Dla doktora Eryka Zawady istniały dwie kategorie naukowców. Do pierwszej zaliczał zajmujących się poznaniem badaczy, którzy sumiennie kładli fundamenty pod gmach cywilizacyjnej wiedzy. Drugą stanowili wizjonerzy. To oni, czerpiąc z pracy poprzedników, tworzyli wynalazki zmieniające świat.
Czuł, jak rozstępują się na boki, by zrobić mu miejsce w historii.
Wszystko zaczęło się przed kilkoma laty od konkursu na projekt badawczy dotyczący pomiaru kompetencji w fellatio. Ambitny seksuolog szybko zrozumiał konieczność interdyscyplinarnego podejścia i zebrał grupę fachowców z różnych dziedzin. Inżynierowie zadbali o dobór najlepszych materiałów, schludny design i jedyne w swoim rodzaju rozwiązania, a programiści w pocie czoła tłumaczyli wizję doktora na język zer i jedynek. RealBlow, bo tak nazywała się będąca owocem długich konsultacji niepozorna budka, gotowa była skutecznie zbierać niezliczone ilości metadanych.
Aspirujący do śmietanki wizjonerów Zawada na tym nie poprzestał. Mając świadomość, że nie zyska rozgłosu, odwalając jedynie czarną robotę, postanowił dokonać czegoś spektakularnego. W końcu nikt nie zna pomysłodawcy szczepionek, które ocaliły miliony istnień, za to każdy wie, kto stworzył pudełko do słuchania muzyki. Taka właśnie idea przyświecała mu przy wdrażaniu programu szkoleniowego opartego na holistycznym modelu fellatio Lindstroema.
Końcowy efekt przerósł wszelkie oczekiwania. Co prawda maszyna naszpikowana technologiami najnowszej generacji wymagała olbrzymich nakładów finansowych, ale grantodawcy z amerykańskiej firmy Phalion nie mieli wątpliwości – najnowszy cud myśli inżynieryjnej wart był każdej ceny. Zawada zwyciężył, sięgając tym samym po najwyższy grant w historii uczelni.
Powstały pierwsze urządzenia. Zebrano zespół doktorantów i ambitnych studentów, którzy całymi dniami przyjmowali kolejne ochotniczki. Wyniki badań były bardziej niż obiecujące. Zaledwie trzy godzinne sesje w sposób istotny statystycznie poprawiały zdolności kobiet we wszystkich parametrach i to niezależnie od wieku!
Wschodząca gwiazda polskiej nauki kilkakrotnie czytała e-mail od doktora Juliusa Fadilli, w którym przedstawiciel firmy Phalion gorączkowo komentował otrzymany raport. Amerykański przyjaciel wieścił obyczajową rewolucję i pragnął czym prędzej przylecieć do Powiązek z samym dyrektorem zarządzającym, celem omówienia dalszej współpracy.
Przed zespołem Zawady były jeszcze lata pogłębionych badań, ale przełom rzeczywiście zdawał się być na wyciągnięcie ręki. Oczyma wyobraźni jajogłowy już widział nadchodzącą przyszłość: RealBlow wypierający fotobudki z galerii handlowych, RealBlow na dworcach. Kto wie, może nawet w parkach… Wszędzie wężowe kolejki niecierpliwie drepczących pań. W rezultacie lepszy seks, mniej rozwodów, nastroje społeczne tryskające pod niebiosa. Wreszcie plac w Powiązkach imienia doktora Zawady i nazwisko uwiecznione w holywoodzkiej Alei Gwiazd.
Dlaczego więc się nie cieszył?
Sponsorujący projekt Phalion Inc. był przodującym producentem sekslalek na świecie. Pionierem dystansującym konkurencję o kilka długości. Choć nikt nie mówił tego na głos, w kuluarach jankesi zapewniali, że sky is the limit. Co, jeśli pewnego dnia spełnią swoje marzenie o stworzeniu autonomicznego bytu? Zawada wierzył w dobre intencje Fadilli, ale czy bezduszna korporacja wzgardzi dolarami konsumentów i pójdzie za szlachetną ideą, czy raczej wykorzysta RealBlow przeciwko światu? Zebrane przez tę niezwykłą maszynę dane mogłyby w przyszłości pomóc lalkom przekroczyć czerwoną linię i wykonywać jedyny rodzaj blowjobu lepszy od idealnego – ludzki.
Takie stworzenia mogłyby imitować charakterystyczny styl fellatio dowolnej kobiety, a nawet posiadać podniebienia na podobieństwo ukochanej. Doktor zdradziłby wówczas wszystkie badane, które wierząc w słuszny cel, stałyby się tylko naiwnymi żonami, które nieświadomie uczą kochanki swoich mężów jak je najlepiej zastąpić.
Zafrasowany naukowiec odepchnął się drżącymi dłońmi od biurka. Obracając się wokół własnej osi, sunął razem z fotelem na środek spartańsko urządzonej klitki. Przed oczami zawirowały mu cyfry zapisane w tysiącach wierszy i kolumn. Jeśli dostaną się w niepowołane ręce, może to doprowadzić do poluzowania relacji międzyludzkich, zniszczenia instytucji rodziny, a nawet do cywilizacyjnego upadku.
Kim jesteś? – zapytał się w myślach. Nowym Jobsem, czy Oppenheimerem?
Dwadzieścia lat nieskazitelnej kariery badawczej sprowadziło go na rozdroże. Ociężale podniósł się z krzesła. Na miękkich nogach obchodził nerwowo pomieszczenie, zmagając się z rozterkami dotykającymi wszystkich wielkich odkrywców. Czy rozwój przełomowego wynalazku i zaspokojenie własnych ambicji warte były takiego ryzyka? Nie mógł tego rozstrzygnąć nie posiadając pełnej wiedzy o urządzeniu. Niestety zdobycie jej wiązało się z pogwałceniem wszelkich zasad.
Mężczyzna zamarł w bezruchu. Poprawił okulary, podrapał się po gładko ogolonym podbródku. Tuż nad nim wyskoczył mu szatański uśmieszek.
Z hukiem zamknął laptopa i udał się na łowy.
Spokój pogrążonych w ciszy korytarzy Wydziału Pedagogiki i Psychologii zakłócały miarowe piski nowiutkich adidasów. Spacerujący z wolna doktor rozglądał się na boki. Sprawiał wrażenie, jakby znajdował się tu pierwszy raz, a przecież beżowe kafle podłogowe i zielonkawe ściany znał jak własną kieszeń. Z przesolariowaną twarzą i nazbyt starannie uczesanymi resztkami włosów żałośnie imitował młodzieniaszka. Udawać nie musiał za to tytana intelektu. Uśmiechnięte sprzątaczki, pozdrawiający go z daleka woźni, słowem – wszyscy widzieli ciągnącą się za nim smugę sukcesu okupioną pracowitością, zgodnie z którą jako pierwszy wchodził do instytutu i jako ostatni go opuszczał.
Zawada nie zatrzymał się przy żadnym z pracowników uniwersytetu. Zamiast tego przyglądał się nielicznym studentkom, które z nosami w notatkach robiły ostatnie repety przed wrześniowym być albo nie być. „Tę już badałem, ta w życiu się nie zgodzi…” – skreślał kolejne kandydatki. Kiedy kończąc obchód, tracił już nadzieję, natrafił na samotnie stojącą kobietę w eleganckiej koszuli i bordowej spódnicy. Co prawda stała do niego tyłem, ale doskonale identyfikował studentki po samych wypukłościach. Pierwszoroczniaczka.
– Proszę się nie zastanawiać – zagadnął.
– Co? – Urocza buzia utwierdziła go w przekonaniu, że ma do czynienia z nową. – Przepraszam, znaczy… Nad czym?
– Nad wzięciem udziału w badaniu.
Gablotę za plecami studentki zdominował plakat, na którym doktor we własnej osobie zapraszał do „Projektu badawczo-szkoleniowego RealBlow”. Nazwa ta napawała go dumą. Ujmowała istotę rzeczy, nie zdradzając przy tym praktycznego charakteru szkolenia.
– Nie, ja chyba…
Uczony wiedział, że wszystkie się wahają. Zawsze. Nauka jednak stała murem za jego planem. Zbierający się w sali obok studenci oznaczali bowiem, że egzamin poprawkowy był tuż-tuż, a zestresowani ludzie są bardziej skorzy do wyświadczania przysług. Jeszcze raz ocenił kobietę: lśniące włosy, figlarny uśmiech, niebywale jasne oczy. Do tego ta figura. O takie znalezisko warto powalczyć.
– Dostanie pani zaświadczenie.
– Panie doktorze, mam poprawkę z historii wychowania – przyznała nieśmiało.
Zawada oddał jej uśmiech człowieka, który wie lepiej. W krótkich słowach wyjaśnił stypendialną punktację. Argumentował, że okazanie potwierdzenia udziału w badaniu naukowym pozwala wyprzedzić wszystkich kujonów ze średnią poniżej pięć.
– Przyjdzie pani?
Kobieta przeskakiwała wzrokiem między maszerującymi do sali kolegami a doktorem. Nie był on przystojnym mężczyzną, ale dzięki modnemu ubiorowi i nadmiernej dbałości o wygląd budził zaufanie.
– Tak.
– Wspaniale! Będę czekał w dwieściepiątce. Aha, jeszcze jedno. – Pochylił się poufale ku rozmówczyni. – Kruczek zawsze daje te same pytania.
Puk, puk.
– Proszę.
– Dał to samo. – Dziewczyna nie posiadała się ze szczęścia.
Rozejrzała się dookoła. Była tu pierwszy raz, ale salka niczym nie różniła się od innych pomieszczeń dydaktycznych z szeregiem ławek, biurkiem prowadzącego i zieloną tablicą.
– Gratuluję. Wiedziałem, że się uda. – Gospodarz gestem dłoni nakazał usiąść. – Pozwoli pani, że opiszę przebieg badań. Potrzebne będą trzy wizyty. Każda składająca się z części pisemnej oraz sesji w naszym urządzeniu. Na pierwszy ogień metryczka i Kwestionariusz zachowań seksualnych. – Wręczył kilka kartek złączonych spinaczem. – Mam nadzieję, że cały proces nie okaże się krępujący. Już niebawem podobne metody będziecie stosowali na sobie podczas zajęć. Z pewnością nie brakuje pani dojrzałości. Dobrze mówię?
– Chyba tak…
– Proszę podpisać każdą stronę jako „1112” i zapamiętać swój numer. Zachowujemy pełną anonimowość, więc liczę na szczere odpowiedzi.
Aleksandra Malarz obiecała zaznaczać prawdę i tylko prawdę. Językiem faktów opowiadała na papierze historię swojego życia. Urodzona w miasteczku poniżej pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców, miała dwadzieścia lat i, jak wszyscy na pedagogice, była tam, ponieważ nie dostała się na wymarzone studia. W wolnych chwilach pracowała jako hostessa, tydzień w tydzień podając szampana mężczyznom, którym wydaje się, że mogą wszystko.
Seks… A co to takiego? Odkąd rzuciła przed rokiem chłopaka ani razu nie dzieliła z nikim łóżka. Nie było jej z tym dobrze, bo wcześniej bardzo to lubiła. Zwłaszcza oral i związaną z nim inicjatywę.
Poczuła nieprzyjemną pustkę. Nie w sercu. W ustach.
Kolejne pytania działały na nią jak zapach pizzy na głodnego. Kończyła ostatnią kartkę, coraz mocniej przyciskając długopis.
– Zrobione.
Doktor pieczołowicie sprawdził każdą ze stron. W przypadku braku podpisu lub pominięcia jednego choćby pytania wszystkie wysiłki uroczej studentki zostałyby wykluczone z bazy danych.
– Wszystko się zgadza, dziękuję. Teraz musimy udać się do innego pomieszczenia.
Jak przystało na mężczyznę z klasą, popędził do drzwi i puścił studentkę przodem. Wzrokiem natychmiast prześliznął się po obcisłej spódnicy. Wystarczyło kilka stuknięć niskiego obcasa, żeby wprawnym okiem stwierdził stringi.
Ciekawe, czy koronkowe.
Ileż jeszcze hipotez mógłby zweryfikować z tą słodziutką skarbnicą wiedzy?
– Mógłby mi doktor przypomnieć, jak nazywa się badanie?
– Projekt badawczo-szkoleniowy RealBlow. W skrócie: PBSR.
– No tak. Cztery litery, łatwo zapamiętać.
Życzliwie skinął głową. Wiedział, że sam nieprędko zapomni o jej czterech literach.
Wszedłszy do pomieszczenia laboratoryjnego, ujrzeli tylko gołe ściany i trzy białe budki. Kanciaste, wysokie na dwa metry, dumnie nosiły nazwę RealBlow. Aleksandra nigdy nie zastanawiała się nad futurystycznymi toi toiami, ale teraz pomyślała, że mogłyby wyglądać właśnie tak.
– Zapraszam do budki z numerem jeden.
– Jakaś ostatnia rada?
– Dla dobra badań naprawdę nie mogę… Może tylko tyle, żeby nie przejmować się kamerami.
– Chwileczkę. Badanie nie miało być anonimowe? – Złapała się nerwowo za nadgarstek.
– Proszę się nie martwić, obraz nie jest zapisywany. Słyszała pani o ślepowidzeniu? To zaburzenie świadomego przetwarzania bodźców wzrokowych. Pacjent pomimo czerni przed oczami potrafi z zadziwiającą skutecznością odróżniać kształty, kolory czy wykrywać ruch i jego kierunek. Takie są też nasze systemy. Specjalny algorytm w czasie rzeczywistym dokonuje translacji obrazu na surowe dane, które trafiają bezpośrednio do arkusza.
– Niesamowite…
Do tej pory o doktorze Zawadzie słyszała tylko enigmatyczne ogólniki. Teraz nie mogła wyjść z podziwu nad lekkością, z jaką tłumaczył jej działanie zawiłych mechanizmów, których był autorem. Chwyciła za klamkę i z całych sił pociągnęła do siebie ciężkie drzwi. Bez zastanowienia weszła do środka.
– Witaj w programie RealBlow. – Z głośników popłynął przyjazny, kobiecy głos. – Odłóż torebkę i przygotuj się do rozpoczęcia szkolenia.
Aleksandra musiała oswoić się z wnętrzem budki. Było ciasnawe, ale nie klaustrofobiczne. Biały połysk ścian potwierdzał niedawne użycie środków do dezynfekcji, których zapach unosił się w powietrzu. Nad samym sufitem wisiał przechylony w dół ekran z niewielką kamerą. Zgodnie z instrukcją odłożyła torebkę na wieszak. W tym czasie jej nowa przyjaciółka tłumaczyła, dlaczego obciąganie jest najważniejsze na świecie. Jedna z ciekawostek głosiła, że seks oralny znajduje się w dziesiątce najpopularniejszych fantazji zarówno kobiet, jak i mężczyzn, których aż dziewięćdziesiąt procent marzy o fellatio.
– Dobra… co dalej? – mruknęła pod nosem badana.
– Na początek chciałabym zobaczyć, na co cię stać – jak na zawołanie odezwała się tutorka. – Pozwoli mi to później ocenić twoje postępy. Za chwilę otrzymasz trzy minuty na pokazanie pełnego przekroju swoich możliwości. Gotowa?
Ze ściany wysunął się fantom długości, bagatela, dwóch penisów. Jednocześnie rozpoczęto odliczanie. Trzy, dwa, jeden…
Że już?!
Po raz pierwszy tego dnia objawił się geniusz doktora Zawady. Kobieta nie miała ani chwili na stres i przykrą walkę ze wstydem. Nie przejmując się siniakami, natychmiast padła na kolana. W końcu leciał jej czas! W pośpiechu chwyciła za fantom, ale niemal od razu wypuściła go z rąk, wydając z siebie pisk przerażenia.
To nie było zwykłe dildo. Giętkie i pokryte skóropodobnym tworzywem, do złudzenia przypominało ludzki organ. W przekonaniu o tym, że nie usługuje żadnemu mężczyźnie, Aleksandrę utwierdzał jedynie stalowy pręt, do którego przymocowany był fallus.
Ze znacznie większą ostrożnością włożyła go do ust. Nastręczało to nie lada problemów, bo nie tylko był za długi, ale też stanowczo zbyt gruby. Z szeroko rozdziawioną buzią powoli przyzwyczajała się do jego gabarytów, aż nagle głos oznajmił, że do końca pozostało trzydzieści sekund. Chcąc nadrobić stracony czas, w panice przeszła do stymulacji ręką. Szarpała go bez wyczucia z coraz kwaśniejszą miną. Wiedziała, że położyła to zadanie. Kompletnie wyszła z wprawy.
Minutnik skończył odliczanie donośnym dzwonkiem.
– Niech to szlag! – Studentka ze złości uderzyła się w udo.
Zdziwiona samą sobą musiała przyznać, że naprawdę jej zależało. Dotychczas miała się za specjalistkę, a po takim popisie zajęłaby chyba ostatnie miejsce w konkursie dziewic!
– Doskonale! – pochwaliła jej wysiłki
– W dalszej części badania poznasz szereg technik, którymi sprawnie żonglując zwiększysz satysfakcję z pożycia sobie i swojemu partnerowi. Na początek jednak nieco teorii. Penis składa się z trzonu i pokrytej licznymi zakończeniami nerwowymi żołędzi. Szczególnie wrażliwym miejscem jest położone u spodu główki wędzidełko. – Na ekranie pojawił się model 3D penisa, a kolorowe animacje obrazowały słowa. – Usta i język z szorstką końcówką, na której nagromadzone jest najwięcej kubków smakowych, tworzą duet idealnych narzędzi do stymulacji.
Po wykładzie Aleksandra została poproszona o wykonanie zadania polegającego na przesuwaniu po dotykowym ekranie anatomicznych nazw w odpowiednie chmurki. Łatwizna.
– Myślenie o fellatio wyłącznie jako o fizycznej zabawie to spory błąd – kontynuowała instruktorka. – W istocie jest to sztuka, w której kobieta nie tylko cieszy mężczyznę dotykiem, lecz także dostarcza niezapomnianych wrażeń estetycznych i dźwiękowych, bawiąc się dynamiką ich relacji. Czas przejść do pierwszej fazy szkolenia. Faza pierwsza: gra wstępna.
Ekran zapełnił się rycinami przedstawiającymi podstawowe pozycje do uprawiania miłości francuskiej. Niebieskie kontury mężczyzny wraz z damskimi liniami w kolorze czerwonym splatały się w pozycji bocznej, a obok w klasycznym „69”. Nie zabrakło też figury z głową zwisającą z łóżka, mężczyzną siedzącym na krześle oraz kilku innych. Dalej przemawiał mechaniczny głos:
– Dzisiaj poćwiczysz na kolanach ze stojącym mężczyzną. To idealna pozycja, ponieważ naturalnie umiejscawia głowę na odpowiedniej wysokości. W wariancie z pupą na łydkach, szeroko rozwartymi kolanami i wyprostowanymi plecami doskonale podkreślisz swój entuzjazm, urodę oraz niezachwianą pewność siebie.
Na ekranie pojawiła się biała ściana z nogami Aleksandry. Przypominało to kamerę cofania we współczesnych samochodach, ale zamiast pasów parkowania, na obraz naniesione były linie, w których kobieta musiała zmieścić swoje ciało. Ustawiła się więc w odpowiedniej odległości i ponownie uklękła. Nie odrywając wzroku od wyświetlacza, raz po raz korygowała swoją pozycję. Trochę w lewo. Nie, teraz w prawo. Nogi szerzej… Z każdą zmianą postawy dziewczyna prezentowała się coraz okazalej. Podobał jej się własny widok. Na pochłoniętej zadaniem buźce zawitały pierwsze oznaki satysfakcji. Wystarczyło tylko zadrzeć głowę nieco wyżej, a kontury zaświeciły się na zielono, czemu towarzyszyła triumfalna melodia. Studentka podniosła się, żeby położyć palec na dotykowym OK. Została poproszona o dwukrotne powtórzenie zadania, co uczyniła z rosnącą wprawą. Ponownie usłyszała dźwięk z głośników:
– Mimo że mężczyźni podniecają się szybciej od kobiet, grę wstępną lubią bardziej, niż nam się wydaje! O ile więc „szybki lodzik” podczas imprezy znajduje się wysoko na ich liście życzeń, nic nie pobije powolnego budowania atmosfery. Partner z pewnością wynagrodzi cię za to obfitszym wytryskiem i szerszym uśmiechem na twarzy. Gotowa na kolejną próbę?
Penis, przed momentem monumentalny drąg, zwiotczał do przeciętnych rozmiarów. Na szczęście dziewczyna była bardziej niż gotowa. Kierowana instrukcjami składała pocałunki na główce. Wraz z nauką kolejnych wygibasów poczynała sobie coraz odważniej. Z rzadka łaskotała trzon, ostrożnie drapała lub podszczypywała. Nie mogła uwierzyć, że nigdy nie wpadła na to, żeby stukać w niego palcami! Wyświetlana na ekranie lista wypełniała się kolejnymi ptaszkami, a równocześnie rósł fantomowy członek. Trwał wykład z głośników:
– Naukowcy potwierdzają, że patrzenie sobie w oczy wzmaga podniecenie. Pamiętaj jednak, że im dłuższe spojrzenie, tym większa jego intensywność. Dziesięć minut bezwzględnego kontaktu wzrokowego może być marzeniem twojego męża, ale dla nowo poznanego faceta będzie się wiązało ze sporym dyskomfortem, dlatego powinnaś unikać spojrzeń trwających ponad pięć sekund. Ważny jest też sposób zerwania kontaktu. Nie należy tego robić gwałtownie, a powoli zjeżdżać wzrokiem przez nos ku ustom.
Przed kolejnym ćwiczeniem poinformowano studentkę, że znajdująca się nad monitorem kamera wyposażona jest w technologię eyetracker. Śledząc ruchy gałek ocznych, potrafi określić miejsce, w które patrzy osoba badana. Zgodnie z umową, że „ekran jest głową”, Aleksandra przećwiczyła technikę łagodnego zrywania kontaktu wzrokowego. Zrozumiała też dziwne umiejscowienie ekranu, przez które od samego wejścia do budki uczyła się pożądanego nawyku.
– Penis jest już prawie gotowy – zauważył głos. – Delikatnie pieszcząc jego trzon, wykorzystaj okazję, by wprowadzić odrobinę pikanterii. Nawet sobie nie wyobrażasz, jaką przyjemność możesz mu sprawić swoimi słowami!
Kobiecy głos przypomniał, że budka jest wygłuszona. Aleksandra była wobec tego nieufna. Zamilkła, zaczęła nasłuchiwać. Z zewnątrz faktycznie nie przychodził żaden dźwięk. „Czy ktoś mnie słyszy?”, zawołała nawet, ale i tym razem spotkała się z ciszą. To ośmieliło ją do ekspresyjnego wyrażenia siebie za pomocą kolejno wyświetlanych fraz:
„Mówiłam ci kiedyś, jak bardzo to lubię?”
„O, tak…”
„Nigdy nie widziałam równie wielkiego!”
„Nie masz pojęcia, jak długo na to czekałam.”
„Jestem taka napalona!”
Aleksandra z uwielbieniem grała w karaoke. Jej pełen emocji głos bez fałszu trafiał w odpowiednie tony, jakby śpiewała ulubioną piosenkę. Nic więc dziwnego, że brak kolejnych tekstów przyjęła z nieskrywanym smutkiem. Na szczęście tam, gdzie coś się kończy, zaczyna się coś innego, a druga faza fellatio – przekonywał głos – była zdecydowanie najważniejsza.
– Część kobiet uważa, że do blowjobu używa się wyłącznie ust, a dłonie przeznaczone są do handjobu. Nic bardziej mylnego! Prawidłowe fellatio wykorzystuje obie te techniki. Nie bez powodu to „-job”, bo jego mistrzowskie wykonanie wymaga nie lada pracy.
Sumienna uczennica schowała żołądź do buzi, po czym oburącz objęła prącie. Dłonie stanowiły przedłużenie ust, pozwalając na stymulację większej powierzchni. W budce wybrzmiewały kolejne instrukcje:
– Do posuwistych ruchów dłoni dodaj delikatny skręt nadgarstka. Przyjmując do ust głębiej, prowadź ręce na zewnątrz członka, a wyjmując – do wewnątrz. Stymulacja wszerz, nowa jakość twojego fellatio sprawi, że przed oczami partnera zawirują gwiazdki!
Jak zwykle z pomocą przyszła prosta animacja, na której strzałki przystępnie wytłumaczyły tajniki ręcznych pieszczot. Przez kolejne minuty studentka opanowywała nową umiejętność, męcząc się niebywale ze skoordynowaniem wszystkich ruchów. Kiedy złapała automatyzm, została poproszona o zrezygnowanie z jednej dłoni. Wolne miejsce zajęły usta, dla których była to swoista rozgrzewka przed przyjęciem kolejnych centymetrów.
– Twój partner jest przyzwyczajony do zaspokajania się ręką, możesz więc bez obaw possać mu nieco mocniej. W końcu nie tylko budujesz potęgę jego penisa, ale też ego! – zapewniała tutorka z zaraźliwym entuzjazmem. Wkrótce druga dłoń ustąpiła zaciśniętym na penisie wargom.
– Unikaj monotonii. Co prawda rytm powinien być równy, ale możesz go zmieniać.
Zamilkł głos, a w jego miejsce pojawił się metronom.
Z pomocą miarowego pikania studentka utrzymywała równe tempo na osi przód – tył. Każdą zmianę rytmu okraszała językową gimnastyką. Raz robiła kółeczko wokół żołędzi, innym razem przejeżdżała po całej długości człona lub żonglowała przy podniebieniu główką z lewa do prawa. Podczas krótkich przerw szczerzyła się od ucha do ucha, a gdy buzię miała zajętą, śmiały jej się oczy. Chłonęła każdą chwilę szkolenia, każdą instrukcję, a przede wszystkim samego fallusa.
Nic co dobre nie trwa jednak wiecznie.
– Do tej pory omawiałyśmy co można zrobić z penisem. Czas poświęcić chwilę temu, czego należy się wystrzegać. – Narracja przybrała zaskakująco poważny ton. – Sztuka fellatio wymaga od ciebie nie lada poświęceń, ale stawia też wyzwania przed twoim partnerem. Potrzeba dużego zaufania, żeby włożyć swój bezcenny narząd do ust, uzbrojonych po zęby w… zęby! Każde niechciane muśnięcie może go zranić, a już na pewno zrujnuje budowany przez ciebie nastrój. Ilość ząbjobów podczas wykonywania ostatniego zadania: osiem.
Aleksandra patrzyła na liczbę skuch z takim przerażeniem, jakby po ekranie chodził pająk. Finalnie górę nad szokiem wzięła złość.
– Jakim cudem?!
– Na szczęście można temu zaradzić. Za każdym razem, gdy przyjmujesz go do środka, aktywnie zasłaniaj zęby ustami tak jak na przedstawionej animacji. Pieść penisa przez minimum minutę bez użycia swoich ostrych kłów.
To była prawdziwa lekcja pokory. Pracując na pełnych obrotach, co chwilę zahaczała o trzon. Co prawda nie wierzyła, że za każdym razem wiązałoby się to z przykrymi konsekwencjami, ale był to niewątpliwy błąd w sztuce. Na domiar złego każde niepowodzenie wiązało się z nieprzyjemnym dźwiękiem „error”, wyświetleniem złowrogiej ikony zęba na monitorze i wyzerowaniem stopera. Minuta przerodziła się w ciężkie trzysta dwanaście sekund, z których poprzysięgła sobie wyciągnąć wnioski.
– Opanowałaś już kilka cennych trików. Żeby dały oczekiwaną rozkosz, musisz jeszcze zadbać o odpowiednie nawilżenie. Za najlepszy lubrykant uchodzi ślina. Aby wspomóc jej wytwarzanie, możesz zawczasu skorzystać z miętusów lub zaopatrzyć się w butelkę wody. Co jednak w sytuacji, gdy nie będziesz przygotowana? – Pytanie z głośników nie doczekało się odpowiedzi. – Z pomocą przychodzi ci odruch wymiotny. Powstała w ten sposób ślina wystarczy do zniwelowania nieprzyjemnego tarcia.
Poproszona o wzięcie fallusa najgłębiej, jak tylko potrafi, Aleksandra wreszcie dostała szansę zrehabilitowania się za wcześniejszą kompromitację. Szeroko otworzyła oczy, gdy biorąc drąga do ust, na monitorze pojawiła się suwmiarka. Dzięki gęstej sieci sensorów na powierzchni fantoma mogła sprawdzać głębokość pieszczot z dokładnością do jednego milimetra. Ależ to była atrakcja! Jak zahipnotyzowana śledziła zmieniające się cyfry pomiaru, a budka rozbrzmiewała gardłowymi odgłosami. W ostatniej próbie wetknięty na siłę fallus zmusił studentkę do niekontrolowanego odwrotu, przy którym znowu zahaczyła o swój skarb górną jedynką.
Error nie zraził jej tak, jak poprzednim razem. Osiągnięte niespełna szesnaście centymetrów przysłoniło wszystko inne. Nikt nie musiał wiedzieć o oszustwie i przedłużających wynik pomiaru palcach.
Zajęta wycieraniem śliny z podbródka nawet nie zauważyła, kiedy znajdująca się do tej pory poza zasięgiem ust moszna przesunęła się do połowy penisa. Tymczasem głos przekonywał, że dobry blowjob nie może się odbyć bez masowania jąder, a jeśli mężczyźnie się to podoba, także delikatnego ssania.
– Penis twojego partnera to kolekcjoner doświadczeń. Nie interesuje go wyłącznie twoje gardło, ale wszystkie tekstury, które masz do zaoferowania: szorstkość języka, krzywizny podniebienia, miękkość policzków.
Aleksandra chwyciła delikatny woreczek, drugą ręką klepiąc język penisem. Zaczęła wsuwać go pod różnymi kątami, zabawnie deformując swoją twarz. Mając go głębiej, wykonywała szybkie liźnięcie na mosznie i nie mogła się doczekać, aż zrobi to jakiemuś facetowi, by ujrzeć jego zaskoczoną minę. Cały proces ubarwiała licznymi siorbnięciami, stęknięciami i mlaśnięciami, wzbogacając stymulację o płynące ze strun głosowych wibracje.
– Być może uczono cię, żeby nie mówić z pełnymi ustami. Tutaj zasada ta nie obowiązuje! – Głośniki przekazały dobrą nowinę. – Nie wyjmując penisa z buzi, powiedz mi proszę, czy uważasz dzisiejsze lekcje za przydatne?
– Mhm.
– Poleciłabyś nasz program znajomym?
– Mhmmm.
– A może chciałabyś natychmiast przerwać badanie?
– E e…
Niewinny gag talk miał istotny cel. Umieszczony w fantomie mikrofon wyłapywał odbijające się dźwięki i dokonywał mapowania jamy ustnej. Uzyskane w ten sposób wyjątkowo intymne dane posłużyły do stworzenia modelu podniebienia Aleksandry, co miało zapewnić jej bezpieczeństwo w następnym zadaniu.
– Większość penisów jest nieznacznie przekrzywiona w górę, podczas gdy w obecnej pozycji twoje gardło kieruje się w dół. – Ten konflikt interesów doskonale przedstawiła najnowsza grafika. – Znacznie utrudnia to technikę głębokiego gardła, do której zalecamy pozycję „69” lub z głową na krawędzi łóżka. Dlatego dzisiaj skupimy się na kontroli oddechu.
Kolejny wykład opisywał trzy metody skutecznego dostarczania powietrza do płuc. Pierwsza polegała na „wdychaniu” penisa i wypuszczaniu powietrza razem z nim. W drugiej trzeba było oddychać przez nos, a w trzeciej robić krótkie przerwy na zaczerpnięcie tchu.
– Kiedy dasz mężczyźnie palec, weźmie całą rękę. Jeśli zaś podarujesz mu swoje usta, zapragnie całej głowy. – Tutorka dzieliła się kolejnymi mądrościami.
Zza pleców wyłonił się stalowy wspornik z wyprofilowanym oparciem. Aleksandra bez obiekcji położyła na nim głowę i przymocowała ją dwoma pasami. Jeden stabilizował czoło, a drugi podbródek. Ich zapięcie potwierdziło metaliczne kliknięcie.
– Nie będziesz już dłużej potrzebowała rąk. Schowaj je za plecami, podkreślając swoje oddanie. – Skrypt badania został uzupełniony o grafiki dwóch wariantów. W pierwszym ze splecionymi palcami na wysokości pośladków, drugi ze złapaniem się za przedramiona. – W tej pozycji partner nie tylko będzie nad tobą górował, ale wręcz poczuje się panem świata.
Aleksandra wyobraziła sobie, że klęczy tak przed przystojniakiem z zeszłotygodniowego eventu. Bynajmniej nie czuła się poniżona swoją dolą. Niech on sobie jest i królem, skoro to ona będzie władać jego królestwem.
Kiedy tylko schowała ręce, maszyna ruszyła. Wspornik trzymający głowę przesuwał usta po pierwszych centymetrach fantomu. Ruchy były tak naturalne, jakby naprawdę robił to facet. Studentka, pierwszy raz pozbawiona inicjatywy, delektowała się tym, jak miękko wargi suną po prąciu. Uniosła wzrok na ekran. Od początku badania zdążył się zagracić kolejnymi danymi niczym pulpit nastolatka, a teraz dołączył do nich jeszcze minutnik i podzielona na trzy części oś czasu. Jeśli wierzyć przypisanym do nich ikonom, najpierw poruszać będzie się tylko głowa, następnie razem z penisem, a na końcu sam członek.
Zanim ruchy przyspieszyły na dobre, rozpoczął się drugi etap. Do poruszającej się głowy zgodnie z przewidywaniami dołączył penis. Pchnięcia stawały się głębsze i sprawiały coraz większe problemy. Oczy Aleksandry omal nie wyskoczyły z orbit, gdy dokonała przerażającego odkrycia. Zaprogramowane sekwencje ruchów dostosowane były do jej możliwości określonych przez zafałszowany pomiar.
Nagle zaczęła się krztusić, charczeć i próbować uciekać głową. Z trudem utrzymała ręce za plecami. Nie potrzebowała wyświetlacza by wiedzieć, że członek wdarł się o wiele za głęboko. Po policzkach pociekły łzy. Szybko przyszło jej połknąć swoje niecne kłamstwo.
To, jak wiadomo, ma krótkie nogi.
Ale za to jakiego kutasa.
Metoda oddychania przez nos nie zdawała egzaminu, bo ogromny drąg blokował jej drogi oddechowe. W kolejnych interwałach naprzemiennie dusiła się i łapczywie nabierała powietrza. Modliła się, żeby czym prędzej przejść do trzeciego poziomu.
Nie wiedziała, co ją czeka. Głowa przestała się ruszać, za to fallus gwałtownie przyspieszył.
Gul, gul, gul.
– Nie przejmuj się swoim wyglądem. Mężczyzna na pewno doceni, że przedkładasz jego przyjemność nad swój staranny makijaż – doradził głos.
Tylko że Aleksandra miała większe problemy od rozmazanego tuszu. Nie była w stanie przetrwać takiej kanonady. W końcu skapitulowała i wyciągniętymi dłońmi zatrzymała penetrację. Przynajmniej tak jej się zdawało. Maszyna przerwała pracę zaraz po interwencji badanej, ale potem za nic nie pozwoliła wypchnąć tkwiącego w połowie drogi do gardła fallusa.
Próba uwolnienia głowy z pasów nie przyniosła skutku, bo te były zablokowane. Względy bezpieczeństwa.
– Pomocy! – wydusiła niewyraźnie, ale nikt nie mógł tego usłyszeć.
Była sam na sam z instruktorką.
– Schowaj ręce za plecy, aby kontynuować ćwiczenie.
Aleksandra nawet o tym nie myślała. W akcie desperacji złapała za klamkę, ale drzwi były zamknięte. W trosce o prywatność.
Przypomniała sobie wigilijną noc ze swoim byłym i ogarnęła ją czarna rozpacz. Wtedy straciła chłopaka, a teraz pożegna się z życiem. Dlaczego zawsze ją to spotyka?
Nie wiedziała, co robić. Życzliwy dotąd głos z mechaniczną obojętnością ponawiał instrukcję powrotu do ćwiczeń.
Dziewczyna wiedziała, że musi od początku przejść ostatni etap. Na samą myśl zrobiło jej się gorąco. Spojrzała w cyklopie oko ślepowidzącej kamery i rozpięła pierwsze guziki koszuli.
Doktor Zawada siedział w swojej ciemnej klitce, zamkniętej na wszystkie spusty. Sączył kawę z mlekiem bez laktozy i zajadał bezglutenowe ciastko. Nie mógł oderwać wzroku od laptopa, na którym bacznie obserwował poczynania uroczej studentki. Nie oszukał jej. Kamery rzeczywiście nie zapisywały obrazu, a tylko pozwalały na bieżąco śledzić to, co rejestrują. Zresztą nieważne. Wyrzutów sumienia wyzbył się dawno temu, a teraz zajęty był targającymi nim emocjami. Dumą, podnieceniem, zachwytem. Dostał dokładnie to, czego chciał. Potwierdzenia wyników empirycznych, zgodnie z którymi kobiety bardzo wysoko cenią aspekt rozrywkowy programu.
Poprawił się na krześle. Na widok gustownego staniczka i schowanej w nim delikatnej, jędrnej skóry także jemu zrobiło się gorąco. Choć wiedział, że będzie musiał obejść się smakiem, fanatycznie zagrzewał niewielkie piękności do walki o swoją wolność. Zainspirowany rozpiętą koszulą badanej pociągnął w dół zamek błyskawiczny rozporka. Jego kompan sterczał gotowy do akcji.
Tymczasem Aleksandra zgłosiła gotowość powrotu do zadania.
– W trudnych chwilach kształtuje się charakter – pochwalił jej decyzję.
Przez kolejne minuty sztuczny penis grał na strunach głosowych badanej, wykorzystując pełen dostęp do jej podniebienia, a uczony dogadzał sobie w rytm parajęzykowych odgłosów. Nie miał wątpliwości, że dziewczynie znów się nie uda. Sam już po pierwszej minucie szaleńczego tempa poczuł lekki skurcz w nadgarstku. Zacisnął jednak zęby i towarzyszył jej do końca, bo ta w tylko sobie znany sposób ukończyła test.
Z buzi wysunął się fallus, a głowa została uwolniona od pasów. Aleksandra musiała podeprzeć się rękami. Głębokie wdechy i wydechy poruszały zwisającymi z jej ust gęstymi strugami śliny.
– Edging to metoda polegająca na doprowadzaniu partnera na skraj orgazmu i brutalnym przerywaniu stymulacji. Kiedy wreszcie dasz mu dojść, przeżycia będą znacznie silniejsze. – Beznamiętny głos rozpoczął trzecią fazę szkolenia. – Nasz fantom przeszedł już dzisiaj dostatecznie wiele… Po czym rozpoznać, że zaraz dojdzie?
– Drżenie ud, płytki, przyspieszony oddech, napięte mięśnie i pulsujący penis. – Zawada wyliczał na palcach razem z nauczycielką. – Oczywiście możesz go też zapytać.
– Część kobiet myśli, że kiedy szczyt partnera jest blisko, powinny zwolnić. To nieprawda – kontynuowała wywód tutorka. – Złap go wówczas za trzon przy samej główce i wykonuj intensywne ruchy. Pieść go także podczas orgazmu, mając na uwadze, że jest w tym stanie szczególnie wrażliwy.
Aleksandra podeszła do członka na czworakach i zastosowała się do poleceń. Ponownie odezwał się głośnik:
– Dobrze jest z góry ustalić, gdzie chcesz przyjąć nasienie. Możesz rozsmarować je sobie na brzuchu lub piersiach, a nawet pozwolić na wytrysk w ustach i figlarnie pokazać ich zawartość. W tym zakresie ogranicza cię wyłącznie własna fantazja. Dzisiaj proponuję klasyczne przyjęcie na twarz. Ustaw się wygodnie i zamknij oczy. Trzy, dwa, jeden…
Doktor Zawada przełączył kamerę na POV. Wstał z miejsca i przysunął narząd do laptopa, zalewając ekran z twarzą kobiety ejakulatem.
Twarz badanej pokryły salwy gęstej cieczy.
– Nasienie może mieć słono-gorzkawy smak, ale nie musi być okropne. Spróbuj – zachęcił głos.
Studentka ostrożnie nabrała część płynu z policzka na palec. Spróbowała. Targana kolejnymi atakami śmiechu, oparła się na łokciach i spojrzała w górę. Syropek.
– Ach, ten doktor Zawada! – krzyknęła.
– Dziękuję za udział w pierwszej części badania. Przed wyjściem skorzystaj z podręcznej kosmetyczki. – Jedna z płytek na ścianie wysunęła się. W zakończonym lustrem wgłębieniu znajdowały się podstawowe przedmioty do pielęgnacji. – Do następnego razu.
Otumaniony naukowiec patrzył beztrosko w sufit. Po otrząśnięciu się z zachwytu zamknął w popłochu laptop i popędził na spotkanie z badaną.
– Wyśmienicie się pani spisała. – pochwalił na przywitanie. Sam nie wiedział, czy chodzi mu bardziej o szkolenie czy może zrobienie się na bóstwo w zaledwie pięć minut.
– Skąd doktor…?
– Pierwsza sesja zawsze jest najtrudniejsza… Chciałbym umówić się z panią na kolejne spotkania – migiem uciął temat.
– Może od razu? – Kurwiki w oczach były najlepszym potwierdzeniem, że Aleksandra nie ma jeszcze dosyć.
– Och, pomiędzy kolejnymi próbami musi wystąpić minimum tydzień przerwy.
Wraz z niepocieszoną dziewczyną ustalili pierwsze możliwe terminy. Nie pozostało nic innego, jak się pożegnać. Uczony podrapał się po głowie, odprowadzając wzrokiem tyłek studentki.
Czuł jak kamień spada mu z serca. Nie miał już wątpliwości, że żadna lalka nie zdoła oddać kobiecej pasji i zaangażowania. Lekkim krokiem powrócił do siebie i po starannym wyczyszczeniu komputera napisał pełen nadziei e-mail do swojego amerykańskiego kolegi. Następnie podłączył pendrive i na wszelki wypadek zgrał na przenośne urządzenie wrażliwe dane.
Jeśli coś pójdzie nie po jego myśli i człowiek przegra kiedyś z sekslalką, ma wszystko, co sprawi, żeby jedna z nich pokazała mu, jak to robiła kiedyś Aleksandra Malarz.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Veronique
2024-07-12 at 23:44
Przezabawne opowiadanie! Podoba mi się taka wersja zaordynowanej naukowo rewolucji seksualnej.
Obawiam się jednak, Vee, że zbyt optymistycznie podchodzisz do dzisiejszej młodzieży studenckiej. I że urządzenia RealBlow wcale nie miałyby takiego wzięcia wśród dziewcząt.
Mam wrażenie, że myśl o tym, by robić coś dobrze dla cudzej przyjemności, zwłaszcza dla przyjemności mężczyzny, nie jest dziś szczególnie popularna. Dziś niezależna kobieta wszystko robi dla siebie. Maluje się dla siebie, ubiera się dla siebie, dba o siebie (albo i nie, stąd 'ciałopozytywność’), każdym gestem wyraża i afirmuje wyłącznie siebie.
Muszę przyznać, że mam z tą postawą spory problem i nie raz, nie dwa kłóciłam się o to z koleżankami (zwłaszcza z tymi, które nie mogły pojąć, czemu zostawił je facet, którego ewidentnie olewały). Strasznie trudno im zrozumieć, że przez swoje zachowanie zapracowały sobie na koniec związku.
Obawiam się, że ten typ osobowy nigdy nie wszedłby do białej budki RealBlow. A właśnie on jak mi się zdaje dominuje wśród społeczności studentek.
Traktuję więc powyższe opowiadanie jako fantazję o nieco lepszym, bardziej hojnym świecie bardziej hojnych ludzi.
Tomp
2024-07-13 at 01:12
Inaczej odebrałem treść tego opowiadania. Do kabiny RealBlow Aleksandra weszła z wyrachowania – oceniła, że jej się to opłaci. Ćwiczenia (jak sama przyznała) odbywa w celu lepszego zapanowania nad mężczyznami, bo (i nie jest to nowa myśl), ta, która panuje nad kutasem, panuje nad jego posiadaczem.
Znane Ci kobiety olewające mężczyzn, jak sama zauważyłaś, finalnie olały siebie. Nie z premedytacji (wszak były zdziwione efektem), ale z głupoty.
Głupota jest nieuleczalna, ale nie powszechna. Biologia eliminuje głupków, czy im się to podoba, czy nie.
Thorin
2024-07-13 at 07:08
Gdyby biologia w istocie eliminowała głupców, nie byłoby ich tylu w społeczności ludzkiej… co gorsza, wielu z nich na przekór wszelkim przeciwnościom jednak się rozmnaża!
Wracając do opowiadania… Aleksandra weszła do kabiny z wyrachowania, dla uzyskania stypendium, ale doktorek marzy o tym, że kobiety będą tam wchodzić, by doskonalić swe talenty, co przełoży się na szczęśliwsze pożycie w parach i większe powszechne szczęście. I tu faktycznie zdaje się, że nie zna on za bardzo kobiet. Przynajmniej tych współczesnych.
Natomiast powiadanie ciekawe, zasługuje na wysoką notę.
Vee
2024-07-13 at 17:21
Aleksandra jest biedną studentką, a dbanie o wygląd, wbrew temu co się niektórym wydaje, nie jest darmowe. Nie wiem czy każdy jest tego świadomy, ale stypendium naukowe przy studenckim trybie życia to kompletny game changer, za który warto by odwiedzić nawet prof. Grzelczaka 😉
Co do potencjału RealBlow na zmienianie świata, to oczywiście Zawadę ponoszą emocje. Uważam jednak, że zwłaszcza po pewnym czasie od wprowadzenia białej budki na rynek, byłyby one oblegane. Kobiety nie muszą przecież nabywać umiejętności dla swojego partnera. Mogą robić to dla siebie, żeby zbudować własną wartość na rynku matrymonialnym. A może byłaby to wręcz konieczność, bo wynalazek znacząco podniósłby oczekiwania panów z wypchanym portfelem? Pamiętaj też, Thorinie, że opisywane urządzenie to tylko beta. Wystarczy wprowadzić kamerkę z filtrami oraz ranking najgłębszych gardeł, a nastolatki będą zostawiać w RealBlow całe kieszonkowe :>
Vee
2024-07-13 at 17:11
Masz rację co do Aleksandry, Tomp. Doskonale pasuje tutaj zastosowane w „Grze” porównanie penisa z joystickiem, czyli kontrolerem. Myślę jednak, że w poczynaniach Oli jest coś więcej, niż tylko chłodna kalkulacja. Ona naprawdę chce być kompetentna w fellatio, a poza tym naprawdę to lubi 😉
Vee
2024-07-13 at 17:04
Bardzo się cieszę, Veronique, że doceniasz mój humor 🙂
Masz rację w kwestii mentalności i na pewno zapamiętam sobie Twoje przemyślenia. Sądzę przy tym, że nie świadczą one o jakimś braku wiarygodności mojego opowiadania. Dlaczego uważam, że jedyną fantazją jest wymyślone urządzenie, już tłumaczę.
Badania akademickie w Polsce często są mocno ograniczone finansowo. Badacze rozdają więc kwestionariusze swoim studentom, a ci, zamiast posłać je dalej, wypełniają sami, ponieważ otrzymają za to zaliczenie jakiegoś przedmiotu bez przystąpienia do egzaminu. Skala żadna, wiarygodność jeszcze mniejsza. Tu jednak mówimy o pracy badawczej z dużym zapleczem pieniężnym. Badane osoby to nie tylko studenci (mowa choćby o kategoriach wiekowych), z przenośną budką można też wyjechać do badanych poza miasto. Fakt, że Zawada na korytarzu ma problem ze znalezieniem kandydatki do badania wynika z trzech rzeczy. Po pierwsze, instytut jest we wrześniu wyludniony. Po drugie, kilka dziewczyn mogło w badaniu wziąć już wcześniej udział. Po trzecie wreszcie, skoro naukowiec miał już oglądać badanie na żywo, miał niemałe oczekiwania estetyczne.
Nawiasem mówiąc, bohaterka opowiadania osobowościowo idealnie pasowała mi do roli „zadowolonej z badania” ponieważ tutejsza Aleksandra to Ola z „Prezentu”, pod którym miałaś nadzieję, że jeszcze wrócę do tamtych postaci. Konfiguracja nieco inna, przemycona informacja o konsekwencjach z pierwszego opowiadania o Oli może niezbyt optymistyczna, ale mam nadzieję, że to wychwyciłaś. Może nawet z satysfakcją 🙂
Vee
2024-07-13 at 12:03
Tym razem za korektę podziękowania należą się Tompowi. Nie tylko zresztą uczynił tekst lepszym, ale też jest pomysłodawcą cyklu RealDoll, do którego moje opowiadanie nieśmiało nawiązuje. Jeśli ktoś jest ciekaw świata lalek, do którego dr Zawada niechcący przyłożył rękę, może wyszukać sobie tę serię w Internecie. A kto wie? Może któregoś dnia zagoszczą one na NE 🙂
Emilia
2024-07-15 at 15:59
Uśmiechnęłam się kilka razy podczas lektury tego opowiadania.
Myślę, że białe budki wcale nie miałyby problemu z popularnością. Wystarczyłoby je mądrze wypromować, przede wszystkim przez viralowe filmiki na tiktoku. Młodzież, a w szczególności mlodzież płci żeńskiej, jest bardzo wrażliwa na trendy i mody. Wiem, bo niedawno sama do niej należałam 🙂
Jeśli wmówić młodym dziewczynom, że doskonalenie się w seksie oralnym to aktualnie hit wśród rówieśniczek, a do tego opłacić kilka wpływowych influencerek, by dały własne świadectwo, kolejki chętnych małolat będą się same ustawiać niczym przed naleśnikarniami Manekina 🙂
Wielkie korpo, z którym współpracuje doktor na pewno ogarnie reklamę i marketing. Akurat na tym te molochy całkiem nieźle się znają (albo współpracują z agencjami, które mają stosowny know-how).
Vee
2024-07-15 at 20:12
Mam nadzieję, że podzielasz Emilio moje zdanie, że humor to najlepszy afrodyzjak!
Trudno nie przyznać Ci racji w kwestii podatności młodzieży na reklamę. Skojarzył mi się dokument „Big Vape” o e-papierosach w Stanach, który mocno porusza tę tematykę. Dziękuję też za nostalgiczne przypomnienie o Manekinie 🙂
W każdym razie, trzeba by nie byle jakiego niedojdy, żeby nie wypromować RealBlow. Tylko co dalej? Ciekawe na ile tak sprytne urządzenie byłoby odporne na korzystanie z budki niezgodnie z jej przeznaczeniem. Mogę sobie łatwo wyobrazić, że także chłopacy będą korzystali z urządzenia „dla jaj” albo dla jaj. Podejrzewam też, że część pań spróbuje objąć sztucznego fallusa nie tymi wargami, co trzeba. Przed zespołem doktora Zawady jeszcze wiele pracy, skoro nawet pozbawiona złych intencji Aleksandra przeżyła w budce chwile grozy.
Emilia
2024-07-16 at 22:11
Po pierwsze, podzielam 🙂
Po drugie, myślę, że niestandardowe wykorzystanie budek RealBlow mogłoby być kanwą jeszcze niejednego opowiadania. Kto wie, czy nie z gatunku 'groza’?