Pokaz dla Anny (Barman-Raven)  4.11/5 (9)

23 min. czytania

Pavel Kiselev (Photoport), „Natali”, CC BY-NC-ND 3.0

Białe ściany domku ukrytego nad brzegiem jeziora prześwitywały pomiędzy drzewami. Nie wiem czemu zdecydowałam się na to spotkanie. Szymon, po tym jak dowiedział się o moim wybryku w czasie imprezy firmowej był najpierw wściekły, a potem… Potem po prostu wyszedł ode mnie z domu i już więcej się nie odezwał.

Po dwóch tygodniach od tej cholernej imprezy, na której wypiłam troszkę za dużo i… co tu ukrywać, poniosło mnie, zadzwonił i poprosił, żebyśmy się właśnie dziś spotkali. Czekała mnie poważna rozmowa. A było z czego się tłumaczyć. Tak – przespałam się z obcym mężczyzną. Tak – zdradziłam go. I teraz właśnie nadchodził ten moment, kiedy mieliśmy sobie wszystko wyjaśnić. Ale nurtowała mnie jedna myśl – po co kazał mi przyjechać do tego domku letniskowego.

Okej – okolica była malownicza, spokojna, troszkę odcięta od świata, ale mogliśmy równie dobrze porozmawiać w Warszawie, w moim mieszkaniu. Może to kwestia wyboru „neutralnego gruntu”…? Tak, to chyba to.

Mimo późnego popołudnia wciąż było okropnie gorąco. Bawełniana bluzka kleiła mi się do pleców. Piaszczysta droga. Powoli zaczynałam odczuwać zmęczenie. Wyjęłam telefon. Prosił, żebym zadzwoniła, kiedy będę dochodzić do bramy.

– Już jestem. Wyjdziesz po mnie?

– Tak. Już do ciebie idę. – Jego cichy głos brzmiał jakoś sucho i beznamiętnie.

Przeszedł mnie dreszcz. Zwykle rozmowa z nim wywoływała u mnie uśmiech i przyjemne łaskotanie w podbrzuszu. Miał męski, ciepły, śpiewny tembr głosu. Śmialiśmy się, że gdyby jego firma miała kłopoty, zawsze mógłby wziąć nadgodziny w seks-telefonie. Dziś był jakiś taki… władczy i suchy.

Weszłam na małe podwórko. Zobaczyłam werandę i jeszcze do niedawna „mojego” faceta, schodzącego po schodach. W otwartych drzwiach zamajaczyła sylwetka innego mężczyzny. Zanim Szymon podszedł do mnie, spotkałam się wzrokiem z tym drugim. Nie znałam go. Jego dziwne, zimne, stalowe, lodowate oczy i nienaturalna bladość skóry wywoływały skojarzenie z żelazną piłą w masarni. Wiem, głupie – ale tak właśnie wtedy mi się skojarzył. Był zupełnie łysy, nie widać było brwi, rzęs, i ta blada, prawie biała cera. Okropny… zadrżałam z obrzydzenia i strachu.

Boże, jak dobrze, że mój Szymon – hmm… wciąż myślałam o nim ‘mój’ – że Szymon był właśnie w sam raz. Mój typ mężczyzny. Wysoki brunet, raczej typ intelektualisty, okulary nadawały jego spokojnej twarzy wyraz zamyślenia i rozmarzenia, a przy tym miał całkiem zgrabne ciało. No i w przeciwieństwie do Białego (jak już nazwałam drugiego mężczyznę), był męsko owłosiony. Lubiłam seks z nim. Lubiłam jego dotyk, ale brakowało mi emocji, ekscytacji. Pewnie dlatego w końcu skoczyłam w bok. Szymek próbował ze mną o tym rozmawiać, ale zbywałam go półsłówkami – bo przecież TO się robi, a nie rozmawia o tym.

Cóż… kochałam go. Kochałam na swój sposób, nieudolnie i zaborczo, ale to chyba była miłość. Dziś pewnie miałam usłyszeć, że on mnie też kochał, ale że po tym, co zrobiłam, nie będzie mógł ze mną zostać. Cały on – zawsze sztywno trzymał się zasad i reguł wpojonych mu przez ojca. Już podszedł do mnie i przerwał tę chaotyczną gonitwę myśli. Pocałunek w policzek – znów jakoś tak sucho i bez czułości.

Kiedy pochylił się w moją stronę, poczułam zapach jego ciała i perfum – tych samych, które dostał ode mnie na urodziny. Wiedział, że bardzo lubię ten zapach.

– Chodźmy. Reszta już czeka… – powiedział, ujmując mnie za łokieć i prowadząc w kierunku otwartych drzwi.

„Zaraz, zaraz… jaka reszta… myślałam, że będziemy sami… no tak… ten Biały, facet o przerażającym spojrzeniu… Co on wykombinował?” – powoli zaczynałam się bać… „Nie ma chyba zamiaru…?” – na tę myśl wstrzymałam oddech. Na schodach ogarnęły mnie wątpliwości. „Nie wejdę tam, jeśli on ma zamiar zemścić się na mnie w ten sposób… Nie dam się zamknąć w domku letniskowym na odludziu z facetem, który czuje do mnie żal – i z jego kolegami. Może czasami nie zachowuję się rozsądnie, ale głupia nie jestem.”

Zatrzymałam się w połowie schodów, próbując dostrzec, co dzieje się w środku, za drzwiami otwartymi szeroko na oścież. Szymon jakby zauważył moje wahanie. Uśmiechnął się do mnie, ale samą tylko twarzą. Jego oczy nadal miały ten sam wyraz zaciętości i braku jakichkolwiek emocji.

– Chodź mała – szepnął sucho.

Nagle w pokoju zamajaczyła sylwetka na wpół rozebranej kobiety. „O, co to, to nie… Nie pozwolę mu na sypianie z jakimiś kurewkami! Myślałeś, że nie wejdę i że będziesz z czystym sumieniem mógł ją posuwać? No to zobaczysz!”

Zdecydowanym krokiem weszłam do środka. Oprócz Białego były tam jeszcze dwie kobiety. Ta, którą zauważyłam jeszcze z zewnątrz – w sukni z dekoltem i gołymi plecami, wysoka, na szpilkach wydawała się jeszcze wyższa i bardziej władcza. Jak te kobiety, które widziałam na zdjęciach w Internecie. Sama kiedyś marzyłam o tym, żeby… Druga była małą, drobną brunetką, miała dziewczęcą urodę i coś w rysach twarzy, w wystających kościach policzkowych, w lekko skośnych oczach, co sprawiało, że przypominała Azjatkę. „No nieźle… to sobie załatwił towarzystwo na poważną rozmowę o przyszłości, czy raczej końcu naszego związku!”

– Jestem Anna – przedstawiłam się, wyciągając do nich rękę.

– Kaori – imię Azjatki świadczyło, że nie pomyliłam się w ocenie jej pochodzenia.

– A ja jestem Asia. Miło Cię poznać, Szymon dużo o tobie opowiadał – ta druga, z uśmiechem na ustach wprawiła mnie w stan bliski wściekłości. „Jak to, opowiadał o mnie?” Dostałam jakiegoś drinka od Białego, który wciąż nie powiedział ani słowa. Dobrze, że miałam czym zająć ręce i że nie było widać, jak jestem zła i jak bardzo nie podoba mi się to, że Szymek opowiadał o mnie jakimś obcym kobietom.

„Co on sobie w ogóle wyobraża?”

Alkohol rozluźnił moje napięte nerwy. Rozejrzałam się po pokoju. Budził dziwne emocje. Niby wszystko było normalne, meble stały tam, gdzie powinny, ale wszystko sprawiało wrażenie zimnej i nieprzystępnej przestrzeni. Mimo upału na zewnątrz – po plecach przebiegł mi lodowaty dreszcz. Zrobiło mi się chłodno, a pokój zawirował przed oczami. Poczułam, że upadam i jeszcze tylko dotyk ciepłych dłoni podtrzymujących mnie w powietrzu. „Szymon, jak to dobrze, że jesteś…” pomyślałam, nim całkowicie straciłam przytomność, a wszystko przykryła czarna poświata snu.

Lekkim zawrotem głowy powoli wracała świadomość. Kiedy wszystko wokół przestało się kołysać, poczułam pod sobą miękkość łóżka i uścisk na przedramionach i na kostkach nóg. Wciąż nie otwierając oczu spróbowałam poruszyć rękoma. Były związane i szeroko rozpostarte. „Kurwa.. No to się nieźle wkopałam! ” zdążyłam pomyśleć zanim strach ścisnął mi gardło.

– Aaaaahhhhh! – nagły kobiecy krzyk spowodował, że dotychczas zamknięte oczy same otworzyły się w poszukiwaniu zagrożenia. Kiedy opadły jasne, wirujące mroczki zobaczyłam w blasku świec nagie ciało kobiety skrępowanej w przedziwny sposób… a tuż za nią drugą… podwieszoną pod sufitem na drewnianej belce. W ciągle zamazany obraz weszła z boku kolejna postać. Przeraźliwie blade oblicze, nienaturalnie spokojne i opanowane ruchy… Biały! Kolejny raz przerażenie przebiegło dreszczem po plecach. Tuż nad sobą usłyszałam cichy, uspokajający głos:

– Oooo… nareszcie się obudziłaś. Nie chciałbym, żeby ominęła cię najciekawsza część… – ciepły ton Szymona uspokoił mnie, ale to co powiedział… Kolejny raz poczułam palce strachu na gardle. „Co to wszystko ma znaczyć? Jaka najciekawsza część? Dlaczego do jasnej cholery jestem przywiązana do łóżka? Co wy.. co ty chcesz ze mną zrobić..?” już miałam mu to wykrzyczeć, kiedy poczułam, jak łóżko ugina się pod ciężarem jego ciała. Po chwili pojawiła się nade mną twarz Szymona.

Podniosłam głowę i dopiero teraz ze zdumieniem zauważyłam, że oprócz czarnych skórzanych opasek, od których odchodziły krepujące mnie liny, jestem zupełnie naga.

Poczułam palący wstyd. Nago przed innymi kobietami. Przed obcym mężczyzną i przed… Szymonem. Naga i bezbronna. On chyba zobaczył, jak bardzo się boję, jak bardzo się wstydzę, bo uśmiechnął się do mnie ciepło i cichym głosem powiedział, jakby starając się mnie uspokoić:

– Nie bój się. Wiesz, że nie zrobię ci krzywdy… Ani nie pozwolę na to nikomu innemu – dodał, czytając w moich myślach.

Wiedziałam… czułam… że Biały mógłby mnie skrzywdzić i nawet przez chwilę nie zadrżałaby mu ręka, że zrobiłby to bez najmniejszego wahania. Szymon ułożył się obok mnie, a ja mogłam przyjrzeć się całej scenerii. Pokój zalany był blaskiem świec. Ustawiono je prawie wszędzie; na półkach, na podłodze, na małym stoliku. Niektóre wypalone do połowy, z malowniczo skapującym woskiem, inne świeże i ledwo nadpalone. Rozjaśniały cały pokój, nie pozostawiając ani odrobiny cienia. Wszystko było widoczne jak na dłoni, ale jednocześnie dzięki ich ruchomym płomieniom, złotej poświacie na przedmiotach i ciałach pokój nie sprawiał już wrażenia zimnego i nieprzytulnego. Było wręcz intymnie i magicznie – jak w czasie jakiegoś misterium.

Powietrze przesycone było wonią gorącego wosku i dymu świec. I seksem… pachniało nim wszystko, wszędzie czuć było podniecenie. To wrażenie było wręcz fizycznie wyczuwalne.

Kobietą, której krzyk mnie obudził była Joanna – stała z wysoko zadartymi rękoma. Chyba były naciągnięte na linie, której końca nie było widać.. niknął w mroku. Miała szeroko rozłożone nogi, a pomiędzy kostkami zobaczyłam poprzeczkę. Chyba była specjalnie przygotowana na tę okazję, bo mniej więcej w połowie przymocowany był długi metalowy pręt, zakończony brzęczącym basowo wibratorem zanurzonym w jej szparce.

Joanna wyglądała cudownie. Ramiona zadarte do góry… rozstawione nogi. Widać było spocone, nagie, mocne uda, jak u tancerki. I kształtne łydki a ponad nimi krągłe pośladki, delikatną linię pleców i łagodne wygięcie szyi. Opuściła głowę, tak, że ciemne włosy osypały się w dół, zasłaniając twarz. Oddychała głęboko, jak po wyczerpującym biegu… a ja… ja wiedziałam, że nie mogła przecież być tak zmęczona biegiem… nie w takiej pozycji.

Stała na palcach. Naprężone mięśnie i prawie niewidoczne drżenie nóg dowodziły, że wywołuje to potworny wysiłek. Za każdym razem, gdy chciała oprzeć całe stopy na podłodze, wibrator wbijał się w jej srom i jego brzęczenie cichło, by po chwili znów rozbrzmieć ze zdwojoną siłą, kiedy Joanna unosiła się na palcach. Niedaleko od niej mój wzrok napotkał rozszerzone źrenice Kaori. Wisiała na rękach podciągniętych wysoko w górę, związanych z tyłu za plecami. Gruba lina opasywała je w przegubach oraz łokciach. Wisiała przechylona do przodu. Kolejne liny zauważyłam pod kolanami i na kostkach. Jej nogi od kolan w dół… one były przywiązane do ud!! W jasnym blasku świec mokra szparka i rozchylone płatki były całkowicie widoczne. „To tak wyglądam, jak jestem mocno podniecona…” przemknęło mi przez głowę, ale zaraz potem pomyślałam, jak musi być jej niewygodnie. Jak bardzo musi być upokorzona.

Pomiędzy nimi krążył Biały. Właśnie poprawił dziwne urządzenie w ustach Kaori. To był jakiś rodzaj knebla. Ale taki, który sprawiał, że miała szeroko rozwarte wargi. Jej usta wyglądały jak ciemny otwór o średnicy dużego członka. To skojarzenie samo przyszło mi do głowy. Skarciłam się w myślach, ale seksualność tego miejsca wsączała się bez jakiejkolwiek kontroli nawet w moje myśli. Cieniutka strużka śliny spływała po brodzie Azjatki. Oprócz kilku sekund pierwszego kontaktu wzrokowego Kaori miała zamknięte oczy. Twarz wyrażała jednocześnie dwie zupełnie odmienne emocje: ból i rozkosz. Kruczoczarne włosy miała spięte w mały kok, ale niesforna grzywka zasłaniała czoło, układając się spoconymi, mokrymi pasemkami na twarzy w czarne, poskręcane linie.

Nagle kątem oka dostrzegłam ruch. Biały zaczął manipulować przy jakimś urządzeniu. Podniósł wzrok. Miał zimne, rybie oczy.

– Aaaaaaaa…! – Joanną wstrząsnął spazmatyczny skurcz. – Aaaaaaaaaaaa..! – kolejny raz jej ciało wygięło się w łuk i nagle opadło. Dopiero po chwili dotarło do mnie co robił Biały – ten pieprzony sadysta kopał ją prądem!! Przeniosłam wzrok na Joannę. Od jej piersi w kierunku urządzenia obsługiwanego przez Białego biegły cieniutkie przewody. Kolejna chwila ciszy i następny krzyk.

– Aaaaaaaaa…. – I zanim zdążył ucichnąć, jeszcze jeden wstrząs.

– Aaaaaaaaaahhhhh…. – ciało Joanny wiło się i drżało, nabite na wibrator. Przez chwilę zimne spojrzenie Białego prześliznęło się po mnie. Poczułam chłód. Jego wzrok zatrzymał się tuż obok mnie.

– Aaaaaaaahhhhhaaaaa…. – kolejna tortura.

Biały znów podniósł głowę w moim kierunku. Czyżby sprawdzał, jakie to robi na mnie wrażenie..? Nie! On pytał o zgodę i polecenie od Szymona! Zrozumiałam, że to Szymon tak naprawdę raził Joannę prądem, Biały był tylko narzędziem. Ta myśl mnie przestraszyła, ale jednocześnie ze zdziwieniem poczułam, jak ciepło i wilgoć rozlewają się w moim wnętrzu. To, jak wyglądała Joanna, jej smukłe delikatne ciało i to jak cierpiała, jednocześnie zbliżając się – widać to było wyraźnie w jej rozwartych szeroko oczach i narastającym krzyku – zbliżając do orgazmu… podnieciło mnie to. Poczułam, jak kiełkuje we mnie napięcie, jak wkrada się w każdy zakamarek ciała, jak wypełnia każdą komórkę.

Kolejny znak i Joanna opadła tuż, tuż… przed orgazmem, pozbawiona stymulacji, nabijając się sama na wibrator. Jej jęk przerodził się w coś innego. Nie zachowywała się jak na początku. Nie była już damą, wyniosłą i dumną. Teraz widziałam przed sobą wyjące niespełnienie. Ciało, które domagało się rozkoszy. Szymon znów kiwnął Białemu głową. Tamten dwoma krokami zbliżył się do drgającej Joanny. Otworzył siłą jej usta i wepchnął tam okrągły przedmiot. Jęki ucichły stłumione. Teraz słychać było znów brzęczenie wibratora i głuche pojękiwania nadzianej na niego kobiety. Widziałam, jak podniosła wzrok. Proszący, błagający, pełen nadziei i ufności. Poczułam bardziej niż usłyszałam jak Szymon się uśmiechnął, a wręcz zaśmiał.

– Popatrz Aniu. Widzisz…? Możesz sobie wyobrazić, że jesteś właśnie taka? – nie czekał na odpowiedź.

Znów wrócili do Joanny. Musiała przez ten czas cierpieć katusze, na skraju orgazmu, w tak niewygodnej pozycji… Biały w milczeniu poprawił mocowanie klamerek na jej piersiach. Kolejny znak od Szymona i Joanna znów zaczęła piąć się po schodach rozkoszy. Na początku tylko naprężała bardziej mięśnie. Potem zobaczyłam, że z każdym uderzeniem prądu oddycha coraz głębiej, a jej piersi falują. Całe ciało spływało potem. Z rozpuszczonymi włosami wyglądała jak leśna nimfa. Kolejny ruch Białego. Kolejne spojrzenie Szymona. A ona już rzucała się, nadziana na wciąż pracujący wibrator. Kolejne spięcie. Następny zduszony jęk. Kolejny raz ręka Białego dotknęła przełączników. Joanna odrzuciła głowę do tyłu. Miała szeroko otwarte oczy, całe ciało drżało. Napięła się… opadła… bezwładna… spełniona.

Po chwili uwolniona z więzów czołgała się na kolanach w naszym kierunku. Patrzyłam z przerażeniem na jej twarz. Na nią całą. Była tak szczęśliwa, tak oddana… Doczołgała się do skraju łóżka. Szymon ujął ją za brodę. Zobaczyłam jego członka. Jak wsuwa go głęboko w jej usta i jak ona się uśmiecha! To był szok! Pierwszy raz widziałem mojego faceta z inną. W dodatku z taką inną! Robili to tuż przy mojej twarzy. Jak na zwolnionym filmie. Wszystko było tak wyraźne i tak nierealne. Widziałam każdą, najmniejszą żyłkę na jego penisie. Na ‘moim’ penisie. I każde zagłębienie w jej ustach, każdy ruch języka, każdą zmarszczkę wokół warg. Dokładnie, jak na zbliżeniu filmowym. Jak pęcznieje w jej ustach. Jak zaczyna pulsować. Jak ona przymyka z rozkoszą oczy. Jej długie rzęsy. Odgarnięte włosy. Dłoń Szymona na jej policzku. Narastające napięcie. I sam wytrysk – jak w zwolnionym tempie. Widziałam z bliska każdą białą strugę zalewającą twarz… policzki… powieki…

– Ahhhhhhmmmhhhh – męski jęk rozkoszy wyrwał mnie z letargu.

Joanna otworzyła oczy. Oczy pełne oddania i miłości. Było w nich jeszcze coś. To była wdzięczność!

Szymon przesunął palcem wzdłuż jej ust. Zebrał krople swojego nasienia.

– Masz… wyliż…! – podał mi owoc jej starań pod usta. Odwróciłam głowę. „Nie dam się tak poniżyć… nie dam!” Zacisnęłam zęby ze złości… „Nie będzie mnie traktował jak suki!”

– Kiedyś jeszcze będziesz o tym marzyć. – suchy i nieznany mi głos. A przecież to on – mój Szymon!

Kolejne skinienie głowy. Znów kontakt wzrokowy między nim a Białym.

Posłuszny wykonawca poleceń podszedł do klęczącej, malutkiej Kaori. W jego dłoni nie wiadomo skąd pojawił się bicz. Kilkanaście rzemieni bez ostrzeżenia wylądowało pomiędzy rozwartymi udami dziewczyny. Jęknęła. Rzuciła się, ale nie tak, jak się tego spodziewałam. Nie uciekała z dala od razów jakie na nią zaczęły spadać, ale wręcz przeciwnie – pod nie. Wiła się. Rzucała całym ciałem, na tyle, na ile pozwalały krępujące ją więzy, ale nie uciekała spod uderzeń. Każde kolejne przyjmowała z coraz mocniej zaciśniętymi oczami, ale jednocześnie z coraz bardziej mokrą i pulsującą szparką.

Razy spadały w różnych odstępach. Z równą siłą. Uda powoli różowiały. Już nie jęczała z rozkoszy, ale z bólu. Biały ani razu nie wstrzymał ruchu. Ani na moment nie przestał okładać jej sromu czarnymi rzemieniami. Podciągnął linę, na której wisiała kobieta. Na chwilę dał wypocząć obolałej skórze, ale w zamian wykręcił do granic możliwości ręce. Po chwili posypały się kolejne razy zadawane na rozkaz mojego delikatnego i czułego mężczyzny. Mojego „Miśka”. Jakże głupio brzmiało to określenie w mojej głowie.

Nie chciałam na to patrzeć. Z jednej strony podniecało mnie to tak, że pragnęłam orgazmu. Całe moje ciało domagało się dotyku. A z drugiej bałam się, jak jeszcze nigdy dotąd. Odwróciłam głowę, żeby nie patrzeć, ale poczułam palce zaciskające się na moich włosach.

– Popatrz.. To wszystko dla ciebie. Popatrz!

Nie mogłam nie posłuchać. Patrzyłam i czułam, jak coraz bardziej jestem przerażona.
Kaori pojękiwała. Jej twarz ściągnęła się w bólu. Zaciśnięte powieki, wyprężone ciało, dłonie zwinięte w pięści.

– Starczy! – na dźwięk głosu Biały zatrzymał ramię gotowe już wymierzyć następne uderzenie. Szymon podniósł się z łóżka. Podszedł do Kaorii. W pokoju zrobiło się całkowicie cicho. Patrzyłam na to, co robi. podsunął rękę pod jej głowę. Prawie było słychać, jak na zewnętrzną stronę jego dłoni kapały łzy kap!… kap!… Po chwili znów był przy mnie.

– Spójrz. Smak bólu… i rozkoszy. Spójrz.

Sama nie wiem, czemu to zrobiłam. To był impuls. Przesunęłam językiem po jego dłoni – na ustach poczułam wilgoć, słono-gorzki smak. Moja szparka domagała się jakiejkolwiek pieszczoty. Całą sobą błagała, żeby mnie dotknął. Żeby pozwolił mi samej się dotykać.

Biały rozwiązał Azjatkę. Leżała szlochając, zwinięta w kłębek. A ja wiłam się w objęciach podniecenia… i strachu. Przed człowiekiem, którego wydawało mi się, że znałam. A teraz on… skłonił mnie do scałowania z jego dłoni kobiecych łez bólu.

– Starczy tego dobrego. Zdejmij ją – Szymon zwrócił się do Białego, znów siadając obok mnie na łóżku. Nigdy go takiego nie widziałam. Był stanowczy, zdecydowany, pewny siebie. Nagle gdzieś w kącie pokoju zadzwonił telefon. Jego dźwięk wibrował w powietrzu. Jakby ze zniecierpliwieniem Szymon odebrał komórkę.

– Tak słucham? No nareszcie! Myślałem, że nie dojedziecie… – słyszałam jak opisywał komuś drogę od głównej ulicy do miejsca, w którym się znajdowaliśmy, ale pojedyncze słowa nie docierały do mnie. Zagłębiłam się we własnych myślach. To, co się ze mną działo było totalnym zaskoczeniem. Podniecało mnie to, co Szymon i Biały robili z tymi kobietami, ale jednocześnie bałam się tego. Z jednej strony wszystko to przejmowało mnie dreszczem rozkoszy i pożądania, z drugiej… Bałam się tego co oni robili. Bałam się, że niewiele brakuje, żebym zapragnęła zamiany miejsca z którąś z poniżanych i torturowanych kobiet. Ze zdumieniem zauważyłam, że biorę w ogóle pod uwagę taką możliwość. „Co się ze mną dzieje? Przecież to nieludzkie. ” – mówiło jedno moje ja, drugie zaś z lubieżnym uśmiechem dopowiadało – „…ale jakie podniecające”.

Wiedziałam, że dziś ja mam być tylko widzem, że to przedstawienie, że ten spektakl jest specjalnie dla mnie. Ale lękałam się świadomości, że budziło to we mnie takie uczucia. Pierwotną żądzę, niezaspokojenie i ochotę na seks, nie taki zwykły, ale brutalny. Taki do bólu, do łez – takich, jakie zlizałam przed chwilą z dłoni Szymona.

– Zabierz ją na dół. – przestraszyłam się, że Szymon mówi o mnie, ale Biały skierował się do Joanny, która zupełnie bez sił leżała obok łóżka.
Podniósł ją jednym silnym szarpnięciem. Jak bezwolna kukła dała się poprowadzić na dół – gdziekolwiek to było. Szymon na wpół usiadł, na wpół leżał obok mnie. Zobaczyłam w jego ręku pilota. Taki zwykły, do telewizora.

Już byłam przekonana, że to kolejny sposób na torturowanie którejś z nas, ale on po prostu włączył telewizor dotychczas ukryty w mroku jednego z kątów pokoju. Na ekranie zamiast normalnego kanału telewizyjnego zobaczyłam Białego i Joannę w jakimś pomieszczeniu – domyśliłam się, że to było to „na dole”. Mury wyłożone tam były jasnym piaskowcem i czerwoną cegłą. Zobaczyłam, jak ręce Joanny były mocowane do uchwytów na ścianie. Biały wsunął dwa obłe przedmioty w jej tyłek. Kulki miłości – bardziej zgadłam, niż rozpoznałam, co to było. A potem zapiął na niej skórzany pas. Skórzany pas z olbrzymim wibratorem przymocowanym od wewnątrz w kroku. Szeroko rozstawione nogi zostały uwiązane do specjalnych metalowych klamer w podłodze. Nie mogła poruszyć się ani na centymetr.

Telewizor pokazywał coś, co działo się zaledwie kilka metrów ode mnie, ale czułam się, jakbym oglądała jakiś film pornograficzny. Widać było, jak Joanna próbuje zmienić pozycję, jak na jej napiętej skórze zaciskają się liny, jak cała drży. Jak rzuca głową, jak całe jej ciało drga w opętańczym tańcu rozkoszy i skrępowania. Jak napina się i jak szczytuje po raz kolejny w ciągu ostatnich kilkunastu minut. Jej szeroko otwarte usta i napięte gardło świadczyły o tym, że krzyczała z całych sił, ale obraz pozbawiony był dźwięku. Wyglądało to tak nierzeczywiście i tak… cholernie podniecająco.

Nagle komórka znów odezwała się wysokim wibrującym dźwiękiem. Chwila rozmowy. Szymon z Białym wyszli, pozostawiając mnie i Kaori same.

Po chwili wrócili, ale już nie sami. Razem z nimi do pokoju weszła pulchna kobieta i mężczyzna.

– Talbot, Natalia, poznajcie Annę. – Szymon dokonał prezentacji.

Zmierzyli mnie takim wzrokiem, jakim ogląda się konie na wybiegu, czułam ich spojrzenie, jak przesuwa się wzdłuż mojego ciała, od szyi przez piersi, brzuch na łono i nogi. Czułam się jak wystawiona na pokaz rasowa kotka, albo klacz. Brakowało tylko tego, żeby sprawdzili, w jakim stanie mam uzębienie. Na ich zmanierowanych twarzach zobaczyłam zadowolenie, może nawet podziw. Cała złość minęła mi w jednej chwili. Mimo, że próbowałam nad tym zapanować, oblała mnie fala zadowolenia i dumy z mojego ciała. Byłam zadowolona z tego, że Szymon nie musi się wstydzić widoku swojej kobiety nago. Godziny katowania się na siłowni i nieznośna nuda posiłków dietetycznych przyniosły efekty. Po raz kolejny tego wieczoru zwilgotniałam. I po raz kolejny poczułam zaraz po podnieceniu strach. Widziałam oczy mężczyzny imieniem Talbot. Zwęziły się w dwie poziome szparki, uśmiechnął się lubieżnie, jakoś tak sprośnie. Zobaczyłam, że podchodzi do łóżka. W wyobraźni już widziałam, już czułam jego spocone, lepkie dłonie na moich piersiach, kiedy ostry głos zatrzymał go w miejscu.

– Zostaw! Nie waż mi się jej dotknąć! – tym razem Szymon znów uratował mnie przed nieuchronnym, wydawać by się mogło, upokorzeniem. – Ona dziś tylko patrzy.

Talbot cofnął się do swojej puszystej partnerki. Objął ją ramieniem. Pocałował głęboko. Jej dłonie z mnóstwem biżuterii na każdym z palców tarmosiły jego włosy. Po chwili, zupełnie nie zwracając uwagi na resztę, rozbierali się i całowali, jak para nastolatków zafascynowana swoją fizycznością. Powoli odsłaniały się fałdki nadwagi Natalii. Była wysoka, ale jej brzuch zwisał, jakby był osobnym ciałem, jak balonik z którego nie do końca spuszczono powietrze. Przez chwilę długie palce Talbota błądziły po jej brzuchu, żeby gładko wsunąć się pod spódnicę. Jeden ruch i kobieta została w samych pończochach.

– Masz ochotę, kochanie? Chodź… Pokażemy tej suni, co znaczy prawdziwy ból. – Natalia miała cienki i wysoki głos, który zupełnie nie pasował do jej wyglądu, mówiła prawie jak nastolatka.

Przesunęła się, kokieteryjnie ocierając biodrami o dobrze widoczną wypukłość w spodniach mężczyzny. Patrzyłam na to co robią z niedowierzaniem. Ona sama zachęcała go do sprawienia jej bólu. Nie minął moment, kiedy opierała się o fotel z wypiętymi pośladkami. Widać było, że się niecierpliwi, że nie może się już doczekać. Talbot stanął za nią z długą szpicrutą zakończoną szerszym paskiem skóry.

– Ten palcat może dziś być, ukochana..? – To nie było pytanie. On się z nią drażnił.

– Uderz mnie w końcu! – Kobieta aż przebierała nogami ze zniecierpliwienia.

– Chcesz tego malutka..? Chcesz..? Poproś, poproś grzecznie. Chcę słyszeć jak prosisz. – Z każdą chwilą ona była coraz bardziej rozpalona, a jego członek unosił się coraz wyżej, aż do pełnego wzwodu.

– Proszę. Błagam… Zrób to proszę. – pierwszy raz rozległ się głośnym echem po pokoju. Czerwona pręga naznaczyła jej pośladek.

Purpurowe ślady pojawiały się raz na lewym, raz na prawym pośladku. Kolejne uderzenia zaznaczały obydwa naraz. Natalia, mimo że sama domagała się uderzeń, na początku podświadomie uciekała tyłkiem, napinając mięśnie. Po kilkunastu uderzeniach nie ruszała już biodrami. Głośno dyszała, pot pokrył jej plecy, zaróżowiona pupa kontrastowała z wystającymi płatkami jej nabrzmiałej kobiecości. Widziałam, jak spomiędzy ściśniętych pełnymi udami warg skapuje kropla za kroplą. Była tak podniecona i tak zwierzęca.

O dziwo Biały nie przywiązał jej do fotela. Sama wytrzymywała ból zadawany przez jej partnera. Upierścienione dłonie zaciskały i rozluźniały się przy każdym uderzeniu czarnego palcata. Uświadomiłam sobie dopiero wtedy, że nigdzie nie ma Białego.

Chwilkę z przerażeniem rozglądałam się po pokoju. I dopiero widok jego bladej postaci na ekranie telewizora przywrócił mi spokój. Widziałam jak odwiązuje całkowicie wyczerpaną Joannę. Musiała przeżyć piekło. Chociaż… z drugiej strony… nigdy nie udało mi się dojść do trzech orgazmów za jednym razem, a ona dziś miała ich kilkanaście.

Tak zapatrzyłam się w telewizor, że nie zauważyłam, jak sadomasochistyczna para zmienia pozycję. Teraz Natalia siedziała na małym stołeczku wypinając biust do przodu. Miała ręce z tyłu, skrzyżowane w nadgarstkach. Wypięła się całkowicie w stronę Talbota. Zobaczyłam w jego ręku trzcinkę. Zwykłą bambusową trzcinkę. Machnął nią dwa razy, powietrze przeciął świst. Jakby próbował, czy nada się do…

„Och… nieee.! On chyba nie ma zamiaru bić jej po piersiach?!” – ledwie zdążyłam to pomyśleć, kiedy trzcinka ze świstem opadła na obfity biust. Kolejne posypały się raz za razem.

Natalia głęboko i chrapliwie oddychała. Każde kolejne uderzenie wyrywało z niej jęk bólu. Była zmęczona i spięta, ale jednocześnie aż promieniowało od niej podniecenie i żądza seksu. W pewnym momencie uderzenia przestały spadać. Połowa piersi poznaczona była nabiegającymi krwią pręgami. Sutki sterczały obrzmiałe i spuchnięte. Talbot odłożył trzcinkę na bok. Natalia wciąż trwała w swojej pozycji. Powoli jej ciało rozluźniało się i widziałam, jak z twarzy znika napięcie i grymas walki z bólem. Ale czy to była walka? Ona przecież całkowicie poddała się temu uczuciu i osobie, która ten stan w niej wywoływała. Talbot dotykał teraz delikatnymi ruchami jej pośladków, piersi. Przesuwał palcami po świeżo uderzanych miejscach. Po siniejących pręgach i zaczerwienionych liniach na jej pulchnym ciele. Drżała coraz mocniej, rozluźniając wszystkie mięśnie.

– Aaaaauuu… – urwany jęk dobył się z jej ust, kiedy palce bez ostrzeżenia zacisnęły się na obolałym sutku.

Talbot nie rozluźniał uścisku. Zaczął ciągnąć w górę. Natalia poddała się nadanemu kierunkowi i wstawała w miarę jak ręce Talbota wędrowały coraz wyżej. Powoli stanęła na wyprostowanych nogach. Ale ruch nie zatrzymał się, jej piersi znów zostały pociągnięte w górę. Stała już na samych czubkach palców, kiedy jej kochanek po prostu puścił sutki. Ale zanim z jękiem ulgi zdołała opaść z powrotem na fotel, obrócił ją i naciskając na kark, zmusił do wypięcia w jego stronę tyłka.

– Aaaaaahhhh. – członek Talbota wbił się głęboko w jej odbyt. Jego zaciśnięte dłonie na jej pełnych pośladkach. Kołyszący ruch bioder. Bujające się piersi. A ja znów poczułam przypływ podniecenia. Po tym wszystkim, co on jej zrobił, oddawała mu się z taką radością, z takim poświęceniem, jakby był jej dobroczyńcą, jakby ofiarował jej jakiś dar. Zachowywała się jak własność, jak niewolnica – zaskoczyła mnie ta myśl, niby wiedziałam na czym polega BDSM, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile emocji się z tym wiąże. Nie sądziłam, że można do takiego stopnia oddać się drugiemu człowiekowi. I mieć z tego tyle przyjemności. Przyjemności z bycia poniżaną, gwałconą, bitą, wykorzystywaną. I że jest to tak podniecające.

Zagubiłam się w tych myślach. Kiedy znów wróciłam wzrokiem do pary kochającej się na środku pokoju, oni po raz kolejny zmienili pozycję. Talbot siedział na niskim blacie stołu, a Natalia sama nabijała się na niego siedząc tyłem na jego kolanach. Przed nimi klęczała Kaori. Zobaczyłam, że jej język wirował pomiędzy płatkami Natalii. Jeszcze kilka ruchów, głębokich westchnień. Naprężone uda Natalii drżały przy każdym ruchu w dół i w górę. Jęczała, już zupełnie nie panując nad sobą i swoim ciałem. Rzucała się na kolanach swojego kochanka. Musiał wchodzić w nią bardzo głęboko, a gwałtowność jej ruchów świadczyła o zbliżającym się orgazmie. Mała głowa Kaorii ledwo wychylała się spomiędzy szerokich ud. Nagle Natalia głośno wciągnęła powietrze. Zachłysnęła się i zamilkła. Dłońmi wtuliła głowę małej Azjatki w swoje łono. Talbot nie przestawał się poruszać a ona… ona doznawała dziwnego stanu – wyglądała jak rozanielona, miała na twarzy błogi uśmiech, ale jednocześnie cała drżała. Powoli z sykiem wypuściła powietrze z płuc. W tym momencie zza jej pleców dobiegł chrapliwy krzyk Talbota. Skończyli prawie jednocześnie. Ta para musiała się dobrze znać. Musieli to robić ze sobą nie raz, by osiągnąć taką synchronizację.

Jeszcze przez chwilę trwali w tej pozycji. Ze stołu przenieśli się na podłogę.
W pokoju słychać było tylko ich przyciszone oddechy.

– Podobało ci się? – głos Szymona uprzytomnił mi dopiero, że on tu cały czas był, że patrzył na mnie i widział pewnie, jak reaguję. Jak bardzo jestem podniecona. Poczułam jak ze wstydu rumienią mi się policzki.

Nie czekał na moją odpowiedź. Wstał i podszedł do osób leżących na podłodze. Chwilę trwała cicha rozmowa. Wszyscy czworo wyszli do innego pomieszczenia.

Po chwili wrócił Szymon. Wszedł tylko na moment, wziął coś ze stołu i znowu wyszedł

Leżałam sama i zastanawiałam się, co Szymon jeszcze przygotował na ten wieczór. Ja miałam już dosyć emocji, ale znając go, mogłam się spodziewać wszystkiego. Mijały kolejne minuty, odmierzane uderzeniami mojego serca. Nie wiedziałam, co dzieje się w innych pomieszczeniach. Niczego nie było słychać. Żadnych odgłosów dobiegających zza drzwi. Telewizor pokazujący „dół” został wcześniej wyłączony. Leżałam całkiem osamotniona i naga. Nawet nie wiem, kiedy oczy same zamknęły mi się i zasnęłam. Tak – zasnęłam przywiązana nago do łóżka, w zupełnie nieznanym mi miejscu. Ilość emocji, napięcie spowodowane podnieceniem, cały upalny dzień. Wszystko to tłumaczy, dlaczego po prostu „odpadłam”.
Kiedy się obudziłam, stała nade mną cała grupka. Kaori, Joanna, Natalia, Talbot, Szymon i Biały.

– Szkoda… mogła być z niej niezła uległa… – głos Talbota docierał do mnie jak z oddali.

– Albo Domina… – wtrąciła Natalia

– …albo Domina – zgodził się z jej zdaniem. – Naprawdę szkoda. No ale nic… Będziemy jechać – dzięki za zaproszenie – Talbot podał rękę Szymonowi. Pożegnali się. Cała reszta podchodziła po kolei do Szymona wymieniając z nim uściski. Po chwili zostaliśmy w pokoju sami. Nie licząc Białego.

– Idę się przejść. Zajmij się nią… – słowa rzucone od niechcenia, a wywołały we mnie strach i panikę. Szymon zwracał się do Białego. Kazał mu… cokolwiek znaczyło „zajmować się” w słowniku Białego, nie chciałam tego wiedzieć, a tym bardziej nie chciałam, żebym to ja była osobą, która on się będzie „zajmował”. Chciałam prosić Szymona. Błagać go o łaskę, ale on już wyszedł.

Widziałam jak Biały zbliża się do łóżka. Cała drżałam ze strachu. Przeraźliwie się go bałam. Widziałam, jak bez żadnych skrupułów torturował i Joannę, i Kaori. Nie chciałam być następną. Podszedł na tyle blisko, że zobaczyłam wzór, delikatny szlaczek na jego spodniach. Wtuliłam głowę w powierzchnię łóżka. Skuliłam się. Gdybym mogła, schowałabym się pod tym łóżkiem – jak małe dziecko. Bałam się, ale nie mogłam nic zrobić. Uczucie kompletnej bezsilności… paraliżujący strach.
Błysnął otwierany nóż. Ogień świec zagrał na ostrzu złotym blaskiem.

– Proszę niee – udało mi się wyszeptać przez zaciśnięte z przerażenia gardło.

Szybki ruch jego ręki i poczułam… jak zostaję uwolniona, najpierw jedna moja dłoń, a potem druga. Chwilę później miałam wolne nogi.

Nie zastanawiałam się nad tym, co robię – odepchnęłam Białego wstając z łóżka. Mimo mrowienia w nogach i ramionach udało mi się dobiec do drzwi, nim minął pierwszy szok i Biały podniósł się z podłogi. Zobaczyłam przed sobą klamkę. Szarpnęłam za nią. Drzwi na szczęście były otwarte. Wypadłam na zewnątrz. Nago. Z kawałkami liny na kostkach i nadgarstkach. „W środku nocy, na tym odludziu nie mam szans… najmniejszych szans na ucieczkę” – zamajaczyła mi w głowie myśl. Zobaczyłam na tle jaśniejszej tafli jeziora sylwetkę jedynej osoby, jakiej mogłam zaufać – Szymona. A przecież gdyby byli w zmowie… ale nie myślałam wtedy logicznie. Poczułam impuls – zaufanie i już biegłam w jego stronę. Zaskoczony przystanął. Odwrócił się w moją stronę. Dopadłam w końcu do niego. Rzuciłam mu się w ramiona. Nie odtrącił mnie, ale też nie przytulił. Poczułam jego ciepłe, silne dłonie.

– Co się stało..? – zapytał miękko, lecz stanowczo. Szlochając opowiedziałam, o tym jak Biały próbował mnie zabić. A Szymon się uśmiechał… coraz szerzej.

– Posłuchaj. Jak ty na niego mówisz? Biały? Więc Biały miał cię tylko rozwiązać a noża pewnie użył, bo tak było łatwiej i szybciej, niż rozplątywać węzły. Oj, głuptasku.

Moja mina nie świadczyła o zbytnim przekonaniu, bo dodał:

– Nie ma się czego bać. Przecież obiecałem, że nie stanie ci się krzywda.

– Ale oni mówili… ale Biały… – dotarło do mnie jak się wygłupiłam. Było mi strasznie wstyd, że dałam się tak zawładnąć emocjom.

– Chodź, wracajmy już. – ruszył w kierunku domku. Wsparta na jego ramieniu czułam się bezpiecznie i ciepło.

– Anka. Ja i tak chciałem z tobą porozmawiać. – drgnęłam pod dźwiękiem swojego imienia. – To co dziś widziałaś, to czego byłaś świadkiem… – zawiesił na moment głos. – Ja tak żyję. To jest to, co lubię w seksie. To jest to, co sprawia mi przyjemność i to, co podnieca. Chciałem… – zamilkł w pół zdania. Wyjął coś z kieszeni kurtki. Nawet nie poczułam, jak bardzo zrobiło się już chłodno.

– To dla ciebie… zaakceptuję, jeśli nie będziesz chciała… – podał mi tajemniczy przedmiot.
Ze zdziwieniem zauważyłam, że to mała obroża. Taka delikatna, taka kobieca. Taka, jakbym ją sama wybierała dla siebie. Mały wąski pasek czarnego rzemienia. Kilka ćwieków, klamerka. Zwykła obroża, a tyle emocji…

– Decyduj… – podał mi ją na wyciągniętej dłoni.

w ułożeniu pomysłów i nazwaniu kolejnych kroków pomogły mi cztery ważne dla tego opowiadania osoby – autorzy scenariusza: maleńka_jo__Aksela, geysha_SM, Lestatt, Gor

Opowiadanie powstało w 2004 r.

Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.

Przeczytałeś? Oceń tekst!

Tagi:
Komentarze

1) Takie wrażenie odnoszę, że za dużo jest przypominania, że 'pokój/dom sprawiał wrażenie nieprzytulnego i zimnego'. Na początku tekstu tę tendencję zauważyłam.
2) "podsunął rękę pod jej głowę." Zabrakło wielkiej litery na początku zdania.
3) "(…) skłonił mnie do scałowania z jego dłoni kobiecych łez bólu." "Jej szeroko otwarte usta i napięte gardło świadczyły o tym, że krzyczała z całych sił, ale obraz pozbawiony był dźwięku." Te dwa motywy za to się mi bardzo spodobały.
4) "(…) domyśliłam się, że to było to "na dole". Mury wyłożone tam były jasnym piaskowcem i czerwoną cegłą. Zobaczyłam, jak ręce Joanny były mocowane do uchwytów na ścianie." Potrójne powtórzenie 'było/były'.

Jedno z kilku opowiadań, które najbardziej się mi u Ciebie, Barmanie, podobają.

2004 rok chyba był wyjątkowo płodnym okresem w Twoim życiu? 😉

Siostra.

Zapomniałam – urocze zdjęcie.

Siostra.

Dobrze napisane, treść – typowe B-Rowe klimaty 🙂

Absent absynt

Przyjemnie się czytało…, dla osób lubiących takie klimaty sama rozkosz!
ania

Pamiętam jak powstawało to opowiadanie 🙂
To były fajne czasy

Napisz komentarz