Przecież nikt się nie dowie (Martinez)  4.51/5 (13)

11 min. czytania

Był piękny, słoneczny poranek – rozleniwiona korzystałam z wolego dnia, wylegując się w szlafroku na kanapie i czytając romans z epoki wiktoriańskiej. Ech, tamte czasy… Właśnie kończyłam przedostatni rozdział, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zostało mi dosłownie kilka kartek, z żalem odłożyłam powieść i pogrążona jeszcze w fabule, poleciałam otworzyć drzwi. Po drodze przelotnie zastanawiałam się, kto to może być. Rafał ma klucze – zresztą, jest w delegacji – na listonosza za wcześnie, sąsiadka wyjechała…

Dzwonek rozbrzmiał ponownie, kiedy byłam już przy drzwiach

– Zaraz, chwileczkę – rzuciłam zirytowana.

Ogarnęłam włosy, zawiązałam pasek szlafroka i otworzyłam z wojowniczym nastawieniem.

– Przepraszam, nie przeszkadzam?

W drzwiach stał mój sąsiad – spod czwórki. Wysoki, barczysty, krótko ostrzyżony – słowem, kawał faceta. Właściwie to niezbyt dobrze go znałam, bardziej przyjaźniliśmy się z jego żoną, przesympatyczną Martą. Wyraz jego twarzy i błagalny wzrok zupełnie nie pasowały do zwalistej, sylwetki. W olbrzymich, niezgrabnych dłoniach trzymał jakiś kawałek białego plastiku. Miał na sobie dresy, pogniecioną koszulkę i klapki – zupełnie jakby dopiero wstał.

– Nie, nie przeszkadzasz – skłamałam. Chciałam wracać do balu u gubernatora, świata pięknych sukien i wytwornych kawalerów.

– Jest Rafał? – Spytał miękkim, niskim głosem. Trzeba przyznać, że głos miał niesamowity, o bardzo przyjemniej, ciepłej barwie – miałam wrażenie, że kiedy mówi, to powietrze wokół wibruje. Nadawałby się idealnie na lektora w radiu.

Odruchowo poprawiłam szlafrok.

– Nie ma, wyjechał.

– Mam problem – nieśmiałość, z jaką to powiedział rozbroiła mnie. – Marty nie ma, a ja chciałem zrobić pranie i coś chyba popsułem. Może znasz się na tym?

Wyciągnął rękę, w której trzymał tajemniczy przedmiot. Biały kawałek jakiegoś plastiku, okazał się filtrem z pralki. Rozpoznałam od razu – nie tak dawno wyciągałam z takiego śmieci, która go zablokowały.

– No jasne, filtr – odpowiedziałam tonem eksperta. Przez chwilę cieszyłam się wrażeniem, jakie na nim zrobiłam, widać nie spodziewał się tego po blondynce.

– To co, masz chwilkę? Zajrzysz?

Zawahałam się przez chwilę. Odwróciłem się i z tęsknotą spojrzałam na odłożoną książkę. Czekał tam na mnie bal… Czy Carlos poprosi Annę do tańca?

– Dobrze, przyjdę za chwilkę, daj mi parę minut.

Zamknęłam drzwi i poszłam pod prysznic. Wygrzewając się w ciepłym strumieniu, przypomniałam sobie, jak Marta opowiadała o mężu. Obie chichotałyśmy, kiedy obrazowo opisywała jego rozpaczliwe telefony do pracy z pytaniami o rozmrażanie pierogów, obsługę miksera, nalewanie wody do żelazka i tym podobne. Mimo swojej potężnej postury bywał bezradny jak dziecko, Marta twierdziła, że w kuchni co najwyżej może obierać ziemniaki – a i to na kwadratowo.

Nie dziwiłam się mu – był zawodowym żołnierzem, nieprzywykłym do prac domowych. Jednak nie mogłam powiedzieć, że miał podejście typowego samca, takiego co to uważa, że nasze miejsce jest w kuchni – naprawdę starał się pomagać, chociaż mu nie wychodziło.  Zupełne przeciwieństwo Rafała, który świetnie gotował i w domu potrafił zrobić wszystko. Fizycznie też byli różni, mój mąż był nieprzesadnie rozbudowany, wręcz „muskularny inaczej”. Szczególnie przy Piotrze wyglądał jak chuchro.

Ciekawe, czy wszędzie ma zachowane proporcje – moje myśli schodziły na niebezpieczny tor. Skończyłam się myć, ale dalej tkwiłam pod prysznicem. Przecież nikt się nie dowie. Nic złego się nie stanie, jak sobie trochę pofantazjuję – przekonywałam siebie. Będąc jeszcze pod wrażeniem powieści, zaczęłam nieśmiało myśleć o Piotrze, jak oprowadza mnie po ogrodzie w rezydencji Gubernatora. Wyobrażałam sobie, jak czule obejmuje mnie ramieniem, siadamy na ławce. Jego dłoń wędruje po moim ciele – jest zaskakująco delikatna i ciepła. Jest duszno, rozpinam dekolt. On odbiera to jako zachętę i wsuwa dłoń pod suknię. Po chwili trzyma w dłoni pierś, palcami bawiąc się sutkiem.

Starałam się odtworzyć ten dotyk najlepiej jak potrafiłam. Pieściłam na przemian obie piersi, wyobrażając sobie ogród i świeży zapach kwiatów wokół. Obracałam w palcach sztywne sutki i unosiłam piersi, nastawiając je pod gorący strumień. Krople rozpryskiwały się na nich, przyjemnie drażniąc skórę…

Przymknęłam oczy. W moim ogrodzie leżeliśmy już na trawie nadzy, nad nami rozpościerało się niebo pełne gwiazd. Przystojny mężczyzna o znajomych rysach gładził moje uda i omijając najczulszą okolicę, przenosił dotyk na brzuch. W realnym świecie musiałam robić to sama. Kucnęłam i rozchyliłam nogi, głaskałam się, zbliżając coraz bliżej do nabrzmiałej już szparki. Wyczekałam do ostatniego momentu, dotknęłam się tam dopiero, kiedy nie mogłam już wytrzymać. Ustawiłam się tak, żeby ciepła woda spływała wartką strużką między nogami, przyjemnie łaskocząc najczulsze punkty.

Przez głowę przelatywały mi wyimaginowane obrazy. W marzeniach byłam właśnie brana przez potężnego mężczyznę, wyobrażałam sobie jego jędrne, muskularne ciało, przygniatające mnie do oszałamiająco pachnącej trawy. Podczas kiedy jedną ręką pieściłam się, wsuwając do gorącego i wilgotnego wnętrza palce, drugą coraz mocniej ściskałam piersi. Spadająca woda wzmagała doznania i już po chwili drżałam w spazmach rozkoszy. Orgazm przyszedł szybko i trwał dłużej niż zwykle… Oszołomiona, starałam się dojść do siebie i wrócić do rzeczywistości. Zakręciłam wreszcie wodę, wyszłam z kabiny słaniając się na nogach i chwyciłam ręcznik. Wycierając się, rozmyślałam o tym, co się przed chwilą stało.

Wcześniej wielokrotnie bawiłam się w ten sposób – ale nigdy moje wyobrażenia nie były tak realne. Czułam wstyd – pierwszy raz pozwoliłam sobie na taką perwersję i wzięcie za obiekt fantazji kogoś znajomego. Kogoś, kogo przed chwilą widziałam i zaraz odwiedzę. O tym chyba nie opowiem Rafałowi… To nie to samo, co nasze zabawy w opowiadanie o skrytych pragnieniach, którymi często się nakręcaliśmy. Wiedziałam jedno – było inaczej niż zwykle – mocniej, dłużej… Lepiej? W końcu przyznałam się przed samą sobą.

Wytarłam się, nasmarowałam balsamem i sięgnęłam po maszynkę. Byłam już wydepilowana, więc tylko ogoliłam cipkę, tak jak najbardziej lubiłam – zostawiając tylko wąski pasek krótkich włosków. Nazywałam to „ścieżką miłości” i uwielbiałam jak Rafał zjeżdżał nią językiem. Właśnie… Po co to wszystko zrobiłam? Przecież Rafał wraca dopiero w piątek…

Znałam odpowiedź na to pytanie – ale nie chciałam się do tego przyznać.

Wysuszyłam włosy, włożyłam najlepsze czarne springi i stanik do kompletu, wskoczyłam w ulubioną, beżową spódnicę i wybrałam lekko prześwitującą, obcisłą kremową bluzeczkę – na koniec wykonałam „makijaż błyskawiczny”. Obejrzałam się w lustrze, zadowolona z efektu – normalnie wystroiłam się jak na randkę – pomyślałam… Z odbicia patrzyła na mnie zgrabna blondynka, co prawda już nie o figurze dwudziestolatki, ale jeszcze całkiem niezła laska.

Zdążyłam jeszcze dokończyć rozdział i po kwadransie pukałam do drzwi lokalu numer cztery. Piotr otworzył, jakby nieco zaskoczony.

– Zdążyłeś się przebrać – zauważyłam odkrywczo. Miał na sobie klasyczne dżinsy i ładną, białą koszulę w dużą niebieską kratę. Naprawdę ładną…

– Ty też – przyglądał mi się przez chwilę – świetnie wyglądasz.

Spojrzał mimowolnie na zegarek i dopiero ten gest uświadomił mi, że musiał na mnie czekać ponad godzinę. A miałam być za chwilkę…

– Jak pralka? – weszłam do mieszkania, nie czekając na odpowiedź. Zajrzałam do łazienki, na podłodze stała kałuża wody.

– Trzeba wytrzeć, masz jakąś szmatę? – kontynuowałam rozpoznanie.

– Mam, poczekaj – podwinął rękawy.

Spojrzałam ukradkiem na umięśnione i opalone ręce, kiedy odpinał zegarek.

Po chwili oboje, elegancko ubrani wycieraliśmy wodę w wąskiej łazience – chcąc nie chcąc kilka razy ocierając się o siebie. W pewnym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy i jednocześnie zdaliśmy sobie sprawę z komizmu całej sytuacji. Pierwsza zaniosłam się śmiechem

– Elegancko wyglądasz z tą szmatą…

– Tobie i tak nie dorównam – zripostował.

Z pralką uporaliśmy się w kilka minut. A właściwie to ja się uporałam, wystarczyło tylko wkręcić plastikowe kółko – nie wiem, jak on to mógł zepsuć, musi być naprawdę zdolny.

– Wstaw wodę, chyba zasłużyłam na kawę?

– Jasne. Rozpuszczalną?

– Hmm… – skinęłam głową, układając dywanik.

Usiadłam na kanapie i rozglądałam się po mieszkaniu.

– Ładnie się urządziliście – zagaiłam.

– To wszystko Marta – krzyknął z kuchni – ja rzadko bywałem w domu.

– Właśnie, gdzie masz żonę?

– Wyjechała na kilka dni, wróci przed weekendem. Ma jakiś nadzór nad projektem. A Rafał?

– Też wyjechał. Delegacja – nie chciałam wdawać się w szczegóły.

Wszedł do pokoju z tacą, postawił ją na ławie i przez chwilę zastanawiał się, gdzie usiąść.

– Siadaj – poklepałam kanapę – nie ugryzę cię.

– To po co mam tam siadać? – humor widać mu dopisywał.

Ale usiadł. Zapadło krępujące milczenie. Odwrócił się, pochylił głowę, spojrzał mi w oczy i tym swoim cudnym głosem powiedział cicho:

– Dziękuję, bez ciebie…

– …nie zrobiłbyś prania – wpadłam mu w słowo. W głowie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Coś zaczęło iskrzyć. Znałam takie spojrzenia, ten ton…

Poczułam się podobnie jak pod prysznicem. Mrowienie w podbrzuszu, chaos w głowie… I podobnie jak w kabinie, rozwiałam swoje wątpliwości. Przecież nikt się nie dowie. Nic złego się nie stanie, jak… Chciałam tego. Seksu z prawdziwym facetem. Nie żeby Rafał się nie spisywał, nasze pożycie można było uznać za bardzo udane, ale miałam ochotę zrobić to z innym. Zupełnie innym.

Odwzajemniłam spojrzenie i przysunęłam się bliżej.

– Piotr… Czy ty mnie podrywasz? – zaczęłam flirtować.

– A chciałabyś? – odpowiedział pytaniem.

– A jakbym chciała to co? – zamrugałam zalotnie.

– Jakbyś chciała, to tak.

– Co tak?

– No wiesz – troszeczkę się speszył.

– Może wiem… Ale chcę to usłyszeć.

– No, chciałbym z tobą… Kochać się z tobą chciałbym – wydukał wreszcie. – Zawsze mi się podobałaś…

Mrowienie zamieniło się w dreszcz. Czułam, jak po podbrzuszu rozlewa się fala gorąca.

– A jakbyś chciał to zrobić? – kontynuowałam cudowną grę.

– Najpierw rozpiąłbym bluzkę – sięgnął do guzików – o tak…

Rozchylił dekolt i przyglądał się chwilę. Potem rozpiął kolejny guzik i znowu się przyglądał. Dotknął palcem rowka między piersiami i zaczął zataczać nim coraz większe kręgi. Drugą ręką odchylił stanik i opuszkiem dotknął sutka.

– Och… – mimowolnie westchnęłam – teraz moja kolej. Rozpięłam mu koszule i gładziłam jego nagi, potężny tors. Dokładnie taki, jaki sobie wyobrażałam – delikatnie owłosiony, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Chciałam, żeby mnie przygniatał. On tymczasem ściągnął ze mnie bluzkę i zaczął mocować się ze stanikiem. Nie szło mu to najlepiej, więc przerwałam:

– Poczekaj, sama się rozbiorę. Włącz jakąś muzykę.

Podchodząc do sprzętu ściągnął koszulę i złożył na krześle – jak na żołnierza przystało, uśmiechnęłam się. Usiadł z powrotem na kanapie i patrzył, jak zaczynam tańczyć. Kręciłam biodrami i wyprężałam się jak panienki z barów go-go, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo przecież wprawy żadnej nie miałam. Odwróciłam się do niego plecami, ściągnęłam stanik i rzuciłam w kąt. Zanim stanęłam przed nim, zakryłam piersi rękoma – po to, żeby powoli je przed nim odsłonić.

Wpatrywał się jak urzeczony, kiedy rozpinałam suwak spódnicy i powoli ją ściągnęłam. Stałam przed nim w samych stringach, nadal kręcąc biodrami.

– Teraz ty… – skinęłam na niego palcem. Posłusznie wstał i podszedł blisko. Był o dwie głowy wyższy ode mnie. Rozpiął pasek, świadomy mojego wzroku. Drażnił się trochę ze mną, ociągając się ze ściągnięciem spodni, ale w końcu i on stanął w samych bokserkach. Właściwie to stanęli obaj, znajomy kształt wypychał materiał, jakby chciał się uwolnić.

Postawiłam mu pomóc i odciągnęłam gumkę. Nie mogłam się już doczekać rozwikłania porannej zagadki – czy on też jest taki wielki?

Był. Ogromny, w życiu takiego nie widziałam. Nie miałam co prawda dużego doświadczenia, miałam okazję tak oglądać zaledwie kilku facetów – ale naprawdę robił wrażenie.

Sztywny, lekko zakrzywiony, wystawał spod bokserek. Potrzebowałam obu rąk, żeby go uwolnić i kiedy już pozbyłam się krępującego materiału, objęłam go dłońmi. Piotr zatopił palce w moich włosach i tylko patrzył z góry na to co robię. Wypięłam tyłeczek, tak żeby miał na co popatrzeć, jednocześnie pochylając się nad obiektem mojego zainteresowania. Zachwycona masowałam go z góry na dół, nie mogąc się nacieszyć jego rozmiarem i twardością. Pieściłam go tak przez chwilkę, potem odgarnęłam włosy i pocałowałam w sam czubek.

Charakterystyczny smak rozpłynął się po języku. Miał mdły, lekko słony posmak, zupełnie inny niż mojego ślubnego. Nie mogłam powstrzymać się od porównań – ten ledwo mieścił mi się w ustach, nie to co Rafała. Jak on się we mnie wsunie?

Ssałam go, pomagając sobie rękoma. Jądra były nabrzmiałe i pełne nasienia, czeka mnie chyba obfity wytrysk… Wyobraziłam sobie tą fontannę. Ostatnia myśl spowodowała kolejną falę podniecenia. Wstałam i pchnęłam Piotra na kanapę. Ściągnęłam stringi, prezentując się w całej okazałości i podeszłam tak, żeby teraz on mógł mnie popieścić. Zarzuciłam jedną nogę na oparcie i podstawiłam cipkę pod jego język, masując masywny kark. Kiedy dotknął mnie pierwszy raz, znowu jęknęłam. Wśliznął się do środka i szybko znalazł właściwy punkt. Robił to cudownie, jeszcze chwila i doszłabym – ale na to nie mogłam sobie pozwolić. Obiecałam sobie inny finał.

Odnalazłam ręką jego penisa, który nic nie stracił ze swojej sztywności, kucnęłam i zaczęłam się na niego nadziewać. Nadziewać to właściwe słowo – mimo wilgoci, ledwo się we mnie mieścił, rozpychał wraz z każdym kolejnym centymetrem. Rozkosz, której doznawałam była na pograniczu bólu, ale nie mogłam się już zatrzymać. Chciałam żeby wszedł do końca.

Moje jęki zamieniały się w krzyki, kiedy już prawie osiągnęłam swój cel. Piotr wypchnął biodra do góry, przynosząc mi kolejne spazmy. Zwiększałam tempo, odnajdując rytm, w końcu rozciągnęłam się tak, że mogłam ujeżdżać go coraz szybciej. Piotr doskonale wczuwał się w moje ruchy i obejmując mocarnymi dłońmi nasadzał mnie, unosząc jednocześnie biodra. Orgazm przyszedł szybko i niespodziewanie – zaczął narastać z każdym naszym ruchem. Wtuliłam się w jego tors ze zdławionym krzykiem i doszłam, zaciskając mu palce na plecach. Poczekał chwilę, aż odsapnę, chwycił i położył na kanapie.

– Obróć się… – zabrzmiało jak rozkaz

Posłusznie obróciłam się i klęknęłam wypinając pupę.

Wszedł we mnie od razu, bez najmniejszego kłopotu dopchnął do końca i po paru ruchach wyskoczył. Wiedziałam, co robić – usiadłam i otworzyłam usta, wystawiając język. Położył go na moim języku, a ja objęłam ogromny kształt wargami. Ręką jedną ręką obciągałam, drugą pieściłam jądra – tak skutecznie, że po paru sekundach poczułam zbliżający się wybuch.

Obawiałam się nie tyle smaku, co objętości wytrysku – odsunęłam się więc z otwartymi ustami. Mimo, że spodziewałam się tego, to jednak trochę mnie zaskoczył. Zachlapał mi całą twarz i miałam wrażenie, że nigdy nie skończy…

Obudził nas telefon. Zerwałam się i odruchowo chciałam odebrać, dopiero po paru sekundach uświadomiłam sobie, że nie jestem u siebie. Piotr podniósł słuchawkę – dzwoniła Marta. Poczułam się dziwnie, zniknęłam więc w łazience, żeby nie przeszkadzać.

Po rozmowie, Piotr stanął w drzwiach z niewyraźną miną.

– Coś się stało? – spytałam zaniepokojona.

– Nic takiego, Marta miała stłuczkę gdzieś pod Poznaniem, rozwalili jakiś płot. Nic się nikomu nie stało, tylko auto rozbite.

– Całe szczęście.

***

Na kolację wróciłam do swojego mieszkania, mimo że Piotr nalegał, bym została. Ale ja potrzebowałam pozbierać myśli i trochę pomieszkać u siebie – w końcu nie było mnie w domu cały dzień. Zaczęły pojawiać się pierwsze wyrzuty sumienia… Na telefonie czekało na mnie kilka nieodebranych połączeń i SMS. Wszystkie od Rafała. Odczytałam wiadomość:

„Mieliśmy stłuczkę, wjechałem w płot. Auto rozbite, ale ze mną wszystko ok. Zadzwonię jutro.”

Coś mi mówiło, że to nie był zbieg okoliczności. Tym samym przestałam się przejmować wyrzutami sumienia. A jutro zaproszę sąsiada do siebie. Mamy jeszcze dla siebie dwa dni.

Sięgnęłam po książkę i zaczęłam czytać ostatni rozdział. Ech, to były czasy…

Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

Czy przegapiłam Międzynarodowy Tydzień Zdradzania Męża lub Chłopaka? Bo Najlepsza opublikowała obok siebie aż dwa opowiadania o tej tematyce. Jeszcze ktoś pomyśli, że do czegoś zachęcacie Wasze czytelniczki!

Najlepsza Erotyka dostarcza rozrywki i rozbija rodziny 🙂

A opowiadanie wielce krotochwilne.

Napisz komentarz