– Wiem doskonale, że jebałeś Ewkę. Pieprzyłeś tę wywłokę.
Stojąca przede mną kobieta aż buzowała z wściekłości.
– Znam cię, Jerzy. I wiem więcej, niż myślisz. Mogłeś to zrobić z każdą z tego pieprzonego środowiska, ale nie, wybrałeś tę tępą dzidę.
Jak ładnie: “tę” zamiast “tą” – pomyślałem. Moje czepianie się zaimków wskazujących odniosło wreszcie skutek. Nawet wzburzona używała poprawnej formy.
– Przecież ona wygląda jakby brakowało jej jakiegoś chromosomu. To jakiś pierdolony hermafrodyta – sypała dalej inwektywami pod adresem naszej wspólnej koleżanki.
Nie było sensu przerywać, zaprzeczać czy komentować. Ta burza musiała się sama wyładować. Choć ostatnio zauważyłem, że coraz częściej zahaczaliśmy o kwestię panny E. Tak, panny – jeszcze panny, bo już niedługo miała stać się mężatką. Byliśmy nawet świadkami łzawej ceremonii wręczenia pierścionka z pokaźnej wielkości kamieniem, który moja partnerka skwitowała uwagą: „jaka wieśniacka cyrkonia”.
– Ciekawe, czy jej n a r z e c z o n y – moja kobieta ze złośliwą satysfakcją cedziła przez zęby to określenie – wie o tym, że jest rogaczem? Ciekawe, czy pochwaliła się tym, że dała ci dupy? Biedny fagas żyje w całkowitej nieświadomości. A ty wcale nie jesteś lepszy od niego. Myślisz, że jesteś jedynym, z którym ten kurwiszon wali go po rogach?
Znaliśmy się z Ewą parę ładnych lat, a tego typu ploteczki rozchodziły się w okamgnieniu. Nie miałem złudzeń – gdybym się z nią przespał, na pewno byłbym jednym z wielu. Ale przecież liberalne podejście do spraw seksu było cechą charakterystyczną naszego grona. Skoro szczyciłem się swoim doświadczeniem w łóżku, to hipokryzją byłoby oczekiwać wstrzemięźliwości od otaczających mnie kobiet.
– Wiesz, co najbardziej mnie wkurwia? To, że nie potrafisz się nawet przyznać do tego, że ten hermafrodyta z wąskimi ustami ci się podoba. Jesteś pierdolonym tchórzem i kłamcą!
Po sekwencji obelg mogłem wnioskować, że burza gradowa zmienia się powoli w intensywną ulewę. Jeszcze intensywną, ale już tylko ulewę.
Swoją drogą, rzeczywiście zmieniłem wyrażaną o Ewce opinię. Początkowo przyznawałem, że jest atrakcyjna, odrobinę trzpiotkowata, ale ładna i interesująca na tle innych kobiet w naszym towarzystwie. A przy tym nie była jedynie „paprotką” uwieszoną na ramieniu swojego faceta – panna E. miała swoje zdanie i potrafiła je całkiem sensownie artykułować. Ale po tym, jaką moje zdanie wywołało reakcję, zmieniłem treść swoich zeznań. Wykpienie się zwykłym “ty jesteś najpiękniejsza” nie wchodziło w rachubę. Próbowałem już tego. Bezskutecznie.
– Powiedz to. Przyznaj się, że ci się podoba…
Nieopatrznie uniosłem pytająco brew, zastanawiając się, ile ten wybuch złości jeszcze potrwa.
– Wiedziałam, od samego początku wiedziałam… No powiedz. Nie będę się złościć ani wściekać. Po prostu oczekuję od ciebie prawdy.
Zmieniła taktykę. Miałem w domu całe spectrum metod śledczych. Teraz odgrywała rolę dobrego policjanta.
– Jerzy, nie umiesz kłamać, więc przestań to robić. Czy nie możesz po prostu powiedzieć: “tak, przydarzyło mi się zaliczyć grubasa mentalnego”?
Musiałem przyznać, że robiła się w tym coraz lepsza. Teraz przyszła kolej na terapeutę:
– Powiedz to, a zobaczysz, jak ci ulży. Zobaczysz, jakie to będzie… – szukała słowa – oczyszczające.
Nawet gdybym chciał, nie mogłem tego powiedzieć. Ja naprawdę nie spałem z Ewką. Chwilę trwała w zawieszeniu, jakby zaskoczona moim milczeniem. Ale już po sekundzie przeszła do ponownego natarcia.
– Ty chuju! Chociaż w tym mógłbyś mnie nie okłamywać. Ja pierdolę, jak można być takim zakłamanym fiutem? No powiedz mi, jak? – Zrobiła przerwę na nabranie oddechu. – Co tak się gapisz? Pewnie chciałbyś sobie dziś poruchać?
Zawsze mnie tym zaskakiwała; od wulgarnej przekupy z bazaru do wyuzdanej i buchającej erotyzmem kotki przeskakiwała w kilka sekund.
– No na co czekasz? Chodź tu! – Pociągnęła mnie za sobą do pokoju, zdejmując po drodze dżinsy. – Najpierw mnie poliż, a potem mnie wyruchaaasz…
Ostatnia sylaba rozjechała się, bo już zanurzyłem usta w jej sromie.
Ssałem i lizałem do momentu, kiedy nie byłem w stanie zapanować nad jej wilgocią. Płynęła mi po brodzie, ustach, zatykała nos – całą twarz miałem umazaną w jej podnieceniu. Szczupłe ciało wiło się i drgało pod moimi ustami, wszystkie mięśnie drżały i napinały się pod spoconą skórą.
– Chodź! Wejdź we mnie – obróciła się tyłem do mnie, wypinając tyłek.
Nie potrzebowałem stymulacji, członek stał od kilkunastu minut na baczność. Jeszcze moment i wsunąłem się w jej mokre wnętrze. Oparłem dłonie o pośladki. Miałem ochotę na brutalne wyładowanie nagromadzonego w czasie awantury napięcia. Chwyciłem ją mocno za biodra. Zanurzyłem się głębiej. Głośno i przeciągle jęknęła. Zacisnęła się w środku. Poczułem, jak mój członek zostaje złapany w ciasną, wilgotną i ciepłą obręcz. Wszedłem na całą głębokość. Kobieta pode mną zaczęła odpływać w spazmach. Oddawała pchnięcia. Napierała tyłkiem na moje łono, nabijając się coraz głębiej i głębiej. Jeszcze moment i pierdoliliśmy się z całych sił. Nie dbałem o jej komfort. Wiedziałem, że jej orgazm jest już blisko.
Sama prowokowała mnie do gwałtowności. Przewrotność kobieca w pełnej krasie. Wolała urządzić karczemną awanturę o byle błahostkę niż poprosić o mocne zerżnięcie. A ja zwykle dawałem się sprowokować, bo mimo pozornego opanowania i okazywanego spokoju aż gotowałem się w środku.
Nabiła się po raz ostatni i zastygła, zatracając się we własnej rozkoszy. Zawsze kończyła jak mężczyzna – wznosiła się na szczyt, doznawała gwałtownego orgazmu i opadała z sił.
Jej wnętrze pulsowało. Byłem już na skraju. Całe wcześniej nagromadzone napięcie skumulowało się w dole podbrzusza i kiedy poczułem, jak zaciska mięśnie Kegla, przestałem nad sobą panować. Rzuciło mną na łóżku. Wypadłem z jej wnętrza, a białe fontanny spermy trysnęły wysoko w górę, rozpryskując się wokół.
Pieprzony rollercoaster. Huśtawka nie do wytrzymania. W końcu musiało pęknąć.
* * *
Kilka dni po „przesłuchaniu” zadzwonił telefon.
– Słyszałam, że się rozstaliście – zagaiła Ewa bez żadnego skrępowania.
– Wieści rozchodzą się bardzo szybko – odpowiedziałem, dodając w myślach: „zwłaszcza te złe”. – To nie tak, wiesz… to nie jest takie proste. – Nie chciało mi się tego wszystkiego tłumaczyć.
– Dobra, to dasz się wyciągnąć na piwko? Będziemy mogli spokojnie pogadać.
– Hmmm… i tak mam wolny wieczór, czemu nie? – Pomyślałem, że wyjście na miasto dobrze mi zrobi.
– Ja będę wolna po pracy…
Kilka godzin później siedzieliśmy w ciemnym klubie, naprzeciwko siebie. Rozmowa toczyła się sama, a ja próbowałem zrozumieć, dlaczego zostałem zaproszony na to spotkanie. Powoli zaczynało do mnie docierać, że nie jest to zupełnie kumpelskie piwo.
– Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie ktoś jeszcze… – Postanowiłem wyjaśnić sytuację.
– A co? Moje towarzystwo ci nie wystarcza? – Kobieta zręcznie odbiła piłeczkę.
– Nie, jak najbardziej, jest okej, ale nie bardzo rozumiem kontekstu. Przecież o bedeesemie mogłaś poplotkować z kimkolwiek innym. Dlaczego ja?
– Dobrze. To powiem ci, że od jakiegoś czasu trochę ci się przyglądam. Twoje opowiadania, to co piszesz, to znikanie i powroty na forum. Jesteś dla mnie… ciekawy.
O mało co nie parsknąłem śmiechem. „No to dorobiłem się własnej groupie”. Popatrzyłem na Ewkę, opanowując uśmiech.
– Jaja sobie robisz ze mnie… A tak naprawdę?
– Naprawdę. Widzisz… – zawahała się na moment. – Nie wiem co w tobie jest takiego… ale nie potrafię przestać myśleć o tobie. Wiesz, co myślę o całym tym gadaniu o dominacji i całej reszcie, ale kiedy jesteś w pobliżu, czuję, że chcę być twoją własnością…
Odetchnęła z ulgą, jakby pozbyła się ciężkiego brzemienia. Wpatrywała się we mnie wielkimi brązowymi oczami, oczekując reakcji z mojej strony. A ja właśnie podnosiłem szczękę z podłogi. Zdawałem sobie sprawę z tego, jak wyglądam. Nigdy nie należałem do przystojniaków, ale po ostatniej operacji dodatkowo zacząłem kuleć, a moja prawa ręka wciąż nie była w stanie podnieść nawet kubka z herbatą.
Łyk zimnego piwa pozwolił zyskać chwilę na zastanowienie. Wybrałem chyba najgłupszą reakcję z możliwych.
– A co z twoim facetem?
– Nic. On nie jest… Nie czuję przy nim tego, co przy tobie.
Uśmiechnęła się nieśmiało. I po chwili, jakby odgadując moje myśli, dodała:
– Ale nie odejdę od niego.
– Aha. Więc mamy być kochankami?
– Przecież ty też nie jesteś wolny… – Najwidoczniej wszystko już miała przemyślane.
– Rozumiem. A jeśli się zakocham?
– Jerry, weź przestań. Ja poważnie mówię. Jedynym warunkiem jest to, że nikt się o nas nie dowie.
– To zrozumiałe. Przecież ja też…
Zamknęła mi usta pocałunkiem.
* * *
Obudziłem się jeszcze przed świtem. Nie wychodząc z pościeli, oglądałem pokój wypełniający się blaskiem nowego dnia. Kolejne nowe mieszkanie, kolejna nowa okolica, kolejny brzask w jeszcze nie do końca oswojonym miejscu. Czekałem z niecierpliwością nastolatka, któremu obiecano inicjację. Kreśliłem w myślach możliwe scenariusze, podniecałem się wizją jej ust i wpatrzonych we mnie oczu. Pozwalałem sobie na ekscytację mającym nastąpić spełnieniem. Zamknąwszy powieki, miałem przed oczami miękkość ruchów w chwili, gdy moja dłoń zaciśnie się na jej karku. W ten sposób brałem sobie w posiadanie zarówno jej ciało, jak i umysł. Przedziwnie działa emocjonalność uległej kobiety; wystarczył delikatny dotyk i już pełnia władzy seksualnej znajdowała się pod moją kontrolą. Tak też miało być i tym razem.
Zwlokłem się z łóżka, żeby kofeiną przegnać resztki snu. Zapaliłem papierosa, stojąc w oknie. Rzadko udawało mi się wstać tak wcześnie rano – nawet korpoludzie z budynków naprzeciwko jeszcze nie zaczęli swej codziennej krzątaniny. Kamienica, w której odnalazłem chwilową przystań, sąsiadowała z dwoma szklanymi wieżami, w których mieściły się siedziby kilku dużych korporacji i ponad setki firm żyjących ze skubania swoich gigantycznych sąsiadów. Całe dnie mogłem bezkarnie podglądać życie korposzczurów. Ogromne, rozświetlone okna jak szklane mrowiska pozwalały śledzić życie malutkich korpoludzików od wczesnego poranka do późnych godzin nocnych.
Jak się okazało panna Ewa pracowała w jednej ze szklanych wież. Postanowiłem wykorzystać ten nieoczekiwany zbieg okoliczności. Tuż po przewiezieniu ostatnich gratów zaproponowałem:
– Może wpadniesz na poranną kawę przed pracą?
– Kawę mogę wypić w biurze. Do ciebie mogę zajrzeć rano na coś innego…
Mogłem wręcz usłyszeć lubieżny uśmiech po drugiej stronie słuchawki. Zabawne, ale do tej pory nie mieliśmy okazji do skonsumowania naszego romansu. Oprócz wymiany spojrzeń na imprezie, gdzie obydwoje byliśmy z partnerami, nie widzieliśmy się jeszcze od czasu pamiętnej rozmowy w klubie.
– Będę przed ósmą.
– Okej, postaram się nie zaspać.
Nie zaspałem, ale Ewa była spóźniona. Nie nasyciłem się jeszcze jej obecnością, kiedy wylądowała na kolanach z moim penisem w ustach. Nie minął kwadrans i już pobiegła dołączyć do reszty korpoludzików. Dziś miała mieć trochę więcej czasu. Ledwie zdążyłem wziąć prysznic, gdy zapukała do drzwi. Weszła do mieszkania i zawahała się w przedpokoju. Drobne kropelki potu zebrały się wokół nosa.
– Biegłaś?
– Wchodziłam po schodach. Windę masz zepsutą.
– Cholera, to trzeci raz w tym tygodniu. Mam nadzieję, że w końcu ją naprawią.
Nie cierpiałem schodów. W górę jeszcze dawałem radę, ale schodzenie było prawdziwą katorgą. Dlatego właśnie zmieniłem lokum, żeby nie wspinać się schodami na piąte piętro.
– Kawy? Wiem, że nie mam tak dobrej jak u ciebie w biurze, ale na obudzenie wystarczy.
– Dzięki. Jestem już pobudzona. – Uśmieszek zagrał na jej ustach. – Pół nocy nie spałam, tak jestem tobą nakręcona.
– A ja sobie zrobię. Pozwolisz?
Usiadła grzecznie w kuchni za stołem. Wytrzymała kilka sekund.
– Gorąco mi. Mogę zdjąć sweterek?
– Jasne, jeśli chodzi o rozbieranie, to masz wolną rękę.
Rozebrała się, odsłaniając pokaźnych rozmiarów biust za zasłonką z półprzezroczystej bluzki.
Stanąłem przed nią. Delikatnie pogłaskałem po włosach. Przymknęła oczy, podsuwając głowę pod dotyk.
– Jezu… Jak ty na mnie działasz… – wyszeptała spierzchniętymi ustami.
Z głowy moja dłoń przesunęła się na kark. Wilgotny, spocony, wrażliwy na każde muśnięcie. Przez całe jej ciało przebiegł dreszcz. Nie brałem jej gwałtownie – tym razem chciałem się nią nacieszyć.
Położyłem chłodne palce na gorącej skórze, obejmując szyję w czułym uścisku. Zadygotała i oparła się całym ciałem o mnie. Mało brakowało, a zsunęłaby się z krzesła. Wtuliła twarz w mój brzuch. Głęboko dyszała. Podniosłem jej głowę ku górze. Spotkałem zupełnie nieprzytomny wzrok. Dwa wielkie, brązowe spodki, rozpalone i zamglone zarazem. Przeniosłem dotyk na policzek. Wtuliła się jak dziecko, na powrót przymykając powieki.
Wyglądała urzekająco. Ta silna i zdecydowana kobieta tu, przede mną rozpływała się pod moim dotykiem. Zawsze najbardziej wygadana, zawsze zaczepna, zawsze na czele stada – samica alfa, a tu, ze mną była łaszącą się bezbronnością. Poskromiona dzikość. Czy może być większy afrodyzjak niż widok zniewolonej kobiety-modliszki? Pragnąłem jej. Każda komórka mojego ciała krzyczała: Zerżnij ją. Tu i teraz! Ale umysł wciąż nie dowierzał.
– Powiedz… – przełknąłem ślinę. – Powiedz mi co… co ci to daje?
Zdziwiona otworzyła oczy.
– Nie rozumiem… O co pytasz?
– No, o to co robimy… Co tak naprawdę z tego masz?
Po drugiej stronie zobaczyłem całkowitą konsternację.
– Co tak atrakcyjna kobieta robi z takim kulawym popaprańcem jak ja? – Sam byłem zaskoczony swoją otwartością. – Przecież jeszcze się nawet nie przespaliśmy ze sobą. Co cię w tym kręci? To, że zdradzasz?
Mogłem obserwować, jak niezrozumienie zmienia się w rozbawienie.
– To też, ale to ty w tym wszystkim kręcisz mnie najbardziej.
Musiała widzieć zwątpienie na mojej twarzy.
– Serio, serio, Jerry. Wiesz, ile ryzykuję, spotykając się z tobą? Swoją drogą to też mnie kręci. A teraz chodź! Chcę possać twojego kutasa. Uwielbiam go…
Wstała z krzesła i zaprowadziła mnie do łóżka. Sama odpięła guziki rozporka. Zsunęła spodnie w dół i wydobyła sterczącego penisa. Poddawałem się tym zabiegom z ciągłym niedowierzaniem. Dopóki to ja byłem osobą dającą przyjemność, miałem uzasadnienie dla kobiecej powolności. Teraz… Teraz to ja byłem obdarowywany. Nie tylko przyjemnością seksualną, ale również pełną akceptacją i pożądaniem. Przedziwne uczucie, którego smak wywoływał stan niemalże ekstatyczny.
Uklękła pomiędzy moimi udami. Dłonią przytrzymała nasadę i przejechała językiem wzdłuż całej długości. I jeszcze raz. Brązowe oczy lśniły blaskiem, jakiego wcześniej nie widziałem. Pławiła się w rozpuście, w swoim zepsuciu. Przyszła żona obciągająca kumplowi swojego męża, uległa sprawiająca przyjemność dominującemu, bez oczekiwania jakiejkolwiek wzajemności, piękność gwałcona w usta przez brzydala.
Fellatio w jej wykonaniu było popisem poddaństwa. Oddawała swoje usta, język, podniebienie i gardło bez żadnych zahamowań. Pozwalała mi wchodzić w siebie aż po same jądra, jej język wyczyniał wariacje, omiatając żołądź, drażniąc i łaskocząc w najbardziej czułych miejscach. Raz głęboko, raz płytko. Zaciskała wargi, tworząc imitację wejścia do pochwy, by po chwili wessać całe prącie w głąb ust. Długie włosy rozsypały się przy gwałtownych ruchach głowy. Odgarnęła je, zakładając za ucho.
Wróciła do stymulacji. Otaczała mnie zewsząd, zasysała i drażniła językiem. Wplątaną w jej włosy dłonią coraz mocniej nabijałem usta na sterczącego penisa. Z kącików ust kochanki płynęła ślina. Przycisnąłem głowę do swojego łona. Zakrztusiła się. Zmusiłem, żeby jeszcze głębiej przyjęła go w siebie. Oderwała się, by zaczerpnąć oddechu. Od fallusa do ust ciągnęły się spienione smugi śliny. Nie byłem w stanie dłużej odwlekać orgazmu.
Uważne, skupione na czytaniu sygnałów z mojego ciała spojrzenie było ostatnią rzeczą, jaką zapamiętałem, nim orgazm naprężył wszystkie mięśnie. Zamknąłem oczy i dałem się ponieść daleko poza granice zwykłego odczuwania.
Po odzyskaniu świadomości wyczułem, że właśnie spija ze mnie ostatnie krople nasienia. Przed oczami latały mi czarne mroczki. Miałem wrażenie, jakbym wynurzył się spod powierzchni atramentowego oceanu.
Chwilę później już szykowała się do wyjścia.
– Nie zachlapałeś mi włosów przypadkiem? – zapytała, rozdzielając sklejone pasemko przed lustrem w przedpokoju.
Pocałowała mnie ustami pachnącymi mną samym i już jej nie było.
Wróciłem do kuchni i jeszcze raz nastawiłem wodę na kawę. Zastanawiałem się, czy ta mała zdawała sobie sprawę z przełomu, jaki dzięki niej się dokonał. Po raz pierwszy od wielu lat poczułem się akceptowany – bezwarunkowo i bezinteresownie. Co za ironia – dane mi to było przeżyć dopiero wtedy, gdy stałem się kaleką.
Te poranki stały się swoistym rytuałem. Ewa jeszcze kilkakrotnie zaglądała do mnie przed pracą. Ale nigdy nie przekroczyliśmy granicy seksu oralnego. Nigdy nie jebałem Ewki. Mimo że rzeczywiście miałem na to ochotę.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
kenaarf
2015-05-01 at 20:45
Dzięki za szczerość.
Dzięki za odwagę.
Dzięki za podzielenie się sobą.
Dzięki za akceptację stanu rzeczy.
Zazdroszczę.
kenaarf
Barman Raven
2015-05-03 at 19:24
Zabrzmiało trochę jak na spotkaniu AA. "Thank you for sharing" :]
A czegóż to koleżanka zazdrości?
kenaarf
2015-05-04 at 07:17
Chyba raczej SLAA :]
Czego zazdroszczę? Odpowiedź jest chyba zbyt prywatna żeby ją tutaj wywlekać, wybacz.
Barman Raven
2015-05-04 at 08:09
Zapraszam zatem do rozmowy prywatnej ;]
(tak to się robi panowie! )
kenaarf
2015-05-04 at 11:16
Dobra prowokacja nie jest zła 🙂
(Tak to się robi, Drogie Panie!)
Karel Godla
2015-05-02 at 07:22
Muszę przeczytać. Już pierwsze zdanie wprowadza mnie w szampański nastrój. 🙂 Lubików bukiet dla Autora.
Karel Godla
2015-05-02 at 14:17
Dzisiejszego Barmana czyta się lepiej. Brak rekwizytów, niezrozumiałych technik. Są tylko emocje i ich wyraziciele. Tak jak trzeba.
Uśmiechy dla Czytelników.
Barman Raven
2015-05-03 at 19:27
Uh. Aż przysiadłem. Taka ocena od Karela… Dziękuję. W części to Waszmości zasługa.
Anonimowy
2015-05-03 at 14:20
Niby nic, a jakie robi wrażenie…
Eileen
Barman Raven
2015-05-03 at 19:28
Jakie?
Anonimowy
2015-05-04 at 20:51
Porażające.
Eileen
Megas Alexandros
2015-05-03 at 19:45
Dobry wieczór,
fajny powrót do formy po okresie milczenia (Miniatur IX nie biorę pod uwagę, bo były napisane nieco wcześniej). Opowiadanie przeczytałem z przyjemnością, choć do Barmanowego "Top 3" w mojej ocenie trochę mu brakuje. Liczę jednak, że to zapowiedź nowych, fajnych tekstów.
Pozdrawiam
M.A.
Barman Raven
2015-05-03 at 20:03
Dziękuję za opinię. Mam wenę i mam znów na czym pisać.
Twoje "Top 3 Barmana" to?
Megas Alexandros
2015-05-03 at 22:15
Zdecydowanie Twoje bardziej fabularne teksty. A więc:
1. Dziennik Pokładowy (szczególnie w wersji poprawionej): http://najlepszaerotyka.blogspot.com/2014/06/dziennik-pokadowy-rework.html
2. Ilse – Wilczyca z Buchenwaldu: http://najlepszaerotyka.blogspot.com/2013/09/ilse-wilczyca-z-buchenwaldu.html
3. Gambit Królewski (tu może fabuła nieszczególnie rozbudowana, ale podoba mi się koncept) – http://najlepszaerotyka.blogspot.com/2014/09/gambit-krolewski.html
Oczywiście liczę, że Twe kolejne dzieła wepchną się do tego Top-3.
Pozdrawiam
M.A.
Barman Raven
2015-05-04 at 06:33
Same dłużyzny! :]
Pracuję nad czymś co powinno Ciebie zadowolić.
Anonimowy
2015-05-03 at 23:22
Nie byłabym sobą, gdybym czegoś (niczego?) nie znalazła.
"Mogłem wręcz usłyszeć lubieżny śmiech po drugiej stronie słuchawki."
Czy śmiech z założenia nie jest 'do usłyszenia'? Podejrzewam, że zabrakło jednej samogłoski na przedzie.
Lubię w Twoich opowiadaniach to, że nie są wyidealizowane. Tutaj jest wzmianka o pocie, znowu w miniaturach są wymiociny. Można przypuszczać, że i pewnie ciało nie zawsze jest idealnie gładkie po depilacji. Szczegóły, jednak lubię je widzieć.
Opis kłótni mnie rozbawił. Tak naturalnie oddany, prawie jak foniczny zapis z rzeczywistego starcia. Chociaż wybuchowe relacje z perspektywy osoby trzeciej mogą się mi wydawać dość żałosne (?), to myślę, że ciekawie byłoby się znaleźć w takim związku i zaliczyć porządną scenę zazdrości choć raz. 😉
Za to utykanie niezmiennie kojarzy się mi z ponurym imiennikiem – Housem. Ot, tak całkiem sympatycznie.
Siostra.
Barman Raven
2015-05-04 at 06:27
Siostro, Twoja uwaźność jest niesamowita. Dzięki, poprawiłem.
Idealizowanie – to przypadłość wszystkich. Staram się od czasu do czasu zrobić "wrzutkę urealniającą". Cieszę się, że to zauważyłaś.
Co do kłótni – z punktu widzenia osoby trzeciej to rzeczywiście może być żałosne. Ale zdarza się w niektórych związkach, zwłaszcza w ich schyłkowej formie.
Skojarzenie z Housem… ;]
Anonimowy
2015-05-05 at 15:04
Eh Barman, Barman.. 🙂 Nigdy nie komentowałam Twoich opowiadań (a czytałam wiele jednym tchem), ale muszę to wreszcie napisać – pięknie, seksownie, PRAWDZIWIE. Cholera, że też takich facetów nie mam koło siebie.. 🙂 Pisz więcej.
MałaCzarna
Barman Raven
2015-05-05 at 15:35
Cieszę się, że wytwory mojej wyobraźni sprawiają przyjemność i że są wiarygodne.
…bo takich facetów nie ma.
Choć przyznaję, że szkoda.
Boober
2015-05-05 at 18:17
Mam skomentować, tak?
No dobra.
Zawsze ceniłem u Barmana nieczęsta i wielce mi miłą umiejętność grania czymś, co zawodowcy nazywają "przepływem tekstu" (to z żargonu mojej branży, przepraszam). Frazowanie, budowa zdań i akapitów świetnie współgra ze zmianami napięcia w opowiadaniu, dodatkowo je podkreślając.
Lubików i innego szajsu nie będzie, bo nie daję tego draństwa z założenia, ale będzie solidna wiązka zieloniutkiej, tegorocznej leszczyny. Do dowolnego wykorzystania.
Barman Raven
2015-05-05 at 19:33
Dziękuję za witki.
Samobiczowanie stanie się przyjemnością ;]
Obieżyświat
2015-05-13 at 00:28
Już kilka dobrych lat nie czytałem Twoich tekstów BR; cieszę się, że piszesz nadal, i to co najmniej równie dobrze co kiedyś 🙂