
Boober
2015-03-06 at 19:01
Smakowite, Bramanie, smakowite.
Nie będę wnikał, czy to faktycznie zapis, fabularyzowany zapis, czy całkiem zmyślone. Nie ma to znaczenia.
Natomiast ma znaczenie, przynajmniej dla mnie, nieczęsta umiejętność opisu emocji tak, by nie trąciło to kiczem. I za to spora porcja brzozowych witek… Do dowolnego wykorzystania.
Karel Godla
2015-03-07 at 08:35
"bukiet brzozowych witek" – cóż za oryginalna forma lubika vel (tfu tfu na makaronizmy) lajka.
Uśmiechy dla Czytalników
Karel
Anonimowy
2015-03-07 at 16:24
Opowiadanie świetne, ale fotografia – urzekająca 🙂
Barman Raven
2015-03-10 at 17:03
Dzięki.
Gówniara jest młodsza o dekadę.
Czy to faktycznie zapis, fabularyzowany zapis, czy całkiem zmyślone – tekst jak tekst. Dobrze, że był wiarygodny.
Może kiedyś zdradzę tożsamość modelki na zdjęciu.. A może zdradzi się sama…
kenaarf
2015-03-12 at 20:45
Przewrotny jesteś.
Już rozumiem, czemu wstrzymałeś się od głosu…
Smok Wawelski
2015-03-18 at 17:50
W końcu doczytałem 🙂
Usiadłem do tego opowiadania jak tylko pojawiło się na NE i za każdym razem coś mi przeszkadzało w jego dokończeniu. Dziś udało mi się poznać je od A do Z.
Barmanie, podobnie jak wcześniejsze Twoje opowiadania, to także oceniam bardzo dobrze. Nie jest to raczej mój klimat jeśli chodzi o seks – za chrzan to chyba bym papiery rozwodowe dostał :-P, ale nie oceniam opowiadań po preferencjach Autora, a po ich wykonaniu.
Jest spójne, ciekawe, napisane lekko. W fabule jesteś konsekwentny jak zawsze. Prawie nie ma się do czego przyczepić. No może poza kilkoma lapsusami językowymi. O części z nich pisałem Ci chyba na maila. Czytając dziś opowiadanie wyłapałem jeszcze tylko: "posmakować jej smak" i "Kilka sekund później była naga, jeśli nie liczyć pończoch". To pierwsze nie wymaga chyba komentarza. W drugim użyłeś budowy zdania złożonego, która stylistycznie mocno mi nie leży. To bardziej subiektywne odczucie niż błąd językowy, ale skoro razi to zwracam uwagę.
Kolejne opowiadanie też z pewnością przeczytam.
Pozdrawiam
Smok
Anonimowy
2015-04-16 at 12:25
Padam na kolana przed Autorem. Człowieku, dobra robota! I te kiełkujące w głowie marzenia: "Ja też tak chcę.." 😀
Tiganza
2016-03-04 at 14:27
tylko czytam, tylko czasami.
ale sposób opisania, nastrój, wreszcie – imaginacja czynności…
bardzo mi się podobało.
do licha, nie powinnam czytać tego w pracy ;>
pozdrowienia,
T.
Barman Raven
2016-03-05 at 13:41
Tiganzo – zaglądaj częściej i częściej czytaj. Mamy już ponad pięćset tekstów, a te które nadchodzą… wydają się równie dobre jeśli nie lepsze.
Dziękuję za pozytywną ocenę.
Tym bardziej że w pracy ;]