Rzygałem pod prysznicem jak kot i słabe i śmieszne to cholera było, ale pocieszałem się jednocześnie myślą, że przynajmniej mam w sobie tyle instynktu samozachowawczego, by czasem nie zacząć defekować, jak ci niektórzy inni kolesie. No wiecie, co mam na myśli, chodzi mi o tych różnych kolesi, którzy srają pod prysznicem, uważając, że to przecież nic takiego. Nie wiem czy to kwestia kultury, wychowania albo zwykłego przypadku, ale podobno im niżej na południe, ten osobliwy zwyczaj wydawał się częstszy – może chodziło o oszczędzanie wody, albo coś w tym stylu. Co zaś się tyczy kobiet, to ponoć w ogóle tego nie robiły i wcale mnie to nie dziwiło. W każdym razie to słaby temat, że ludzie robią różne ohydne rzeczy, ale z drugiej strony, kogo to jeszcze dziwi? Ludzie okradają się nawzajem, kłamią w żywe oczy, zdradzają się, sprzedają siebie albo swoje matki, zabijają jeden drugiego w mniej lub bardziej spektakularny sposób.
Wytarłem się w różowy, mechaty ręcznik, który mi wcześniej przygotowała, wyszedłem z łazienki i wróciłem do jej malutkiego pokoju. Wyznałem, że kiepsko się czuję.
– Zdarza się.
Położyłem się na jej łóżku, na jej kolanach, a ona zaczęła gładzić mnie po włosach.
Chciała, żebym ją pieprzył, to było jasne jak słońce, ale ja przecież nie byłem w stanie tego zrobić. Poza tym miałem problem pod postacią pewnej dziewczyny, w której musiałem się chyba zadurzyć i z jej powodu obrzydło mi wiele fajnych rzeczy. Ale przede wszystkim zbrzydł mi seks, bo nie miałem za bardzo ochoty robić tego z nikim poza nią, a przynajmniej w sferze fantazji. Najśmieszniejsze było jednak to, że widziałem ją może dwa razy i nie zamieniłem z nią słowa.
Moja koleżanka, ta u której właśnie przebywałem, miała na imię Roma. Mieszkaliśmy pod jednym dachem, to znaczy w tym samym akademiku. Była blondynką o mętnych niebieskich oczach, okrągłej twarzy, wysokim czole, zadartym nosie i takiej sobie figurze, czyli sylwetce nietkniętej siłownią, ale obdarzonej całkiem dobrymi genami. Dorabiała trochę w małym sklepie zoologicznym na pół etatu, a poza tym fotografowała, głównie księżyc, jej laptop był zawalony zdjęciami księżyca w różnych fazach. Pochodziła z jakiejś wiochy i była miła w obyciu, ale też zbyt ufna, to znaczy chyba z niskim poczuciem własnej wartości. Była też jedną z tych lasek, co rozkłada nogi przed każdym chętnym, a najlepiej przed każdym chętnym z zagranicy. Byli to Hiszpanie, Rumuni, Węgrzy, Włosi i nawet Turcy. Czarny też jeden wpadł, jakiś chyba z Sudanu czy Nigru.
– Studiuje programowanie, ma jedne z lepszych wyników na uczelni. Jest bardzo wysoki i wysportowany, zawsze pachnie tak świeżo – opowiadała. – No i oczywiście ma potężnego penisa.
– Oczywiście.
– Uwierz, że to żaden mit.
– Pewnie.
– Wiesz, jasne, że się z początku bałam, no bo jak to tak z murzynem, nie? Cholerka, co by moja babcia na to powiedziała na przykład. Takie rzeczy, kto to widział. Ale teraz uważam, że było to cudowne doświadczenie. No i ten jego penis, po prostu masakra. Nigdy tego nie zapomnę.
– Roma, dziewczyno, nie obraź się, ale niewiele mnie to obchodzi.
– Bo?
– Bo jako faceta nie kręci mnie męskie przyrodzenie.
– Przesadzasz. Słuchaj, wiem, że to źle zabrzmi, to co za chwilę powiem.
– To nie mów.
– Powiem. Słuchasz?
– Nie mam wyboru.
– To było jakbym kopulowała z potężnym, dzikim gorylem.
– O matko.
– Jednocześnie intensywne i takie zwierzęce, ale też nieziemsko duchowe na swój sposób.
– A ponoć chodzi to tylko inny poziom melaniny.
– Ja po prostu mówię jak było. W sumie to sam musisz kiedyś spróbować.
– Bzyknąć czarnego czy dać się jednemu przelecieć?
– Przecież wiesz, o co mi chodzi.
Podniosłem głowę i momentalnie mnie zemdliło, więc wybiegłem do łazienki i puściłem pawia. Naprawdę, naprawdę, naprawdę źle się czułem. Z własnej winy. Chodziło o alkohol. A właściwie jego nadmiar. Będąc młody i na studiach głęboko wierzyłem w to, że nic nie może mnie zabić.
– Wszystko okej? – zapytała.
– Jasne kotku. Po prostu jestem głupi.
– Wszyscy czasami zachowujemy się głupio.
– Ale ja częściej niż wszyscy.
Także tkwiłem u Romy, która, brzydko mówiąc, znana była z tego, że lubi dawać dupy wszystkim zagraniczniakom na uczelni. Oczywiście nie była to moja sprawa, mogłem przecież się z nią nie zadawać i tyle. Jeżeli chodziło o tych facetów, to podobno ją przeraźliwie kręcili i zarzekała się, że to kwestia biologii. Po prostu strasznie napalała się na wojowników z innego plemienia.
– Najwidoczniej chcę dbać o zdrowe potomstwo – ciągnęła dalej temat.
– Chcesz któregoś złapać na dzieciaka? – zapytałem, znowu kładąc się na jej udach.
– Broń boże. Mówię, że tak działa moja podświadomość czy też nieświadomość, a gdyby użyć terminologii Freuda, to chodzi mi chyba od id.
– Freud już dawno wyszedł z mody.
– Wiem, że wyszedł. W każdym razie chodzi mi o coś ukrytego głęboko we mnie. A może to są hormony, może jeszcze coś innego. Może chodzi o darwinizm, może o jakąś teorię, że obce geny są dla potencjalnej matki atrakcyjne. Instynkty po prostu wodzą mnie za nos, a ja słabo się im opieram.
– Myślę, że dorabiasz sobie do tego wszystkiego filozofię.
– Czyli co to jest twoim zdaniem?
– Wydaje mi się, że po prostu lubisz facetów. Różnych. Im różniejszych, tym lepiej.
– Nie. To co innego.
Pomyślałem, że w takim razie ja jako średnio opalony blondyn nie jestem tak samo egzotyczny co jakiś Arab czy Latynos. W akademiku mieliśmy sporo międzynarodowej delegacji. Chyba tylko dwóch znałem lepiej, a resztę z widzenia. Nie wyróżniali się niczym, a właściwie byli to straszni frajerzy, ale nasze babki i tak miały mokro na widok ich skóry. Wystarczyło po prostu to, że byłeś inny, to znaczy, że nie byłeś stąd. Kilku kolesi, których znałem kombinowało nad wyjazdem na jakiś czas do takiej Rumunii czy na Węgry, ale czułem, że tamtejsze panny miały jednak trochę wyższe wymagania niż nasze i nie za wiele by tam podziałali.
– Ojciec chyba by mnie zabił, gdybym sprawiała mu wnuka z obcokrajowcem – rzuciła ze śmiechem. – Jest strasznie konserwatywny.
– Wszyscy mamy swoje zwyczaje – odparłem.
W każdym razie po sesji wymiotów, a także filmie na laptopie, który oglądałem jednym okiem, obudziłem się w jej wąskim łóżku jakoś przed siódmą. Leżała obok mnie całkiem naga, a przez nagość rozumiałem jej brak majtek. Chwilę myślałem o tym, czy czasem między nami do czegoś nie doszło. Światło wpadało chamsko przez ubytki w roletach. Jej tyłek kusił mnie jak reklama piwa na kacu. Oczywiście, że mi stał. Zapytałem czy śpi, ale nie odpowiedziała. Długo jej się przyglądałem, pomyślałem o tej nieznajomej dziewczynie i jakoś udało mi się przemóc. Zacząłem dotykać jej ciała i zrozumiałem że udaje, że śpi, a w każdym razie jej cipka na pewno nie spała, bo zdążyła zrobić się mokra. Postanowiłem w końcu wejść w Romę, a ta z początku nie otwierała oczu, ale potem przewróciła się na brzuch, więc wlazłem na nią i brałem ją teraz niczym lew pokrywający lwicę. To było głupie, chore nawet, ale skończyłem w środku, myśląc nagle o tym, że jej stary może nie będzie wcale tak rozczarowany, gdyby padło na mnie.
– Zjesz ze mną śniadanie? – zapytała w drodze do łazienki.
– Chętnie.
– To skocz do sklepu po jajka, cebulę i chleb. Robię świetną jajecznicę.
W drodze do sklepu pomyślałem o tych wszystkich wenerach, a nawet o AIDS i HIV, w skrócie o tym, czy czegoś od niej nie załapałem. Oczywiście było to podłe względem niej, ale nie potrafiłem o tym nie myśleć. Postanowiłem, że jeszcze tego samego dnia pójdę na wizytę lekarską, a przynajmniej postaram się gdzieś dostać. Zrobiłem zakupy, wróciłem do akademika i jakoś w trakcie lekarz wyparował mi z głowy.
Przyrządziła nam śniadanie, podczas którego niewiele gadaliśmy. Miała często włączone radio i słuchała go namiętnie, lubiła być na bieżąco, a nie posiadała jak wszyscy telewizora.
– Nie mogę patrzeć na to, co wyprawia się na naszej granicy. A ty? – spytała, kiedy siedzieliśmy przy małym stoliku.
– Co ja?
– Ty też nie możesz na to patrzeć?
– Cholera, wiesz jak to jest.
– Nie wiem.
– Nie możesz oczekiwać, że dostaniesz pokój w Mariocie, tylko dlatego, że będziesz koczował pod ich drzwiami.
– To są bardzo biedni ludzie.
– Jak my wszyscy.
Pomyślałem sobie nagle, że kobieca empatia albo wyniesie nas na zupełnie nowy poziom człowieczeństwa, albo zwyczajnie pogrąży w rynsztoku.
Zjedliśmy jajecznicę, a potem poszliśmy osobno na zajęcia. Wieczorem miałem ochotę się z nią spotkać, bo pozwalała mi zapomnieć chociaż na moment o tej nieznajomej dziewczynie. Roma powiedziała mi, że idzie z Emre wieczorem na miasto i właściwie mogę iść z nimi. Emre był Turkiem. Koleś podobno miał strasznie bogatą rodzinę i wyglądał trochę jak Shazam z brodą. Ja wyglądem jak wyglądałem, chyba nie najgorzej i wcale wam nie ściemniam, ale problem polegał na tym, że nie potrafiłem tego w żaden sposób wykorzystać. Byłem pieprzonym romantykiem liczącym się z uczuciami i potrzebami kobiet, w momencie kiedy te kobiety wcale nie wiedziały czego tak naprawdę chcą.
Poszliśmy do baru i Emre oczywiście powiedział, że alkohol to zło, ale i tak wypił sześć kieliszków wódki, kiedy ja zrobiłem pólitrową butelkę. We trójkę wróciliśmy do pokoju Romy. Emre bardzo źle się czuł. Roma zrobiła mu herbaty i ślęczała nad nim, kiedy rzygał w kiblu. Jego semickie rzyganie wcale nie różniło się od tego słowiańskiego.
– Biedny Emre – oznajmiła przejęta.
– Wódka nie służy Saracenom.
– Komu?
– Nieważne.
Usiadła na łóżku obok mnie, a ja zacząłem całować jej usta.
– A co z Emre? – spytała.
– Chuj z nim.
– Nie mów tak.
– Przepraszam.
– Martwię się o niego.
– Nic mu nie będzie.
– Może jednak sprawdzę co u niego, co?
Chwyciłem jej dłoń i położyłem sobie na interesie. Jęknęła przejęta, a potem zacząłem ją rozbierać. Za bardzo się nie broniła i naprawdę mi się to podobało. Kiedy nagle pojawił się Emre, popatrzył tylko na nas jak zbity pies i oznajmił, że idzie spać do siebie.
– Krzyż ci na drogę – powiedziałem po polsku, czego oczywiście nie zrozumiał.
– Jakie on ma piękne, czarne oczy – stwierdziła, kiedy już wyszedł.
– Ja mam tutaj coś piękniejszego.
– Co takiego?
– Zaraz zobaczysz.
Rozebrałem ją do naga i zacząłem od całowania piersi. Bardzo długo i namiętnie się nimi zajmowałem, chyba dłużej niż każdy czarny i Arab razem wzięci. Potem ona zaczęła robić mi loda. Miała szorstki język i miłe, czerwone wargi. Nie chciałem jednak skończyć w jej ustach, więc wgramoliłem się na nią i zacząłem pchać, z początku oszczędnie i powoli. Robiliśmy to po raz kolejny bez zabezpieczenia i przerobiliśmy tylko trzy pozycje, nic wyrafinowanego. Kiedy doszła pode mną raz i drugi, czułem się jak jakiś krzyżowiec odbijający Ziemię Świętą.
– Pewnej nocy miałam siedem orgazmów – oznajmiła po fakcie, naszym fakcie. – To było jeszcze jak wyjechałam na Erasmusa do Włoch.
– Okej.
– Wydaje mi się, że ten chłopak był z Grecji. Miał piękny kolor skóry, ciemne loczki, zabójcze spojrzenie i właściwie cały wyglądał jak Adonis.
– Zabezpieczyliście się?
– Oczywiście, że tak. Za kogo ty mnie masz, co?
– Tylko pytam.
– Każdym razie to był najlepszy seks w moim życiu.
Nie zapytałem jaki był ze mną, czasami lepiej nie wiedzieć. Ściągnąłem jej rękę z mojego brzucha i poszedłem umyć się pod umywalką. Pół godziny później znów się za nią zabrałem i próbowałem przejechać ją jak walec, ale chyba nie bardzo mi wyszło, bo stwierdziła na koniec, że jestem w te klocki okej.
– Tylko okej?
Pokiwała głową, mówiąc, że to przecież całkiem dobrze. Cholerna znawczyni.
Na drugi dzień przypomniałem sobie o tej sprawie z chorobami wenerycznymi i zadzwoniłem do szpitala, bo podobno robili takie badania za darmo. Miałem pietra podczas tej rozmowy. Wizytę wyznaczyli mi dopiero na następny tydzień.
Jadąc z rana windą na zajęcia spotkałem tą dziewczynę, w której się zadurzyłem. Miała oliwkową cerę i piękne, gęste, ciemne włosy. Oczy magiczne, bardzo ciemne. Była chyba z Hiszpanii, tak obstawiałem. Przywitałem się z nią po angielsku.
– Hej – odparła miękko.
Uśmiechaliśmy się do siebie głupio, a potem zapytała, czy jestem z jakichś Niemiec albo Szwecji.
– Nie. Jestem Polakiem.
– Polakiem?
– Tak jest.
– Naprawdę?
– Tak.
– Szkoda.
– Masz coś przeciwko Polakom?
– Nie mam, ale nie umawiam się z tutejszymi.
Wyszła pierwsza i już wiedziałem, że następnym razem przestanie się do mnie uśmiechać, ale właściwie przyjąłem to z ulgą. Momentalnie zostałem z niej wyleczony.
Na zewnątrz, pod akademikiem, stał radiowóz policyjny na światłach. Zabezpieczyli też część terenu. Nieopodal stało kilka gapiów i wśród nich poznałem jednego kolesia z wykładów, chyba Gaweł mu było.
– Co tu się stało? – spytałem go.
– Podobno jeden Turas wyskoczył w nocy przez okno.
– Że co?
– Normalnie się zabił z czwartego piętra. Ponoć był nieźle nawalony. W ogóle wyszła inba, bo ma przyjechać ambasador Turcji, zbadać czy to nie było czasem zabójstwo. Bo wiesz on wyskoczył z tego okna w kartonie i było z nim dwóch Polaków, ale oni twierdzą, że sam wyskoczył, że mówił, że poleci tym kartonem jak rakieta. No i zamiast polecieć to wylądował na główkę. Niezłe jaja, co?
– Niezłe jaja. Wiesz jak miał na imię?
– Chyba jak taki sławny piłkarz.
– Emre?
– Chyba tak.
Poszedłem na zajęcia, a w drodze zastanawiałem się, czy Roma już wie i czy mam do niej zadzwonić. Zaniechałem pomysłu. Po godzinie to ona zadzwoniła do mnie. Nie odebrałem jednak. Nie wiedziałbym przecież, co mam powiedzieć.
Utwór chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie w całości lub fragmentach bez zgody autora zabronione.
Czytelniku, chętnie zamieścimy dobre opowiadania erotyczne na Najlepszej Erotyce. Jeśli stworzyłeś dzieło, które ma nie mniej niż 2000 słów, zawiera ciekawą historię i napisane jest w dobrym stylu, wyślij je na nasz adres ne.redakcja@gmail.com. Każdy tekst, który przypadnie do gustu Redakcji Najlepszej Erotyki, zostanie opublikowany, a autor dostanie od nas propozycję współpracy.
Komentarze
Sajmon
2024-07-08 at 21:48
Jak byłem na studiach, z mojego akademika koleś wystartował z 11 piętra na lodówce. Tylko, że to Polak był. W każdym razie lodówka była niestety na prąd i jak wtyczka wyskoczyła z gniazdka, to silnik się wyłączył, no i dalej wiadomo… policja, parawan etc.
Niemniej opowiadanie mi się podobało. Jest coś takiego w Twoich opowiadaniach Marcin, ten absurdalno-depresyjny klimat, że kupuję niemal każde.
Marcin
2024-07-09 at 05:55
Tak, latający kolesie z okien to jest ciekawy przypadek. Dzięki za miłe słowo. Oczywiście jak zwykle mało podniecająco, ale na stronie jest wiele innych tekstów i autorów, którzy o to pięknie dbają. Więc nie miejcie mi za złe.
Absent absynt
2024-07-09 at 12:54
No nie! Nie dość, że na facebooku wyświetlają mi się nagminnie reklamy z parami międzyrasowymi (przodują w tym zwłaszcza firmy odzieżowe) to teraz jeszcze Najlepsza Erotyka dokłada swoje…
Zapytam więc przed lekturą: czy temat opowiadania lokuje się w kategorii interracial? Jeśli tak, oszczędzę sobie czasu na czytanie.
Wybaczcie, ale jestem ciut zmęczony tą nagminną propagandą, która mogłaby zrobić rasistę z najnormalniejszego i pozbawionego wszelkich uprzedzeń faceta.
Marcin
2024-07-09 at 16:39
Absynt Absynt nie wiem czy czytałeś coś już mojego, ale ja jestem ostatni, który bym cokolwiek i jakkolwiek promował. Nie jest, chociaż są poruszone pewne kwestie i brak wniosków do wyciągnięcia po lekturze.
Emilia
2024-07-09 at 18:33
Postawa „Hiszpanki” odpychająca. Nie jest to rasizm, bo przecież była gotowa umówić się z narratorem, gdyby był z Niemiec czy Szwecji, ale jakaś forma uprzedzeń na pewno. Zwłaszcza obrzydliwa, że wobec ludzi, którzy goszczą ją w kraju na jej 'zagranicznej przygodzie’. Dobrze, że ostrzegła od razu, powodując u niego natychmiastowe wyleczenie.
Opowiadanie porusza sporo ciekawych wątków, ale bez nie daje odpowiedzi i nie formułuje osądów (może z wyjątkiem Hiszpanki). I to jest jego wielka zaleta
Megas Alexandros
2024-07-11 at 22:56
Dobry wieczór,
opowiadanie dotyka kilku wrażliwych, szczególnie ostatnimi czasy kwestii, takich jak dialog międzykulturowy (nawet jeśli w seksualnym wymiarze) i możliwość przekroczenia dzielących nas różnic. Roma przekraczała granice chętnie i z odwagą odkrywczyni nowych kontynentów. Hiszpanka jasno (i dla niektórych krzywdząco) wytyczała swe granice i budowała na nich mury.
Która postawa była mądrzejsza? Bohater opowiadania zdaje się przychylać do zdania Romy, na ile w ogóle można ocenić, że ma jakieś zdanie na ten temat i mieści się to w jego Weltanschauung. Zresztą, może do Hiszpanki zraziło go jedynie to, że on sam został za murem?
Wątek śmierci pijanego studenta niepokojący, pokazuje, że nadmiernie żywiołowe przekraczanie granic kulturowych (w czym alkohol potrafi bardzo pomóc) może mieć czasem tragiczne konsekwencje. I tak oto wraca do nas ponadczasowa mądrość greckich filozofów, zgodnie z którą we wszystkim trzeba mieć umiar.
Pozdrawiam
M.A.
P.S. Ale czemu węszyć przy śmierci studenta przyjechał ambasador, a nie konsul, który zwykle zajmuje się obywatelami swego kraju na obczyźnie, to doprawdy nie rozumiem 🙂